Arturon[Okolice Arturonu] Cichy sen

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel dość szybko spostrzegł, że Nuka obchodzi się z nim trochę jak z jajkiem i co chwilę spogląda na jego skrzydła. Domyślił się, że boi się je uszkodzić, a ta troska wywołała nikły uśmiech na jego twarzy.
        - Spokojnie, są mocniejsze niż na to wygląda - zapewnił go. - Dziękuję - dodał. Nie musiał mówić za co ta wdzięczność, a zresztą… Nawet gdyby zapytać go “za co?”, trudno byłoby mu odpowiedzieć jednym słowem. No może poza tym, że Nuka jest. Że razem osiągnęli cel, że się wspierali, że rozumieli się bez słów. Że Esker pomógł mu wstać, gdy nogi odmówiły mu posłuszeństwa, choć sam z pewnością ledwo stał.

        - Dam radę sam - zapewnił w końcu Dżariel. Zdołał już zebrać się w sobie i uporządkować w miarę swoje emocje, które wcześniej na pewno wyssały z niego sporą część sił. Nuka nie musiał go holować - tym bardziej, że obaj musieli teraz pozbierać swoje zabawki. Anioł wyswobodził się więc z asekurujących objęć przyjaciela i sam podszedł do zwłok diabła. Zaparł się o niego jedną nogą i wyciągnął z oczodołu swój miecz. Zignorował suchy zgrzyt brzeszczotu na kości, który u wielu innych osób wywołałby mdłości. Oczyścił ostrze i nim je schował, schylił się jeszcze po drugie, leżące nieopodal. Gdy już trzymał oba miecze w dłoniach, wsunął je do pochew - stojący najbliżej Nuka mógł dostrzec, że ręce anioła nieznacznie drżą, ale mimo to Dżariel stara się trzymać fason. Gdy więc Laki przyklęknął przy zwłokach, nie wyglądał, jakby runął po raz kolejny, choć i tak widać było, że mięśnie nóg dawały mu się we znaki. Teraz zresztą nosił na ramionach dodatkowy ciężar - słodki i utęskniony ciężar skrzydeł - do którego musiał się na nowo przyzwyczaić.
        - Muszę mieć jakieś dowody - wyjaśnił Nuce, gdy zaczął przeszukiwać kieszenie diabła.
        Przeciętny najemnik zapewne uciąłby pokonanemu przeciwnikowi łeb. Albo ewentualnie ten jeden róg, który mu jeszcze został. Dżariel jednak brzydził się takimi rozwiązaniami - były barbarzyńskie i, cóż, niepraktyczne. Miał pomysł, co może zaprezentować Delii w ramach dowodu, że pokonał Diabła… ”Są!”, pomyślał z zadowoleniem, wyciągając z rzeczy pokonanego jego czarnoksięskie różdżki. Gdy trzymał je w dłoniach, czuł parzące wręcz zimno i słyszał upiorne dźwięki magii, która była w nich zaklęta. Choć kusiły wielką i łatwo dostępną mocą, Dżariel nie zamierzał z nich korzystać. Szybko owinął je w jakiś skrawek materiału i schował za pazuchę z zamiarem ukrycia ich później na samym dnie juków. Wiedział, że to nie były narzędzia do czynienia dobra, nawet jeśli znajdowałyby się w rękach maga o najszczerszych intencjach - po prostu niektóre artefakty były z góry nacechowane złem i zniszczeniem. Jak te różdżki, jak miecz, którym walczył Tallas w Ostatnim Bastionie… W pewnym momencie po prostu obrócą się przeciw swemu panu.
        W końcu jednak nastał kres spokoju ze strony mieszkańców wioski. Dżariel nie zauważył, by ktokolwiek się do niego zbliżał i Nuka pewnie również to przeoczył. Nagle jednak anioł gwałtownie się wyprostował i jęknął “ała!”, stawiając przy tym skrzydła na baczność. Obrócił się szybko, by dostrzec chłopca, który jeszcze stał z wyciągniętą w jego stronę ręką.
        - One są prawdziwe! - zawołał, a Laki parsknął z niedowierzaniem. Smarkacz pociągnął go za lotkę!
        - Są prawdziwe - przytaknął ze spokojem, bo w sumie nie mógł mieć do dziecka pretensji za to, że było ciekawskie. Matce chłopca, która zaraz podbiegła i zaczęła przepraszać za jego zachowanie, skinął lekko ręką ze słowami “nic się nie stało”. Oczywiście gdyby szarpnięcie wyrwało mu pióro to już taki pobłażliwy by nie był, ale skoro obeszło się bez strat, nie było nad czym się rozwodzić. Dzieci to tylko dzieci, a anioła pewnie wszyscy mieszkańcy tej wioski widzieli po raz pierwszy.
        Do Dżariela w tej chwili dotarło, że wraz z odzyskaniem skrzydeł utracił swą błogą anonimowość i musi się na nowo nauczyć tego jakie wrażenie robi jego pojawienie się wśród prostego ludu. Jeszcze teraz, w takich okolicznościach. Ledwo się spostrzegł, gdy zachęceni przez pierwszego odważnego dzieciaka podeszli pozostali mieszkańcy wioski, by dziękować za ratunek. Nie tylko Dżariel był zresztą oblegany, bo Nukę spotkał ten sam los, tak jednak jak jemu byli po prostu wdzięczni, tak anioła byli jeszcze niemożliwie wręcz ciekawi. Laki czuł, jak co chwilę ktoś dotykał jego skrzydeł, pewnie w przekonaniu, że on tego nie czuje. Fakt, pióra były mocne i grube, ale pod nimi znajdowała się delikatna skóra. W końcu więc Dżariel szeroko rozłożył skrzydła, w jasnym przekazie “dajcie mi trochę miejsca, bo się uduszę”.
        - No już, dość, dość! - odezwała się w końcu jakaś kobieta, przepychając się przez tłum. Wyglądała na jakieś pięćdziesiąt lat, może trochę więcej, była twarda i musiała mieć duży autorytet wśród lokalnych mieszkańców, gdyż rozstępowali się przed nią jak rybki przed płynącym rekinem.
