Fargoth[Wioska nieopodal Fargoth]Kuźnia Fey

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Cierpliwie słuchał słów Feli i obserwował uważnie jaj zachowanie oraz tego lisołaka. Czasu miał sporo, więc mu nie przeszkadzało, że sobie mówi o czym chce. W sumie nawet to poprawiło mu nieco humor i go rozbawiło. Nie spodziewał się takiej otwartości po człowieku, ani po kowalu i nieznajomej całkiem osobie.
- Te formalności są zbędne, jeśli chcesz nazywa mnie Elair - Postanowił mówić równie otwarcie, co kobieta - Jeśli mam czekać, to nie ma żadnego problemu. Czasu mam... Nie mam żadnego zajęcia ani domu czy rodziny. Cały czas wędruję, od kiedy tu jestem. To znaczy na tym kontynencie. Mówisz, że krasnolud w tarapatach? Koniecznie muszę to zobaczyć. Pewnie będzie niezła zabawa - Po tych słowach zaśmiał się, a to zdarzało się na prawdę rzadko. Postanowił pójść za panią kowal, a jednocześnie co chwilę spoglądał na lisołaka. Zdecydowanie znudziło już go tropienie tego zmiennokształtnego. Nie miał nic do zwierzoludzi, ani większości innych ras. Odpuścił sobie, nie lubił zabijać wilkołaków, lisołaków, kotołaków i tym podobnych ras, ponieważ wiele miał z nimi styczności i nigdy mu nie zawadziły. W sumie zapomniał już dlaczego go tropił.
- Może mógłbym w czymś pomóc? Bo widzę, że masz tutaj niemałe zamieszanie, a ja mam czasu pod dostatkiem.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Praca poszła jej niezwykle szybko i sprawnie. Mortem okazał się być nadzwyczaj pomocny, wyraźnie biorąc sobie do serca słowa Feyli że tą prace muszą wykonać razem. Posłusznie podawał nogę gdy kowalka tego potrzebowała, cierpliwie czekał aż Feyla wyczyści pilnikiem wszelkie zadrapania i nierówności, dał sobie zdjąć formę, grzecznie pokazał też w jakim stanie są pozostałe podkowy. Koń cały czas wydawał się być zadowolony z siebie, sprawiając przy tym wrażenie ze gdyby dać mu do po pyska młot, chętnie wykonałby całą pracę samodzielnie.
- Na dziś to wszystko. – Podsumowała kowalka gdy zakończyli oględziny – Teraz wykonam odlew. Ma pan bardzo mądrego zwierzaka. – Powiedziała do Adriena. Wprawdzie nie miała pojęcia w jaki sposób udało się jej ułaskawić tego wściekłego konia, ale była świadoma ze właśnie dokonała małego cudu i to na oczach bogatego klienta. To wszystko sprawiało iż była w doskonałym humorze.
- Zajmę się teraz sztyletami dla lisa. Kto by pomyślał pół człowiek pół lis. Oczywiście słyszy się różne rzeczy, ale zobaczyć kogoś takiego to zupełnie inna sprawa? Przyznam że nie jestem ekspertem w tej dziedzinie i głowie mi się nie mieści jak to możliwe żeby człowiek z lisem … - techniczny umysł Feyli domagał się precyzyjnej odpowiedzi na nurtujący ją problem. – Z drugiej strony bardzo nierozsądnie postępuje ujawniając się tu publicznie. Jak mówiłam miejscowi nie przepadają za lisami, a wątpię by te jego piękne nożyki dały radę zablokować pchnięcie widłami czy cios kosą. Ja go rzecz jasna nie wydam bo o klienta trzeba dbać, ale nigdy nie widomo na jaką paplę trafi. Niedobrze by było gdyby sprawa rozniosła się po całej wiosce. – Spojrzała nieco oskarżycielskim tonem na mężczyzn jakby to ich należało oskarżyć o nadmierne gadulstwo.
– Miałabym do szanownych panów jeszcze jedna prośbę. Czy któryś byłby tak uprzejmy pomóc mi przenieść biednego Nurdina do kuźni. Nie chciałabym by tu się ocknął. Przyznam że jest ciężki, a do tego przez swoje kuliste kształty trudny do uchwycenia i dźwigania. Można by go naturalnie toczyć po ziemi. Nawet byłoby to najsprawniejsze, ale myślę ze co nieco szacunku się krasnoludowi należy. – Feila otworzyła drzwi chcąc wyjść z boksów, by po chwili zatrzasnąć je szybko. – O cholera, ile ludzi na zewnątrz. Jeszcze tego mi tu potrzeba. Gapiów.
Sprawa nie wygląda dobrze. Jeden nieznajomy w wiosce już wzbudzał zaciekawienie, a co dopiero troje przybyszów. Plotka o tym iż dzieje się coś niezwykłego obiegła mieszkańców błyskawicznie. Kto żyw kierował się do kuźni, by pod byle pretekstem dostać się do środka i dowiedzieć czegoś więcej. W tej chwili pod warsztatem zbierał się coraz większy tłum. Każdy trzymał w ręku różnego rodzaju urządzenia wymagające naprawy. Królowały garnki z urwanymi uchwytami i grabie bez trzonków, ale można też było dostrzec kobiety które przyniosły ciasto w podziękowaniu za dawno wykonane prace. W normalnej sytuacji kowala powinien cieszyć taki napływ zgłoszeń, ale co innego gdy ma się u siebie krasnoluda wyglądającego na martwego, chodzącą śmierć i dwójkę zabijaków wyglądających na płatnych zabójców.
Ostatnio edytowane przez Feyla 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Powrócił w całkowicie ludzkiej formie. Strasznie dużo ludu naszło z nie wiadomo jakiego powodu. Może ktoś zginął? Może budynak jakimś cudem się zawalił? Nie, ta opcja odpada. Postanowił ukryć swe rude włosy pod kapturem i jak najdyskretniej dostać się do kuźni. Zaszedł budynek od drugiej strony. Przecież musiało być jakieś tylke wejście. Nie ma. A nawet jeśli było to go nie zauważył. Uwagę jego przykuło okno na piętrze. Było otwarte. Nie zastanawiając się długo rozejrzał się by uniknąć niechcianych spojrzeń. Nikogo nie ma. Szybko więc zmienił się w hybrydę, wziął krótki rozbieg i wybijając się z jakiegoś większego kamienia sięgnął do okna. Ledwo ledwo, ale jednak. Podciągnął się i wszedł do środka. W pomieszczeniu było pełno porozrzucanych papierów. Likaara mało teraz to obchodził. Musiał znaleźć Feylę. Udał się na dół.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Adrien, który gadał tylko zazwyczaj do szczurów czy też konia mający rzadko możliwość porozmawiania z żywymi ludźmi słuchaj jak urzeczony paplaniny kowalki uśmiechając się tylko i potakując nie bardzo chcąc jej przerywać. W dziewczynie było tyle życia, zapału, energii...nie rzadko zdarza się to widzieć u ludzi wykonujących tak ciężkie prace fizyczne. Grabarz był przyzwyczajony do starego, wiecznie zmęczonego życiem i obowiązkami kowala, który był wiecznie niezadowolony i marudny robiąc swoją pracę "na odwal się", czego pedantyczny i perfekcjonistyczny białowłosy nie znosił. Był bardzo wymagającym klientem, toteż okucia do trumien, wszelkie zawiasy, podkowy, narzędzia...wszystko miało być idealne i doskonałe tak, jak sobie tego zażyczył.
Prawdę mówiąc szczęka mu nieco opadła, że koń potrafi być tak usłużny i kochany po tym jak pozbawił przytomności mistrza dziewczyny bez najmniejszych skrupułów czy też litości wykonując polecenie swojego pana. -Zdrajca...-zachichotał grabarz po cichu siadając wygodniej i obserwując poczynania pani kowal i Mortema. "No i co ona ma czego ja nie mam? Ja już dawno sssiedziałbym z obitym zadkiem albo całym ubraniem brudnym od błota...Zdrajca własssnego pana" Nie umiał się długo gniewać na zwierzę, tym bardziej, że było one mu najwierniejszym towarzyszem i najlepszym robotnikiem.
-Powiedz mi panienko, czy Ty kiedykolwiek milkniesz czy nadajesz cała dobę? - Oczywiście nie miało to być nic złośliwego, a jedynie zwykłe pytanie by nie udawać milczącego gbura, który tylko uśmiecha się do siebie. Może i wyglądał jak wypisz i wymaluj śmierć, ale miał w końcu jakieś maniery... Wstał z miejsca poprawiając szaty i głaszcząc konia po głowie. -Widzisz, jak chcesz, to potrafiiiisz. -Powiedział cicho, tylko do niego tak, żeby inni nie słyszeli delikatnie ujmując jego twarz w obie dłonie i patrząc mu głęboko w oczy, czego oczywiście koń widzieć nie mógł.
Tłum po drzwiami, no oczywiście. Wioseczka zdawała się żyć własnym życiem odgrodzona zupełnie od świata zewnętrznego, więc każdy nowy przybysz musiał być dla nich niezłym widowiskiem... Bo kogo tutaj mieli? Rudego faceta, który umiał zmieniać się w lisa bądź hybrydę człowieka z lisem czyniąc to niezbyt mądrze w miejscu publicznym, mrocznego czarniejszego od zadka konia Adriena i bardzo ekscentrycznego, monochromatycznego grabarza. Całkiem ciekawa trójka jak na taką ponurą okolicę, prawda?
Z nieco ciężkim sercem zdecydował się pomóc, bo to głównie jego zwierzak narobił zamieszania, choć nie zamierzał odpowiadać za pozostałą dwójkę mężczyzn. - Pomóc rozpędzić gapiów czy może bardziej przydam się pomagając wnosić ssstaruszka na góręęę? Zapytał bez zbędnych ogródek opuszczając rękawy na ręce, które trzymał przy boku uginając je w łokciach i stykając na piersi tak, że nie było widać co z nimi robi, bo jak zawsze miał je schowane. Może i zdawał się być mizerny i chudy, ale miał całkiem niezłą krzepę, która mogła się przydać.
Ostatnio edytowane przez Adrien 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

-O nie, żadnego rozpędzania czy też straszenia - odpowiedziała Feyla.- Mam tu zasadę że nikogo nie zostawiam bez pomocy. Proszę tylko zebrać od wszystkich przedmioty z którymi przyszli i wytłumaczyć grzecznie iż nie dzieje się tu nic nadzwyczajnego. A co do Nurdina, niestety nie możemy wnieść go bocznymi schodami. Przestał z nich korzystać jakieś dwadzieścia kilogramów temu i nie ma szans by się przez nie przecisnął. Pozostaje główna brama dla koni, obejść kuźnię od zewnątrz i wnieść go frontowym wejściem. Mam pomysł na całą operację. - zakończyła Feyla, wyciągając stojący z boku wózek do transportu węgla.
Przyglądając mu się krytycznie zabrała się za przeróbki. Najpierw wybiła przednią ściankę, wzmocniła ceownikami luźne deski, w podłogę wózka wbiła zawiasy, przerobiła w nich sworznie, tak aby uzyskać pełen obrót, po czym ponownie już na zawiasach zamocowała przednią bandę. Dorobiła jeszcze zatrzaski by całość była stabilna i mocna. Uzyskała w ten sposób uchylny bok, który mógł posłużyć za podjazd by wtoczyć coś ciężkiego na platformę wózka. Całą modyfikację wykonała w niespełna kwadrans jako że nie musiała obchodzić się z wózkiem równie delikatnie jak wcześniej z Mortemem.
- Ładujemy krasnoluda na wózek, przysypujemy węglem i wyjeżdżamy na zewnątrz. - Feyla przedstawiła swój plan. - Niech to wygląda zwyczajnie to się ludziska rozejdą nim lis wróci. Inaczej będziemy mieli tu jatkę. Naprawdę myślisz że mówię za dużo?
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Znowu problemy i ciekawscy... Czy w tej wiosce nikt nigdy nie widział elfa, lisołaka czy grabarza? Przecież to ie było nic niezwykłego. Nie było tutaj nic do oglądania. Słuchał słów grabarza a potem pani kowal i nie sądził, że ten plan się uda. Kto uwierzy, że trzy osoby wiozą węgiel? Na dodatek jeszcze to, że Nurdin nie wraca. Ludzka ciekawość mogłaby stanąć się w tej sytuacji ich zgubą, ale skoro Feyla nie chce straszenia lub rozpędzania, to trzeba to inaczej załatwić:
- Pomysł dobry, ale wątpię, by ktoś uwierzył w to, że trzy osoby wiozą węgiel, a tego krasnoluda nie ma w okolicy. Ja raczej nie wytłumaczę im, ze nic nadzwyczajnego się tu nie dzieje, bo możliwe iż to częściowo ja sprowadziłem tu ten tłum, ale za to mogę pomóc z krasnalem - Po tych słowach po prostu za wtaczanie Nurdina na wózek. Nie sprawiło mu to większy problemów, gdyż był przyzwyczajony do cięższych sytuacji:
- No to teraz zostaje przysypać go węglem. Proponuję też, aby grabarz przekonał ludzi lub ty, pani kowal. Wyglądacie najbardziej... Zwyczajnie i wiarygodnie. Dobrze, że nie ma tu teraz mojego podopiecznego, bo wtedy ludzie nie daliby nam spokoju.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Grabarz uwielbiał straszyć ludzi, po prostu to kochał. Dla niego nie było nic lepszego niż proszenie szczurów, by te uchylały jedną ze stojących trumien tak, by wyglądało, że ktoś z niej wychodzi a następnie wychodzenie z drugiego kąta zakładu pogrzebowego tak cicho jak tylko potrafił wprowadzając przyszłego klienta w zakłopotanie czy też panikę... no ale skoro pani kowal sobie tego nie życzyła... Cóż, nie byłby sobą gdyby nie miał miliona pomysłów na minutę jak przekazać tłumowi informację, że nic się nie stało i mogą się spokojnie rozejść wcześniej zostawiając przedmioty do naprawy w kuźni.
Jeden ze szczurów Adriena ze śmiechu stracił równowagę i zleciał z belki stropowej z głośnym "piiiiiiiii" wprost na głowę swojego pana ze strachu rzucając się ile wlezie strącając z głowy białowłosego kapelusz i wczepiając mu się we włosy pazurkami. Grabarz, który się tego nie spodziewał krzyknął zaskoczony usiłując wyjąć przestraszone żyjątko z włosów zanim te całkowicie się w nich zapląta i trzeba będzie je ściąć czego by Crevan chyba nie zdzierżył. -Nie pytajcie co to...Po prossstu nie pytajcie... Ostrzegł lojalnie i powoli, delikatnie zabrał się za wyciąganie czarnego szczura uważając żeby nie skaleczyć go długimi paznokciami i przy okazji nie wyrwać sobie włosów. Westchnął i ze stoickim spokojem schował zwierzaka do kieszeni szaty nie zwracając uwagi na zaskoczone spojrzenia pozostałych. -No co? Jedni mają gryfa a inni szczury. Powiedział takim tonem jakby spadające z sufitu zwierzaki były dla niego czymś normalnym. W sumie były, bo oba stwory uwielbiały wskakiwać na niego z zaskoczenia.
Poprawił włosy i założył kapelusz i resztę szat pilnując się, żeby nie wybuchnąć śmiechem na uwagę Balwura o tym, że wygląda normalnie- tego to już od lat nikt mu nie powiedział. Skoro chłopak nie zamierzał przemawiać do tłumu a tylko Feyla wiedziała gdzie zanieść nieprzytomnego Nurdina to zostawał jedynie on sam. Cóż.
-Macie jakieś... Urwał stukając się paznokciem w brodę dając sobie samemu czas na namysł ile może mu zająć wytłumaczenie tego co się dzieje w miarę logiczny sposób -dziesięć, góra dwanaście minut od mojego wyjścia zanim wszyscy dotrą do kuźni. ukrył dłonie w rękawach, żeby nie wzbudzać jeszcze większych kontrowersji i nie wyglądać jak śmierć po czym skłonił się nisko Feyli i opuścił pomieszczenie stając wprost przed tłumem.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

- Ale zaraz. Co, jak? Czemu dwadzieścia minut? - Nie mogła zrozumieć Feyla - Co on takiego chce powiedzieć? I co u licha znaczy wszyscy dotrą do kuźni? Przecież mieli rozejść się do domów. Psiakrew - W pospiechu zaczęła przysypywać krasnoluda leżącego na wózku - To zbiorowisko to najkrótsza droga do ściągnięcia tu przedstawiciela prawa, a nam z Nurdienem dodatkowy konflikt z władzą nie jest potrzebny.
Feyla chwaciła wózek i wypchnęła go na zewnątrz. Być może Adrien miał przygotowaną kwiecistą mowę którą zamierzał porwać tłum, skupiając na sobie całą uwagę i pozwalając jej tym samym na dotarcie niepostrzeżenie do głównego wejścia, ale kowalka pojawiając się zaraz po nim, nie dała mu nawet sposobności by owe przemówienie zacząć. Cześć mieszkańców od razu doskoczyła do niej zalewając ją dziesiątkami pytań.
- Dzień dobry państwu. Piękny dzień prawda? Tak oczywiście. Zajmę się wszystkim. Jak tam dzieci? Zdrowe? To świetnie. Przepraszam, próbuję przejechać. Tak, przyjmuje zamówienie. Naprawdę przepraszam. Proszę przyjść jutro, będzie gotowe - Feyla broniła się jak mogła, ale z ledwością posuwała się z wozem do przodu - Tu? Nie nic, nic wielkiego. Mhmm pyszne ciasto proszę pani. Naprawdę świetne. Proszę zejść z drogi. Mamy tu z Nurdinem plagę szczurów, on je wszędzie, kruszy, to i się gryzonie zaległy. Ale jak widać wezwaliśmy już specjalistę, no i dostawca węgla zjawił się nieoczekiwanie wcześniej niż planował, a do tego mam na głowie urzędnika w sprawie podatków. Oni to zawsze pojawiają się nie w porę. - Kowalka usiłowała wytłumaczyć skąd u niej zbieranina obcych - A tera przepraszam ale naprawdę musze zawieść ten węgiel na miejsce - Nagle dostrzegła że zawartość wozu zaczyna sie ruszać. Nurdin odzyskiwał przytomność, a jej położenie stawało się coraz bardziej beznadziejne. Mogła przyśpieszyć tratując natrętów nie chcących zejść jej z drogi, albo pozwolić by umorusany krasnolud wyskoczył z wozu niczym sam diabeł, wywołując tym samym ogólną panikę. Mogła też liczyć na cud, chociaż zdawała sobie sprawę że limit cudów na dzień dzisiejszy ma raczej wyczerpany .
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

- Pięć minut, góra dziesięć nam spokojnie starczy. Nie martw się, aż takiego problemu z nimi nie powinniśmy mieć - Po tych słowach Szedł razem z Feylą i starał się odpychać co bardziej natrętnych osobników. Całą drogą mówił głównie ludziom, że to on zajmuje się szczurami i muszą się śpieszyć, bo nie wiadomo czy gdzieś nie założyły gniazda. Oczywiście wszystko to było kłamstwem, ale ludzie na szczęście łatwo dawali się nabierać. Tłumaczył również, że stosuje on niekonwencjonalne metody i z czasem kilka osób znudziło się lub pozyskało odpowiedź na swoje pytania i sobie odeszło:
- Dajcie nam przejść, bo szczury z teraz wielkim zagrożeniem. O, nawet jeden widzę, że kogoś zaczyna gryźć. Nie sądzę, byście chcieli tu teraz przebywać - Następnie dalej szedł obok pani kowal i zauważył, że Nurdin zaczyna się ruszać. Odzyskiwał przytomność, a to mogło przeszkodzić w planach. Na szczęście mógł temu zaradzić. Nigdy nie spodziewał się, że magia krwii może mu pomóc w takiej właśnie sytuacji. Tak więc korzystając z swych magicznych zdolności starał się utrzymać krasnoluda w bezruchu oraz spowodować by nic nie mówił. W końcu krew jest w całym organiźmie każdej istoty, więc problemu sprawić to nie powinno. Wysiłku większego to też nie powinno wymagać.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Wszyscy skupili wzrok na wychodzącym mężczyźnie wyciągając szyję, żeby lepiej go zobaczyć. Kilka kobiet "dyskretnie" zaczęło komentować jego włosy, a dokładniej to, jak ma je ułożone, ich dziwny kolor, grzywkę na twarzy i cienką bliznę. "Mamo, tak wygląda śmierć?" Zapytał chłopiec w wieku mniej więcej czterech lat chowając się matce za spódnicę i patrząc na Adriena, który teraz obserwował go uważnie z uśmiechem, w którym nie było nic miłego czy dobrego. Był już przyzwyczajony do takich komentarzy i nie raz je słyszał, więc nie robiło mu to różnicy. "Ale on chudy i wysoki..."-wypalił jeden dziadzio z tyłu mierząc go krytycznym wzrokiem i opierając się na lasce.
Matko jedyna...Czemu nikt nigdy nie dawał mu dokończyć tego, co sobie zaplanował? Spokojnie by im wytłumaczył, że to koń rozwalił kopnięciem murek komórki na węgiel i teraz trzeba go przewieźć do kuźni i lepiej, żeby się teraz tam nie zbliżali a jak mają coś do naprawiania niech poczekają chwilę aż kowalka tam uprzątnie i będą mogli wejść. Ale nie, ona musiała to spaprać wychodząc wcześniej tak, że wszyscy odwrócili uwagę od Grabarza skupiając się właśnie na niej, czyli zupełnie odwrotnie niż Adrien to sobie zaplanował. Musiał teraz szybko wymyślić coś nowego i logicznego bo inaczej stary krasnal się obudzi i będzie taka awantura, że aż szybami w oknach zatrzęsie tym bardziej, jeśli ten przyzna się że to koń grabarza go kopnął a zapewne dopowie sobie jeszcze , że to był zamach na swoją skromną osobę...
Gwizdnął cicho na konia w boksie mając nadzieję, że ten zajarzy o co chodzi i się nie pomylił. Drzwi otworzyły się z hukiem pokazując wielkiego, czarnego ogiera z długą białą grzywą i jeszcze bielszym okiem stojącego na tylnych nogach i tłukąc powietrze przednimi robiąc wokół siebie zamieszanie jak mało kiedy. Jeśli Balwur i Feyla się pospieszą to zdążą wjechać do kuźni zanim tłum przerażony zachowaniem konia dojdzie do tego, że zniknęli.
Mortem oczywiście nie wiedział o co chodzi, bo i skąd, a nie mógł wyczytać wiele z miny swojego pana bowiem widział tylko trochę nosa i ust oraz bliznę. Adrien także nie bardzo mógł mu przekazać o co chodzi a koń przekonany, że Grabarz woła go bo chce się zmyć z wioski w ekspresowym tempie po prostu...pobiegł na kompletnie nieprzygotowanego na to białowłosego. "Ten staruszek zginie, ten koń go zadepcze!" krzyknęła jakaś kobieta zasłaniając oczy rękoma nie chcąc na patrzeć.
-Ssstój! Krzyknął Adrien przestraszony, że koń nie wyhamuje i go po prostu stratuje na śmierć. Nie miał wyboru- albo wskoczy na zwierzaka, który chyba zaczął jarzyć, że nie o to chodziło, albo zginie pod jego kopytami. Wskoczył i nawet trafił w siodło uspokajając ogiera, który kręcił się w miejscu niespokojnie czując szybkie bicie serca przestraszonego właściciela. Cel osiągnięty. Odwrócił uwagę ludzi, którzy teraz mniej lub bardziej zdziwieni zbijali z niego wzrok.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Zamieszanie jakie powstało wokół kuźni dało Feyli trochę miejsca do swobodnego manewrowania wózkiem. Przekonana że Nurdin wkrótce wstanie, ostatni z zakrętów pokonała w pełnym biegu, o mały włos nie wysypując całej zawartości wozu. O tym koniu będzie się we wsi mówić jeszcze przez miesiąc ale najważniejsze że się udało. Razem w Balwurem i załadunkiem dotarli do kuźni.
- Teraz na górę, szybko. - Poleciła elfowi.
- Nie tak prędko kochana pani - doszedł ją głos z głębi pomieszczenia. Spoglądając w tamtą stronę ujrzała stróża prawa. Była niemal pewna że zgromadzenie przed warsztatem w końcu go tu przyciągnie, ale liczyła ze nie stanie się to tak szybko. Jeśli ktoś mógłby być na tyle bezczelny by wleźć nieproszony do jej warsztatu to właśnie szeryf Hobfer - gdyż tak ów jegomość kazał się tytułować. Strażnik ten był dla niej i dla Nurdina prawdziwym przekleństwem. Natręt i gbur, upojony tą odrobiną władzy jaką posiadał, zawsze spodziewał się iż to jego prace zostaną wykonane w pierwszej kolejności. Prace za które i tak nie zamierzał płacić. Ponieważ Feyla miała swoje zasady z których nie chciała rezygnować, a już na pewno nie dla takiej męty, szeryf praktycznie nigdy nie dostawał od nich tego czego żądał, przez co wzbierała w nim chęć zemsty. Strażnik postawił sobie za cel życia udowodnienie przestępczej działalności całej kuźni. Siedział właśnie przy barze, trzymając w ręku papiery które nieostrożna kowalka zostawiła na widoku, rad wielce iż oto zdobył upragniony dowód roznoszącej się wokół niego konspiracji.
- Uszanowanie szeryfowi - Szybko maskując przerażenie, Feyla natychmiast zaczęła kombinować jak tu wyplatać się z kłopotliwej sytuacji - Cóż za niespodziewana wizyta. Doprawdy te drobne zamieszanie jakie mamy tu przez wściekłego konia i parę szczurów nie powinno aż tak trapić władzy. Jeśli zaś chodzi o zamówiony miecz, to tak jak mówiłam wcześniej, będzie zrobiony gdy tylko dotrą wymagane przez waszmości klejnoty. - Zapewniała.
- Gówno mnie obchodzi to pierwsze, a co do broni postanowiłem iż wezmę to - Wyciągnął trzymany wcześniej sztylet Likaara. - Uznam że się nada. Rzecz jasna jak tylko go naprawisz. Prawdziwy powód mojej wizyty znajduje się tu na tym pergaminie. - Rozłożył ogłoszenie nabazgrane przez krasnoluda i zaczął je wybiórczo czytać - Poszukujemy, śmiałków, awanturników i łowców skarbów. Ściśle tajna misja. Jak nic spisek przeciw koronie. Natychmiast zawiadamiam władzę w mieście. Gdzie jest Nurdin? Aresztuję go jako autora poniższego tekstu za próbę zamachu i podżeganie ludności przeciwko władzy.
- Nurdin? Nie mam pojęcia, to duży chłopiec i wolno mu chodzić gdzie chce - odpowiedziała Feyla, przeklinając w duchu strażnika. - Proszę sprawdzić na górze w pracowni. Naprawdę nie wiem gdzie jest. Chyba nie myśli szeryf że zapakowałam go do wozu z węglem i paraduję tak po całej wsi?
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Czekał na dole na właścicielkę kuźni. Był niewidoczny dzięki swej umiejętności kamuflażu i temu, że był w cieniu. Czekał i czekał. W końcu jak gdyby nigdy nic wszedł do środka jakiś jegomość i panoszył się jak u siebie. Podniósł ostrze. Obejrzał je dokładnie. Mruknął coś do siebie i schował.Ja ci dam parszywcze tykać nieswoje rzeczy. Niech cię dorwę. Pochwycił także papiery Feyli. Tym się akurat nie zainteresował. Nagle wpadła Feyla z Balwurem. Tamten jednak zasiadł sobie wygodnie. Rozmowa przeprowadzona przez tamtą dwójkę była interesująca zważywszy na poszukiwanych ochotników. Nie. Czas odebrać to co do lisołaka należy.
-Odłóż to ostrze. Nie jest twoją własnością. -rzekł mrukliwie i cicho pozostając dalej w cieniu bez nawet drgnięcia reszty ciała. Nie na tyle jednak cicho, by go się usłyszeć nie dało.-Zrób to póki grzecznie proszę.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

nareszcie udało im się pokonać ostatni zakręt i wejść do środka kuźni. Był to niewątpliwie wielki sukces. Znów słuchał poleceń kobiety, lecz przerwał jej jakiś bezczelny strażnik, który śmiał wejść sobie do kuźni, jakby był jej właścicielem. Dodatkowo brał sobie cudzy sztylet i papiery. W przypływie złości i kierowany impulsem podszedł szybko do niego, tak że się ów jegomość nie zorientował i przytknął mu do gardła jedno z ostrzy, które zwykle mieściły się w dłoni, były niewiele mniejsze od noża. Strażnik musiał poczuć na swoim gardle zimno tej stali:
- Ma pan nakaz od burmistrza? Nie? Cóż za szkoda. Zatem proszę opuścić to miejsce zanim komuś jeszcze stanie się krzywda, a tego nie chcemy, prawda? Na przyszłość radzę nie tykać nieswoich rzeczy i nie przywłaszczać sobie czegoś, co należy do kogoś innego. Zazwyczaj takie historie kończą się nieszczęśliwym wypadkiem, w którym staje się komuś krzywda - Po tych słowach zatknął mu jedną ręką usta, tak by nie mógł krzyknąć ani nic powiedzieć, a następnie drugą wbił mu ostrze w środek dłoni. Cały czas trzymał go mocno, by ten nie mógł się ruszać. Pomagał sobie w tym magią krwi i nie pozwalał mu wykonać żadnego ruchu, nawet najmniejszego poruszenia palcem:
- Ma pan coś do powiedzenia? Znowu nie? Szkoda. Proszę teraz opuścić to miejsce albo cała ta historia skończy się jeszcze gorzej, Natomiast ty, pani kowal nie denerwuj się. Nie będzie on sprawiał już problemów.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

No to chyba tyle będzie z niewychylania się... Zastanawiał się czy po prostu się już starzeje i traci czujność czy po prostu budzi się w nim dawno ugaszona iskra niesienia pomocy ludziom? Nie! Bycie aniołem to rozdział zamknięty! Adrien nie był już ckliwym chłopaczkiem w białej szacie z wielkimi skrzydłami o tej samej barwie, nie było w nim miłości do bliźnich... Więc dlaczego im pomaga zamiast dyplomatycznie stąd odjechać pozostawiając po sobie tuman kurzu i trochę upiornego śmiechu? Tłumaczył to sobie tym, że po prostu nie chciał narażać konia na skaleczenia bez podkowy...
Koń stanął dęba przestraszony takim tłumem rżąc głośno i bijąc kopytami. Adrienowi nie było łatwo utrzymać go w ryzach pilnując by samemu nie wypaść z siodła- w przeciwnym razie zostanie przez konia stratowany... -Ssstój, sssłyszysz mnie czy nie?! Zapytał czując, że kończy mu się cierpliwość do tego konia z piekła rodem... Jakby już niewystarczającą ciekawość wzbudzali... wyglądał jak jakiś jeździec z samych czeluści odmętów piekielnych...świetnie
Szczęście w nieszczęściu, że dzieciaki zaczęły płakać więc matki chcąc nie chcąc musiały zabrać je do domu z dala od "tego wściekłego konia i dziwnego faceta co wygląda jakby ze śmiercią po imieniu był" No i był... Udało mu się uspokoić konia na tyle, by zeskoczyć z niego z głośny ŁUP, jakie wydawały dobrze podkute, porządne buty i nawet nie potknąć się po drodze. -Ciekawee, prawda? Zapytał ze słodkim uśmiechem reszty gapiów chociaż w środku skręcało go ze złości. -Przedstssstawienie skończone. Skłonił się teatralnie i najnormalniej na świecie zaprowadził konia do boksu starannie ryglując drzwi, żeby komuś nie przyszło do głowy go skrzywdzić czy ukraść. Ze stoickim spokojem po prostu poszedł w stronę kuźni z zadowoleniem stwierdzając, że nikt za nim nie idzie, widać byli w za dużym szoku...
Szczur usiadł mu na ramieniu tak, że patrzył na to co jest za plecami Adriena. Dwójce wyrostków z wioski widać dziwny grabarz do gustu nie przypadł bo ten zamachnął się porządnie żeby cisnąć go kamieniem wielkości zaciśniętej pięści. -Adrien, uważaj, z lewej! Pisnął zwierzak przestraszony chcąc ostrzec pana. Jako, że białowłosy na słaby refleks nie narzekał a i szczur pomógł nieco nakierowywując rękę pana czego smarki widzieć nie mogły, to ten bez odwracania złapał pocisk w lewą dłoń. -Sssłuchaaam?-Zapytał z upiornym uśmiechem lekko odwracając ku nim głowę i wybuchając śmiechem gdy ci z krzykiem zwiali.
Dłonie i ręce ułożył jak zwykle i powolutku szedł sobie do zakładu kowalskiego już z daleka słysząc, że ciekawie nie jest... Nie miał jednak pojęcia co mógłby zrobić nie bardzo znając sytuację, więc po prostu tam wszedł opierając się plecami o futrynę i...słuchając...
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

To jakiś żart?! Impulsywne elfisko! Szlag by go trafił! Wyszedł z cienia w ludzkiej rzecz jasna formie. Podszedł do człowieka i odebrał to co jego. Następnie jednak zwrócił się do elfa tonem z leksza rozzłoszczonym:
- Sam odebrałbym mu ostrze. Nie trzeba było się w to wszystko angażować. Patrz co mamy tutaj teraz. Z pewnością zawiadomi kogo trzeba i po kuźni. Zresztą mamy tutaj pewną niewyjaśnioną sprawę.- przerzucił gwałtownie wzrok na właścicielkę kuźni- O co chodzi z tymi najemnikami? Organizujesz jakąś wyprawę?- zapytał tonem jak najbardziej spokojnym.
Taka wyprawa to istna żyła złota. Zarobki niekiedy są wręcz kolosalne, a Likaar na nadmier pieniędzy nie narzekał. Miał w mieszku tylko dwa orły i kilka kruków. Od dawna nie gościły tam żadne złote gryfy. A przy okazji mógłby wytargować darmową naprawę ostrza kosztem oczywiście mniejszego zarobku. Tak, to byłby dobry interes. Bardzo dobry z punktu widzenia lisołaka, a może jeszcze coś by na tym zyskał?
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

„To się nie dzieje naprawdę” – powtarzała w sobie w myślach Feyla z przerażeniem obserwując wydarzenia rozgrywające się w kuźni. Nie żeby jakoś było jej szczególnie żal stróża prawa. Podobnie jak większość mieszkańców wsi nauczyła się ignorować zachcianki szeryfa. Chłopi nawykli sami rozstrzygać spory, a w wyjątkowych konfliktach zwracano się tu do kogoś komu się ufa to znaczy kowala, młynarza czy zielarki ale na pewno nie do szeryfa. Strażnik był irytujący w tym sowim manifestowaniu rzekomej władzy, ale rzeczywistość jest taka iż do tej pory nikt nie nakład mu po pysku, gdyż nie znalazł się chętny do sprawdzenia jak faktycznie duże poparcie ma szeryf w mieście. Wszystko do czasu, jak wielokrotnie powtarzano.
Feyla bardziej martwiła się pozostałymi mężczyznami. Z jednej strony lis był wściekły i gotów atakować każdego kto zbliży się do jego broni, co elf właśnie uczynił, a z drugiej zaś Balwur nie wiadomo dlaczego uznał że powinien rozprawić się z każdym kto bez pozwolenia przebywa w kuźni, a obecność lisołaka była tu równie niespodziewana jak szeryfa. Jak nic ci dwoje zaraz skocza sobie do gardeł.
- Co wy do cholery tu wyprawiacie? – Zaczęła w końcu wrzeszczeć – To jest kuźnia, nie grozimy tu nikomu, nie ranimy ani nie zabijamy się nawzajem! Na litość boską co jest z wami mężczyznami? Naprawdę nie znacie innego sposobu załatwiania problemów niż szybko, głupio i przez siłę?! Co mówił grabarz? Za chwilę zjawi się tu pól wsi i niby jak mam wytłumaczyć krwawiącego tu wszędzie szeryfa? Pomijam już fakt że ten głupek jak tylko się opanuje i zmieni spodnie zmoczone z strachu, poleci do miasta, sprowadzając mi na głowę połowę gwardii. Głupi baran, niby jaki zamachowiec organizuje spisek wieszając ogłoszenia na każdym miejskim słupie? – Kowalka aż wrzała z wściekłości. Potrzebowała kilka chwil na wzięcie głębszego oddechu i uspokojenie się. Po czym już znacznie spokojniejszym tonem zwróciła się do obu nieznajomych – Proszę wyprowadzić strażnika do znachora, niech go opatrzy i zaaplikuje mu tyle środków znieczulających by nie wstał przez kilka dni – poprosiła elfa. - A pan jeśli można - powiedziała do Likaara. - Proszę pomóc mi wciągnąć tego czarnego diabła na górę do jego pracowni, a potem będziemy mogli wreszcie zająć się naprawą pańskiej rękojeści. Jeśli zaś chodzi o wyprawę to chętnie porozmawiamy gdy tylko nieco tu przycichnie a i jej główny organizator dojdzie do zmysłów – wskazała na krasnoluda.
A i jeszcze jedno – powiedziała podchodząc do okna, i upewniając się że będzie dobrze słyszana na zewnątrz, krzyknęła – Proszę się tu nie kręcić i niczego nie dotykać! Jeszcze się ktoś skaleczy!
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość