Księstwo KarnsteinPrzystań w Varhelu - czas Nefalimów

Miasta Karnsteinu są istnym kotłem, do którego wrzucono wielość nacji i upodobań architektonicznych. Wystawne domy w kolorach purpury i złota sąsiadują tutaj z dzielnicami, w których budowle mają być przede wszystkim funkcjonalne. Proste domy ułożone wśród wąskich, równoległych uliczek, wyłożonych kamieniami, zamieszkiwane są głównie przez mroczne elfy, dla których przepych jest zbędny. Po przeciwnej stronie są budowle, które zaskakują dbałością o szczegóły. Kolumny z głowicami przedstawiającymi sceny z legend.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Ten młody adept tajemnej sztuki teleportacji i denerwujący wielbrądy jegomość wypatrzył zbiegowisko żądnej rozrywek gawiedzi. No tak - chleba mają pod dostatkiem, większość żre mięcho, aż im się uszy trzęsą, a co poniektórzy obsypują toto fikuśnymi, drogimi korzeniami. Burżujstwo to ma klawe życie... Oto na rynku tuż przed portem zebrał się był dziki tłum gapiów, aby zobaczyć cwaniaczka twierdzącego, iże smoka pochwycił i ku uciesze gminu na smyczce z niem chadza! Co za robienie z ludzi bezmózgich małpiszonów! Przecież każdy inteligent powinien wiedzieć, że smok w otoczeniu człekokształtnych sam takowy wygląd przyodziewa i nie sposób takiego od elfa odróżnić, jeśli sam się nie zechce ujawnić. Medard odpowiedział:
- Z chęcią ujrzymy kompromitację poskramiacza jaszczurów i jego młodocianego pomagiera. Chodźmy więc, nim ci hochsztaplerzy zwiną swoje manatki i gówno w rzyci ujrzymy, a nie pseudosmoka podrygującego w rytm skocznych obertasów wygrywanych na fujarce czy okarynie.
Miejmy nadzieję, że pokaz będzie udany.
Liwianus zagadał księcia raz jeszcze o tajemniczy artefakt zdobyty w Brezenie, lecz chyba coś mu się z tego wszystkiego pozajączkowało, gdyż miast o berle/kosturze/kiścieniu wspomniał o pierścieniu. Med rzucił doń niedbale:
- Jakiego pierścienia szukasz, Liwianie? O ile mnie pamięć nie myli, cały czas rozmawialiśmy o kijoberle, no może to był kiścień, ale do biżuterii zaliczyć tego nie sposób. Oczywiście, pójdziemy tam, jak tylko skończą się te zabawy z udomowionym smokiem. Wolne żarty.
Medard zaśmiał się w głos, okpiwając 'gminne rozrywki z tresowanymi jaszczurami w roli głównej.
Nagle, przed oboma rozmówcami wyskoczył dziki osioł, rżący wniebogłosy, a tuz za nim, dosłownie kilka kroków gnał straszliwy wilk Canis dirus. Jakimś cudem kłapouch ominął ruchome przeszkody, psowaty natomiast rzucił się na łatwiejszy cel, którym niestety został biedny czarodziej. Zwierzę użarło go w ramię i poharatało bark pazurami, po czym pognało jak szalone za uciekającym osłem. Z innych stron natomiast jęli się zbiegać pobratymcy drapieżnika i polowanie rozpoczęło się na dobre. Z oddali można było usłyszeć mdłe rżenie osła w agonalnych spazmach oraz odgłosy ucztowania drapieżców. Widząc nieporadność Liwiana, Medard zaproponował:
- Biedaczysko. Może znajdzie się coś na te twoją przypadłość? Z tak rozharataną ręką nie powinieneś oglądać igrców, jeszcze nabawisz się jakiegoś szkaradziejstwa.
Wąpierz wymamrotał coś w nieznanym języku, a chwilę później ręka czarodzieja zaczęła się goić w przyśpieszonym tempie. Oczywiście oczy płynnie stały się przez moment karminowe niby płynąca krew. Po wilczysku nie było już śladu, ucztował z kompanami w cieniu wawrzynów i olbrzymich dębów na skraju pobliskiego lasku.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

W chwili, gdy się pojawiła, miała jeszcze zerowe poczucie równowagi. Dlatego też prawie wpadła do wody z wystającego metr ponad jej powierzchnię drewnianego słupa. W ostatniej sekundzie udało jej się zrównoważyć. Zdążyła odetchnąć z ulgą, kiedy w jej brzuch przywalił jakiś ptak, którego rasy nie była w stanie stwierdzić z tej prostej przyczyny, że natychmiast spadła z drążka, z cichym okrzykiem na ustach. Z trudem się wynurzyła, rozpaczliwie starając się złapać oddech. Przepłynęła kawałek w kierunku brzegu, a kiedy czuła już grunt pod stopami, stanęła i obejrzała się za siebie. Skrzydlate stworzenie właśnie starało się unieść z mokrymi piórami, jednak najwyraźniej było już u kresu wytrzymałości i niedługo po prostu utonie. Jen wyciągnęła swoją niewielką kuszę, naciągnęła strzałę i posłała, ukrócając cierpienie ptaka. Nie była na tyle złośliwa, żeby patrzeć na topiące się zwierze, bądź co bądź to ona pojawiła się znikąd. Ale na tyle miła, by po go wyłowić nie byłaby nawet w swoich najlepszych chwilach.
Kiedy już znalazła się na brzegu, klapnęła na ziemię i zaczęła głęboko oddychać. Poczekała chwilę, aż przynajmniej część jej rzeczy wyschnie, po czym wstała i ruszyła w stronę miasta. Była z siebie dumna, że udało jej się dostać do Varhelu. Odwiedzała to miejsce wystarczająco wiele razy, by wiedzieć, że nie znalazła się przypadkowo w, dajmy na to, Arturonie. A teraz, kiedy cała mokra przemierzała ulice, wychwytywała strzępki rozmów mówiących o tym, że na rynku ma być pokaz, w którego roli głównej wystąpi schwytany smok. Zaciekawiona postanowiła się tam wybrać.
Przedstawienie miało odgrywać się w dużym, najwyraźniej naprędce ustawionym namiocie. Przy wejściu stało dwóch krasnoludzich osiłków pobierających opłatę za wejście. Wyciągnęła z kieszeni płaszcza wymagane rueny, zapominając, że więcej pieniędzy już nie posiada, po czym weszła do środka. Na miejscu był już duży tłum gapiów. Gdyby nie to, że była mokra, pewnie nigdy nie udałoby jej się dojść do pierwszego rzędu, za co w myślach podziękowała świętej pamięci ptakowi. "Scena" była ogrodzona prowizorycznym płotem stworzonym z kilku wyłowionych z wody pni, a od jej jednego końca do drugiego przechadzał się chudy, niski mężczyzna w wieku może czterdziestu lat i o twarzy przypominającej typowego przedstawiciela urzędujących dzień w dzień w spelunce, nawołując lud, ostrzegając przed przerażającą bestią. I wtedy na środku cyrku pojawił się smok. A usta kobiety rozszerzył drwiący półuśmiech.
Jaszczur ryczał i ział ogniem we wszystkie strony. A Jen przeskoczyła nad ogrodzeniem i poczęła się do niego zbliżać. Zignorowała mężczyznę krzyczącego, że to niebezpieczne. Szybkim, pewnym krokiem zbliżała się do bestii, zupełnie nie zwracając uwagi na śmigające jej koło uszu strumienie ognia. Kiedy już była metr od niego, schyliła się, wyciągnęła rękę i... zerwała obrożę z szyi psa. Smok natychmiast rozpłynął się bez śladu w powietrze, a cała widownia ucichła.
Kobieta wyprostowała się i, wciąż z drwiącym uśmiechem na ustach, zwróciła do mężczyzny.
- Doprawdy, muszę przyznać, że to była najgorsza iluzja, jaką w życiu widziałam. Kto to widział, żeby w przerwach pomiędzy ryczeniem, smok szczekał? - roześmiała się. Puściła oko do pijaczyny, którego szczęka nagle dziwnie obwisła i wskazała na obrożę. - To sobie zatrzymam na pamiątkę. Ciao.
Pomachała mu ręką i, po raz kolejny tego dnia, teleportowała się.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Pędzący środkiem ulicy osioł wywołał głupawy uśmiech na twarzy Felippe, bo widok ten wydał mu się jakoś śmiesznie nie na miejscu. Biegnący za kłapouchem wilk był już nieco mniej zabawny, szczególnie wtedy, gdy zaatakował Liwiana. Mai był jednak tak zdziwiony tą sytuacją, że przez chwilę gapił się na rannego z wyrazem kretyńskiego pół-uśmiechu i pół-zdziwienia. Medard zdawał się zachować jednak zimną krew i kiedy ruszył w stronę poszkodowanego, Felippe poszedł w jego ślady. Zdawało się, że tego faceta nie łatwo jest wyprowadzić z równowagi. Wszystko, co mówił, jeśli nie było nim przesiąknięte, to przynajmniej zawierało kroplę sarkazmu. Chłopak zastanawiał się czy wynikało to z jego wielkiego doświadczenia czy też zupełnego braku eksperiencji. Młodzieniaszkiem to on nie był, ale nie wyglądał staro. Jedynym sensownym wnioskiem było więc stwierdzenie, że był bardzo stary. I dużo wiedział. Na przykład to, jak uleczyć ranę. Nie, żeby Felippe tego nie wiedział, ale on miał to nadane z urodzenia, w końcu był maiem. Medard raczej nim nie był, naturianie rzadko miewali czerwone oczy, nawet, albo raczej szczególnie, tylko przez chwilę.

W międzyczasie w tłumie gapiów zmierzających powoli w stronę centrum miasta wybuchło małe zamieszanie. Ludzie zaczęli wrzeszczeć, wykłócać się i przepychać w różne strony, nie łatwo jednak było dojść do tego, co lub kto wywołał taki stan rzeczy. Felippe zaczepił jakąś starszą kobietę z ogromnym koszem, która jeszcze do niedawna była częścią składową tłumu i zapytał, o co chodzi. Przekupka odsunęła się niedyskretnie zatykając nos, co nieco dotknęło maia, ale zdecydowała się jednak odpowiedzieć.
- Wiara mówi, że jakaś dziewucha ściągła temu smoku obrożę i okazało się, ze gadzina to jakiś magicznie przerobiony kundel. Pono oszusty chcieli naciąć głupich mieszczków, ale ja się żem nie dała oszukać - powiedziała przez zatkany nos. Mai chciał się jeszcze dowiedzieć, co to była za dziewczyna, ale kobieta nic nie wiedziała, oprócz tego, ze "wzięła obrożę i znikła".

- Ktoś nam zepsuł zabawę - stwierdził chłopak, ale wcale nie wyglądał na zawiedzionego. Był ciekaw, kim była ta dziewczyna i gdzie nauczyła się znikać.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
Liwian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Liwian »

Liwian rzucił roztargnione spojrzenie Medardowi.
- Wybacz panie, ale jestem nieco rozkojarzony -mruknął. Wtedy przebiegł przed czarodziejem osioł, a ten nierozważnie postąpił krok na przód stając na drodze wilka. Reszta potoczyła się już beż zbytniego udziału chłopaka.

Liwian otrząsnąwszy się z szoku nie próbował więcej wstawać. Tym razem czarodziejowi nie umknął kolor, jaki przybrały oczy Medarda. Wampir przynajmniej nie rzucił się na rannego czarodzieja. Cóż to nie byłoby zabawne, ale skoro Medard żyje wśród ludzi długo, raczej nie wypija krwi od każdej istoty, która się skaleczy. Kiedy ręka Liwiana zaczęła się leczyć, a właściwie posiadacz tajemniczego artefaktu sprawił, że zaczęła się szybciej leczyć, czarodziej skrzywił się. Coraz mniejsza rana swędziała w miarę gojenia. To właśnie był aspekt, którego chłopak najbardziej nie lubił w całym procesie. Na szczęście nie trwało to zbyt długo i po chwili jego przedramię było już zdrowe. Może jeszcze nie w pełni sprawne, ale przynajmniej nie krwawiło.
- Dziękuję bardzo - powiedział podnosząc się z ziemi. Chwilę później również czarodziej zwrócił uwagę na zdenerwowanie, jakie przejawiał tłum ludzi. Kiedy Liwian poznał przyczynę wzburzenia uśmiechnął się pod nosem.
- Chyba faktycznie ktoś popsuł zabawę nie tylko nam, ale i większości zgromadzonych tutaj. Może w takim razie gdzieś pójdziemy, bo nie widzę tu nic zbyt ciekawego do roboty. Szczerze powiedziawszy nie znam miasta, więc może, któryś z was panowie zechce wybrać jakieś bardziej odpowiednie miejsce na kąpiel - tu spojrzał znacząco na Felippe, po czym odwrócił się szybko ukrywając uśmiech.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

W takim harmidrze nawet omnibus zapomniałby języka w gębie. Do tego trzeba uważać na złodziei, oszustów i hochsztaplerów wszelakiej maści, dzikie osły, nielotne ptaki, przerośnięte wilki i diabli wiedzą, co jeszcze. Przeklęte miasto - przynajmniej dla co poniektórych, na przykład ducha leśnego Felippe, w odpowiedni sposób potraktowanego przez wielbłąda. Nos usilnie domagał się zrobienia porządku z tą nieprzyjemną sytuacją i jeszcze bardziej kłopotliwą wonią. Medard odpowiedział:
- Nic się nie stało, rozkojarzenie to ledwie mały pikuś przy tym, co spotkało naszego Naturianina, a chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby wskoczyć w jego położenie.
Wąpierz przerwał, gdyż na rynku zrobił się straszliwy rejwach, a nie dobiegał on ani spod ratusza, ani tym bardziej ze straganów przekupniów ganiających krnąbrne kłapouchy, by nie wchodziły im w szkodę czy awanturujących się z klientami. Jeden dowcipniś wyciął drugiemu całkiem niezły numer. Właściciel tresowanego smoka okazał się zwyczajnym naciągaczem, a do tego marniutkim czarnoksiężnikiem. Po zdjęciu magicznie nasyconej obroży gad na powrót przyoblekł się w zapchloną sierść miejskiego Burka. Jedyne, co zostało po siejącym spustoszenie potworze, to szczekliwe odgłosy, świadczące o tym, iż jest to ten sam zwierzak, którego przed chwilą jeszcze gmin widział jako łuskonośne stworzenie wielkości dużego powozu. Pseudo-magiczny artefakt wziął i gdzieś wyparował, natomiast niedoszłego kuglarza wkurwieni łykowie obrzucili oślim łajnem, a następnie wylali nań bitumit, który zaraz potem obsypali pierzem. Niedorajda, załadowana na taczkę z odpadkami targowymi, została przetransportowana po kocich łbach uliczek Varhelu wprost na miejscowe usypisko syfu. Nawet tam ów magik od siedmiu boleści nie mógł nawet myśleć o spokoju, gdyż głodne szczury od razu niemal dobrały mu się do rzyci. No, ale mniejsza z nim - dostał skurwiel za swoje.
Tymczasem dzięki szybkiej interwencji Medarda Liwian wydobrzał po nagłym ataku wilka. Zagrożenie minęło, a kulturalny czarownik podziękował za okazaną pomoc. Sprawca odrzekł zaś:
- Ależ nie ma za co. Tak prawdę powiedziawszy, nigdy wcześniej nie sprawdzałem tego na ludziach, dziś opłaciło się zaryzykować. A co do naszego śmierdzącego problemu - niedaleko ratusza stoją stare łaźnie, więc może tam zlikwidujemy ów kłopotliwy zapach? Ruszajmy więc.
No cóż, nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka. Tak tez skończył nasz "psiarz", wielbiciel farbowanych lisów, to jest smoków. Szczekających, ale jednak. Co za człowiek! Może innym razem bardziej nam się poszczęści, ale jednego jestem ciekaw. Co stało się z tym, kto uratował gmin przed zrobieniem na szaro?
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

Druga teleportacja tego samego dnia wyszła jej lepiej niż ta wcześniejsza, z tą jednak różnicą, że tym razem przeniosła się ledwo dwadzieścia stóp przed wejściem do namiotu. Natychmiast się stamtąd oddaliła piechotą już, byleby tylko nie zauważyło jej dwóch krasnoludów-ochroniarzy. I udałoby jej się gdyby nie to, że w tym samym momencie wywieźli naciągacza z cyrku, a ten od razu ją rozpoznał. Sam nie był w stanie za nią gonić, jednak jego wspólnicy najwyraźniej nie mieli nic lepszego do roboty, a że krasnoludy znane są ze swego zamiłowania do złota, więc widok ich uciekających pieniędzy podziałał jak kubeł zimnej wody, toteż wolała z nimi nie walczyć, kiedy byli w tym stanie. Z prędkością niewiarygodną jak na takie karzełki pognali za kobietą, która zresztą potrafiła być niezwykle szybka, jeśli chciała. A teraz bardzo jej na tym zależało.
Kluczyła wąskimi uliczkami, starając się nie wdychać zapachów ryb i śmieci, których było tam pełno. Co chwila oglądała się dyskretnie za siebie, ale pogoń wciąż siedziała jej na ogonie. Po chwili sponad dachów niskich budynków zauważyła wieżę ratuszową, charakteryzującą się jasnozieloną dachówką i znajdującym się na niej pozłacanym dzwonem. Ruszyła w tamtą stronę z nadzieją, że w tłumie uda jej się zgubić pościg. Nadzieja matką głupców i zięciów.
Krasnoludy były już tuż tuż, więc wskoczyła przez najbliższe otwarte drzwi i natychmiast je za sobą zatrzasnęła. Zamiast się modlić, by jej nie znaleźli, ruszyła korytarzem w jedyną możliwą stronę i przeszła do kolejnego pomieszczenia, bardzo, bardzo dusznego i gorącego należy dodać. Wtedy też zorientowała się, że budynek, do którego weszła, to były łaźnie. Męskie łaźnie. Nie żeby była jakąś cnotką, ale nie przepadała za widokiem nagich, głównie mocno obrośniętych tłuszczem i włosami mężczyzn w podeszłym wieku. Chociaż, gdzieniegdzie dało się dostrzec ciekawsze okazy... Wówczas przypomniała sobie, dlaczego w ogóle tam weszła. No a pościg był już tuż tuż za drzwiami...
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Felippe przystał na propozycję kąpieli, chociaż patrzenie, jak wszyscy przechodnie omijają go szerokim łukiem było dość zabawne. No, może nie aż tak, jak widok Medarda zasłaniającego się płaszczem... Medarda-wampira należałoby dodać. Mai nie lubił korzystać ze swojej umiejętności odczytywania aur, ale zrewanżował się. Przynajmniej potwierdziły się jego wcześniejsze domysły i powód wyczulonego zmysłu powonienia nieumarłego.

Liwian wyglądał już na całkowicie wyleczonego, więc chyba nic nie stało na przeszkodzie w ruszeniu we wskazanym przez krwiopijcę kierunku. Łaźnia rzeczywiście była niedaleko. Jak się okazało, wystarczyło skręcić w jedną z prostopadłych uliczek, by znaleźć się przed solidnymi, dębowymi drzwiami. Felippe otworzył je, chwilowo porzucając swoją uwagą Liwiana i Medrada. Nie wiedział, czy oni również zażyją dobrodziejstw płynących z zanurzenia się w parującej wodzie, ale było pewne, iż on sam bardziej niż powinien to zrobić. Zanim jednak zdążył wejść, jakiś krępy brodacz wepchnął się zagradzając mu drogę. Drugi, do złudzenia podobny, też znalazł się w pobliżu wejścia, ale nie zdecydował się przekroczyć progu. Spojrzał na swojego koleżkę, demonstracyjnie pociągnął nosem i powiedział, zerkając znacząco na Felippe:
- Jak chcesz, to sam jej tam szukaj. Ja pójdę naokoło, może jest tu jakieś tylne wyjście?
Mai wywrócił oczami. Wszedł do łaźni, nie zwracając uwagi na łypiące na niego krasnoludy. Pierwszy z nich prychnął i podążył tym samym korytarzem. Drugi najwidoczniej zrobił tak, jak mówił, bo nie sposób było usłyszeć jego kroków na kamiennej posadzce.

Korytarz nie był długi i, co ciekawe, prowadził od razu do "właściwej" części łaźni. Felippe spodziewał się czegoś w rodzaju szatni, albo chociaż przedsionka, gdzie można by spokojnie zostawić swoje rzeczy. Zatrzymał się w przejściu między pomieszczeniami, by rozejrzeć się za jakimiś innymi drzwiami albo półeczką. W kłębach pary trudno było jednak cokolwiek dostrzec prócz sylwetek kąpiących się ludzi. Nie dane mu było jednak stać zbyt długo i się wpatrywać, bo krasnolud, który szedł za nim bezceremonialnie wepchnął go do środka, dając o sobie znać głośno klnąc po swojemu.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
Liwian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Liwian »

Liwian w przeciwieństwie do swoich towarzyszy nie zastanawiał się specjalnie nad osobą, która postanowiła w dość brutalny sposób wyjaśnić gapiom, że z psa również można zrobić smoka. Może na przyszłość czegoś się nauczą, chociaż czarodziej nie łudził się zbytnio w tej kwestii. Chłopak spojrzał w kierunku wskazanym przez Medarda. On też z chęcią weźmie kąpiel, bo mimo iż jego przedramię było zdrowe krew, która się z niego wylała nie wyparowała, lecz została na odzieniu i skórze. Obmycie się z tego zdecydowanie nie zaszkodzi. Zwłaszcza, że gdy trójka dziwnych osobników szła przez miasto ludzie najpierw odsuwali się od Felippe krzywiąc się, a następnie szybko odwracali wzrok, kiedy zobaczyli szkarłatne plamy na ubraniu Liwiana. W zasadzie był to całkiem zabawny obrazek. Gdyby Medard miał jeszcze te swoje czerwone oczy nikt nie odważyłby się do nich podejść bliżej niż na odległość strzału z łuku, gdyby na wszelki wypadek, któryś z nich posiadał takową broń.W końcu po przebrnięciu przez kilka uliczek, w których ludzie milkli na widok ich trójki dotarli do łaźni. Nie były to może łaźnie godne króla, ale i tak miło będzie wziąć kąpiel. Liwian wszedł do budynku zaraz za Felippe. Jego również zdziwił brak półek. Gdzieś tu na pewno są... Nie zdążył się rozejrzeć, gdy nagle towarzysz idący przed czarodziejem został popchnięty przez krasnoluda, którego nieprzyjemność cała trójka miała spotkać przed budynkiem łaźni. Rudowłosy chłopak zdążył uciec karzełkowi z drogi, niestety jego towarzyszowi już się to nie udało. Liwian podążył za popchniętym Felippe i dokonał niezwykłego odkrycia. Otóż przy jednej ze ścian łaźni stały wiklinowe koszyki, do których wrzucić można było odzienie. Cóż z tego, że później będzie ono zupełnie przesiąknięte parą, a zatem całkowicie mokre... Ten ludzki szósty zmysł przez niektórych zwany nadzwyczajną inteligencją u niektórych najzwyczajniej w świecie nie działał. Czarodziej spojrzał na swoich towarzyszy i w tym momencie zobaczył kogoś, kogo absolutnie się tu spotkać nie spodziewał. Na środku łaźni stała ubrana, kobieca sylwetka. Przez parę nie można było powiedzieć nic więcej, ale zdecydowanie postać nie była mężczyzną. Chyba nie trzeba uściślać skąd Liwian znał płeć owej niespodzianki, w końcu z anatomii był całkiem niezły... Najwyraźniej nie tylko czarodziej spostrzegł przybyszkę. Wszystkie oczy zwróciły się ku dziewczynie. Zauważył ją także krasnolud, który bezceremonialnie podążył w jej kierunku. Sądząc po zachowaniu niewiasty niezbyt przejęła się tym, że znalazła się w pomieszczeniu pełnym gołych mężczyzn, trzech ubranych i jednego krasnoluda (Liwian nie potrafił zdobyć się na określenia karła mianem "mężczyzny"). No w zasadzie to przejęła się krasnoludem. Sądząc po nieuprzejmym zachowaniu niskiego stworzenia goniło ono biedną dziewczynę. Liwian będąc dżentelmenem nie mógł pozwolić na nieprzyjemną scenę z udziałem niewiasty na jego oczach.
- Co jest karzełku, nie nauczyli cię w twoich kopalniach kultury? Nie wiesz, że kobietom należy się szacunek, a że nieznanych sobie jegomościów, jak ten tutaj - w tym momencie wskazał na Felippe - nie należy popychać, bo mogą okazać się potężnymi czarownikami?
Dla podkreślenia wagi swoich słów wokół czarnowłosego towarzysza pojawiły się płomienie ognia. A przynajmniej tak to wyglądało. W rzeczywistości była to tylko odrobina odpowiednio ukształtowanej energii, która nie mogła nikomu nic zrobić, choć trzeba przyznać wyglądała niezwykle efektownie.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Tak ordynarnych krasnali Medard jeszcze w swym życiu nie miał wątpliwego zaszczytu spotkać. Najpierw popycha taki człowieka, którego pierwszy raz na kaprawe oczka widzi i spodziewa się radosnych okrzyków entuzjazmu z jego strony - co za grubiaństwo i ewidentny brak jakiejkolwiek formy kultury. Niech to szlag! Nic dziwnego, iż w łaźni klientów jak na lekarstwo, a jeśli już się jakiś pojawi - umyka czem prędzej jakby skrzydeł dostał.
Kolejna przeszkodą po nieznającym savoir-vivre'u Khazadzie, sięgającym do pasa przeciętnemu człowiekowi, był kompletny brak organizacji przy zakładaniu przybytku. Miast oddzielnego pomieszczenia z szafkami na ubrania wierzchnie i rzeczy osobiste, wszystko miało być upchane w obszernych koszach z wiklinowych lub rattanowych gałęzi tudzież źdźbeł czarnej odmiany tropikalnego bambusa. Tak złożone przechowania może i nie uległyby zamoczeniu tak szybko, lecz delikatne części mechanizmów np. zegarków czy kieszonkowych busolek z pewnością przejęły ducha czasu. To samo rzekłoby się o biżuterii z mniej szlachetnych metali - niemal natychmiast w takim mikroklimacie zmieniłaby kolor. Tak czy owak, aż dziw bierze, czemu ten lokal jeszcze funkcjonuje i nawet jakieś zyski przynosi...
Medard spojrzał na pyskatego karła tak, jak się patrzy na ganionego właśnie psa tudzież kota. Od razu machnął mu wilczym pierścieniem przed kartoflanym nochalem i rzucił:
- Nie widzisz, chamie, z kim rozmawiasz?! Jeśli dalej do ciebie nie dotarło, obejrzyj sobie choćby monety bite na miejscowym rynku. Słuchaj także rad mądrzejszych od siebie, bo zapewne kiedyś natrafisz na wkurzonego maga, a tacy potrafią być nieprzewidywalni. -ostatnie słowo zaakcentował dobitnie, a tęczówki oczu znów stały się karminowe. Wtedy też zauważył sztuczkę Liwiana - nad głową śmierdzącego jeszcze Felippe pojawiły się błędne ogniki. Ciekawy pomysł na zastraszenie gburowatego posługacza.
- Czemu, do kroćset, panuje tu taki chlew? Co to, cyrk?! Wylęgarnie karakanów dla menażerii czy łaźnia publiczna?! Natychmiast brać się do roboty, bo porozmawiamy sobie inaczej... - wrzasnął, a połączenie z krwistymi oczyma i ogniem piekielnym nad głową niby-maga zaiste mroziło krew w żyłach. Nawet taką rozwodnioną czystym etanolem, jak w przypadku krnąbrnego krasnala. Gbura, który nawet płci wchodzących gości starał się nie zauważać - wpuścił bowiem dziewczynę do męskiej łaźni. Cóż, może to jakiś miejscowy dostojnik postanowił skorzystać z usług kurtyzany, lecz sadząc po wyglądzie rzekomej przedstawicielki najstarszej profesji na łusce Prasmoka, było to wątpliwe. Na szczęście dziewczyna wykazała się sprytem i umknęła grubemu piwożłopowi między korzystających z uroków przybytku kuracjuszów.
- Właśnie. Z kulturą to u ciebie kiepsko, ale instynkt przetrwania mam nadzieję, masz rozwinięty jak należy? Na twoim miejscu nie drażniłbym i tak wkurwionego czarodzieja. a na dziewczynę przymknij oko. Może przyszła z wizytą do któregoś z miejscowych burżujów? Nie chcesz chyba podpaść komuś, od kogo przyjąłeś tę fuchę, nieprawdaż?
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

Oczekiwała pojawienia się krasnala, zamiast tego do łaźni wkroczyło jeszcze trzech mężczyzn. Po chwili już wrzeszczeli na krasnala, że straszny z niego cham i ordynus, ostrzegali przed jakimiś zaklęciami, ale Jen się w to wszystko nie wsłuchiwała. Raz tylko zastrzygła uszami, kiedy któryś z z nich rzekł, że przyszła tam w celu oferowania swych usług jakimś mieszczanom. Siłą przełknęła zgryźliwy komentarz, po czym ruszyła w przeciwną stronę pomieszczenia, szukając jakiegoś innego wyjścia. Na szczęście znalazła. Na nieszczęście, wypadł zza niego drugi karzeł, wymachując umiejętnie toporem.
Zrobiła szybki unik przed jego cięciem. Para była jej sprzymierzeńcem, mogła się w niej ukryć, a ze swym wcale niezłym wzrokiem potrafiła wyłowić z oparów kształty krasnoluda, wyróżniającego się w tłumie swym niewysokim wzrostem i nieprawdopodobną tuszą. Zaczęła lawirować między nagimi mężczyznami, chcąc zmylić karła i w dogodnej chwili rzucić się w stronę drzwi. Jednak miała wrażenie, że pomimo niskich gabarytów nord był bardzo zwinny i nie była w stanie mu uciec. Przegryzła wargę z rozdrażnieniem. Tego dnia bardzo chciała uniknąć walki, robiła wszystko co mogła, by do tego nie doszło, ale najwyraźniej z niektórymi inaczej się nie da.
Usłyszała jeszcze, jak pierwszy karzeł odburkuje mężczyznom:
- Moja fucha wymaga, żeby ta suka nie nawiała, a najlepiej, żeby się zaraz znalazła w piekielnych czeluściach, gdzie nawet pierdolony Stwórca jej nie pomoże. I nie będzie mi jakiś bachor wymachiwał przed nosem jakimś kamyczkiem czy straszył czarownikami!
Przestała słuchać tego wywodu, kiedy drugi nord ją znalazł. Tym razem jednak nie rzucił się jak ostatni idiota, tylko postarał się ją zmylić i wykonać cięcie toporem w jej podbrzusze. Zrobiła unik i cofnęła się, jednocześnie wyciągając miecz. Ludzie dookoła odsunęli się, starając się opuścić nagle niebezpieczne łaźnie. A Jen, markując pchnięcie z prawej, uderzyła od frontu i wbiła mu ostrze miecza prosto w gardło. Była na tyle szybka, że nie zdążył się osłonić. Wyciągnęła splamioną krwią klingę, a ciężkie ciało uderzyło z głuchym łoskotem o posadzkę. Odgarnęła niesforne włosy z twarzy i spojrzała, czy drugi karzeł również potrzebuje jej interwencji.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Felippe błyskawicznie wczuł się w rolę potężnego maga. Przyjął dostojną postawę i groźną minę, z oczu prawie ciskał błyskawicami. Krasnolud jednak bardziej bał się utraty swojej jakże wdzięcznej pracy niż pogróżek trójki przybyszów. Co gorsza z pomocą przyszedł mu jego koleżka, ale zdawało się, że dama w opałach nie była taka bezbronna. Życie uleciało z norda wraz z cieknącą z gardła krwią. Jego towarzysz wrzasnął i rzucił się w stronę kobiety. Nie był jednak zbyt szybki ani wystarczająco bystry. Felippe z łatwością dogonił go i zagrodził drogę. Tamten jednak gnał do przodu z wyraźnym zamiarem staranowania chudego chłopaczka. I to był jego błąd. Mai szybkim ruchem ściągnął z siebie płaszcz, który należał do Liwiana i rzucił go w stronę krasnoluda. Czarny materiał zasłonił mu cały widok. W swym rozjuszeniu zerwał z siebie odzienie i rzucił nim o podłogę jak szmatą. W tym momencie w jego twarz uderzyła pięść maia. Krasnoluda zamroczyło i padł na podłogę. Cios nie był mocny, ale wystarczająco szybki i zaskakujący, by karzeł przez kilka sekund nie wiedział, co się stało. To dawało dziewczynie szansę na ucieczkę. Tymczasem Felippe rozmasowując obolałą pięść wycofał się z "pola walki". Chciał dać możliwość Liwianowi i Medardowi przemówienia do krasnoludzkiego łba na swój sposób. Zresztą sam nie mógł wiele więcej zrobić i na dobrą sprawę nie chciał. Nie lubił walczyć i nie był do tego przystosowany. Widać to było zresztą po jego przeciwniku, który gramolił się już z posadzki na równe nogi, klnąc przy tym gorzej o niejednego szewca. Ale nie on zdawał się w tej chwili największym problemem uciekającej dziewczyny. Jeden z kąpiących się został najwyraźniej zachęcony uwagą Medarda, bo złapał nieznajomą za nadgarstek ręki, w której trzymała sztylet i uśmiechnął się obleśnie. Cały był zresztą odpychający poczynając od łysiejącej głowy, przez pożółkłe zęby, sflaczałe i owłosione ciało, na nieprzyjemnym zapachu otaczającym go nawet po wyjściu z wody kończąc. Aż dziw brał, co taki typek robił właściwie w łaźni. Sprawę wyjaśniał nieco sygnet ze szczerego złota błyszczący się na jego palcu. Najwidoczniej typek był jakimś urzędnikiem lub duchownym. Co wcale nie sprawiało, że był mniej ohydny.
- Lubisz się bawić ostrymi narzędziami, mała? - zapytał śmiejąc się nieprzyjemnie. - Zapłacę ci więcej, niż ktokolwiek w tej budzie, zapewniam.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
Liwian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Liwian »

Cóż za impertynencja?! Nie zwrócić uwagi na taką piękną sztuczkę?! Felippe wręcz wspaniale wczuł się w rolę maga i wyglądał naprawdę groźnie, a ten karzełek nawet nie zaszczycił go spojrzeniem! Liwian do tej pory świetnie się bawiący stracił nagle humor i zapałał bardzo dużą niechęcią do karła. Tymczasem nieznajoma dziewczyna radziła sobie z drugim krasnoludem bez problemu. Mimo wszystko nie wypada, by wszystkim zajęła się kobieta. Czarodziej wymamrotał jakieś słowo, które zabrzmiało dość nieprzyjemnie, choć nie przypominało żadnego przekleństwa i nord, który jeszcze przed chwilą leżał martwy wstał i rzucił się na swojego towarzysza unieruchamiając, go. Wtedy Liwian wyciągnął swój sztylet i podszedł do szamocących się karzełków. Co za uparte istoty! Nic poza kawałkiem zaostrzonego żelastwa do nich nie przemawia. Kiedy chłopak podszedł do "uparciuchów" sztylecik zmienił się w pokaźnych rozmiarów miecz jednoręczny dopasowany do lewej dłoni czarodzieja. Jego ostrze znalazło się przy szyi nieuprzejmego krasnoluda. Ten, co wcale nie było dziwne przestał się szamotać i patrzył wściekłym wzrokiem na chłopaka. Wtedy drugi krasnolud znieruchomiał przygniatając towarzysza swoim ciężarem.
- Powtórzę jeszcze raz, żeby twój mały móżdżek odpowiednio przetrawił informacje. Wobec obcych zachowujemy się kulturalnie, bo nigdy nie wiemy na kogo trafimy. Zrozumiałeś czy mam powtórzyć jeszcze raz?
Jak już przystało na skończonego idiotę karzełek mając miecz na gardle zamiast udawać, że żałuje swojego postępowania splunął Liwianowi w twarz. No cóż, ale jak już zauważyło kilka osób znajdujących się w łaźni krasnolud był kretynem.
- Dobrze radzę przeproś wszystkich i wyjdź - powiedział aż nazbyt poważnie w stosunku do swojego młodego wyglądu. Krasnolud wymamrotał coś w swoim języku. Na nieszczęście krasnoluda Liwian wszystko zrozumiał. Chłopak zabrał miecz z gardła norda mówiąc coś do siebie, a ten ni stąd, ni zowąd zanim zdążył się podnieść po prostu wybuchnął. Wnętrzności karła znalazły się na wszystkich ścianach pomieszczenia.
- Wybacz panie, jeżeli chciałeś porozmawiać z nim na osobności, ale nie przywykłem do nazywania mnie zapchlonym gnojkiem, a także określania kobiet mianem kurw w moim towarzystwie. Poza tym panie gwarantuję, ze te oto szczątki, które kiedyś były jeszcze krasnoludem wcale nie przybyły tu, by wyprosić stąd tę uroczą dziewczynę.
Czarodziejowi nie umknął sposób w jaki Medard groził krasnoludowi. Czyżby wampir był jakimś tutejszym szlachcicem, a może nawet księciem? Liwian przez parę, teraz już nieco szkarłatną nie zauważył tego, co działo się z dziewczyną.
- Bardzo ładny cios - powiedział do Felippe chowając miecz, który z powrotem przybrał wygląd sztyletu.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Łaźnia ostatnio przypominała bardziej uliczne targowisko, aniżeli miejsce wyciszenia, kontemplacji i ogólnego rozleniwienia - choćby nawet czysto teoretycznego. Najpierw ordynus z khazadzkiego rodu, goniący co sił w malutkich nożynach za młódką, która nieopatrznie dostała się do męskiej części przybytku, potem jego nie mniej wkurwiający towarzysz. Czyżby wszystkie krasnoludy w Varhelu były takie? Co się, tu do kroćset, porobiło?! Obaj Khazadowie ruszyli za dziewczyną w pościg, lecz ta nie była w ciemię bita, a i wojennego rzemiosła jej nie brakowało. Wykorzystała zalety terenu i wady przeciwników, co objawiło się śmiercią skretyniałego karła. Wyrywny grubasek nadział się na nóż - jednego chamidła mniej na świecie. Zachowanie jego kompana i niektórych z gości siedzących jeszcze w łaźni zbulwersowało Medarda. Do tego pojawił się trzeci idiota - równie głupi i gruby jak jego współplemieńcy. Co to? Szajka jakaś?! Debil od razu wyrwał się w kierunku Medarda z uniesionym toporem, wrzeszcząc coś w khazalidzie. Jaki kraj, tacy zamachowcy. Tego było już za wiele. Wąpierz wymamrotał coś w języku, który chyba tylko mag Liwian mógł kojarzyć z lat studenckiego żywota i wtem niedoszły asasyn dostał dziwacznej wysypki na ciele. W miejscu żył pojawiły się smugi barwy węgla drzewnego, by po krótkim czasie ulec dezintegracji wraz z truchłem gospodarza, pozostawiając po sobie jeno kupkę szarawego pyłu. Wszystko nastąpiło tuż po eksplozji truchła, w chwili, gdy Liwian straszył krasnoluda magicznymi sztuczkami ze zmianą długości ostrza swej broni. Ciekawe - mieczyk, który na zawołanie przyobleka się w puginał. Medard rzekł zdawkowo:
- Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz. Oto jak się kończy ubliżanie władcy kraju, w którym się zamieszkuje. Mam nadzieję, że te półmózgi nikomu nie sprawią już kłopotu. Ledwie pół wieku względnej autonomii, a już wyprawiają takie harce? No się musi zmienić, od dzisiaj stacjonuje tu doborowy oddział wielbłądników. Przyda im się jakaś odmiana od hulaszczego życia w Anperii.
Następnie zwrócił się do Liwianusa:
- Miałem takie przeczucie, od samego początku te karły sprawiały wrażenie członków jakiejś lokalnej szajki zakapiorów. A myślałem, że Dziki Gon to już przeszłość... Widać pozory mylą - rzekł jeż, schodząc ze szczotki ryżowej...
Kończąc wypowiedź, zauważył, iż jakiś obleśny, acz wpływowy, sądząc po sygnecie, człowiek za bardzo dosłownie potraktował domniemania o rzekomej profesji dziewczyny i zabierał się do zawarcia transakcji. Podszedł bliżej, by ów napaleniec zobaczył z kim ma do czynienia i postanowił przemówić mu do rozsądku:
- Państwo wybaczą, że ośmieliłem się przeszkodzić. Słyszałeś, grubasie, o prawie pierwokupu? Sygnet sędziowski na twej prawicy powinien to potwierdzić, nieprawdaż? Zapomnij zatem o tej uroczej istocie i udaj się w spokoju wypełniać swe obowiązki, tym razem należycie, bo kolejnej szansy nie będzie, a My nie tolerujemy nierobów. Zrozumiano?
Karminowe oczy Medarda jak również władczy głos nie pozostawiały żadnych wątpliwości. Grubas mógł pomyśleć iż, albo jest obiektem skutecznych drwin ze strony kolegów po fachu, albo, co gorsze, wpadł w nieliche tarapaty. co zrobi - to już jego sprawa.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

Ledwo zdążyła zauważyć, jak ci mężczyźni rozprawiają się z drugim krasnoludem, podszedł do niej jakiś gruby opijus, oczywiście ze swym żałosnym przyrodzeniem z trudem stającym na baczność, by powiedzieć jej propozycję do odrzucenia. Nie wiedziała, czy jego szara komórka jedynie stała za domem, czy może wyparowała wraz z wodą w łaźni, ale była pewna, że grzechu zwanego potocznie inteligencją nie popełnił. Dopiero co widział, jak w dość brutalny sposób pozbywa się krwiożerczego karła, a już postanawia zrobić sobie z niej oparcie na swoje tony tłuszczu. Do tego trzymał ją swoimi przypominającymi szynki rękoma za nadgarstki. Czuła taką ochotę, by zrobić po raz kolejny użytek z miecza, kiedy podszedł do nich jeden z tamtych mężczyzn, wysoki, ciemnowłosy i, pokazując jakiś pierścień i robiąc pełne wyższości miny dość dosadnie powiedział, co wiedział.
Grubas początkowo tylko patrzył z ordynarnym uśmiechem i pustym wzrokiem, po czym jego sina od alkoholu gęba zbladła, a w oczach mu błysnęło zrozumienie. Natychmiast ją puścił i, niemalże bijąc pokłony, wycofał się, zabrał z jakiegoś wiklinowego kosza swoje rzeczy i uciekł z łaźni. Jen odetchnęła głęboko, starając się uspokoić, a potem sprawdziła w kieszeni płaszcza, czy obroża, dla której to wszystko przeżyła, wciąż się tam znajduję. Z ulgą stwierdziła, że przynajmniej tyle dobrego.
Spojrzała na swojego "wybawcę". Ostre rysy twarzy, zielone oczy, dość umięśniona sylwetka... Zaczęła się zastanawiać, kim on jest. Bo na pierwszy rzut oka można było zobaczyć arystokratę: wyniosłość, wyprostowana sylwetka - jak pan na włościach. Teraz tylko kwestia tego, jak wysoka jest ta jego pozycja.
Pomyślała, że należy zrobić coś, czego robić nie cierpiała, a co było wymagane przy zasadach savoir-vivre'u.
- Dziękuję za twoją pomoc. - Nie byłaby jednak sobą, gdyby na tym poprzestała. - Wyjaśnijmy sobie jeszcze tylko jedną rzecz, jeśli jest ona niejasna. Chociaż ta urocza istota niezwykle mi pochlebia, to ja kurtyzaną nie jestem i zostać nią nie zamierzam. To tak gwoli ścisłości - powiedziała, a jej usta lekko się wykrzywiły.
Przyjrzała się sygnetowi mężczyzny. Skądś kojarzyła ten znak... Nagle ją oświeciło.
- Jesteś z von Karnsteinów, nieprawdaż? Mam nadzieję, że nie oczekujesz, że będę biła przed tobą pokłony, choć muszę przyznać, iż schlebia mi fakt otrzymania pomocy od samego właściciela tych ziem - rzekła, po czym uśmiechnęła się najpiękniej jak tylko umiała.
Ostatnio edytowane przez Jen 12 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Na pochwałę ze strony Liwiana Felippe zareagował niemal teatralnym ukłonem.
- Bardzo ładny... eee... wybuch - chciał się zrewanżować komplementem, ale był chyba w tym mało przekonujący, bo rozwalone wszędzie wnętrzności byłego krasnoluda nie wyglądały zbyt estetycznie. Inni znajdujący się w łaźni byli chyba podobnego zdania, bo mniej lub bardziej spiesznie zaczęli opuszczać przybytek. Domniemany sędzia też popędził w stronę wyjścia. Biedaczek nie zdążył się nawet ubrać, szok termiczny wywołany nagą zmianą temperatury od parującej wody po całkiem chłodne powietrze na zewnątrz był prawie pewny. A to pech! Ale każda sytuacja ma swoją dobrą stronę. Dzięki braku kontroli wątpliwej moralności reprezentanta wymiaru sprawiedliwości wypłynął na wierzch kolejny ciekawy fakt dotyczący Medarda. Aż dziw brał, jakich ludzi udało się spotkać maiowi w tym mieście cudów, i to całkiem przez przypadek. Teraz Felippe wiedział, ze nie śmierdzi zwykłymi wielbłądzimi wymiotami, ale wymiotami wielbłąda należącego do arystokraty! Co ciekawe, jakoś nie poprawiło mu to humoru... Na uratowanej przez wampira dziewczynie, jego pochodzenie też najwyraźniej nie robiło wrażenia, chociaż starała się nie wyjść na niewdzięcznicę.

Tak czy inaczej chłopak nie chciał im przeszkadzać w rozmowie, a w końcu nie przyszedł do łaźni, by rozkwaszać nosy wybuchającym krasnoludom. Zanim jednak doprowadził swój pierwotny zamiar do skutku, podniósł płaszcz Liwiana. Obejrzał go krytycznym wzrokiem, a to, co zobaczył nie było dobre. Krew i inne szczątki niedawno jeszcze żywej istoty nie prezentowały się zbyt elegancko.
- Wybacz przyjacielu za tak niewłaściwe traktowanie twojej własności. Nie wydaje mi się, by dało się odratować ten płaszcz, więc jeśli nie ma on dla ciebie wartości sentymentalnej, pozwól, że kupię ci nowy. Najpierw jednak sam zażyję odnowy, nie chcę drażnić dłużej cudzych nozdrzy - skierował swoje słowa do czarodzieja, a sam ruszył w kierunku jednej z plecionych półeczek znajdującej się w dalekim kącie. Odłożył czarny płaszcz, a po chwili własne ubrania i biżuterię, które z siebie zrzucił. Nie przejmował się obecnością dziewczyny, a odległy basen wybrał jedynie przez wzgląd na jego stan wolny od wszelkich organicznych "niespodzianek" pływających w zbiornikach znajdujących się bliżej miejsca rozróby. Powoli wszedł do gorącej wody, wdychając parę przyjemnie drażniącą drogi oddechowe. Z zadowoleniem stwierdził, że cały basen miał dla siebie - w łaźni została tylko ich trójka, dziewczyna i trupy. Żyć, nie umierać!
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
Karwel
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Karwel »

Wszedł wolno do łaźni słysząc w niej hałas. Nie był zadowolony z tego co zobaczył. Szczątki tego co zostało z jego kuzynów raczej nie dały się rozpoznać ale czuł że chyba nie powinien tu być. Ale raz kozie śmierć. Wykonał w stronę wszystkich delikatny ukłon.
- Może ktoś wyjaśnić co tu się dzieje? - zapytał ot tak.
http://img691.imageshack.us/img691/3197/karrrrrr.jpg Karwel bez hełmu.
http://fc02.deviantart.net/fs51/f/2009/311/a/e/ae56c118faa4dd4b40633e6c69ced1e0.jpg "Lekki" Strój Karwela( ten w stroju to nie on)
Zablokowany

Wróć do „Księstwo Karnstein”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość