Strona 2 z 2

Re: [Ostatni Bastion] Nocleg przed bramą

: Śro Cze 24, 2015 8:31 pm
autor: Calvemir
- Nie wiem. - odpowiedział, również cicho. - Ale słychać coś. Jakby coś się stało, to trzymaj się za mną.
Tym razem miał do czynienia z czymś materialnym, że względu na odgłosy trzaskających patyków. Owo coś nie mogło stanowić dlań wielkiego zagrożenia, z uwagi na to iż to on znajdował się na samym szczycie łańcucha pokarmowego. Dlatego też, nie kazał Yuzuri wycofać się na drogę, albo i jeszcze dalej.

Zanotował głośniejszy trzask, potem następny i jeszcze bliższy. Coś ewidentnie czaiło się na nich, nie podejrzewając nawet iż nie jest to dobrym pomysłem. Nagle, jedna z łusek, których nie pozbył się z lewej dłoni zaczepiła się o cięciwę łuku. Smok na chwilę wypuścił ją spomiędzy palców, a strzała poleciała na wprost nieszkodliwie wbijając się w pień drzewa. Calvemir zaklął i szybko sięgnął do kołczana po następny pocisk. Brakło mu czasu.

Spomiędzy rzadkich drzewek wyskoczył średniej wielkości wilk. Skoczył prosto na niego, przywracając go na plecy. Calvemir spodziewał się, że wilk zaatakuje go od razu, jednak tamten najpierw go obwąchał, a następnie polizał po twarzy. Smok całkowicie zaskoczony, dopiero po chwili odsunął z siebie stworzenie i wstał. Przypominał mu udomowionego pieska, który wita się że swoim panem.

Wilk wyraźnie chciał coś pokazać. Najpierw dreptał w pobliżu linii drzew, potem położył się i zaczął skomleć. Calvemir nie wiedział co ma o tym myśleć. "A co chciałbyś myśleć? Żeś se ubzdurał, że pies chce ci pokazać jakie cudo." - przekazał ognik, dość sprawnie naśladując Yuzuri. - "Ja panu Renzo pokażę, żadnych cudów." Ognik popłynął w stronę, którą pokazywał wilk. Smok pytająco spojrzał na kotołaczkę, co miało znaczyć: " Idziesz z nami?"

Re: [Ostatni Bastion] Nocleg przed bramą

: Nie Paź 18, 2015 10:56 am
autor: Pani Losu
        Wilk niecierpliwie spoglądał na Calvemira, piszczał i kręcił się w miejscu, aż smok nie poszedł za nim. Wtedy dopiero zwierzę podreptało między drzewa, cały czas jednak zerkając za siebie by przekonać się, czy nadal ma towarzystwo. Idąc za wilkiem Calvemir wchodził coraz głębiej w zagajnik, gdzie roślinność rosła o wiele gęściej i w końcu zaczęła przypominać regularny las. Wilk jednak w końcu wyprowadził smoka w niewielki prześwit między drzewami, gdzie przystanął, obrócił się i z zadowoleniem zaczął merdać ogonem. Szczeknął dwukrotnie i znowu ustawił się w kierunku, w którym szedł, jakby chciał coś pokazać swojemu nowemu towarzyszowi. Gdy tylko Calvemir uniósł wzrok, poczuł nagły, ostry ból promieniujący od oka, po którym ogarnął go chłód i mrok.

        Spomiędzy drzew, w które wpatrywał się wilk, wyszedł mężczyzna ubrany w maskującą pelerynę, dzierżący w rękach ogromną kuszę. Na jego widok basior szczeknął zadowolony i podskoczył w miejscu kilkakrotnie z podekscytowania.
        - Dobry piesek, dobrze się spisałeś - pochwalił nieznajomy, głaszcząc wilka po głowie i dając mu jakiś smakołyk wysupłany z kieszeni. Później mężczyzna stracił zainteresowanie swym zwierzakiem i przyklęknął przy martwym Calvemirze. Z oczodołu smoka wystawał bełt pasujący swymi rozmiarami do kuszy. Była to broń, która mogłaby zaszkodzić smokowi nawet w jego naturalnej formie - kimkolwiek był ten osobnik, z pewnością dobrze przygotował się do swojego małego polowania. Nie kłopotał się odzyskiwaniem pocisku, zamiast tego sięgnął po nóż i odciął smokowi pokrytą łuską rękę. Chwilę przyglądał się swojemu trofeum, po czym podrzucił je w dłoni i wstał.
        - Było z nami nie zadzierać - powiedział, po czym trącił zwłoki butem, zagwizdał na wilka i wszedł między drzewa, nie zawracając sobie głowy takimi drobiazgami jak ukrywanie ciała.