Lawendowy Dwór[Lawendowy Dwór] W innym świecie.

Lawendowy Dwór położony zaledwie kilka godzin jazdy wierzchem od samej stolicy. Jego właścicielem jest Lord Tristan an Anlagorth. Posiadłoś otrzymał on w prezencie ślubnym do króla i królowej. Obecnie lord zamieszkuje go lord wraz z dziećmi synem Elowenem i córeczką Prim.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Meredith spędziła trochę czasu sama. Miała okazję przyjrzeć się obrazowi, ozdobom, nakryciom stołu, drobnym haftom na obrusie i wszystkiemu co znajdowało się w komnacie. Tristan przybył kilkanaście minut później. Wszedł do komnaty pewnym krokiem. On również zdążył się przebrać. Miał na sobie ciemnobrązowe, wysokie do kolan buty i spodnie w prawie identyczny kolorze. Koszulę spodnią miał białą, z dłuższymi rękawami, których mankiety wychodziły lekko spod drugiej warstwy ubioru - tuniki. Ta natomiast miała głęboki, niebieski kolor, a wykonana była z aksamitu. Przód był haftowany w srebrne wzory. Fantazyjne zawijasy znajdowały się na ramionach i ciągnęły przez cały rękaw, aż do mankietów. Na samym zaś przodzie biegły przez środek i rozgałęziały się u samej góry wchodząc płynnie na stójkę i łącząc się na karku. Na plecach tuniki natomiast wyhaftowano duży herb rodziny an Anlagorth. Taki sam można było zobaczyć zawieszony ponad głównymi drzwiami, wewnątrz dworu.

Mężczyzna przeszedł przez komnatę, obszedł krzesło Meredith i stanął przy swoim, lecz nie usiadł, tylko zwrócił się w stronę kobiety. Skłonił się, a jego rozpuszczone włosy opadły mu na twarz. Chwycił dłoń Meredith i ucałował ją delikatnie.
- Panienko - przywitał się z nią wręcz oficjalnie. Ale gdy podniósł głowę, na jego ustach widać było lekki uśmiech. Potem osunął się i usiadł na swoim krześle w górze stołu.
- Przepraszam, że kazałem ci czekać, ale zawsze kiedy tu przyjeżdżam mam na głowię więcej spraw niż planowałem. Pięknie wyglądasz - dodał.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith siedziała przy stole nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Oczekiwanie na Tristana trwało dłuższy czas, widocznie coś musiało go zatrzymać. Raz jeszcze przyjrzała się obrazowi, który naprawdę jej się spodobał. Przesunęła wzorkiem po nakrytym stole, zauważając coraz to więcej szczegółów. Czułą się dosyć dziwnie siedząc tak samotnie, nie odzywając się do nikogo, ale cóż innego mogła zrobić. W końcu usłyszała dźwięk kroków, które należały do Tristana. Od razu spojrzała w jego stronę i zauważyła, że także i on zmienił ubranie. Wyglądał dostojnie, był naprawdę przystojnym mężczyzną co nie umknęło jej uwadze. Jego chód zdradzał pewność siebie, może też odrobinę surowości, ale ona przekonała się już, że jest ciepłym, czułym i troskliwym mężczyzną, który zrobi bardzo wiele dla swoich bliskich. Na jej ustach pojawił się uśmiech gdy spojrzała mu w oczy, od razu poczuła się lepiej w tym cichym miejscu.
- Miło cię widzieć. – powiedziała, gdy przywitał ją tak oficjalnym gestem, jak pocałunek w dłoń. Odpowiedziała również na jego uśmiech, gdy jej usta utworzyły przyjemny dla oka łuk.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz. – przyznała szczerze, choć widać było po niej, że wcale nie ma mu za złe tego, że nie przybył o czasie. Najważniejszy był fakt, że dołączył do niej i nie będzie musiała spędzać tego czasu w samotności.
- Dziękuję, to bardzo miłe słowa. Ty również wyglądasz bardzo dobrze. – powiedziała, spoglądając na niego i przyglądając się mu z bliska, oceniając jego wygląd, a ten na pewno mógł roztopić serce niejednej kobiety.
- Wyobrażam sobie, że nie miałeś łatwo biorąc pod uwagę to, że nie przebywasz tutaj tak często jak powinieneś. – nie było to złośliwe, nie miała na celu tego, by te słowa zostały tak właśnie odebrane.
- Wszystko w porządku? – zapytała po chwili, próbując ocenić jego nastrój.
- Wiesz… - zaczęła powoli i nieco niepewnie, ale to pytanie błądziło w jej myślach odkąd usłyszała o kobiecie, która zawitała do dworu.
- Wiesz już kim jest Lady Dalia i dlaczego przyjechała? – zapytała starając się ukryć ciekawość i dziwne przeczucia, ale może nie do końca jej to wyszło, co mogło zostać odebrane jako coś niegrzecznego z jej strony.
- Nie chcę być wścibska, więc jeśli nie masz ochoty odpowiadać, ja nie nalegam. – dodała pospiesznie mając nadzieję, że nie zdenerwuje go jej bezpośredniość.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Jeszcze raz cię przepraszam - rzekł skruszony.
- Zwykle się nie spóźniam, nie mam tego w zwyczaju. Saura jak zwykle zalała mnie obowiązkami. Z resztą, ten dwór działa chyba w innym tempie - to mówiąc skinął ręką na służącego w liberii, tym samym dając znak, że należy przynieść potrawy. W końcu byli tutaj po to by zjeść posiłek.
- Nie wiem co przygotowali kucharze, ale mam nadzieję, że będzie ci smakować. Do tej pory mnie nie zawiedli, a nie często wydaje im konkretne rozporządzenia co do jadłospisu. Zwykle decyduje Saura, albo daje wolną rękę kucharzą. Nie jestem szczególnie wybredny - uśmiechnął się. Choć właściwie było to dosyć smutne, dlatego, że to wojna sprawiła, iż Tristan przestał podziwiać jedzenie. Tam, na polu walki jedli to co było dostępne i najbardziej sycące. Najczęściej zupy, które zrobione były dosłownie z wszystkiego co było w przewoźnym, magazynie, albo co pojedynczy wojownicy zdołali upolować w lesie. A nie było tam raczej dorodnych jeleni, tylko małe gryzonie jak wiewiórki i im podobne stworzenia. Niektórzy znali się na ziołach, czasem więc jedzenie miało jakiś smak. Ale zwykle było jałowe, trochę mięsa ugotowanego z jadalnymi bulwami. W sojuszniczych wioskach było lepiej, tam chłopi dzielili się pieczywem, serem i mlekiem, ale takich wioseczek było bardzo niewiele. Głównie więc jedzenie po prostu zapychało żołądek i nie miało żadnego smaku. Tej opowieść Tristan jednak oszczędził dwórce. Nie było powodu żeby słuchała o ciężkich wojennych czasach jakie dane mu było przeżyć.

Westchnął, gdy zapytała, czy wszystko w porządku, roztarł nawet czoło dłonią, jakby się czymś trapił.
- Prawdę mówiąc - zaczął, choć widać było, że nie jest mu łatwo, jakoś nie szczególnie dzielił się słabościami, a już tym bardziej nie przed kobietami. Przyzwyczaił się do tego, że musi być silny i nie powinien okazywać słabych stron.
- Jestem zmęczony - przyznał.
- Słabo sypiam, a podejrzewam, że tutaj będzie jeszcze gorzej. Przytłacza mnie pustość tego miejsca. Echo wielkich pustych pokoi i korytarzy, jakbym znalazł się w miejscu bez duszy.
- Tak... i jeszcze lady Dalia. Nawet się z nią nie widziałem i nie wiem czy się zobaczę. Lady Ana się nią zajęła. Jest uciekinierką. Może nie dosłownie, nie zrobiła nic złego. Ais przysłała ją tu w sekrecie. Pochodzi ze zubożałej szlacheckiej rodziny. Jest dwórką pewnej hrabiny w Rododendronii. Na jej nieszczęście upatrzył ją sobie lord Raibert. Jak sama pewnie wiesz, słynny Minister Skarbca jeśli się uprze nie odpuści żadnej kobiecie. Tak naprawdę nie rozumiem, dlaczego król jeszcze nie zrobił z nim porządku, ale to nie moja rzecz. Mimo wszystko nie odeślę tej dziewczyny, nienawidzę przymusu, a już tym bardziej wobec kobiet. Zostanie ile tylko będzie chciała. Podobno póki co jest przerażona i zmęczona. Niech więc odpoczywa. Wcale się jej nie dziwię, osobiście Raibert obrzydza mnie swoją postawą, uwłacza sobie i przynosi wstyd królestwu - Tristan był wyraźnie zły i zniesmaczony postawą Ministra Skarbu. Zaiste tak było. Raibert wiecznie miał kochankę, potrafił romansować z kilkoma kobietami na raz, a jeśli upatrzył sobie jakąś za wszelką ceną musiała być jego. Był typem człowieka, którego Tristan nienawidził z całego serca. A lady Dalia, jako zubożała szlachcianka nie miała wielkiego wyboru, romans z kimś takim jak Raibert mógł jej przynieść wiele prezentów i korzyści, ale ona była dobroduszną dziewczyną, która nie chciała zostać do tego zmuszona. Uwłaczała jej propozycja ministra, zabawiłby się nią i zostawił. Dlatego właśnie przyszła do lady Ais po pomoc.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Dwórka uśmiechnęła się do Tristana, naprawdę rozumiała, że nie dał rady przybyć wcześniej, jego przeprosiny sprawiły, że naprawdę nie miała mu tego za złe.
- Najważniejsze, że w końcu tutaj dotarłeś. – przyznała szczerze i spojrzała na kelnera, który został przywołany przez Tristana. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że faktycznie zgłodniała.
- W takim razie jedzenie powinno być naprawdę dobre. – spojrzała na mężczyznę i lekko wzruszyła ramionami. Tak naprawdę nie miała jakichś specjalnych oczekiwań, nie potrzebowała wyszukanych potraw, wystarczyło coś ciepłego i smacznego.

Gdy Tristan westchnął, młoda kobieta przyjrzała się mu z troską. Wiedziała, że nie wszystko jest tak jak należy, a wkrótce dowiedziała się o jego zmęczeniu.
- Powinieneś odpocząć jak zjemy. – powiedziała szczerze, nie odwracając od niego swojego lawendowego spojrzenia.
- Ten dwór nie jest taki pusty jak ci się wydaje, brakuje w nim tylko takiej hm… zwyczajnej radości, wesołych rozmów. Miałam okazję porozmawiać z Mimi, naprawdę bardzo sympatyczna kobieta, ucieszyła się z mojego przyjazdu. I właśnie dlatego myślę, ze zwyczajne rozmowy i nieco więcej swobody, mogą wiele zmienić. – wyjaśniła mu, mając nadzieję, że zrozumie. Liczyła też na to, że dwór odzyska swoją radość i zapanuje w nim przyjemna atmosfera.
Tristan ponownie skupił na sobie uwagę Meredith, kiedy zaczął opowiadać jej o Lady Dalii. Im dalej zagłębiał się w historię jej przybycia, tym bardziej dwórka współczuła jej takiej sytuacji i cieszyła się, że trafiła na Lady Ais i Tristana. Poniekąd odczuła też ulgę, że chodziło o taką sytuację, bo przez długi czas miała wrażenie, że chodzi o jakąś kobietę dla Tristana i o karę, która została jej obiecana przez Dyplomatkę.
- Bardzo nie podoba mi się podejście Lorda… Przecież kobiety nie są przedmiotami, należy się im szacunek i odpowiednie traktowanie, nikt nie ma prawa zmuszać ich do zamążpójścia, jeśli tego nie chcą, w dodatku.. Jeśli chodzi o kogoś takiego. – westchnęła i pokręciła głową. Bardzo współczuła Lady Dalii.
- Mam nadzieję, że uda się jej pomóc, że będzie mogła być szczęśliwa i znajdzie swoje szczęście. – dodała po chwili. W tym momencie cieszyła się, że ona nie ma takiej sytuacji, że ktoś zmusza ją do czegoś, czego naprawdę nie chce.
- Szczerze mówiąc, gdyby jakiś mężczyzna zachowywał się wobec mnie w ten sposób i miał kilka kochanek, nie zwracałabym uwagi na żaden tytuł czy majątek. Jeśli by mnie kochał, zabroniłabym mu takiego czegoś, jeśli nic by nie pomogło, odeszłabym od kogoś takiego. – powiedziała jeszcze, co jakiś czas zerkając na Tristana. Zastanawiała się dlaczego niektórzy mężczyźni są po prostu tak podli…
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- To nie takie proste Meredith - odezwał się smutno - nie tylko kobiety są zmuszane do małżeństw. A te które wychodzą za mężczyzn z przymusu często nie mają wyboru. Niektóre są biedne i nie mają w perspektywie niczego innego. Mogą albo zostać z rodziną, gdzie w domu mają jedenaścioro rodzeństwa, albo wyjść za mąż za kogoś, kto urodził się w lepszym miejscu. Owszem, nie będzie jej kochał, będzie miał kochanki, a ona urodzi mu dzieci. Ale to będzie dla niej lepsze życie, niż w domu pod strzechą, gdzie brakuje jedzenia, a zimą klepisko pokrywa śnieg. To smutne, ale takie mamy realia. Nie, nie jestem zwolennikiem przymusu, ale wiem, że czasem nie ma się wyboru. Kiedy skończyłem dwadzieścia osiem lat ojciec nie pytał mnie o zdanie. On i rodzice Anny uznali, że zadecydują za nas i że tak będzie dla nas najlepiej. Mówisz, że byś uciekła. I co dalej? Ja też mogłem uciec, zostać najemnikiem, udawać kogoś kim nie jestem. Mogłem zostać bandytą, bo przecież z czegoś musiałbym żyć. A Anna? Co miała zrobić? Uciec i zostać prostytutką? Bo co innego by jej pozostało. Wydziedziczona w rodzinie, sama, bez pieniędzy - przerwał i westchnął głośno.
- Oboje wybraliśmy mniejsze zło. Dzisiaj bardzo, bardzo żałuję, że nie miałem szansy dać jej życia na jakie zasłużyła. Była dobrym człowiekiem, o wielkim sercu, ale ja byłem zaślepiony własnym bólem po stracie Tantris. Postąpiłem egoistycznie, chciałem dać się zabić, a ją zostawić samą. Tymczasem to ona umarła dając mi najpiękniejszy prezent na świecie. Przez własną dumę nie dane mi było patrzeć, jak nosi moje dziecko. A dziś myślę, że mogliśmy być dobrym małżeństwem. Gdybym po powrocie zastał ją z Elowenem w ramionach oddałbym im wszystko co mam, wliczając serce. Dlatego właśnie myślę, że nie wszystkie takie małżeństwa muszą być złe. Co jednak nie zmienia faktu, że jeśli chodzi o Raiberta, w moim mniemaniu zasłużył na loch za to co robi. Jego skrupulatność w pracy przestaje mieć znaczenie, kiedy człowiek wie, że w życiu prywatnym jest potworem.

Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale przerwało mu wejście służb z potrawami. Przyniesiono wazę z zupą, półmiski z pieczonym mięsem, tacę z serami, pieczywo, a nawet gorącą herbatę w dzbanie, choć w kielichach mieli już nalane wino, a butelka stała na stole. Na pierwsze danie była zupa ziemniaczana z kiełbasą. Tristan uśmiechnął się pod nosem. Lubił takie potrawy, proste, sycące, takie jakich nie jadał w Żelaznej Twierdzy, bo były zbyt ubogie. Gorąca zupa z warzywami i kiełbasą to było coś na co miał ochotę. Poza tym radość sprawiał mu też fakt, że kucharka musiała zapamiętać jak mówił, że lubi dokładnie tą zupę. Poza zupą była pieczona gęś, obsypana ziołami, faszerowana zapewne zebranymi jesienią jabłkami i sos z suszonych grzybów. Ser kozi i krowi, żółty i biały, pachnące, świeże, zapewne przywiezione z pobliskiej wsi. Świeże pieczywo, wielki bochen okrągłego, ciepłego chleba, dopiero co wyjętego z pieca. A także pachnąca suszonymi malinami mięta w dużym dzbanie. Nawet Tristan musiał przyznać, że w tej chwili woli wybić kubek gorącego napoju niż sączyć wytrawne wino. Czując zapach potraw, które były wręcz idealne poprawił mu się nastrój. Musiał koniecznie podziękować kucharzom za kolację.

- Ach! W końcu - ucieszył się, kiedy służka nalewała mu zupy.
- A już myślałem, że Saura każe wam zaserwować dyniową, albo inny cud - zaśmiał się do służących, a ci odpowiedzieli lekkimi uśmiechami. Wszyscy wiedzieli bowiem, że Tristan nie lubi słodkich potraw, za to Saura miała w zwyczaju bardziej troszczyć się etykietę smaków, niż upodobania, lubiła podawać jedzenie bardziej wykwintne, jak zupa z kwiatów cukinii, czy inne dziwne potrawy dla koneserów jedzenia. Owszem, gdyby byli na balu to takie danie byłoby na miejscu, ale to była kolacja tylko dla niego i Meredith.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith skupiła się na słowach Tristana, nie przerwała mu i w spokoju wysłuchała jego wypowiedzi. W końcu westchnęła cicho i pokiwała głową, zgadzając się z mężczyzną.
- Masz sporo racji w tym co mówisz. Nie wiem co zrobiłabym gdybym uciekła, może to nie jest reguła, że po takim wyczynie układa się źle, ale tak, najczęściej kończy się to naprawdę źle. – powiedziała smutno, bo nie popierała przymusu, ale tak już był ten świat skonstruowany, nie miała nic do gadania w tej sprawie, tak po prostu było i już. Na potwierdzenie swojego zdania, Tristan opowiedział jak to wyglądało z nim i jego żoną Anną. Musiała przyznać, że historia naprawdę nieciekawa, ale pouczająca. Na pewno nawet ona wyciągnęłaby z tego wnioski dla siebie. Meredith spojrzała na Tristana wzrokiem pełnym współczucia i troski, na jej ustach pojawił się uśmiech, który miał dodać mu nieco otuchy.
- Przykro mi, że musiałeś przejść przez takie coś, ale teraz masz dla kogo żyć i komu poświęcić swoją miłość. – powiedziała mając na myśli dzieci, liczyła, że to jakoś poprawi mu humor, choć nie była tego pewna.
- Lady Dalia ma szczęście, że trafiła właśnie tutaj. Mam nadzieję, że uda się jej pomóc, jeśli będę mogła coś zrobić, to powiedz, a postaram się jak tylko mogę. – zapewniła go, nie chcąc by kolejna osoba musiała być zmuszana do małżeństwa i to jeszcze z kimś takim jak Raibert. Na samą myśl o nim, dwórka skrzywiła się jakby z obrzydzeniem.

Rozmowa Tristana i Meredith została przerwana wraz z wejściem służby. Dwórka z ciekawością przyglądała się im, lecz nie robiła tego nachalnie, by nie wyglądało na niegrzeczne. Od razu poczuła przyjemne zapachy jedzenia, które sprawił, że poczuła jeszcze większy głód. Kobieta spojrzała na Tristana będąc zaskoczona ilością jedzenia, jaka została przyniesiona. Na jego ustach zobaczyła uśmiech, co sprawiło, że sama uśmiechnęła się pod nosem. Co jak co, ale takiego czegoś się nie spodziewała, a zapachy nadal kusiły siedzących przy stole, by skosztowali wszystkiego co przyniesiono.

Meredith siedziała spokojnie, gdy służąca nalewała jej zupy. Dwórka z uśmiechem przyglądała się temu, a Tristan zdawał się być zachwyconym pojawieniem się takich potraw.
- Tak cię rozpieszczają jedzeniem, a ty tak mało tu zaglądasz. – powiedziała spoglądając na niego i uśmiechając się szeroko.
- Mmm, te potrawy pachną cudownie. – powiedziała z błogim uśmiechem na ustach, coraz bardziej podobał jej się pobyt tutaj i również coraz bardziej lubiła Tristana oraz jego towarzystwo.
- Może pewnego razu Lady Dalia zje z nami? Na pewno przydałyby się jej rozmowy, które odciągną jej myśli od tego co się dzieje. – rzuciła pomysłem, choć nie była przekonana, czy Tristanowi spodoba się takie coś. Meredith pomyślała jednak, że jeśli okażą wsparcie Lady Dalii, będzie czuła się o wiele lepiej i będzie miała siłę by walczyć o swoje szczęście.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Nie powiedział tego na głos, ale sugestie Meredith odnośnie jego przebywania w dworze nie bardzo mu się podobały. Już któryś raz z rzędu sugerowała, że powinien tu przebywać częściej, że wtedy dwór byłby bardziej pełen. Nie przepadał za tym miejscem, z resztą w twierdzy też nie czuł się jak w domu i wolałby uniknąć takiego osaczania i wmuszania mu "cudnych" poglądów na temat zamieszkania tutaj. Miał wrażenie, że Meredith na siłę chce go przekonać, że to miejsce jest nadzwyczajne i najlepiej jakby od razu się do niego przeprowadził. Uznał, że będzie ignorował takie uwagi, po prostu na nie nie odpowiadając.

- Być może - odpowiedział od razu na pytanie o lady Dalię.
- Nie wiem - dodał - jeżeli tylko będzie chciała może do nas zejść. Ale nie zamierzam jej do tego przymuszać. Skoro chce pobyć sama niech tak będzie. Zapewne w tej chwili ma niezbyt dobre mniemanie o mężczyznach, być może krępuje się mojej obecności. Może się nawet mnie bać, w końcu mnie nie zna. Na razie nie zamierzam jej niepokoić. Myślę, że jeśli będzie miała ochotę po prostu zejdzie na dół. Zaś jeśli chodzi o rozmowę, jestem pewien, że Ana wesprze ją radą i rozmową. Nie ma lepszej osoby, by pomóc tej dziewczynie niż ona.
- Ana jest cudowną kobietą i w jej towarzystwie Dalia na pewno nie poczuje się ani zaniepokojona ani zagrożona. Wiem, że zaopiekuje się nią najlepiej z nas wszystkich.

Zamilkł i zabrał się za jedzenie. Uznał, że powinni teraz zapełnić żołądki. Poza tym, chciał oddać teraz inicjatywę w ręce Meredith. I tak sporo już powiedział, miał nadzieję, że teraz Meredith się przed nim otworzy i opowie mu o swoim życiu, swoich przemyśleniach i spostrzeżeniach. Zauważył, że w tej relacji to on był bardziej otwarty. Pomyślał, że być może jeżeli zamilknie, ona sama zacznie jakiś temat, opowie mu o czymś, o czym nie miała wcześniej okazji.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Dwórka uśmiechnęła się gdy Tristan wyjaśnił jej, ze Lady Dalia nie będzie sama. Jeżeli uważał, ze Ana da sobie radę z tamtą kobieta i będzie potrafiła ją wesprzeć, od razu poczuła ulgę. Zapewne kobieta zmuszana do małżeństwa z kimś takim nie czuła się najlepiej.
- W takim razie jestem o nią spokojniejsza. Na początku myślałam, że skoro przysłała ją tutaj Lady Ais, to chodzi o kobietę, która mogłaby zostać Twoją żoną. Wiem, że to trochę głupie z mojej strony, ale to było pierwsze wrażenie. – przyznała szczerze, uśmiechając się lekko i nieco przepraszająco. Później jej wzrok powędrował do jedzenia stojącego przed nią.
- Smacznego Tristanie. – powiedziała miło i sama zabrała się za jedzenie swojej porcji. Zupa okazała się całkiem smaczna, a gorący posiłek dobrze robił na jej żołądek. Gdy zaspokoiła pierwszy głód, spojrzała na mężczyznę, który siedział obok.
- Miałam okazję rozejrzeć się nieco i przyznam szczerze, ten obraz… – spojrzała raz jeszcze na arcydzieło wiszące w jadalni.
- Jest naprawdę piękny. – powiedziała spokojnym tonem głosu.
- Dziękuję, że zabrałeś mnie tutaj, naprawdę podoba mi się to miejsce, mam nadzieję, że znajdziesz czas by pokazać mi całą resztę dworu, jeśli oczywiście znajdziesz trochę wolnego czasu, bo przypuszczam, że czeka Cię jeszcze trochę pracy tutaj. – uśmiechnęła się lekko i zjadła jeszcze nieco zupy.
- Nie często mam okazję by zwiedzać tego typu miejsca. Chociaż czasem podróżuję, głównie w celu zakupienia nowych materiałów czy ozdób, ale to miejsce naprawdę mnie urzekło. Tyle rzeczy zaskoczyło mnie pozytywnie, że nawet sobie nie wyobrażasz. – uznała, że jeśli to powie, Tristanowi zrobi się miło, dla pewności spojrzała na niego by ocenić jego reakcję na jej szczere słowa.
- Również wiem co wszyscy sądzą o moim przyjeździe tutaj. – uśmiechnęła się pod nosem, zapewne Tristan spodziewał się, że tak wszyscy pomyślą, że wezmą Meredith za przyszłą panią dworu.
- Wiążą ze mną ogromne nadzieje. – westchnęła cicho, ale nie był to gest, który wskazywał na jej bezradność czy niechęć.
- Mimo tego chciałabym byś wiedział, że nie czuję żadnej presji, wręcz przeciwnie, polubiłam twoje towarzystwo. – miała wrażenie, że zaczyna paplać od rzeczy, więc ponownie skupiła się na jedzeniu, które naprawdę jej smakowało. Gdy dokończyła swoją porcję, poczuła, że tego właśnie było jej trzeba, ciepłego i smacznego posiłku w dobrym towarzystwie, choć może nie powiedziała tego na głos, tak właśnie myślała.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Głupie? Dlaczego? - nie zrozumiał.
- Raczej całkiem normalne. Sam spodziewałem się, że Ais przysłała mi właśnie kolejną kandydatkę na żonę. To byłoby bardzo w jej guście. Wiedziała, że wyjeżdżam do dworu i zabieram tutaj ciebie. Sądziłem, iż uznała, że to najlepszy moment, żeby przedstawić mi koleją kandydatkę na lady an Anlagorth. Dobrze, że jednak powstrzymała się i nie zrobiła czegoś tak nietaktownego. Zapewne jednak, kiedy tylko wrócę będzie na mnie czekało takie spotkanie, a jak znam Ais ma w zanadrzu więcej niż jedną kandydatkę. Cóż... będę o tym myślał, kiedy wrócę do twierdzy - skwitował. Nie bardzo wiedział nawet czy będzie chciał żeby do takiego spotkania doszło, po wielkiej kłótni z Meredith, jakoś nie wiedziało mu się spotykanie z kolejną kandydatką na żonę. Z resztą póki co zaangażował się w relację z jasnowłosą, a mimo tej kłótni, od której się zaczęła, zapowiadała się całkiem dobrze. Naprawdę mogli zostać dobrymi przyjaciółmi.

- Nie przejmuj się służbą - rzekł odpowiadając na to, iż wie, że wszyscy wokół liczą, iż zostanie nową panią dworu.
- Oni... nie chcą źle. Po prostu mają nadzieję, że przeprowadzę się tu nie tylko z dziećmi. Są przywiązani do tego miejsca i do ludzi w nim. Chcieliby, żeby dwór znów wypełniała radość, a nie pustka. Rozumiem ich doskonale i z góry przepraszam, jeśli poczujesz z ich strony cokolwiek związanego z presją. Wyjaśnię im, że niestety na nową panią tego dworu będą jeszcze musieli poczekać - niby powiedziała mu, że nie czuje presji, jednak wolał upewnić ją, że wyjaśni służbie jaka jest sytuacja i że minie jeszcze wiele czasu zanim w dworze zagości nowa pani. Na słowa, że polubiła jego towarzystwo uśmiechnął się tylko i rzekł krótkie "Wzajemnie". Powiedziałby coś więcej, ale Meredith, w jego oczach bywała porywcza, a nie chciał żeby źle go zrozumiała.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Młoda kobieta uśmiechnęła się wesoło, bo Tristan rozumiał jej początkowe przypuszczenia na temat pojawienia się Lady Dalii. Myślała, że naprawdę uzna jej podejrzenia za naprawdę głupie i naiwne, a tutaj taka niespodzianka.
- Lady Ais nie próżnuje w takim razie, jeśli chodzi o poszukiwanie kobiety dla ciebie. – przyznała na jego słowa, po czym pozwoliła dokończyć mu swoją wypowiedź.
- Hm, nie sądziłam, że aż tak mocno zabierze się za to zadanie. – spojrzała na niego, choć jej wzrok nie zdradzał konkretnej emocji, była to raczej mieszanka współczucia, zaskoczenia i zrozumienia.
- Mogę cię o coś zapytać? – powiedziała spokojnym tonem głosu, nie odwracając spojrzenia od Tristana.
- Nie wydajesz się być zachwycony takimi pomysłami. Jesteś zmęczony takimi poszukiwaniami? – zapytała z ciekawości, ale tak samo te słowa były nacechowane troską o niego. Tak naprawdę współczuła mu, że musi spotykać się z tyloma kobietami ,a do tego pierwsze spotkanie z nią musiało go porządnie zniechęcić. Meredith posłała Tristanowi lekki uśmiech, chciała by zrozumiał, że nie chce dla niego źle, po prostu. Im dłużej z nim przebywała, wiedziała o nim coraz więcej i w jej oczach był naprawdę dobrym człowiekiem.

- Och nie, nie Tristanie. Ja nie przejmuje się, uważam to za całkiem miłe, chociaż z drugiej strony mają nadzieję na coś, czego nie mogę im obiecać. – powiedziała spokojnie, z lekkim uśmiechem, nie musiał interweniować w tej sprawie, nie chciała by służba miała kłopoty przez nią.
- Wiem, że nie chcą źle, naprawdę, rozumiem też powody takiego myślenia. – pokiwała głową, jakby chciała potwierdzić swoje słowa.
- Miałam okazję porozmawiać trochę Mimi, może poczuła się nieco zaskoczona tym, że jestem chętna do konwersacji, to naprawdę bardzo miła kobieta. – uśmiechnęła się do niego Tristana.
Wyznanie Meredith dotyczące tego, że polubiła mężczyznę, zostały skwitowane uśmiechem, choć zrozumiała co oznaczał, poczuła się nieco dziwnie. Może nie powinna była napadać go takimi słowami, ale cóż, stało się… Często bywało tak, że najpierw mówiła, a potem myślała o tym co powiedziała. Ile razy takie coś potrafiło wpakować kogoś w porządne tarapaty?
- Nie czuję presji, o to możesz być spokojny. – zapewniła go szczerymi słowami, bo tak naprawdę czuła, chociaż jak wspomniała mu wcześniej, miała nadzieję, że nie zgasi tej nadziei, która tliła się w sercach mieszkających tu osób.
Dwórka dokończyła swoje jedzenie, nie chcąc dalej drążyć tematów, które mogły być nieprzyjemne dla Tristana. Gdy dokończyła swoją porcję zupy, przetarła usta serwetką i odetchnęła cicho.
- To było naprawdę pyszne. – uśmiechnęła się lekko.
- Jeśli będę miała okazję, będę musiała pochwalić obsługę. – powiedziała, spoglądając na Tristana, ale tym razem w jej oczach pojawiły się iskierki zaczepności.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Ais jest bardzo skrupulatną osobą. Powiedziałbym, że skrupulatną do bólu. Skoro zgodziłem się spotkać z jej kandydatkami nie próżnuje. Choć akurat teraz nie bardzo mam ochotę kontynuować te spotkania. To nie to, że jestem zmęczony. Nie jestem. Póki co Ais przedstawiła mi tylko ciebie. Ale wiem, że kiedy wrócę do twierdzy czeka mnie wiele takich spotkać. A sam nie wiem czy tego chcę. Wiem, że się zgodziłem, wiem, że dałem to zadanie lady Ais, ale... ale nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Nie sądziłem, że moje pierwsze spotkanie z kandydatką na żonę będzie takie... hmm - uśmiechnął się - burzliwe.
- Nie myśl, że mam ci to za złe, po prostu, nie byłem przygotowany na coś takiego - przez cały czas się uśmiechał. Teraz, z perspektywy czasu wydawało mu się to naprawdę zabawne. Pokłócili się jak dwa stare chłopy przy ognisku o rację, które żaden z nich nie miał. Aż iskry leciały. Jak gdyby byli starym małżeństwem, kłócącym się o coś co tak naprawę nie miało znaczenia.
- Ale dziś, siedzimy przy w spólnym stole, a ja bardzo się z tego cieszę - westchnął głośno, a uśmiech jednak znikł z jego twarzy.
- Meredith... powiem ci coś, ale musisz obiecać, że nie uciekniesz, że nie znikniesz, nie wściekniesz się, po prostu wysłuchasz, proszę.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Dwórka wysłuchała Tristana, nawet jeśli nie znała dobrze Lady Ais, miała okazję poznać te cechy charakteru, o których mówił mężczyzna. Na komentarz dotyczący ich pierwszego spotkania, Meredith zaśmiała się cicho i nieco zarumieniła, bo faktycznie, spotkanie było burzliwe, ale koniec końców wszystko wyglądało jakby szło ku dobremu.
- Lady Ais jest porządną kobietą, która wie co robi i czego chce. – stwierdziła w końcu i spojrzała na Tristana, do którego po raz kolejny posłała swój przyjemny dla oka uśmiech.
- Myślę, że jestem w stanie zrozumieć to co czujesz, choć sama nie byłam w takiej sytuacji. Mimo to mam nadzieję, że nie będziesz musiał spotykać się z wieloma kobietami. – jednocześnie tymi słowami życzyła mu powodzenia, bo jeśli znajdzie tę, która spełni jego oczekiwania i będzie dobra matką dla jego dzieci, a dla niego cudowną żoną, wtedy kolejne spotkania będą niepotrzebne.
Meredith odwzajemniała uśmiechy Tristana, cieszyła się, że między nimi wszystko wyglądało na poukładane, przynajmniej były jakieś podstawy, by dalej budować ich znajomość, może nawet do samej przyjaźni, która pomimo takiego ostrego początku, może dać im sporo radości.
W pewnym momencie uśmiech mężczyzny nieco zbladł, a sam ciemnowłosy stał się poważniejszy, a to skłoniło dwórkę do pomyślenia, że zbliża się coś poważniejszego, o czym jeszcze nie wiedziała.
- Ja… - spojrzała na niego trochę zaskoczona, nie wiedziała co myśleć o jego prośbie, bo takie najczęściej kończyły się nieprzyjemnymi słowami, a nie była pewna czy jest gotowa na usłyszenie czegoś takiego. Od razu zaczęła myśleć o tym, jak potem wybrnie z niemiłej sytuacji? Co zrobi? Ale w końcu była tutaj z Tristanem, zabrał ją do Lawendowego Dworu, uratował życie, okazał się dobrym człowiekiem, więc może…
- Dobrze, obiecuję, a przynajmniej postaram się. – powiedziała spokojnie, choć była nieco zaniepokojona tą powagą, która pojawiła się między nimi.
- Wysłucham tego co masz mi do powiedzenia. – dodała po chwili, żeby zachęcić go do mówienia, może lepiej jak będzie miała to za sobą? Nie wiedziała czego może spodziewać się po nim…
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Meredith, spróbuj zrozumieć... Ja w ogóle nie chcę spotykać się z żadnymi innymi kobietami. Mówiłaś, że zdążyłaś mnie polubić. Ja też darzę cię sympatią. Większą niż powinienem. Jest mi miło siedzieć tu z tobą i rozmawiać. Przyjemnie jest patrzeć na ciebie kiedy się śmiejesz, kiedy patrzysz z zachwytem na to co cię otacza. Wierzę, że tak właśnie miało być, że nasza kłótnia musiała się zdarzyć żebyśmy dziś mogli siedzieć tu i rozmawiać jak równy z równym. Bez zbędnych konwenansów, bez sztywnej etykiety, jak ludzie, bez uwzględniania tytułów i patrzeniu na majątek lub jego brak. Bez osaczania siebie na wzajem, bo jedno koniecznie chce mieć żonę, a drugie pragnie usidlić bogatego męża. Bez tych wszystkich gier, który zazwyczaj toczą się około.
- Jeżeli lady Ais przysłała by tutaj kandydatkę na moją żonę, ty odeszłabyś w cień. Jeśli przyśle mi ją w twierdzy stanie się dokładnie tak samo. A nie chcę tego. Mówisz, że zdążyłaś mnie polubić, a jednocześnie życzysz mi znalezienia żony. Jeśli taką znajdę nie będę jej oszukiwał, nie będę dawał jej powodów by była o mnie zazdrosna, a ty byłabyś takim powodem. Dlatego proszę, przestań mówić o tym jak bardzo cieszyłabyś się gdybym zamieszkał tu i miał żonę. To rani, bo oznacza, że ty znikniesz z mojego życia. A być może nie tego potrzebuję, być może nie potrzebuje żony, która będzie tylko niańką dla moich dzieci, być może chce czegoś więcej. Kogoś więcej, kto choć spróbuje mnie zrozumieć, nie będzie niewolnikiem etykiety, a osobą, która widzi we mnie człowieka - skończył i zamilkł. Jednak nagle uświadomił sobie, że nie chce czekać na odpowiedź, że nie chce jej usłyszeć. Przecież wiedział już jak to się skończy. Musiał uniknąć tego upokorzenia. Gwałtownie wstał od stołu.
- Przepraszam - rzekł tylko i pośpiesznie wyszedł z jadalni nie zważając na to co działo się za jego plecami. Po prostu uciekł, jak tchórz. Sam siebie nazywał tak w myślach. Tchórz. Jednak nie potrafił zostać. Niepotrzebnie w ogóle mówił cokolwiek. Za dużo tego było, za dużo jak na niego. I tak miał już dość na głowie. Dzieci, pracę, dwór, przeprowadzkę. Po co mu były kolejne komplikacje. Nie miał siły stawiać temu czoła. Zganił się w myślach za to co właśnie zrobił. Był pełen pogardy dla siebie i swoich czynów. Postanowił po prostu zniknąć z oczu tak Meredith, jak reszcie mieszkańców dworu.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith w napięciu oczekiwała na to, co chce powiedzieć Tristan. Może Lady Ais przekazała w liście coś na temat kary? Chociaż nie… To byłoby zupełnie bez sensu. A może… Może chce powiedzieć, że zakochał się w Lady Dalii? Chociaż.. Miłość od pierwszego wejrzenia to bajka dla małych dziewczynek. Aven z niecierpliwością i rosnącym niepokojem oczekiwała na to co chce jej powiedzieć, w jej głowie pojawiały się coraz to nowsze, szalone myśli, które dotyczyły tematu tej rozmowy, którego jeszcze nie poznała, ale wyobraźnia robiła swoje. W końcu Tristan przemówił, zaczął poważnie, co nieco ją przeraziło. Może chce się jej pozbyć? Nie, to by było dziwne…
Kobieta doczekała się tego co chciał jej powiedzieć. Z każdym kolejnym słowem padającym z jego ust, patrzyła na niego coraz większymi oczami, nie przerywała mu, chciała usłyszeć wszystko co ma do powiedzenia. Na początku myślała, że naprawdę chce się jej pozbyć jak tylko znajdzie nową kandydatkę, że zwyczajnie pośle ją do diabła i skupi się na innej kobiecie, ale koniec końców, jego wypowiedź nabrała zupełnie innego charakteru. Meredith była dla niego ważna… To zrozumiała… Chciała coś powiedzieć, chciała jakoś odnieść się do jego słów, lecz kiedy już otwierała usta, Tristan nie pozwolił na to by powiedziała cokolwiek. Z zaskoczeniem przyglądała się mu kiedy przeprosił ją i po prostu wstał… Meredith potrząsnęła głowa i wstała gwałtownie od stołu.
- Tristan! – zawołała za nim, ale nie odezwał się, nie odwrócił, po prostu poszedł od niej, zostawiając ją zupełnie samą…
- Tristan.. poczekaj… - powiedziała jeszcze, ale to też nie przyniosło oczekiwanego skutku. Aven westchnęła cicho i spuściła głowę, po chwili usiadła bezradnie na krześle i zaczęła zastanawiać się nad tym co usłyszała. Nie chciał by odchodziła, chciał by została w jego życiu, oczywiście polubiła go, chciałaby by został jej przyjacielem, ale czy coś więcej? Nie wiedziała czy tego właśnie oczekuje, bała się małżeństwa, przede wszystkim wcale tego nie chciała, ale on.. On tak potrafił mieszać w głowie, a nawet jeśli na początku ich znajomość zapowiadała totalną katastrofę… To teraz było zupełnie inaczej. Meredith westchnęła i ukryła twarz w dłoniach, będąc zupełnie bezradną i zaskoczoną takim zachowaniem mężczyzny. Przecież to ona miała nie denerwować się, nie uciekać, zostać, wysłuchać, a to on uciekł od niej nie dając jej dojść do słowa.
- A co ja miałabym mu powiedzieć. – powiedziała do siebie zupełnie załamanym głosem. W końcu odetchnęła głęboko i w tym momencie jakby ją olśniło. Chciała przyjaźni, mogła mu ofiarować siebie w taki sposób, a przecież mógł tego chcieć, sam powiedział. A teraz? Po prostu ją zostawił. Kobieta spojrzała w stronę drzwi, którymi wyszedł z jadalni i nieco zmrużyła oczy.
- O nie mój drogi… - burknęła pod nosem i wstała z krzesła, musiała z nim porozmawiać, skoro mają kiedyś stworzyć parę przyjaciół, nie mogą zaczynać od kolejnych nieporozumień, niedopowiedzeń i ucieczek. Muszą postawić na szczerość i wspieranie siebie.
- Tristan! – zawołała kiedy wyszła z jadalni. Rozejrzała się po korytarzu, zastanawiając gdzie mógł pójść. Aven ujęła w dłonie suknie, żeby nieco unieść ją do góry i ruszyła szybkim krokiem wzdłuż korytarza.
- Tristanie. – powiedziała głośniej, nie chciała krzyczeć, bo mogłaby wywołać niemałą aferę wśród mieszkających tu ludzi. Chciała go znaleźć, ale nie wiedziała gdzie szukać, nie chciała zaglądać do kolejnych pomieszczeń, bo to nie był jej dom… Gdzie mógłby być Tristan? Gabinet? Jego komnata? Ale nawet nie wiedziała gdzie znajdują się te pomieszczenia. Mijając kolejne drzwi, przystawała co jakiś czas, nie mogła znaleźć też nikogo ze służby, że też nie zapytała kogoś w jadalni o miejsca, w których Tristan przebywa najczęściej. Kolejne korytarze były puste, wszystkie drzwi zamknięte…
- Gdzie on jest… - powiedziała pod nosem.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Ja naprawdę nie potrafię tak żyć Ano. Wiem czego chcę, ale to ode mnie ucieka. Zamiast budować niszczę, z góry zakładając, że wszystko czego się tknę runie nim zdążę postawić fundamenty. Mam dość siebie i tego co dzieje się dookoła - powiedział ciemnowłosy mężczyzna siedzący w fotelu.
- Za dużo myślisz chłopcze - odparła mu kobieta. Miała jakieś siedemdziesiąt lat, jej twarz była pokryta zmarszczkami, a tęczówki jej oczu były jasne jak niebo pod warstwą białego tiulu. Siwe włosy zaczesane miała do tyłu, a na jej karku zrobiono kok z białego warkocza. Ubrana była w ciemną suknię z długimi rękawami, jej ramiona przykrywał gruby, wełniany szal, a na nogach spoczywał ciepły koc. Starowinka siedziała wygodnie, w miękkim fotelu obitym czarnym aksamitem. Z daleka było widać, że nie jest służącą, jej strój wskazywał na stanowisko dużo wyższe niż prosty sługa. Poza tym siedzieli w malutkim, ale przytulnym saloniku, który należał do jej komnat.

Ana była poprzednią zarządczynią dworu i tym samym babcią Saury. Była dobrym duchem tego miejsca, od zawsze czuwała nad wszystkim i wszystkimi. Z nią mógł porozmawiać każdy, od koniuszego po lorda. Zawsze miała jakąś dobrą radę i chęć pomocy drugiemu człowiekowi.

- Co ja mam robić? Jeśli zaczekam Ais w końcu przyśle mi taką kobietę, która będzie nadawała się na żonę i na matkę, a ja po prostu ulegnę, bo nie mam już siły by być sam w tym wszystkim.
- Więc nie ulegaj - rzekła kobieta.
- Nie ulegaj Ais, ani Edgarowi, myśl o tym czego ty chcesz i pragniesz i zdobywaj to, bez pomocy Ais i innych. Sam dla siebie bądź sterem. Nie każ innym kierować twoim życiem.
- To, czego chce zawsze mi umyka. Wiesz przecież.
- Zawsze stawiałeś sprawy jasno, dlaczego tym razem tak bardzo to komplikujesz?
- Bo boję się ją stracić.
- Więc przestań się bać. Strachem niczego nie osiągniesz. Źle zrobiłeś, że uciekłeś.
- Wiem.
- Skoro wiesz, to idź i napraw to.
- Teraz, w środku nocy? - zdziwił się.
- Dobrze wiesz, że nie to miałam na myśli - odparła staruszka.
- Tak, masz rację - westchnął.

***
Meredith nie znalazła Tristana. Wszyscy słudzy dworu jakby nagle zniknęli. Ostatecznie więc musiała wrócić do swojej komnaty. Niedługi czas po tym odwiedziła ją Mimi. Było już późno, większość mieszkańców już spała. Mimi miła jednak jeszcze obowiązki. Skoro przydzielono ją panience, musiała jeszcze posłać jej łoże i przebrać w nocną suknię.
- Panienko? - służka uchyliła drzwi do komnaty Meredith i zajrzała do środka.
- Przyszłam pomóc panience się przebrać i pościelić łóżko - Mimi weszła nieśmiało do komnaty, rozglądając się za Meredith.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith przemierzała korytarze dworu, rozglądała się za ciemnowłosym mężczyzną, który po prostu wyszedł jadalni, zostawiając ją samą z niedokończoną rozmową. Rozglądała się za nim w każdym zakamarku, który znalazła, lecz na próżno. Przez to wszystko nie zwracała nawet uwagi na wystrój dworu, nie podziwiała niczego, jedyne czego chciała w tym momencie to znaleźć Tristana. Poszukiwania nie przyniosły pożądanych efektów, zrobiło się już bardzo późno, a nie znała rozkładu pomieszczeń, nie wiedziała gdzie kogo znaleźć… W końcu zupełnie zrezygnowana postanowiła wrócić do swoich komnat, a akurat pamiętała gdzie się znajdowały. Nieco smutna ruszyła w ich stronę, rozmyślając o tym co się stało. Nie chciała zawieść Tristana, ale to już nie chodziło o to, przed jakim wyborem została postawiona, a raczej tyczyło się to tego, że naprawdę polubiła tego mężczyznę i nie chciała być powodem jego smutku. Nie do końca wiedziała co powinna zrobić, jaką decyzję podjąć, ale wiedziała, że muszą porozmawiać, tego nie można było zostawić w takim stanie. Przecież chcieli budować jakąś relację, a w taki sposób nie można.
Aven dotarła do drzwi prowadzących do jej komnaty, otworzyła je po cichu i zupełnie zamyślona weszła do środka. Cały czas była jakby nieobecna, pogrążona we własnym świecie, nawet nie zauważyła kiedy służąca zajrzała do środka. Zajęło jej dłuższą chwilę zanim zarejestrowała obecność kogoś jeszcze.
- Mimi. – powiedziała jakby z ulgą, spoglądając w stronę służki. Jej widok naprawdę ją ucieszył, miała wrażenie, że kobieta jest jej przychylna i będzie mogła zwrócić się do niej z każdym problemem.
- Dobrze, dziękuję. – powiedziała z lekkim uśmiechem, choć myślami nadal byłą gdzie indziej. W końcu westchnęła cicho i spojrzała na kobietę, od razu było widać, że ma do niej bardzo ważne pytanie.
- Mimi? Mogłabym zapytać cię o coś? – zapytała cicho, widać było, że coś gryzło Meredith, ale póki co nie chciała wnikać w szczegóły, nie było czasu na wyjaśnianie.
- Wiem, że jest już późno, ale.. Wiesz może gdzie jest Lord Tristan? Gdzie najczęściej przebywa? Musze z nim porozmawiać… Szukałam go, ale nie znam dworu i prawie się zgubiłam, a to naprawdę ważne. – powiedziała spokojnie, choć można było usłyszeć, że jest czymś zmartwiona. Z nadzieją patrzyła na służącą licząc na to, że powie jej gdzie może znaleźć Tristana. Może pora jeszcze nie jest aż tak późna na rozmowę z nim.
Zablokowany

Wróć do „Lawendowy Dwór”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości