Re: [Mauria] Przygotowania
: Czw Lis 13, 2014 1:14 am
Vanessa odetchnęła z ulgą, że w końcu ruszyli. Miejsce egzaltacji i fascynacji zajęło zmęczenie połączone ze znudzeniem. Właściwie... to powoli żałowała, że jednak dołączyła "na siłę" do najemników, bardziej z chęci przeżycia przygody czy czegoś całkiem innego niż do tej pory.
Kraina przestała jej się w ogóle podobać, ciągle to samo, brak pięknych krajobrazów, które zawsze ją urzekały. W jednej chwili zatęskniła za zielonymi łąkami, lasem, kwiatuszkami... Obserwowała najemników i miała ich serdecznie dość... Ogłupiałe spojrzenie, tępy wyraz twarzy, ubrani byle jak, niechlujni, a nawet ciągnął się za nimi pewien "smrodek", który stawał się czasami nie do zniesienia.
" Czy ci ludzie w ogóle korzystają z wody i mydła, przecież jak zawieje wiatr w moją stronę, to aż muszę zakrywać twarz szalem, bo tak capi..." Coraz bardziej miała mieszane odczucia i coraz mniejszą ochotę pełnić rolę sanitariuszki.
"Chyba porwałam się z motyką na słońce... co mnie obchodzi jakiś tam artefakt..." Zdała sobie sprawę z tego, że może nie podołać obowiązkom związanym z opatrywaniem rannych.
"Nie zniosę widoku krwi, krzyków rannych, gdzie ja się pcham... w sam środek piekła, chyba postradałam zmysły. "
Zauważyła, że dowódczyni zrównała swojego wierzchowca ze "szpiegiem" o topazowych oczach i ukradkiem przyglądała mu się. Nie wie, czy coś rozmawiali ze sobą. Ta kobieta ją przerażała najbardziej, cały czas była pod wrażeniem tego, jak powaliła osiłka. "Czy to w ogóle jest kobieta?" - zastanawiała się. Sytuacja, w której jest śledzona przez mężczyznę o "topazowych oczach" była dla niej nie do zniesienia i upokarzająca.
"Nadgorliwość rodziców... zawsze muszą mnie kontrolować. Nie po to uciekłam z domu, aby teraz mieć na karku tego najemnika, który udaje, że jest pochłonięty rysowaniem, a jestem przekonana, że ciągle łypie okiem w moją stronę. Będzie mnie tak śledził, aż do końca. Żeby chociaż jeszcze mi się podobał... przy nadarzającej się okazji, uciekam stąd."
Nie mogła tego uczynić od razu, bo zwróciłoby to uwagę innych. Postanowiła stopniowo zostawać w tyle i wykorzystać okazję, kiedy nikt nie będzie jej obserwować, skręcić w bok i cicho oddalić się.
Taka okazja nadeszła niebawem. Zrobiła tak, jak postanowiła. Gdy nikt nie zwracał na nią uwagi, udała się w przeciwną stronę. Nawet nie oglądnęła się za sobą, Pędziła przed siebie, byle dalej od tej ludzkiej zbieraniny. Kiedy spojrzała za siebie, nie widziała nikogo. "A teraz jak najszybciej byleby na wschód, aby wydostać się z tej przeklętej krainy."
Gdy znalazła się w bezpiecznej odległości, nieco zwolniła, dając odpocząć rumakowi i odetchnęła zadowolona.
"Udało się... po co ja tu w ogóle przyjechałam".
Ciąg dalszy: Vanessa
Kraina przestała jej się w ogóle podobać, ciągle to samo, brak pięknych krajobrazów, które zawsze ją urzekały. W jednej chwili zatęskniła za zielonymi łąkami, lasem, kwiatuszkami... Obserwowała najemników i miała ich serdecznie dość... Ogłupiałe spojrzenie, tępy wyraz twarzy, ubrani byle jak, niechlujni, a nawet ciągnął się za nimi pewien "smrodek", który stawał się czasami nie do zniesienia.
" Czy ci ludzie w ogóle korzystają z wody i mydła, przecież jak zawieje wiatr w moją stronę, to aż muszę zakrywać twarz szalem, bo tak capi..." Coraz bardziej miała mieszane odczucia i coraz mniejszą ochotę pełnić rolę sanitariuszki.
"Chyba porwałam się z motyką na słońce... co mnie obchodzi jakiś tam artefakt..." Zdała sobie sprawę z tego, że może nie podołać obowiązkom związanym z opatrywaniem rannych.
"Nie zniosę widoku krwi, krzyków rannych, gdzie ja się pcham... w sam środek piekła, chyba postradałam zmysły. "
Zauważyła, że dowódczyni zrównała swojego wierzchowca ze "szpiegiem" o topazowych oczach i ukradkiem przyglądała mu się. Nie wie, czy coś rozmawiali ze sobą. Ta kobieta ją przerażała najbardziej, cały czas była pod wrażeniem tego, jak powaliła osiłka. "Czy to w ogóle jest kobieta?" - zastanawiała się. Sytuacja, w której jest śledzona przez mężczyznę o "topazowych oczach" była dla niej nie do zniesienia i upokarzająca.
"Nadgorliwość rodziców... zawsze muszą mnie kontrolować. Nie po to uciekłam z domu, aby teraz mieć na karku tego najemnika, który udaje, że jest pochłonięty rysowaniem, a jestem przekonana, że ciągle łypie okiem w moją stronę. Będzie mnie tak śledził, aż do końca. Żeby chociaż jeszcze mi się podobał... przy nadarzającej się okazji, uciekam stąd."
Nie mogła tego uczynić od razu, bo zwróciłoby to uwagę innych. Postanowiła stopniowo zostawać w tyle i wykorzystać okazję, kiedy nikt nie będzie jej obserwować, skręcić w bok i cicho oddalić się.
Taka okazja nadeszła niebawem. Zrobiła tak, jak postanowiła. Gdy nikt nie zwracał na nią uwagi, udała się w przeciwną stronę. Nawet nie oglądnęła się za sobą, Pędziła przed siebie, byle dalej od tej ludzkiej zbieraniny. Kiedy spojrzała za siebie, nie widziała nikogo. "A teraz jak najszybciej byleby na wschód, aby wydostać się z tej przeklętej krainy."
Gdy znalazła się w bezpiecznej odległości, nieco zwolniła, dając odpocząć rumakowi i odetchnęła zadowolona.
"Udało się... po co ja tu w ogóle przyjechałam".
Ciąg dalszy: Vanessa