Dalekie Krainy[Zatoka Lirin przy Równinie Laarin] Koniec samotności

Poza Środkową Alaranią istnieją setki, najróżniejszych krain. Wielka Pustynia Słońca, Góry Księżycowe, archipelagi wysp, płaskowyże, mokradła, a nawet lądy skute wiecznym lodem. Inny świat, inne życie, inni ludzie i nieludzie. Jeżeli jesteś podróżnikiem, czy poszukiwaczem przygód wyrusz w podróż w najdalsze zakątki wielkiej Łuski Alaranii.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Rozalie
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

[Zatoka Lirin przy Równinie Laarin] Koniec samotności

Post autor: Rozalie »

Piekielna biegła co sił w swoich nogach. Od czasu do czasu wzbijając się nieco nad ziemię, byle nie zgubić z oczu swojej ofiary. Mały futrzak z przerażeniem szukał nory, byle zniknąć z oczu upartej diablicy. Wprawdzie nie miała ona złych zamiarów, ale skąd mógł to wiedzieć ów biedny królik?
Miał on jednak szczęście. W niespodziewanym momencie Rozalie przerwała swoją pogoń, zatrzymując się gwałtownie, niemalże lądując na jednym z drzew. Tym razem jednak piekielna miała szczęście.

- No nic, może innym razem go złapie. To mówiłaś, że zmierzasz do mia…? – piekielna planowała jak gdyby nigdy nic kontynuować rozmowę z błogosławioną, ale zdała sobie sprawę, że oddaliła się za bardzo.

Jej towarzyszka została gdzieś w tyle, a pokusa nie miała bladego pojęcia gdzie. Nie pamiętała również, którędy powinna wrócić, ponieważ za bardzo skupiła się na pogoni za gryzoniem. Piekielna przez moment była rozczarowana i przygnębiona, ale zaraz po tym wzruszyła ramionami i z uśmiechem ruszyła naprzód, nie wiedząc, gdzie dojdzie.

- Najwyraźniej tak miało być – stwierdziła, snując absurdalne przypuszczenie, iż może los ochronił ją przed jakąś bestią, która postanowiła przybrać formę niewinnie wyglądającej niebianki. Szanse na to były raczej niskie, aczkolwiek w Alaranii niczego nie można być pewnym.

Piekielna szła przed siebie, czasem trochę leciała. Podjadała owoce z okolicznych drzew czy krzaków, ale zaczął jej doskwierać brak towarzystwa. Szczególnie gdy napotkała na swojej drodze rzekę płynącą tuż obok niewielkiego stawu. To było wprost idealne miejsce na zabawę. Nie było jednak nikogo wokół, więc Rozalie nie dbając o to, że w każdej chwili ktoś jednak może się zjawić, rozebrała się do naga i wskoczyła do stawu. Nie umiała pływać, więc głównie trzymała się brzegu i chłodziła w ten upalny letni dzień. Słońce wciąż było wysoko i grzało dość mocno, więc chłodna woda dawała ukojenie. Jednakże z Rozalie nigdy nie mogło być normalnie, niezależnie czy tego chciała, czy nie magia chaosu zawsze dawała się we znaki. Normalność była jej obca dlatego tuż po chwili woda w stawie stała się płynną czekoladą.

- Aiik! Moje włosy! – krzyknęła piekielna, natychmiast wstając z wo-, to jest czekolady. Była zanurzona po szyje, przez co jej rude kosmyki również zostały zabrudzone. Na szczęście rzeka tuż obok została nienaruszona i piekielna wciąż mogła normalnie się umyć. Zamiast jednak wskoczyć do wody, zaczęła ona od włosów, którymi była znacznie bardziej przejęta.

Gdy tak piekielna spoglądała na swoje odbicie w tafli wody, uderzyło ją poczucie samotności. Była chaotyczna, jej magia, zachowanie i emocje potrafiły być bardziej losowe niż pogoda w miesiącu pawia. Jednakże niektóre z nich nie były wcale takie przelotne. Minął już jakiś czas. Rozalie pragnęła kogoś poznać, zostać na dłużej. Nieco przygnębiona, cała w czekoladzie, ale z czystymi włosami poleciała przed siebie, trzymając się nurtu rzeki. Dotarła w ten sposób do Zatoki Lirin. Była tam niewielka osada, a w oddali majaczyły zabudowania Sirindal. Może właśnie tutaj jej los się odmieni? Może znajdzie przyjaźń, może nawet miłość? Nie zamierzała jednak ukrywać kim jest, lubiła swoje skrzydła, rogi, nawet ogon. Nawet nie myślała o tym, że jej przynależność rasowa może wzbudzić…dość spore kontrowersje.
Awatar użytkownika
Ishrell
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 8 miesiące temu
Rasa: Palladyn
Profesje: Wojownik , Kapłan , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Ishrell »

Ishrell "Ish" Sunwalker jechała leśnym traktem na swojej klaczy Karmie bez pośpiechu, wsłuchując się w wszechobecną ciszę i jednostajny, powtarzalny tupot kopyt swojego zwierzęcia o ziemię drogi. Dookoła panował spokój, nie licząc wiejącego co jakiś czas wiatru, który poruszał koronami drzew i zrzucał szyszki na dół. Jak do tej pory nie spotkała żadnego zwierzęcia, ani bestii w czasie jazdy. Dzień mijał raczej leniwie i to lenistwo chyba udzielało się wszystkim, również stworzeniom żyjącym wolno w tej okolicy. Dzisiejszego ranka opuściła Sirindal, by kontynuować swoją podróż. Wspominała to miejsce z uśmiechem. Podczas przyjazdu udało jej się trafić na rozpoczynające się tam coroczne Święto Świni. Na przestrzeni kolejnych dni brała też w nim czynny udział. Mieszkańcy Sirindal byli przyzwyczajeni do cyklicznego upamiętnienia tego szlachetnego zwierzęcia, dzięki któremu mieli w końcu co do garnka włożyć i co ubrać na siebie. Święto Świni trwało przez wiele dni i zebrało wokół siebie wielu uczestników zabaw i konkursów. Ish była jedną z uczestniczek i dało jej to dużo frajdy. Brała udział we wspinaniu się na pokryty olejem słup, by ściągnąć wianek z samej góry. Dopingowała ścigających się na oklep na knurach mieszkańców, sama nie miała odwagi, by spróbować. Za to uczestniczyła w konkursie rzutów podkowami na kołki i nawet udało jej się wygrać garnek miodu. Ponieważ była Palladynką nie mogła się nim upić, ale i tak była w stanie docenić jego walory smakowe spożywając kubek i dzieląc się nim z innymi uczestnikami. Oprócz tego było jeszcze wiele innych konkurencji, jak wystawa świnek miejscowych i egzotycznych, konkurs na najlepsze wyroby z mięsa świni, konkurs na najlepszy wiersz o świni, zabawa taneczna, rozbijanie przez dzieci papierowej piniaty w kształcie świni i wiele innych. Kobieta spędziła w Sirindal kilka miłych chwil na przestrzeni tygodnia, w którym odbywało się święto. Teraz, najedzona i wypoczęta, mogła ruszać w dalszą drogę. Czekały na nią nowe wyzwania i obowiązki. Kolejne miejsca z potrzebującymi tubylcami, szukającymi pomocy i pocieszenia. Kolejne bestie, które zapuściły się zbyt blisko siedzib ludzkich i wymagały ubicia. Życie rycerki nie stanowiły tylko hulanki i swawole, jak podczas Święta Świni. W większości była to droga pod górkę, ale Ish nie narzekała. Lubiła wypełniać swoją misję na ziemi, choć czasem dawała się ona jej we znaki. Nie mogła niczego zarzucić Planowi Niebieskiemu, ale będąc na ziemi miała możliwość spotkać i zaznajomić się z wieloma ciekawymi osobowościami. I to zarówno tymi nastawionymi przyjaźnie, jak i tymi o bardziej wrogich zamiarach. Każde spotkanie wnosiło coś w jej opowieść. Kto wie, czy kiedyś będzie miała szansę komuś ją opowiedzieć?

Obróciła się w siodle, by spojrzeć za siebie, ale na trakcie nikogo poza nią nie było. Dziwne. Nagle nabrała przeczucia, że nie jest w tej głuszy sama. Wzruszyła ramionami. Być może tylko tak jej się zdawało. Od tej intensywnej leśnej ciszy zaczynała ją ponosić wyobraźnia. Zaczynała wyobrażać sobie rzeczy, których nie było. No cóż. Wzięła jeden głębszy oddech, przytrzymała i wypuściła, żeby się rozluźnić. Droga była prosta, a dookoła nie było widać miejsc, w których mogłaby się schować jakaś bestia, czy choćby wilk. Jednak poczucie, że nie jest sama ją nie opuszczało. Na przestrzeni lat nauczyła się ufać swojej intuicji. Być może powinna i tym razem. Ściągnęła wodze, zatrzymała konia w miejscu. Zaczęła nasłuchiwać. Jakby usłyszała czyjś głos. Ktoś krzyknął. Niewiele się zastanawiając skierowała wierzchowca w tamtym kierunku. Po jakimś czasie dotarła do niewielkiego stawu, do którego wpadała rzeka. Palladynka zsiadła z konia, żeby przyjrzeć się tafli wody w stawie, bo coś wyraźnie było z nią nie w prządku. Uklękła przy krawędzi, zdjęła rękawicę i zanurzyła palec w brązowej, gęstej cieczy. Powąchała, potem ostrożnie spróbowała. Czekolada! Ale jakim cudem? Dzieło się tu coś dziwnego, jakaś dziwna magia nawiedziła to miejsce. Ish podniosła się z klęczek i rozejrzała się dookoła. Od strony rzeki doszedł ją odgłos pluskania. Ktoś, lub coś, tam było. Kazała Karmie zostać na miejscu, choć pewnie stworzenie i tak jej nie rozumiało. Sama zaś trzymając rękę na rękojeści przypasanego do pasa miecza zaczęła się skradać w kierunku, skąd dochodził do niej dźwięk poruszania się w wodzie. Im dalej szła wzdłuż rzeki, tym woda stawała się normalniejsza. Wreszcie dostrzegła jakiegoś humanoida. Osoba ta zażywała kąpieli. Z tego co zdążyła zauważyć rycerka była to kobieta i pokryta była warstwą czekolady, która wypełniony był staw. Czy to była jej sprawka? Im bliżej podchodziła, tym dostrzegała więcej szczegółów. Kobieta w rzece miała ogon, skrzydła i rogi. Ish szybko przewertowała w pamięci swoją wiedzę na temat istot zamieszkujących ziemski padół i wyszło jej, że może mieć do czynienia z Piekielnym. Na to by wskazywały przede wszystkim rogi. Sunwalker nastroszyła się wewnętrznie. Od kiedy pamiętała nauczano ją, że Piekielni byli zacietrzewionymi wrogami Niebian. Trzeba było się mieć na baczności. Jasnowłosa zacisnęła zęby. Odruchowo strzepnęła ważkę, które przycupnęła na jej napierśniku. Trzeba było się dowiedzieć, co też Piekielna robiła w tej okolicy i czy przemiana wody w czekoladę to jej jedyne dzieło. Powinna mieś na uwadze, że podejrzana istota posługuje się magią. Mogła być niebezpieczna. Jak to Piekielni. Ishrell postanowiła, że dosyć ukrywania się, a następnie wyszła zza krzaka. Rękę nadal pewnie trzymała na rękojeści broni.
Chrząknęła.

- Co robisz w tym miejscu, Piekielna, i jakie niecne sprawki knujesz? - powiedziała na tyle poważnie na ile dała radę. Ubabrana w czekoladzie postać jedna nie ułatwiała utrzymania powagi. Dlaczego akurat czekolada? Jakie intencje za tym stały?
- Cokolwiek planujesz nie pozwolę ci skrzywdzić tubylców zamieszkujących tę okolicę. - kiwnęła głową.- Klnę się na Najwyższego.
Dla podkreślenia swoich słów stuknęła się pięścią w metalowy napierśnik.
Awatar użytkownika
Rozalie
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Rozalie »

Rozalie była zbyt zajęta sobą, by zauważyć, iż ktoś się do niej skrada. Jak na piekielną potrafiła być wyjątkowo naiwna i nieostrożna. Dlatego odgłos tak prosty, jak chrząknięcie sprawił, że kobieta podskoczyła, lądując jedną nogą w wodzie. Przynajmniej się nie przewróciła. Natychmiast odwróciła głowę w stronę źródła odgłosu, a jej czerwone oczy wręcz zalśniły z ekscytacji.

- Człowiek! – zawołała uradowana, mylnie zakładając przynależność rasową obcej. Teraz to nie miało znaczenia, bo właśnie w tym momencie piekielna poczuła przypływ natchnienia i postanowiła powitać niebiankę w iście artystyczny sposób – A więc nadszedł koniec mej niedoli, zlitowały się Nieba… eh, chyba powinnam powiedzieć Piekło… A więc zlitowało się piekło, bo oto bowiem przysłano mi towarzyszkę, co rozproszy mroki samotności – mówiła Rozalie, wyciągając do niej ręce w teatralnym geście. Ciężko stwierdzić czy miała to być to aktorska improwizacja, czy może coś bardziej poetyckiego. Sama piekielna dość szybko straciła wątek, nie potrafiąc znaleźć bardziej elokwentnych słów.

Przez moment zamilkła i szybko obmyła swoje ciało z czekolady, nie chcąc wyjść przed nową, potencjalną towarzyszką na brudasa. Następnie, wciąż ociekając wodą podeszła do niej i przywitała przyjacielskim uściskiem, przez moment okrywając ją również skrzydłami. Nauczyła się jednak, że taka otwartość w stosunku obcych może mieć zgubne konsekwencje, więc już po zaledwie kilku sekundach pokusa odskoczyła i uniosła się nieco nad ziemię, gdy nowa koleżanka nie podzielała jej pasji do przytulania.

- Jestem Rozalie – stwierdziła z uśmiechem, wciąż będąc w powietrzu – A ty?

Jednakże jej przyjazne nastawienie najwyraźniej nie przekonało kobiety. Rozalie westchnęła ciężko.

- Bo co? Jak mam rogi to od razu muszę chcieć kogoś skrzywdzić? – zapytała oburzona i aż wylądowała na ziemi – A pomyślałaś, że może ja też mam uczucia? Ja nie jestem potworem, ja tylko pragnę miłości – tłumaczyła pokusa z łamiącym się głosem.

W końcu nie wytrzymała i po jej policzkach poleciały łzy, które już po momencie przemieniały się w błękitne motyle i odlatywały ku niebu. Jeden z nich obrał jednak inny kierunek. Przycupnął na nosie Ishrell, zamachał skrzydłami i rozpadł się, przybierając ciekłą formę, która spłynęła po twarzy blondynki.
Piekielna widząc to, zachichotała. Przecież nie mogła się zbyt długo smucić.

- Motylich łez jeszcze nie miałam. Czyż magia nie jest cudowna? – spytała pełna pasji – A ty coś umiesz? Jakieś małe czary-mary? To musi być niesamowite wiedzieć, co się dokładnie zdarzy, gdy rzucasz zaklęcie. Ja nigdy nie wiem. Ale za to mam niespodzianki – dodała z uśmiechem, szczerząc swoje iście wampirze kiełki – Wspomniałaś wcześniej o tubylcach. Właśnie tam zmierzałam, ty stamtąd wracasz czy dopiero idziesz? Cudownie byłoby mieć bratnią duszę! Mogłabym ci zrobić jakąś fajną fryzurę, lubisz warkocze? Masz takie ładne, złote włosy, zrobiłabym ci… z pięć! A potem mogłabym ci pokazać, jak fajnie jest latać! Chyba że nie jesteś człowiekiem i zaraz mi powiesz, że masz skrzydła? – zażartowała piekielna.

W oczekiwaniu na odpowiedź kilka razy zamiotła ogonem po ziemi, obawiając się, iż będzie mieć do czynienia z anielicą. Rozalie wprawdzie zachowywała się niczym hiperaktywna nastolatka z wahaniami nastroju, ale czasem miała przebłyski zdrowego rozsądku. W tym wypadku liczyła jednak, że to przypadkowe spotkanie nie skończy się przymusową ucieczką w celu ratowania własnego zadka.
Awatar użytkownika
Ishrell
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 8 miesiące temu
Rasa: Palladyn
Profesje: Wojownik , Kapłan , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Ishrell »

Ishrell miała chwilę podczas swojej przemowy, by dokładnie przyjrzeć się podejrzanej. Tak, to zdecydowanie było diabelstwo. Czy inny sukkub. Jej wiedza o piekielnych była w najlepszym razie zaawansowana i sprowadzała się głównie do stwierdzenia, że to nic dobrego. Piekielnicy byli źródłem kłopotów i krzywdy dla każdego, kto się znajdzie w ich pobliżu, a przynajmniej tak ją uczono od najwcześniejszych lat. Jakie było więc jej zdziwienie, gdy kobieta ubabrana w czekoladzie nie zareagowała na jej słowa tak, jak się tego spodziewała. To znaczy nie rzuciła się od razu do ataku, obnażając kły i pazury. Diabelstwo zdawało się być co najmniej tak zaskoczone jej obecnością, jak ona była jej. Widać było to po szeroko otwartych oczach i zdziwieniu malującym się na twarzy. Niebianka sama nie wiedziała czego się spodziewać po nieznajomej, ale na pewno nie tego, co było potem. Piekielna ucieszyła się na jej widok. Co więcej, wzięła ją za człowieka, co nie było znowu takie rzadkie. Mieszkańcy wsi i miasteczek, które odwiedzała, często brali ją za ludzkiego błędnego rycerza, który miał ich wybawić od nieszczęścia. Tak też było i tym razem. Pomimo swojego niebiańskiego rodowodu Ish nie miała ani skrzydeł, ani aureoli, jak inni przedstawiciele jej rasy głównej. Anioły łatwo było wyłowić z tłumu ludzi, dzięki ich charakterystycznym cechom wyglądu. Palladynów już niekoniecznie. Byli bardziej przyziemni, jeśli można tak to ująć. Co prawda Niebianka mogła w każdej chwili przywołać na swoje usługi niebiańską zbroję utkaną ze światła, czego na pewno nie potrafił zrobić żaden zwykły śmiertelnik, ale, jak oceniła, obecna sytuacja tego nie wymagała. Diabelstwo mogło okazać się mniejszym zagrożeniem nić zakładała.

I chyba czuła się… samotna. Było to niezwykłe wyznanie w ustach Piekielnika. Ish zawsze zakładała, że jedyne co obchodziło mieszkańców Piekła to sianie chaosu i zniszczenia, a nie utrzymywanie z kimkolwiek kontaktów towarzyskich. Było to dość zaskakujące, tak jak i sama Piekielna. Tak samo, jak to, co zrobiła potem. Kiedy zaczęła się zbliżać Niebianka się spięła, szykując się na atak. Zamiast tego Diabelstwo ponownie ją zaskoczyła przyjacielskim uściskiem na powitanie. Ish skamieniała w miejscu, nie za bardzo wiedząc, czy się odsunąć, czy odwzajemnić uścisk. Chwilę potem rudzielec się od niej odkleiła i przedstawiła się z imienia. A nazywała się Rozalie. Potem zapytała o jej imię. Blondwłosa wojowniczka wpatrywała się zamiast odpowiedzieć szeroko otwartymi oczami w nowo poznaną kobietę. Przez jej głowę przelatywały tabuny myśli, by określić, co powinna właściwie w takiej sytuacji zrobić i dlaczego. Nigdy wcześniej coś takiego ją nie spotkało, żeby Diabelstwo zachowywało się przyjaźnie. To było nie do pomyślenia. Cisza przedłużała się i do Rozalie chyba w końcu dotarły wcześniejsze słowa Niebianki, bo humor zaraz jej się zmienił. Chyba poczuła się urażona tym, co powiedziała do niej Ish. I chyba oskarżyła blondynkę o to, że traktuje ją stereotypowo. Z drugiej strony jak Niebianka miała zareagować, gdy całe życie uczono ją jednego, a teraz spotykała się z czymś zupełnie innym.

Ostatni Piekielny, którego spotkała parę lat temu zachowywał się zupełnie inaczej. Czaił się w ciemnym borze, napadał na karawany kupieckie, zadawał ludziom pytania, na które nikt nie znał odpowiedzi, a za złą reakcję wyrządzał niewinnym osadnikom nieopisaną krzywdę. Ish obiecała mieszkańcom, że się nim zajmie i tak też się stało. Nie udało jej się co prawda go zgładzić, ale za to przegnała go na cztery wiatry. Teraz pewnie straszy gdzie indziej. Tutaj sytuacja miała się zgoła inaczej. Rozalie nikogo nie napadała i nawet zaczęła płakać, jakby słowa Niebianki szczególnie ją ubodły. Blondwłosej wojowniczce zrobiło się głupio na ten widok i nawet chciała coś powiedzieć, by załagodzić sytuację, gdy nagle zdarzyło się coś niezwykłego. Dwie duże łzy spływające po policzkach rudzielca zmieniły się na jej oczach w dwa motyle. Taki widok nie zdarza się co dzień. Motyl o barwie błękitu zrobił w powietrzu zawijasa, po czym wylądował na nosie Ish. Niebianka zrobiła zeza, starając się mu przyjrzeć, tylko po to, by zaraz ścierać z twarzy wodę, w którą zamieniło się stworzonko. Mogło to znaczyć tylko jedno. Działała tu jakaś znaczna siła magiczna. Diabelstwo roześmiało się widząc swoje dzieło, ale chyba była równie zaskoczona takim obrotem sytuacji, jak Niebianka. Czyli było już jasne jedno, Rozalie była magiczką i to zaawansowaną. Kilkukrotna przemiana w tak krótkich odstępach czasu na to wskazywała. Póki co jednak Piekielna nie wykazywała wrogich zamiarów. Czy to mogła być prawda, że po prostu szukała towarzystwa? Byłoby to co najmniej niezwykłe. Kierując się podszeptem jakiejś bliżej nieokreślonej niebiańskiej intuicji Ish postanowiła dać jej szansę. Jej nauczyciele ciągle powtarzali, że każdy na nią zasługuje, więc dlaczego nie Diabelstwo? Blondynka zdobyła się więc na uśmiech i odpowiedziała.

- Jestem Ishrell. Dla znajomych Ish. Z rody Sunwalker.
Krótko kiwnęła jej głową, po czym dodała.

- Nie jestem człowiekiem, tylko Palladynką.
Podrapała się po nosie, na którym siedział przed chwilą owad.

- Nie umiem czarować tak, jak ty, na pewno nie wyczaruję motyli z powietrza, ale za to umiem uzdrawiać i dawać błogosławieństwa. Ludziom, zwierzętom, czy uprawom. Znam się też na robieniu mieczem.
Poklepała rękojeść broni. Popatrzyła na rudzielca uważniej.

- Muszę przyznać, że jesteś zupełnie inna, niż reszta Piekielnych, z którymi miałam do tej pory do czynienia oraz niż ci, o których się uczyłam z ksiąg. Spodziewałam się zagrożenia. A ty chyba nie chcesz mi zagrażać.
Przyznała z wahaniem. Jednak wszystko wskazywało na to, że tak właśnie było. Rozalie zapytała ją o to, skąd zmierza dokąd i czy spotkała jakichś tubylców.

- Zatrzymałam się na pewien czas w niedalekim Sirindal i stamtąd właśnie jadę. Niedawno zakończyło się tam Święto Świni. Mieszkańcy są bardzo mili. Było dużo śmiechu i zabawy.
Ze zdziwieniem Niebianka uświadomiła sobie, że zaczyna się rozluźniać w towarzystwie Piekielnej. Postanowiła, że sprawdzi, dokąd to ją zaprowadzi.

- A ty dokąd zmierzasz? - zapytała zaciekawiona.
Awatar użytkownika
Rozalie
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Rozalie »

Rozalie nigdy nie przyjmowała do wiadomości, iż istnieje coś takiego jak przestrzeń osobista. Dlatego zupełnie nie zwróciła uwagi na sztywniejące ciało niebianki podczas niespodziewanego uścisku. W końcu każdy lubi się przytulać, prawda?

- Miło cię poznać Ishrell – powiedziała Rozalie z uśmiechem od ucha do ucha i uścisnęła jej dłoń – Oh… palladyn. A to nie to samo co człowiek? Czym się różnisz od ludzi? – rudowłosa dopytywała ciekawsko.

Oczy jej się zaświeciły na słowa niebianki o uzdrawianiu, czyli jakąś magię w sobie miała! Piekielna również potrafiła co nieco, jeśli chodzi o magiczne leczenie, o czym nie omieszkała napomknąć niemalże natychmiast.

- Też potrafię leczyć magicznie! Chociaż ale czasami bywa dość… nieprzewidywalne. Chcesz wyleczyć złamaną rękę, a wyrasta ci trzecia noga, no wiesz, normalka – zachichotała pokusa – Uuu! Masz broń! Mogę? – spytała i wyciągnęła jej miecz z pochwy, po czym w dość komediowy i przesadzony sposób zaczęła udawać, iż się z kimś pojedynkuje – Może nauczysz mnie jak tym dobrze walczyć? – spytała, a jej słowa przerywał świst od machania ostrzem, które kilkukrotnie zbliżyło się niebezpiecznie do ogona niczego nieświadomej diablicy.

Piekielna bardzo szybko znudziła się taką zabawą i oddała broń palladynce. Prawdopodobnie w samą porę, zanim niewinna zabawa zdążyła przerodzić się w nieumyślną tragedię.

- A po co bym miała ci zagrażać? Wtedy nie miałabym z kim pogadać, czyż to nie oczywiste? – piekielna przewróciła oczami i z irytacją majtnęła kilka razy ogonem. Jednakże, jak to miała w zwyczaju, rozpogodziła się niemal od razu – Poza tym szkoda by było uszkodzić taką ładną buźkę – dodała, spoglądając w błękitne oczy kobiety, dystans między nimi był w tym momencie bardzo mały, a Rozalie ewidentnie podjęła próbę flirtu, jak to pokusa.

Możliwe, że doszłoby do czegoś więcej, gdyby piekielna była normalną przedstawicielką swojej rasy. Niestety albo na szczęście nie była. Romantyczny nastrój w ułamku chwili ustąpił niewinnej, dziecięcej wręcz ekscytacji.

- Sirindal? Święto Świni? Brzmi… cudownie! Ah czemu musiało już się skończyć?! - westchnęła rozczarowana piekielna po czym, ponownie pełna optymizmu, odpowiedziała palladynce – Mogę iść gdzie tylko zechcesz słodziutka – puściła jej oczko – A co do wcześniej…Tak sobie latałam i szukałam towarzystwa albo przygody. Może obu naraz. W sumie to się nudzę. Z jakiegoś powodu wszyscy, których spotykam, gdzieś znikają. Czasem zaczynam myśleć, że to może ze mną jest coś nie tak. Ale to absurdalne, czyż nie? – diablica zaśmiała się w głos naprawdę i nieironicznie wierząc, że wszystko z nią w porządku.

W pewnym momencie pokusa po prostu położyła się na trawie z rozłożonymi skrzydłami i rękami. Letnie słońce przyjemnie muskało jej półnagie ciało. Rozalie przymknęła na moment oczy, delektując się ciepłem. Zaraz jednak ponownie spojrzała na Ishrell i z błogim uśmiechem skinęła głową, zachęcając koleżankę do tego samego.

- Albo możemy sobie tu tak poleżeć i popatrzeć w te białe chmurki. Zobacz, ta jedna wygląda jak smok trzymający statek piratów! – wykrzyknęła piekielna, wskazując na niebo.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dalekie Krainy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość