Re: [Zajazd "Pod Dziką Klaczą"]Spotkanie
: Nie Cze 29, 2014 11:13 am
Skrzywił się, kiedy mężczyzna upadł na podłogę. Właśnie dlatego nie lubił wampirów. Były zbyt brutalne i nie oszczędzały w środkach. Przez ponad tysiąc lat swego życia wśród ludzi smok nauczył się, że lepiej, aby cię nie doceniali. Typowe dla wampirów było sianie terroru, co zdaniem Dérigéntirha nie było najlepszym sposobem. Teraz wszyscy z okolicy się o nim dowiedzą.
Dérigéntirh podszedł do leżącego na ziemi człowieka i przykląkł przy nim. Był w naprawdę kiepskim stanie. Ból psychiczny jest o wiele gorszy od fizycznego. O wiele ciężej zalepić ranę na umyśle, niźli ciele. Dérigéntirh westchnął i wstał. Nie mógł dla tego człowieka nic zrobić.
Spojrzał za Lamirem, który wyszedł na zewnątrz. Reszta bandytów patrzyła na siebie niepewnie. Pokaz umiejętności wampira chyba mocno nimi wstrząsnął. Jeden z nich chyba jednak uznał, że warto pomścić przywódcę. A jako, że Lamir już sobie poszedł, to postanowił zaatakować smoka.
Dérigéntirh spojrzał mu w oczy, a ten stanął w półkroku. Moc smoczego spojrzenia wywołała u niego paraliż ciała. Na próżno próbował się ruszać.
- Radzę wam, abyście jak najszybciej stąd poszli - powiedział spokojnie Dérigéntirh. - Tak będzie dla was lepiej.
Bandyci czym prędzej się wynieśli, zabierając ze sobą nie w pełni zdrowego na umyśle przywódcę. Dérigéntirh westchnął. Następnie sam też wyszedł na zewnątrz. Miał ochotę trochę się rozluźnić.
Ciąg dalszy: Dérigéntirh, Limar
Dérigéntirh podszedł do leżącego na ziemi człowieka i przykląkł przy nim. Był w naprawdę kiepskim stanie. Ból psychiczny jest o wiele gorszy od fizycznego. O wiele ciężej zalepić ranę na umyśle, niźli ciele. Dérigéntirh westchnął i wstał. Nie mógł dla tego człowieka nic zrobić.
Spojrzał za Lamirem, który wyszedł na zewnątrz. Reszta bandytów patrzyła na siebie niepewnie. Pokaz umiejętności wampira chyba mocno nimi wstrząsnął. Jeden z nich chyba jednak uznał, że warto pomścić przywódcę. A jako, że Lamir już sobie poszedł, to postanowił zaatakować smoka.
Dérigéntirh spojrzał mu w oczy, a ten stanął w półkroku. Moc smoczego spojrzenia wywołała u niego paraliż ciała. Na próżno próbował się ruszać.
- Radzę wam, abyście jak najszybciej stąd poszli - powiedział spokojnie Dérigéntirh. - Tak będzie dla was lepiej.
Bandyci czym prędzej się wynieśli, zabierając ze sobą nie w pełni zdrowego na umyśle przywódcę. Dérigéntirh westchnął. Następnie sam też wyszedł na zewnątrz. Miał ochotę trochę się rozluźnić.
Ciąg dalszy: Dérigéntirh, Limar