FargothZdrożony żebrak w obcym kraju

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Ikar
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 2 miesiące temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Ikar »

        - Procedury nie zabraniają ci się chyba przedstawić – drążył, nie doczekawszy się reakcji na wcześniejsze próby nawiązania kontaktu – a z tego, co wiem, to wręcz nakładają taki obowiązek na funkcjonariuszkę... - urwał, udając, że przygląda się mundurowi strażniczki, choć zrobił to już dawno temu – Przepraszam, oficerkę w stopniu podporucznika.
Kobieta westchnęła i spojrzała na niego z trudnym do odgadnięcia wyrazem twarzy, który mógł oznaczać zarówno zniecierpliwienie jego dociekaniami, jak i znużenie przydzielonym jej zadaniem.
- Nie wątpię, że wolałabyś się zajmować czymś ciekawszym, niż pilnowaniem przypadkowego rannego w niejasnych powodów, o ile w ogóle takowe istnieją i dają się logicznie wyjaśnić... - ciągnął, licząc na znalezienie punktu zaczepienia dla ewentualnej konwersacji – I nie wątpię, że masz powody być zła o to, że cię tu posadzili.
Zaciśnięte nagle pięści kobiety i ściągnięte brwi zdradziły iż utrafił w samo sedno.
- Podporucznik Stjerna Dernel, formalnie wydział śledczy, praktycznie... - wyraźnie ugryzła się w język, reflektując się jak niestosowne jest wygłaszanie podobnych uwag w obecności cywila, którego statusu nie była pewna.
- Praktycznie odsuwają cię od prawdziwych spraw, zawalając papierkową robotą – dokończył za nią Ikar – ewentualnie zlecają pilnowanie rannych zebranych z ulicy, bo wszak to zajęcie w sam raz dla kobiety.
Prychnęła, tym razem nie siląc się na profesjonalizm.
- Nie wyobrażaj sobie, fircyku, że będę cię pielęgnować i głaskać po główce – warknęła, potwierdzając jego wcześniejsze domysły.
- Niczego podobnego sobie nie wyobrażam. Wierz mi, że wolałbym być w stanie podnieść szklankę wody własnymi rękoma, że wolałbym móc oddychać bez duszących bandaży, wyszczać się bez pomocy pielęgniarki i nie budzić się co kwadrans wyrwany z półsnu bólem. Wolałbym w pełni zdrowia i szczęścia oddalić się z tgo urokliwego miasta, ale tak się składa, że, choć jestem tu od jakichś dwóch dni, dwukrotnie dostałem wpierdol na ulicach, których powinni byli pilnować twoi koledzy, a sądząc po ich zaangażowaniu, entuzjazmie i głębi spojrzenia, nie zdołają wytropić winnych przed emeryturą – pozwolił, by w jego głosie wybrzmiał gniew i gorycz, całkowicie zrozumiałe i spodziewane w jego sytuacji. Wiedział, że okazując emocje i, co za tym idzie, ujawniając słabości, wyda jej się bardziej ludzkim, bliższym i godnym sympatyzowania.
- W porządku, nie unoś się, po prostu niektórzy miewają dziwne pomysły... - burknęła niechętnie i jakby w zakłopotaniu.
- Rozumiem.
        Zanim zdążył na nowo podjąć rozmowę, drzwi zaskrzypiały, do pomieszczenia weszła medyczka, niosąca na metalowej tacy świeże opatrunki i słoiczki z ciemnego szkła, a wokół siebie roztaczała zapach dezynfektantów i kamfory. Ikar wzdrygnął się, nie tylko w reakcji na woń spirytusu. Kobieta ostrożnie odwinęła bandaże z jego dłoni, uważnie i ze znawstwem obejrzała zdjęte opatrunki. Wykorzystał moment, by samemu przyjrzeć się poczynionym szkodom. Szwy na jego dłoniach i przedramionach założone były równo i wykonane jedwabnymi nićmi. Okolice ran były jasne i suche. Powoli i ostrożnie spróbował poruszać palcami, nie tyle w obawie przed bólem, jaki spowoduje ruch, co przed prawdą, ta jednak nie okazała się wcale straszną. Medyczka z zadowoleniem pokiwała głową. Ikar odetchnął. Stwierdzenie, że nie mógłby żyć bez sprawnych dłoni byłoby dramatyzmem na wyrost i postawą raczej sprzeczną z jego charakterem, co nie oznaczało, że wolałby sobie tego oszczędzić.
Stjerna przyglądała się zabiegom z żywym zainteresowaniem, choć dyskretnie, Ikar z satysfakcją zauważył, że próżnoby na jej twarzy szukać oznak bladości i lęku. Zaczynał już myśleć o niej jako o swej sojuszniczce, bądź narzędziu, w zależności od rozwoju sytuacji i szacował siły.
        - Wasz dowódca, jak on się nazywa? - spytał, gdy zostali znów sami – On, na dobrą sprawę też powinien był się przedstawić – dodał, widząc, że kobieta ociąga się z odpowiedzią odpowiedzią.
- Gunther Farrim. Dowodzi strażą w tym mieście chyba odkąd położono pierwsze fundamenty.
Ikar pokiwał głową, udając, że nie słyszy tonu jej głosu, a był on absolutnie wyprany z szacunku. Domyślał się dlaczego.
- A ten młodszy, ten z ładnymi włosami... - spytał niby od niechcenia, z miną tak niewinną, że zupełnie niewiarygodną.
Stjerna nie powstrzymała się, parsknęła śmiechem, ale natychmiast uspokoiła się i przywołała na twarz wyraz zupełnej i całkowicie sztucznej powagi.
- Funkcjonariusz z ładnymi włosami nazywa się Sebastien Reagan i ma narzeczoną, o której często i dużo opowiada – oświadczyła oficjalnie, z czym nieco gryzł się tańczący w kąciku jej ust uśmieszek.
- Ach, opowiada! - powtórzył Ikar z egzaltacją, na co kobieta otwarcie zareagowała śmiechem.
- Skoro już odzyskałeś przytomność i poczucie humoru, nie będzie już tak nudno jak dotąd.
- Właśnie... Skoro my już przy tym, dlaczego właściwie kazali Ci mnie pilnować? Nie powinniście badać miejsca zdarzenia, szukać tropów, łapać podejrzanych...
- Tych co zwykle? - nie wytrzymała Stjerna.
Ikar uśmiechnął się, chociaż żart był stary i słyszał go setki razy.
- Chociażby. – zgodził się – Nie mów mi, że każdą ofiarę napaści gościcie w koszarach i osobiście doglądacie.
Stjerna rozejrzała się wokół, Ikar był pewien, że zaraz zapyta skąd wie gdzie go umieszczono, ale chyba po zlustrowaniu otoczenia dała sobie spokój z banałami.
- Cóż... - podjęła po chwili wahania, a z jej twarzy zniknęła wesołość, zdawać by się mogło, że zastąpiła ją gorycz – Mogę cię zapewnić, że miejsce zajścia zostało należycie zabezpieczone i przebadane pod kątem ewentualnych śladów sprawców. Zajęli się tym odpowiednio przeszkoleni fachowcy z mojego wydziału. Ciebie uznano za ważnego świadka, o czym zadecydował sam Farrim.
- Farrim sam o tym zadecydował?
- Nie wiem.
        Zapadło ciężkie milczenie, Stjerna uparcie wpatrywała się w swoje złożone na kolanach dłonie, Ikar przyglądał się jej twarzy.
- Również Farrim zadecydował o przydzieleniu cię do pilnowania mnie, znaczy świadka, zamiast wysłać cię w teren?
Skinęła głową.
- Jak długo tu pracujesz?
- Dwanaście lat.
- A Sebastien?
- Osiem.
- Jasne.
Uniosła na niego zdumione spojrzenie, na które odpowiedział lekkim uśmiechem, najcieplejszym, na jaki było go stać.
- Nie wiem, czy ty im ufasz, ale ja nie bardzo. Chcę jednak zaufać tobie i proszę cię... - urwał, słysząc kroki w korytarzu.
Stjerna rzuciła mu pytające spojrzenie, poderwała się z krzesła i postąpiła w kierunku drzwi. Przez chwilę oczekiwali w ciszy. W końcu drzwi otworzyły się i zgodnie z domysłami Ikara, stanął w nich Sebastien, wzrokiem polecił Stjernie pozostawienie ich samych. Kobieta rzuciła swojemu ważnemu świadkowi szybkie, spłoszone spojrzenie, po czym wyszła. Ikar poprawił pozycję na łóżku, którego rama znów zaczęła uwierać go w plecy i w milczeniu poczekał aż strażnik siądzie na stojącym opodal krześle. Nie podobało mu się jak blisko siebie się znajdują i nie podobał mu się fakt, że pozostali sami. Postanowił sobie jednak nie okazywać niezadowolenia z sytuacji i przybrać minę jak najbardziej swobodną.
- Czy ty coś przed nami ukrywasz? - spytał Sebastien tonem, który wyrażał rozczarowanie i łagodną naganę.
- Nie, skąd ten pomysł? - spytał Ikar, równie udatnie markując szczerość.
- Z minionych doświadczeń – głos strażnika niespodziewanie stał się chłodny i płaski – Dziewczyna, która uratowała ci wczoraj dupę jest w niebezpieczeństwie, ty sam jesteś w niebezpieczeństwie. Wiedz, że tym razem twoje żarty mogą kosztować czyjeś życie, a ukrywanie informacji o przestępstwie samo w sobie zasługuje na karę.
Ikar spojrzał mu w oczy i z powagą pokiwał głową.
Awatar użytkownika
Sepinroth
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 4 miesiące temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Wędrowiec , Najemnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Sepinroth »

        Oczywiście Sepinroth nie poszła na obiad. Większość czasu spędziła w wannie, wygrzewając się w ciepłej kąpieli. Przez większość czasu analizowała w głowie minioną noc. Bardzo chciała wierzyć w to, że napaść była zupełnie przypadkowa i jedyny cel dwójki mężczyzn stanowiła zwykła chęć wzbogacenia się poprzez kradzież, a to wbrew pozorom odjęłoby jej sporo zmartwień. Nie mogła być jednak aż tak naiwna i od tego momentu powinna bardziej na siebie uważać. Wyszła z wanny dopiero kiedy woda całkowicie wystygła. Odsączyła nadmiar wilgoci z włosów, po czym przez pewien czas po prostu stała pośrodku łazienki, oczekując, aż woda leniwie spłynie po jej ciele. Szybko odczuła chłód, ale zdecydowanie bardziej wolała tę niedogodność od wycierania się ręcznikiem. Pocieranie skóry szorstkim materiałem przysparzało ją o fizyczny ból. Z tego samego powodu zrezygnowała z założenia szlafroka, wiszącego przy drzwiach. Wykwitłe na ciele sińce i otarcia posmarowała maścią z dziurdziocha, która łagodziła wszelkie stłuczenia. Zawsze miała ją przy sobie, gdyż do tej pory jeszcze nie zawiodła się na jej skuteczności. W ostatecznym rozrachunku nie skończyła najgorzej, choć z całą pewnością miną tygodnie nim pozbędzie się uporczywego bólu.
        Po wejściu do pokoju zgarnęła po drodze czystą koszulę wiszącą na oparciu krzesła. Zarzuciła ją na siebie w drodze do łóżka, na które po chwili opadła z błogim westchnieniem. Położyła się na plecach i zamknęła oczy. Starała się skoncentrować na swoim oddechu i wyciszyć myśli, jednak dźwięki otoczenia nie dawała jej spokoju. Co dziwne, nigdy wcześniej nie była na nie, aż tak wyczulona. W pierwszej kolejności wyłapała odgłos kroków, które dochodziły z innego pokoju. Próbowała zignorować ich rytm, ale im więcej uwagi im poświęcała, tym bardziej stawały się one donośne. Z czasem było jeszcze gorzej. Wyłapała dochodzący z przez uchylone okno śpiew ptaków, szelest liści na drzewach, delikatne skrzypienie drzwi zza ściany...
        Mimo to nie zrezygnowała, była zdeterminowana, by zdobyć upragnioną kontrolę. Wybrała niewielki zarys pęknięcia na suficie i zaczęła się w niego intensywnie wpatrywać. Powróciła do opanowania oddechu i po chwili zaczęła układać swoje myśli, nie angażując się w nie. Traktowała je jak chmury przemijające na niebie, które przychodzą i odchodzą… do momentu, aż nie przypomniała sobie swojego snu, pustyni, przewodnika i późniejszej rozmowy z oficerem, a także wyrzutów sumienia związanych z Ikarem. Nie potrafiła zepchnąć tego na bok i skoncentrować się na chwili obecnej. W miarę jak próbowała odczuć swoje ciało, zauważyła napięcie w mięśniach. Wszystkie dźwięki naraz nawarstwiły się na siebie, sprawiając wrażenie jeszcze głośniejszych niż dotychczas.
        W końcu poddała się i usiadła. Czuła, jakąś wewnętrzną, osobistą porażkę i wiedziała, z czym była ona związana. Pozwoliła swoim emocją wziąć prym nad rozsądkiem, tym samym tracąc pojednanie ze ścieżką sferacyzmu. Co w takiej chwili powiedziałby jej Wielki Wędrujący?
        Przypomniała sobie zapiski z jego dziennika, w szczególności te, w których tłumaczył istotne aspekty medytacji. Wiele ze stron poświęcił na podkreśleniu roli ciszy w całym tym procesie. Opisywał ją jako najwierniejszą towarzyszkę wszystkich jego podróży sferycznych, najwyższą sztukę słuchania i zrozumienia, czystą przyjemność w milczeniu. Rozbrzmiewa w duszy, w melodyjnym chórze wewnętrznej harmonii, Zaprasza do wymiaru, gdzie myśli rozkwitają, a zgiełk się rozprasza, bo w niej tkwią sekrety światów. Dokładnie zapamiętała ten cytat. Alias twierdził również, że poprzez ostateczną akceptację i zrozumienie istnienia ciszy był w stanie usłyszeć oddech ziemi, odległe brzmienie gwiazd, a nawet śpiew samego wszechświata.
        Adepci sferacyzmu byli zachwyceni tą ideą i długo romantyzowali jego podejście do zgłębienia jej aspektów. Przestali definiować ciszę jako brak dźwięku, poszerzając to pojęcie o prawdziwą pełnię przestrzeni, w której można odkrywać nowe brzmienia. To była siła, która nie wymagała wrażliwości na subtelność otaczającego świata. Kiedyś Roth była równie gorliwym poplecznikiem tej teorii, ale po opuszczeniu klasztoru i upływie kilku lat już sama nie była pewna, w co naprawdę powinna wierzyć. Choć dotychczas potrafiła osiągnąć stan wyciszenia idealnego, to coraz częściej poddawała wątpliwości czy możliwe było osiągnięcie tak doskonałej harmonii jak w przypadku Iliqena. Czy była to tylko iluzja, którą widział przez pryzmat swoich własnych doświadczeń? W końcu był kimś niezwykłym, wybrankiem sfer, odbierał świat i wszelkie jego warstwy z niebywałą wrażliwością, a przesłanie z jego dziennika brzmiało jak zaproszenie do odkrycia tajemnic wszechświata poprzez wstąpienie w ciszę i zespojenie się z nią. Roth czuła, że wbrew oczekiwaniom współbraci nigdy nie osiągnęłaby jego poziomu. W głębi serca tęskniła za tym, aby jej myśli były wyrażane przez dźwięki, aby emocje były wypowiedziane słowami.
        Chciała mówić i uzewnętrzniać się w tak otwarty sposób jak Ikar. Naraz pożałowała, że nie poszła sprawdzić, jak się czuje. Nawet nie wiedziała, w jakim stanie się znajdował i czy oficer na pewno dotrzymał danego jej słowa. Zastanawiała się, czy nie było jeszcze za późno, aby go przeprosić.
        Zrezygnowała z medytacji, obiecując sobie w duchu, że spróbuje ponownie wieczorem. Wstała z łóżka i przystąpiła do ubierania się. Dopięła guziki koszuli jednym po drugim, następnie sięgnęła po skórzane spodnie, po których wsunęła wysokie buty. Zawiązała sznurowadła, a na końcu wzięła do rąk najważniejszy element, którego brak ubiegłego wieczora bardzo odczuła. Gdy zarzuciła na ramiona swoją pelerynę, odczuła przyjemne uczucie, dając poczucie bezpieczeństwa i pewności. Była dla Roth była ja druga skóra.
        Narzuciła na głowę kaptur i wyszła z pokoju. Zamknęła drzwi na klucz, po czym skierowała się do recepcji. Liczyła, że za biurkiem zastanie właścicielkę pensjonatu, ale zaskoczyła się, widząc na jej miejscu nieznajomego mężczyznę. Szybko dostrzegła w nim jednak pewne podobieństwo do Eleanor. Mieli te same jasnoniebieskie oczy i kruczoczarne włosy poprzetykane siwizną. Wtedy przypomniała sobie, że kobieta podczas ich krótkiej rozmowy zdążyła wspomnieć coś o bracie, który był jednocześnie współwłaścicielem Wilczego Jaru, to zapewne musiał być on. O ile dobrze zapamiętała nazywał Theodor. Siedział przy biurku skupiony nad struganiem niewielkiej figurki w drewnie. Kiedy Roth zeszła z ostatniego stopnia schodów uniósł głowę i spojrzał na nią z ciekawością. Skinęła uprzejmie mężczyźnie na przywitanie, na co odpowiedział delikatnym uśmiechem. Zarówno on jak i Eleanor sprawiali wrażenie bardzo miłych i gościnnych ludzi. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że może powinna poinformować ich o swojej profesji i uprzedzić, że czasami może zdarzyć się, że wróci o nieregularnych porach i do tego w różnym stanie, ale szybko zrezygnowała z tego pomysłu, przede wszystkim w obawie o ich rekcję. Stwierdziła, że na razie wstrzyma się z dzieleniem się informacjami na swój temat.
        W stołówce, którą zdecydowała się odwiedzić przed wyjściem, świeciło pustakami. Roth zaczęła się zastanawiać, ilu właściwie gości liczył sobie pensjonat. Wydawało się jej, jakby poza nią, właścicielami i tym tajemniczym elfem, który dalej siedział na swoim stałym miejscu w salonie, nikogo więcej tam nie było… no prawie, bo zapomniała jeszcze wymienić w myślach kucharkę, uprzejmą, starszą panią, która już po raz drugi okazała dla niej litość i obdarowała ją łaskawym, ponadprogramowym talerzem zupy. Roth przyjęła go z wdzięcznością, a kiedy napełniła brzuch, pozwoliła sobie wejść do kuchni i umyć za sobą talerz.
        Po drzemce, kąpieli i spożyciu normalnego posiłku wreszcie poczuła, jak zaczęły powracać do niej wcześniej utracone siły. Postanowiła więc wykorzystać ten nagły zastrzyk energii i dokładnie przyjrzeć się miejscu, w którym doszło do napaści.
Awatar użytkownika
Ikar
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 2 miesiące temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Ikar »

        Ciężkie milczenie, które zapadło nie wróżyło wcale niczego dobrego. Ikar nie spieszył się go jednak przerywać. Przyglądał się Sebastienowi, wcale się zresztą z tym nie kryjąc. Zastanawiał się kiedy strażnik zorientuje się, że przeprowadzana jest właśnie analiza porównawcza rysów twarzy zapamiętanych podczas napaści z jego obliczem, jak najbardziej obecnym i niezatartym przez czas, mrok i amok. Obiekt analizy panował nad sobą. Do pewnego stopnia. Zdradzały go spocone dłonie, które ustawicznie zaciskał w pięści, przyspieszony oddech i napięte mięśnie żuchwy. Ikar świadomie utrzymywał pozory pełnego skupienia, jednocześnie pozostając w miarę możliwości rozluźnionym. Jednostronny, powściągliwy i raczej ponury uśmiech, który wpełzał powoli na jego usta był częścią gry. Sebastien zmarszczył brwi. Tak, zdecydowanie musiał być spokrewniony z nożownikiem. I to spokrewniony z nim blisko. Przez chwilę miał szaloną ochotę spytać strażnika o zdrowie brata i dobrze zapamiętać wyraz jego twarzy, wiedział jednak, że prawdopodobnie byłoby to jego ostatnie wspomnienie.
        Rozsądek podpowiadał mu, że w grę wchodzą dwie możliwości. Pierwsza i bardziej naiwna, zakładała, że Sebastien posiadał brata lub kuzyna, który pewnego pięknego dnia, z drogi prawości zboczył na ścieżkę przestępstwa, sam strażnik wie o tym i teraz stara się uchronić krewniaka przed ujęciem. Druga teoria Ikara, za którą gotów dałby sobie uciąć jeśli nie palec, to chociaż paznokieć u stopy, przedstawiała się nieco poważniej. Pracując tu od wielu lat i to w bliskim otoczeniu dowódcy, był z pewnością niejednokrotnie sprawdzany. Fakt posiadania rodziny, zajmującej się podejrzanymi procederami, nie jest łatwy do ukrycia w gęsto zaludnionym mieście. Musiał być więc bardzo dobrze i profesjonalnie ukrywany. Sebastien mógł być dobrze zakamuflowaną wtyczką, umieszczoną w szeregach straży przez którąś z osławionych w mieście grup trzęsących półświatkiem.
        Ikar musiał powstrzymać się, by nie zaśmiać się na myśl, iż ta wtyczka miała szansę spalić się przez głupie zaniedbanie i podobieństwo rysów twarzy. By móc do tego doprowadzić, musiał dożyć odpowiedniego momentu. Kiedy jednak takowy nadejdzie? Poza swoimi przypuszczeniami, nie miał nic do zaoferowania, a wcześniej dał się poznać jako świadek mało wiarygodny. Zresztą... Dlaczego właściwie miałby pomagać straży miejskiej? Od kiedy ich zmartwienia są jego zmartwieniami?
        Westchnął. Na tyle głęboko, na ile pozwalał mu opatrunek, po czym nareszcie oderwał wzrok od twarzy strażnika i przeniósł go na ścianę, na której próżno było już szukać śladu pająka.
- Nic nie przychodzi mi na myśl, ani przełomowa informacja, ani powód, dla której miałbym wam takowej udzielać.
Kątem oka z zadowoleniem obserwował zmieszanie widoczne na twarzy i w zachowaniu Sebastiena. Przypuszczał iż ów w napięciu oczekiwał właśnie czegoś dramatycznego i taki rozwój, będący zasadniczo zastojem sytuacji, był niemałym zaskoczeniem. Fakt, że strażnik po raz kolejny na potrzeby wizerunkowe musi zachowywać pozory sprzeczne z rzeczywistym stanem ducha, sprawiał mu satysfakcję, choć powstrzymywał się od otwartego gapienia się nań.
Nie doczekawszy się werbalnej reakcji, postanowił brnąć.
- Kiedy w takim razie będę mógł opuścić to miejsce? Wasz dowódca... Farrim, prawda? Wspomniał, że udało się wam dotrzeć do mojego prawnika, chciałbym móc nareszcie się z nim skontaktować. Jaki w ogóle jest mój status? Od kiedy to świadków przemocą przetrzymuje się w koszarach? Dziękuję pięknie za gościnę, ale nie chciałbym jej nadużywać.
Sebastien sprawiał wrażenie nieobecnego myślami.
- Muszę się skonsultować – wybąkał niepewnie, co stało w zaskakującej kontrze do jego wcześniejszej postawy.
- Dobrze! - wykrzyknął chłopak w odpowiedzi, robiąc obrażoną minę.
Mimo deklaracji, strażnik nie wychodził, zdawał się nad czymś zastanawiać. Ikar zastanawiał się nad tym z kim Sebastian będzie się konsultował i nad najbliższą przyszłością, o ile takowa nastąpi. Gdyby udało mu się wydostać z koszar, minie sporo czasu, nim będzie zdolny samodzielnie podróżować, czas ten musiałby gdzieś przeczekać. Gdyby straż miejska wspaniałomyślnie przekazała go pod opiekę Nichtza, powinien spróbować skontaktować się z Roth. Wiedział, że nie musi. Wiedział jak skutecznie zagłuszyć głos sumienia, ba, nie był wcale pewien, czy to co przemawia w jego umyśle, to w ogóle jest sumienie, czy obecny zwykle głos suflera, podpowiadający mu jak zachowałby się w tym momencie kierujący się zdrowymi emocjami człowiek i jak powinien odegrać swoją rolę. Roboczo założył jednak, że spróbuje podążyć za tymi podszeptami.
        Jakby wyczuwając moment podjęcia decyzji, Sebastien wstał nagle i bez słowa wyszedł z pomieszczenia. W drzwiach minął Stjernę, która długo odprowadzała go zdumionym spojrzeniem, następnie przenosząc je na Ikara. Ten wzruszył ramionami.
Awatar użytkownika
Sepinroth
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 4 miesiące temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Wędrowiec , Najemnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Sepinroth »

        Długo stała pod murem, wpatrując się intensywnie w szlak niewielkich dziur na ziemi. Były to miejsca, z których wczoraj, za pomocą magi, wysunęła kamienie. Niektóre z nich wciąż leżały porozrzucane na drodze. Na jednym, znajdującym się najbliżej niej dostrzegła ciemne plamy krwi.
        Wyczekała moment, w którym uliczka nieco opustoszała i sięgnęła do kieszeni spodni. Wyjęła z niej upraną chustkę, którą zdecydowała się trzymać w pogotowiu. Następnie zatrzymała się na środku chodnika, zamknęła oczy i głęboko odetchnęła, skupiając się na swojej wewnętrznej magii. Sensoryczne wrażenia zaczęły przepływać przez jej umysł, gdy energia źródła zaczęła pulsować w jej wnętrzu. Poczuła wibracje otaczającego świata, które stały się dla niej centrum informacji. Rozluźniła się i pozwoliła swojej magii przeprowadzić się przez tę przestrzeń. Wizje i dźwięki zaczęły przenikać przez jej umysł, ukazując niejasne wycinki wydarzeń. Zobaczyła szybkie kroki, poczuła podmuch wiatru i zapachy, a także usłyszała dźwięki rozmów i śmiech przechodniów. Wszystko to łączyło się w mozaikę cudzych wspomnień, tworząc obraz tego co już dawno minęło. Po czasie wyłapała energię swojej aury, intensywną mieszankę srebra i żelaza o słodkim zapachu fuksji. Po chwili wyczuła kolejną, znajomą aurę, należącą do Ikara. Spostrzegła jego niewyraźną sylwetkę, sunącą wzdłuż jednej z kamienic. Naraz tuż za nim wyrosły dwie, wysokie wieże, rzucające posępny cień na jego postać. Roth widziała ich kontury, słyszała ciężki odgłos oddechów i czuła energetyczne odciski pozostawione przez nich na ziemi. Jednak w pewnym momencie, wraz z tym jak się zbliżali, ich aury zaczęły się rozmazywać i zniekształcać. Poczuła krew spływającą po ustach i pośpiesznie przytknęła chusteczkę do nosa. Nie traciła jednak łącza, usilnie podtrzymując go ze wszystkich sił. To jednak nie było wcale proste, coś wyraźnie blokowało odbiór aur, coś znajdującego się blisko tych mężczyzn.
        Otworzyła oczy. W samą porę, gdyż akurat minęła ją grupka kobiet wracających z targu. Przypatrzyły się jej uważnie, ale nie dostrzegając w niej żadnej godnej uwagi sensacji, szybko wróciły do swoich rozmów. Roth stała tak jeszcze przez dłuższą chwilę, dyskretnie odprowadzając przekupki, nim te na dobre nie zniknęły za zakrętem. Do tego co miała zrobić za chwilę, potrzebowała absolutnego skupienia. Zwolniła oddech, rozpraszając magię dookoła siebie. Skierowała swoje zmysły ponownie w kierunku słabych sylwetek dwójki napastników. Odkryła subtelne wibracje, wskazujące na magiczny talizman, który nosił jeden z nich. Skupiła swoją uwagę na tym punkcie i zaczęła wchodzić w interakcję z magią tego przedmiotu. Jej umysł analizował strukturę amuletu, szukając słabych stron, które mogłaby wykorzystać. W końcu, po chwili koncentracji, dostrzegła słabą plamę w magicznej barierze talizmanu, jednak w miarę jak jej energia wdzierała się w tę barierę, odczuła silną reakcję. Nagle siła zaklęcia wybuchła, odrzucając ją z impetem. Zaskoczona, nie miała szansy się obronić. Zderzyła się plecami o ścianę kamienicy, tracąc dech. Nieznośny ból przeszył całe jej ciało, a magia, którą dotychczas wokół siebie zbierała osłabła. Odchyliła głowę, zaciskając mocno szczękę. Powoli otworzyła oczy i z głębokim oddechem podniosła się z ziemi. Talizman był silniejszy, niż przypuszczała. To był precyzyjny kunszt wysoko wykwalifikowanego maga. Podejrzewała, że został wytworzony z domieszką złota, podtrzymującego siłę zaklęcia. Zapewne kosztował majątek i szczerze wątpiła, żeby pierwszego lepszego złodzieja z ulicy było stać na takie zabezpieczenia. Roth zmrużyła gniewnie spojrzenie.
        Musiała jak najszybciej rozmówić się z Ikarem.

        Nieco kuśtykała, z powodu urazu kostki spowodowanej upadkiem na ziemię, ale ostatecznie udało się jej przedrzeć przez zatłoczone ulice wprost do posterunku. Nawet już nie chciała podnosić wzroku, aby przyjrzeć się strażnikom stojącym przy wejściu. Po zbyt częstych odwiedzinach w tym miejscu naraz wszyscy funkcjonariusze zaczynali wyglądać do siebie niepokojąco podobnie.
        Pierwszym kogo spotkała w środku był Sebastien. Zamykał właśnie drzwi do jednej z cel. Tuż za nim dostrzegła oficera, rozmawiającego z dwójką innych strażników, kobietą i mężczyzną. Po krótkim namyśle nie chciała rozmawiać z żadnym z nich i po prostu poszukać kogoś innego, kto zgodziłby się jej pomóc. Niestety Sebastien zdążył ją zauważyć.
        Podszedł do niej z uśmiechem, którego nie odwzajemniła.
        -Co tu robisz? Farrim nie będzie zadowolony gdy cię zobaczy. Polecił ci odpoczywać.
        -Nie wróciłabym gdybym nie miała na to sił. Przyszłam, bo wciąż niepokoi mnie stan mojego towarzysza. Nie powiedzieliście mi za wiele o tym jak się czuje. Chciałabym go zobaczyć.
        Nie mówiła głośno, a mimo wszystko tuż nad ramieniem Sebastiena dostrzegła, jak kobieta biorąca udział w rozmowie z oficerem naraz delikatnie przekrzywiła głowę w ich stronę, jakby zaalarmowała tematem, który poruszyli. Roth w momencie uciekła spojrzeniem, ale była prawie pewna, że nieznajoma im się przyglądała.
        -Przykro mi, ale to wykluczone, jego pobyt tutaj nie przewiduje odwiedzin, w końcu to nie szpital. - powiedział, po czym przybliżył się do niej konspiracyjnie i dopiero wtedy, kontynuował ściszonym głosem. - Dałem ci słowo Roth, że nie grożą mu żadne poważne konsekwencje, nie musisz się martwić.
        Ona miała na ten temat odmienne zdanie.
        -Czuję odpowiedzialność za jego zdrowie. Obaj dobrze wiemy, że ci nieznajomi chcieli mnie nastraszyć, być może nawet planowali mnie zabić, w każdym razie to ja byłam głównym celem, a Ikar stanowił przypadkową ofiarę całego tego zajścia… - wyjaśniła, znowu dyskretnie zerkając w stronę jasnowłosej kobiety. Wykazywała żywe zainteresowanie na wzmiankę o imieniu młodzieńca. Czyżby wiedziała coś więcej? Roth naprawdę chciała wierzyć, że to nie zwykła ciekawość skłaniała funkcjonariuszkę do podsłuchiwania. Postanowiła zaryzykować i podać jej jak najwięcej przydatnych informacji. Być może istniała możliwość, że jakoś mu je przekaże.
        -Należą mu się moje osobiste przeprosiny. - dodała po chwili, orientując się, że od dłuższej chwili trwała w zawieszeniu myśli, które mogło wydać się Sebastienowi podejrzane.
On jednak wyglądał na nieco zaskoczonego.
        -Przeprosiny? Byłby martwy, gdybyś go nie obroniła.
        -To ja zaproponowałam mu, że go odprowadzę, nie myśląc o konsekwencjach tej decyzji. Nie zakładałam, że wieści o moim przybyciu na posterunek tak szybko się rozniosą. Większość instytucji wam podobnych w innych królestwach dokłada starań o anonimowość najętego czarodzieja i szczerze powiedziawszy to pierwszy raz, kiedy zaraz po moim pojawieniu się w mieście ktoś tak szybko decyduje się mnie pozbyć. Oczywiście to nie pierwszy raz, ale zazwyczaj zajmuje to kilka dni, nim ktoś ostatecznie się tego podejmie.
Gdy to powiedziała Sebastien naraz wydawał się nieco niezręczny. Jego spojrzenie niepewnie krążyło po pomieszczeniu, a zaniepokojenie malowało się na jego twarzy, chociaż starał się utrzymać niewzruszoną minę.
        -Dlaczego? - zagadnął dość niepewnie, a Roth uniosła pytająco brew, wtedy się spłoszył, ale jednocześnie wiedział, że zaprzepaścił okazję do odwrotu. Chcąc nie chcąc musiał dopowiedzieć to co leżało mu na końcu języka. - Dobra siatka informacja jest w stanie wyłapać wiele przydatnych informacji w bardzo krótkim czasie. W Fargoth działa wiele organizacji, które przez lata wypracowały sobie niezawodny przepływ informacji. Jeśli ktoś widzi natychmiastową korzyść w zaszkodzeniu ci to dlaczego miałby z tym zwlekać?
        -Ile tak naprawdę wiesz o czarodziejach? -zapytał, skupiając na nim swoje spojrzenie.
        -Stosunkowo niewiele. - odpowiedziała, a w jego głosie dało się wyczuć ostrożność. Zorientował się, że stąpa po cienkim lodzie.
        Roth omal się nie uśmiechnęła.
        -Nie sądzisz, że to głupia decyzja tak po prostu napadać na osobę o bliżej nieokreślonych zdolnościach magicznych? Nigdy nie wiesz, czym może cię zaskoczyć.
        -To prawda… - przyznał, choć ani trochę nie brzmiał na przekonanego. Sprawiał wrażenie, jak gdyby nieco się zagubił. - Ty ich czymś zaskoczyłaś? - dopytał, a na jego twarzy malowało się żywe zainteresowanie.
        -Nie. Wolę nie afiszować się ze swoimi umiejętnościami, jeśli wiesz, co mam na myśli. - odpowiedziała, a w jej głosie słychać było delikatną nutkę tajemniczości. Celowo nie wspomniała o tym, że wtedy nie miała nawet na tyle energii, aby móc zaprezentować cokolwiek ze swoich prawdziwych możliwości Co prawda odsłoniła jedną z kart, zdradzając swoje zdolności telekinetyczne, ale naprawdę ciężko było nazwać miotaniem kamieniami jakimś wielkim kunsztem magicznym. No i wciąż była to dobra przykrywka do niezdradzenia swoich zdolności względem kręgu żywiołu ziemi.
        -Oczywiście.
        Między nimi nastała chwila ciszy. Sepinroth skorzystała z okazji i zerknęła w stronę swojej bliżej nieokreślonej sojuszniczki. Bardzo chciała ją tak potraktować. Kobieta chyba stała bliżej niż wcześniej, ale Roth nie potrafiła tego jednoznacznie stwierdzić.
        -Kto będzie badał tę sprawę? - zagaiła, próbując wyciągnąć z niego coś jeszcze. Wyczytała jednak z jego postawy i zaciętej miny, że rozmowa niechybnie zbliżała się ku końcowi.
        -Ja.
        Nie zawahał się, choćby przez chwilę. Roth zaczęła się zastanawiać, czy już czuł zimny dotyk niepokoju na karku, lub czy podejrzewał, że czegoś się domyślała. A ile mógł wiedzieć Ikar? Jeśli z jakiegoś powodu posiadał podobne podejrzenia do niej, to jak musiał się czuć zamknięty i zdany na łaskę ludzi, na których dodatek profesją gardził? Szczerze współczuła mu tych chwil, spędzonych pod ich opieką.
        -W takim razie dopilnuj, proszę, żeby sprawcy jak najszybciej się znaleźli.
        -Taka jest moja praca. - odpowiedział, patrząc jej prosto w oczy, choć nie wytrzymał długo i po kilku sekundach opuścił wzrok.
        -I gdybyś mógł, przekaż, proszę Ikarowi, że chciałam go odwiedzić i z nim porozmawiać. Mam nadzieję, że szybko powróci do zdrowia.
        Przytaknął, lecz Roth wcale nie mówiła już do niego tylko do kobiety, która naraz jak tknięta czarodziejską różdżką powiedziała coś do oficera i drugiego mężczyzny, po czym przeszła przez korytarz, kierując się w stronę schodów.
        Sepinroth uznała to za ostateczne potwierdzenie swoich domysłów.
Awatar użytkownika
Ikar
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 2 miesiące temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Ikar »

         Szpakowaty mężczyzna, który wszedł do pokoju wyglądał na sekretarza i to z każdej strony. Zdradzały go przede wszystkim poplamione atramentem palce i mankiety oraz oczy, które mimo półmroku mrużył, gdy przychodziło mu patrzeć na coś oddalonego odeń na odległość większą niż zasięg ręki.
- Grimns ma dla ciebie jakieś kwity do podpisania – wymamrotał sennie, a to, że niewyraźne słowa kierował do Stjerny, wywnioskować można było wyłącznie z kontekstu, bowiem ich autor za wszelką cenę starał się nie patrzeć ani na nią, ani na Ikara, nerwowo wędrując wzrokiem od własnych, poczerniałych palców, do kąta sufitu.
- Oby był to czek z żołdem – westchnęła strażniczka unosząc się z krzesła, na którym przesiedziała minione parę godzin, spędzonych na rozmowie o rzeczach tak wzniosłych jak i niskich.
- Zostań tu, z naszym „pacjentem”, to nie powinno potrwać długo. Na pewno znajdziecie wspólne tematy do dyskusji! - rzuciła już w drzwiach, tłumiąc śmiech.
Ikar, w lot chwytając w czym rzecz, uśmiechnął się do nowoprzybyłego się tak przyjaźnie, że aż podejrzanie, wzrokiem wskazując mu zwolnione przez Stjernę krzesło. Sekretarz nerwowo ojebrzał się za wychodzącą kobietą, jakby czekając na jej polecenie, a niedoczekawszy się, założył najwidoczniej, że w obecnej chwili dowodzi tu Ikar. Przez chwilę dreptał w miejscu, jak zawstydzone dziecko, po czym, z ociąganiem usiadł. Szybko przemyślał jednak sprawę i spróbował odsująć mebel od łóżka, odpychając się nogami od podłogi, który to zamiar zniweczyło skrzypnięcie krzesła o podłogę, wyzbywając go resztek śmiałości. Doskonale sdając sobie sprawę z tego jak bardzo peszy swojego tymczasowego stróża, Ikar uparcie wpatrywał się w niego, podczas gdy ten zajęty był skubaniem guzika przy kołnierzu koszuli i unikaniem patrzenia w jego kierunku.
        - Tropisz groźnych bandytów, tak? - zagadnął, gdy gryzipiórek wyczerpał zasób nerwowych tików i przerwawszy macanie mankietów, powrócił do guzika.
Mężczyzna zacisnął usta i wybałuszył oczy, jakby zamiast nerwów dokuczały mu jelita, długo myślał nad odpowiedzią.
- Można tak powiedzieć – wymamrotał wreszcie.
- Wspaniale! - ucieszył się Ikar, przekonany, że nie doczeka się reakcji – Jaki wydział?
- Przestępstwa skarbowe.
- Ach, cudnie, dymasz więc biednych, by nakarmić bogaczy, chwalebne.
Urzędnik przez pewien czas kiwał w zamyśleniu głową, po czym spojrzał na niego po raz pierwszy, a twarz miał taką, jakby chłopak odkrył właśnie jego najwstydliwszy sekret.
- To duże uproszczenie! - oburzył się piskliwie – I krzywdzące!
Ikar uśmiechnął się przepraszająco, niemal zrobiło mu się go szkoda.
        Od przedłużającej się, niezręcznej ciszy, wybawiła ich Strejrna wpadając do pokoju niczym meteor.
- Możesz iść – rzuciła na wejściu do zmartwiałego na krześle mężczyzny, który niemal nie unosząc się z niego, wybiegł z pomieszczenia, przymominając w tym, dla odmiany, raczej szczura.
Ikar spojrzał na strażniczkę pytająco.
- Młoda dziewczyna, jasne włosy, czerwone oczy, mówi ci to coś?
- Mówi – odparł spokojnie, nie pozwalając, by wewnętrzne ożywienie, które w nim nastąpiło, uzewnętrzniło się.
- Chciała się z tobą widzieć, nie pozwolili jej.
- Jakoś mnie to nie dziwi. Kto konkretnie jej na to nie pozwolił? - spytał, jakby od niechcenia.
- Sebastien.
- Biegłaś to, by mi o tym powiedzieć?
Stjerna, wyraźnie zaskoczona pytaniem, zamilkła z otwartymi ustami, dopiero po chwili przypominając sobie, by je zamknąć i przeanalizować powody swojego postępowania.
- Widać było, że zależy jej, by się z tobą spotkać, wyglądała za zmartwioną twoim stanem… - wyjasniła wreszcie.
- Nie tłumacz się – upomniał ją pogodnie – Dziękuję, że mi o tym mówisz i dziękuję, że pomyślałaś, że może to być dla mnie ważne.
- To ta magiczka? - spytała półgłosem, jakby bojąc się, że ktoś podsłucha.
- No i masz – obruszył się teatralnie – I to ma być tajemnica, tak?
- Nie denerwuj się, niewielu tutaj wie kim ona jest, odsuwają mnie co prawda od pracy w terenie, ale informacje nadal do mnie docierają, jestem, było nie było, oficerem – mówiąc to skrzyżowała ręce na piersi, przyjmując pozę pełną godności i autorytetu.
- Więc ją odprawili… - podsumował gorzko Ikar, kiwając głową.
- Odprawili. Chciała cię przepraszać.
Wzruszył ramionami.
- Bywa.
- Kim ona dla ciebie jest?
Uniósł na nią wzrok, zastanawiając się przez chwilę, czy uciekać się do kłamstwa. Wreszcie zdecydował się na prawdę, Stjerna bez wątpienia była obdażona lotnym umysłem i zmysłem obserwacji.
- Nie wiem. Jeszcze nie wiem. Ale ja też mam jej coś do powiedzenia. I teraz, gdy wróciła, jest to dla mnie bardzo ważne.
Strażniczka pokiwała głową, na znak, że rozumie.
- Słuchaj – podjął, nie doczekawszy się komentarza i nie spodziewając się go – Nie będę Cię prosił, byś postąpiła wbrew zasadom, nie będę cię prosił, byś ryzykowała karierą…
- Sebastien coś kręci - wtrąciła się dość ostro, zaskoczyła go.
- Taaaak, Sebastien coś kręci – powtórzył powoli.
- Teraz ty słuchaj, za chwilę skończę zmianę, nikogo nie będzie interesowało co robię w wolnym czasie, a dokąd nie zdradzam tajemnic słuzbowych, nie mam sobie nic do zarzucenia. A tego fiuta mam powyżej uszu, myślisz, że ile czekałam na jego stanowisko, a on po prostu pewnego dnia pojawił się, cholera wie skąd i trzęsie tą budą w najlepsze… - urwała, onieśmielona własnym wybuchem.
- No właśnie – podsumował Ikar, szczerze uradowny jej reakcją.
- Wiesz, gdzie ją znaleźć? - spytała, wygładzając mundur, jakby obawiała się, że jej nastrój odbija się w zagnieceniach na służbowym odzieniu.
- Nie wiem. Zatrzymała się chyba w jakimś pensjonacie, mniej więcej mogę określić kierunek. Jako miejscowa zorientujesz się w tym trochę lepiej.
- Co jej przekazać?
Zamyślił się. Wiedział niewiele. Prócz jego domysłów, niewiele było konkretów, które mógł przekazać Roth, więcej podpowiadała mu intuicja, ale tego, czego się domyślał, nie chciał powierzać Stjernie. Musiał za wszelką cenę wydostać się z koszar.
- Przekaż jej to, czego sama się domyśliłaś i co możesz jej powiedzieć. Niech i ona wie, że Sebastien coś kręci. I niech dowie się o Nichtzu, on powinien mieć nieco większą siłę przebicia w dyskusji z dzielnymi funkcjonariuszami, niech mnie stąd wyciągną.
Przez chwilę patrzyła na niego kalkulując w myśli, przez moment myślał, że odmówi.
- Dobrze.
- Krótko i na temat. Dziękuję.
Awatar użytkownika
Sepinroth
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 4 miesiące temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Wędrowiec , Najemnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Sepinroth »

        Zbliżał się wieczór i większość magicznych warsztatów była już dawno zamknięta. Z tego względu Roth odłożyła zapoznanie się z kunsztem tutejszych rzemieślników na następny dzień. Dokładnie zapamiętała wszelkie szczegóły talizmanu, noszonego przez jednego z napastników. Postanowiła wypróbować swoich sił w rysunku i postarać się odwzorować wygląd przedmiotu. W tym celu zakupiła na straganie zwykły, prosty ołówek i kilka kartek papieru, wiedząc, że szkic na pewno nie uda się za pierwszym razem. Nie miała co prawda wielkich nadziei względem swoich starań. Odnalezienie maga odpowiedzialnego za skonstruowanie amuletu nie będzie proste. Ten, kto go zakupił, zapewne skontaktował się z magiem prowadzącym nieoficjalną działalność. Liczyła jednak, że jeśli była to osoba o jakiejkolwiek renomie, to być może charakter jego dzieł był znany lokalnym twórcą, którzy byliby w stanie nakierować ją na konkretne poszlaki. Dalsze planowanie i zmartwienie się tym faktem musiało jednak poczekać.
        W Wilczym Jarze ponownie przywitała ją uśmiechnięta twarz Teodora. Podczas jej nieobecności na kontuarze pojawiły się wystrugane z drewna figurki wilków. Rzeźby zostały wykonane z wielką precyzją i umiejętnością, oddającą dziką i majestatyczną naturę tych zwierząt. Roth podeszła bliżej, aby móc się im lepiej przyjrzeć. Wataha wilków dumnie stała, ustawiona w dynamicznej formacji. Ich groźne, ale jednocześnie eleganckie pozy wydawały się zastygłe w czasie, jakby były uchwycone w trakcie pełnej werwy pogoni przez oświetlony księżycem las.
        -Te drewniane wilki są naprawdę niezwykłe. Pańska sztuka i dbałość o szczegóły są porażające. - przyznała, wprost nie mogą powstrzymać się od komentarza. - Mogę?
        Teodor przytaknął z uśmiechem i podał jej do ręki jedną z figurek. Gładka powierzchnia drewna była przyjemna w dotyku.
        -Od jak dawna pan rzeźbi?
        Mężczyzna uniósł złączone dłonie, po czym rozchyli je w przeciwne strony, zataczając nimi zamaszyste łuki.
        -Całe życie? - dopytała, nie będąc pewną czy dobrze zinterpretowała jego gest, a on pokiwał potwierdzająco głową. Dzięki temu Roth domyślała się, że Teodor nie chce bądź nie może mówić. Co ciekawe jednak nie przeszkadzało mu to w swobodnym uzewnętrznianiu, gdyż jego pasja do rzemiosła mówiła sama za siebie. Miał niebywale wrażliwą duszę.
        Roth delikatnie odłożyła drewnianego wilka z powrotem na kontuar, przytakując wdzięcznie do mężczyzny. Następnie gestem wskazała na figurki, jeszcze raz, choć tym razem milcząco wyrażając swoje podziw dla jego talentu. Uśmiech Teodora rozszerzył się, a spojrzenie błyszczało wdzięcznością za uznanie jego pracy.
        Chciała kontynuować rozmowę, ale w tej samej chwili dzwoneczek przytwierdzony do drzwi pensjonatu zadzwonił, obwieszczając przybycie gościa. Roth odwróciła się i spostrzegła stojącą w przejściu postać kobiety. Ubrana w prostą koszulę, ciemną spódnicę i krótką pelerynkę z szerokimi rękawkami tak typową dla tutejszych mieszczanek, nie wyróżniała się niczym szczególnym. Wystarczyła jednak chwila, aby Roth skojarzyła ją z posterunkiem straży i rozmową z Sebastianem. Nim nieznajoma zdążyła do niej podejść, Roth wróciła pośpiesznie wzrokiem do Teodora. Próbując przypomnieć sobie ruchy dłoni oznaczające konkretne słowa, zapytała go na migi, czy może zaprosić do swojego pokoju gościa. Chyba nie popełniła błędu, bo właściciel pensjonatu przytaknął i na dodatek dał jasno do zrozumienia, że pozostanie to ich wspólną tajemnicą. Roth uśmiechnęła się do niego życzliwie, po czym już całą swoją uwagę poświęciła tajemniczej strażniczce, czekającej w przejściu.
        -Porozmawiamy? - zapytała, kiedy Roth podeszła bliżej.
        -Oczywiście, zapraszam do siebie. Pokój pod numerem dziwiętnaście. - poinstruowała, przepuszczając ją przodem na schodach.
        Kobieta bez wahania weszła na stopnie. Roth przez chwilę odprowadzała ją wzrokiem, aż naraz tknęła ją pewna myśl. Zerknęła przez ramię w stronę wejścia do salonu. Tak jak przypuszczała, dostrzegła znajomego już elfa, siedzącego na swoim ulubionym miejscu. Coraz bardziej zastanawiało ją, czym może się zajmować, że poświęca temu całe dnie. Pozostawiając sobie miejsca na domysły, zaczęła wspinać się na piętro.
        Funkcjonariuszka czekała przy właściwych drzwiach, stojąc prosto, z ramionami przylegającymi do boków. Nawet w tak zwykłej pozie emanowała autorytetem, który najwidoczniej nie opuszczał jej również po godzinach pracy. Sepinroth wyjęła klucze z kieszeni. Będąc już w pokoju, nieznajoma rozejrzała się wokół, zwracając uwagę na drobne detale i wystrój. Zajęła miejsce na krześle, podczas gdy czarodziejka usiadła naprzeciwko niej, pełna ciekawości. Jeszcze przed tym zdjęła z siebie pelerynę, którą odwiesiła na haczyk. Obydwie kobiety spojrzały na siebie. Roth czuła, że jest właśnie dokładnie oceniania, nie wiedziała tylko w jakiej kategorii.
        -Podporucznik Stjerna Dernel. - zaczęła strażniczka, wyciągając rękę ponad stół.
        Roth pośpiesznie zdjęła rękawiczkę i podała swoją.
        -Sepinroth, ale proszę, mówi mi Roth. - odparła, za wszelką cenę starając się ukryć grymas spowodowany mocnym uściskiem podporucznik. Skórę Roth zapiekło tysiące małych iskierek.
        Po krótkim zapoznaniu się znowu zapadła chwila ciszy, jakby naraz obie zapomniały, po co właściwie się spotkały.
        -Nie pomyliłam się prawda? - odezwała się w końcu strażniczka. - Masz coś konkretnego do przekazania Ikarowi?
        -Tak, ale w pierwszej kolejności chciałabym, żeby ktoś wreszcie powiedział mi prawdę. Jak on się czuje?
        -Całkiem dobrze, a z upływem czasu jest z nim coraz lepiej. Ma założone kilka szwów, jest też dość mocno potłuczony, ale poza tym dobry humor i chęć debatowania na nawet najbardziej błahe tematy wcale go nie opuszczają. - odparła, a wzmianka o nieustannie rozprawiającym Ikarze przywołała na usta Roth nieznaczny uśmiech. - Również chciałby się z tobą zobaczyć i jedynym sposobem na to jest wyciągnięcie go z koszar.
        W oczach Roth jawiło się to jako spore wyzwanie, którego z niewiadomych dla siebie przyczyn była gotowa się podjąć.
        -Jak mogę pomóc?
        Stjerna podsunęła bliżej krzesło i nachyliła się w stronę Roth. Nim jednak cokolwiek powiedziała, spojrzała najpierw w stronę okna, a potem na drzwi, jakby w obawie, że ktoś mógłby podsłuchiwać. To zapewne jeden z tych nawyków, które raz nabyte już nigdy nie znikało i Roth współczuła jej tego przewrażliwienia na punkcie otoczenia, mimo wszystko również się przybliżyła. Tak na wszelki wypadek.
        -Ma znajomego, prawnika. - to mówiąc, wyjęła z kieszeni pelerynki złożoną kartkę papieru, którą następnie wysunęła w stronę Roth. - Zapisałam jego imię i nazwisko, a także ulicę, na której mieści się jego kancelaria. Jeśli ktoś będzie w stanie zainterweniować w sprawieIkara ze skutkiem, to tylko on.
        Roth przejęła zwitek papieru, na którym odczytała wspominane informacje zapisane równym i schludnym charakterem pisma.
        -To jeszcze nie wszystko… - dodała pośpiesznie Stjerna, ściszonym głosem. - Zarówno ja jak i Ikar podejrzewamy, że Sebastien coś kręci.
        -No to już jest nas trzech, również przestałam mu ufać. - odparła Roth, jednocześnie odczuwając autentyczny żal z powodu wypowiedzianych słów. Sebastien był pierwszą osobą w tym mieście, która wykazała się wobec niej życzliwością. Naprawdę wierzyła, że wynikała ona z jego przyjaznego usposobienia, a nie zwykłej gry aktorskiej. Wszelkie maski jednak szybko opadały i ukazały śliskiego gada w przebraniu… ale lepiej późno niż wcale. Zrozumiała, że od tego momentu musiała być niezwykle ostrożna wobec innych, niezależnie od pozorów życzliwości.
        W tym wypadku mogło być podobnie, dlatego chłodne, przeszywające oczy Roth spoczęły na Stjerne, przekazując jednoznaczną wiadomość o nagłej niechęci i zdystansowaniu wobec niej. Stjerna próbowała wytrzymać ten wzrok, w końcu nie była miękka, ale ostatecznie po dłuższej batalii ugięła się, spoglądając na swoje splecione dłonie. Roth natomiast wciąż zastanawiała się co dalej? Ikar chyba ufał tej kobiecie, a przynajmniej na tyle, aby ją tutaj wysłać. Faktycznie od początku nie próbowała zamydlić im oczu sztuczną kurtuazją tak jak Sebastien.
        -W ogóle mi nie ufasz prawda? - zauważyła trafnie, podczas gdy Roth zaczęła stukać niecierpliwie palcem o blat. - Słusznie, po tym co przeszłaś na twoim miejscu, również byłabym ostrożna.
        -Ile wiesz z tego kim jestem i co potrafię?
        Roth nie siliła się już dłużej na uprzejmy ton. Zechciała zabrzmieć oschle i konkretnie, jak osoba która nie lubi gdy ktoś z nią pogrywa. Stjerny to jednak wcale nie zraziło. Zapewne po latach przesłuchań przestała zwracać uwagę na wszelkie próby wywarcia na niej presji.
        -Wiem, że jesteś magiem to do tego całkiem zdolnym. Wytropiłaś Ikara, choć ten zbiegł z miejsca zdarzenia. Och! Nie patrz tak na mnie. Jestem kobietą na wysokim stanowisku w środowisku zdominowanym przez mężczyzn, żeby utrzymać się na powierzchni dokładam wszelkich starań, aby wiedzieć co dzieje się za moimi plecami. Wypracowałam swoje sposoby.
        -Słusznie, ale właśnie z tego powodu ciężko zaufać komukolwiek z was. Ilu jest takich jak ty, którzy mają swoje własne sposoby na wydobywanie informacji? Czy cokolwiek na waszym posterunku może być tajemnicą dłużej niż kilka sekund?
        -Nie jestem jak Sebastien i dobrze o tym wiesz. - odparła stanowczo Stjerna. Sprawiał przy tym wrażenie, jak gdyby słowa Roth zdołały ją urazić. - Pewnie był dla ciebie bardzo miły, prawda? Dla wszystkich taki jest, ale wyczuwam w tym fałsz na kilometr. Ja nie ukrywam swoich intencji. Jeśli okaże się, że jest zamieszany w jakieś szemrane interesy, to tylko na tym zyskam. Rozumiesz? Nie działam charytatywnie, mam w tym swój interes.
        Roth wsłuchiwał się w te słowa z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Argumenty Stjerny brzmiały nawet przekonująco, zwłaszcza w kontekście dość niepewnej pozycji, jaką zajmowała na posterunku. Niewątpliwie musiała być niezwykle czujną i zdeterminowaną, aby dotrzymać kroku innym i poznać to, co przed nią celowo zatajano. Z tego względu Roth postanowiła dać jej szansę.
        -Przekaż Ikarowi, że byłam dzisiaj w miejscu napaści i użyłam magi, żeby dowiedzieć się kto nas zaatakował. - oznajmiła bez ogródek, na co Stjerna zamrugała kilkukrotnie, wyraźnie zaskoczona tą nagłą zmianą tematu.
        -No i? Udało się?
        Sepinroth tylko pokręciła przecząco głową.
        Widząc to Stjerna również nieco sposępniała. Osunęła się na oparcie, odciążając swoje dotychczas sztywno wyprostowane plecy.
        -Na czym właściwie polegają te twoje sztuczki? - zagadnęła nieśmiało, ale po chwili pożałowała, przyjmując na siebie ciskające gromami spojrzenie Roth.
        -Sztuczki? Jestem magiem, a nie cyrkowcem. - odparła z pewnym sarkazmem w głosie.
        -Wybacz, nie chciałam cię urazić.
        Roth tak właśnie podejrzewała, ale wolała zawczasu jasno i wyraźnie nakreślić, że nie lubi podobnych określeń i wolałaby nie słyszeć ich w przyszłości. Po byle sztuczce nie krwawiłaby z nosa, ani nie czuła przemożnego zmęczenia związanego z utratą energii. Magia miała swoją cenę, ale tego niemagiczni nigdy nie będą w stanie pojąć. Nie mogła więc winić Stjerny o popełnioną gafę i już z większym spokojem przeszła do wyjaśnień.
        -W dużym uproszczeniu umiem dowiedzieć się, co zaszło w danym miejscu, jacy ludzie tam przebywali i co robili, a na podstawie tego jestem w stanie ich wytropić.
        -Niesamowite. - przyznała, a wyraz jej twarzy faktycznie był pełen podziwu i zdumienia.
        -Nie zawsze jednak wszystko działa tak, jak powinno. Istnieją sposoby, aby przeszkodzić mi w odczytywaniu przebiegu wydarzeń. Jednym z nich na przykład jest noszenie konkretnych, magicznych talizmanów.
        -Niech zgadnę, jeden z napastników takowy posiadał? - zapytała Stjerna.
        -Tak. - przyznała gorzko Roth. - Został zaklęty w taki sposób, że ukrywa tożsamość właściciela i zakłóca odbiór otoczenia. Gdybym bardzo się postarała i poświęciła na to więcej czasu, to być może udałoby mi się przebić przez zaklęcie i odkryć aurę drugiego napastnika, tego bez talizmanu. Niestety wciąż nie doszłam do siebie po całym tym incydencie, a im więcej czasu minęło od tego wydarzenia, tym trudniej jest mi cokolwiek zobaczyć, czy poczuć.
        -Rozumiem, czyli nie pozostaje nam nic innego jak przeprowadzić klasyczne śledztwo z tradycyjnym wyznaczaniem poszlak i kierowaniem się intuicją. - Stjerna naraz wydała się bardzo podekscytowana tą wizją, a Roth miała wobec tego własne podejrzenia. Po ich dotychczasowej wymianie zdań jasnym stało się, że podporucznik nie znała się na magii, ale w swoim fachu czuła się jak ryba w wodzie. Fakt, że zostaną zmuszeni zdać się właśnie na jej wachlarz umiejętnościach, zapewne przysporzył ją o nagły wzrost pewności siebie.
        -Zapytam jeszcze raz. Na pewno chcesz brać w tym udział? To bardzo duże ryzyko. Sebastien jest od ciebie wyższy rangą i to jemu przydzielono prowadzenie sprawy, co więcej będzie teraz bardziej ostrożny w tuszowaniu swoich działań. Jeśli zorientuje się, że za bardzo się tym interesujesz, to możesz ściągnąć na siebie problemy. Utrzymanie się na stołku jest tego warto?
        Stjerna prychnęła ostentacyjnie na te słowa.
        -Nie chcę całe życie siedzieć na jednym „stołku”, mierzę wyżej, a prawda jest taka, że jeśli chcę cokolwiek jeszcze osiągnąć w swojej karierze, to nie mam na to innego sposobu, muszę zdać się na ryzyko. - w jej głosie wyraźnie było słychać gniew i frustrację związane z obecną sytuacją. Dzięki nim Roth miała już pewność, że Stjerna nie odpuści w swoim planie, była zdeterminowana i zmotywowana. - Jeszcze jakieś przemyślenia?
        Owszem, Sepinroth miała ich jeszcze kilka, w większości obaw o to czy ta nadgorliwość ze strony pani podporucznik nie przysporzy im przypadkiem dodatkowych problemów. Ostatecznie jednak zdecydowała się nie poruszać już więcej tego tematu, a przynajmniej nie z nią. Była za to ciekawa opinii Ikara w tej kwestii.
        A skoro już o nim pomyślała…
        -Na pewno cenne w sprawie mogą okazać się zeznania Ikara. Istnieje szansa, że zapamiętał jakieś szczegóły, które okazałyby się kluczowe.
        -Wydaje mi się, że gdyby coś wiedział, to raczej by się z tym ze mną podzielił.
        Roth uniosła brew w zdumieniu, nieco w to nie dowierzając. Nie skomentowała jednak pewności Stjerny, nawet jeśli na usta cisnęło się sarkastyczne „Och? Doprawdy?”.
        -Podsumujmy nasz plan działania. - powiedziała zamiast tego. - Przekaż Ikarowi to wszystko, co ci powiedziałam i zapewnij go, że skontaktuje się z jego prawnikiem. Odwiedzę kancelarię jutro z samego rana. Byłabym również wdzięczna gdybyś wypisała mi na kartce wszystkie znane w mieście nazwiska magów zajmujących się kreomagowaniem. - to mówiąc, podsunęła Stjernie czystą kartkę i ołówek, który zakupiła tego popołudnia na targu. Funkcjonariuszka bez zbędnego ociągania przeszła do dzieła, podczas gdy Roth kontynuowała wątek. - Pamiętam mniej więcej jak wyglądał talizman, a to już jakiś punkt zaczepienia. Należałoby przejść się po warsztatach i nieco zinfiltrować tę branżę, ale nie wiem kiedy będę miała na to czas, biorąc pod uwagę fakt, że jutro zaczynam nowe zlecenie. Wydaje mi się, że Farrim będzie chciał mieć mnie na oku.
        -Ten stary szakal? - oburzyła się naraz Stjerna. - Na twoim miejscu bym mu nie ufała. Co do czasu wolnego to u mnie też nie lepiej. Pracuję głównie na pierwsze zmiany, więc gdy wychodzę z posterunku, to większość warsztatów jest już zamknięta, ale jeśli uda ci się w miarę precyzyjnie odwzorować wygląd tego talizmanu to mogę przekazać szkic Ikarowi. Jestem pewna, że wkrótce poczuje się lepiej, a gdy zostanie wypuszczony z koszar, to może mógłby odwiedzić kilku rzemieślników i rzucić okiem na ich dzieła. - urwała na moment, po czym podała zapisaną kartkę Roth. Na liście widniały zaledwie cztery nazwiska, bardzo niewiele biorąc pod uwagę, że znajdowali się w stolicy królestwa. - To wszyscy, których kojarzę, choć jest ich zapewne o wiele więcej. Nigdy nie interesowałam się tym tematem. - powiedziała na swoją obronę, zapewne dostrzegając rozczarowanie malujące się na twarzy czarodziejki.
        -To zrozumiałe. - odparła, składając papier na kształt niewielkiego kwadratu. - Co do Ikara… Nie jestem pewna czy to dobry pomysł, żeby obarczać go tym obowiązkiem. W ocenie takich przedmiotów dobrze byłoby posiadać, choć podstawową wiedzę magiczną. Poza tym skąd mamy pewność, że w ogóle chciałby brać w tym udział? Prawie nie przypłacił życiem i na jego miejscu nie pakowałabym się w to drugi raz.
        Stjerna wzruszyła ramionami, jakby od niechcenia.
        -Nie wiem, sprawiał wrażenie, jakby naprawdę mu na tym zależało… wiesz, żeby dowiedzieć się kto za tym wszystkim stoi.
        Pytanie tylko dlaczego, zastanawiała się Roth. Na pewno nie kierował się zwykłym poczuciem sprawiedliwości, w końcu poznała go tylko dlatego, że uciekł z miejsca zdarzenia, nie sprawiał też wrażenia mściwego, więc pewnie nie szukał winnych, aby się na nich odpłacić. Do głowy nie przychodziły jej żadne racjonalne powody, dla których mógłby dalej brnąć w tą sprawę.
        -Nie będę go do niczego namawiać, postąpi tak, jak uzna za stosowne. - odparła wreszcie, zmęczona ciągłym snuciem domysłów. Nie spodziewała się jednak, że jej słowa tak rozbawią Stjerne, która niespodziewanie zachichotała pod nosem. Roth spojrzała na nią z zapytaniem w oczach.
        -Wybacz, po prostu bawi mnie ten wasz wzajemny stosunek do siebie. - oznajmiła, próbując jednocześnie zasłonić swój szeroki uśmiech dłonią.
        Roth przyjrzała się jej badawczo.
        -Nie rozumiem. - orzekła po chwili z pełną powagą.
        -Nieistotne. Będę się już zbierać. - to mówiąc Stjerna wstała i wygładziła materiał spódnicy, który zdążył się nieco pognieść w niektórych miejscach. - Spotkamy się jutro na posterunku, ale lepiej żebyśmy udawały, że się nie znamy. Tak będzie bezpieczniej. Pojawię się u ciebie o podobnej porze jutro lub pojutrze, w zależności od tego na ile ważne informacje będę miała do przekazania. - zasunęła za sobą krzesło, a Roth w międzyczasie podeszła do swojej walki, leżącej w nogach łóżka. Z jednej z przegródek wyjęła dwa przeźroczyste flakony, jeden z żółtą, oleistą cieczą, a drugi brunatnobrązowy o zdecydowanie rzadszej konsystencji.
        -Nim wyjdziesz, dasz mu to jutro? - zapytała, podając tajemnicze buteleczki Stjernie. Odebrała je z niepewnością wymalowaną na twarzy.
        -Co to?
        -Eliksiry mojej produkcji, połączenie magii i tradycyjnych ziołowych odwarów. Oba przyśpieszają regenerację, dzięki nim powinien szybciej stanąć na nogi. Niech pije po naparstku jednego i drugiego specyfiku rano i wieczorem.
        -Znam go bardzo krótko, ale chyba już natyle żeby wątpić, że z nich skorzysta. - skomentowała błyskotliwie podporucznik, tym samym przywołując na usta Roth szczery uśmiech.
        -Sądzę podobnie, ale warto spróbować…
Awatar użytkownika
Ikar
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 2 miesiące temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Ikar »

        Wieczór zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Strażnik, któremu z niewiadomego powodu nakazano siedzieć tej nocy w pokoju Ikara nie był rozmowny. Od wejścia udał się wprost do biurka, ciągnąc za sobą jedno z krzeseł i pogrążył się w przerzucaniu przyniesionych ze sobą dokumentów. Ikar, wspiąwszy się na szczyt zrozumienia i empatii, nie przeszkadzał mu. Sam zresztą nie czuł się na siłach do prowadzenia jakichkolwiek gierek. W nocy spał kiepsko, a przerwy pomiędzy podawanymi mu posiłkami, mimo iż nie narażał się na żaden fizyczny wysiłek, zdawały mu się zdecydowanie zbyt długie. Wyciągnął się w miarę możliwości wygodnie na łóżku i z zamkniętymi oczyma oczekiwał nadejścia pielęgniarki. Liczył oddechy, oddzielał się od obolałego ciała, stając się powietrzem, którym oddychał, czuł jak oddala się od poranionych dłoni, jak przestrzeń w nim i wokół niego przenika się, zacierając granice, cichy skrzyp pióra na papierze i szelest przerzucanych kartek łaskotały go w mózg. Czuł, że się uśmiecha, czuł jak jego oddech staje się miarowy i głęboki.
        Własne myśli, przybierające dziwne kształty przepływały przez jego świadomość. Widział znów twarz nożownika, ale nie czuł w związku z tym niczego, bez emocji prześlizgiwał się uwagą po jego rysach. Twarz zmieniła się płynnie w oblicze Sebastiena, na którym drgające mięśnie wypisywały napięcie i zdenerwowanie i irytację z powodu niewygodnych myśli. Po chwili widział Roth, stojącą w pustym korytarzu strażnicy, Roth, która przyszła go przeprosić i pytać o jego zdrowie. Otaczały ją cienie, a jej usta poruszały się bezdźwięcznie, rozumiał jednak przesłanie, półświadomie łącząc informacje z relacji Stjerny, wyobrażenia i zapamiętane obrazy. Odetchnął głęboko, podejmując decyzję, że wystarczy tego gestu, by zadeklarował jej swoją lojalność. Decyzja była niemal matematyczna i podjęta na chłodno. Nie była podparta szczególnymi argumentami. Po prostu, uznał, że w tej chwili jest właściwa i w tej chwili stała się niezmienną. Stjerna z zapiekłą zawziętością na twarzy, na tej samej twarzy, na której przed chwilą gościło serdeczne rozbawienie i wyraz sympatii. Perfekcjonistyczna strażniczka, która ujrzała w nim partnera do rozmów, towarzysza w śmiechu i szansę na rozbicie szklanego sufitu. Łatwość, z jaką zdecydowała się wejść w zaczynającą się właśnie grę, przypominała mu jego samego. Tak, ich relacja zdawała się o wiele bardziej logiczna i wyrachowana, ale czy było w tym coś złego?
        Nie pamiętał ile czasu minęło od zmiany opatrunków i posiłku do jego zaśnięcia, kilkukrotnie budził się w nocy, czemu winnym okazywał się przeważnie on sam, przekręcając się na bok i przygniatając rękę. Świtało, gdy ze snu na dobre wyrwało go przybycie Stjerny. Nie okazywał specjalnego zainteresowania tym faktem do czasu wyjścia jej zmiennika, lecz gdy drzwi zamknęły się za nim, momentalnie odrzucił kołdrę, siadając na brzegu łóżka.
- Oho, widzę, że ci się poprawia – skwitowała kobieta, grzebiąc w skórzanej torbie, z której po chwili wydobyła dwie szklane flaszeczki i coś przypominającego maleńki kieliszek.
Ikar bez słowa oczekiwał dalszych informacji, przyglądając się trzymanym przez nią fiolkom.
- Spotkałam się z tą twoją magiczką, obiecała skontaktować się z Nichtzem, lepiej żeby coś razem wymyślili, bo z tego, co udało mi się dziś rano podpytać, nie wynika zupełnie nic.
- Nic, czyli mają zamiar trzymać mnie tu „do wyjaśnienia sprawy” lub tajemniczego zgonu? - spytał, sięgając po podawane mu naczynia.
- Prawdopodobnie… To specyfiki od Roth, kazała przekazać, że masz pić po miarce obu rano i wieczorem. Mówiła, że to powinno przyspieszyć regenerację i w ogóle pomóc… - nie dokończyła, widząc, że chłopak odkorkowuje butelki nie czekając na dalsze wyjaśnienia.
- Ale gówno niedobre… - wydusił, krzywiąc się, co Stjerna skwitowała parsknięciem i śmiechem – Byle działało, jeśli jest tak, jak mi się zdaje, to dobrze byłoby się stąd wynieść przy pierwszej możliwości.
Stwierdzenie było tak oczywiste, że strażniczka nie zdecydowała się zareagować na nie w jakikolwiek sposób.
Awatar użytkownika
Sepinroth
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 4 miesiące temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Wędrowiec , Najemnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Sepinroth »

        Mając na uwadze, jak wiele obowiązków czekało ją następnego dnia Roth postanowiła szybko udać się na spoczynek. Dlatego zaraz po wyjściu Stjerny poszła wziąć ciepłą kąpiel.
        Przebrana już w koszulę nocną położyła się do łóżka. Leżąc na plecach, zamknęła oczy i skupiła się na oddechu, próbując oczyścić swój umysł z zalegających myśli i napięcia dnia. Poczuła, jak jej ciało osiadło na materacu, a umysł stopniowo się uspokajał. W miarę jak jej oddech stawał się bardziej równomierny, myśli stopniowo zanikały, aż w końcu całkowicie rozluźniła swoją świadomość.
        O niczym nie śniła, aż nie wybudziła się w środku nocy, otwierając oczy na ciemność wokół siebie. Mimo że była zmęczona, sen szybko wyparował z jej umysłu, pozostawiając ją w stanie półprzytomności. Do tego zdała sobie sprawę z suchości w gardle. Odkaszlnęła delikatnie i przekręciła się na bok, starając się złapać jeszcze chwilę snu. Nie chciała wstawać, ale uczucie pragnienia było nieznośne. Podniosła się powoli, przeciągając swoje zdrętwiałe ciało. Postanowiła zejść na dół i zaparzyć sobie rumianku. Wygramoliła się spod ciężkiej pierzyny i rozejrzała się w poszukiwaniu czegoś, czym mogłaby się okryć przed wyjściem, bo choć pensjonat przez większość czasu wydawał się opustoszały, to wciąż istniało ryzyko, że mogła spotkać kogoś na korytarzu, choćby Eleanor lub Teodora. Nie chciała, aby z jej powodu ktoś poczuł się zakłopotany. Nie chciało jej się przebierać w koszulę i spodnie, dlatego sięgnęła po szlafrok. Wiedziała, że nie będzie to przyjemne doznanie, w momencie, w którym jej palce zetknęły się z szorstkim materiałem kołnierza. Zacisnęła usta i narzuciła go sobie na ramiona. Od razu doznała uporczywego pieczenie na ramionach i plecach. Zacisnęła usta i jedną, prostą myślą przyzwała do siebie szczyptę magi, nieco wzmacniając swoją skórę.
        W końcu wyszła z pokoju i zaczęła przemieszczać się po pogrążonym w śnie pensjonacie. Przechodząc przez ciemne korytarze, starała się poruszać cicho, aby nie zakłócać spokoju innych gości. Wszędzie panowała głęboka cisza, a jedynym dźwiękiem towarzyszącym jej krokom były przyjemne skrzypienie drewnianych podłóg. Krętymi schodami zeszła do holu. Myślała, że w recepcji zastanie któregoś z właścicieli Wilczego Jaru, ale miejsce po drugiej stronie kontuaru było puste. Na blacie stał świecznik z czterema zapalonymi świecami, a tuż obok leżała karteczka.
        Roth podeszła bliżej i odczytała starannie zapisaną notkę „Przepraszamy za niedogodności. Z przyczyn prywatnych musiałam udać się na krótką przerwę. W razie potrzeby prosimy o zostawienie wiadomości. Eleanor del Torshe, właścicielka pensjonatu”.
        Na swoim posterunku znajdował się natomiast tajemniczy elf, siedzący w salonie. Był tak pochłonięty swoją pracą, że nawet nie zauważył Roth, stojącej na ostatnim stopniu schodów. Tym razem postanowiła go zagadnąć i zapytać czym się zajmuje. W pierwszej kolejności jednak przeszła do kuchni. Przy otwarciu drzwi, wpadła w wir zapachów, które unosiły się w powietrzu. Ujrzała znajomy stolik z różnymi rodzajami herbaty i od razu zaczęła przeglądać wybór. Poczuła się uspokojona, widząc wśród nich pudełko z rumiankiem. Zaparzyła sobie filiżankę gorącego naparu, czerpiąc przyjemność z łagodnego zapachu unoszącego się wokół. Chwyciła ją delikatnie, czując przyjemne ciepło na swoich dłoniach.
        W salonie panował przyjemny półmrok. Kominek delikatnie tlił się, rozprzestrzeniając ciepło i delikatne światło w pomieszczeniu. Kiedy Roth przekroczyła próg, jej wzrok natychmiast spoczął na elfie. Wydawał się niezwykle elegancji i delikatny. Jego srebrzysta skóra emanowała lekkim blaskiem, a długie, szpiczaste uszy lekko drgały, reagując na każdy dźwięk i ruch wokół. Podniósł głowę i popatrzył na Roth. Miał oczy w odcieniu fiołków, a długie, gładkie włosy o barwie brzoskwini spływały mu na ramiona. Niektóre pasma zakręcały się swobodnie, tuż przy twarzy, nadając mu młodzieńczego, niewinnego uroku. W istocie mógł być młody, ale również dobrze mógł być starcem o młodzieńczym wyglądzie. W jego urodzie niezaprzeczalnie było coś magicznego i Roth od razu pomyślała, że nie mógł być elfem czystej krwi. Zapewne posiadał domieszkę jakieś innej rasy, być może driady, albo maie.
        Podeszła bliżej i wskazał na wolne miejsce, naprzeciwko niego.
        -Mogę się dosiąść?
        Elf wyglądał na zaskoczonego, ale szybko przytaknął i wstał, chcąc odsunąć dla niej krzesło.
        -Proszę się nie kłopotać, dam sobie radę. - dodała szybko, zasiadając na miękkiej poduszce.
        -Oczywiście. - odparł uprzejmie. Miał przyjemny dla ucha, melodyjny głos. - Nazywam się Darfin Yelqen. - wyciągnął rękę i podał ją z gracją.
        -Sepinroth, ale proszę mówić mi Roth. - gdy ujęła jego dłoń, o dziwo nie odczuła znajomego dyskomfortu, gdyż jego skóra była gładka jak aksamit. Zadziwiło ją to, choć nie tak jak jego następne słowa.
        -Pochodzi pani z południa?
        Zwykłe pytanie, ale gdy tylko je usłyszała, poczuła zimny pot na plecach. Nie chcąc spanikować, zrobiła łyk herbaty. Gorący napar sparzył ją w język, więc z irytacji odstawiła filiżankę w głośny i mało kulturalny sposób.
        Darfin widząc jej reakcje, w momencie zaczął się tłumaczyć. Sprawiał wrażenie, dość nieporadnego w rozmowie, pomimo wszystkich swych elfich zalet, budzących powszechny zachwyt.
        -Bardzo ładne imię, naprawdę. Sepinroth w dialekcie pustynnych elfów oznacz „Rubinowy”, to męskie imię, prawda?
        -Tak, ma pan rację. - przyznała, siląc się na słaby uśmiech.
        -Proszę nie myśleć, że jestem jakimś wielkim podróżnikiem. - dodał pośpiesznie, jakby obawiał się wszelkich tematów mogących wysunąć się z tego domysłu. - Miałem przyjaciela, który wywodził się plemienia pustynnych elfów, to on mi o tym powiedział.
        -Rozumiem…
        Chcąc uniknąć dalszej kontynuacji tego tematu, Roth spojrzała na blat, który w całości wypełniony był kolorowymi kredkami, farbami i różnymi narzędziami artystycznymi. Przed Darfinem natomiast znajdowała się kartka z niedokończonym malunkiem. Roth ciężko było jednoznacznie stwierdzić, co mogła przedstawiać owa ilustracja, gdyż widziała ją do góry nogami. Zgadywała jednak, że przedstawiała tańczące wśród kwiatów wróżki.
        -Jest pan artystą? - zagaiła, podczas gdy elf wydał się szczerze zachwycony jej spostrzegawczością, jakby już nie mógł się doczekać, kiedy go o to spyta.
        -Tak, jestem nadwornym ilustratorem księcia Bergera. Książę kocha baśnie i aktualnie zajmuje się utworzeniem księgi, będącej zbiorem wielu bajek i legend z najróżniejszych zakątków Alaranii, a ja dostąpiłem tego zaszczytu i mogę wykonać do niej ilustracje. - oznajmił z dumą, po czym sięgnął do leżącego pod ręką szkicownika w skórzanej oprawie i wyjął z niego jedną z gotowych prac. Podał ją Roth, która ostrożnie odebrała ją i przysunęła bliżej siebie. Nie potrzebowała długo się jej przyglądać, aby stwierdzić, że ilustracja, którą trzymała w dłoniach, była prawdziwym dziełem sztuki. Została wykonana akwarelami, a każdy szczegół sprawiał wrażenie starannie przemyślanego i precyzyjnie wykonanego. Przedstawiona została piękna złotowłosa dziewczyna, śpiąca na liściu rozłożystej wodnej lili. W jej długich lśniących włosach lśniły perły, a delikatne płatki lilii układały się wokół niej niczym ochronny baldachim. Cała ilustracja emanowała delikatnością, spokojem i subtelnym urokiem. Złotowłosa dziewczyna była tak realistycznie przedstawiona, że wydawało się, jakby można było usłyszeć jej spokojne oddechy, a gdy tylko Roth o tym pomyślała, naprawdę go usłyszała, jak i cichy szmer wody, oraz rechot żab, których ślepia błyszczały spomiędzy nadbrzeżnej trzciny. Po chwili powierzchnia jeziora zmarszczyła się, a liściem, na którym spała dziewczyna zakołysało. Roth nie mogła oderwać od tego wzroku. Przypatrywała się każdemu szczegółowi, dostrzegając w nim talent i wrażliwość artysty. Ilustracja przenosiła ją do innego wymiaru, gdzie magia i baśnie były rzeczywistością, a marzenia nabierały kształtu i barw.
        Po chwili ciszy Roth spojrzała na Darfina z podziwem.
        -Używa pan magi?
        Tym razem to elf wydawał się wprawiony w szok. Przytaknął powoli, nie odrywając od niej czujnego spojrzenia.
        -Tak, skąd to… pani też jest magiczna? - olśniło go.
        Roth odpowiedziała tajemniczym uśmiechem.
        -To naprawdę piękne prace, a nacechowanie ich pańską magią nadaje im niepowtarzalnego uroku. - przyznała, oddając mu ilustrację złotowłosej piękności. Nosiła tytuł „Córka Rzecznej Wiedźmy”. Roth dobrze znała tę baśń. Nie przyznała się do tego, ale również uwielbiała baśnie i gdy tylko miała okazję, odwiedzała księgarnie w miastach, w których akurat stacjonowała, aby odświeżyć sobie znajome utwory, jak i poznać te nowe, o których jeszcze nigdy wcześniej nie słyszała.
        -Cieszę się, że tak pani myśli. - stwierdził Darfin, zakładając jeden ze swych kręconych pukli za ucho. - Spotkałem się już wieloma opiniami, że to oszustwo. Niemagiczni uważają, że prawdziwe wytwory artystyczne powinny być wynikiem techniki i zdolności manualnych, talentu.
        Roth przyjrzała się mu się uważnie. Uznała, że to dziwne, bo cała jego wcześniejsza pewność siebie opuściła go w mgnieniu oka. Chyba naprawdę przejmował się tymi zarzutami.
        -Nonsens, ma pan niezaprzeczalny talent, a drzemiąca w panu magia, to kolejny dar, który dobrze pan wykorzystuje. Przynosi pan radość odbiorcy.
        Darfin popatrzyła na nią z uśmiechem i wzrokiem pełnym wdzięczności. Roth nigdy nie uważała się za skutecznego pocieszyciela, ale tym razem jej słowa najprawdopodobniej zdołały przynieść upragnione ukojenie. Potraktowała to jako swój niewielki sukces.
        -Od jakiegoś czasu zastanawiałam się, czym się pan zajmuje. - dodała po chwili, zastanawiając się, ile może zajmować mu wykonanie takiej jednej ilustracji. - Wydaje mi się, jakby nigdy pan nie opuszczał tego stolika.
        Darfin zaśmiał się cichutko, a dźwięk ten brzmiał niczym dzwonki kołysane na wietrze. Najwidoczniej sam musiał zdawać sobie sprawę z tego jak jego oddanie pasji musiało wyglądać w oczach innych.
        -Pani Eleonora podeszła do mnie kilka razy w przeciągu tych kilku dni i poprosiła, aby robił sobie jakieś przerwy. I oczywiście, że je robię. Wysypiam się i chodzę na obiady, choć prawdą jest, że przesiaduję tutaj większość swojego dnia, czasami też nocy, jeśli mam problemy ze snem. Sęk w tym, że gonią mnie terminy, a ja nie mogę pracować inaczej niż pod presją czasu, wtedy tworzę najlepsze prace.
        Roth tylko przytaknęła ze zrozumieniem i tym samym pomyślała, że może w takim razie nie będzie mu przeszkadzać, w międzyczasie jednak zdążyła wpaść na pewną myśl.
        -Znalazłby pan chwilę, na wykonanie szkicu według opisu? Zapłacę.
        -To coś niewielkiego? - dopytał, a Roth przytaknęła. - W takim razie jeśli ma pani w głowie to, co należy przenieść na papier, to mogę zrobić to nawet teraz. - i to mówiąc, wyjął ze szkicowania czystą kartkę, a z piórnika, leżącego nieopodal wygmerał dość mocno zużyty ołówek, o krótkim trzonie.
        Roth poczekała, aż będzie w pełni gotów, po czym opisała wygląd talizmanu. Darfin na początku tylko naniósł szybki obrys konkretnych kształtów, a potem przeszedł do detali. Wtedy Roth rozsiadała się wygodniej, przypatrując się elfowi w jego twórczym procesie. Obserwowała, jak jego smukłe dłonie z gracją poruszały się po papierze, tworząc spójną całość. W międzyczasie sama sięgnęła po swoją herbatę i delikatnie zamieszała filiżanką w dłoniach, oddając się chwili relaksu. Co jakiś czas wtrącała pewne uwagi lub odpowiadała na pytania o szczegóły zadawane przez Darfina. Po upływie kilku minut rysunek był gotowy.
        -Czy o to chodziło? - spytał, podsuwając kartkę w jej stronę.
        Roth z uwagą przesunęła wzrokiem po szkicu i z wielką satysfakcją stwierdziła, że był on niezwykle podobny do wyobrażenia, które widziała za pomocą magii. Nie była pewna, czego mogła to być większa zasługa: precyzyjnego opisu, który podała, czy umiejętności Darfina. Po krótkim namyśle doszła jednak do wniosku, że sama nigdy nie odwzorowałaby tego amuletu z równą precyzją, nieważne jak dokładnie nie zapamiętałaby wszystkich szczegółów.
        -Dziękuje… Ile pan sobie życzy za taki szkic?
        Darfin znacząco pokręcił głową.
        -Nie chcę żadnej zapłaty, ale będzie mi niezmiernie miło, jeśli znajdzie jutro pani czas, aby znowu się do mnie dosiąść i ocenić postępy mojej pracy.
        Roth była szczerze zaskoczona hojnością Darfina i równocześnie wzruszona jego pokorą. Nie odpowiedziała od razu, przypuszczała bowiem, że gdy rano wyjdzie z pensjonatu, to wróci do niego dopiero późnym wieczorem. Do tej pory jednak widywała Darfina za każdym razem, niezależnie od pory dnia i naprawdę liczyła, że przekorny los naraz nie zdecyduje się odmienić tego zwyczaju.
        -Przy najbliżej okazji. - obiecała, podnosząc na niego wzrok. Delikatne rysy twarzy nadawały mu niepowtarzalną aurę, która trudno było przypisać do określonej płci. Zdecydowane było w nim coś eterycznego. - Zrobię to z wielką przyjemnością.
        Rozmowa stopniowo ucichła, a Roth skupiła się na ilustracji wróżek, którą Dafin postanowił kontynuować. Nie potrafiła dokładnie określić uczucia, które niespodziewanie zagościło w jej sercu. Czuła, że przy nim czas zwalniał w swym biegu, a magia stawała się namacalna. Skupiła wzrok na delikatnych konturach wróżkowych tancerzy, rozciągniętych na kartce, a w jej wnętrzu zatliła się iskra, która z każdym chwilą ożywała coraz bardziej. Magia przepływała przez jej żyły, jak żywy nurt, sprawiając, że całe jej ciało drżało z ekscytacji. Zatopiona w ilustracji, Roth zaczęła dostrzegać szczegóły, których wcześniej nie zauważyła. Oczarowana płynnymi liniami i misternie rozłożonymi kolorami, widziała, jak każda wróżka nabierała życia na papierze. Jej wyobraźnia sięgała poza granice realności, przenosząc się do magicznego świata, gdzie tańczące postaci ożywały na skrzydłach marzeń. Czuła, jak energia magii pulsowała wokół niej, wibrując w rytmie jej serca. Była to chwila pełna czystej ekstazy twórczej, gdzie granica między rzeczywistością a magią zanikała. Czy już śniła? Przez to niezwykłe doświadczenie, Roth zdawała sobie sprawę, że już nie tylko magia Darfina unosiła się w powietrzu, ale również jej własna.
        Źródło energii pulsowało w niej, radosne i szczęśliwe jak nigdy dotąd.

. . .

        Wedle danego słowa, skoro świt, Roth udała się do wspomnianego przez Stjernę prawnika. Przywdziana w swój burgundowy płaszcza, dramatycznie falujący z każdym jej krokiem, przecinała budzące się do życia uliczki, zmierzając wprost pod adres wypisany na kartce. Niejaki Pan Nichtz mieszkał w bardzo przyzwoitej okolicy, gdzie kamienice wymalowane były na urocze, pastelowe kolory, a w oknach wisiały wykrochmalone, koronkowe firanki. Roth w jednym z nich dostrzegła puszystego, białego kota z wielką kokardą przy szyi. Wyglądał imponująco i dostojnie, jakby parapet stanowił dla niego swego rodzaju tron, z którego mógł przypatrywać się poddanym. Akurat popatrzył na nią, swoimi błękitnymi ślepiami, więc przystanęła na moment i odwzajemniła jego wzrok. Rozpoczęli pojedynek na spojrzenia. Po chwili kot rozdziawił pyszczek, być może miauknął, albo ziewnął. Roth uśmiechnęła się rozbawiona, a wtedy w oknie pojawiła się starsza pani. Na głowie miała fioletowy czepiec, spod którego wystawały siwe kosmyki włosów. Nie wyglądała zbyt przyjaźnie, zwłaszcza gdy na widok Roth, zrobiła nieprzyjemny grymas. Pociągnęła za frędzel wiszący z boku, przez co zarówna ona jak i kot zniknęli za różową zasłonką. Roth nie pozostało nic innego jak pójść dalej.
        Nie często miała okazję przebywać w tak eleganckich dzielnicach. Ta, w której znajdował się Wilczy Jar, nie była uboga, ale zdecydowanie przeciętna w porwaniu do tej. Tutaj wysokie, zdobione fasady zdawały się konkurować ze sobą o tytuł najpiękniejszej. Balkony posiadały balustrady kute na kształt winorośli. Okna z kolei miały bogate obramowania, a niektóre ozdobiono kwiatowymi motywami, co dodawało im jeszcze większego uroku. Kwiatowe donice, umieszczone na schodach, były pełne bujnych roślin i wprowadzały do otoczenia odrobinę zieleni. Nawet drzwi wejściowe były wyjątkowe, wykonane z ciemnego drewna z rzeźbionymi wzorami. Wąskie uliczki wyłożono starannie kamieniami, a chodniki zdobiły delikatnie wzorzyste mozaiki. Roth mogła śmiało stwierdzić, że w ogóle nie znała Ikara, zwłaszcza wtedy, gdy okazało się, że posiadał znajomości z kimś mieszkającym wśród wyższych sfer.
        Zatrzymała się przed imponującym domem Pana Nichtza. Fasada budynku była wykonana z jasnego, piaskowego kamienia, który nadawał mu nobliwy wygląd. Od razu pomyślała, że gdyby wcześniej wiedziała o statusie społecznym tego prawnika to zdecydowałaby się na bardziej odpowiedni strój. W walizce miała szykowną marynarkę w komplecie z kamizelką i długą spódnicę, przeznaczone na takie właśnie wizyty. Nieco rozżalona tym faktem pokonała kilka schodków prowadzących do głównego wejścia. Powierzchnia kamiennych stopni wydawała się lśnić czystością. Gdy dotarła na górę, zatrzymała się przed imponującymi drzwiami i sięgnęła po kołatkę. Jej dłoń delikatnie zapukała o drewniane panele. Odczekała chwilę, oczekując, aż ktoś otworzy drzwi. W końcu usłyszała skrzypiące odgłosy. W progu stanęła młodziutka służąca. Miała delikatne rysy twarzy i skromnie upięte włosy. Jej szare spojrzenie pełne ciekawości i uprzejmości skierowane, było na gościa, a Roth zauważyła, że dziewczyna miała wpiętą w fartuch małą, srebrną przypinkę w kształcie ważki.
        -Szanowna pani, witam w domu Pana Nichtza - powiedziała służąca z uprzejmym uśmiechem. - W czym mogę pomóc?
        -Proszę poinformować Pana Nichtza, że przyszłam w sprawie jego klienta Ikara l'Epikoura.
        -Oczywiście, niech pani wejdzie i rozgości się w holu.
Służka uchyliła szerzej drzwi i wysunęła dłoń w geście zaproszenia do środka. Roth odpowiedziała wdzięcznym spojrzeniem, po czym przekroczyła próg, aby wkroczyć do wnętrza eleganckiego domu prawnika. W holu na ścianach wisiały obrazy przedstawiające malownicze pejzaże, a drewniane meble były starannie rzeźbione i pokryte ciepłymi, jedwabistymi tkaninami. Przestrzeń była dobrze doświetlona przez wysokie okna.
        W trakcie oczekiwania zsunęła z głowy kaptur i wygładziła koszulę, a tego co nie udało się jej doprowadzić do ładu, przykryła rąbkiem płaszcza. Po chwili drzwi na końcu holu się otworzyły, a przed Roth stanął młody mężczyzna. Okazało się, że Pan Nichtz, był w wieku około trzydziestu wiosen, o czarnych, gładko zaczesanych włosach. Jego jasnoniebieskie oczy emanowały pewnością siebie i inteligencją, a okrągłe okulary na nosie dodawały mu powagi. Twarz natomiast miała lekko pociągłe rysy, a znaczną uwagę w jego wyglądzie zwracały lekko zakręcone wąsy. W pierwszej chwili sprawił na Roth wrażenie kogoś powściągliwego i formalnego.
        Przystąpił do niej z pewnym krokiem i najpierw przyjrzał się jej, jakby spodziewał się kogokolwiek innego, kogoś wyglądającego jak mniej jak ona, po czym szybko opanował zdziwienie i przyłożył dłoń do serca w ukłonie.
        -Witam panią w moim domu - powiedział, jego głos brzmiał donośnie i pewnie. - Zapraszam do mojego gabinetu.
        Rzeczony gabinet znajdował się na drugim piętrze domu. Wnętrze pomieszczenia emanowało powagą i profesjonalizmem, wzorowo komplementując cechy jego właściciela. Na ścianach wisiały ramki z historycznymi dokumentami, a duże regały wypełnione były księgami i aktami prawnymi. Na środku pokoju stało solidne dębowe biurko, a tuż przy nim ustawione zostały wygodne krzesła dla gości. Pan Nichtz gestem dłoni zaprosił Roth do zajęcia miejsca i sam usiadł za swoim fotelu, wpatrując się uważnie w klientkę.
        -Nie musi się pani kłopotać z opisywaniem mi całej tej sytuacji. Zdążyłem zapoznać się ze szczegółami. - rzekł, kładąc dłonie na biurku.
        Roth nieustannie męczyło wrażenie, że Pan Nichtz przypatrywał się jej mało przychylnym wzrokiem. Nie była pewna, dlaczego została przyjęta z taką nieufnością, ale postanowiła być cierpliwa i trzymać się swoich przekonań. Zastanawiała się tylko, czy obwinia ją za to co stało się z Ikarem, a to z kolei pchnęło ją do rozważań nad tym na ile dobrze obaj się ze sobą znali. Niezależnie od tego i swoich zapewnień Nichtz nie mógł wiedzieć wszystkiego, dlatego ze stoickim spokojem na twarzy, podjęła się wyjaśnieniom.
        -Jeśli ma pan na myśli samą napaść to zapewniam pana, że w obliczu minionych wydarzeń pojawiło się o wiele więcej szczegółów godnych objaśnienia.
        Siedząc zaraz naprzeciwko, dokładnie widziała, że jego wyraz twarzy stał się surowy, a spojrzenie pełne podejrzeń.
        -W takim razie niech mnie pani łaskawie oświeci.
Na jego, jakże uprzejmą prośbę, streściła mu cały przebieg wydarzeń z jej punktu widzenia oraz dodała kilka informacji z rozmowy ze Stjerną. Nie kryła niczego, w końcu skoro Ikar wykazywał względem niego zaufanie. Dała mu również rysunek wykonany przez Darfina, prosząc, aby przekazał go Ikarowi, przy najbliższej okazji.
        -Czy istnieje jakaś szansa, na wyciągniecie go z koszar? - dodał na koniec.
        Pan Nichtz spojrzał na nią przez okrągłe okulary, wyciągnął dłoń i sięgnął po jedno z akt, które leżały na biurku. Przez chwilę przeglądał dokumenty, a następnie znów na nią spojrzał.
        -Szukałem sposobu na rozwiązanie tego problemu od wczoraj i myślę, że nareszcie znalazłem. Mam w planach złożyć wizytę na komisariacie jeszcze dzisiaj.
        Roth nie dopytywała o nic więcej, a on sam nie zdecydował się wprowadzić ją w tajniki swojego planu. Uznała, że to może nawet lepiej. Nie znała się na prawie i zakładała, że i tak nie zrozumiałaby nic z tego co próbowałby jej wytłumaczyć.
        Chcąc być uprzejmą, zaproponowała mu, że mogą udać się na komisariat wspólnie. Nichtz natomiast wydawał się poirytowany faktem, że w ogóle ośmieliła się mu to zaproponować. Czuła, że chciał odmówić, ale ostatecznie, zapewne mając na uwadze fakt, że bądź co bądź nawet pomimo jej skandalicznego, męskiego ubioru wciąż miał doczynienia z kobietą, oznajmił, że uda się na miejsce powozem i powinna pojechać z nim, a ona przytaknęła na ten pomysł.
        Idąc za nim w dół schodów, zastanawiała się tylko o czym będą rozmawiać. Wszelkie wątpliwości rozwiały się w momencie, w którym dostrzegła jego iście poważną minę osoby zbyt mało zainteresowanej wspólną wymianą zdań.
        Wtedy już wiedziała, że jedynym towarzyszem, na którego mogła liczyć w trakcie tej podróży, były jej własne myśli.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości