Re: [Sosnowa knieja] Boże, jak ciemno w tym borze
: Pią Paź 28, 2011 10:05 pm
Trwało to krótko, czy długo? Któż by stwierdził. Los był cholernie przewrotny, a Nikola powinna o tym doskonale wiedzieć. Jak mogła polegać na jakimś beznadziejnym kamyku? Jak mogła skoczyć, nie znając odległości? Jakież więc było jej zdziwienie, że zamiast ziemi po drugiej stronie znalazła powietrze i zaczęła spadać. Szok aż odebrał jej mowę. Spadała, spadała i spadała w milczeniu, na tyle długo, że jej towarzysze uczynili to samo, nie wiedząc, jaki koniec spotkał amazonkę.
Co więcej - wojowniczka jakoś nie przejmowała się tym, że lada moment zginie śmiercią nad wyraz drastyczną. Uderzy kręgosłupem o twardą skałę, złoży się jak scyzoryk, kręgi przebiją skórę, krew tryśnie wokół. Obraz iście makabryczny. Zapewne skręci przy tym kark, a więc jej głowa będzie obrócona pod nienaturalnym kątem. Może Fin i Daray będą ją nawoływać, a nad ranem może nawet pójdą jej szukać. Może nie powinna narażać ich na taki widok. Nie żeby było im smutno, lecz coś takiego przyprawi ich z pewnością o finezyjne wymioty. To wszystko co zaprzątało jej myśli - w takiej treści i formie. Nic poza tym. Śmierci się nie bala, ze śmierci drwiła. Kostucha niechętnie ją przyjmie. W końcu Nikol była jedną z lepszych, która niosła jej krwawe żniwo.
Uderzyła w coś z ogromnym impetem. Amazonkę zamroczyło i ogarnęła ją nieprzenikniona ciemność. Czyli tak wygląda zgon? Nic nadzwyczajnego. Kiedy odzyskała świadomość, miała wrażenie, że spada dalej, lecz ze znacznie większym oporem. Natomiast tym, co ją zbudziło, był kujący ból rozrywający płuca. Instynkt samozachowawczy zadział za amazonkę, wprawiając jej ramiona i nogi w skoordynowany ruch. Pięła się w górę i w górę mając wokół ciemność, niekończący się mrok...
- Yyych! - tyle zdołała z siebie wydusić, kiedy udało jej się wypłynąć na powierzchnię i zaczerpnąć powietrza. Zaraz jednak została zalana przez ogromną falę, którą wzburzyło coś, co wpadło do tej wodnej głębi zaraz po tym, jak zdążyła się wynurzyć.
Co więcej - wojowniczka jakoś nie przejmowała się tym, że lada moment zginie śmiercią nad wyraz drastyczną. Uderzy kręgosłupem o twardą skałę, złoży się jak scyzoryk, kręgi przebiją skórę, krew tryśnie wokół. Obraz iście makabryczny. Zapewne skręci przy tym kark, a więc jej głowa będzie obrócona pod nienaturalnym kątem. Może Fin i Daray będą ją nawoływać, a nad ranem może nawet pójdą jej szukać. Może nie powinna narażać ich na taki widok. Nie żeby było im smutno, lecz coś takiego przyprawi ich z pewnością o finezyjne wymioty. To wszystko co zaprzątało jej myśli - w takiej treści i formie. Nic poza tym. Śmierci się nie bala, ze śmierci drwiła. Kostucha niechętnie ją przyjmie. W końcu Nikol była jedną z lepszych, która niosła jej krwawe żniwo.
Uderzyła w coś z ogromnym impetem. Amazonkę zamroczyło i ogarnęła ją nieprzenikniona ciemność. Czyli tak wygląda zgon? Nic nadzwyczajnego. Kiedy odzyskała świadomość, miała wrażenie, że spada dalej, lecz ze znacznie większym oporem. Natomiast tym, co ją zbudziło, był kujący ból rozrywający płuca. Instynkt samozachowawczy zadział za amazonkę, wprawiając jej ramiona i nogi w skoordynowany ruch. Pięła się w górę i w górę mając wokół ciemność, niekończący się mrok...
- Yyych! - tyle zdołała z siebie wydusić, kiedy udało jej się wypłynąć na powierzchnię i zaczerpnąć powietrza. Zaraz jednak została zalana przez ogromną falę, którą wzburzyło coś, co wpadło do tej wodnej głębi zaraz po tym, jak zdążyła się wynurzyć.