Sady ⇒ [Wieś Sady] Niezwykły gość
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Gdy Fenrir puścił alchemiczkę, ta usiadła na stole. Obejmowała swoje ramiona, jakby było jej zimno albo chciała się zasłonić, jej wzrok cały czas podążał za smokołakiem, który chodził po domu, przygotowując się do wyjścia.
- Odbijemy sobie później - obiecała, nim Fenrir dał jej buziaka. Chętnie się do niego wychyliła i objęła go za szyję. Obietnica, którą złożył szeptem, wywołała uśmiech na twarzy Sanayi - lubiła, gdy tak cicho mówił, z reguła nachylony do niej, wtedy czuła jego ciepły oddech na skórze, a to było bardzo miłe. Puściła go, nawet bez specjalnej niechęci. Nie zeszła ze stołu, dopóki nie wyszedł na zewnątrz, wtedy dopiero stanęła na nogach i ponownie się ubrała. Nie wiedziała, jak długo mężczyźni będą ze sobą rozmawiać na zewnątrz, dlatego wróciła do przerwanej jakiś czas temu pracy. W miejscu, gdzie niedawno leżała z Fenrirem, rozłożyła kolejne odczynniki, naczynia i znowu wyciągnęła notes, w którym zapisywała wyniki. Tym razem nie korzystała z przesłony z przydymionego szkła, dlatego oprócz rękawiczek, musiała też użyć czegoś do zabezpieczenia włosów. Z jednej z szuflad wyciągnęła dwie eleganckie szpilki do włosów, koniec każdej z nich ozdobiony był innym kwiatem inkrustowanym kolorowymi szkiełkami w zimnej, pasującej do włosów tonacji. Z pomocą szpilek Sanaya spięła włosy w kok, z którego i tak uciekały pojedyncze kosmyki, jednak na tyle krótkie, by nie wpadły do mieszanych substancji.
Po wstępnych przygotowaniach Sanaya przystąpiła do pracy. Zaczęła od rozbicia próbek małym młoteczkiem, tak, aby okruchy nie były większe od ziarnka grochu. Do fiolek wrzucała po jednym okruchu z każdej grupy i zalewała je taką samą ilością płynnego odczynnika, który zakraplała pipetą. Skupiona na pracy, nie zwracała nawet uwagi na to, czy dalej słyszy głosy Fenrira i Silasa.
Silas siedział na trawie przed domem, a gdy tylko w otwartych drzwiach zauważył smokołaka, zerwał się do pozycji stojącej i już zaczynał recytować przeprosiny, gdy to Fenrir odezwał się pierwszy, bardziej zdecydowanym głosem. Na twarzy myśliwego pojawił się wyraz ulgi.
- To dobrze - odetchnął. - Nie myślałem, że będziecie sami, gdybym wiedział, to bym zapukał... Przyszedłem do ciebie. Ja już mam robotę na dzisiaj skończoną, jeśli nadal masz ochotę na polowanie, to moglibyśmy pójść do mnie, obgadać szczegóły. Jeszcze dwóch chłopaków z wioski chciałoby się z nami zabrać, jeśli nie masz nic przeciwko. Znają się na robocie, już kilka razy z nimi chodziłem na polowania.
Do zmierzchu pozostało jeszcze kilka godzin, pośpiech był więc zbędny, niemniej nie było jeszcze wiadome, jak daleko od wioski Silas zamierzał odejść, aby zapolować na swoją zwierzynę. Ba, nie było jeszcze nawet pewne, co to jest.
- Odbijemy sobie później - obiecała, nim Fenrir dał jej buziaka. Chętnie się do niego wychyliła i objęła go za szyję. Obietnica, którą złożył szeptem, wywołała uśmiech na twarzy Sanayi - lubiła, gdy tak cicho mówił, z reguła nachylony do niej, wtedy czuła jego ciepły oddech na skórze, a to było bardzo miłe. Puściła go, nawet bez specjalnej niechęci. Nie zeszła ze stołu, dopóki nie wyszedł na zewnątrz, wtedy dopiero stanęła na nogach i ponownie się ubrała. Nie wiedziała, jak długo mężczyźni będą ze sobą rozmawiać na zewnątrz, dlatego wróciła do przerwanej jakiś czas temu pracy. W miejscu, gdzie niedawno leżała z Fenrirem, rozłożyła kolejne odczynniki, naczynia i znowu wyciągnęła notes, w którym zapisywała wyniki. Tym razem nie korzystała z przesłony z przydymionego szkła, dlatego oprócz rękawiczek, musiała też użyć czegoś do zabezpieczenia włosów. Z jednej z szuflad wyciągnęła dwie eleganckie szpilki do włosów, koniec każdej z nich ozdobiony był innym kwiatem inkrustowanym kolorowymi szkiełkami w zimnej, pasującej do włosów tonacji. Z pomocą szpilek Sanaya spięła włosy w kok, z którego i tak uciekały pojedyncze kosmyki, jednak na tyle krótkie, by nie wpadły do mieszanych substancji.
Po wstępnych przygotowaniach Sanaya przystąpiła do pracy. Zaczęła od rozbicia próbek małym młoteczkiem, tak, aby okruchy nie były większe od ziarnka grochu. Do fiolek wrzucała po jednym okruchu z każdej grupy i zalewała je taką samą ilością płynnego odczynnika, który zakraplała pipetą. Skupiona na pracy, nie zwracała nawet uwagi na to, czy dalej słyszy głosy Fenrira i Silasa.
Silas siedział na trawie przed domem, a gdy tylko w otwartych drzwiach zauważył smokołaka, zerwał się do pozycji stojącej i już zaczynał recytować przeprosiny, gdy to Fenrir odezwał się pierwszy, bardziej zdecydowanym głosem. Na twarzy myśliwego pojawił się wyraz ulgi.
- To dobrze - odetchnął. - Nie myślałem, że będziecie sami, gdybym wiedział, to bym zapukał... Przyszedłem do ciebie. Ja już mam robotę na dzisiaj skończoną, jeśli nadal masz ochotę na polowanie, to moglibyśmy pójść do mnie, obgadać szczegóły. Jeszcze dwóch chłopaków z wioski chciałoby się z nami zabrać, jeśli nie masz nic przeciwko. Znają się na robocie, już kilka razy z nimi chodziłem na polowania.
Do zmierzchu pozostało jeszcze kilka godzin, pośpiech był więc zbędny, niemniej nie było jeszcze wiadome, jak daleko od wioski Silas zamierzał odejść, aby zapolować na swoją zwierzynę. Ba, nie było jeszcze nawet pewne, co to jest.
- Fenrir
- Splatacz Snów
- Posty: 371
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
- Kontakt:
Wysłuchał tego, co ma do powiedzenia Silas. Przypuszczał, że najpierw będą obgadywać szczegóły, więc jak na razie nie pytał o konkrety związane z polowaniem, bo zapyta o nie później, chociaż... możliwe, że zapyta o to, na co będą polować, bo, szczerze mówiąc, to jest tego ciekaw.
- Nie mam nic przeciwko temu, żeby z nami poszli - odparł smokołak.
- Mówiłeś im o mojej smoczej łapie, czy to będzie dla nich niespodzianka? - zapytał po chwili i uśmiechnął się lekko. Poczekał na to, aż Silas odpowie na jego pytanie i powiedział:
- Poczekaj chwilę, wezmę miecz, rękawicę i swoją torbę, i wtedy będziemy mogli ruszać - po tych słowach odwrócił się i otworzył drzwi, a następnie wszedł do domu Sanayi i poszedł w stronę miejsca, w którym zostawił miecz, pancerz i torbę.
- To tylko ja! Przyszedłem wziąć kilka swoich rzeczy i możliwe, że pójdziemy polować jeszcze dzisiaj - poinformował alchemiczkę, a następnie wyciągnął z torby jeszcze jedną koszulę i nałożył ją na tą, którą ma na sobie- nie chciał brać ciężkiej zbroi, a noce są zimniejsze niż dnie, więc dwie koszule są lepsze niż jedna, jeżeli idzie o zapewnienie większego ciepła dla ciała. Przełożył torbę przez ramię, a następnie rękawicę na lewą rękę. Na koniec założył miecz, jednak pasek, na którym trzyma się pochwa, przełożył sobie przez ramię, a miecz w pochwie spoczął na jego plecach- tak będzie wygodniej, a w chacie Silasa i tak, prawdopodobnie, go ściągnie. Resztę pancerza zostawił tam, gdzie była.
- Dobranoc i do zobaczenia! - powiedział głośno w stronę Sanayi i wyszedł.
W jego oczach odbijało się światło księżyca i gwiazd, więc wyglądały, jakby palił się w nich najprawdziwszy ogień. Fenrir spojrzał na myśliwego.
- Możemy iść. Prowadź - powiedział po chwili i ruszył za Silasem, gdy ten zaczął iść.
- W ogóle... to na co będziemy polować? - zapytał. Miał z tym zaczekać do momentu, w którym będą omawiać szczegóły polowania, jednak ciekawość zwyciężyła.
- Nie mam nic przeciwko temu, żeby z nami poszli - odparł smokołak.
- Mówiłeś im o mojej smoczej łapie, czy to będzie dla nich niespodzianka? - zapytał po chwili i uśmiechnął się lekko. Poczekał na to, aż Silas odpowie na jego pytanie i powiedział:
- Poczekaj chwilę, wezmę miecz, rękawicę i swoją torbę, i wtedy będziemy mogli ruszać - po tych słowach odwrócił się i otworzył drzwi, a następnie wszedł do domu Sanayi i poszedł w stronę miejsca, w którym zostawił miecz, pancerz i torbę.
- To tylko ja! Przyszedłem wziąć kilka swoich rzeczy i możliwe, że pójdziemy polować jeszcze dzisiaj - poinformował alchemiczkę, a następnie wyciągnął z torby jeszcze jedną koszulę i nałożył ją na tą, którą ma na sobie- nie chciał brać ciężkiej zbroi, a noce są zimniejsze niż dnie, więc dwie koszule są lepsze niż jedna, jeżeli idzie o zapewnienie większego ciepła dla ciała. Przełożył torbę przez ramię, a następnie rękawicę na lewą rękę. Na koniec założył miecz, jednak pasek, na którym trzyma się pochwa, przełożył sobie przez ramię, a miecz w pochwie spoczął na jego plecach- tak będzie wygodniej, a w chacie Silasa i tak, prawdopodobnie, go ściągnie. Resztę pancerza zostawił tam, gdzie była.
- Dobranoc i do zobaczenia! - powiedział głośno w stronę Sanayi i wyszedł.
W jego oczach odbijało się światło księżyca i gwiazd, więc wyglądały, jakby palił się w nich najprawdziwszy ogień. Fenrir spojrzał na myśliwego.
- Możemy iść. Prowadź - powiedział po chwili i ruszył za Silasem, gdy ten zaczął iść.
- W ogóle... to na co będziemy polować? - zapytał. Miał z tym zaczekać do momentu, w którym będą omawiać szczegóły polowania, jednak ciekawość zwyciężyła.
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
- O łapie nie wspominałem - przyznał Silas. - Sam to zrobisz, mnie by pewnie nawet nie uwierzyli… Sam bym nie uwierzył, gdybym nie zobaczył. Dobra, idź, poczekam.
Sanaya była akurat w trakcie spinania włosów, gdy do domu wrócił Fenrir. Alchemiczka była trochę zaskoczona jego nagłym pojawieniem się, spodziewała się chyba, że dłużej postoi na dworze albo w ogóle wróci dopiero rano. Tai, gdy Fenrir zbierał swoje rzeczy, szybko skończyła zajmować się włosami i podeszła do jednej z szaf. Wyciągnęła z niej butelkę wielkości dłoni, w której przelewał się mętny, brunatny płyn, przypominający wodę z kałuży.
- Czekaj! - zawołała, gdy smokołak już szedł w stronę drzwi. Podbiegła i podała mu tajemniczą substancję. - Silas będzie wiedział, co to jest i jak to używać. Baw się dobrze.
Sanaya nie przytrzymywała dłużej Fenrira, pocałowała go na pożegnanie i wróciła do własnych zajęć.
Silas, gdy tylko zobaczył gotowego do drogi Fenrira, przyjrzał mu się pobieżnie, po czym ruszył w stronę wioski.
- Na dziki - odpowiedział tonem, jakby to było oczywiste. - Trzeba odstrzelić kilka sztuk, bo za bardzo w szkodę wchodzą, a było nas za mało, by to do tej pory zrobić, z tobą sądzę, że sobie poradzimy. Wszystko powiem, jak już chłopaki przyjdą, aby się nie powtarzać, dobra? Będziesz potrzebował jakiejś broni ode mnie, czy zamierzasz korzystać z… tego?
Silas wskazał miecz na plecach Fenrira. Nie było wątpliwości, że wiedział, jak nazywa się rzeczony oręż, jednak chyba specjalnie ujął pytanie w taki sposób, dając do zrozumienia, że to zły pomysł. Ton jego głosu nie był jednak niegrzeczny i nie brzmiała w nim pogarda ani kpina, możliwe więc, że da sobie ewentualnie przetłumaczyć, że nie jest to wcale takie głupie.
Sanaya była akurat w trakcie spinania włosów, gdy do domu wrócił Fenrir. Alchemiczka była trochę zaskoczona jego nagłym pojawieniem się, spodziewała się chyba, że dłużej postoi na dworze albo w ogóle wróci dopiero rano. Tai, gdy Fenrir zbierał swoje rzeczy, szybko skończyła zajmować się włosami i podeszła do jednej z szaf. Wyciągnęła z niej butelkę wielkości dłoni, w której przelewał się mętny, brunatny płyn, przypominający wodę z kałuży.
- Czekaj! - zawołała, gdy smokołak już szedł w stronę drzwi. Podbiegła i podała mu tajemniczą substancję. - Silas będzie wiedział, co to jest i jak to używać. Baw się dobrze.
Sanaya nie przytrzymywała dłużej Fenrira, pocałowała go na pożegnanie i wróciła do własnych zajęć.
Silas, gdy tylko zobaczył gotowego do drogi Fenrira, przyjrzał mu się pobieżnie, po czym ruszył w stronę wioski.
- Na dziki - odpowiedział tonem, jakby to było oczywiste. - Trzeba odstrzelić kilka sztuk, bo za bardzo w szkodę wchodzą, a było nas za mało, by to do tej pory zrobić, z tobą sądzę, że sobie poradzimy. Wszystko powiem, jak już chłopaki przyjdą, aby się nie powtarzać, dobra? Będziesz potrzebował jakiejś broni ode mnie, czy zamierzasz korzystać z… tego?
Silas wskazał miecz na plecach Fenrira. Nie było wątpliwości, że wiedział, jak nazywa się rzeczony oręż, jednak chyba specjalnie ujął pytanie w taki sposób, dając do zrozumienia, że to zły pomysł. Ton jego głosu nie był jednak niegrzeczny i nie brzmiała w nim pogarda ani kpina, możliwe więc, że da sobie ewentualnie przetłumaczyć, że nie jest to wcale takie głupie.
- Fenrir
- Splatacz Snów
- Posty: 371
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
- Kontakt:
Wziął od Sanayi butelkę z mętnym, brunatnym płynem, następne sprawdził, czy wziął wszystko, co miał wziąć. Jeszcze raz pożegnał się z alchemiczką, przy czym przedłużył nieco ten pocałunek, jednak nie za długo, po tym wyszedł z domu. Ruszył za Silasem, gdy ten wstał i zaczął iść w stronę wioski.
- Jasne, w sumie to właśnie tak myślałem, że szczegóły podasz, jak już wszyscy tam będziemy - dlatego o nie pytałem. A ten miecz zabił już kilka dzików, jednak skoro chcesz pożyczyć mi jakąś broń od siebie, to nie odmówię, w końcu to ty znasz się lepiej na polowaniach - powiedział do myśliwego. Nie pytał o to, jakie bronie posiada Silas, bo z pewnością mężczyzna pokaże mu je, jak już będą u niego w chacie.
- A właśnie... - odparł, po czym podał Silasowi butelkę z płynem, który dała mu Sanaya, gdy wychodził.
- Sanaya mówiła, że będziesz wiedział, co to jest i jak tego używać... Możesz mi powiedzieć, co to jest? - zapytał. Nie miał zamiaru bardzo naciskać na to, żeby myśliwy wyjawił mu, co to jest za substancja, jakie ma zastosowanie i tak dalej, więc nie będzie kilkukrotnie powtarzał tego samego pytania i nalegał, aby Silas na nie odpowiedział. Zapytał z ciekawości, bo podejrzewał, że alchemiczka powiedziałaby mu coś o tej substancji, wytłumaczyła jej działanie, zastosowanie i, może nawet, pokazała jej proces produkcji, jednak nie było kiedy, dlatego pomyślał, że myśliwy może nieco zaspokoić jego ciekawość.
- Jasne, w sumie to właśnie tak myślałem, że szczegóły podasz, jak już wszyscy tam będziemy - dlatego o nie pytałem. A ten miecz zabił już kilka dzików, jednak skoro chcesz pożyczyć mi jakąś broń od siebie, to nie odmówię, w końcu to ty znasz się lepiej na polowaniach - powiedział do myśliwego. Nie pytał o to, jakie bronie posiada Silas, bo z pewnością mężczyzna pokaże mu je, jak już będą u niego w chacie.
- A właśnie... - odparł, po czym podał Silasowi butelkę z płynem, który dała mu Sanaya, gdy wychodził.
- Sanaya mówiła, że będziesz wiedział, co to jest i jak tego używać... Możesz mi powiedzieć, co to jest? - zapytał. Nie miał zamiaru bardzo naciskać na to, żeby myśliwy wyjawił mu, co to jest za substancja, jakie ma zastosowanie i tak dalej, więc nie będzie kilkukrotnie powtarzał tego samego pytania i nalegał, aby Silas na nie odpowiedział. Zapytał z ciekawości, bo podejrzewał, że alchemiczka powiedziałaby mu coś o tej substancji, wytłumaczyła jej działanie, zastosowanie i, może nawet, pokazała jej proces produkcji, jednak nie było kiedy, dlatego pomyślał, że myśliwy może nieco zaspokoić jego ciekawość.
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
- To zobaczymy, czy będę miał coś dla ciebie - uznał Silas, kończąc tym samym temat broni, jaką Fenrir będzie dysponował podczas polowania. Na jego twarzy pojawiło się wyraźne zainteresowanie, gdy smokołak podał mu fiolkę od Sanayi. Ostrożnie wziął ją do ręki i przyjrzał się zawartości, jakby niepewny, co właśnie trzyma w dłoni. Słowa "będziesz wiedział, co to jest" sprawiły, że nagle wydał z siebie radosne "cha!", po czym z uśmiechem podrzucił butelkę, łapiąc ją w obie dłonie.
- To? - Zdawał się być zaskoczony niewiedzą Fenrira, zerknął nawet ponownie na eliksir, aby upewnić się, że niczego nie pomieszał. - To jest płyn maskujący, dokładniej maskujący zapach. Świetna sprawa, nie trzeba się będzie kłopotać wiatrem podczas obławy... Nim Naya sprowadziła się do wioski, przywoziłem sobie coś takiego z Menaos, ale to w bardzo małych ilościach, tam sobie za to życzą, że ho-ho! No i nie korzystałem z tego od tak, jeśli akurat nie podchodziliśmy jakiegoś naprawdę grubego zwierza. Zalety przyjaźnienia się z alchemiczką: po prostu raz na jakiś czas daje mi butelkę tego, z własnej woli albo jak akurat poproszę. Nic jej za to nie muszę płacić, odwdzięczę się tylko jak mogę, a to podrzucę jej jakiegoś ubitego zwierzaka, a to drzewa się narąbie i wszyscy są zadowoleni.
Silas obracał butelkę w dłoniach, wzburzając mętny płyn w jej wnętrzu. Widać było, że nie chce wypuścić prezentu z rąk, jakby bał się, że pozostawiony w torbie albo kieszeni eliksir stłucze się i wyleje.
- To się wciera w skórę i we włosy - podjął po krótkiej przerwie myśliwy, wracając na właściwy tor rozmowy. - Używa się niewielkiej ilości, tak aby zaraz się wchłonęło, nie trzeba też nacierać tym całego ciała, tylko tyle, ile widać spod ubrania, a materiał tak pobieżnie spryskać. Dopóki się nie zamoczysz, to zwierzęta cię nie czują, a samo w sobie też nie ma zapachu, całe szczęście, bo wiele podobnych płynów śmierdzi tak, że można się przewrócić. Nie wiem jak to działa z tej biologiczno-alchemicznej strony, to byś musiał zapytać Nayę, dla mnie najważniejsze jest to, że w ogóle działa. To spora butelka, starczy na dziś na całą naszą czwórkę i jeszcze trochę zostanie na zaś.
Gdy Silas skończył swoje wyjaśnienia, obaj mężczyźni minęli już pierwsze gospodarstwo w wiosce. Luźna zabudowa Sadów sprawiała, że chociaż dom myśliwego miał być trzecim z kolei, trzeba było jeszcze kawałek do niego iść. Fenrir wzbudzał zainteresowanie wśród mijanych osób, wydawało się, że cała wieś wyległa na drogę, aby móc go zobaczyć. Nikt raczej nie zachowywał się podejrzliwie ani nie wyglądał na wystraszonego - widać to, że nieznajomy poruszał się w towarzystwie Silasa stanowiło wystarczającą gwarancję, że przybysz nie jest groźny dla lokalnej społeczności. O tym, że jest on dodatkowo gościem alchemiczki, wiedzieli nieliczni, ale pewnie wieść ta dotrze do wszystkich nim zapadnie zmierzch.
- To? - Zdawał się być zaskoczony niewiedzą Fenrira, zerknął nawet ponownie na eliksir, aby upewnić się, że niczego nie pomieszał. - To jest płyn maskujący, dokładniej maskujący zapach. Świetna sprawa, nie trzeba się będzie kłopotać wiatrem podczas obławy... Nim Naya sprowadziła się do wioski, przywoziłem sobie coś takiego z Menaos, ale to w bardzo małych ilościach, tam sobie za to życzą, że ho-ho! No i nie korzystałem z tego od tak, jeśli akurat nie podchodziliśmy jakiegoś naprawdę grubego zwierza. Zalety przyjaźnienia się z alchemiczką: po prostu raz na jakiś czas daje mi butelkę tego, z własnej woli albo jak akurat poproszę. Nic jej za to nie muszę płacić, odwdzięczę się tylko jak mogę, a to podrzucę jej jakiegoś ubitego zwierzaka, a to drzewa się narąbie i wszyscy są zadowoleni.
Silas obracał butelkę w dłoniach, wzburzając mętny płyn w jej wnętrzu. Widać było, że nie chce wypuścić prezentu z rąk, jakby bał się, że pozostawiony w torbie albo kieszeni eliksir stłucze się i wyleje.
- To się wciera w skórę i we włosy - podjął po krótkiej przerwie myśliwy, wracając na właściwy tor rozmowy. - Używa się niewielkiej ilości, tak aby zaraz się wchłonęło, nie trzeba też nacierać tym całego ciała, tylko tyle, ile widać spod ubrania, a materiał tak pobieżnie spryskać. Dopóki się nie zamoczysz, to zwierzęta cię nie czują, a samo w sobie też nie ma zapachu, całe szczęście, bo wiele podobnych płynów śmierdzi tak, że można się przewrócić. Nie wiem jak to działa z tej biologiczno-alchemicznej strony, to byś musiał zapytać Nayę, dla mnie najważniejsze jest to, że w ogóle działa. To spora butelka, starczy na dziś na całą naszą czwórkę i jeszcze trochę zostanie na zaś.
Gdy Silas skończył swoje wyjaśnienia, obaj mężczyźni minęli już pierwsze gospodarstwo w wiosce. Luźna zabudowa Sadów sprawiała, że chociaż dom myśliwego miał być trzecim z kolei, trzeba było jeszcze kawałek do niego iść. Fenrir wzbudzał zainteresowanie wśród mijanych osób, wydawało się, że cała wieś wyległa na drogę, aby móc go zobaczyć. Nikt raczej nie zachowywał się podejrzliwie ani nie wyglądał na wystraszonego - widać to, że nieznajomy poruszał się w towarzystwie Silasa stanowiło wystarczającą gwarancję, że przybysz nie jest groźny dla lokalnej społeczności. O tym, że jest on dodatkowo gościem alchemiczki, wiedzieli nieliczni, ale pewnie wieść ta dotrze do wszystkich nim zapadnie zmierzch.
- Fenrir
- Splatacz Snów
- Posty: 371
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
- Kontakt:
- Jeżeli nie, to mogę zabijać je mieczem... Naprawdę - odparł po chwili. Nie drążył tematu broni, bo Silas również tego nie robił, a smokołak, niedługo, na własne oczy będzie mógł zobaczyć uzbrojenie, które posiada myśliwy i wypożyczyć coś od niego na czas polowania.
Następnie podał mu eliksir, a po chwili wysłuchał tego, co Silas wie na temat płynu w butelce, którą teraz trzyma w dłoni. Rzeczywiście, płyn maskujący zapach będzie bardzo pomocy w trakcie polowania. Następnie myśliwy opowiedział mu o sposobie użycia substancji i podał jeszcze kilka informacji na jej temat. Spodziewał się tego, że mężczyzna nie będzie znał sposobu, w jaki stworzyć ten specyfik, jakie składniki do tego trzeba i tym podobne, najwyżej zapyta o to Sanayi, o ile nie zapomni i uzna, że ta wiedza może mu się przydać.
- Dzięki za wyjaśnienie. Zapytałbym o to Sanayi, jednak nie było czasu, bo wręczyła mi tę butelkę, gdy już wychodziłem - powiedział do Silasa po tym, jak ten skończył mówić o płynie maskującym zapach.
Czuł na sobie wzrok każdego mieszkańca wioski, którego teraz mijał, jednak nie przejmował się tym. Wyglądało na to, że mieszkańcy nie czują zagrożenia ze strony smokołaka, a bardziej są nim zaciekawieni. Możliwe, że działo się tak dzięki temu, że Fenrir poruszał się w towarzystwie Silasa, bo gdyby szedł sam, to pewnie nie wzbudzałby większy strach, niż mu się wydaje. Widział dom myśliwego, a przynajmniej tak mu się wydawało, jednak musieli jeszcze trochę przejść, aby do niego dotrzeć. Ciekawiło go też to, czy mężczyźni, o których wspomniał Silas, czekają już pod jego domem, czy on i Fenrir będą tam pierwsi, pewnie niedługo się przekona.
Następnie podał mu eliksir, a po chwili wysłuchał tego, co Silas wie na temat płynu w butelce, którą teraz trzyma w dłoni. Rzeczywiście, płyn maskujący zapach będzie bardzo pomocy w trakcie polowania. Następnie myśliwy opowiedział mu o sposobie użycia substancji i podał jeszcze kilka informacji na jej temat. Spodziewał się tego, że mężczyzna nie będzie znał sposobu, w jaki stworzyć ten specyfik, jakie składniki do tego trzeba i tym podobne, najwyżej zapyta o to Sanayi, o ile nie zapomni i uzna, że ta wiedza może mu się przydać.
- Dzięki za wyjaśnienie. Zapytałbym o to Sanayi, jednak nie było czasu, bo wręczyła mi tę butelkę, gdy już wychodziłem - powiedział do Silasa po tym, jak ten skończył mówić o płynie maskującym zapach.
Czuł na sobie wzrok każdego mieszkańca wioski, którego teraz mijał, jednak nie przejmował się tym. Wyglądało na to, że mieszkańcy nie czują zagrożenia ze strony smokołaka, a bardziej są nim zaciekawieni. Możliwe, że działo się tak dzięki temu, że Fenrir poruszał się w towarzystwie Silasa, bo gdyby szedł sam, to pewnie nie wzbudzałby większy strach, niż mu się wydaje. Widział dom myśliwego, a przynajmniej tak mu się wydawało, jednak musieli jeszcze trochę przejść, aby do niego dotrzeć. Ciekawiło go też to, czy mężczyźni, o których wspomniał Silas, czekają już pod jego domem, czy on i Fenrir będą tam pierwsi, pewnie niedługo się przekona.
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
- O, Naya na pewno opowiedziałaby ci wszystko z najmniejszymi szczegółami, gdybyś tylko wyraził chęć słuchania - zapewnił Silas, jakby sam kiedyś, przez przypadek, tego doświadczył. Nietrudno było się domyślić, że nie należał on do osób, które lubią takie intelektualne rozrywki.
Silas ściął jeden z zakrętów drogi, po trawie docierając na tył domostwa, które Fenrir słusznie wytypował chwilę wcześniej. Jak wspominał myśliwy, przed niskim, krytym strzechą domem, stały dwie ławki pomalowane na wyjątkowo intensywny odcień błękitu, nie sposób było ich nie zauważyć. Za domem stało kilka komórek i większa szopa przeznaczona dla zwierząt. Przed nią czekało dwóch mężczyzn, każdy z nich trzymał za uzdę konia, czy też raczej konika, o beczułkowatym tułowiu, krótkich nogach i grzywach, które w śmieszny sposób opadały na oczy, nadając zwierzętom ciapowatego wyglądu. Sami mężczyźni byli wiekowo zbliżeni do Silasa, ciemnowłosi i krótko ostrzyżeni, łatwo było ich jednak rozróżnić, gdyż jeden był ogolony na gładko, drugi zaś miał całkiem dorodną brodę, a ich ubrania, chociaż z kroju nie stanowiły niczego wyjątkowego, różniły się kolorami. Obaj od razu zwrócili uwagę na powrót myśliwego w towarzystwie smokołaka.
- To ten? - zawołał jeden z nich, nim jeszcze zbliżyli się na odległość dogodną do rozmowy.
- Ten, ten - zgodził się Silas. - To jako pan domu pozwolę sobie was przedstawić. Fenrir, Gen, Yan.
Myśliwy wskazywał kolejno osoby, których imienia wymieniał. I tak brodacz miał na imię Yan, zaś drugi mężczyzna miał na imię Genco, ale wszyscy mówili na niego Gen, jak sam wyjaśnił podając rękę smokołakowi. To on zwrócił uwagę na łapę Fenrira. Spojrzał na nią, wybałusz oczy i szybko cofnął rękę, czemu towarzyszyło ciche przekleństwo. Silas sprawiał wrażenie, jakby świetnie się bawił, widząc przestrach mężczyzny, jakby zdążył już zapomnieć panikę, jaka ogarnęła go podczas porannego spotkania z gościem alchemiczki.
- A nie mówiłem, że tym razem to nietypowy jegomość? - zagaił. - Smokołak, mówiłem wam.
- Ale nie wspominałeś o tym! - Gen wskazał na rękę Fenrira, po czym podniósł wzrok na jego twarz. - Wy tak macie normalnie?
Silas ściął jeden z zakrętów drogi, po trawie docierając na tył domostwa, które Fenrir słusznie wytypował chwilę wcześniej. Jak wspominał myśliwy, przed niskim, krytym strzechą domem, stały dwie ławki pomalowane na wyjątkowo intensywny odcień błękitu, nie sposób było ich nie zauważyć. Za domem stało kilka komórek i większa szopa przeznaczona dla zwierząt. Przed nią czekało dwóch mężczyzn, każdy z nich trzymał za uzdę konia, czy też raczej konika, o beczułkowatym tułowiu, krótkich nogach i grzywach, które w śmieszny sposób opadały na oczy, nadając zwierzętom ciapowatego wyglądu. Sami mężczyźni byli wiekowo zbliżeni do Silasa, ciemnowłosi i krótko ostrzyżeni, łatwo było ich jednak rozróżnić, gdyż jeden był ogolony na gładko, drugi zaś miał całkiem dorodną brodę, a ich ubrania, chociaż z kroju nie stanowiły niczego wyjątkowego, różniły się kolorami. Obaj od razu zwrócili uwagę na powrót myśliwego w towarzystwie smokołaka.
- To ten? - zawołał jeden z nich, nim jeszcze zbliżyli się na odległość dogodną do rozmowy.
- Ten, ten - zgodził się Silas. - To jako pan domu pozwolę sobie was przedstawić. Fenrir, Gen, Yan.
Myśliwy wskazywał kolejno osoby, których imienia wymieniał. I tak brodacz miał na imię Yan, zaś drugi mężczyzna miał na imię Genco, ale wszyscy mówili na niego Gen, jak sam wyjaśnił podając rękę smokołakowi. To on zwrócił uwagę na łapę Fenrira. Spojrzał na nią, wybałusz oczy i szybko cofnął rękę, czemu towarzyszyło ciche przekleństwo. Silas sprawiał wrażenie, jakby świetnie się bawił, widząc przestrach mężczyzny, jakby zdążył już zapomnieć panikę, jaka ogarnęła go podczas porannego spotkania z gościem alchemiczki.
- A nie mówiłem, że tym razem to nietypowy jegomość? - zagaił. - Smokołak, mówiłem wam.
- Ale nie wspominałeś o tym! - Gen wskazał na rękę Fenrira, po czym podniósł wzrok na jego twarz. - Wy tak macie normalnie?
- Fenrir
- Splatacz Snów
- Posty: 371
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
- Kontakt:
- Wiem, już miałem okazję przekonać się o tym na własnej skórze - stwierdził smokołak. Wydawało mu się, że Silas również tego doświadczył, przynajmniej raz i wydawało mu się, że nie przypadło mu to do gustu.
Ściął zakręt razem z myśliwym i po chwili dotarli do domu, który wcześniej wydawał się Fenrirowi tym, w którym mieszka Silas. Gdy byli już blisko chaty, to smokołak przyjrzał się jej, jednak cały czas szedł za swoim "przewodnikiem". Przed szopą czekało na nich dwóch mężczyzn, Fenrir był pewien, że to ci, o których wcześniej wspominał myśliwy. Mieli ze sobą mniejsze wersje koni, które śmiało, można było nazwać konikami. Wydawało się mu, że mężczyźni są braćmi i można rozróżnić ich po tym, że jeden był ogolony, a drugi miał brodę. Przywitał się z nimi, gdy Silas przedstawił ich sobie nawzajem- zrobił to smoczą łapą, a Gen nawet nie zwrócił na nią uwagi, za to Yan już tak. Zaśmiał się widząc reakcję Yana, jednak trwało to chwilę.
- Nie. Jestem jedynym smokołakiem, który tak wygląda - powiedział do mężczyzny.
- Spokojnie, o ile nie będziecie mi zagrażać, to ta łapa nie będzie zagrażać wam. Nie chcecie przekonać się, jak ostre są pazury, w które jest wyposażona - dodał po chwili i spojrzał na swoją łapę. Nie groził im, a uprzejmie ostrzegał, chociaż mógł również żartować, bo na jego twarzy dało się zauważyć niewielki uśmiech wtedy, gdy to mówił.
- To, co robimy najpierw? Omawiamy jakiś plan działania czy jak? - zapytał po chwili.
Ściął zakręt razem z myśliwym i po chwili dotarli do domu, który wcześniej wydawał się Fenrirowi tym, w którym mieszka Silas. Gdy byli już blisko chaty, to smokołak przyjrzał się jej, jednak cały czas szedł za swoim "przewodnikiem". Przed szopą czekało na nich dwóch mężczyzn, Fenrir był pewien, że to ci, o których wcześniej wspominał myśliwy. Mieli ze sobą mniejsze wersje koni, które śmiało, można było nazwać konikami. Wydawało się mu, że mężczyźni są braćmi i można rozróżnić ich po tym, że jeden był ogolony, a drugi miał brodę. Przywitał się z nimi, gdy Silas przedstawił ich sobie nawzajem- zrobił to smoczą łapą, a Gen nawet nie zwrócił na nią uwagi, za to Yan już tak. Zaśmiał się widząc reakcję Yana, jednak trwało to chwilę.
- Nie. Jestem jedynym smokołakiem, który tak wygląda - powiedział do mężczyzny.
- Spokojnie, o ile nie będziecie mi zagrażać, to ta łapa nie będzie zagrażać wam. Nie chcecie przekonać się, jak ostre są pazury, w które jest wyposażona - dodał po chwili i spojrzał na swoją łapę. Nie groził im, a uprzejmie ostrzegał, chociaż mógł również żartować, bo na jego twarzy dało się zauważyć niewielki uśmiech wtedy, gdy to mówił.
- To, co robimy najpierw? Omawiamy jakiś plan działania czy jak? - zapytał po chwili.
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Yan nie wyglądał na specjalnie przekonanego wyjaśnieniami Fenrira, ale zdołał się przemóc na tyle, aby w końcu podać mu rękę na powitanie. Gen wydawał się być niezwykle rozbawiony tą sytuacją i nawet dźgnął brodacza w bok, jakby się z nim droczył.
- Tobie zagrażać? We trójkę nie dalibyśmy rady - wtrącił się Silas pogodnym tonem. - Plan w trakcie. Chodź ze mną, pokażę ci, czego ja używam do polowania.
Silas szerokim gestem ręki zaprosił całą trójkę, aby poszła z nim w kierunku zabudowań gospodarczych. Kluczem schowanym gdzieś głęboko za pazuchą otworzył jedne z drzwi i wszedł do środka, reszcie każąc jednak zostać na dworze.
- Nie chcę, byście mi tu coś poprzewracali - oświadczył. - To kontrolowany bałagan, ja się w nim odnajduję, jasne? Dobra, Fenrir, to teraz sobie wybieraj, a ja będę mówił. Otóż mój plan jest taki, że ja z tobą zasadzimy się na brzegu lasu, a Gen z Yanem wypłoszą nam zwierzęta z lasu. Wytropię je wcześniej, spokojna głowa, nie będziemy się szukać. Chłopaki wiedzą, jak nagonić zwierzynę w dane miejsce, my musimy jedynie trafić jak najwięcej sztuk. Jakbyś zdecydował się na coś miotanego ode mnie, to niech cię ręka boska chroni przed celowanie w stronę ściany lasu: strzelaj wzdłuż, bo w końcu chłopaki będą między drzewami, jeszcze tego by brakowało, żebyśmy się nawzajem pozabijali. Gdybyś chciał zostać przy swojej broni, to robimy tak: ty ustawiasz się przy drzewach, ja wyjdę w pole i będę strzelał wzdłuż drzew, żebyś również był poza moim zasięgiem. Tych dzików jest cała masa, nie musisz się specjalnie przejmować tym, które zwierzę odłowisz. Pytania?
W trakcie mówienia Silas wyciągał na zewnątrz kolejne sztuki broni i podawał je smokołakowi. Pierwsza była sporych rozmiarów kusza, chwilę po niej myśliwy zaprezentował spore dzidy, które nadawały się zarówno do ciskania, jak i w ostateczności do zabijania w zwarciu. Trochę czasu minęło, nim Silas przyniósł trzecią broń - topór o szerokim ostrzu, który czasy swojej świetności miał już chyba za sobą, ale wystarczyło wziąć go na chwilę na koło, aby znowu stał się zabójczy. Fenrirowi nie mogło umknąć to, jak Gen i Yan bardziej skupieni się na nim i na broni, którą bierze do ręki, niż na myśliwym, który przedstawiał plan polowania. Pogadanka Silasa pewnie nie robiła na nich wrażenia, w końcu z jego słów można było wnioskować, że już nieraz wspólnie polowali, smokołak zaś stanowił ciekawostkę, którą warto poznać, skoro nadarzyła się okazja.
- Tobie zagrażać? We trójkę nie dalibyśmy rady - wtrącił się Silas pogodnym tonem. - Plan w trakcie. Chodź ze mną, pokażę ci, czego ja używam do polowania.
Silas szerokim gestem ręki zaprosił całą trójkę, aby poszła z nim w kierunku zabudowań gospodarczych. Kluczem schowanym gdzieś głęboko za pazuchą otworzył jedne z drzwi i wszedł do środka, reszcie każąc jednak zostać na dworze.
- Nie chcę, byście mi tu coś poprzewracali - oświadczył. - To kontrolowany bałagan, ja się w nim odnajduję, jasne? Dobra, Fenrir, to teraz sobie wybieraj, a ja będę mówił. Otóż mój plan jest taki, że ja z tobą zasadzimy się na brzegu lasu, a Gen z Yanem wypłoszą nam zwierzęta z lasu. Wytropię je wcześniej, spokojna głowa, nie będziemy się szukać. Chłopaki wiedzą, jak nagonić zwierzynę w dane miejsce, my musimy jedynie trafić jak najwięcej sztuk. Jakbyś zdecydował się na coś miotanego ode mnie, to niech cię ręka boska chroni przed celowanie w stronę ściany lasu: strzelaj wzdłuż, bo w końcu chłopaki będą między drzewami, jeszcze tego by brakowało, żebyśmy się nawzajem pozabijali. Gdybyś chciał zostać przy swojej broni, to robimy tak: ty ustawiasz się przy drzewach, ja wyjdę w pole i będę strzelał wzdłuż drzew, żebyś również był poza moim zasięgiem. Tych dzików jest cała masa, nie musisz się specjalnie przejmować tym, które zwierzę odłowisz. Pytania?
W trakcie mówienia Silas wyciągał na zewnątrz kolejne sztuki broni i podawał je smokołakowi. Pierwsza była sporych rozmiarów kusza, chwilę po niej myśliwy zaprezentował spore dzidy, które nadawały się zarówno do ciskania, jak i w ostateczności do zabijania w zwarciu. Trochę czasu minęło, nim Silas przyniósł trzecią broń - topór o szerokim ostrzu, który czasy swojej świetności miał już chyba za sobą, ale wystarczyło wziąć go na chwilę na koło, aby znowu stał się zabójczy. Fenrirowi nie mogło umknąć to, jak Gen i Yan bardziej skupieni się na nim i na broni, którą bierze do ręki, niż na myśliwym, który przedstawiał plan polowania. Pogadanka Silasa pewnie nie robiła na nich wrażenia, w końcu z jego słów można było wnioskować, że już nieraz wspólnie polowali, smokołak zaś stanowił ciekawostkę, którą warto poznać, skoro nadarzyła się okazja.
- Fenrir
- Splatacz Snów
- Posty: 371
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
- Kontakt:
Słuchał tego, co mówi Silas i przyglądał się orężowi, który mu podawał. Smokołak mógł tylko sprawdzić to, jak poszczególne bronie leżą mu w ręku i to, jak są wyważone. Nie robił próbnych zamachów, cięć i tak dalej, bo przez przypadek mógłby coś lub kogoś uszkodzić. Mógłby wybrać kuszę, gdyby posiadał odpowiednie umiejętności do posługiwania się nią, a tak to znał tylko podstawy, jednak i tak musiałby oddać kilka strzałów próbnych, aby sobie je przypomnieć. Topór byłby dobry, gdyby Fenrir nie miał już swojego miecza, którym wolał się posługiwać, i który był bardzo ostry, a także wyważony odpowiednio pod rękę smokołaka. Aby rzucać dzidami było trzeba mieć tylko krzepę w ręce i celne oko, poza tym walka w zwarciu tego typu bronią również nie powinna być trudna.
- Ile sztuk dzid posiadasz? - zapytał po tym, jak myśliwy skończył mówić.
- Mógłbym wziąć kilka do rzucania, a gdyby to stado okazało się naprawdę duże, to zabiłbym kilka dzików przy pomocy mojego miecza. Wtedy ustawiłbym się przy drzewach i rzucałbym stamtąd, a w razie czego posłużyłbym się swoim orężem - dodał po chwili. Nie zwracał uwagi na to, że Gen i Yan wydają się poświęcać większą uwagę jemu, a nie słuchaniu Silasa, jednak nie uszło to jego uwadze.
- Ile sztuk dzid posiadasz? - zapytał po tym, jak myśliwy skończył mówić.
- Mógłbym wziąć kilka do rzucania, a gdyby to stado okazało się naprawdę duże, to zabiłbym kilka dzików przy pomocy mojego miecza. Wtedy ustawiłbym się przy drzewach i rzucałbym stamtąd, a w razie czego posłużyłbym się swoim orężem - dodał po chwili. Nie zwracał uwagi na to, że Gen i Yan wydają się poświęcać większą uwagę jemu, a nie słuchaniu Silasa, jednak nie uszło to jego uwadze.
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Silas oparł się ramieniem o futrynę drzwi prowadzących do jego kanciapy i przyglądał się wybierającemu broń Fenrirowi. Gdy padło pytanie o to, ile dzid posiada, wychylił się nieco do tyłu i zajrzał do środka. Trwał tak chwilę, podczas której jego wargi drgały, jakby liczył półszeptem.
- Siedem - oświadczył w końcu, obracając wzrok na smokołaka. - Umiesz tym rzucać, robiłeś to już kiedyś?
Myśliwy dał Fenrirowi chwilę na odpowiedź, w międzyczasie zabrał odrzucony topór oraz kuszę i schował je w swojej kanciapie. Dało się słyszeć, jak w środku wali się jakaś karkołomna konstrukcja, Silas zaklął, jednak gdy znów obrócił się twarzą do zgromadzonych na zewnątrz, nie było po nim widać niezadowolenia.
- Stado duże czy nie, zabijamy tak trzy, może cztery sztuki - sprostował. - Nie możemy zbytnio przetrzebić stada, bo sami sobie strzelimy w ten sposób w stopę, ponadto nie damy rady dowlec do wioski więcej, niż cztery sztuki, konie i to ledwo mogą udźwignąć. No i szkoda, by mięso miało się ewentualnie marnować, bo nie przejemy tego, co upolowaliśmy.
Fenrir kątem oka mógł dojrzeć, jak Genco i Yan kiwają zgodnie głowami, gdy mowa była o możliwościach ich miniaturowych wierzchowców. Gdyby się tak zastanowić, smokołak pewnie widział w życiu dziki o rozmiarach porównywalnych z konikami wieśniaków, więc faktycznie mogłyby mieć kłopot z tego typu ładunkiem. Po co w ogóle komuś były potrzebne takie maleństwa? Większe nie urosną, to widać na pierwszy rzut oka. Do pługa raczej się nie nadawały, prędzej do młyna albo kopalni, ale takowych raczej w okolicy nie było.
- A wracając do broni i ustawienia - odezwał się Silas po krótkiej pauzie. - Weź te dzidy nawet, jeśli jeszcze się wahasz, lepiej nosić niż się prosić, prawda? Nawet jak nie zdecydujesz się ich użyć, mogą się przydać do czego innego, nigdy nie wiadomo. Jak mimo wszystko wolisz swój miecz, to droga wolna, ja ci nie zabronię, w końcu jesteś dorosły i stokroć bardziej doświadczony ode mnie w posługiwaniu się taką bronią. Ja tam po prostu wolę trzymać dystans, stąd broń mam, jaką mam. Bez względu na to, co wybierzesz, ustawisz się bliżej ściany lasu, ja kawałek dalej i odłowię co uznam za stosowne albo dobiję, co da radę ci umknąć. A teraz, żeby nie przedłużać: kamuflaż.
W tym momencie Silas odkorkował butelkę od Sanayi. Niewielką ilość płynu wylał na dłonie i roztarł ją w nich, po czym dokładnie natarł specyfikiem włosy. Jeszcze kilka razy zwilżał sobie dłonie i wcierał płyn maskujący w skórę twarzy, szyi, przedramion. Ubranie byle jak zwilżył, mrucząc pod nosem, że i tak jest niedawno prane, to jeszcze nim nie śmierdzi. W międzyczasie myśliwy podtykał butelkę Fenrirowi, aby on również mógł skorzystać ze specyfiku, zaś Gen i Yan tylko przyglądali się temu rytuałowi. Cóż się dziwić, oni nie mieli się zasadzać na zwierzynę, a raczej ją wypłoszyć, w tej sytuacji lepiej by było czuć ich naturalny zapach.
- To będzie na niego działać? - odezwał się brodacz, nie kryjąc swojego sceptycyzmu.
- Ty... nie wiem - przyznał Silas, lustrując dokładnie smokołaka. - No ale gdyby miało nie działać, to Naya by chyba nam o tym powiedziała, nie? Mówiła ci coś, Fenrir?
Nacieranie specyfikiem akurat dobiegło końca, myśliwy zakorkował butelkę i z namaszczeniem odłożył ją gdzieś w swojej kanciapie. Chociaż obchodził się z nią bardzo delikatnie, w głowie każdego rodziła się wątpliwość, czy to w ogóle ma sens, skoro zaraz może coś na nią spaść.
- Wszyscy gotowi? - upewnił się jeszcze myśliwy, sięgając po kuszę i bełty, które były jego wyborem broni na to polowanie. - Możemy ruszać? Kawałek mamy do przejścia, nie żeby nam się jakoś wybitnie spieszyło, ale chyba wolimy wrócić przed świtem?
Ostatnie pytanie było czysto retoryczne, jednak mimo to Gen i Yan zgodzili się ze słowami Silasa, a na dowód tego, że są gotowi do drogi, obaj złapali za uprząż swoich wierzchowców, aby już je wyprowadzić poza teren gospodarstwa. Yan oświadczył przy tym, że resztę dogada się po drodze i szkoda tracić czas na kłapanie po próżnicy.
- Siedem - oświadczył w końcu, obracając wzrok na smokołaka. - Umiesz tym rzucać, robiłeś to już kiedyś?
Myśliwy dał Fenrirowi chwilę na odpowiedź, w międzyczasie zabrał odrzucony topór oraz kuszę i schował je w swojej kanciapie. Dało się słyszeć, jak w środku wali się jakaś karkołomna konstrukcja, Silas zaklął, jednak gdy znów obrócił się twarzą do zgromadzonych na zewnątrz, nie było po nim widać niezadowolenia.
- Stado duże czy nie, zabijamy tak trzy, może cztery sztuki - sprostował. - Nie możemy zbytnio przetrzebić stada, bo sami sobie strzelimy w ten sposób w stopę, ponadto nie damy rady dowlec do wioski więcej, niż cztery sztuki, konie i to ledwo mogą udźwignąć. No i szkoda, by mięso miało się ewentualnie marnować, bo nie przejemy tego, co upolowaliśmy.
Fenrir kątem oka mógł dojrzeć, jak Genco i Yan kiwają zgodnie głowami, gdy mowa była o możliwościach ich miniaturowych wierzchowców. Gdyby się tak zastanowić, smokołak pewnie widział w życiu dziki o rozmiarach porównywalnych z konikami wieśniaków, więc faktycznie mogłyby mieć kłopot z tego typu ładunkiem. Po co w ogóle komuś były potrzebne takie maleństwa? Większe nie urosną, to widać na pierwszy rzut oka. Do pługa raczej się nie nadawały, prędzej do młyna albo kopalni, ale takowych raczej w okolicy nie było.
- A wracając do broni i ustawienia - odezwał się Silas po krótkiej pauzie. - Weź te dzidy nawet, jeśli jeszcze się wahasz, lepiej nosić niż się prosić, prawda? Nawet jak nie zdecydujesz się ich użyć, mogą się przydać do czego innego, nigdy nie wiadomo. Jak mimo wszystko wolisz swój miecz, to droga wolna, ja ci nie zabronię, w końcu jesteś dorosły i stokroć bardziej doświadczony ode mnie w posługiwaniu się taką bronią. Ja tam po prostu wolę trzymać dystans, stąd broń mam, jaką mam. Bez względu na to, co wybierzesz, ustawisz się bliżej ściany lasu, ja kawałek dalej i odłowię co uznam za stosowne albo dobiję, co da radę ci umknąć. A teraz, żeby nie przedłużać: kamuflaż.
W tym momencie Silas odkorkował butelkę od Sanayi. Niewielką ilość płynu wylał na dłonie i roztarł ją w nich, po czym dokładnie natarł specyfikiem włosy. Jeszcze kilka razy zwilżał sobie dłonie i wcierał płyn maskujący w skórę twarzy, szyi, przedramion. Ubranie byle jak zwilżył, mrucząc pod nosem, że i tak jest niedawno prane, to jeszcze nim nie śmierdzi. W międzyczasie myśliwy podtykał butelkę Fenrirowi, aby on również mógł skorzystać ze specyfiku, zaś Gen i Yan tylko przyglądali się temu rytuałowi. Cóż się dziwić, oni nie mieli się zasadzać na zwierzynę, a raczej ją wypłoszyć, w tej sytuacji lepiej by było czuć ich naturalny zapach.
- To będzie na niego działać? - odezwał się brodacz, nie kryjąc swojego sceptycyzmu.
- Ty... nie wiem - przyznał Silas, lustrując dokładnie smokołaka. - No ale gdyby miało nie działać, to Naya by chyba nam o tym powiedziała, nie? Mówiła ci coś, Fenrir?
Nacieranie specyfikiem akurat dobiegło końca, myśliwy zakorkował butelkę i z namaszczeniem odłożył ją gdzieś w swojej kanciapie. Chociaż obchodził się z nią bardzo delikatnie, w głowie każdego rodziła się wątpliwość, czy to w ogóle ma sens, skoro zaraz może coś na nią spaść.
- Wszyscy gotowi? - upewnił się jeszcze myśliwy, sięgając po kuszę i bełty, które były jego wyborem broni na to polowanie. - Możemy ruszać? Kawałek mamy do przejścia, nie żeby nam się jakoś wybitnie spieszyło, ale chyba wolimy wrócić przed świtem?
Ostatnie pytanie było czysto retoryczne, jednak mimo to Gen i Yan zgodzili się ze słowami Silasa, a na dowód tego, że są gotowi do drogi, obaj złapali za uprząż swoich wierzchowców, aby już je wyprowadzić poza teren gospodarstwa. Yan oświadczył przy tym, że resztę dogada się po drodze i szkoda tracić czas na kłapanie po próżnicy.
- Fenrir
- Splatacz Snów
- Posty: 371
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
- Kontakt:
- W takim razie wezmę trzy. Tyle powinno mi wystarczyć - odparł. Nie mieli wybijać całego stada, a kilka sztuk, więc nie musiał brać całego zestawu dzid.
- Tak, kilkukrotnie rzucałem włóczniami. Niekoniecznie w zwierzęta... - dodał po chwili. Silas i reszta musieli wierzyć mu na słowo, bo nie miał dowodu, który by to potwierdził. Po chwili dowiedział się, że mają zabić maksymalnie cztery sztuki, także dobrze zrobił, że nie brał całego zestawu włóczni. Kiwnął głową, co świadczyło o tym, że rozumie i zgadza się z planem.
- Wezmę trzy, tak jak mówiłem wcześniej - odparł, aby upewnić w tym myśliwego.
Niedługo po tym zauważył, że Silas odkorkowuje butelkę, w której znajdował się płyn maskujący i wciera go sobie we włosy, odsłoniętą skórę i ubranie. Gdy myśliwy podał mu butelkę z płynem, to smokołak również wtarł go sobie we włosy, odsłonięte części skóry i ubranie, a później oddał butelkę Silasowi.
- Zadziała. Specyfik pewnie ukryłby nawet zapach waszych "koni", jeżeli byłoby trzeba. Podejrzewam, że płyn maskujący nie ma działać tak, że będzie maskował zapach przedstawicieli tylko jednej rasy, jednak nie mam co do tego pewności, bo nie wiem, jakie składniki wchodzą w jego skład - odpowiedział na pytanie zadane przez Silasa.
Poczekał na to, aż myśliwy poda mu trzy włócznie, o których Fenrir mówił wcześniej. Dwie ulokował na plecach, a jedną wziął do ręki, tak na wszelki wypadek i dla lepszego "zapoznania" się z bronią.
- Ruszajmy. Im szybciej się z tym uporamy, tym wcześniej wrócimy - powiedział i ruszył za myśliwymi.
- Tak, kilkukrotnie rzucałem włóczniami. Niekoniecznie w zwierzęta... - dodał po chwili. Silas i reszta musieli wierzyć mu na słowo, bo nie miał dowodu, który by to potwierdził. Po chwili dowiedział się, że mają zabić maksymalnie cztery sztuki, także dobrze zrobił, że nie brał całego zestawu włóczni. Kiwnął głową, co świadczyło o tym, że rozumie i zgadza się z planem.
- Wezmę trzy, tak jak mówiłem wcześniej - odparł, aby upewnić w tym myśliwego.
Niedługo po tym zauważył, że Silas odkorkowuje butelkę, w której znajdował się płyn maskujący i wciera go sobie we włosy, odsłoniętą skórę i ubranie. Gdy myśliwy podał mu butelkę z płynem, to smokołak również wtarł go sobie we włosy, odsłonięte części skóry i ubranie, a później oddał butelkę Silasowi.
- Zadziała. Specyfik pewnie ukryłby nawet zapach waszych "koni", jeżeli byłoby trzeba. Podejrzewam, że płyn maskujący nie ma działać tak, że będzie maskował zapach przedstawicieli tylko jednej rasy, jednak nie mam co do tego pewności, bo nie wiem, jakie składniki wchodzą w jego skład - odpowiedział na pytanie zadane przez Silasa.
Poczekał na to, aż myśliwy poda mu trzy włócznie, o których Fenrir mówił wcześniej. Dwie ulokował na plecach, a jedną wziął do ręki, tak na wszelki wypadek i dla lepszego "zapoznania" się z bronią.
- Ruszajmy. Im szybciej się z tym uporamy, tym wcześniej wrócimy - powiedział i ruszył za myśliwymi.
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Silas najwyraźniej wierzył w słowa Fenrira i nie żądał dowodów na to, że ten potrafi ciskać włóczniami, Yan i Gen również zdawali się nie mieć większych wątpliwości. Myśliwy na moment zniknął w kanciapie i po chwili wrócił z trzema dzidami, które wręczył smokołakowi. Broń była zadbana, widać też było, że jest często wykorzystywana - w miejscu, gdzie najwygodniej było ją złapać, była lekko wyświecana i wszędzie znaczyły ją mniejsze lub większe rysy, które jednak nie groziły nagłym rozpadnięciem się drzewca broni w ręce.
- A co to za pogarda? - podłapał Yan żartobliwym tonem, gdy wyraźnie usłyszał cudzysłów, z jakim Fenrir wypowiedział słowo "konie". - To że małe, nie znaczy, że gorsze. Pojeździj sobie po lesie większą szkapą, to wtedy pogadamy.
Brodacz z czułością pogładził swojego konika po boku. Zwierzę, oczywiście, zdawało się mieć w serdecznym poważaniu zarówno pieszczoty właściciela, jak i to, że było tematem rozmowy, stało po prostu ze zwieszoną głową i grzywką opadającą na oczy, jakby lekko drzemało.
Silas w międzyczasie zebrał wszystkie niezbędne graty i zamknął swoją kanciapę. Całe towarzystwo ruszyło ku bramie, myśliwy jednak podszedł jeszcze na chwilę do okna domu. Zapukał w szybę, a gdy po chwili ze środka wyjrzała kobieta z dzieckiem na ręku, pomachał do niej, posłał jej całusa, a po otrzymaniu identycznej odpowiedzi wrócił do Fenrira, Gena i Yana, wyraźnie w lepszym humorze. Gładko ogolony towarzysz zagaił, co słychać u małego i obaj mężczyźni zaczęli rozmawiać o dzieciach, najwyraźniej mieli pociechy w podobnym wieku. W naturalnym odruchu Yan odezwał się do Fenrira, aby nie szli jak kondukt pogrzebowy za rozgadanym towarzystwem.
- To czym się zajmujesz, Fenrir? - zagaił, nie znajdując chyba lepszego tematu. - Jesteś żołnierzem? Najmitą?
Yan, w przeciwieństwie do chociażby Silasa, nie komentował tego, że smokołak nie jest uczonym w odróżnieniu od większości osób goszczących u Sanayi, chyba go to średnio obchodziło. Może nie był typem plotkarza, który analizuje cudze związki i faktycznie interesowały go jedynie fakty dotyczące bezpośrednio jego rozmówcy.
- I co, podoba ci się takie życie? - kontynuował. W jego głosie brzmiało uprzejme zainteresowanie, wzrokiem zaś cały czas uciekał gdzieś w bok, byle tylko nie gapić się nachalnie na smoczą łapę swego rozmówcy. - Pewnie dużo podróżujesz, zwiedziłeś kawał świata? Czy może jednak mieszkasz gdzieś na stałe i tylko od czasu do czasu robisz sobie takie wypady?
W trakcie rozmowy cała grupa zmierzała w kierunku wjazdu do wioski, nie minęli jednak domu Sanayi. Zaraz za ostatnim gospodarstwem Silas skręcił między rzędy drzew owocowych i zaczął wspinać się po niewielkim wzniesieniu, na którym rosły.
- A co to za pogarda? - podłapał Yan żartobliwym tonem, gdy wyraźnie usłyszał cudzysłów, z jakim Fenrir wypowiedział słowo "konie". - To że małe, nie znaczy, że gorsze. Pojeździj sobie po lesie większą szkapą, to wtedy pogadamy.
Brodacz z czułością pogładził swojego konika po boku. Zwierzę, oczywiście, zdawało się mieć w serdecznym poważaniu zarówno pieszczoty właściciela, jak i to, że było tematem rozmowy, stało po prostu ze zwieszoną głową i grzywką opadającą na oczy, jakby lekko drzemało.
Silas w międzyczasie zebrał wszystkie niezbędne graty i zamknął swoją kanciapę. Całe towarzystwo ruszyło ku bramie, myśliwy jednak podszedł jeszcze na chwilę do okna domu. Zapukał w szybę, a gdy po chwili ze środka wyjrzała kobieta z dzieckiem na ręku, pomachał do niej, posłał jej całusa, a po otrzymaniu identycznej odpowiedzi wrócił do Fenrira, Gena i Yana, wyraźnie w lepszym humorze. Gładko ogolony towarzysz zagaił, co słychać u małego i obaj mężczyźni zaczęli rozmawiać o dzieciach, najwyraźniej mieli pociechy w podobnym wieku. W naturalnym odruchu Yan odezwał się do Fenrira, aby nie szli jak kondukt pogrzebowy za rozgadanym towarzystwem.
- To czym się zajmujesz, Fenrir? - zagaił, nie znajdując chyba lepszego tematu. - Jesteś żołnierzem? Najmitą?
Yan, w przeciwieństwie do chociażby Silasa, nie komentował tego, że smokołak nie jest uczonym w odróżnieniu od większości osób goszczących u Sanayi, chyba go to średnio obchodziło. Może nie był typem plotkarza, który analizuje cudze związki i faktycznie interesowały go jedynie fakty dotyczące bezpośrednio jego rozmówcy.
- I co, podoba ci się takie życie? - kontynuował. W jego głosie brzmiało uprzejme zainteresowanie, wzrokiem zaś cały czas uciekał gdzieś w bok, byle tylko nie gapić się nachalnie na smoczą łapę swego rozmówcy. - Pewnie dużo podróżujesz, zwiedziłeś kawał świata? Czy może jednak mieszkasz gdzieś na stałe i tylko od czasu do czasu robisz sobie takie wypady?
W trakcie rozmowy cała grupa zmierzała w kierunku wjazdu do wioski, nie minęli jednak domu Sanayi. Zaraz za ostatnim gospodarstwem Silas skręcił między rzędy drzew owocowych i zaczął wspinać się po niewielkim wzniesieniu, na którym rosły.
- Fenrir
- Splatacz Snów
- Posty: 371
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
- Kontakt:
- Bez urazy, jednak ja wolę poruszać się pieszo, a gdy muszę pokonać większy dystans to przemieniam się w stworzenie podobne do smoka lub wywerny - odparł smokołak.
- Przepraszam. Nie chciałem obrazić was ani waszych koni - dodał po chwili. Wolał żyć z nimi w dobrych stosunkach, nawet jeżeli to polowanie będzie jedynym razem, kiedy ich spotka. Zresztą... nigdy nie wiadomo kiedy przyda mu się w czymś pomoc i może akurat będzie musiał zwrócić się, do któregoś z trzech myśliwych.
Fenrir powiódł wzrokiem za Silasem, gdy ten podszedł do okna swojego domu. Szczerze mówiąc, to smokołak spodziewał się, że myśliwy nie posiada żony i dzieci, jednak się mylił. Nie miał z tym żadnych negatywnych odczuć, po prostu był tym nieco zaskoczony, ale szybko to opanował.
Fenrir szedł z tyłu, gdyż jego towarzysze zaczęli rozmawiać o swoich rodzinach i dzieciach, a że on ich nie posiadał, to nie miał po co wtrącać się do tego tematu. Yan również nie rozmawiał z pozostałą dwójką, więc naturalną rzeczą było to, że odezwał się do Fenrira.
- Jestem najemnikiem. Lubię walczyć, a w tym aspekcie pomocna jest moja smocza łapa, bo łuska na niej jest tak twarda, że mogę nią blokować ciosy wymierzone mieczem czy toporem - odpowiedział. Spodziewał się, że usłyszy więcej pytań i jego domysły się potwierdziły.
- Powiedzmy, że się podoba. Prawdą jest to, że zwiedziłem kawał świata. Nie mam domu, w którym mieszkam, jednak znam osobę, która jest dla mnie jak ojciec i w jego chacie zawsze znajdzie się miejsce dla mnie. Przyzwyczaiłem się do takiego życia, jednak czasami mam momenty, w których najchętniej zostałbym gdzieś na stałe- ostatecznie to przemija i nigdzie nie zostaję - odpowiedział na kolejne pytania.
- A ty? Masz rodzinę i dzieci? - tym razem to smokołak zadał pytanie Yanowi.
- Przepraszam. Nie chciałem obrazić was ani waszych koni - dodał po chwili. Wolał żyć z nimi w dobrych stosunkach, nawet jeżeli to polowanie będzie jedynym razem, kiedy ich spotka. Zresztą... nigdy nie wiadomo kiedy przyda mu się w czymś pomoc i może akurat będzie musiał zwrócić się, do któregoś z trzech myśliwych.
Fenrir powiódł wzrokiem za Silasem, gdy ten podszedł do okna swojego domu. Szczerze mówiąc, to smokołak spodziewał się, że myśliwy nie posiada żony i dzieci, jednak się mylił. Nie miał z tym żadnych negatywnych odczuć, po prostu był tym nieco zaskoczony, ale szybko to opanował.
Fenrir szedł z tyłu, gdyż jego towarzysze zaczęli rozmawiać o swoich rodzinach i dzieciach, a że on ich nie posiadał, to nie miał po co wtrącać się do tego tematu. Yan również nie rozmawiał z pozostałą dwójką, więc naturalną rzeczą było to, że odezwał się do Fenrira.
- Jestem najemnikiem. Lubię walczyć, a w tym aspekcie pomocna jest moja smocza łapa, bo łuska na niej jest tak twarda, że mogę nią blokować ciosy wymierzone mieczem czy toporem - odpowiedział. Spodziewał się, że usłyszy więcej pytań i jego domysły się potwierdziły.
- Powiedzmy, że się podoba. Prawdą jest to, że zwiedziłem kawał świata. Nie mam domu, w którym mieszkam, jednak znam osobę, która jest dla mnie jak ojciec i w jego chacie zawsze znajdzie się miejsce dla mnie. Przyzwyczaiłem się do takiego życia, jednak czasami mam momenty, w których najchętniej zostałbym gdzieś na stałe- ostatecznie to przemija i nigdzie nie zostaję - odpowiedział na kolejne pytania.
- A ty? Masz rodzinę i dzieci? - tym razem to smokołak zadał pytanie Yanowi.
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
- Mnie nie obraziłeś. Ani tym bardziej mojej szkapy, ona jest na to za głupia - zauważył Yan z rozbawieniem. Chyba nie spodziewał się usłyszeć przeprosiny po czymś, co w zamierzeniu było koleżeńskim przytykiem. W jego oczach dało się dostrzec cień szacunku, gdy Fenrir wspomniał o swoich przemianach.
Odpowiedź Fenrira zgadzała się z przypuszczeniami brodacza, co było widać po tym, jak kiwał głową. Już nie mógł się powstrzymać, gdy został poruszony temat smoczej łapy nowego towarzysza, obrócił na nią wzrok i bardzo dokładnie się jej przyjrzał. Zreflektował się po chwili, najwyraźniej jednak udało mu się zaspokoić ciekawość na tyle, że nie musiał już nerwowo obracać wzroku i mógł swobodnie rozmawiać.
- Nie - odpowiedział na pytanie Fenrira, kręcąc przy tym powoli głową. - Jestem starym kawalerem, ale nie czuję się źle z tego powodu, jeśli cię to interesuje. Że nie mam z tymi dwoma czasami rozmawiać, to nie problem.
Wypowiadając ostatnie zdanie Yan machnął ręką przed siebie, wskazując w ten sposób Silasa i Genco, których rozmowa nadal kręciła się wokół tematu swoich pociech. Brodacz nie zadał Fenrirowi podobnego pytania, najwyraźniej założył, że zna już odpowiedź. Cóż się dziwić, najemnicy rzadko miewali normalne rodziny, na dodatek smokołak sam przyznał, że nie ma domu, więc wnioski nasuwały się same. Milczenie jednak nie trwało długo, Yan po chwili znowu się odezwał.
- Też do niedawna podróżowałem - przyznał. - Najdalej poniosło mnie do Nandan-Ther, siedziałem tam kilka lat i w sumie niedawno wróciłem w te strony. Ty pewnie dotarłeś aż po same Morze Cienia, co? Ile masz właściwie lat?
Odpowiedź Fenrira zgadzała się z przypuszczeniami brodacza, co było widać po tym, jak kiwał głową. Już nie mógł się powstrzymać, gdy został poruszony temat smoczej łapy nowego towarzysza, obrócił na nią wzrok i bardzo dokładnie się jej przyjrzał. Zreflektował się po chwili, najwyraźniej jednak udało mu się zaspokoić ciekawość na tyle, że nie musiał już nerwowo obracać wzroku i mógł swobodnie rozmawiać.
- Nie - odpowiedział na pytanie Fenrira, kręcąc przy tym powoli głową. - Jestem starym kawalerem, ale nie czuję się źle z tego powodu, jeśli cię to interesuje. Że nie mam z tymi dwoma czasami rozmawiać, to nie problem.
Wypowiadając ostatnie zdanie Yan machnął ręką przed siebie, wskazując w ten sposób Silasa i Genco, których rozmowa nadal kręciła się wokół tematu swoich pociech. Brodacz nie zadał Fenrirowi podobnego pytania, najwyraźniej założył, że zna już odpowiedź. Cóż się dziwić, najemnicy rzadko miewali normalne rodziny, na dodatek smokołak sam przyznał, że nie ma domu, więc wnioski nasuwały się same. Milczenie jednak nie trwało długo, Yan po chwili znowu się odezwał.
- Też do niedawna podróżowałem - przyznał. - Najdalej poniosło mnie do Nandan-Ther, siedziałem tam kilka lat i w sumie niedawno wróciłem w te strony. Ty pewnie dotarłeś aż po same Morze Cienia, co? Ile masz właściwie lat?
- Fenrir
- Splatacz Snów
- Posty: 371
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
- Kontakt:
Czyli Yan był w podobnej sytuacji, co Fenrir, jeżeli idzie o rozmowy o dzieciach, rodzinie i tak dalej, jednak smokołak nie był jeszcze stary, bo nawet nie osiągnął połowy wieku, którego może dożyć przedstawiciel jego rasy.
- To prawda, byłem w miastach znajdujących się nad Morzem Cienia i to nie jeden raz - odparł. Właśnie teraz zdał sobie sprawę z tego, że naprawdę dużo podróżował i był w naprawdę wielu miejscach, a za tym idzie to, że przeżył dużo przygód, jednak nie wszystkie można opowiadać.
- Jestem smokołakiem, a moja rasa żyje o wiele dłużej niż ludzie. Mam "tylko" dwieście lat, a to nie jest nawet połowa tego, ile może dożyć przedstawiciel mojej rasy. Słyszałem, że niektórzy dożywają nawet 1000 lat - odpowiedział na kolejne pytanie. Powiedział to takim tonem, że rozmówca mógł mieć pewność co do tego, że Fenrir nie kłamie. Smokołak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wygląda na, maksymalnie, trzydzieści pięć lat ludzkich. Nie zamierzał pytać o wiek swojego rozmówcy, jeżeli uzna, że warto go zdradzić, to sam powinien to zrobić. Poczekał na ewentualne pytania związane z tym, co powiedział, odpowiedział na nie i dopiero wtedy zapytał:
- Ty i Gen jesteście ze sobą spokrewnieni? Bo odniosłem wrażenie, że tak jest - zadał to pytanie, głównie, z ciekawości i dlatego, że chciał wiedzieć, czy jego domysły są słuszne, czy nie.
- To prawda, byłem w miastach znajdujących się nad Morzem Cienia i to nie jeden raz - odparł. Właśnie teraz zdał sobie sprawę z tego, że naprawdę dużo podróżował i był w naprawdę wielu miejscach, a za tym idzie to, że przeżył dużo przygód, jednak nie wszystkie można opowiadać.
- Jestem smokołakiem, a moja rasa żyje o wiele dłużej niż ludzie. Mam "tylko" dwieście lat, a to nie jest nawet połowa tego, ile może dożyć przedstawiciel mojej rasy. Słyszałem, że niektórzy dożywają nawet 1000 lat - odpowiedział na kolejne pytanie. Powiedział to takim tonem, że rozmówca mógł mieć pewność co do tego, że Fenrir nie kłamie. Smokołak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wygląda na, maksymalnie, trzydzieści pięć lat ludzkich. Nie zamierzał pytać o wiek swojego rozmówcy, jeżeli uzna, że warto go zdradzić, to sam powinien to zrobić. Poczekał na ewentualne pytania związane z tym, co powiedział, odpowiedział na nie i dopiero wtedy zapytał:
- Ty i Gen jesteście ze sobą spokrewnieni? Bo odniosłem wrażenie, że tak jest - zadał to pytanie, głównie, z ciekawości i dlatego, że chciał wiedzieć, czy jego domysły są słuszne, czy nie.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości