W Nurii właśnie wschodziło słońce, pierwsze promienie opadały na najwyższe budynki. Odbijały się w oknach i gdyby nie przysłaniające je lekko chmury smagane wiatrem pewnie całkowicie ujawniłyby kryjówkę przemienionej. W cieniu komina na jednym dachów siedziała Kiara. Miała włosy związane w dwa długie do ziemi warkocze, na sobie natomiast miała ciemną koszulę z rękawem sięgającym do ramion i niewielkich otworach na plecach specjalnie wyciętych pod skrzydła. Jej spodnie były w tym samym odcieniu, a przy biodrze widniał przyczepiony do pasa kołczan wypełniony strzałami. Jedną z nich właśnie trzymała na napiętej cięciwie i celowała prosto w jedno z okien przeciwległego budynku.
Doskonale widziała sypialnię, w której to ciężko pobita kobieta dochodziła do siebie, próbując znaleźć ulgę we śnie, tymczasem jej oprawca jak gdyby nigdy nic, przyodziewał właśnie świeżo wypraną koszulę, co rusz zerkając na swą partnerkę wzrokiem pełnym wrogości.
Maie czekała tylko na właściwy moment. Już od dłuższego czasu obserwowała każdy jego ruch, każdy gest. I końcu wystrzeliła, wspomagając pęd strzały dodatkowym podmuchem wiatru. W ciągu paru sekund okienna szyba została roztrzaskana, szkło zaczęło spadać ulicy, kobieta zerwała się z łóżka, a mężczyzna nawet nie zdążył wrzasnąć z bólu, gdy strzała przebiła jego dłoń na wylot i poleciała dalej, przez co wbiła się w drzwi wyjściowe.
Kiara uśmiechnęła się pod nosem i unikając ciekawskich spojrzeń, zleciała na ziemię do swoich koleżanek. Dzięki uszkodzeniom na drzwiach łatwiej było zlokalizować konkretne mieszkanie.
- Możemy wchodzić – stwierdziła z uśmiechem – Pójdziemy z Nike schodami, a ty może oknem? – zaproponowała nieco nieśmiało, bawiąc się jednym z warkoczy. Wiedziała, że mężczyzna nie znalazłszy strzelca na widoku, z pewnością nie spodziewałby się arachnidy wchodzącej przez okno oraz nimfy i maie za drzwiami. Obie drogi ucieczki miałby zablokowane.
Normalnie przemieniona w tak dogodnej pozycji zabiłaby agresora, ale akurat ten był im potrzebny. Był jednym z wysoko postawionych handlowców i miał pod sobą mnóstwo innych, był w tej chwili całkiem użyteczny, ale jednocześnie nie mogły mu pozwolić znęcać się nad niewinną kobietą bez konsekwencji. Jeszcze parę takich akcji i z pewnością zaczną figurować jako poszukiwane morderczynie, dlatego tak bardzo potrzebowały jakiejś swojej bezpiecznej przystani. Nawet już planowały, jak mógłby wyglądać ich wspólny dom, ale bez materiałów i cudzej pomocy ciężko byłoby zrealizować to przedsięwzięcie.
Zanim weszły na piąte piętro, mężczyzna z pewnością zdążył nieco ochłonąć i zaczął opatrywać dłoń, ale to jeszcze nie był koniec jego koszmarów na ten dzień. Musiał dostać karę, a potem miał przyjść czas na negocjacje.
- To tu – maie szepnęła do nimfy, nie chcąc, aby echo zdradziło ich obecność, po czym wskazała drzwi, z których delikatnie wystawał grot jej strzały.
Ostrożnie chwyciła za klamkę i spróbowała otworzyć, naiwnie wierząc, że nie zamknęli ich na klucz. Sięgnęła więc po broń ostateczną — zapukała.
Spojrzała na Nike, rozkładając ręce, miała nadzieję, że może niebieskoskóra wpadnie na coś lepszego.
- Jeszcze wyjdzie na to, że to Vanshika nam otworzy – zachichotała cicho przemieniona, wyobrażając sobie, jak zwierzonidka wyważa drzwi i z ukłonem godnym damy zaprasza je do środka. Oczywiście po chwili cała ta koncepcja mimowolnie została zobrazowana w formie iluzji tuż przed oczami obu dziewczyn.
Dalekie Krainy ⇒ [Las Abbadur i okolice] Co trzy głowy to nie jedna
- Kiara
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 6
- Rejestracja: 2 lat temu
- Rasa: Przemieniony
- Profesje: Zabójca , Artysta , Włóczęga
- Kontakt:
- Vanshika
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 6
- Rejestracja: 2 lat temu
- Rasa: Arachnid
- Profesje: Arystokrata , Zabójca
- Kontakt:
Noc wydawała się idealna dla potworów takich jak Vanshika. Pod płaszczem ciemności nie musiała za bardzo się starać z przerażeniem ludzi; rankiem natomiast było gorzej. Wschodzące promienie słońca ukazywały jej straszliwą postać, a arachnidzie było trudniej na pewno się skryć przed ciekawskimi spojrzeniami. Moment zaskoczenia zanikał. Musiała polegać na swoim jakże ogromnym braku charyzmy i uroku osobistym swoich towarzyszek.
Posłusznie skinęła głową w stronę Kiary, gdy ta zasugerowała jej wejście przez okno. Wysoka kamienica, ledwo muskana promieniami słońca, tylko prosiła się o ozdobę naścienną w postaci ogromnego, obrzydliwego pająka. Vanshika nie wyczekiwała, aż jej towarzyszki ruszą, bowiem sama zaczęła się wspinać po pionowej nawierzchni.
Arachnida odwracała wzrok za każdym razem, gdy dostrzegła przemoc ich celu wobec biednej kobiety. Dopiero gdy to jemu coś się stało - dzięki strzale Kiary - czarnowłosa spoglądała na to z ogromną satysfakcją. Z dokładnie taką emocją błogiego zadowolenia wchodziła coraz wyżej i wyżej, aż w końcu nieszczęsna kobieta, pozostawiona na chwilę przez swego ukochanego, mogła dostrzec jak pajęcze nogi powoli rozganiają kawałki szkła, poczynając od stworzonej przez strzałę dziury. Wtem, do ciemnego pokoju wszedł nie tylko z powrotem mężczyzna, trzymając w dłoni prowizoryczny bandaż, lecz wślizgnął się weń także potwór, którego żaden człowiek nie mógł sobie wyobrazić. Włochate, brązowe kończyny powoli zajmowały coraz więcej powierzchni, a przerażenie w oczach gospodarzy rosło. Wtem z ich gardeł wydobył się niemiłosierny pisk, porównywalny do okrzyku strachu małego dziecka.
A jak oni piszczeli, Vanshika również piszczała… Ponieważ utknęła odwłokiem w tym oknie.
- Ach, nie mogę was zabić… - skwitowała krótko. Wiedziała, że mężczyzna będzie im potrzebny, zatem w sumie nie mogła zdziałać za wiele. Dopiero gdy Vanshika ujrzała, że ich cel w popłochu pędzi do drzwi wejściowych, otwiera je, a tam stoją już Nikephoros i Kiara, pajęcza kobieta poczuła się spełniona. Udało im się wpakować go w kozi róg - nie miał możliwości ucieczki. Wśród wszechobecnych krzyków jeden z nich ucichł diametralnie, albowiem mężczyzna iście po męsku zemdlał. Przy okazji zarył porządnie w drzwi wejściowe, otwierając je całkowicie na oścież.
- To tak jakby - zaczęła arachnida, spoglądając na dalej przestraszoną kobietę nieopodal - pomoże mi ktoś przecisnąć odwłok?
Posłusznie skinęła głową w stronę Kiary, gdy ta zasugerowała jej wejście przez okno. Wysoka kamienica, ledwo muskana promieniami słońca, tylko prosiła się o ozdobę naścienną w postaci ogromnego, obrzydliwego pająka. Vanshika nie wyczekiwała, aż jej towarzyszki ruszą, bowiem sama zaczęła się wspinać po pionowej nawierzchni.
Arachnida odwracała wzrok za każdym razem, gdy dostrzegła przemoc ich celu wobec biednej kobiety. Dopiero gdy to jemu coś się stało - dzięki strzale Kiary - czarnowłosa spoglądała na to z ogromną satysfakcją. Z dokładnie taką emocją błogiego zadowolenia wchodziła coraz wyżej i wyżej, aż w końcu nieszczęsna kobieta, pozostawiona na chwilę przez swego ukochanego, mogła dostrzec jak pajęcze nogi powoli rozganiają kawałki szkła, poczynając od stworzonej przez strzałę dziury. Wtem, do ciemnego pokoju wszedł nie tylko z powrotem mężczyzna, trzymając w dłoni prowizoryczny bandaż, lecz wślizgnął się weń także potwór, którego żaden człowiek nie mógł sobie wyobrazić. Włochate, brązowe kończyny powoli zajmowały coraz więcej powierzchni, a przerażenie w oczach gospodarzy rosło. Wtem z ich gardeł wydobył się niemiłosierny pisk, porównywalny do okrzyku strachu małego dziecka.
A jak oni piszczeli, Vanshika również piszczała… Ponieważ utknęła odwłokiem w tym oknie.
- Ach, nie mogę was zabić… - skwitowała krótko. Wiedziała, że mężczyzna będzie im potrzebny, zatem w sumie nie mogła zdziałać za wiele. Dopiero gdy Vanshika ujrzała, że ich cel w popłochu pędzi do drzwi wejściowych, otwiera je, a tam stoją już Nikephoros i Kiara, pajęcza kobieta poczuła się spełniona. Udało im się wpakować go w kozi róg - nie miał możliwości ucieczki. Wśród wszechobecnych krzyków jeden z nich ucichł diametralnie, albowiem mężczyzna iście po męsku zemdlał. Przy okazji zarył porządnie w drzwi wejściowe, otwierając je całkowicie na oścież.
- To tak jakby - zaczęła arachnida, spoglądając na dalej przestraszoną kobietę nieopodal - pomoże mi ktoś przecisnąć odwłok?
- Nikephoros
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 3
- Rejestracja: 2 lat temu
- Rasa: Nimfa
- Profesje: Rzemieślnik , Zabójca
- Kontakt:
Uwielbiała w swoich przyjaciółkach to, że tak jak ona nie miały żadnych zahamowań w kwestii mordowania cudzych kochanków. Tym razem jednak z bólem musiała przyznać, że potrzebują jednego takiego szubrawcy, dlatego przez jakiś czas oswajała się z myślą, że przy pierwszej okazji nie poderżnie mu gardła. Na szczęście wciąż pozostaje wiele innych, pasjonujących rzeczy, które mogły sprawić mu nie lada cierpienie. Uśmiechnęła się łagodnie, choć w jej oczach tliło się podekscytowanie. Odgarnęła do tyłu zaplątane w kłos włosy, a następnie poprawiła sięgającą do połowy łydki spódnicę wykonaną z różnych, przeplatających się materiałów. Jej biodra były obwiązane szerokim pasem. Rozpięła kilka pierwszych guzików białej koszuli, odsłaniając delikatnie dekolt. Odetchnęła głęboko.
Na propozycję Kiary przytaknęła z aprobatą. Panny Kone rozpoczęły polowanie. Poranne słońce rzucało na dom handlarza cienie trzech nietypowych istot. Ostrożnie zakradły się do środka i mimo że Nikephoros nie miała lekkiego kroku, pozostawały niewykryte. Wkrótce dotarły pod ostatnie drzwi, które dla odmiany były zablokowane. "Szlag by to!"
Nimfa była nieco podirytowana tą małą przeszkodą, jednak Kiara szybko ostudziła jej zły humor. Nike zachichotała na widok iluzji i nie zdziwiłaby się, gdyby podświadomie odegrana przez maie scena miała okazać się przepowiednią... Aż nie usłyszały krzyków. Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby Nike nie rozpoznała w jednym z nich głosu Vanshiki. W obawie o życie swojej przyjaciółki, podjęła szybką decyzję - wyważy drzwi siłą. Na skradanie się był już czas, teraz przyszła pora na bardziej bezpośrednie podejście.
Oczywiście nie spodziewała się, że w tym samym momencie, kiedy wymierzy kopniaka, drzwi zostaną w panice otwarte przez właściciela posiadłości. Jednak było już za późno, by się wycofać. But naturianki z całym pędem uderzył w cenione przez każdego mężczyznę klejnoty, które po tym urazie prawdopodobnie nie będą już zdatne do użytku. Nikephoros w pierwszej chwili spanikowała, a za moment... Spanikowała jeszcze bardziej, widząc, że ofiara nieprzytomnie pada na twarz.
Zaraz jednak, przyłożywszy palce do jego tętnicy, otarła pot z czoła, a nawet poczuła nieodpartą satysfakcję. No co, zasłużył na to.
- Spokojnie, on żyje! - zapewniła towarzyszki. Byłoby głupio, gdyby przypadkiem go uśmierciła. Ciężko byłoby zastąpić tą osobę, ale bardziej zmartwiłaby się rozczarowanym obliczem Kiary i Vanshiki. Gdyby w jakiś sposób je zawiodła, nigdy by sobie tego nie wybaczyła.
Ale to nie czas na gdybanie. Zorientowała się, że pajęczyca znalazła się w małych tarapatach, więc podbiegła do niej i spróbowała ocenić jej stan. Posiadanie dużego tyłu bynajmniej nie było przywarą, aczkolwiek w tym momencie... może trochę było.
- Możemy z Kiarą spróbować cię wciągnąć, ale jeśli nie damy rady, to będzie klops - Nie chciała burzyć morale zespołu, lecz ciężko byłoby uprowadzić kogoś za dnia, jeśli zdecydowałyby się wybrać inne miejsce na "przekonanie" handlarza co do swoich planów.
Na propozycję Kiary przytaknęła z aprobatą. Panny Kone rozpoczęły polowanie. Poranne słońce rzucało na dom handlarza cienie trzech nietypowych istot. Ostrożnie zakradły się do środka i mimo że Nikephoros nie miała lekkiego kroku, pozostawały niewykryte. Wkrótce dotarły pod ostatnie drzwi, które dla odmiany były zablokowane. "Szlag by to!"
Nimfa była nieco podirytowana tą małą przeszkodą, jednak Kiara szybko ostudziła jej zły humor. Nike zachichotała na widok iluzji i nie zdziwiłaby się, gdyby podświadomie odegrana przez maie scena miała okazać się przepowiednią... Aż nie usłyszały krzyków. Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby Nike nie rozpoznała w jednym z nich głosu Vanshiki. W obawie o życie swojej przyjaciółki, podjęła szybką decyzję - wyważy drzwi siłą. Na skradanie się był już czas, teraz przyszła pora na bardziej bezpośrednie podejście.
Oczywiście nie spodziewała się, że w tym samym momencie, kiedy wymierzy kopniaka, drzwi zostaną w panice otwarte przez właściciela posiadłości. Jednak było już za późno, by się wycofać. But naturianki z całym pędem uderzył w cenione przez każdego mężczyznę klejnoty, które po tym urazie prawdopodobnie nie będą już zdatne do użytku. Nikephoros w pierwszej chwili spanikowała, a za moment... Spanikowała jeszcze bardziej, widząc, że ofiara nieprzytomnie pada na twarz.
Zaraz jednak, przyłożywszy palce do jego tętnicy, otarła pot z czoła, a nawet poczuła nieodpartą satysfakcję. No co, zasłużył na to.
- Spokojnie, on żyje! - zapewniła towarzyszki. Byłoby głupio, gdyby przypadkiem go uśmierciła. Ciężko byłoby zastąpić tą osobę, ale bardziej zmartwiłaby się rozczarowanym obliczem Kiary i Vanshiki. Gdyby w jakiś sposób je zawiodła, nigdy by sobie tego nie wybaczyła.
Ale to nie czas na gdybanie. Zorientowała się, że pajęczyca znalazła się w małych tarapatach, więc podbiegła do niej i spróbowała ocenić jej stan. Posiadanie dużego tyłu bynajmniej nie było przywarą, aczkolwiek w tym momencie... może trochę było.
- Możemy z Kiarą spróbować cię wciągnąć, ale jeśli nie damy rady, to będzie klops - Nie chciała burzyć morale zespołu, lecz ciężko byłoby uprowadzić kogoś za dnia, jeśli zdecydowałyby się wybrać inne miejsce na "przekonanie" handlarza co do swoich planów.
- Kiara
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 6
- Rejestracja: 2 lat temu
- Rasa: Przemieniony
- Profesje: Zabójca , Artysta , Włóczęga
- Kontakt:
Sytuacja była krótko mówiąc… absurdalna. Zraniony mężczyzna zemdlał, przerażona kobieta zamarła w bezruchu, wpatrując się w arachnidę, która utknęła w oknie, natomiast wyobrażenie Kiary o tym, że to Van otworzy im drzwi, prysło, jak za dotknięciem magicznej różnie, jak tylko usłyszała jej krzyk.
Razem z Nike postanowiły wyważyć drzwi. Przemieniona z wyczekiwanie spoglądała, jak jej przyjaciółka wymierza kopniaka i w tym samym momencie drzwi zostały otworzone, przez co wycelowała prosto między nogi mężczyzny. Biedaczek pewnie liczył, że zdoła ot tak sobie uciec, a tymczasem oberwał jeszcze mocniej.
- Tak! – krzyknęła pełna ekscytacji Kiara, unosząc obie ręce w górę, ale widząc spanikowaną Nikephoros, sprawdzającą czynności życiowe mężczyzny jej entuzjazm szybko opadł – Nie…? – spytała niepewnie.
Dziewczynom zdecydowanie lepiej wychodziło mordowanie niż branie jeńców, choć gospodarz jakimś cudem wciąż dychał, więc nie było znowuż tak najgorzej. Ofiara straciła przytomność, a one wszystkie weszły do mieszkania… no prawie.
Po chwili Kiara spostrzegła powód krzyków arachnidki i prawie parsknęła śmiechem. Ukryla to jednak bardzo szybko zakrywając usta, jakby tylko sobie ziewała albo miała kichnąć. Odwróciła również głowę w bok, zaglądając czy z mężczyzną wszystko w porządku i dopiero gdy była w stanie spoważnieć podeszła do Van, aby jej pomóc.
- Spróbujmy – zasugerowała przemieniona i chwyciła Vanshikę za ręce, po czym z całych sił zaczęła ciągnąć, zapierając się nogami o podłogę tak bardzo, że aż wysunęła pazury. Jej drobne skrzydełka trzepotały w niezwykle szybkim tempie, jakby chciała sobie dodać siły. Blondynka zacisnęła zęby i zrobiła dosłownie wszystko, co w jej mocy.
Wszystko to na oczach sparaliżowanej strachem kobiety siedzącej sobie obok. Wyglądała na nieźle straumatyzowaną. Przez chwilę jej wzrok spotkał się ze spojrzeniem Kiary.
- Pani też może pomóc – zaproponowała maie po chwili niekomfortowej ciszy.
- … Mój mąż. Dlaczego…? Kim wy jesteście…? – kobieta wykrztusiła pytania, które z trudem przeszły jej przez gardło.
- Przecież cię skrzywdził. To zły człowiek – odpowiedziała jej jasnowłosa.
- Nie jest zły, miał ostatnio ciężki dzień, to było jednorazowe… Nic mi nie jest – stwierdziła żona mężczyzny, usiłując go wytłumaczyć.
Przemieniona spojrzała na swoje przyjaciółki, licząc, że któraś z nich przemówi tamtej do rozumu. W międzyczasie udało się wciągnąć zwierzonidkę do środka. Kiara praktycznie od razu potem wywróciła się spektakularnie, zrzucając wazon z kwiatami z małego stolika.
- Juhuuu! – krzyknęła maie i zaklaskała, unosząc się lekko nad podłogę przy pomocy swoich drobnych skrzydełek – To… co teraz? – spytała nieśmiało – Mogłabym go związać, zanim się obudzi... – rozważała.
Jedno jednak było pewne. Nie zamierzała wciągać do szantażu tej biednej kobiety. Już wystarczająco się nacierpiała, to po pierwsze, a po drugie ktoś, kto tak ją traktował, z pewnością zaraz znalazłby sobie godne zastępstwo, więc jego żona nie była zbyt dobrym wyborem nawet pod kątem czystej logiki pozbawionej moralności.
Razem z Nike postanowiły wyważyć drzwi. Przemieniona z wyczekiwanie spoglądała, jak jej przyjaciółka wymierza kopniaka i w tym samym momencie drzwi zostały otworzone, przez co wycelowała prosto między nogi mężczyzny. Biedaczek pewnie liczył, że zdoła ot tak sobie uciec, a tymczasem oberwał jeszcze mocniej.
- Tak! – krzyknęła pełna ekscytacji Kiara, unosząc obie ręce w górę, ale widząc spanikowaną Nikephoros, sprawdzającą czynności życiowe mężczyzny jej entuzjazm szybko opadł – Nie…? – spytała niepewnie.
Dziewczynom zdecydowanie lepiej wychodziło mordowanie niż branie jeńców, choć gospodarz jakimś cudem wciąż dychał, więc nie było znowuż tak najgorzej. Ofiara straciła przytomność, a one wszystkie weszły do mieszkania… no prawie.
Po chwili Kiara spostrzegła powód krzyków arachnidki i prawie parsknęła śmiechem. Ukryla to jednak bardzo szybko zakrywając usta, jakby tylko sobie ziewała albo miała kichnąć. Odwróciła również głowę w bok, zaglądając czy z mężczyzną wszystko w porządku i dopiero gdy była w stanie spoważnieć podeszła do Van, aby jej pomóc.
- Spróbujmy – zasugerowała przemieniona i chwyciła Vanshikę za ręce, po czym z całych sił zaczęła ciągnąć, zapierając się nogami o podłogę tak bardzo, że aż wysunęła pazury. Jej drobne skrzydełka trzepotały w niezwykle szybkim tempie, jakby chciała sobie dodać siły. Blondynka zacisnęła zęby i zrobiła dosłownie wszystko, co w jej mocy.
Wszystko to na oczach sparaliżowanej strachem kobiety siedzącej sobie obok. Wyglądała na nieźle straumatyzowaną. Przez chwilę jej wzrok spotkał się ze spojrzeniem Kiary.
- Pani też może pomóc – zaproponowała maie po chwili niekomfortowej ciszy.
- … Mój mąż. Dlaczego…? Kim wy jesteście…? – kobieta wykrztusiła pytania, które z trudem przeszły jej przez gardło.
- Przecież cię skrzywdził. To zły człowiek – odpowiedziała jej jasnowłosa.
- Nie jest zły, miał ostatnio ciężki dzień, to było jednorazowe… Nic mi nie jest – stwierdziła żona mężczyzny, usiłując go wytłumaczyć.
Przemieniona spojrzała na swoje przyjaciółki, licząc, że któraś z nich przemówi tamtej do rozumu. W międzyczasie udało się wciągnąć zwierzonidkę do środka. Kiara praktycznie od razu potem wywróciła się spektakularnie, zrzucając wazon z kwiatami z małego stolika.
- Juhuuu! – krzyknęła maie i zaklaskała, unosząc się lekko nad podłogę przy pomocy swoich drobnych skrzydełek – To… co teraz? – spytała nieśmiało – Mogłabym go związać, zanim się obudzi... – rozważała.
Jedno jednak było pewne. Nie zamierzała wciągać do szantażu tej biednej kobiety. Już wystarczająco się nacierpiała, to po pierwsze, a po drugie ktoś, kto tak ją traktował, z pewnością zaraz znalazłby sobie godne zastępstwo, więc jego żona nie była zbyt dobrym wyborem nawet pod kątem czystej logiki pozbawionej moralności.
- Vanshika
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 6
- Rejestracja: 2 lat temu
- Rasa: Arachnid
- Profesje: Arystokrata , Zabójca
- Kontakt:
Wydarzenia w sypialni tej pary działały się zbyt szybko, aby można było opisać je dłuższymi zdaniami. Vanshika ledwo zarejestrowała swój obecny problem, jakim było utknięcie w oknie, aby następnie już zobaczyć leżący na ziemi cel wszystkich trzech kobiet.
- Och - zareagowała zwierzonidka, w pełni zaskoczona niczym młoda dama, wyuczona konkretnych reakcji. Gdyby nie potworna powłoka jej ciała, można byłoby uznać czarnowłosą za delikatną kobietkę, która zaraz omdleje na widok rozgrywającej się masakry. Ale to już nie była dawna Vanshika. Kobieta zamiast nadmiernie okazywać swe słabości, spoglądała z przesadnym zaciekawieniem na leżącego nieopodal mężczyznę, wyobrażając sobie, co się z nim później stanie. “Dlaczego on tak mało cierpiał teraz? Powinien cierpieć, tak. Tak mocno, jak mocno kocha go żona. Żeby wiedział, że go kocha, tak, tak, tak”.
- Tak, tak, tak - szeptała cicho, gdy przyjaciółki starały się wciągnąć ją do środka. Ból, który odczuła pajęcza kobieta, wydawał się jej związany z troską oraz wybawieniem; dlatego też nie zwróciła żadnej uwagi na otarcie czy drobne zadrapanie od szkła. Gdy weszła do pomieszczenia, a wręcz wparowała do niego, stanęła prosto przed żoną ich ofiary. Wzrok, postawa oraz sama aparycja arachny spowodowały w kobiecie zapewne odruch wymiotny, lecz ta była zbyt sparaliżowana, aby powiedzieć cokolwiek. Za to Vanshika, słysząc wcześniejszą rozmowę Kiary z nieznajomą, wyciągnęła tylko do niej delikatnie rękę, aby z pełnym uśmiechem - wyszczerzem, w którym szczerość była aż nader przesadna - powiedzieć do niej:
- Nie bój się. Pokażemy twojemu mężowi, jak bardzo go kochasz. Dobrze? - To zdanie, pozornie niewinne i urocze, w ustach normalnej osoby właśnie tak zostałoby odebrane. Niestety, jeżeli by dało się zajrzeć do umysłu arachnidy, kobieta ujrzałaby tam sceny rodem z horrorów. Przeto właśnie cierpienie oznacza miłość, prawda?
Vanshika usłyszała propozycję Kiary, więc przystąpiła do działania jako osoba gotowa w tej chwili związać ofiarę - wyjęcie sznura, wiązanie… było w porządku, lecz po co się męczyć, gdy w grupie jest pająk? Sieć zwierzonidki była na tyle silna, że mężczyzna nie miał najmniejszych szans się uwolnić, gdy został w nią zapleciony. Vanshika chwyciła delikwenta w ramiona niemalże jak księżniczkę, lecz sekundę później spanikowała. Zrozumiała, że muszą teraz szybko się wydostać, wrócić do domu, a ona nie może wyjść razem z przyjaciółkami tą samą drogą…
Więc w przypływie chwili z cichym piskiem, nie dbając o to, że ich ofiara po raz któryś uderzyła głową o framugę okna, wparowała z powrotem do swojej komfortowej pułapki. O ile ludzka część ciała i bezwładny mężczyzna w ramionach Van zdołali przedostać się przez ten mały otwór w ścianie, tak pajęczy odwłok wydawał się mieć ponownie z tym problemy.
- Nike… skarbie - zaczęła arachnida. - Kopnij mnie proszę jak wcześniej tamte drzwi. Dobrze?
- Och - zareagowała zwierzonidka, w pełni zaskoczona niczym młoda dama, wyuczona konkretnych reakcji. Gdyby nie potworna powłoka jej ciała, można byłoby uznać czarnowłosą za delikatną kobietkę, która zaraz omdleje na widok rozgrywającej się masakry. Ale to już nie była dawna Vanshika. Kobieta zamiast nadmiernie okazywać swe słabości, spoglądała z przesadnym zaciekawieniem na leżącego nieopodal mężczyznę, wyobrażając sobie, co się z nim później stanie. “Dlaczego on tak mało cierpiał teraz? Powinien cierpieć, tak. Tak mocno, jak mocno kocha go żona. Żeby wiedział, że go kocha, tak, tak, tak”.
- Tak, tak, tak - szeptała cicho, gdy przyjaciółki starały się wciągnąć ją do środka. Ból, który odczuła pajęcza kobieta, wydawał się jej związany z troską oraz wybawieniem; dlatego też nie zwróciła żadnej uwagi na otarcie czy drobne zadrapanie od szkła. Gdy weszła do pomieszczenia, a wręcz wparowała do niego, stanęła prosto przed żoną ich ofiary. Wzrok, postawa oraz sama aparycja arachny spowodowały w kobiecie zapewne odruch wymiotny, lecz ta była zbyt sparaliżowana, aby powiedzieć cokolwiek. Za to Vanshika, słysząc wcześniejszą rozmowę Kiary z nieznajomą, wyciągnęła tylko do niej delikatnie rękę, aby z pełnym uśmiechem - wyszczerzem, w którym szczerość była aż nader przesadna - powiedzieć do niej:
- Nie bój się. Pokażemy twojemu mężowi, jak bardzo go kochasz. Dobrze? - To zdanie, pozornie niewinne i urocze, w ustach normalnej osoby właśnie tak zostałoby odebrane. Niestety, jeżeli by dało się zajrzeć do umysłu arachnidy, kobieta ujrzałaby tam sceny rodem z horrorów. Przeto właśnie cierpienie oznacza miłość, prawda?
Vanshika usłyszała propozycję Kiary, więc przystąpiła do działania jako osoba gotowa w tej chwili związać ofiarę - wyjęcie sznura, wiązanie… było w porządku, lecz po co się męczyć, gdy w grupie jest pająk? Sieć zwierzonidki była na tyle silna, że mężczyzna nie miał najmniejszych szans się uwolnić, gdy został w nią zapleciony. Vanshika chwyciła delikwenta w ramiona niemalże jak księżniczkę, lecz sekundę później spanikowała. Zrozumiała, że muszą teraz szybko się wydostać, wrócić do domu, a ona nie może wyjść razem z przyjaciółkami tą samą drogą…
Więc w przypływie chwili z cichym piskiem, nie dbając o to, że ich ofiara po raz któryś uderzyła głową o framugę okna, wparowała z powrotem do swojej komfortowej pułapki. O ile ludzka część ciała i bezwładny mężczyzna w ramionach Van zdołali przedostać się przez ten mały otwór w ścianie, tak pajęczy odwłok wydawał się mieć ponownie z tym problemy.
- Nike… skarbie - zaczęła arachnida. - Kopnij mnie proszę jak wcześniej tamte drzwi. Dobrze?
- Pani Losu
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 648
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
- Zabierzmy, po co przyszłyśmy, i znikajmy stąd – rozkazała Nikephoros zimnym tonem, rzucając krótkie spojrzenie na przerażoną kobietę w kącie. Arachnida, którą widziała, miała ciało pięknej kobiety od pasa w górę z długimi, czarnymi włosami, które opadały na jej plecy jak kaskada nocy. Jej skóra była blada jak alabaster, a oczy – wielkie, złote i bezdenne – zdawały się wnikać w duszę każdego, kto odważył się na nią spojrzeć. Poniżej pasa, jej ciało przechodziło w groteskową formę ogromnego pająka, z ośmioma kosmatymi, ostrymi odnóżami i odwłokiem połyskującym w świetle księżyca. Gdy wszyscy skupili się na chaosie, jaki roznosiła zwierzonidka, nagle mężczyzna ocknął się z omdlenia. Leżał nieruchomo, ale jego dłonie zaczęły formować tajemnicze znaki. Nikephoros, stojąca najbliżej niego, poczuła nagły przypływ ciepła. Jego spojrzenie spotkało jej oczy i coś w jej sercu zmieniło się na zawsze. To był czar miłości, silny i podstępny, rzucany w desperacji.
Nikephoros, niezauważona przez Vanshikę i Kiarę, nagle podjęła decyzję. Podeszła bliżej mężczyzny, pomagając mu wstać. - - Musimy uciekać – wyszeptała, a jej głos był pełen nieoczekiwanej czułości.
- Co ty robisz? – syknęła Kiara, zauważając, że Nikephoros oddala się z mężczyzną.
- Zdrada! Zdrada! Ach, zdrada! – krzyknęła Vanshika, jej odnóża drżały z gniewu, a oczy błyszczały czystą nienawiścią; co było trudne do zauważenia, albowiem twarzą była zwrócona w stronę miasta.
Nikephoros nie odpowiedziała. Szybko, z determinacją, razem z mężczyzną wybiegli z domu i zniknęli w ciemnych zaułkach miasta. Vanshika i Kiara chciały ich gonić, ale Nikephoros znała okolicę lepiej niż ktokolwiek inny. Znała wszystkie ukryte ścieżki i kryjówki. No i nie zapomnijmy, że samo poruszanie odnóżami nie pozwoli arachnidzie wydostać się z okna - Kiara zatem wybrała pomoc uwięzionej koleżance niż pogoń za zdrajczynią.
Tak oto Nikephoros przechytrzyła swoje towarzyszki, zdradzając je dla uczucia, które ją opanowało. Uciekła razem z nieznajomym, zostawiając za sobą przeszłość pełną zdrad i mroku, z nadzieją na nowy początek u boku człowieka, który w jednym momencie odmienił jej serce.
Nikephoros, niezauważona przez Vanshikę i Kiarę, nagle podjęła decyzję. Podeszła bliżej mężczyzny, pomagając mu wstać. - - Musimy uciekać – wyszeptała, a jej głos był pełen nieoczekiwanej czułości.
- Co ty robisz? – syknęła Kiara, zauważając, że Nikephoros oddala się z mężczyzną.
- Zdrada! Zdrada! Ach, zdrada! – krzyknęła Vanshika, jej odnóża drżały z gniewu, a oczy błyszczały czystą nienawiścią; co było trudne do zauważenia, albowiem twarzą była zwrócona w stronę miasta.
Nikephoros nie odpowiedziała. Szybko, z determinacją, razem z mężczyzną wybiegli z domu i zniknęli w ciemnych zaułkach miasta. Vanshika i Kiara chciały ich gonić, ale Nikephoros znała okolicę lepiej niż ktokolwiek inny. Znała wszystkie ukryte ścieżki i kryjówki. No i nie zapomnijmy, że samo poruszanie odnóżami nie pozwoli arachnidzie wydostać się z okna - Kiara zatem wybrała pomoc uwięzionej koleżance niż pogoń za zdrajczynią.
Tak oto Nikephoros przechytrzyła swoje towarzyszki, zdradzając je dla uczucia, które ją opanowało. Uciekła razem z nieznajomym, zostawiając za sobą przeszłość pełną zdrad i mroku, z nadzieją na nowy początek u boku człowieka, który w jednym momencie odmienił jej serce.
- Kiara
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 6
- Rejestracja: 2 lat temu
- Rasa: Przemieniony
- Profesje: Zabójca , Artysta , Włóczęga
- Kontakt:
Kiara uśmiechnęła się, widząc mężczyznę w pajęczym kokonie. Był całkowicie zdany na ich łaskę, to go nauczy szacunku do kobiet. O ile przeżyje, bo Vanshika nie obchodziła się z nim zbyt delikatnie.
- Całkiem nieźle Van – stwierdziła przemieniona, krzywiąc się lekko na widok mężczyzny, któremu już rósł guz na czole od uderzenia.
Mimo drobnych trudności ich misja przebiegała całkiem nieźle. Teraz trzeba było tylko stąd jak najszybciej uciec. Nikephoros miała pomóc Van, jednakże ich niedoszła ofiara zdołała wyciągnąć ostatniego asa w rękawie. Rzucił klątwę albo nawet urok na nimfę. Przemieniona zauważyła, niestety zbyt późno, jak coś w cyjanowych oczach kobiety się zmienia. To był moment gdy naturianka zatraciła samą siebie, aby zrobić miejsce na zupełnie nową osobę. Kogoś, dla którego sensem życia jest jedynie ledwo co poznany mężczyzna. Jej plany, marzenia? Rozsypały się w pył na rzecz fałszywej miłości.
- Nike! – krzyknęła Kiara w desperacji, nie potrafiła zrozumieć, dlaczego jedna z nich tak nagle brata się z wrogiem. Przez moment myślała, że to jakiś głupi żart. Musiał być, prawda…?
Niestety mężczyzna odszedł wraz z nimfą, obecnie wpatrzoną weń jak w obrazek, źródło wszelkiej prawdy i słuszności. Blondynka patrzyła na to niedowierzająco. Krzyki arachnidy o zdradzie dopiero uświadomiły ją, co tak naprawdę się wydarzyło.
- Zdrada…? – powtórzyła cicho blondynka, czując, jak serce jej pęka.
Przez moment miała ochotę ruszyć w pościg za dawną przyjaciółką, porozmawiać, ale ona już wybrała. Jasnowłosa westchnęła ciężko, licząc, że może kiedyś niebieskoskóra pójdzie po rozum do głowy i do nich wróci. Będą czekać, przynajmniej na razie. Teraz demoniczna maie musiała pomóc biednej pajęczycy z wyjściem z mieszkania. Było problematycznie, ale gdy wysunęła pazury i odpowiednio mocno wbiła się nimi w podłogę, jakimś cudem zdołała wykrzesać siły, aby przepchnąć pajęczy odwłok. Oczywiście zaraz po tym runęła jak długa na podłodze. Zaraz się jednak podniosła i z impetem wyskoczyła przez okno. Jej niewielkie skrzydła mimo rozmiaru zdołały przeciwstawić się grawitacji i przemieniona z gracją wylądowała na chodniku.
- Musimy jak najszybciej uciekać Van, pewnie już ktoś wezwał strażników! – zawołała maie. Nadszedł poranek, ludzie zaczynali się budzić i wychodzić na dwór.
Pierwsze gospodynie z koszykami ruszyły po pieczywo do centrum, na widok arachnidki padały jak muchy, tracąc przytomność. Niestety niektóre, zamiast tego zaczęły wrzeszczeć coś o diabłach i potworach. Rosła panika. Dziewczyny musiały pędzić w kierunku obrzeży jak najszybciej, aczkolwiek pewnie nie zdążą tego zrobić niepostrzeżenie. Było już za późno. O ile Kiara byłaby w stanie się gdzieś ukryć, to z kobietą o wielkim pajęczym odwłoku sprawa się komplikowała.
Gdy tak gnały przed siebie, przemierzając uliczki miasta i napędzając strachu coraz to większej ilości ludzi, blondynka nagle chwyciła Van za rękę i ją zatrzymała.
- Spójrz! Tam jest duży ogród, schowamy się gdzieś w tych krzakach i przeczekamy do nocy – zaproponowała.
Nie miała najmniejszego pojęcia, że właśnie wchodzą na tyły burdelu o wdzięcznej nazwie „Dom pod różą”.
Ciąg dalszy (Kiara i Vanshika):
viewtopic.php?p=98881#p98881
- Całkiem nieźle Van – stwierdziła przemieniona, krzywiąc się lekko na widok mężczyzny, któremu już rósł guz na czole od uderzenia.
Mimo drobnych trudności ich misja przebiegała całkiem nieźle. Teraz trzeba było tylko stąd jak najszybciej uciec. Nikephoros miała pomóc Van, jednakże ich niedoszła ofiara zdołała wyciągnąć ostatniego asa w rękawie. Rzucił klątwę albo nawet urok na nimfę. Przemieniona zauważyła, niestety zbyt późno, jak coś w cyjanowych oczach kobiety się zmienia. To był moment gdy naturianka zatraciła samą siebie, aby zrobić miejsce na zupełnie nową osobę. Kogoś, dla którego sensem życia jest jedynie ledwo co poznany mężczyzna. Jej plany, marzenia? Rozsypały się w pył na rzecz fałszywej miłości.
- Nike! – krzyknęła Kiara w desperacji, nie potrafiła zrozumieć, dlaczego jedna z nich tak nagle brata się z wrogiem. Przez moment myślała, że to jakiś głupi żart. Musiał być, prawda…?
Niestety mężczyzna odszedł wraz z nimfą, obecnie wpatrzoną weń jak w obrazek, źródło wszelkiej prawdy i słuszności. Blondynka patrzyła na to niedowierzająco. Krzyki arachnidy o zdradzie dopiero uświadomiły ją, co tak naprawdę się wydarzyło.
- Zdrada…? – powtórzyła cicho blondynka, czując, jak serce jej pęka.
Przez moment miała ochotę ruszyć w pościg za dawną przyjaciółką, porozmawiać, ale ona już wybrała. Jasnowłosa westchnęła ciężko, licząc, że może kiedyś niebieskoskóra pójdzie po rozum do głowy i do nich wróci. Będą czekać, przynajmniej na razie. Teraz demoniczna maie musiała pomóc biednej pajęczycy z wyjściem z mieszkania. Było problematycznie, ale gdy wysunęła pazury i odpowiednio mocno wbiła się nimi w podłogę, jakimś cudem zdołała wykrzesać siły, aby przepchnąć pajęczy odwłok. Oczywiście zaraz po tym runęła jak długa na podłodze. Zaraz się jednak podniosła i z impetem wyskoczyła przez okno. Jej niewielkie skrzydła mimo rozmiaru zdołały przeciwstawić się grawitacji i przemieniona z gracją wylądowała na chodniku.
- Musimy jak najszybciej uciekać Van, pewnie już ktoś wezwał strażników! – zawołała maie. Nadszedł poranek, ludzie zaczynali się budzić i wychodzić na dwór.
Pierwsze gospodynie z koszykami ruszyły po pieczywo do centrum, na widok arachnidki padały jak muchy, tracąc przytomność. Niestety niektóre, zamiast tego zaczęły wrzeszczeć coś o diabłach i potworach. Rosła panika. Dziewczyny musiały pędzić w kierunku obrzeży jak najszybciej, aczkolwiek pewnie nie zdążą tego zrobić niepostrzeżenie. Było już za późno. O ile Kiara byłaby w stanie się gdzieś ukryć, to z kobietą o wielkim pajęczym odwłoku sprawa się komplikowała.
Gdy tak gnały przed siebie, przemierzając uliczki miasta i napędzając strachu coraz to większej ilości ludzi, blondynka nagle chwyciła Van za rękę i ją zatrzymała.
- Spójrz! Tam jest duży ogród, schowamy się gdzieś w tych krzakach i przeczekamy do nocy – zaproponowała.
Nie miała najmniejszego pojęcia, że właśnie wchodzą na tyły burdelu o wdzięcznej nazwie „Dom pod różą”.
Ciąg dalszy (Kiara i Vanshika):
viewtopic.php?p=98881#p98881
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości