Wrzosowa Polana ⇒ [Gdzieś w lesie] Prowizoryczne ognisko
- Noksion
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 18
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Człowiek-Strażnik
- Profesje:
- Kontakt:
Noksion widząc atakującego smoka nie miał czasu na zastanawianie. Szybko chwycił tarczę spod nóg wiwerny i zaczął ją okładać ostrym zakończeniem tarczy. Wiwerna musiała odczuwać spory ból, ponieważ puściła rękę strażnika i cofała się do tyłu. Była najwyraźniej zamroczona, "-naprawdę mam taką siłę" przemknęło przez głowę strażnika. Nie miał jednak czasu na podziwianie swojej siły. Od razu sięgnął po miecz i z całych sił ciął wiwerne w głowę. Głowa poturlała się pod nogi strażnika.
W tym samym czasie smok wykończył już drugą wiwerne. Noksion przykucnął po czym zaczął sprawdzać ekwipunek, swoją tarczę i zbroję. O miecz się nawet nie martwił, ciął nim znacznie twardsze rzeczy.
-Dziękuję za pomoc.
Rzekł do dyszącego smoka
-Ze mną wszystko w porządku. Dwie wiwerny zapewniły mi trochę wrażeń na dziś. A jak tam z tobą, trzymasz się? Teraz muszę znaleźć Płotkę będzie zapewne niedaleko. A ty trochę odpocznij staruszku.
Uśmiechnął się i zaczął podążać za Płotką. W myślach miał burzę myśli, ponieważ nie czuł teraz strachu lecz pustkę. "-Czy naprawdę przestałem bać się śmierci?", powtarzał w głowie to pytanie.
W tym samym czasie smok wykończył już drugą wiwerne. Noksion przykucnął po czym zaczął sprawdzać ekwipunek, swoją tarczę i zbroję. O miecz się nawet nie martwił, ciął nim znacznie twardsze rzeczy.
-Dziękuję za pomoc.
Rzekł do dyszącego smoka
-Ze mną wszystko w porządku. Dwie wiwerny zapewniły mi trochę wrażeń na dziś. A jak tam z tobą, trzymasz się? Teraz muszę znaleźć Płotkę będzie zapewne niedaleko. A ty trochę odpocznij staruszku.
Uśmiechnął się i zaczął podążać za Płotką. W myślach miał burzę myśli, ponieważ nie czuł teraz strachu lecz pustkę. "-Czy naprawdę przestałem bać się śmierci?", powtarzał w głowie to pytanie.
- Nie, nic mi nie jest. - powiedział zdyszany. Trochę jeszcze czuł ból w kostce, ale bywało gorzej. Zaskoczyła go prędkość z jaką człowiek uporał się z gadem.
Spomiędzy drzew wyleciał ognik, wcześniej nie zdążył się zabrać z nim za którąś z łusek. Przyjrzał się pobojowisku, i z nutą obojętności rzekł "Mogłeś na mnie zaczekać."
- Dobrze wiesz że nie mogłem. - wypowiedział te słowa i ziewnął przeciągle. Nie miał najmniejszej ochoty go teraz słuchać. Miał za to ochotę na paruletnią drzemkę, ale to może później. Dziś ograniczy się do paru godzin.
Ułożył łeb na przednich łapach, całkiem zwinął skrzydła i podkulił ogon pod brzuch. Miał coś jeszcze powiedzieć Nokisonowi, ale wyleciało mu to z głowy. Usilnie starał się przypomnieć o co chodziło, ale zapadł w sen.
Spomiędzy drzew wyleciał ognik, wcześniej nie zdążył się zabrać z nim za którąś z łusek. Przyjrzał się pobojowisku, i z nutą obojętności rzekł "Mogłeś na mnie zaczekać."
- Dobrze wiesz że nie mogłem. - wypowiedział te słowa i ziewnął przeciągle. Nie miał najmniejszej ochoty go teraz słuchać. Miał za to ochotę na paruletnią drzemkę, ale to może później. Dziś ograniczy się do paru godzin.
Ułożył łeb na przednich łapach, całkiem zwinął skrzydła i podkulił ogon pod brzuch. Miał coś jeszcze powiedzieć Nokisonowi, ale wyleciało mu to z głowy. Usilnie starał się przypomnieć o co chodziło, ale zapadł w sen.
- Noksion
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 18
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Człowiek-Strażnik
- Profesje:
- Kontakt:
Noksion podążał za śladami kopyt Płotki. Zdziwił go fakt że w pewnym momencie ślady po prostu znikły. Zaczął więc gwizdać, był to zazwyczaj sposób który pozwalał na szybkie przywołanie Płotki. Odczekał chwilę ale nie usłyszał hałasu kopyt. Zaczął się denerwować, w jukach miał cały swój dobytek ale co ważniejsze zdążył się przywiązać do zwierzaka. Szukał jej tak długo aż słońce poczęło zachodzić. Wtedy postanowił wrócić do smoka, przeczekać noc i zacząć poszukiwania od samego świtu.
Świat był rozmyty. Zupełnie jakby został zanurzony w wodzie, ale cały czas istniał normalnie. Spoglądał z tej nowej perspektywy na ruchome kształty, w niczym nie przypominające tego co pamiętał.
Nagle wszystko nabrało normalnych kolorów, a on jakoś wypadł z nicości, jakby był właśnie w przeźroczystym portalu. Co dziwne, najpierw pomyślał o portalu, dopiero potem zorientował się, iż jest zupełnie gdzie indziej.
Stał właśnie na purpurowym dywanie, po bokach wyszywanym żółcią i pomarańczem, z taką dokładnością, że każdy jego centymetr musiał być owocem lat pracy. Dywan leżał na równie dobrze przyozdobionej podłodze. Kamienne ściany z gobelinami dopełniały obrazu królewskiego korytarza. Gobeliny były nie byle czym, każdy stanowił jakby oddzielne okno na świat. Jeden przedstawiał króla w lśniącej zbroi, następny ukazywał ogrom jakiegoś portowego miasta.
Szedł wzdłuż korytarza przyglądając się kolejnym i kolejnym, natomiast korytarz ciągnął się w nieskończoność. Szedł i szedł, nie napotkał żadnych drzwi, okien, czy niczego czym można by było opuścić korytarz. To wszystko zaczynało go już porządnie drażnić, gdy pośród ciszy zarejestrował głosy, chyba dostojników.
Puścił się biegiem. Gobeliny, gobeliny, gobeliny. Nagle po lewej stronie pojawiły się drzwi, a raczej łuk. Wpadł do... sali sądowej. Stał na jakimś balkonie, pomiędzy ludźmi wystrojonymi na jakąś okazję. Na dole, pośrodku stał skazaniec ze zwieszoną głową i pilnowany przez kilku strażników. Po głowie ściekała mu strużka krwi, co świadczyło, że nie zgadzał się z opinią jego oprawców. Nagle donośny głos poniósł się po sali:
- Czy wszyscy się ze mną zgadzacie?! - po sali potoczyły się potakujące pomruki. - kto za?!
Znaczna większość obecnych uniosła ręce. Zupełnie niespodziewanie głos zawołał:
- A jak twoja opinia?!
Dopiero wiedy zorientował się że wszyscy wpatrują się właśnie w niego, niektórzy z pogardą, inni szacunkiem. Natomiast skazaniec nadal patrzył w ziemię. Nikt nic nie mówił. W pewnym momencie skazaniec podniósł wzrok, i błagalnym spojrzeniem wyraził swą prośbę. To był Nokison. Bez tarczy, miecza, zbroi i przyjaciół.
Nieoczekiwanie wszyscy wstali i zaczęli się rozchodzić. Nokison został wyciągnięty z sali, z wrzaskiem posyłając kopniaki po strażnikach.
A on po jego wyprowadzeniu wciąż widział twarz strażnika. Dręczyło go sumienie, ale nie potrafił zrobić nic. Mógł tylko stać.
Nie wiedział ile czasu to zajęło. Nie wiedział co myśleć, ale bezczynność doprowadziła go do depresji. Chciał się stąd wyrwać, uciec od tego.
W końcu świat zaczął rozmywać się przed jego oczami. Znów był w przeźroczystym portalu. Świat rozmywał się coraz to bardziej, aż zniknął zupełnie.
Otworzył ślepia, poderwał się. Dookoła panowały ciemności, ale widział doskonale polanę na której zasnął. W powietrzu wisiał ognik, dokładnie tak, jak powinno być. "Co się stało?" - usłyszał.
- Powiedzmy, że mam dość snu na dziś.
Nagle wszystko nabrało normalnych kolorów, a on jakoś wypadł z nicości, jakby był właśnie w przeźroczystym portalu. Co dziwne, najpierw pomyślał o portalu, dopiero potem zorientował się, iż jest zupełnie gdzie indziej.
Stał właśnie na purpurowym dywanie, po bokach wyszywanym żółcią i pomarańczem, z taką dokładnością, że każdy jego centymetr musiał być owocem lat pracy. Dywan leżał na równie dobrze przyozdobionej podłodze. Kamienne ściany z gobelinami dopełniały obrazu królewskiego korytarza. Gobeliny były nie byle czym, każdy stanowił jakby oddzielne okno na świat. Jeden przedstawiał króla w lśniącej zbroi, następny ukazywał ogrom jakiegoś portowego miasta.
Szedł wzdłuż korytarza przyglądając się kolejnym i kolejnym, natomiast korytarz ciągnął się w nieskończoność. Szedł i szedł, nie napotkał żadnych drzwi, okien, czy niczego czym można by było opuścić korytarz. To wszystko zaczynało go już porządnie drażnić, gdy pośród ciszy zarejestrował głosy, chyba dostojników.
Puścił się biegiem. Gobeliny, gobeliny, gobeliny. Nagle po lewej stronie pojawiły się drzwi, a raczej łuk. Wpadł do... sali sądowej. Stał na jakimś balkonie, pomiędzy ludźmi wystrojonymi na jakąś okazję. Na dole, pośrodku stał skazaniec ze zwieszoną głową i pilnowany przez kilku strażników. Po głowie ściekała mu strużka krwi, co świadczyło, że nie zgadzał się z opinią jego oprawców. Nagle donośny głos poniósł się po sali:
- Czy wszyscy się ze mną zgadzacie?! - po sali potoczyły się potakujące pomruki. - kto za?!
Znaczna większość obecnych uniosła ręce. Zupełnie niespodziewanie głos zawołał:
- A jak twoja opinia?!
Dopiero wiedy zorientował się że wszyscy wpatrują się właśnie w niego, niektórzy z pogardą, inni szacunkiem. Natomiast skazaniec nadal patrzył w ziemię. Nikt nic nie mówił. W pewnym momencie skazaniec podniósł wzrok, i błagalnym spojrzeniem wyraził swą prośbę. To był Nokison. Bez tarczy, miecza, zbroi i przyjaciół.
Nieoczekiwanie wszyscy wstali i zaczęli się rozchodzić. Nokison został wyciągnięty z sali, z wrzaskiem posyłając kopniaki po strażnikach.
A on po jego wyprowadzeniu wciąż widział twarz strażnika. Dręczyło go sumienie, ale nie potrafił zrobić nic. Mógł tylko stać.
Nie wiedział ile czasu to zajęło. Nie wiedział co myśleć, ale bezczynność doprowadziła go do depresji. Chciał się stąd wyrwać, uciec od tego.
W końcu świat zaczął rozmywać się przed jego oczami. Znów był w przeźroczystym portalu. Świat rozmywał się coraz to bardziej, aż zniknął zupełnie.
Otworzył ślepia, poderwał się. Dookoła panowały ciemności, ale widział doskonale polanę na której zasnął. W powietrzu wisiał ognik, dokładnie tak, jak powinno być. "Co się stało?" - usłyszał.
- Powiedzmy, że mam dość snu na dziś.
- Noksion
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 18
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Człowiek-Strażnik
- Profesje:
- Kontakt:
Noksion wracał do miejsca gdzie zostawił smoka. Mimo iż było ciemno wiedział dokładnie gdzie jest. Punktem orientacyjnym było światło ognika przebijające się pomiędzy drzewami.
-Nie znalazłem płotki. Dziwne, zawsze wracała.
Strażnik usiadł obok smoka w milczeniu.
-I co teraz? Co robimy?
-Nie znalazłem płotki. Dziwne, zawsze wracała.
Strażnik usiadł obok smoka w milczeniu.
-I co teraz? Co robimy?
Sen był dziwny, nigdy jeszcze nie przyśniło mu się coś takiego. Po chwili namysłu stwierdził że miał on pokazać jak bardzo polubił tego człowieka. Jeszcze nigdy nie spotkał kogoś, kto w kilku zdaniach nakłoniłby go do opowiedzenia swojej historii.
Znowu leżał, tym razem czekał jednak nie na sen, lecz towarzysza. Wiedział, że znajdzie drogę. W nozdrza łaskotał go już delikatnie zapach człowieka. Nabierał on powoli intensywności, niedługo potem usłyszał jego kroki.
Minęło parę minut, aż zobaczył go pomiędzy drzewami. Szedł sam, a z tego co zapamiętał miał klacz. Widocznie uciekła przed bitwą, w czym utwierdziło go wypowiedziane przez człowieka zdanie. Miał ochotę spytać się czy szedł po śladach, ale odpowiedź musiała być twierdząca, więc się nie odzywał.
Następne pytanie ukazało jak bardzo sytuacja jest beznadziejna.
- Znalazłeś coś dziwnego,czy po prostu pobiegła za daleko? - zapytał.
- Poszukiwania wznowimy o świcie. - oznajmił. Osobiście wolał sprawdzić od razu, może zidentyfikowałby jakiś zapach.
- Może prześpij się te...- spojrzał na księżyc, i dodał - pięć godzin. Ja będę pełnił wartę.
Podszedł do truchła wiwerny. Całkiem ostygło, a zawsze wolał jeść podgrzane. Wziął oddech i zaledwie chuchając wypluł ogień z pyska. Zaczął przerzuwać pokarm, oddając się chwili spokoju.
Znowu leżał, tym razem czekał jednak nie na sen, lecz towarzysza. Wiedział, że znajdzie drogę. W nozdrza łaskotał go już delikatnie zapach człowieka. Nabierał on powoli intensywności, niedługo potem usłyszał jego kroki.
Minęło parę minut, aż zobaczył go pomiędzy drzewami. Szedł sam, a z tego co zapamiętał miał klacz. Widocznie uciekła przed bitwą, w czym utwierdziło go wypowiedziane przez człowieka zdanie. Miał ochotę spytać się czy szedł po śladach, ale odpowiedź musiała być twierdząca, więc się nie odzywał.
Następne pytanie ukazało jak bardzo sytuacja jest beznadziejna.
- Znalazłeś coś dziwnego,czy po prostu pobiegła za daleko? - zapytał.
- Poszukiwania wznowimy o świcie. - oznajmił. Osobiście wolał sprawdzić od razu, może zidentyfikowałby jakiś zapach.
- Może prześpij się te...- spojrzał na księżyc, i dodał - pięć godzin. Ja będę pełnił wartę.
Podszedł do truchła wiwerny. Całkiem ostygło, a zawsze wolał jeść podgrzane. Wziął oddech i zaledwie chuchając wypluł ogień z pyska. Zaczął przerzuwać pokarm, oddając się chwili spokoju.
- Noksion
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 18
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Człowiek-Strażnik
- Profesje:
- Kontakt:
Noksion budząc się rano miał wrażenie że śniło mu się coś bardzo ważnego, coś co miało zmienić jego życie. Nie mógł jednak sobie tego przypomnieć, choć bardzo się starał. Smoka nie było, choć został się ognik unoszący się przy wierzchołkach drzew.
-Skoro został ognik to smok na pewno wróci. Ale jestem głodny, a mój łuk został przy Płotce.
Powiedział z grymasem na twarzy. W głębi siebie nadal miał nadzieję że Płotka odnajdzie się cała i zdrowa. Nie mając łuku i nie mogąc polować postanowił zadowolić się owocami leśnymi. Widział gdzieś w okolicy jakieś jagody i dziką jabłoń. Wyruszył na poszukiwania.
-Skoro został ognik to smok na pewno wróci. Ale jestem głodny, a mój łuk został przy Płotce.
Powiedział z grymasem na twarzy. W głębi siebie nadal miał nadzieję że Płotka odnajdzie się cała i zdrowa. Nie mając łuku i nie mogąc polować postanowił zadowolić się owocami leśnymi. Widział gdzieś w okolicy jakieś jagody i dziką jabłoń. Wyruszył na poszukiwania.
Od dłuższego czasu nie jadł, więc posiłek skończył szybko. Nie miał nic do picia, więc liczył że znajdzie coś po drodze.
Powiedział ognikowi, żeby został i dotrzymał Nokisonowi towarzystwa, podczas gdy on poleci na poszukiwania.
W końcu rozjaśniło się na tyle aby mógł wszystko w miarę dobrze widzieć. Rozłożył skrzydła, machnął raz i drugi, potem wybił w powietrze. Ruszył mniej więcej w kierunku z którego w nocy wrócił człowiek. Lustrował ziemię w poszukiwaniu śladów. Prowadziły w jednym kierunku, wyraźnie pokazując, że klacz uciekała przed walką. Prowadziły jeszcze spory kawał dalej. A potem się skończyły.
Łagodnie wylądował przed urywającym się śladem. Po prostu był i był a nagle śladów brakło. Żadnej różnicy w głębokości, żadnej rozrytej po bokach ziemi, która mogłaby świadczyć, że uskoczyła na bok. Nic.
Jego zmysł magiczny odczuwał pewien odcień magii. Nie potrafił jednak określić jaki. Nie był mocny, ledwo wyczuwalny, może nawet maskowany.
Ale nic tu nie było. Żadnej wskazówki gdzie mogłaby być.
Powiedział ognikowi, żeby został i dotrzymał Nokisonowi towarzystwa, podczas gdy on poleci na poszukiwania.
W końcu rozjaśniło się na tyle aby mógł wszystko w miarę dobrze widzieć. Rozłożył skrzydła, machnął raz i drugi, potem wybił w powietrze. Ruszył mniej więcej w kierunku z którego w nocy wrócił człowiek. Lustrował ziemię w poszukiwaniu śladów. Prowadziły w jednym kierunku, wyraźnie pokazując, że klacz uciekała przed walką. Prowadziły jeszcze spory kawał dalej. A potem się skończyły.
Łagodnie wylądował przed urywającym się śladem. Po prostu był i był a nagle śladów brakło. Żadnej różnicy w głębokości, żadnej rozrytej po bokach ziemi, która mogłaby świadczyć, że uskoczyła na bok. Nic.
Jego zmysł magiczny odczuwał pewien odcień magii. Nie potrafił jednak określić jaki. Nie był mocny, ledwo wyczuwalny, może nawet maskowany.
Ale nic tu nie było. Żadnej wskazówki gdzie mogłaby być.
- Noksion
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 18
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Człowiek-Strażnik
- Profesje:
- Kontakt:
Noksion już najedzony choć zbyto nie smakowały mu owoce leśnie wrócił do ognika.
-Gdzie jest twój przyjaciel ogniku?
Ognik nie odpowiedział tylko wolnym tempem leciał w kierunku gdzie uciekła płotka. Noksion nie mając innego wyboru wzruszył ramionami i poszedł za kulką światłą. Po krótkim marszu wreszcie ujrzał sylwetkę smoka.
-I jak? Znalazłeś coś? Może jakąś magię? Już wczoraj rozmyślałem co to może być jedyne co wpadło mi do głowy to teleport. Ale w ogóle nie znam się na magii.
Podszedł bliżej do smoka.
-Gdzie jest twój przyjaciel ogniku?
Ognik nie odpowiedział tylko wolnym tempem leciał w kierunku gdzie uciekła płotka. Noksion nie mając innego wyboru wzruszył ramionami i poszedł za kulką światłą. Po krótkim marszu wreszcie ujrzał sylwetkę smoka.
-I jak? Znalazłeś coś? Może jakąś magię? Już wczoraj rozmyślałem co to może być jedyne co wpadło mi do głowy to teleport. Ale w ogóle nie znam się na magii.
Podszedł bliżej do smoka.
Badanie nie szło mu zbyt dobrze. Jedyne na co dotychczas trafił to śladowe ilości magii, oraz dziwny zapach. Próbował rzucać w to miejsce kamieniami, machać kijem, poświęcił całą godzinę na węszenie. Żadnego magicznego efektu.
Za sobą usłyszał pytanie. Westchnął cicho i powiedział:
- Tu nic nadzwyczajnego nie ma. Absolutnie niczego. Przypuszczam, że możesz mieć rację, ale ktoś kto to zrobił musiałby dysponować nieprzeciętną mocą i umiejętnościami. To wszystko nie ma sensu...
Wyciągnął z ziemi kamyczek i ponownie rzucił. I tak samo stało się z kilkoma następnymi.
Nagle jeden z nich po prostu zniknął. Leciał i leciał, a potem zniknął.
- Widziałeś? - w końcu na coś trafił, może jednak coś znajdą.
Rzucił w to samo miejsce aby potwierdzić prawdziwość swoich słów. Kamyk znikł ponownie.
Uniósł ogon, spiął się, i dotknął paroma łuskami tajemniczej sfery. Łuski również zniknęły. Szybko wyjął ogon z czegoś co chyba było dziurą.
Za sobą usłyszał pytanie. Westchnął cicho i powiedział:
- Tu nic nadzwyczajnego nie ma. Absolutnie niczego. Przypuszczam, że możesz mieć rację, ale ktoś kto to zrobił musiałby dysponować nieprzeciętną mocą i umiejętnościami. To wszystko nie ma sensu...
Wyciągnął z ziemi kamyczek i ponownie rzucił. I tak samo stało się z kilkoma następnymi.
Nagle jeden z nich po prostu zniknął. Leciał i leciał, a potem zniknął.
- Widziałeś? - w końcu na coś trafił, może jednak coś znajdą.
Rzucił w to samo miejsce aby potwierdzić prawdziwość swoich słów. Kamyk znikł ponownie.
Uniósł ogon, spiął się, i dotknął paroma łuskami tajemniczej sfery. Łuski również zniknęły. Szybko wyjął ogon z czegoś co chyba było dziurą.
- Noksion
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 18
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Człowiek-Strażnik
- Profesje:
- Kontakt:
Noksion widząc tą sytuację westchnął głęboko i wzruszył ramionami.
-Nie pozostaje nic innego jak wejść do portalu. Nie proszę cię byś szedł ze mną, dziękuję za pomoc ale nie chcę cię dłużej narażać na niebezpieczeństw z mojego powodu.
Noksion zdjął tarczę z pleców, nałożył na lewą rękę w prawej już dzierżył wysłużony miecz. Bez zastanowienia wskoczył w portal znikając, nie zostawiając po sobie żadnego dźwięku lub też oznaki że żyje po drugiej stronie, gdziekolwiek ona jest. Smok widząc odwagę czy też głupotę człowieka zaczął się głęboko zastanawiać czy jest on dobrym towarzyszem.
-Nie pozostaje nic innego jak wejść do portalu. Nie proszę cię byś szedł ze mną, dziękuję za pomoc ale nie chcę cię dłużej narażać na niebezpieczeństw z mojego powodu.
Noksion zdjął tarczę z pleców, nałożył na lewą rękę w prawej już dzierżył wysłużony miecz. Bez zastanowienia wskoczył w portal znikając, nie zostawiając po sobie żadnego dźwięku lub też oznaki że żyje po drugiej stronie, gdziekolwiek ona jest. Smok widząc odwagę czy też głupotę człowieka zaczął się głęboko zastanawiać czy jest on dobrym towarzyszem.
Szcerze powiedziawszy to było głupie. Nie żeby kwestionował tą decyzję, wręcz uważał że trzeba obejrzeć każdy portal od środka.
- Idziesz? - spytał ognika - Nie wiem gdzie wyjdzie, a droga powrotna może prowadzić zupełnie gdzie indziej.
"Nie tłumacz się, idę z tobą." - usłyszał w odpowiedzi.
- Dobrze, nie będzie z tobą problemów.
Najpierw musiał orzec, czy wogóle się zmieści. Włożył ogon do środka, a następnie od krawędzi do krawędzi. Ostatecznie rozmiar portalu ledwie pozwalał na zmieszczenie tam konia, a co dopiero smoka jego rozmiarów.
- Nie zmieszczę się. - orzekł, choć było to już zupełnie oczywiste.
Jedyną możliwością wejścia, była zmiana postaci. Smok opróżnił umysł że zbędnych myśli, oprócz tych kilku inicjujących przemianę.
Na ciele smoka pojawiły się strugi ognia, bardzo jasne, acz mało bolesne. Rozchodziły się we wszystkich kierunkach, aż smok stał się wielką jaskrawą świecącą kulą. Nagle wszystko zgasło, na trawie stał teraz nieco zmęczony łucznik.
"Do środka!! szybko!" - wybuchł niespodziewanie Gorf.
- Nie musisz mnie informować co właśnie zamierzam zrobić. - dał mu do zrozumienia. "Nie o to chodzi, właź!"
Kiedy ognik tak się irytował lepiej było go słuchać. Toteż ściągając z pleców łuk wskoczył do środka.
Ciąg dalszy: Calvemir
- Idziesz? - spytał ognika - Nie wiem gdzie wyjdzie, a droga powrotna może prowadzić zupełnie gdzie indziej.
"Nie tłumacz się, idę z tobą." - usłyszał w odpowiedzi.
- Dobrze, nie będzie z tobą problemów.
Najpierw musiał orzec, czy wogóle się zmieści. Włożył ogon do środka, a następnie od krawędzi do krawędzi. Ostatecznie rozmiar portalu ledwie pozwalał na zmieszczenie tam konia, a co dopiero smoka jego rozmiarów.
- Nie zmieszczę się. - orzekł, choć było to już zupełnie oczywiste.
Jedyną możliwością wejścia, była zmiana postaci. Smok opróżnił umysł że zbędnych myśli, oprócz tych kilku inicjujących przemianę.
Na ciele smoka pojawiły się strugi ognia, bardzo jasne, acz mało bolesne. Rozchodziły się we wszystkich kierunkach, aż smok stał się wielką jaskrawą świecącą kulą. Nagle wszystko zgasło, na trawie stał teraz nieco zmęczony łucznik.
"Do środka!! szybko!" - wybuchł niespodziewanie Gorf.
- Nie musisz mnie informować co właśnie zamierzam zrobić. - dał mu do zrozumienia. "Nie o to chodzi, właź!"
Kiedy ognik tak się irytował lepiej było go słuchać. Toteż ściągając z pleców łuk wskoczył do środka.
Ciąg dalszy: Calvemir
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość