Była północ, a sierp księżyca wraz z gwiazdami skrywał się za gęstymi chmurami, które zapowiadały ulewne deszcze i pioruny. Panowała głęboka ciemność, a morze było wzburzone, uderzając bez końca w piaski Jadeitowego Wybrzeża. Tropikalne drzewa i rośliny charakterystyczne dla tego regionu oddzielały plażę, nad którymi unosił się zapach morskiej bryzy od leśnych gęstwin, w których to słychać było tętno matki natury.
W pewnym miejscu jednak ten stan rzeczy się zmienił, albowiem dźwięki natury ucichły. Zamarły odgłosy nocnych ptaków, a leśne runo przestało szeleścić w rytmie tamtejszych żyjątek. Chwilę później ziemia zaczęła drżeć, a korony drzew i palm zachwiały się w rytm tych wibracji. Aż w końcu istoty leśne zaczęły uciekać w panice w tym samym momencie, kiedy to potworne ryki oraz wulgarne okrzyki zaczęły zakłócać tutejszy spokój. Banda piekielnych, głównie potępionych z garstką faktycznych diabłów między nimi, biegła w stronę Turmalii, niektórzy z nich pchani czystym instynktem, który domagał się podążyć ku nieznanemu. Inni byli w stanie oprzeć się magicznemu przyciąganiu, które na nich oddziaływało, ale mimo wszystko podążali w jego kierunku, czy to z ciekawości, czy też po to, by splamić tę noc krwią tych, co odważyli się zwabić do siebie istoty z piekieł. Nie byli ani jedyną taką grupą, ani też najsilniejszą, ale to nie miało znaczenia. Tak samo nie miało znaczenia fakt, iż to, za czym podążali, ciągle się oddalało, tylko okazjonalnie pozostając w miejscu na tyle długo, aby odczuć, iż faktycznie się zbliżają.
Nagle światło słońca rozświetliło piekielne twarze i ciała, a oczy ich, przyzwyczajone do mroku od dłuższej chwili, momentalnie oślepły. Co mądrzejsi z tej zgrai bardzo szybko zaczęli się zastanawiać, jakim cudem słońce wzeszło tak szybko i co robiło tak wysoko na niebie, lecz gdy światło zaczęło się nasilać, a wraz z nim pojawiło się coraz mocniejsze ciepło, zastanowienie zastąpiła panika, a chwilę później tę panikę zastąpił ból i ogień, który zaczął spożywać ich i wszystko dookoła, płonąc coraz to mocniej z każdym ciałem, które padło w objęcia tego przesiąkniętego magią żywiołu.
Tuż na krawędzi chmur, tak wysoko, iż nie sposób było cokolwiek dostrzec śmiertelnym okiem, ciemny, kulisty kształt, niczym cień księżyca rzucony wbrew logice na spodnią część burzowych obłoków, przemieszczał się w stronę tego samego celu co piekielne istoty. Były to upadłe anioły, żołnierze Wilczego Księżyca, lecące w zwartym, zdyscyplinowanym szyku od strony gór Dasso, zza którymi to pozostawili swoją kwaterę na czas obecnej kampanii. Dawni niebianie byli ewidentnie jednostką wojskową, ich formacja bowiem tworzyła w niebie trójwymiarowy kształt kuli, której zewnętrzną skorupę stanowiły najciężej uzbrojone i zdolne do odparcia potencjalnego wroga jednostki. Za nimi byli ci, których odzienie dawało zarówno ochronę jak i swobodę ruchu, a jeszcze głębiej, wewnątrz formacji, znajdowali się magowie, odziani w lekkie szaty i ubrania, które pozwalały skupić się na magii. W samym sercu formacji był Drei’rei kilku upadłych, którzy wraz z nim tworzyli najwyższe dowództwo Wilczego Księżyca. Wokół nich krążyła garstka oficerów, którzy to skupiali się obecnie na swoich oddziałach tworzących formację, a którzy to jednocześnie pełnili funkcję ostatniej linii obrony dla dowództwa.
- Pomioty piekielne wciąż liczne, choć wybiliśmy wielu. Przybywają zewsząd, lecz nie widzę portali, więc to nie inwazja.
Upadła anielica, jedna z dowódców lecących u boku Drei’reia stwierdziła z grymasem, a oczy jej świeciły niczym gwiazdy od energii magicznej w tychże zgromadzonych. Dzięki nim widziała zarówno ślad ognia i śmierci, jaki pozostawili za sobą, ale i również wszystkie piekielne istoty, które wciąż czyhały po okolicy, wszystkie przyciągane przez tę samą magię, którą nawet upadli wyczuwali w powietrzu. W przeciwieństwie do piekielnych bestii byli oni w stanie oprzeć się temu przyciąganiu, lecz i tak zaczęli z rozkazu Drei’reia ku niemu podążać, wiedzieli bowiem że byłaby to świetna okazja na wybicie diabłów i potępionych, którzy zdecydują się skierować ku temu nieokreślonemu jak dotąd zjawisku.
- Inwazja czy nie, wyplewimy ich wszystkich. - Drei’rei przemówił, głos jego stanowczy i pozbawiony wątpliwości, jakby sam Najwyższy zdradził mu przed upadkiem, iż tak się stanie. Sięgnął do kieszeni swojego munduru, gdzie składował Szkarłatne Monety, którymi to wcześniej spowijał całe połacie terenu w ogniu tak gorącym i bezlitosnym, iż nie było wątpliwości co do tego czy zgładził on diabły i pomioty, w które celował. Niestety, ręka wyszła z jego kieszeni z ledwie tuzinem monet, co wywołało grymas niezadowolenia na twarzy. - Obawiam się jednak, że nie możemy pozostać w bezpiecznej odległości zbyt długo.
Najstarszy z dowódców przytaknął na słowa Drei’reia, rozglądając się po aniołach, z którymi lecieli przez niebo.
- Już i tak wiele ryzykowaliśmy, atakując tylko twoim ogniem. Zbyt dużo światła może rozświetlić niebo i ujawnić naszą pozycję każdemu w okolicy. Nie wspominając o tym, że w którymś momencie pozostałe grupy mogą zauważyć, że atakujemy i się rozproszyć w popłochu. Dziel i rządź to taktyka stosowana wobec zorganizowanego wroga, tutaj spowodowałoby to tylko niepotrzebną stratę czasu i energii na ściganie pojedynczych piekielnych.
Drei’rei kiwnął głową, dając znać, iż zgadzał się z tą analizą sytuacji. Następnie rozglądnął się po dwóch pozostałych dowódcach, którzy także jednogłośnie zgodzili się ze wspomnianymi argumentami w ten czy inny sposób. W obliczu tego Drei’rei przemówił oficjalnym tonem, równie silnym co chłodnym.
- Przekażcie rozkaz oficerom. Nasze oddziały mają otoczyć punkt docelowy od strony lądu. Niech wylądują przy najdalszych piekielnych, jakich zauważą. Gdy wszyscy będą na ziemi, a drogi ucieczki zostaną ucięte, mają zacieśniać krąg aż do momentu gdy wszelkie istoty piekielne zostaną wyeliminowane. Wy - Drei’rei spojrzał po każdym z dowódców - zostaniecie na niebie, trzymamy się standardowej komunikacji przez błyski magicznego ognia. W razie problemów daje wam pozwolenie na podjęcie decyzji beze mnie.
- Co zamierzasz zrobić? - Najstarszy zapytał, choć widać było, iż zrobił to na korzyść innych, sam bowiem doskonale znał odpowiedź.
- Dowiedzieć się, kto był na tyle śmiały lub głupi, by ściągnąć w jedno miejsce wszystkich piekielnych w okolicy.
Chwilę później formacja rozpierzchła się, każdy oddział poleciał w swoją stronę, tak daleko by ani jeden piekielny nie znalazł się poza kręgiem, który oddziały utworzą na lądzie. Dowódcy, zgodnie ze swoimi rozkazami, pozostali w powietrzu, nadzorując każdy oddział z nieba. Tymczasem Drei’rei jednym uderzeniem skrzydeł przyśpieszył przed siebie, a jego oczy, w których płonęła determinacja i ciekawość, skierowane były w stronę kawałka plaży, gdzie przyciągała go magia.
Cokolwiek to było, ktokolwiek tam był... Drei'rei zamierzał dowiedzieć się wszystkiego i rozwiązać te sytuację.
Za wszelką cenę.
Jadeitowe Wybrzeże ⇒ [Między Rubidią a Turmalią] Czerń i Biel
- Drei'rei
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 4
- Rejestracja: 1 rok temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje: Żołnierz , Rozbójnik , Inna
- Kontakt:
- Pola
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 5
- Rejestracja: 1 rok temu
- Rasa: Anioł Ducha
- Profesje: Szaman , Wojownik
- Kontakt:
Pola przycupnęła na plaży wykończona po szybkim locie. Nie złożyła skrzydeł, położyła je w pełni ich okazałości na ciepłym piasku i próbowała złapać oddech. Bała się, że przeceniła swoje siły. Rytuał zadziałał aż za dobrze, nie spodziewała się jednak całej hordy piekielnych istot w okolicy. Miała nadzieję, na kilka ewentualnych potyczek, ale tu potrzeba by było całej armii, aby wytępić to całe zło!
Było już jednak za późno, aby się poddawać. Pola, której wciąż jeszcze drżały wszystkie mięśnie zarówno z wysiłku jak i emocji, zaczęła rozrysowywać runy na piasku. W międzyczasie też wyszukiwała odpowiednie składniki w swojej torebce. Jeśli miała rzucić porządne zaklęcie, musiała mieć wszystko zawczasu nakreślone, bo inaczej znów pozostanie jej ucieczka.
Na początek niebianka zdecydowała, iż utworzy krąg z energii, będący swego rodzaju tarczą, która odepchnie wszystko, co spróbuje go przekroczyć. Dzięki temu będzie w stanie rzucać kolejne czary i nikt jej w tym nie przeszkodzi.
- Niechaj siła Matki Natury i świetlista potęga Pana ochronią mnie przed złem tego świata – wypowiedziała ów słowa ostrożnie, oplatając jedno ze swoich białych piór w źdźbło trawy.
Tuż po chwili zalśniło ono zielonym blaskiem, stało się pyłem, który osiadł wokół anielicy, tworząc magiczny krąg. Wzdłuż niego wyrosły wyjątkowe kwiaty o pierzastych płatkach. Z oddali wyglądało to dość niepozornie, jednakże magia była dość silna, by odeprzeć kilku napierających piekielnych naraz.
Anielica mogła się skupić na kolejnym zaklęciu, znów z dziedziny energii, ale potrzebowała nieco więcej czasu na jego przygotowanie. Im dokładniej narysowane runy, tym lepszy powinna otrzymać efekt. Rysowała więc na piasku w pełnym skupieniu, próbując ignorować potępionych i diabły, które już podchodziły do jej pola ochronnego i wcale nie zniechęcało ich magiczne odepchnięcie. Wstawały i uparcie parły naprzód. Było ich coraz więcej, a Pola czuła jak jej czar słabnie. Narastał w niej stres, jednakże, póki co była w stanie go jakoś zdusić w sobie. Gdy tylko skończyła, chwyciła patyczek, którego użyła to kreślenia inkantacji, po czym wbiła go w każdy narysowany symbol, wymawiając zaklęcie.
Właśnie wtedy na niebie pojawiły się liczne strzały, które za sprawą grawitacji runęły w dół prosto na hordę diabłów. Wbijały się one w czerwonoskóre stwory z niewyobrażalną prędkością, zabijając je w ułamku chwili. Mogłoby się wydawać, iż Pola wygrywa poprzez ten brutalny atak. Wprawdzie piekielne istoty popadały jak muchy, ale gdzieś w oddali nadchodziła kolejna horda zła wcielonego.
Pola westchnęła ciężko i rozejrzała się wokół, szukając pomysłu, co też mogłaby zrobić. W ostateczności musiałaby zdjąć czar przyciągający z zaklętego piórka. Nie zamierzała się jednak jeszcze poddawać i zaczęła z pomocą rytuałów umacniać swój krąg. Wtedy też zdała sobie sprawę, że gdzieś niedaleko mignęła jej jakby znajoma sylwetka. Skierowała tam wzrok, ale nikogo już nie było.
- Może mi się wydawało… - pomyślała, aczkolwiek pozostawała czujna. Piekielni potrafili być wyjątkowo podstępni i perfidni w swoich działaniach.
Było już jednak za późno, aby się poddawać. Pola, której wciąż jeszcze drżały wszystkie mięśnie zarówno z wysiłku jak i emocji, zaczęła rozrysowywać runy na piasku. W międzyczasie też wyszukiwała odpowiednie składniki w swojej torebce. Jeśli miała rzucić porządne zaklęcie, musiała mieć wszystko zawczasu nakreślone, bo inaczej znów pozostanie jej ucieczka.
Na początek niebianka zdecydowała, iż utworzy krąg z energii, będący swego rodzaju tarczą, która odepchnie wszystko, co spróbuje go przekroczyć. Dzięki temu będzie w stanie rzucać kolejne czary i nikt jej w tym nie przeszkodzi.
- Niechaj siła Matki Natury i świetlista potęga Pana ochronią mnie przed złem tego świata – wypowiedziała ów słowa ostrożnie, oplatając jedno ze swoich białych piór w źdźbło trawy.
Tuż po chwili zalśniło ono zielonym blaskiem, stało się pyłem, który osiadł wokół anielicy, tworząc magiczny krąg. Wzdłuż niego wyrosły wyjątkowe kwiaty o pierzastych płatkach. Z oddali wyglądało to dość niepozornie, jednakże magia była dość silna, by odeprzeć kilku napierających piekielnych naraz.
Anielica mogła się skupić na kolejnym zaklęciu, znów z dziedziny energii, ale potrzebowała nieco więcej czasu na jego przygotowanie. Im dokładniej narysowane runy, tym lepszy powinna otrzymać efekt. Rysowała więc na piasku w pełnym skupieniu, próbując ignorować potępionych i diabły, które już podchodziły do jej pola ochronnego i wcale nie zniechęcało ich magiczne odepchnięcie. Wstawały i uparcie parły naprzód. Było ich coraz więcej, a Pola czuła jak jej czar słabnie. Narastał w niej stres, jednakże, póki co była w stanie go jakoś zdusić w sobie. Gdy tylko skończyła, chwyciła patyczek, którego użyła to kreślenia inkantacji, po czym wbiła go w każdy narysowany symbol, wymawiając zaklęcie.
Właśnie wtedy na niebie pojawiły się liczne strzały, które za sprawą grawitacji runęły w dół prosto na hordę diabłów. Wbijały się one w czerwonoskóre stwory z niewyobrażalną prędkością, zabijając je w ułamku chwili. Mogłoby się wydawać, iż Pola wygrywa poprzez ten brutalny atak. Wprawdzie piekielne istoty popadały jak muchy, ale gdzieś w oddali nadchodziła kolejna horda zła wcielonego.
Pola westchnęła ciężko i rozejrzała się wokół, szukając pomysłu, co też mogłaby zrobić. W ostateczności musiałaby zdjąć czar przyciągający z zaklętego piórka. Nie zamierzała się jednak jeszcze poddawać i zaczęła z pomocą rytuałów umacniać swój krąg. Wtedy też zdała sobie sprawę, że gdzieś niedaleko mignęła jej jakby znajoma sylwetka. Skierowała tam wzrok, ale nikogo już nie było.
- Może mi się wydawało… - pomyślała, aczkolwiek pozostawała czujna. Piekielni potrafili być wyjątkowo podstępni i perfidni w swoich działaniach.
- Drei'rei
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 4
- Rejestracja: 1 rok temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje: Żołnierz , Rozbójnik , Inna
- Kontakt:
Nie minęło wiele czasu, nim ujrzeć mógł błyski magii na plaży, do której wciąż był aktywnie przyciągany przez tajemniczą magię. Wciąż był zbyt daleko by zauważyć cokolwiek konkretnego, lecz dzięki temu rozbłyskowi światła ujrzał ludzki kształt obarczony białymi skrzydłami i otoczony przez inne istoty, prawdopodobnie piekielnych, których w okolicy było mnóstwo. Z grymasem niezadowolenia przyśpieszył mocnym uderzeniem skrzydeł, w tym samym czasie sięgając po kilka ze swoich monet. Czas pokaże, czy będzie musiał je użyć przeciwko piekielnym, czy też skierować żar swoich płomieni na niebianina, który mógł być odpowiedzialny za obecne natężenie istot piekielnych.
Gdy tylko był na tyle blisko, by móc lepiej widzieć to co się dzieje, okazało się, że do czynienia z anielicą, otoczoną przez krąg kwiatów, którego to magia broniła ją przez szarżą potępionych. Zgodnie z jego podejrzeniami, energia magiczna, która go tutaj przyciągnęła, emanowała bezpośrednio od niej, albo od czegoś, co było w jej posiadaniu. Podejrzewając, iż siły piekieł wkrótce przebiją się przez obronę niebianki, leciał prosto ku niej, Drei’rei był gotowy rozpętać pożogę ognia.
“Nie przeleciałem połowy Alaranii tylko po to, aby niebianka umarła, zanim zdołam dowiedzieć się, co tu się dzieje.” Z tą myślą w głowie, grymas na twarzy upadłego umocnił się, a oczy jego patrzyły bezlitośnie na pomioty Mrocznego Pana.
Już był gotowy ruchem ręki posłać ogień w plugawe istoty, gdy kolejne zaklęcie niebianki, po którym to powietrze przeszył świst strzał, udaremnił jego próbę, te bowiem wymordowały wszystkich potępionych. Pozytywnie zaskoczony tym obrotem spraw, poświęcił większość swej prędkości, by poszybować w górę, w ostatniej chwili skrywając się przed wzrokiem niebianki, która akurat w tym momencie spojrzała w punkt na niebie, gdzie do niedawna był.
“Włada silną magią, nie ma wątpliwości.” Pomyślał, w czasie gdy delikatne ruchy skrzydeł pozwoliły mu krążyć wysoko nad nią. “Ale ta zabarwiona skóra… wydaje się znajoma.”
Ciekawość wezbrała się, aż w końcu w głowie upadłego zrodził się pomysł, który był równie prosty co absurdalny. Przybył tutaj wybić piekielnych i dowiedzieć się co ich tu zgromadziło, a niebianka, co do której miał podejrzenia, iż spotkał ją w ten czy inny sposób, mogła potencjalnie służyć pomocą w obydwu tych kwestiach.
Rozglądając się z nieba, upewnił się, że kolejna fala piekielnych nie przyjdzie tu przez najbliższe kilka minut, więc nie ryzykował tym, że rozproszy niebianki podczas ataku pomiotów. Z chwili na chwilę zaprzestał utrzymywać swój lot i pchany grawitacją zaczął spadać, hamując przy pomocy swoich obecnie szkarłatnych skrzydeł dopiero gdy był kilka metrów nad piaskiem i tuż przed niebianką. A gdy nogi jego wylądowały z impetem w piasku, Drei’rei, cały czas zachowując posturę godną wodza organizacji militarnej, spojrzał z neutralną mimiką twarzy na niebiankę, lecz gdy tylko wzrok jego zetknął się z jej wzrokiem, zrozumienie przeszyło go na wskroś, a spojrzenie jego wbiło się w nią niczym włócznia.
- Ty. - W tych dwóch literach było mnóstwo emocji, lecz nie było wątpliwości co do tego, iż Drei’rei rozpoznał kobietę, której to życie zakończył. Kobietę, która teraz dzierżyła anielskie skrzydła, a która to zdawała się odpowiedzialna za piekielne hordy kierujące się w ich stronę.
Gdy tylko był na tyle blisko, by móc lepiej widzieć to co się dzieje, okazało się, że do czynienia z anielicą, otoczoną przez krąg kwiatów, którego to magia broniła ją przez szarżą potępionych. Zgodnie z jego podejrzeniami, energia magiczna, która go tutaj przyciągnęła, emanowała bezpośrednio od niej, albo od czegoś, co było w jej posiadaniu. Podejrzewając, iż siły piekieł wkrótce przebiją się przez obronę niebianki, leciał prosto ku niej, Drei’rei był gotowy rozpętać pożogę ognia.
“Nie przeleciałem połowy Alaranii tylko po to, aby niebianka umarła, zanim zdołam dowiedzieć się, co tu się dzieje.” Z tą myślą w głowie, grymas na twarzy upadłego umocnił się, a oczy jego patrzyły bezlitośnie na pomioty Mrocznego Pana.
Już był gotowy ruchem ręki posłać ogień w plugawe istoty, gdy kolejne zaklęcie niebianki, po którym to powietrze przeszył świst strzał, udaremnił jego próbę, te bowiem wymordowały wszystkich potępionych. Pozytywnie zaskoczony tym obrotem spraw, poświęcił większość swej prędkości, by poszybować w górę, w ostatniej chwili skrywając się przed wzrokiem niebianki, która akurat w tym momencie spojrzała w punkt na niebie, gdzie do niedawna był.
“Włada silną magią, nie ma wątpliwości.” Pomyślał, w czasie gdy delikatne ruchy skrzydeł pozwoliły mu krążyć wysoko nad nią. “Ale ta zabarwiona skóra… wydaje się znajoma.”
Ciekawość wezbrała się, aż w końcu w głowie upadłego zrodził się pomysł, który był równie prosty co absurdalny. Przybył tutaj wybić piekielnych i dowiedzieć się co ich tu zgromadziło, a niebianka, co do której miał podejrzenia, iż spotkał ją w ten czy inny sposób, mogła potencjalnie służyć pomocą w obydwu tych kwestiach.
Rozglądając się z nieba, upewnił się, że kolejna fala piekielnych nie przyjdzie tu przez najbliższe kilka minut, więc nie ryzykował tym, że rozproszy niebianki podczas ataku pomiotów. Z chwili na chwilę zaprzestał utrzymywać swój lot i pchany grawitacją zaczął spadać, hamując przy pomocy swoich obecnie szkarłatnych skrzydeł dopiero gdy był kilka metrów nad piaskiem i tuż przed niebianką. A gdy nogi jego wylądowały z impetem w piasku, Drei’rei, cały czas zachowując posturę godną wodza organizacji militarnej, spojrzał z neutralną mimiką twarzy na niebiankę, lecz gdy tylko wzrok jego zetknął się z jej wzrokiem, zrozumienie przeszyło go na wskroś, a spojrzenie jego wbiło się w nią niczym włócznia.
- Ty. - W tych dwóch literach było mnóstwo emocji, lecz nie było wątpliwości co do tego, iż Drei’rei rozpoznał kobietę, której to życie zakończył. Kobietę, która teraz dzierżyła anielskie skrzydła, a która to zdawała się odpowiedzialna za piekielne hordy kierujące się w ich stronę.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości