Arturon[Pałac] Iskra

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
Zablokowany
Awatar użytkownika
Avra
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Urzędnik , Arystokrata
Kontakt:

[Pałac] Iskra

Post autor: Avra »

        Przez te kilka miesięcy rzadko padał deszcz. Pogoda była wręcz wymarzona na wakacje – można by powiedzieć, że Avra miał szczęście. Jemu to było jednak już trochę obojętne – odliczał dni do swojego wyjazdu, bo nie czuł się dobrze w Arturonie. Dawnych znajomości nie udało mu się odnosić w kształcie, jaki miały wcześniej – z jednej strony mógłby ich wszystkich ignorować i w pojedynkę organizować sobie czas, ale były ku temu dwa przeciwwskazania. Pierwsze: mimo wszystko nie był aż takim samotnikiem, wiedział, że z czasem zaczęłoby mu to przeszkadzać. Drugie: cóż, nie wypadało. Nie mógł się dystansować i palić za sobą mostów, nawet jeśli nie wiązał z nimi żadnych nadziei na przyszłość. Co dzień odliczał jednak dni do powrotu do Sirindal. Jego ojciec zdawał się tego nie dostrzegać, a Avra za to starał się mu tego nie okazywać – by go nie smucić.
        Ten wieczór był więc towarzyską formalnością jak wszystkie pozostałe, choć tym razem okazja była zgoła inna – tego dnia odbyło się nadanie tytułów rycerskich i z tej okazji zorganizowano bal. Niby nic wystawnego, ale jak wiadomo, na dworze królewskim nigdy nie jest to skromne przyjęcie na kilkanaście osób. Avra został więc zaproszony na to wydarzenie – przypuszczał, że była w tym szpilka ojca, bo on sam nie miał statusu dyplomaty i tak naprawdę na dworze był tylko gościem o dość niskim statusie. Dość powiedzieć, że nie został przedstawiony królowi. Znaczy: kilka lat temu, gdy był jeszcze nastolatkiem, dostąpił tego zaszczytu, ale tym razem jego przybycie na dwór rozegrało się niejako za plecami monarchy. Nie miał z tym specjalnego problemu, choć cały czas gdzieś z tyłu głowy miał myśl, że jeśli dobrze pójdzie to za trzy lata może otrzymać kolejny patent urzędniczy i wtedy otrzyma status dyplomaty umożliwiający mu audiencję u króla…
        Dość myślenia o karierze – tego dnia miał się bawić. Zabrał się więc za strojenie. Tego wieczoru ani nie chciał się za bardzo wyróżniać, ani nie chciał sobie ograniczać możliwości uczestnictwa w tańcach czy być może jakiś innych dworskich zabawach, więc zdecydował się na strój bardziej typowy dla Arturonu, rezygnując na jego rzecz z kimona. Założył czarne szerokie spodnie i marynarkę z aksamitu, z lekko watowanymi ramionami – taka teraz panowała moda na dworze, a jemu to akurat odpowiadało, bo w Sirindal również noszono teraz szaty optycznie poszerzające ramiona. Nie założył fularu ani żabotu, bo zdecydował się na koszulę ze stójką, jedynie o kilka tonów różniącą się od marynarki. Brosza, którą wpiął w klapę, z daleka wyglądała jak strzała, był to jednak pikujący żuraw. W podobnym stylu wykonana była ozdoba do koka – dwa skrzydła obejmujące niewielki, lekko wydłużony pęk włosów na czubku głowy, przebite szpilką ze zwieszającymi się z niej trzema rubinowymi łezkami. Avra nie spiął wszystkich włosów, jedynie te z przodu głowy, z tyłu zostawiając szerokie luźne pasmo, dokładnie wyczesane i wygładzone. W uszach miał kolczyki – swoje ulubione proste koła z podzwaniającymi patyczkami podobnymi trochę do wietrznych dzwonków, choć jego akurat nie wydawały żadnych dźwięków. Niektórzy, owszem, nosili takowe, ale on wolał jednak nie zagłuszać sobie niczym dźwięków otoczenia.
        - Nieźle – ocenił ojciec, gdy go zobaczył tuż przed wyjściem.
        Rodzic czarodzieja – Shun Shein – był szczupły i dość wysoki, jak to Eravall, lecz nie tak wysoki jak jego syn. Twarz miał pociągłą, oczy ozdobione kurzymi łapkami czarne, tak samo jak włosy. Miał już dość wyraźne zakola, lecz nadal czesał się w króciutką kitkę na czubku głowy, nie zważając na to, że odsłania łysinę. Mawiał, że w tym miejscu mężczyzna łysieje od myślenia i nie uważał tego za powód do wstydu. On tego wieczoru ubrał się w tradycyjne kimono – gładkie, granatowe, bardzo eleganckie.
        - Dziękuję – odparł tak po prostu Avra, obracając w dłoniach rękawiczki, których jeszcze nie nałożył.
        - Znowu będziesz na ustach dam.
        Młody czarodziej parsknął.
        - Nie to miałem na celu.
        - Trzeba było więc zdecydować się na jednolity strój – odparł Shun z szelmowskim uśmiechem. Miał rację: połączenie mody zachodniej i tej ze środkowej Alaranii stanowiło z jakiegoś powodu dobry temat do dyskusji. Jemu jednak aż tak to nie przeszkadzało – to, że nie chciał się za bardzo wyróżniać nie znaczyło, że chciał całkowicie zniknąć. Gdyby to miał na celu, po prostu by nie przyszedł. Nie miał obowiązku zjawiać się na tym balu.
        - Gotowy?
        - Tak – odparł Avra, wciągając na dłonie rękawiczki i wychodząc z ojcem z ambasady.

        Bal ze względu na piękną pogodę urządzono w sali, z której z łatwością można było wyjść na taras i dalej, na ogród. Otwarto na oścież wszystkie drzwi i do środka wpuszczono powietrze pachnące morzem i białymi kwiatami. Atmosfera wydarzenia była całkiem swobodna – nie tak jak w karczmach po północy ma się rozumieć, ale znacznie częściej w gwarze rozmów słychać było wybuchy wesołości, towarzystwo mieszało się w sposób dość losowy – dobra okazja do poszerzenia kontaktów i poznania tych, których wcześniej nie miało się okazji poznać.
        Shun Shien dobrze wyczuł tę sposobność. Z początku pozwolił, by syn przywitał się ze swoimi znajomymi i zamienił z nimi kilka słów, później jednak porwał go z towarzystwa, by przedstawić go tym, których jeszcze nie miał sposobności poznać. Przez następne minuty Avra z uprzejmym wyrazem twarzy ściskał i całował dłonie kolejnych osób, giął kark w ukłonach i zamieniał te same wyświechtane formułki, które powinno się wypowiadać przy pierwszym spotkaniu.
        - O, sir Esker! – ożywił się nagle Shun. – Nie miałem pojęcia, że przebywa pan w Arturonie. Jak się cieszę – zapewnił, ale bez lukrowanego entuzjazmu, w sumie to całkiem szczerze. On tak potrafił: sprawiać wrażenie, że każdego doskonale pamięta i cieszy się na ponowne spotkanie tak, jakby miał do czynienia z członkiem rodziny, a jednocześnie unikając teatralności.
        - Na długo przybył pan do stolicy? - zagaił starszy Shein, wciągając rycerza w pogawędkę.
Awatar użytkownika
Soleil
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Uczeń
Kontakt:

Post autor: Soleil »

        Wiedziała, jak bardzo jej ojciec nie znosił wszelkiego rodzaju przyjęć, balów i bankietów; tych formalności, sztywnych uśmiechów, jakby ludzie mieli same sztuczne szczęki oraz, cytując, „podłego alkoholu”. W Arturonie rzadko kiedy w wysokich sferach podawano piwo, zwykle były to wina i nalewki, lecz nie tak mocne jak te robione na wsi. Soleil osobiście nie przepadała za tego typu trunkami — ni to kwaśne, ni gorzkie nie wiadomo co ze sfermentowanych owoców. Preferowała świeże. Niemniej, przez wzgląd na jej dobre wychowanie nie wypadało, aby nie wzniosła wraz z innymi pierwszego toastu za zdrowie pary królewskiej i nowo upieczonych rycerzy.
        Do Arturonu dotarli wczesnym rankiem, oboje wymęczeni jak wymięte pranie. Choć ojciec nie narzekał, domyślała się, że nie podchodził z wielkim entuzjazmem do nadchodzącej uroczystości, do której jeszcze musieli się przecież przygotować. Po drodze do komnat Nuka spotkał starych znajomych: kilku strażników miejskich, z którymi kiedyś, na początku swojej kariery, służył. Powspominali dawne czasy, przy okazji poznali jego olśniewająco piękną córkę. Na szczęście spod pudru nie było widać u niej cieni pod oczami, nie to, co u Nuki — wybitnie nie zdołał się wyspać w czasie tej podróży, więc nie rozmawiał ze strażnikami zbyt długo, tłumacząc się, że musi pójść na co najmniej dwugodzinną drzemkę. Zamiast tego wyszło około sześciu godzin. No, ale on nie potrzebował aż tyle czasu, by się przygotować na bal. Soleil również skorzystała z okazji regenerującego snu dla urody. Zasnęła jak zabita.
        Obudziła się na długo przed ojcem, późnym popołudniem. Nie życzyła sobie, aby obce kobiety krzątały się po jej komnatach, więc sama przygotowała sobie kąpiel pełną olejków zapachowych, które zwiozła z Adrionu. W powietrzu unosił się słodki zapach kwiatów wymieszany z cytrusowymi nutami. Tak zrelaksowana i odżywiona, w o wiele lepszym humorze, poczęła przygotowywać się do uroczystości. Zanim wyjechali z Adrionu, jej ojciec wyraził nabożne zdumienie ilością bagażu, jaką zamierzała ze sobą zabrać.
        — Nie ja to wszystko spakowałam — oświadczyła wówczas usprawiedliwiająco.
        — Czyli kto? Wróżki? — Nuka naprawdę próbował znaleźć logiczne wyjaśnienie potencjalnej wyprowadzki córki.
        — Nie, matka.
        — Na to samo wychodzi.
        Ahné uznała bowiem, że jej córka nie wejdzie na królewski dwór bez odpowiedniej ilości najlepszej jakości kreacji.
        — Odpowiedniej ilości? — zapytał Nuka, z przerażeniem obserwując, jak Soleil ładuje do powozu kolejną walizkę. — To znaczy?
        — Wszystkich — odparła elfka tonem wyraźnie wskazującym, że to przecież oczywiste.
        Teraz Soleil wypakowując swoje rzeczy, od razu przymierzała potencjalne kandydatki na bal. Wszystkie zostały uszyte przez jej matkę, więc teraz dziewczyna walczyła z ogromnym dylematem: która z nich będzie tą wybraną? Bardzo chciała pokazać się w kreacji, która bezsprzecznie ukazywałaby adriońską modę, ale... Wszystkie się do tego nadawały.
        Po godzinie rozmyślania, przymierzania, analizowania i histeryzowania, udało jej się w końcu wybrać. W ciągu tej godziny Nuka zdołał się obudzić, wstać, umyć, ogolić i wejść w swój ciemnozielony mundur gwardii królewskiej, podczas gdy ona zdążyła tylko z fryzurą. Fikuśnie upięty na karku kok z kwiatową biało-złotą ozdobą doskonale pasował do sukni z odsłoniętymi ramionami. Aby dodać sobie uroku wypuściła dwa kosmyki włosów swobodnie opadające wzdłuż twarzy. Sama suknia mogła uchodzić za fenomen, również w Adrionie: tiulowa, podszyta delikatnym jedwabiem o szafirowej barwie, w której dekolt i wyraźnie zaznaczoną talię wszyto małe perły poprzeplatane minimalistycznymi, białymi kwiatkami o perłowych płatkach. Sięgała ziemi, a w dodatku miała rozcięcie wysoko na udzie, które odsłaniało zgrabne nogi półelfki. Dla dopełnienia perfekcji włożyła jasne, kremowo-złote pantofelki.
        — I jak? — zapytała, dołączywszy do ojca.
        Nuka uśmiechnął się łagodnie, podszedł do niej i ucałował ją w czoło z namaszczeniem.
        — Oszałamiająco, kochanie. — Przytulił ją delikatnie, by nie popsuć jej fryzury.

        Już na samym początku balu, ledwie zdołali pojawić się w sali, zostali rozdzieleni. Nuka przez znajomych rycerzy, Soleil zaś przez dwórki podziwiające jej kreację. Kiedy Esker skończył poklepywać się po plecach z druhami, przyszedł czas na formalności. Mundur pił go pod pachami, jak zwykle, ale starał się wyglądać swobodnie, choć przychodziło mu to z ogromnym trudem.
        Eravallczyk, który go zauważył i do niego zagaił zdawał się znać Nukę, kiedy ten drugi w ogóle nie potrafił sobie przypomnieć, skąd może znać tego pierwszego. Udał jednak, że doskonale wiedział, z kim ma do czynienia. Podał mężczyźnie rękę. Dopiero po chwili się zreflektował i ukłonił niezdarnie.
        — Pana również dobrze widzieć — odparł miło, ale nie uśmiechnął się. Nie umiał. — Kilka miesięcy z pewnością tu posiedzę, jest w co ręce włożyć. Jego wysokość już się o to postarał.
        Zaśmiał się nieco teatralnie, czując się jak totalny bęcwał. Musiał panować nad rękami, by nie schować ich do kieszeni.
        — A co ciekawego sprowadza pana z Zachodu, hmm? — zagadnął, rzucając się na ślepo w głęboką wodę.
        W duchu błagał, by wybawiono go z opresji, co stało się kilka chwil później.
        Soleil zjawiła się w idealnym momencie. Uśmiechnęła grzecznie do rozmówców ojca, skinęła z szacunkiem głową, zerkając dyskretnie w stronę intrygującego, chłodnego młodzieńca. Surowa uroda nadawała mu egzotycznej, przyciągającej wzrok aparycji. A Soleil potrafiła docenić przystojnego mężczyznę. Zupełnie jak jej matka.
        — Szanowni panowie, pragnę wam przedstawić moją córkę, lady Soleil Esker — oznajmił, pękając z dumy jej ojciec.
        — Bardzo miło mi poznać — powiedziała, uśmiechając się uroczo. — Czy mi się wydaje, sir, czy połączył pan styl zachodni ze środkowoalarańskim? — zapytała od razu chłodnego młodziana. — Hipnotyzuje pan jak wizja w kryształowej kuli.
Awatar użytkownika
Avra
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Urzędnik , Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Avra »

        Stojący pół kroku za ojcem Avra przyglądał się rycerzowi, do którego podeszli. Nie kojarzył tego mężczyzny, ale gdy teraz na niego patrzył, widział jednego z tych mężczyzn, którzy wolą działać, a nie użerać się z przełożonymi, z musztrą, z tym, że kogokolwiek muszą słuchać. On działał – sam, po swojemu, skutecznie. Może był zwiadowcą, tropicielem? Tak się kojarzył młodemu czarodziejowi. Będzie musiał później zapytać ojca kto to dokładnie był, bo z rozmowy raczej tego nie wywnioskuje – już teraz czuł, że wymienione zostaną tylko suche grzeczności.
        Shun Shein zaś od razu się zorientował, że lord Esker zupełnie nie ma pojęcia z kim rozmawia, ale nie dał tego po sobie poznać. Nie dziwiło go to specjalnie, bo znał tego jegomościa dość dobrze i wiedział, że ten nigdy nie angażował się w dworskie życie, a przez większość czasu przebywał w Adrionie z rodziną – był mu więc w stanie wybaczyć pytanie o coś, co zdarzyło się prawie dwadzieścia lat temu. „Co ciekawego sprowadza pana z Zachodu” – urocze usłyszeć coś takiego od dziewiętnastu lat mieszkając już tu, w Środkowej Alaranii.
        Nim jednak eravallski dyplomata ułożył swoją dyplomatyczną odpowiedź, do całej trójki podeszła nowa osoba. Jej pojawie się pierwszy dostrzegł Avra, który w rozmowę nie był tak bezpośrednio zaangażowany. Młoda kobieta zrobiła na nim bardzo dobre wrażenie. Nie ma co ukrywać – była piękna. Przepiękna. Delikatna, smukła, stylowo ubrana. Elfka? Uszy miała szpiczaste, więc pewnie tak.
        Wkrótce sytuacja stała się jasna – półelfka, córka lorda Eskera. Jej pojawienie się rozluźniło atmosferę niezręcznej osoby między starszymi mężczyznami, pozwalając na dokonanie prezentacji młodszych członków rodziny. Oczywiście, że Shun również z tego skorzystał.
        - To dla mnie zaszczyt, lady Esker – zapewnił kłaniając się jej w eravallskim stylu. – Korzystając z okazji, pozwolą państwo, że przedstawię mojego syna, Avrę. Avra przybył do Arturonu z Sirindal po ukończeniu Królewskiej Akademii Magów i studiów administracyjnych.
        ”Brawo, tato, doskonale zachwalony towar”, pomyślał z lekkim przekąsem czarodziej, choć zdążył już po części przywyknąć do tego, że ojciec tak chwali jego osiągnięcia przy obcych – sam jest z niego dumny i chce by inni też byli pod wrażeniem. Nigdy więc nie robił mu z tego tytułu wyrzutów i tym razem również ograniczył się tylko do skromnego uśmiechu.
        - To dla mnie wielki zaszczyt – zapewnił, witając się z lordem Eskerem uściskiem dłoni. Zwrócił uwagę na to, że ręka rycerza była twarda, a chwyt mocny – bez wątpienia miał do czynienia z człowiekiem czynu, co wzbudziło jego szacunek. Później zaś obrócił się do lady Soleil. Uśmiech na jego twarzy jakby lekko się poszerzył, gdy pochylał się, aby ucałować jej dłoń. Zwrócił od razu uwagę na to, że ręka córki Nuki była drobna i delikatna, bardzo kobieca. Spodobało mu się to, ale w duchu nie oczekiwał tak naprawdę niczego innego.
        W najśmielszych snach nie spodziewałby się jednak tego jak ta młoda dama od razu zdominuje rozmowę i to odnosząc się do jego ubioru. Nie zwróciłby na to specjalnej uwagi, bo do tej pory wielokrotnie jego wygląd był tu komentowany, lecz nigdy w sposób tak oryginalny. Odniósł wrażenie, że ta dziewczyna z nim flirtuje, ale wolał udać, że tego nie dostrzegł.
        - Tak, to trochę mody tutejszej i z Sirindal – zgodził się. – Tak… było mi po prostu wygodniej – doprecyzował takim tonem jakby tłumaczył się z drobnej gafy towarzyskiej, ale nie czuł się specjalnie winny. – Nie uważam jednak, że efekt jest aż tak spektakularny… Nie mogę się mierzyć z tym jak wielkie wrażenie to pani robi samą swoją obecnością.
        Shun nie zdradził się ani jednym błyskiem w oku, nawet najmniejszym drgnięciem mięśni twarzy, ale był zadowolony z finty swojego syna. Dość odważnej zważywszy na to, że tuż obok stał ojciec tej młodej damy…
        - To również nie jest tutejsza moda – kontynuował Avra po odpowiedniej pauzie, wzrokiem prześlizgując się po sukni Soleil. – Jakaś… pamiątka z podróży? – zainteresował się.
        - Może to dzieło lady Ahné Esker? – wtrącił się Shun, spoglądając na Nukę. Ten dziad wiedział naprawdę wszystko. – Zdaje mi się, czy twoja pani zajmowała się szyciem?
        W sposobie w jaki Eravall wypowiedział słowo „pani” można było wyczuć, że nie miał na myśli zwierzchności jak między arystokratką a sługą, a raczej pozostawione w domyśle „pani twego serca”. O swojej małżonce mówił tak samo – „moja pani”.
        Avra zaś cały czas spoglądał na Soleil. Ona była tu najciekawsza, jej reakcje najbardziej szczere. Słyszał o czym rozmawiali starsi mężczyźni, co jakiś czas na nich spoglądał, ale to córka lorda Eskera była dla niego najbardziej interesująca. Od niej zresztą oczekiwał odpowiedzi na pytanie swojego ojca - spodziewał się, że nie da dojść do słowa swojemu rodzicowi.
Awatar użytkownika
Soleil
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Uczeń
Kontakt:

Post autor: Soleil »

        Nie spodziewała się niczego innego, jak uprzejmej wymiany grzeczności; w końcu na tym polegały tego typu uroczystości. Rodowe i polityczne niesnaski ukrywane były na rzecz powierzchownego pojednania, ale plotki i tak krążyły wokół sali. Arystokracja miała przedziwne zabawy i poczucie humoru. Nie przypuszczała jednak, że tak swobodnie będzie się czuła w towarzystwie szarmanckich Eravallów. Nie miała dotąd okazji spotkać nikogo z ich stron; całą wiedzę, którą posiadła na temat ich kultury wydobyła z książek, a i one prawdopodobnie nie były zbyt wiarygodne, bo miały więcej jak sto lat. Musiała poprosić matkę, by uzupełniła swoją bibliotekę o nowsze wydania. Niemniej, uśmiechnęła się, gdy starszy mężczyzna ją pozdrowił. W następnej chwili pochwalił się synem. W zasadzie mogła domyślić się, że byli ze sobą powiązani — tak do siebie podobni, acz młodzieniec wydawał się nieco wycofany. W ogóle się nie dziwiła, a nawet była w stanie zrozumieć jego podejście, gdyby znała takowego przyczynę.
        Popatrzyła kątem oka na ojca, porównując go z ojcem Avry. „Dwa zupełnie różne światy” — pomyślała od razu. Jej rodzic tak bardzo nie przypominał polityka, że to aż czasami kłuło w oczy. Co innego starszy Eravall; ten miał politykę w jednym palcu, a przynajmniej tak zakładała, sądząc po postawie, wypowiedziach i szeroko pojętym wrażeniu. Młodzieniec komplement przyjął, ale z oporem i chyba zaskoczeniem. Skomentowała to po swojemu:
        — Wygoda ponad wszystko. — Puściła do niego oko. — Choć moja szanowna matka uważa inaczej. — Uśmiechnęła się pod nosem.
        Oho, riposta. Zręczna i szybka, czyli to nie było jego pierwsze przyjęcie. Skinęła głową w podziękowaniu za miłe słowa.
        — Soleil, nie ma co się aż tak patyczkować — dodała dla większej swobody.
        To nie był pogrzeb ani koronacja, więc po co te wszystkie ceregiele? Podejrzewała, że młodzieniec mógł być niewiele starszy od niej, więc to nie powinno sprawić aż takiego kłopotu, by mówić do siebie po imieniu. Prościej, wygodniej i bez sztywnych frazesów, choć już miała przed oczami wizję spojrzenia jej matki. „Tak prędkie spoufalanie się jest nie na miejscu”, powiedziałaby, ale w następnej chwili by odpuściła.
        Nuka zaś był wyczulony na czcze komplementy kierowane pod adresem Soleil; wielu kawalerów zabiegających o jej względy czyniło podobnie. „Nie, to ty jesteś piękna i wyjątkowa”, aż się czasami rzygać chciało od fałszu, jaki wybrzmiewał z takich słów. Teraz jednak nic nie mógł na to poradzić, takie wypowiedzi były bowiem wpisane w regułę i po prostu musiały zostać odhaczone z listy „do zrobienia”. Wyrwał się z zamyślenia, kiedy padło pytanie o jego narzeczoną. Bardzo powstrzymywał się od wytknięcia, że on i Ahné nie przypieczętowali jeszcze swojego związku ślubem, a skoro wiedział o Ahné, musiał również wiedzieć i to...
        Soleil jednak go ubiegła.
        — Wszystkie suknie, które posiadam, wyszły spod ręki mojej matki — potwierdziła przypuszczenia starszego Eravalla. — Tak jak pański syn trafnie zauważył, to moda adriońska. Lekko, zwiewnie i wygodnie, acz z delikatną elegancją. Najchętniej zdjęłabym pantofle, aby dopełnić obraz naszej kultury, ale ponoć nie wypada, więc zostawię to na inny moment.
        Nuka odetchnął głęboko, starając się nie roześmiać. Taka właśnie była Soleil: otwarta i szczera, z sercem wyrażała swoje myśli. Przynajmniej tym sposobem rozluźniła atmosferę.
        — Podziwiam i gratuluję ukończenia studiów, to musiało być ekscytujące — zagaiła do młodzieńca, podchodząc bliżej niego. — Może usiądziemy? Nigdy nie studiowałam, a chętnie porozmawiałabym o tym z kimś, kto w ogóle zbliżył się do murów uczelni.
Awatar użytkownika
Avra
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Urzędnik , Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Avra »

        Avra musiał w duchu przyznać, że ta dziewczyna całkiem go zainteresowała - miała w sobie pewną iskrę, która odróżniała ją od pozostałych dam na dworze, taką świeżość i lekkość. Puściła do niego oko w sposób absolutnie niewymuszony i nie obliczony na żaden zysk. Jak do kolegi, tak po prostu, z sympatii. Spodobało mu się to, bo rzadko miał z tym w Arturonie do czynienia i tak jak nie przeszkadzała mu dworska formalność, tak męczyły go wymuszone zaloty. Soleil zyskiwała więc w jego oczach z każdą kolejną chwilą - nie spektakularnie, ale jednak nieustannie.
        Na jej uwagę o matce uśmiechnął się krzywo - doskonale to rozumiał, jego matka była taka sama.
        Propozycję przejścia na ty przyjął zaś z mieszanymi uczuciami. Dla niego nastąpiło to zdecydowanie za szybko i to nie przez to, że sam miał o sobie zbyt wysokie mniemanie, by spoufalać się z damą, którą znał ledwie chwilę - to działało w drugą stronę, raczej nie chciał jej uchybić. Skłonił się więc w podzięce, dając sobie dodatkową chwilę na przemyślenie odpowiedzi. Luźne pasmo włosów zsunęło się przy tym z jego ramienia.
        - To dla mnie zaszczyt - zapewnił. - Nie wiem jednak czy mi wypada, jestem tylko gościem na dworze.
        Avra tylko przelotnie spojrzał na lorda Eskera - nie oczekiwał jego aprobaty ani nie sprawdzał jego reakcji, bo to była czysto towarzyska rozmowa, żadne spotkanie dyplomatyczne ani audiencja, nie starał się też o względy ich rodziny. Nie miał sobie zresztą nic do zarzucenia. Shun był podobnego zdania - Avra był dorosły i wiedział jak się zachować. Spodziewał się, że jego syn chętnie przeszedłby na bardziej poufały grunt w znajomości z lady Soleil, ale dobrze zrobił, nie przyjmując tak od razu jej propozycji. Wykazał się dobrym wychowaniem. Ojciec spodziewał się jednak, że jeśli panna Esker będzie nalegała, jego syn ulegnie już po pierwszej próbie, bo mimo manier nie był sztywniakiem.
        - Wydaje mi się, że na tym dworze nie byłoby tak istotne to czy wypada nosić pantofle czy nie, a bardziej to, by żaden z panów nie podeptał panny delikatnych stóp swoimi butami… - podsunął uprzejmie Avra słysząc o tym, że elfka chciałaby wystąpić boso. Nie zadał pytania, które cisnęło mu się na usta: faktycznie w Adrionie nie noszono butów na dworze? Ani damy ani panowie? Trudno było mu to sobie wyobrazić, ale może gdyby tam trafił, nie uznałby tego za dziwne. Był w końcu ostatnią osobą, która mogłaby oceniać cudzy wygląd, bo sam się w tym miejscu wyróżniał.
        - Mogę… - zaczął, lecz zamilkł, bo w tym samym momencie Soleil również się odezwała, a on oddał jej pierwszeństwo, robiąc przy tym przepraszającą minę. Nie przypuszczał, że zostanie poruszony temat jego studiów. Niewielu to interesowało. Pytali o Sirindal, o tamtejszy dwór, jak jemu samemu podoba się w Arturonie, ale o niego osobiście, a już szczególnie o jego naukę, nie pytał chyba nikt. To nudny temat, był tego świadomy… Soleil naprawdę to interesowało czy była po prostu tak bardzo taktowna?
        - Oczywiście - zgodził się z jej propozycją, by gdzieś zasiąść. Ustawił się do niej bokiem i zaoferował jej łokieć. Na obu ojców spojrzał tylko przelotnie, nie oczekując ich zgody, jedynie sprawdzając reakcje. Shun, zgodnie z oczekiwaniami syna, wykonał jedynie zdawkowy, przyzwalający gest. Niech młodzi rozmawiają w swoim gronie, a starzy zajmą się sobą.
        - Miło było ponownie pana spotkać, lordzie Esker - zwrócił się do Nuki, gdy młodzi już odeszli w swoją stronę. - Z pewnością będzie jeszcze okazja na pogawędkę w najbliższych tygodniach.
        I tak starszy Shein opuścił rycerza, nie wymawiając się niczym, bo chyba obaj pojęli, że formalności były dopełnione, a oni nie mieli ze sobą za wiele wspólnego, by wdawać się w dłuższą pogawędkę. Każdy mógł odejść do swojego kręgu znajomych.

        Avra tymczasem zabrał Soleil na taras, gdzie korzystając z dobrej pogody rozstawiono stoliki z krzesłami i ławeczki. Młodzieniec wybrał to pierwsze i szarmanckim gestem odsunął przed swoją towarzyszką krzesło.
        - Napijesz się czegoś? - zapytał, gotowy by podejść do kelnera roznoszącego drinki i albo coś od niego zabrać, albo złożyć u niego zamówienie. Ddo elfki wrócił po chwili, a gdy siadał, odgarnął machinalnie włosy, które opadły mu na ramiona.
        - Co by pannę interesowało? - zagaił rozmowę, nawiązując do jej chęci dowiedzenia się czegoś na temat studiów magicznych. - Nie chciałbym zanudzać opowiadając o wszystkim od początku…
Awatar użytkownika
Soleil
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Uczeń
Kontakt:

Post autor: Soleil »

        Wzruszyła lekko ramionami na wspomnienie o byciu „zwykłym gościem”, po czym uśmiechnęła się i dodała konspiracyjnym szeptem:
        — To tak jak ja.
        Uchodziła w towarzystwie za grzeczną i dobrze wychowaną, i taka też była w rzeczywistości, lecz trzeba dodać, że gdy lady Soleil nudziły się już formalności, wolała ich nie przedłużać. Rozumiała jednak, że stojący przed nią chłopak mógł być innego zdania, co skrzętnie okazywał. Nie miała mu tego za złe, a wręcz przeciwnie. Bardzo szanowała tak dystyngowaną postawę wobec ważnych ludzi. Mimo szlacheckiego pochodzenia, rodzice nie naciskali, by ich córka jakoś szczególnie przestrzegała etykiety, choć sama pilnowała, by przynajmniej się o to starać. Kiedy patrzyła na ojca w tym czystym oficjalnym mundurze, ściskającego dłonie przedstawicieli śmietanki arystokratycznej, trudno jej było się do tego widoku przyzwyczaić. Wolała go widywać w ubabranej ziemią kamizelce, nieogolonego i nie tak przylizanego. W takiej wersji wydawał się jej szczęśliwszy, a tu widziała mężczyznę, który wyraźnie męczył się w swojej roli. Chcąc dodać mu otuchy, położyła dłoń na jego ramieniu i posłała mu uśmiech. Chyba się troszeczkę rozluźnił.
        Na podane przez Avrę ramię zareagowała delikatnym skinieniem głowy w ramach podziękowania, po czym puściła oczko do ojca i oboje udali się w stronę tarasu. Nuka zaś z ogromną ulgą przyjął rozstanie z dyplomatą. Przeciągnął się, po czym skierował ku stołowi, przy którym już podawano przystawki. Był głodny jak pies.

        Odetchnęła morskim powietrzem, przymknęła na chwilkę oczy, rozkoszując się przyjemną bryzą. Słońce powoli zachodziło za horyzont, rzucając płomienną łunę na pałac. Romantyczną aurę dopełniły wielobarwne kwiaty, słodko pachnące przy każdym powiewie wiatru. Usiadła na odsuniętym dla niej krześle i zastanowiła się.
        — Wodę z cytryną poproszę. — Uśmiechnęła się urokliwie i położyła dłonie na podołku.
        Założyła kosmyk włosów za ucho, by jej nie przeszkadzał, a gdy Avra do niej dołączył po złożeniu zamówienia, przysunęła się nieco bliżej niego.
        — Spokojnie, o zanudzeniu nie ma mowy — zapewniła. — Swego czasu tata opowiadał mi na dobranoc swoje przygody z dawnych lat, które nierzadko ograniczały się do samotnego poszukiwania tropu zwierzyny w lesie. Z początku miał nadzieję, że znuży mnie to na tyle, że grzecznie i szybko zasnę. Bardzo się pomylił. — Uśmiechnęła się porozumiewawczo.
        Odsunęła się, by zrobić miejsce kelnerowi na postawienie napojów. Trudno jej było nie spoglądać na chłopaka, emanował tak egzotyczną aurą, że aż przyciągał do siebie jej spojrzenie. Poruszyła energicznie palcami u stóp, gdy Avra zarzucił włosy z powrotem na plecy. Aby nie dać się zahipnotyzować na dobre, przeszła do rzeczy:
        — Jaką dziedzinę magii studiowałeś? I skąd pomysł na połączenie tego z administracją? Bardzo oryginalnie, muszę przyznać.
        Założyła nogę na nogę i poczęła jedną machać, by dać upust kłębiącym się w niej emocjom oraz nadmiarowi energii. Podparła podbródek na dłoni, drugą bawiąc się krawędzią szklanki. Prawie w ogóle nie odrywała od Avry wzroku.
Awatar użytkownika
Avra
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Urzędnik , Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Avra »

        - Oczywiście – odparł Avra, przyjmując zamówienie Soleil tak uniżenie jakby był jej służącym. Choć na dworze w Sirindal cieszył się sporą estymą jak na swój wiek i często mu nadskakiwano, on odnajdywał pewną przyjemność w dbaniu o osoby, które były mu szczególnie miłe, a choć pannę Esker znał ledwie chwilę, było w niej coś świeżego i naturalnego, co niesłychanie go oczarowało. Nie była jeszcze tak sztywna jak większość towarzystwa, równie niedoświadczona na tym dworze co on – tymczasem z wdziękiem po prostu była sobą.
        Mieli to szczęście, że napoje, na które się zdecydowali, były gotowe na podorędziu, nie musieli więc czekać. Ledwie Avra wrócił do stolika, jak cień podążył za nim kelner, niosąc dla Soleil wodę w pękatej szklance podobnej do pąku tulipana, a dla czarodzieja wermut w niskiej szklance o grubym dnie, na której ściankach wystąpiła rosa od kontaktu szkła z zimnym alkoholem. Shein podziękował zdawkowym gestem i jednocześnie odprawił służącego, zostając w końcu sam na sam z panną Esker. Choć to on zagaił rozmowę jakby oczekiwał tylko krótkiej odpowiedzi, dał jej mówić i słuchał z prawdziwym zainteresowaniem. Podobała mu się ta wylewność, a i wiadomości o jej ojcu całkiem go zainteresowały. Nie znał tego jegomościa, ale coraz bardziej był przekonany, że to ciekawa persona. Będzie musiał wypytać swojego ojca o Eskerów – on na pewno będzie umiał powiedzieć o nich nieco więcej. A może i dowie się tego i owego od Soleil, bo liczył, że ich rozmowa jeszcze chwilę potrwa.
        Gdy wrócili do tematu, który był pretekstem do rozpoczęcia tej rozmowy, Avra skrzywił usta w bardzo subtelnej imitacji uśmiechu i wykonał przeczący ruch ręką, pozwalając jednak elfce dokończyć swoje pytania.
        - To nie tak – powiedział takim tonem jakby się usprawiedliwiał. – Nie połączyłem administracji i magii, jedno i drugie studiowałem osobno. Potencjał magiczny po matce, skłonności dyplomatyczne po ojcu… Ambicja nie pozwoliła mi dokonać wyboru. Poza tym chciałem utrzymać się na dworze, w ten sposób zwiększałem wydatnie swoje szanse, bo nawet gdybym miał zostać nadwornym magiem, by awansować musiałbym mieć odpowiednie tytuły administracyjne. Bez nich pewnie prędzej czy później zostałbym przydzielony do wojska, a to nie jest po linii mojego światopoglądu – przyznał szczerze, choć pewnie niejedna osoba spojrzałaby w tym momencie na niego ze wzgardą. Mężczyzna unikający służby, też coś.
        - Co się zaś tyczy dziedziny – podjął, upiwszy wcześniej łyk swojego drinka. - Tu sytuacja ma się zgoła odwrotnie. Zamiast ciągnąć zbyt wiele srok za ogon, skoncentrowałem się na jednym kręgu i na jednej konkretniej dziedzinie. Uznałem, że bardziej wartościowe będzie jeśli będę umiał sięgnąć po naprawdę potężne zaklęcia z jednej grupy niż po poślednie z wielu. Wyspecjalizowałem się w kręgu bytu, skończyłem magisterium z dziedziny istnienia, rozpocząłem również fakultet z dziedziny pustki…
        Avra zdawał sobie sprawę, że może nudzić Soleil albo też uzna ona, że zadziera nosa, chełpiąc się swoimi osiągnięciami, lecz nie potrafił odpowiedzieć jej półsłówkami. Nie chciał też sobie umniejszać – nie po to tyle studiował, by nie robić z tego użytku, nawet jeśli chodziło tylko o zaimponowanie komuś na balu. Szczególnie, gdy mowa była o czarującej młodej damie.
        W sukurs pospieszyli mu muzycy - kwartet grający w altanie w królewskim ogrodzie, których zadaniem było umilenie czasu gościom przed rozpoczęciem właściwej uroczystości. Już wcześniej Avra chciał prosić Soleil o pierwszy taniec - jeśli poprosi ją o to teraz chyba również będzie się liczyło? Tym bardziej, że chyba dostrzegł błysk w jej oku, gdy tylko po ogrodzie poniosły się pierwsze dźwięki skrzypiec.
        - Lady - zwrócił na siebie jej uwagę. - Czy mógłby prosić?
        Zapytawszy wstał i w ukłonie podał jej rękę, przelotnie spoglądając jeszcze w stronę altany i ułożonego przy niej podestu, gdzie już zmierzały pierwsze pojedyncze pary. Uśmiechnął się do niej subtelnie, na zachętę.
Awatar użytkownika
Soleil
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Uczeń
Kontakt:

Post autor: Soleil »

        Słuchała młodzieńca jak zaczarowana. W jej intensywnie zielonych oczach odbijały się promienie powoli zachodzącego słońca, które również rzucały ciepłe barwy na kwiaty wystawione na ich działanie. Taras wyraźnie ożył, a muzyka sącząca się z jego drugiego końca sprawiała, że te chwile Soleil odbierała wszystkimi możliwymi zmysłami. Chłonęła je łapczywie. Nieświadomie podparła podbródek na dłoniach, wpatrując się w chłopaka siedzącego naprzeciwko. Trudno było jej oderwać od niego wzrok, intrygowała ją jego egzotyczna uroda, a w jego głosie zasłuchiwała się jak zahipnotyzowana. Jeszcze chyba nie zdarzył się taki ktoś, kogo głos wywarłby na niej tak silne wrażenie. Avra nie musiałby krzyczeć, by utrzymać innych w karbach. Wystarczyłoby spojrzenie chłodnych, fiołkowych oczu i cicha dezaprobata. Ciarki przeszły jej po plecach.
        Kiedy wspomniał o tym, że wojsko nie było jego powołaniem, skinęła głową ze zrozumieniem. Doskonale rozumiała jego punkt widzenia, a w dodatku popierała opór wobec propagowania bezmyślnej przemocy. Zdawała sobie sprawę, że za wojnami stoi polityka, więc jako dyplomacie Avrze może udałoby się jakiejś kiedyś zapobiec.
        — Podzielam twoje poglądy. Oby twoja pasja i powołanie odcisnęły pozytywny ślad na światowej polityce — powiedziała i upiła łyk wody. Uśmiechnęła się.
        Nadstawiła uważniej uszu, gdy zaczął opowiadać o dziedzinach magicznych, a gdy wspomniał o dziedzinie pustki oczy zalśniły jej zafascynowaniem. Sama posługiwała się tą dziedziną i choć nie szło jej najgorzej, to jednak dobrze było porozmawiać z kimś, kto ją faktycznie studiował i nie był w wieku jej matki.
        — Ach — westchnęła, ponownie podpierając się na dłoniach. — Trudno jest mi wyobrazić sobie, jak wiele czasu musiałeś temu wszystkiemu poświęcić. Ale za to ile zyskałeś, to zapewne zrekompensowało lata pracy. Zresztą, niemal zawsze tak jest.
        Pomyślała o swoich zmaganiach w uprawie roślin i nauce śpiewania. Tak, skórka warta wyprawki, zdecydowanie. Droga przez mękę, ale za to jakie efekty spektakularne. Uwielbiała słuchać opowieści innych o ich zainteresowaniach, pracy, życiu; można powiedzieć, że niewiele rzeczy było w stanie ją znudzić na tyle, by zaczęła przysypiać lub odpływać myślami do chmur. A Avra mówił tak ciekawie, że w ogóle nie było mowy o spaniu. Zdawała sobie sprawę, że będąc na dworze królewskim jako początkujący dyplomata chłopak miał swoje zobowiązania, ale i tak zamierzała spędzić z nim jeszcze odrobinę czasu, nawet gdyby miała się narazić jego ojcu. O swojego się nie martwiła. Przekonana była, że jedyne, o czym marzył jej tata, to wydostanie się z munduru i pójście na piwo do gospody.
        Zaskoczyła ją propozycja chłopaka, lecz zaraz przyjęła jego dłoń, skinąwszy elegancko. I choć nie uzewnętrzniała tego, czuła podniecenie na myśl o tańcu z Avrą. Serce waliło jej jak szalone i naprawdę musiała się wysilić, by powstrzymać mimowolny uśmiech, który uparcie próbował wkraść się na jej usta. Chciała zachować chociaż pozory. W końcu nauki matki nie mogły pójść w las, trzeba było zachować klasę. Kiedy jednak objął ją w talii już na parkiecie, przełknęła ślinę i spojrzała mu w oczy. Prawie nogi się pod nią ugięły. Opanowała się jednak po chwili, wzięła kilka głębszych, choć niewidocznych dla jej partnera, oddechów i dała się mu prowadzić w rytm wygrywanej melodii. Nie dość, że zabójczo przystojny, wykształcony, to w dodatku umiał tańczyć... „Uspokój się”, strofowała się w myślach. Długo milczeli, dając się ponieść muzyce, a Sol rozkoszowała się każdą chwilą.
Awatar użytkownika
Avra
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Urzędnik , Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Avra »

        Komu by nie pochlebiała uwaga, z jaką Soleil potrafiła słuchać? Na pewno nie Avrze - jemu było miło, gdy widział, że jej spojrzenie nie ucieka na boki i w jej oczach błyszczy zainteresowanie. Chyba przez to zdecydował się przyznać do swoich pacyfistycznych poglądów - poczuł, że ma bezpieczny margines na popełnienie ewentualnej gafy. Z drugiej jednak strony czy za gafę można było uznać szczere przyznanie się do swojego charakteru? Jeśli ta znajomość miała się rozwijać to i tak prędzej czy później wszystko by się wydało. Niemniej jej komentarz odrobinę go rozbawił, ale nie śmiał się - pozwolił sobie jedynie na subtelny uśmiech.
        - Nie przesadzałbym z tą światową polityką, moja pani - ostudził nieco jej zapędy, choć ton jego głosu był przyjazny i na pewno nie była to bura. - Jestem tylko prostym urzędnikiem.
        Ujmował sobie? Nie - obiektywnie oceniał swoje możliwości. Ledwie osiągnął wiek dorosły i ukończył pierwszy znaczący fragment edukacji, jeszcze wiele było przed nim. Urzędnicy w pałacu mieli przed sobą siedmiostopniową drabinę hierarchii, a on był dopiero na pierwszym i na dobrą sprawę nie miał jeszcze liczącego się doświadczenia.
        Magia zdawała się być tym tematem, który poruszył Soleil znacznie bardziej niż administracja - nic w sumie dziwnego. Avrze wydawało się jednak, że to nie tylko kwestia ogólnie większego prestiżu bycia magiem, a coś więcej - jakby temat był jej bliski. Ach, no tak - jej aura nie była niema, ona również umiała czarować. Postanowił pociągnąć rozmowę w tę stronę.
        - Lubię się uczyć - zbył niejako jej troskę o czas, jaki poświęcił na studia. - Ty pani zresztą również nie sprawiasz wrażenie próżnującej. Słyszę w twojej emanacji kojącą melodię, która każe mi na panią uważać - oświadczył, spoglądając jej głęboko w oczy. Oczywiście, że flirtował z nią - grzechem byłoby chociaż nie spróbować, tym bardziej, że Soleil była tak czarująca i urodziwa.
        Może jednak źle wybrał moment - może powinien poczekać do tańców. Albo zaprosić ją na parkiet później, bo teraz wyglądało to tak, jakby uciekał przed własną śmiałością. Nie okazał jednak speszenia tylko udawał, że tak ma być i dumnie wyprostowany poprowadził ją na podest, bez słowa chwaląc się mijanym kawalerom tym jak urocza partnerka zaszczyciła go swoimi względami.
        Już na parkiecie Avra pewnie objął Soleil w talii, drugą ręką ujmując jej dłoń, z zadowoleniem zauważając przy tym, że pod względem wzrostu byli bardzo dobrze dopasowani. I w tańcu okazało się, że również doskonale się zgrywali - to była dla niego czysta przyjemność. Czuł jak jego partnerka wspiera się na jego ramieniu, ale na nim nie wisi, że daje się prowadzić, ale nie wlec, a w jej ruchach jest tyle wdzięku, że przewyższała elfki czystej krwi, których elegancja była legendarna nawet na dalekim zachodzie. No i tak pięknie się prezentowała. Avra chłonął tę chwilę milcząc, a cisza, która między nimi zapadła, nie wydawała mu się niewłaściwa. Szczególnie wtedy, gdy ich spojrzenia się spotykały, a już po chwili Soleil umykała wzrokiem, niby przypadkiem, ale jednak troszkę za szybko. Była zachwycająca - taka kobieca i dziewczęca jednocześnie, czarująca w zupełnie naturalny sposób, bez żadnych gierek, po prostu, samą swoją obecnością… Avra nie pamiętał by spotkał wcześniej kogoś jej podobnego.
        - To dla mnie wielki zaszczyt, że pozwoliłaś mi na ten pierwszy taniec, moja pani - wyznał cicho młody czarodziej, gdy utwór dawno minął już swój półmetek. - Zdaje się, że narobiłem sobie tym wrogów wśród pozostałych kawalerów - pozwolił sobie na komplement połączony z lekkim żartem z mężczyzn, którzy chcieliby być na jego miejscu.
Awatar użytkownika
Soleil
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Uczeń
Kontakt:

Post autor: Soleil »

        Uśmiechnęła się tajemniczo na wzmiankę o praktykowaniu magii, lecz nie skomentowała. Pozwoliła, by jej umiejętności na razie były owiane tajemnicą. To przecież takie romantyczne, gdy nie zdradza się wszystkiego od razu, nieprawdaż? Poza tym, może będzie to dodatkowa metoda, aby spędzić więcej czasu z Avrą. To miało się dopiero okazać.
        Teraz dawała się ponosić krokom, muzyce oraz samemu partnerowi. Od czasu do czasu zerkała na boki, na inne pary oddające się tańcom. Było tak spokojnie, jak nie na królewskim bankiecie. I choć Soleil uwielbiała wszelkiego rodzaju bale, to czasami wolałaby uczestniczyć w prostej, wiejskiej potańcówce, niż pełnej przepychu dworskiej uczcie. Przynajmniej presja nie byłaby aż tak duża. Trudno było to dostrzec, ale niekiedy Sol czuła się przytłoczona nadmiarem wyuczonych formułek i wysilonych uśmiechów. Mimo że ubóstwiała kicz, to czasem to całe politykowanie jej już bokiem wychodziło. Kiedy spojrzała Avrze w oczy, przeszło jej przez myśl, by zaproponować mu niezobowiązujący spacer po arturońskiej plaży, tylko we dwoje, z dala od naburmuszonych możnych i zawistnych dwórek. Mogła się założyć, że poza śmietanką towarzyską, gdy nie patrzą na niego oczy ojca, Avra rozluźniłby się i nieco bardziej otworzył. Oczywiście, nie miała stuprocentowej pewności i zapewne przegrałaby jakąkolwiek kwotę, którą by postawiła w zakładzie, ale istniała mała szansa, że chłopak mógłby poczuć się nieco swobodniej.
        Sukienka zawirowała szafirowo, gdy Avra wprawił Soleil w delikatny obrót. Kiedy powróciła w jego ramiona, uśmiechnęła się ładnie, a w jej oczach odbił się blask zachodzącego słońca. Dziewczyna zarumieniła się lekko na słowa Eravalla.
        — Och. Miejmy nadzieję, że tak nie jest — odparła równie cicho. — Przecież nie chcielibyśmy, by wynikły z tego jakieś... niesnaski.
        Uśmiechnęła się porozumiewawczo, bo choć nie była za żadnym rodzajem przemocy, tak obok dworskich dramatów nie mogła przechodzić obojętnie. Bawiły ją niektóre problemy szlachty, jak właśnie to, że mężczyźni bili się o względy dam ich serc, przez co nierzadko lądowali później u medyków. Nie wiedzieć czemu, Soleil miała wrażenie, że gdyby doszło do jakiejś potyczki, to Avra bezkonkurencyjnie by zatriumfował. Tak podpowiadało jej przeczucie, a ono nie miało w zwyczaju kłamać.
        Jedna piosenka się skończyła, lecz muzycy szykowali się do zagrania kolejnej. Choć Sol już dygała w podziękowaniu Avrze za tak cudowny taniec, to zanim w ogóle oboje pomyśleli o zejściu z parkietu, ona szybko, acz elegancko, zapytała:
        — Czy nie zechciałbyś towarzyszyć mi podczas następnej melodii?
        Tym samym ostudziła zapał jednej z dziewcząt, która już zmierzała ku nim, aby zaprosić Avrę do tańca.
Awatar użytkownika
Avra
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Urzędnik , Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Avra »

        W sumie to liczył, że będzie mógł porozmawiać z Soleil o nauce magii, bo wyczuwał, że ona również coś potrafi, ale skoro ona unikała tematu… przecież nie będzie jej zmuszał. Choć ten uśmiech wcale nie świadczył, że był to jej temat niemiły, a prędzej, że wrócą do niego w swoim czasie. Czy byłby zbyt wielkim optymistą interpretując to jako obietnicę kolejnego spotkania?
        Ta myśl szybko wywietrzała mu z głowy, gdy zaczęli tańczyć, choć też nie zaczął myśleć o niczym specjalnym - tylko cieszył się chwilą. Aż przyszło mu się odezwać, co wykorzystał, by powiedzieć swojej partnerce coś miłego. Soleil podłapała, a młody czarodziej wahał się czy powinien kontynuować. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać czy nie robi dziewczynie jakiś zbędnych nadziei - ona była taka młoda, taka entuzjastyczna. To nie była dwórka nawykła do tego, że prawi jej się komplementy… Ale z drugiej strony dla niego to nie był tylko taki pałacowy sport i gdy coś mówił, był w tym szczery. Więc…
        - Byłbym skłonny zaryzykować - przyznał, lekko wzruszając ramionami, jakby to nie było nic wielkiego. - O ile nie przyszłoby mi się mierzyć z pani ojcem - zastrzegł, równie swobodnym tonem co wcześniej, by raczej oddać szacunek lordowi Eskerowi, a nie pokazać, że jest mięczakiem. Gdyby jego relacja z jakąś kobietą miałaby być na tyle poważna, by jej ojciec musiałby się w to angażować, na pewno by temu podołał.
        Gdy taniec dobiegł końca, Avra pozwolił sobie na smutny uśmiech, jasno świadczący o tym, że szkoda mu już się rozstawać. Odsunął się jednak, ukłonił przed Soleil i już miał odprowadzić na skraj parkietu… Gdy dziewczyna zaskoczyła go swoją propozycją. Avra przystanął i spojrzał na nią pytająco. Kątem oka dostrzegł innego młodzieńca, który już chciał zająć jego miejsce, ale teraz czekał na rozwój wydarzeń. Damy, która ostrzyła sobie na niego zęby, już nie dostrzegł. Teoretycznie dwa tańce pod rząd z tą samą damą były trochę niestosowne, gdy nie tańczyło się z własną żoną, ale… To była jeszcze ta nieoficjalna część bankietu.
        - Nie śmiem odmówić - odpowiedział jej w końcu i znowu ją objął, a panna i kawaler, którzy ostrzyli sobie na nich zęby, ostatecznie wylądowali razem w parze, w ramach nagrody pocieszenia.
        - Czyżby to był jakiś adrioński zwyczaj, aby zawłaszczać sobie partnerów na dwa tańce z rzędu? - zagadnął tonem zwiastującym, że to żart a nie wytknięcie braków w etykiecie. - Pochlebia mi to, że moje zdolności taneczne spotkał się z taką aprobatą, by mnie przy sobie zatrzymać. Zawsze uważałem się raczej za miernego tancerza.
Awatar użytkownika
Soleil
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Uczeń
Kontakt:

Post autor: Soleil »

        Nuce udało się znaleźć taktyczne miejsce do obserwacji młodych, za filarem przy oknie zasłoniętym białą, na szczęście prześwitującą firaną. Tym lepiej, bo przynajmniej nie mieli jak go dostrzec. Powoli sączył słodkiego szampana, wyglądając zza tego filara i mrużąc oczy przed blaskiem zachodzącego słońca. Kiedy młody Shein zerknął w stronę okna, Esker szybko schował się, udając że po prostu tak sobie podpiera kolumnę. Wzbudzał delikatne podejrzenia wśród przechodzących obok gości, jedna starsza dama nawet zwiększyła od niego odległość, wykonując piękny łuk. Nie przejął się tym, na powrót zajmując się poczynaniami swojej córki i jej... adoratora.
        Tymczasem para zaczynała drugi taniec, a Soleil uśmiechnęła się nieco tajemniczo w odpowiedzi na słowa Avry. Kątem oka spostrzegła nieco zazdrosne spojrzenie damy, która zamierzała odbić jej partnera. Dziewczyna była zbyt pewna siebie, aby przejąć się tym jakkolwiek, uniosła dumnie podbródek. Matka byłaby z niej w tej chwili nader zadowolona, dobrze wychowała córkę. Ahné żyła w przekonaniu, że to kobiety sprawują faktyczną władzę nad mężczyznami, więc z chęcią przekazywała swoje podejście córce.
        Podjęła jednak myśl Avry.
        — Owszem — odparła pewnie. — I tańczymy bez butów — dodała konspiracyjnym szeptem.
        Posłała mu uroczy uśmiech, mając lekką nadzieję, że wprawi go to w konsternację. Lubiła droczyć się z nowo poznanymi osobami, choć w tej chwili jej matka uznałaby to za nietakt. Zignorowała ten fakt. Dobrze się bawiła, instynktownie czuła się przy Avrze swobodnie, mimo że on, paradoksalnie, był... sztywny. Ale to nic. Nie przeszkadzało jej to, a nawet jeszcze bardziej ją do niego ciągnęło. Nie rozumiała tej dziwnej reakcji, która w niej zachodziła. Zauroczenie? Ale tak szybko? A może podstępem rzucił na nią zaklęcie? Nie, o to go nie podejrzewała, choć znała go ledwie pół godziny. Intuicja podpowiadała jej, że po prostu chłopak jej się podobał.
        — W twoich stronach etykieta jest chyba surowo przestrzegana, prawda? — zapytała z ciekawości, a nie żeby urazić jego kulturę. — Wybacz, to było wścibskie... Znam podejście ojca do oficjalnych spotkań, a jest ono co najmniej swobodne, jak zresztą mogłeś już zauważyć. Wychowywałam się w środowisku, które niekoniecznie skupia się na respektowaniu tych niekiedy wydumanych zasad. Bo dlaczego miałabym nie tańczyć z kimś, kogo lubię tylko dlatego, że tak wypada? Przepraszam, mam się zmuszać do tańczenia z jakimś starym dziadem nie czującym rytmu i depczącym swoim partnerkom stopy? Według mnie to zakrawa o przesadę, nie sądzisz?
        Dopiero po chwili zorientowała się, na jaką swobodę sobie pozwoliła w obecności Eravalla. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym zamilkła, rumieniąc się ze wstydu.
Awatar użytkownika
Avra
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 2 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Urzędnik , Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Avra »

        Avra przyjął ten komentarz o butach z subtelnym uśmiechem.
        - Musicie w takim razie bardzo ufać swoim partnerom – skomentował. Te słowa pasowały do Soleil. Sprawiała wrażenie trochę… dzikuski. Nie w złym sensie, Avra myślał o niej w ten sposób raczej z czułością. Wiedział, że to czarująca młoda dama, na pewno dobrze wychowana, ale podchodząca swobodnie do tego co jej wolno a czego nie, prowokująca. Miała jednak w sobie coś, dzięki czemu uchodziło jej to na sucho. Może to kwestia pokrewieństwa z lordem Eskerem i jego opinią na dworze? Albo po prostu niewątpliwego uroku.
        Jej słowa o etykiecie trochę go skonsternowały i musiał przemyśleć odpowiedź, by jej nie urazić i nie zrobić złego wrażenia. Miał na to czas, bo Soleil bardzo dużo mówiła. A jemu w sumie całkiem przyjemnie się jej słuchało. Stanowiła dla niego pewną nowość w stosunku do poważnych młodych dam, z którymi do tej pory miał do czynienia. Nie była też jednak dziecinna – jej charakter był w idealnej równowadze, w tym punkcie, gdy dziewczyna staje się kobietą i strasznie mu się to podobało. Jedyny problem polegał na tym, że on nie potrafił dopasować się do jej radości, był w porównaniu do niej bardzo sztywny i w gruncie rzeczy lubił siebie takiego i nie chciał się zmieniać. Uważał, że zachowuje się godnie.
        - Wydaje mi się, że poziom przestrzegania etykiety jest podobny na wszystkich dworach – zauważył. – Nie bym miał z wieloma do czynienia, oczywiście… Poza tym nie znam niestety zbyt dobrze podejścia pani ojca. Sprawia wrażenie żołnierza, którego obowiązują trochę inne standardy niż typowego arystokratę. Nie mnie oceniać, ale nikomu personalnie nie uchybia.
        Avra zrobił przerwę w swojej przemowie, by obrócić Soleil pod wyciągniętą dłonią i zaraz znowu ją objąć.
        - Co do tańca – przeszedł do kolejnej kwestii. – Proszę spojrzeć na to z drugiej strony. Z perspektywy tak czarującej panny to z pewnością byłoby wygodniejsze, by mogła decydować z kim ile razy tańczy, lecz nie wszyscy mają szczęście by mieć takie powodzenie. Niektórzy byliby przez to skazani na podpieranie ścian cały wieczór, zupełnie bezzasadnie. Poza tym to sprawia, że można poznać nowe osoby i poszerzyć swoje znajomości. Nie każdy nieznany partner jest starym prykiem – zauważył z uśmiechem, specjalnie tak, by Soleil pomyślała o nim w tych kategoriach. Kto wie czy w ogóle zamieniliby słowo, gdyby nie etykieta.
        - Na wyższych poziomach struktur społecznych to robi się jeszcze bardziej skomplikowane – kontynuował. – Gdyby na przykład jakaś księżniczka przetańczyła cały wieczór z ambasadorem sąsiedniego kraju, można by uznać, że faworyzuje dwór, z którego on się wywodzi, a to mogłoby rodzić duże niepokoje i napięcia. We wszystkim trzeba znaleźć umiar – podsumował i dopiero teraz na jego twarzy pojawił się wyraz jakby wybudził się z jakiegoś transu. Zatchnął się i zaraz uśmiechnął przepraszająco.
        - Proszę o wybaczenie, nie chciałem brzmieć jak nauczyciel etykiety – usprawiedliwił się. – Z pewnością te wszystkie argumenty są ci doskonale znane, moja pani. Widzi pani, nie mam w sobie tej iskry buntu i spontaniczności, która cechuje panią. Przyjmuję zasady wraz z ich podstawami bez dyskutowania. Gdyby nie to, pewnie wybrałbym literaturę zamiast administracji – zauważył z uśmiechem, by złagodzić swoje słowa.
        - Na długo przyjechałaś do Arturonu? – zagaił, myśląc o tym, że sam nie miał wcale zostać długo w tym kraju i tak naprawdę wkrótce planował powrót na Wschód.
        Nagle muzyka ucichła, a wśród zaległej konsternacji poniósł się głos służącego, który zapowiedział nadejście króla. Wszyscy niespiesznie zaczęli wracać na salę balową, by powitać monarchę. Avra zaoferował Soleil ramię.
        - Odprowadzę cię do lorda Eskera, moja pani – zaproponował. Nie mógł pokazać się przy jej boku przy władcy, bo to byłoby poczytane jako oficjalna deklaracja z jego strony. Mogłoby wyjść niezręcznie.
        Lord Esker na pewno już czekał, by odzyskać swoją córkę z rąk młodzieńca, który poświęcał jej zdecydowanie za dużo uwagi. Ambasador Shun również chciał mieć syna pod ręką, na wypadek gdyby była okazja przedstawić go komuś znaczącemu. Może nie samemu królowi – to byłby zbyt daleko idący optymizm – ale może komuś z jego bliskiego otoczenia? Oczywiście Avra i tak planował karierę w Sirindal i mogłoby się wydawać, że nie musi tutaj zdobywać znajomości, ale te przydają się zawsze i wszędzie.
Zablokowany

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości