Mroczne Doliny[Na północ od Maurii] Powrót do domu

Tajemnicza kraina, nad którą od wieków zalega mrok. Słońce świeci tu niezwykle rzadko. Nie ma tu tętniących życiem wiosek, jedynie jedno, warowne miasto ostało się w tej czeluści mroku, a i o nim nie można powiedzieć, pełne życia...
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Wampir zastanowił się chwilę, jednak nie udało mu się odszukać w swojej pamięci informacji na temat tego, skąd jego ojciec wziął książkę, którą czytała Tressa.
- Niestety nie... - odpowiedział po chwili.
Prawdę mówiąc, wzrok wampirzycy nie przeraził go, mimo że wiele osób mogłoby na niego tak zareagować. W milczeniu czekał na to, aż Tressa powie coś, nad czym zastanawia się, czy na pewno chce to powiedzieć, a przynajmniej tak to wyglądało. Możliwe, że ta chwila trwała krócej niż mu się wydawało, jednak ostatecznie, wampirzyca chyba zdecydowała się na to, że powie mu to, nad czym się zastanawiała. Jednak zanim zdecydowała się przemówić, to podeszła bardzo szybko i bardzo blisko niego, a przewaga wzrostu mężczyzny zadecydowała o tym, że musiała stanąć na placach po to, żeby spojrzeć mu dokładnie w oczy.
Po chwili padło pierwsze pytanie.
- Tylko to, co zapisane jest w książkach w mojej bibliotece. Chociaż... wydaje mi się, że w swoim zbiorze mam też stary zwój, w którym opisany jest sposób na odszukanie wejścia do ich kryjówki i to bez przechodzenia "próby", czyli bez szukania wyjścia, bez groźby śmierci z ich strony i tak dalej. Wtedy nie wiedzieliby, że znajdujesz się w ich kryjówce, dopóki któryś z nich nie zauważyłby cię albo nie wyczuł - odpowiedział nieco zamyślony. Odpowiedź była szczera, jednak Vergil nie miał pewności co do tego, czy w jego bibliotece na pewno znajduje się ten zwój, bo pamiętał, że widział go gdzieś, jednak zawsze istniała szansa, że po prostu nie zabrał go ze sobą. Jednak lepiej byłoby, gdyby jednak taka rzecz znajdowała się w jego zbiorach.
Nie przerywał kontaktu wzrokowego z wampirzycą, skoro chciała patrzeć w jego oczy, to nie miał zamiaru jej tego uniemożliwiać.
- Mam jedno pytanie: Dlaczego jest to dla ciebie tak bardzo ważne? - zapytał w końcu. On również patrzył jej w oczy, więc też będzie wiedział, gdy nie powie mu prawdy.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Posmutniała, gdy tylko wampir potwierdził jej słowa. Desperackie próby dopytywania go będą bez sensu, więc zrezygnowała. Westchnęła ciężko, odgarniając włosy z twarzy.
Jednakże w jej oczach zaświeciły się malutkie płomyki nadziei, gdy tylko Vergil zaczął opowiadać na pytanie. Mimowolnie na jej twarzy zaczął pojawiać się uśmiech, co tylko ukazywało, jak wielką radość teraz czuła.
        - Ale... jest wspomniane również, gdzie jest ów kryjówka? - zapytała, chociaż mogła się już domyślić, że nie wszystko jest takie proste. Może szczegółowe poszukiwania i długie wertowanie kartek jakoś pomoże jej to rozwiązać. Tylko pozostaje jedno pytanie; co by zrobiła, gdyby znalazła kryjówkę zakonu? Urządziła wielką rzeź w desperackiej próbie pomszczenia matki? Matki, która nie potrafiła sobie z nimi poradzić, nawet mając wsparcie? No właśnie... Skoro Kayesha nie dała rady, jakim cudem mogłoby powieść się jej córce; Tressie?
Toż to czysta próba samobójcza.
Wampirzyca westchnęła.
        - Czytałeś to. - To nawet nie było pytanie, ona to oznajmiła. - Inaczej nie wiedziałbyś o warunku, który dotyczy dostania się do ich kryjówki. - Nie odwróciła wzroku. Choć wydawać się mogło, iż jest to prosta wojna „kto pierwszy mrugnie”, dla Tress to było dość ważne. Jak mogłaby tak luźno potraktować temat dotyczący morderstwa jej sióstr?
- Dlaczego? - bąknęła, upewniając się w pytaniu wampira. „Czyta w myślach, ot co” - pomyślała, a ta myśl z prawdą nie mijała się ani odrobinę. Dopiero teraz spuściła wzrok, wlepiając go ślepo w podłogę. Nie zmniejszyła dystansu między nią, a wampirem; po prostu tam stała. Dość blisko.
        - Porwali moją matkę – zaczęła. - Torturowali moje siostry. Zabili je. Zamordowali moich bliskich, kiedy byłam bardzo mała. W żadnym stopniu nie mogłam nikogo ochronić. - Gdyby nie umiejętne ukrywanie uczuć, na jej twarzy byłaby widoczna oznaka ogromnej rozpaczy, tudzież smutku. Na twarzy może i nie, ale w oczach to co innego, zupełnie inna kwestia. Dlatego teraz starała się nie spoglądać na Vergila. Ułatwiał jej to fakt, iż jest od niego o wiele niższa.
        - Dlatego jestem skłonna zrobić wszystko, żeby dowiedzieć się o nich jak najwięcej. Ich historia, cele, słabości... - oznajmiła, zaciskając dłoń w pięść, a – o ironio – okrutny fakt posiadania smoczej łapy i związanych z tym pazurów sprawił, że wbiła sobie paznokcie w skórę lewej dłoni, zadrapując ją aż do krwi.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Uśmiechnął się ledwo zauważalnie, gdy spostrzegł w oczach Tressy płomyki nadziei, którą dały jej właśnie jego słowa. Usłyszał głos w głowie, który zachęcał go do tego, żeby zaproponować jej pomoc, jednak Vergil nie do końca go słuchał, gdyż najpierw chciał uzyskać więcej informacji na temat tego wszystkiego.
- Nie jestem pewien... Wydaje mi się, że są tam zawarte wskazówki co do tego, jak ją odnaleźć, jednak musielibyśmy to sprawdzić - odpowiedział po chwili. Dość dawno widział ten zwój i po prostu nie pamiętał wszystkiego, co było tam zapisane. Miał też dziwne przeczucie, iż możliwe jest to tak, że zwój posiada ukrytą treść, która odpowiednio przeczytana może doprowadzić do konkretnego miejsca, które jest wejściem do kryjówki Zakonu Srebrnych Róż, jednak prawdę mówiąc, wątpił w to, żeby tak było.
Cały czas patrzył jej w oczy i nawet nie myślał o zrywaniu kontaktu wzrokowego z wampirzycą.
- Czytałem zarówno zwój, jak i książkę, którą masz w ręku - zgodził się z nią i było to prawdą. W końcu był dość starym wampirem, a przynajmniej za takiego się uważał, a to oznaczało, że żył już naprawdę długo i miał dużo czasu na czytanie ksiąg i zwojów, które zebrał w swojej bibliotece.

Mimo że Tressa zaczęła patrzeć w podłogę, to Vergil w dalszym ciągu patrzył na nią, tylko że teraz musiał spojrzeć nieco w dół, gdyż był wyższy od wampirzycy. Czekał na to, aż zacznie mówić i odpowie na jego pytanie.
- Przykro mi... - powiedział tylko tyle. Tak naprawdę nie wiedział, co powiedzieć. Ciekawiło go to, co mógłby ujrzeć w tym momencie w oczach Tressy, jednak nie miał zamiaru robić niczego, co pomogłoby mu w tym.
Chwilę stał w milczeniu i rozważał zrobienie pewnej rzeczy, aż w końcu postanowił, że zrobi to, może akurat jakoś podniesie ją na duchu. Zrobił krok, niedużo, i teraz stał jeszcze bliżej Tressy, a ona sama z głową spuszczoną w dół wyglądała, jakby była jeszcze niższa, niż jest w rzeczywistości.
Po chwili wampirzyca mogła poczuć, jak ktoś obejmuje ją, trochę niepewnie, i później powoli przytula do siebie. Łatwo było domyślić się, że tym kimś jest Vergil, który sam do końca nie był pewien tego, czy na pewno chce to zrobić, głównie dlatego, że nie wiedział, jak Tressa zareaguje na taki gest. Cóż... niedługo się przekona.
- Pomogę ci... - powiedział w końcu, bez względu na to, co zrobiła wampirzyca po tym, jak ją przytulił. - Udostępniłem ci już moją bibliotekę, teraz proponuję ci także moją osobistą pomoc - dodał po chwili. Trochę głupio było mu to przyznać, więc zachował to dla siebie, jednak w pewnym stopniu kierowała nim także ciekawość odnośnie tego, jak to wszystko się potoczy i do samego Zakonu Srebrnych Róż.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        - Rozumiem – odparła skruszona. Nie robiła sobie zbyt wielkiej nadziei na znalezienie ów klanu. Przecież szanse były jak jedna na sto!
Ale przynajmniej była. A to już choć jeden plus do tych informacji. Tressa żywiła czystą urazę do Zakonu Srebrnych Róż. Gdyby tylko dała radę ich wszystkich powybijać...
- Czyli między innymi znasz sytuację – oznajmiła. Prasmok jeden wie, ile ludzi było w tej sekcie. A skoro dysponowali liczną ilością mutantów i artefaktów – które oczywiście testowali na ów istotach – mieli także całkiem sporą przewagę. Wampirzyca westchnęła ponownie.
        Przekrzywiła twarz, gdy usłyszała wyrazy współczucia z ust Vergila. Odchrząknęła.
- Nie lubię się żalić, stąd także nie lubię o tym mówić – rzekła szybko. Poluźniła uścisk, przez który na jej dłoni znajdowały się malutkie rany, i nabrała powietrza. Dalej siedziała cicho, co jakiś czas błądząc wzrokiem po podłodze. Nie podniosła głowy.
        Niespodziewanie wydarzyła się rzecz, której wampirzyca w ogóle się nie spodziewała. Czyjeś ramiona otuliły ją. Zaskoczona rozszerzyła oczy, spięła się, gotowa w ewentualności zareagować... no właśnie, jak? Sama nie wiedziała. Szczerze, zachciało jej się śmiać. Śmiać głównie dlatego, że nie miała zielonego pojęcia, co zrobić w takiej sytuacji. Po raz pierwszy ktoś nie uciekał na widok jej smoczej dłoni, po raz pierwszy także ktoś ją przytulił. Uniosła dłonie i zaczepiła je o płaszcz wampira. Wpierw miała zamiar jakoś się wyswobodzić, ale cóż... tak było miło. Nie protestowała więc i stała spokojnie, wtulając się po chwili niepewnie w Vergila.
- Em... - zaczęła, dobierając słowa w głowie. - Dziękuję. - Podziękowania wydawały jej się teraz odpowiednie. Tak przynajmniej sądziła.
        - Naprawdę? - zapytała, co prawda, nieco zaskoczona. - Ale... ich nie da się pokonać ot tak. Ani rozpracować. Tak także wynika z tejże książki – wymamrotała. - Również nie mam pojęcia, od czego zacząć poszukiwania... - Teraz to już wręcz szeptała. - Za samą chęć pomocy jestem ci wdzięczna. Poważnie...
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

- Powiedzmy... Jednak tak, jak wcześniej wspomniałem - znam ją tylko z tego, co udało mi się przeczytać w książkach i na zwojach, które mam w swojej bibliotece - odpowiedział po chwili. Im dłużej myślał nad tym konkretnym zwojem, o którym przed chwilą wspomniał Tressie, tym większe wrażenie miał, że taki zwój znajduje się gdzieś w pomieszczeniu, w którym mieściła się biblioteka Leśnej Posiadłości.
- Wiem, o co chodzi... - odparł po chwili, może nieco tajemniczo, jednak łatwo było domyślić się, że on też nie lubi opowiadać o losach swojej rodziny, co też wcześniej sama Tressa mogła zauważyć, gdy mówił jej o swoich zmarłych rodzicach.
Później przytulił ją po tym, jak zastanowił się nad tym, czy na pewno chce to zrobić. Po chwili zaczęło wydawać mu się, że było to dobre posunięcie z jego strony. Dokładniej spostrzegł to, gdy poczuł, jak dłonie wampirzycy zaczepiają się o jego płaszcz, a po krótkiej chwili od tego ona sama zaczęła się w niego wtulać.
Wampir nie ukrywał przed sobą faktu, że podoba mu się kobieta, którą właśnie trzyma w swoich ramionach, jednak zostawił tę informację tylko dla siebie, na razie. To, że dość dawno spotkał jakąkolwiek wampirzycę, nie miało tu wiele do rzeczy.
- Proszę bardzo - powiedział po chwili. Szczerze mówiąc, to nie był pewien, czy dziękuje mu za to, że ją przytulił, czy za to, że zaoferował jej pomoc... może być też tak, że Tressa dziękuje mu za jedno i drugie, i właśnie ostatnią wersję przyjął Vergil.
- Naprawdę - zapewnił ją, dodatkowo w jego głosie dało się usłyszeć to, że jest szczery i naprawdę jej pomoże.
Dopiero teraz zorientował się, że dalej tkwią przytuleni do siebie. Co prawda, było to miłe i pewnie oboje tak twierdzili, jednak Vergil przestał obejmować Tressę i ona również po chwili powinna zrobić to samo. Nie zmienił odległości między nimi, więc dalej stali bardzo blisko siebie.

Po chwili położył dłoń na jej ramieniu i spojrzał w jej głębokie, brązowe oczy.
- Wiesz co? Każdego da się pokonać, tylko że niektórych łatwiej, a innych trudniej. Każdy ma jakiś słaby punkt, który należy wykorzystać wtedy, gdy się go w końcu znajdzie. Gdy ktoś mówi, że jest niepokonany, to albo ma o sobie za wysokie mniemanie, albo jeszcze nie zna swojego słabego punktu, albo nie znalazł godnego sobie przeciwnika - powiedział po chwili. Oczywiście było to jego zdanie na ten temat, więc krwiopijczyni nie musiała się z tym zgadzać. To wszystko mówił, gdy cały czas patrzył w jej oczy, o ile sama nie przerwała kontaktu wzrokowego między nimi. Był też ciekaw tego, co ona sama powie na temat podejścia, o którym jej opowiedział.
- Także... nie mów mi, że kogoś nie da się pokonać, bo gdy tak mówisz, to oznacza to tylko tyle, że jeszcze nie wiesz, w jaki sposób to zrobić - dodał, w dalszym ciągu starał się patrzeć w jej oczy. Były brązowego koloru, można rzec, że nie był on szczególnie wyjątkowy, jednak głębia jej oczu zdawała się tylko czekać na to, aż ktoś zapatrzy się w nie za długo i, po prostu, utonie w nich. Vergil miał wrażenie, że prędzej czy później przydarzy mu się to i zostanie przyłapany na zbyt długim patrzeniu się w jej oczy.
W tym momencie zabrał dłoń z jej ramienia.
- Myślę, że poszukiwania warto byłoby zacząć od znalezienia zwoju, o którym ci powiedziałem - zaproponował po chwili. Kątem oka spostrzegł, że na stoliku obok stoją nieotwarte butelki z czerwonym winem i puchary, które tylko czekają na to, żeby wlać do nich ten czerwony trunek.
- Może najpierw nieco się rozluźnimy i skosztujemy wina? - kolejna propozycja, która padła z jego ust. Cóż, przeszukiwanie biblioteki i szukanie jednego, konkretnego zwoju i picie wina w tym samym czasie, może nie być dobrym połączeniem... on to wiedział, jednak nie był pewien, czy Tressa również to wie.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Nie miała najmniejszego zamiaru się ruszyć. Nikt w życiu jeszcze nie okazał jej współczucia, tudzież nie zbliżył się do niej na tyle, tak więc obecna sytuacja była dla niej miła. Nawet bardzo. Dlatego także stała spokojnie, wtulona w wampira. Uśmiechnęła się jednak lekko, gdy tylko zapewnił ją, iż mogła liczyć na jego pomoc. Jednakże nieodłączne pytanie „jak?” zawisło w powietrzu, wpychając wątpliwości do głowy Tressy.
        Chociaż mogłaby tak stać, ciągle tuląc się do Vergila, odsunęła się od niego, gdy sam tak zrobił. Nie chciała być przez to nachalna, tak więc tym samym skupiła się teraz na słowach krwiopijcy. Spojrzała na niego, z początku zdziwiona, gdyż musiała dokładnie połączyć ze sobą ów fakty. Widziała doskonale jego spojrzenie, które zdawało wwiercać się w nią. Nie mogła odwrócić wzroku. Nie mogła? Nie chciała. Szybko spoglądała raz to na złote, raz granatowe oko Vergila. Specyficzność jego tęczówek wręcz przyciągała, ciężko im się oprzeć.
        - Zgodzę się – odpowiedziała w końcu – aczkolwiek tutaj pozostaje kwestia, że nie jestem w stanie po prostu określić siły tej sekty. Złapali smoka, przedstawiciela jednego z najsilniejszych ras w Alaranii – rzekła, przypominając sobie przeczytany fragment książki. - Na tym już chociaż odrobinę można sklasyfikować ich siłę. No i, tak. Nie mam zielonego pojęcia, jak ich pokonać, jak zacząć poszukiwania, i czy w ogóle jestem w stanie. - Rozpędziła się, także mówiła teraz bardzo szybko i coraz głośniej. - Już raz miałam z nimi do czynienia. A skoro chciałbyś mi pomóc, również godzisz się na ewentualną walkę, w której mógłbyś zginąć, mogą z łatwością cię zabić, na co ja się nie godzę! - Nim jej umysł zarejestrował to, co przed chwilą powiedziała, minęło kilka krótkich sekund. Zaskoczona swoimi słowami odwróciła niechętnie wzrok.
        Siedzący dotychczas w jej kapturze Sorley – ile on może spać... w ogóle, duchy potrzebują snu? - aż wystawił łebek. Zlustrował dokładniej Vergila, po czym usiadł na jego ramieniu, wpatrując się nieufnie w twarz wampira. Tressa westchnęła, z powrotem nabrała powietrza, po czym ponownie zaczęła spoglądać w – ciągle wpatrujące się w nią – oczy czarnowłosego.
        - To chyba na razie najlepsze wyjście – oznajmiła z poważną miną, próbując w pewnym sensie zboczyć z tematu. - Dowiedzenie się o nich wszystkiego, co możliwe, będzie chyba obecnie priorytetem. Ten zwój się bardzo przyda. - Odgarnęła włosy z twarzy, wówczas nietoperz zmaterializował się, ukazując swój ostrzegawczy wzrok Vergilowi. Tressa uśmiechnęła się cynicznie.
        - Wspomniałam już, że chyba cię polubił? - Zaśmiała się, tym razem szczerze. - Myślę, że to dobry pomysł. Dość mam na dzisiaj durnych kłopotów z myśleniem, co zrobić z tym zakonem – powiedziała, spoglądając w stronę – jeszcze – nieotwartych butelek z winem.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Przez jego usta przebiegł uśmiech, gdy Tressa wspomniała o tym, że sekcie udało się złapanie smoka. Wiedział o tym, pamiętał, że o tym czytał.
- Żeby złapać smoka, wystarczy dysponować odpowiednimi środkami... Poza tym legendy mogą wyolbrzymiać ich prawdziwą siłę i może ona nie być taka, jaka się wydaje. W dodatku nie wiadomo jak jest teraz i co dzieje się z Zakonem, więc mogą być słabsi... albo silniejsi - odparł po chwili. Podejrzewał, że zarówno dla niego, jak i dla Tressy lepiej byłoby, gdyby okazało się, że siła tych osobników jest mniejsza, niż podają to legendy, a w dodatku, w jakiś sposób, uległa osłabieniu, może przez to, że Zakon liczy mniej członków czy coś.
- Na pewno są uzdolnieni magicznie, jeśli nie wszyscy, to zdecydowana większość z nich - powiedział po krótkiej chwili namysłu. To, o czym wspomniał, łatwo było wywnioskować z tego, co można było przeczytać w księdze. Według niego, swoją kryjówkę Zakonu ukrył pod jakąś iluzją, a próba, której poddawali osoby chcące odszukać wejście, miała za zadanie sprawdzić, czy dana osoba posiada umiejętności magiczne.
- Samo wejście do ich kryjówki może być portalem, a cała kryjówka może by ukryta pod jakąś iluzją - dodał. Vergil uważał, że ma to sens, jednak w dalszym ciągu były to tylko spekulacje i nie miał pewności co do tego. Może uda im się odszukać jeszcze jakieś księgi lub zwoje, w których znajdą nowe informacje na temat Zakonu Srebrnych Róż. Oczywiście, wampir najpierw chciał odnaleźć zwój, o którym wspomniał Tressie, a dopiero później zająć się szukaniem innych egzemplarzy o podobnej tematyce. Naprawdę nie pamiętał, czy w swojej bibliotece posiada jeszcze coś, co może im pomóc z tą całą sprawą. Miał bardzo dobrą pamięć jak to wampir, jednak miał też dużą bibliotekę.

Uśmiechnął się do Tressy, gdy wspomniała o tym, że nie zgadza się na to, aby brał udział w ewentualnych walkach z sektą, w którym mógłby zginąć. Czyżby martwiła się o niego? Przynajmniej, według Vergila, właśnie takie wrażenie sprawiała.
- Spokojnie... Trudno mnie zabić - powiedział do niej, wciąż mając uśmiech na ustach.
- Czyżbyś martwiła się o mnie? - dodał, a uśmiech nieco powiększył się na chwilę i później znikł.
Na chwilę odwrócił wzrok, jednak zrobił to tylko po to, żeby spojrzeć w oczy Sorleya, a po chwili przeniósł swój wzrok z powrotem na wampirzycę.
- Wspomniałaś. Dość ciekawie to okazuje - odezwał się i także się zaśmiał, możliwe, że udzieliło mu się po tym, jak Tressa zaśmiała się jako pierwsza. Później podążył za jej wzrokiem i także spojrzał na butelki z czerwonym winem, które niedługo utracą swoją zawartość. Vergil podszedł do stolika, na którym stały, chwycił jedną z nich i odkorkował. Następnie rozlał wino do pucharów i wziął je w dłonie, a na koniec podszedł z nimi do wampirzycy i podał jej jeden z nich. Drugi zostawił sobie.
- Myślę, że najpierw warto wypić za to, że nasze drogi złączyły się w jedną i umożliwiły nam spotkanie - powiedział po chwili, nieco głośniej niż zazwyczaj. Następnie uniósł puchar lekko w górę i poczekał na to, aż Tressa mu zawtóruje i zderzy swoje naczynie z jego. Po tym toaście i zderzeniu się pucharów, Vergil wypił nieco wina ze swojego pucharu, wiadome było, że w przypadku picia wina, naczynia, w którym się je pije, nie opróżnia się jednym łykiem.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa przekrzywiła usta w kiepskiej parodii uśmiechu. „Mówisz to córce idiotki, która próbowała ukraść smocze jaja” - pomyślała. Nie zamierzała powiedzieć tego na głos, gdyż z całą pewnością jej matka jest znana z różnych podać. Imię Kayeshy z całą pewnością gości na niejednej stronie w różnych książkach, opisujących wszelakiego rodzaju wyczyny „śmiałków”.
        - Z całą pewnością są uzdolnieni magicznie – potwierdziła słowa wampira. - Sama wiem, że posiadają coś w rodzaju dostępu do artefaktów. Mają całkiem sporą kolekcję. Nie zdziwiłabym się, gdyby każdy władał tam jakimś magicznym przedmiotem, który mógłby bez problemu znieść pół lasu – powiedziała, spoglądając na Vergila z powątpieniem. Siła a przewaga liczebna to zupełnie dwie różne kwestie, zwłaszcza, że potęga wroga jest nieznana. To tylko bardziej martwiło Tressę. Jej uwagę natomiast przykuło kolejne zdanie, które wypowiedział mężczyzna.
        - A jeśli... - W głowie zaświeciła jej się lampka, a błysk w oku i tajemniczy wyraz twarzy same w sobie informowały, iż wampirzyca ma jakiś pomysł. - Jeżeli ich kryjówka naprawdę jest ukryta pod iluzją, czy istnieje możliwość, że... Czekaj. - Zaczęła chodzić po pokoju, gorączkowo rozmyślając. Musiała sobie wszystko dokładnie poskładać, nim cokolwiek powie. Zdawało się aż, że zaraz zacznie wykopywać krąg krokami na swoich śladach.
        - Jeśliby portal znajdował się w jednym miejscu – zaczęła, mocno gestykulując rękami – a sama kryjówka gdzieś indziej...? - Spojrzała na wampira. - To wyjaśniałoby w pewnym sensie, dlaczego nikt wcześniej nie znalazł ich siedziby. Sam portal może być po prostu jakoś ukryty... Dzięki temu istnieje mniejsze prawdopodobieństwo odnalezienia sekty. To tylko teoria, ale może być trafna... - rzekła, wzdychając. Ponownie podeszła do Vergila, aczkolwiek teraz zachowała odpowiedni dystans. Nadal jednak – przynajmniej dla niej – byli dość blisko.
        - Odpowiedni artefakt i każdy nawet nieumarły leży – odpowiedziała, memłając w ustach następne słowa. Nieco zaskoczona pytaniem mężczyzny, spojrzała na niego, lecz szybko nadała swojej twarzy opanowany wyraz.
- Całkiem możliwe... - odpowiedziała niepewnie, spoglądając na podłogę. Wówczas Sorley – ciągle nie spuszczając wzroku z czarnowłosego – rozsiadł się wygodnie na jego ramieniu, z widocznym zamiarem obserwowania zachowania krwiopijcy. Tressa uśmiechnęła się na ten widok.
        Jej uśmiech poszerzył się, gdy tylko Vergil podał jej puchar z winem, o które wcześniej tak się upominała. Wzięła naczynie do ręki – nie, nie tej gadziej – po czym spokojnie zlustrowała jego zawartość. „Wampiry za tym szaleją...” - pomyślała. Okazję do picia ów trunku miała jedynie chyba raz... i to było tak dawno, że nawet jej jakże idealna pamięć zdążyła zapomnieć, a brak dostępności do wina tylko bardziej oddaliło od niej wspomnienie kosztowania go.
Uśmiechnęła się szeroko, po czym delikatnie stuknęła swym pucharem o naczynie Vergila, wznosząc toast.
- Za spotkanie – powtórzyła, a następnie poszła w ślady wampira i sama wzięła dość spory łyk wina. Mocny i zmysłowy smak uderzył w jej kubki smakowe, które wręcz domagały się więcej trunku.
        - Świetne – skomentowała, nawet nie zdając sobie sprawy, że wypowiedziała to na głos. - Ponownie rozumiem, skąd u wampirów to uwielbienie do wina – dodała, powoli biorąc kolejny łyk.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Zastanowił się chwilę nad tym, co powiedziała Tressa. To, że Zakon dysponuje artefaktami i możliwe, że niektóre z nich są naprawdę potężne, utrudniało to wszystko. Jednak artefaktów można się pozbyć, sprawić, że nie będzie można ich użyć przez jakiś czas, i tak dalej, ale trzeba wiedzieć, jak tego dokonać.
- Mogli stracić kilka artefaktów, bo te zostały zniszczone w trakcie eksperymentów, które przeprowadzali czy coś. Chociaż mogli też zastąpić zniszczone przedmioty nowymi, które mogli zdobyć na różne sposoby... Nie wiem, z jakiego czasu masz informacje, więc pozostaje nam domyślać się tego, że albo przez ten czas ich siła zmalała, albo wzrosła — powiedział po tym, jak skończył myśleć nad tą konkretną rzeczą.
- Chyba nie muszę dodawać, że lepiej dla nas byłoby, gdyby byli teraz słabsi niż opisują to w legendach — dodał po chwili.

Przez jakiś czas nic nie mówił, bo słuchał tego, o czym mówi Tressa i wyglądało na to, że ona również pomyślała o tym, iż kryjówka sekty może być ukryta pod iluzją, a wejściem do niej może być portal. Wzrokiem wodził za wampirzycą, która zaczęła chodzić po pokoju.
- Wydaje mi się, że gdyby ich kryjówka nie była ukryta dzięki iluzji, to łatwiej byłoby z odnalezieniem jej. Co do portali to... pomyśl o tym w taki sposób: członkowie tej sekty pojawiają się i znikają, i nikt nie wiem w jaki sposób, według mnie używają portali i tutaj mamy dwie możliwości, bo albo sami je tworzą, albo stworzyli sobie "sieć" portali, które prowadzą w konkretne miejsca, a w drugą stronę tylko do siedziby Zakonu... Rozumiesz, o co mi chodzi? - odezwał się, gdy wampirzyca przestała mówić i chodzić po pokoju, bo wtedy ponownie stanęła naprzeciw niego, jednak trochę dalej niż wcześniej, ale nie można było powiedzieć, że nie stoją blisko siebie. Nie przeszkadzało mu to, że wcześniej stali aż tak blisko siebie, bo z tego wynikło to, że przytulił ją i podejrzewał, że zarówno jemu, jak i jej podobało się to.
- Słuszna uwaga — odparł krótko, gdy Tressa wspomniała, że odpowiednim artefaktem można zabić każdego.
Na jej kolejne słowa odpowiedział wyłącznie uśmiechem, który mógł wydawać się nieco tajemniczy. Nie przeszkadzało mu też to, że pewien duch nietoperza postanowił rozsiąść się na jego ramieniu, chociaż wiedział, że tam siedzi, bo Sorley zmaterializował się już kilka chwil temu.
Później Vergil rozlał wino do pucharów i wzniósł toast, a Tressa poszła w jego ślady i, chwilę po toaście, ich naczynia stuknęły się ze sobą.
- Cieszę się, że ci smakuje. Starałem się wybrać dość dobry rocznik — powiedział po chwili i sam wziął kolejny łyk wina.
Wampir właśnie teraz zorientował się, że podoba mu się jej głos i słucha go z przyjemnością. Zauważył też, że odkąd ją spotkał, to uśmiecha się trochę częściej.
Po chwili podszedł do stołu, na którym stały butelki z winem i wziął w rękę tą, którą otworzył, a następnie podszedł do stolika stojącego obok łóżka i postawił ją właśnie tam.
- Myślę, że dobrym pomysłem będzie, gdy zaproponuję, abyśmy usiedli — powiedział po chwili. Wampirzyca miała do wyboru albo fotel, w którym już wcześniej siedziała, albo łóżko. Vergil spojrzał na łóżko, gdy składał propozycję, więc on, prawdopodobnie, usiądzie właśnie tam, jednak najpierw czekał na to, aż Tressa pierwsza zajmie miejsce, w którym będzie chciała siedzieć. Gdyby usiadła na łóżku, to siedzieliby bliżej siebie, bo Vergil usiadłby obok, a gdyby zajęła fotel, to on usiadłby na łóżku tak, że siedziałby naprzeciw niej.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        - Gdybanie... - powiedziała zrezygnowana. - Mogli, ale mogli też nie. Możliwe, że tak się stało, ale nic nie jest do końca wiadome. Jeśli faktycznie już stracili połowę artefaktów, zapewne nie stoją bezczynnie w takim stanie – dodała, wyraźnie gestykulując. - Moje informacje są... bardzo stare, ale niekoniecznie nieaktualne. Byłam świadkiem wzrostu ich siły. – Sto lat przerwy życia w niewoli zrobiło swoje, a powrót nie był tak cudowny i bezbolesny. - Wiem, do czego są zdolni...
„Ale nie wiem, do czego dążą” - pomyślała z kamienną twarzą. Nigdzie nie jest napisane, dlaczego testują artefakty na istotach alarańskich.
        Zmarszczyła brwi, mocno skupiając umysł na słowach Vergila.
- Rozumiem... aż za dobrze. - Ta teoria jest całkiem możliwa. Cała sekta – prawdopodobnie – składa się z magów, tudzież osób wykształconych na czarodziei, Tressa nie zdziwiłaby się, gdyby ukrywali się w dość... magiczny sposób. Jedno jest pewne; z całą pewnością nie ukrywają się pod ziemią. Kayesha zginęła spalona przez pochodnię i promienie słoneczne. To wystarczający przykład.

        Nim się zorientowała, w pucharze pozostało tylko kilka łyków wina. Uśmiechnęła się do wampira, ukazując przy tym swoje kły w całej okazałości.
- Więc przyznam, udało ci się – skomentowała wybór co do trunku. Upiła kolejny, dość spory łyk, po czym zamlaskała cicho, odnajdując resztki smaku na języku. Bo po co komu kultura i dobre wychowanie...
        Kiwnęła głową, popierając propozycję krwiopijcy. Spostrzegła również, że jego wzrok kierowany jest na łóżko. Wampirzyca uniosła brew. Odebrała to jako gest, by usiadła właśnie tam. Było jej to w głównej mierze obojętne, choć podświadomie wybrała wygodniejszą opcję.
Spokojnym krokiem podeszła do mężczyzny, po czym usiadła wygodnie na krańcu łóżka. Podkuliła jedną nogę pod brodę, po czym zaczęła błędnie obracać winem w swoim naczyniu, wpatrując się w nie. Po krótkiej chwili jednak jej wzrok przeniósł się na Vergila. Zlustrowała go dokładnie, co mogłoby wydawać się niektórym wręcz irytujące. Lecz jej mina wyrażała wyraz dogłębnego zastanawiania się. Przez całą tę aferę wampir dowiedział się o niej kilku szczegółów. Natomiast od samego początku sam wydawał jej się chodzącą zagadką. Książką, której nie mogła odczytać.
        - Vergil – chyba po raz pierwszy od spotkania wymówiła jego imię – opowiedz mi o sobie więcej – rzekła beznamiętnie, ciągle wpatrując się w mężczyznę. - Cokolwiek. Chcę posłuchać.
„Chcę cię lepiej poznać” - tę myśl zachowała jednak dla siebie.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Wampirzyca komentowała to, co jej powiedział, ale dobrze, że to robiła, bo dzięki temu mógł się czegoś dowiedzieć zarówno o Zakonie, jak i o niej samej.
- Podsumowując: Powinniśmy być gotowi na to, że może być trudniej, niż nam się wydaje, bo nie wiadomo, ilu członków ma Zakon, jakim wyposażeniem dysponuje i jaką siłę posiada. Za dużo niewiadomych... Mam nadzieję, że z mojego zbioru w bibliotece dowiemy się o nich czegoś nowego i może akurat znajdziemy tam odpowiedzi na te niewiadome, o których wspomniałem albo na inne, o których oboje myślimy i były wspomniane już wcześniej — powiedział po chwili. Podejrzewał, że ta część, czyli siedzenie w bibliotece i szukanie informacji o sekcie, spodoba się samej Tressie, bo przecież bardzo lubi czytać i, prawdopodobnie, przebywać w bibliotekach. Vergil pomyślał, że gdyby dysponował pamięcią doskonałą i pamiętał dosłownie wszystko, to mogliby pominąć etap szukania, bo pamiętałby to, co przeczytał w księgach i na zwojach. Niestety nie dysponował takim talentem.

Wampir zauważył, że Tressa szybciej pozbywa się wina ze swojego kieliszka, niż robi to on, jednak nie dziwił jej się, skoro dawno nie piła takiego trunku, a akurat udało mu się wybrać dobry rocznik.
Ostatecznie oboje usiedli na łóżku, na co Vergil miał już wcześniej nadzieję i w duchu nawet ucieszyło go to, że Tressa wybrała właśnie to miejsce do siedzenia. Oczywiście, usiadł obok niej tak, jak miał zrobić, gdy wybierze ona właśnie łóżko. Poczuł wzrok wampirzycy na sobie i specjalnie stał jeszcze przez chwilę i dopiero później usiadł obok niej. Mimowolnie spojrzał na nią, gdy wypowiedziała jego imię, a po chwili ich oczy znowu się spotkały.
- Nie przepadam za opowiadaniem o sobie, bo nie ma o czym opowiadać, tak naprawdę — powiedział po chwili i napił się wina, wziął nieco większy łyk, niż powinien. Co prawda, brzmiało to tak, jakby nie chciał jej o sobie opowiadać, jednak w jego głosie i oczach nie było można wyczytać właśnie tego zamiaru.
- Urodziłem się w tej posiadłości. Moimi rodzicami były wampiry czystej krwi, Calisto i Anais von Weyarn. Jakiekolwiek zdolności magiczne odziedziczyłem po matce, która później nauczyła mnie władać magią. Ojciec nauczył mnie walczyć. Nie będę opowiadał ci o moim dzieciństwie, bo naprawdę nie ma o czym opowiadać. W pewnym momencie zdecydowałem się na to, że wyruszę w świat i opuściłem swój dom. Po moim powrocie do domu matka już nie żyła, a ja musiałem zabić ojca i to właśnie wtedy Leśna Posiadłość przeszła na mnie, a ja zostałem jedynym żyjącym członkiem rodziny von Weyarn — przerwał na chwilę po to, żeby wypić niewielki łyk czerwonego wina i zwilżyć gardło.
- Następne lata minęły mi tylko w moim towarzystwie, chyba że wyruszałem w świat. Tak, to w posiadłości mieszkałem sam... jednak to właśnie wtedy znalazłem zapiski mojego przodka i dzięki nim odnalazłem Odwet, który dzierżę do tej pory. Pewnego dnia odwiedził mnie Igar i przekonał do tego, że chce zostać moim sługą. Wiesz... dość szybko się polubiliśmy i to nawet przed tym, zanim zamieniłem go w wampira, więc pozwoliłem mu zostać i od tamtej pory jest mi zarówno przyjacielem, jak i sługą, a także opiekuje się posiadłością, gdy mnie nie ma... Ogólnie, to sporo podróżuję i poznaję tam ciekawe osoby, a także przeżywam różne przygody i takie tam... - dokończył. Opowiedział jej o sobie dość sporo, a przynajmniej tak mu się wydawało.

- Jestem starym wampirem, a przynajmniej osobiście tak uważam, bo mam prawie sześćset lat. Powiem ci szczerze, że nasza długowieczność na dłuższy czas już nie jest taka dobra, jaka może się wydawać... Zauważyłem, że z wiekiem zacząłem dostrzegać to bardziej, a przez to zaczynałem czuć się samotny, mimo że mieszkam w jednym domu z przyjacielem i jedyną osobą, którą zamieniłem w wampira — dopowiedział po dłuższej chwili namysłu. Najpierw zastanawiał się nad tym, czy na pewno chce jej o tym powiedzieć, bo według niego było to lekkie otwarcie się przed inną osobą, a bardzo dawno robił coś takiego. Ostatecznie, jak widać, postanowił jej o tym powiedzieć. Po słowach, które wypowiedział, wziął spory łyk wina i zauważył, że w pucharze zostało go jeszcze na dwa małe albo jeden większy łyk i będzie trzeba go dolać.
- Mój wiek chyba cię do mnie nie zrazi, prawda? — zapytał nieco ciszej, a w jego różnokolorowych oczach pojawiło się pytanie. W ogóle nie zwracał uwagi na to, że na jego ramieniu cały czas siedzi Sorley.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa kiwnęła głową. Zdecydowanie za dużo niewiadomych, przez co szanse na pokonanie ów sekty spadają na dno. Albo i niżej. Ale czasami szczytem wielkich osiągnięć jest upadek na sam dół. Bo potem można iść już tylko w górę. Lecz na razie, przynajmniej na jakiś krótki czas, wampirzyca chciała zapomnieć o zmartwieniach dotyczących Zakonu. Wiele przez nich się nacierpiała, także nawet główkowanie, jak się ich pozbyć, to jednak dość duży skok w przeszłość. Aż mogłoby się wydawać, że za duży...

        Rozsiadła się wygodnie, powoli popijając pozostałe w pucharze wino. Przysłuchiwała się również odpowiedzi Vergila. Nie odwracała wzroku, gdy na nią spojrzał.
- Ale dla mnie zrobisz wyjątek i coś opowiesz, prawda? - zapytała, wysilając się na niewinny ton i uśmiech. Po krótkiej chwili jednak zaśmiała się, całkiem szczerze, po czym słuchała opowieści o życiu wampira. Szczerze? Spodziewała się takiej historii. Niby wydawałoby się, że krwiopijca należy do znienawidzonej przez Tressę arystokratycznej kasty, lecz nie zachowywał się jak typowy szlachcic, którego obraz wrył się wampirzycy w pamięć. Zachowywał się względem niej normalnie i na dodatek nie wywyższał się – jak to ona nienawidzi – czy też nie przejawiał oznak zniesmaczenia brakiem kultury, tudzież dobrego wychowania, z jej strony...
        - Czyli Igar to twój... przyjaciel? I sługa w jednym? - „Ciekawe połączenie”. Dopytywać nikt nie zabronił. A znajomość szczegółów czasami się przydaje.
- Wszystko zrozumiałam! - oznajmiła z uśmiechem. Jednakże dziwna niechęć, jaką wyczuła u Vergila, kiedy to wszystko mówił, jakoś wprawiła ją w stan... współczucia? On również miał w swoim życiu moment, o którym zapewne wolałby zapomnieć. I zapewne wiązało się to z jego rodzicami i ich dawniejszą sytuacją... Nie trudno to było wywnioskować.
        Przysunęła się bliżej wampira – o ile jeszcze było to możliwe – i oparła lekko o niego. Przez chwilę nawet zastanowiła się, co by chwycić go za rękę, lecz – ha, akurat! - najbliżej jej było to zrobić lewą dłonią... Tą przeklętą. A mimo że Vergil dawał wcześniej znaki, iż jemu to nie przeszkadza, Tressie niezwykle ciężko się przyzwyczaić. Zwłaszcza po latach spędzonych na ukrywaniu ów skazy...
- Sześćset lat to nie tak dużo – odparła cicho, biorąc ostatni łyk wina. - Pocieszę cię, jeżeli powiem, że wcale na tyle nie wyglądasz? - Uśmiechnęła się szeroko, spoglądając ponownie w jego stronę. Błąd? Może. Gdy odwróciła głowę, by móc spoglądnąć na wampira, jej twarz znalazła się niezwykle blisko jego twarzy. Zagięło ją to, lecz wyuczona od wieków maska obojętności nie pozwoliła tego dostrzec.
        - Nie – odpowiedziała szybko na pytanie Vergila. - Nie zrazi. Dlaczego miałoby? - zapytała, przechylając głowę i ze spokojną miną wpatrując się w dwukolorowe oczy mężczyzny. Cóż... „Dość tego!” zdawał się krzyczeć pewien irytujący nietoperz. Wyprostował się na ramieniu wampira, po czym podleciał do swojej właścicielki i wcisnął się między nią a ciemnowłosego. Ot, strażnik wszelkich cnót się znalazł. Tressa skarciła zwierzątko za to wzrokiem, prawie nim mordując. Westchnęła cicho, po czym wstała i chwyciła butelkę z winem.
        - Może dolać? - spytała, kierując spojrzenie na Vergila.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

- Właśnie tak. Tylko, że ja traktuję go bardziej jak przyjaciela, a nie jak sługę — odpowiedział po chwili.
Odpowiedział uśmiechem, gdy Tressa oznajmiła, że wszystko zrozumiała. Widział, jak przysuwa się jeszcze bliżej, a po chwili poczuł, jak lekko opiera się o niego. Spodziewał się, że niedługo poczuje łuskę na skórze swojej dłoni po tym, jak wampirzyca złapie jego dłoń w swoją, która akurat była tą, do której wiele osób czuje niechęć, jednak nie zrobiła tego. Nie znaczyło to, że dotyk ten w ogóle nie będzie miał miejsca, bo po chwili wampirzyca mogła poczuć. jak Vergil chwyta jej pokrytą łuskami dłoń w swoją i ściska lekko.
- Na tym polega nasza długowieczność... Możemy żyć sześćset lat, a wyglądać na o wiele mniej — odparł i uśmiechnął się, jednak w jego uśmiechu było coś, co powodowało, że był on jakiś taki smutny.
Cóż, z racji tego, że siedzi bardzo blisko siebie, to ich twarze również były bardzo blisko siebie. Wampir spostrzegł to dopiero wtedy, gdy Tressa ponownie spojrzała na niego i zaczęła przyglądać się jego oczom.
- Na pierwszy rzut oka wyglądasz na młodszą ode mnie, więc podejrzewam, że prawdopodobnie tak jest... Cieszę się, że się myliłem i nie zrazi cię różnica wieku między nami — odpowiedział po chwili.
Siedzieli bardzo blisko siebie i mogło wydawać się, że za chwilę zbliżą się jeszcze bardziej, jednak pewien nietoperz postanowił zepsuć tę chwilę i wcisnął się między dwójkę wampirów, a tym samym skutecznie zepsuł chwilę i, przy okazji, jakikolwiek nastrój, który powstał między nimi.
Z ust wampira wyrwało się ciche westchnięcie, które usłyszał także z ust Tressy. Wyglądało na to, że obojgu nie spodobało się to, że Sorley postanowił wkroczyć właśnie w tym momencie.

Spojrzał na wampirzycę, zaproponowała dolewkę wina.
- Jako gospodarz, to ja powinienem proponować tego typu rzeczy — powiedział i uśmiechnął się w jej strony, przy okazji pokazując, na chwilę, swoje kły.
Następnie wstał i podszedł do Tressy. Przejął od niej butelkę z winem, a przy okazji musnął jej dłoń opuszkami palców. Następnie wykonał obowiązek gospodarza, czyli dolał wina, najpierw jej, a potem sobie. W butelce została, mniej więcej, połowa trunku, bo puchary były trochę pojemniejsze niż zwykłe kieliszki.
- On robi tak często? Wiesz... wkracza w najmniej odpowiednim momencie? — zapytał, spoglądając na Sorleya. Po chwili jego wzrok wrócił w miejsce, w które spoglądał wcześniej, czyli na Tressę.
- Wiem, że nie powinienem pytać kobiety o wiek, ale skoro ty wiesz, ile mam lat, to ja też chciałbym wiedzieć to, ile ty masz lat, więc zapytam: Ile masz lat, hm? - zadał to pytanie po tym, jak usłyszał odpowiedź na poprzednie. Głównie kierował się tym, że chciał sprawdzić to, czy prawidłowo stwierdził to, iż krwiopijczyni jest młodsza od niego.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa wzdrygnęła się, czując na swojej dłoni rękę wampira. Aż zaczęło ją kusić, żeby ukryć skazę za pomocą magii iluzji, jak to zwykła robić. Wtedy czułaby się zapewne pewniej. Chociaż...
Zabrała rękę, krzywiąc minę. Niepewność gubi człowie...- nieumarłego.
- Siła przyzwyczajenia – wytłumaczyła się, spuszczając wzrok. Ot, prosta sprawa. Dla Tressy jej dłoń to temat tabu. Nadal dziwiła się, jakim cudem Vergil nie wybrzydał gadziej części jej ciała. Toż to odrażające, jak to zwykli krzyczeć ludzie, tudzież jej potencjalni żywiciele.
        - Długowieczność... - wymamrotała. - Fajna sprawa, lecz ma wiele swoich wad – skomentowała. Każdy nieśmiertelność postrzega inaczej. Inni czerpią z tego niesłychane korzyści, wówczas kiedy druga grupa – posiadająca ów „dar” - wie o niej więcej, a wiele osób by się jej wyrzekła.
        Uśmiechnęła się szeroko, słysząc następne słowa wampira. Jeszcze w dosłownie jednej sekundzie zlustrowała wzrokiem jego twarz, co chwilę wracając do oczu. Mogłaby tak patrzeć cały czas, gdyby nie jej – ukochany od siedmiu boleści – nietoperz, któremu wiecznie coś nie pasuje. „Gdybyś już nie był duchem...” - Spiorunowała stworzenie wzrokiem.

        Z westchnieniem podała Vergilowi butelkę, by to on mógł zająć się dolaniem wina. Po plecach przebiegł jej przyjemny dreszcz, gdy tylko poczuła znikomy dotyk krwiopijcy. Ha, aż sama zdziwiła się, kiedy nie odskoczyła, a po prostu stała w miejscu. Jeszcze wczoraj tak by zapewne zrobiła. Więc dlaczego teraz nie?
        - Po prostu pilnuje mnie – oznajmiła, spoglądając na Sorleya, który teraz niby to niewinnie siedział sobie na łóżku i spał. - Boi się, że go zostawię. A nie zaprzeczę, czasami jest to aż za bardzo kuszące... Lecz coś czuję, że tak łatwo się go nie pozbędę. Równie ciężko pozbyć się mnie. - Wyszczerzyła kły w cynicznym uśmieszku. „Zwłaszcza kiedy wiem, że ktoś posiada na własność bibliotekę...” - dodała w myślach. Tressa zdziwiona spojrzała na wampira. Zdawało jej się, iż już zdradziła mu, ile ma lat... Cóż, może ją skleroza łapała. Kto wie.
        - Dobrze myślisz, kobiet o wiek się nie pyta. Ale nie ma sprawy, powiem – rzekła cicho. - Mam ponad trzysta czterdzieści lat. Czyli trafnie wnioskowałeś, że jestem młodsza.
„Nawet dużo młodsza...”.
Powoli chwyciła napełnione winem naczynie, po czym wypiła odrobinę. Odłożyła puchar na bok, a po chwili spojrzała na Vergila.
        - Coś mi nie pasuje – powiedziała pospiesznie, marszcząc czoło. Obróciła się, stając dosłownie twarzą w twarz z mężczyzną, po czym bez pytania chwyciła jego dłoń, uniosła i przyłożyła swoją smoczą rękę, splatając palce.
- Jakim cudem ciebie to nie brzydzi? - zapytała szybko, niecierpliwie wyczekując odpowiedzi. Co prawda, chropowata skóra wampirzycy mogła nieco drażnić w dotyku, lecz aż korciło ją, żeby zadać to pytanie. A jak inaczej ubrać je w słowa, niźli nie pokazać, o co konkretniej chodzi?
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Spojrzał na dłoń Tressy, gdy ją zabrała, a później w górę tak, że znowu spoglądał jej w oczy.
- W mojej obecności chyba będziesz musiała pozbyć się tego przyzwyczajenia, bo, jak już wiesz, w ogóle nie przeszkadza mi to, że twoja ręka pokryta jest łuską — powiedział po chwili. Co prawda, nie musiał wysilać się na to, żeby jego ton był szczery, bo podejrzewał, że wampirzyca wie, że nie kłamie, jednak nutka szczerości samoczynnie pojawiła się w jego głosie, kiedy to mówił.
- Wszystko ma dobre i złe strony — odparł, gdy wspomniała o nieśmiertelności i o tym, że ma ona swoje wady.
Mogliby tak w dalszym ciągu patrzeć sobie w oczy albo przejść do czegoś innego, niestety przeszkodził im w tym Sorley, który pilnował swojej pani, a raczej starał się to robić, bo w tym wypadku nie było trzeba jej pilnować. Chyba. W każdym razie, jeśli powstał między nimi jakikolwiek nastrój to, z interwencją nietoperza, pękł jak bańka mydlana.

- Rozumiem... ale tamta sytuacja chyba nie wymagała jego interwencji — odparł i także spojrzał na nietoperza, który teraz spał, jakby nic się nie stało.
- Możesz tu zostać tyle, ile chcesz, więc zupełnie nie przeszkadza mi to, że trudno się ciebie pozbyć — dodał i także się uśmiechnął. Chyba nie musiał mówić tego, że jest mile widzianym gościem i miło by mu było, gdyby została jak najdłużej, bo dało się to wyczytać z jego uśmiechu.
Nie odpowiedział nic na to, że nie mylił się i Tressa rzeczywiście była od niego młodsza, jednak zaczął przyglądać się temu, co zrobiła później. Najpierw odstawiła swój puchar na bok, a później powiedziała, że coś jej tu nie pasuje, na co Vergil uniósł lekko brew, a w jego oczach pojawiło się pytanie. Nieco zaskoczył go gest wampirzycy, jednak nie sprzeciwiał się temu i ostatecznie ich ręce były uniesione, a palce splecione. Tressa wykorzystała do tego swoją łuskowatą dłoń, co wampir mógł zarówno poczuć, jak i zobaczyć.
Zanim usłyszała odpowiedź z jego ust, podszedł bliżej tak, że ich ręce łączyły się ze sobą od splecionych placów, aż do łokci.
- Ponieważ patrzę na całokształt, a nie na konkretną część ciała. Jesteś naprawdę piękną kobietą i nie ma po co zawracać sobie głowy takimi szczegółami jak ręka, która jest pokryta łuskami, jednak i tak nie pokrywają całej powierzchni ręki. Wiem, że to, co mówię może ci się wydawać dziwne, ale tak jest naprawdę — odpowiedział, a po chwili podszedł jeszcze bliżej. Stali tak blisko siebie, że gdyby któreś z nich zrobiło krok, to stykaliby się czubkami nosów.
- Poza tym... ta łuska, na swój sposób, jest przyjemna w dotyku — dodał cicho. Nastrój chyba powrócił i może tym razem nie zniknie przez pewnego nietoperza, który - prawdopodobnie - śpi sobie na łóżku za plecami wampira.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        - Łatwiej mówić, ciężej zrobić – odparła, wzdychając. - Trudno będzie się odzwyczaić od uważania na tę dłoń. Zwłaszcza po tym, że zwykłam ją ukrywać... - uzupełniła swoją wypowiedź. Lepiej jest się od razu wytłumaczyć, niźli potem mieć same problemy i niedomówienia. Tak sobie przynajmniej zawsze wmawiała. Drogą zagadkowych odpowiedzi i pytań nigdzie się nie dojdzie.
        Poza tym, wyczuła w głosie Vergila szczerość. I chociaż mogłaby uznać, że każda osoba, która tak mówi, od razu kłamie, tutaj nie mogła tego zrobić. W duchu była ogromnie rozradowana, lecz nie dała po sobie tego poznać.
Na temat ów nieśmiertelności tylko kiwnęła głową. Nie trzeba nad tym rozmyślać, gdyż nic i tak nie można poradzić. Żyjesz wiecznie albo nie, kropka. Masz problem albo nie, twoje zmartwienie.

Zaśmiała się.
        - Nie wiem, co dla Sorleya wymaga jego interwencji, i chyba nigdy się nie dowiem – powiedziała z szerokim uśmiechem. - On ma swój specyficzny sposób rozumowania wszystkiego – dodała, spoglądając na zwierzątko. Mimo że czasami potrafił dopiec, wtrącał się, nieznośnie dawał znać o swojej obecności... I można by wymienić tego więcej, nietoperz okazał się naprawdę dobrym towarzyszem. I tylko on nie pozostawił Tressy samej.
        - Hah, - prychnęła z uśmiechem – kiedy okaże się, jak ciężko jest się mnie pozbyć, wtedy będziesz mówić coś zupełnie innego – rzekła.

        Gdy zadała jakże ważne dla niej pytanie, niecierpliwie wyczekiwała odpowiedzi. Chęć jej poznania dało się łatwo wyczytać z twarzy wampirzycy, tak samo; okazując ów uczucie, tupała nogą. Vergil – zamiast odpowiedzieć od razu – zbliżył się do niej, przez co Tressa spięła się. „Co do...”.
Zaskoczona poczuła, że robi jej się duszno.
        - Cóż, może i tobie ona nie przeszkadza, ale mnie wielce uprzykrza życie... - mówiła, jakby to była rozmowa na argumenty. Jej wzrok opornie poruszał się od jednego oka do drugiego, błędnie próbując nie spojrzeć na usta wampira. Chociaż pokusa była ogromna.
Mogło się wtedy wiele wydarzyć. Może coś bezpieczniejszego, może nic. Ale ostatnie słowa Vergila chyba wszystko przeważyły. Zanim Tressa zdążyła cokolwiek pomyśleć, błyskawicznie stanęła na palcach i złączyła jego usta ze swoimi.
        Minęło kilka – może kilkanaście – sekund, nim nieumarła oprzytomniała i jak oparzona odskoczyła od wampira. Poczuła rosnący w środku wstyd, który zaburzał nawet jej ośrodek równowagi, co tłumaczyło lekkie zatoczenie się do tyłu.
        - Ja... - wybełkotała, nie wiedząc kompletnie, co ma dalej powiedzieć. - To był impuls... znaczy... - Westchnęła, wlepiając wzrok w podłogę. Natomiast Sorley nadal smacznie spał, nie przejmując się niczym.
Zablokowany

Wróć do „Mroczne Doliny”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości