Strona 8 z 9

Re: Na szlaku 2

: Wto Lip 20, 2010 10:46 pm
autor: Daren
Chłopak przyglądał się zaistniałej sytuacji i parsknął śmiechem, gdy mała zaczęła się awanturować. Gdy część z kompanów spojrzała na niego znacząco, chłopak odchrząknął z szerokim uśmiechem na ustach, po czym rzekł ciepłym tonem:
- No to jak? Może spożyjemy ostatni posiłek przy dźwiękach mej lutni? - wziął do ręki instrument i zaczął na niej grać. Po chwili począł śpiewać. Pieśń opowiadała o dwójce ludzi, którzy byli przeznaczeni sobie od zawsze. Żyli jednak na dwóch innych końcach świata. Póki się nie odnaleźli, nie mogli okazywać większości pozytywnych uczuć. Aż nagle pewnego dnia ujrzeli się i pokochali. Od tamtego momentu byli ze sobą aż do śmierci. A gdy ich dusze opuściły ciała, bogowie przemienili ich w gwiazdy, które znajdowały się tak blisko siebie, że sprawiały wrażenie jednej.

Re: Na szlaku 2

: Śro Lip 21, 2010 11:42 am
autor: Elianan
Elianan wyciągnęła dłonie do ogniska i słuchając pięknej pieśni Darena, uśmiechnęła się mimowolnie.
Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła.

W tym śnie… wędrowała nocą przez las. Coś ciągnęło ją w sam jego środek, a ona nie potrafiła się temu czemuś oprzeć.

Re: Na szlaku 2

: Pią Lip 23, 2010 7:32 am
autor: Mon-adhur
Świt się zbliżał. Po nocy przepełnionej długimi rozmowami z Emitiel, Mon-adhur zbierał się do drogi. Pozbierał swoje rzeczy i napełnił bukłaki wodą. Kiedy był gotów przytulił Emitiel do siebie i pożegnał się z nią. Zawołał Esmodeusza i Szangrin po czym położywszy dłon na głowie centaurzycy błogosławił ją i oddał pod opiekę Bogów Wiatru i Deszczu, po czym uczynił to samo z Yorinem.
- Emitiel idźcie na południe a potem skręćcie na wschód kiedy juz opuścicie pustynię. - pozdrowił ich podniesioną ręką i wyruszyli wraz z Darenem i Elianan na zachód.

Ciąg dalszy: Mon-adhur, Daren i Elianan

Re: Na szlaku 2

: Pią Lip 23, 2010 1:47 pm
autor: Yorino
Yorino patrzył na znikające w oddali sylwetki. Piasek w końcu pożarł ich postacie, zostawiając dwójkę centaurów na łaskę i niełaskę pustyni. Z udręczoną miną spojrzał na horyzont. Delikatny kolor pisaku zlewał się z ciemniejącym niebem. Centaur wziął głęboki wdech i wydech. Gorące powietrze wypełniło jego płuca i szybko z nich wyleciało. Zakaszlał krótko i polizał palec, wzniósł go do góry i przez chwilę zastygł w takiej pozycji. Mruknął coś cicho i mlasnął, jakby smakował powietrza. Zerknął również na wydmy i barchany, żeby upewnić się, jak wieje wiatr i kiedy się zmieniał. Umiał to wyczytać z przesuwających się piasków.
- T-to na północ? Hm, nie, Mon-adhur mówił o południu, tak? - upewnił się i spojrzał w tamtym kierunku. Przynajmniej znał się na podróżowaniu i pogodzie. Gorzej mu szło organizowanie się i zachowanie rozsądku podczas trudnych sytuacji.

Re: Na szlaku 2

: Śro Sie 11, 2010 4:14 pm
autor: Emitiel
Emitiel patrzyła na odchodzącego Mon-Adhura. Zastanawiała się w ile dni dojdą do lasów Elisji.
-To co ruszacie ze mną do Elisji? - zapytała z entuzjazmem ...
Słońce świeciło dość mocno Wyruszymy na wieczór jak zrobi się chłodniej
-Co powiecie na małą przekąskę ? Jestem pewna że w tej oazie rosną jakieś dobrze owoce czy coś ...
Odwróciła się i zaczęła iść w stronę drzew.

Re: Na szlaku 2

: Czw Sie 12, 2010 1:08 pm
autor: Yorino
Pokiwał głową na słowa Emitiel i ruszył szybko za nią. Szedł parę kroków z tyłu ze spuszczoną głową w dół, patrząc spod przymrużonych oczu na podłoże. Piasek przesypywał się pomiędzy jego kopytami w miarę jak szedł dalej. Kiedy przeszli kawałek do oazy, przywitał ich skrzek jakiegoś pustynnego ptaka, który na widok podróżujących wzbił się w powietrze z łoskotem i skierował ku niebu, machając swoimi potężnymi skrzydłami. Drzew nie było zbyt wiele, ale zawsze to lepsze niż nic. Yorino zatrzymał się i oparł się dłonią o jedno z drzew. Oderwał od niego kawałek kory i odwrócił. Po wewnętrznej części spływał przeźroczysty, lepki płyn. Zlizał go szybko i oblizał swoje lepkie palce. Mlasnął zadowolony. Znał to drzewo . Było bardzo uniwersalne i doskonale przystosowywało się do niemalże każdej strefy klimatycznej. Oderwał kolejny kawałek i podsunął Emitiel.
- Chcesz? - spytał.

Re: Na szlaku 2

: Czw Sie 12, 2010 2:36 pm
autor: Emitiel
-Nie dziękuję - odpowiedziała wyrywając się z zamyślenia
-Tak sobie myślę, by ruszyć dziś wieczorem ... szkoda czasu ... -powiedziała - Ja z Laurendile będziemy iść do lasów Elisji ... pójdziesz z nami czy odłączysz się w pewnym momencie, bo w sumie sama nie wiem jak to z Tobą jest ... powiedziała lekko się uśmiechając ... Przydałbyś nam się ... Pewna ręka mężczyzny zawsze się przydaje ... -dodała
Znów zaczęła podążać w stronę lasu ... coraz głębiej i głębiej
W końcu dotarła do małego źródełka ...
- Wziąłeś bukłaki na wodę ? -zapytała się go

Re: Na szlaku 2

: Czw Sie 12, 2010 2:58 pm
autor: Yorino
Wzruszył ramionami kiedy odmówiła i sam skonsumował płyn. "Pewna ręka mężczyzny"? Ona sobie kpi? Yorino zawahał się. Nie miał jak pomóc, nawet gdyby chciał. Był drobnej budowy, słaby, ciapowaty i miał pecha jak mało kto. Sam nie wiedział jak to robi, że jeszcze żyje. Z zastanowienia wyrwało go pytanie.
- Bukłaki? A tak, jasne - pokiwał głowa i wyjął z plecaka trzy pojemniki. Podał je Emitiel.

Re: Na szlaku 2

: Sob Sie 14, 2010 10:51 pm
autor: Emitiel
Kiedy już napełnili bukłaki wodą i znaleźli pożywienie zaczęli się pakować. Nie było tego za wiele. Potem usiedli na piasku, a Laurendile rozpaliła małe ognisko godzinę tak siedzieli, w między czasie Emitiel odeszła i zaczęła wpatrywać się w gwiazdy ustalając kierunek marszu ...
Zastanawiała się co dzieje się z Mon-Adhurem ... czy jest zdrowy i czy dotarł już do Zatopionego miasta ...
Co się z nim dzieje i czy on czasem myśli o niej ...
Tyle lat wędrowała sama i kiedy w końcu poznała kogoś z kim chciałaby spędzić resztę życia ... musieli się rozstać ... Chciała być blisko niego ... czasami czuła do siebie żal że z nim nie poszła ... ale z drugiej strony słyszała głos rozsądku ... wierzyła że się spotkają ...

Wróciła do obozu.
-Czas ruszać ... przed nami długa droga - rzuciła do towarzyszy i zabrała swoją torebkę i bukłak ...

Re: Na szlaku 2

: Nie Sie 15, 2010 10:03 am
autor: Yorino
Zapatrzony w płomień ogniska szybko stracił poczucie czasu. Nie myślał o niczym konkretnym, ale jego myśli mimowolnie błądziły wokół czekającej go przeprawy. Siedział jeszcze chwilę, zanim głos Emitiel nie postawił go na nogi. Kiwnął do niej głową. Zagasił ognisko i zabrał swoje rzeczy. Popatrzył na niebo i wyznaczył kierunek marszu. Miał nadzieję, że szybko uda im się przeprawić. Nie chciał, żeby złapała ich burza piaskowa, ani nic w tym rodzaju. Rozpoczął marsz z cierpiętniczą miną, a piaski zdawały się nie mieć końca.

Re: Na szlaku 2

: Nie Sie 15, 2010 4:24 pm
autor: Laurendile
Laurendile usiadła w cieniu drzew, gdy część drużyny oddaliła się. Gdy Emitiel oświadczyła, że pora wyruszać, mała poderwała się na równe nogi i podleciała do centaurzycy.
- Jestem zwarta i gotowa! - zasalutowała w locie, co wyglądało nieco komicznie. Wróżka pozwoliła sobie przysiąść na ramieniu kobiety i spojrzała niepewnym wzrokiem w kierunku niekończących się fal piachu.
- Kiedy opuścimy to przeklęte miejsce? - rzekła nieco ciszej. - Dzień? Dwa? Nie chcę spędzić tu reszty życia... - westchnęła cicho. W sumie to nikomu nie powiedziała jakim sposobem trafiła na pustynię i chyba ani Yorino ani Emitiel nie wiedzieli o traumie, którą co dzień pokonuje mała.

Re: Na szlaku 2

: Pon Sie 16, 2010 11:16 am
autor: Yorino
- To... chyba nie powinno potrwać długo. Wiesz, lepiej będzie, jeśli się złapiesz mnie albo Emitiel. Proponuje krótki bieg, wiec możesz za nami nie nadążyć. Sądząc po prądach atmosferycznych niedługo będzie mała burza piaskowa. Zdołamy ją ominąć, jeśli wiatry się nie zmienią. Gotowi? - Kiedy wszyscy wyrazili zgodę, ruszyli do przodu najpierw kłusem, a później przeszli w galop. Nie chciał wchodzić w cwał. Może by i przebiegli większą część drogi, ale szybciej by się zmęczyli. Biegli długo. Gdy tylko się męczyli, szukali jakiś oaz, albo po prostu wielkich kamieni, za którymi mogli ukryć się przed słońcem. W godzinach, kiedy słońce było u szczytu, także robili postoje. Woleli podróżować nocą, ale żeby nie przedłużać, podróżowali również w poranki i wieczory. Każda oaza był okazją, której nie mogli przegapić. Uzupełniali wtedy zapasy wody i pożywienia. Po nieokreślonym czasie podróży na horyzoncie zamajaczyły pierwsze oznaki, że pustynia ma tu swoją granicę. Ale nie zatrzymywali się, a biegli dalej.

<zapraszam dalej ciąg dalszy>