Re: [Thenderion i okolice] Czas na zmiany
: Sob Wrz 09, 2017 6:05 pm
- Raz jeszcze bardzo panu dziękujemy - niemal wykrzyczała to, prze szczęśliwa odstawiając skrzata - prawda Val? - spojrzała z uśmiechem w stronę swojego opiekuna i najlepszego przyjaciela, który wyrwany z zamyślenia (co nie zdarzało mu się często) obnażył swoje zwierzęce uzębienie we wdzięcznym grymasie wydał z siebie potakujący dźwięk będący połączeniem sapnięcia i delikatnego warknięcia. Radosna tą zgodą wróciła znów wzrokiem na niezbyt zadowolonego skrzata i lekko spuściła głowę z przygaszonym entuzjazmem w oczach, co było normalne u dzieci, które podejrzewały, że coś przeskrobały. - Bardzo pana przepraszam to się więcej nie powtórzy. - Zapewniła, a nawet przyłożyła swoją prawą dłoń do serduszka i uniosła lewą, w czymś w rodzaju aktu przysięgi, choć nie rozumiała dlaczego brodacz nie lubił się przytulać. Półelfka doskonale wiedziała, że każdy pragnie ciepła i miłości, aby uciec od smutku i samotności. Dlatego ona bardzo się cieszyła, że miała przy sobie wilkołaka, przynajmniej żadne z nich nie było same na świecie, nawet jeśli jej relacja była zwyczajnie przyjacielska lub typowa dla rodzeństwa.
Nie miała jednak wiele czasu na dalszą dyskusję, gdyż zaraz została zaprowadzona przez gospodynię do łaźni. Z pomocą kobiety rozebrana już dziewczynka weszła do bali z ciepłą wodą i bawiła się w pływających mydlinach, podczas gdy żona kupca prała jej ubrania. Wilk długo jeszcze wpatrywał się w przejście między kuchnią i dalszą częścią mieszkania, po tym jak gdzieś za rogiem zniknęła jego towarzyszka. Siedział sztywno na krześle ze spiętymi mięśniami i czujnie nasłuchiwał, jakby tylko czekał na nawet najcichszy krzyk, czy wezwanie pomocy przez Nevan. Wiedział, że nie powinien się spodziewać zagrożenia ze strony Marika i jego stada, ale Valerian naprawdę nieswojo się czuł nie widząc nigdzie córki zmarłego myśliwego. Kiedy usłyszał jak Tivo kontynuuje rozmowę, wzdrygnął się delikatnie i zaskoczony przeniósł wzrok na dziwne w jego mniemaniu, brodate dziecko, które bezwstydnie kopulowało, ale nie do końca, z puszystym, baryłkowatym ptakiem o dużych oczach.
Wytatuowany wydał z siebie pytający dźwięk i zaraz się zastanowił. Widząc kątem oka ruch obok siebie, spojrzał na Marika starającego mu się jakoś pokazać to o czym mówił skrzat. Po chwili jednak ściągnął brwi i zmarszczył czoło, przechylając delikatnie głowę na bok, ale zaraz się uśmiechnął i pokiwał głową kiedy kupiec pokazał mu dźwiganie i przenoszenie rzeczy w różne miejsca. Szczeknął z dziecięcym entuzjazmem, potwierdzając w ten sposób, że naturianin może na niego liczyć.
Po niedługim jednak czasie skupienie wilkołaka na brodaczu, przeniesione zostało na wykąpaną dziewczynkę ubraną w chłopięcą koszulę nocną. Z jej mokrych, kasztanowych włosów spływały kropelki, a buzia wciąż nosiła na sobie różowe, zgrzane ślady od ciepłej kąpieli. Była niezwykle zadowolona z porządnej, normalnej - domowej kąpieli. Kąciki ust Valeriana się uniosły w uśmiechu. To w jakim humorze była Nevan bardzo często oddziaływało także na niego, co z jednej strony mogło być niebezpieczne dla otoczenia, biorąc pod uwagę fakt, że zdenerwowane dziecko mogło jedynie tupnąć noga, zacząć krzyczeć i się obrazić, co niestety w przypadku rozeźlonego półzwierzęcia wyglądało zupełnie inaczej. Nagle jednak, jakby zmiennokształtny coś sobie uświadomił, wytatuowany mężczyzna się zląkł i gwałtownie poderwał od stołu przewracając krzesło z trzaskiem na podłogę. Zmienił się w wilka i chciał uciec, ale półelfka była na to przygotowana. W ostatniej chwili złapała go za ogon i zaczęła ciągnąć w stronę, z której sama niedawno przyszła.
- Cuchniesz mokrym psem na kilometr, idziesz do pracy, więc musisz się wykąpać, aby ładnie pachnieć. Kto wie może nawet uda ci się z kimś zaprzyjaźnić? - powiedziała z dumą i uśmiechem nie zważając na pełen boleści skowyt i skomlenie zwierzęcia.
Marik widząc tą szopkę nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem.
- Będzie punktualnie na czas. I proszę się nie martwić, nie wyrzucę dziecka na ulice, a gdzie będzie chciał spać Valerian, zależy jedynie od niego. - Zapewnił skrzata kupiec i poszedł otworzyć mu drzwi dla łatwiejszego opuszczenia kamienicy na sowie. - Nie będę pana zatrzymywał na noc na siłę i proszę być o wszystko spokojnym. Dobrej nocy i do jutra. - Pożegnał się przyjaźnie, nie zwracając uwagi na przytłumione odgłosy wypełniające cichnący przez sen dom, jakby ktoś w piwnicy zarzynał żywcem jakieś zwierze.
Walcząc tak bardzo jak mógł, aby nie poddać się Nevan i nie dać się wyszorować, wilkowi bardzo szybko kończyły się pomysły, a rosnący gniew w oczach dziewczynki wcale nie wróżył polepszenia jego sytuacji. Ostatecznie i z wielkim oporem udało się małej nakłonić zmiennokształtnego do wzięcia kąpieli, albo raczej do tego mężczyzna w ludzkiej postaci wlazł, po uprzednim rozebraniu się, do wody i dał jej się grzecznie wyszorować. Val mruczał naburmuszony z niezadowoleniem, ale już dawno się nauczył, że z tą małą nie ma sensu się kłócić. Umycie go było najmniejszym problemem, schody zaczęły się kiedy półelfka myła mu włosy, a po tym je rozczesywała, przy czym wilk co chwila warczał i kłapał w jej stronę zębami, jednakże nie zrobił towarzyszce krzywdy i udało mu się to cierpliwie wytrzymać.
Kiedy wyszedł czysty i pachnący, otrzepał się jak pies z wody i przybrał wilczą postać, opuszczając obrażony miejsce kaźni. Przez całą walkę z wykąpaniem zmiennokształtnego, Nevan była cała mokra jakby sama wskoczyła do balii, na co tylko westchnęła i przebrała mokrą koszulę, zakładając na siebie swoje ubranie. Podczas gdy Valerian układał się do spania na trawie za domem, ona zajmowała się praniem jego ubrań. Nie mogła pozwolić, żeby narobił sobie wstydu przychodząc do pracy w brudnym odzieniu, albo w ogóle bez niego. Dlatego też na sam koniec poprosiła Marika i jego żonę by obudzono także ją, wtedy kiedy zbudzany będzie wilkołak.
Okazało się, że jej prośba nie była potrzebna, ponieważ obudziła się jako pierwsza. Zajęła się przyszykowaniem śniadania dla kupca i przyjaciela, który miał zacząć pierwszy dzień w nowej pracy, przygotowała jego czyste ubrania, szczotkę do włosów, rzemyk do ich związania i masę cierpliwości oraz siły, aby go przytrzymać i nie zabić przy okazji. Jak zwykle gdyby nie ona, Val wyszedłby nagi na miasto i zamiast zjeść jak normalny człowiek, poszedłby zapolować do lasu, przez co byłby cały brudny od krwi. Najgorszą mordęgą tego cudownie zapowiadającego się dnia było oczywiście czesanie jego włosów i jak się okazało skrócenie zarostu, czym zajął się przede wszystkim goszczący ich kupiec, ona jedynie pilnowała, żeby dziki mężczyzna nie pogryzł tego, który go golił.
Czysty, pachnący i ze związanymi w koński ogon wilkołak wlókł się z niezadowoleniem i żądzą mordu w oczach za lekko zaniepokojonym Marikiem, obawiającym się tego starego, nabzdyczonego dzieciaka, który za nim szedł na boso w stronę kopalni.
- Witam szanownego pana - przywitał się z pełniącym wartę "przyjacielem" Tiva. - Przyprowadziłem pomoc do pracy w kopalni po uzgodnieniem tego z panem Tivem.
Zainteresowany miejscem w jakim się znalazł, odgłosami wydobywającymi się ze środka kopalni i zapachami, wilkołak nie zwracał uwagi na rozmowę kupca z wartownikiem i po prostu wszedł wgłąb ziejącej jamy, z której wydobywał się rytmiczny brzęk kilofów uderzających o skałę.
Nie miała jednak wiele czasu na dalszą dyskusję, gdyż zaraz została zaprowadzona przez gospodynię do łaźni. Z pomocą kobiety rozebrana już dziewczynka weszła do bali z ciepłą wodą i bawiła się w pływających mydlinach, podczas gdy żona kupca prała jej ubrania. Wilk długo jeszcze wpatrywał się w przejście między kuchnią i dalszą częścią mieszkania, po tym jak gdzieś za rogiem zniknęła jego towarzyszka. Siedział sztywno na krześle ze spiętymi mięśniami i czujnie nasłuchiwał, jakby tylko czekał na nawet najcichszy krzyk, czy wezwanie pomocy przez Nevan. Wiedział, że nie powinien się spodziewać zagrożenia ze strony Marika i jego stada, ale Valerian naprawdę nieswojo się czuł nie widząc nigdzie córki zmarłego myśliwego. Kiedy usłyszał jak Tivo kontynuuje rozmowę, wzdrygnął się delikatnie i zaskoczony przeniósł wzrok na dziwne w jego mniemaniu, brodate dziecko, które bezwstydnie kopulowało, ale nie do końca, z puszystym, baryłkowatym ptakiem o dużych oczach.
Wytatuowany wydał z siebie pytający dźwięk i zaraz się zastanowił. Widząc kątem oka ruch obok siebie, spojrzał na Marika starającego mu się jakoś pokazać to o czym mówił skrzat. Po chwili jednak ściągnął brwi i zmarszczył czoło, przechylając delikatnie głowę na bok, ale zaraz się uśmiechnął i pokiwał głową kiedy kupiec pokazał mu dźwiganie i przenoszenie rzeczy w różne miejsca. Szczeknął z dziecięcym entuzjazmem, potwierdzając w ten sposób, że naturianin może na niego liczyć.
Po niedługim jednak czasie skupienie wilkołaka na brodaczu, przeniesione zostało na wykąpaną dziewczynkę ubraną w chłopięcą koszulę nocną. Z jej mokrych, kasztanowych włosów spływały kropelki, a buzia wciąż nosiła na sobie różowe, zgrzane ślady od ciepłej kąpieli. Była niezwykle zadowolona z porządnej, normalnej - domowej kąpieli. Kąciki ust Valeriana się uniosły w uśmiechu. To w jakim humorze była Nevan bardzo często oddziaływało także na niego, co z jednej strony mogło być niebezpieczne dla otoczenia, biorąc pod uwagę fakt, że zdenerwowane dziecko mogło jedynie tupnąć noga, zacząć krzyczeć i się obrazić, co niestety w przypadku rozeźlonego półzwierzęcia wyglądało zupełnie inaczej. Nagle jednak, jakby zmiennokształtny coś sobie uświadomił, wytatuowany mężczyzna się zląkł i gwałtownie poderwał od stołu przewracając krzesło z trzaskiem na podłogę. Zmienił się w wilka i chciał uciec, ale półelfka była na to przygotowana. W ostatniej chwili złapała go za ogon i zaczęła ciągnąć w stronę, z której sama niedawno przyszła.
- Cuchniesz mokrym psem na kilometr, idziesz do pracy, więc musisz się wykąpać, aby ładnie pachnieć. Kto wie może nawet uda ci się z kimś zaprzyjaźnić? - powiedziała z dumą i uśmiechem nie zważając na pełen boleści skowyt i skomlenie zwierzęcia.
Marik widząc tą szopkę nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem.
- Będzie punktualnie na czas. I proszę się nie martwić, nie wyrzucę dziecka na ulice, a gdzie będzie chciał spać Valerian, zależy jedynie od niego. - Zapewnił skrzata kupiec i poszedł otworzyć mu drzwi dla łatwiejszego opuszczenia kamienicy na sowie. - Nie będę pana zatrzymywał na noc na siłę i proszę być o wszystko spokojnym. Dobrej nocy i do jutra. - Pożegnał się przyjaźnie, nie zwracając uwagi na przytłumione odgłosy wypełniające cichnący przez sen dom, jakby ktoś w piwnicy zarzynał żywcem jakieś zwierze.
Walcząc tak bardzo jak mógł, aby nie poddać się Nevan i nie dać się wyszorować, wilkowi bardzo szybko kończyły się pomysły, a rosnący gniew w oczach dziewczynki wcale nie wróżył polepszenia jego sytuacji. Ostatecznie i z wielkim oporem udało się małej nakłonić zmiennokształtnego do wzięcia kąpieli, albo raczej do tego mężczyzna w ludzkiej postaci wlazł, po uprzednim rozebraniu się, do wody i dał jej się grzecznie wyszorować. Val mruczał naburmuszony z niezadowoleniem, ale już dawno się nauczył, że z tą małą nie ma sensu się kłócić. Umycie go było najmniejszym problemem, schody zaczęły się kiedy półelfka myła mu włosy, a po tym je rozczesywała, przy czym wilk co chwila warczał i kłapał w jej stronę zębami, jednakże nie zrobił towarzyszce krzywdy i udało mu się to cierpliwie wytrzymać.
Kiedy wyszedł czysty i pachnący, otrzepał się jak pies z wody i przybrał wilczą postać, opuszczając obrażony miejsce kaźni. Przez całą walkę z wykąpaniem zmiennokształtnego, Nevan była cała mokra jakby sama wskoczyła do balii, na co tylko westchnęła i przebrała mokrą koszulę, zakładając na siebie swoje ubranie. Podczas gdy Valerian układał się do spania na trawie za domem, ona zajmowała się praniem jego ubrań. Nie mogła pozwolić, żeby narobił sobie wstydu przychodząc do pracy w brudnym odzieniu, albo w ogóle bez niego. Dlatego też na sam koniec poprosiła Marika i jego żonę by obudzono także ją, wtedy kiedy zbudzany będzie wilkołak.
Okazało się, że jej prośba nie była potrzebna, ponieważ obudziła się jako pierwsza. Zajęła się przyszykowaniem śniadania dla kupca i przyjaciela, który miał zacząć pierwszy dzień w nowej pracy, przygotowała jego czyste ubrania, szczotkę do włosów, rzemyk do ich związania i masę cierpliwości oraz siły, aby go przytrzymać i nie zabić przy okazji. Jak zwykle gdyby nie ona, Val wyszedłby nagi na miasto i zamiast zjeść jak normalny człowiek, poszedłby zapolować do lasu, przez co byłby cały brudny od krwi. Najgorszą mordęgą tego cudownie zapowiadającego się dnia było oczywiście czesanie jego włosów i jak się okazało skrócenie zarostu, czym zajął się przede wszystkim goszczący ich kupiec, ona jedynie pilnowała, żeby dziki mężczyzna nie pogryzł tego, który go golił.
Czysty, pachnący i ze związanymi w koński ogon wilkołak wlókł się z niezadowoleniem i żądzą mordu w oczach za lekko zaniepokojonym Marikiem, obawiającym się tego starego, nabzdyczonego dzieciaka, który za nim szedł na boso w stronę kopalni.
- Witam szanownego pana - przywitał się z pełniącym wartę "przyjacielem" Tiva. - Przyprowadziłem pomoc do pracy w kopalni po uzgodnieniem tego z panem Tivem.
Zainteresowany miejscem w jakim się znalazł, odgłosami wydobywającymi się ze środka kopalni i zapachami, wilkołak nie zwracał uwagi na rozmowę kupca z wartownikiem i po prostu wszedł wgłąb ziejącej jamy, z której wydobywał się rytmiczny brzęk kilofów uderzających o skałę.