RubidiaUpiór w operze... ale to cyrk!

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Awatar użytkownika
Zoyamenae
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje: Medium , Wędrowiec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Zoyamenae »

        Zoyamenae była zbyt bliska spalenia się ze wstydu, że aż trudno uwierzyć, że nie miała swojego przyjaciela - żywej Pochodni - ze sobą. Wilczyca właśnie leżała naga w łóżku innego mężczyzny, nie mówiąc już o oszałamiającym pokazie swoich morderczych zdolności. Kobieta musiała niedługo wrócić do cyrku, przecież zacznie się pokaz! A jej tam nie ma! Nie mówiąc już, jak Serina i Kreg będą się o nią martwić. Całą Rubidię rozniosą z ziemią, żeby tylko znaleźć swoją Duszyczkę.
Ale potrzebowała ubrań. A tym samym musiała porozmawiać z Sunreisintre…
        Właśnie, Sunrei. Do umysłu Zoyamenae nagle uderzyły wspomnienia zeszłej nocy.
“Nie powinnaś słuchać Sunreisintre. To wszystko jego wina”
Jego spokój. Jego otwartość. Czy zna Remusa?
        I tu nagle pojawiła się przed wilczycą scena, w której jej ręce zatapiają się w torsie mężczyzny. Ten dziwny brak siły, która mogłaby go wypchać z pokoju, jakby w ogóle mógł tam pozostać… Coś było nie tak. A Zoyamenae niestety coraz mniej ufała swojemu klientowi, więc musiała w pełni poradzić sobie sama.
        - Kravchena - rzekła cicho, aby kilka sekund później ujrzeć jedną z najpotężniejszych dusz, które posiada. - Załatw mi proszę dogodny ubiór. Cokolwiek.

***

        Nim Sunrei znów zapukał do drzwi, kobieta zdążyła już założyć ubranie. Duch Kravcheny przyniósł jej skromną sukienkę w nieco spranej czerwieni, wiązaną na szyi i z czarnym gorsetem, spódnica zaś sięgała kolan zmiennokształtnej.
        - Wejdź - powiedziała pewnie, aczkolwiek takie wrażenie mogła sprawiać tylko z zewnątrz. Skrycie bała się jak tamtej feralnej nocy, w którą dosięgła ją klątwa lykantropii. Wszystkie czynniki wydawały się sprowadzać do tamtego dnia, do tamtej okropnej nocy… Aż w końcu Sunrei wszedł. W jego dłoniach Zoyamenae dostrzegła gorący napój, przez co tylko na chwilę straciła czujność. Przypomniała sobie, że była piekielnie wygłodniała, zwłaszcza po przemianie. Musiała jednak poczekać i zaspokoić tę potrzebę kiedy indziej. Wzięła filiżankę od mężczyzny, nie patrząc na jego twarz niemalże w ogóle. Zastanawiała się, bała się.
        - Sunreisintre… Czy ja mogę ci ufać? - zapytała niepewnie, mimo że w jej oczach dało się wyczuć desperację. - Musisz mi zatem powiedzieć, co cię łączy z Remusem. On… wydawało mi się, że cię zna i nie darzy sympatią. Jesteś w stanie mi to wyjaśnić?
Nie zamierzała usiąść. Musiała jednak wyjaśnić mężczyźnie, że ta rozmowa nie będzie długa, albowiem Zoya ma zobowiązania wobec swojej nowej rodziny.
Rodziny dziwolągów.
        - I… bardzo cię przepraszam za to, co się wydarzyło w nocy. Mam nadzieję, że nie zrobiłam ci żadnej krzywdy… - mówiła to dość niepewnie, jakby jednak wiedziała, że mężczyzna nie mógł być ranny. Jej podejrzliwość wzrosła.
Kim jesteś, tajemniczy?

***

        - Duszka, na Prasmoka, gdzie ty się włóczysz?! - krzyczał Kreg, od progu niemalże witając swoją drogą koleżankę masą niepotrzebnych pytań. Ale wpierw podał jej gorący ręcznik, aby mogła wytrzeć resztki zmazanego makijażu i nałożyć nowy. Wiedział bowiem, że to właśnie jest najważniejsze dla wilczycy - przecież jej makijaż to cała jej pewność siebie.
        - Kreg, spokojnie. Nic się nie stało, dopilnowałam tego. A wieczorem okazało się, że… pomyliliśmy się o jeden dzień. Pełnia była wczoraj - odpowiedziała Zoyamenae, nie spoglądając na przyjaciela. Zaczęła zmywać resztki kosmetyków z twarzy i usiadła przed lusterkiem w swoim namiocie. Musiała wyglądać oszałamiająco, w końcu drugiego dnia pojawiało się jeszcze więcej zainteresowanych - ci, którzy pojawili się jako pierwsi, opowiedzieli o nich reszcie, stąd to poruszenie. Dlatego też cała ekipa planowała na ten dzień najwięcej atrakcji, mniej więcej w namiocie Zoyamenae, bo to tutaj odbywało się najwięcej seansów.
        - Nie mów nawet, że… - zaczął Kreg, sugestywnie łapiąc się za gardło.
        - Nie, nie rozszarpałam swojego klienta… O dziwo, naprawdę dobrze się złożyło. Widocznie pan Sunreisintre miał już do czynienia ze zmiennokształtnymi, więc gdy tylko rozpoczęła się przemiana, zamknął mnie w swojej… - za późno ugryzła się w język. Pochodnia zdążył już rozszerzyć oczy i pozwolić subtelnym błyskom doń się wkraść.
        - …W jego sypialni?! Tajemniczych lochach?! Ach, co za fantastyczna gra wstępna, romantyzm niemalże godny ciebie, co nie? - zaśmiał się, uciekając na drugi koniec namiotu. Wiedział bowiem, że dostanie po głowie od kobiety i nie mylił się. Szminka Zoyki dosięgła go nawet na drugim końcu namiotu.
        - Zamknij się, Kreg! - Wilczyca niemal się zaśmiała, kończąc pudrować twarz. - Wiesz, że nie jestem taka ła… - zawahała się. Żartowali w kontekście romantycznym o Sunreiu, o człowieku, który zaniepokoił naszą zmiennokształtną. O kimś, kto miał bardzo niematerialne ciało.
Kimś, kogo Zoya zaczynała się powoli obawiać.

***

        Kolejka do namiotu zdążyła już zrobić się dość duża. Oczekujący na wróżby czy kontakt ze zmarłymi goście byli coraz bardziej niecierpliwi, więc część za zgodą siedzących przy stoliku Zoyamenae mogła obserwować seans jako widownia. A ubrana w kamizelkę przeplataną złotymi nićmi Zoya, z pomalowanymi na czerwono ustami, wyglądała niezwykle zmysłowo w świetle świec i ze związanymi w wysoki kok włosami. Musiała bowiem pokazać, że nigdzie nie ukrywa żadnych niecnych sztuczek.
        Wszystkie jej kontakty z czymś, co niematerialne, były prawdziwe. Wiedziała o tym. Więc dlaczego w głowie ciągle powracała do momentu, w którym wypchnęła Sunreia za drzwi?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości