Główny plac miastaNiebezpieczne Trakty - Grupa II

UWAGA: DZIAŁ EVENTOWY.
W tym dziale mogą pisać wyłącznie osoby, które biorą udział w evencie specjalnym.

Jest to główny plac Demary, gdzie zbierają się najczęściej kupcy ze wszelkich stron by sprzedać swe towary, ale nie tylko. Czasem na placu zbierają się również zbrojne wyprawy, na bestie które grasują po traktach, lub też wykonywane są egzekucje na bandziorach którzy zawinili wiele społeczeństwu miasta.
Awatar użytkownika
Vaxen
Szukający Snów
Posty: 153
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zabójca , Wojownik , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Vaxen »

        No i wyruszyli. Gdy tylko postawili pierwsze kroki za bramą miasta, Vaxen zbliżył się do dowódcy i poinformował go, że będzie obserwował nadejścia wroga w powietrzu. Poza tym nie zamierzał mocno angażować się w walkę - ciężko jest trzymać z obiema stronami konfliktu. Upadły doskonale wiedział, że jak będzie dane mu wybierać, to zaatakuje obecnych towarzyszy wspierając bandę złodziei.
        Co prawda nie wiedział nic o grupie bandziorów. "Przecież o tych tutaj też nic nie wiem..." - szybko sprostował Anioł samego siebie i wzbił się w powietrze bezustannie lecąc ponad głową Kateo. Spod maski obserwował okolicę, bo nie wiedział dokładnie skąd i kiedy grabieżcy mają zaatakować. Umówił się z nimi tylko, że aby zasygnalizować obecność grupy będzie leciał precyzyjnie ponad dowódcą.
        Przez całą okrągłą godzinę nic się nie wydarzyło, a powolny lot tempem marszu szybko zmęczył i znudził Upadłego, który dostrzegł w oddali małe jeziorko - wodopój zwierząt, gdzie znajdowało się około tuzina istot różnej maści. Anioł nie przygotował prowiantu nie oczekując drogi dłuższej niż dwadzieścia minut, toteż teraz zgłodniał. Zniżył pułap tak, aby sierżant mógł go usłyszeć.
        - Proponuję krótki postój. Niedaleko jest świeża woda i zwierzyna. Jeśli podejdziemy wystarczająco cicho, upolujemy coś świeżego i napełnimy bukłaki. - stwierdził i nie czekając na reakcję mężczyzny poleciał w kierunku zbiornika. Natarł na jedną z mniejszych saren, dzięki czemu reszta zwierząt czmychnęła, a on miał świetny posiłek dla całej kompanii. Czekając na resztę towarzyszy napił się czystej, chłodnej wody.
Awatar użytkownika
Skarliath
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Skarliath »

Wierzchowce? Przy moim wzroście bym wyglądała na koniu jak parodia centaura. A przy mojej sile to ja mogłabym nieść konia, nie on mnie - pomyślała Skarliath przeciągając się.
Czarodziejka po jakimś czasie znalazła sobie konia, pan z gołą klatą poleciał na własnych skrzydłach. Drugiego Upadłego nie widziała.
Smoczyca była rad, że w końcu może wyruszyć w drogę. Te miasto zaczynało ją nudzić, niemiłosiernie.
        Pierwsza godzina wędrówki zleciała jak z bata strzelił. Czarodziejka przez większość czasu była zajęta koniem, a upadły krążył na niebie. Nie podobało się Skarliath, że jeszcze nie spotkali żadnego oporu. Albo bandyci czekają, aż zapuszczą się głębiej, albo już są obok nich i czekają na odpowiednia chwilę. Obie opcje nie podobały się Skarliath, chociaż ta druga mogłaby zostać przewidziana, szczególnie że mają widok z góry. Ale jakoś nie zamierzała polegać na pierzastych. Z racji tego że szła z buta, nie była zmęczona. Specjalnie wybrała miejsce swojego marszu, pomiędzy koniami, na wypadek nagłego ataku.
- Proponuję krótki postój. Niedaleko jest świeża woda i zwierzyna. Jeśli podejdziemy wystarczająco cicho, upolujemy coś świeżego i napełnimy bukłaki -odezwał się Upadły bez koszuli, który po tym udał się na polowanie. Skarliath nie mogła przegapić tego.
Faktycznie, upolował całkiem sporą sarnę. opijając wodę zauważył jak Smoczyca wyszła zza drzewa. Zdawało się że chce się podzielić sarną, więc Skarliath, wyciągnęła swój miecz, ucięła jedną z nóg, zarzuciła na plecy i udała się z powrotem do kompanii.
Ściąganie skóry było trudniejsze niż się spodziewała, ale po kilkunastu minutach, walki efekt był zadowalający. Reszta rozpalała ognisko, a Skarliath? Jakby nigdy nić piekła nogę sarny płomieniem z ręki. Robiła już tak nie raz, błyskawiczne żarcie. Usiadła na pniu, jednego z powalonych drzew, zajadając się jej upieczoną sarną. Nie było w tym żadnej etykiety, jak zwierz wbijała zęby w mięso i rwała.
Powoli kończyła swój posiłek, patrząc co rusz na sierżanta, oczekując wyraźnego rozkazu wymarszu.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

        Piekielny wysłuchał sierżanta... Z niechęcią. "Skończ już gadać głupoty i rusz się w końcu człowieku." - pomyślał czując, że jego cierpliwość w końcu zaczęła się wyczerpywać. Na konia nawet nie spojrzał. Wzleciał natomiast bardzo wysoko. Znaczenie wyżej niż Vaxen i smoczysko czarodziejki. Chciał mieć jak najlepszy widok na wszystko dookoła i przy okazji nie dać się zaskoczyć. W tej chwili czuł się bezpieczny od ewentualnego ataku z dołu toteż mógł skupić się na śledzeniu terenu. Upadły począł wyszukiwać obce aury w otaczającej ich okolicy. "Jeśli te oprychy nie potrafią kryć aur to powinienem ich odnaleźć bez problemu."

         Minęła godzina, a może i więcej. Rotohus zniżył lot tak aby móc usłyszeć Vaxena proponującego postój. "Już się zmęczył?" - odpowiedź na to nieme pytanie była oczywista co jeszcze bardziej zdziwiło anioła. Nie spodziewał się, że jego pobratymiec mógł opaść z sił po tak krótkim locie. "Nie ważne". Wylądował w pobliżu jeziorka gdzie wszyscy byli już zgromadzeni. Jego kompani dzielili się sarną, a strażnicy bezskutecznie próbowali wzniecić ognisko. Skrzydlaty wyciągnął rękę w kierunku ułożonych drewien i po chwili w górę wystrzelił snop ognia niemal przypalając brwi jednego z ludzi. Zaśmiał się po czym wzleciał nad jeziorko i szybkim ruchem napełnił swój bukłak. Woda w jeziorku wydawała się zdatna do picia ale tymczasowo piekielny nie potrzebował gasić pragnienia. Zawisł tylko w powietrzu i obserwując brzegi zbiornika oczekiwał na koniec tego bezsensownego jego zdaniem postoju.
Awatar użytkownika
Vaxen
Szukający Snów
Posty: 153
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zabójca , Wojownik , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Vaxen »

        Postój niemiłosiernie przedłużał się Upadłemu, który nieustannie czekał na sygnał od bandytów, iż zamierzają rozpocząć akcję. Chociaż w sumie Vaxen nie znał planu, więc równie dobrze mógł się spodziewać, że przeciwnicy miasteczka nawet nie zaatakują. Po co niepotrzebny rozlew krwi? " "Tak dla zabawy..." od razu pomyślał Piekielny reflektując się.
        Rotohus zajął się ogniskiem, więc przerwa chyba się przedłuży. Tym bardziej, że Kateo nawet nie odezwał się słowem na chwilę odpoczynku przy ognisku i mięsie. Sarna była smaczna, jak to krwiste mięso podpieczone nad sosnowym ogniem. Czarny jednak jadł w samotności, niemal kilkadziesiąt stóp od reszty eskapady. Wolał pozostawać anonimowy - gdyby sprawy obrały zły dla niego obrót. Zastanawiała go obecność Halabrdnika. On raczej nie jest bezinteresowny, wolałby odpocząć w świętym spokoju.
        Ostatnie chwile wytchnienia w tej jakże nudnej podróży minęły w nastroju nieufności. Jeden z żołnierzy sierżanta zniknął i nie reagował na nawoływania. Jakby się rozpłyną w powietrzu. Ale równie dobrze mógl po prostu odejść na stronę... Vax, spoglądając na dowódcę, który właściwie tylko dużo gadał, a mało robił, podniósł się z miejsca i skierował do towarzyszy.
        - Nie wiem co ty tu robisz, zamiast dawać rozkazy - zwrócił się do Kateo - ale skoro ty się lenisz, ja się tym zajmę. - tutaj mówił na tyle głośno, aby wszyscy go usłyszeli. - Ruszamy dalej. Nie jesteśmy na spacerku. - zakończył.
        "Gdyby tylko wiedzieli, że mam ich w dupie..." zastanowił się Pierzasty, ale nie wypowiedział już ani słowa więcej, tylko skierował kroki w stronę uprzednio opuszczonej drogi. Nie patrzył za siebie, czy ktokolwiek go posłuchał, zatrzymał się dopiero na trakcie. Tak spotkał inną grupę wojowników, podobną do jego własnej. Nie poznał jednak tam żadnej twarzy, toteż zupełnie nie zwrócił na nich uwagi.
        Na północnym zachodzie dostrzegł smużkę dymu. "Ognisko, ale chyba nie nasze...". Zastanowiło go to, ale i tak nie mógł nic zrobić samemu. Czekał na towarzyszy. Przecież i tak prędzej czy później się tu zjawią i razem wyruszą przed siebie.
Awatar użytkownika
Skarliath
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Skarliath »

''Wreszcie!'' - krzyknęła w myślach smoczyca, zbierając się do drogi.
Najedzona i w pełni sił ustawiła się pomiędzy końmi, by na wszelki wypadek zdołać się uchronić przed gradem strzał, czy jakichkolwiek innych form zasadzek. Upadły w masce wysunął się na zwiad, ale trochę za daleko jak na zwiad. W oddali można było dostrzec ognisko, skoro wszyscy wyruszyli w mniej więcej tym samym czasie, wątpliwe by te ognisko należało do kogoś z naszych. Skarliath wyciągnęła swój miecz, uważnie przypatrując się drzewom, ziemi elementom, które mogłyby służyć jako kryjówka.

- Powinniśmy to sprawdzić - stwierdziła Skarliath przypatrując się Kateo.
Ten tylko kiwnął głową na znak zgody. Po krótkim czasie znaleźli się za linią drzew, nieopodal ogniska, jeszcze nie mieli dobrej widoczności. Ale było słychać że ktoś tam jest. Wtedy pojawił się Upadły w masce.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

        Wszystko w końcu się ruszyło. Upadły od początku miał zamiar działać. Nie chciał już postojów. Najlepiej do końca wyprawy. Mało obchodziło go to co dzieje się dookoła. Chciał jak najszybciej wykonać swoje zadanie, toteż skupiał się maksymalnie tylko na tym co mogłoby pomóc mu w jakimkolwiek stopniu w jego ukończeniu. Gdy tylko przerwa w końcu się zakończyła, wzleciał ponownie wysoko w niebo i z góry obserwował całą sytuację, był jednak w odległości odpowiedniej aby móc usłyszeć dobiegające go z dołu dźwięki i rozmowy.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 643
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Czas jak by stanął w miejscu. Sierżant straży w czasie postoju przestudiował mapy, które wskazały mu ostatnie miejsce potyczki z bandytami. Mocno też nie spodobało mu się zachowanie Vaxena oraz jego arogancja. "Zobaczymy jak sobie poradzisz w boju kogucie" Myśl przeszła przez umysł Kateo, który wciąż był bardzo niechętny owej drużynie. Oj biedny jak by wiedział, co go jeszcze czeka...

Na słowa Skarliath Kateo, odpowiedział bez większych emocji.
- Nie, to nie nasza ścieżka z tego co widzę. A zapuszczając się w głębiej w las, możemy wpaść w zasadzkę. W sumie nie powiedziałem wam, jaki jest cel naszej misji. Każda grupa otrzymała inny. Naszym celem jest, iść po prostu wzdłuż traktu i znaleźć wszelkie wskazówki, które nam pomogą dojść do tego kim są przeciwnicy. Podejrzewam pewną grupę i to ze ktoś wysoko w hierarchii straży jest zdrajcą. Jednak muszę mieć dowody. I Wy mi w tym pomożecie.

Parę chwil później po wyjaśnieniach sierżanta, Rotohus wzniósł się w przestworza. Jednak to co ujrzał tam, było dość "podejrzane"? Upadły będąc wysoko na niebie dostrzegł dwie postacie, był to Lamir oraz Margaret. Postacie podróżowały osobno. Ich odległość, a raczej odległość od upadłego, nie pozwoliła mu też stwierdzić czy byli to wrogowie, czy też nie. Może po prostu zwykli podróżni wędrujący do miasta.

Czas jednak pokaże kim są...
Lamir
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lamir »

Lamir miał dziś wyjątkowo zły nastrój. Od samego początku drogi, nawet jeszcze zanim wstąpił do Demar, czuł się obserwowany. I to nie było obserwacja w stylu jakiegoś tępego wieśniaka, coby o każdą gałąź się potykał, ale dyskretne i praktycznie nie do wykrycia. Wąpierz nie czuł się z tym dobrze, a na dodatek słoneczko dziś ładnie grzało, co jeszcze bardziej przeszkadzało wąpierzowi w poukładaniu myśli. Niby miał tą swoją błyskotkę, dzięki której mógł chodzić w dzień- ale wiecie jak to jest. Wampir, to wampir. Zawsze stroni od słońca.

"Cholera. Jeszcze trochę i będę pieczonym komarem, jak tak dalej pójdzie. Przecież nie możesz wiecznie tak grzać! " - Wąpierz popatrzył się z wyrzutem na słońce, czego od razu pożałował. Źrenice od razu mu się zwęziły, ale to zbyt dużo nie dało. Ból przeszył jego głową, rozchodząc się od oczodołów, a kończąc na potylicy. Wampir pokręcił głową i machnął ręką jakby chciał odgonić jakiegoś upierdliwego komara, i usiadł przy najbliższym drzewie. "Eh. Muszę bardziej uważać. Na karku piąty wiek, a robię błędy jak jakiś niesforny młokos...

Po chwili, kiedy wampirowi przed oczami przestały pokazywać się plamki, Lamir wstał i ruszył wzdłuż drogi. Słońce zostało już bardziej zasłonięte przez chmury, wIęc wąpierz po woli odzyskiwał dobry humor, lecz nie zapominał o cichym obserwatorze...
Awatar użytkownika
Margaret
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Margaret »

Margaret szła choć raczej z dobrym humorem, rzadko kiedy pokazywała inne emocje niż uśmiech czy obojętność, ale kiedy jest sama to inna historia. Szła dość powoli na brzegu lasu, który ciągnął się daleko. Idąc w między czasie wyczuła obecność wampira, jednak nie wiedziała w jakiej odległości od niej się znajduje. Po dłuższym spacerze przysiadłą na jednym z wystających korzeni i spoglądała w niebo, tak dzisiaj była zdecydowanie śliczna pogoda,a w lesie mogły się czaić pułapki, choć nie zawsze tak jest. Las to las w nim wszystko jest tajemnicze nie ważne czy za dnia czy też nocą. Ciekawił ją fakt czy napotka inne istoty w tym rejonie, nie znała go sama za dobrze.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

        Upadły leciał powoli nad posuwającymi się do przodu strażnikami. Z uwagi na prędkość ich poruszania się wyglądał prawdopodobnie jak gdyby był zawieszony w powietrzu. Rozglądając się wciąż bacznie dookoła napotkał na coś nowego. Jeszcze nie wiedział z czym ma do czynienia ale w końcu wydawało się, że ta nudna jak do tej pory przygoda ma szansę się rozkręcić. Obejrzał się raz jeszcze lokalizując wszystkich członków swojej grupy, zmniejszył powoli wysokość lecz nie lądując. Gdy znalazł się kilka stóp ponad głową sierżanta rzekł:
- Chyba mamy towarzystwo - powiedział wskazując w kierunku gdzie jeszcze przed chwilą znajdowali się "intruzi"
- Dwie osoby. Podróżują osobno. Zbyt daleko aby stwierdzić kim są i jakie mają zamiary. Za kwadrans tutaj będą - dodał w krótkich żołnierskich zdaniach.
Awatar użytkownika
Vaxen
Szukający Snów
Posty: 153
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zabójca , Wojownik , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Vaxen »

        Maszerował na przedzie pochodu obok niechętnego dowódcy. Wyraźnie widać było, że Kateowi nie podobają się zachowania i poczynania Anioła. "I bardzo dobrze, niech się wkurza na mnie. Niech mnie nienawidzi. Potem będę mógł go spokojnie zarżnąć, jak da mi powód...". Rotohus nagle zniżył lot i poinformował mężczyznę o obcych istotach.
        Vaxen nagle rozrzucił skrzydła na boki, niby niechcący uderzając jednym z piór w twarz generała i wzleciał w górę wyprzedzając pobratymca. Przyspieszał do czasu, aż ujrzał "niepowitanych gości". Czarny Szermierz spodziewał się ujrzeć pracodawców, niestety przeliczył się, toteż dobył ostrzy i poleciał w tamtym kierunku jak totalny narwaniec.
        "Nie pozwolę tak ze mnie drwić! Nie szukam kolejnych gęb, a kogoś, kto mi objaśni plan!" krzyczał i wyrzucał w myślach Upadły. Po kilku chwilach wylądował obok Lamira i Margaret, stanął w pozie obronnej wystawiając ostrza przed siebie i schował skrzydła.
        - Niebezpiecznie samemu pałętać się - wyszczerzył zęby w złowrogim uśmiechu, niczym drapieżnik, który właśnie zagonił swoją ofiarę w kozi róg.
Awatar użytkownika
Skarliath
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Skarliath »

Co ten debil wyprawia?! - krzyknęła cicho smoczyca, gdy zobaczyła że upadły w masce rzucił się na komitet powitalny dwóm nieznanym osobom. ''Przecież to mogą być zwiadowcy, specjalnie wystawieni na widok, by nas rozdzielić, czy też zagonić w pułapkę!'' - tym razem krzyczała w myślach, jednocześnie z trudem biegnąc za nim z przygotowanym mieczem. Reszta zrobiła podobnie, co wyglądało jakby przystąpili do natarcia na wroga.
        Skarliath zastała upadłego gotowego do ataku, gdzie stojąca przed nim kobieta i mężczyzna, byli bardziej zdziwieni niż gotowi do walki.
- Kim jesteście i co tu robicie?! - tym razem jej krzyk był dobitny, a nie chciała by taki był. Została wyprowadzona z równowagi z powodu upadłego.
Ściągnęła swój kaptur, ukazując swoje rogi i szarą twarz z żółtymi jak słońce oczami. Stanęła tuż obok upadłego, który był mniejszy o dwie głowy od niej. Wyprostowała dłoń dzierżąc miecz i spytała ponownie:
- Kim jesteście i co tu robicie?
Lamir
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lamir »

Wąpierz nie zauważył nawet kiedy zrównał się z jakąś kobietą. Roztaczała dookoła siebie dość oryginalną atmosferę, co było po prostu czuć/ Lamirowi pasowało to towarzystwo, nawet kiedy się do siebie nie odzywali - ponieważ nie chciał sam iść przez tą długą drogę, tyle czasu, w taki upale sam.
Kiedy się ściemniło, wyczuł coś, a raczej kogoś w... powietrzu. Krążył przez chwileczkę nad dwoma podróżnymi, by po chwili jak sęp na padlinę, rzucić się na nich. Upadły, jak się później okazało, stanął przed nimi jak król i zaczął bezczelnie coś do nas mówić.
- Jest jakiś dekret który nie pozwala poruszać się po tych ziemiach? Bardzo ciekawe, wybaczcie moją niewiedzę. - powiedział kiedy obok Upadłego Anioła, pojawiła się jakaś pokraczna i śmieszna karykatura kobiety z rogami. Nie podobała mu się w ogóle ta grupka, chociaż nie chciał z nimi walczyć. Wiedział że z tego starcie nie wyszedł by na plusie.
- A wy? Co tu robicie? Wybaczcie moją ciekawość. - powiedział wąpierz z lekką i niewyczuwalną ironią.

Wampir w tym samym czasie znowu poczuł coś... Jakieś nachalne, a zarazem dyskretne spojrzenie. Jakoby to wiatr ich podglądał i interesował się obrotem tej sytuacji. Nie podobało się to Lamirowi. Oj nie.
Awatar użytkownika
Margaret
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Margaret »

Jej cisza i spokój zostały zachwiane, jednak w powietrzu wyczuła upadłego, który widocznie się im przyglądał z nieba. W dość krótkim czasie pojawiło się kilka istnień, które rozpoznawała z ich aury. Po chwili dostrzegła, że nie był to jeden upadły tylko dwóch i w dodatku smoczyca, ale w przemienionej postaci, ponieważ dostrzegła u niej łuski na całym ciele. - Nikt przecież nie powiedział, że nie można chodzić po tych terenach. - Powiedziała, lecz i po chwili wyczuła aurę wampira, tyle kilka różnych ras, więc walka na pewno nie wchodzi w grę. - Jestem czarodziejką jak widać. A co wy tutaj robicie dwójka upadłych oraz przemienione smoczyca ? - Kiwnęła lekko głową w stronę każdej wymienionej osoby. To, że była czarodziejką nie było tajemnicą, w końcu miała różdżkę, której nigdzie schować nie mogła, a w dodatku i tak koło niej można było wyczuć zapach ziół jakimi sama posługuje się na co dzień.
Awatar użytkownika
Vaxen
Szukający Snów
Posty: 153
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zabójca , Wojownik , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Vaxen »

        "A już liczyłem na odrobinę akcji... Powinni się już zjawić!" - krzyczał na siebie Vaxen chowając ostrza do pochw na plecach i przechodząc do potyczki umysłowej ze samym sobą. Niecierpliwił się, ale nie było to spowodowane małą cierpliwością Anioła. Nie znał dokładnie planów brygady, jak i bandytów. "W sumie teraz chyba jestem jednym z nich... Chyba, że uznają mnie jednak za niepotrzebnego...". Na ostatnią myśl Upadły uśmiechnął się szeroko pod maską. Jeśli tak by się stało, miałby masę zabawy - stałby pomiędzy dwoma walczącymi stronami, będąc we wrogich stosunkach z każdą. Dużo walki, dużo krwi, dużo zabawy.
        - Dekretu nie ma, ale są niebezpieczeństwa - rzekł Pierzasty z udawaną troską o nieznajomych. - Może jakoś wam pomóc? Akurat poszukujemy bandy złodziejów. Słyszeliście o czymś takim? - zagaił bez oporów zdradzając cel ich misji. Widać było w jego spojrzeniu, że nie uwarza wampira i czarodziejki za członków grupy organizującej napady na karawany z Demary. Vax stanął trochę swobodniej, nieco się rozluźniając. "Nie zaatakują, nie mają powodu".
        Gdy Skarliath stanęła obok, Vaxen rozłożył skrzydła i pofrunął w powietrze próbując ponownie rozejrzeć się po okolicy. Przecież gdzieś w końcu musi znaleźć jakiś, choćby malutki znak świadczący o tym, że najeźdźcy zamierzają zaatakować. Poza tym, obiecał, że będzie się unosił. Co prawda na jakiś czas o tym zapomniał, ale teraz postanowił wrócić do swojej pierwotnej misji.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 643
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Lamir odczuł coś na wzór spojrzenia, ale to był inny rodzaj podglądu. A może to zwyczajny przypadek pozwolił na rozwinięcie akcji w ten a nie inny sposób? Pod jego nogami ujawniła się czarna barwa, która momentalnie rozrosła się do średnicy postaci wąpierza i wciągnęła łapskami w swoje sidła. Wielu towarzyszy, o zdolnościach wyczuwania magii, mogli odczuć silne uderzenie powietrza. Nie można było uznać tego za niebezpieczne. Najwidoczniej mag bawił się czarami bądź też trenował swoje umiejętności, nie zmieniło to jednak faktu, że Lamir pozostał jedynie śladem na tle wiatru.
Zablokowany

Wróć do „Główny plac miasta”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości