Strona 2 z 3

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Nie Mar 04, 2012 10:31 pm
autor: Melpomene
Przysłuchiwała się uważnie całej rozmowie Niloufar i Elvirna. Nie ulegało wątpliwościom, iż elfka nie da sobie w kaszę dmuchać i w razie potrzeby poradzi sobie z obcym bez większego problemu. Przynajmniej w to wierzyła młoda kotołaczka.
- Czemu tak się upierasz, żeby już ruszać? - zapytała w końcu, lekko zdziwiona - Przecież mamy dopiero ranek. My chyba jeszcze byśmy coś zjadły, na przykład, prawda? - spojrzała znacząco na towarzyszkę. Nie była do końca pewna, jak to jest z Nilo, lecz sama czuła się bardzo głodna, a kupione jeszcze w Danae suszone mięso bardzo jej smakowało. Nie miała też nic przeciwko zapolowaniu na ką drobną istotę, jeśli takowa nierozważnie się przybłąka w czasie, gdy elfka będzie się pożywiać. Przybyszowi jednak wyraźnie zależało na pośpiechu.
Kim on w zasadzie jest i skąd, u licha, zna kierunek naszej wędrówki? Zmiennokształtna z lekkim niedowierzaniem pokręciła głową. Oj, czuła, że ten dzień okaże się niezwyczajny.

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Nie Mar 04, 2012 11:40 pm
autor: Niloufar
Długoucha zgodziła się kiwnięciem głowy z kotołaczką - w końcu dopiero nastał ranek, a towarzyszki od wczoraj nic nie miały w ustach. Nawet Ethran wydał się zaniepokojony zachowaniem mężczyzny, który poganiał towarzyszki do dalszej podróży. A może jest zmówiony z jakąś bandą rozbójników, i zależy mu na czasie, by jego kompani nie musieli zbytnio czekać na swoje ofiary i łupy? Samo jego zachowanie jest nadzwyczaj podejrzane, pomyślała.
- Zgadzam się z Melpomene, iż wpierw chciałybyśmy coś przekąsić, nim wyruszymy w dalszą drogę - odparła. - Jeśli szanowny pan zechce, może się do nas dołączyć, lecz jeśli czas pana goni, nie obrazimy się, gdy pan nas opuści.
Mówiąc to, cały czas świdrowała wzrokiem nieznajomego, dając mu wyraźnie do zrozumienia, że nie jest "łatwą osobą", do której byle gadanie może przemówić.

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Nie Mar 04, 2012 11:58 pm
autor: Melpomene
Na skinienie głowy towarzyszki mogła zareagować w tylko jeden sposób - błyskawicznie zmieniła się w kota i już po chwili sunęła w wysokiej trawie, z brzuchem przy ziemi, całkowicie niesłyszalna dla otoczenia. Źrenice miała znacznie rozszczerzone, uszy zaś czujnie nastawione. Wszystkimi swymi wyczulonymi zmysłami uważnie poszukiwała ofiary.
Niewielki skowronek nierozważnie czynił, wyśpiewując swe trele o tej konkretnej porze. Mel sprężyła się do skoku.
Kilka chwil później było już po wszystkim.
Zmiennokształtna wróciła do elfki, niosąc w pyszczku swą okrwawioną zdobycz. Usiadła i zaczęła ze stoickim spokojem się pożywiać, gdy zaś skończyła, zabrała się do pedantycznego oczyszczania futerka. Spojrzenie błękitnych ślepi, jakie teraz posłała Elvirnowi, było raczej zaciekawione - odejdzie czy zostanie?

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Wto Mar 06, 2012 2:35 pm
autor: Elvirn
Elvirn poprawił poły swojego płaszcza, zmarszczył czoło. Po chwili roześmiał się beztrosko i stwierdził: Macie rację, coś mi się przywidziało. Jeśli tylko pozwolicie, z miłą chęcią spożyję z wami śniadanie. Rozumiem, że się obawiacie. Jednak jestem niegroźny, poza tym nie krzywdzę kobiet, chyba, że to one atakują - uśmiechnął się, a jego oczy wyrażały dziecięcą radość.
Zakreślił w powietrzu nieokreślony kształt, a następnie podszedł bliżej, odłożył sakwę i broń pod drzewem. Następnie zaczął wolnym krokiem podchodzić w kierunku dwóch podróżniczek. Zdjął płaszcz, widoczny był pod nim kaftan. Spojrzał w tarczę słoneczną i po chwili konsternacji w takiej pozycji dodał: Wiem dokąd zmierzacie, to żadna tajemnica - a raczej, by być dokładnym, można powiedzieć w jakim kierunku. Pośpiech, w jakim opuszczaliście wioskę, skłonił kilku konfidentów do zapoznania się z sytuacją. Nie mam do was żadnego interesu, zainteresowało mnie, czemu tak pospiesznie opuściliście ostatnie miejsce pobytu. Zwykła ciekawość - dodał szczerze.
Możecie dopatrywać się ukrytych zamiarów, drugiego... Ba! I trzeciego dnia w tym wszystkim - jednak czy warto ciągle szukać dziur w całym, gdy ich może nie być - spytał ironicznie. Rana na jego twarzy zaczerwieniła się delikatnie od słońca.
Nie umknęła mu również przemiana kotołaczki. Przyglądał się przez moment jasnemu pyszczkowi i prążkom kota.
W tak słonecznym dniu, jaki był dziś, doskonale widać było jego brzydotę oraz łysą czaszkę. Momentami wydawał się jakby zamyślony, a wtedy wydawał się smutny. Jego aura stała się mocniej odczuwalna, momentalnie wszystkie odgłosy jak łamiące się źdźbła trawy czy świergot ptaków umilkły. Usiadł na ziemi i po kilku minutach myśląc intensywnie potrząsnął głową, jakby wracał skądś myślami.
Odchrząknął i znów się uśmiechnął:
-To jak będzie, mogę prosić o odrobinę zaufania? - spytał oczekująco.

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Śro Mar 07, 2012 8:35 pm
autor: Niloufar
To jak będzie, mogę prosić o odrobinę zaufania? Mimo wszystkich zapewnień, elfka nie do końca potrafiła zaufać nieznajomemu. Po prostu taka już była... I raczej nic tego nie zmieni. Ale mimo wszystko postanowiła dać pewien kredyt zaufania Elvirnowi, by nie musiał już ciągle zapewniać o swych zamiarach.
- Możesz oczekiwać, iż ci zaufamy - odparła. - Ale masz tylko jedną szansę.
Gdy kotołaczka zniknęła pomiędzy drzewami, Nilo podeszła do Ethrana i wyszeptała do niego parę słów. Po chwili hipogryf wzniósł się w powietrze, lecz po paru minutach wrócił z czymś w rodzaju badyli... Lecz był to kozibród, którego liście i pędy były jadalne, i można było się nimi pożywić. Elfka zabrała od swego towarzysza tą roślinę, i po oczyszczeniu rzeczywiście zaczęła jeść jej liście.

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Pią Mar 09, 2012 9:57 pm
autor: Elvirn
Uważnie przyglądał się ruchom elfki swoimi przerażającymi źrenicami, gdy zaczęła spokojnie jeść odwrócił głowę i spojrzał na niebo. Trwał tak moment, po czym sięgnął do jednej z kieszonek kaftana i wyjął małe zawiniątko. Rozwinął je z kilku warstw papieru i począł uważnie studiować. Trwając w koncentracji zdawał się tracić kontakt ze światem zewnętrznym. Na około znów słychać było odgłosy przyrody i leśnego życia. Blizna na jego twarzy zaczerwieniła się mocno, a potem zgasła. Wzrok człekoształtnego na powrót stał się klarowny a blizna wróciła do swojego normalnego koloru, chowając zawiniątko wyjął coś z sakwy przytoczonej u boku, był to kawałek sera. Wziął krótki kozik i krojąc plaster po plastrze delektował się lekko już podstarzałym jedzeniem. Wzrokiem poszukiwał kotołaczki, aż trafił na jej wzrok i przez chwilę usilnie się w nią wpatrywał. Opuścił wzrok, przymknął oczy i zamarzył o winie, które już dawno mu się skończyło. Mimo braku jakiegokolwiek nałogu czy pociągu do trunku, kochał rozkoszować się bukietem i delektować z pewnym nabożeństwem każdy bułak. Odchrząknął i odezwał się w stronę Niloufar stonowanym głosem:
-Jestem ledwie towarzyszem w waszej podróży, jednak sugerowałbym wyruszenie przed południem - szkoda marnować tak pięknego dnia, gdy można znaleźć się o wiele bliżej upragnionego celu - powiedział bez cienia ironii.

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Sob Mar 10, 2012 9:53 am
autor: Melpomene
Bladoczerwona barwa stopniowo znikała z sierści kotołaczki, gdy Melpomene skrupulatnie zlizywała z łap i pyszczka krew swej niewielkiej ofiary. Nastrój Zmiennokształtnej od razu się poprawił - głód wszak nie przydaje wesołości. Po zakończeniu porannej toalety zwierzę przciągnęło się z gracją, podeszło do Niloufar i z głośnym pomrukiem otarło główkę o dłoń elfki. Słońce przyjemnie przygrzewało, wokół nie było widać śladów zagrożenia, a nowy przybysz chyba jednak nie posiadał złych zamiarów. Co prawda, to prawda - wyrażał się enigmatycznie, sprawiał wrażenie, że ma coś do ukrycia - ale przy towarzyszce oraz jej hipogryfie młoda kotołaczka czuła się bezpieczna. Siedziała więc u stóp lady Cooney, pogrążona w przyjemnym rozleniwieniu.
Kiedy wyruszą, to wyruszą; Melpomene nie spieszyło się, lecz Elvirnowi, zdaje się, wręcz przeciwinie. Dziewczyna mogła wstać i w tej chwili, ale wolała jeszcze przez chwilę nacieszyć się przyjemnym dla oka krajobrazem oraz, rzecz jasna, poczekać na Niloufar.

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Sob Mar 10, 2012 8:32 pm
autor: Elvirn
Elvirn przyglądał się leniwie Melpomene i temu co robiła. Po głębszym namyśle jemu również przestało się spieszyć, przeżuwał powoli strawę i marzył o dobrym winie. Myślał jak dawno już nie rozprostowywał skrzydeł i postanowił coś z tym zrobić, w niedalekiej przyszłości. Popatrzył na leniwie płynące małe chmurki, nieboskłon nadal wydawał się czysty, jednak jego nieskazitelność naruszyło już kilka białych obłoków. Potem popatrzył na ekwipunek leżący pod drzewem. Po krótkim namyśle powiedział:
-Może tak powiecie, Drogie Panie, dokąd to zmierzamy - spytał z uśmiechem.

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Wto Mar 13, 2012 9:00 pm
autor: Niloufar
Ech, tak mu się spieszy, jakby miał ogień pod nogami, pomyślała elfka, gdy Elvirn ciągle poganiał towarzyszki. Miała tego najzwyczajniej w świecie dość, i jeśli tak dalej pójdzie, to mężczyzna chyba od niej oberwie. Gdy już zjadła, przez chwilę jeszcze posiedziała, ale by nie przedłużać, w końcu wstała. Zwróciła też uwagę, że mężczyzna dość często spogląda w nieboskłon, co zaciekawiło, a jednocześnie zaniepokoiło Nilo.
- Czemuż to patrzysz tak często w niebo? - zapytała go. - Tęskno ci do niego, czy tylko interesuje cię, jak płynie tam życie, w locie?

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Śro Mar 14, 2012 6:06 pm
autor: Melpomene
Podobnież jak Niloufar, Melpomene zwróciła uwagę, iż mężczyzna często spogląda w niebo. Owszem, ładnie wyglądało - ale już nie tak ładnie, jak przed jego przybyciem, kiedy to prezentowało pełen majestat świtu. Kotołaczka zastanawiała się, czy rozsądnie byłoby mówić obcemu, gdzie dokładnie zmierzają. Po części same przecież nie miały pewności odnośnie dokładnego położenia Zielonych Marchii. Ale o ile w pozostałych sprawach Zmiennokształtna mogła milczeć z grzeczności, o tyle tu stanowczo powinna milczeć. Dezyję, czy ujawnić Elvirnowi cel wyprawy należało pozostawić elfce.

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Sob Mar 17, 2012 10:57 am
autor: Elvirn
Elvirn uśmiechnął się delikatnie i odrzekł spokojnie:
-Owszem, tęskno mi do nieba, ale jednocześnie trzeba zachować zdrowy rozsądek, nieprawdaż - spytał ironicznie.
Po chwili wstał, rozprostował kości, zebrał swój ekwipunek i oparł się o pobliskie drzewo. Postanowił więcej nie popędzać podróżniczek, chociaż jego pośpiech wynikał jedynie z niecierpliwości. Żądny był przygód i skarbów. Pogrążył się w myślach, przymknął oczy i zaczął cicho coś nucić.

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Nie Mar 18, 2012 8:41 pm
autor: Niloufar
Elfka jakby na przekór pośpiechowi mężczyzny, powolnym krokiem podeszła do Ethrana i go pogłaskała. W końcu chwyciła lejce i nadal, nie spiesząc się wcale, podeszła do mężczyzny. Nie zamierzała mu ujawniać, dokąd z Melpomene podążają. To tylko i wyłącznie ich sprawa przecież, a mimo wszystko i tak będą musiały się spotkać z Galanothem... Prędzej czy później, jednakże to on najlepiej wiedział, gdzie Zielone Marchie są.
- Możemy już iść - odparła. - Jak na razie będziemy kierować się na południe. Mam nadzieję, że ci to wystarczy - dodała, nie ukrywając swojej nieufności, bądź co bądź - osoby, które podążają za bogactwem, nie są godne zaufania.

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Nie Mar 18, 2012 11:21 pm
autor: Melpomene
Kiedy Niloufar wyruszyła, Mel od razu przyjęła swą ludzką postać i stanęła u boku elfki, by spokojnym krokiem podążyć w kierunku przez towarzyszkę obranym. Patrzyła na Elvirna, bynajmniej nie ukrywając swojego zaciekawienia. Nie miała pojęcia, kim może on być, i cały czas ją to zastanawiało. Zachowywał się niekiedy trochę dziwnie, wydawać by się mogło, nienaturalnie. Jednak nie odpowiedział na pytanie kotołaczki, gdy ta zadała je po raz pierwszy; przyjęła więc wersję, iż mężczyzna to po prostu zmiennokształtny, przyjmujący inną postać niż ona.
Na południe... Niemalże prosto pod słońce. Dziewczyna pospiesznie zwężyła źrenice, lekko mrużąc oczy od blasku, który niespodziewanie ją oślepił. Nastrój miała dobry; ostatnie dni, znacznie spokojniejsze od tych przeżytych w Szepczącym Lesie znacząco poprawiły jej samopoczucie i ułagodziły nerwowość. Z tego też powodu Melpomene nie niepokoiła się tak bardzo przybyciem obcego.

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Sob Mar 24, 2012 12:02 am
autor: Elvirn
Uśmiechnął się lekko na słowa elfki, a potem bez słowa ruszył w pewnej odległości za dwoma istotami. Z czasem zaczął nucić jakąś piosenkę. Co jakiś czas poprawiał sakwę u boku. Pojawił się błogi uśmiech na jego twarzy, pomyślał: Wreszcie zaczyna się przygoda - na samą myśl aż zagwizdał głośniej, wybijając się z rytmu i kończąc tym samym 'piosenkę'.

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Wto Mar 27, 2012 8:42 pm
autor: Niloufar
Po dłuższym "spacerze", o ile tak można nazwać niezbyt szybki marsz, elfka nawet na moment zapomniała o dodatkowym towarzyszu podróży. Nie wiedziała, gdzie się kierować, ani gdzie mogą znaleźć Zielone Marchie. Wiedziała tyle, że gdzieś na południu może się o nich czegokolwiek dowiedzieć... Po dłużej chwili dojrzała w oddali jakąś wioskę. Nie była ona wielka, przynajmniej się taka wydawała z tej odległości.
- Zajrzymy do tej wioski, o tam... - powiedziała, wskazując ręką przybliżające się budynki. Może tam się dowiemy, gdzie znaleźć mój dom, pomyślała.

Re: [Nad brzegiem Anibii]Znów w drodze

: Sob Mar 31, 2012 10:33 am
autor: Melpomene
Znała melodię nuconą przez Elvirna; ba, już miała swym słodkim głosem włączyć się w narzucony przez mężczyznę ton, jednak "Zmiennoksztatłny"(za takiego bowiem uważała go Melpomene) niespodziewanie zakończył piosenkę. Dalszy marsz przebiegał w ciszy, przerywanej z rzadka jedynie świergotem ptaków i gwałtowniejszymi podmuchami wiatru. Szli szybko, a żadne z dwójki towarzyszy podróży nie zdradzało szczególnej chęci do rozmowy. Milczenie, jakie zapanowało, nie było tym przyjemnym znakiem rozumienia się bez snów - było niezręczne i przykre. Mimo mile przygrzewającego słońca oraz piękna krajobrazu kotołaczka czuła się wśród tej z lekka napiętej atmosfery nieprzyjemnie. Owo napięcie, jak również niezręczność sytuacji w znacznej mierze sama sobie ubzdurała, kierowana swą wrażliwością, nie mniej jednak poczuła ulgę, gdy w końcu Niloufar odezwała się.
- W porządku. Masz zamiar trochę popytać? - domyśliła się Zmiennokształtna, spoglądając na elfkę. Leniwym gestem zebrała włosy nad karkiem i przerzuciła je na ramię, starannie wysupłując opleciony suchymi źdźbłami trawy rzep. Zastanowiła się chwilkę nad swym wyglądem; nie mogła się zdecydować, którą postać przybrać. Jako kot czuła się bezpieczniej i niewątpliwie nie zwracała tyle uwagi, jednak w humanoidalnej formie mogła trzeźwiej myśleć oraz ogólnie posiadała większe możliwości. Westchnęła cichutko, omiatając wzrokiem całą ich trójkę. Elfka, kotołaczka i tajemniczy, nieludzko wyglądający osobnik? Na niepostrzeżone załatwienie swoich spraw raczej nie było co liczyć...