Valladon ⇒ [Zapyziała karczma przy drodze] Nowy znajomy
Zaciekawiły go wydarzenia dzisiejszego wieczoru. Nawet otworzył okno i usiadł na belce przy stropie, by lepiej słyszeć. Zauważył, jak tamta złodziejka próbowała się ulotnić. Decyzja była szybka, lecz przemyślana. Spadł na ziemię, zahaczając o wiszącą na sznurze lampę, i oparł się o drzwi ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Uśmiechnąwszy się lekko, pokręcił głową w geście" Nic z tego" po czym spojrzał wymownie na maga.
- Lucivar
- Szukający drogi
- Posty: 35
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Lucivar pokręcił głową. W pogoń ruszyła pantera i znalazłszy się obok złodziejki i chłopaka zacharczała wściekle i wyszczerzyła swoje białe kły. Nie lubiła się bawić. O nie! Była drapieżnikiem i nie znosiła, gdy ktoś nie brał jej autorytetu na serio.
- Jak myślisz kto szybciej biega? Hę, dziecino? - ryknęła wściekle.
Chwilę później znikąd pojawił się czarodziej. Wszyscy zapewne zaczęli odczuwać jak powoli sprężał powietrze i absorbował je. Był gotów uderzyć złodziejkę, która nie dość, iż nie przyznała się do winy to próbowała uciec.
- Zastanawiam się czy miałem rację powstrzymując tamtejszą damę - syknął. - Radzę ci opróżnić kieszenie... TERAZ!
Nie czekając wytworzył wokół nich barierę wirującego powietrza, który było zdalne przeciąć wszystko. Dziewczę nie wydostanie się... No chyba, że potrafi latać.
- Jak myślisz kto szybciej biega? Hę, dziecino? - ryknęła wściekle.
Chwilę później znikąd pojawił się czarodziej. Wszyscy zapewne zaczęli odczuwać jak powoli sprężał powietrze i absorbował je. Był gotów uderzyć złodziejkę, która nie dość, iż nie przyznała się do winy to próbowała uciec.
- Zastanawiam się czy miałem rację powstrzymując tamtejszą damę - syknął. - Radzę ci opróżnić kieszenie... TERAZ!
Nie czekając wytworzył wokół nich barierę wirującego powietrza, który było zdalne przeciąć wszystko. Dziewczę nie wydostanie się... No chyba, że potrafi latać.
- Nakira
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 76
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
- Profesje:
- Kontakt:
Uspokoiwszy się nieco, Nakira rozejrzała się po ulicy. Chłodne powietrze nocy wypełniło jej płuca, od razu dając miłe poczucie ulgi. Musiała się wyżyć... Tylko teraz na czym? Albo na kim? "Nieważne, zemsta znajdzie inne ujście." - pomyślała, ruszając brukowaną ulicą. Jednakże po upłynięciu kilku chwil, ponownie się zatrzymała, albowiem usłyszała podejrzanie brzmiący odgłos, coś między charczeniem a burczeniem. Nigdy nie lubiła tego typu dźwięków, gdyż to zazwyczaj oznaczało, iże zaraz zaatakuje ją bezmyślne stworzenie, żądne jeno krwi i mięsa poległej w walce dziewczyny. Nakira nie dawała się zastraszać jakimś trollom, czy goblinom, tylko od razu przechodziła do brutalnego użycia przemocy. Dziewczyna chwyciła za rękojeść miecza, który zwisał u jej boku, przypięty do skórzanego pasa. Omiotła spojrzeniem ulicę, mrużąc podejrzliwie oczy. Cisza. Martwa cisza. Była dosyć daleko od karczmy, tak więc żadne rozśpiewane głosy nie dochodziły już do jej uszu. Jednakże cisza bywa zdradliwa, jak przed burzą. Najpierw spokój, potem uderzenie żywiołu z całą swoją siłą. Ostrożności nigdy za wiele. Trzymając dłoń na rękojeści, ponowiła swoją wędrówkę między kamiennymi domami.
- Ktoś tu lubi chodzić za innymi - mruknęła do siebie, wiedząc że jest śledzona.
Zachodziła w głowę, kim mógł być owy delikwent. Zatrzymała się. Usłyszała przyspieszone kroki, następnie odwróciła się i wyciągnąwszy miecz z pochwy, zablokowała cios napastnika. Tak jak podejrzewała, był to cuchnący, głupi troll. Uśmiechnęła się pod nosem. "Pójdzie szybko." Odskoczyła i zwinnym ruchem sięgnęła za pas, następnie wydobyła dwa noże, które po chwili były już wbite w grube cielsko stwora. Troll nie przejął się tym zbytnio, na co wskazywał ciężki podskok ku Nakirze i uderzenie jej swoją wielką maczugą. Dziewczyna nie zdołała sparować ciosu i odrzuciło ją z takim impetem, że uderzyła plecami o ścianę najbliższego budynku. Mało brakowało, a oberwałaby po raz kolejny, jednak refleks miała dość dobry, tak więc uchyliła się przed bronią stwora i mieczem podcięła mu nogi, a ten padł na kolana. Zamachnęła się i odcięła łeb cuchnącemu stworzeniu. Efekt był taki, że została obryzgana krwią pokonanego.
- Fu - rzuciła krótko, wytarła miecz o szmatę, w którą owinięty był troll, po czym odeszła z miejsca zdarzenia, kierując się z powrotem do karczmy, bowiem nigdzie indziej nie znalazłaby czegoś czystego do otarcia twarzy, przynajmniej w najbliższej okolicy.
Wszedłszy do środka, natychmiast obeszła całe to nawalone towarzystwo i usiadła przy stoliku w kącie, usiłując wymyślić, jakby się tu umyć.
- Ktoś tu lubi chodzić za innymi - mruknęła do siebie, wiedząc że jest śledzona.
Zachodziła w głowę, kim mógł być owy delikwent. Zatrzymała się. Usłyszała przyspieszone kroki, następnie odwróciła się i wyciągnąwszy miecz z pochwy, zablokowała cios napastnika. Tak jak podejrzewała, był to cuchnący, głupi troll. Uśmiechnęła się pod nosem. "Pójdzie szybko." Odskoczyła i zwinnym ruchem sięgnęła za pas, następnie wydobyła dwa noże, które po chwili były już wbite w grube cielsko stwora. Troll nie przejął się tym zbytnio, na co wskazywał ciężki podskok ku Nakirze i uderzenie jej swoją wielką maczugą. Dziewczyna nie zdołała sparować ciosu i odrzuciło ją z takim impetem, że uderzyła plecami o ścianę najbliższego budynku. Mało brakowało, a oberwałaby po raz kolejny, jednak refleks miała dość dobry, tak więc uchyliła się przed bronią stwora i mieczem podcięła mu nogi, a ten padł na kolana. Zamachnęła się i odcięła łeb cuchnącemu stworzeniu. Efekt był taki, że została obryzgana krwią pokonanego.
- Fu - rzuciła krótko, wytarła miecz o szmatę, w którą owinięty był troll, po czym odeszła z miejsca zdarzenia, kierując się z powrotem do karczmy, bowiem nigdzie indziej nie znalazłaby czegoś czystego do otarcia twarzy, przynajmniej w najbliższej okolicy.
Wszedłszy do środka, natychmiast obeszła całe to nawalone towarzystwo i usiadła przy stoliku w kącie, usiłując wymyślić, jakby się tu umyć.
- Finua
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 132
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
- Kontakt:
Tego Finua absolutnie się nie spodziewała. No wszystko wszystkim, ale od kiedy ludzie tak chętnie pomagają łapać złodzieja?! Ledwo zatrzymała się przed mężczyzną, który zastąpił jej drogę. Przez to też omal nie wylądowała radośnie na ziemi. Wtedy jednak dojrzała kątem oka wybitnie niezadowoloną panterę tuż obok siebie i umysł natychmiast zgodził się z ciałem w jednej rzeczy - nie należy znaleźć się na poziomie pyska. Zamachała więc ramionami, opierając jakimś cudem jedną nogę stabilniej za sobą. Została w pionie. Chociaż tyle dobrego. Wtedy też zdała sobie sprawę, że to wielkie bydle z jeszcze większymi zębiskami powiedziało coś. I to nie pierwszy raz, co przypomniała sobie niemal natychmiast.
- Więcej nie piję. - Szepnęła z szeroko otwartymi oczami. W międzyczasie do zabawy znanej jako "łapać złodzieja" włączył się mag i całkowicie odciął drogi ucieczki.
- Uruseusie, toż nie dasz zabić młodej wyznawczyni! A tym bardziej ręki uciąć! - Kuglarka poruszyła niemal bezdźwięcznie ustami, rozglądając się szybko za jakimkolwiek ratunkiem. Skrzywiła się wyraźnie na polecenie maga i raz jeszcze powiodła wzrokiem po okolicy w nadziei na oświecenie. Ale to jakoś nie nadchodziło. Przez chwilę patrzyła to na jednego mężczyznę, to na drugiego, starannie omijając wzorkiem panterę, by nie wpaść w panikę. Wreszcie westchnęła ciężko i wyjęła z kieszeni jednego ruena zabranego wcześniej z baru, przybierając możliwie skruszoną minę. A nuż uwierzą, że nie ma przy sobie nic ciekawego... sądząc po wyrazach twarzy i jednego pyska jednak nie uwierzyli. Finua zaklęła pod nosem i przyklęknęła na podłodze, zaczynając opróżniać kieszenie. Parę drobnych, kilka starannie zwiniętych szmatek z wytrychami, kawałki łańcuszków, sznurków, jakaś igła, okruszki, kilkanaście mniej lub bardziej prostych drutów różnej długości, które dopiero miały stać się wytrychami. Stosik układany na deskach zawierał niemal wszystko, czego dusza zapragnie i co dało się schować w kurtce. Z kolejnych schowków wyglądały następne drobiazgi włącznie z ozdobnymi guzikami i jakimś błyszczącym wisiorkiem, na widok którego złodziejka rozpromieniła się.
- A myślałam, że zgubiłam... - Mruknęła do siebie, odpinając od paska dwa sztyleciki, po czym skrzyżowała ręce na piersi z miną świadczącą, że nie ma przy sobie absolutnie nic więcej. Torby nawet nie dotknęła i zachowywała się, jakby ta nie istniała. - Opróżniłam! Puścicie mnie, czy wołacie straż?
- Więcej nie piję. - Szepnęła z szeroko otwartymi oczami. W międzyczasie do zabawy znanej jako "łapać złodzieja" włączył się mag i całkowicie odciął drogi ucieczki.
- Uruseusie, toż nie dasz zabić młodej wyznawczyni! A tym bardziej ręki uciąć! - Kuglarka poruszyła niemal bezdźwięcznie ustami, rozglądając się szybko za jakimkolwiek ratunkiem. Skrzywiła się wyraźnie na polecenie maga i raz jeszcze powiodła wzrokiem po okolicy w nadziei na oświecenie. Ale to jakoś nie nadchodziło. Przez chwilę patrzyła to na jednego mężczyznę, to na drugiego, starannie omijając wzorkiem panterę, by nie wpaść w panikę. Wreszcie westchnęła ciężko i wyjęła z kieszeni jednego ruena zabranego wcześniej z baru, przybierając możliwie skruszoną minę. A nuż uwierzą, że nie ma przy sobie nic ciekawego... sądząc po wyrazach twarzy i jednego pyska jednak nie uwierzyli. Finua zaklęła pod nosem i przyklęknęła na podłodze, zaczynając opróżniać kieszenie. Parę drobnych, kilka starannie zwiniętych szmatek z wytrychami, kawałki łańcuszków, sznurków, jakaś igła, okruszki, kilkanaście mniej lub bardziej prostych drutów różnej długości, które dopiero miały stać się wytrychami. Stosik układany na deskach zawierał niemal wszystko, czego dusza zapragnie i co dało się schować w kurtce. Z kolejnych schowków wyglądały następne drobiazgi włącznie z ozdobnymi guzikami i jakimś błyszczącym wisiorkiem, na widok którego złodziejka rozpromieniła się.
- A myślałam, że zgubiłam... - Mruknęła do siebie, odpinając od paska dwa sztyleciki, po czym skrzyżowała ręce na piersi z miną świadczącą, że nie ma przy sobie absolutnie nic więcej. Torby nawet nie dotknęła i zachowywała się, jakby ta nie istniała. - Opróżniłam! Puścicie mnie, czy wołacie straż?
Pociągnął nosem. Widok znajomej umazanej w krwii nie był czymś specjalnym.Spojrzał na stosik. Były tam różne pierdółki, w tym wytrychy. Przypomniał sobie, jak sam takich używał- potem ta metoda została wyparta przez wyłamywanie zamka. Bo co to za różnica, czy cię ktoś zobaczy czy nie- i tak zawsze wychodził z takich pomieszczeń jako jedyny żywy.
Gwizdnął cicho, i Bogart zeskoczył z jego ramienia, zaczynając obwąchiwać rzeczy na podłodze. Gdy skończył, przysunął się lekko do leżącej nieopodal torby. Kichnął lekko, po czym wrócił do pana. Kay lekko skinął głową i przeniósł wzrok na dziewczynę. Jakoś nie działała na niego ta mina, lecz i tak wydawało mu się trochę żałosna.
- Nie wydaje mi się, żeby straż była potrzebna - W tej chwili przemknęła mu przez głowę myśl, że faktycznie nie jest potrzebna. Ostatnie zlecenie się trochę posypało, więc raczej by się nie ucieszyli zobaczywszy go tutaj.
Ogarnął wszystkich wzrokiem. Pantera była widocznie głodna, mag na przemian rozbawiony i wkurzony, a umazana krwią brunetka wyraźnie wściekła.
-Proponuję zapomnieć o sprawie. W sumie nic takiego się nie stało. A co do ciebie- skierował wzrok do klęczącej złodziejki- Jeśli były ci potrzebne pieniądze, to mogłaś poprosić, my nie...- lekko się zaciął, spoglądając na panterę, lekko szczerzącą kły. Uśmiechnął się szerzej i dokończył:
-Gryziemy.
Gwizdnął cicho, i Bogart zeskoczył z jego ramienia, zaczynając obwąchiwać rzeczy na podłodze. Gdy skończył, przysunął się lekko do leżącej nieopodal torby. Kichnął lekko, po czym wrócił do pana. Kay lekko skinął głową i przeniósł wzrok na dziewczynę. Jakoś nie działała na niego ta mina, lecz i tak wydawało mu się trochę żałosna.
- Nie wydaje mi się, żeby straż była potrzebna - W tej chwili przemknęła mu przez głowę myśl, że faktycznie nie jest potrzebna. Ostatnie zlecenie się trochę posypało, więc raczej by się nie ucieszyli zobaczywszy go tutaj.
Ogarnął wszystkich wzrokiem. Pantera była widocznie głodna, mag na przemian rozbawiony i wkurzony, a umazana krwią brunetka wyraźnie wściekła.
-Proponuję zapomnieć o sprawie. W sumie nic takiego się nie stało. A co do ciebie- skierował wzrok do klęczącej złodziejki- Jeśli były ci potrzebne pieniądze, to mogłaś poprosić, my nie...- lekko się zaciął, spoglądając na panterę, lekko szczerzącą kły. Uśmiechnął się szerzej i dokończył:
-Gryziemy.
- Lucivar
- Szukający drogi
- Posty: 35
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Zniósł barierę. Spojrzał na umazaną w krwi damę. Cóż ona do licha zrobiła?! Zamordowała trzy tuziny baranów, czy może od razu poskromiła smoka? Widząc przerażoną złodziejkę zrobiło mu się jej żal. W końcu i on był kiedyś młody... Trzysta lat temu... No dobrze trzysta trzydzieści lat temu. Chłopak odpowiedział za niego. Pogłaskał panterę po grzbiecie. Kocica zamruczała i wróciła do karczmy. Zanurzyła pysk w misce z wodą.
- Zapraszam wszystkich na wieczerzę - wskazał podbródkiem lokal - dają tam chociaż kurczaka?
- Zapraszam wszystkich na wieczerzę - wskazał podbródkiem lokal - dają tam chociaż kurczaka?
- Nakira
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 76
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
- Profesje:
- Kontakt:
Oglądała całe to przesłuchanie niedoszłej złodziejki z miną tak odstraszającą, że najprawdopodobniej nawet najdzielniejszy rycerz odbiegłby w siną dal, gdyby ją zobaczył. Na szczęście jej twarz ukryta była w cieniu, tak więc jak na razie nie musiała martwić się o wścibskie spojrzenia zebranych w karczmie. Mag doniosłym tonem zaprosił wszystkich na wieczerzę. Rzeczywiście, Nakirze burczało w brzuchu jakby miała tam stado tysięcy, biegnących po bruku, koni. Wstała od stołu, przełożyła włosy przez prawe ramię, po czym podeszła do maga, złodziejki i gościa, którego poznała jako pierwszego z tej szajki.
- Mam pytanie - zaczęła, lecz przerwała na moment, by obrzucić raz jeszcze zniesmaczonym spojrzeniem złodziejkę. - Ma ktoś z was szmatkę, którą mogłabym się wytrzeć? Nie wypada w takim stanie iść na kolację. - Wyszczerzyła się do nich, jakby nic wielkiego się nie stało.
- Mam pytanie - zaczęła, lecz przerwała na moment, by obrzucić raz jeszcze zniesmaczonym spojrzeniem złodziejkę. - Ma ktoś z was szmatkę, którą mogłabym się wytrzeć? Nie wypada w takim stanie iść na kolację. - Wyszczerzyła się do nich, jakby nic wielkiego się nie stało.
- Finua
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 132
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
- Kontakt:
Słysząc słowa mężczyzny, który nie tak dawno odciął jej drogę ucieczki, powstrzymała przekleństwo cisnące się na usta.
- Sam sobie żebrz, ja swój honor mam! - Syknęła pod nosem, całkiem butnie jak na osobę, która nie sięgała adresatowi odzywki nawet do ramienia, po czym zerknęła podejrzliwie na łasicę. Ta jednak z pewnością nie zdołała nic zabrać ze stosu, złodziejka zaczęła więc go zbierać i chować do kieszeni szybkimi, wprawnymi ruchami. Zawahała się jedynie przy wisiorku, który uważała za zgubiony, po czym wrzuciła go do torby. To nie była jedna z rzeczy, która miała wyjść na jaw przy byle jakim przeszukaniu. Po chwili była już na nogach i gotowa do odejścia w swoją stronę, aż nie usłyszała magicznego słowa "wieczerza". Dopiero, gdy widmo odstawienia na posterunek zniknęło, zauważyła kobietę, którą nie tak dawno próbowała okraść. Na jej nieprzyjemne spojrzenie odpowiedziała bezczelnym, szerokim uśmiechem. Gdy nie próbowała już wykpić się od odpowiedzialności w dziwny sposób, nie sprawiała wrażenie aż takiego dziecka, choć nadal była z pewnością najmłodsza z całej czwórki. Po chwili namysłu wygrzebała z torby czystą lnianą szmatkę, w którą zwykle zawijała jedzenie na później i podała ją kobiecie.
- Możesz ją nawet zatrzymać. Na zawsze! - Finua oznajmiła to z taką miną, jakby był to szczyt jej marzeń a jednocześnie wprost niezwykły gest. Wyraz oczu doskonale sugerował, że jest to tylko kolejny grymas z szerokiego repertuaru. I nie, nie zamierzała przestawać dlatego, że komuś się to nie podobało.
- Sam sobie żebrz, ja swój honor mam! - Syknęła pod nosem, całkiem butnie jak na osobę, która nie sięgała adresatowi odzywki nawet do ramienia, po czym zerknęła podejrzliwie na łasicę. Ta jednak z pewnością nie zdołała nic zabrać ze stosu, złodziejka zaczęła więc go zbierać i chować do kieszeni szybkimi, wprawnymi ruchami. Zawahała się jedynie przy wisiorku, który uważała za zgubiony, po czym wrzuciła go do torby. To nie była jedna z rzeczy, która miała wyjść na jaw przy byle jakim przeszukaniu. Po chwili była już na nogach i gotowa do odejścia w swoją stronę, aż nie usłyszała magicznego słowa "wieczerza". Dopiero, gdy widmo odstawienia na posterunek zniknęło, zauważyła kobietę, którą nie tak dawno próbowała okraść. Na jej nieprzyjemne spojrzenie odpowiedziała bezczelnym, szerokim uśmiechem. Gdy nie próbowała już wykpić się od odpowiedzialności w dziwny sposób, nie sprawiała wrażenie aż takiego dziecka, choć nadal była z pewnością najmłodsza z całej czwórki. Po chwili namysłu wygrzebała z torby czystą lnianą szmatkę, w którą zwykle zawijała jedzenie na później i podała ją kobiecie.
- Możesz ją nawet zatrzymać. Na zawsze! - Finua oznajmiła to z taką miną, jakby był to szczyt jej marzeń a jednocześnie wprost niezwykły gest. Wyraz oczu doskonale sugerował, że jest to tylko kolejny grymas z szerokiego repertuaru. I nie, nie zamierzała przestawać dlatego, że komuś się to nie podobało.
Zaśmiał się gardłowo.
-Kolacja to będzie chyba dobry pomysł - spojrzał na osobę, którą poznał najwcześniej z całej trójki, i zlustrował ją od stóp do głów.
- Powiem karczmarzowi, żeby przygotował ci pokój z wodą do mycia. I nie, nie unoś mi się tutaj, że sama to zrobisz- na twój widok nawet smok wpadłby w histerię.
Odwrócił się i skierował w stronę karczmarza.
-Kolacja to będzie chyba dobry pomysł - spojrzał na osobę, którą poznał najwcześniej z całej trójki, i zlustrował ją od stóp do głów.
- Powiem karczmarzowi, żeby przygotował ci pokój z wodą do mycia. I nie, nie unoś mi się tutaj, że sama to zrobisz- na twój widok nawet smok wpadłby w histerię.
Odwrócił się i skierował w stronę karczmarza.
- Lucivar
- Szukający drogi
- Posty: 35
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
W karczmie aż mu się zakręciło od dymu tytoniowego i duszności. Zaprosił szajkę do swojego stolika i nakazał barmanowi przygotować smacznej strawy, a tymczasem zamówił po kuflu piwa dla każdego. Popatrzył na towarzystwo. Był najstarszy, jednak w ostatnich czasach chciał poznać kogoś nowego. Do Valladonu sprowadzała go tylko praca.
- Cóż... Zwą mnie Lucivar Jeelesbeck. Miło mi was poznać. Co was sprowadza w te strony, jeśli można wiedzieć?
Theranee położyła się na jego nogach, lecz widział jak obserwuje niedoszłą złodziejkę. Bał się, by zwierzyna nie zrobiła nikomu krzywdy. Kto wie... Theranee od zawsze była nieobliczalna. Pamiętał jak opowiadała mu o tym jak to rozszarpała kurtyzanę z powodu bólu głowy. Zwierzę zachowywało się jak człowiek. Zastanawiał się czy pantera jako człowiek byłaby seryjną morderczynią. Zapewne. Upił trochę płynu. Wyciągnął z torby pled i okrył swe zwierzątko. Zapalił fajkę, a siwe dymy unosiły się pod sufit.
- Cóż... Zwą mnie Lucivar Jeelesbeck. Miło mi was poznać. Co was sprowadza w te strony, jeśli można wiedzieć?
Theranee położyła się na jego nogach, lecz widział jak obserwuje niedoszłą złodziejkę. Bał się, by zwierzyna nie zrobiła nikomu krzywdy. Kto wie... Theranee od zawsze była nieobliczalna. Pamiętał jak opowiadała mu o tym jak to rozszarpała kurtyzanę z powodu bólu głowy. Zwierzę zachowywało się jak człowiek. Zastanawiał się czy pantera jako człowiek byłaby seryjną morderczynią. Zapewne. Upił trochę płynu. Wyciągnął z torby pled i okrył swe zwierzątko. Zapalił fajkę, a siwe dymy unosiły się pod sufit.
- Nakira
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 76
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
- Profesje:
- Kontakt:
Dziewczyna uniosła brew na wypowiedź gościa. "Jakbym sama nie potrafiła sobie załatwić pokoju..." - pomyślała zdegustowana. Po chwili gość powrócił i oznajmił, że pokój znajduje się piętro wyżej.
- Echem, dzięki... - rzuciła obojętnym tonem, machnęła ręką i skierowała się do pokoju.
Trzeba przyznać, że kąpiel była przyjemna i odświeżająca, jednakże nadal zachodziła w głowę, czemu gość postanowił postawić jej pokój. "No, cóż... Jak dają to bierz." - pomyślała, przebierając się w czyste rzeczy. Chwyciła cały swój oręż, po czym poprzypinała na swoje miejsca i wyszła z pokoju, rozmyślając nad ostatnimi wydarzeniami.
- Wiedziałam, że nie będzie to zwyczajny wieczór - zaśmiała się pod nosem, schodząc po schodach do sali, w której to wszystko się zaczęło.
Zatrzymała się i związała włosy w koński ogon, na szarpanie się w warkocze nie miała czasu, ani ochoty, tak więc została przy tradycyjnym uczesaniu. Zauważyła szajkę, siedzącą przy jednym stoliku. Potarła nerwowo ręce, po czym przysiadła się do nich, na wszelki obserwując uważnie panterę, gdyż nie ufała jej w żadnym razie. Mag zagadał pierwszy, głównie zadając pytania typu "co nas tu sprowadziło" itp. Jakoś nie była skora do podzielenia się tą informacją, jednak po chwili skusiła się, albowiem uznała, że towarzystwo ciekawe.
- Nakira Cavaza - rzuciła na początek. - Co tu robię? Nie będę zanudzała waszych uszu życiowymi celami i przeszłością, tak więc powiem jeno, że liczyłam na chwilę dla rozmyślania o tym i owym. - Spojrzała na każdego po kolei i posłała niewinny uśmieszek.
- Echem, dzięki... - rzuciła obojętnym tonem, machnęła ręką i skierowała się do pokoju.
Trzeba przyznać, że kąpiel była przyjemna i odświeżająca, jednakże nadal zachodziła w głowę, czemu gość postanowił postawić jej pokój. "No, cóż... Jak dają to bierz." - pomyślała, przebierając się w czyste rzeczy. Chwyciła cały swój oręż, po czym poprzypinała na swoje miejsca i wyszła z pokoju, rozmyślając nad ostatnimi wydarzeniami.
- Wiedziałam, że nie będzie to zwyczajny wieczór - zaśmiała się pod nosem, schodząc po schodach do sali, w której to wszystko się zaczęło.
Zatrzymała się i związała włosy w koński ogon, na szarpanie się w warkocze nie miała czasu, ani ochoty, tak więc została przy tradycyjnym uczesaniu. Zauważyła szajkę, siedzącą przy jednym stoliku. Potarła nerwowo ręce, po czym przysiadła się do nich, na wszelki obserwując uważnie panterę, gdyż nie ufała jej w żadnym razie. Mag zagadał pierwszy, głównie zadając pytania typu "co nas tu sprowadziło" itp. Jakoś nie była skora do podzielenia się tą informacją, jednak po chwili skusiła się, albowiem uznała, że towarzystwo ciekawe.
- Nakira Cavaza - rzuciła na początek. - Co tu robię? Nie będę zanudzała waszych uszu życiowymi celami i przeszłością, tak więc powiem jeno, że liczyłam na chwilę dla rozmyślania o tym i owym. - Spojrzała na każdego po kolei i posłała niewinny uśmieszek.
- Finua
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 132
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
- Kontakt:
Mimo całej stosunkowo przyjaznej atmosfery i całej reszty, Finua siedziała na samym brzeżku krzesła. Koniec końców przed chwilą próbowała okraść kobietę, z którą teraz miała spędzić czas. Zanim przyszła jej kolej powiedzenia czegoś o sobie, pociągnęła ostrożny łyk piwa i skrzywiła się znacznie bardziej, niż nie tak dawno temu, pijąc znacznie mocniejszy alkohol.
- Diabli... nadal nie czuję smaku... - Mruknęła pod nosem, po czym dodała głośniej. - Jestem Finua, ale możecie mówić mi Iskra, bo zasadniczo jestem kuglarzem, dokładniej połykaczem ognia. Jestem tu, bo w Grydanii trupa zrobiła ze mnie ofiarę losu i próbuję zarobić to, co straciłam.
Kątem oka obserwowała wielkiego kota, a gdy nikt nie patrzył, pokazała mu nawet figę. Ot tak, z czystej sympatii. Po chwili zastanowienia zdjęła kurtkę i przewiesiła przez oparcie krzesła, ukazując całkowicie pozbawione włosów ramiona, pokryte dodatkowo kilkoma niedużymi plamami lekkiej czerwieni. Takie było ryzyko zabawy z ogniem, nawet dla niej. Co jakiś czas miała lekkie poparzenia, które szybko się goiły. Chciała, czy nie, zawsze, gdy pokazywała klasyczny już element "mogę przeciągnąć pochodnią po caaałym ramieniu i nic nie poczuję", traciła wszystkie włoski na rękach. Gdy zdjęła okrycie wierzchnie, zademonstrowała też, że brak gustu tyczył się nie tylko czarno-czerwonych spodni i kurtki, ale też "ozdobionej" miedzianymi płytkami tuniki.
- Diabli... nadal nie czuję smaku... - Mruknęła pod nosem, po czym dodała głośniej. - Jestem Finua, ale możecie mówić mi Iskra, bo zasadniczo jestem kuglarzem, dokładniej połykaczem ognia. Jestem tu, bo w Grydanii trupa zrobiła ze mnie ofiarę losu i próbuję zarobić to, co straciłam.
Kątem oka obserwowała wielkiego kota, a gdy nikt nie patrzył, pokazała mu nawet figę. Ot tak, z czystej sympatii. Po chwili zastanowienia zdjęła kurtkę i przewiesiła przez oparcie krzesła, ukazując całkowicie pozbawione włosów ramiona, pokryte dodatkowo kilkoma niedużymi plamami lekkiej czerwieni. Takie było ryzyko zabawy z ogniem, nawet dla niej. Co jakiś czas miała lekkie poparzenia, które szybko się goiły. Chciała, czy nie, zawsze, gdy pokazywała klasyczny już element "mogę przeciągnąć pochodnią po caaałym ramieniu i nic nie poczuję", traciła wszystkie włoski na rękach. Gdy zdjęła okrycie wierzchnie, zademonstrowała też, że brak gustu tyczył się nie tylko czarno-czerwonych spodni i kurtki, ale też "ozdobionej" miedzianymi płytkami tuniki.
Związał włosy sznurkiem, by nie przeszkadzały mu w jedzeniu. Powoli popijał wino, słuchając wypowiedzi reszty.Cała ta sprawa w pewnym sensie bawiła go. Żałował, że nie ma tu Oberna- wieczór byłby wtedy nadzwyczaj zabawny. Gohen widocznie też nie zamierzał przyjść. A szkoda.
Nagle zrobiło się cicho. Podniósł wzrok znak kielicha, by przekonać się o ogólnym zainteresowaniu jego osobą. Teraz była jego kolej do spowiadania się. Westchnął. Odstawił kielich i zaczął mówić:
-Byłem korsarzem, lecz nie będę się roztkliwiał nad tak daleką przeszłością- i tak jest zakończona. Niedawno znajomy znajomego mojego rywala zagaił do mnie z tekstem:" Widzisz tego gościa? Idź się z nim przywitaj, a jak wrócisz to pogadamy". Gdy spojrzałem w wyznaczonym kierunku, zorientowałem się, że sięgałem mu najwyżej do szyi, lecz nie pytając się o szczegóły, podbiłem do draba. Ten się odwrócił, a ja mówię:" Jaka pogoda na górze ?". Wtedy spostrzegłem mord w jego oczach. Jego ziomkowie potajemnie się usunęli, a ten dryblas rzucił się na mnie z toporem. Uchyliłem się, uderzył go w łokieć że tak powiem "Pod kość", a gdy siekierka wypadła z jego dłoni, popchnąłem go w stronę wody i rzuciłem jego bronią dla zachęty. Toporzysko utkwiło mu centralnie między łopatkami. Ludzie mówią, że ostatnio popłynął na głęboką wodę- zamyślił się ze wzrokiem utkwionym w suficie. Szybko jednak wrócił do rzeczywistości, i kontynuował:
- No i wróciłem do znajomego znajomego mojego konkurenta, wyciągnąłem sakiewkę z pieniędzmi z jego skamieniałej ręki, i pozostawiając go w w osłupieniu przyszedłem tutaj, chcąc przepić to co było w środku. To chyba tyle.
Chwycił kielich by się napić, lecz spostrzegł wlepione w siebie spojrzenia.
-...Mówiłem, że zajmuje się zdejmowaniem ludzi z tego świata? Nie? No, to powiedziałem.
Przechylił kielich, i chwycił butelkę w celu dolania sobie.
-Ktoś chce dokładkę trunku?
Nagle zrobiło się cicho. Podniósł wzrok znak kielicha, by przekonać się o ogólnym zainteresowaniu jego osobą. Teraz była jego kolej do spowiadania się. Westchnął. Odstawił kielich i zaczął mówić:
-Byłem korsarzem, lecz nie będę się roztkliwiał nad tak daleką przeszłością- i tak jest zakończona. Niedawno znajomy znajomego mojego rywala zagaił do mnie z tekstem:" Widzisz tego gościa? Idź się z nim przywitaj, a jak wrócisz to pogadamy". Gdy spojrzałem w wyznaczonym kierunku, zorientowałem się, że sięgałem mu najwyżej do szyi, lecz nie pytając się o szczegóły, podbiłem do draba. Ten się odwrócił, a ja mówię:" Jaka pogoda na górze ?". Wtedy spostrzegłem mord w jego oczach. Jego ziomkowie potajemnie się usunęli, a ten dryblas rzucił się na mnie z toporem. Uchyliłem się, uderzył go w łokieć że tak powiem "Pod kość", a gdy siekierka wypadła z jego dłoni, popchnąłem go w stronę wody i rzuciłem jego bronią dla zachęty. Toporzysko utkwiło mu centralnie między łopatkami. Ludzie mówią, że ostatnio popłynął na głęboką wodę- zamyślił się ze wzrokiem utkwionym w suficie. Szybko jednak wrócił do rzeczywistości, i kontynuował:
- No i wróciłem do znajomego znajomego mojego konkurenta, wyciągnąłem sakiewkę z pieniędzmi z jego skamieniałej ręki, i pozostawiając go w w osłupieniu przyszedłem tutaj, chcąc przepić to co było w środku. To chyba tyle.
Chwycił kielich by się napić, lecz spostrzegł wlepione w siebie spojrzenia.
-...Mówiłem, że zajmuje się zdejmowaniem ludzi z tego świata? Nie? No, to powiedziałem.
Przechylił kielich, i chwycił butelkę w celu dolania sobie.
-Ktoś chce dokładkę trunku?
- Lucivar
- Szukający drogi
- Posty: 35
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Zamurowało go. Barman podał właśnie jadło: złocące się kurczęta, ryba, sałatki i inne smaczności. Wszystko zostało ukoronowane ociekającym czekoladą tortem. Zabrali się do pałaszowania.
- Ja natomiast poszukuję pewnego człowieka. Tristana Moora, który zbiegł od żony, porywając dwójkę synów. Prosta sprawa - skończyły się pieniądze, kobieta została sparaliżowana, więc chłop postanowił czmychnąć. Ostatnio widziano go tutaj. Zapracowałem się i zapomniałem zapłacić za czynsz w gospodzie i jestem tutaj. Jedzcie, jedzcie! Wszystko zaraz wystygnie, a ja nie chcę marnować pieniędzy.
- Ja natomiast poszukuję pewnego człowieka. Tristana Moora, który zbiegł od żony, porywając dwójkę synów. Prosta sprawa - skończyły się pieniądze, kobieta została sparaliżowana, więc chłop postanowił czmychnąć. Ostatnio widziano go tutaj. Zapracowałem się i zapomniałem zapłacić za czynsz w gospodzie i jestem tutaj. Jedzcie, jedzcie! Wszystko zaraz wystygnie, a ja nie chcę marnować pieniędzy.
- Nakira
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 76
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
- Profesje:
- Kontakt:
Spojrzała na jedzenie wielkimi, błyszczącymi oczyma, rozdziawiając gębę. Chyba już od dwóch tygodni nie widziała takiej ilości pyszności, jakie sprezentował im mag. "Przecudnie." - pomyślała, wdychając przepiękny zapach kurczaka. Konie w jej brzuchu zwolniły, gdy wzięła pierwszy kęs. Po kilku chwilach podniosła wzrok znad talerza, który zatrzymał się na gościu, którego spotkała jako pierwszego. Jako że jego "posada" była podobna do tego, co ona preferuje, czyli likwidowania niepotrzebnych osób, zainteresowała się, a nawet bardzo. "W końcu ktoś z głową na karku i brakiem sumienia!" - podziękowała w duchu.
Odchrząknęła, by pozbyć się chrypki, po czym rzekła:
- Nie zdradziłeś swojego imienia... były korsarzu - dodała po chwili zastanowienia. Jej ton głosu brzmiał zaskakująco uprzejmie, acz niektórym wydawałoby się, iże stara się naśmiewać z pirata. Kątem oka zerknęła na dziewczynę, która przedstawiła się jako Iskra. Nie była do niej przekonana...
Odchrząknęła, by pozbyć się chrypki, po czym rzekła:
- Nie zdradziłeś swojego imienia... były korsarzu - dodała po chwili zastanowienia. Jej ton głosu brzmiał zaskakująco uprzejmie, acz niektórym wydawałoby się, iże stara się naśmiewać z pirata. Kątem oka zerknęła na dziewczynę, która przedstawiła się jako Iskra. Nie była do niej przekonana...
- Finua
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 132
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
- Kontakt:
Finua jako osoba spędzająca sporą część życia na ulicy, doskonale wiedziała, że ciepły posiłek to okazja nie do zmarnowania. Bez zastanowienia nałożyła sobie parę kawałków mięsa i nieco ryby. Przy jedzeniu wykazywała tą niesamowitą zdolność nabytą już w dzieciństwie, a polegającą na tym, że mogła robić niemal wszystko, nie przestając przeżuwać ani na chwilę. Słysząc opowieść jedynego nieprzedstawionego członka radosnej grupki, bez zastanowienia zdzieliła go wierzchem dłoni w ramię. A przynajmniej spróbowała.
- Więc to tak?! Płatne morderstwa to można przeżyć, ale złodzieja łapaj, trzymaj? Jeszcze drogę ucieczki odciął... - Pokręciła głową z wyraźnym niedowierzaniem, odgryzając kolejny kęs. Zauważyła dyskretne spojrzenie jedynej w grupie kobiety, oprócz niej.
- Nie wierzysz, co? Pewnie jestem dla was niewiele lepsza od szczura kanałowego. O ile w ogóle lepsza. - Z tymi słowami przerwała na chwilę posiłek i schyliła się do torby. Wyjęła coś na kształt pochodni nie dłuższej od dłoni z dobrze zabezpieczoną częścią, która miała się palić. Oblała ją dyskretnie resztka spirytusu ze swoich zapasów i kilka razy pstryknęła palcami, uważając, aby nikt nie mógł dostrzec tej sztuczki. Gdy ogień płonął już radośnie, wstała z krzesła i mimo protestów karczmarza kilkakrotnie podrzuciła "zabaweczkę" jedną ręką. Za każdym razem łapiąc za płonącą końcówkę. Wreszcie chwyciła przeciwny koniec, uniosła pochodnię, odchylając jednocześnie głowę do tyłu. Jakby to była najnormalniejsza rzecz w świecie, włożyła większą, pokrytą ogniem część głęboko do ust i zamknęła je, by po chwili wyjąć już zgaszoną. Po wszystkim usiadła i wróciła do jedzenia, upiwszy najpierw łyk piwa.
- Tak właściwie, gdybym wiedziała, że ci dwaj są tak chętni do szastania pieniędzmi, nie próbowałabym okraść Ciebie. - Dodała ze szczerym uśmieszkiem. - Ale poważnie, panowie. Tu propozycja kolejki, swoją drogą się skuszę, tu kolacja... Aż się prosicie, żeby ktoś przejrzał wasze kieszenie!
- Więc to tak?! Płatne morderstwa to można przeżyć, ale złodzieja łapaj, trzymaj? Jeszcze drogę ucieczki odciął... - Pokręciła głową z wyraźnym niedowierzaniem, odgryzając kolejny kęs. Zauważyła dyskretne spojrzenie jedynej w grupie kobiety, oprócz niej.
- Nie wierzysz, co? Pewnie jestem dla was niewiele lepsza od szczura kanałowego. O ile w ogóle lepsza. - Z tymi słowami przerwała na chwilę posiłek i schyliła się do torby. Wyjęła coś na kształt pochodni nie dłuższej od dłoni z dobrze zabezpieczoną częścią, która miała się palić. Oblała ją dyskretnie resztka spirytusu ze swoich zapasów i kilka razy pstryknęła palcami, uważając, aby nikt nie mógł dostrzec tej sztuczki. Gdy ogień płonął już radośnie, wstała z krzesła i mimo protestów karczmarza kilkakrotnie podrzuciła "zabaweczkę" jedną ręką. Za każdym razem łapiąc za płonącą końcówkę. Wreszcie chwyciła przeciwny koniec, uniosła pochodnię, odchylając jednocześnie głowę do tyłu. Jakby to była najnormalniejsza rzecz w świecie, włożyła większą, pokrytą ogniem część głęboko do ust i zamknęła je, by po chwili wyjąć już zgaszoną. Po wszystkim usiadła i wróciła do jedzenia, upiwszy najpierw łyk piwa.
- Tak właściwie, gdybym wiedziała, że ci dwaj są tak chętni do szastania pieniędzmi, nie próbowałabym okraść Ciebie. - Dodała ze szczerym uśmieszkiem. - Ale poważnie, panowie. Tu propozycja kolejki, swoją drogą się skuszę, tu kolacja... Aż się prosicie, żeby ktoś przejrzał wasze kieszenie!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość