Re: Mroczny Lord
: Wto Lip 28, 2015 10:52 am
Negocjatorzy wybrani przez lud początkowo zachowywali sie nieufnie i podejrzliwie, wyraźnie zdradzali podenerwowanie sytuacją w jakiej się znaleźli, z dystansem odnosząc się do Awel, strażników i innych mieszkańców zamku. Jednak wraz z pojawieniem się Kaina wszystko się zmieniło. Wyczuwając okazję oraz przychylność jaką okazywał i lord od razu przykleili się do niego, zarzucając swoimi problemami. "Kiedy skończy się wojna?". "Czy smok odejdzie". "Dlaczego władcy nie dzielą sie z nami żywnością?", "Ile ciężkiej pracy mają jeszcze wykonywać nasze córki i jaki los spotkał synów siłą wcielonych do armii?", "Czemu nikt nie przejmuje sie głodem, zarazą i nieszczęściem jakie spotyka mieszkańców?". Ktoś nierozważny spytał nawet czy Karishen odzyska dawną należna mu pozycję.
- Litości, nie chcecie prowadzić tak ważnych rozmów pod pałacową bramą? - Przerwała im Bryza, nakazując gestami przedstawicielom gminu by weszli do wnętrza pałacu - Jestem pewna że Mroczny Lord przyjmie was w swoich komnatach. - Awel spojrzała pytająco na Kaina i towarzyszącego mu arystokratę. Z ich min łatwo wyczytała że jednak się pomyliła. Najwyraźniej rycerza nie chełbiono tu na tyle by ofiarować mu prywatne kwatery.
- Twój lord ma zadanie do wykonania i nie powinien tracić czasu na jakieś bzdury. Im szybciej pokona smoka tym dla was lepiej. - Szlachcic rozwiał wątpliwości czarodziejki. - Nie ofiarowano mu pokoju gdyż jako rycerz nie potrzebuje wygód. A tym bardziej nie zamierzamy służyć gościnnością dla tej piątki obszarpańców.
- Wyrzucicie tych pięcioro to w zamian wlezie tu pięć tysięcy wygłodniałych wieśniaków czekających obecnie pod murami - Usiłowała wykłócać się Awel.
- W takim razie będzie tu pięć tysięcy trupów. - Wtrącił żołnierz eskortujący Kaina. Sądząc po lśniącej zbroi i płaszczu, ów strażnik zajmował znacznie wyższą pozycję w wojskowej hierarchii niż dowódca łuczników. Ten ostatni zresztą nie odważył się zaprotestować. Bryza uznała że wszelkie dyskusje z miejscową władzą są stratą czasu. W czasach gdy żyli pod opieką smoka, mieli wszystko, a teraz nie potrafili poukładać sobie struktur państwa. Swoich poddanych władza traktowała jako zbędne gęby do wyżywienia, zapominając ze to z ich pracy pałacowi żyją sobie w dostatku. Jeśli chce się targować potrzebowała lepszych argumentów. Odciągając na stronę dowódcę łuczników spytała mężczyznę:
- Ta wysoka wieża, czy to w niej władca gromadzi zapasy żywności?
- Tak, ale zapomnij o tym. - Kapitan łatwo odkrył zamiary Awel - Wprawdzie broni jej tylko dziesięcioro strażników, jednak jest to budynek nie do zdobycia. Wejście do niego jest tylko od wewnętrznej strony pałacu. Mury są wysokie i śliskie, a w wąskich oknach zamontowano grube kraty. Mieszczuchy nigdy nie zdołają zdobyć spichlerza.
- Oni nie. Ale my jesteśmy już w środku, co oznacza ze połowę pracy mamy za sobą. - Czarodziejka zwróciła się do Kaina. Mając w ręku kluczowy element tego sporu, mogliby zmusić do dialogu zarówno rządzących jak i buntowników. Licząc sprzyjającego im kapitana i piątkę mieszczan, ona i rycerz mogli pokusić się o sforsowanie obrony i zajęcie magazynu z żywnością.
- Litości, nie chcecie prowadzić tak ważnych rozmów pod pałacową bramą? - Przerwała im Bryza, nakazując gestami przedstawicielom gminu by weszli do wnętrza pałacu - Jestem pewna że Mroczny Lord przyjmie was w swoich komnatach. - Awel spojrzała pytająco na Kaina i towarzyszącego mu arystokratę. Z ich min łatwo wyczytała że jednak się pomyliła. Najwyraźniej rycerza nie chełbiono tu na tyle by ofiarować mu prywatne kwatery.
- Twój lord ma zadanie do wykonania i nie powinien tracić czasu na jakieś bzdury. Im szybciej pokona smoka tym dla was lepiej. - Szlachcic rozwiał wątpliwości czarodziejki. - Nie ofiarowano mu pokoju gdyż jako rycerz nie potrzebuje wygód. A tym bardziej nie zamierzamy służyć gościnnością dla tej piątki obszarpańców.
- Wyrzucicie tych pięcioro to w zamian wlezie tu pięć tysięcy wygłodniałych wieśniaków czekających obecnie pod murami - Usiłowała wykłócać się Awel.
- W takim razie będzie tu pięć tysięcy trupów. - Wtrącił żołnierz eskortujący Kaina. Sądząc po lśniącej zbroi i płaszczu, ów strażnik zajmował znacznie wyższą pozycję w wojskowej hierarchii niż dowódca łuczników. Ten ostatni zresztą nie odważył się zaprotestować. Bryza uznała że wszelkie dyskusje z miejscową władzą są stratą czasu. W czasach gdy żyli pod opieką smoka, mieli wszystko, a teraz nie potrafili poukładać sobie struktur państwa. Swoich poddanych władza traktowała jako zbędne gęby do wyżywienia, zapominając ze to z ich pracy pałacowi żyją sobie w dostatku. Jeśli chce się targować potrzebowała lepszych argumentów. Odciągając na stronę dowódcę łuczników spytała mężczyznę:
- Ta wysoka wieża, czy to w niej władca gromadzi zapasy żywności?
- Tak, ale zapomnij o tym. - Kapitan łatwo odkrył zamiary Awel - Wprawdzie broni jej tylko dziesięcioro strażników, jednak jest to budynek nie do zdobycia. Wejście do niego jest tylko od wewnętrznej strony pałacu. Mury są wysokie i śliskie, a w wąskich oknach zamontowano grube kraty. Mieszczuchy nigdy nie zdołają zdobyć spichlerza.
- Oni nie. Ale my jesteśmy już w środku, co oznacza ze połowę pracy mamy za sobą. - Czarodziejka zwróciła się do Kaina. Mając w ręku kluczowy element tego sporu, mogliby zmusić do dialogu zarówno rządzących jak i buntowników. Licząc sprzyjającego im kapitana i piątkę mieszczan, ona i rycerz mogli pokusić się o sforsowanie obrony i zajęcie magazynu z żywnością.