Medard nie próżnował. Po lesie pałętały się -pozornie tylko bez ładu i składu- książęce siły z wielkimi psami. Zwierzaki miały na celu wytropienie, a gdy zajdzie potrzeba także pożarcie wszelkich możliwych wrogów Księstwa, którzy mieli jeszcze czelność chować się po zaroślach miast gnić pod zwałami ziemi. Zaliczali się do nich niedobitki po armii Hodorów, demarscy szpiedzy i jątrzyciele, resztki spiskowców, które spirzyły na przygraniczne ziemie, błędnie myśląc, że nikt i nic ich tam nie wyniucha oraz pospolici bandyci polujący na dzikiego zwierza bez pozwolenia władcy. Oczywiście kmiotek niosący jelonka czy dziczka, by wykarmić liczną rodzinę do takowych się nie wliczał. Co innego kłusowanie z głodu, co innego zaś za spore sumy orenów płacone przez szlachciurstwo i burżujów za trofea, skóry bądź żywe okazy dostarczone na dwory czy pałace możnych. Kurewstwo musiało się skończyć, a wszetecznicy zawisnąć lub zwiać do kraju tolerującego kompletne bezhołowie, a Monarchia Karnsteinów do takich nie należała i należeć nie będzie!
Tymczasem w obozie Książę nadal podejmował gości. Widać było, iż Argenteusa trapiły jakieś sprawy, o których wolał nie wspominać przy hałastrze. Oddalili się więc od rejwachu, jaki spowodowała posłanka w miejsce, gdzie nic nie przerywało im rozmów. Przynajmniej na razie.
- Jakaż to prośba, przyjacielu? - spytał książę, zaciekawiony nieco. Hibernatus z chwili na chwilę wydawał się coraz bardziej tajemniczy - niby nic dziwacznego dla kogoś, kto tyle przeżył, ale jednak nie dawało spokoju. Co to mogło być?...
- Ghule, powiadasz? Nie mam. Nie tylko dlatego, iż obecnie są towarem praktycznie nie do zdobycia. Musisz także wiedzieć, że społeczność Księstwa jest -jakby to wyrazić- mocno skundlona i nie wszystko wyglądające na człeka jest takowym w rzeczywistości. Nie słyszałem natomiast, by ktokolwiek zmajstrował ghula z osobnika, w którym płynie choć strużka wampirzej krwi. Próbować nie zaszkodzi, materiał zbliżony do śmiertelnika powinien się znaleźć - najemników nie brakuje. Weźmy takiego Odrina - pijusa, lesera i drobnego złodziejaszka. Prędzej w rzyci szablę schowa aniżeli walczyć cokolwiek zacznie. Dupa nie wojownik. Zrobisz z niego choćby namiastkę żołnierza, będziemy wdzięczni. - odparł Medard, po czym rozkazał wojskowym odnaleźć pijaka i przyprowadzić go tam, gdzie stacjonowali.
Po krótkim czasie pięciu osiłków ciągnęło moczymordę po ziemi pewnikiem prosto z kantyny, w której wedle tradycji podawano różnorakie trunki, ze sfermentowanym kobylim mlekiem włącznie. Ech, centaury i ich zwyczaje!
- Najjaśniejszy Panie! Przytaszczyliśmy tego ochlapusa, Odrina! - rzucił jeden z kafarów, do niedawna taszczących opierającego się żołdaka.
- Świetnie. Zasłużyliście na upragniony odpoczynek, tylko nie przesadzajcie, bo skończycie jak on. Chyba tego nie chcemy, prawda? - Medard spojrzał na osiłków i odprawił ich do kwater.
- Mistrzu, czyń swą powinność. Pijaczyna nie zając, lecz nawiać może - rzucił, czekając na początek rytuału. Czy ryt się powiedzie? Dowiemy się w swoim czasie.
Szepczący Las ⇒ [Gdzieś niedaleko Danae] Niespodziewane towarzystwo
- Archael
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 90
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Opiekun , Nauczyciel , Wędrowiec
- Kontakt:
Istotnie, tajemniczość Archaela nijako powiększyła się, było to zapewne spowodowane faktem iż wszelkie wątpliwości niedługo miały się rozwiać, a wiadomo, że im bliżej rozwiązania, tym więcej wątpliwości w głowie się pojawia.
Wampir zawahał się gdy przyprowadzono mu pijaka, przez chwilę patrzył na człowieka, a raczej jego namiastkę, zastanawiając czy to co widzi ma szansę w ogóle przeżyć kontakt z jego krwią. Rytuał tworzenia ghula nie jest może zbyt długi czy skomplikowany, ale wymaga umiejętności, których nabyć nie jest łatwo, a polega na niczym więcej niż nakarmieniu ofiary krwią wampira, ni mniej, ni więcej, choć próba czegoś takiego przez wampira niewprawionego może się po prostu skończyć śmiercią niedoszłego ghula i to śmiercią bolesną a widowiskową… w pewnym sensie, choć nie ma sensu wdawać się w szczegóły. Jednak nawet umiejętne przeprowadzenie rytuału może skończyć się tragicznie, jeżeli osobnik jest zbyt słaby na przyjęcie krwi władcy nocy, a im silniejszy wampir tym silniejszy musi być osobnik poddawany procesowi. Pijak nie wydawał się być gotowy na przyjęcie krwi Argenteusa, wampir westchnął.
- Cóż… nie zrobię z niego ghula… człek zginie w trakcie.
Wyjaśnił krótko, patrząc na Medarda, po czym odwrócił się do swojej podopiecznej.
- Jednak Sentia nie ma tyle mocy by mimowolnie uśmiercić tego śmiertelnika.
Dodał nieco triumfalnie i wyciągnął do młodej wampirzycy dłoń.
- Wiesz jak to się robi… śmiało.
Dziewczyna podała rękę mistrzowi i dygnęła po czym podeszła do niemal nieprzytomnego z przepicia człowieka. Książę zapewne zastanawiał się czy młoda wampirzyca ma szansę dokonać trudnej sztuki, jednak trzeba wiedzieć, że jej umiejętności pochodziły bezpośrednio od istoty, która żyła przeszło osiemset lat temu, która więc z ghulami miała do czynienia codziennie i która sama tworzyła ich dziesiątki, można więc uznać, że i potrafiła tę wiedzę skutecznie przekazać.
Czarnowłosa przyklęknęła przy pijaku i z kamienną twarzą pociągnęła człowieka za włosy, odchylając jego głowę do tyłu. Mężczyzna krzyknął z bólu, bowiem dziewczyna, mimo swojego wyglądu, nie była zbyt delikatna. Sentia skutecznie zatrzymała pijaka w miejscu i unieruchomiła jego głowę, a następnie nagryzła sobie nadgarstek i zamknęła oczy.
Wartościowa krew wampirzycy skapnęła na ziemię, jedna kropla, druga, trzecia, w tym czasie dziewczyna się koncentrowała, a gdy uznała, że jest gotowa przyłożyła rękę do ust moczymordy. Mężczyzna próbował się wyrwać, ale gdy poczuł krew na ustach, mimowolnie zaczął pić, choć sam nie wiedział dlaczego mu to smakuje. Jedna kropla, druga, trzecia, po chwili mężczyzna przyłożył usta do rany i zaczął ssać krew, po dwóch głębszych łykach wampirzyca cofnęła jego głowę. Ofiara była wyraźnie niezadowolona, chciała więcej, rzucała się, ale dziewczyna zdzieliła go po twarzy.
- Teraz musimy chwilę zaczekać.
Wyjaśnił Archael, patrząc na całą scenę, stojąc przy Medardzie.
Dziewczyna wstała i odsunęła się nieco, pozostając jednak w miarę blisko przemieńca.
Śmiertelnik wygiął się i odgiął w bok, potem zgiął w pół i wszystkie jego mięśnie nagle się napięły i szybko rozprężyły, wyglądał jakby dostał ataku padaczki lub czegoś podobnego, cały pokaz nie trwał więcej niż dwie minuty, w trakcie których nikt nie reagował, nikt prócz samego pijaka, który krzyczał z bólu. Gdy przemiana się zakończyła, mężczyzna dyszał, leżąc na ziemi, zapominając o bólu, po chwili wstał, nie było po nim widać żadnej fizycznej przemiany poza tym, że już nie był pijany, a jego wzrok był bystry i skupiony.
- Podejdź człowieku do tamtego drzewa i uderz je z całej siły…
Natychmiast polecił mu Archael. Mężczyzna patrzył na niego przez chwilę nie do końca rozumiejąc co się wokół niego dzieje oraz o co został po proszony, po chwili jednak skinął głową i podszedł do drzewa i stanął przed nim, wpatrując się tylko w korę, nie wiedząc do końca co ma zrobić. Ghul uniósł dłoń i zacisnął pięść. Spojrzał na rękę, następnie na drzewo, znów na rękę i na grupę wampirów, po chwili zamachnął się i uderzył w pień. Dłoń mężczyzny wbiła się do połowy drzewa, rozsypując drzazgi naokoło, żadna jednak nie wbiła siłę w rękę mężczyzny. Człowiek wydawał się być niezwykle zdziwiony całym zajściem i patrzył tylko z otwartymi szeroko oczami na własną rękę wbitą w pień solidnego dębu.
- Zawahał się… -Wyjaśnił Archael, patrząc na Medarda- Gdyby uderzył z całej siły przebiłby i przewalił dąb.
Dodał kręcąc głową, już wiedział, że Sentia nie do końca podołała zadaniu, ghule powinny być posłuszne, jeżeli nie są posłuszne z natury, trzeba je zmusić.
Wampir podszedł do przemienionego żołnierza, po czym nie mówiąc ani słowa skręcił mu kark, a następnie zmiażdżył czaszkę. Wracając do Medarda rzucił karcące spojrzenie podopiecznej. Dziewczyna się speszyła i spuściła głowę, wiedząc co źle zrobiła.
- Miał bystre spojrzenie… - Zauważył Argenteus – to znaczy, że Sentia pozostawiła mu wolną wolę, a w przypadku patologii społecznej nie można tak robić. Gdyby posiadając taką moc zachowywałby się jak wcześniej… - Nie dokończył, mając nadzieję, że Medard sam się domyśli jakie zagrożenie niósł ghul. – Takie osoby należy pozbawić wolnej woli, ale robi się to w trakcie przemiany. Wolę można, a wręcz należy pozostawić zaufanym, lub odpowiedzialnym ludziom, a przynajmniej tak w miarę.
Wampir westchnął spoglądając na nieruchome ciało bez głowy.
- Chcę nauczyć Cię, przyjacielu, jak tworzyć ghule, a do tego i jednocześnie z tym, przekazać, część mojej krwi, co dwukrotnie zwiększy Twoją siłę. W zamian jednak… - No oczywiście, zawsze musiało być coś w zamian. – Chcę byś pomógł mi odnaleźć grobowiec mojego ojca – Argenteusa, pomógł go obudzić i… zniszczyć.
Wampir zawahał się gdy przyprowadzono mu pijaka, przez chwilę patrzył na człowieka, a raczej jego namiastkę, zastanawiając czy to co widzi ma szansę w ogóle przeżyć kontakt z jego krwią. Rytuał tworzenia ghula nie jest może zbyt długi czy skomplikowany, ale wymaga umiejętności, których nabyć nie jest łatwo, a polega na niczym więcej niż nakarmieniu ofiary krwią wampira, ni mniej, ni więcej, choć próba czegoś takiego przez wampira niewprawionego może się po prostu skończyć śmiercią niedoszłego ghula i to śmiercią bolesną a widowiskową… w pewnym sensie, choć nie ma sensu wdawać się w szczegóły. Jednak nawet umiejętne przeprowadzenie rytuału może skończyć się tragicznie, jeżeli osobnik jest zbyt słaby na przyjęcie krwi władcy nocy, a im silniejszy wampir tym silniejszy musi być osobnik poddawany procesowi. Pijak nie wydawał się być gotowy na przyjęcie krwi Argenteusa, wampir westchnął.
- Cóż… nie zrobię z niego ghula… człek zginie w trakcie.
Wyjaśnił krótko, patrząc na Medarda, po czym odwrócił się do swojej podopiecznej.
- Jednak Sentia nie ma tyle mocy by mimowolnie uśmiercić tego śmiertelnika.
Dodał nieco triumfalnie i wyciągnął do młodej wampirzycy dłoń.
- Wiesz jak to się robi… śmiało.
Dziewczyna podała rękę mistrzowi i dygnęła po czym podeszła do niemal nieprzytomnego z przepicia człowieka. Książę zapewne zastanawiał się czy młoda wampirzyca ma szansę dokonać trudnej sztuki, jednak trzeba wiedzieć, że jej umiejętności pochodziły bezpośrednio od istoty, która żyła przeszło osiemset lat temu, która więc z ghulami miała do czynienia codziennie i która sama tworzyła ich dziesiątki, można więc uznać, że i potrafiła tę wiedzę skutecznie przekazać.
Czarnowłosa przyklęknęła przy pijaku i z kamienną twarzą pociągnęła człowieka za włosy, odchylając jego głowę do tyłu. Mężczyzna krzyknął z bólu, bowiem dziewczyna, mimo swojego wyglądu, nie była zbyt delikatna. Sentia skutecznie zatrzymała pijaka w miejscu i unieruchomiła jego głowę, a następnie nagryzła sobie nadgarstek i zamknęła oczy.
Wartościowa krew wampirzycy skapnęła na ziemię, jedna kropla, druga, trzecia, w tym czasie dziewczyna się koncentrowała, a gdy uznała, że jest gotowa przyłożyła rękę do ust moczymordy. Mężczyzna próbował się wyrwać, ale gdy poczuł krew na ustach, mimowolnie zaczął pić, choć sam nie wiedział dlaczego mu to smakuje. Jedna kropla, druga, trzecia, po chwili mężczyzna przyłożył usta do rany i zaczął ssać krew, po dwóch głębszych łykach wampirzyca cofnęła jego głowę. Ofiara była wyraźnie niezadowolona, chciała więcej, rzucała się, ale dziewczyna zdzieliła go po twarzy.
- Teraz musimy chwilę zaczekać.
Wyjaśnił Archael, patrząc na całą scenę, stojąc przy Medardzie.
Dziewczyna wstała i odsunęła się nieco, pozostając jednak w miarę blisko przemieńca.
Śmiertelnik wygiął się i odgiął w bok, potem zgiął w pół i wszystkie jego mięśnie nagle się napięły i szybko rozprężyły, wyglądał jakby dostał ataku padaczki lub czegoś podobnego, cały pokaz nie trwał więcej niż dwie minuty, w trakcie których nikt nie reagował, nikt prócz samego pijaka, który krzyczał z bólu. Gdy przemiana się zakończyła, mężczyzna dyszał, leżąc na ziemi, zapominając o bólu, po chwili wstał, nie było po nim widać żadnej fizycznej przemiany poza tym, że już nie był pijany, a jego wzrok był bystry i skupiony.
- Podejdź człowieku do tamtego drzewa i uderz je z całej siły…
Natychmiast polecił mu Archael. Mężczyzna patrzył na niego przez chwilę nie do końca rozumiejąc co się wokół niego dzieje oraz o co został po proszony, po chwili jednak skinął głową i podszedł do drzewa i stanął przed nim, wpatrując się tylko w korę, nie wiedząc do końca co ma zrobić. Ghul uniósł dłoń i zacisnął pięść. Spojrzał na rękę, następnie na drzewo, znów na rękę i na grupę wampirów, po chwili zamachnął się i uderzył w pień. Dłoń mężczyzny wbiła się do połowy drzewa, rozsypując drzazgi naokoło, żadna jednak nie wbiła siłę w rękę mężczyzny. Człowiek wydawał się być niezwykle zdziwiony całym zajściem i patrzył tylko z otwartymi szeroko oczami na własną rękę wbitą w pień solidnego dębu.
- Zawahał się… -Wyjaśnił Archael, patrząc na Medarda- Gdyby uderzył z całej siły przebiłby i przewalił dąb.
Dodał kręcąc głową, już wiedział, że Sentia nie do końca podołała zadaniu, ghule powinny być posłuszne, jeżeli nie są posłuszne z natury, trzeba je zmusić.
Wampir podszedł do przemienionego żołnierza, po czym nie mówiąc ani słowa skręcił mu kark, a następnie zmiażdżył czaszkę. Wracając do Medarda rzucił karcące spojrzenie podopiecznej. Dziewczyna się speszyła i spuściła głowę, wiedząc co źle zrobiła.
- Miał bystre spojrzenie… - Zauważył Argenteus – to znaczy, że Sentia pozostawiła mu wolną wolę, a w przypadku patologii społecznej nie można tak robić. Gdyby posiadając taką moc zachowywałby się jak wcześniej… - Nie dokończył, mając nadzieję, że Medard sam się domyśli jakie zagrożenie niósł ghul. – Takie osoby należy pozbawić wolnej woli, ale robi się to w trakcie przemiany. Wolę można, a wręcz należy pozostawić zaufanym, lub odpowiedzialnym ludziom, a przynajmniej tak w miarę.
Wampir westchnął spoglądając na nieruchome ciało bez głowy.
- Chcę nauczyć Cię, przyjacielu, jak tworzyć ghule, a do tego i jednocześnie z tym, przekazać, część mojej krwi, co dwukrotnie zwiększy Twoją siłę. W zamian jednak… - No oczywiście, zawsze musiało być coś w zamian. – Chcę byś pomógł mi odnaleźć grobowiec mojego ojca – Argenteusa, pomógł go obudzić i… zniszczyć.
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Odrin. Obozowy moczymorda, źródło wszelakich problemów w wojsku a jednocześnie kura znosząca złote jaja dla okolicznych karczmarzy, oberżystów i kogokolwiek, kto (żywy czy nieumarły) posiadał umiejętność wyrobu alkoholu lub takowemi wiktuały obracał. Dziś miał nastać kres wybryków pijaczyny, ba, nigdy więcej nic obrzydliwego czy zakłócającego codzienny porządek rzeczy stać się nie miało i nie powinno. Oto bowiem - cudacznym zrządzeniem losu śmieć zgarnięty z rynsztoka dostał drugą szansę - miał stać się ghulem - nieumarłym sługusem ludu pijącego krew, bezwolnym narzędziem w rękach wampirów.
- To było do przewidzenia.Szkoda twojej krwi na takie coś. Co do twojej podopiecznej zaś, niech działa - jeśli ciul zginie, żołnierze przytargają kolejnego. - odparł książę, po czym przyglądał się dawno niewidzianemu na tych ziemiach rytuałowi.
Dziewczyna raz-dwa poradziła sobie z Odrinem, jak również z przeprowadzeniem samego procesu przemiany człowieka w ghula.
Niestety, chwila litości dla pijusa zrobiła swoje - po co Sentia zostawiła mu tę bezmózgą jaźń, pragnącą tylko alkoholu i snu? Tego nie wiedzą nawet Pradawni Bogowie drzemiący ponoć w jednym z górskich szczytów. Tak czy srak, zaniedbanie tudzież przebłysk człowieczeństwa było powodem tak zawahania się ghula, jak też jego późniejszego unicestwienia.
- Widowiskowy pokaz. Dawno nie oglądałem czegoś takiego. - rzucił książę, mając w pamięci wyczyny ghuli tworzonych przez jego antenatów tak odległych, jak i całkiem bliskich.
- Zauważyłem. Ciekawe, kto by go upilnował, gdyby zechciał wrócić do dawnego, warcholskiego trybu życia? Dobrze, że go zniszczyłeś. Nieposłuszny ghul lub taki, który wyrwie się spod wpływu swego pana to jedno z najgroźniejszych stworzeń na obszarze Therii, a może nawet całej Alaranii. Lepiej nie dopuszczać do takich rzeczy. - odrzekł książę.
Medard prychnął, widząc zewłok Odrina, polecił żołdakom sprzątnąć truchła byle dalej stąd, a następnie kontynuował rozmowę z gośćmi.
- Wiem na czym polega rytuał przemiany w ghula, potrafię też takiego stworzyć. Co do krwi zaś - chętnie przyjmę ów dar... - zamyślił się, po czym, gdy Archael skończył swą wypowiedź, odparł:
- Pomożemy Ci, przyjacielu, ale dopiero, gdy cały ten syf w lesie i okolicach stanie się ino złym snem. Inaczej Duchy Leśne nie dadzą nam spokoju.
Tylko książę wiedział, czym są tajemnicze Duchy i jakiego rabanu mogłyby narobić, gdyby zostawić cały ten ambaras własnemu biegowi spraw. To się musi zakończyć, by w Lesie zapanował chociaż erzac dobrobytu. Zamyślony książę czekał na dalsze odpowiedzi i wydarzenia, które dopiero miały nastąpić.
- To było do przewidzenia.Szkoda twojej krwi na takie coś. Co do twojej podopiecznej zaś, niech działa - jeśli ciul zginie, żołnierze przytargają kolejnego. - odparł książę, po czym przyglądał się dawno niewidzianemu na tych ziemiach rytuałowi.
Dziewczyna raz-dwa poradziła sobie z Odrinem, jak również z przeprowadzeniem samego procesu przemiany człowieka w ghula.
Niestety, chwila litości dla pijusa zrobiła swoje - po co Sentia zostawiła mu tę bezmózgą jaźń, pragnącą tylko alkoholu i snu? Tego nie wiedzą nawet Pradawni Bogowie drzemiący ponoć w jednym z górskich szczytów. Tak czy srak, zaniedbanie tudzież przebłysk człowieczeństwa było powodem tak zawahania się ghula, jak też jego późniejszego unicestwienia.
- Widowiskowy pokaz. Dawno nie oglądałem czegoś takiego. - rzucił książę, mając w pamięci wyczyny ghuli tworzonych przez jego antenatów tak odległych, jak i całkiem bliskich.
- Zauważyłem. Ciekawe, kto by go upilnował, gdyby zechciał wrócić do dawnego, warcholskiego trybu życia? Dobrze, że go zniszczyłeś. Nieposłuszny ghul lub taki, który wyrwie się spod wpływu swego pana to jedno z najgroźniejszych stworzeń na obszarze Therii, a może nawet całej Alaranii. Lepiej nie dopuszczać do takich rzeczy. - odrzekł książę.
Medard prychnął, widząc zewłok Odrina, polecił żołdakom sprzątnąć truchła byle dalej stąd, a następnie kontynuował rozmowę z gośćmi.
- Wiem na czym polega rytuał przemiany w ghula, potrafię też takiego stworzyć. Co do krwi zaś - chętnie przyjmę ów dar... - zamyślił się, po czym, gdy Archael skończył swą wypowiedź, odparł:
- Pomożemy Ci, przyjacielu, ale dopiero, gdy cały ten syf w lesie i okolicach stanie się ino złym snem. Inaczej Duchy Leśne nie dadzą nam spokoju.
Tylko książę wiedział, czym są tajemnicze Duchy i jakiego rabanu mogłyby narobić, gdyby zostawić cały ten ambaras własnemu biegowi spraw. To się musi zakończyć, by w Lesie zapanował chociaż erzac dobrobytu. Zamyślony książę czekał na dalsze odpowiedzi i wydarzenia, które dopiero miały nastąpić.
- Archael
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 90
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Opiekun , Nauczyciel , Wędrowiec
- Kontakt:
Książę Medard nie był ani trochę zdziwiony rozegraną tu sceną, ale Archael przewidział również to, że książę zna rytuał i rozumie niebezpieczeństwo związane z brakiem posłuszeństwa wśród ghuli. Nie raz i nie dwa zdarzało się, że ghule mordowały swoich twórców, tylko po to, by móc napoić się ich krwią do granic możliwości, oczywiście wybryk ten również powodował śmierć samych ghuli, niemniej szkoda wampirze krwi i istnienia. Tym trudniejsza sprawa związana z upilnowaniem ghula wiąże się z faktem, że stworzenia te bez trudu wędrują w świetle dnia i są niemal nierozpoznawalne wśród zwykłych przedstawicieli świata bardziej żywego, niemal – ponieważ wprawny łowca potworów potrafi rozpoznać ghula, choć ciężko powiedzieć po czym…
- Wiedz, że gdy znajdziemy Argeneusa….
Zaczął wampir
- Będziemy musieli go przebudzić i pozwolić mu odzyskać siły. Potrzebuję jego krwi, a raczej czegoś, co ukrywa głęboko w umyśle, a bez krwi nie zdołam tego zdobyć… Musisz wiedzieć, że mój Ojciec jest niezwykle potężny, podejrzewam, że nasza dwójka… a w zasadzie trójka – Dodał, spoglądając na Sentię – Może nie być dla niego wyzwaniem, choć na naszą korzyść przemawia efekt zaskoczenia.
Zatrzymał się na chwilę i zamyślił. Spojrzał najpierw na swoją podopieczną, jakby rozważając czy na pewno powinna z nimi ruszyć, lub coś podobnego. Następnie znów zwrócił się do Medarda
- Gdy uda nam się go pokonać, będziesz mógł posilić się jego krwią, co z niej wydobędziesz, będzie Twoje. Ojciec był doskonałym szermierzem, strategiem i arcymagiem, posiadał niezwykłą siłę, szybkość, wytrzymałość. Jego umysł był niezwykle bystry, a zmysły czułe… Dojście do jego mocy zajęłoby Ci zapewne przynajmniej kilkaset lat, a tak, będziesz mógł wyciągnąć część jego doświadczenia lub wiedzy wraz z krwią, lecz najpierw muszę znaleźć odpowiedzi, których potrzebuję.
Wytłumaczył, chyba już wszystko co miał wytłumaczyć. Archael sam nie zwrócił na to uwagi, ale przez cały czas jak mówił, miał napięte mięśnie, stał sztywno, nie oddychał i mówił niemal przez zaciśnięte zęby, zupełnie jakby był bardzo zdenerwowany lub zestresowany.
- Oczywiście, że masz swoje sprawy – Dodał, gdy książę mu odpowiedział – Zakończ, co masz do zakończenia, a wtedy udamy się wspólnie na tę ekspedycję.
- Wiedz, że gdy znajdziemy Argeneusa….
Zaczął wampir
- Będziemy musieli go przebudzić i pozwolić mu odzyskać siły. Potrzebuję jego krwi, a raczej czegoś, co ukrywa głęboko w umyśle, a bez krwi nie zdołam tego zdobyć… Musisz wiedzieć, że mój Ojciec jest niezwykle potężny, podejrzewam, że nasza dwójka… a w zasadzie trójka – Dodał, spoglądając na Sentię – Może nie być dla niego wyzwaniem, choć na naszą korzyść przemawia efekt zaskoczenia.
Zatrzymał się na chwilę i zamyślił. Spojrzał najpierw na swoją podopieczną, jakby rozważając czy na pewno powinna z nimi ruszyć, lub coś podobnego. Następnie znów zwrócił się do Medarda
- Gdy uda nam się go pokonać, będziesz mógł posilić się jego krwią, co z niej wydobędziesz, będzie Twoje. Ojciec był doskonałym szermierzem, strategiem i arcymagiem, posiadał niezwykłą siłę, szybkość, wytrzymałość. Jego umysł był niezwykle bystry, a zmysły czułe… Dojście do jego mocy zajęłoby Ci zapewne przynajmniej kilkaset lat, a tak, będziesz mógł wyciągnąć część jego doświadczenia lub wiedzy wraz z krwią, lecz najpierw muszę znaleźć odpowiedzi, których potrzebuję.
Wytłumaczył, chyba już wszystko co miał wytłumaczyć. Archael sam nie zwrócił na to uwagi, ale przez cały czas jak mówił, miał napięte mięśnie, stał sztywno, nie oddychał i mówił niemal przez zaciśnięte zęby, zupełnie jakby był bardzo zdenerwowany lub zestresowany.
- Oczywiście, że masz swoje sprawy – Dodał, gdy książę mu odpowiedział – Zakończ, co masz do zakończenia, a wtedy udamy się wspólnie na tę ekspedycję.
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Ghul - rozbójnik nie narobił zbyt wiele szkód, gdyż szybko i wprawnie został zlikwidowany. To samo można by było praktycznie rzec o łapserdakach i kłusownikach, którzy -wsparci niedobitkami marnych już sił Hodorów i harcownictwem Demary- poszli z Księstwem na wojnę nie myśląc o niczym innym niźli sam bój. A szkoda. Gdyby chociaż musnęli swe tępe misie rozumki do jakiegokolwiek działania, od razu stwierdziliby, iże potykanie się -nawet podjazdowe- z tak przeważającymi pod każdym względem siłami wroga, który na dodatek ma las po swojej stronie, do niczego dobrego ani dla nich, ani dla ich mocodawców nie doprowadzi.
- Domyślam się... - zaczął książę, gdy kruk sinopióry przerwał mu wypowiedź donośnym krakaniem. Okazało się, iż ptaszysko niosło wiadomość od agentów wywiadu rozlokowanych pośród leśnych ostępów. Świstek zwiastował rychły koniec wojny, ostatnie niezbyt liczne siły Demarczyków poddały się Duchom gdzieś w przygranicznym borze.
Teraz uzurpator i łotr Ildehar zapłaci za wszystko po dziesięćkroć! Nie wiedzieć czemu akurat teraz przez głąb umysłu władcy z wielkim hukiem przebrnęła starodawna pieśń krasnoludzkich inżynierów, której wyimek brzmiał następująco:
...ruszyła machina
nic jej nie zatrzyma
kto uciec nie zdoła
ten wlizie pod koła...
Wielka wojna wisiała w powietrzu, a psie syny z Demary zrobią wszystko, by do niej doprowadzić. Nawet wtedy, gdy wokół panuje względny spokój - dziwny to naród.
Medard odesłał kruka, uprzednio nakarmiwszy go kawałem suszonego mięsa jelenia. Ptak odleciał do bazy, a książę mógł w spokoju kontynuować tok rozmowy.
- Odzyskanie przezeń pełni sił sprowadzi na nas har-mageddon, o jakim nie myśleli najstarsi druidzi. Zaskoczenie niewiele tu zdziała. Gdyby jednak doprowadzić go do stanu otumanienia, można by było pokonać delikwenta niewielkim nakładem sił. Istnieją specyfiki, które działały ongiś na prastare klany wampirów sprzed czasów, gdy te poznały swoją fizjologię na tyle, by uzyskiwanie potomstwa w standardowy sposób było bardziej opłacalne niż obieranie adeptów spośród ludzi czy elfów. Środki te działają tylko wtedy, gdy wąpierz - akceptor wchłonie je z krwią donora. Zwielokrotnienie dawki oraz zastosowanie kilku rodzajów sedatywów powinno przechylić przewagę na naszą korzyść.
Medard przerwał na chwilę, upił z pucharu nieco krwi z domieszką miodu i wrócił do wątku:
- Sprawy mają się ku końcowi, niedługo będziemy mogli wyruszyć na kolejny bój.
- Domyślam się... - zaczął książę, gdy kruk sinopióry przerwał mu wypowiedź donośnym krakaniem. Okazało się, iż ptaszysko niosło wiadomość od agentów wywiadu rozlokowanych pośród leśnych ostępów. Świstek zwiastował rychły koniec wojny, ostatnie niezbyt liczne siły Demarczyków poddały się Duchom gdzieś w przygranicznym borze.
Teraz uzurpator i łotr Ildehar zapłaci za wszystko po dziesięćkroć! Nie wiedzieć czemu akurat teraz przez głąb umysłu władcy z wielkim hukiem przebrnęła starodawna pieśń krasnoludzkich inżynierów, której wyimek brzmiał następująco:
...ruszyła machina
nic jej nie zatrzyma
kto uciec nie zdoła
ten wlizie pod koła...
Wielka wojna wisiała w powietrzu, a psie syny z Demary zrobią wszystko, by do niej doprowadzić. Nawet wtedy, gdy wokół panuje względny spokój - dziwny to naród.
Medard odesłał kruka, uprzednio nakarmiwszy go kawałem suszonego mięsa jelenia. Ptak odleciał do bazy, a książę mógł w spokoju kontynuować tok rozmowy.
- Odzyskanie przezeń pełni sił sprowadzi na nas har-mageddon, o jakim nie myśleli najstarsi druidzi. Zaskoczenie niewiele tu zdziała. Gdyby jednak doprowadzić go do stanu otumanienia, można by było pokonać delikwenta niewielkim nakładem sił. Istnieją specyfiki, które działały ongiś na prastare klany wampirów sprzed czasów, gdy te poznały swoją fizjologię na tyle, by uzyskiwanie potomstwa w standardowy sposób było bardziej opłacalne niż obieranie adeptów spośród ludzi czy elfów. Środki te działają tylko wtedy, gdy wąpierz - akceptor wchłonie je z krwią donora. Zwielokrotnienie dawki oraz zastosowanie kilku rodzajów sedatywów powinno przechylić przewagę na naszą korzyść.
Medard przerwał na chwilę, upił z pucharu nieco krwi z domieszką miodu i wrócił do wątku:
- Sprawy mają się ku końcowi, niedługo będziemy mogli wyruszyć na kolejny bój.
- Pani Losu
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 648
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Frigg oddzieliła się od wampirzycy i skryła w krzakach. Zbliżała się do kłusowników bardzo szybko, ale cicho. Można by rzec, iż płynęła między zaroślami, jak na leśnego ducha przystało. Driada ani trochę się nie myliła. Trzech uzbrojonych mężczyzn właśnie skrupulatnie „opiekowało się” jakimś elfem. Niestety zielonoskórna nie potrafiła określić czy jest to dla niej znajoma twarz, gdyż cały oblepiony był we krwi.
Opiekunka obejrzała dokładnie swych przeciwników, by w odpowiedniej chwili wyskoczyć nagle z zarośli posyłając pierwszemu śmiertelne cięcie wzdłuż szyi i przerywając tym samym ciągłość tętnicy. Drugiego staranowała gwałtownym kopnięciem tuż pod brodą. Odskoczyła fikołkiem za trzeciego szybko łapiąc równowagę. Walka ta naprawdę nie trwała długo, szczególnie gdy Frigg wykonała bezbłędny półpiruet, z którego wyleciał rząd ostrzy. Całkiem z przypadku, ale i też w szczęściu , drugiego kolosa również powaliło wbicie w gardziel, a trzeci… Mimo dobrego refleksu i łagodnych kilku cięć na swojej skórze szybko dorobił się śmiertelnego ciosu ze stronu driady. Jakoś szybko zleciało jej ubicie Kłusowników.
Silje zbliżyła się do elfa. Miała nadzieję go odratować, ale gdy tylko dotknęła jego ciała on na nią spojrzał spokojnym wzrokiem wypuszczając delikatnie powietrze. Zupełnie jakby dusza uszatego na oczach leśnej córy ulotniła się w przestrzeń.
Driada westchnęła wędrując gdzieś na bok wzrokiem i dojrzała zapieczętowany list. Chwyciła go w dłonie i otworzyła…A to… To co zobaczyła jest już inną historią.
Opiekunka obszukała elfa bardzo dokładnie, a gdy się rozejrzała nikogo wokół niej nie było. Prócz martwych ciał. Ruszyła więc w pogoni za informacjami.
Ciąg dalszy Frigg
Już w trakcie przemowy Medarda Sentia podeszła do Archaela i coś do niego cicho powiedziała, zerkając jakoś dziwnie na księcia, jednak jej opiekun zbył ją jakimś cichym pomrukiem i kwaśną miną, zupełnie jak rodzic gdy mówi "dorośli rozmawiają, nie przeszkadzaj". Młoda wampirzyca z początku skapitulowała, jednak chwilę później znowu spróbowała zwrócić na siebie uwagę. Ponownie bezskutecznie. I jak to młoda kobieta, momentalnie się naburmuszyła, nawet założyła ręce na piersi na znak swego niemego buntu. Gdy Archael próbował załagodzić sprawę i zwrócił się do niej, Sentia zarzuciła gniewnie głową i bardzo szybko odeszła, a jej opiekun przez moment stał osłupiały. Zwrócił się do Medarda, prosząc go o chwilę cierpliwości i przepraszając za zachowanie podopiecznej, po czym pobiegł za nią. I był to ostatni raz, gdy książę widział swego niedoszłego wspólnika - on i jego towarzyszka zniknęli jak kamień w wodę. Tylko jacyś żołnierze roznosili plotki, iż widzieli tę parę zawzięcie kłócącą się gdzieś z dala od obozu, ale gdzie odeszli później - tego nie wiadomo. "Pewnie zmienili się w nietoperze i odlecieli", bagatelizowani sprawę śmiertelnicy.
Ciąg dalszy: Medard
Opiekunka obejrzała dokładnie swych przeciwników, by w odpowiedniej chwili wyskoczyć nagle z zarośli posyłając pierwszemu śmiertelne cięcie wzdłuż szyi i przerywając tym samym ciągłość tętnicy. Drugiego staranowała gwałtownym kopnięciem tuż pod brodą. Odskoczyła fikołkiem za trzeciego szybko łapiąc równowagę. Walka ta naprawdę nie trwała długo, szczególnie gdy Frigg wykonała bezbłędny półpiruet, z którego wyleciał rząd ostrzy. Całkiem z przypadku, ale i też w szczęściu , drugiego kolosa również powaliło wbicie w gardziel, a trzeci… Mimo dobrego refleksu i łagodnych kilku cięć na swojej skórze szybko dorobił się śmiertelnego ciosu ze stronu driady. Jakoś szybko zleciało jej ubicie Kłusowników.
Silje zbliżyła się do elfa. Miała nadzieję go odratować, ale gdy tylko dotknęła jego ciała on na nią spojrzał spokojnym wzrokiem wypuszczając delikatnie powietrze. Zupełnie jakby dusza uszatego na oczach leśnej córy ulotniła się w przestrzeń.
Driada westchnęła wędrując gdzieś na bok wzrokiem i dojrzała zapieczętowany list. Chwyciła go w dłonie i otworzyła…A to… To co zobaczyła jest już inną historią.
Opiekunka obszukała elfa bardzo dokładnie, a gdy się rozejrzała nikogo wokół niej nie było. Prócz martwych ciał. Ruszyła więc w pogoni za informacjami.
Ciąg dalszy Frigg
Już w trakcie przemowy Medarda Sentia podeszła do Archaela i coś do niego cicho powiedziała, zerkając jakoś dziwnie na księcia, jednak jej opiekun zbył ją jakimś cichym pomrukiem i kwaśną miną, zupełnie jak rodzic gdy mówi "dorośli rozmawiają, nie przeszkadzaj". Młoda wampirzyca z początku skapitulowała, jednak chwilę później znowu spróbowała zwrócić na siebie uwagę. Ponownie bezskutecznie. I jak to młoda kobieta, momentalnie się naburmuszyła, nawet założyła ręce na piersi na znak swego niemego buntu. Gdy Archael próbował załagodzić sprawę i zwrócił się do niej, Sentia zarzuciła gniewnie głową i bardzo szybko odeszła, a jej opiekun przez moment stał osłupiały. Zwrócił się do Medarda, prosząc go o chwilę cierpliwości i przepraszając za zachowanie podopiecznej, po czym pobiegł za nią. I był to ostatni raz, gdy książę widział swego niedoszłego wspólnika - on i jego towarzyszka zniknęli jak kamień w wodę. Tylko jacyś żołnierze roznosili plotki, iż widzieli tę parę zawzięcie kłócącą się gdzieś z dala od obozu, ale gdzie odeszli później - tego nie wiadomo. "Pewnie zmienili się w nietoperze i odlecieli", bagatelizowani sprawę śmiertelnicy.
Ciąg dalszy: Medard
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości