Ekradon[Granica królestwa] Gdzie lecą drzazgi

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek była zmęczona, dlatego może też nie przywiązywała zbytniej uwagi do tego, jak Sjans zwlekał z odpowiedzią. Zawinęła sobie spódnicę na kolana, by jej rąbek nie leżał na mokrej ziemi i nie nasiąkał, po czym usiadła obok drwala, kuląc lekko ramiona z chłodu. Miskę przyjęła bez słowa, jedynie z pojedynczym skinieniem głową w podzięce. Zaraz zabrała się do jedzenia, wzięła jednak ledwo dwa kęsy, nim Ulka w końcu zdecydował się udzielić odpowiedzi - wtedy podniosła wzrok na niego, chyba na moment nawet przestając przeżuwać. Później jednak już umiała zsynchronizować jedzenie i słuchanie. Co jakiś czas coś mruknęła niewyraźnie, bardziej po to by zasygnalizować, że jest skupiona na jego słowach, niż by wyrazić swoją opinię - na to miał jeszcze przyjść czas.
        - Nie próżnowałeś - skomentowała jednak, gdy dowiedziała się, że Sjans z gracją wypytał Tawrila o sytuację w Ekradonie. Obie informacje były ważne, zarówno te stricte polityczne, jak i te o wymyślonej przez drwala historyjce, bo kto wie, czy nie natkną się jeszcze na sir Georna we własnej osobie albo na jakiegoś jego znajomka.
        Przerwa w wypowiedzi Ulki sprawiła, że elfka podniosła wzrok znad swojej miski i od razu jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem łucznika. On był najwyraźniej bardzo zadowolony, Skowronek zaś niekoniecznie - patrzyła tak chłodno, że aż szron osadzał się na jej rzęsach. Zaraz jednak znowu skupiła się na swojej misce, powtarzając sobie, że jakoś wytrzyma, w końcu Botan to nie było najgorsze co mogło jej się trafić, a czasami jego przywiązanie bywało przydatne. Inna sprawa, że teraz naprawdę miała ważniejsze rzeczy na głowie i temat młodego niedźwiedzia plasował się u niej na szarym końcu listy priorytetów.
        - Oł… - jęknęła elfka, po raz kolejny od początku monologu drwala pozwalając sobie na krótki komentarz jego słów. Eldine uciekła z zamku, to z jednej strony było bardzo pomocne, a z drugiej strony przerażające, dlatego też w jej głosie słychać było zawód. Niemniej nie zamierzała się poddawać ani jojczyć - jej umysł właśnie pracował na zwiększonych obrotach, układając w głowie plan jak należy postąpić, kogo wykorzystać i czego im brakuje. Z niesmakiem doszła do wniosku, że ma zablokowaną jedną czy dwie drogi przez to, że jej zlecenie było po części lewizną, której brać nie powinna. ”Pies to drapał”, uznała jednak, gdyż co do dla niej, nie mogła poddawać się przez takie drobiazgi.
        - Yhm. Czyli mamy jasność - uznała, gdy Sjans już naświetlił jej całą sytuację. Zrobiła krótką przerwę, by przeżuć i połknąć to co miała w ustach. - Nie powiem, by było różowo. Ze słów Ily’ego i Ważki wnioskuję, że nie jest to dziewczyna z jakimś wybitnym pazurem, a Ekradon to jednak duże miasto, mogła różnie trafić… Niemniej zobaczymy jak to będzie wyglądało na miejscu. Musiałabym wiedzieć jak ona wygląda, opis słowny, rysunek, cokolwiek się nada. Skoro mówisz, że oni. - Elfka ruchem głowy wskazała łucznika i jego dziewczynę. - Mogą przeszukać pałac, to mogą też pewnie pójść tam i powęszyć za plotkami. Każda informacja się nada. Pogadam z nimi o tym z rana. A gdy oni będą węszyć w pałacu, my zajmiemy się miastem. Wiem, powierzchnia zdaje się spora, ale gdy wiesz gdzie i kogo pytać, pole popisu się zawęża. Rozdzielimy się, by było szybciej, nie wiem tylko czy lepiej bym Botana wlekała ze sobą czy lepiej wcisnąć go tobie - dodała niby żartobliwym tonem, patrząc na rozłożonego na dwóch posłaniach Blewoga. Nie myślała, że tak szybko pożałuje swojego spoufalania się z młodym niedźwiedziem.
        - Sjans, jesteś rozsądnym facetem - zagaiła wyraźnie ściszając głos. - Pokażę ci pewien gest, bardzo prosty, którego lepiej, byś nauczył się stosować, bo na pewno będziesz musiał rozmawiać z półświatkiem, a oni nie lubią ludzi z zewnątrz. Gdyby ktoś zaczął się do ciebie ciskać albo nie chciał mówić…
        Elfka palcem wskazując przetarła zewnętrzny kącik prawego oka, jakby wyciągała z niego jakiś paproch.
        - Zapamiętaj - powiedziała, po raz kolejny wykonując ten gest. - Ważne jest które oko i który palec. Wiem, że wolisz udawać, iż nie wiesz czym tak naprawdę się zajmuję i może cię to śmieszyć, ale naprawdę w pewnym momencie może ci to uratować skórę.
        Skowronek zrobiła pauzę, gdyż musiała usłyszeć od Sjansa jednoznaczne "zapamiętam". Nie chciała robić kłopotów ani sobie, ani jemu.
        - Krótko mówiąc, jeśli chodzi o sam konkretny początek planu, docieramy do Ekradonu, zatrzymujemy się w karczmie, którą ja wybiorę, a później rozdzielę dalsze zadania, pewnie Ily i Ważka pójdą do pałacu, a ciebie puszczę do kilku swoich informatorów, ale to wszystko zależy też od sytuacji, jaką zastaniemy w mieście. Szkoda, że tego wozu nie można się pozbyć - westchnęła w ramach luźnej uwagi. - Gdyby jakiś strażnik pytał, to trzymamy się wersji sprzed spotkania z twoim bratem: jesteśmy grupą artystów po nieudanych wojażach. A ja mam na imię Bri - dodała. Uwagę o tym, że taka biedna zahukana dziewoja pewnikiem skończyła w podrzędnym lupanarze, zatrzymała dla siebie.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Rozmawiając ze Skowronkiem Sjans łatwo zauważył przemianę jaką przechodziła elfka. Im bliżej byli Ekradonu, tym bardziej wzrastała jej pewność siebie i chęć przejęcia kontroli nad działaniami grupy. Drwalowi było to nadzwyczaj na rękę, jako że w przeciwieństwie do Skowronka, on sam czuł się coraz bardziej zagubiony i przytłoczony czekającymi ich zadaniami. Wielkie skupiska ludzi to zdecydowanie nie były jego rewiry. Mogli tylko dziękować losowi, że elfka jest tu z nimi.
Ulce udało się nawet znaleźć wyjaśnienie odmienności samozwańczej Bri od powszechnych na Mglistych Bagnach wyobrażenia na temat życia elfów. Sjans zastanawiał się właśnie czy powinien podzielić się tą myślą z swoją towarzyszką. Zapewne większość ludzi, wspominając o rasie, do której należała Skowronek, od razu ma na myśli lasy, łuczników i życie zgodne z naturą, ale z drugiej strony elfowie to także olbrzymie miasta, wspaniałe pałace, sztuka i kultura pod wieloma względami przewyższająca jakiekolwiek dokonania ludzkości. A w wielkich miastach z całą pewnością łatwo jest o takich, którzy nie czując takiej potrzeby, nigdy nie opuszczali elfickich twierdz.
Snując dalej swoje rozważania drwal doszedł do wniosku, że istnienie tak zwanego półświatka zdawało się być nieodłączną częścią wielkich aglomeracji, funkcjonowania których Sjans nie rozumiał. Na Mglistych Bagnach wszystko było proste, a do najbardziej tajemniczych intryg zaliczano nieustanne oskarżenia starego Imma, który zarzucał swoim sąsiadom jakoby przez nich jego kury przestały nieś.
Ulka powtórzył gest, o którym wspominała Skowronek. „Ona się o mnie martwi” – pomyślał z zadowoleniem, przez co nie udało mu się zachować tyle powagi ile pierwotnie chciał włożyć w te ruchy.
- W porządku, jutro poinstruuję pozostałych, że od tej pory panienka Bri przejmuje dowodzenie – odpowiedział Skowronkowi. - Ily będzie zachwycony. Ważka pewnie też, a Botan spróbuje się dowiedzieć kto to w ogóle jest Bri – zażartował Sjans. – A tak poważnie chciałbym cię zapytać co o tym myślisz. Dziewczyna z dobrego domu, której od młodości służba pomagała się ubrać czy wziąć kąpiel, ktoś komu posiłki podstawiano pod nos, a każdą zachciankę spełniano na zawołanie, jakie w ogóle ma szanse na przetrwanie samej w miejscu takim jak Ekradon? Biorąc pod uwagę, że tropi ją wyrodny ojciec, wściekły pan młody, najlepsi śledczy królestwa, a wkrótce także każdy mieszkaniec stolicy będzie gotów na nią donieść? No i dodajmy do tego, że sama Eldine targana wyrzutami sumienia prawdopodobnie dźwiga na plecach myśli o samobójstwie. Rzecz jasna nie zmieni to naszych planów. Nawet jak powiesz, że prędzej Botan zostałby nadwornym skrybą. Chciałbym jednak znać twoje zdanie czy w ogóle powinniśmy łudzić się tym, iż damy radę odnaleźć ją żywą?
Sjans pocieszał się samym faktem, że skoro Skowronek podjęła się wyznawania, to musiała istnieć jakaś szansa. Kimkolwiek była elfka z całą pewnością nie rzucała się na z góry przegrane sprawy, zwłaszcza w sytuacji gdy obiecana nagroda wcale nie kusiła wielką wartością. Już wcześniej Ulka zanotował sobie, że w stosownej chwili postara się wyjaśnić o co właściwie chodzi z tym schronieniem? Przecież na świecie istniało setki podobnych miejsc do Mglistych Bagien. Terenów gdzie można się ukryć przed niepożądanym wzrokiem i pozwolić by świat o tobie zapomniał. Na pewno pomysł posiadania takiego miejsca nie był czymś nowym. Oczywiście twierdzenie, iż Skowronkowi podoba się okolica Kamiennego Targu było zbyt odważną interpretacją, ale drwal uznał, iż nie zaszkodzi o to zapytać. „Kiedyś tam”.
– Optymistycznie patrząc samo to, że Eldine jednak zdecydowała się przeciwstawić Styfingowi jest dla nas bardzo dobrą wiadomością.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek jeszcze chwilę po zadaniu pytania milczała, zapamiętale przygładzając sobie włosy na ramieniu. Sjans jakby domyślał się, co chciała dyplomatycznie pominąć, najwyraźniej jednak chciał usłyszeć prawdę, która nie była niestety specjalnie różowa.
        - Żywą raczej tak - przyznała w końcu elfka. - O ile sama się na siebie nie targnie. Jeśli jednak miała dość ikry by zwiać z zamku, pewnie nie rzuciła się pod koła pierwszego lepszego wozu. Gdyby samobójstwo było jej celem, zrobiłaby to jeszcze w zamku - szybciej, więcej możliwości, bardziej komfortowo. Więc pewnie żyje. Pytanie raczej brzmi w jakim stanie ją znajdziemy. Nie będę cię czarować: prawdopodobieństwo, że trafiła na jakieś ciemne typki, które tylko czekały na taką biedną uciekinierkę, jest bardzo wysokie. Eldine pewnie nie wiedziała gdzie nie powinna chodzić dziewczyna o jej statusie i chciała unikać tłocznych miejsc. Roztrzęsiona, wpadła na gościa, który był dla niej miły, opiekuńczy, zaoferował pomoc i napoił ciepłym winem... A gdy straciła czujność, sprzedał ją do podrzędnego burdelu. To jest moim zdaniem najbardziej prawdopodobne. Młoda, zdrowa dziewczyna o arystokratycznej urodzie będzie pewnie droga, bo takie rzadko się zdarzają, więc na początku może nie będzie tak źle, lecz im później tym gorzej. Inna opcja jest taka, że trafiła na jakąś szajkę, która mogła zmusić ją do pracy dla siebie, takie dziewczyny robią na początku za przynęty, odwracają uwagę przy przekrętach albo są ładnym dodatkiem uwieszonym ramienia szefa z tymi samymi konsekwencjami co wcześniej mówiłam. Dlatego trzeba się sprężać i to nie tylko po to, by ubiec Styfinga, ale przede wszystkim po to, by Eldine nie była chodzącym wrakiem, gdy odstawimy ją do Kamiennego Targu - podsumowała elfka. Cały czas mówiła bardzo chłodnym głosem, nie po to, by uświadomić Sjansa o powadze sytuacji, bo on z pewnością doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale ze względu na to, że przedstawiała najczarniejsze scenariusze i nie była psychopatką, którą by cieszyło opowiadanie o takich rzeczach.
        - Oczywiście jest też szansa na to, że nic się jej nie stało i skryła się w jakiejś komunie - dodała jeszcze. - Szansa dość niewielka, ale może warto o niej pamiętać. Dziewczyna ma jeszcze siłę walczyć, to widać, ale wrogów też ma sporo. Gdybym była na jej miejscu, uciekając z zamku zabrałabym tyle złota ile dałabym radę zgromadzić bez podejrzeń, w postaci monet jak i biżuterii, a później opuściłabym jak najszybciej miasto, nie zostawałabym w nim ani na moment, ale ja to co innego, inny świat. Z jednych dziewczyn ojcowie czynią swoje oczka w głowie i wydają je za mąż za lordów, hrabiów i markizów, a drugie oddaje się byle komu za długi karciane.
        Skowronek mówiła dość swobodnie, jakby nie zamierzała dać poznać, że ten drugi kraniec skali to jej własna historia - jeśli Sjans się domyśli, brawo za wnikliwość. Nie użalała się - była ze slumsów, a tam dzieciństwo nie jest łatwe dla nikogo, ona osobiście uważała, że miała szczęście, bo kto wie, jak by skończyła gdyby Rosomak nie miał fanaberii wychować sobie następcę i akurat nie nawinęła mu się pod rękę taka wychudzona smarkula.
        - Szczerze, to wiejąc z zamku Eldine odwaliła za nas najgorszą robotę. Właśnie nad tym się najbardziej zastanawiałam: gdy ją już znajdziemy i przekonamy do pójścia z nami, jak ją stamtąd wywleczemy. No a ulice miasta to już moje terytorium, tam już wiem jak się poruszać i jakim głosem śpiewać. Gdy ją znajdziemy, będę wiedziała jak ukryć ją przed resztą do momentu dogadania się z Tawrilem... Ale nie dzielmy skóry na żywym niedźwiedziu… - intonacja słów Skowronka gwałtownie opadła. Zerknęła na śpiącego Botana, jakby te słowa miały go obudzić, jednak nawet się nie poruszył.
        - Nie uprzedzajmy biegu wydarzeń - poprawiła się elfka. - Na jutro mamy zajęcie. Trąć mnie, gdy przyjdzie moja kolej.
        Skowronek usiadła wygodniej na kłodzie, wyprostowała plecy i zamknęła oczy. Dłonie złożyła na udach wierzchami do góry, palce rozkładając niczym płatki kwiatów. Nie było sensu by kłaść się spać, ale mogła pomedytować, to również dawało odrobinę odpoczynku. A gdy jej warta minie, położy się byle gdzie, byle tylko pod plecami mieć w miarę sucho.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Ponure wizje przytoczone przez Skowronka popsuły Sjansowi resztę nocy. Argumenty elfki sprawiły, iż Ulce ciężko było doszukać się jakiegokolwiek pozytywu w sytuacji, w której znalazła się Eldine, a wszelkie dalsze rozważania prowadziły do jeszcze bardziej pesymistycznych wniosków. Posiadanie przez dziewczynę pieniądze mogły pomóc, ale dużo bardziej prawdopodobnym był fakt, że ich nierozważne wydawanie przysporzy córce Styfinga więcej problemów niż korzyści. A trudno było przypuszczać, że rozpieszczona dama nagle zrozumie czym jest rozwaga i umiar. Eldine mogła też prosić o pomoc swoich przyjaciół w królewskim pałacu, jednak z całą pewnością będą to osoby od przesłuchania, których Ado rozpocznie pościg za swoją jedynaczką. Zresztą sam Sjans również zamierzał tak zrobić, napuszczając Ily’ego na przesłuchanie służby i osób będących blisko z zagubioną panienką. Szansa na to, iż nastoletnia dziewczyna będzie miała wystarczające rozeznanie wśród intrygantów na Dworze i nie przeliczy się w kwestii komu może zaufać, była mniej więcej taka sama jak to, iż Ulka z dnia na dzień stanie się wybitnym jeźdźcem. Łagodnie mówiąc wszystko się pieprzyło. Ostatecznie drwal chwycił się jednej jedynej rozpaczliwej myśli. Uciekanie z domu wydawało mu się czymś, co dzieciaki mają w krwi, a jak do tej pory pokazywała praktyka, zdecydowana większość z nich przeżywa ten etap swojego dojrzewania. Dlaczego więc Eldine miała być w tej sprawie niechlubnym wyjątkiem? Instynktownie Sjans zaczął się zastanawiać jak w podobnej sytuacji zachowała by się dwójka jego dzieciaków. Kliri zapewne byłaby z swoim żywiole. Pozostawiłaby mu dziesiątki fałszywych wskazówek, bawiąc się samą możliwością wyprowadzenia staruszka w pole. Być może nawet upozorowałaby własną śmierć. Z drugiej strony Wibart na pewno nie ograniczyłby się do samej ucieczki. Mając na uwadze dobre imię rodziny, sam zacząłby organizować wyprawę przeciw ojcu. „I dobrze, miło wiedzieć, że jeśli kiedykolwiek człowiekowi odbije, znajdzie się ktoś kto zetnie twój głupi łeb”, pomyślał drwal.
- Hej, wstawaj wodzu, bo gotowi jesteśmy pomyśleć, że umarłeś nam z zgryzoty. Jeśli myślisz, że wywiniesz się z tej historii, bez pozwolenia przekręcając się na drugą stronę, to nic z tego – obudził go głos Ily’ego. – Wciąż potrzebujemy przewodnika.
- Macie go – odparł zaspany Sjans, przeciągając się ciężko. – Tam stoi. Od teraz, do czasu gdy opuścimy Ekradon, dowodzenie przejmuje Bri. Radzę jej słuchać i wykonywać dokładnie to co mówi. To nasza jedyna szansa by wydostać się z tego bagna. A im dłużej tu jestem tym szybciej pragnę wrócić w rodzinne lasy.
- Dobrze, że nie udajesz iż znasz się na wszystkim, chociaż akurat w kwestii zapadania się w błocie i wyłażenia z tarapatów jesteśmy ekspertami. A zatem, pani kapitan, jakie rozkazy!? – spytał łucznik podchodząc do Skowronka.
- Dlaczego nikt nie zbudził Botana na jego wartę? – dopytywał się urażony Blewog.
- Nie mam pojęcia. Może dali ci się wyspać, mając na uwadze iż dziś jest nasz wielki dzień. Czas zmierzyć się ze strukturami wielkiego miasta – wyjaśnił Ulka.
- Niedźwiedź nie boi się miasta ani służących mu turów.
- Jasne, bo większość niedźwiedzi przechadza się wśród zabudowań z uśmiechem na pysku – wtrąciła Ważka. – Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę jakie absurdy czasami wygadujesz?
- Bądźcie cicho i zacznijcie słuchać! – przerwał kłótnię Sjans, wstając z ciężkim syknięciem. Drwal skinął Skowronkowi na powitanie, po czym uważnie spenetrował resztki tego co zostało z wczorajszej kolacji. – Eldine znalazła się gdzieś tam na ulicy, naszym zadaniem jest ja odnaleźć i sprowadzić na Mgliste Bagna, a Bri powie nam jak możemy to zrobić. Jeśli ktoś ma w tej sprawie coś do dodania to teraz jest ostatni moment na wniesienie odpowiednich uwag.
- Zakładam, że nie będziemy mieli czasu na zrobienie zakupów? – spytała Gyneid.
- Miałem na myśli sensowne uwagi – odparł Sjans.
- Co to jest Endine? – wtrącił Botan, na co Ily nie mógł się powstrzymać by nie wypluć zawartości swojego kufla.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Noc minęła elfce niezwykle szybko - po swojej warcie długo nie zasypiała, rozmyślając jeszcze co będzie ich czekało w Ekradonie, do kogo się zwrócić i od kogo odebrać długi w ramach tej roboty. Czuła pewne nieprzyjemne ukłucie niepokoju, jak zeschłą sosnową igłę, która wbija się w skórę między brzegiem koszuli i spodni. Nie lubiła polegać na innych w taki sposób, jak musiała polegać na tej grupie - zaufać komuś, że dobrze wykona swoją pracę, gdy ona nie będzie mogła w żaden sposób zaingerować, bo będzie na drugim końcu miasta. Z jednej strony Ważka ze swoim chłopakiem potrafili osiągnąć swoje, robili przy tym jednak tyle zamieszania, że gra dla przeciętnego spiskowca byłaby dawno spalona. Elfka nie wiedziała na ile może wierzyć, że współpraca z nimi nie spali dla niej Ekradonu i nie będzie mogła przyjmować tu zleceń przez następne dwadzieścia lat. Wolałaby, gdyby tak się nie stało - zbyt długo tkała tutaj swoją sieć kontaktów, by teraz ją porzucić. Chyba jednak nie miała innego wyjścia jak im zaufać, bo kto wie co zrobią zostawieni samopas. Inną ważną kwestią był kurczący się czas - każdy kolejny dzień, każda noc, działały na niekorzyść tej głupiej gąski, której szukali. Kto wie, czy już teraz nie leży gdzieś martwa w rynsztoku, tylko po prostu nikt nie jest w stanie jej rozpoznać…
        Elfka obudziła się po kilku godzinach snu, który w połączeniu z wcześniejszą medytacją pomógł jej odzyskać siły, spokój ducha i kolory na twarzy. Bez witania się z kimkolwiek, bez budzenia reszty Skowronek odeszła kawałek od obozowiska, by trochę się rozruszać. Rozciągała zastane snem mięśnie w metodycznej sekwencji ruchów, którą powtarzała prawie dzień w dzień od momentu, gdy sama zaczęła dbać o swoją kondycję. Od czasu do czasu zerkała w stronę obozowiska i obserwowała budzącą się grupę. W końcu dostrzegła pewną zmianę w zachowaniu towarzyszy, którzy już wstali i wyraźnie zbili się w grupę by podyskutować. Przystanęła i nasłuchiwała, a gdy usłyszała słowo klucz w postaci swojego przybranego imienia, powoli zaczęła podchodzić w ich stronę. W odpowiedzi na okrzyk Ily'ego skrzywiła się w grymasie, który przypominał zmęczony uśmiech, na razie jednak nie odezwała się słowem - nie chciała krzyczeć bladym świtem wśród tej leśnej ciszy, za bardzo jej się ona podobała i nie chciała jej bezcześcić wrzaskami. Nie powstrzymała jednak parsknięcia, gdy Botan po raz kolejny popisał się elokwencją - sama nawet nie byłaby w stanie tak zinterpretować słowa Sjansa, nawet jakby miała chwilę na zastanowienie i przybory do pisania, by móc pobawić się w łamigłówki.
        - Dobra, dajcie spokój... - zaczęła pojednawczo, równocześnie ze Sjansem, który usadził resztę towarzyszy krótką i treściwą komendą wypowiedzianym tonem o wiele ostrzejszym niż jej. Niemniej jeden z apeli poskutkował i cała trójka zamilkła, a czy sukces miał ojca czy też matkę, teraz było już naprawdę nieistotne - humor elfki trochę się poprawił i mogła z uśmiechem odpowiedzieć na powitalny gest drwala. Nawet kolejny przejaw błyskotliwości Botana nie wytrącił jej już z równowagi - teraz w końcu mogła wykonywać swoje zadanie i zdecydowanie wolała się skupić na tym, a nie na wszystkich głupotach wkoło.
        - Eldine to dziewczyna, której szukamy, przyszła żona Guly'ego - wyjaśniła rzeczowym tonem, nim nabrała wdechu i zaczęła przedstawiać plan na co najmniej cały najbliższy dzień. - Gdyby zdarzyło się, że w drodze do Ekradonu ktoś chciał nas ciągnąć za język, trzymajmy się wersji sprzed spotkania z Cryfem: jesteśmy grupą artystów po nieudanych występach. W mieście zatrzymamy się u "Kochanej Teściowej", bo tam każdy pilnuje swoich spraw, a sienniki nie są zapchlone. Ily, Ważka, do was mam dwie sprawy. Muszę wiedzieć jak wygląda ta cała Eldine, więc albo jak najdokładniej mi ją opiszecie albo narysujecie. Druga robota dla was: wedle słów Sjansa najlepiej nadajecie się do myszkowania po zamku, więc to będzie wasza działka - idźcie tam i podpytajcie kogo trzeba. Kiedy zniknęła Eldine, czy ktoś jej pomagał, czy coś mówiła, co ze sobą wzięła. Jeśli razem z nią zniknęła jakaś biżuteria, ta informacja też się przyda, może jakiś znajomy jubiler przypadkiem na nią trafił...
        Słowa "jubiler" i "przypadkiem" zabrzmiały fałszywie, gdyż wystarczyło chociaż odrobinę znać branżę Skowronka, by wiedzieć, iż chodzi o zwykła paserkę. Teoretycznie paserzy powinni trzymać język za zębami i nie zdradzać personaliów swoich klientów, ale przecież każdą informację można kupić, zwłaszcza gdy zna się miejscowy rynek zbytu. A Eldine pewnie prędzej czy później będzie zmuszona pozbyć się swoich błyskotek, by mieć za co żyć.
        - Ile czasu na to potrzebujecie? - kontynuowała Przyjaciółka. - Nie ukrywam, że im szybciej tym lepiej, więc dzień wam wystarczy? Idąc dalej - Sjans, Botan. My będziemy szukać w mieście. Sjans, dam ci listę kilku osób, które trzeba pociągnąć za język i kilka miejsc, gdzie może przebywać taka uciekinierka. Ekradon to nie Kamienny Targ, więc nie ma co biegać po całym mieście w nadziei, że wypatrzy się ją w tłumie, trzeba szukać w najbardziej prawdopodobnych miejscach. Ja zrobię to samo. Botan, ty pójdziesz ze mną i będziesz mi pomagał. Chyba, że Sjans uzna, że bardziej przydasz się jemu.
        Pomoc Blewoga była oczywistą bujdą, gdyż elfka bez większych kłopotów dałaby sobie radę sama, uznała jednak, że woli mieć niedźwiedzia przy sobie, bo w razie kłopotów poradzi sobie lepiej niż drwal, który szczerze przyznał, że nie przepada za dużymi miastami. Skowronek miała w planie nie mieszać Botana w swoje poszukiwania i negocjacje, gdyż on na pewno nie zrozumiałby skomplikowanych spraw półświatka Ekradonu, zamiast tego zamierzała wystawiać go na czujki w bezpiecznej odległości. Pytanie, czy ten plan się powiedzie.
        - Sjans. - Elfka przysiadła się do drwala. - Na ile znasz w ogóle Ekradon, byłeś tam już kiedyś? Jeśli wolisz, możemy pętać się po mieście we trójkę, ale wtedy będzie wolniej i możesz trafić w miejsca, gdzie wolałbyś nie bywać. Poza tym, oprócz tego o czym rozmawialiśmy wczoraj, mam dla ciebie jeszcze jedną radę: nie płać za informacje, a jeśli będą szli w zaparte, powiedz, że rozliczą się ze mną. Nie przewidzę każdej sytuacji jaka może cię spotkać, ale jesteś taktownym gościem, poradzisz sobie. Jeśli ktoś znajdzie coś ważnego - podjęła mówiąc tym razem do wszystkich. - Wraca do "Kochanej Teściowej", nie działa na własną rękę, bo raz dwa ją straci. Pytania?
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Być może sama nie chciała się do tego przyznać, przedkładając prace indywidualną, opartą tylko na własnych umiejętnościach, nad działaniami w drużynie, ale Skowronek w roli dowódcy spisywała się wręcz wybornie. Zgromadziła wokół siebie członków wyprawy i w krótkich i precyzyjnych słowach określiła czego potrzebuje, przedstawiając jednocześnie możliwe zagrożenia. Zapał elfki szybko udzielił się całej grupie. Być może sprawiała to sama bliskość miasta albo napięcie wywołane czekającym ich zadaniem. Ważka i Ily mieli w oczach iskry podekscytowania. Jedynie Botan nie wyglądał na zadowolonego. Samo nadążanie za potokiem słów wypowiedzianych przez Skowronka musiało być dla niego katorgą, a rola wędrownego artysty zdecydowanie mniej pasowała niedźwiedziowi, niż bycie kapitanem eskortującym księżniczkę.
- Do wieczora będziesz miała wszystko, wodzu – zaśmiał się Ily. – Wyniuchamy każdą kroplinkę potu, jaką nasza damulka zostawiła po sobie w pałacu. Z kim się spotykała, kogo uważała za wroga, a z kim mogłaby spiskować. Będziemy wiedzieć o czym rozmawiała przez ostatnie dni, czego brakuje z jej osobistych rzeczy, o każdej krążącej w pałacu plotce, jak również o nietypowych wydarzeniach sprzed i po zniknięcia Eldine. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że wielkomiejscy mądrale nie potrafią rozróżnić Ulki od Styfinga, biorąc obu za wieśniaków z prowincji, co tym chętniej rozwiązuje im języki. Służba zwykle pozostaje niewidoczna dla władców, ale w drugą stronę to już nie działa. A co do wyglądu samej dziewczyny to Ważka ci ją narysuje. Eldine można poznać z daleka. Jest chuda i ładna, a czesze się zawsze w takie dwa śmieszne ślimaki przy każdym uchu. Do dziś zachodzę w głowę jak ona to robi.
- Pewnie podnosi głowę i wydaje rozkaz służącej – dodała Gyneid.
Sjans skupił się na swojej roli. W jego opinii miasto było miejscem, gdzie nie dało się żyć. Zewsząd ścisk, brud, smród i agresja ludzi, którym brakuje niezbędnej dla siebie wolnej przestrzeni. On sam czuł się w Ekradonie niczym w klatce, uważając pozostałych za przykład tego, iż zbyt długie przebywanie w niewoli, sprawia, że człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego. W jakiś sposób ludność w mieście potrafiła w tych warunkach egzystować, a co więcej wyglądać na szczęśliwych. Być może sprawiało to fałszywe poczucie bezpieczeństwa, jakie dawało tak duże skupisko. Ulka podejrzewał, iż w rzeczywistości za murami Ekradonu dochodzi do większej ilości przestępstw, napadów i morderstw, niż na okolicznych traktach kupieckich, ale w tłumie nikt się tym nie przejmował. Przynajmniej do czasu gdy sam stawał się ofiarą. Wszystko było dobrze, dopóki dało się ignorować prawa fizyki mówiące o tym, że przy dużym ścisku, wystarczy iskra by wszystko wyleciało w powietrze. Drwal był przekonany że po kilku godzinach udusi się w Ekradonie nie potrzebując do tego niczyjej pomocy.
- Byłem tu kilkakrotnie. Poprzedni raz pięć lat temu – odpowiedział Skowronkowi, wiedząc iż ta nie będzie zachwycona tym co usłyszy. W odróżnieniu od Ily’ego, drwal nie miał dla elfki optymistycznych informacji. – I to głównie w pałacu, chociaż ostatnio dotarłem aż na miejski rynek w poszukiwaniu prezentów dla dzieciaków. A że młodzi mieli dość specyficzne życzenia, więc straciłem nad tą sprawą pół dnia. Nie żebym twierdził, iż nauczyłem się dzięki temu czegoś o Ekradonie. Przekonałem się tylko, że następnym razem nie należy pytać się pociech o to co chcieliby od staruszka.
Sjans pomyślał, że za bardzo udzielił mu się ogólny trend patrzenia na Skowronka jako guru w sprawach przetrwania w mieście. Jeszcze chwila, a zacząłby się tłumaczyć przed elfką ze swoich błędów. „Dowolna rzecz, warta tego by ją ukraść” – prosiła Kliri, za to Wibart określił swoje potrzeby aż nader precyzyjnie. Szkło do lunety, o danym wymiarze, wypukłości i gładkości powierzchni. Drwal już wcześniej miał uraz do Ekradonu, a jego dzieciaki wcale mu w tym nie pomagały. Co gorsze, kolejna lista spodziewanych prezentów leżała obecnie w jego kieszeni.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Elfka lekko zmrużyła oczy i uniosła kącik ust w zadowolonym aczkolwiek powściągliwym uśmiechu - zapewnienia Ily'ego brzmiały naprawdę przekonująco, nie mogła jednak dać się ponieść optymizmowi.
        - Tak... - mruknęła, lekko kiwając głową. - Tak zawsze jest. To jedna z pierwszych lekcji jakie warto przyswoić w naszej branży. Płotka to najlepszy sprzymierzeniec w kwestii informacji, tylko troszkę niestały w uczuciach. Sjans również będzie miał okazję się o tym przekonać - dodała, a w jej głosie słychać było rozbawienie. Drwal jeszcze nie wiedział z jakimi informatorami będzie miał do czynienia. Oczywiście byli to fachowcy w swej dziedzinie, jednak niektórzy bywali specyficzni. Jak zresztą cały półświatek - w tej branży ktoś normalny długo nie wytrzyma nim dostanie do głowy, wentyl bezpieczeństwa w postaci jakiegoś drobnego lub większego dziwactwa jest nieodzowny.
        - Doskonale, czyli sami najlepiej wiecie co robić. Nie ściągnijcie nam tylko nikogo na łeb - zaznaczyła elfka nim przeszła do rozmowy ze Sjansem. Owszem, jego słowa nie wywołały u niej zachwytu, ale też nie wyglądała na złą czy roztrzęsioną przez to, że jej misterny plan legł właśnie w gruzach. Bo nic nie runęło, stał się tylko troszkę trudniejsze. To było widać po jej minie, po tym jak kiwając głową wzruszyła ramionami w oczywistym "cóż, trudno".
        - To nie stanowi wielkiej przeszkody. Trudniej będzie ci się poruszać i tylko tyle. Najwyżej ci mapkę narysuję - oświadczyła z lekkim rozbawieniem w głosie, po czym wstała z kłody i poprawiła spódnicę. Nim jeszcze się wyprostowała, zdążyła już odrzucić pomysł z rysowaniem, bo raz, że były to długie trasy, a dwa: wrodzona podejrzliwość powstrzymywała ją przed zostawianiem tak oczywistych śladów. Mogłaby zaszkodzić swoim kontaktom, gdyby Sjans gdzieś przez przypadek kartkę zgubił albo ktoś wścibski podejrzał jej zawartość.
        - Jedziemy, szkoda czasu - zarządziła. - Na miejscu trzeba będzie się przebrać, bo te ubrania nam nie pomogą. Chcecie, to sami się sobą zajmijcie albo ja wam coś znajdę, wasza sprawa. Sjans, siadam koło ciebie i wszystko ci opowiem.
        Elfka nie brała pod uwagę protestów: zabrała się za wprzęganie koni do wozu, a gdy to było gotowe, usadowiła się na wozie i czekała na drwala. Ily i Ważka zdawali się już nieraz robić podobne rzeczy i doskonale odnajdywać w swoim zadaniu, zaś Ulce przypadła w udziale dość trudna część, z którą nigdy wcześniej nie miał do czynienia, więc te ostatnie kilka godzin poza murami Ekradonu mogli spędzić na ustalaniu szczegółów, które trudno omawiać na zatłoczonych ulicach pełnych kapusiów.
        - Pierwszą osobą, do której się udasz, jest mój stary dobry przyjaciel Kasael, dla znajomych po prostu Kas - zaczęła bez ostrzeżenia mówić, gdy w końcu ruszyli. - Spotkasz go na ulicy garbarzy na wschód od głównego rynku miasta, będzie siedział na schodach zamkniętego sklepu pod szyldem “Jan i synowie”. To podobny do mnie elf z włosami tak brudnymi, że posklejały się w dredy, zaropiałymi oczami i prawą ręką obciętą tuż przy ramieniu. Żebrak, jak już się pewnie domyśliłeś. Dasz mu to. - Elfka wsunęła Sjansowi w kieszeń złotą monetę. - I powiesz, że jesteś moim znajomym. Bez ogródek pytaj go o wszystko co chcesz wiedzieć i nie poganiaj go przy odpowiedzi, bo może się zacinać i jąkać. Chłopaka nie oszczędzało życie. Drugą osobę spotkasz we wschodnim podmurzu, w zakładzie skrybów “Czerwone piórko” - to ruda dziewczyna, która ma zawsze mocno wyszminkowane usta, panna Vermari. Nie będziesz mógł zacząć rozmowy wprost, bo jest bardzo nieufna, ale skoro rozmawiając o ornitologii mogliśmy się dogadać jak pozbyć się ogona, to wierzę, że jakoś sobie z nią poradzisz. Jest skrybą i bukmacherem zarówno w tych oficjalnych jak i nieoficjalnych wydarzeniach sportowych, bywa w wielu miejscach i zna ludzi, mogła gdzieś dojrzeć naszą zgubę albo usłyszeć o takowej. Może też wspomnieć ci o ludziach, którzy znają ludzi… Te dwie osoby to tak na dobry start, gdy to załatwisz wróć do “Teściowej” i zobaczymy co dalej. Słuchaj… - Elfka przysunęła się do drwala i mówiła trochę ciszej, by główny zainteresowany nie słyszał. - Botan na wszystkie obce kobiety reaguje tak jak na mnie?
        Pytanie było dla elfki zadziwiająco niezręczne - już wiedziała, że cała trójka zinterpretuje to jako przejaw zazdrości, a zupełnie nie o to jej chodziło. Jeśli jednak niedźwiedź miał tracić głowę dla każdej egzotycznej w kategoriach Kamiennego Targu dziewczyny, to przecież ona z nim nic nie załatwi! Ekradon był ogromny miastem, gdzie mieszało się wiele ras i choć tą dominującą byli ludzie, zdarzały się tam i elfy, i zmiennokształtni, i pewnie pojedyncze egzemplarze każdego innego gatunku, może nawet włącznie z niebianami.
        Nim dotarli do Ekradonu, Skowronek opowiedziała Sjansowi ze szczegółami jak ma dotrzeć do wskazanych mu informatorów, za każdym razem każąc mu powtórzyć całą trasę, by mieć pewność, że na pewno jej nie zapomni. W trakcie rozmowy czas bardzo szybko mijał, więc do Ekradonu zajechali nim zdążyli się zniecierpliwić, a że akurat ruch na drodze był spory, nikt nie zainteresował się wozem z Kamiennego Targu, za co elfka była wdzięczna przede wszystkim bardzo głośno awanturującemu się kupcowi, któremu coś się nie zgadzało z ładunkiem.
        Miasto Gryfów było spełnieniem sennych koszmarów Sjansa - tłoczne, duszne, klaustrofobiczne. Im głębiej wjeżdżali, kierowani wskazówkami elfki, która doskonale orientowała się w rozkładzie ulic i nawet wiedziała, gdzie taki wóz jak ich się zmieści, tym tłum stawał się rzadszy, a zabudowa gęstsza i niższa. Wśród tej plątaniny budynków łatwo było przeoczyć “Kochaną Teściową”, karczmę, gdzie mieli się zatrzymać - wyróżniał ją tylko standardowy szyld z kuflem piwa i łóżkiem, a poza tym wyglądała jak każdy inny budynek mieszkalny. Skowronek kazała wjechać wozem w bramę obok i tam zostawić go na podwórzu, a następnie poprowadziła swych towarzyszy do środka.
        Wnętrze karczmy było niskie - może wręcz trochę za niskie dla Botana - i ciasno zastawione stolikami, stołkami, ławami. Chłód kamiennych ścian równoważyło ciepło drewnianych mebli i nieśmiały płomień pełgający w kominku tylko po to, by nie kłopotać się rozpalaniem pod wieczór, gdy zrobi się chłodniej. Wbrew pozorom zdawało się, że jest tu czysto - w powietrzu nie było czuć kwaśnego odoru skwaśniałego jedzenia i ludzkiego potu, a jedynie zapach dymu, piwa i jedzenia. Trociny na podłodze wyglądały na wysypane tego samego ranka. Nieliczni goście z zainteresowaniem przyjrzeli się grupie podróżnych, a szynkarz w postaci mężczyzny z niezwykle okazałym wąsem podniósł na nich wzrok i rozpromienił się na widok elfki.
        - Któż to wrócił w moje skromne progi! Zapraszam - zwrócił się do Skowronka i towarzyszy. - Cóż to widzę, czyżby zmiana branży? - zażartował wymownie patrząc na sukienkę Przyjaciółki.
        - Cały czas pracuję w tym samym miejscu - odpowiedziała elfka. - Dawno mnie jednak nie było w Ekradonie. Hans, daj nam piwo dyniowe i jakiś porządny posiłek, umieramy z głodu po podróży. Będziemy się tu zatrzymywać na noc, a z tyłu zostawiliśmy wóz.
        - Jak zawsze mam przez ciebie pełne ręce roboty - zażartował szynkarz, zostawiając podróżnych na moment samych, by zrealizować zamówienie Skowronka. Co umykało osobom postronnym, to rozmowa w mowie gestów, jaką przeprowadziła ta dwójka. Hans na przykład wprost zapytał elfkę, czy ta zajmuje się nierządem, zrobił to w momencie, gdy poprawił sobie krok spodni w trakcie wspominania o nowej branży. Przyjaciółka strzepując pyłek z gorsu sukienki zapytała, czy gdzieś w okolicy nie pętają się strażnicy. I tak dalej, i tak dalej. Takie rozmowy muszą być krótkie, szybkie i treściwe, by postronni nie uznali, że rozmówcy mają pchły, jednak zarówno Hans jak i Skowronek należeli w tej kwestii do profesjonalistów. Nikt nie powiedział, że w Ekradonie nie ma knajp przyjaznych kryminalistom.
        - Siadajcie. - Elfka zaprosiła swoich towarzyszy do pierwszego lepszego stołu, gdzie mogli się wszyscy zmieścić. - Jego żona naprawdę świetnie gotuje, więc korzystajcie, bo kto wie kiedy będzie następny godny posiłek… - Skowronek z rozpędu gestem dopowiedziała, że mogą umrzeć w każdej chwili, ale w porę się zmitygowała, że tamci jej nie rozumieją. - Czeka nas masa pracy. Trzeba wam czegoś nim się rozejdziemy?
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans był gotów rzucić się do ucieczki ledwo przekroczył bramy Ekradonu. Jego najgorsze wyobrażenia nawet w połowy nie oddawały okropności, które miał przed sobą. Miasto wydawało mu się znacznie większe niż zdołał zapamiętać, a ogrom jego zabudowań przytłaczał człowieka z każdej strony. Drwal miał wrażenie, że wszystko wokół niego - ludzie, ulice i budynki - uparły się, by utrudnić życie niczego niewinnemu przybyszowi. Cały czas ktoś na niego wpadał, ocierał się lub próbował przepchnąć, zmuszając Ulkę do ciągłej pracy przy pomocy łokci. Żeby nie popaść w panikę, Sjans starał się myśleć o czymś zabawnym. Na przykład o pytaniu Skowronka odnośnie Botana i jego zapatrywań na obce kobiety. Pomijając już interpretację pozostałych członków drużyny, sama insynuacja elfki, że niedźwiedź mógł mieć jakiekolwiek kontakt z płcią przeciwną, budziła rozbawienie. Niestety nie do tego stopnia by dało się zapomnieć o uciążliwościach miejskiego życia. Rozpamiętywanie o dzieciakach jeszcze bardziej pogarszało sprawę. Wspomnienie swobody w sytuacji gdy czujesz się osaczony z każdej możliwej strony, było najgorszą rzeczą pod słońcem.
Ulka spojrzał po twarzach swoich podwładnych szukając pokrzepienia wśród towarzyszy niedoli, a tymczasem okazało się, że zarówno Ily jak i Ważka wyglądali na zadowolonych z miejsca, w którym się znaleźli. Nawet Botan podziwiał wszystko z otwartą gębą i oczyma wielkimi niczym tarcze, jednak nastawienie niedźwiedzia do gęstych zabudowań szybko uległo zmianie, gdy tylko poczuł się zagrożony. Po części Skowronek miała rację przewidując, że z młodym Blewogiem mogą mieć sporo problemów, tyle że przyczyną dziwacznego zachowania Botania nie były piękne dziewczęta z ulicy, lecz mężczyźni, w których ten upatrywał rywali zabiegających o względy księżniczki.
Sjans gotów był przysiąc, że niedźwiedź zaczął warczeć na osobników, którzy pozwolili sobie na zbytnią poufałość, zbliżając się do elfki bliżej niż zasięg halabardy krzepkiego młodzieńca. Na wszystkich spoglądał gniewnie, a pechowców, którzy stanęli mu na drodze odrzucał na całą szerokość ulicy. Dla Ulki było jasne, iż w takim towarzystwie Skowronek prędzej czy później wpakuje się w gigantyczną awanturę.
Na szczęście dla drwala męki związane z przepychaniem się przez zatłoczone ulice wkrótce dobiegły końcu, a drużyna Sjansa mogła spokojnie rozłożyć się w gospodzie i omówić ostatnie aspekty planu.
- Tylko jedna uwaga – rozpoczął Ily, z którego twarzy nie schodził uśmiech. – Nie wynajmuj nam tu pokoi. Zamierzamy zakwaterować się w pałacu.
- Jak będziemy się kontaktować? – bardziej rzeczowo wtrąciła Gyneid. – Jeżeli ktokolwiek z nas dowie się czegoś istotnego, ma tu wrócić i czekać na pozostałych? A może chcesz zaufać typowi zarządzającemu tym przybytkiem?
- Powiem wam co myślę na temat uciekania z domu – wtrącił Sjans. – A mam w tej mierze doświadczenie obu stron. Eldine nie zostanie tu długo. Najrozsądniej zrobiłaby gdyby natychmiast wyniosła się z miasta. W przeciwnym razie kwestią czasu będzie to kiedy Styfing ją dopadnie. Pozostaje zatem pytanie gdzie mogłaby się udać. Najbliższa rodzina odpada. Do nas również się nie zwróci, jako iż zapewne obawia się zemsty za to co spotkało mojego brata. Wątpię też by wielu lordów było chętnych pomagać dziewczynie, jeśli jedyne co przy tym zyskają to gniew Styfinga. Z kolei granice Ekradonu również cieszą się złą sławą, a zatem wydaje mi się ze najlepszym dla niej kierunkiem będą ziemie zamieszkałe przez elfy. Teoretycznie w zamku mogła zaopatrzyć się we wszystko czego potrzebuje do podróży. Jedzenie, ubrania, pieniądze, a nawet konia. Jednego czego brakuje Eldine to przewodnik, który zaprowadziłby ją do wymarzonego celu. Taki, który weźmie pieniądze, zagwarantuje bezpieczeństwo i o nic nie będzie pytał. Za to my musimy zadać sobie pytanie gdzie kogoś takiego można szukać?
Oczywiście zacznę od tego, że sprawdzę miejsca, które mi poleciłaś, Skowronku, chociaż ni w ząb nie rozumiem dlaczego młoda dziewczyna miałaby swoje pierwsze kroki kierować w stronę bukmacherki? Ale to wy mi powiedzcie, jak dedukują młode dziewczęta? A jak już jesteśmy przy tym temacie, to może jednak Botan powinien iść z mną?
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Elfka kątem oka zerkała na swych towarzyszy i z pewnym niepokojem rejestrowała ich zachowanie. A konkretniej zachowanie jednej szczególnej osoby - Botana. Jego reakcja na Ekradon była chyba najgorszą z możliwych, gdyż kierowała nim agresja. Skowronek musiała przyznać, iż w duchu myślała, że olbrzym przerazi się ogromem miasta i będzie raczej potulny, może zszokowany albo zainteresowany poznawaniem nowej scenerii, ale nie, że będzie chciał zabić każdego mężczyznę na swojej drodze. Już wolałaby, aby ślinił się na co drugą dziewkę w wieku rozpłodowym, to groziłoby co najwyżej żenadą, a nie bójką i bliskim kontaktem z tutejszą strażą. Nie tylko elfce powinno zależeć na tym, by nie podpadać strażnikom - w końcu musieli szybko znaleźć zagubioną pannę młodą, a nie czekać dwa dni na wypuszczenie z tymczasowego aresztu. Skowronek dopiero teraz tak na poważnie pożałowała, że już na samym wstępie nie odrzuciła zalotów Botana. Jednak rację miał Rosomak, gdy kpił z osób zakochanych i prawie przemocą perswadował jej, by wybiła sobie mężczyzn i wszelkie romantyczne głupoty z głowy. “W takich warunkach nie da się pracować” powtarzał, a po tym następował ciąg wyliczeń tych, którzy z miłości dali się złapać i powiesić.

        - Yhm. - Tylko do tego ograniczała się odpowiedź elfki na wieść, że Ily i Ważka chcą się zakwaterować w pałacu. Przyjaciółka nie zamierzała negować tej decyzji, gdyż wierzyła, że wiedza, co robią, wręcz pochwalała taki pomysł - raz, że będzie to wyglądało o wiele naturalniej, a dwa: będą dłużej na miejscu, więc może więcej się dowiedzą.
        - O nie, nie! - Elfka z rozbawieniem pokręciła głową po słowach Gyneid, po czym nachyliła się do niej. - Wiesz, Hans jest w porządku i możemy u niego przesiadywać bez obaw, ale nie dawałabym mu do ręki niczego, co może wykorzystać przeciwko mnie. Kochajmy się jak bracia, liczmy się jak lichwiarze. Jak któreś z nas coś znajdzie, to po prostu czekamy tutaj na siebie. A jeśli znajdziecie coś bardzo ważnego, to dajcie znać po prostu Hansowi, że musicie mnie pilnie znaleźć, pośle za mną jakiegoś dzieciaka. Tylko bez wnikania w szczegóły - zastrzegła. Nie wspominała o tym, że działa to również w drugą stronę i również ona może ich w ten sposób szukać, bo to było oczywiste.
        Karczmarz jakby przyzwany samą wzmianką swojego imienia, podszedł do stolika i podał wszystkim drewniane kufle z dyniowymi piwem. Przed każdym pojawiła się też micha z gulaszem, a ciemny twardy chleb był do podziału. Elfka przez moment gapiła się w zawartość swojej porcji, jakby spodziewała się, że kawałki wieprzowiny ożyją, ale w końcu wzięła kęs i bardzo powoli przeżuwała wpatrując się w mówiącego Sjansa. Uśmiechnęła się lekko kpiąco, gdy ten poddał w wątpliwość sens rozmowy z Czerwony Piórkiem.
        - Pozwól, że coś ci powiem - zaczęła nim ktokolwiek inny zdążył się odezwać. - Przez ręce bukmacherów przechodzi codziennie ogromna suma pieniędzy. I nie ukrywajmy, z reguły są to prane pieniądze. Bukmacherzy przez swą dyskrecję cieszą się ogromnym zaufaniem półświatka, wiele wiedzą i wiele osób znają. To najlepsze źródło plotek i koneksji. Nasza zguba nie musiała do niej iść sama, ale ktoś mógł jej ją wskazać. Albo w jakiś sposób trafiłaby do niej taka plotka. Czerwone Piórko jest starym i dobrze znanym zakładem, więc ma sporo informatorów. I tak przeczucie każe mi zakładać, że to u Kesa dowiesz się ciekawszych rzeczy.
        Elfka napiła się solidny łyk piwa, który z pewnością zaimponowałby kilku marynarzom. Dała sobie w ten sposób czas na uporządkowanie myśli przed podjęciem tematu. Kątem oka zerknęła na Botana, który miał być tematem dyskusji - bardzo ją intrygowało, jak niedźwiedź czuje się z tym, że jest przestawiany z kąta w kąt.
        - Może masz rację - zgodziła się elfka z pewną powściągliwością, bo przecież nie mogła klasnąć w dłonie i krzyknąć “tak! zabieraj go sobie!”, co w duchu oczywiście uczyniła. - Razem sobie lepiej poradzicie, a ja jestem w końcu wśród swoich… Idźcie razem.
        Skowronek po raz kolejny napiła się piwa i odstawiła kufel zdecydowanym ruchem, który jednoznacznie dawał do zrozumienia, że nie ma ochoty na dyskusję w kwestii tego kto z kim idzie.
        - Nie widzę najmniejszego sensu w szukaniu przewodnika przy ucieczce z miasta - powiedziała. - Brama jest tam, a na trakcie nie można się zgubić. Chyba, że Eldine miałaby jakąś przyjaciółkę czy rodzinę w Danae na ten przykład i chciała dotrzeć konkretnie do nich. Gdyby to o mnie chodziło, prędzej próbowałam szukać grupy wagabundów albo wędrownych artystów i z nimi opuścić miasto. W takich zbieraninach nie zwraca się uwagi na szczegóły, strażnicy by jej pewnie nie zauważyli. Ale dobrze, spróbujmy z przewodnikiem… To pewnie prędzej byłby jakiś domyty najemnik, bo typowi przewodnicy raczej nie rozdrabniają się na oprowadzanie samotnych panienek, wolą prowadzić karawany, z tego jest więcej pieniędzy. A zresztą, najemnik pasowałby do tego opisu: “weźmie pieniądze, zagwarantuje bezpieczeństwo i nie będzie o nic pytał”. Sjans, masz jakieś pieniądze na nieprzewidziane wydatki? - zapytała nagle zmieniając temat. Zastanawiała się cały czas jakich najemników w mieście zna i do kogo mogłaby pójść się wypytać. Zabawne było to, że takie samo pytanie zadała sobie w kwestii przewodników i wyszło jej, że nie zna nikogo - to byli zbyt porządni ludzie.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Na Mglistych Bagnach wspomnienie o pieniądzach zwykle wywoływało u rozmówcy albo atak agresji, albo reakcję typu „uciekaj nim zechcę coś pożyczyć”. Był to też powszechnie znany, najlepszy sposób na pozbycie się niechcianego gościa. Skowronek prawdopodobnie nawet nie zdawała sobie sprawy z popełnionej gafy, poza tym była teraz u siebie i miała prawo ustanawiać własne reguły. Sjans nie zamierzał jej pouczać, co najwyżej pozwalając samej wyciągnąć stosowne wnioski. Natomiast Ily zerwał się od stołu niczym oparzony.
- W porządku, wiemy już wszystko i czas zacząć działać. Ślimakowa panna nie będzie na nas czekać. Nie obciążaj ich nadmiernymi zadaniami – łucznik zwrócił się od Skowronka. – Ponieważ jeden jest stary i wiele nie zapamięta, a drugi jest w stanie przyjąć do wiadomości jedno zdanie na kwadrans.
Ily pędził do drzwi jakby się za nim paliło, natomiast Ważka zdążyła jeszcze, wychodząc z gospody, pomachać radośnie w stronę Hansa. Tymczasem Sjans zastanawiał się co powinien zrobić w sprawie Botana. Tak naprawdę wzięcie go z sobą od początku nie wchodziło w grę. Z niedźwiedziem u boku jego misja zakończyłaby się katastrofą. Natomiast jeśli zostawić go z Skowronkiem, nieszczęście byłoby jeszcze większe. Ulka potrzebował znaleźć dla młodego Blewoga jakieś zajęcie. Najlepiej takie, którego ten nie będzie w stanie spartolić, nic ważnego, a jednocześnie w mniemaniu samego niedźwiedzia coś co miało okazać się kluczowe dla losów wyprawy. Nieoczekiwanie wspomniane przez elfkę pieniądze nasunęły drwalowi odpowiedni pomysł.
- Nie mam ich wiele. Liczyłem na to, iż dostaniemy coś od Astesa, ale lord uznał, że skoro będziemy tu z oficjalnym poselstwem, to władza sama nas wyżywi. Obawiam się, że jeśli spędzimy tu więcej niż kilka dni, w drodze powrotnej będziemy skazani żywic się tym co sami upolujemy. Ale brak ruenów to nie jest przeszkoda dla kogoś mającego rozum na karku.
Posłuchaj, Botan. Wiesz co to jest? – spytał Sjans pokazując niedźwiedziowi srebrnego orła. – To moneta jaką będziesz dziś dla siebie zarabiał. Nadal pozostaję na stanowisku, że Eldine za wszelka cenę spróbuje wydostać się z Ekradonu, a głupio byłoby gdybyśmy szukali jej tutaj, w czasie gdy ona spokojnie przejdzie przez główną bramę i wyruszy w swoją podróż. Dlatego właśnie ty wtopisz się w tłum i będziesz obserwował wychodzących z miasta, szukając wśród nich naszej arystokratki. Zapewne zastanawiasz się jak masz to zrobić? Otóż, jak pewnie zauważyłeś, ludzie tu zarabiają w najbardziej dziwaczny sposób. Jedni śpiewają, tańczą lub wykonują jakieś wygibasy, inni opowiadają zmyślone przez siebie historie, świadczą nieprzyzwoite usługi lub próbują naciągnąć przechodniów na podejrzane interesy. Ty natomiast pożyczysz od naszego gospodarza niewielki stolik, rozsiądziesz się z nim pod miejską bramą i będziesz oferował ową monetę każdemu kto położy cię „na łapę”. Oczywiście każdy śmiałek, który położy łokieć na twoim stole, również wniesie do gry takiego orła.
Być może Botam był tępy, a szybkość jego rozumowania można porównać do woła ciągnącego wóz, ale w sprawie bijatyk i wyzwań siłowych potrafił błysnąć intelektem. Poza tym w zmaganiach na ręce na całych Mglistych Bagnach nie miał sobie równych. No może Thar byłby w stanie pokonać swojego syna, ale z Tharem od lat nikt nie chciał konkurować z obawy o swój staw łokciowy.
- Ludzie tu będą tak głupi by płacić za to by ze mną przegrać? – Nie dowierzał Botan.
- No właśnie. Mówiłem że to niesamowite miasto. A jak już będziesz bogaty kupisz Skowronkowi prezent o jakim marzy każda dziewczyna – zakończył Sjans, a zadowolony niedźwiedź ukazał zebranym cały rząd swoich zębów.
- Ja również będę się już zbierał – Ulka zakomunikował Skowronkowi, gdy tylko Botan ruszył w poszukiwaniu niezbędnego dla siebie rekwizytu. - Pozwól, iż zapytam z ciekawości. W czasie gdy mi przyjdzie infiltrować żebraków i hazardzistów, czym ty zamierzasz się zając?
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Elfka dostrzegła na obliczu Sjansa jakiś cień gdy tylko wspomniała o pieniądzach, uznała to jednak za oznakę, że odpowiedź jej nie zadowoli, a nie, że jest to jakiś wyjątkowo drażliwy temat. Dla niej takie rozmowy i pytania były czymś oczywistym, w końcu za coś żyć trzeba, czymś trzeba zapłacić za usługi, za przysługi. Świat kręcił się wokół pieniądza i Skowronek po prostu była z tym pogodzona, a może wręcz sama troszkę to napędzała, budując sobie w Ekradonie samonapędzającą się spiralę przysług i opłacanych informatorów.
        Gdy Ily i Ważka zerwali się do wyjścia, Przyjaciółka bez słowa podniosła dłoń w geście wyrażającym zarówno przyzwolenie jak i pożegnanie, a Hans zza lady machinalnie kiwnął głową w odpowiedzi na pozdrowienie Gyneid. Elfka chwilę odprowadzała parę wzrokiem, nim przeniosła spojrzenie na mówiącego do niej Sjansa. Skinęła głową na znak, że dotarł do niej obraz sytuacji - była trochę zawiedziona, ale nie zdołowana. Po prostu nie mogła teraz wykorzystać jednej czy dwóch osób, którym musiałaby zapłacić, bo przecież nie każdy informator to Kas, na którego może łożyć z własnej kieszeni. Już zdążyła się pogodzić z tą sytuacją, gdy drwal znalazł rozwiązanie. Całkiem niezłe, na twarzy Przyjaciółki zagościł nawet wyraz uznania gdy słuchała jego pomysłu. Ulka poczynił słuszną obserwację, że w tym mieście wszelkie sposoby zarabiania na ulicy są dość powszechne, a wielu śmiałków z pewnością skusi się, by spróbować swoich sił przeciwko Botanowi. Elfka odruchowo zastanowiła się, który gang kontroluje ulice najbliżej głównej bramy i zdecydowała, że wybierze się do swego znajomego silnorękiego z tej grupy, by może przez jakieś trzy dni pozwolili Niedźwiedziowi w spokoju zabawiać gawiedź... Słowem się jednak nie odezwała, bo po co miałaby chwalić się przed ludźmi spoza branży swoimi koneksjami i tłumaczyć im jak to tutaj działa.
        - Ta... - Elfka pokiwała głową nie zamierzając jeszcze ruszać się od stolika. Myślała, że Sjans zbierze się równie błyskawicznie co Ily i Ważka, on jednak chciał zamienić z nią jeszcze kilka słów, dlatego Skowronek zdecydowała się chociaż wstać, by nie patrzeć na niego z dołu. Uśmiechnęła się kwaśno jednym kącikiem ust.
        - Odwiedzę znajomych - odpowiedziała niezbyt głośno. - Takich, którzy dużo wiedzą, a których lepiej bym tobie nie przedstawiała. Poproszę kilku z nich, by mieli oczy szeroko otwarte. Przejdę się po miejscach, gdzie takie uciekinierki mogą szukać "pomocy". Zakładam, że Eldine zna miasto tak samo dobrze jak ty, obym się nie myliła, bo inaczej nieźle się nabiegam. Wybacz ogólniki, ale nie mogę odsłaniać kart jeśli chcę utrzymać się w tej branży... A zresztą nie wiem, czy byś się do mnie nie zraził, gdybym powiedziała ci gdzie idę. Kas i Piórko to moi najprzyzwoitsi pod każdym względem współpracownicy, dlatego zostawiłam ich tobie. Jeśli starczy ci czasu przed zmrokiem, możesz jeszcze wpaść do oberży "Żółta droga" przy głównej ulicy, by tam porozmawiać z ludźmi, całkiem możliwe, że Eldine szukała tam kogoś, kto byłby jej przewodnikiem. To spory przybytek, przez który przewija się sporo ludzi, a przy tym cieszy się powszechnie dobrą opinią. Jeśli nasza zguba chociaż troszkę się przygotowała i zaczęła od zaciągnięcia języka, pewnie tam trafiła.
        Elfka skinęła głową na znak, że skończyła. Gdy Sjans i Botan dzierżący swój zdobyczny stolik opuszczali karczmę, pożegnała ich gestem i w spokoju wróciła do posiłku. Na spokojnie, w ciszy, układała sobie wszystko w głowie, długo wpatrując się w podobiznę Eldine, którą otrzymała od Gyneid. Nie zabawiła przy stoliku długo, ledwie skończyła posiłek i zaraz wstała, by podejść do baru i poprosić Hansa, by zawołał swoją żonę, bo miała do niej sprawę.

        Kilka minut później Skowronek opuściła "Kochaną teściową" już zupełnie nie przypominając elfiej księżniczki. Kolorową sukienkę zostawiła żonie Hansa, wymieniając ją na spodnie i kurtkę jej młodszego syna, oczywiście za odpowiednią dopłatą, bo strój, w którym elfka przybyła do Ekradonu, nie był wiele wart. Elfka musiała oczywiście wysłuchać uwag, jak to kobieta powinna chodzić w spódnicy, by podobać się chłopcom, "ale ja rozumiem, takie łobuziary jak ty nie to mają w głowie... Bez urazy, Przyjaciółko, ale naprawdę szkoda patrzeć, jak ładne, mądre dziewczyny pchają się na stryczek zamiast przed ołtarz". Skowronek dzielnie znosiła tę pogadankę, bo liczyła się z tym, że ją usłyszy - w tym dziwnym małżeństwie Hans był tym, który śmiało zbratał się z półświatkiem i rozumiał panujące w nim zależności i mentalność swych klientów, a ona po prostu wolała udawać, że nie wie, czym zajmuje się mąż i że ci wszyscy ludzie, którzy przychodzą do "Kochanej teściowej" to zwykli szarzy obywatele. Nawet jeśli rozumiała migi Przyjaciół, nie odpowiadała na nie, jeśli znała zawołania lokalnych gangów, nie podawała odezw. Swoje wiedziała, w przeciwnym razie nie zwracałaby się do elfki "Przyjaciółko" w rozmowie w cztery oczy, ale wolała udawać głupią. To nie była wcale taka zła strategia - w przyszłości pozwoli jej przeżyć w chwili, gdy jej mąż zostanie legalnie powieszony na szafocie albo nielegalnie na miejskiej latarni.
        Skowronek z karczmy udała się prosto w okolice głównej bramy miasta, by w pierwszej kolejności zająć się sprawą Botana - ta wydawała się być najprostsza i dobrze mieć ją szybko z głowy. Jej przypuszczenia się sprawdziły, gdyż swojego znajomego znalazła bez większego problemu, a przekonanie go, by nie czepiał się młodego Blewoga nie stanowiło większego problemu, wystarczyło powołać się na przyjaźń między obiema organizacjami, która faktycznie istniała - w jej ramach możliwe były drobne przysługi i przymknięcie oka na niewinne wybryki od czasu do czasu. Elfka mimochodem napomknęła, żeby lepiej nie denerwować Botana, bo jego siły nawet ona się boi - jej znajomy z rechotem podziękował za dobrą radę i obiecał przekazać swoim chłopakom, by "Nie drażnili niedźwiedzia". Silnoręki używał ksywki "niedźwiedź", był jednak świadomy, że nie ma to nic wspólnego ze zwierzęcymi imionami Przyjaciół - najwyraźniej bawił go ten zbieg okoliczności, a co dopiero, gdyby dowiedział się, że do kompletu jest jeszcze Ważka? Elfka wykorzystała również sposobność, by zapytać o Eldine, ale niczego się nie dowiedziała - gangu nie interesowały uciekające z domu nastolatki. Jedyne, czego dowiedziała się Skowronek, to że na ich terenie w przeciągu ostatnich kilku dni nie było żadnych zatrzymań ani podejrzanych interwencji strażników, bo tym akurat na ręce patrzyło się bardzo dokładnie. Żałowała, że sama nie ma tak dobrych wtyk w straży, ale jednak kilku znajomych się tam kręciło. Po rozstaniu z silnorękim właśnie do takich osób skierowała swe kroki elfka - chciała się upewnić, czy nie dostali gdzieś z góry rozkazu szukania tej samej dziewczyny co ona.

        Wskazówki elfki były dość precyzyjne - gdy Sjans dotarł na wskazaną mu ulicę garbarzy, już z daleka mógł dostrzec zniszczony budynek z obdrapanym szyldem, z którego łuszczyły się litery tworzące napis "Jan i synowie". Na schodach prowadzących do zabitych deskami drzwi siedziała kupka szmat - niechybnie Kasael, bo nikogo oprócz niego tu nie było. Głowę miał obandażowaną starą szmatą pociętą na pasy, nosił na sobie kilka warstw ubrań stanowiących chyba cały jego dobytek. Głowę pochylał nisko jak to mieli w zwyczaju żebracy, a przed siebie wyciągał chudą, bladą dłoń, na której odznaczały się czarne żyłki brudu.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans próbował nastawić się pozytywnie do zaistniałej sytuacji. Ignorując wszechobecny smród i wyzwiska depczących sobie po piętach ludzi, szedł ulicami miasta starając się nie zauważać tego, iż czuje się niczym kurczak zamknięty w klatce. Ulka gorączkowo usiłował znaleźć jakiś pozytywny aspekt życia w tak wielkim skupisku, ale mimo znacznych wysiłków nic nie przychodziło mu do głowy. Dokonał za to jednego nader ciekawego odkrycia. Ludzie żyjący w mieście karłowacieli, co najpewniej było ewolucyjnym skutkiem życia na małej przestrzeni. Na Mglistych Bagnach, swoją posturą drwal mógł uchodzić co najwyżej za przeciętnego, natomiast tu, większość mijanych osób przewyższał o głowę, a na sam widok jego barków, ludzie ustępowali Sjansowi z drogi. Osoba Thara czy Bulwatera prawdopodobnie wywołał by wśród pospólstwa panikę.
Odnalezienie właściwej ulicy dla kogoś kompletnie nieznającego miasta był rzeczą trudną, za to siedzącego na niej Kasa nie dało się z niczym pomylić. Ulka słyszał kiedyś stwierdzenie, iż większość ludzi udaje, że nie zauważa żebraków lub rzeczywiście potrafi wymazać ich widok z świadomości. Było to nader dziwne gdyż dla drwala jeśli cokolwiek z tej całej mozaiki barw i odgłosów potrafiło wryć się w umysł, to właśnie nędzna sylwetka postaci wskazanej przez Skowronka. Właściwie trudno było opisać to jak wyglądał. Wyobraź sobie najbardziej wynędzniałą postać jaką w życiu widziałeś, dodaj jej dziesięć lat życia w skrajnym ubóstwie, przejedź dwukrotnie zaprzęgiem, zrzuć z urwiska, a to co zostanie będzie właśnie Kasaelem.
Ulka nigdy wcześniej nie rozmawiał z żebrakami. W kamiennym Targu nie było takiego zjawiska. Asets potrafił znaleźć pracę dla każdego, a ten kto nie chciał jej wykonywać był po prostu przepędzany. Początkowo drwal uznał, że wspomni o Skowronku i zażąda potrzebnych sobie informacji, jednak w ten sposób raczej nie wzbudzi zaufania elfa, a korzyść z przeprowadzonej rozmowy okażą się raczej niewielkie. Sjans postanowił zmienić strategię. Rozsiadł się obok żebraka chcąc zaczerpnąć nieco wypoczynku.
- Czołem, jak leci? Ciężki dzień, co? – zwrócił się do Kasa, wciskając mu w dłoń przekazaną przez Skowronka monetę. – Nie rozumiem tego miasta. Gotów jestem zapłacić tą walutą, jeśli wyjaśnisz mi dlaczego w drodze tu, trzy spocone jak wieprze matrony, zwróciły mi uwagę na ciągnący się za mną zapach. Wszystkie one capiały jak wystraszone skunksy, a mimo to zgodnie uznały, że to ode mnie czuć obrzydzeniem. Jak w ogóle można nie lubić zapachu igliwia czy świeżo ściętego drzewa?
Pewnie się zastanawiasz co taki dryblas robi w tym miejscu. Otóż szukam przyjaciółki. Smukła, niewysoka, czarne włosy i nieproporcjonalne uszy. Do tego pewny krok, zwinne ruchy i zachowanie jakby cała okolica należała do niej. A, i oczywiście ten wielki tatuaż radosnego ptaka… Nie czekaj, to nie ta. Akurat ta, to przygnała mnie na tę ulicę. Natomiast damulka, którą usiłuję odnaleźć jest wysoka, chuda, piegowata, ma jasne włosy uczesane w coś na kształt ślimaka... – Sjans widząc, że żebrak przez cały czas ani nie drgnął, podążył oczyma w kierunku, w którym utkwiony był wzrok Kasa, trafiając na brukowaną ulice. – Ale może ułatwiłoby ci sprawę gdybym opisał jej buty?
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Kas mimo spuszczonego wzroku był czujny - gdy Sjans usiadł obok, on zaraz się odsunął, łypiąc na niego podejrzliwie. Trudno mu się dziwić, skoro nikt tak po prostu nie siada obok niedomytego żebraka, a na dodatek drwal przy swojej posturze mógłby mu zrobić krzywdę bez większego wysiłku. Gdy z wahaniem przeniósł wzrok na otrzymaną monetę, jego podejrzliwość jeszcze wzrosła - to nie była typowa kwota przeznaczona na jałmużnę. Niewiele prawdopodobnie brakowało, by elf zaczął się tłumaczyć z tego, czego nie zrobił albo zwyczajnie rzuciłby monetę i uciekł, ale najwyraźniej w głosie Sjansa było coś, co usadziło go w miejscu. Długo siedział nieruchomo i podejrzliwie łypał na mówiącego Ulkę. Dłoń, w której wnętrzu spoczywała złota moneta od Skowronka, nadal trzymał wyciągniętą przed siebie, jakby postanowił póki co ignorować jej obecność. Jednak z każdym zasłyszanym i przyswojonym zdaniem Kas wyraźnie się rozluźniał, chociaż nadal nie opuścił do końca gardy. Przyciągnął do siebie rękę i skupił wzrok na monecie. Otworzył usta i zamarł, wyraźnie próbując przecisnąć słowa przez krtań, która odmówiła posłuszeństwa. Słychać było, jak dwa czy trzy razy stęknął nim w końcu wydobył z siebie konkretne dźwięki.
        - T-też znam taką dziewczynę - wypluł z siebie na raz całe zdanie. - P-przyjaciółkę, ro-rodaczkę. Ma oczy jak orzełki - powiedział, zasłaniając jedno zaropiałe oko złotą monetą. Z reguły "oczy jak orzełki" oznaczały po prostu "duże i błyszczące", lecz w przypadku Skowronka zgadzał się też kolor. - I mogła cię tu przysłać. A-ale nie ma tatuażu...
        Kas zaniemówił mając usta lekko rozwarte jakby jeszcze chciał coś powiedzieć. Patrzył na trzymaną w dłoni monetę i chyba zastanawiał się, czy może Ulce zaufać i o co w ogóle może drwalowi chodzić; po wyrazie oczu można było poznać, że jego mózg - spowolniony latami męczącej walki z substancjami odurzającymi, które elf bez wątpienia zażywał w dużych ilościach - działa tylko odrobinę szybciej niż mózg Botana. Próg zwalniający znajdował się gdzieś na granicy między światem zewnętrznym i wewnętrznych, gdyż Kasael powoli przyswajał zasłyszane zdania i z trudem formułował wypowiedzi, ale kombinował chyba w miarę szybko. W końcu schował monetę do kieszeni i znowu spróbował się odezwać.
        - Te... te trzy babska to... podpucha - wypluł ostatnie słowo. - Nie oby-ychodzą cię. Ch-chodzi ci tylko o tę... tę-tę ostatnią. Ptaszyna kogoś szuka i wysłała cię do mnie. S-sama mogła przyjść. Dużoo się zmieniło od jej ostatnie-ej wizyty tu. Dużo...
        Kas zrobił sobie przerwę, by nabrać głębokiego oddechu - widać mówienie było dla niego trochę męczące. Nerwowo podrapał się pod brudnymi szmatami na głowie nim podjął.
        - T-takie dziew-ki z ładnymi włosami tu... nie chodzą - powiedział, machając dłonią by pokazać, że chodzi mu o fryzurę, a nie włosy same w sobie. - Ta-a damulka, ha ha, ona jest kim? Ja znam wiele miejsc. I dużo wiem. Ale muszę sobie przypomnieć. To t-twoja dziewczyna? Czy to od Sko-owronka ktoś?
        Kas zębami poprawił sobie rękaw koszuli i można było odnieść wrażenie, że chce w ten sposób coś powiedzieć, bo zaraz potem zerknął na drwala, jakby oczekiwał odpowiedzi. Nie dostrzegł jednak odezwy, więc machnął ręką i znowu podrapał się po głowie. Może to też były jakieś ukryte symbole, gdyż Kas wykonywał sporo dziwnych gestów.
        - T-ty nie jesteś taki jak ona - ocenił. - T-to ta damulka też nie... Pewnie. Tak-ka się na ulicy nie pojawiła. Znaczy... nie śpi na ulicy. Ani... się nie sprzedaje. Bo piegowate ładne s-są drogie i zara-az o nich głośno. A brzydkie dużo kosztują ma-a-mamuśki, bo jakoś trzeba te p-piegi zakryć. Nie? N-no to co to za pan-na?
        Zabawne, lecz zdawało się, że podwójne "n" w słowie "panna" wyszło Kasowi zupełnie przypadkiem, przez to, że się jąkał.
        - I-i... co za buty nosi?

        Elfka po drodze kupiła od rozłożonego ze swym towarem bezpośrednio na ulicy dziadka malutką paczkę tytoniu do fajki - idąc w gości, na dodatek po prośbie, nie wypada przyjść z pustymi rękami. Gdy już zapewniła sobie wkupne, swe kroki skierowała prosto do jednego z położonych na podmurzu posterunków. Nie weszła do środka - niewielu typów spod ciemnej gwiazdy było tak bezczelnych, by spotykać się ze strażnikami w ich siedzibie, był to jednocześnie element gry pozorów i bufor bezpieczeństwa. W tej siedzibie straży miejscem tych najbardziej nieoficjalnych spotkań było wąskie przejście za budynkiem i to właśnie tam od razu skierowała swe kroki Przyjaciółka. Przysiadła na progu zaplecza jakiegoś sklepu kawałek dalej, by czekać na jednego ze swoich kolegów z drugiej strony barykady - etykieta takich spotkań zakazywała pukać i nakazywała po prostu uzbroić się w cierpliwość. Okazało się jednak, że wcale nie trzeba było długo czekać, gdy z posterunku wyszła typowa patrolowa dwójka, a jeden z wchodzących w jej skład strażników był jednym z tych, o których chodziło. Skowronek wstała, czym zwróciła na siebie uwagę obu mężczyzn.
        - Idź przodem - zasugerował swemu koledze skorumpowany strażnik, gdy ją dostrzegł. Skowronek uśmiechnęła się do niego najpiękniej jak umiała, by później mógł nazwać ją swoją dziewczyną i w ten sposób zachować pozory. Gdy tylko jednak zostali sami, Przyjaciółka momentalnie spoważniała. Bez słowa przywitania wyciągnęła przed siebie rękę, w której trzymała paczkę tytoniu.
        - Przyszłaś mnie tylko odwiedzić? - zakpił mężczyzna, przyjmując skromny podarunek, który najwyraźniej był jego zdaniem niewart kiwnięcia palcem.
        - Tylko z jednym pytaniem - odpowiedziała bardzo spokojnie Skowronek. - Szefostwo nie kazało wam szukać ostatnio jakiejś panny? Chudej piegowatej blondyny?
        Strażnik długo milczał. Rozwinął paczuszkę z tytoniem i powąchał wysuszone liście. Wyciągnął jeden z nich i włożył go do ust, żuł tak długo, aż nie zmiękł - dopiero po tym się odezwał, nie przestając ani na moment żuć, przez co jego mowa była bełkotliwa i niewyraźna.
        - Nie - odpowiedział. - A za co jest poszukiwana?
        - Nie wiem. Ale rozkaz prawdopodobnie brzmiałby: "macie wszystko rzucić i jej szukać, a jak ją znajdziecie, to natychmiast brać ją na dołek i poinformować szefa, i niech jej do jasnej cholery włos z głowy nie spadnie, bo jak nie to wywalę na zbity pysk i nie znajdziecie nowej roboty w całym tym cholernym kraju. I dyskretnie, psia mać, dyskretnie". Nie powiedział czegoś takiego? Albo ci na bramie czegoś ci nie powiedzieli?
        - Nie. Ale to brzmi ciekawie, dziewczyna nieźle sobie przeskrobała, co?
        - Hej, ja ci chociaż tytoń przyniosłam. Nie zadawaj pytań, jak nie masz nic w zamian.
        - Ale ty wyszczekana. To chyba nie mamy o czym dalej rozmawiać.
        - Dokładnie. Miłego patrolu.
        Strażnik wypluł na bruk przeżuwany ledwie chwilę liść, po czym resztę tytoniu schował do kieszeni i wyszedł na główną ulicę. Elfka odczekała moment i również ulotniła się z zaułka. To, że straż nie została zaangażowana do poszukiwań Eldine wcale nie było dobrą wiadomością - to oznaczało, że Styfing by odnaleźć córkę korzysta z pomocy profesjonalistów.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans był niemal pewien, że Skowronek sobie z niego zakpiła, a rozmowa toczona z żebrakiem nie przyniesie żadnego pożytku. Nie rozumiał jak w ogóle dał sobie wmówić, że ktoś taki jak Kas może być dobrym informatorem. Jeśli nawet spróbować ignorować wszelkie widoczne niedostatki w osobowości żebraka i przyjąć założenie, że są one tylko przykrywką dla bystrego umysłu, zdolnego kojarzyć wybiórcze fakty, to i tak nie dawało to obrazu kogoś doskonale zorientowanego w sprawach ulicy. Siedząc cały czas w jednym miejscu, Kas był w stanie posłyszeć tylko krótkie strzępy rozmów toczonych między przechodniami. Pomijając również tą oczywistość, iż w takiej gwarze ciężko jest zrozumieć cokolwiek. Pozostawała więc obserwacja, spostrzegawczość i domysły, tylko że rozmówca Ulki praktycznie w ogóle nie podnosił głowy, cały czas wpatrując się w utwardzony bruk. Sjans ironicznie stwierdził, że jeśli Eldine nie zaczepiła Kasa osobiście, przedstawiając grzecznie swoją historię i informując go co zamierza teraz uczynić, to drwal traci tu czas, a Skowronek pokłada się gdzieś tam z śmiechu.
Osobną sprawą był natomiast fakt, że Ulka nie wiedział nic na temat butów, tropem których zamierzał kontynuować dalszą dyskusję. Pewnych rzeczy mógł się wprawdzie domyślać. Na pewno było to obuwie podróżne, niezbyt szykowne, jako że dziewczyna dla własnego bezpieczeństwa powinna udawać ubogą. Z drugiej strony pojęcie skromności dla kogoś od dzieciństwa przyzwyczajonego do życia w luksusie, mogło odbiegać od ogólnie przyjętych wzorców. Młoda Styfing równie dobrze mogła uznać, że tak drobne detale jak obuwie są mało istotne, a samo przywdzianie prostej sukni, powinno wystarczyć do wmieszania się w tłum. W takim przypadku panienka na pewno nie zrezygnuje z tej odrobiny komfortu jaką dadzą wygodne buty.
Sjans wprawdzie nie miał okazji osobiście spotkać Eldine, ale od momentu gdy dotarła do niego informacja, iż być może będzie ona jego przyszłą bratową, słyszał o dziewczynie niemal codziennie. Ulka uznał po prostu, że to dobrze jak młody Guly się ustatkuje i na tym gotowy był zamknąć temat, ale jego dzieciaki nie poddawały się tak łatwo. Kliri i Wibart chcieli wiedzieć wszystko o owym związku, rywalizując z sobą o to, kto przeprowadzi bardziej efektywne śledztwo. Okazało się, że głupie szczeniackie spory mogły obecnie uratować drwalowi tyłek.
- Buty, hmm... na pewno solidne. Takie, w których da się pokonać setki kilometrów i nadal się nie rozpadną. I oczywiście takie, w których młoda dziewczyna nie nabawi się odcisków. Najpewniej ładne. W ogóle bielizna i spodnie odzienie pieguski jest znacznie lepszej jakości niż jej wierzchnia tunika. Jak u bogatego, który nieudolnie usiłuje naśladować przedstawiciela pospólstwa. Zresztą to samo tyczy się pokaźnej sakiewki, którą nasza dziewczyna ściska jakby wewnątrz trzymała swoja cnotę. Ale co ważniejsze, a co wiąże się bezpośrednio z jej butami, prawa podeszwa jest centymetr wyższa od lewej. Pozwala to korygować wadę, przez którą panna kuleje. – Sjans nie zamierzał dodawać, że owo nieszczęście nie tyle jest związane z pechem samej Eldine, co z brakiem samokontroli u dyscyplinującego ją ojca. Nie zamierzał też wspominać przy żebraku imienia poszukiwanej. – A na koniec powiem ci coś, co być może poprawi ci dziś nastrój. Złotooka ptaszyna próbuje pomóc naszej zgubie, nie dla zysku ale dlatego iż uważa to za słuszne. Nie ma w tym wymiernych korzyści, poza faktem iż będzie mogła spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, że oto zrobiłam dziś dobry uczynek. Być może jest to wbrew logice jaką znasz, ale nie wykluczone jest również to, że właśnie z tego powodu zależy jej bardziej niż zwykle.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Kas był wręcz całym sobą skupiony na Sjansie, gdy ten mówił - słuchał go, śledził spojrzeniem zaropiałych oczu ruchy jego warg, a niektóre słowa niemo po nim powtarzał. Jak na dłoni widać było, jak pod koniec opisu Eldine i jej obuwia mocno się zamyślił i chyba jedno zdanie mogło mu umknąć, słysząc jednak słowa "złotooka ptaszyna" ocknął się momentalnie, jakby to było jakieś zaklęcie. Uśmiechnął się ironicznie, w czym bardzo przypominał obgadywaną elfkę.
        - N-nie wierzę - oświadczył, po czym z jego gardła wydobył się dźwięk, który pewnie miał stanowić śmiech, przypominał jednak bardziej krztuszenie się. - S-skowrone-ek na dy-rugi bok się nie oby-róci, jak jej nie-e zapłacisz. Na-a pewno ma w tym swój cel... Ale to mnie nie interesuje. S-kowronek daje mi z-łoto, to ja mam dla niej oczy oty-war-te.
        Kas spuścił wzrok, a jego wargi drżały, jakby znowu coś ścisnęło go za gardło i walczył, by móc wydobyć z siebie głos. W końcu nie wytrzymał i uderzył sam siebie w policzek. To jakby poluzowało mu mięśnie twarzy i szyi - elf mógł rozruszać szczękę na boki i zacząć mówić.
        - Bo ja taką widziałem - wypalił na jednym tchu. - Ale to... nie teraz... Nie tej nocy. Jesz... jes... dwie temu - dokończył, nie potrafiąc wypowiedzieć "jeszcze". Palcem na własnym kolanie pokazał jeszcze przeskok między datami. - Była-a taka jedna. Bard-dzo nerwowa. C-ciemno było, ona miała kaptur. Piegów nie widzia-ałem. Ale-e miała wyższy but. I-i poni-czochy, takie ba-ardzo białe. I tak coś w rękach trzyma-ła - powiedział, tuląc do siebie swoją jedyną rękę. Zarechotał. - Ale obiema, ja-asna sp-ry-awa. Ha,ha. Wysz-ła szyp-bko z baru, patrzyła w z-ziemię. P-powiedz S-skowro-nkowi, że to u Czar-nika było. Czar-nik. Jak czaj-nik. Trafi. Zna to miejsce. T-to... ta damulka... to jej koleż-żanka?
        Kas się rozkaszlał, zasłaniając usta dłonią. Gdy mu przeszło, wytarł dłoń w spodnie.
        - Była w płaszy-czu, takim do k-kolan, chyba zielonym. - Elf na swoich kościstych nogach pokazał o jakiej długości mowa. - Mia-ała bordową spódnicę, po-porządną. Grubą. Nie miała żad-nej torby. A-ani konia. Raczej. Bro-oni też przy niej nie-e widziałem. A-ale to nie musi-ała być o-ona. Tyl-tylko te bu-uty by się zgadzały. S-sam zdecyduj, czy t-to się nada.

        Skowronek w najlepsze piła schłodzone piwo dyniowe, przesiadując w miejscu, gdzie bałaby się zabrać Botana. Po raz kolejny przyszło jej cierpliwie czekać na informatora i tym razem chyba nie miała tyle szczęścia, co w przypadku strażników - umówiona osoba wyraźnie się spóźniała, chociaż zapewniono ją, że “zaraz się pojawi”. Przynajmniej miejsce było przyjemniejsze - mogła zdjąć buty, rozsiąść się na kanapie, napić dobrego alkoholu, miała na czym zawiesić oko, gdyż wokół przewijało się wiele ciekawych osób, w tym zadziwiająco wiele nowych twarzy - tak dawno tu nie była czy też nastąpiły jakieś przetasowania w branży, które zdołała w jakiś magiczny sposób przeoczyć?
        - Ja tu nie pracuję - zbyła podejrzanie miłym głosem mężczyznę, który się do niej dosiadł i od razu złapał ją za udo. Nieznajomy przeprosił i natychmiast sobie poszedł, elfka jednak nie potrafiła ani złościć się na zaistniałą sytuację, ani też się z niej śmiać. Powoli, bardzo powoli, zaczynała się niecierpliwić, gdyż wiedziała, że tego dnia ma jeszcze do odwiedzenia jedną czy dwie takie zabiegane osoby, które nie będą miały dla niej czasu. Zastanawiała się, czy dane będzie jej wrócić do karczmy na noc. No i ciekawe, jak idzie Sjansowi? Oby lepiej niż jej, bo w przeciwnym razie będą głęboko w kaczym kuprze.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans pożegnał Kasaela i ruszył przed siebie kontynuować poszukiwania. Wbrew wcześniejszym oczekiwaniom, rozmowa z elfem przyniosła pewne korzyści. Niewiele, ale informacja o ”Czarniku” była czymś od czego można zacząć. Drwal był przekonany, że łatwiejszą część zadania ma już za sobą. O ile żebraka jako takiego był w stanie sobie wyobrazić, to o pracy tak zwanych bukmacherów nie miał bladego pojęcia. Kojarzyło mu się ono z wróżbiarstwem, tylko że żaden prorok przy zdrowych zmysłach nie tworzy dziesiątek przepowiedni, a już tym bardziej nie płaci nikomu za ich spełnienie. Jeśli dało się z tego wyżyć to tylko dlatego iż cały proceder był jednym wielkim oszustwem.
Ulka żałował, że Skowronek nie dała mu drugiej monety. Najwyraźniej relację elfki z panną Vermari były nieco inne niż z Kasem, a prosta wymiana złoto za informację nie wchodziła tu w grę. Podejrzewał też, że pytanie wprost o Skowronka nie przysłuży mu się tu wiele, tym bardziej że Przyjaciółka kazała zachować dyskrecję. Sjans zdążył jeszcze pomyśleć, że elfka nie chce by ktoś więcej wiedział czego szuka, gdy nagle ujrzał przed sobą zakład zwany „Czerwonym piórkiem”. Ku ogromnemu zdziwieniu drwala, budynek zewsząd oblegany był przez tłumy ciekawskich.
W środku panował chaos, z którego dumna byłaby niejedna potańcówka na Mglistych Bagnach. Ludzie się przepychali, krzyczeli jeden przez drugiego, wymachując przy tym różnego rodzaju papierami czy żetonami. W paplaninie słów, Ulka zdołał wyróżnić tylko „szansa”, „kurs”, „okazja” i „faworyt”. Nieoczekiwanie Ulka przypomniał sobie o turnieju o jakim wspominał wcześniej Cryf. Rywalizacji, którą to Botan miał wygrać dla brata drwala. Prawdopodobnie to właśnie owo wydarzenie ściągnęło do „Czerwonego piórka” tylu ciekawskich. Poza rządnymi wygranej, byli tu różnego rodzaju spekulanci i udawani doradcy, oraz prowadzący zawody, na których to skupiał się w większości gniew graczy.
Co do zasady zakład taki jak ten musiał na siebie zarabiać, a to z kolei oznaczało, że większość szukających szczęścia, traciło tu swoje oszczędności. Jako że w naturze człowieka leży poszukiwanie winnych własnej nieudolności, osoby takie jak panienka Vermari zmuszone zostały do wysłuchiwania różnych obelg na swój temat, z których „oszustka” było tym najłagodniejszym.
Sjans zastanawiał się jak skryba to znosi? Tu w „Czerwonym piórku” najpewniej była bezpieczna, a lokal taki jak ten miał swoich ochroniarzy do uspokojenia nazbyt rozgrzanych głów. Vermari nie przebywała jednak w pracy całymi dniami. Czy i wówczas miała ochronę? Czy w tym właśnie pomagała jej Skowronek? A może elfka przykładała rękę do tego by wydarzenia, na które obstawiono tu pieniądze toczyły się po myśli bukmacherów? Ulka nie rozwodził się specjalnie nad tymi kwestiami. Najważniejsze, że wiedział już o co chciałby zapytać dziewczynę.
Zbliżający się turniej podsuną drwalowi pewną myśl. Ktoś taki jak Eldine raczej nie zaryzykowałaby wynajęcia za przewodnika pierwszego zbira z okolicznej gospody. Szlachcianka za bardzo bałaby się o swoje zdrowie. Ale rycerze to zupełnie co innego. Na turniej przybywali wojowie z całego królestwa, także z rejonów oddalonych od stolicy o setki staj. Wszyscy oni z założenia byli szlachetni, oczytani i gotowi pomóc biednemu dziewczęciu w potrzebie. Być może udałoby się namówić jednego z takich, aby wycofał się z zawodów i służył swoim ramieniem w czasie wyprawy? Jeśli córka Styfinga miała tu czego szukać to właśnie kogoś takiego.
Osobną sprawa było zyskanie zaufania Vermari. Już samo przepchnięcie się w kierunku rudowłosej stanowiło wyzwanie, a przy natłoku zgromadzonych w przybytku ludzi zamienienie z skrybą kilku zdań graniczyło z cudem. Na szczęście drwal miał przewagę fizyczną nad większością drobnych graczy, a zwyczaj każe być cicho gdy taki dryblas coś mówi.
- Przepraszam panienkę, mógłbym na słówko? Dziękuję – Sjans zwrócił się w kierunku Vermari. – Nie bardzo wiem jak to działa. Mogę wybrać dowolne wydarzenie lub osobę i postawić na jej sukces? Albo na porażkę? Bo widzi miłościwa panienka, sprawa jest dla mnie niezwykle ważna. Nie chodzi tu tylko o pieniądze ale i o moją przyszłość. Jestem bardem - przedstawił się Ulka kładąc przed sobą lutnię. – Dokładniej rzecz ujmując spóźnionym bardem. Chciałem ułożyć pieśń na temat zwycięzcy tych zawodów. Tamci w rogu polecili mi stawiać na „Dusiciela” albo „Łamacza”, ale na sukces każdego z tych mistrzów napisano już sześć poematów. Nie mogę być przecież następnym w kolejce. Taki utwór się nie przebije. Niestety przybyłem tu dopiero dzisiaj. Szybko okazało się, że drugie rzędy również są zajęte. I nim się człowiek zorientuje zostaje mu do wyboru drobne, studwudziestoletnie babsko. Od razu pomyślałem, że to nie może się udać, ale najlepiej spytać o radę fachowca. Bo ostatecznie dziewczyna wygląda na gibką, sprytna i pewną siebie. Wie pani, taką co to potrafi wywieść w pole licznych swoich Przyjaciół i rzekomych wspólników. Zniknąć z oczu całemu światu, a jednocześnie w dalszym ciągu kręcić trybami tego miasta. Może niezbyt silna, ale poruszająca się z szybkością i gracja jakby śpiewała w locie. Myśli panienka, że ten typ ma jakieś szanse? Zapewne każdy potrzebuje pomocy, ale od czego są bardowie jeśli nie od wspierania na duchu?
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości