Strona 2 z 4
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 1:33 am
autor: Aithne
- Ale ja nie jestem podejrzanie uśmiechniętym typkiem w zasyfionej gospodzie - zauważyła bez mrugnięcia okiem Aithne, prychnąwszy z irytacją, kiedy obserwowała tę beztroskę przyjaciółki; pewność siebie pewnością siebie, jednak młoda Upadła czuła pewien dyskomfort w związku z obecnością młodzieńca, którego nie zamierzała ignorować.
Gdy bezczelnie się do nich przysiadł, chwilę po wypowiedzi Aithne, zapatrzyła się na niego zdruzgotana, pewien czas nie będąc w stanie wydusić z siebie słowa. No wziął i... i... i usiadł! Przy ich stoliku! Tak po prostu! Bezczelny, i jeszcze z nimi rozmawiał? Jeszcze się uśmiechał? Niech sobie udaje dobrze wychowanego i sympatycznego, Aithne nie miała zamiaru dawać mu sposobności do lepszego poznania ani jej, ani Anabde.
- Z naszej trójki tylko jedna osoba powinna się czegokolwiek bać, i na pewno nie jestem nią ja - warknęła miło i uroczo od razu na wstępie młoda Upadła, mrużąc pociemniałe od gniewu oczy. - Ani moja towarzyszka - dodała szybko, żeby nie było, że sugeruje, iż Anabde ma się czego bać.
Chociaż, w sumie, jakby nie patrzeć, nie wiedziała, kim nieznajomy był. To ją irytowało.
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 1:42 am
autor: Anabde
Miała już poinformować Aithne że nie, ona jest podejrzanie złowrogim i warczącym stworzeniem w zasyfionej gospodzie, gdy omawiany właśnie nieznajomy ruszył ze swojego miejsca, kierując się w ich stronę. Zmrużyła oczy, przypatrując się to jemu, to swojej towarzyszce. Kolejna reakcja Aithne, która wywołała uśmiech na twarzy Anabde.
Kiedy mężczyzna już rozgościł się przy ich stoliku i otworzył paszczę, obdarzyła go pełnym politowania spojrzeniem. Piękności, które powinny się bać złych mężczyzn? Naprawdę nie było go stać na nic lepszego niż te stare, nudne i zużyte komplementy? Westchnęła rozżalona; wyglądał na nieco bardziej interesującego.
Nie odczuwała potrzeby, by się odezwać - uznała, że bezpieczniej będzie poczekać na rozwój sytuacji. Spokojnie popijała wino, przenosząc dość znudzone spojrzenie z rudowłosej na szatyna.
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 1:50 am
autor: Sheridan
Mimowolnie skupił swoją uwagę na tej pyskatej rudej, uśmiechając się kącikiem ust, przez co jego maska beztroskiego i nieco nieśmiałego młodzieńca nieznacznie opadła. Zapatrzył się na rozwścieczoną dziewczynę, doszedłszy do wniosku, że samą dobrą zabawą będzie pozbawić jej tej bezczelności i pewności siebie.
- Och, niech no spojrzę, gatunek na wyginięciu - oznajmił do bólu znudzonym głosem, unosząc brew. - Rude, pyskate, głupie i do tego głośne, co to bez szumu wokół swojej osoby żyć nie umie - ocenił bez mrugnięcia okiem i wsparł głowę na dłoni. - W dodatku niewprawnie próbuje się maskować, przybierając wygląd osobnika przeciwnej płci. Rzadki okaz, jednak zupełnie nieciekawy. Szczekaj gdzie indziej - zaproponował na koniec i przeniósł spojrzenie na drugą rudowłosą. - Warto to czas marnować na takie potworki, co to nie grzeszą niczym, łącznie z inteligencją? - spytał, uśmiechając się leniwie.
Hej, naprawdę był ciekaw.
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 1:56 am
autor: Aithne
Aithne posiadła w ostatnich latach niezwykłą, jak dla jej osoby, samokontrolę. Potrafiła opanować gniew, w miarę spokojnie ocenić sytuację, choć krew się w niej aż gotowała, nawet była w stanie powstrzymać mordercze zapędy i darować pewnym nieszczęśnikom życie. Powszechnie wiadomo w końcu, przynajmniej dla tych, co poznali ją lepiej, że nie tyle jest w gorącej wodzie kąpana, co zwyczajnie bardzo nerwowa i agresywna. W dodatku gwałtowna. I trudna do wytrzymania. Najlepiej opisuje ją miano choleryczki.
Tak więc o samokontroli, tak żmudnie szlifowanej przez kilka lat, mowy być nie mogło.
Aithne poderwała się z miejsca i gruchnęła dłońmi w blat stolika, aż ten przeraźliwie zatrzeszczał, jednak młoda Upadła zignorowała jego agonalne jęki, pochyliła głowę tak, by dobrze widzieć twarz tego bezczelnego typka.
- Powtórz to jeszcze raz, a przy trzeciej próbie nie będziesz miał czym gadać - uprzedziła lojalnie, niskim, wibrującym głosem, na dnie jej gardła narósł ostrzegawczy warkot.
Tak, można powiedzieć, że lubiła warczeć.
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 2:04 am
autor: Anabde
Oho, oto i prawdziwa natura naszego kolegi. Cóż, nietrudno było go sprowokować do zdjęcia maski miłego chłopca. Mimo wszystko Anabde uśmiechnęła się pod nosem - ta jego odsłona była zdecydowanie bardziej atrakcyjna. Nieważne jednak czy chciała mu odpowiedzieć czy nie, jeśli tak, to co i w jakim tonie. Jej przyjaciółka właśnie poderwała się z miejsca i byłaby przewróciła kieliszek wina (co w mniemaniu Anabde było jedną z największych możliwych zbrodni), gdyby nie szybka reakcja nekromantki. Kiedy kieliszek był już bezpieczny w jej dłoni, dopiła resztkę jego zawartości.
Spojrzała na swoją towarzyszkę, na jej rozgonione spojrzenie i pociemniałe tęczówki. Aithne właśnie się zagotowała. Anabde położyła dłoń (tę, w której nie trzymała pustego kieliszka po winie) na krześle, niby nieumyślnie, by móc sięgnąć do przewieszonego przez oparcie płaszcza i wymacać ukryty w jednej z kieszeni sztylet. Gdy upewniła się, że broń nadal tam jest, gotowa do użycia w każdej chwili, odzyskała swą beztroskę, co ujawniło się w tajemniczym uśmieszku. Nadal jednak uważała, że nie warto się odzywać. Aithne poradzi sobie ze złośliwościami nieznajomego, a on będzie miał okazję jeszcze się wykazać.
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 2:11 am
autor: Sheridan
- Czy nastąpił już ten moment, w którym powinienem zacząć się jakkolwiek bać? - spytał znudzony i oparł się wygodnie na krześle, krzyżując ręce na piersi.
Przyjrzał się małej awanturniczce z brakiem jakiegokolwiek zainteresowania, potem rozejrzał się po gospodzie, widząc, że niektórzy zastygli i zapatrzyli się na nich z niepokojem. Najwyraźniej ich zdołała wcześniej przestraszyć.
- Uważaj z tymi ruchliwymi łapami, oblałabyś swoją towarzyszkę winem - skarcił ją szyderczym głosem i wywrócił oczami. - Idź prezentować swoją przerażającą aparycję gdzie indziej, przeszkadzasz mi w rozmowie - dodał, przymknąwszy powieki. - Podejrzewam, że wystarczy sam widok twojej twarzy, by wystraszyć, więc nie powinno to przekraczać twoich umiejętności - skwitował na koniec i przeniósł wzrok na Anabde, uśmiechając się kącikiem ust. - Są osoby nudne i bardziej interesujące - mruknął jakby do siebie i przekrzywił głowę, jego uśmiech stał się bardziej łobuzerski i bezczelny.
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 2:19 am
autor: Aithne
Jeśli już zagłębiamy się trochę w psychikę młodej Upadłej, to należy wspomnieć o jej wielkiej dumie. I gdy owa duma bywała jakkolwiek krzywdzona, potrafiła schować ją do kieszeni w jednej sferze, by obronić w drugiej. Oczywiście, zdawała sobie sprawę ze swoich oczywistych braków, oczywistych zwłaszcza dla większości mężczyzn, jednak nie zamierzała pozwalać, by wykorzystywano je przeciw niej w tak paskudnej rozmowie. I to jeszcze przed osobą, na której jej, krótko mówiąc, zależało, przed którą nie zamierzała się jakkolwiek błaźnić!
Zła Aithne jest złą Aithne. Lepiej nie podchodzić ani z kijem, ani bez kija.
Chwyciła białą koszulę młodzieńca, akurat na wysokości, gdzie była rozpięta na dwa ostatnie guziki, i szarpnęła nim dość nieczule, szczerząc zęby w groźnym uśmiechu. Potargane rude włosy spłynęły z szyi, odsłaniając fragment tatuażu przedstawiający czarną różę skąpaną w kroplach krwi. Dość złowieszczy widok, jakby nie patrzeć.
- Nadal masz ochotę rozmawiać w tym tonie? - spytała po prostu, mrużąc oczy.
I kiedy w gospodzie głosy pijaków nieco się wyciszały, ją nagle coś tknęło. Coś bardzo silnego wstrząsnęło jej ciałem i na chwilę unieruchomiło, i zrozumiała, że musiała wyczuć aurę młodzieńca. Niepokój został zastąpiony czymś na kształt szacunku, co jeszcze bardziej ją rozjuszyło i skłoniło do mocniejszego zaciśnięcia pięści.
Nie specjalizowała się w odczytywaniu aur, jednak jej zmysł magiczny wyczulony był wystarczająco, by ostrzec przed poważniejszym przeciwnikiem. Tyle tylko czy Aithne kiedykolwiek szanowała poważniejszych przeciwników?
No właśnie.
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 2:29 am
autor: Anabde
Obserwowała zaistniałą sytuację wystarczająco uważnie, by zanotować krótkie zawahanie przyjaciółki. Spojrzała wtedy w jej oszołomione oczy i chociaż po kilku sekundach znów pojawiła się w nich złość, Anabde zdążyła połączyć kilka faktów.
Aithne musiała coś wyczuć.
Aithne jest mądrą osóbką, dlatego to, co ją zdziwiło, musi mieć rzeczywiście jakieś znaczenie.
Aithne mimo wszystko jest irytująco nierozważna i dumna, więc...
Więc czas zareagować, nim jej przyjaciółka wpakuje się w naprawdę poważne kłopoty. Nie za bardzo wiedziała w jaki sposób może powstrzymać najwidoczniej godnego dla Upadłej Anielicy przeciwnika przed odpowiedzeniem atakiem, ale na pewno musiała coś zrobić. Upuściła trzymany w ręku kieliszek na ziemię, nie przejmując się brzękiem szkła.
Stalowe tęczówki zalśniły, kiedy Anabde wstała. Jedną ręką złapała za nadgarstek Aithne, zmuszając ja do puszczenia koszuli mężczyzny. Gdy tylko dziewczyna to zrobiła, chwyciła ją za dłoń, chcąc tym samym jednocześnie uspokoić ją i przypomnieć jej, że stanowi dla niej oparcie. Tymczasem druga ręka trzymała sztylet, którego ostrze wycelowane było w krtań nieznajomego. Choćby nie wiem jak był potężny, nie zdąży jej nic zrobić i nie zostać zranionym.
- Wystarczy - powiedziała bardzo spokojnie jak na to, co właśnie się działo. Powędrowała spojrzeniem od jednego do drugiego, by później uśmiechnąć się lekko, co było zdecydowanie nie na miejscu.
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 2:37 am
autor: Sheridan
Podczas całej tej szopki ani jeden mięsień jego twarzy nie drgnął, spoglądał na towarzyszki ze znudzonym zainteresowaniem, kiedy natomiast Anabde oderwała łapska Aithne od jego koszuli i wycelowała mu w gardło sztyletem, uśmiechnął się szyderczo. A potem roześmiał się ochryple i to dopiero było nie na miejscu.
- No proszę, fika i skacze, prowokuje do reakcji, a później trzeba jej tyłek ratować, jakie to typowe - uznał niezwykle rozweselony, położył dwa palce na ostrzu sztyletu i odsunął je od siebie, nie musząc jakoś się specjalnie wysilać, nie zwrócił też uwagi na głębokie rany na opuszkach, jakie sam sobie zadał. - Nie wymachuj tym tak, jeszcze się skaleczysz, a szkoda by było, takie urokliwe rączki... - podsumował niewzruszony, zsuwając palce z ostrza na klingę i w końcu na dłoń Anabde.
Uśmiechnął się, chwytając jej rękę tak, by nie miała zbyt dużego pola manewru bronią, i spojrzał bardzo bezczelnie w jej oczy, a jego uśmiech stał się bardziej złowieszczy.
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 2:45 am
autor: Aithne
Aithne, zdruzgotana reakcją przyjaciółki i tym, że powstrzymała ją od krwawego mordu (którego już długi czas nie miała przyjemności dokonywać gołymi rękoma, swoją drogą), najpierw posłusznie wykonała każde nieme polecenie Anabde, spoglądając na nią dużymi, sarnimi oczami. Wtedy jednak dotarły do niej słowa młodzieńca, znów się w niej zagotowało, poczuła, że klinga schowanego pod połami płaszcza Ashar'carrego się rozgrzewa, i to dodało jej trochę otuchy.
Bo to nie tak, że się nie przestraszyła. Ona po prostu nie okazywała strachu, ale odczuwała go tak, jak każda istota. Teraz jednak nie miała zbyt dużego pola manewru, zwłaszcza że Anabde ją trzymała, a nie chciała się z nią szarpać.
- Wyjdźmy na zewnątrz i załatwmy to honorowo - zaproponowała drżącym od wstrzymywanej furii głosem, nadal szczerząc groźnie zęby. - I łapy precz od mojej przyjaciółki! - wzburzyła się na koniec, sugestywnie poruszywszy trzymaną ręką.
Ale by mu łeb zmiażdżyła, och, coś wspaniałego.
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 2:54 am
autor: Anabde
Chciała załatwić to pokojowo? Chciała. Cała trójka doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ten marny sztylecik był niczym, nic nie mógł zrobić; wystawiła go ot tak, dla ostrzeżenia. Najwidoczniej jednak tego konfliktu nie dało się zakończyć tak prosto.
Najpierw zerknęła na Aithne i uśmiechnęła się do niej. Z wdzięcznością. Za to, że się nie kłóciła i jej posłuchała, za to, że stanęła w jej obronie i za to, że pierwszy raz od lat znów poczuła się pewnie. Potem spojrzała na mężczyznę, którego imienia nadal swoją drogą nie znała. Na ustach Anabde zatańczył zagadkowy, figlarny uśmiech.
- To miło, że się o mnie troszczysz - wymruczała, przysuwając się bliżej mężczyzny. Zdając sobie sprawę z tego jak bardzo na facetów działa dotyk, oparła dłoń o jego tors, nieco ją zsuwając. Uniosła brodę i spojrzała mu prosto w oczy spod przymrużonych powiek, nadal unosząc kąciki ust.
Och, oczywiście, że domyślił się podstępu - to nie wymagało specjalnej inteligencji. Wzmocnił ucisk na jej dłoni, praktycznie uniemożliwiając najmniejszy ruch sztyletu. Zablokował ją w prawie każdy możliwy sposób - ano właśnie, prawie. Kto by pomyślał, że dama zniży się do czegoś prymitywnego.
- Żaden dupek nie będzie kpił ani ze mnie, ani z mojej przyjaciółki - warknęła, jednocześnie kopiąc go w najczulszy punkt, jaki tylko mogła obrać. W krocze. A niech się skurczybyk zwija. I może ją zaraz zamordować (co prawdopodobnie nie będzie wymagało najmniejszego wysiłku), bardzo proszę.
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 3:01 am
autor: Sheridan
No dobrze, tym razem go zaskoczyła. Dość negatywnie, bo spodziewał się po niej czegoś... bardziej nieprzewidywalnego i mniej sztampowego.
Skrzywił się, owszem, ale ból błyskawicznie minął, dlatego już sekundę później uśmiechał się przewrotnie i chwytał drugą rękę dziewczyny, by ją przytrzymać tak, jak się ustawiła, bo nie miał ochoty się ruszać, żeby go usłyszała, jak będzie mówił.
- Kwiatuszku kolczasty, czasami godniej jest się wycofać i zachować twarz, niż miotać się jak twoja koleżanka droga - zamruczał niskim głosem, unosząc kącik ust, po czym ją puścił i odgarnął z czoła brązowe włosy, które zapomniał upiąć gumką.
Co najzabawniejsze z całej tej sytuacji, rany po ostrzu sztyletu już zniknęły, jakby nigdy ich nie było, a sam właściciel zdrowych już paluszków zdawał się traktować to jako zwykły porządek rzeczy.
- Mógłbym rozerwać cię na strzępy, ale właściwie trochę mnie zaciekawiłaś, więc tego nie zrobię - uznał, uśmiechając się bezczelnie, i spojrzał prosto w jej oczy, jakby ją chciał do czegoś sprowokować.
Rude rozczochrane zignorował, bo i po co się przejmować czymś takim?
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 3:07 am
autor: Aithne
Aithne poczuła się zignorowana i pominięta w całej przedziwnej rozgrywce, dlatego, pozwalając przyjaciółce pokazać pazurki, skupiła się na zebranych klientach karczmy, którzy scenę obserwowali ze strachem. Wykrzywiła groźnie usta, zawarczała i zabiła każdego wzrokiem, dając im do zrozumienia, że najmniejsza choćby interwencja skończy się pozbawieniem jakiejś kończyny. Ewentualnie kilku.
Potem, widząc, że się typek bezczelnie do jej przyjaciółki zbliżył, gotowa była się na niego rzucić i rozerwać go na strzępy, ale własna duma ją od tego powstrzymała. No bo jak to by wyglądało? Bardziej natomiast zainteresowało ją błyskawiczne zagojenie się ran, poczuła nieprzyjemny ucisk w brzuchu. Drugi Upadły? W końcu aura jakby znajoma, ale przecież Upadłego rozpoznałaby szybciej. Czyli ktoś inny, ale prawdopodobnie, tak jak ona, również Piekielny. Ciekawe.
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 3:16 am
autor: Anabde
Trzeba przyznać, że był taki moment, kiedy obleciał ją strach. Była praktycznie przekonana, że za tą jakże zwyczajną zniewagę zostanie właśnie rozszarpana na strzępy, ewentualnie zakończy swój żywot w inny, prawdopodobnie jeszcze bardziej bolesny sposób. Kiedy okazało się, że życie wymyśliło sobie inny scenariusz, nie mogła powstrzymać pełnego satysfakcji uśmiechu.
- Miotać się? - powtórzyła ze śmiechem, bardzo rozbawiona tym określeniem. A cóż ona mogła więcej zrobić, marna ludzka istota? Niestety, w przeciwieństwie do niektórych nie dysponowała żadnymi nadnaturalnymi siłami, które akurat w tym momencie byłyby przydatne.
- Czasami lepiej bronić swojego honoru i głupio ryzykować życie, niż udawać bezwartościową kobietę - odpowiedziała, z pełną świadomością przyznając się do własnej lekkomyślności. I cały czas uśmiechała się, nieco łobuzersko a bardzo dumnie, co przy jej charakterystycznej urodzie dawało piorunujący efekt.
I gdzieś ulotnił się ten strach, co potwierdza powrót starych, dobrych czasów.
- Nie przedstawiłeś nam się - przypomniała nagle, zupełnie zmieniając temat. Jakby wcale właśnie nie grożono jej śmiercią.
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 12:56 pm
autor: Sheridan
- Bezwartościową kobietę? - powtórzył za nią z kpiącym uśmieszkiem i usiadł wygodniej, Aithne zaszczyciwszy jednym krótkim spojrzeniem, które jawnie jej powiedziało, że nie jest w żadnej mierze dla niego interesująca i że ma się nie wtrącać. - Ciekawie się oceniłaś. W mojej opinii te, które robią dużo szumu i nie są w stanie przełknąć upokorzenia lub godniej na nie odpowiedzieć, są szmatkami. Nawet nie szmatami, aż tak źle z nimi nie jest, ale szmatkami - wyjaśnił ze stoickim spokojem i zastukał palcami w blat stolika.
Znów na chwilę oderwał wzrok od Anbade i przeniósł go na jej towarzyszkę, z niejakim zadowoleniem przyglądając się konsternacji wymalowanej na jej twarzy. No tak, zauważyła, że już nie ma ran. Ciekawe, jakie wnioski wysnuje, czy będzie wystarczająco bystra?
- Nazywam się Sheridan. Wy także pominęłyście milczeniem swoją godność - przypomniał bez mrugnięcia okiem i ponownie skupił się tylko na niej, uśmiechając się kącikiem ust.
Re: [Karczma "W dziobie kuroliszka"] Niespodziewane spotkani
: Sob Lip 30, 2011 1:02 pm
autor: Aithne
- Nie będę się spoufalać z tak śliskim typkiem - parsknęła od razu Aithne, wzburzona tym, że miał czelność im wypomnieć przemilczenie ich imion. On też przemilczał, a powiedział dopiero, jak go Anabde zapytała ("Po kiego grzyba ona chce znać jego imię?!"), więc nie ma prawa im tu niczego zarzucać!
Potem natomiast znowu zawarczała, doskonale wiedząc, czyj opis w ten niedbały sposób przedstawił. Szmatka, tak? O, niech uważa, żeby mu się ta szmatka nie owinęła wokół gęby przystojnej jednej i nie udusiła, to byłoby niewątpliwie przykre. I niezwykle przyjemne, czyż nie? Oj, bardzo, bardzo przyjemne, nie ulega to wątpliwości.
Gdyby mogła, rozniosłaby go na strzępy, ale czuła mimowolny szacunek. Coś w nim było takiego, czego się obawiała, jednak nie emanował na tyle dużą potęgą, by rozsądek podpowiadał jej wycofanie się.