Strona 2 z 2

Re: [Gdzieś na pustyni] Smok i...

: Nie Maj 29, 2011 8:50 pm
autor: Meiher
Nastał ranek, smok i elfka przygotowywali się do dalszej podróży już od wschodu słońca. Spakowali wszystko co pozostawili na piasku, zgasili ognisko i zjedli wilka, zostawiając jednak kawałek Meridionowi.

Przez chwilę jeszcze odpoczęli, kiedy to właśnie elfka zauważyła, że wędrowiec się wybudza i zapytała:
- Może chciałbyś z nami wyruszyć? - Smok tylko na to parsknął i przykucnął, dając elfce wsiąść na siebie, ale oczywiście Lin wcześniej zamontowała na smoku coś na rodzaj uprzęży, po to by nie spaść.

Przed startem smok poczekał jeszcze na czarodzieja, bo coś mu mówiło, że może im się przydać.
- To jak, czarodzieju, lecisz z nami? - powiedział nadstawiając się, by ten na niego wsiadł.

Re: [Gdzieś na pustyni] Smok i...

: Sob Lip 02, 2011 11:43 pm
autor: Meridion
        Meridion spojrzał uważnie na smoka. Właściwie czemu miałby nie skorzystać z jego propozycji. Obecność smoka oferowała pomoc w razie gdyby jego prześladowcy się znów się zjawili. Z drugiej strony, przez nocy zdążył już obrać sobie nowy cel podróży, na końcu którego być w może w końcu znajdzie odpowiedzi na dręczące go pytania. Tak więc po chwili namysłu, Wędrowiec pokręcił głową.

- Wybaczcie, ale moja ścieżka wiedzie w innym kierunku. Może nasze drogi się jeszcze kiedyś spotkają. A tymczasem... pomyślnych wiatrów. - To powiedziawszy Meridion skłonił się lekko dwójce niezwykłych towarzyszy i ruszył w swoją stronę.

Re: [Gdzieś na pustyni] Smok i...

: Czw Wrz 01, 2011 8:31 pm
autor: Meiher
Smok i elfka jednocześnie spojrzeli na oddalającego się Meridiona, a kiedy zniknął za horyzont zajęli się przygotowaniem do podróży.
- Wiesz co Meiher? - powiedziała młoda elfka do smoka, a on spojrzał się na nią pytająco, - Trochę dziwna istota z tego Merdiona... Taki tajemniczy... - dokończyła, ale smok nie odpowiedział.

Po chwili byli gotowi do odlotu. Elfka wsiadła na smoka i przytuliła się do jego szyi, a on wzbił się w powietrze jednym machnięciem mocarnych skrzydeł.

Udali się w przeciwną stronę jak ich do niedawna towarzysz, a po chwili byli już za horyzontem.

Ciąg Dalszy: Meiher