Re: Karczma [Gdzie kończy się jedna przygoda, zaczyna się in
: Wto Maj 06, 2014 9:37 pm
Zaciekawiony tym, co też młodziutka nordka chce mu pokazać na zapleczu, krasnolud nie ociągając się ruszył za nią, oczywiście zabierając ze sobą swój nieodłączny topór. Nie zrobiło na nim większego wrażenia ciepło, jakie panowało w prowizorycznej kuźni, w swoim życiu, pracował już w znacznie gorętszych warunkach. Powoli podszedł do stworzonych przez nią wyrobów, krytycznym okiem przyglądając się jej dziełom. Nie było to mistrzowskie wykonanie, jednak dziewczyna musiała wiedzieć co robi. W kilku miejscach dostrzegł skazy, które należało poprawić. Z zadowoleniem jednak pokiwał głową nad wybieranymi przez nią kamieniami. W końcu podszedł do pieca.
- Zadziwiające, że w tym mieście, tak niechętnym w stosunku do magii, pozwolono ci mieć magiczny piec. - Odwrócił się do Kin. - Ha! Skoro już tu jesteśmy, to nie mogę się powstrzymać i zabieram się do pracy. Przyniosę tylko parę rzeczy z wozu...
Krasnolud poświęcił całą no, na dopieszczanie wszelkich szczegółów, choć mógłbym to zrobić znacznie szybciej. Jednak jak na mistrza kowalstwa przystało, nie zamierzał odwalić fuszerki, szczególnie, że efekt miała podziwiać jedna z kobiet jego rasy, a jak wiadomo każdy krasnolud potrafi ocenić staranność z jaką wykonano dany przedmiot. Same zawiasy były gotowe bardzo szybko, idealnie dopasowane tak by przez długie lata chodziły płynnie, nawet gdyby zapomniano je oliwić. Jednak najważniejsza dla norda część, wciąż czekała na ukończenie...
Nieliczni wchodzący do karczmy, zwróciliby na uwagę zmiany jakie w niej zaszły, ale krasnolud był zadowolony ze swojej pracy. Nowe zawiasy nie dość, że chodziły prawie bezgłośnie, to gdyby przyjrzeć im się dokładniej - można dostrzec, że każdy z nich, wydaje się mieć wprawione piękne, srebrne kamienie. Jest to jednak tylko złudzenie, gdyż całość jest jednym stopem metalu, a jedynie wyżłobionym i oszlifowanym tak perfekcyjnie by stwarzać taki efekt. Co ciekawe krasnolud znalazł nawet dość czasu tej nocy, by wymienić również zamek w drzwiach. Choć sam nie znał się zbytnio na działaniu takowych, wykucie odpowiednich elementów oraz podmienienie ich ze starymi - to była dziecinna igraszka. Ten element również był zdobiony, jednak tym razem w miniaturowy bluszcz, który zdawał się wyrastać z dziurki od klucza, by obrosnąć wszystkie elementy widoczne, gdy drzwi pozostają zamknięte.
Gdy pierwsze promienie słońca zajrzały w okna karczmy, wszystko było gotowe, a stary krasnolud siedział przy jednym ze stolików popijając piwo - które sam sobie pozwolił nalać. Miał nadzieję, że Kin nie postanowi urwać mu głowy, za samoobsługę...
- Zadziwiające, że w tym mieście, tak niechętnym w stosunku do magii, pozwolono ci mieć magiczny piec. - Odwrócił się do Kin. - Ha! Skoro już tu jesteśmy, to nie mogę się powstrzymać i zabieram się do pracy. Przyniosę tylko parę rzeczy z wozu...
Krasnolud poświęcił całą no, na dopieszczanie wszelkich szczegółów, choć mógłbym to zrobić znacznie szybciej. Jednak jak na mistrza kowalstwa przystało, nie zamierzał odwalić fuszerki, szczególnie, że efekt miała podziwiać jedna z kobiet jego rasy, a jak wiadomo każdy krasnolud potrafi ocenić staranność z jaką wykonano dany przedmiot. Same zawiasy były gotowe bardzo szybko, idealnie dopasowane tak by przez długie lata chodziły płynnie, nawet gdyby zapomniano je oliwić. Jednak najważniejsza dla norda część, wciąż czekała na ukończenie...
Nieliczni wchodzący do karczmy, zwróciliby na uwagę zmiany jakie w niej zaszły, ale krasnolud był zadowolony ze swojej pracy. Nowe zawiasy nie dość, że chodziły prawie bezgłośnie, to gdyby przyjrzeć im się dokładniej - można dostrzec, że każdy z nich, wydaje się mieć wprawione piękne, srebrne kamienie. Jest to jednak tylko złudzenie, gdyż całość jest jednym stopem metalu, a jedynie wyżłobionym i oszlifowanym tak perfekcyjnie by stwarzać taki efekt. Co ciekawe krasnolud znalazł nawet dość czasu tej nocy, by wymienić również zamek w drzwiach. Choć sam nie znał się zbytnio na działaniu takowych, wykucie odpowiednich elementów oraz podmienienie ich ze starymi - to była dziecinna igraszka. Ten element również był zdobiony, jednak tym razem w miniaturowy bluszcz, który zdawał się wyrastać z dziurki od klucza, by obrosnąć wszystkie elementy widoczne, gdy drzwi pozostają zamknięte.
Gdy pierwsze promienie słońca zajrzały w okna karczmy, wszystko było gotowe, a stary krasnolud siedział przy jednym ze stolików popijając piwo - które sam sobie pozwolił nalać. Miał nadzieję, że Kin nie postanowi urwać mu głowy, za samoobsługę...