RododendroniaMiłość i nienawiść II

Rododendronia od wieków strzeże północnych krańców Środkowego Królestwa, zapewniając położonym bardziej na południe miastom względny spokój. Na północy krążą hordy potworów, których to dzielni wojownicy - swoją drogą jedni z najlepszych - usiłują trzymać z daleka od spokojnych ziem na południu. Królestwo Rododendroni posiada kopalnie najczystszego żelaza, z którego lokalne kuźnie wytapiają najznakomitszą stal, co zdecydowania ułatwia zadanie obrońcom.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Anastasja
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje: Szlachcic , Łowca
Kontakt:

Miłość i nienawiść II

Post autor: Anastasja »

Marudzenie smokołaka, jego przysypianie podczas rozmów i w ogóle fakt, że był nieczłowiekiem, doprowadzał Anastasje do białej gorączki. Nie miała jednak na tyle sił, by cały czas na niego wrzeszczeć, więc czasem zwyczajnie siedziała cicho, ze skwaszoną miną, naiwnie licząc, że Fonos będzie w poczuciu obowiązku przeprosić ją za całe zło tego świata. Następnego dnia w drodze do Rododendronii po przekroczeniu Północnej bramy trafili do większej wioski. Była tam nawet gospoda i drobne targowisko. Tygrysołaczka z premedytacją wymusiła na Fonosie zakup nowych ubrań, tylko dla niej oczywiście. Nie mogła znieść tych wszystkich spojrzeń, choć większą uwagę przykuwał zmiennokształtny, to Anastasja była święcie przekonana, że to jednak ona jest w tej chwili tutejszą atrakcją i to w negatywnym sensie. W rzeczywistości ludzie z zaciekawieniem szeptali czy to nie przypadkiem jeden z ajagarów i jego jeźdźca.
Niewielka budka z bogatym asortymentem była pierwszą, jaka rzuciła się tygrysołaczce w oczy. Od razu tam podeszła i nie konsultując zapłaty ze smokołakiem, zaczęła wybierać i dopytywać o coś w jej rozmiarze. Sprzedawczyni była zaskakująco miła, nawet po przymiarkach, pozwoliła jej się od razu przebrać na zapleczu swojego stoiska. Tygrysołaczka uradowana odrzuciła od siebie suknie i zaczęła zakładać spodnie, co okazało się trudniejsze, niż myślała. Ogon skutecznie to utrudniał, ale ostatecznie udało jej się go jakoś schować w jednej z nogawek, aczkolwiek nie wyglądało to dobrze. Ana westchnęła ciężko i założyła koszulę. Dobrze, że jeszcze udało jej się naciągnąć mężczyznę na płaszcz z kapturem, dzięki temu nie będzie widać tej modowej porażki.

- Piękna – odezwała się niemłoda już sprzedawczyni, która oglądała suknie ślubną Anastasji.
- Jak ci się podoba, to sobie weź – odburknęła Ana, jej i tak kojarzyła się z tym nierobem i najgorszym możliwym ślubem w historii Alaranii. – Choć nie sądzę, żebyś się w nią zmieściła – prychnęła w myślach, oceniając figurę kobiety.
- Nie… Nie mogłabym, pewnie była bardzo droga… Widać, że szyta na specjalne zamówienie…
- I tak już jej nie będę potrzebować, poza tym nie mam gdzie jej dać – mówiła od niechcenia.
- Naprawdę? Moja córka niedługo wychodzi za mąż, będzie wyglądać cudownie, dziękuje – powiedziała wzruszona. – Takie suknie są drogie, a materiały ostatnio coś drożeją…
- Gratuluję – stwierdziła Ana ze sztucznym uśmiechem. Początkowo była nieco zaskoczona zainteresowaniem sprzedawczyni takim brudnym łachem, ale usłyszała już wszystko, co było potrzebne by zrozumieć jej zachowanie. Po prostu była biedna, a Anastasja nie miała najmniejszej ochoty słuchać, jak to jest jej źle, gdy sama była w nie lada potrzasku.
- Jednak chciałabym ci się odwdzięczyć jakoś… Proszę, weź to. Za darmo – podała jej skórzaną torebkę zakładaną przez ramię. Miała piękny, wyszywany kwiatowy wzór. Wprawdzie nie przypadł on do gustu tygrysołaczce, ale rzecz całkiem przydatna.
- Dziękuję – przyjęła prezent i od razu założyła. – Możemy iść… Pobudka, Fonos – rzuciła w stronę smokołaka, który cały ten czas musiał na nią czekać.

Po udanych zakupach i skutecznym odchudzeniu funduszy łuskowatego Ana zażądała jeszcze konkretnego obiadu w cywilizowanym miejscu. Jej ostatnie polowanie było fiaskiem i skończyło się na tym, że zając zdołał ją jeszcze kopnąć w policzek, nim zwiał gdzieś w krzaki. Od tej chwili aż dotąd ani razu nie wspomniała o żadnym polowaniu. W milczeniu podjadała jagody i starała się ignorować wredne komentarze jej kochanego mężulka.
Po pysznym obiedzie Ana, choć zmęczona nie miała zamiaru zostawać na noc w tej wiosce. Tu już widzieli jej futrzastą wersję i nie miała zamiaru przekonywać się, jakie będą tego konsekwencje. Mierzyła wszystkich swoją miarą, uznając, że większość ludzi jest jak Roselilowie i nie lubią oni wszelkich ogoniastych, rogatych, futrzastych czy innych łuskowatych wynaturzeń.

Minął kolejny dzień drogi. Przybycie do miasta wcale nie było takie kolorowe i nie rozwiązało wszystkich problemów, jak liczyła Anastasja. Trzeba było znaleźć miejsce do spania, trzeba było znaleźć pracę… Tygrysołaczka chciała wykazać, że również potrafi coś załatwić, właśnie dlatego zaproponowała odwiedzenie jej babci. Z jakiegoś powodu rodzina nie utrzymywała z nią kontaktu od dłuższego czasu, ale Ana dobrze pamiętała ją z wczesnego dzieciństwa i były to bardzo pozytywne wspomnienia.

- Tylko zmień się w człowieka – rozkazała, jak na szlachciankę przystało. – Babcia na szczęście dla mnie kiepsko widzi, ale przerośnięta, czerwona jaszczurka jednak jest trudna do przeoczenia.

Aria Roselila mieszkała w kamienicy tuż przy rynku. Jej mieszkanie znajdowało się na parterze, więc ku uciesze łuskowatego lenia nie musieli się wspinać po schodach. Ana nieco niepewnie ściągnęła kaptur i zapukała w drzwi. Ze środka rozległ się głos staruszki obwieszczający, że już idzie.
Po chwili słychać było zgrzyt zamka i im oczom ukazała się pani Aria. Była zgarbiona, siwa i miała przymrużone oczy.

- Tak?
- Witaj babciu, to ja, Anastasja. Byliśmy z moim mężem, Fonosem w okolicy i pomyśleliśmy, że wpadniemy w odwiedziny.
- Anastasja? Hm… Ana… AH! — zawołała, jakby przypominając sobie, z kim ma do czynienia. — Aneczka moja, wejdźcie, wejdźcie — zaprosiła.

Mieszkanie Arii było duże i przestronne, zdecydowanie przewyższające potrzeby samotnej staruszki. Oprócz salonu były tu jeszcze trzy pokoje sądząc po ilości drzwi. Natomiast sam salon urządzony był w wyjątkowo bogatym stylu, choć jednocześnie przy tej ilości figurek, obrazów i innych ozdobników sprawiał wrażenie nieco zagraconego. Stał tu nieduży stół z czterema krzesłami. Na blacie widniał flakon pełen róż i lilii. Pani Aria wskazała ruchem ręki, by młodzi zajęli miejsca.

- Aneczko powiedz co tam u mamy? I to twój mąż? No proszę, proszę, jaki przystojniak — szczypnęła Fonosa w policzek — Oh, jak ty wyrosłaś, musisz mi wszystko opowiedzieć… Ale najpierw zaparzę herbatkę – babunia powoli podreptała w stronę kuchni.
- U mamy bardzo dobrze i tak, tak… Mieliśmy niedawno… ślub – powiedziała, starając się brzmieć, jak najbardziej neutralnie, nie zdradzając, jak bardzo zły on był.
- Pewnie jesteście bardzo głodni po podróży… - zaczęła Aria.

Anastasja w tym momencie triumfalnie łypnęła na Fonosa i zadowolona z siebie usiadła przy stole.
Awatar użytkownika
Fonos
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Najemnik , Skrytobójca , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Fonos »

Posiadanie żony jest kosztowne, a przynajmniej do takiego wniosku doszedł Fonos

        Pierwszym kosztem jest czas. Fonos nie liczył tego, ile czasu stracili na pogoń za królikiem, czy też ile zmiennokształtna cackała się z nowymi ubraniami, czy w ogóle ile czasu, który mógłby być poświęcony na błogi sen, został zamiast tego zmarnowany na jakieś błahostki takie jak podróżowanie czy zakupy. Tylko czas spędzony na jedzeniu był w miarę niezmarnowany, ale nawet to jedzenie zdawało się nieadekwatne. Gdzie mocne piwo? Gdzie łóżko, na które można się rozłożyć z pełnym brzuchem? Żeby chociaż nie być zmuszonym do dalszego łażenia po fakcie, to jeszcze by przebolał!

Kolejny koszt? Pieniężny oczywiście.

Nowe ubrania Anastasji, w tym kompletnie niepotrzebny w ich obecnym klimacie płaszcz? Połowa jego funduszy.

        Jedzenie dla dwojga? Gdy dotarli do miasta to już jedna czwarta jego oryginalnych zapasów znikła na to. Anastasja była typową wybredną dziewuchą, co nie godziła się na standard Fonosa, jakim były szemrane karczmy gdzie nie tylko piwa i taniego jadła pod dostatkiem, ale nawet okazji na zarobek. Okazji, których on nie mógł zdobyć!

        I oczywiście, ostatni koszt, najgorszy ze wszystkich… Cierpliwość smokołaka. Futrzasta była nieznośna, rządziła się gorzej niż jego rodzona matka, a na dodatek zachowywała się, jakby każda osoba była potencjalnym zabójcą ze zleceniem na jej głowę. Czy mogło być gorzej?!

“Ah tak. Babunia.”

        Fonos, obecnie w swej elfiej postaci - która to niezbyt pasowała do jego opancerzonych ubrań - obserwował, jak babcia i wnuczka tejże czule się witają w progu mieszkania. On sam był w bezpiecznej odległości kilku metrów, co by nie zarazić się od dwóch kobiet nadmiarem emocji. Emocje nie są dla leniwych, a przynajmniej nie w dużych ilościach, bo zazwyczaj powodują one same problemy i brak spania.

        Gdy tylko zostali zaprowadzeni do środka, Fonos nie miał innego wyboru niż iść za futrzastą narzeczoną. Wnętrze mieszkania było tak bogato przystrojone, że Fonos przez chwilę zaczął się zastanawiać, na jakim czarnym rynku Aria pracuje bądź pracowałaby tak się obrobić. Ledwie zostały zaoferowane miejsca, a Fonos zajął najbliższe krzesło, przenosząc odpowiedzialność za podtrzymywanie jego cielska nad podłogą na mebel pod jego zadkiem.

        Na szczypanie po policzku Fonos jedynie grymasił, marudzenie to była strata czasu i energii jakby nie patrzeć. Następnie wysłuchał rozmowy między Anastasją a jej babcią i gdy wspomniane zostało jedzenie, to też zmiennokształtny postanowił, że skoro już tu są, to trzeba skorzystać. A co jak co, ale jako zawodowy leń i osoba żyjąca z zajęć o wątpliwej moralności, był on mistrzem w wyciskaniu z sytuacji wszystkiego, co można było uzyskać.

- Zjem cokolwiek. - O ile te słowa były powiedziane w sposób neutralny, o tyle kolejne wypowiadał głosem aniołka, wpatrując się przy tym w Anastasję tak, jakby sam Mroczny Pan go opętał. - A powiedz mi, babuniu kochana, czy wesprzesz nowożeńców finansowo na rzecz naszej podróży poślubnej? Już praktycznie wszyscy poza z obydwu rodzin tobą prezenty i datki złożyli, więc tylko na ciebie czekamy!
Awatar użytkownika
Anastasja
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje: Szlachcic , Łowca
Kontakt:

Post autor: Anastasja »

Staruszka uśmiechnęła się od ucha do ucha i poszła przygotować coś smacznego. Wzrok miała kiepski, ale słuch działał bez zarzutu. Zatrzymała się po drodze i odwróciła w stronę Fonosa lekko skonsternowana. Anastasja natomiast próbowała zamordować wzrokiem swojego mężulka od siedmiu boleści. Ku zaskoczeniu tygrysołaczki, babcia jedynie zaśmiała się pod nosem, najwyraźniej uznając to jakiś żart.
Kilka chwil później przyniosła im filiżanki gorącej herbaty. Na stole postawiła również deser w postaci fioletowego ciasta o intensywnym aromacie owoców leśnych.

- Częstujcie się kochanieńcy – powiedziała z uśmiechem i usiadła obok nich, jednakże po chwili ponownie wstała, jakby sobie o czymś przypomniała i ruszyła do drugiego pokoju.
Zmiennokształtna natychmiast zabrała się za herbatkę, była bardzo spragniona głównie przez to wieczne krzyczenie na Fonosa.
- Jak możesz tak bezczelnie wyłudzać pieniądze od mojej babci? – szepnęła wnerwiona – Jesteś okrutny.
Po chwili pani Aria wróciła do młodego małżeństwa, trzymając coś w dłoni. Jak się okazało, były to dwa mieszki, po brzegi wypełnione złotymi gryfami. Ana aż zaniemówiła i czekała na jakieś wyjaśnienia.
- Oto wasz prezent ślubny, mam nadzieję, że wystarczy – podała smokołakowi i tygrysołaczce po jednym mieszku. Oba były dość ciężkie od zawartości.
- Ale… Babciu – dziewczyna nie oczekiwała dostania takiej ilości monet od babci, która nawet nie zjawiła się na jej ślubie.
- Żadnych, ale – skwitowała śmiertelnie poważna.
- Dziękujemy, to naprawdę… aż za dużo – powiedziała tygrysołaczka, choć w głębi duszy skakała z radości, wreszcie będzie można kupić coś porządnego.
- Opowiedzcie mi jak tam to wasze wesele – spytała szczerze zaciekawiona.
- No więc… - zaczęła Anastasja byle tylko nie dopuścić smokołaka do głosu – Było… Cudownie – wycedziła przez zaciśnięte w sztucznym uśmiechu zęby – Wszystko odbywało się na zewnątrz, było cieplutko i pogoda ładna i gości dużo… Właściwie, babciu, dlaczego cię nie było? – spytała zaciekawiona — Matka zajmowała się wysyłaniem, ale zaproszenie sama pisałam.
- Oj Aneczko – Aria ciężko westchnęła jakby nieco przybita.
- Hm?
- Czasem sprawy mocno się komplikują, gdy zechcesz pójść swoją drogą, gdy wszyscy mówią tak, a ty mówisz nie – Aria położyła swoją dłoń, na dłoni Anastasji, a ta struchlała.
- Może powiem, że mam puchate rękawiczki? – dziewczyna już rozważała potencjalne odpowiedzi na niezadane jeszcze pytania.
- Pozwolisz, że dam ci radę wnusiu kochana?
- Um… Mhm – tygrysołaczka była lekko zaskoczona brakiem pytań.
- Nie uciekaj.
- N-nie rozumiem?
- Może i kiepsko widzę, ale całkiem ślepa nie jestem, naprawdę myślałaś, że nie zauważę?
- Ym… - Ana zagryzła wargę zakłopotana i spuściła wzrok.
- Wróć do domu skarbie, dobrze wiem, jak to jest. Nie popełniaj mojego błędu, nie uciekaj.
- Ale…
- Wiem, że to trudne. Ale musisz się z tym pogodzić, już nigdy nie będziesz człowiekiem. Tego nie da się cofnąć.
Tygrysołaczka zamilkła, a w jej oczach pojawiły się łzy. Za wszelką cenę próbowała z tym walczyć, ale choć nie zaczęła szlochać, to w kilka chwil jej policzki były całkowicie mokre.
- No już… - staruszka wstała i przytuliła wnuczkę, po czym zwróciła się do Fonosa – Cokolwiek zdecydujecie i gdziekolwiek pójdziecie, dbaj o nią i traktuj dobrze. Szczególnie teraz, ona tego potrzebuje.

Po tej krótkiej wymianie zdań nastąpiła chwila ciszy, Anastasja zajęła się ciastem, próbując nie myśleć o tym wszystkim. Było naprawdę pyszne. Babunia poszła dolać herbatki, a w tym czasie dziewczyna spojrzała na swojego męża. Była bardzo przygnębiona, szczególnie tym, że klątwy nie da się zdjąć. Nie miała ochoty krzyczeć na tego łuskowatego lenia, wręcz przeciwnie, chciała, aby ą przytulił, ale wiedziała, że ten głupek raczej się nie domyśli, o ile już nie zaczął przysypiać.
Awatar użytkownika
Fonos
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Najemnik , Skrytobójca , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Fonos »

        Czuła, pełna szczerości rozmowa między babcią a jej włochatą wnuczką była iście wzruszająca, zdolna do wyciśnięcia łez nawet z kamienia. Najzimniejsze serca najpodlejszych istot Alaranii zdołałyby stopnieć pod wpływem emocji, jakich można było doznać na ten widok. Na całe szczęście Fonos był zbyt zajęty udawaniem, że słucha, by się tym przejmować. Zamiast tego z zamkniętymi oczami rozważał nad nieco poważniejszymi rzeczami.

“Podrapać się po tyłku teraz, czy w formie smoczej? Wielkie pazury lepiej drapią, ale łuski ciężko się drapie…”

        Nawet nie pamiętał, że Anastasja była na niego zła o udaną próbę oskubania babuni… No dobra, pamiętał, ale nie chciał, bo było to niczym brzęczenie muchy, która nie daje spać. Tyle dobrego, że jak kobieta z kobietą gadają, to nie trzeba się starać, by zniknąć na drugi, czy też nawet trzeci bądź czwarty plan. Smokołak nigdy nie rozumiał kobiet, ale wiedział, jak czerpać korzyści z niezbadanych sekretów tego, jak to kobiety potrafią zagadać siebie nawzajem bez względu na okoliczności.

- Uh? - Stwierdził Fonos inteligentnie, gdy tylko babunia się zwróciła w jego stronę. Potrzebował kilku chwil, by mózg nadgonił za rozmową, którą czy chciał, czy też nie słyszał bez problemu. Gdy już zrozumiał, co się działo, babunia już była nieco dalej, zaparzając napar herbaciany dla siebie i swoich gości. Fonos, nie mając ochoty rozmawiać przez pół mieszkania, odwrócił głowę w stronę swojej żony. - Czy twoja babcia dobrze się czuje? Jestem twoim mężem, nie niańką. Jak potrzebujesz kogoś, kto będzie ci prał majteczki i pomagał zakładać pantofelki to nie do mnie z tym.

        Ignorując niewątpliwe oburzenie ze strony zmiennokształtnej, Fonos spojrzał w stronę porcji ciasta, które kusiło go swoim aromatem od dłuższej chwili. Bez skrupułów wziął sobie największy kawałek, jaki mógł, aby następnie kilkoma niemalże barbarzyńskimi ugryzieniami skonsumować całą porcję. Aż zgarbił się w krześle i zaczął głaskać się po brzuchu, wyglądając przy tym na niezwykle zadowolonego z siebie.

- Nie potrzebujesz mojej pomocy. - Stwierdził, patrząc tym razem nie w swoją żonkę a gdzieś w ścianę, albo nawet dalej. Jego mina byłaby nawet poważna, gdyby nie fakt, że beknął sobie w międzyczasie, a echo słyszeli pewnie po drugiej stronie miasta. - Może i jesteś młodym brzdącem, ale muszę przyznać, że kiedy chcesz, to masz pazurki i nie mówię tu o twoich kocich łapkach. Nie wolałabyś być moim partnerem zamiast balastem? Ty będziesz mogła się wykazać i nie skończysz jak jakaś tradycyjna kura domowa, a ja nie będę musiał marnować czasu i energii na opiekowanie się bezradną dziewuszką, za którą uznaje cię ta starowinka.
Awatar użytkownika
Anastasja
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje: Szlachcic , Łowca
Kontakt:

Post autor: Anastasja »

Anastasja wydęła policzki oburzona słowami Fonosa. Sama nie wierzyła, że jeszcze chwilę temu chciałaby, aby ją przytulił. Jak on w ogóle śmiał tak do niej mówić? Przecież była przedstawicielką jedno z najznamienitszych rodów Alaranii.

- Mężem od siedmiu boleści chyba albo i ośmiu – prychnęła i popatrzyła na smokołaka z odrazą, gdy ten tak po prostu zaczął zajadać się zdecydowanie za dużym kawałkiem ciasta, zaraz po tym, jak okradł jej babcie.

Jej życie było istną komedią pomyłek. Brakowało jeszcze, by wywalił łapska na stół. Zdecydowanie brakowało mu kultury i ogłady. Mógłby, chociaż spróbować, ale oczywiście, zbyt leniwy. Jakim cudem ich rodzice uznali, że to małżeństwo ma jakąkolwiek rację bytu?

- No i musiał jeszcze beknąć – zniesmaczona tygrysołaczka dopiero po chwili zrozumiała, że mówi do niej coś w miarę wartego uwagi – Oczywiście, że nie potrzebuje. Potrafię o siebie bardziej zadbać niż ty o siebie – odburknęła, również nie patrząc na Fonosa. Zrobiła to specjalnie, w ten sposób okazała mu brak szacunku, na który w jej oczach zupełnie nie zasługiwał.

Jego kolejne słowa sprawiły, że jej powieka zadrżała z nerwów. Miała ochotę trzasnąć go prosto w twarz. Była młodsza, ale nie na tyle by miał prawo nazywać ją dzieckiem. Na dodatek jeszcze przypomniał o jej obecnym stanie. No cudownie! Zmiennokształtna była o krok od rzucenia się na niego w szaleńczym gniewie, jednakże rozmowa niespodziewanie poszła w zupełnie inną stronę.

- Uh? – Ana spojrzała na smokołaka zaciekawiona i nawet dotarło do niej, że chyba powiedział jej… komplement? – Powiedzmy, że jest zainteresowana twoją propozycją – odpowiedziała – Co dokładnie mielibyśmy robić?

Po drobnej wymianie zdań małżonkowie postanowili opuścić mieszkanie babci. Tygrysołaczka przytuliła ją na pożegnanie i nawet dostała ładnie zapakowane ciasteczka na drogę. Pani Aria obdarowała zaskakująco mocnym uściskiem również Fonosa i dopiero wtedy mogła ich wypuścić.

Na mieście smokołak kazał iść za sobą. Anastasja przystała na to, ale z każdym kolejnym przystankiem, gdy zmiennokształtny rozważał drogę i niepewnym zakrętem miała wrażenie, że jej mąż w ogóle nie ma pojęcia, dokąd zmierzają. Szczególnie gdy wrócili w miejsce, w którym już byli. Dwa razy. Jeszcze śmiał twierdzić, że to ona ma zwidy. Tygrysie pazury między żebrami jednak skutecznie odwiodły go od robienia z niej wariatki. Kto by pomyślał, że cała ta klątwa okaże się, choć minimalnie użyteczna.
Po dłuższym czasie chodzenia, gdy słońce całkiem zaszło, a na ciemnym niebie widniały już pierwsze gwiazdy, Fonos obwieścił, że są na miejscu. Anastasja wyglądała na skonsternowaną. Gospoda, przed którą stali o wdzięcznej nazwie „Elfie strzały” wyglądała jak stos nieszczęść. Okiennice odpadały, wokół były jakieś wyjątkowo śmierdzące śmieci. W dachu natomiast była jedna wielka dziura. Mimo to w środku ktoś palił świece.

- Żartujesz sobie? Jak ja mam się doprowadzić do porządku w takiej ruderze? Nawet nie mam przy sobie szczotki, wiesz, ile kołtunów już mi się porobiło? Na dodatek teraz jeszcze będę musiała czesać całe ciało. Ughhhh! Błagam, niech, chociaż mają możliwość kąpieli… - marudziła, całkiem zapominając, że przyszli tu głównie po jakieś zlecenie, a nie na odpoczynek.
Awatar użytkownika
Fonos
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Najemnik , Skrytobójca , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Fonos »

        Anatasja zadała mu bardzo dobre pytanie dotyczące jego propozycji partnerstwa. Smokołak popatrzył chwilę przed siebie, po tym chwilę na nią, a następnie uśmiechnął się głupio i wzruszył ramionami. Mogło to oznaczać wszystko, od “ciężko powiedzieć” do “zobaczymy jak wyjdzie”, ale Fonos oczywiście miał na myśli całkiem co innego.

“Gadanie jest męczące, a już i tak się napaplałem niczym moja świętej pamięci ciotunia. Jeszcze do tego niedawno jedliśmy, jedzonko mi ciąży w brzuszku i śpiąco mi… A co mi tam, będę udawał głupa, może sama z irytacji wymyśli jak miałoby to wyglądać... same plusy!”

        Następnie zaczęli błądzić po mieście. Tak, owszem błądzili, smokołak nie zaprzeczał temu, choć na dobrą sprawę to przez całą drogę bardziej milczał, niż się odzywał, wysilając się tylko wtedy gdy mu żona już nie dawała spokoju. Ale prawda była taka, że nie błądzili z przypadku, był to bowiem celowy zabieg, dzięki któremu mógł spędzić czasu na udawaniu, że coś robi, zamiast faktycznie coś robiąc.

“Elfia Strzała nie będzie otwarta na interesy za dnia i tak, a coś czuje, że gdyby żonka zaczęła się nudzić, to by się wyżyła na mnie, a tego nie chce, oj nie nie nie!”

        Po kilku godzinach gróźb, pazurów i irytacji ze strony futrzanej w końcu udało się dotrzeć w odpowiednie miejsce o odpowiednim czasie. Z dumą, jakby własne dziecko przedstawiał, Fonos ogłosił dotarcie do celu, wysilając się nawet co nieco i wskazując ręką na budynek o który mu chodziło. Spodziewał się negatywnej reakcji żonki, więc gdy ta zaczęła marudzić jak dziecko - którym na dobrą sprawę wciąż poniekąd była, przynajmniej z jego długożyjące perspektywy. - pozwolił jej się wyszaleć, póki byli na zewnątrz, aż w końcu zamiast marudzenia było tylko ciężkie wzdychanie, jakby ktoś właśnie nakazał jej posprzątać pokój. W tym też momencie postanowił rozglądnąć się, a gdy upewnił się, że nie było postronnych świadków, przybrał swoją formę hybrydy, a jego ubranie zgodnie ze swoim przeznaczeniem bez trudu dopasowuje się do jego nowych rozmiarów i dodatkowych elementów ciała.

- To będzie pewnie twój pierwszy raz w takim miejscu, więc dam ci twoją pierwszą i ostatnią instrukcję na temat tego, co robić. Nie będę się powtarzał, nie mam sił na to, więc słuchaj uważnie, bo nie ręczę za to, co się może stać. - Podniósł zaciśniętą, pokrytą łuskami dłoń, a gdy zaczął wyliczać zasady, podnosił palce adekwatnie do tego, co mówił. - Po pierwsze, zero imion. Nie ważne czy to imię twoje, moje, twojej babci czy tej sąsiadki, której nie lubisz. Imiona dyskwalifikują na etapie zatrudnienia, przynajmniej tak jest w tym mieście, bo każdy usługodawca ma nieco inne zasady, ale warto wszędzie tego przestrzegać. Po drugie bądź groźna. Przyszliśmy po zlecenie, nie głaskać kotki. Jeśli nie będziesz szczerzyć kłów i pokazywać pazurów to nie dość, że mogą nam nic nie dać, bo uznają nas za pizdeczki, to jeszcze mogą nas uznać za niebezpieczeństwo i pozbawić kończyn na wszelki wypadek. I w końcu po trzecie, jeśli czegoś nie wiesz, pytaj o to, choćby trzeba było jegomościa za fraki do ściany przycisnąć. Niewiedza to brak wypłaty, albo śmierć, jeśli zlecenie pójdzie paskudnie. A teraz za mną i udawaj, że wiesz, co robisz, jak wyczują słabość, to nam utną zarobek.

        Widać było, iż smokołak był śmiertelnie poważny, ale też, że gadanie tak dużo słów naraz go zmęczyło przynajmniej emocjonalnie, bo wyglądał, jakby był gotowy położyć się na środku ulicy i zdrzemnąć się na kilka tygodni. Mimo tego obrócił się w stronę ruiny, co dawniej była pełnoprawnym budynkiem, idąc przy tym z pewnością siebie, której wcześniej nie wykazywał. Ledwie dotarli do drzwi, a zmiennokształtny otworzył je…z buta, aż kurz wzniósł się w powietrze, a budynek zaczął drżeć. Nieliczne parszywe mordy, które spędzały czas wewnątrz przy świetle świec i kieliszkach taniego alkoholu obróciły się w stronę nowoprzybyłych, wpatrując się w nich niczym w potencjalne ofiary.

- Słuchajcie no, moczymordy! - Wykrzyknął Fonos, którego paszcza była teraz otwarta niczym pysk zwierzęcia gotowego do ataku. - Słuchajcie i odpowiadajcie, jeśli życie wam miłe.

Po tych słowach, jakby nigdy nic… obrócił się w stronę chowającej się za nim Anastasji, złapał ją za ramiona, podniósł, a następnie przetransportował na sam środek przybytku, gdzie wszyscy mogli ją widzieć i słyszeć.

- Ta tutaj maszyna do zabijania jest spragniona krwi, wyzwania i złota! Kto z was ma coś godnego jej uwagi? I nie ważcie się nawet rzucać nam byle czego, ostatni facet, który zaoferował jej zbyt prostą robotę, skończył z szalikiem uszytym z jego własnych jaj, dzierganym jego własną kuśką!

Mimo tego co powiedział, jakby nigdy nic poklepał Anastasję po plecach i wyszeptał jej na ucho słowa, których ton nie sugerował jakiejkolwiek presji, nawet jeśli takowa faktycznie zaczęła ciążyć na zmiennokształtnej.

- Dajesz, pokaż im co na co cię stać.

        Po czym zwiał kawałek dalej, opierając się wygodnie plecami o krzesło a smoczą mordą o stół. Miał ją na oku, ale tylko jednym, bo to drugie już spało za obydwie gałki oczne smokołaka. Tymczasem zbiry, łotry i Prasmok wie kto, patrzyli i czekali na cokolwiek ze strony futrzastej, co by było wiadomo czy za słowami smokołaka stoi choćby ziarno prawdy.
Awatar użytkownika
Anastasja
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje: Szlachcic , Łowca
Kontakt:

Post autor: Anastasja »

Anastasja była zmęczona i zirytowana. W sumie nie pamiętała już nawet czy po tym felernym ślubie miała chwilę, gdy tak naprawdę nie czuła się źle. Wszystko było nie tak, ona nie taka, mąż nie taki, świat nie taki! Na dodatek możliwość kąpieli wcale nie musiała być w takim miejscu zagwarantowana. Nie rozumiała więc, jak Fonos mógł tak żyć. Dotarło do niej, że przygody są strasznie męczące i śmierdzą potem. W książkach to wszystko brzmiało jakoś fajniej.

- Uhh…? – spojrzała na paplającego jej nad uchem smokołaka, jeszcze przed chwilą wyglądał jak człowiek. Najwyraźniej przemienił się, gdy ona kontemplowała nad beznadziejnością świata – Jak niby mam nie używać imion? Nazwisko to co innego, ale jak inni mają się do mnie zwracać w takim razie? Co za głupota! – prychnęła już na pierwszą regułę zaprezentowaną przez zmiennokształtnego – Groźna to ja jestem zawsze, jakbyś nie zauważył – odburknęła – To ostatnie mogę zaakceptować… Dobra, będę baaardzo wścibska – uśmiechnęła się zawadiacko.

To jak smokołak wyważył drzwi, zaimponowało tygrysołaczce. Kto by pomyślał, że w tym leniwym cielsku drzemie tyle siły. Taki potencjał, a jakże marnowany. Westchnęła ciężko, przecież nie mogła tak bezkrytycznie podziwiać swojego pełnego wad mężulka.
Nie zdążyła zareagować, gdy Fonos ot tak przeniósł ją do środka karczmy. Nie krzyknęła ani nawet nie atakowała pazurami, była zbyt zaskoczona i zdezorientowana tym nagłym ruchem.

- Co ten pacan wygaduje? Jestem damą, szlachcianką! Nie jakąś krwiożerczą bestią! Jak może tak mówić?! – otworzyła oczy szeroko, słysząc słowa przerośniętego jaszczura – I co mam im niby pokazać? Tym wszystkim łotrom i miejscowym przestępcom? Co ja mam niby zrobić?

Tygrysołaczka miała łzy w oczach, nie tak wyśniła sobie swoje pierwsze polowanie na potwory. Na dodatek wcale nie musiało być to tego typu polowanie. Fonos był najemnikiem. Mógł zrobić za pieniądze wszystko, nawet zabić niewinnego i czystego rasowo Alarianina.

- Czy ja też będę musiała to zrobić?

Wszyscy patrzyli, kręcili głowami lub podśmiewali się z niej. Miała być groźna, ale wcale nie była. Była tylko młodą dziewczyną, której cały świat wywrócił się do góry nogami, a ona nie wiedziała jak go ponownie postawić na nogi.
Jeden z mężczyzn podszedł do Anastasji, złapał ją za podbródek i zaczął oglądać niczym tanią dziewkę. Mówił do niej jak do jakiegoś kociaka. I wtedy bezczelnie i przy wszystkich tu zebranych złapał ją za pośladki.
To przekroczyło wszelkie granice. Tygrysołaczka złapała go za rękę, podświadomie wysuwając pazury, które gładko przebiły skórę łotrzyka. Mężczyzna syknął z bólu i wziął zamach, by uderzyć dziewczynę. Chciał jej dać w ten sposób nauczkę, o czym nie omieszkał wykrzyczeć na całą karczmę.
Oczy dziewczyny zmieniły się, widać w nich było dzikość i pragnienie zemsty. Ryknęła ona niczym najprawdziwszy tygrys, a następnie przybrała jego formę. Ludzie przestali się nabijać i szukali dogodnej kryjówki. Większość okazała się śmierdzącymi tchórzami, bo już na samo warknięcie trzęśli portkami.
Ana była w tym momencie zupełnie zdana na swój instynkt, a ten kazał jej wyeliminować zagrożenie w postaci tamtego palanta. Skoczyła na niego tak, aby nie mógł podnieść się z podłogi. Wszystko trwało zaledwie parę sekund, pochyliła się nad nim i jednym prostym ruchem odgryzła spory kawałek szyi. Krew z tętnicy prysnęła wszędzie wokół, w tym na nią samą. Teraz jednak się tym nie przejmowała, nadszedł czas na posiłek. Była taka głodna…

Dziewczyna obudziła się w jakimś starym łóżku. Jej ubrania były poszarpane i pełne dziur. Na pościeli widniały ślady krwi, ale sama nie czuła, aby była ranna. Jedynie mocno bolała ją głowa. Jej ręce… Ręce!
Nie miała na nich sierści, gładka, blada skóra! Natychmiast dotknęła swojej twarzy i odetchnęła z ulgą, gdy nie wyczuła charakterystycznego pyska. Była sobą, znów była człowiekiem?

- Czy to mi się śni? Znów jestem sobą? – wypowiedziała na głos swe myśli ze wzruszeniem.

Dopiero gdy początkowy zachwyt nad odzyskaniem swojej normalnej postaci nieco minął, rozejrzała się za Fonosem. Siedział niedaleko i milczał.

- Fonos… Co… Co się stało? Ledwo pamiętam… Weszliśmy do karczmy, jeden oprych strasznie mnie zdenerwował… Ale nie pamiętam czemu i co było potem. I jak to się stało, że znów jestem… sobą? – pytała podekscytowana, aczkolwiek lekko zmieszana.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rododendronia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości