Strona 2 z 7

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Wto Lis 01, 2011 4:39 pm
autor: Liriels
Kobieta spojrzała uważnie na niego, zastanawiając się nad jego słowami.
- Dobrze panie, może powinieneś z nią ze spokojem pomówić. Moja pani to mądra kobieta, jedynie boi się dotyku. Może jednak gdybyś z nią pomówił przekonał ją. Skoro mówisz że tak szybciej ją wyleczysz. Pozostałe maści i zioła same możemy podawać, jeśli nam pokażesz w jakiej ilości i kiedy.
- Idź panie po zioła. Proszę jednak bądź delikatny.
odwróciła się żeby wrócić do swojej pani. Kiedy wróciła księżna siedziała już na pościeli, powoli uspokajając się. Oddychała powoli, przykryta pościelą. uderzyła się w czoło.
- Dlaczego do tego musiało dojść, o ja głupia. Teraz trzeba będzie mu tłumaczyć wszystko.
Westchnęła że lekko jest jej żal samej siebie. Uznała jednak że musi przezwyciężyć ze swoim strachem i jakoś wyglądać. Była księżna, do cholery. Nie byle dwórką.
- Gdzie jest mój brat ? Gdzie jest Tarald ? - mówiła już spokojnym ale dumnym głosem.
- Nie wiemy pani, ale już go szukamy. Spokojnie pani, jesteśmy tutaj, - młoda służka położył rękę na jej dłoni.
- Zawołajcie Kornelie... - rozejrzała się po pomieszczeniu - zresztą wszystkie moje damy.
W jakiś sposób lubiła je, były dla niej dobre, troskliwe, zastępowały jej rodzinę.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Wto Lis 01, 2011 4:47 pm
autor: Asaldur
Asaldur wrócił bardzo szybko. Trzymał nawet w dłoniach już przygotowany kubek z ziołami. Sądził bowiem, że kobieta nadal jest nieprzytomna i kiedy tylko się obudzi będzie trzeba wlać w nią coś na uspokojenie, żeby znów nie dostała histerii. Tym razem nie zamierzał popełniać głupich błędów. Ruda najwyraźniej była bardziej specyficzna niż wszyscy myśleli. Z resztą w ogóle to co się działo w okół niej było zaiste dziwne. Asaldur stanął cicho pod drzwiami, ale nie wszedł do środka, zapukał tylko i czekał na odpowiedź. Nie zamierzał już bez pukania wpadać do komnaty, w której znajdowała się Ruda.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Wto Lis 01, 2011 5:04 pm
autor: Liriels
Na jego pukanie usłyszał głos rudej mówiący "wejść". Kiedy przekroczył próg, Ruda spojrzała na niego. Nie ufała mu, ale wiedziała że to tylko medyk. Stłumiła pierwszą fazę przerażenia, trzymał w rękach kubek z ziołami, to nigdy nie oznaczało nic dobrego.
- Wejdź proszę - rzekła spokojnym, łagodnym i śpiewnym głosem. Odetchnęła głęboko jakby miała ważne wieści do przekazania.
- Wybacz moje zachowanie, nie powtórzy się. W każdym razie mam nadzieje że to zostanie między nami Książę Asaldurze - uśmiechnęła się do niego ładnie, spoglądając spod rzęs. Umiała czarować to trzeba było jej przyznać, zresztą świetnie o tym wiedziała.
- Moje dwórki powiedziały mi że moja choroba jest poważna.
Sześć dwórek zbliżyło się do łoża swojej pani. Kornelia znów stanęła na swoim miejscu tuż obok władczyni, trzymając ją za dłoń.
- Dziękuję w każdym razie ci jeszcze raz że się mną zająłeś. Zadbam by cię wynagrodzono.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Wto Lis 01, 2011 5:44 pm
autor: Asaldur
Podał kubek jednej z dworek.
- Skoro Pani już jest spokojna można go odstawić - rzekł spokojnie. Był całkowicie poważny. Spojrzał na Rudą i zbliżył się kilka kroków, uznał jednak, że nie powinien podchodzić za blisko. Jakoś nie miał za bardzo ochoty by histeria dziewczyny się powtórzyła. Choć zapewniała, że tak nie będzie, to nie wiadomo co mogło się przecież wydarzyć. Kiwnął tylko głową na znak, że rozumie i że nie zamierza nikomu mówić o tym co się wydarzyło.
- Tak pani, choroba jest poważna. Uważam, że to zapalenie płuc. Możesz pani pozwolić leczyć mi siebie magią, ale wtedy będę musiał Cię znów dotknąć. Jeśli na to zezwolisz choroba powinna odejść bardzo szybko. Mogę rzecz jasna leczyć Cię pani ziołami, ale to może potrwać i prawdopodobnie wróci wtedy gorączka - rzekł powoli, jego głos był uspokajający, to była jego naturalna barwa.
- I nie potrzebuję wynagrodzenia pani - skłonił się przed nią, czekając na to, czy coś odpowie.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Wto Lis 01, 2011 5:55 pm
autor: Liriels
Kobieta zastanawiała się chwilę, toczyła się jakby w niej walka między rozsądkiem a przerażonym dzieckiem w niej. Spojrzała powoli po służkach, wojowniku. Zaklaskała w dłonie wykonując ruch prawą ręką i wszyscy się skłonili wychodząc. Zatrzymała jedynie Kornelie ściskając ją za dłoń.
- Dobrze panie, muszę szybko wyzdrowieć. Jednak to wymaga... przyzwyczajenia się do twojego dotyku, do Twojej osoby.
- Skoro niech chcesz wynagrodzenia jak mam ci się odwdzięczyć ? W porównaniu do ostatnich godzin czuję się dobrze, a to znaczy że dobrze mnie uleczyłeś. A ja zawsze pamiętam o ludziach którzy uczynili mi coś dobrego. I spłacam dług.
Mówiła powoli spokojnie, inaczej niż znana pewna siebie Ruda, która na co dzień wyrzucała wszystkim błędy, rozrzucała trafne niestety oskarżenia i miała coś na każdego. Teraz siedziała tutaj przed medykiem, jako ktoś zupełnie inny.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Wto Lis 01, 2011 6:50 pm
autor: Asaldur
Asladur spojrzał na wychodzących z komnaty, zastanawiał się co też zamierza zrobić księżna.
- Naprawdę nie potrzebuje wynagrodzenia pani. I nie musisz mi się odwdzięczać. To ja powinienem być wdzięczny Lirien i arcyksięciu, że tak długo mnie gości, to dla mnie wystarczająca zapłata. Moją powinnością jest pomóc, jeżeli tylko potrafię. Nie będę Cię pani dotykał długo. Jednak moja magia działa tylko przez dotyk inaczej nie można tego zrobić. Musisz mi pani powiedzieć co mogę, a czego mi nie wolno. I kiedy będę mógł cię leczyć.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Wto Lis 01, 2011 11:44 pm
autor: Liriels
Zagryzła wargi, jakby to o czym miała mówić było nie miłe. Skupiła się teraz na haftowanych rękawach sukni, bawiła się nimi mówiąc powoli.
- Nie lubię dotyku mężczyzny. Boję się go lękam, bo ktoś uczynił mi kiedyś krzywdę. Był dosyć bliskim mi mężczyzną. Nie ufam wam, nie lubię waszego dotyku, boję się go. Prawda jest taka że musiałabym ci zaufać, żebyś mógł mnie wogóle dotknąć.
Spojrzała na niego kątem oka, obserwowała go uważnie. Ale wszystko brało się z lęku przed nim, jako mężczyzną. Znów uciekła, skuliła się pod pościelą.
- Tak to wygląda panie Asaldur, nie umiem na to nic więcej poradzić.
Mówiła ze smutkiem, jakby przygnębiała ją jej bezradność.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Śro Lis 02, 2011 12:13 am
autor: Asaldur
Asaldur zmartwił się i zrobiło mu się żal kobiety. Oczywiście naturalnym byłoby dla niego powiedzenie, że przecież nie ma się czego bać, ale w tej sytuacji to nie miało sensu. Musiał wymyślić coś lepszego i to zanim kobieta znów dostanie gorączki. Podszedł do jej łoża i usiadł na jego brzegu, ale daleko od kobiety, na samym jego końcu, tak, że nie byłby nawet w stanie jej w tej chwili dotknąć.

- Mogę ci pani opowiedzieć o sobie jeśli to miałby pomóc. Będziesz wiedziała z kim masz do czynienia. Nie mówię, że przestaniesz się lękać mężczyzn, ale może pozwolisz się chociaż uleczyć mnie. Zawsze jeśli nie chcesz próbować mogę przynieść zioła i zobaczymy czy one pomogą. Choć jednak wolałbym cię pani przekonać do siebie, magia jest skuteczniejsza i działa szybciej. Gdybym mógł cię pani uleczyć na odległość to bym to zrobił, przykro mi, że tak się nie da - rzekł z troską.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Śro Lis 02, 2011 12:26 am
autor: Liriels
Uniosła powoli głowę, siadając lepiej jakby przygotowywała się do długiej opowieści. Szybko jednak znów wróciła do bawienia się koronkami.
- Odpowiedz mi, może dzięki temu ci zaufam.
Rzekła cicho, jej głos był bardzo ładny, jednak dobrze skryty. Uniosła powoli nie pewnie głowę by spojrzeć w jego oczy. W jej oczach, widniał lęk ale i nadzieja.
- Bardzo chcę szybko wrócić do zdrowia i nauczyć się że dotyk nie jest zły. Bardzo mi to przeszkadza w życiu, w codziennych sprawach. Zioła użyjemy jeśli nie będzie innego wyjścia. I nie będę umiała się przełamać.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Śro Lis 02, 2011 12:49 am
autor: Asaldur
- Dobrze pani - rzekł swoim miękkim głosem. W zasadzie nie wiedział czy powinien opowiedzieć jej całą swoją historię, ale nie widział innej możliwości, skoro miała mu zaufać, choć trochę.
- Jestem pólefem i nie pochodzę z tych stron. Moja ojczyzna znajduje się daleko stąd, w ogromnym lesie, który od zawsze był moim domem. Moja matka nie żyje, ale miałem szczęście. Ojciec zajął się mną i wychował, zawsze był dla mnie dobry i chciał żebym był blisko niego. Bardzo go kocham, choć nie widziałem go od dziesięciu lat. Tak długo jestem tutaj, w Lirien. Moim ojcem jest... - Asaldur zawahała się, mimo wszystko trudno było mu mówić o swoim pochodzeniu.
- Jest królem Kryształowego Królestwa, największego z trzech elfich królestw alarańskich. A ja sam jestem bękartem. Noszę tytuł tylko dlatego, że ojciec tego chciał. Urodziłem się ze zdolnościami magicznymi, które odziedziczyłem właśnie po królu i dzięki niemu je rozwinąłem. Prawdopodobnie gdyby nie królowa byłbym dziś medykiem, ale mimo dzieciństwa spędzonego w pałacu w końcu uznano, że nie jestem tam mile widziany, więc wysłano mnie na szkolenie zwiadowcze, żebym znalazł się daleko od dworu. Kiedy zabito mojego mistrza ja sam nie mogłem go zastąpić, więc król, to znaczy mój ojciec chciał żebym wrócił do pałacu. Przeciwstawiła mu się jednak rada i królowa, w konsekwencji czego zostałem emisariuszem i przysłano mnie do Lirien. Gdzie już zostałem, jedyne co pozostało mi po mojej ojczyźnie to moja klacz. Mogę ci pani ją pokazać kiedy wyzdrowiejesz, na pewno cię polubi. Jest moją przyjaciółką.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Śro Lis 02, 2011 1:06 am
autor: Liriels
Ruda nie rzekła ani słowa, słuchając go jednak. Z jej twarzy czytało się emocje jak z gładkiej wody, ledwo muśnięcie mogło coś oznaczać. trzeba było jednak je dostrzec. Zacisnęła dłonie na skórach. Uważnie jednak słuchała. Nie odzywała się dłuższą chwilę, dopiero po chwili drgnęła kiedy skończył. Odgarnęła rudy lok za ucho.
- To smutne, nie możesz wrócić już do swojej ojczyzny ? Mimo wszystko Twój ojciec cię kocha, jest dla ciebie dobry, na pewno właśnie tego by pragnął. Co robisz jeszcze w obcym ci kraju, gdzie nic nie jest twoim dziedzictwo. U mnie mógłbyś się zatrzymać, moja marchia jest położona przy morzu, mamy tam jednak wiele lasów, a przydałby mi się dobry medyk.
Mówiła spokojnie, choć wciąż lękliwie.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Śro Lis 02, 2011 1:21 am
autor: Asaldur
- Nie pani - powiedział łagodnie - nie mogę powrócić do mojej ojczyzny. Masz pani rację, ojciec mnie kocha, ale nie kraj, nie nasza królowa, ani rada. To mądrzy ludzie, nie chcę żeby ci którzy rządzą moim krajem kłócili się o nieślubne dziecko króla. Wysłano mnie tutaj i póki arcyksiążę nie wydali mnie z waszego kraju tu pozostanę. Tak naprawdę pani nigdzie nie ma mojego dziedzictwa. Jestem synem prostej kobiety i elfa z królewskiego rodu i nie pasuję ani do świata ludzi, ani do świata elfów. Muszę więc znaleźć swój własny świat i swoje miejsce, choć jeszcze nie wiem gdzie ono jest. Oczywiście jeśli będziesz pani chciała i arcyksiążę się zgodzi mogę zostać medykiem w Twojej marchii - odpowiedział. Mówił prawdę. Z resztą Asladur zawsze mówił prawdę, nie umiał i nie chciała kłamać, to nie leżało w jego naturze.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Śro Lis 02, 2011 6:55 am
autor: Liriels
- Cieszy mnie to niezwykle. Pomówię z nową władczynią i tak miałam to w planach. Po to tu jestem tak naprawdę. Moja marchia pragnie złożyć hołd arcyksiężnej, nowej władczyni Lirien. Swoją drogą dużo o niej słyszałam, głównie dobrych rzeczy. A ty ją znasz ? Jaka jest ?
Poprawiła się na pościeli, rozmawiało jej się z nim dobrze, miał miły, kojący głos. A po za tym nie zdawał się być agresywny. Ruda z każdym momentem rozmowy powoli nabierała o nim dobrego zdania.
- W moim dworze będzie ci dobrze, to wysoko rozwinięta kraina, mamy tak wiele książek, uniwersytet, morze, lekki pałace. Brak tylko dobrej medycyny.
- Smutnie musi być nie móc wrócić do ojczyzny, kiedy się ją kocha. Dlaczego zatem Twój ojciec, nie ożeni cię dobrze z jedną z waszych dam ? Byłbyś wtedy panie mężem owej damy i nie stanowił zagrożenia dla tronu. Zresztą to zaskakujące że przebywasz tu 10 lat i wciąż nie znalazłeś damy która skradła twe serce. Lub przynajmniej nie wygadasz żebyś ją miał. Mam takie przeczucie.
Ruda nie była ciekawska, czy ironiczna, mówiła do nieco przez cały ten czas spokojnie, opanowana ale zainteresowana. Jego opowieść ją bawiła, ciekawiła i intrygowała. Jego los przestał jej być tak zupełnie obojętny. Przekręciła głowę by lepiej go widzieć, Odrzucając długie rude włosy na plecy.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Śro Lis 02, 2011 8:44 pm
autor: Asaldur
- Nie dane mi było pani poznać arcyksiężnej osobiście. Jestem raczej mało widoczny na dworze. Choć myślę, że arcyksiężna to miła osoba, sądząc po jej zachowaniu choćby na własnym weselu. Ma wielu zwolenników. A od wczoraj, kiedy to arcyksiążę ogłosił, że wkrótce przyjdzie na świat dziedzic mam wrażenie, że kraj ją po prostu pokochał. Arcyksiążę wybrał dobry moment żeby to powiedzieć. Choć z drugiej strony jako cesarzowa Brawen może odebrać to bardzo różnie - Asaldur znał politykę tego kraju, wiedział co się działo i dzieje, trudno żeby było inaczej skoro przebywał tu od dziesięciu lat.
- Tak, czy inaczej arcyksiężna wydaje się być naprawdę miła, a opowieści, które o niej krążą świadczyć mogą o tym, że jest także mądra. I chyba traktuje Lirien jak swoją nową ojczyznę, słyszałem, że uczy się naszego języka. To znaczy... waszego języka - poprawił się szybko. Myślę, że kraj może pokładać w niej wielkie nadzieje i o ile ktoś nie zniszczy jej młodzieńczych zapałów i mądrości jaką w sobie nosi to nie powinniśmy się na niej zawieść.

- A czy Ty pani chciałbyś zostać wydana za kogoś kogo nie kochasz? kogo nie znasz? tylko dlatego żebyś nie stanowiła zagorzenia dla jakiegoś urzędu? Ja pani, bardzo bym tego nie chciał. Mój ojciec to rozumie i nie zamierzał mnie unieszczęśliwiać w taki sposób. Tu jest mi dobrze. Tęsknota jest mniejszym złem, niż życie z kimś z przymusu.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Śro Lis 02, 2011 10:28 pm
autor: Liriels
- Szczerze mówiąc miałam na myśli kogoś, książę kogo pokochasz, kobietę która będzie dla ciebie żoną, powierniczką, przyjacielem, kochanką. Nie miałam na myśli małżeństwa czysto politycznego.
Zamilkła na chwilę, znów nie czuła się najlepiej. Pewna słabość i senność ogarnęła ją na tyle że zsunęła się niżej na poduszki. Zamknęła oczy.
- Jeśli zechcesz mogę cię osobiście przedstawić arcyksiężnej. Mam w końcu się do niej udać, no i prezent mam dla niej. Trzeba wszak odpowiednio przywitać nową władczynię Lirien.

Re: [Wieża marchi zachodniej] Komnaty rodu Belaqua.

: Śro Lis 02, 2011 10:57 pm
autor: Asaldur
Asaldur zaniepokoił się, kiedy kobieta się położyła. Póki siedziała obserwował ją, widział, że go słucha, że odpowiada, że jest uważna, skoro jednak się położyła znaczyło, że prawdopodobnie czuje się gorzej.

- Słabo ci pani? Gorzej się czujesz? Jeśli masz pani problemy z oddychaniem powinnaś położyć się wyżej. Może jednak przyniosę zioła? - zapytał, raczej nie sądził by księżna pozwoliła się już dotknąć. Spojrzał na służkę, która cały czas czuwała.
- Sprawdź czy pani ma gorączkę - poprosił, sam nie mógł jej przecież dotknąć.