FargothSekrety lordów.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Tłum na miejskim rynku zawrzał. Mieszkańcy Fargoth nie przepadali za złodziejami i awanturnikami. Ludzie zaczęli krzyczeć, złorzecząc na zachowanie oszusta. Robiący zakupy jak na komendę zainteresowali się własnymi sakiewkami, poprawiając ich mocowanie. Osoby stojące dalej od miejsca bójki, zaczęły przepychać się w kierunku sklepu, wiedzione ciekawością i okazją do plotek. Ci bardziej praktyczni usiłowali pomóc ogłuszonym lokajom zbierając jednocześnie niesione przez nich produkty, przy czym spora część zakupów zrobionych przez Marikę zaginęła w kieszeniach niosących pomoc obywateli. Gdy tylko ochroniarz puścił się w pogoń za rzekomym złodziejem, Feyla pociągnęła służącą z dala od panującego zgiełku. Jedną ręką objęła służącą w pasie, drugą natomiast zacisnęła na jej ustach. Kowalka wolała mieć pewność że Marika nie będzie krzyczeć nim sama zdąży wszystko wytłumaczyć. Dziewczyna wierzgała się na wszystkie strony jakby wrzucono jej za koszulę bryłkę rozgrzanego metalu.
- Przestań się szarpać. Nie jesteśmy wrogami. Przysyła mnie twoja matka po to by naprawić to coś zepsuła w posiadłości Crewarów! – Powiedziała Feyla na tyle głośno by mieć pewność iż Marika ją zrozumie. Opór stawiany przez służkę stopniowo słabł a na jej twarzy zaczęło rysować się zrozumienie. – Ale nie zrobię tego jeśli nie udzielisz mi teraz niezbędnych ku temu informacji.
- O słodka malinko. Matula cię przysłała. Jak dobrze, jak dobrze . A wiec jestem uratowana. – Zaczęła paplać dziewczyna gdy tylko kowalka uwolniła jej usta. – Lord wkrótce wraca, a ja już traciłam nadzieję. Ale nie, mówię sobie. Musisz wierzyć. Matula na pewno ci pomoże. Zawsze mi pomaga. Dlatego przybiegłam z tym do niej chociaż nie powinnam opuszczać domostwa tak wcześnie. Ale szczęście … Wiedziałam. Wiedziałam ze da radę.
- Zamknij się i słuchaj! – Denerwowała się Feyla. W najczarniejszym scenariuszu nie podejrzewała że Marika mogłaby okazać się taką pierdołą.
- Bo widzisz to był przypadek. Naprawdę nic chciałam tego zrobić. Lord jest dla mnie taki dobry. Taki delikatny i opiekuńczy. Jeśli dowie się że jego ukochane pudełko jest zepsute pewnie pęknie mu serce.
- Cicho bądź! Denerwujesz mnie tylko. Para i popiół przez te twoje gadanie zapomniałam o co miałam spytać. A tak. Jutro przed północą. Będziemy w posiadłości lorda jutro przed północą, a ty musisz zaprowadzić nas bezpiecznymi ścieżkami do celu.
- Pozwala mi korzystać z wszystkich wspaniałości swojego pałacu…
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! – Feyla mocniej potrząsnęła Mariką aby choć na chwilę skupić na sobie uwagę dziewczyny. Udało się. Marika chociaż na chwilę przestała mówić wpatrując się swoimi wielkimi oczyma w twarz kowalki. – Co powiedziałam przed chwilą.
- Yyyy że mi pomożesz.
- Nie! Do licha co z tobą. Mówiłam że masz czekać na nas jutro przed północą! – Feyla była gotowa wrzeszczeć na cały rynek.
- A wiesz że powinnaś inaczej się czesać. Było by ci ładnie w takim wianuszku .. – zaciśnięte pięści kowalki ponownie przywołały służącą do porządku. – Tak będę czekać. W magazynie starego ogrodnika. Jest otwarty a nocami nikt tam nie chodzi.
- Świetnie a teraz następna rzecz. Ilu jest obecnie ochroniarzy pilnujących rezydencję. – Spytała Feyla. Nieoczekiwanie opowiedz na tak banalną sprawę przysporzyła Marice nie lada kłopotu. Dziewczyna niemal zbladła na twarzy. Zapadła cisza. Zginane i prostowane co chwila palce sugerowały iż służąca próbuje coś liczyć.
- Pięciu! – Odpowiedziała Marika po długim namyśle.
- Co? Liczyłaś tak długo …. Do pięciu! I ty robisz dla lorda zakupy?!
- Nie robię tego często. W mojej pracy ważne są inne umiejętności. – Broniła się służąca.
- Zamknij się. O rany wiem że pożałuję tego pytania ale muszę też wiedzieć ile w ogóle osób przebywa w posiadłości. Licząc służbę, domowników i gości. Każdego na kogo moglibyśmy przypadkiem trafić. – Marika wyglądała jakby dopadła ją ciężka choroba. Polecenie kowalki zdecydowanie przekraczało jej możliwości. Na szczęście dla dziewczyny głos wołającego ją ochroniarza wywabił służkę z opresji.
Chcąc nie chcąc Feyla musiała ja wypuścić. Ta rozmowa okazała się tylko stratą czasu.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

-"Bieg kondycyjny zawsze w cenie" - pomyślał Yorick.
Elf przeskoczył nad skrzynią i wznowił ucieczkę. Spojrzał przez ramię, ochroniarz wciąż go gonił. Skrytobójca skręcił w wąską uliczkę i parł przed siebie. Odległość między zbiegiem i ścigającym nie przekraczała czterech metrów, toteż żołnierz miał pewność, że był w stanie dogonić zbiega. Pokonali wąskie przejście w mniej niż trzydzieści sekund. W końcu weszli w ślepą ulicę, obaj zatrzymali się dosyć blisko siebie.
- To koniec! Nie masz dokąd uciec! - Żołnierz stanął pewnie i czekał na reakcję złodzieja.
- Sprzeczałbym się - odpowiedział spokojnie Yorick. Po wymówieniu tych słów przyklęknął i podniósł z ziemi dwa, średniej wielkości kamienie, przytrzymał je w prawej ręce.
- Lepiej oddaj mi pieniądze i odejdź.
- Wolałbym to rozegrać inaczej. - Z elfa biła pewność siebie. - Ale jeśli chcesz, to możesz stąd uciec.
Yorick podtrzymywał rozmowę, aby miał czas rozejrzeć się po placu, na którym stali. Jedynym wyjściem była uliczka. Oczywiście było to jedyne wyście dla zwykłych ludzi. Skrytobójca znalazł po chwili kolejną drogę. Rzucił kamieniem. Ochroniarz był na gotowy i przykucnął. Po chwili poleciała kolejna twarda kulka. Żołnierz unikając, pochylił się do przodu. Yorick natychmiast do niego podbiegł i odbił mu się od pleców. Przeleciał nad człowiekiem i wylądował z przewrotem. Natychmiast wstał i podbiegł do ściany i zaczął wspinać się po zakratowanych oknach, następnie pokonał dwa parapety i trafił na balkon. Tam znalazł drabinę, z pomocą której dostał się na dach. Przebiegł dwadzieścia metrów po stropie i zeskoczył na rozciągnięty poniżej baldachim. Materiał gwałtownie się obniżył, ale wytrzymał. Elf zeskoczył na brukowaną ulicą i rozejrzał się. Pod materiałem siedziała zdziwiona kobieta. Yorick patrząc na nią, przyłożył palec do ust, na znak żeby była cicho. Następnie odwrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę.
Skrytobójca był pewien, że żołnierz przestał go ścigać, więc ruszył na rynek. Dostał się do swojej uliczki i zabrał łuk oraz kołczan, gdy był w pełni uzbrojony, zajrzał na główny plac. Nie dostrzegł ani kowalki, ani Mariki.
-"Nic tu po mnie" - pomyślał i odszedł.
Yorick kierował się na zachód małymi uliczkami. Ponownie unikał bycia na widoku, miał nadzieję, że straż nie planowała poszukiwań elfa, który dwukrotnie wywołał zamieszanie. Po głębszym zastanowieniu stwierdził, że było to mało prawdopodobne, w końcu nikt dokładne nie widział twarzy tego paliwody, poza tym oskarżony szybko znikał z pola widzenia. Poza tym w Fargoth często zdarzały się bójki i kradzieże.
Po jakimś czasie skrytobójca dotarł do Dzikiej Gęsi. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Tawerna była niewielka, zadymiona sala jadalna składała się z czterech stołów. Yorick usiadł przy wolnym, po chwili podszedł do niego gospodarz.
- Klientów mi straszycie.
Elf rozejrzał się. Rzeczywiście, kilku bywalców patrzyło na niego niespokojnym wzrokiem.
- Spokojnie, nie szukam kłopotów, chcę tylko zjeść obiad. - Zabójca powiedział to zdanie i oparł łuk o ścianę.
Karczmarz podniósł ręką, ludzie wrócili do swoich zadań.
- Zaraz podam panie - mruknął.
Yorick oparł się i czekał na jedzenie oraz kowalkę.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla zmierzała do gospody z świadomością iż poniosła porażkę. Przeczuwała że elf będzie rozczarowany faktem że nie zdobyła większej ilości informacji, co z pewnością skomplikuje ich plan dostania się do rezydencji lorda. Najważniejsze dla kowaliki było przedstawić mu wszystko w taki sposób by nie zniechęcić go do działania. Spoglądając na szyld umieszczony przed wejściem do oberży, Feyla odniosła niejasne wrażenie że z czymś powinna go skojarzyć, jednak w chwili obecnej była nazbyt zajęta innymi myślami niż próbą rozwiazywania tego problemu.
Wewnątrz gospody przebywało sporo osób. Przy większości stołów znajdował się komplet gości. Jedynie jej towarzysz przesiadywał samotnie. Najwyraźniej pozostali uznali iż nie jest on najlepszym kompanem do wspólnej biesiady. Kowalka zamówiła jedzenie u krzątającej sie miedzy stołami karczmarki i z miską pełną pieczonych żeberek oraz wielką kromką chleba, dosiadła się do elfa. Feyla zwykła pochłaniać olbrzymie ilości jedzenia, ponieważ jej praca wymagała sporych ilości energii. W konsumpcji dziewczyna śmiało mogła stawać w szranki z krasnoludami. Co innego picie mocnych trunków. Wiedząc ze ma słabą głowę, wina czy piwa kowalka unikała niczym zarazy.
- No i po wszystkim - Zwróciła się do elfa zabierając się jednocześnie za swój posiłek - Nasza Marika to prawdziwa plotkara. Bez przerwy gada tak iż praktycznie nie ma czasu na słuchanie. Ale udało mi się. Przekazałam jej kiedy będziemy a ona zadeklarowała sie czekać i poprowadzić nas gdy już znajdziemy się na miejscu - Wypowiadając te słowa, kowalka jednocześnie zastanowiła się czy owa służka rzeczywiście jest w stanie zapamiętać wytyczne jakie otrzymała od niej na rynku. Marika wyglądała na osobę roztargnioną i bujającą w zupełnie innym świecie. - Jeśli zaś chodzi o samą posiadłość Crewarów, to jest tam wielu służących którzy z pewnością opowiedzą sie po stronie lorda i w razie potrzeby staną w jego obronie. Ale bez obaw prawdziwych zbrojnych napotkamy tylko kilku. - Feyla celowo unikała konkretnych cyfr. W umiejętności rachowania służącej wątpiła jeszcze bardziej niż w jej zdolności organizacji.
Zapadłą cisza, a wyczekujące oblicze elfa wyraźnie sugerowało iż mężczyzna czeka na przekazanie dalszych informacji. Z ustami pełnymi żeberek Feyla zaprotestowała:
- Co to za mina? To już wszystko. I tak nie było łatwo, więc myślę że spisałam się znakomicie.
- Proszę, proszę kogo my tu mamy. Pomagierka naszego szacownego mistrza Nurdina - Nieoczekiwanie do dyskusji włączył się karczmarz, który w stanowczej pozie, z rękoma założonymi na pasie, stanął przy stole przyszłych włamywaczy.
- Żadna pomagierka tylko ...
- A może z łaski swojej powiesz mi ile jeszcze będę musiał czekać na zamówiony przed miesiącem nowy ruszt? - Przerwał jej rozgniewany oberżysta. - Nie miałem pojęcia iż macie w zwyczaju pobierać opłatę z góry, a następnie ignorować swoich klientów.
Feyla przeklęła w myślach. Teraz juz zrozumiała z czym takim kojarzyła jej się Dzika Gęś. Jej największy problem polegał na tym iż jako kobieta przez większość mieszkańców Forgoth była uważana za gosposię krasnoluda. Jakoś do tych zakutych głów nie potrafiło dotrzeć iż ktoś taki jak ona może zajmować sie kowalstwem, posiadać w tym kierunku odpowiednią wiedzę i umiejętności . Niestety stereotyp kazał widzieć w zawodzie kowala wielkiego, barczystego i powolnego mężczyznę co z kolei sprawiało że większość zlecających zamiast do niej przychodziło bezpośrednio do Nurdina, który to miał zwyczaj zapominać o sprawach jego zdaniem błahych i nieistotnych.
- Jestem pewna iż otrzymasz je jeszcze w dniu dzisiejszym mości gospodarzu.
- Było by to wielce ciekawe gdyż jak do tej pory nikt z was nie pofatygował się nawet do wykonania stosownych pomiarów.
- Na pewno możemy to drobne przeoczenie łatwo wyjaśnić.
- Oczywiście że możemy to wyjaśnić. Powiem ci nawet jak. Zamierzam udać się teraz do twojego mistrza i dostać od niego swoje zamówienie wraz z należna za zwłokę rekompensatą. A ty w tym czasie posiedzisz tu. Jako mój gość i przejaw dobrej woli z mojej strony oraz po to aby osiągnąć kompromis w czekających nas negocjacjach.
- Eeee - nie ma takiej potrzeby - Ostatnią rzeczą na jaką Feyla miała ochotę to robić tu za zakładniczkę.
- A przy okazji za obiad należą się dwa złote smoki. - Dodał karczmarz.
- Co? To zdzierstwo! Nie możesz dyktować tak absurdalnych cen.
- Powiedzmy iż mam właśnie specjalną promocje dla gości takich jak wy. Trzeba było pytać nim zaczęłaś się obżerać.
- Ale skąd ci wezmę taką sumę.
- Lepiej aby ty lub twój przyjaciel miał ją przy sobie. Zaoszczędziło by nam to sporo nieporozumień. Prawda kapitanie?
Człowiek w ciemnym płaszczu, siedzący naprzeciwko podniósł lekko swój puchar na znak potwierdzenia. Wprawdzie nie nosił przy sobie uniformu strażnika, lecz uzbrojenie jego oraz siedzących przy stole jego kompanów, sugerowało iż walka nie jest im obca.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Yorick myślał intensywnie. Najważniejsza informacja, czyli ta o ustaleniu spotkania, została przekazana, a to już był spory sukces. Jednak nie mógł odpuścić okazji do okazania wyższości, więc cały czas miał minę, jakby oczekiwał dalszych wiadomości. Ku jego uciesze kowalka zaczęła się tłumaczyć.
Elf chciał wyjaśnić wspólniczce dalsze plany, ale w rozmowę wtrącił się karczmarz. Wypowiedział kilka zdań, trochę im pogroził, a następnie wyszedł, zostawiając przyszłych włamywaczy pod nadzorem strażników. Skrytobójca miał dość ucieczek jak na jeden dzień, ale nie było wyjścia. Nie zamierzał czekać, ani płacić zawyżonej stawki. Zjadł resztę mięsa, wziął kufel do ręki i dopił piwo. Oparł się na krześle i spojrzał na wspólniczkę.
- Ilu jeszcze ludzi udało ci się zrazić?
Dziewczyna chciała odpowiedzieć, ale Yorick jej przerwał. Przez chwilę siedzieli w ciszy. Mroczny elf zastanawiał się, jak wyjść z tej sytuacji.
- "Jest ich tylko czterech, mógłbym ich pokonać."
Zaczął huśtać się na krześle i analizował w głowie możliwe scenariusze tej walki. Niestety większość z nich była zakończona śmiercią Yoricka.
- "Wolałbym uniknąć zabijania. Straż nie będzie mnie ścigała, bo w każdym z dwóch dzisiejszych przestępstw byłem anonimowy, ale tu to co innego. Nie mam na sobie kaptura, poza tym mroczny elf może być bardzo łatwo rozpoznawalny. A może gdybym ich postrzelił? Każdego w łydkę?" - Skrytobójca gorączkowo szukał rozwiązania.
-"Wtedy któryś z klientów zdzieli cię taboretem w ten pusty łeb" - odezwał się głos w jego umyśle. Yorick natychmiast zrozumiał, kto się z nim kontaktował za pomocą telepatii.
-"Mortem! Jak się tu dostałeś?"
-"Jakaś grupa wędrowców znalazła mnie na drodze i wzięła jako luzaka, uciekłem im, gdy tylko minęliśmy miejskie bramy. Ci idioci nawet mnie nie przeszukali, to wspaniałe, że nikt nie oskarża konia o zdradę."
- "Dołącz do mnie. Przyda się twoja pomoc." - Yorick mimo woli się uśmiechnął. Kowalka spytała się, o co mu chodziło, ale elf zbył ją milczeniem.
- "Wiem, w czym tkwi problem. Stoję już przed drzwiami... Czekaj! Czy ty powiedziałeś, że potrzebujesz mojej pomocy?! W końcu się przyznałeś!" - Mortem był bardzo zadowolony.
- "Do niczego się nie przyznałem, teraz stul pysk, albo tygodniowy szlaban na gorzałę. Na mój znak odwrócisz ich uwagę."
Zabójca pochylił się w stronę wspólniczki i powiedział cicho:
- Przygotuj się, zaraz stąd uciekniemy. Gdy tylko opuścimy tawernę, zaprowadzisz nas do miejsca, w którym można rozmawiać swobodnie. Użyjemy mniejszych ulic, którymi chodzi mniej ludzi.
Elf schylił się pod stołem i założył kołczan na plecy. To samo uczynił z łukiem. Wstał, dając w myślach sygnał swojemu wierzchowcowi. Po dwóch sekundach drzwi gospody wyleciały z trzaskiem, do środka wbiegł koń. Jeden ze strażników podbiegł do zwierzęcia, ale dostał porządne kopnięcie i odleciał, uderzając w stół, mebel złamał się w połowie. Mortem załatwił w ten sposób jeszcze jednego strażnika i kilku cywilnych śmiałkach, później stanął dęba, zarżał dziko, odwrócił się i odjechał. W budynku zapanował chaos, jeden z przedstawicieli straży i czterech innych mężów pobiegło za intruzem.
Przyszli włamywacze wykorzystali zamieszanie i wymknęli się z przybytku.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Hej, to nie moja wina. – Protestowała Feyla - Nic nie poradzę na to iż te przygłupy nie są w stanie zrozumieć prostego faktu iż kobieta może być lepszym kowalem od mężczyzn. Dla takich zakutych łbów jak nasz gospodarz o predyspozycjach do zawodu decyduje ilość tkanki mięśniowej i wielkość zarostu. Cokolwiek bym nie zrobiła i tak nie mam szansy konkurować z reputacją Nurdina. Sława krasnoluda jest równie wielka co jego apetyt. Co z tego ze trzy czwarte jego zleceń przechodzi przez moje ręce, a o reszcie zacny krasnolud zapomina lub ignoruje. Nie zaprzeczam że jest dobry, ale jest też powolny i nie ogarnia natłoku zadań, skupiając się na dopieszczeniu tego co uzna za naprawdę ważne. Niestety dla większości męskiej populacji Fargoth przyjść z swoim problemem do kobiety brzmi niczym ujma na honorze, w związku z czym zawracają tyłek staruszkowi. – Wyżaliła się kowalka. Właśnie dlatego nie zamierzała obecnie nic zrobić w sprawie zatargu krasnoluda z karczmarzem. Nawet jeśli ten ostatni weźmie z sobą kilku osiłków jej mistrz nie podda się łatwo. „Szkoda tylko że mnie przy tym nie będzie” Pomyślała uznając iż chętnie zobaczyłaby owe starcie.
Elf ostrzegł Feyle zaledwie chwilę przed tym jak szalony koń zaczął demolować gospodę. W jaki sposób przewidział, czy też zaplanował szarżę szalonego zwierzęcia, pozostawało dla kowalki tajemnicą. Dziewczyna stała bez ruchu, z szeroko otwartymi oczyma, wpatrując się w wierzgającego wierzchowca. Pomimo tego iż koń wyglądał jakby kompletnie zdziczał, jego działania sprawiały wrażenie zaplanowanych i celowych. Demolował wszystko. Począwszy od drzwi, a skończywszy na ławkach, stołach, dekoracjach i nie mających szczęścia gościach którzy nawinęli się pod jego kopyta. Kowalka przez dłuższa chwilę nie była w stanie wykonać ruchu. Ochłonęła dopiero w momencie w którym elf niemalże wypchnął ja z gospody, dając tym samym do zrozumienia że oto nadszedł stosowny moment do ucieczki.
- Para i popiół. Co to do cholery miało być? Skąd wiedziałeś o tym szalonym koniu? – Domagała się odpowiedzi Feyla w czasie gdy elf prowadził ją przez wąskie uliczki. Rozsądek nakazywał by w tej chwili skoncentrować się na ucieczce i poszukiwaniu bezpiecznego schronienia, dlatego chcąc nie chcąc po chwili kowalka odpuściła swoje protesty i skupiła się na wyprowadzeniu elfa z miasta. Przynajmniej na moment gdyż nie zamierzała pozostawić tematu wściekłego zwierzaka bez odpowiedzi.
W drodze do miejskich bram, Feyla zdecydowała się zajrzeć na chwilę do swojej kuźni. Nie chcąc zakłócać drzemki krasnoluda, weszła do warsztatu tylnim wejściem, po czym biorąc z sobą plecak z niezbędnym zestawem narzędzi, wróciła do swojego towarzysza.
- Zabawne że do tej pory o to nie spytałeś. – Zwróciła się do elfa. - Znaczy o rezydencję Crewarów i o to gdzie ona w ogóle jest. Bogacze tacy jak nasz lord nie zniżają się do tego by cisnąć się w miejskich murach niczym zwykły mieszczuch. Jak ktoś ma wielkie posiadłości ziemskie to stać go również na wzniesienie sobie własnego pałacu i ufortyfikowanie go stosownym murem obronnym. Takich jak on z Fargoth łącza go jedynie interesy i konieczność podlizywania się miejscowej władzy. Chcesz znaleźć bezpieczne miejsce? Proszę bardzo. Najbardziej stosowana do tego będzie droga prowadząca do posiadłości lorda.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Po wyjściu kowalki z warsztatu dwójka przyszłych włamywaczy udała się w kierunku bramy. W miarę możliwości przechodzili wąskimi, mało uczęszczanymi uliczkami. Jednak gdy przychodziło im przejść przez główne aleje, Yorick wciągał kaptur. Mroczny elf był w ciągłym kontakcie z Mortemem.
-"Zgubiłeś już pościg?"
- "Pfff żaden problem. Pytasz, jakbyś mnie nie znał. Jakiś nowy plan? Kim jest ta panna, z którą współpracujesz? Jakie mamy nowe zlecenie? Od ko..."
- "Przymknij się!" - Skrytobójca uciszył konia. - "Opuszczamy Fargoth, im szybciej tym lepiej. Będę ci podawał przez cały czas szczegóły, więc miło by było, gdybyś słuchał."
Wierzchowiec ponarzekał przez chwilę, potem zamilkł. Yorick przez ciągle informował Mortema na temat obecnej misji. Kowalka i skrytobójca pokonywali ulicę miasta, aż znaleźli się przy bramie. Wartownicy nie maglowali wyjeżdżających tak bardzo, jak przyjezdnych, więc wydostali się bez większego problemu. Udali się traktem w stronę pałacu lorda Cerewara, po jakimś czasie mroczny elf zarządził, żeby odbili lekko na wchód. Znaczy, nie zarządził. Po prostu poszedł w tamtym kierunku, a kowalka nie dostała odpowiedzi na żadne ze swoich pytań, więc udała się za zabójcą. Minęło dziesięć minut, gdy dwójka wspólników dotarła do polany, który była na wzgórzu. Wzgórze miała łagodne wejście tylko z wschodu, droga w każdym innym kierunku kończyła się kilkumetrowym spadkiem.
Yorick wszedł na niewielką skałę i rozejrzał się. Z ich pozycji rozpościerał się widok na sporą równinę. Podziwiał przez chwilę, po czym zeskoczył i stanął przed kowalką. Dał znak swojemu wierzchowcowi.
Drogą którą przybyli, wjechał duży, czarny koń. Zwierzę prychnęło parę razy, stanęło dęba i popisowo poskakało na tylnych nogach. Rumak uspokoił się i podszedł do zdziwionej dziewczyny, zatrzymał się, mając pysk dwadzieścia centymetrów od jej twarzy. Intensywnie się w nią wpatrywał.
- Zanim wznowimy nasze działa nad ratowaniem Bretlynówny, powinniśmy coś o sobie wiedzieć. W końcu może się okazać, że będziemy za siebie nadstawiać karku. Poza tym musisz być zdziwiona. Niecodziennie spotyka się rozszalałego konia, który atakuje gospodę i klientów przybytku - zaczął mówić zabójca.
- "Sam jesteś rozszalały" - powiedział w myślach czarny koń. Skrytobójca nie przejął się tą wypowiedzią.
- Zacznę od przedstawienia. Ja się zwę Yorick Atelstimm i jestem najemnym skrytobójcą, chociaż czasami robię też jako włamywacz, na przykład teraz. A ten tu - wskazał na wciąż gapiącego się na kowalkę wierzchowca - to Mortem. Mój wspólnik.
Elf skończył prezentację i na chwilę umilkł. Nie był entuzjastą gadania po próżnicy. Podszedł do rumaka, złapał go za uzdę i odprowadził kawałek, zwierzę się nie opierało, bo znało zamiary zabójcy. Yorick grzebał w skrytce ukrytej pod siodłem i znowu zaczął przemawiać do wspólniczki:
- Domyślam się, że masz pytania. Może nie jestem zbyt wylewny, ale postaram się odpowiedzieć na wszystkie, jak już mówiłem, musimy sobie ufać. Czas, abyś pytała. - Przerwał gdy znalazł to, czego szukał. Butelkę wypełniona w połowie gorzałą. Odkorkował i pociągnął suty łyk, następnie napoił Mortema, koń z radością połykał napój alkoholowy. Skrytobójca wyciągnął dłoń z butelczyną w stronę wspólniczki. - Chcesz łyka?
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla nie przepadała za końmi. Nie znała się na nich. Dla kowalki wszystkie wierzchowce wyglądały identycznie. Śmiało można by jej wcisnąć pociągową szkapę wmawiając iż jest to rumak szlachetnej krwi. Jeśli elf chciał wywrzeć na niej stosowne wrażenie prezentując swojego bojowego wierzchowca, to w tym przypadku trafił na kiepskiego słuchacza. W koniach Feylę interesowały tylko i wyłącznie trzy sprawy: siodło, uprząż i podkowy, a przedstawiony jej Mortem nie miał na sobie żadnej z tych rzeczy. Kowalce pozostawało zatem wpatrywanie się w zwierzaka z udawanym zaciekawieniem. Wolała nie silić się na jakikolwiek komplement nie chcąc nieopatrznie urazić dumnego właściciela jakąś nietrafną uwagą.
Dziewczyna z ulgą przyjęła fakt iż elf w końcu zabrał swojego rumaka sprzed jej twarzy. Przeczącym ruchem głowy dała do zrozumienia że nie ma ochoty na alkohol. Szczere wyznanie Yoricka zaskoczyło kowalkę. Feyla była przekonana iż skrytobójcy nie zwykli przyznawać się do swojej profesji. Choćby dla samej zasady bezpieczeństwa. Tymczasem elf nieoczekiwanie zdecydował się wyjawić jej nie tylko swój fach ale także swoją tożsamość. Albo ufał jej aż tak bardzo albo kowalce groziło z jego strony coś złego.
- Tak, to zaiste musi być ciekawa i dobrze płatna praca. – Podsumowała – Gorzej jeśli idzie o poczucie satysfakcji z jej wykonywania. Ale rozumiem że właśnie dlatego od czasu do czasu postanawiasz zrobić coś bardziej hmm… w dobrym tonie? I szczerze mówiąc nie mam pytań. Znaczy nie mam żadnych pytań dotyczących twojej osoby. No może poza tym jednym. Jak na gorące żelazo udało ci się dogadać z koniem którego z całą pewnością nie było przed karczmą w momencie gdy ja do niej wchodziłam? A co do reszty spraw, jako wzorowa obywatelka tego miasta wolałabym unikać kontaktów z światkiem przestępczym. Przynajmniej na tyle na ile jest to możliwe. Myślę ze najlepiej zrobimy wykonując nasze zadanie, odbierając należną nam zapłatę i rozchodząc się każde w swoją stronę. Poza tym jak już pewnie słyszałeś ja jestem Feyla, najlepszy kowal w Fargoth i okolicy.
Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia liczba miejsc w mieście w których elf mógł przebywać bez zwracania na siebie uwagi dramatycznie się kurczyła, co z kolei sugerowało że pozostałe kilkanaście godzin do zaplanowanej przez niego akcji najprawdopodobniej przyjdzie im spędzić tutaj. Perspektywa niezbyt zachęcająca dla kogoś niezbyt obeznanego z naturą. „A planowałam się wyspać” ironicznie stwierdziła kowalka.
– Oczywiście jeśli ty uważasz że powinieneś wiedzieć coś więcej o mnie i pracy w kuźni, to nie musisz się krępować. Pytaj. – Feyla rozsiadła się wygodnie pod drzewem zabierając się za uważne studiowanie zabranych z sobą narzędzi. Wolała upewnić się co i gdzie ma przy sobie, aby nie tracić czasu w samej posiadłości lorda. - To jaki jest plan? - Dodała wzorowa obywatelka Feyla.
Awatar użytkownika
Rheolw
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rheolw »

Rhelow przyglądał się ukończonej pracy. W żadnym wypadku nie podzielał zachwytu i opinii architekta nad prezentowanym wynalazkiem. .
- Wygląda gównianie. Jak wielki czajnik osadzony na kołach. Albo gęba obrzydliwie brzydkiej baby. Trzeba to zamaskować. Inaczej będziemy przyciągać uwagę każdego świniopasa jakiego napotkamy na swojej drodze. Do tego te dwie beczki z śmierdzącym czymś tam w środku sprawiają iż cały wóz trzęście się niczym młódka w noc poślubną.
- To są filtry, sprężacz powietrza i dyfuzor do napowietrzania …
- A kto cię do cholery pytał?! – Żołnierz przerwał tłumaczenie chuderlawego konstruktora. Nie płacono mu za to aby rozumiał zasadę działania tego czegoś. Odpowiedzialny był jedynie za transport i utrzymanie wszystkiego w tajemnicy. – Martw się lepiej o to by to pokraczne coś działało jak należy.
- Zapewniam że wszystko działa idealnie.
- Bardzo dobrze, gdyż będziesz pierwszym który dostąpi zaszczytu podróżowania w swoim wehikule. – Rheolw gestem nakazał swoim podwładnym wrzucić konstruktora do wnętrza jego wynalazku.
- O nie! Proszę. Ja nie jestem… Nie mogę. Litości! Nie! – Protestował staruszek gdy żołnierze siłą zaciągnęli go do wozu i utworzywszy wielki właz w jego górnej części, wrzucili mężczyznę do środka.
- Zagnać służbę do budynków. Lord Crewar nie życzy sobie by ktokolwiek widział to pudło w jego posiadłości. Przejedziemy się na spacer.
- Kapitanie, a jeśli to mała glista się udusi? – Zapytał adiutant Rheolwa.
- Nie będziemy szelmy żałować. Lepiej on niż rybka naszego lorda. Bo jeśli nasza piękność zdechnie w tym czymś to wszyscy mamy przesrane.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

- Czemu mam nie czuć satysfakcji z mojej pracy? Zabijam innych, ale nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Jeżeli ktoś daje się zabić skrytobójcy, to nie zasługuje na życie. Proste, prawda? Taka filozofia jest najlepsza, prawo silniejszego. Gdyby wszyscy się do tego stosowali, to świat byłby piękniejszy.
Yorick schował butelkę do skrytki w siodle. Mortem popatrzył na niego błagalnym wzrokiem, ale elf odwrócił twarz i znowu spojrzał na równię. Zastanawiał się, co powinien odpowiedzieć Feyli. Fakt, że jego koń myśli tak jak człowiek, był tajemnicą. Nie wiedział, czy powinien okłamywać młodą towarzyszkę.
- Mój wierzchowiec został dobrze wytresowany. Pochodzi ze specjalnie hodowanej rasy, która charakteryzuje się wyczulonym słuchem. Reaguje na specjalne komendy. Wybrałem tamtą gospodę, ponieważ mój zwierzęcy wspólnik był w pobliżu. Gdy schyliłem się po łuk, wykonałem ciche gwizdnięcie. Nikt z gości nie zwrócił na to uwagi, a Mortem zrozumiał sygnał do komendy "chaos". Koń ma również bardzo dobry węch, dzięki któremu mógł mnie śledzić, potem wydałem mu kolejną komendę, aby się pojawił. To chyba tyle.
Yorick podszedł do wierzchowca i zaczął grzebać w skrytce. Nie patrzył w twarz rozmówczyni, zbędny kontakt wzrokowy mógł go zdemaskować. Wielu początkujących kłamców patrzy w oczy okłamywanych. Odruchowo chcą sprawdzić reakcję na swoje słowa. Po chwili elf znowu zabrał głos:
- Plan jest bardzo prosty. Poprowadzisz nas dalej w stronę pałacu Cerewara. Dwie godziny drogi od celu zatrzymamy się i rozbijemy obóz w którym przeczekamy do jutra. To znaczy, ty przeczekasz. Bo ja udam się na rekonesans. - Zaczął spacerować dookoła Mortema. - Rano zajmiemy się przygotowaniem do włamania. - Zatrzymał się. - Czas na nas, prowadź, szukaj najszybszej drogi. Nie przejmuj się możliwymi patrolami. Mortem będzie robił za straż przednią i ostrzeże nas w razie jakichś problemów. Pamiętaj, żebyśmy zatrzymali się dwie godziny przed pałacem.
- "Będę robił za straż przednią?" - wtrącił się koń.
- "Owszem."
-"Na prawdę spodziewasz się kłopotów?"
- "Nie, ale nie chcę, żebyś był w pobliżu. Nie jesteś najdyskretniejszym koniem na świecie, a wolę, żeby Feyla nie dowiedziała się, że myślisz. Podobno."
Yorick celowo pominął propozycję kowalki, aby zapytać o jej przeszłość. Zupełnie nie obchodziło go, kim była. Sądził, że znacznie przesadziła z nazwaniem siebie "najlepszym kowalem w okolicy". Po prostu nie pasowało mu to określenie, do młodej dziewczyny. Szczególnie do młodej ludzkiej dziewczyny. Skrytobójca uwierzyłby w taką przechwałkę tylko, gdyby pochodziła z ust innego mrocznego elfa.
Zabójca sprawdził uzbrojenie i rzemienie trzymające siodło, skrytki i juki Mortema. Wszystko się trzymało, ale Yorick i tak wolał dmuchać na zimne, kosztowało to niewiele czasu, a zapewniało brak trosk.
Chwilę później wyruszyli.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Wyglądało na to iż jak do tej pory Yorick nie dysponował żadnym planem dotyczącym włamania się do rezydencji. Kowalka nie wiedziała co na ten temat myśleć. Wolała uznać ze jako profesjonalisto elf nie chciał snuć bezowocnych koncepcji do czasu aż zobaczy samą posiadłość i przeprowadzi zwiad o którym wspominał wcześniej. Na razie nie było powodów do obaw. Mieli jeszcze sporo czasu. Feyla stwierdziła że zacznie się martwić jeśli ów plan nie pojawi się do jutra wieczora.
Pomysł wysłania konia jako zwiadowcy i przednią straż również ocierał się o odmęty szaleństwa. Kowalka nie miała odwagi pytać w jaki sposób zwierzę miałoby przekazać im jakiekolwiek informacje? Dobrze ze przynajmniej elf nie kazał jej jeździć konno.
Feyla postanowiła wykorzystać czas jaki spędza w podróży na dowiedzenie się czegoś więcej o swoim towarzyszu. Wprawdzie, zgodnie z tym co mówiła, praca skrytobójcy niewiele ją interesowała, podobnie zresztą jak wiedza o funkcjonowaniu świata przestępczego, ale od Yoricka mogła pozyskać sporo informacji o samych elfach.
- Tak się właśnie zastanawiałam. Nie rzucanie się w oczy w mieście takim jak Fargoth musi być dla ciebie trudne. Spotkać tutaj elfa to jak znaleźć na ulicy porzuconą sakiewkę. Myślę że to dlatego iż nie mamy u siebie zbyt wiele lasów. Chociaż jeśli miałabym mówić zgodnie z prawdą to sieję się u nas sporo drzew głównie po to aby zaspokoić zapotrzebowanie przemysłu na drewno. Dlatego dominują u nas młode zagajniki obsiane gatunkami szybko rosnących drzew. Starych borów w których rzekomo najlepiej czują się elfy w Fargoth nie uświadczysz. Chociaż ty wcale nie wyglądasz jak typowy przedstawiciel swojej rasy. – Spytała kowalka dla której wiedza na temat elfów była znikoma. Według Feyli wszyscy oni wyglądali identycznie a mieszkali i żyli wyłącznie na drzewach.
- Co innego krasnoludy. O nich mogłabym mówić godzinami. Odkąd najęłam się na praktykę u Nurdina, nieustannie zmuszona jestem wysłuchiwać o historii, tradycji i zwyczajach nordów. Wyłazi mi to uszami. Ostrzegano mnie że nie będzie łatwo. Zresztą byłam przygotowana na ciężką pracę, ale nie na fakt iż mój przyszły mistrz rzemiosło kowalskie traktuje nie tylko jako źródło utrzymania ale ogólnie rzecz biorąc jako sposób na życie. Bywały takie chwilę gdy wolałam wrzucić do piwnicy tonę węgla niż po raz kolejny wysłuchiwać opowieści o kowalu który usiłował podkuć smoka.
Feyla poprowadziła Yoricka na wzgórze na skraju lasu z którego widać było zabudowania rezydencji Crewarów. Posiadłość lorda otoczona była dziesiątkami hektarów pól na których rosły najróżniejszego rodzaju zboża i inne uprawy. Pola te nie tylko zapewniały wy żywienie i zarobek dla mieszkańców posiadłości ale sprawiały również iż trudno było dostać się w pobliże domostwa nie zostając przy tym zauważonym. Same zabudowania otoczone był murem wysokości około trzech metrów. W jego część wchodziła również wysoka wieża służąca jako magazyn oraz punkt obserwacyjny. W środku najbardziej w oczy rzucał się główny budynek, w kształcie litery „L” z eleganckim spadzistym dachem, będący mieszkaniem samego lorda. Znajdowały się tam również mniejsze zabudowania stanowiące pomieszczenia dla służby, niewielki zagajnik, staw, studnia, wybrukowana droga, oraz cos co z dużej odległości przypominało plac treningowy.
- Jesteśmy na miejscy. Panie włamywaczu przed tobą nasz cel.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Yorick przyklęknął i spojrzał na cały teren. Okolica była zadziwiająca rozległa i co najważniejsze bardzo ładna. W dobrym świetle okolice miejsca zamieszkania lorda Cerewara są malowniczo piękne. Skrytobójca skarcił się w duchu za tak bezsensowne rozmyślania, spojrzał pod kątem włamu. Oczywistą przeszkodą był mur. Od razu dostrzegł bramę. Drewniana, zamykana i otwierana kołowrotem który był nad bramą. Obok mechanizmu była wartownia. Elf dostrzegł tylko jednego strażnika wrót, ale nie miał pewności. Z takiej odległości równie dobrze mógł widzieć trzech ludzi, stojących obok siebie.
Skierował wzrok na pola. Przy miedzach stały trzy kryte strzechą chaty, najpewniej rolników. Yorick przez jakieś dziesięć minut analizował całość widoku, w końcu stwierdził, że wiedział już wszystko.
- Chodź za mną - mruknął do Feyli.
Włamywacze zeszli ze wzgórza i wrócili na drogę. Po dwudziestu minutach marszu skręcili w lewo do lasu. Elf prowadził kowalkę, nic nie mówiąc.
- "Cały czas czysto?" - spytał Mortema.
-"I zimno, i nudno, i cicho. Jakiś nowy plan?"
-"Wracaj do nas, rozbijamy obóz."
Przez kwadrans przebijali się przez krzaki. Yorick poczuł przypływ nowych sił - Słońce zachodziło. Oczywiście, nie zauważył tego od razu. Jako mroczny elf w ciemnościach widział niemal tak samo dobrze jak w pełnym świetle, uświadomił sobie zmianę, dopiero gdy spojrzał w niebo.
Zatrzymali się przed całkiem niezłą kryjówką. Płytka jaskinia w dolinie okazała się tym, czego szukali. Zanim weszli do środka, Yorick dokładnie sprawdził wnętrze i okolicę, kiedy uznał, że wszystko było w porządku, weszli do pieczary.
- Rozgość się - mruknął do Feyli. - Ja załatwię jakieś drewno.
Skrytobójca wrócił do lasu i zajął się zbieranie chrustu. Na jego szczęście, w okolicy leżało obumarłe, suche drzewo. Wziął tyle patyków, ile mieściło mu się w dwóch rękach i położył je w jaskini. Całą czynność powtórzył kilkukrotnie. Gdy wchodził z ostatnią dawką szczap, dołączył do nich Mortem.
-"No! To po robocie, gorzała się należy!"- wesoło powiedział do Yoricka.
- "Masz za słaby łeb, żeby wypić więcej" - skończył rozmowę zabójca.
- Liczę, że poradzisz sobie z rozpaleniem ognia - rzekł do kowalki.
Elf zajął się ekwipunkiem, założył rękawice, uzupełnił zapas noży do rzucania i strzał w kołczanie. Następnie wyjął dwie paczki ze schowka pod siodłem i rzucił je na ziemie. Stanął przy wyjściu z jaskini i czekał. Gdy księżyc znalazł się na odpowiedniej wysokości, założył maskę i naciągnął kaptur. Odwrócił się do Feyli i powiedział:
- Wrócę przed świtem, pilnuj Mortema. - Zrobił kilka kroków, ale po chwili wrócił do pieczary. - Zapomniałbym! Dla ciebie też jest ważna misja. Zrób kolacje, warzywa, wodę i suszone mięso znajdziesz w paczkach, które rzuciłem na podłogę, a patelnia jest w jukach.
Skrytobójca nie czekał na odpowiedź towarzyszki. Po prostu wyszedł i udał się w stronę posesji lorda Cerewara.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Kowalka nie zamierzała ukrywać swojego oburzenia. Była zdecydowana wykrzyczeć Yorickowi co myśli o pomyśle zostawienia jej w lesie, nawet jeśli swoim wrzaskiem miałaby zdemaskować ich kryjówkę. Być może elf uznawał nocowanie na łonie natury za dobrą zabawę, ale Feyli ani trochę się to nie podobało. Tym bardziej iż zdawała sobie sprawę ze wcale nie jest to koniecznością. Skoro samą próbę włamania się do rezydencji lorda planowali dopiero na następna noc, to jaki sens miało siedzenie tutaj i wpatrywanie się w mury domostwa Crewarów? Czy wymagały tego nieznane jej techniki stosowane przez elfa? Jeśli nawet Yorickowi niezbędna była szczegółowa analiza zabezpieczeń otaczających rezydencję, to powinien przeprowadzić ją sam. Ona pokazała mu co i gdzie, a zatem nie miała tu już nic więcej do zrobienia. Mogłaby spokojnie wylegiwać się w swojej kuźni, zajęta dziesiątkami innych spraw, dzięki którym przynajmniej na chwilę same włamanie nie zaprzątałoby jej głowy.
- A niby dlaczego do licha miałabym siedzieć tu bezczynnie cały dzień. Nie zamierzam marnować w ten sposób swojego czasu. Ja również musze przygotować się do swojej części zadania, a nie zrobię tego gnijąc w jakieś zapyziałej norze! – Wykrzykiwała. Przede wszystkim musiała się porządnie wyspać, ale o tym nie zamierzała wspominać w swojej reprymendzie. Kopiąc z złości garnek na wodę, kowalka rozlała ciecz prosto na świeżo rozpalone ognisko.
- Mam to gdzieś. – mówiła do siebie, gdy elf oddalił się na przeszpiegi. – Sam sobie gotuj i pilnuj tego narwanego rumaka. Niech ci go zeżrą wilki. Nie kiwnę nawet palcem w jego obronie.
Wspomnienie drapieżników oraz świadomość zapadających ciemności zmobilizowało Feylę do działania. Musiała znaleźć sobie jakieś bezpieczne legowisko. Inne niż grota w której nie będzie miała możliwości ucieczki w razie zagrożenia. Wykorzystując ostatnie promienie słońca kowalka zabrała się za budowanie legowiska na drzewie. Jeśli miała tu spać to zrobi to w wygodnym hamaku.
Gdy tego potrzebowała Feyla potrafiła pracować naprawdę szybko. Zwłaszcza jeśli dysponowała odpowiednim zestawem narzędzi i materiałów. Przygotowawszy sobie drewniany stelaż, plecioną linę i uchwyty którymi mogła zakotwiczyć budowaną konstrukcję do potężnych buków, dziewczyna wdrapała się na drzewo i zaczęła montować swoje legowisko.
- Wybacz przyjacielu. – Zwróciła się do wierzchowca – Wygląda na to ze każdy tu musi martwić się o siebie. A przy okazji jak wróci twój pan powiem mu że oszalałeś i próbowałeś mnie stratować. – Dodała Feyla, rozmyślając o elfie. Miała nadzieję iż jej towarzysz jest przynajmniej w połowie tak dobry jak mogłoby się wydawać. Bo jeśli go złapią to ich misja naprawdę się skomplikuje.
Kowalka zaczęła analizować różne scenariusze tego czy i w jaki sposób, byłaby w stanie wyciągnąć Yoricka w sytuacji gdyby dostał się w niewolę. Po kilku minutach wpatrywania się w rozgwieżdżone niebo, zapadła w głęboki sen.
Awatar użytkownika
Rheolw
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rheolw »

Rhelow stał na murach wpatrując się w zapadające ciemności. Uważał siebie za prawego człowieka. To życie zmuszało go do tego by stać się okrutnym i bezwzględnym. Życie i inni ludzie. Nie doszło by do tego wszystkiego gdyby ten idiota zjawił się tu zgodnie z umową, zamiast bezczelnie żądać podwójnej zapłaty.
- Kapitanie, przywiązaliśmy gnojka do drzewa w ogrodzie. Jest przytomny. – Zakomunikował jeden z strażników. Jako że tej nocy zgodnie z planem miał odbyć się przerzut towarów, Rheolw dysponował dziś pełną obsadą swoich ludzi. Niestety zamiast planowanej wymiany czekała ich tylko egzekucja.
- Już idę. – Oznajmił.
- Na pewno nie chcesz aby zakneblować mu gębę? - Spytał żołnierz.
- Nie. Służbie się powie iż to jeden z włamywaczy usiłujący zakraść się do rezydencji. Niech jego wrzaski będą ostrzeżeniem dla tych chcących cokolwiek kombinować.
Rhelow zszedł do niewielkiego zagajnika rosnącego w posiadłości lorda Crewara. Handlarza przywiązano w taki sposób że niemal wyrwano mu ręce z stawów. Staruszek był poobijany, jego plecy nosiły ślady bata, a na stopach widniały bąble od oparzeń.
- Panie Akarin, zawiodłem się na panu. – Spokojnym tonem Rheolw odezwał się do swojej ofiary – Uważaliśmy pana za uczciwego, rzetelnego i godnego zaufania kupca. To jest właściwy człowiek! Mówił nam lord. Z takimi chciał pracować. Solidnymi, trzymającymi się zasad i przestrzegającymi pierdolonych reguł. – Żołnierz podniósł głos - I co? Co ja mam mu teraz do cholery powiedzieć? Jak mam poinformować lorda ze zamiast z towarem raczysz zjawić się tutaj z zamiarem negocjowania zapłaty? Perfidnie licząc na to że jak będziemy pod presją czasu to zgodzimy się na twoje warunki?
- Proszę. Popełniłem błąd, mogę wszystko … - Usiłował wytłumaczyć kupiec, ale silny cios w szczękę przerwał mu wypowiedź.
- Zamknij mordę! – Wrzasnął strażnik, po czym ponownie kontynuował ściszonym głosem - Jeszcze nie skończyłem. Oczywiście że możemy wszystko naprawić. Nie chcemy przecież denerwować naszego pracodawcy. Mamy przed sobą jeszcze jeden dzień. Jeśli nasz towar dotrze tu jutro, nikt nie zauważy opóźnienia, a my będziemy mogli całą sprawę uznać za niebyłą.
Handlarz odetchnął z ulgą. Mimo fatalnego stanu, na jego twarzy ma moment pojawiła się radość i optymizm.
- Jak rozumiem twój wspólnik pozostał w Fargoth, a jeśli wyruszy od razu i będzie spinał konie wciąż może być tu na czas. – Handlarz pokiwał twierdząco głową. – Oczywiście musimy go tylko odpowiednio ku temu zachęcić. – Zastanawiał się Rheolw. – Poruczniku. Odetnijcie naszemu gościowi palce. Jeden po drugim. Nie będą mu już potrzebne. Następnie udacie się do miasta. Znajdź towarzysza pana Akarina, wywal go z pryczy, przekaż mu nasza wiadomość i dopilnuj aby od razu wyruszył. Chcę go widzieć tu na miejscu, jutro przed północą. W przeciwnym razie nie zrobi już w Fargoth żadnego interesu. Nie będzie tu dla niego miejsca na nic innego niż żebranie pod miejską dzwonnicą.
Żołnierze zagrali się do wykonania powierzonego im rozkazu. Wrzaski okaleczanego kupca wypełniły nocne niebo.
- A co z nim. – Upewnił się porucznik wskazując na torturowanego człowieka.
- Jak już przestanie się drzeć, jego ciało rzućcie na pożarcie naszym bestią. Przy okazji to samo zróbcie z ochroniarzami których ten głupiec zabrał z sobą.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

- "Chyba naprawdę zdenerwowałeś tę dziewczynę" - powiedział Mortem.
- "I z wzajemnością. Coraz bardziej żałuję, że przyjąłem te zlecenie. Co teraz robi?" - Yorick przemierzał las, rozmawiając ze swoim wierzchowcem.
- "Śpi."
Skrytobójca zaklął, by pewien, że po powrocie do obozowiska, znajdzie ciepłą potrawkę. Zachowanie Feyli jeszcze bardziej utwierdziło go w przekonaniu, że ludzkie kobiety nie powinny opuszczać domu.
Po jakimś czasie wyszedł z lasu i poszedł w kierunku pałacu, gdy znalazł się dość blisko mieszkania szlachcica, stracił kontakt z Mortemem. Przyklęknął i zanalizował sytuację. Miał przed sobą ciągnące się przez wiele metrów pola uprawne, za którym znajdowała się posesja. Rozmyślał od czego powinien zacząć. Przydałaby się informacja o strażnikach, czasy zmiany wart, możliwe tylne wyjścia, kryjówki, oświetlone i nieoświetlone miejsca.
Myślał bardzo intensywnie, gdy przerwał mu ruch przy bramie pałacu. Yorick doskonale widział w ciemnościach, więc zauważył, że wartownicy otwierali bramę. Wyjechał samotny jeździec.
Skrytobójca natychmiast podjął decyzję, wstał i podbiegł do krawędzi lasu, potrafił bezszelestnie stawiać kroki, a ubranie dodatkowo go maskowało. Zatrzymał się, gdy odzyskał kontakt ze swoim koniem.
-"Mortemie, mam dla ciebie zadanie. Wyjedź na drogę, niedługo wyczujesz jeźdźca w zbroi. Przeszukaj jego myśli, dowiedz się, co planuje."
- "Pfff pestka, zaraz się tym zajmę."
Yoricka ucieszyła reakcja rumaka. Bardzo często się przekomarzali, ale w trakcie wykonywania zleceń działali razem jak idealna maszyna.
Elf czekał ukryty w lesie przez jakieś pół godziny, był cierpliwy i potrafił tyle wytrzymać w bezruchu, inaczej nie przeżyłby tyle lat jako skrytobójca. W końcu odezwał się Mortem.
- "Jedzie obudzić jakiegoś kupca. Ów człowiek, ma być w posiadłości jeszcze przed północą z jakimś towarem."
Skrytobójca uśmiechnął się w duchu, teraz nie musiał się zastanawiać, jak można wejść do pałacu, bo droga stała otworem, wystarczyło nająć się do obsługi wozu, lub na ochroniarza. No i trzeba było jakoś przemycić Feylę, ale elf już miał pomysł jak to zrobić.
Yorick odwrócił się i udał się z powrotem do obozowiska. Pokonywał drogę w biegu. Dzięki temu, że była noc, zabójca mógł przemieszczać się bardzo szybko, nie czując zmęczenia. Nawet nie musiał się przebijać przez kujące krzaki, bo udało mu się znaleźć obejście wydeptane przez dziką zwierzynę.
Gdy dotarł do jaskini, w której mieli mieszkać, rozejrzał się, poszukując Feylę, szybko odnalazł ją śpiącą między dwoma bukami. Zdenerwowała go, ale mimo to stwierdził, że robota wyglądała całkiem profesjonalnie. Yorick wziął resztki wody i wszedł na stelaż kowalki, a następnie obudził ją, oblewając jej twarz zimną wodą.
- I jak się spało? Bo moja kolacja była pyszna. Wstawaj! Mamy trochę do obgadania, a ja muszę wyjechać najpóźniej dwie godziny przed świtem - powiedział i zeskoczył.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

- Co ty wyprawiasz?! Powariowałeś? – krzyczała Feyla, brutalnie obudzona przez elfa. Spanie w leśnych ostępach wcale nie posłużyło jej jako wymarzony odpoczynek. Kowalka przemarzła, czuła się zmęczona, obolała i ścierpnięta. Przez większą część nocy usiłowała ułożyć się wygodnie w prowizorycznym posłaniu. Nic z tego. To zdecydowanie nie były warunki, do których zdążyła przywyknąć. Walcząc z sennością, otępiałym wzrokiem wodziła po okolicy. Ku swojemu zdziwieniu kowalka stwierdziła, że wciąż jest ciemno. Słońce dopiero zbierało się do tego by wyjść nad horyzont. Nad polami unosiła się gęsta mgła. W lesie panowała cisza, zakłócana sporadycznie przez odgłosy wydawane przez ptaki. Gęste poszycie i liście drzew pokrywały krople rosy. Panująca sceneria zupełnie nie przypominała poranków w mieście. – Przecież jeszcze nie ma południa. Czy ty nigdy nie sypiasz?
Sądząc po minie, gestykulacji i głosie elfa, ten cały czas pracował na najwyższych obrotach. Yorick zdradzał oznaki podekscytowania i gotowości do działania. Nie wiedząc czemu, nagle zaczęło mu się spieszyć. Z kolei kowalka w chwili obecnej nie miała ochoty na nic poza porządnym posiłkiem. Gdzieś z zakamarków pamięci dotarło do niej, że elf mówił coś wczoraj o jukach i przewożonej tam żywności. Tyle że za nic nie zamierzała zbliżać się do jego narwanego konia.
- Jak tam patrol? Udało ci się zobaczyć coś ciekawego i wykombinować jakiś plan? – spytała, cały czas szukając wzrokiem jedzenia, o którym wspominał elf. Rozprostowując kończyny, Feyla usiłowała pobudzić się do działania. – Jemy coś? – zapytała bezpośrednio, powątpiewając w fakt, że Yorick domyśli się tej prostej potrzeby.
„Chyba musimy od razu zabrać się do pracy” pomyślała, widząc upór i determinację elfa.
- No dobra. Mów, w czym mogłabym jeszcze pomóc. Chociaż wydaje mi się, że udzieliłam ci już wszystkich informacji. Przynajmniej nie przychodzi mi do głowy nic więcej, co mogłoby okazać się przydatne – odpowiedziała, zabierając się jednocześnie do zejścia z drzewa. Nie była tak gibka jak jej towarzysz, a wczesna pora tym bardziej nie sprzyjała wykonywaniu przez nią efektownych akrobacji. – Co myślisz o mojej budowli? Niezła jest, prawda?
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Yorick od razu zabrał się do roboty. Oszacował, że miał jakieś pół godziny na przygotowania. Pozbierał położone na ziemi paczki. Wyjął z jednej kawałek suszonej wołowiny i zaczął przeżuwać. Nienawidził tego rodzaju pożywienia, ale nie narzekał, ten posiłek dawał dużo energii i zajmował mało miejsca. Zauważył, że Feyla zeszła ze swojego legowiska. Zadała, jak to ona, kilka pytań. Zabójca oczywiście nie odpowiedział na żadne z nich.
- Trafiła nam się całkiem sensowna okazja - zaczął mówić. - Z Fargoth wyruszy kupiec, którego celem będzie pałac lorda Cerewara.
Elf cały czas pracował, czekając, aż kowalka podejdzie do jaskini. Nie zamierzał krzyczeć. Skrytobójca wiedział, że tej nocy już nie zaśnie, całkiem możliwe, że kolejna też nie da mu odpoczynku. Jednak on i Mortem potrafili dzielić się energią, więc Yorick nie musiał spać, aż tak często.
- Przygotowałem plan działania. Ja pojadę do Fargoth, a ty zostaniesz tutaj. - Mówiąc, cały czas przeżuwał skromne śniadanie. - Najmę się jako ochroniarz i wyruszę z kupcem. Handlarze zwykle jadą gościńcami, chodzi tu o względy bezpieczeństwa, a z tego co rozumiem, towar jest cenny i to bardzo.
Mroczny elf wziął patyk do ręki i zaczął rysować. Pracował przez kilka minut, gdy odezwał się do niego Mortem:
-"Ale wiesz, że ona nie widzi w ciemności, prawda?"
Zabójca zaklął.
- "Rzeczywiści, coś mi tu nie pasowało" - odpowiedział.
- "A podobno to ja tu jestem niemyślącym zwierzeciem." - Koń parsknął i odszedł.
Yorick spojrzał na Feylę i powiedział cicho:
- Mogłabyś być przez chwilę mroczną elfką.
Wstał i dokończył mięso, wziął następny kawałek i popił go winem.
- Zajmiesz się czymś, możesz się przespać. Najpóźniej godzinę po świcie opuścisz to miejsce. Mam nadzieję, że pamiętasz drogę, którą tu przyszliśmy. Mijaliśmy niewielki staw, obok niego było kilka duży skał, tam do nas dołączysz. - Odgryzł spory kawałek i przeżuwał go przez chwilę. - Przygotowałem trzy możliwe scenariusze. Pierwszy: Wóz straci koło, a ty wyjdziesz z za skał i go naprawisz. Drugi: Jeden z ludzi padnie osłabiony tajemniczą chorobą, a ty zjawisz się jako zielarka i podasz mu magiczną odtrutkę. Trzeci: Namówię kupca, aby się zatrzymał, a ty wemkniesz się do środka. Co wybierasz?
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość