FargothRóża bez kolców.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Okrzyk Adriena przywołał kowalkę do rzeczywistości. Była przekonana iż jej taneczne popisy to wspaniała zabawa, angażując się w nie do tego stopnia iż nie zauważyła kiedy rozpętała się awantura. Powoli ogarniała wzrokiem otoczenie usiłując zrozumieć co się stało. Dlaczego grabarz rozpoczął szermierczy pojedynek z chudzielcem, i skąd nagle ta baba wzięła kuszę którą celuje w jej stronę. Już w pełni świadoma niebezpieczeństwa, Feyla skoczyła za powóz nim wampirzyca wypuściła w jej kierunku kolejne strzały. „Jutro wykonam sobie solidną tarczę” postanowiła. Czyżby aż tak udało jej się zdenerwować nieznajomych? A może za bardzo ufała w umiejętności mediatorskie grabarza? Tak, z całą pewnością to on ich rozrzewnił na tyle że gotowi są nas pozabijać. Kowalka miała niewiele czasu nim jej rywalka ponownie załaduje kuszę, ale gdy trzeba potrafiła pracować naprawdę szybko. Uznała iż potrzebuje osłony. Sprawnie uderzając młotem wybiła koło od wozu z mocującej je piasty, uzyskując w ten sposób szkielet do prowizorycznej tarczy. Na konstrukcje z koła naciągnęła grubą skórę z siedzenia woźnicy. Przekonana że teraz jest właściwie uzbrojona, Feyla ponowiła atak. Wampirzyca wystrzeliła ponownie, lecz tym razem jej strzały kowalka łatwo zablokował.
- I co? Już nie jesteś taka mocarna, tłuściochu. – Stwierdziła Feyla z zadowoleniem, po czym natychmiast zorientowała się że niepotrzebnie dała tylko czas swojej przeciwniczce na stosowną reakcję. Kobieta odrzucając kusze sięgnęła po kolejna z broń. W jednej ręce dzierżyła topór, w drugiej buzdygan, przy czym sprawiała wrażenie jakby obie bronie nic nie ważyły. „O cholera babsko ma cały arsenał pod kiecką”. Feyla nie miała pojęcia z jaką istotą przyszło jej się zmierzyć , toteż siła kobiety wyprawiała ją w coraz to większe osłupienie. Pierwszy z ciosów kowalka zablokowała tarczą. Uderzenie buzdyganem rozbiło w strzępy osłonę dziewczyny. Koziołkując udało jej się uniknąć ciosu zadawanego toporem. Siłą swojego zamachu wampirzyca rozwaliła bok powozu. Częściowo już zdemolowana karoca stanowiła teraz jedyną zaporę jaką Feyla potrafiła wymyśleć by osłaniać się przed uderzeniami kobiety.
- Jak mam zabić coś takiego? – Krzyknęła w stronę grabarza.
Napastniczka, mając dość ganiania kowalki wokół pojazdu, wskoczyła na dach, który szczęśliwie dla Feyli okazał się nie dość solidny aby utrzymać ciężar wampirzycy wraz z całym posiadanym przez nią uzbrojeniem. Powóz się rozsypał a kobieta wpadła do środka. Korzystając z okazji iż wampirzyca usiłowała wydostać się z szczątków czegoś co wcześniej był karocą, Feyla zadała wreszcie cios. Wkładając maksymalną siłę w uderzenie młotem, kowalka niemal rozbiła czaszkę kobiety. Słychać było chrzęst łamanych kości. A głowa wampirzycy obrócona została pod nienaturalnym kątem.
Będąc przekonana że zwyciężyła, Fela zaczęła rozglądać się wokół za grabarzem i elfem, gdy nieoczekiwanie ręce kobiety chwyciły ją za zbroję i cisnęły z ogromną siła. Kowalka bezwiednie przeleciała kilka metrów, odbijając się o grzbiet Mortema, przelatując przez niego i padając na ziemię prosto pod końskie kopyta. W tym czasie wampirzyca w końcu wydobyła się z gruzów. Sięgnęła bo kolejną z swoich broni, tym razem bat nabijany ostrymi hakami. Przekrzywiona głowa utrudniała jej właściwą lokalizację ofiary, sprawiała też iż poruszała się niepewnie, powoli jednak zmierzając w kierunku Mortema i oszołomionej Feyli.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

No tak, Feyla nie miała JAK zabić wampira, ludzką bronią trwałej krzywdy mu nie zrobi. Adrien nie był pewien czy starczy mu i siły i refleksu na oba stwory na raz,ale chyba nie miał zbytnio wyboru i będzie musiał sobie jakoś poradzić. Sam czy też nie. "Najlepszą obroną jest atak"- powiadają mędrcy, z czego to białowłosy skwapliwie postanowił skorzystać.
Atakował szybko i z nad głowy jak było mu najwygodniej zamierzając zabić przeciwnika jednym, celnym ciosem w kark lub spalić jeśli mu się uda przy okazji uważając jeszcze na wampirzycę zagrażającą kowalce. W praktyce oznaczało to, że musiał mieć oczy dookoła głowy...
Wampir z łatwością odbijał ciosy Szpilki wprawiając Grabarza w lekkie zdumienie swoimi umiejętnościami szermierczymi. -Nudzi mnie już ta farsssa...Ssskończmy to. Komunikat był prosty, klarowny i nadzwyczaj sugestywny, po co przeciągać to, co nieuniknione? Tym razem zaatakował z obracając się wokół własnej osi żeby zwiększyć siłę ciosu następnie zmieniając nieco tor miecza celując w kark z chirurgiczną precyzją i dokładnością. -Nie możesz mnie zabić,staruszku!- prychnął hrabia pogardliwie parując ciosy. -Ah... naprawdęęęę?- Odpowiedział z teatralnym westchnieniem Upadły uśmiechając się pogardliwie. -Zatem ssspróbujmy... Cały czas sprawiał wrażenie, że dobrze się bawi i niewiele go rusza cała sytuacja co w pewnym stopniu było prawdą- nie bał się bo i czego? Śmierci? Powitałby ją jak starą przyjaciółkę...
Choć sam nie przykładał wagi do swojego życia, to życie swoich zwierząt cenił ponad wszystko na świecie. Dziewczyna niezbyt rozważnie zbliżała się do Mortema prowadząc do niego swoją przeciwniczkę. Adrien nie przestając walczyć z przeciwnikiem cały czas uważnie patrzył ba to gdzie znajduje się kowalka mając już pomysł jak zabić wampirkę. -Mortem teraz! Gwizdnął na konia,który z całej swojej siły kopnął prosię w peru...znaczy damę tylnymi nogami posyłając ją ładnych kilka metrów dalej na szczątki powozu." Gdzie są straże?! Przecież murów musi ktoś pilnować! " przynajmniej tak było w jego mieście, no ale przecież to chyba logiczne!
Mężczyzna stracił na kilka sekund czujność patrząc na towarzyszkę co wykorzystał Crevan wbijając mu miecz w plecy mniej więcej pod żebra podrywając go do góry z wyjątkowym okrucieństwem go mordując. " Tylko anioła mi jeszcze brakuje..." Pomyślał sarkastycznie teraz czając się na kobietę zastanawiając się czy Feyla ma pojęcie z kim ma do czynienia.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Wszystko działo się tak szybko. Ledwie zdążył się obejrzeć, a wampirzyca wystrzeliła w jego stronę z kuszy. Łatwo to sparował, a bełt trafił prosto w czaszkę wóźnicy. Okrutny był to dla niego koniec, ale i zasłużony. Następnie nim zdążył zareagować Adrien szczęśliwe obronił Feylę, a ta schowała się przed kobietą za wozem i stworzyła prowizoryczną tarczę. Zasłoniła się przed kolejnym bełtem, a wampirzyca nie traciła czasu i sięgnęła po kolejne bronie spod sukni. Widocznie nie była wcale gruba, w rzeczywistości mogła nawet być bardzo dobrze zbudowana i sprawniejsza niż ktokolwiek z tu obecnych, a tylko zgromadzony arsenał mógł utrudniać pewne rzeczy. Nagle wampirzyca zaczęła gonić za Feylą wokół i widząc, że to nie ma sensu wskoczyła na karocę, która się zapadła. Ta sytuacja wyglądała komicznie, gdyby nie to, ze kobieta stanowiła zagrożenie. " Musieliśmy się wpakować oczywiście w takie bagno. Po walce powinienem podziękować Feyli, w końcu rzadko trafia się okazja do walki. Dzisiaj może akurat wyjątkowo często". Nie miał za złe kowalce wywołanej awanturze. Sprawiało mu to radość, ponieważ bardzo lubił walkę. Było to dla niego czymś, jak gra dla aktorów; muzyka i malarstwo dla artystów. Po prostu coś, bez czego żyć nie mógł, codzienność i częściowo źródło utrzymania oraz hobby. Podczas swoich rozmyślań szukał poukrywanych przy swoim pancerzu , butach i torbie srebrnych ostrzy. Znalazł cztery, a w tej samej chwili Feyla runęła pod kopyta Mortema. Musiał działać i to szybko. Korzystając ze swojej przewagi, czyli tego, że znajdował się za wampirzycą, trzymając ostrza w obu dłoniach, a resztę miał za pasem, ruszył w kierunku kobiety. Poruszał się bezszelestnie i szybko. Po kilku sekundach znalazł się dostatecznie blisko. Wymierzył odpowiedni kopniak i przekrzywił głowę kobiety niemal o 90 stopni. Korzystając z tego, że szans ona większych nie ma, atakował oboma rękami wpierw jej twarz, by ją oślepić i uniemożliwić częściowo walkę, a następnie wbił jedno w miejsce, gdzie powinno być serce, drugie natomiast w miejsce prawej oka. Wbił je na całą głębokość, by wampirzyca w razie regeneracji nie mogła ich sięgnąć i wyciągnąć. Jednak regeneracja sił była niemożliwa z faktu iż były to ostrza wykonane z srebra. Po udanym ataku, a przynajmniej tak sądził, udał się, ruszył w kierunku feyli.
- Nic ci nie jest? Możesz wstać? Martwil się o nią i by uleczyć ewentualnie urazy używał magii krwi. W końcu nie znał zbytnio innej.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla stopniowo dochodziła do siebie po zamroczeniu spowodowanym upadkiem. Wyglądało na to że poza bólem głowy i kilkoma zadrapaniami udało jej się wyjść z całej walki bez uszczerbku na zdrowiu. Przynajmniej fizycznie, gdyż świadomość że na świecie istnieją dziwne, czychające na jej życie stwory, które nie zamierzają ginąc nawet gdy urwie im się głowę, na trwałe wyryła sie w jej umyśle. Cóż miała robić. Albo popadnie w obłęd albo zignoruje ten fakt, pozostając sobą, tym bardziej ciesząc sie z każdej przeżytej chwili. Postanowiła zwyczajnie nie drążyć tematu tego kim byli napastnicy, uznając całą sprawę za minioną. Przyjrzała sie zadowolonym miną Elfa i Mortema, którzy pochylali się nad nią wyraźnie rozbawieni.
- Pokonana? - Spytała podając rękę Balwurowi by ten pomógł jej wstać. "Oczywiście że jest martwa, inaczej nie staliby tu uśmiechając sie głupio". - Sie narobiło. Wygląda na to że babsko zniszczyło mi fryzurę. - Po krótkiej walce, turlaniu się po ziemi, i demolce powozu, wyglądała jakby ciągnięto ją do miasta wołami. Z pracy włożonej w jej charakteryzację nie było już śladu. Co ciekawe sam Adrien prezentował się równie schludnie jak zawsze. Widocznie jego wygląd nie zmienia się niezależnie od tego czy pije herbatę czy też bierze udział w pojedynku. - Szkoda troszkę tego wozu. Byłby idealną przykrywką jeśli mamy nadal udawać bogaczy.
- Co dalej? - Spytała, otrzepując sie z kurzu. - Trzymamy się planu? - Feyla chciała jeszcze coś zaproponować gdy na ulicy pojawił sie oddział żołnierzy. "No tak przecież narobiliśmy tu niezłego bałaganu, ktoś musiał zawiadomić straż". Uznała ze powinna coś zrobić inaczej doprowadzi do kolejnej awantury. Co jak co ale walka to nie był jej sposób na życie. Rzecz jasna czasem była do nie przymuszona, ale na liście ulubionych przez nią czynności na pewno nie było zabijania ludzi. - Wytłumaczę nas - oznajmiła. Na czele oddział Feyla dostrzegła swoją znajomą panią kapitan Elise Silan. Kobieta była zajęta rozmową z jakimś oficerem. Sądząc po zdobieniach na zbroi mężczyzny musiał być to ktoś wysoki rangą. Kowalkę dziwił fakt że żołnierze tak szybko zaniechali pościgu i powrócili do miasta. Tym bardziej niebezpiecznie mogłoby się zrobić gdyby strażniczka rozpoznała elfa albo grabarza.
Feyla chciała podejść do pani kapitan i wyjaśnić zaistniałą sytuację jednak została odepchnięta przez jednego z gwardzistów.
- Odejść stąd. Nie przeszkadzać zróbcie miejsce dla maszyny oblężniczej. - Wykrzykiwał rozkazy zołnierz.
- Ale ja ... - Feyla z niedowierzaniem spoglądała jak cały odział ignoruje otoczenie, tak jakby zupełnie nie dostrzegali szczątków powozu ani ciała zabitego woźnicy. Po trupach wampirów o dziwo nie było śladu. W momencie gdy mijała ją Elise wraz z swoim dowódcą, kowalce udało się posłyszeć fragment rozmowy.
- Atakowanie miasta którego deklarowaliśmy się bronić nie przyniesie komandorowi popularności. - Oznajmiła pani kapitan.
- Sram na popularność, nie jesteśmy politykami. Za dużo straciliśmy już ludzi, spalę tą budę jeśli trzeba. - Złościł się mężczyzna. - Cholerne zamtuzy. Zakała miasta. Ten winien się nazywać różą z cierniami.
- Ale, dajmy im chociaż szansę by się poddali? Poza tym ogień może sie przenieść na inne budynki.
- Szansę? Właśnie to robimy. Mają na to dokładnie tyle czasu ile zajmie transport katapulty ....
Oddział straży oddalił się a Feyla nie była w stanie usłyszeć nic więcej.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Ukryta w cieniu czekała aż oddział straży oddali sie w głąb ulicy. Serce waliło jej z strachu. Bała się żołnierzy, chociaż być może złapanie przez nich okaże sie znacznie łagodniejsze niż rozmowa z hrabią. Bez względu na to jak bardzo paraliżuje ją strach, musiała wykonać zadanie. Róża była oblężona, a według madame Sisko, hrabia był ich jedyną nadzieją na ratunek. - Nie zawiedź mnie- Powiedziała od Acili - On ma kontakty i może nas uratować. - Kotołaczka doskonale wiedziała co się stanie jeśli nawali i ta wizja tym bardziej nie pozwalała jej skupić sie na zadaniu. Jednak głównym problemem przed jakim stała Acila był fakt iż tak naprawdę nie wie jak wygląda rzekomy hrabia, z którym miała sie spotkać. Od innych dziewczyn pracujących w zamtuzie, słyszała że to strasznie chudy, wysoki, upudrowany mężczyzna, o wyjątkowych skłonnościach do okrucieństwa. Do tego osobnik ów miał podróżować w towarzystwie silnej kobiety i tajemniczej istoty będącej jego ochroniarzem. Niestety dla siebie była na tyle zwinna by przedrzeć sie przez kordon oblegających zamtuz żołnierzy. Wbrew sobie została zatem wytypowana na ochotnika do tej misji. Po kilku godzinach błąkania sie po miesicie napotkała wreszcie grupkę nieznajomych, którzy wpasowywali sie w ogólny opis świty i samego hrabiego. W zgrabnych skokach Acila zbliżyła się do Adriena i chwytając pazurami jego szaty wydusiła z siebie szybko:
- Panie hrabio, proszę mi wybaczyć , madame Sisko ma kłopoty, a ja mam zaprowadzić pana tajnym wejściem do Róży. - Acila nerwowo gniotła pazurami tunikę grabarza, gdy nagle przypomniała sobie jeszcze jedną uwagę na temat hrabiego przekazaną jej przez Rifę. "Pod żadnym pozorem go nie dotykaj" - Oj.... - Przerażona kotołaczka padła na ziemię kryjąc głowę między kolanami.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Kobieta wampir martwa, tak samo jak jej towarzysz i woźnica, nie pozostało nic więcej jak opuścić to przeklęte miejsce w jak najkrótszym czasie. Ale było coś jeszcze... Adriena wciąż dziwił brak strażników przy głównych bramach miasta. Czyżby oznaczało to, że może tu wejść dosłownie każdy nie wzbudzając żadnych podejrzeń? Szum, jakiego narobili powinien już dawno tutaj kogoś sprowadzić.
Wciąż wyglądał nienagannie, jak zawsze z resztą, ale w środku był kompletnie rozbity i zmęczony. Nie był do tego przyzwyczajony, Anioły miały inny sposób walki, inne rozumowanie, inną naturę. Nie to, żeby śmiał się skarżyć bo przecież sobie poradzili. Wprawdzie z trudem, ale poradzili..."Ja się nie nadaję do pracy zespołowej...Co jeśli ktoś z nich by zginął? Czułbym się win...Nie. Dlaczego miałbym czuć się winny śmierci kogoś, kto nic dla mnie nie znaczy?"- Przynajmniej tak próbował to sobie wmówić nie dopuszczając do siebie myśli, że mógłby mieć w sobie choć krztynę dobroci serca."Ale mimo to zaufali ci na tyle, by mianować cię swoim przywódcą..." Odezwał się cichy głosik gdzieś z tyłu jego głowy niczym mały, irytujący chochlik. Grabarz odpędził od siebie myśli lekkim potrząśnieciem głowy i podszedł do ukochanego konia. -Dobrze sssię ssspisssałeś, Mortem... powiedział miękko biorąc końską głowę w obie dłonie delikatnie jak gdyby trzymał niemowlę. -Nie poradziłbym sssobie bez ciebie... Nieco niespodziewanie, przynajmniej dla ogiera białowłosy objął go wtulając się w jego szyję w tym samym czasie wyciągając z torby przy siodle jabłko podrzucając je do góry i ze szczerym uśmiechem patrząc jak zwierzak łapie je w powietrzu. Postanowił dać mu chwilę wytchnienia i dalszą drogę pokonać pieszo, w końcu nie mogą być daleko...
"Straż jak zawsze o odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu...gyahaha, przypadek? Przeszło mu przez myśl widząc odchodzących strażników, których oczywiście nie słuchał zajęty swoim wierzchowcem i nie bardzo orientował się o co im chodzi, a ostatnie co usłyszał to słowa o katapulcie. "Więc jaki sens jest iść tam? To jak pójście na pewną śmierć... Cóż, albo my się pośpieszymy albo oni..."
Nie mając za dużego wyboru ruszył przodem ciągnąc ze sobą konia. -Panienko... konie nie mogły uciec daleko, radziłbym je ukra...znaczy pożyczyć-zreflektował się natychmiast mężczyzna ciągnąc dalej- Mogą sssię nam przydać... Jeśli nie umie panienka jeździć konno ufam, że pan Balwur potrafi i w razie czego pojedzie panienka z niiiim. Wydawało się to proste jak drut- dwa konie to więcej niż jeden i zawsze łatwiej będzie uciec czy oddać go za cenną informację.
Spodziewał się wszystkego, ale nie kotołaczki. W każdym razie nie w tym miejscu i nie o tej porze... W spokoju i milczeniu dał dziewczynie dokończyć zaraz potem zamierzając ją poprawić iż się myli a on nie jest tym, którego poszukuje."Czekaj... hrabia... Róża, znak, zamtuz... Ona bierze mnie zq tego wampira! Ihihihihi...aż tak łatwo nam poszło? Postanowił więc grać dalej swoją rolę na deskach sceny teatru zwanego Fargoth. Acila zdawała bać się go bardziej niż diabeł święconej wody co białowłosego dość mocno...peszyło. Szczególnie gdy padła mu do stóp jakby zaraz miał ją zabić...
Pochylił się nad nią z łagodnym uśmiechem, no, przynajmniej mu się wydawało, że z łagodnym bo i tak wyglądał jak psychopata ostrożnie stukając ją paznokciem w ramię trzymając do niej odpowiedni dystans jakby bojąc się, że ta wydrapie mu oczy, które co prawda ukryte, to jednak wciąż przydatne."Skoro nie mamy za dużo czasu to lepiej będzie się pośpieszyć. Niw chcę tam wchodzić na dłużej niż to konieczne". -Wstań, cała sssię pobrudzisz... Wyciągnął do niej dłoń pomagając jej wstać. - Balwur... Zaczął-weźmiesz Feylę i pojedziecie zaraz za nami. Kotka pojedzie ze mną i będzie nam robić za przewodnika.
Wskoczył na konia wsadzając Acilę przed sobą i mocno soiął konia chcąc zmusić go do jak najszybszego biegu. Mortem, który nie szczędził swemu panu złośliwości wierzgnął stając na tylnych nogach bijąc przednimi kopytami rżąc wściekle mając na celu wystraszyć nowoprzybyłą a potem z mściwą satysfakcją zwalić to na Crevana następnie zrywając się do galopu poprzez uliczki.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

- Zaraz! Czekaj! Dokąd to?! No nie. – Feyla krzyczała za odjeżdżającym grabarzem. – Co w niego u licha wstąpiło? – Spytała Balwura? - Widziałeś? Narwaniec ten dowódca. Gdzie się tak spieszy? I co z nami? Mamy pędzić za nim pieszo? Cholera, ledwo przypudrował sobie nosek a już jest hrabią pełną gębą. - Kowalka zaczęła przeszukiwać szczątki powozu, narzekając przy tym głośno na Adriena. Zawiasy, klamki, okucia i haki oraz inne metalowe części stanowiące konstrukcję powozu były rzadkością, a jej mogły się kiedyś przydać. To ze w tej chwili biega za nie wiadomo jaką misją, nie oznaczało iż przestanie myśleć jak kowal. – Widziałeś ile ta mała ma na sobie ozdóbek? Naszyjniki, bransoletki, paciorki i pierścionki. Trzeba było ją przeszukać. Być może cos z tego pochodziło od Nurdina. Ale nasz pan hrabia – prychnęła głośno z pogardą – nawet nie raczył poruszyć tematu krasnoluda. Znowu. Porwał dziewuszysko na konia i popędził nie wiadomo gdzie? Patrzyć jak wojsko demoluje zamtuz? Psiakość. Przycisnąć dziewuszysko do ściany i męczyć tak długo aż wyśpiewa wszystko. – Feyla uznała że weźmie też ze sobą broń pozostałą po wampirzycy, w skutek czego ponownie obładował się niczym wół. Uznała ze dobra stal nie powinna się tak marnować.
- To co robimy? Idziemy podziwiać fajerwerki? Konie zapewne już ktoś zwinął. W tym złodziejskim mieście nie brak pasożytów. Marna szansa byśmy teraz dogonili wodza. Na szczęście wiem gdzie znajduje się ten cały zamtuz, zatem trafimy tam i bez niego. Swoją drogą lisa to grabarz wyrzucił od razu, bez przerwy wytykając mu iż nie potrafi maskować swojej natury, a ten mały cykor cały czas paraduje z wielgachnymi uszami i ogonem na wierzchu? I co? W nagrodę jeszcze ją wozi z sobą? No nie pojmuję. Doprawdy. Chodźmy już. – Poganiała elfa. – Tak myślę ze jak już będzie po wszystkim ten mały kocur przydałby mi się do pracy w kuźni. Ciekawe czy umie łapać szczury. – Felya pomyślała tez o dwóch małych gryzoniach które grabarz nosił przy sobie. Raczej nie będą zadowolone z towarzystwa kota. – Mam propozycję gdyby nam się nie udało dogonić na czas wodza z tym jego sekretnym przejściem. Z tego co usłyszałam straż będzie usiłowała zdobyć zamtuz. Licho wie czemu. Widocznie skrywa on więcej tajemnic niż tylko tą której my szukamy. Prawdopodobnie przypuszczą szturm. Gdybyśmy mieli mundury strażników moglibyśmy wykorzystać zamieszanie i przeszukać tą budę nie nękani przez władze. – Kowalka nie dodała iż w kwestii zdobycia wymaganego ekwipunku liczy właśnie na elfa. „Chyba na tyle się domyśli. – Potrzebujesz coś z tej broni? Częściowo ci się należy za współudział w pokonaniu kobiety – Oznajmiła wesoło. Wyglądało na to że teraz czekał ich krótki spacer, a później no cóż … powinno być ciekawie.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Acila czułą się okropnie. Jak miała nie dotykać hrabiego gdy ten posadził ja na wierzchowcu przed sobą. Splatając ręce, przyciskała je do brzucha, starając się kulić na tyle by nie mieć bezpośredniego kontaktu z mężczyzną. W skutek tego co chwila przechylała się na boki niemal spadając z pędzącego konia. Wyglądało na to że ów okrutnik zamierza dręczyć ja również psychicznie. Niewielką nadzieję stanowił dla kotołaczki fakt, że gdy już dostaną się do zamtuza, hrabia zostanie wciągnięty w wir piętrzących się tam kłopotów i być może zapomni o jej istnieniu. Tylko ze musiała mu w jakiś sposób powiedzieć iż postępuje niewłaściwie. Konno nie dostaną się na miejsce. Cały budynek jest otoczony przez straż. Sekretny tunel który prowadzi do zamtuza zaczynał się w starym warsztacie krawieckim. Jest zbyt wąski by przeszedł tam koń, do tego cały pogrążony w ciemnościach a palenie tam pochodni jest niemożliwe gdyż ogień pochłonąłby cały tlen. Co najważniejsze duża jego część prowadzi pionowo i wymaga wspinaczki po ścianach. Ona jako kotołaczka mogła swobodnie przeciskać się przez wąskie korytarze, doskonale widziała w ciemnościach i nie miała problemów z przedostaniem się w górę, a według słów madame, tunele, ciemność, czy brak tlenu nie będą stanowiły dla hrabiego przeszkody. Chciała powiedzieć to wszystko, tyle że strach paraliżował jej gardło i nie była w stanie wydusić ani słowa. Tym bardziej że zdawała sobie sprawę ze to z winy hrabiego trwa właśnie oblężenie zamtuza. Posłańcy przynoszący złe wieści nigdy nie byli traktowani łagodnie.
- Ja….. – zaczęła w końcu nieśmiało - … nie możemy …. tak….robić. – Czuła że jej oczy stają się mokre. Siłą woli usiłowała się nie rozkleić. Wiedziała że w ten sposób tylko zdenerwuję swojego oprawcę.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Nie znosił pracy w zespole również dlatego, że wszystko zawsze musiało być tak, jak on sobie tego życzył, zrobione "po mojemu". Nie to, że był rozpieszczoną księżniczką, która musiała mieć wszystko na tupnięcie nóżką, po prostu bał się zaufać komukolwiek innemu, bał się, że znowu zostanie zraniony, zdradzony jak wtedy, gdy zaufał po raz ostatni. A przecież wydał go jego najlepszy przyjaciel, z którym znał się od zawsze. Jaką więc miał mieć pewność, że nie zawiodą osoby, które zna kilka godzin? Właściwie słowo: "zna" było błędne, nie znał ich wcale podobnież z resztą jak i oni jego.
Ciężko było panować nad koniem, który był wyraźnie niezadowolony z obrotu sprawy oraz tego,że niesie dodatkowy balast w postaci kotołaczki cały czas mrucząc coś o psychicznie chorych, starych dziadach, którzy mogliby od czasu do czasu chodzić piechotą zamiast męczyć konia. Natomiast szczury... Zarówno Aurum jak i Argentum panicznie bali się kotów, co Adrien skwapliwie wykorzystał od czasu do czasu strasząc je, że kupi sobie takiego i nauczy go jak polować na gryzonie. Zwierzaki z piskiem kuliły się gdzieś głęboko bojąc się Acili tak mocno jak ona bała się Grabarza z tym, że one miały w razie czego obrońcę, a ona już nie koniecznie...
Panowanie nad całą tą hałastrą nie należało do rzeczy prostych i przyjemnych, ale to chyba nic w porównaniu z tym, co czeka go potem. Kotka zapewne myślała, że Adrien jest wampirem, więc spokojnie poradzi sobie z wszelkimi przeszkodami takimi jak brak tlenu,ciemność czy też wspinaczka, a prawda była taka, że mógł nie wyjść z tunelu żywy...
Dziewczyna zachowywała się tak, jakby zaraz miała zemdleć mu ze strachu przed... no właśnie. Przed czym? Czyżby rzeczony hrabia był aż takim złym człowiekiem? Takim potworem,że ludzie bali się go bardziej niż ognia? Białowłosy zaczął się zastanawiać czy powinien zaufać Acili na tyle, by wyznać jej prawdę o swoim celu i pochodzeniu. Uznał jednak, że póki nie będzie absolutnej konieczności nie ujawni się by nie przysporzyć sobie więcej problemów.
Zdziwiony jej reakcją wyhamował konia, który lekko ślizgnął się po bruku, ale stanął posłusznie czekając na dalsze rozkazy. -Ty tutaj kierujesz i to ty powinnaś zaprowadzić mnie jak najlepszą drogą. Czekam więc na twój ruch. Mimo uśmiechu głos miał chłodny, jak na szlachcica przystało starając się grać powierzoną mu rolę jak najlepiej i najstaranniej tylko potrafił cały czas obcinając ją uważnie wzrokiem rad, że ona nie widzi jego zmęczonego i zbolałego spojrzenia pełnego smutku i czegoś, co przypominało...współczucie? Nie. Nie. To nie mogło być współczucie, nie było w nim litości ani wcześniej ani teraz. -Byle szybko, chcę mieć to już za sssobą...-dodał pośpiesznie.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

W tym fatalnym dla siebie dni, szczęście w końcu uśmiechnęło się do Acili. Hrabia postanowił jej posłuchać. Zatrzymał swojego konia i pozwolił jej prowadzić przez dalszą drogę. Kotołaczka nie miała pojęcia co spowodowało tą nieoczekiwaną przemianę w jego zachowaniu. Czyżby słyszał na tyle dobrze by zrozumieć jej ciche pojękiwania? A może potrafił odczytać jej myśli? O dziwo zatrzymali się niemal przed samym warsztatem krawieckim, w którym ukryte było wejście do tunelu. Czyżby przypadek? Zadowolona że wreszcie może zsiąść z konia i unikać kłopotliwego kontaktu z mężczyzną ruszyła do celu. – To tutaj. – Powiedziała. Budynek nieco podupadły od czasu gdy krawiec przeniósł się do nowej siedziby, obecnie służył gospodarzowi za magazyn tkanin. Acila posługując się wytrychem otworzyła drzwi wpuszczając Adriena do środka. Nadal czuła się niezręcznie w towarzystwie nieznajomego. Pomijając już fakt ze była na tyle wystraszona iż z trudem wypowiadała najprostsze słowa, to przecież hrabia należał do arystokracji, a ją szkolono by nie odzywać się od osób z wyższych sfer póki nie zostanie jej to przykazane. Nie mówiąc w ogóle wydawać takiemu rozkazy. Wewnętrzna rozterka stanowiła prawdziwa mękę. Jak miała wytłumaczyć mężczyźnie by niczego nie dotykał pozostawiając pomieszczenie w nienaruszonym stanie? Jak zmusić go by wskoczył do tunelu i udał się za nią w ciemnym, wilgotnym, brudnym i pełnym szczurów korytarzu, będąc całkowicie zdanym na jej przewodnictwo? Idealne warunki szlachty. Już sama sugestia by udać się w takie miejsce stanowiła dla hrabiego obelgę tej samej miary jak gdyby uderzyła go w twarz.
Acila próbowała wytłumaczyć Adrienowi swój plan przy pomocy gestów. Wskazywała na zaplecze gdzie znajdował się właz. Widząc wahanie mężczyzny sugerowała iż powinni zostawić konia gdyż przy swoim wzroście sam z trudem będzie przeciskał się przez wąskie korytarze, a zwierzę nie ma w nich szans. Tłumaczyła że jest jej przykro z powodu niedogodności jakie spotkają hrabiego i na pewno madame wynagrodzi mu jego poświęcenie. Wypowiadała przy tym tylko kilka pojedynczych słów typu „tam”, „w dół” „musimy” i „przepraszam”, a całą resztę starała się przedstawić przy pomocy ruchów rąk. Przy okazji kilkakrotnie dotknęła mężczyznę, natychmiast cofając ręce niczym oparzona. Optymistyczna wizja tego iż wkrótce dotrą do zamtuza, a jej kłopotliwy towarzysz pójdzie w swoją stronę, powoli oddalała się coraz bardziej. „W ten sposób to się nie uda” Pomyślała.
Uznała ze skoro hrabia kazał się prowadzić, powinna zeskoczyć do tunelu jako pierwsza. Otworzyła właz i zsunęła się do środka, mając nadzieję ze mężczyzna pójdzie za nią. Wewnątrz od razu uderzył ją znajomy zapach stęchlizny. W tunelach było wilgotno i duszno. Czekająca ich droga prowadziła cały czas w dół, kończąc się niemal pionowym kominem. Madame Sisko kazała jej kiedyś zbadać wszystkie te tajemnicze korytarze. Były ich setki, a żaden nie prowadził idealnie pionowo. Acila podejrzewała że chodzi tu o umożliwienie przepływu dla wody znajdującej się teraz pod ich stopami. Skoncentrowała się by wyczuć znajdujące się w pobliżu gryzonie. Pojedyncze szczury nie stanowiły zagrożenia, ale w tunelach było ich mnóstwo, z czego niektóre naprawdę duże. Liczyła na to iż jej zapach skutecznie odstraszy szkodniki, nie narażając szlachcica na bezpośredni kontakt. W tej chwili wyczuwała tylko dwa i to dość blisko.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Na gwiazdy, przecież tak do niczego nie dojdą! Dziewczyna ze strachu, bo na pewno nie z szacunku, bała się do niego odzywać jakby miał ją zabić za jeden fałszywy ruch czy słowo. W pewnym sensie zabolało go jej zachowanie, bynajmniej nie dlatego, że czuł się nim urażony, ale dlatego, że czuł się winny. "Co ten człowiek, pffu, wampir musiał jej zrobić, że ona tak się go boi?" Zastanawiał się w myślach wchodząc do pomieszczenia wcześniej zostawiając konia z tyłu, za budynkiem tak, że był prawie niewidoczny. -Wrócę jak szybko sssię da, Mortem. Jeśli nie wrócę do rana to... zapomnij,że miałeś pana. Cały czas miał w pamięci to, że Róża jest oblężona a jego i tak szukają strażnicy po awanturze w wiosce. " A może mi sssię upiecze, jeśli wezmą mnie za hrabię... Oby, bo zabić się nie dam. Jeszcze nie czas. Jeszcze zbyt mało aniołów zginęło z mojej ręki. " Logika może i na pozór głupia, ale tonona przez ostatnie lata utrzymywała go na ziemi.
Wrócił szybko, starając się jak tylko mógł ukryć strach, że więcej ukochanego konia nie zobaczy. Liczył też, że Feyla i Balwur jakoś ich znajdą, może nawet wejdą zaraz za nimi, choć Crevan nie zamierzał ukrywać, że woli iść tam sam,rozejrzeć się co i jak a dopiero potem pozwolić wejść kowalce o języku ostrzejszym niż miecz Grabarza.
- Posssłuchaj mnie... Zaczął starając się zrozumieć co kotka chce mu przekazać swoim ciałem i ledwo co artykułowanymi głoskami. -Jeśli mamy tam wejść musisz zacząć sssię do mnie odzywać. Nie zrobię ci krzywdyyyy, ooobiecuujęę... Aha, jasne, gdyby spotkał siebie samego w ciemnej uliczce to na pewno by sobie uwierzył... -A ja nigdy nie kłamię... Uśmiechnął się do niej na tyle ciepło na ile potrafił, choć na niezbyt wiele się to zdało przy jego aparycji. Cóż, przynajmniej się starał, ale to czy Acila mu uwierzy xzy też nie to jej sprawa.
Szedł zaraz za nią ciesząc się, że ma porządne, nieprzemakalne buty ze skóry, inaczej już dawno byłby mokry i brudny. Absolutnie nie miał mizofobii, inaczej nie mogły pracować w swoim zawodzie z trupami czasem nie pierwszej świeżości czy też mocno pokiereszowanymi, ale nie miał za bardzo ochoty wiedzieć co znajduje się w wodzie,w której po kostki stoi mimo pięciocentymetrowego obcasa. Wzrost nie ułatwiał mu poruszania się w niezbyt wysokich korytarzykach, więc cieszył się iż przynajmniej jest chudy. Kolejnym problemem było to...że niemal nic nie widział! Zawsze bardziej skupiał się na słuchu niż na wzroku, podobnie jak nietoperze, z tym, że im szło to dużo lepiej niż jemu. Może widziałby choć trochę lepiej, gdyby odsłonił twarz? Nie. To nie wchodziło w grę, absolutnie.
-Panienko...jak daleko jeszcze? Nie mógł się powstrzymać od zadania tego pytania czując się z tym cholernie głupio, nie szli przecież aż tak długo! Czuł, że przez brak tlenu zaczyna mu się kręcić w białowłosej głowie i nic nie mógł na to poradzić. Oparł się lewą dłonią o ścianę ze świadomością, że nie powinien zostawać tu zbyt długo, ale po prostu dalej nie dałby rady bez chwili odpoczynku.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla trafiłaby do Róży nawet bez znajomości drogi. Wystarczyło kierować się w miejsce gdzie jest coraz więcej żołnierzy. Wprawdzie strażnicy dbali o to by w pobliżu zamtuza nie kręcili się przypadkowi gapie, ale zapora ta nie dotyczyła kowali. Dobry rzemieślnik l w oddziale zawsze jest przydatny, a dziewczyna obładowana częściami z powozu wyglądała nad wyraz profesjonalnie. Z tego powodu nie miała problemów by dostać się do centrum zamieszania. Przy okazji musiała wysłuchiwać narzekań na swój cech. Przede wszystkim na to że zjawia się za późno, robota idzie za wolno, a katapulta tradycyjnie nie chce działać. Feyla zastanawiała się kimże jest garnizonowy rzemieślnik, że zyskał sobie taką ponurą sławę. Chociaż chętnie zbierała od napotkanych żołnierzy fragmenty ekwipunku wymagające naprawy, nie przybyła tu by ratować z opresji kolegę po fachu. Dla dziewczyny była to idealna okazja by zdobyć zbroję, niezbędną dla własnych celów. Mając niemal kompletny pancerz mogła przebrać się za strażnika i dostać do zamtuza wraz z szturmującym go oddziałem żołnierzy. Zakładała przynajmniej że taki atak nastąpi.
Rozglądała się wokół obozowiska. Była ciekawa gdzie podział się Balwur. Jej plan wmieszania sie w grupę strażników był dość prosty i jak do tej pory sprawdzał się doskonale. Niestety elf nie mógł wejść sobie ot tak do obozu. Nie miał też na co liczyć ze ktoś ofiaruje mu komplet żołnierskiego ekwipunku. Musiał radzić sobie sam. Feyla miała nadzieję iż napotkane przeszkody nie zatrzymają go na długo. Jeśli miała przeszukać zamtuz w czasie szturmu, potrzebowała kogoś kto zadba o jej bezpieczeństwo w czasie gdy będzie pochłonięta przeglądaniem kolejnych pomieszczeń.
Idąc wzdłuż obozu kowalka wypytywała o kapitan Elise. Chciała sie do niej dowiedzieć jaki plan przygotowała straż miejska. Znajomą kobietę odnalazła przed wejściem do zamtuza otoczoną niewielkim oddziałem. Jeden z żołnierzy znajdujący się w tej grupie, rosły mężczyzna o gęstym zaroście, wykrzykiwał gniewnie do pozostałych strażników.
- Co z wami do uja!? Nasza kapitan ma większe jaja od was. Tchórze! I wy zwiecie się strażą miejską? Do cholery nie przyszliśmy tu na piknik, patrzeć jak komendant rozwala tą budę, bez względu na to ile niewinnych osób jest w środku. A jeśli następnym razem uzna iż winna jest cała dzielnica? Albo całe miasto? Też będziecie stać jak pizdy?
- Opanujcie się kapralu - Uspokoiła mężczyznę Elise - Komandor zezwolił na tą akcję pod warunkiem iż wezmą w niej udział tylko ochotnicy. Jeśli trzeba rozpoczniemy atak w ośmioro.
- Nikt więcej? - kapral splunął z pogardą w stronę przyglądających sie mu żołnierzy.
- Ja sie zgłaszam. - Feyla podniosła rękę. "Do licha gdzie jesteś?" Pomyślała o elfie.
- Dawaj do nas mała.
- Dobrze nie mamy więcej czasu - Oznajmiła Elise - Wy czworo weźcie tarczę. Będziecie osłaniać pozostałych przed ostrzałem. Reszta chwyta za taran. Rozwalamy drzwi. Tarczownicy wchodzą pierwsi, potem reszta - Pani kapitan przedstawiła krótki plan. - Wprawdzie tam w środku jest sporo osiłków, ale to zwyczajni zabijaki. Bez żołnierskiej dyscypliny, zgrania i umiejętności. Pokażmy im co znaczy ściana tarcz.
- I niech nikt ni waży sie ruszać tej Sisko. Suka jest moja - Dodał kapral.
- Nic z tego Swen, chcesz ja mieć to ustaw sie za nami w kolejce - Oświadczył jeden z kompanii.
- Lepiej zginąć w dobrym towarzystwie niż żyć wśród tchórzy - Filozoficznie stwierdził wysoki żołnierzy z umalowaną twarzą.
- Gówno! - Podsumował kapral Swen. - Ktoś jeszcze potrzebuje dodać pierdoloną przemowę? - Spytał. Nieoczekiwanie zgłosili się wszyscy.
- Chciałbym zakomunikować że zawsze marzyłem by wejść burdelu a potem przyznać sie do tego żonie. - Żartobliwie stwierdził strażnik z opaską na oku.
- A ja chciałbym spytać czy zdążę jeszcze na siku - dodał ktoś inny.
- Może ktoś z was zna krasnoluda Nurdina? - Całkiem poważnie spytała Feyla, ale najwidoczniej zostało to odebrane za dobry żart. Kapral śmiał się donośnie. Najwyraźniej wolał mieć wokół siebie ludzi wesoło stających do walki, niż płaczki ubolewające nad swoim losem.
- Dobra małe gnojki. Zobaczymy czy będzie wam tak wesoło nim skończymy.
- Starczy tego. Formować szyk. Atakujemy. Wydała rozkaz Elise. Feyla cały czas rozglądając sie wokół klęła na elfa. "Cholera Balwur najwyższy czas by sie pospieszyć"
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Acila miała wrażenie że zgubiła drogę w labiryncie podziemnych korytarzy. Wydawało jej się to niemożliwe. Setki razy pokonywała te tunele, zapamiętując poszczególne trasy, jednak ogarniający ją strach i kłopotliwe towarzystwo hrabiego źle wpływały ja jej zdolność koncentracji. A może za bardzo była pochłonięta rozważaniem propozycji mężczyzny? Czy był kolejnym obiecującym pozorne bezpieczeństwo? Zaryzykować i zaufać mu czy też pozostać obojętną? Musiała się upewnić.
- Jak zamierzasz powstrzymać straż miejska? Oni są tu w sprawie Ariene i nie odejdą bez hrabiego. - Spytała w końcu, spuszczając głowę tak by nie patrzeć w twarz rozmówcy. Nie musiała dodawać kto zabił młodą dziewczynę tylko dlatego iż ta postanowiła opuścić zamtuz i wyjść za mąż. Mężczyzna raczej nie wyglądał na takiego, który poddałby się w ręce prawa dobrowolnie. - Poza tym, oni ... oni kazali mam wszystkim patrzeć jak oblewają ją wrzącym olejem ... Dla nauki. - "Zapewne z twojego rozkazu, więc nie ma mowy bym uwierzyła w obietnicę nie skrzywdzenia mnie tu i teraz".
Nieoczekiwany dopływ świeżego powietrza i znajome głosy, pozwoliły kotołaczce zorientować się w swoim położeniu. - To juz blisko - Oznajmiła.
Madame Sisko nigdy sama nie otwierała wejścia do tunelu. Widocznie sytuacja była na tyle poważna, że postanowiła skorzystać z ostatniej szansy na ratunek. Uciekając tajemnym wejściem postanowiła zabrać z sobą jak najwięcej cennych przedmiotów, które zrzucała właśnie w dół komina.
- A dokąd to kochanienka - Dał sie słyszeć męski głos na górze - Samej zwiewamy z kosztownościami, a nam każesz tu ginąć jak psy!
- Ukrywam je tylko. Poza tym nic cię to nie obchodzi! Wracaj do holu. Macie bronić wejścia do czasu pojawienia się hrabiego. On wszystko naprawi. - Odpowiedziała kobieta.
- Gówno naprawi. Myślisz że jakiś zasrany bogacz będzie narażał swe cenne życie dla zamtuza? Ale ja chyba wiem jak wypłynąć z tego szamba na wierzchu. Pozwolisz iż skorzystam z twojego planu.
- Zabieraj łapy! Zostaw to - Acila podbiegła do wejścia. Słyszała teraz wyraźnie odgłosy szamotaniny dochodzące z pomieszczenia.
- Madame jesteśmy. - Oznajmiła.
- Hrabia! Jesteśmy uratowani! - W głosie Sisko słychać było wyraźną ulgę. - Nareszcie. Czas rozliczyć sie z tym nadętym komandorem oraz co poniektórymi niewdzięcznym ochroniarzami. - Kobieta spojrzała w dół. Ujrzawszy Acilę i Adreina zbladła z przerażenia, niemal natychmiast maskując je wściekłością? Kotołaczka nie miała pojęcia jak wygląda prawdziwy hrabia, jednak madame Sisko wiedziała to doskonale.
- Kto to do cholery ma być? Kogoś ty przyprowadziła idiotko. Zapłacisz mi za to. Gdzie hrabia?
Mężczyzna zadowolony z faktu iż dostał nieoczekiwanie swoją szansę, ponownie nabrał pewności siebie i dobył miecza.
- Widać to nie twój dzień madame. Zabieram te błyskotki oraz twojego kocurka. Przyda mi się za przewodnika w tunelach. Odsuń się a pozwolę ci żyć!
Oboje w napięciu obserwowali Adriena, oczekując na to co powie i po której zamierza stanąć stronie, gdy nagle od strony głównego wejścia usłyszeli odgłosy rozpoczynającej się bitwy.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

"Czego krasnolud mógłby szukać w takim miejscu? Ta sprawa śmierdzi bardziej niż mi się wydawało..." Wprawdzie nie znał Nurdina zbyt długo, ale z tego co zauważył nie wyglądał on na takiego co się włóczy po zamtuzach i babra w jakichś kryminalnych zagadkach. "Było nie jest oceniać książki po okładce..."
Ah...Więc to po to był tu hrabia... Był jak baranek prowadzony na rzeź przy okazji ciągnąc za sobą wiele niewinnych osób. "Świetnie, ja przecież nie mam bladego pojęcia o co chodzi! Przecież oni od razu się połapią, że ja to nie ten wampir!" Ale niestety teraz już było trochę za późno na odwrót czy też tłumaczenia kim jest i skąd się tu wziął.
"Nie sądziłem, że trumna, którą zrobiłem dla siebie tak prędko mi się przyda...ah...ihihihi..nie wszystko mogłem przewidzieć. " Adrien od wielu, wielu lat był gotowy na swoją śmierć, ale umrzeć w tak głupi sposób? Hańba.
Chciał wypytać o Nurdina zgrabnie unikając odpowiedzi na pytanie o straż, bo sam nie wiedział co z nią zrobi, ale po prostu nie zdążył. Acila szybko znalazła wyjście z tunelu, nie było już czasu na cokolwiek. "Jak oni mnie nie zabiją to Feyla to zrobi..." Westchnął cicho i szedł dalej słuchając dyskusji z góry.
-Ihihihihi...A podobno kapitan zawsze opuszcza statek jako ostatniii... Nie mógł sobie darować tego złośliwego komentarza w kierunku madame i zrobił to z czystej przekory i by choć trochę rozładować nerwy. Stało się to, co było do przewidzenia już dawno temu. Kobieta rozpoznała go wiedząc doskonale, że nie jest on hrabią. Cóż, Adrien potrzebował teraz jakiegoś planu, czegokolwiek. " Jeśli dalej tak pójdzie to zmienię zawód na polityka. Wyjdzie mi dokładnie na to samo" Obiecał że ON nie zrobi kotce krzywdy, nie gwarantował, że nie zrobi tego ktoś inny. Sam jeszcze się zastanawiał po której stronie stanie lub czy lepiej będzie sobie darować i wrócić do domu tak, jakby nic się nie stało... Ta propozycja wydawała się mu całkiem kusząca, co go obchodziła jakaś dziwka z zamtuza? Tyle krzyku o co? Mało to już kobiet zabito w takich miejscach? Czyżby ta była tak wyjątkowa, że nawet straż się zleciała? Adrien doskonale pamiętał, że kiedyś nawet i co tydzień przynoszono mu trupy kurtyzan do pogrzebania i wcześniejszego zszycia, bo takie zazwyczaj nie wyglądały za dobrze...
-Hrabia nie mógł przyjechać osssobiście. -wyjaśnił wychodząc z tunelu. -Dlatego przysssłał mnie. -Oparł się tyłkiem o stół cały czas zachowując się tak, jakby go niewiele obchodziło co się dzieje wokół niego. -Nie wytłumaczył mi wprawdzie po co... Powiedział: "Idź i posssprzątaj sssyf, który się tam zrobił." Lepszego pomysłu nie miał, a ten był całkiem sensowny; dzięki temu będzie mógł się dowiedzieć co tu się dzieje bez narażania własnej skóry.
-A pan... Wskazał chudym palcem na krzykacza. -Niech sssię lepiej uciszy i ssschowa miecz... Tutaj sssię panu nie przyda, a ja nie pozwolę ssskrzywdzić kobiet. "Znowu nie zdążyłem ugryźć się w język...haha... Będzie zabawnie.. Głos miał tak denerwujący i kłujący w uszy, przypominający głos kogoś, kto właśnie długo się śmiał, że zdawało się iż zupełnie nie rusza go ta sytuacja. Tak naprawdę chciał tylko wydostać stąd Feylę i Balwura i po prostu się stąd wynieść.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Rozpoczął się szturm, a Balwur ją zawiódł. Feyla nie wiedziała dlaczego? Czyżby nie udało mu się dotrzeć na czas w sam środek oblężenia? A może miał dość tej całej wyprawy, słusznie uznając że nie znajdzie w niej nic z korzyścią dla siebie? Bez znaczenia. W każdym razie była teraz sama i musiała zadbać o własne bezpieczeństwo. Niewielka grupka żołnierzy pod dowództwem Elise, dość szybko sforsowała drzwi. Wejście do zamtuza nie była stworzone do tego by długo opierać sie uderzeniom tarana, toteż po kilku próbach wrota rozsypały się na drobne deski. Najwidoczniej wraz z rozpadającymi się drzwiami, w gruzach legła również nadzieja na ocalenie zabranych w środku ochroniarzy oraz kobiet. Tylko kilku z najbardziej zdesperowanych mężczyzn rzuciło się do ataku. Reszta z zebranych postanowiła zaczekać na wynik starcia. Pośród bojowych wrzasków, szczęku stali, okrzyków rannych i ogólnego zamieszania, Feyla usiłowała rozglądać sie po zdobywanej siedzibie w poszukiwaniu oznak nurdinowskiej działalności. Żołnierski miecz odrzuciła jeszcze przed samym wejściem. Wolała walczyć kowalskim młotem, przewieszonym wcześniej przez plecy. Na szczęście nikt nie pytał jej wcześniej po co żołnierzowi taka broń. Gdy towarzyszący jej strażnik padł z rozciętą twarzą, Feyla chwyciła jego tarczę i uderzając nią w napastnika ruszyła do ataku. Była wysiekła. Na Balwura że ją zostawił, na grabarza który pognał niewiadomo gdzie, na próbujących ja teraz zabić napastników, a przede wszystkim na samą siebie za to iż dała sie wpakować w taką awanturę. Przypływ adrenaliny i ogarniająca ją furia sprawiły iż zupełnie nie kontrolowała tego co robi. W końcu zatrzymały ją silne ręce kaprala.
- Przestań. Uspokójcie się żołnierzu! Poddają się! To koniec! -Kowalka z niedowierzaniem rozejrzała sie po izbie. Na szybko licząc, zauważyła około dziesięciu poległych i kilkoro rannych, z czego niewielką cześć stanowili żołnierze z jej oddziału. "Czy to moja sprawka?" Zastanawiała się niepewnie. Pani kapitan również potrzebowała pomocy medyka, dlatego dowodzenie przejął kapral Swen.
- Sprowadźcie medyków, aresztować i wyprowadzić stąd tych ludzi! - Wydawał rozkazy! - Ty i ty za maną, na górę. Przeszukamy pozostałe pomieszczenia. Ta Sisko musi gdzieś tu być.
Feyla wykorzystując zamieszanie rozpoczęła własne poszukiwania. Nie miała wiele czasu nim główny oddział miejskiej straży zdecyduje sie wejść do zamtuza i przejąć wszystko. Liczyła że znajdzie właścicielkę i zdąży zadać jej pytania o Nurdina. W głównym holu nie znalazła nic ciekawego. Spróbowała piwnice. Z górnych pomieszczeń raczej nie było ucieczki, uznała zatem że bez sensu byłoby ukrywać sie właśnie tam. W pośpiechu penetrowała kolejne lokację, by w końcu dotrzeć do zamkniętych drzwi. Feyla postanowiła ze nie ma czasu na rozpracowywanie zamka. Podważając zawczasu zawiasy, wywaliła kopniakiem drzwi z futryny. Nieoczekiwanie dla siebie wewnątrz ujrzała grabarza. Stał tam wraz z kotołaczką, umalowaną kobietą o ciemnej karnacji oraz barczystym mężczyzną dobywającym miecza.
- Ty! Zostawiłeś nas! - Krzyknęła gniewnie do Adriena.
Kobieta, zapewne madame Sisko, na widok Feyli w stroju żołnierza, doskoczyła do grabarza chwytając rozpaczliwie za jego szaty.
- Ratuj nie panie. Oddam ci wszystkie skarby jakie posiadam. Oddam samą siebie oraz moją kotkę. - Wskazała na Acilę - Powiem co zechcesz, a wiedz iż posiadam wstydliwe sekrety większości liczących się osób tego miasta. Dam ci władzę i bogactwa. Tylko nie pozwól bym wpadła w ręce miejskiej straży.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

ku jego uciesze znalazła się sama, pozostawał jeszcze tylko Balwur i można się stąd wynieść. Odruchowo stanął za stołem hak najdalej od kowalki bojąc się, że ta za chwilę przywali mu własnym młotem. -Ja wasss wcale nie... Próbował się tłumaczyć, ale widząc jej spojrzenie natychmiast się uciszył nie wychodząc z za bezpiecznego stołu. Nie to, że bał się dziewczyny, on bał się tego, co ona mu zrobi bo tego, że mu nagada był więcej niż pewien.
Dla Grabarza jasne było, że wartościowych informacji tutaj nie znajdzie. Z resztą... Nawet jeśli to chyba niezbyt wiele; czas naglił a żołnierze nie będą czekać aż on skończy ją przesłuchiwać tym bardziej, że przyszli tu i po nią i po niego.
Skoro Sisko wzięła kowalkę za przedstawiciela straży to dlaczego by tego nie wykorzystać do wydostania się stąd przy okazji próbując się czegoś dowiedzieć? Tylko głupiec by nie skorzystał z takiej okazji...
-Droga pani... Delikatnie złapał ją za oba nadgarstki żeby odczepić ją od swojej szaty. -Nie przyda mi sssię pani na nic, ale kotka... Postukał paznokciem w brodę jak gdyby nad czymś myśląc. Wiedział, że powinien się pospieszyć, ale nie mógł sobie odpuścić dobrej zabawy nawet kosztem śmierci tej kobiety. -Pójdzie ze mną jeśli sssama zechce...ihihihi...ale...przejdźmy do interessssów...Ile pani wie o krasssnoludzie Nurdinie?
Zamierzał rozwiązać to w miarę szybko, bo nawet on nudził się swoimi zabawkami...Wszystko szło nie po jego myśli, to ie tak miało być! Dlaczego wszędzie gdzie się dzisiaj znaleźli ktoś ginął? Czyżby naprawdę wisiała nad nimi klątwa śmierci? Nie, bądźmy poważni, takie coś nie istnieje, to tylko jego głupi wymysł mający na celu usprawiedliwienie... No właśnie. Usprawiedliwienie czego? Tego, że dawniej przez tydzień potrafił zabić tyle aniołów ile niektórzy widzą przez całe swoje życie? A może tego, że przez jego spaczony umysł znów zginęło dziś kilka osób? Ale...przecież oni wszyscy zasługiwali na swój marny los tym, co mu zrobili...Czyż nie?
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości