Strona 2 z 2

Re: Kiedy spotykają się inne światy...

: Sob Paź 25, 2014 1:42 am
autor: Laura
        Laura nie zdążyła zapytać Wilkomira, co miał dokładnie na myśli. "Co on też chciał dzisiaj robić?" zastanawiała się nieprzerwanie, jednak część swojej uwagi potrafiła poświęcić kotołaczce. Kiedy niewielka rana była już w pełni zdrowa nie pozostawiając nawet najmniejszej blizny, Jasnowłosa przemieściła się na drugi koniec pokoju.
        - Skoro nam pozwolił, to chyba nie wypada odmówić. Zajmij łóżko, ja sobie poradzę - uśmiechnęła się Bardka odwracając się plecami do Evanesci. Najbardziej pochłaniała ją teraz inna czynność - skupienie na wyczuwaniu aury wybawiciela. Najwyraźniej siedział z kimś przy stoliku.
        Chwilę jej zajęło wczytanie się w emanację nieznajomego przybysza, bowiem znajdował się on piętro niżej i za sporą ilością przeszkód. Nie wzbudziła ona jednak niepokoju Niewidomej. To ta nienaturalna cisza panująca w głównej izbie była przerażająca. Laura odczekała jeszcze kilka minut, aby nie wyjść na natrętną dziewkę, i ruszyła do drzwi nie zważając na słowa rówieśniczki. Zatrzymała się dopiero przy schodach. Chwilę przeanalizowała swoją sytuację, umiejętności, jak i "za" i "przeciw", po czym, spodziewając się, że poradzi sobie ze stabilizacją za pomocą telekinezy i magii, ruszyła przed siebie.
        Jakież było jej zdziwienie, gdy nagle poczuła, że ześlizguje się z wózka.
        Przez chwilę, dosłownie ułamek sekundy, doznała pędu powietrza na swoich policzkach.

        Nie poczuła uderzenia, ale wiedziała, że nastąpiło.

Re: Kiedy spotykają się inne światy...

: Wto Paź 28, 2014 5:53 pm
autor: Evanesca
Nie wiedziała, co mógł mężczyzna mieć na myśli, mówiąc, że ma na dzisiejszą noc jakieś plany. Szczerze mówiąc, na dłuższą metę jej to nie obchodziło. Szybko uciekło jej to z głowy, w końcu uznała, że po prostu jej to nie dotyczy i tyle.

Nie lubiła spać w ludzkiej postaci, o wiele bardziej wolała się zamienić w kotkę i skulić gdzieś tak, by nikt jej nie rozpoznał. W końcu kto by się zaczął dobierać do kota?
W związku z tym, po chwili w miejscu, w którym była kotołaczka teraz można było zauważyć kotkę. Niewielką białą kotkę o dużych niebieskich oczach - których teraz w sumie widać nie było, bo miała je zamknięte. Niewielka głowa, odstające uszka, ogółem drobna. Czyli tak jak w ludzkiej formie.
Po chwili, nie odpowiadając ostatecznie nic Laurze - bo po prostu przyjęła, że ta tak zdecydowała, więc nie ma co dyskutować, proste - już zasnęła. Jak to kot, uszka momentami się poruszały, rejestrując dźwięki, jednak nic na dłuższą metę z tym nie robiła, po prostu rejestrowała, ale ich nie interpretowała w żaden sposób. Spała... No, musiała odpocząć. Sama by pewnie spała do południa, jak nie dłużej - więc nieświadomie mogła liczyć na to, że ktoś ją obudzi wcześniej w razie potrzeby.

Re: Kiedy spotykają się inne światy...

: Sob Lis 01, 2014 7:30 pm
autor: Pani Losu
- Dziękuję za pomoc, jeszcze raz - przytaknęła jasnowłosa. Jej wdzięczność zdawała się przekraczać granicę zwykłej ludzkiej istoty. - Dobrze, że i tobie nic się nie stało... Bardzo się z tego powodu cieszę - przyznała, całkowicie szczerze, jak na jej łagodny charakter przystało - Jednakże muszę was opuścić. Mam nadzieję, że nasze drogi jeszcze raz się skrzyżują. Być może w dalekiej przyszłości.
Opuściła swoim towarzyszy, pogodna, bo przecież nie można się smucić z powodu dobroci osób trzecich. Pożegnała ich jedynie gestem ręki i delikatnym uśmiechem.

Re: Kiedy spotykają się inne światy...

: Sob Lis 08, 2014 10:59 am
autor: Pani Losu
Jednooki jegomość zapowietrzył się, najwyraźniej przyzwyczajony, że jemu się nie odmawia, a tu proszę: nie dość, że napotkał opór, to jeszcze okraszony obelgami. Powietrze wokół natychmiast zgęstniało, a kolejna awantura zdawała się być nieunikniona.
- Panowie - wtrącił się nagle ktoś trzeci. Tym kimś był strażnik, konkretny chłop, o zdecydowanym głosie i profesjonalnym, niewzruszonym wyrazie twarzy. - Były skargi na gości tego lokalu i proszę, ledwo wszedłem, a tu już dwóch kolejnych rwie się do kolejnej bójki.
- Nie wtrącaj się… - warknął jednooki, strażnik jednak natychmiast mu przerwał.
- Nie mam zamiaru dyskutować - zastrzegł. - Pana proszę o opuszczenie lokalu, teraz, natychmiast. Chyba, że woli pan zostać wyprowadzony.
Strażnik położył wymownie dłoń na uchwycie wiszącej przy pasku pałki, drugą zaś machną za siebie, wskazując swojego kolegę, który chyba tylko czekał, aby w razie czego wkroczyć do akcji. Jednooki chwilę się wahał, po czym zaklął głośno, rzucił “jeszcze mnie popamiętacie” i skierował się do wyjścia. Strażnik spokojnie stał i czekał, aż drzwi się za nim zamkną i wtedy spojrzał na Wilkomira.
- Pana również proszę, aby poszukał sobie innego miejsca. Poznaję pański sygnet i nie mam ochoty pana zamykać, aby sprawdzić, czy ten fragment o podpalaniu twarzy jest prawdziwy czy też nie.
Wybór był prosty - zastosowanie się do prośby strażnika albo dochodzenie i kłopoty. Dziewczyny przestały być w tym momencie istotnym czynnikiem - Laura niedawno opuściła karczmę, a Evanesca była bezpieczna na górze. Wilkomirowi nie pozostało nic innego, jak iść poszukać szczęścia gdzie indziej.