Ekradon[Miasto] Przyjaciele aż po grób

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Odpowiedź Samiela w miarę usatysfakcjonowała Skowronka - wolałaby co prawda usłyszeć konkretną nazwę tamtego lokalu, bo dobrze znała miasto i może akurat by kojarzyła, ale wyglądało na to, że zabójca zapamiętał lokalizację a nie nazwę. Niemniej trochę już wiedziała gdzie szukać, no i obiecał, że ją tam zabierze, więc niech to pozostanie niespodzianką. Pytanie na jak długo, ale w sumie nie było sensu się o to martwić - ani ona ani on nie starzeli się tak szybko, bo nawet kilka lat robiło im różnicę. Jedyny problem mogłoby stanowić to, że za jakiś czas lokal mógłby się zamknąć z naprawdę różnych powodów - prozaicznej nierentowności albo nawet tego, że właściciel byłby związany z półświatkiem, bo bądźmy szczerzy, wielu właścicieli dobrze prosperujących lokali mieli takie powiązania albo chociaż raz zetknęli się z kimś, kto chciałby im zapewnić płatną ochronę. Tak niestety funkcjonował świat.

        Podobały jej się reakcje Samiela po tańcu. Wyglądał na generalnie zadowolonego, a poza tym odpowiadała na jej pytania i propozycje w sposób, który bardzo ją satysfakcjonował. Nawet to, że “da się załatwić” coś wolniejszego bardzo przypadło jej do gustu - miała pewne podejrzenia co w tym temacie zrobi, ale uznała, że poczeka na rozwój wydarzeń i nie będzie dopytywać. Ukontentowana jego postawą (i tym uśmiechem!), dała się poprowadzić do tańca bez żadnego marudzenia ani dogadywania. Doceniła jego dobór figur - pasowały do tempa, które narzucał zespół, Samiel nie starał się popisywać ani nie szedł na łatwiznę, wychodziło mu to bardzo naturalnie. Pewnie niejedna dziewczyna, która by ich obserwowała od początku, poczułaby lekką zazdrość widząc jak dobrego partnera ma Skowronek - nieźle tańczy, świetnie prowadzi no i przede wszystkim nie depcze po stopach ani nie potrąca pozostałych par. Ach, żeby tak każdy to potrafił…
        W tym tańcu byli bliżej siebie. To naturalna zależność: im wolniejsza muzyka, tym mniejsza odległość między osobami w parze. Skowronek dobrze się z tym czuła - czego by nie mówić, Samiel wzbudził jej zaufanie i poczucie komfortu. Niby nieraz była znacznie bliżej ze swoimi celami, ale byli to z reguły naiwni mężczyźni, których to ona trzymała na krótkiej smyczy, śmiejąc się w duchu jak to najbardziej prymitywne instynkty uśpiły ich czujność. Ale jej aktualny partner nie był takim prostaczkiem - to był drapieżnik, on nie dałby się tak wmanewrować, wręcz przeciwnie, mógłby spróbować sobie z nią pogrywać. Nie robił tego - tak jej się zdawało, bo oczywiście możliwe, że był po prostu w tym świetny i tego nie zauważyła. Ale nie zamierzała być przesadnie nieufna - nie miała powodu. Zresztą miło było tak po prostu tańczyć z bliskim znajomym, może nawet na chwilę zapomnieć, że za parę dni z jego pomocą podpali ten świat.
        Podstępu czającego się w ostatniej figurze nie wyczuła, aż nie było za późno. Nie stawiała jednak oporu, nie kombinowała - miękko wpadła w jego ramiona, oparła się na jego rękach, z wdziękiem odchylając lekko głowę. Gdy muzyka skończyła grać, spojrzała mu w oczy, które z tej odległości zdawały się być jeszcze bardziej złote, jeszcze bardziej bystre i zwyczajnie piękne. Nie mogła oderwać od nich wzroku, a przez jej kark przebiegł dreszcz, którego doświadczyła nie tak dawno, również w jego towarzystwie. Dreszcz, którego pochodzenie doskonale znała, ale nie chciała go do siebie dopuszczać - nie przed robotą, nie przed tak ważnym skokiem. Nie mogła pozwolić, by jakieś głupoty zniweczyły wszystkie jej starania. Przecież to takie nieprofesjonalne, by dopuszczać do głosu uczucia.
        - Z tak bliska masz jeszcze ładniejsze oczy niż zwykle - odezwała się do niego, zupełnie nieświadomie mówiąc niższym, cichszym głosem. Na jego uśmiech odpowiedziała uśmiechem, trochę zaczepnym, a trochę jakby bez przekonania, jakby nie wierzyła w to co się dzieje. Zaraz jednak wyprostowała się i stanęła na własnych nogach, by nie przedłużać tej niezręcznej sytuacji - w końcu muzyka nie poczeka, aż oni skończą patrzeć sobie głęboko w oczy.
        - Jasne, poczekam - odpowiedziała Samielowi, znowu uśmiechając się do niego czarująco. Przeszła trochę na skraj parkietu i obserwowała swojego towarzysza, gdy ten podszedł do szykującego się na następny utwór zespołu. Domyśliła się co planował, a w jej domysłach utwierdził ją błysk srebrnych monet przekazywanych między nim a wokalistą. No tak, to takie proste, a takie skuteczne…
        - Można cię prosić?
        Skowronek spojrzała na mężczyznę, który właśnie do niej podszedł, otaksowała go spojrzeniem od stóp do głów. Nie był w sumie zły: schludnie ubrany, nieźle uczesany, choć już trochę zziajany: pewnie był tu od otwarcia. Uśmiechał się całkiem pewnie i sprawiał wrażenie takiego, który bardzo liczy na jej zgodę. Biedak…
        - Niestety, specjalnie zamówił dla mnie tę piosenkę - wyjaśniła, uciekając w ramiona Samiela, który w tym samym momencie się do niej zwrócił. Zaraz wsunęła dłoń w jego dłoń, objęła go za ramię, a tamtemu posłała przepraszający uśmiech. Zniósł to z godnością, wzruszając lekko ramionami nad tym, że tym razem się spóźnił i odszedł, rzucając tylko “może następnym razem”. Elfka już nie zwracała na niego uwagi - ważniejszy był oczywiście jej partner, z którym zaczynała taniec.
        - Nieźle to wymyśliłeś - skomentowała z uznaniem. - To pokaż teraz tym wszystkim mieszczuchom jak tańczy lord.

        I faktycznie, po tańcu elfka musiała przyznać, że Samiel tańczył jak lord. Nienaganna postawa, bez potykania się, z równym krokiem dostosowanym do partnerki. Gracja, męski wdzięk i pewność siebie. Zazdrośćcie wszyscy, którzy patrzycie! Skowronek była wniebowzięta i nie ukrywała tego - uśmiechała się do swojego partnera niemal cały czas, zadowolona, by nie powiedzieć, że wręcz rozanielona, a gdy walc dobiegł końca, na jej twarzy odmalował się wyraźny żal.
        - Szkoda - westchnęła. - A było tak miło…
        - A teraz mam szansę?
        Tamten jegomość znowu znalazł się przy Skowronku. Wtedy wszak nie odmówiła mu zbyt zdecydowanie, więc uznał, że spróbuje jeszcze raz szans, i to szybko, zanim ktoś go uprzedzi. Elfka spojrzał na niego - uśmiechał się do niej z nadzieją i szczerością, nie widziała w nim żadnych złych ani wydumanych intencji. Po prostu jeden taniec.
        - Twoja determinacja zostanie nagrodzona - uznała, podając mu dłoń. Samielowi posłała przepraszające spojrzenie i z pewnym ociąganiem wyciągnęła rękę z jego objęć, w których jeszcze trwała. Cóż, tak to działało, że nie mogli przetańczyć ze sobą całej nocy, trzeba było się podzielić. Ciekawe czy on też znajdzie sobie teraz jakąś nową partnerkę, czy będzie na nią czekał? Jeśli to pierwsze to oby był świadomy, że będzie bardzo, bardzo pilnie obserwowany. Co innego wszak tańczyć z dobrze znaną partnerką, a co innego z taką, której zupełnie nie znał. Elfka nawet liczyła na to, że trafi mu się jakiś trudny przypadek - nie przez złośliwość, ale żeby miał na czym poćwiczyć.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Nie spodziewał się usłyszeć komplementu z jej ust, a jeśli już, to może takiego związanego z tańcem, a nie z oczami. Mimo wszystko docenił go, co mogła rozpoznać po tym, że jego usta kolejny raz wykrzywiły się lekko w czymś, co wyglądało na uśmiech. Choć przez to nie był pewien, co sądzi o ich tańcu, o sposobie, w jaki go prowadził i zestawieniu figur i kroków, których decydował się używać. Z drugiej strony, nie było źle, prawda? Przecież, gdyby tak było, to na pewno powiedziałaby mu o tym i zaczęłaby sugerować mu jakieś zmiany postawy czy w ogóle całego tańca… Prawda? Tak mu się przynajmniej zdawało.
         – Twoje też są piękne – odpowiedział, dodatkowo spojrzał też prosto w jej oczy, gdy je komplementował. I nie kłamał, choć niby mogło brzmieć to jak „komplement za komplement”, to czymś takim nie było. Przynajmniej nie w jego głowie. Po prostu teraz mieli możliwość ujrzenia swoich oczu z bardzo bliska, więc był to dobry moment do tego, żeby pochwalić tę konkretną część ciała. A on naprawdę uważał, że oczy Skowronka są bardzo ładne. Zresztą, podkreślił to też w rysunku, który dla niej wykonał, chociaż może nie było to dosłowne, ale to, że użył barwników specjalnie po to, żeby wyszczególnić ich kolor, nie było przecież pozbawione znaczenia.
Później muzyka ucichła, a on poszedł załatwić coś wolniejszego, do czego będą mogli zatańczyć walca. W czasie rozmowy z wokalistą muzyków nie zauważył, że, gdy jego nie było w pobliżu Skowronka, ktoś postanowił wykorzystać to jako szansę do tego, żeby z nią zatańczyć. Dostrzegł to, kiedy wracał do swojej partnerki, która zresztą szybko znalazła się przy nim, ku - prawdopodobnie - niezadowoleniu tancerza, który był chętny z nią zatańczyć.

W czasie walca pilnował się bardziej niż wcześniej, głównie dlatego, że ta muzyka i sam taniec były mu mniej znane niż to, co i do czego tańczyli wcześniej. Udawało mu się zachować postawę, a także odpowiednie kroki i figury taneczne. Bez problemu zadbał też o to, żeby nie wpadali na inne pary, a bardziej płynnie przechodzili obok nich, w ogóle nie przerywając swojego tańca. Czuł też na sobie spojrzenia innych, ale nie próbował ich odczytywać – ich i uczuć w nich zawartych, bo na pewno jakieś tam były – teraz ważniejsza była osoba, z którą poruszał się po parkiecie. Tym razem miał też całkowitą pewność, że dobrze się poruszał. O tym świadczyło chociażby to, że Skowronek cały czas się do niego uśmiechała. Przez to, jakoś w połowie tańca, przestał też zwracać tak dużą uwagę na kroki, a – jak wcześniej robił – dał się ponieść muzyce i bardziej skupił się na partnerce w tańcu. Dzięki temu dostrzegł też nagłą zmianę mimiki jej twarzy, gdy tylko zespół skończył grać muzykę. Cóż, jemu też nie było to w smak, ale uzgodnił z grajkami, że za te kilka srebrnych monet do wolnego tańca zagrają – na jego polecenie – tylko raz. Może nie był to ostatni tego wieczora i nocy, gdy tak grali, ale to teraz zależało już wyłącznie od nich. A jeśli miałby strzelać, to najpewniej coś takiego zagrają później, gdy tańczące pary będą już zmęczone, a wolniejszy taniec sprawi, że będą mogli chwilę odpocząć, jeśli nadal będą chcieli poruszać się po parkiecie. Taki taniec może sprawić też, że ci, którym dobrze się ze sobą tańczyło, mogli też zbliżyć się do siebie, co z kolei mogłoby doprowadzić do tego, że, gdy już opuszczą tancbudę, to zrobią to w swoim towarzystwie.
Samiel wzruszył lekko ramionami, gdy jegomość z wcześniej znów do nich – znaczy głównie do Skowronka, bo to przecież z nią chciał tańczyć – podszedł i ponownie zapytał o możliwość tańca. Bardzo dobrze i przyjemnie mu się z nią tańczyło, ale nie miał zamiaru zabraniać jej tańca z innymi mężczyznami, którzy byli do tego chętni. Już od samego początku oboje przecież wiedzieli, że nie uda im się przetańczyć całej nocy tylko w swoim towarzystwie. Nie, jeśli zacięcie nie broniliby się przed potencjalnymi partnerami i partnerkami do tańca… a oni chyba nie chcieli tego robić. Odszedł na bok, gdy nowy – ale na pewno tymczasowy – partner Skowronka pociągnął ją za sobą. Nadal czuł na sobie jakieś spojrzenia, może dlatego nie udało mu się nawet dobrze ulokować pod ścianą, gdy ktoś do niego podszedł…

Blondynka, naturalnie niższa od niego, wyglądała na dość młodą. Nie była nastolatką, to na pewno, ale nie miała więcej niż trzydzieści lat. Usłyszał stukanie butów na niewielkim obcasie, zanim jeszcze zatrzymała się przed nim.
         – Chciałabym z tobą zatańczyć – oświadczyła mu w czasie, gdy Samiel się jej przyglądał. Długie, jasne włosy po prawej stronie odsłaniały jej ludzkie, zaokrąglone ucho, w którym znajdowało się kilka kolczyków – drugie ukryte było pod włosami. Patrzyła na niego spod długich rzęs, spojrzeniem zielonych oczu, a jej słowa padały z różowych, pełnych ust. Suknia, którą miała na sobie, podkreślała jej figurę, ale od pasa w dół rozciągała się i kończyła w połowie łydek. Różnymi odcieniami ciemnej zieleni kontrastowała ona z jej jasnymi włosami i bladą cerą. Nie była najpiękniejszą kobietą pod tym dachem, jednak na pewno była ładna. Samiel uśmiechnął się tylko do niej, ujął jej dłoń w swoją i zaprowadził na parkiet. Wyglądało na to, że ten utwór również będzie miał z kim zatańczyć.
Muzyka znów była dość szybka, tempem podobna do tej, do której tańczyli przed walcem, chociaż w tym utworze muzycy częściej wykonywali krótkie przerwy i wygrywali jedną nutę, którą grali coraz szybciej i szybciej. W takich momentach, tej powtarzalności, Samiel okręcał partnerkę wokół jej osi, tempo dostosowując do tego, jak grał zespół – przez to obroty te były coraz szybsze. A przynajmniej taki miał plan, bo zaledwie po jednym razie, akurat gdy fragment piosenki był wolniejszy i mogli się do siebie zbliżyć, jego partnerka miała już dla niego jedną uwagę.
         – Nie rób tak więcej, zakręciło mi się w głowie – powiedziała do niego, oparła się też wtedy na jego ramionach i znalazła się dość blisko niego, jakby faktycznie szukała oparcia, żeby odzyskać równowagę. Pytanie tylko, czy rzeczywiście tak było, czy może była to tylko wymówka, żeby się do niego zbliżyć?
         – Mogłaś mnie powstrzymać – odpowiedział jej, gdy płynnie przeszli do następnej figury. W odpowiedzi otrzymał lekki cios małą pięścią w ramię, a dziewczyna zaśmiała się cicho.
         – Nie wiedziałam, że uda ci się utrzymać ich tempo do końca – odparła jeszcze, gdy kroki w tańcu i muzyka znów pozwoliły im się do siebie nieco zbliżyć.
Ogólnie Samiel nie wydziwiał, a jedyną nową rzeczą, jaką zrobił, były te obroty z prędkością wzrastającą przy każdym z nich, więc jeśli Skowronek go obserwowała, mogła zobaczyć podobne figury do tych, które stosował, gdy wcześniej tańczył z nią. Jemu zresztą też zdarzało się od czasu do czasu zerkać w jej stronę, głównie po to, żeby zobaczyć, jak radzi sobie jej partner. Co najlepsze, raz został nawet na tym przyłapany, co sprawiło, że jego jasnowłosa partnerka stanęła na palcach i ujęła jego brodę, ponownie kierując jego spojrzenie prosto na nią.
         – Dziękuję za taniec, miło było – powiedział do niej i nawet ukłonił się lekko, gdy na sali znów zapanowała cisza. W zamian nie otrzymał słów, bo dziewczyna znów stanęła na palcach, ale po to, żeby pocałować go w policzek. Później odwróciła się w stronę zejścia z parkietu, śmiejąc się cicho. Skierowała się w stronę jednego ze stolików, przy którym siedziały trzy inne, będące w podobnym do niej wieku, kobiety. Od razu zaczęły ze sobą rozmawiać, nawet nie poczekały na to, aż ich koleżanka usiądzie. Samiel natomiast odszedł na bok, a jego złote oczy szukały Skowronka.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Tancerz, któremu tym razem udało się poprosić Skowronka, wyglądał na bardzo zadowolonego z tego małego zwycięstwa – gdy tak szedł z nią za rękę był dumny jak paw. Ona zaś wyglądała na po prostu zadowoloną. Nie zamierzała udawać, że jeden taniec bez Samiela złamie jej serce, bo to byłoby zwyczajnie infantylne. Nowy partner zaś sprawiał wrażenie kulturalnego, w miarę zgrabnego i – co chyba najważniejsze – czystego. Elfka nie zniosłaby myśli, że miałaby po takim tańcu śmierdzieć tytoniem i potem swojego nieszczęsnego partnera. Jeśli będzie deptał jej po palcach to trudno, postara się tego unikać – na to miała przynajmniej jakikolwiek wpływ.
        I pod względem nie było jednak źle. Młodzieniec nie był może wybitnym tancerzem, ale radził sobie dobrze i pewnie gdyby nie wysoko postawiona prywatna poprzeczka Skowronka, uznałaby jego prowadzenie za udane. No i ważne było też to, że bez przerwy się uśmiechał, na dodatek całkiem naturalnie.
        - Jak masz na imię? – zapytał ją w pewnym momencie.
        - Brie! – odpowiedziała natychmiast elfka, korzystając ze swojego ulubionego imienia, gdy udawała prostą dziewczynę.
        - Ja jestem Robert – zrewanżował się jej partner. Na chwilę zamilkli, by poradzić sobie z sytuacją na parkiecie. Elfka kątem oka zerknęła na Samiela, który wywijał z jakąś blondyną. Co jakiś czas starała się go kontrolować – nie przez zazdrość, bo nie miała ku temu podstaw, ale przez ciekawość tego jak sobie radził i czy przypadkiem nie trafił na jakąś łamagę, z którą nie byłby w stanie nic zrobić. Tak nie było – oboje radzili sobie dobrze, ale… Nie tak dobrze jak wtedy, gdy on tańczył ze Skowronkiem. To nie była raczej wina zabójcy – dostosowywał się do swojej partnerki, której ani jeszcze nie wyczuł wystarczająco dobrze, ani nie mógł się spodziewać po niej sprawności takiej jak w przypadku byłej Przyjaciółki. Zresztą ona sama też się teraz nie popisywała. Gdyby się uprzeć, mogłaby się usprawiedliwić, że dostosowuje się pod to jak jest prowadzona przez partnera, ale przecież mogłaby wywrzeć na niego jakiś wpływ – po prostu nie chciało jej się popisywać. Dobrze było jak było a ona mogła przy okazji trochę odpocząć przy Robercie.
        - Nie widziałem cię tu nigdy wcześniej – zagaił blondyn, gdy znowu byli bliżej siebie.
        - Bo jestem tu pierwszy raz – odparła, trochę przy tym kłamiąc, a trochę mówiąc prawdę. Na parterze była ostatni raz kilkanaście lat temu, wtedy on pewnie był jeszcze beztroskim dzieckiem w piaskownicy. A te razy gdy przesiadywała na strychu nie powinny się liczyć, prawda?
        - A ten tam to twój chłopak?
        Co za bezpośrednie pytanie! Elfka nawet nie musiała zerkać w stronę Samiela by wiedzieć, że to o niego chodziło Robertowi. Uśmiechnęła się do niego w przepraszający sposób, który wielu wystarczyłby za odpowiedź.
        - Owszem – odparła słodko. Trudno, zabójca będzie musiał jej wybaczyć, że sobie go przywłaszczyła by mieć względny spokój od adoratorów takich jak ten tu. Zresztą… Może wcale nie będzie miał jej tego za złe? Nawet zerknęła na niego, gdy przyszło jej to do głowy, ale zaraz zganiła się w myślach - przecież jej nie odpowie, nie czyta w myślach.
        Robert zaś nie wyglądał na specjalnie załamanego tą wieścią, choć widać też było, że ciutkę się zdystansował, a w kierunku złotookiego zabójcy zerkał jakby sprawdzał czy ten nie posyła mu gromów wzrokiem za dotykanie jego kobiety.

        Utwór w końcu się zakończył. Skowronek wysunęła się z ramion Roberta i uśmiechnęła się do niego radośnie.
        - Miło było poznać - oświadczyła. Jego odpowiedź “mnie również było miło” usłyszała już tylko jednym uchem, bo zaraz obróciła się przez ramię i poszła w stronę Samiela, by nie dopuścić do tego, aby spędzili osobno dwa tańce z rzędu. On akurat kłaniał się przed swoją partnerką, która zaraz popędziła do swoich koleżanek. Elfka nie podarowała sobie lekko ironicznego uśmiechu.
        - Czujesz jak uszy cię pieką od obgadywania czy jeszcze nie? - zażartowała, wsuwając mu rękę pod ramię i nawet nie pytając czy zatańczą razem, bo było to dla niej oczywiste. Chwilę później kapela zaczęła grać, znowu coś dziarskiego, ale nieprzesadnie, by nie wykończyć tancerzy. Skowronek złapała zabójcę za dłoń i wyciągnęła go na środek parkietu.
        - Jak ci się z nią tańczyło? - zapytała. - Szczerze i ze szczegółami! - zastrzegła.
        Była nieugięta - chciała od niego usłyszeć dokładną opinię i wcale nie chodziło jej o to, że w tamtej dziewczynie widziała konkurentkę. Była ciekawa jak Samiel się dostosowuje i ocenia umiejętności innych. Sama zamierzała wyrazić swoją opinię nawet jeśli nie zostanie zapytana.
        - To teraz powiem ci co ja myślę - oświadczyła między kolejnymi obrotami. - Moim zdaniem “zdałeś”. Poszło ci naprawdę ładnie! Choć partnerka nie była najłatwiejszy. Nie jakaś łamaga, ale też nie tancerka, taka średnia. Na balu na pewno nikt nie śmiałby po takim tańcu stwierdzić, że się na tym nie znasz. Bardzo mnie to cieszy i troszkę duma mnie rozpiera, że będę miała takiego partnera na balu - oświadczyła z uśmiechem, który był jak dodatkowy komplement pod adresem zabójcy.
        Za to gdy znowu razem podbijali parkiet, Skowronek śmiało oceniłabym, że są tu najlepszą parą. Może to obiektywna ocena, a może subiektywna, bo dobrze się bawiła. Niemniej był to kolejny wymagający kawałek, a oni nie byli na treningu wytrzymałościowym.
        - Co ty na to, by darować sobie kolejny utwór, usiąść i napić się czegoś? - zaproponowała, gdy już instynktownie wiedziała, że piosenka zaraz dobiegnie końca.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Nawet nie zapytał jej o imię, bo właściwie nie było mu ono potrzebne. Może i zobaczy ją jeszcze gdzieś przy stoliku lub na parkiecie, ale wydawało mu się, że ten taniec był ich pierwszym i ostatnim. Zresztą, jego myśli z powrotem zajęła Skowronek, gdy tylko znalazła się w jego pobliżu krótko po tym, jak muzycy przestali grać i zaczęli przygotowywać się do kolejnego utworu.
         – Nie… I raczej nie będą. Niespecjalnie się tym przyjmuję, ale wydaje mi się, że nie miała powodów do późniejszych narzekań – powiedział to i odruchowo spojrzał w stronę stolika, do którego uciekła jego tymczasowa partnerka. Grupka kobiet siedziała tam nadal, wyglądało na to, że tym razem darują sobie zarówno taniec, jak i szukanie kogoś, z kim mogłyby zatańczyć… Ale to nie był jego problem, miał inne – ważniejsze i ciekawsze – rzeczy, którymi musiał się teraz zająć. Teraz, na przykład, po prostu chodziło o taniec ze Skowronkiem, w który zdecydowała się wciągnąć go kolejny raz. Chociaż tym razem nie obyło się bez rozmowy, bo elfka chciała wiedzieć, jak tańczyło mu si,ę z kimś innym, niż z nią. A on spieszył z odpowiedzią, płynnie dopasowując figury tak, żeby nie tylko tańczyli w rytm muzyki, ale też tak, żeby dobrze im się rozmawiało.
         – Dość dobrze. Przez pierwszą część tańca próbowałem ją wyczuć, ale nawet jak już mi się to udało, to nie mogłem pozwolić sobie na wszystko, co zrobiłbym w tańcu z tobą. Zakręciło jej się w głowie po kilku szybkich obrotach pod rząd, co w twoim przypadku nie miałoby miejsca. I chyba wykorzystała to, żeby przez chwilę znaleźć się bliżej mnie. Ogólnie nie tańczyła źle, ale jej braki w niektórych cechach fizycznych ograniczały mnie nieco – odpowiedział jej. Chyba tyle powinno wystarczyć, prawda? Spojrzał jeszcze na nią i, choć jego spojrzenie tego nie wyrażało, to mogła odnieść wrażenie, że pyta ją w ten sposób, czy ma jeszcze jakieś pytania co do tego i też zachęca, żeby je wypowiedziała, jeśli je ma.
         – Miałem świetną nauczycielkę – powiedział szczerze od razu po tym, jak usłyszał jej opinię. Było to jedno, krótkie zdanie, ale według niego wystarczyło. Przez swoje wcześniejsze doświadczenia z tańcem i fizyczne cechy ciała, owszem, nowych rzeczy z tym związanych uczył się o wiele szybciej niż ktoś, kto wcześniej nigdy nie miał z tym do czynienia, jednak to przecież nie było jedynym, co sprawiło, że poruszał się w tańcu tak, jak robił to dzisiaj. Dużą pomocą była tu też sama Skowronek, która ostatnim razem pełniła rolę jego nauczycielki.
         – A jak tobie tańczyło się z twoim partnerem? - zrewanżował się, zwyczajnie ciekaw jej zdania na temat tamtego mężczyzny. Akurat nie spoglądał w jej stronę tak często, jak ona w jego, ale i tak udało mu się kilkukrotnie zerknąć. I z tego, co zauważył, im także nie tańczyło się źle.
Później już się nie odzywał, nieco bardziej skupił się na tańcu, chociaż raczej nie wydziwiał i tańczył podobnie, jak wcześniej. Również udało mu się wyczuć, że utwór dobiegał końcu, ale nie odpowiedział na jej pytanie, jeszcze nie. Zrobił to chwilę później, gdy zakończył ostatni obrót przyciągnięciem jej w swoją stronę. Chyba mu się to spodobało, ten krótki moment, gdy mógł przyjrzeć się z bliska jej emocjom i oczom.
         – Myślę, że to dobry pomysł – powiedział to od razu, gdy tylko muzyka ucichła. Tym razem nie zapomniał o tym, w jakiej pozycji się znajdują i, nie zwlekając z tym, wypuścił ją ze swoich objęć.
         – Coś z alkoholem czy niekoniecznie? Chyba, że masz już coś konkretnego na myśli – odezwał się, gdy nadal stali jeszcze na parkiecie. A skoro mieli zrobić sobie małą przerwę, to zaczął prowadzić Skowronka w stronę zejścia z niego.
         – Zajmę się zamówieniem – dodał, gdy mu odpowiedziała. Już wcześniej zauważył tu dwa bary, więc w zależności od tego, jak mu odpowiedziała, udał się do jednego z nich. Sam nie był też do końca pewien, na co ma ochotę, więc jej odpowiedź na pewno w jakimś stopniu pomogła mu się zdecydować.

Jego wizyta przy barze przebiegła dość szybko. Przywitał się z barmanem, złożył zamówienie, powiedział mu, do jakiego stolika je przynieść, zapłacił i pożegnał się, a przy okazji usłyszał też, że napitki powinni dostać szybko, bo z racji tego, jak wiele osób się tu dziś bawi, musieli zwiększyć ilość pracującej obsługi. W innej sytuacji, może porozmawiałby z nim chwilę, jednak przy stoliku czekał na niego ktoś, kogo towarzystwo było dla niego ważniejsze niż rozmowa – nawet krótka – ze stojącym za barem mężczyzną. Dlatego też od razu ruszył w stronę stolika, który wcześniej sobie zajęli. Schodkami wszedł na podwyższenie, na którym ten się znajdował i zajął krzesło stojące naprzeciw tego, na którym siedziała już Skowronek.
         – Za chwilę dostaniemy nasze zamówienie – zakomunikował jej, gdy tylko usiadł.
         – Może to będzie głupie pytanie, ale… Jak się bawisz do tej pory? - zapytał po chwili. Nie, żeby nie zwracał uwagi na jej wszystkie śmiechy i uśmiechy, bo dostrzegał i słyszał je wszystkie, ale i tak zadał to pytanie. Może szukał kolejnego potwierdzenia wniosków, jakie wyciągnął ze swoich obserwacji. Może po prostu chciał mieć jeszcze większą pewność, że dobrze mu to wszystko idzie.
         – I, jakbyś chciała jeszcze raz zatańczyć do wolniejszej muzyki, to wystarczy dać znać – dodał jeszcze. Załatwianie tego przebiegałoby podobnie, jak zrobił to za pierwszym razem. Wokalista razem z zespołem chętnie przyjęli wcześniejszy napiwek, więc tym razem podejrzewał, że może być podobnie. Poza tym na takim układzie przecież nikt nie cierpiał – im do kieszeni wpadały dodatkowe rueny, a on mógł zatańczyć ze swoją partnerką do takiej muzyki, do jakiej ona chciała to zrobić. Poza tym, innym parom dodatkowe zbliżenie chyba też nie przeszkadzało, prawda?
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        - Jeśli jest chęć, powód zawsze się znajdzie – odparła rezolutnie Skowronek. – Choćby to, że nie poprosiłeś jej o kolejny taniec, gdyby bardzo chciała na ciebie narzekać. Albo że nie zabawiałeś jej rozmową… Mało rozmawialiście z tego ci widziałam – skomentowała. – Nie by to był wymóg, to tylko taka moja obserwacja. Ale z drugiej strony ona mogła równie dobrze uważać, że cię oczarowała i już jesteś jej. Wiesz, dziewczynom różne rzeczy przychodzą do głowy. Ale już dajmy sobie z tym spokój – ucięła, bo jakaś obca blondyna nie była nawet w połowie tak ciekawa jak ich własne towarzystwo i choćby temat tego jak to Samiel we własnej osobie bawił się przez tę chwilę rozłąki. Tak, jego uczucia interesowały elfkę o niebo bardziej niż jego przelotnej partnerki w tańcu. Pochlebiało jej przy tym to, że zabójca tak jasno podkreślał, że z nią tańczyło mu się lepiej. Uśmiechnęła się, jasno dając do zrozumienia, że subtelny komplement dotarł do adresatki. Później zaś wywróciła oczami na wieść, że tamtej zakręciło się w głowie.
        - Ależ delikatna – skomentowała z lekką wzgardą. Łatwo było jej jednak mówić, bo jej rasa słynęła z równowagi, na pewno byłaby więc w stanie wytrzymać szalone obroty, nawet z zamkniętymi oczami.
        - O cwana bestia! – uniosła się lekko na wieść, że według Samiela to mógł być fortel. Nawet przez moment nie zamierzała podważać tych słów: brzmiały zbyt sensownie.
        I wtedy nadszedł Komplement przez wielkie „K” – wypowiedziany wprost, bardzo jednoznaczny, który sprawił jej naprawdę dużą przyjemność. Uśmiechnęła się promiennie, ale też z odrobiną skromności.
        - Przesadzasz – odparła słodko, by być może sprowokować go, aby zaprzeczył i jeszcze bardziej zaczął ją chwalić. Nie przeciągała jednak struny i gdy Samiel zapytał o jej wrażenia z tańca z Robertem, odpowiedziała bez specjalnego wahania.
        - Było nieźle – zaczęła od podsumowania. – Trochę jak twoja partnerka: dobrze, ale nie wybitnie. Nie deptał po stopach, miał wyczucie rytmu, nie śmierdział i nawet trochę konwersował. Nie miałam powodów do narzekania, choć też nic nad czym mogłabym się zachwycać. Do ciebie się nie umywał – zastrzegła, żeby jej partner nie miał wątpliwości co do swojej wyższości. Swe słowa poparła uśmiechem.
        I tak zleciał im taniec, po którym zdecydowali się na przerwę. Wrócili do stolika, który wcześniej sobie upatrzyli. Skowronek zaraz usiadła, a gdy poprawiała fałdy sukni, by ta się nie pogniotła, Samiel zapytał ją o wybór napoju. Odpowiedziała, jakby od samego wejścia do tej tancbudy miała gotową odpowiedź i tylko czekała aż to pytanie padnie.
        - Kremowe piwo – oświadczyła z entuzjazmem. – A jak lubisz trochę słodkie napoje to też sobie zamów, to jest grzane piwo z koglem-moglem i jeszcze jakimiś przyprawami, nie wiem dokładnie czym, ale jest bardzo dobre.
        Czyli można powiedzieć, że elfka wybrała napój alkoholowy, choć w takiej mieszance raczej wiele go nie będzie – wiadomo nie od dziś, że podgrzewanie trunków osłabia ich moc.

        Skowronek czekając na to aż Samiel złoży ich zamówienie przy barze, siedziała przy stoliku i obserwowała – głównie swojego partnera, choć czasami zerkała też na ludzi wokół, ci jednak wydawali się dość nieciekawi w porównaniu do niego. Widziała jak jej towarzysz wyróżnia się na tle tłumu – postawą, pewnością ruchów, pewną subtelną egzotyką wyglądu. Przyciągał spojrzenia wielu kobiet, ale i mężczyzn – tych drugich jednak z czystego zainteresowania, bo w spojrzeniu żadnego z nich nie dostrzegła fascynacji. Nie zamierzała dzielić się swoimi obserwacjami z Samielem – on na pewno był świadomy tego jak inni na niego patrzą i jakie wrażenie wywiera na innych samą swoją obecnością. Zaczęła przez to rozumieć dlaczego jego metoda działania polegała na ukrywaniu się – zbytnio się wyróżnia. Zostałby zapamiętany choćby przez służącą, której taki gość bez wątpienia wpadłby w oko. Była Przyjaciółka zaś była typową przedstawicielką swojej rasy – była uważana za ładną, lecz niczym się nie wyróżniała.
        Chwila rozłąki spędzona na rozmyślaniach szybko jej minęła. Gdy Samiel już do niej wracał, posłała mu uśmiech przez salę i czekała, aż z nią usiądzie.
        - Doskonale – skomentowała jego komunikat o złożonym zamówieniu. Jego pytania się nie spodziewała, ale też jej ono nie zaskoczyło. W sumie było bardzo na miejscu i wcale nie wymagało od niej wielkiego namysłu.
        - Niepoprawnie dobrze – odpowiedziała. – Nie powinnam się tak rozluźniać w swoim położeniu, ale to chyba nieuniknione w miłym towarzystwie. Jedynie czas mi za szybko leci, to jedyny zarzut jaki miałabym do tego wieczoru. Chętnie bym to kiedyś powtórzyła.
        Elfka otworzyła jeszcze usta, jakby miała coś do dodania, ale przełknęła to zdanie wraz z kolejnym łykiem wina. Zachowa dla siebie pytanie, które mogłoby sprawić, że cała ich relacja stałaby się niezręczna, a powodzenie zadania – niepewne. Może zada je za parę dni. Może tygodni. A może nigdy, bo życie pisze różne scenariusze.
        - Z tobą zawsze chętnie zatańczę wolny – odpowiedziała z entuzjazmem na propozycję Samiela. – Ale niekoniecznie zamawiany. Po północy zawsze jest tego więcej, wtedy będzie okazja na walc bez nudzenia reszty towarzystwa.
        Niestety w tej kwestii Skowronek miała trochę racji - wiele osób chciało się wybawić w tańcu i wolne utwory z pewnością nie będą im w smak.
        - A jak ty się bawisz? - odbiła niemal od razu piłeczkę. - Nie masz wrażenia, że tak przychodząc sobie na potańcówkę jakby nigdy nic robimy coś, co zupełnie do nas nie pasuje? A raczej nie to do nas tylko my do tego miejsca?
        Bardzo filozoficzne pytanie - ciekawe co Samiel na to odpowie.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Przymknął oczy na krótką chwilę, nawet pokręcił lekko – ledwie widocznie – głową. Może i wiedział, że Skowronek powiedziała to specjalnie, może nie musiał też zaprzeczać, ale i tak chciał to zrobić. Bo było to tylko „może”, nie miał pewności, czy może tylko próbuje się z nim droczyć, może – znowu to słowo – chce też w ten sposób sprawić, żeby powtórzył komplement, bo chciałaby go usłyszeć raz jeszcze. Dobrze dla niej, że i tak chciał to zrobić, w ramach jeszcze lepszego potwierdzenia tego, że właśnie tak myśli o jej naukach tańca, w których miał przyjemność brać udział.
         – Wiesz, że nie. Jestem w stanie rozpoznać dobrego nauczyciela i ty jesteś właśnie kimś takim, przynajmniej jeśli o taniec chodzi – odezwał się. Znów liczył na to, że udało mu się wypowiedzieć to w miarę szczerze. Przynajmniej na tyle, na ile kogoś takiego jak on było stać w kwestii okazywania jakichkolwiek emocji w głosie. Nadal było to dla niego coś… obcego, można by było rzec. Tyle lat nie przejmował się tym, a wcześniej nawet specjalnie to blokował, że nawet niedawno odruchowo sprawiał, że w jego głosie ciężko było znaleźć nawet najmniejsze oznaki emocji lub uczuć. A teraz, cóż… Teraz zdarzało mu się próbować robić coś zupełnie odwrotnego.
Później wysłuchał jej zdania na temat mężczyzny, z którym tańczyła wcześniej. Następnie, gdy już muzyka się skończyła, oboje udali się do wcześniej zajętego stolika. Choć Samiel tylko na chwilę, bo od razu zajął się zamówieniem dla nich czegoś do picia. Skorzystał z sugestii swojej towarzyszki, dlatego również zamówił kremowe piwo. Przebiegło to sprawnie, dlatego szybko znalazł się z powrotem przy stoliku, tym razem zajął miejsce siedzące naprzeciw Skowronka.

         – Miło mi to słyszeć – odparł po tym, jak mu odpowiedziała. Już wcześniej mógł to podejrzewać, jednak usłyszenie tego z jej ust było o wiele lepszym gwarantem nie tylko jego podejrzeń, lecz także tego, jak on sam się spisywał.
         – Również nie miałbym nic przeciwko powtórzeniu takiego wieczora… A czas też mam wrażenie, że ucieka mi szybko, choć raczej się tym nie przejmuję, co też jest zasługą miłego towarzystwa – dodał jeszcze. Spojrzał na nią i przez krótką chwilę przyglądał jej się, bo udało mu się zauważyć, że chyba chciała dodać coś jeszcze. Może wszedł jej w słowo tym, co chciał powiedzieć, a raczej potwierdzić zwyczajnie to, co ona powiedziała. Wspomnieć, że ma podobne odczucia. Patrzył się tak przez chwilę, aż w końcu przestał, gdy zdał sobie sprawę z tego, że Skowronek nie powie tego, co miała na końcu języka. Gdy to do niego dotarło, uznał, że nie będzie o to pytał. Skoro rozmyśliła się, to oznaczało to, że miała ku temu powód. A on nie chciał zepsuć wieczora tym, że będzie próbował wyciągnąć z niej coś, co ostatecznie wolała zachować dla siebie.
         – Może tak nawet będzie lepiej – odparł krótko. Dopiero teraz napił się zresztą trunku, który niedawno znalazł się na ich stoliku. Rzeczywiście stało się to szybko, jeśli liczyć czas od momentu, w którym odszedł od baru. Dobrze, że mimo dużego ruchu, nie trzeba długo czekać na swoje zamówienie. Coraz bardziej mu się tu podobało – będzie musiał zapamiętać nazwę tancbudy i może za jakiś czas odwiedzi ją… sam lub z kimś, to akurat zależało od wielu rzeczy, o których teraz niekoniecznie chciał myśleć.
         – Ja? Zaskakująco dobrze – odpowiedział jej, ale nie było to wszystko, co miał do powiedzenia.
         – Chyba brakowało mi takiego wieczora w życiu. Wieczora, w czasie którego mogę skupić się na osobie, z którą go spędzam i na tym, jak go spędzam, zamiast ciągłej obserwacji otoczenia i myślenia o tym, skąd prawdopodobnie może wyskoczyć ktoś, kto spróbuje mnie zabić… - dokończył, tym razem to on mógł sprawić wrażenie kogoś, kto chciałby dodać coś jeszcze, ale w ostatniej chwili tego nie zrobił. Również szybko zamaskował to wzięciem kolejnego łyka słodkiego alkoholu, a jego usta przez chwilę zostały ukryte za kuflem.
         – Oczywiście, że je mam. Dla innych możemy wyglądać jak para, która przyszła się tu trochę pobawić, ale przed sobą nie kryjemy się za tym i wzajemnie wiemy, kim naprawdę jesteśmy. Choć, jeśli o pasowanie do tego miejsca chodzi, to mam też wrażenie, że akurat ty pasujesz do niego o wiele lepiej niż ja – mówił zgodnie z prawdą, przynajmniej taką, która według niego była prawdziwa. Znał swój sposób działania i wykonywania zleceń, znał też swój charakter i zachowanie, więc wiedział, że nie do końca tu pasował. Skowronek może też to widziała i domyśliła się, o co może chodzić, choć przecież nie znała go tak dobrze, jak on znał samego siebie. Już wcześniej zwrócił uwagę na to, że spora część mijanych przez niego klientów, po prostu mu się przygląda, i właściwie – na ile mógł to ocenić – nie były to spojrzenia wyłącznie od kobiet.
         – Ja bardziej pasuję do zacienionego stolika w rogu karczmy, który zajmowałbym samotnie. O, albo do niebezpiecznych, bocznych uliczek i cienia, który zaskakująco często stanowi ich część i to nawet za dnia – to wypowiedział po chwili, może nawet wahania. A, gdy już słowa te opuściły jego usta, to zaczął być ciekaw, co też Skowronek powie na ten temat. Poza tym, teraz mógł też tymczasowo nawet stawać się niewidzialny, więc to „pasowanie do cieni i ciemności” mogło mieć też dodatkowe znaczenie. Tylko nie był pewien, czy o tym także chce wspomnieć – dlatego zostawił to w swojej głowie. Może innym razem. Może przy innej okazji. Chociaż, jak tak teraz o tym pomyślał, to może warto będzie powiedzieć jej o tym przed robotą. Przed balem, na który zabiera przecież ostrze, które pozwalało mu na jakiś czas zniknąć. A, jeśli już to zrobi, to będzie musiał też zdradzić jej, jakie ograniczenia niesie ze sobą używanie magicznej mocy tego sztyletu.
Na koniec, napił się raz jeszcze, a część jego twarzy ponownie zniknęła za kuflem - tym razem ostatni raz, bo Samiel dopił swój trunek i postawił pusty kufel na stoliku.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek lekko przekrzywiła głowę, uniosła jeden kącik ust w czymś, czemu jeszcze trochę brakowało do nazwania uśmiechem - był to raczej grymas “cóż, nie udało się”. Ale nie była zła ani zawiedziona - Samiel nie był pospolitym mężczyzną, na którego działałyby jej gierki, mogla się tego spodziewać. I tak był nad wyraz miły i nie mogła powiedzieć, że ją obraził albo jej uchybił. Dlatego w jej oczach mimo wszystko nie było za wiele zawodu - co najwyżej mogła ubolewać nad swoim marnym wybiegiem.

        Chwila milczenia rozciągnęła się niemal w wieczność, gdy oboje wyrazili zgodna chęć powtórzenia takiego wieczoru we dwoje. Elfka zapatrzyła się w zabójcę z mglistym, jakby rozmarzonym spojrzeniem, uśmiechając się przy tym ledwie kącikiem ust. Poruszyła się subtelnie, niby nie sygnalizując żadnego konkretnego ruchu, lecz Samiel pewnie podświadomie wyczuł zmianę atmosfery - uciął spekulacje i schował się za swoim kuflem. Ona też się wtedy napiła, choć przez większość czasu jedynie moczyła wargi w swoim piwie, nie biorąc nawet łyka do ust. “Może tak nawet będzie lepiej” - co mógł mieć na myśli? Tę chwilę tuż przed czy tę tuż po tym jak się odezwał? To miało ogromne znaczenie. Ciekawe czy zdawał sobie sprawę jak wielką rozterkę jej przysporzył tym zdaniem?
        Odpowiedź nadeszła wkrótce - gdy Samielowi zebrało się na takie drobne zwierzenia. Skowronek wsparła brodę na wierzchu swojej dłoni i zapatrzyła się w niego, pilnie słuchając. W jej oczach widać było pewien nostalgiczny smutek osoby, która doskonale wie o co chodzi i już kiedyś tego doświadczyła. Być może bardzo dawno, być może też nie aż tak mocno, ale wiedziała czym jest takie wieczne pozostawanie w gotowości, brak swobody… Ale też brak relacji. Przyjaciele byli uczeni tego, by każdą napotkaną osobę rozpatrywać w kategoriach przydatności w swoim zadaniu. Nawet siebie nawzajem mieli postrzegać jako narzędzia i nie mieć skrupułów, gdyby w imię powodzenia misji musieli porzucić towarzysza i w drugą stronę - nie mieć pretensji ani oczekiwań, gdy zostanie się pochwyconym. Chyba, że akurat było się tym niezbędnym elementem układanki, bo na przykład przenosiło się w swoich trzewiach ukradziony przedmiot… Wtedy można było liczyć na ocalenie, choć i to niekoniecznie - nieraz zdarzało się, że pojmany Przyjaciel w takich chwilach był zabijany, bo trupa o wiele łatwiej dostać w swoje ręce. Czasami wystarczy poczekać aż zostanie pochowany w bezimiennym grobie i wtedy w nocy go rozkopać, a następnie zwłoki rozpruć i…
        To nie był wieczór na takie przemyślenia i wspomnienia. Skowronek ledwo na mgnienie oka dała się ponieść tego typu paskudnym myślom, ale miało to swoje dobre strony - nie dała się porwać emocjom, które w przeciwnym razie mogłyby ją zwieść na manowce. Przy Samielu i tak za często pozostawała beztroska. Stanowczo zbyt beztroska.
        A mimo to gdy jej towarzysz tak urwał niespodziewanie, aż wychyliła się w jego stronę, jakby wyczekiwała aż dokończy to zdanie. Zaraz jednak dotarło do niej, że przysunęła się za blisko, że naruszyła pewną barierę przestrzeni osobistej. Zaraz cofnęła się na swoje miejsce i tak jak już im się to zdarzyło robić - schowała się za swoim kuflem z piwem. Jeśli na jej twarzy pojawił się rumieniec, mogła zrzucić winę na alkohol i temperaturę tego dziwnego drinka.
        Szybko zmienili temat, nie ustalając tego, ale godząc się na powrót do bezpieczniejszych kwestii.
        - Cóż… - Skowronek westchnęła subtelnie, gdy Samiel jej przyznał prawo do przebywania w takich lokalach, a sobie go odmówił. - Mam inny sposób pracy niż ty, to pewnie kwestia tego.
        A może też kwestia charakteru - kto wie? Albo też chodziło o to, że Przyjaciele nie zdołali jej okiełznać i utemperować tak, jak tego by sobie życzyli, że nadal przebijały z niej echa tego jaka była jako dziecko, nawet jeśli tego nie pamiętała. Przecież właśnie przez problemy wychowawcze, jakie mieli z nią jej Mistrzowie, znalazła się w tym czasie i w tym miejscu…
        - Prawda - przytaknęła, gdy Samiel podsumował w międzyczasie swoje metody działania. - Choć podejrzewam, że gdyby taka była konieczność, umiałbyś też równie elegancko wykonać swoją robotę w takim miejscu jak to. Nikt ktokolwiek by się zorientował, że twój cel wcale nie śpi zmorzony alkoholem, byłbyś już dawno daleko stąd… A ja wręcz odwrotnie, wyciągnęłabym taką osobę na zewnątrz. Lubię wzbudzać zaufanie - oświadczyła, czego nawet nie musiała potwierdzać żadnymi anegdotami. Wystarczyło samo to, że według siedzącego z nią przy stoliku zabójcy pasowała do tej tancbudy, do takiego towarzystwa, jakie tu się bawiło.
        - Chodź - oświadczyła, zdecydowanym ruchem wstając od stołu, bo akurat kapela zaczęła grać kolejny utwór. - Zbyt nostalgicznie się zrobiło przy tym stoliku - oceniła, po czym wyciągnęła go na parkiet. I nieważne, że to oni we dwójkę stworzyli taką atmosferę. Swojego piwa elfka nie dopiła, ale na dnie kufla zostały ledwie dwa łyki: nic, czego by żałowała. A szkoda dla takiej odrobiny stracić okazję do zabawy.
        Ten utwór był bardzo skoczny - tak bardzo, że rozmowa przy nim była wręcz niemożliwa, spiskowcy musieli więc zadowolić się samym tańcem, który miał tę niewątpliwą zaletę, że na pewno wywiał im z głów wszelkie niedorzeczności, które do tej pory zdążyły się w nich zrodzić. A gdy utwór dobiegł końca, elfka nawet nie puściła Samiela, by nikomu nie przyszła do głowy głupia myśl, by ich rozdzielić - nie miała ochoty na taniec z nikim innym, nieważne co by zagrali za chwilę. A była to kolejna dość żywa melodia, choć nie tak skoczna jak ta przed chwilą. Ona dawała już możliwość zamienienia ze sobą kilku słów.
        - Mam do ciebie bardzo osobiste pytanie - zagaiła elfka między kolejnymi obrotami. - Jak wyglądają twoje kontakty z ludźmi… spoza naszej branży - dokończyła, szukając odpowiednio łagodnego i zarazem jednoznacznego określenia. - Wiem o jednej twojej byłej, ale często zdarza ci się wchodzić w bardziej zażyłe stosunki ze zwykłymi śmiertelnikami?
        To pytanie później zaczęło rodzić kolejne.
        - Nie czujesz się źle ze świadomością, że nie możesz być z nimi całkowicie szczery? - dopytywała. - Że nigdy nie powiesz gdzie byłeś i co robiłeś? I że w każdej chwili możesz wyjść i nigdy nie wrócić, bez słowa wyjaśnienia?
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Przeszkadzało mu to, że Skowronek tak nagle nachyliła się w jego stronę? Nie do końca, choć domyślał się, że to jego słowa wywołały taką reakcję. Byłoby to mile widziane, gdyby rozmawiali szeptem, ale teraz – dla niego przynajmniej – oznaczało to to, że była ciekawa jego następnych słów. Tyle tylko, że te nie padły. Nie brakowało wiele do tego, żeby było inaczej, jednak Samiel powstrzymał się przed tym. Przynajmniej na teraz, bo postanowił przecież wspomnieć jej o jednej ze swych broni. O sztylecie, który zabierał ze sobą. Może zrobi to dopiero w dzień balu albo, jeszcze lepiej, gdy już będą jechali na miejscu lub, gdy już będą na miejscu przyjęcia? Przez chwilę zastanawiał się nawet, jak może ona zareagować na taką wiadomość.
         – Tak… Wtedy takie tłumy działałyby na moją korzyść. Chociaż i tak nie wiem, czy udałoby mi się pozostać niezauważonym – dodał jeszcze. Był pewien, że ona też wcześniej zwróciła uwagę na spojrzenia, które w jego stronę rzucali goście bawiący się tego wieczora w tancbudzie. Ukrycie włosów i twarzy pod chustą zapewniało mu pewną dozę anonimowości, jednak nie działało w każdym miejscu. Tutaj, na przykład, wyróżniałby się w takim stroju i chyba lepiej – choć nadal zauważalnie – byłoby, gdyby ubrał się podobnie, jak pozostali, zamiast podejmować próby ukrycia czegoś, po czym dałoby się go zidentyfikować i rozpoznać.
         – Idę, idę. Nie musisz mnie do tego zachęcać bardziej, niż robisz to teraz – odpowiedział, w ten sposób przyjął jej zaproszenie. Też wyczuł zmianę atmosfery przy stoliku, a taki nostalgiczny nastrój nie pasował do miejsca, w którym się znajdują i do tego, jak chcieli spędzić ten wieczór, a może nawet też i noc. Co do ostatnich słów, na początku nie był pewien, czy na pewno chce je wypowiedzieć, ale wyszło tak, że ich w sobie nie zatrzymał, przez co wyszedł mu z nich swego rodzaju komplement.

Pierwszy utwór, do którego zatańczyli po przerwie, skończył się tak szybko, jak się zaczął. Stało się to nie tylko przez to, że jego melodia było bardzo szybka i skoczna, lecz także przez to, że nie mieli okazji i możliwości ze sobą rozmawiać. Jednocześnie, pod względem tempa, był to chyba najszybszy taniec, jaki zdarzyło mu się tańczyć. Później spędzili w swoim towarzystwie kolejny utwór – ten także był szybki, ale już nie tak bardzo jak poprzedni. Od razu usłyszał, że Skowronek też to zauważyła i postanowiła wykorzystać, dlatego spojrzał na nią uważniej, gdy zdecydowała się odezwać. „Osobiste pytanie” również zwróciło jego uwagę. Wiedział – i liczył na to, że ona też o tym pomyślała – że, jeżeli uzna je za zbyt osobiste, to nie będzie chętny do tego, żeby na nie odpowiedzieć. Miała szczęście, chyba, bo akurat to – przedtem przez krótką chwilę ważąc to, jak bardzo jej ufa i to, jak bardzo osobiste są pytania – okazało się czymś, na co mógłby coś powiedzieć. Może nawet zgodnie z prawdą, bo nie czuł potrzeby okłamywania jej. Jeśli już, to jedynie mógłby nie powiedzieć jej wszystkiego, a jedynie tyle, ile uważałby, że powinna wiedzieć.
         – Różnie… - wypowiedział pierwsze słowo, jakie przyszło mu do głowy i które też jednocześnie pasowałoby do tego, jak on to wszystko widzi.
         – Ogólnie staram się mieć kogoś, kogo mogę określić dobrym znajomym w każdym mieście. Z takimi osobami jestem w dobrych relacjach i są to osoby, u których bez problemu znalazłbym bezpieczne schronienie i ciepły posiłek, jeśli sytuacja by tego wymagała i musiałbym się ukryć – dopowiedział od razu, choć wydawało mu się, że może niekoniecznie chodziło jej o tego typu znajomości, a może bardziej o coś, co kiedyś istniało między nim i Ami.
         – Ale nie o to pytasz, prawda? Nie o takie relacje? - zapytał, chociaż nie wymagało to od niej odpowiedzi. Chyba… Bo może potwierdzenie po prostu utwierdziłoby go w tym, że pytała o te inne związki.
         – Nie zdarza mi się to zbyt często, przynajmniej nie od długiego czasu. Jeśli miałaby to być dłuższa znajomość, to zaczynam wymagać niektórych rzeczy, jak, na przykład, pewnego stopnia zaufania – kontynuował. Starał się mówić krótko i szybko, w momentach, w których udawało im się w tańcu zbliżyć do siebie.
         – O niektórych rzeczach lepiej jest nie wspominać, chociaż, może mówiłbym inaczej, gdybym spotkał osobę, której wiedziałbym, że mogę całkowicie zaufać… Nasza praca wymaga od nas dyskrecji i zobowiązań wobec niej, których powinniśmy przestrzegać, nawet jeśli odbija się to niekorzystnie na naszym życiu prywatnym – słowa wypowiedziane szybko, lecz dokładnie i w takim momencie, w którym chyba utwór się kończył. Wolniejsza jego część, którą grali teraz, pozwoliła im na to, żeby przez ten czas stać bliżej siebie. Utwór powoli dobiegał końca.
         – Mam wrażenie, że tobie mógłbym tak zaufać, gdybyśmy poznali się jeszcze bliżej – powiedział to równocześnie z ostatnimi nutami zagranymi przez muzyków. W tym samym czasie przyciągnął ją do siebie i znów objął. Zdecydował się, że ten taniec zakończą właśnie w ten sposób, ponownie.
         – Nie spotkałem wielu osób, o których mógłbym tak pomyśleć i jeszcze mniej, którym mógłbym to powiedzieć – dodał jeszcze. I nie chodziło tu o to, żeby „poznawanie się jeszcze bliżej” rozumieć jako spędzenie ze sobą nocy na tym, co dwójka dorosłych ludzi może robić w jednym łóżku. Bardziej chodziło o to, żeby zdradzić sobie więcej informacji na swój temat i to takich, których nie mówi się każdemu znajomemu. Tylko czy to pierwszy wydawało się takie złe? Może niekoniecznie, ale też nie teraz, bo może mogłoby to źle wpłynąć na misję Skowronka.

Dwa szybkie tańce, ale on nie czuł jeszcze zmęczenia, choć do ich rozmowy bardziej odpowiednie byłoby coś wolnego. Tylko, że to chyba nie teraz, bo zespół znów zaczął grać. Żywa przygrywka, żeby zachęcić pary do tańca, rozpoczęła utwór, który okazał się trochę wolniejszy niż to, co grali poprzednio, ale nie brakowało mu wstawek, w których muzycy nagle przyspieszali. Przy pierwszym takim fragmencie Samiel nie zrobił niczego zaskakującego, może też dlatego, że nie wiedział, iż takowe się tu znajdą. Właściwie, było to podobne do utworu, do którego oboje tańczyli z innymi partnerami. Gdy usłyszał, że znów zbliża się rytmiczne zwiększanie tempa, uśmiechnął się lekko do partnerki. Zrobił z nią coś podobnego, co z blondynką, z którą wtedy tańczył – zaczął nią kręcić wokół jej osi, co z każdym obrotem robiło się szybsze i szybsze. Na sam koniec puścił ją nawet, ale tylko po to, żeby złapać jej drugą rękę i – gdy nadal się kręciła – przyciągnąć ją do siebie. Tylko na chwilę, bo gdy tylko znalazła się blisko, płynnie przeszedł do kolejnej figury i tańczyli dalej.
         – Jak wygląda u ciebie to, o co zapytałaś mnie wcześniej, w trakcie poprzedniego tańca? - zapytał jej nagle. Wcześniej tego nie zrobił, a właściwie był zainteresowany tym, jak patrzy na to ona sama i tym, ile powie mu na ten temat.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Samiel myślał chyba podobnie do niej – w przeciwnym razie nie poszedłby z nią tak chętnie na parkiet. A jego zaczepny komentarz spotkał się z jej równie zaczepnym uśmiechem. Tego wieczoru mieli się bawić, a nie popadać w nostalgię czy jakieś dziwne stany emocjonalne jak ten sprzed chwili. Całe szczęście pierwszy szybki taniec pozwolił skupić się na czym innym – wirowanie między pozostałymi parami było z jednej strony dość łatwe dla osób ich pokroju, a z drugiej wymagało jednak trochę uwagi. Poza tym mimo wszystko trochę męczyło, a zmęczenie wypłukiwało z głowy głupie pomysły. Gdy więc utwór dobiegł końca, Skowronek czuła się już znacznie lepiej i łatwiej przychodziła jej rozmowa z zabójcą. Na tyle łatwo, że pozwoliła sobie na dość osobiste pytanie. Spodziewała się, że może nie dostać na nie odpowiedzi, ale i tak zaryzykowała i opłacił się, bo Samiel nie unikał tematu, choć z początku nic nie zapowiadało, by miał się rozgadać. Całe szczęście kolejne figury tańca pozwalały na przedłużanie milczenia i układanie myśli bez czynienia całej sytuacji krępującą.
        Z początku wydawało jej się, że albo nie została do końca dobrze zrozumiana, albo też zabójca unika odpowiedzi na jej pytanie z rozmysłem. Mówił o kontaktach, a nie o osobach, z którymi łączyłaby go tylko prywatna znajomość. Przecież wiadomo, że każdy miał swoich pomocników w miastach, gdzie wykonywał zlecenia – tacy jak on sami ją budowali, tacy jak ona zaś korzystali z już utkanej sieci, wzbogacając ją co najwyżej o jakieś prywatne elementy. Ją jednak interesowali ci, z którymi Samiel widywał się w czasie wolnym i całe szczęście on to całkiem szybko pojął.
        - Owszem – odpowiadała mu słodkim głosem, gdy wypowiedział swoje przypuszczenia. Wydawało jej się, że tego oczekiwał, że nie mogła uznać pytania za retoryczne.
        O prywatnych relacjach zabójca mówił bez oporu, a Skowronek spomiędzy kolejnych zdań wyłuskiwała ukryte znaczenie jego słów. Na przykład to o zaufaniu – była przekonana, że skoro ten temat został poruszony, to znaczy, że przyznawał się do tego co robi. Albo chociaż do tego, że nie był zwykłym niewinnym podróżnikiem czy choćby najemnikiem – że ma pewną mroczną stronę, którą zachowuje dla siebie i druga strona musi to uszanować. Tak to rozumiała, ale na razie nie podzieliła się tymi obserwacjami – trudno było zachować płynność konwersacji w tym tańcu. Przytaknęła jedynie, gdy Samiel wspomniał – trochę mimochodem – że ich zawód wymaga poświęceń. Oczywiście, że była tego świadoma. Sama się do tego stosowała. Zaś na kolejne zdanie – przyznanie wprost, że ona zasługuje na większą dozę zaufania – przyjęła z uśmiechem, z jakim przyjmuje się komplementy. Zrobiło jej się miło, nie da się ukryć. A jeszcze przyjemniej zrobiło się, gdy zabójca znowu odchylił ją w tańcu, tak jak to zrobił na samym początku wieczoru.
        - To dla mnie wielki zaszczyt – zapewniła bez cienia kpiny, szczerze. Później Samiel pomógł jej się wyprostować i zaraz zaczęli nowy taniec. Skowronek chwilę milczała, by oboje mogli wyczuć nowy utwór. Ten moment ciszy między nimi jednak mocno się przedłużał – chyba przez to jak przyjemnie bawili się w swoim towarzystwie. Zresztą elfka mogłaby zrzucić na swojego partnera, że uniemożliwiał im rozmowę, wypróbowując na niej kolejne figury. Podołała im, a wręcz świetnie się bawiła – Samiel mógł się o tym przekonać, gdy podczas intensywnych obrotów zaczęła się radośnie śmiać, ściągając na siebie również spojrzenia kilku osób wokół. Gdy zaś piruety gwałtownie się skończyły, zabójca przytomnie ją złapał, by nie straciła równowagi, a ona wpadła w jego ramiona ufnie i z wdziękiem, jak zawodowa tancerka w ramiona swego zawodowego partnera. Oczy jej się błyszczały. Później jednak uspokoiła się, gdy odbił jej piłeczkę w dawno przerwanej rozmowie.
        - Moje kontakty ze światem zewnętrznym? – upewniła się, po czym znowu przerwała, by wykonać kolejne figury tańca.
        - Nie przesadzę mówiąc, że nie istnieją – oświadczyła. – Siatka kontaktów się moim zdaniem nie liczy, to ludzie, którzy są potrzebni w biznesie. A tacy, z którymi łączyłyby mnie tylko prywatne kontakty… W najlepszym razie znają obcą osobę. Zawsze kręcę. Różne imiona, różne historie, często też różne osobowości.
        Skowronek zrobiła przerwę na obrót pod dłonią zabójcy. Nie mówiła ani jakby się żaliła, ani jakby się chwaliła - po prostu stwierdzała fakt. Krótka, niezobowiązująca zabawa - to zawsze tak wyglądało, nigdy przed nikim się nie otworzyła tak do końca.
        No dobrze, a Kasael? Jego nie liczyła - był częścią jej siatki kontaktów i wolała o nim tak myśleć, choć też w głębi ducha przyznawała, że gdyby miała wskazać jedną osobę, której dobrze życzyła i której dobro miała na uwadze, byłby to z pewnością on. I tak już wiele w życiu wycierpiał, chciałaby dla niego dobrze.
        - Jeśli o ciebie chodzi - zagaiła, gdy znowu stała twarzą do Samiela. - Nie jest tak, że ci nie ufam… Ale znamy się na stopie zawodowej. Nie powiem, przez ostatnie dni poznałeś mnie całkiem nieźle w porównaniu do całej reszty mieszkańców Łuski… Pięknie jest marzyć i snuć plany… Ale oboje wiemy, że ten zawód nie pozwala marzyć.
        Okrutna? Wredna? Fatalistka? Nie - realistka. Taka była prawda. Tak jak kiedyś rozmawiali o potencjalnej emeryturze Samiela w kategoriach czysto teoretycznych, tak i o bliskich relacjach z innymi mogli mówić tylko w podobnym tonie. To nie był świat przeznaczony dla nich. Przynajmniej ona była tak tego nauczona. Mogła pozwolić sobie na krótką chwilę zapomnienia z jakimś czarującym mężczyzną, ale gdyby on stał się dla niej kimś więcej musiałaby go opuścić. Ktoś mógłby chcieć go wykorzystać przeciwko niej. Albo on z czasem zacząłby coraz więcej pytać… A któż by zrozumiał? “Skarbie, gdy mówię, że wyjeżdżam w interesach, to jadę zabijać ludzi?”, to miałaby powiedzieć? Nikt by nie zrozumiał.
        Nikt, kto nie jest jednym z nich. Znowu spojrzała na Samiela, ale tym razem czujnym, przeszywającym wzrokiem, jakby próbowała go przejrzeć.
        - Dlaczego jesteś taki wyjątkowy? - zapytała tajemniczym tonem, zupełnie nie rozwijając tej myśli i nawet nie dając po sobie poznać, że zorientowała się, że on pewnie nie rozumie. Nie musiał rozumieć. Nie musiał nawet odpowiadać, ona nie wymagała od niego odpowiedzi.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Od dawna uważał, że obdarzenie kogoś swoim zaufaniem powinno odbywać się dopiero po czasie. Czasie, w którym pozna się daną osobę na tyle, że będzie dało się stwierdzić, czy w ogóle warto zaufać jej, chociażby trochę. A później bardziej i bardziej, w miarę, jak znajomość będzie się rozwijała. Może też stać się coś innego. Coś, co sprawi, że ta odrobina zaufania zostanie takiej relacji odebrana przez coś, co poróżni te dwie osoby i to na tyle, że stracą do siebie tę odrobinę wiary, którą już mieli. Zdawał sobie sprawę z tego, że zdobycie jego zaufania nie jest czymś łatwym. Miał ku temu własne powody, poparte wieloletnim doświadczeniem życiowym – zwłaszcza początkami życia, którym żył teraz. Pytanie tylko, czy było ono czymś, czego zdobycie powinno uważać się za zaszczyt? Znaczy, może Skowronek nie mówiła do końca poważnie, może akurat takie słowa według niej tu pasowały, ale skłoniło to go do tego, żeby zastanowić się nad tym przynajmniej przez chwilę. A to, że przez chwilę jedynie tańczyli i nie dołączali do tego rozmowy, działało na jego korzyść. Od razu odrzucił możliwość złagodzenia tego, jak podchodził do tej kwestii – kiedyś, gdy był młodszy, za bardzo i za często zawodził się na zbyt szybkim ufaniu komuś, kogo znał bardzo krótko. To były te sytuacje, które ukształtowały to, jak teraz patrzył na rzeczy związane z zaufaniem. Przez takie sytuacje teraz uważał na to, komu powinien ufać i na to, komu i jak wiele powinien o sobie opowiadać. Myśli te nie zajmowały też wiele z jego uwagi, więc gdy tak tańczyli i wykonywali coraz to nowe figury, nie było nawet po nim widać tego, co działo się w jego głowie. Z takiego stanu nagle wyrwał go śmiech Skowronka, co zresztą sprawiło też, że kąciki jego ust uniosły się odrobinę w górę. Był to jego uśmiech, krótki, ze szczątkowymi emocjami, na które teraz sobie pozwalał, ale jednocześnie szczery.

Nie wiedział, czego spodziewał się jako odpowiedzi, gdy zapytał ją o to, o co sam został zapytany wcześniej. Cóż, mógł przypuszczać, że u niej będzie wyglądało to inaczej, niż u niego, czyli u kogoś, kto pracował sam. Może należenie do Przyjaciół wykluczało życie prywatnie, życie, które można było mieć poza organizacją, a może nawet zabraniało posiadania takowego. Samiel zdawał sobie sprawę z tego, że w ich zawodzie ciężko jest o coś takiego – i to nawet, gdy jest się kimś takim jak on. Indywidualistą, który pracuje sam i wyrobił sobie już taką reputację, że nie narzeka na brak zleceń, a dodatkowo nie chce też wstąpić do żadnej grupy, od których otrzymywał już zaproszenia. Przyzwyczaił się do pracy w pojedynkę i do tego, że nie musi odpowiadać przed kimś, kto w hierarchii byłby postawiony wyżej od niego. Nawet dla niego nie było łatwe prowadzenie życia poza „byciem zabójcą”, ale udawało mu się… choć bardziej była to jedynie namiastka czegoś takiego.
         – Po jakimś czasie idzie się z tym nawet pogodzić – odparł krótko. Był świadom tego, że ich zawód nie jest dla marzycieli snujących dla siebie plany na daleką przyszłość, gdy będą już starzy – o ile w ogóle tego dożyją – i będą mogli (w końcu) odpocząć. Zresztą, o tej kwestii rozmawiali już wcześniej i, nawet, jeśli mówił wtedy, o tym, co on zrobiłby na „emeryturze”, to były to jedynie przypuszczenia i plany, które mogłyby być realne w innym życiu, w którym wybrał dla siebie zupełnie inną ścieżkę kariery. Taką, która nie wymagałaby od niego zabijania innych ludzi po to, żeby mógł pozwolić sobie na wygodne życie.
         – Chociaż teraz skusiłbym się nawet na stwierdzenie, że znamy się już nie tylko na stopie zawodowej – dodał jeszcze, ale nie był też do końca pewien, czy ma rację. Wydawało mu się, że w pewnym sensie tak, bo przecież nie mogło być tak, że przez te wszystkie dni, które spędzili razem, ona cały czas robiła to wyłącznie w kwestii zawodowej i tego, że był jej wspólnikiem w interesach. Niektóre rzeczy – jak wizyta u krawcowej w celu uszycia dla niego stroju – owszem, mogły takie być, ale nie mógł powiedzieć tego o wszystkich wieczorach, które spędził w jej towarzystwie. Znów wtargnął do swojego umysłu, aby spędzić chwilę z myślami i znów wyrwała go z tego Skowronek, choć tym razem jej wzrok, który poczuł na sobie. I pytanie, którego raczej się nie spodziewał. Utwór dobiegał już końca, a on milczał przez chwilę, ale nie było to milczenie, które miałoby jednocześnie być odpowiedzią, a bardziej wyczekujące. Takie, które zwiastowało, że czekał na odpowiedni moment, żeby się odezwać.

Nadeszło to szybko, bo w momencie, w którym muzycy przestali grać, a on, w akompaniamencie ostatnich nut, przyciągnął do siebie partnerkę. Znów znaleźli się blisko siebie, stojąc twarzą w twarz.
         – Może ty mi powiesz? - powiedział do niej tylko tyle. Nawiązał do tego, o co zapytała go przed chwilą, choć nie do końca rozumiał jej pytanie. Nie zrobił też czegoś, co robił wcześniej – nie wypuścił jej ze swoich objęć, ale nie przyciskał jej też do siebie. Gdyby chciała, mogłaby bez problemu opuścić jego ręce. Wystarczyłoby, żeby poczuł, że chce zrobić krok do tyłu, a sam od razu by ją puścił. Przez myśl przeszło mu nawet, żeby zrobić coś, czego może nie powinien zaczynać. Skowronek chciała przecież utrzymać ich relację na poziomie zawodowym, a to, o czym pomyślał, na pewno sprawiłoby, że stałaby się czymś więcej. Dlatego tego nie zrobił, mimo że, cóż – z braku lepszego określenia – było to po prostu kuszące. Zwłaszcza, że stali tak blisko siebie, a jego spojrzenie skupione było wyłącznie na niej. Słyszał, jak wokalista zespołu coś mówi i, jak chwilę później zaczynają oni grać kolejny utwór, jednak ten – rozpoczynający się dość wolno – był jakby tłem. Domyślał się też, że rozpoczęcie kolejnego tańca może być też czymś w rodzaju ucieczki od jakiejkolwiek odpowiedzi. Nawet nie obraziłby się, gdyby do tego doszło, ale odpowiedź też go ciekawiła.
Poza tym… nigdy nie uważał się za wyjątkowego. Uzdolnionego, owszem, ale nie wyjątkowego.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Ta rozmowa znowu zboczyła w dziwnym kierunku. Skowronkowi nie podobały się te głębokie rozważania, ten nastrój, który tworzył się między nimi. Nie był zły, nie był przygnębiający… Ale odsłaniał to, czego ona nie chciała ani widzieć, ani pokazywać. Była jednak sama sobie winna - to ona zaczęła. Nie mogła się spodziewać, że Samiel odpowie na jej pytanie z taką powagą i odbije piłeczkę. Liczyła raczej na to, że lekkim tonem opowie parę anegdotek, z dumą stwierdzi, że nikogo nie potrzebuje - coś w tym stylu. Tymczasem wyszło jak wyszło, a ona znowu odsłoniła przez to swoją miękką stronę, nawet jeśli sporą jej część zostawiła i tak dla siebie, nie wypowiadając na glos tych wszystkich myśli, które ją uderzyły. Nie wspomniała o Kasaelu… W sumie dlaczego? By go chronić? Czy żeby Samiel nie wiedział, że w jej życiu jest mężczyzna, który ma dla niej jakiekolwiek znaczenie? Chyba… Nie. Wolała nie odpowiadać na to pytanie nawet przed sobą samą.
        Skrzywiła się w cwaniackim uśmiechu, gdy zabójca dość słusznie stwierdził, że znają się również na stopie prywatnej. Jej wzrok pytał “doprawdy?”, a na usta cisnęła się riposta czy jest pewny swoich słów. Wszak ledwie chwilę temu powiedziała mu, że ona zawsze gra przed tymi, z którymi zawiązuje prywatne relacje… Czemu myślał, że jest wyjątkowy? Fakt, chwilę później sama poniekąd mu to powiedziała, ale czy był tak pewny siebie, że wydawało mu się, że ona ma dla niego jakieś specjalne względy? Niezły tupet.
        Czemu w ogóle zadała mu to głupie pytanie? Pod wpływem chwili. Przez to, że on mieszał jej w głowie swoimi gierkami. Przynajmniej nie powiedziała nic więcej - mógł to sobie rozumieć jak chciał, nie zamierzała pomagać mu w interpretacji. Nie zamierzała robić mu żadnych nadziei, ale też nie chciała go ich pozbawiać… Po co psuć tę relację? Mieli jeszcze razem pracę do wykonania, lepiej do takiego zadania podchodzić w dobrych stosunkach. Jednak też nie za dobrych - przyjaźń utrudnia robotę jeszcze bardziej niż nienawiść, bo zawsze przysłania główny cel. A najważniejsze jest, by doprowadzić sprawę do końca. Nawet po trupach.
        Samiel nie puścił jej, choć ona chciała się cofnąć. Przesunęła się jednak ledwie o włos i odpuściła natychmiast, gdy poczuła opór jego ramion. Może nawet nie poczuł tego, że nie od razu odgadła jego intencje. Spojrzała w jego oczy tak, jakby na zbyt wiele sobie pozwalał, nie mówiąc przy tym nic. Poczuła jak zmienia się atmosfera między nimi - zgęstniała, stała się jak powietrze na moment przed uderzeniem pioruna. Aż włosy stawały od tego dęba. A ona wiedziała, co chodziło mu po głowie… Bo pewnie sama miała ten sam odruch. Lecz to był tylko odruch, nic poza tym. To, co brało się z instynktu, a nie z emocji. Nie pozwalała sobie, by to nią kierowało.
        - Może kiedyś - odpowiedziała w końcu na jego pytanie, po czym wysmyknęła się z jego ramion. Muzyka już niby grała, zaczynał się kolejny utwór, ale jeszcze trwała przygrywka. Elfka szybkim, płynnym ruchem złapała jakiegoś mężczyznę za rękę, uśmiechając się do niego czarująco. Miała szczęście - trafiła na całkiem przyjemnego młodzieńca, który jej niemą propozycję przyjął najpierw z zaskoczeniem, a później uśmiechem zadowolenia.
        - Biały taniec - powiedziała mu.
        - Mnie pasuje - odparł on z rozbawieniem i zaraz objął ją w talii. Skowronek posłała Samielowi przelotne spojrzenie nad ramieniem. To nie mogło być tak łatwe. Życie to nie bajka, a oni mieli pewne ograniczenia, których nie należało naruszać. Nawet jeśli chciał. Nawet jeśli oboje by chcieli. Może jej wybaczy to, że zostawiła go teraz samego na środku parkietu, ale nie mogli pozwolić, by to rozwijało się dalej w tym tempie. Oboje by żałowali.
        Utwór wcale nie był tak wolny jak się z początku zapowiadał - było jeszcze za wcześnie, by grać “przytulańce”. Do tego nie dało się nawet tańczyć żadnego z dworskich tańców, a po prostu kolejną wiejską przytupankę, może z bardziej posuwistymi krokami. Bieżący partner elfki był w tym całkiem niezły, świetnie ja prowadził, choć w jego ruchach było coś nachalnego, jakby próbował ją przy tej okazji uwieść. Udawała, że tego nie widzi, nie uciekała ani się temu nie poddawała. Nie szukała wzrokiem Samiela i nie sprawdzała co ze sobą zrobił, gdy mu uciekła. Zastanawiała się jednak czy gdy ta piosenka dobiegnie końca, on do niej podejdzie czy też to ona będzie musiała wrócić. Jeśli tak… Zobaczymy. W trakcie tego wieczoru zmiany następowały zbyt szybko, by mogła coś planować - spekulować owszem, ale nie planować. Zresztą i tak nie miała do tego głowy. Przez niego.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Nie przeszkadzało mu to, co stało się później. Nie próbował zatrzymać jej przy sobie, gdy spróbowała się od niego oddalić. Nie chciał przytrzymywać jej tak blisko wbrew jej woli, bo miałoby to jeszcze gorszy skutek niż to, o czym rozmawiali jeszcze przed chwilą. Może nie wyglądało to najlepiej w oczach tych gości, którzy akurat zerkali w ich stronę, ale mało go to obchodziło. Ta reputacja niekoniecznie była tą, o którą dbał. Dlatego też Samiel – gdy już został sam na parkiecie – nie zrobił tego, co zrobiła Skowronek. On, zamiast też poszukać sobie kogoś do tańca, spokojnie zszedł z parkietu i udał się w stronę baru. Tego, który miał bogatszy wybór alkoholi, przy którym można było sobie na chwilę usiąść i wypić to, co się zamówiło. Po drodze zastanowił się nawet nad tym, co chciałby zamówić. Na szczęście, w tym czasie nikt go też nie zaczepił – już „zaplanował” sobie, że kilka następnych minut spędzi przy barze, popijając (prawdopodobnie) piwo, więc wolał, żeby nie podeszła do niego jakaś odważna kobieta i nie zaproponowała mu tańca.
         – Piwo, thanderońskie – powiedział, gdy tylko usiadł na stołku, a barman do niego podszedł.
         – Zostawiła cię dla innego i topimy smutki? - zapytał mężczyzna. Wyglądało na to, że akurat nie musiał nikogo obsługiwać, a, że Samiel był ostatnią osobą, której dostarczył alkohol, to… jednocześnie został wzięty za kogoś, z kim można porozmawiać. Poza tym, kiwnięciem głowy wskazał też na Skowronka, która tańczyła teraz z jakimś młodzieńcem.
         – Zamówiłbym coś mocniejszego, gdyby tak było – odpowiedział mu po chwili.
         – Powiedziałem coś, czego teraz wiem, że może nie powinienem, a przez to powstała „dziwna” atmosfera – dodał jeszcze. Wzruszył też ramionami, co było swoistym znakiem na to, że nie jest to żadnym sekretem i nie miał problemu z tym, żeby podzielić się tym z kimś pokroju barmana. Ludzie czasem nawet zwierzali się takim osobom, opowiadali im o swoich problemach, przeważnie szukając jedynie osoby, która po prostu ich wysłucha, której mogliby się zwyczajnie wygadać. On akurat nie potrzebował czegoś takiego, ale przez ten czas równie dobrze mógł przeprowadzić krótką rozmowę.
         – To może… - zaczął barman, ale Samiel od razu mu przerwał, choć najpierw zrobił to jedynie spojrzeniem.
         – Nie zrozum mnie źle, ale nie potrzebuję rady. Teraz, jak już na spokojnie to przeanalizowałem, wiem, co mogłem zrobić źle i wystarczy, że nie dopuszczę do tego, żeby to się powtórzyło
Po tych słowach barman pokiwał tylko głową. Zrozumiał. I może chciał nawet kontynuować rozmowę, ale jednak jego głównym zadaniem było obsługiwanie klientów, a ci – para właściwie – zjawili się właśnie przy ladzie i byli gotowi na złożenie zamówienia.
Nie był pewien, co wcześniej przyszło mu do głowy, że w ogóle spróbował w jakiś sposób skierować ich rozmowę i nawet taniec w tamte strony. Nie był przecież stuletnim młodzikiem, żeby zależało mu na tym, żeby oczarować w tańcu i rozmowie kobietę tak bardzo, żeby zbliżyć się do niej, a ich wieczór, aby najlepiej zakończył się w jakimś pokoju. Był już… cóż, stary. Dorosły, poważny i bardziej powinien skupiać się na pracy, obowiązkach i ograniczeniach, które niesie ze sobą to, że zabija się na zlecenie. Trochę dziwnie się czuł, gdy musiał sobie o tym przypominać. Powinien przecież pamiętać o tym cały czas i nie pozwalać na to, aby dawać ponieść się chwili, bez różnicy na to, jak bardzo ta chwila była przyjemna i na to, z kim akurat ją dzielił. A skoro już to sobie wyjaśnił i, mniej więcej, wiedział już, jak będzie postępował dalej, to dokończył piwo i obrócił się na stołku – tak, żeby plecami opierać się teraz o ladę. Mógł dzięki temu obserwować pomieszczenie i zgromadzonych w nim gości, i nie chodziło tu wyłącznie o tancerzy, a o wszystkich. Właśnie to powinien robić – obserwować otoczenie, uważać na podejrzane rzeczy, reagować na zmiany i przedtem dostrzegać je w odpowiednim czasie. Od samego początku nie powinien pozwalać sobie na nawet najmniejsze rozluźnienie się, bo to zwyczajnie nie było dla niego. Już nie, i to od dawna.

Mimo tych myśli i tak zdecydował się wstać w momencie, w którym grupa muzyków kończyła aktualnie grany utwór. I, co było raczej oczywiste, udał się w stronę parkietu, czyli miejsca, w którym rozstał się z towarzyszką, choć chyba tylko na chwilę. Mimo że nie była wysoka, to i tak nie miał zbytniego problemu z dostrzeżeniem jej. I nie chodziło tu wyłącznie o rozpoznanie twarzy, jej szczegółów lub koloru włosów, a też ogólną budowę ciała, sposób poruszania się czy inne rzeczy, które może dostrzec oko wprawne w doszukiwaniu się szczegółów właśnie. A jego oko, a nawet oczy, były do tego przyzwyczajone i już wcześniej udało mu się zapamiętać takie rzeczy na jej temat. Nawet w przyszłości, gdy kiedyś spotkają się ponownie, właśnie dzięki temu będzie mu łatwiej ją rozpoznać.
W międzyczasie muzyka akurat ucichła i to w momencie, w którym Samiel znalazł się przy wejściu na parkiet. Odczekał krótką chwilę, dopiero po tym czasie zrobił krok przed siebie i ponownie wkroczył na wydzieloną do tańca część podłogi. Znał swój cel, wiedział, w jakie miejsce powinien się udać. Dlatego ruszył prosto w stronę Skowronka i to z tej strony, z której ona akurat widziałaby, że nadchodzi. Obserwował też osobnika, z którym tańczyła – w razie czego, gdyby okazał się zbytnio nachalny już po tym, jak skończyli tańczyć, był gotów zareagować, jeśli elfka dałaby mu znak albo zauważyłby, że ten nie chce odejść, mimo jej sprzeciwom.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek nie poznała imienia swojego partnera w tym tańcu - nie miała specjalnej ochoty na zagajenie rozmowy, a i jemu zdaje się, że nie przeszkadzało milczenie. Patrzył na nią jednak nieustannie - gdy spoglądała na niego, zawsze napotykała jego wzrok. Ona sama jednak rozglądała się. Sprawiał wrażenie jakby orientowała się w tłumie tańczących, ale jej spojrzenie i tak co jakiś czas uciekało w stronę baru. Była ciekawa jak na jej zachowanie zareaguje Samiel… Ale nie wiedziała jak interpretować to co widzi. Większość osób na widok mężczyzny, który samotnie pije przy barze po tym, jak niedawno spędzał czas z kobietą, uznałaby, że ten dostał kosza i teraz topi smutki. Ona jednak daleka była od takiego osądu - on nie miał tak delikatnego serca. Poza tym czy to były zaloty? Może tylko ona tak to interpretowała. Może sama poszła o krok za daleko i teraz tak naprawdę uciekała przed samą sobą. Co za pochrzaniona sytuacja. Ciekawa czy Samiel miał w głowie podobny chaos co ona.
        Utwór dobiegł końca bez żadnych komplikacji ani uniesień. Skowronek spojrzała na swojego partnera - on cały czas się na nią gapił. Teraz w jego oczach widziała pytanie, którego nie zadał - chciał spędzić z nią więcej czasu. Oj, i to zdecydowanie chciał. Może nie miał spojrzenia zboczeńca, ale ona doskonale widziała w jego źrenicach te galopujące fantazje, że się z nim umówi, już łajza dopasowywała sobie swoje nazwisko do jej imienia, które pewnie sam sobie dopowiedział… Smarkacz. Dopiero teraz zwróciła uwagę, że jej partner nie miał nawet dwudziestu lat i przez to w głowie nadal miał pstro. Ale i tym łatwiej było go spławić.
        - Dzięki za taniec - rzuciła lekko.
        - Nie zostaniesz ze mną na drugi? - zapytał z pewnym żalem młodzieniec, postępując za nią pół kroku, gdy ona o tyle samo się cofnęła. Odpowiedział mu przepraszający uśmiech.
        - Chyba inne dziewczęta by mi za to oczy wydrapały - odparła, puszczając do niego oczko, co wprawiło go w wyraźne zmieszanie. Nie wiedział biedak czy faktycznie ją oczarował, czy po prostu bardzo miło go spławiała. Cóż, druga opcja była prawdziwsza, ale przecież mu tego nie powie. Może w innych okolicznościach miałby u niej jakieś szanse… Ale nie tego wieczoru. I chyba nie w tym życiu.
        Elfka minęła go bokiem. Chłopak obrócił się jeszcze za nią, ale szybko porzucił kiełkujący mu zapewne w głowie pomysł, by nalegać i poszedł szukać innej partnerki do tańca. Skowronek tymczasem podeszła do Samiela i potraktowała go tak samo, jak tego nieznajomego przed chwilą - złapała go za rękę i wciągnęła na parkiet.
        - Biały taniec? - powiedziała to samo co wtedy. Ot, jakby między nimi do niczego nie doszło, a tymczasem doszło chyba wręcz do zbyt wielu rzeczy. Ona jednak sprawiała wrażenie jakby zapomniała o rozmowie sprzed chwili i napięciu, które się między nimi budowało.
        Szczęście w nieszczęściu - zespół akurat zaczął grać spokojniejszy utwór, idealny do walca. Niech więc Samiel prowadzi.
        - Niezły był z niego tancerz - oceniła poczynania swojego poprzedniego partnera, jednocześnie szukając go wzrokiem wśród tańczących. Szybko znalazł sobie jakąś pocieszycielkę i prowadził ją równie dobrze co byłą Przyjaciółkę.
        - Ale nie tak dobry jak ty - dodała elfka, spoglądając bacznie w oczy zabójcy. - Jednak chyba żaden mężczyzna na tej sali nie pobije cię w kwestii męskiego wdzięku.
        Zamilkła. Chwilę tańczyła z Samielem, po prostu mu się przyglądając. Mogła zapytać czy jest zły, mogła zapytać czego oczekuje od ich znajomości… Ale milczała. Nie chciała się obnażać, nie chciała też zmuszać jego, by mówił co myśli. Gdy ktoś ją o to zapytał pewnie znowu zignorowałaby pytanie i odeszła. Nie umiała jasno określić tego co kotłowało się w jej głowie.
        - Nie zostaniemy do zamknięcia - oświadczyła nagle. - Chcę wracać chwilę po północy… Mam jeszcze sporo rzeczy jutro do dopięcia - usprawiedliwiła się. Nie musiała wspominać, że poza tym musi być wypoczęta na następny wielki wieczór. Kto wie, być może największy w jej życiu…
        - Chcesz jeszcze usiąść na chwilę czy przetańczymy te ostatnie chwile? - zapytała go o plany na spędzenie reszty ich wspólnego czasu. Jej było w sumie obojętne. Nogi jej jeszcze nie bolały i już raczej nie zaczną, nie była też spragniona, co nie znaczyło, że nie skusiłaby się na drinka. Wszystko zależało więc od jego decyzji - ona się dostosuje.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Nie potrzebowała jego pomocy – to dobrze. Chociaż może to, do kogo podeszła po tym, jak opuściła tamtego młodzieńca, też sprawiło, że nie podjął on kolejnej próby zatrzymania jej przy sobie na dłużej. Tak przynajmniej wydawało się Samielowi, bo akurat to, że spojrzał w stronę osoby, z którą wcześniej tańczyła Skowronek zgrało się w czasie z tym, że on posłał jej ostatnie spojrzenie – i, chcąc lub nie chcąc, spojrzał też na niego – tuż przed tym, jak odszedł i poszukał sobie innej partnerki do tańca. Tymczasem Samiel kiwnął tylko głową, na znak tego, że zgadza się na jej zaproszenie do tańca. Nie, żeby był obrażony czy coś za to, co stało się wcześniej, po prostu uznał, że elfka wiedziała, że jej nie odmówi. Zresztą, gdy tak wcześniej siedział i myślał, postawił sobie dość jasną granicę, której postara się nie przekraczać. Wcześniej może myślał o tym trochę inaczej, może wydawało mu się, że przynajmniej na chwilę będą mogli ją przekroczyć, ale teraz wiedział, że – może nawet jeśli mogli to zrobić – nie powinni. Dużo też, naprawdę dużo, brakowało do tego, żeby był zły – jedynie uświadomił sobie parę rzeczy, o których powinien pomyśleć już wcześniej. Pierwsze nuty wolnego utworu dotarły do jego uszu. Pasował do walca, więc właśnie to postanowił zatańczyć z nią Samiel, dlatego też poprowadził ich taniec.
         – Na pewno przesadzasz – odparł, gdy usłyszał ostatnie zdanie, które padło z jej ust.
         – Jestem pewien, że znalazłabyś tu lepszych tancerzy niż ja – dodał jeszcze. Nie uważał się za dobrego tancerza, znał tylko podstawy, które powinny wystarczyć na bal, na który się udają, ale, żeby określić się mianem „dobrego”, musiałby poświęcić o wiele więcej czasu na naukę tańca. Tak, to prawda, że nadrabiał fizycznymi cechami ciała i tymi, które wyćwiczył, w czasie wieloletniej nauki umiejętności, które potrzebne mu były w pracy jako zabójca… ale nie określiłby siebie jako najlepszego tancerza w tym budynku. Z drugiej strony, nie zamierzał też napierać na nią słowami i próbować zmienić jej zdanie – skoro chciała tak uważać, to niech tak o nim myśli. Wydawać by się mogło, że wolniejszy taniec będzie sprzyjał rozmowom i w konsekwencji będą ze sobą rozmawiać więcej niż wcześniej, gdy tańczyli do szybszej muzyki. Tylko, że tak nie było, bo oboje umilkli – co w ogóle mu nie przeszkadzało – i wyglądało to tak, jakby bardziej oddali się wolnemu tańcu i, cóż, wzajemnemu przyglądaniu się sobie. Podobała mu się ta cisza, nie chciał jej przerywać – tylko muzyka i oni. I oczywiście inne pary, które otaczały ich w tańcu, jednak ci tancerze byli jakby tłem dla tego, co działo się tutaj, przed jego oczami.
         – Nie przeszkadza mi to – odpowiedział jej krótko. Może tak będzie lepiej, choć, co prawda, nie miał tyle do załatwienia i zorganizowania co ona, to możliwe, że dobry sen i wyspanie się będzie przydatne. Może następne dni sprawiło, że nie będą mogli pozwolić sobie na spokojny sen. Tylko, że tutaj znów bardziej dotyczyło to jej niż jego, bo przecież wcześniej powiedziała mu, że zadba o to, żeby nie był powiązany z tym, co stanie się na balu.
         – Możemy zatańczyć ten utwór do końca i… następny? Nie jestem pewien, jak szybko chcesz opuścić to miejsce, ale chyba wystarczy nam czasu na to, żeby zatańczyć jeszcze jeden taniec? - zapytał jej. Nie był też pewien, jaką porę nocy mają i jak blisko była północ.

Krótko po tym muzyka zaczęła cichnąć, co sygnalizowało, że ten taniec będzie zbliżał się do końca. Aby zakończyć go odpowiednio, Samiel przyciągnął partnerkę do siebie, jednocześnie położył też dłoń na jej plecach, konkretnie między jej łopatkami. Przy ostatniej nucie pochylił się do przodu, sprawiając, że ona również się odchyliła. Nie groził jej upadek, w końcu opierała się plecami na jego dłoni, co było gwarancją bezpieczeństwa. Podniósł się chwilę później, tym razem nie starał się przedłużać tej chwili. Może wcześniej by to zrobił – nie, robił to, przecież był tego świadom – ale z aktualnymi postanowieniami, nie mógł tego robić.
        – Jeszcze jeden? Będzie to nasz ostatni taniec, przynajmniej na dziś – zaproponował. Kilka minut chyba im nie zaszkodzi, a z myślą o tym, że rzeczywiście będzie to ich ostatni taniec w tym miejscu, może on sam również przebiegnie nieco inaczej. Tym bardziej, że po przerwie trwającej zaledwie kilka chwil, zespół znów zaczął grać coś wolnego. To chyba był już ten czas, o którym wcześniej wspomniała Skowronek. Czas, w którym ludzie nawet woleli tańczyć do wolniejszej muzyki. W końcu nikt – nawet jedna osoba – nie narzekał na muzykę i tak samo nikt nie mówił, że mogliby zagrać coś szybszego. Może właśnie to był też w pewnym sensie znak tego, że właśnie nastała północ, że lokal znajduje się już coraz bliżej zamknięcia, a zespół niedługo będzie prosił o to, żeby tancerze i goście powoli zbierali się do wyjścia, a także dziękował wszystkim zgromadzonym za wspólne tańce i zabawę, no i też za to, że przyszli i wybrali właśnie ten lokal. Samiel i Skowronek raczej tego nie usłyszą, w końcu opuszczą budynek wcześniej, a nie tuż przed jego zamknięciem.
         – Na pewno chciałabyś, żebyśmy opuścili miasto osobno, prawda? Ale, może, chciałabyś też spotkać się gdzieś poza murami, gdzie będziemy mogli się pożegnać? Bo chyba lepiej będzie, jeśli skończy się to w ten sposób? - zapytał. Wydawało mu się, że Skowronek nie będzie chciała wspólnej podróży. I nie chodziło tu o jakąś długą i pełną przygód, ale o dzień lub dwa więcej, spędzone wspólnie na szlaku, w czasie których będą mogli zwyczajnie ze sobą porozmawiać, może nawet o tym, co planują później – jeżeli w ogóle byłaby taka możliwość. Nie wiadomo w końcu, co stanie się z nią po balu. Może będzie musiała od razu uciekać i nie zatrzymywać się nawet na chwilę, bo ktoś będzie ją ścigał. Nie wiedział, ale wolał się z nią pożegnać. Nie był pewien, czy to świadczyło o tym, że robił się sentymentalny, ale chyba czułby się dziwnie, gdyby rozstali się tak bez pożegnania.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        - Na pewno nie.
        Skowronek by się chyba udusiła, gdyby się z Samielem nie droczyła - to było silniejsze od niej, nawet w takim momencie jak teraz, gdy oboje wycofali się bez przekonania na poprzednie pozycje w ich relacji. Jednak nawet pomijając to jakie miała względy dla niego, obiektywnie również uważała, że mało kto na tej sali był w stanie dorównać jej partnerowi. W innym miejscu być może, ale nie tu, gdzie na tańce przychodzili robotnicy, sklepikarze i drobni urzędnicy. Żaden z nich nigdy nie pobierał nauk tańca inaczej niż na wiejskich potańcówkach, a sprawności nabierał co najwyżej podczas prac rolnych albo przerzucaniu worków z towarem - nie mieli tak dobrze rozwiniętej muskulatury, koordynacji, naturalnej harmonii ruchów. Samiel wygrywał w przedbiegach.

        Pomysł z wyjściem chwilę po północy nie był próbą ucieczki z zachowaniem resztek godności - jej argumentacja była jak najbardziej prawdziwa i przez to z taką ulgą przyjęła to, że zabójca na to przystał. Nie chciała się tłumaczyć, bo jak to mówią: winny się tłumaczy.
        - Świetny plan - oświadczył, gdy jej partner doprecyzował jak długo jeszcze zabawią w tancbudzie. - Nie muszę uciekać na gwałt, nie zamienię się wraz z biciem dzwonu w dynię ani ropuchę więc tak, to sensowny pomysł.
        A i tak okazało się, że wcale nie spędzą tu specjalnie dużo czasu - wkrótce została im już tylko jedna piosenka. Skowronek uświadomiła to sobie z pewną niechęcią, gdy stała taka odchylona do tyłu, asekurowana przez Samiela. Nie patrzyła na niego, głowę miała odwiedzioną do tyłu, a gdy się prostowała, pozwoliła sobie na lekkie westchnienie - chyba żalu, choć nie było tego widać w jej obliczu. Dla zabójcy miała tylko uśmiech, ani granika wyrzutów.
        - Los nam sprzyja - skomentowała z zadowoleniem, gdy zagrały tony kolejnego wolnego utworu. Choć wcześniej na moment puściła swojego towarzysza, teraz na nowo złapała go za rękę, drugą opierając na jego ramieniu. Dała mu się poprowadzić bez cienia sprzeciwu - już wiedziała, że może na nim polegać i nie musi pilnować jego ruchów. Patrzyła zgodnie z kierunkiem, w którym się przemieszczali i ponownie spojrzała na Samiela dopiero, gdy ten się do niej zwrócić. Z jakiegoś powodu jego pytanie ją zakuło, wysłuchała jednak całej jego kwestii do końca. Lekko zacisnęła wargi, zwlekając pewien moment z odpowiedzią. Nie zamierzała jej unikać, ale… To nie było takie proste.
        - Nie wiem co będzie, gdy skończymy - wyznała. - Przypuszczam, że będę musiała zostać w mieście, by wszystkiego dopilnować. Ciebie najchętniej wsadziłabym z samego rana w dyliżans, dała całusa na drogę, miedziaka w kieszeń i tak się pożegnała, a ja zostałabym, by wypić piwo, którego naważyłam. Chcę postawić całe podziemie w ogniu, nie mogę go zostawić, by hulał bez nadzoru. Więc… Być może będziemy mieli okazję, by zobaczyć się po robocie i pożegnać. Może jednak nie będzie takiej szansy… Zobaczymy.
        Aby opanować dość ciasną sytuację na parkiecie, para musiała na moment przerwać rozmowę, a elfka przysunęła się bliżej do swojego partnera, by wpasować się w luki bez wpadania na obcych, gdy jednak sytuacja się unormowała i zrobiło się luźniej, ona nawet nie pomyślała o tym, by się odsunąć. Tak też było jej dobrze. Na balu, na który się wybierali, pewnie musiałaby zwiększyć dystans, bo to takie nieprzyzwoite być tak blisko mężczyzny, lecz tu mogła sobie pozwolić na taką swobodę.
        - Jutro na spacerze wtajemniczę cię w kolejne części planu - oświadczyła, gdy znowu mogli rozmawiać. - A właśnie, skoro już przy tym temacie jesteśmy… Gdzie się spotkamy? Przyjść po ciebie do Dębowej? Jak już będziesz po obiedzie… O czwartej, powiedzmy? Planujesz coś w ramach naszego spaceru po lesie, mam się jakoś specjalnie na niego przygotować?
        Zdawało się, czy Skowronek zrobiła się nieco spięta? Czyżby zaczęła dopadać ją trema przed realizacją jej wielkiego planu? A może to perspektywa kolejnej prawie-randki z Samielem tak na nią działała…
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Nie był pewien, czy sam – gdyby Skowronek tego nie zrobiła – zaproponowałby opuszczenie tancbudy wcześniej. Zaczął nie być tak bardzo pewny tego, że mógłby przetańczyć całą noc, aż do momentu zamknięcia lokalu. Także, tak, może lepiej będzie, jeśli rzeczywiście wyjdą wcześniej. Właściwie to stanie się to zaledwie za jakieś kilka minut. Mimo wszystko, był to bardzo miło i dobrze spędzony czas – i to nie tylko pod względem sposobu jego spędzania i tego, z kim przebywał, lecz także pod względem tego, że mógł sprawdzić, jak radzi sobie w tańcu, którego wcześniej nauczyła go Skowronek. Mógł też przyswoić sobie kroki, zobaczyć, jakie ich połączenia z figurami wypadają lepiej, a jakie gorzej. To było dobre przygotowanie przed wieczorem, w którym miał odbyć się bal. To też nadchodziło i było już bardzo blisko. Był to ważny dzień, choć akurat dla Skowronka o wiele bardziej, niż mógłby być dla niego. To był jej plan, jej porachunki, a on tylko jej pomagał. Był zapewnieniem tego, że wszystko pójdzie zgodnie z tym, co sobie zaplanowała.
Przez chwilę zastanawiał się, czy dobrze zrobił, że ją o to zapytał. Głównie przez to, jak zareagowała na jego pytanie. Może lepiej byłoby, gdyby zapytał o to innego dnia, chociażby jutro, gdy będą w trakcie spaceru po lesie. Nie musiała też odpowiadać mu teraz, zrozumiałby, gdyby powiedziała, że musi się nad tym zastanowić i, owszem, udzieli odpowiedzi, ale nie teraz.
         – No tak, to jest zrozumiałe… Chociaż nie miałbym nic przeciwko, gdyby jednak udało nam się pożegnać – odparł, choć wiedział, że nie jest to coś, co zależało od niej albo od niego. Dlatego mógł jedynie powiedzieć, co chciałby, żeby się stało. A czy tak będzie? Tego nie wiedział, ale dowie się i to niedługo. Nagle przerwana rozmowa nie była może do końca czymś mile widzianym, jednak doskonale wiedział, że sytuacja zmusiła ich właśnie do tego – a także do tego, żeby zbliżyć się nieco do siebie. Spodziewał się jednak, że Skowronek zrobi krok do tyłu, gdy tylko znów pary tańczące wokół oddalą się trochę od nich, ale ona tego nie zrobiła. Nadal tkwiła tak blisko niego, co, cóż, też mu nie przeszkadzało.
         – A myślałem, że przekazałaś mi już wszystko, co powinienem wiedzieć na temat planu. – Nie był na nią zły, gdy to mówił, choć w jego głosie nie pojawiły się też inne emocje. Za to uśmiechnął się bardzo lekko, co ona na pewno mogła zauważyć i, co mogło wskazywać na to, że może próbuje się z nią droczyć.
         – Co do spaceru, to możemy spotkać się po obiedzie, możesz wpaść po mnie do Dębowej, i nie planuję też niczego konkretnego. Będzie to zwyczajny spacer po pokrytym śniegiem lesie, w czasie którego będziemy mogli porozmawiać. Jedyne, co przychodzi mi do głowy to to, żeby ubrać się nieco cieplej. Za murami miasta może być trochę zimniej niż w środku – to wypowiedział po krótkiej chwili, którą poświęcił na zastanowienie się nad tym, o co go zapytała. A później zastanowił się nad czymś innym, konkretniej nad zakończeniem tańca, bo muzyka wskazywała już na to, że utwór zbliża się ku końcowi. Pomyślał, że figura, której użył poprzednio, tutaj również będzie odpowiednia i dlatego, gdy zabrzmiały ostatnie nuty, znów pochylił się do przodu i jednocześnie odchylił Skowronka, znów jedną dłoń skierował na jej plecy, właściwie w to samo miejsce, co wcześniej i pozwolił, żeby oparła się na niej. I, jako że był to ich ostatni taniec na dziś, ładnie ukłonił się przed nią, krótko po tym, jak już znów stali naprzeciw siebie.

         – Chyba zostawiłaś chustę przy stoliku, który zajęliśmy wcześniej? W tym czasie, mogę odebrać nasze rzeczy z szatni – zaproponował, gdy już schodzili z parkietu. To miała być ich ostatni utwór, ostatni taniec. Oczywiście, nie ostatni w życiu, ale był taki, jeśli chodziło o dzisiejszy wieczór. Dlatego teraz mogli już faktycznie zbierać się do wyjścia. Jeśli Skowronek nie zgodziła się, to bez tworzenia problemów, po prostu udałoby się z nią do „ich” stolika, a później oboje poszliby do szatni. Tam odebraliby swoje rzeczy, a on pomógłby jej założyć okrycie i dopiero po tym on sam by się ubrał. A jeżeli nie przeszkadzałaby jej ta chwila rozłąki, to sam odebrałby ich ubrania, a reszta potoczyłaby się podobnie – najpierw zadbałby o to, żeby Skowronek ubrała się jako pierwsza i dopiero po tym, on sam założyłby kurtkę. Oczywiście otworzyłby też jej drzwi wyjściowe i wyszedłby tuż za nią. Od razu dostrzegł, że teraz była o wiele zimniej niż wtedy, gdy szli w stronę tancbudy.
         – Jak daleko mogę cię odprowadzić? - zapytał. Nie chcieli przecież wzbudzać podejrzeń kobiet, u których pomieszkiwała. Nie chcieli, żeby jej przykrywka była spalona tuż przed tym, jak zaczęliby wykonywać jej plan. Przy okazji, zaoferował jej też swoje ramię, co było też tak jakby oznaką tego, że chyba nie przyjmie odmowy. Nie było to też zaproszenie na nocny spacer ulicami miasta. Po prostu chciał odprowadzić ją nieco bliżej miejsca, w którym spała. I nie robił też tego pod względem zapewnienia jej bezpieczeństwa, bo wiedział, że w razie czego Skowronek będzie zdolna do bronienia się… może robił to po to, żeby móc spędzić z nią nieco więcej czasu.
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości