Strona 2 z 2
Re: Burdel
: Śro Maj 25, 2011 10:57 am
autor: Amandia
Odetchnęła z ulgą, kiedy usłyszała plan Lentira na dziś. Choć nie wiedziała też, co pocznie kiedy ten wyruszy w podróż. Nie czekając dłużej zeszła za nim na dół. Kiedy dostrzegła jego postać w ciemnym kącie, dosiadła się do niego.
- Ja poproszę talerz owoców leśnych i szklankę mleka - powiedziała. Lentir spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem. Zapewne było to dla niego dość specyficzne zamówienie, ale właśnie to Amandia jadała na śniadanie. Zastanawiała się tylko, czy będą tutaj mieli owoce leśne ...
Re: Burdel
: Śro Maj 25, 2011 6:09 pm
autor: Lentir
Przynieśli to, na co czekał Lentir: kurczaka i herbatę. Kurczak widać był krwisty, a herbata ciepła. Tak jak lubił. Zajadał z wielkim apetytem.
Co jakiś czas kurczaka popijał herbatą. Zerknął katem oka, co przyniesiono Amandii. Wielką tacę z rożnymi owocami, część znał. Rozróżnił: jabłka, pomarańcze, kiwi i gruszkę. Reszta nie była mu znana. - Tyle kolorów w jednej sałatce - pomyślał. Przestał zwracać uwagę na sałatkę. Zajął się nie dokończonym kurczakiem.
- Nie obawiasz się, że mleko w połączeniu z owocami nie smakuje dobrze? Zresztą można dostać rozwolnienia. Przepraszam, jeśli obrzydziłem ci jedzenie - powiedział Lentir.
Re: Burdel
: Śro Maj 25, 2011 6:40 pm
autor: Amandia
Odkaszlnęła, kiedy usłyszała zwróconą do niej uwagę przez Lentira. O mało się nie zadławiła.
- Ekhm... Cóż... Jest to kwestia gustu, przyzwyczajenia i natury. Takie połączenie nie powoduje żadnych skutków ubocznych w mym organizmie - odpowiedziała nieco zirytowana. Kiedy skończyła jeść owoce, poprosiła o jeszcze jedną, do połowy pełną, szklankę mleka. Kiedy ją wypiła, wytarła serwetką usta, odsunęła krzesło do tyłu i wstała. Onir podleciał do Amandii zaniepokojony. Dziewczyna wiedziała o co chodzi. Jej przyjaciel potrzebował świeżego powietrza, by nie stracić płomieni.
- Muszę na chwilę wyjść, to ważne - rzuciła w stronę Lentira i razem z Onirem opuściła lokal.
Płomień pałający od Onira z każdą chwilą stawał się coraz większy. Powrót do zdrowia jej przyjaciela namalował na ustach Amandii uśmiech. Przysiadła na ławce stojącej przed budynkiem. Słońce przebijało się przez chmury, tworząc piękną scenerię. Delikatny wiatr owiał jej smukłą i delikatną sylwetkę, wprawiając tym samym w ruch jej włosy. Westchnęła, kiedy Onir unosił się nad jej dłońmi.
- Co, słońce... trzeba coś ze sobą zrobić, czyż nie? - zadała mu pytanie. Płomień również westchnął swoim delikatnym cichym głosikiem i jedynie przytaknął. Wzleciał nad ramię dziewczyny, kiedy ta rozmyślając zaczęła przyglądać się niebu.
Re: Burdel
: Śro Maj 25, 2011 7:40 pm
autor: Lentir
Lentir wstał od stołu. Na stole zostawił srebrną monetę jako zapłatę. Wyszedł z lokalu.
- Co zamierzasz dalej robić? Ja osobiście jadę na Tornadzie w dalszą podróż. Jakby co, to jestem w stajni i przygotowuję się do podróży. Daj znać, jakbyś chciała się dołączyć - powiedział do Amandii.
Skierował swoje kroki do stajni.
Wszedł do stajni, zagwizdał. Usłyszał charakterystyczne rżenie swojego konia. Tornado najwyraźniej ucieszył się na jego widok. Odwiązał Tornada uzdę.
- Witaj, przyjacielu, mam dla ciebie smakołyk - skierował swoje słowa do konia. Wyciągnął kilka marchwi z torby i dał Tornadowi. Towarzysz podróży chrupał marchew z przyjemnością.
Wziął siodło i położył na koniu, umocował. Czekał, aż Tornado zje całą marchew.
Re: Burdel
: Śro Maj 25, 2011 7:57 pm
autor: Amandia
Siedziała na ławce jakby była sparaliżowana. Kiedy Lentir do niej mówił, nawet nie odwróciła wzroku. Opuściła tylko głowę i odpowiedziała.
- Nie wiem gdzie zmierzać. Zapewne przed siebie. Na razie tylko tyle mi pozostało. Zresztą, nie chciałabym sprawiać kłopotów swoją obecnością.
Lentir jedynie zawiadomił o swojej obecności w stajni i odszedł. Amandia podniosła się niechętnie i skierowała swoje kroki w przeciwną stronę. Onir patrzył na dziewczynę, nie wiedząc co się z nią dzieje. Jednak mimo wszystko podążał za nią, nie chciał by w tej chwili była sama.
Re: Burdel
: Śro Maj 25, 2011 8:21 pm
autor: Lentir
Dosiadł konia i pogalopował w stronę Amandii, która szła ze spuszczona głową.
- Czemu jesteś taka smutna? Jeśli nie masz dokąd iść, to dołącz się do mnie - powiedział.
Czekając aż dziewczyna odpowie, rozglądał się to tu, to tam. Słońce było już prawie nad zenitem. Zapowiadała się ładna pogoda.
Na ulicach robiło się już gwarno. Wychodzili ludzie ze swoich domów, i inne stworzenia.
- No więc jak będzie? - powiedział Lentir.
Re: Burdel
: Śro Maj 25, 2011 9:13 pm
autor: Amandia
Usłyszała uderzanie kopyt o brukowaną uliczkę. Podniosła swój wzrok, by ujrzeć osobę na koniu.
- Czemu jesteś taka smutna? Jeśli nie masz dokąd iść to dołącz się do mnie - powiedział w jej stronę Lentir. Nie za bardzo wiedziała co powiedzieć. Jednak coś musiała odpowiedzieć.
- Ja tak mam... nie ma co się przejmować moim humorem. Co do podróży - ja mam tylko Onira, ty masz konia. Będę tylko przedłużać twoją podróż, nie uważasz? Nie chcę robić za balast. W takiej sytuacji moje chęci nie wystarczą - skończyła mówić. Spojrzała na Onira, który zbliżył się do konia. Złapała go w dłoń w obawie, że wystraszy zwierzę.
Re: Burdel
: Śro Maj 25, 2011 9:45 pm
autor: Lentir
- Wy kobiety często macie humory. Więc da się je znieść. Co do konia, jakiegoś się kupi. Może nie będziesz znów takim balastem – uśmiechnął się. - To jak, korzystasz z oferty, bo już nie będę jej ponawiał - powiedział. Dziwny płomyk przyleciał do konia. Tornada to jednak nie wystraszyło, patrzył na niego obojętnie. Amandia zabrała Onira z powrotem do rąk.
Re: Burdel
: Pią Maj 27, 2011 12:20 am
autor: Amandia
- Nie... jestem pewna, że lepiej będzie, jeśli pójdę sobie pieszo. I ty będziesz miał mniej zmartwień, i ja. Z resztą, nie stać mnie na kupno konia, a nie mam zamiaru wyzyskiwać z ciebie pieniędzy. Zwłaszcza, że to niemałe pieniądze - powiedziała nieco zmieszana. - Jeśli jednak zmienię prędzej czy później zdanie, napiszę do Ciebie. A tym czasem bywaj... miło było mi Cię poznać - skończyła i oddaliła się w blasku, a później już cieniu pobliskiego zakrętu.
Re: Burdel
: Pią Maj 27, 2011 10:46 am
autor: Lentir
-W takim razie bywaj - powiedział. Po czym pogalopował w stronę zamku lorda z rodu Barów. Chciał go zabić za to, ze powyrzynał jego rodzinę i jego mistrza. Usłyszał ostatnio, że rozleniwił się. Była to dobra okazja, nadarzająca się rzadko.
Tornado galopował szybko. Były już widać zarysy twierdzy lorda. Było widno, postanowił poczekać do nocy.
Zsiadł z konia. Sprawdził, czy wszystko ma na miejscu w ekwipunku.
Szable na swoim miejscu i inne rzeczy też. Wszystko na miejscu, teraz trzeba poczekać. Tylko do nocy.
Ciąg dalszy Lentir