Re: [Miasto] Dworski bal
: Pią Lip 28, 2017 10:30 pm
- O patrz, aż się zląkłem - prychnął demon z pogardą, przewracając swoimi ślepiami. Anioł nawet nie widział ile satysfakcji dał piekielnemu stworzeniu swoją odpowiedzią. - Posłuchaj smarku, zdradzę ci coś bo cię lubię, żyję dłużej niż ty i ten wampirzy szczeniak razem wzięci, nie mówiąc już o tym, że jestem starszy od jego wampirzego ojca i powiem wam, że zostanę tu jeszcze długo po was. - Wyszczerzył swoje czerwone od krwi zęby w pewnym siebie uśmiechu i się dumnie wyprostował. - Jak to mówią - złego diabli nie biorą. - Roześmiał się paskudnie, a po tym skupił swoje spojrzenie na wampirzej parze. Nie miał zielonego pojęcia o co w tym wszystkim chodzi i kogo poszukuje ten dziwaczny skrzydlacz, ale wietrzył kłopoty.
- Tak, wiem... Przepraszam. - Westchnął, ponieważ niebianin miał rację. Nieumarły przede wszystkim chciał spełnić warunki umowy, choć nie do końca. Chciał być miły dla nowego towarzysza, pragnąc aby i ten odwdzięczył się przyjaźnią, ale najwidoczniej to były marzenia ściętej głowy. Naprawdę nie rozumiał tych niebiańskich stworzeń i jeśli wszyscy przedstawiciele tego gatunku byli tacy oziębli i wyniośli, to nie zamierzał więcej się do nich zbliżać. Ten mężczyzna go przerażał, nie swoją obojętnością i brakiem emocji, a najbardziej swoim podejściem do życia. Krwiopijca nie wierzył, że było to spowodowane pracą jaką wykonywał niebianin, ale prawdę mówiąc dopiero co poznał - choć to za dużo powiedziane - tego jegomościa, więc nie mógł go w żaden sposób usprawiedliwiać, ani potępiać za jego charakter, nie wiedząc jakie były przyczyny tego, że stał się taki, a nie inny.
Oni bez słowa opuścili to miejsce, po tym jak anioł się do nich odezwał. Nie mieli czego już tu szukać, w końcu pozbyli się elfa i zapobiegli większej jatce, niż to co już zaszło. Tamika odchodząc ze swoim partnerem spojrzała przepraszająco w stronę skrzypka, ale nic więcej. Było jej przykro, że tak to wszystko wyszło, jednakże nie chciała się wtrącać w sprawy między mężczyznami, jej ukochanym, który przyłożył w twarz jej dawnemu kochankowi, z którym wciąż utrzymywała przyjazne stosunki. Aldaren odprowadził ich wzrokiem kiedy zniknęli zmieniając się we mgłę.
- Żebyś się nie przeliczył w swoich przewidywaniach, Aniołku. - Burknął przeciągający się leniwie Zabor, by po chwili ruszyć przed siebie obok konia, z dumnie podniesioną głową i ogonem. Nie podobało mu się towarzystwo ponurego niebianina, od którego humor udzielał się także wampirowi, ale nie zamierzał się wtrącać. "To sprawa tych dwóch szczeniaków".
- Świat byłby bezpieczniejszy bez nieumarłych - skrzypek uśmiechnął się lekko ze smutkiem ruszając w stronę bram miasta. Nie wiedział jak miałby rozmawiać z tym mężczyzną, ale przemilczenie tego byłoby jawnym nietaktem i brakiem szacunku wobec żniwiarza, nawet jeśli on sam mógłby tego tak nie odbierać. - Większość ludzi uważa nieumarłych za potwory nie mające prawa istnieć, nie mają też zbyt wielu sojuszników, wszyscy się ich boją, a jednak jakoś mogą w spokoju prowadzić swoją egzystencję w swoim niewielkim świecie jakimi są Mroczne Doliny... - Wyglądało jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale jedynie westchnął.
Długą chwilę milczał, aby w końcu zwrócić spojrzenie lazurowych oczu w odzianego na czarno mężczyznę i się przyjaźnie, niepewnie uśmiechną.
- Wiem, że na to może być już trochę za późno, biorąc pod uwagę to, że przecież znasz już moje imię, sir, przez podpisanie przeze mnie umowy, ale... Nazywam się Aldaren van der Leeuw, ostatni z tego rodu, a mój towarzysz to Zabor. - Po tym krótkim przedstawieniu się znów skupił się na drodze, nie wiedząc w sumie, po co się odzywał w tej kwestii, przecież anioł i tak nie wyglądał jakby miało to dla niego jakieś znaczenie, nie wiedział dlaczego tak się stara wyszarpać z obcego jakieś ludzkie cechy.
- Tak, wiem... Przepraszam. - Westchnął, ponieważ niebianin miał rację. Nieumarły przede wszystkim chciał spełnić warunki umowy, choć nie do końca. Chciał być miły dla nowego towarzysza, pragnąc aby i ten odwdzięczył się przyjaźnią, ale najwidoczniej to były marzenia ściętej głowy. Naprawdę nie rozumiał tych niebiańskich stworzeń i jeśli wszyscy przedstawiciele tego gatunku byli tacy oziębli i wyniośli, to nie zamierzał więcej się do nich zbliżać. Ten mężczyzna go przerażał, nie swoją obojętnością i brakiem emocji, a najbardziej swoim podejściem do życia. Krwiopijca nie wierzył, że było to spowodowane pracą jaką wykonywał niebianin, ale prawdę mówiąc dopiero co poznał - choć to za dużo powiedziane - tego jegomościa, więc nie mógł go w żaden sposób usprawiedliwiać, ani potępiać za jego charakter, nie wiedząc jakie były przyczyny tego, że stał się taki, a nie inny.
Oni bez słowa opuścili to miejsce, po tym jak anioł się do nich odezwał. Nie mieli czego już tu szukać, w końcu pozbyli się elfa i zapobiegli większej jatce, niż to co już zaszło. Tamika odchodząc ze swoim partnerem spojrzała przepraszająco w stronę skrzypka, ale nic więcej. Było jej przykro, że tak to wszystko wyszło, jednakże nie chciała się wtrącać w sprawy między mężczyznami, jej ukochanym, który przyłożył w twarz jej dawnemu kochankowi, z którym wciąż utrzymywała przyjazne stosunki. Aldaren odprowadził ich wzrokiem kiedy zniknęli zmieniając się we mgłę.
- Żebyś się nie przeliczył w swoich przewidywaniach, Aniołku. - Burknął przeciągający się leniwie Zabor, by po chwili ruszyć przed siebie obok konia, z dumnie podniesioną głową i ogonem. Nie podobało mu się towarzystwo ponurego niebianina, od którego humor udzielał się także wampirowi, ale nie zamierzał się wtrącać. "To sprawa tych dwóch szczeniaków".
- Świat byłby bezpieczniejszy bez nieumarłych - skrzypek uśmiechnął się lekko ze smutkiem ruszając w stronę bram miasta. Nie wiedział jak miałby rozmawiać z tym mężczyzną, ale przemilczenie tego byłoby jawnym nietaktem i brakiem szacunku wobec żniwiarza, nawet jeśli on sam mógłby tego tak nie odbierać. - Większość ludzi uważa nieumarłych za potwory nie mające prawa istnieć, nie mają też zbyt wielu sojuszników, wszyscy się ich boją, a jednak jakoś mogą w spokoju prowadzić swoją egzystencję w swoim niewielkim świecie jakimi są Mroczne Doliny... - Wyglądało jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale jedynie westchnął.
Długą chwilę milczał, aby w końcu zwrócić spojrzenie lazurowych oczu w odzianego na czarno mężczyznę i się przyjaźnie, niepewnie uśmiechną.
- Wiem, że na to może być już trochę za późno, biorąc pod uwagę to, że przecież znasz już moje imię, sir, przez podpisanie przeze mnie umowy, ale... Nazywam się Aldaren van der Leeuw, ostatni z tego rodu, a mój towarzysz to Zabor. - Po tym krótkim przedstawieniu się znów skupił się na drodze, nie wiedząc w sumie, po co się odzywał w tej kwestii, przecież anioł i tak nie wyglądał jakby miało to dla niego jakieś znaczenie, nie wiedział dlaczego tak się stara wyszarpać z obcego jakieś ludzkie cechy.