        - Jesteśmy wam bardzo wdzięczni, panowie - zapewniła, gdy stanęła już przed Nuką i Dżarielem. - Jak możemy się wam odwdzięczyć?
        - Chcielibyśmy móc tu chwilę odpocząć - odparł anioł. Kobieta patrzyła na niego przez moment jakby oczekiwała, że powie coś więcej, ale w końcu pojęła, że to wszystko i skinęła mu głową.
        - Coś się da zrobić - zgodziła się.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Rany na plecach i ramieniu dawały się we znaki, ale nie tak jak rwący ból w nodze. Z całych sił starał się sobie przypomnieć, co takiego zrobił, że teraz tak mu to doskwierało, lecz nie potrafił sobie skojarzyć takiej sytuacji. Adrenalina sprawiała, że w ogóle tego wcześniej nie czuł, lecz teraz dałby wszystko za odrobinę środka znieczulającego. Jako że Dżariel odzyskał już panowanie nad swoim ciałem, Nuka postanowił bezceremonialnie usiąść na zrytej od walki ziemi. Nie ukrywał zaciekawienia z jakim przyglądał się przyjacielowi, przetrząsającemu gorliwie kieszenie poległego diabła. Rzeczywiście, warto byłoby mieć cokolwiek, gdy stanie przed obliczem króla, ale zwyczajnie nie miał nawet sił, by znów wstać. Jak usiadł, tak zamierzał siedzieć do uśmiechniętej śmierci, póki ktoś nie zabierze go albo do łóżka, albo do trumny - w zależności od czasu, jaki miał tu spędzić. Już od bardzo dawna nie zdołał się tak zmęczyć, jak w ciągu tych kilku bardzo intensywnych dni. Wiele lat minęło, odkąd nabawił się tylu ran na raz. Ach, wspomnienia...
        Chciał rozmasować sobie obolałe kolano, lecz zamiast tego warknął, syknął i odsunął mało delikatne dłonie od uszkodzonej nogi. Zdecydowanie nie było to zwyczajne naciągnięcie mięśnia. Nie znał się na tym, ale na wszelki wypadek wolał się nie ruszać. Dobrze się złożyło, że zamierzał tak tu sobie siedzieć - przy okazji zregeneruje się uszkodzona tkanka. Tak naprawdę to nie. Tak naprawdę to potrzebował picia i jedzenia, by mieć energię do takiego zasklepiania ran, a gdyby po prostu sobie tu istniał to nic by mu to nie dało, a ręcz pogorszyłoby sprawę, bo mogłoby wdać się niechciane zakażenie. Nawet on, ze swoją minimalną wiedzą o medycynie, wiedział takie rzeczy. Przetarł dłonią czoło ze znużenia. Spać mu się zachciało, najchętniej położyłby się i zasnął, nie przejmując się nadchodzącymi ludźmi. Nie było mu to dane.
        Spiął się natychmiast, gdy do jego uszu dotarł głośny wyraz zdziwienia wydany przez Dżariego. Skrzywił się, starając obrócić w jego stronę, po czym dostrzegł małego chłopca patrzącego na anioła wielkimi oczami. Uniósł brwi z zaskoczenia. Takiego obrotu spraw to on się nie spodziewał. Uśmiechnął się pod nosem. W sumie jemu również przeszło przez myśl, by pogłaskać anioła po skrzydłach, ale on był nieco bardziej powściągliwy od ciekawskiego dziecka. Cóż za porównanie... W każdym razie nie dziwił się temu chłopcu. Sam Esker też nie mógł przyjąć do wiadomości, że jego przyjaciel to najprawdziwszy anioł. Coraz więcej ludzi zaczęło zbierać się wokół Dżariego, czego Nuka serdecznie mu współczuł. On zaś ściskał co rusz czyjąś dłoń i wysłuchiwał słów wdzięczności i podziękowań, starając się nie zwracać uwagi na bolesne poklepywanie po uszkodzonym ramieniu. Najgorsze było to, że nie był w stanie wstać i stamtąd uciec. Cierpiał więc w milczeniu, czekając aż gawiedź przyzwyczai się do widoku anioła wśród swojego zboża.
        Zbierający się tłumek zmotywował go do podniesienia się z tej niewygodnej ziemi. Resztką sił udało mu się w miarę stabilnie stanąć na zdrowej nodze, odciążając tę popsutą. Gdyby dalej siedział, możliwe że zostałby bez mała stratowany przez ten rozentuzjazmowany motłoch. Napotkał wzrok anioła, po czym wyraźnie dał znak swoim spojrzeniem, by stamtąd zwiewali, gdzie pieprz rośnie.
        Wtenczas do akcji wkroczyła starsza kobieta, rozstawiając ludzi po kątach jak nauczycielka krnąbrne dzieci w szkole. Nuka nie miał siły na rozmowy, chciał po prostu najzwyczajniej w świecie odpocząć. Dlatego popatrzył na Dżariela w podzięce, że poprosił o taką możliwość, uśmiechnął się. Tak dobrze rozumieli się bez słów!
        Kobieta zaprowadziła ich - razem z dużym tłumem, który deptał im po piętach - do niedużej chatki z przypalonym dachem i brudnymi od sadzy oknami. W środku była tylko jedna izba z kilkoma łóżkami, małym piecykiem i chyboczącym się drewnianym stolikiem. Krzesła leżały połamane, na podłodze widniała słoma, a gdzieś w kącie Nuka dostrzegł mysie bobki. Nie zwrócił na to większej uwagi - od razu powlókł się do najbliższego łóżka, oszczędzając chorą nogę jak tylko mógł. Bardzo chciał podziękować tej kobiecie za wszystko, ale gdy tylko usiadł, zapadł się w miękki materac, prawie tracąc przytomność. Zdołał zachować świadomość tylko po to, by zwrócić się do przyjaciela.
        - Dżari... Pomożesz mi?
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Po wejściu do chatki nawet Dżariel poczuł jaki jest obolały i zmęczony. Martwił się jednak o przyjaciela - spostrzegł, że on dostał w kość znacznie, znacznie mocniej i utykał gdy tu szli.
        - Dziękujemy - odezwał się do kobiety w ich wspólnym imieniu.
        - Trzeba wam czegoś? - zapytała konkretnie gospodyni.
        - Teraz tylko spokoju - odpowiedział Dżariel w nadziei, że od razu się jej pozbędzie. Prawie mu się udało.
        - Jakbyście czegoś potrzebowali, to wołajcie Anę - poinstruowała anioła starsza kobieta, powoli kierując się do drzwi. - Czujcie się jak u siebie… I jeszcze raz dziękuję.
        - My również dziękujemy - odparł Laki. I w końcu drzwi za gospodynią się zamknęły, a oni zostali sami we dwójkę. No, nie licząc ciekawskich spojrzeń spozierających przez okna. Nikt jednak raczej nie słyszał ich rozmów, bo i z zewnątrz niewiele dźwięków dochodziło do środka.
        - Oczywiście - zapewnił zaraz anioł, gdy przyjaciel poprosił go o pomoc. Brzmiał na bardzo przejętego. Bez czekania na zaproszenie przysiadł się obok Nuki i przyjrzał mu się z góry na dół. Mocno oberwał. Jednak po tych pobieżnych oględzinach w ocenie anioła najpilniejszej interwencji wymagał bark rycerza i jego noga. Dżariel nie zamierzał jednak nonszalancko trwonić energii na zbyt silne czary i nie chciał też nadwyrężać zdrowia przyjaciela, więc żeby zająć się ranami, musiał się do nich najpierw dostać. Zaczął więc rozwiązywać Eskerowi buty, w których to władował się na posłanie jak ostatni cham (czego nikt i tak nie miał mu za złe).
        - Co cię boli dokładniej, kolano? - upewnił się, ściągając pierwszego trepa, tego z bolącej nogi. Starał się być tak delikatny jak to tylko możliwe, by nie przysparzać przyjacielowi więcej bólu. - Muszę ci zdjąć spodnie by to obejrzeć - usprawiedliwił się, ale Nuka i tak nie miał szans na protesty, bo Dżariel nie zamierzał w tej kwestii dyskutować. Drugą opcją było rozcięcie nogawki, ale kolano nie było na tyle spuchnięte, by niszczyć rycerzowi ubranie, więc nie było w ogóle o czym mówić. I w tym przekonaniu - nie zwracając zupełnie uwagi na to jak dwuznacznie może być odebrane to co robi - anioł zaczął rozpinać spodnie swojego przyjaciela. Jeśli ten chciał mu przy tym jakoś pomóc, oczywiście mógł, nawet byłoby to wskazane, bo o wiele łatwiej rozbiera się współpracującego pacjenta.
        - Ał… - mruknął Dżariel, gdy już mógł obejrzeć kolano Nuki. Wyglądało gorzej niż przypuszczał, było rozognione, a trochę powyżej zaczęła tworzyć się opuchlizna. Bolało przy dotyku.
        - Złamałeś rzepkę - ocenił Laki z dużą stanowczością w głosie. - Od razu ci to poskładam, nim spuchnie ci tak, że nie zegniesz nogi. Możesz czuć silne gorąco w tym kolanie, nie powinno być bolesne, ale w razie czego mów.
        To powiedziawszy Dżari przystąpił do wykonywania swoich leczniczych czarów, obiema dłońmi unieruchamiając kontuzjowany staw. Złamanie można było w sumie nazwać raczej pęknięciem, bo nie było poważne, ale na pewno musiało boleć przy chodzeniu. Taki wygląd urazu mocno jednak ułatwiał pracę aniołowi - nie musiał pieścić się z odłamkami i nastawianiem, tylko pobudzić kość do zrostu, a później zająć się opuchlizną.
        Praca nad złamaniem zabrała aniołowi znacznie więcej czasu niż leczenie wszystkich poprzednich ran razem wziętych. Chciał zrobić to dobrze, tak by Nuka nie odczuwał żadnych następstw kontuzji, a niestety nie był na tyle rześki i wypoczęty, by przychodziło mu to bez trudu. Gdy jednak już skończył i zabrał ręce od kolana Eskera, widać było, że czuł satysfakcję z dobrze wykonanej roboty. Uśmiechał się wycierając pot z czoła.
        - Posuń się, bo inaczej na ziemię padnę - zagroził, po czym gdy tylko Nuka zrobił miejsce, rąbnął obok niego na posłanie, zostawiając jednak stopy na podłodze. Odetchnął, ale oczy miał zamknięte jakby zamierzał zasnąć. Wrażenie to spotęgował jeszcze fakt, że w końcu wciągnął nogi na łóżko, nie przejmując się tym, że leży w butach.
        - Zaraz wezmę się za twoje ramię - oświadczył. - I nie dyskutuj. Wygląda okropnie.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        - Nareszcie - westchnął z ulgą, kładąc się na plecach. Całkowicie zapomniał o ranie, miał to gdzieś. Zasłonił oczy dłonią, drugą podłożył pod głowę i odetchnął głęboko. Skrzywił się z bólu, gdyż o ranie na ramieniu również zapomniał, a teraz piekła go żywym ogniem.
        Głupio mu było prosić równie zmęczonego anioła o jeszcze większe zużycie energii, dopiero teraz się zreflektował. Chciał coś powiedzieć, nawet odsłonił oczy, już się unosił, lecz Dżari brzmiał tak poważnie i stanowczo, że rychło zrezygnował z postanowienia. Opadł zatem grzecznie z powrotem na posłanie. Nie miał siły się z nim kłócić.
        - Mhm - mruknął, zaciskając zęby.
        Już drugi raz w ciągu tych kilku dni Dżariel go rozbierał. Nie przejął się. Nie myślał o tym. Jedyne o czym teraz marzył to móc zasnąć i spać przez te ustawowe osiem godzin. Ale w momencie, w którym anioł oświadczył, że będzie musiał zdjąć mu spodnie, uniósł spokojnie dłoń i zajął się tym przy jego ewentualnej, późniejszej asyście. Warknął i zaklął siarczyście, gdy nogawka zahaczyła o uszkodzone kolano.
        - Psia jego mać - wysyczał raz jeszcze, łapiąc obiema rękoma za udo. Usłyszał wymowny komentarz Dżariego, a po chwili jego nastrój zepsuł się jeszcze bardziej. Złamana rzepka? Nawet nie wiedział, że miał coś takiego. Jedyną rzepą, jakiej był pewien, była ta rosnąca w ziemi i mogąca zostać składnikiem gulaszu. Pokręcił głową z niedowierzaniem. Człowiek uczy się całe życie, a i tak głupi umiera...
        Dzielnie wytrzymał wysoką temperaturę czaru Dżariego, nawet nie musiał zaciskać dłoni na posłaniu z bólu, bo bólu nie odczuwał żadnego. Na całe szczęście. Nie trwało to krótko, podejrzewał, że Dżari był już wystarczająco wykończony...
        - Wielkie dzięki, bez ciebie nadal siedziałbym na tamtym polu... Jeżeli nie byłbym martwy - zaśmiał się pod nosem i od razu przeszedł do wkładania na powrót spodni.
        Posłuchał przyjaciela i zrobił mu miejsce na łóżku. Przymknął oczy, uśmiechając się do siebie pod nosem. Przypomniało mu się, gdy pierwszy raz pocałował Ahné, wcześniej położywszy jej dłoń na kolanie. Ona wtedy uśmiechnęła się kokieteryjnie i powiedziała dźwięcznie: "Od kolana się zaczyna". Parsknął z rozbawieniem jak, nie przymierzając, nastolatek, który pierwszy raz usłyszał o seksie.
        - Mogę się założyć, że gdyby była tu Ahné to zaczęłaby nam bić brawo - powiedział z nieukrywanym rozbawieniem, po czym zerknął kątem oka na ranę na ramieniu. - Fakt, estetyką to to nie grzeszy... Tu dyskutować zamierzam, bo ledwie na oczy patrzysz, ja zresztą też. Odrobina snu się przyda. I cicho siedź, nie przekonasz mnie - dodał od razu, nie pozwalając dojść aniołowi do słowa.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel nie walczył z Nuką - skoro wolał sam zdjąć z siebie spodnie, on nie widział w tym najmniejszego problemu. Pomógł mu jedynie w newralgicznym momencie, gdy trzeba było przełożyć spodnie przez bolące kolano. Sam lekko się spiął, gdy Esker zaklął. Nie by był wrażliwy na przekleństwa, bo przecież nieraz już je słyszał - reagował raczej na zawarty w nich ból i wyrzuty sumienia, że to on się do nich przyczynił, chociaż wcale nie zamierzał zrobić przyjacielowi krzywdy. Tym bardziej jednak postarał się szybko i porządnie poskładać jego nogę.
        - Nie zostawiłbym cię tam, ani z tym diabłem, ani z tym wieśniakami - oświadczył, śmiejąc się niemrawo razem z nim. - Niech to, taki tłum bywa przerażający, nawet jeśli nie ma złych zamiarów…
        To powiedziawszy uwalił się na łóżko obok Nuki. Jemu takie leżenie razem dziwnie się nie kojarzyło - ot, niewinny jak stereotypowy anioł.
        Dżariel sapnął w mieszaninie irytacji i rozbawienia. No niestety, Nuka miał rację: ledwo na oczy widział. I choć wydawało mu się, że gdyby tak poleżał chwilę, odzyskał chociaż tę odrobinę sił, by za to ramię się zabrać… Może faktycznie lepiej odpuścić.
        - Niech ci będzie - skapitulował. - Jeśli nie masz rozerwanych mięśni to je zostawię… Faktycznie sen nam się przyda… Nuka… - zwrócił się do niego nagle troszkę innym tonem. Otworzył oczy i spojrzał na przyjaciela z troską. - Zauważyłem… Może nadinterpretuję, ale ostatnie dwie noce ledwo przespałeś. Pozwolisz, że teraz ześlę na ciebie spokojny sen? To nie będzie mnie kosztowało wiele, spokojnie - zapewnił, bo już się spodziewał protestów ze strony Eskera. Chciał jednak dla niego dobrze, a tego typu błogosławieństwo przychodziło mu bez trudu. Zwłaszcza, że miało być jednorazowe. Na razie.
        - Dobranoc - odezwał się Dżariel, lecz dopiero po tym, gdy Nuka usnął. Przez moment walczył ze sobą, aby wstać i pójść do innego posłania, ale… tu było mu ciepło i wygodnie, a powieki miał ciężkie jak odlane z ołowiu. Zasnął więc nim zdążył przekonać samego siebie, by się ruszyć. Naprawdę obaj potrzebowali teraz odpoczynku…

        Gdy Nuka się obudził, już porządnie zmierzchało, na zewnątrz panował jednak gwar, a do środka izby przez okna przesączało się światło pojedynczych latarni, jakby nie przymierzając trwała jakaś zabawa, choć równie dobrze mieszkańcy wioski mogli nadal oporządzać okolicę po niedawnych dramatycznych wydarzeniach.
        Sam rycerz mógł poczuć delikatny ciężar otulający jego sylwetkę. Było to skrzydło Dżariela - anioł zasypiając przypadkiem bądź też umyślnie nakrył swojego przyjaciela. Teraz nadal spał, oddychając przez otwarte usta, co trochę ujmowało jego szlachetnemu obliczu.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Zaśmiał się raz jeszcze, słysząc słowa anioła. Rzeczywiście, taki tłum mógłby spokojnie go zmiażdżyć i nie miałby szans na pełną regenerację.
        - Dobrze wiedzieć. Dzięki - odparł miłym tonem, spoglądając na sufit zasłany pajęczynami.
        Jako że przywykł już do bólu na plecach i ramieniu, przestawał go odczuwać, a przynajmniej wtedy, gdy się nie ruszał. Zresztą nie miał siły, by jakkolwiek się kręcić - mógłby tak leżeć i leżeć, aż ktoś by go nie zrzucił z tego łóżka. Zapewne wtedy leżałby na podłodze, dalej nie przejawiając żadnych chęci do aktywności fizycznej. Musieliby go naprawdę ciągnąć po ziemi przemocą, wbrew jego woli, ale w tej chwili był pewien, że nie stawiałby wielkiego oporu. Przypominałby z pewnością meduzę wyrzuconą na plażę, której nawet dźganie patykiem by nie ruszało. Zdarzały się takie dni.
        Zasłonił dłonią oczy, przymykając powieki. Tak bardzo chciał się w końcu wyspać, tak bardzo marzył o spokojnym śnie, jak o niczym innym na tym dziwnym świecie. I wtedy, jak z Nieba, spadł mu Dżariel ze swoją niezwykle trafioną propozycją.
        - Oo, to bardzo dobry pomysł - odparł ze zmęczonym entuzjazmem w głosie. Pokiwał głową, wciąż nie odrywając dłoni od twarzy. - Może w końcu uda mi się przespać więcej niż dwie godziny - dodał już bardziej markotnym tonem.
        Nie wątpił w zdolności przyjaciela, a był mu wręcz niesamowicie wdzięczny za pomoc. Dwadzieścia lat niewysypiania się mogło przysporzyć niemałego dyskomfortu na co dzień. Teraz była szansa na to, by znów doznać tego cudownego uczucia bycia wyspanym! Zabrał więc dłoń z twarzy, nie otwierał oczu. Czekał aż czar anioła zacznie działać.
        Zadziałał natychmiast.

        Nie ważył się otwierać oczu, nie chcąc dać ulotnić się przepięknemu uczuciu. A brzmiało ono: "odpoczynek". Ten odpoczynek był odpowiednio długi i głęboki, by rany Nuki mogły swobodnie zacząć się regenerować. Już nie czuł uporczywego pieczenia na plecach, a ramię nie paliło jak przedtem. Nie posiadał się z radości. Lecz oczu nadal nie otworzył. Czuł jednak nietypowy ciężar na tułowiu, jakby ktoś okrył go stosem futer, by nie zrobiło mu się zimno. Uniósł więc jedną powiekę, tak ledwie, ledwie, i w tej ciemności zdołał dostrzec biel piór skrzydeł Dżariela. I wyglądał przy tym niezbyt szlachetnie, gdyż, chcąc spojrzeć nieco w dół, zrobił mu się przypadkiem podwójny podbródek. Nie zdał sobie z tego sprawy, bo jego wzrok zaraz padł na twarz śpiącego anioła. Z trudem powstrzymał nagły wybuch śmiechu, stłumił parsknięcie rękawem kurtki. Dżariel - anioł światła, zesłany mu z Nieba, by pokonać przeklętego diabła, istota prawie boska, o której krążą mity i legendy w całej Alaranii - właśnie raczył obficie ślinić jego ramię. Cóż za wykwintny duet - kusznik z dwoma podbródkami i śliniący się przez sen anioł. Lepszego nie dało rady znaleźć.
        Nuka popłakał się z powstrzymywanego śmiechu. Po jego policzkach spływały pojedyncze łzy, a on nie potrafił się opanować - trząsł się, jakby dostał ataku padaczki. Musiał głębiej odetchnąć, by płuca mu się rozluźniły. Położył ręce na skrzydle przyjaciela jak na pierzynie i zmierzwił włosy anioła. Mógłby go obudzić w nieco bardziej brutalny sposób, ale nie miał do tego serca.
        - Dżari - szepnął między jednym śmiechem a drugim. - Stary, rękę mi utopisz.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel spał snem sprawiedliwych. Zasnął tak głęboko, że nie tylko wyglądał - cóż - niezbyt godnie, ale jeszcze w ogóle nie czuł co robi Nuka i tego jak targa nim tłumiony śmiech. No co? Oboje dostali w kości, a anioł miał głębszy sen, bo nie wymagał on magicznego wspomagania. A wręcz przeciwnie, to magiczne wyczerpanie go napędzało.
        Dopiero wezwanie Eskera i to jak zmierzwił mu włosy przedarły się do świadomości Dżariela. Co nie znaczyło, że od razu się przebudził - wynurzał się z głębin snu bardzo powoli. Drgnął, w końcu zamknął usta. Po chwili rozchylił powieki - ostrożnie, jakby bał się oślepienia. W końcu stęknął w taki sposób, że wyobraźnia sama podpowiedziała padające z jego ust “jeszcze chwilkę…”, ale nie, on tego nie powiedział. Otworzył w końcu oczy już w pełni świadomie i spojrzał na Nukę.
        - O jeny, przepraszam… - Dopiero teraz dotarło do niego co mówił rycerz i co zaszło, gdy spał. Dżariel podniósł się na łokciach, poczuł jednak opór przytrzymywanego przez Eskera skrzydła. Nie miał mu tego za złe, bo pewnie sam by skorzystał ze sposobności, gdyby tak był okryty. Ułożył się tylko trochę inaczej i było po temacie.
        - Wybacz, spałem jak nieżywy… - usprawiedliwił się, przecierając oczy nasadą dłoni. - A ty jak się czujesz, wypoczęty? Ygh, weź mnie puść, muszę usiąść.
        Dżariel subtelnie wyciągnął skrzydło spod ręki Nuki i zgodnie z zapowiedzią usiadł. Przeciągnął się, wyciągając nad głowę zarówno ręce, jak i skrzydła. Dobrze, że siedział, bo gdyby stał z pewnością zahaczyłby lotkami powałę. Gdy jednak rozluźnił się po takim krótkim naciąganiu, był już w pełni przytomny i gotowy do działania. Poruszył jeszcze ramionami - bolały od tego słodkiego ciężaru, którego dawno nie dźwigały. Cały był zresztą poobijany po walce, ale to nie było było ważne. Do wesela się zagoi, jak to mówią. Gorzej z Nuką, bo jego rany były poważniejsze.
        - Jak twoje ramię? - upewnił się Dżariel. Palcami przeczesywał swoje włosy, które same z siebie mocno się potargały, ale też i Esker przyłożył rękę do tego nieładu. - Zabiorę się za nie, by mieć to z głowy i do tego nie wracać, hm?
        Nim jednak anioł zabrał się do roboty, wyprostował się mocniej by wyjrzeć przez okno na zewnątrz. Dostrzegł, że między zabudowaniami nadal panował ruch i jeszcze było dość sporo czasu, nim zrobi się zupełnie ciemno. Ot, uroki wczesnej jesieni.
        - Gdy się ogarniemy trzeba będzie wyjść, z pewnością nam nie przepuszczą… Zresztą warto zobaczyć jak wygląda sytuacja… I może wprosić się gdzieś na wieczerzę, bo jestem głodny jak wilk - dodał anioł, łapiąc się za brzuch w sugestywnym geście. Później zaś w końcu wziął się do roboty. Koszula Nuki była w takim stanie, że nie trzeba było jej zdejmować, by obejrzeć ranę na jego barku. Przydałoby się co prawda trochę wody do jej oczyszczenia, ale i bez tego mógł sobie poradzić. Tylko…
        - Ych… Mógłbyś położyć się na boku albo usiąść? Byłoby mi dużo łatwiej - wyznał. Jeszcze chwilę potrzebowali, by znaleźć dla siebie wygodne pozycje, a gdy to nastało, zabrał się za leczenie. Było ono jednak na tyle proste, że mógł przy tym rozmawiać.
        - Odzyskałeś swój sztylet… - zauważył z pewną wesołą nutą w głosie, jakby i dla niego była to istotna pamiątka. Cóż, w końcu łączyła ich wyjątkowa przyjaźń.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Uniósł dłoń na znak wybaczenia i parsknął śmiechem raz jeszcze, bo reakcja anioła była cenniejsza niż jakiekolwiek świecidełko na tym świecie. Widok zaspanego przedstawiciela Niebian był zaprawdę komiczny. Odsunął się natychmiast, gdy Dżari zarządził zwleczenie się z łóżka - posłusznie więc uniósł ramiona, pozwalając wydobyć się aniołowi spod jego uścisku. Na twarzy Eskera wymalowało się rozpromienione szczęście, gdy przyjaciel zapytał go o samopoczucie.
        - Nawet nie wyobrażasz sobie, jak dobrze mi się spało - powiedział, przeciągając się na posłaniu. - Dwadzieścia lat ciągłej nocnej męki, aż tu nagle, jak ręką odjął, sen nieżywego. Mówię ci, spałem jak kamień.
        Stęknął sobie porządnie, odchrząknął i począł ustawiać się do pozycji pionowej, choć grawitacja łóżka była niezwykle ciężka do przezwyciężenia. Przyjemnie i kusząco przyciągała, podpowiadając, by jeszcze się choć chwilkę zdrzemnąć. Ale nie. Nie mógł ulec pokusie. Trzeba było wracać do ukochanej. Dżariel zapewne poparłby go w takiej postawie. Niezaprzeczalnie czuł teraz to samo, co Esker - niepohamowaną chęć popędzenia tam, gdzie miał się znaleźć już dawno temu. Uśmiechnął się do siebie. Tak, czas im było wracać.
        Lecz to jeszcze musiało poczekać. Po pierwsze: rany trzeba było doprowadzić do porządku, a po drugie: trzeba było stawić czoła mieszkańcom wioski, którzy z wdzięczności i w podzięce prawdopodobnie coś szykowali dla swoich wybawców. Nie mieli wielkiego wyboru, jak tylko przetrwać kolejną noc. Nuka więc usłuchał przyjaciela i usiadł, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że w sumie to przez niemal osiem godzin spał w butach... Nie, żeby go to jakoś szczególnie zadziwiło, lecz nawet nie zdążył zarejestrować tego faktu przed zaśnięciem. Może to i lepiej... Ziewnął przeciągle, nawet nie siląc się na zasłanianie ust dłonią. Skinął głową na słowa Dżariela, rozluźnił mięśnie, a następnie poczuł znajome ciepło zaklęcia anioła. Uśmiechnął się, gdy Dżari wspomniał jego sztylet. Zdrową ręką wyjął ostrze zza pasa i podrzucił w dłoni.
        - Mógłbym wyjść z tej walki bez ręki, bez nogi i w dodatku bez oka i połowy bebechów, ale bez tego sztyletu nigdy - wyznał całkowicie szczerze i stanowczo. - A dzięki tobie Ahné nie urwie mi głowy. Naprawdę, to jak załatwiłeś tego diabła... To było mistrzostwo, sam profesjonalizm. Ja za to rzuciłem w niego kuszą!
        Był z siebie niesamowicie dumny. Jedno z pierwszych starć z Piekielnym i udało mu się doprowadzić go do krwawienia z czaszki. To się nazywa szczęście nowicjusza!
        Regeneracja minęła szybko i znów był w pełni władz nad swoim ciałem, a świadomość, że niedługo dotrze do Adrionu napawała go niemałym entuzjazmem. Miał ogromną nadzieję, że Dżariel pojedzie wraz z nim. A zresztą...
        - Dżari... Skoro Adrion jest po drodze do Arrantalis, może zechciałbyś wstąpić na jakąś herbatę?
        Nie mógł sobie darować, musiał się jakoś odwdzięczyć aniołowi za pomoc, bez której błąkałby się po Pustkowiach jeszcze z dobre kilka lat. Dżarielowi zaś należał się porządny odpoczynek w dogodnych warunkach, a nie w krzakach, które obaj sobie ostatnio ukochali. Westchnął więc, przeniósłszy wzrok w stronę okna, za którym jarzyło się ciepłe, pomarańczowe światło.
        - Chyba powinniśmy iść... Miejmy to już za sobą. - Poklepał przyjaciela po ramieniu i wstał przy akompaniamencie strzelających stawów.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Anioł uśmiechnął się promiennie - zawsze czuł się najlepiej, gdy mógł nieść ulgę i ukojenie, a gdy jeszcze chodziło konkretnie o jego przyjaciela nie posiadał się ze szczęścia. Mógł go tak co wieczór kłaść do snu… Ale wiedział też, że nie co wieczór będzie przy nim. Dlatego zaczął zastanawiać się nad jakimś czarem o długotrwałym efekcie. Miał na to jednak czas, bo póki co ich drogi się nie rozdzielały.
        Przy rozmowie o starciu anioł roześmiał się szczerze.
        - Zabawne masz priorytety - zażartował, ale w gruncie rzeczy go rozumiał. A później śmiał się jeszcze szczerzej i jeszcze radośniej. To przez ten komentarz o kuszy i ton jakim Nuka to powiedział.
        - Przepraszam - zreflektował się szybko. - Nie nabijam się z ciebie, po prostu podoba mi się jak lekko o tym opowiadasz… Bardzo mi pomogłeś w tym starciu. I naprawdę dobrze się spisałeś w tej walce. Tacy jak ja są szkoleni do walki z diabłami, a ty miałeś z nim do czynienia po raz pierwszy. NIejeden padłby na kolana i błagał o litość albo stał w szoku i dał się zabić. Sądzę, że nawet gdybym nie wkroczył, dałbyś radę ocalić skórę i posłać go do piachu - oświadczył z przekonaniem. - Zresztą wczoraj na tamtym polu również słusznie go pokiereszowałeś, w końcu przez to wszedł w posiadanie twojego sztyletu.
        To nie były czcze komplementy - Dżariel naprawdę widział wielu śmiertelników stających oko w oko z diabłem w jego prawdziwej postaci i większość z nich zachowywała się tak, jak to opisał. Nuka przez całe starcie zachowywał przytomność i był niezłym kombinatorem - to była jego wielka przewaga.
        Po rzuconym tak lekko przez rycerza zaproszeniu Dżariel uśmiechnął się nikle do swoich myśli, nie dopuścił jednak do tego, żeby Nuka za długo siedział w ciszy i może jeszcze zaczął zastanawiać się, czy go nie uraził.
        - Z największą radością skorzystam z zaproszenia - odpowiedział. Jego słowa były trochę oficjalne, ale przy tym ciepłe i zdradzające, że czuł radość na myśl o wizycie u Nuki. Nie był po prostu osobą, która reagowała bardzo entuzjastycznie, ale naprawdę jego serce wręcz śpiewało. To było widać w jego oczach, wystarczyło obrócić na niego wzrok.
        - Będę miał okazję poznać twoją najdroższą Ahné - zauważył z zadowoleniem. Wiele już słyszał o ukochanej swojego przyjaciela i zdawało mu się, że całkiem dobrze zdążył ją już z tych opowieści poznać, dlatego cieszył się na myśl o spotkaniu. Nie wiedział jeszcze, że w pewnym momencie pożałuje i przekona się z jak “niebezpieczną” dla jego pokojowej, spokojnej natury kobietą przyjdzie mu się zmierzyć.
        Teraz jednak cieszył się, nawet bardzo się cieszył. I to nie tylko z zaproszenia.
        - Dżari… - powiedział cicho, jakby sam do siebie. - Zauważyłem, że mówisz tak do mnie od jakiegoś czasu. To bardzo miłe, bardzo mnie cieszy. Przyjaciele zawsze mnie tak nazywali - dodał znowu troszkę ciszej.
        - Gotowe, chodźmy - zgodził się z nim, gdy również swoją łydkę wyleczył. Jego rany były raczej powierzchowne, ale upierdliwe, a skoro odzyskał już siły to z tego korzystał. Zastanowił się tylko nad jednym: nad zmianą ubrań. Jego koszula była na plecach dosłownie rozerwana na strzępy, bo rozwinął skrzydła bez ściągania jej (logiczne, że nie przejmował się wtedy takimi drobiazgami). Szybko musiał jednak te wahania porzucić, z prostego powodu: jego wszystkie rzeczy miał Sroka.
        - Nuka… - odzewał się do przyjaciela gdy już prawie wychodzili. - A ja mogę mówić do ciebie Bubu? - zapytał, jakby pomysł ten wpadł mu do głowy właśnie teraz i sam bardzo się do niego zapalił.

        Na zewnątrz panowała może nie zabawa, ale na pewno przygotowania do uroczystej wieczerzy. Nieopodal rozstawiono duży stół, przy którym mogli wszyscy zasiąść, a mieszkańcy wioski znosili z różnych domostw to co mogli zaoferować: jedna osoba chleb, druga kilka pęt kiełbasy, kto inny sezonowe warzywa, miód, gorzałkę. Nieliczni jeszcze zajmowali się porządkowaniem okolicy, nie mogli jednak zbyt długo pracować gdyż robiło się zwyczajnie za ciemno. Najbardziej kryzysowe sytuacje zostały już całe szczęście rozwiązane i powoli wszyscy mogli udać się na odpoczynek, by z samego rana wrócić do pracy.
        Dżariela i Nukę dojrzano ledwo wyszli z chaty - zwrócił na nich uwagę jakiś dzieciak, który zaraz wskazał ich stojącej nieopodal kobiecie. Wieść o tym, że bohaterowie w końcu wstali szybko się rozeszła i powstało małe zamieszanie, gdy część osób chciała szybko dokończyć przygotowania, a inni chcieli przywitać się z wybawcami. Do anioła i rycerza za chwilę podeszła mała gromadka mieszkańców wioski, wszyscy zaczęli im na zmianę dziękować, zapraszać do stołu i zadawać wiele różnych pytań. Próbowano ściskać im ręce i prowadzić trzymając za ramiona. Dżariel się temu raczej nie opierał, choć miał przez to problem by ogonić się od ludzi. Nawet nie wiedział kiedy w dłoń wciśnięto mu kufel piwa.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        - I dla ciebie zrobiłbym to jeszcze raz - rzekł poważnym, acz przyjacielskim tonem.
        Taka była prawda. Jeżeli zostałby zmuszony do ponownego starcia się z tak groźnym przeciwnikiem, aby jakkolwiek obronić przyjaciela - nie wahałby się. Życie nauczyło go przede wszystkim dbania o bliskich, a jako że Dżariel zaliczał się już do tej garstki osób... Nie sposób było tego zignorować. Bardzo odważnie stwierdził, że anioł stał się dla niego bratem z innej krwi. Nie rozumiał tej pokręconej logiki i nie zamierzał jej rozumieć. Tak najwyraźniej miało być i nie zamierzał się temu sprzeciwiać. Nie śmiałby. Po raz pierwszy bowiem znalazł prawdziwego przyjaciela, którego tak bardzo brakowało mu w dotychczasowym trybie życia. Uśmiechnął się do siebie. Skoro dawna rodzina go nie chce to stworzy nową.
        Niecierpliwie czekał na odpowiedź anioła. Bardzo nie chciał się z nim rozstawać, choć zapewne nie przyznałby się do tego na głos. Nie chciał wyjść na desperata. W końcu mógł podróżować z kimś, kto reprezentował sobą tak wiele dobrych i ważnych wartości, a nie z bandą jełopów, szukających okazji do zaczepki. Tamte czasy minęły, na całe szczęście. Chciał zapomnieć o tej okropnej przeszłości, o błędach, które popełnił. Ale nie potrafił. To była część niego, to na tych błędach się uczył, dzięki nim stał się tym, kim był w tej chwili. Chociaż przeszłość mogłaby odpuścić mu koszmary, to by było całkiem miłe.
        I gdy usłyszał tak długo wyczekiwaną aprobatę Dżariela, klasnął w dłonie, posyłając po chatce głuche echo.
        - No! - rzucił entuzjastycznie i wyprostował się, jak na rycerza przystało. - To teraz tylko wstąpić do Arturonu, a później do Adrionu, prosto jak w mordę strzelił.
        Oczy mu zabłysły, gdy usłyszał wyznanie Dżariela. Położył dłoń na jego ramieniu, a na jego twarzy wymalowała się wdzięczność. Nie potrzebował komentować tej wypowiedzi, słowa mogłyby wszystko zepsuć.
        Zatarł znacząco dłonie, zakasał rękawy styranej koszuli, cały gotowy do drogi. Odczekał aż Dżariel poradzi sobie z raną na łydce. Poszło mu sprawniej, niż się tego Esker spodziewał. I poniekąd zaczął żałować, że nie zna się na magii. Takiej magii, bo inna by go nie interesowała - wręcz przeciwnie. Od tej pory zamierzał trzymać się od niej z daleka. A jeżeli Ahné raczy czarować w domu... to trudno, bo czego nie robi się dla miłości?
        - Poczekaj - zwrócił się do przyjaciela i począł zdejmować z siebie kurtę i wyjął sztylet zza pasa. Ujrzawszy zaciekawione spojrzenie towarzysza, zareagował: - Spokojnie, wiem, co robię.
        Ułożył kurtę na posłaniu, tyłem na wierzch. Ścisnął niepewnie dłoń na rękojeści sztyletu i zastanowił się nad swoim niepoważnym pomysłem. Niech to, raz kozie śmierć, pomyślał, po czym rozciął materiał w dwóch miejscach, tworząc tym samym dwie pionowe linie ułożone do siebie równolegle, na wysokości, na której powinny znajdować się łopatki. Nuka stęknął, widząc swój skarb w takim stanie, ale jego plan był logistycznie przemyślany. Schował ostrze i uniósł kurtę tak, by anioł mógł ją podziwiać. Uśmiechnął się do niego cieplutko.
        - Nie będziesz łaził z gołymi plecami, to nie przystoi aniołowi - sprostował od razu, a potem uśmiechnął się jeszcze szerzej. Złośliwiej. - Choć panny zapewne by nie narzekały na taki obrót sytuacji.
         Pochwycił szybko swoją torbę, a następnie wygrzebał z niej igłę i nitkę. Z nimi nigdy się nie rozstawał, bo znał konsekwencje niezacerowanych portek na szlaku. Chwycił kurtkę w zęby i na szybko sklecił rozerwaną koszulę anioła, zwisającą na nim smętnie. Efekt nie zachwycał, a wręcz wołał o pomstę do nieba, lecz nić swoje zadanie spełniła. Nie zważając na ewentualne protesty ze strony przyjaciela, Nuka pomógł mu wcisnąć się w kurtkę, i choć problemy wystąpiły niemałe przy przekładaniu jego skrzydeł przez stworzone wyrwy, uporali się z tym w miarę szybko. Esker mógł śmiało stwierdzić, że gdyby Dżari jeszcze był w stanie zapuścić brodę, to byłby z niego nie lada złodupiec. Zaraz zabrał się za zaszywanie dziur, które sam zrobił. I uniósł brwi ze zdziwienia na pytanie anioła.
        - "Bubu"? - Wcisnął w zęby nić. - A cy ty znyczy? - zapytał niewyraźnie, starając się nie zszyć mu skrzydeł razem z materiałem. - Chyciyż w symie - odgryzł końcówkę nitki i zrobił supełek - brzmi uroczo. To coś z niebiańskiego?
        Schował przyrządy do torby, mając nadzieję, że więcej ich użyteczności nie sprofanuje.

        Ledwie z chaty wyszli, otoczeni zostali przez rozentuzjazmowany motłoch, chcący uścisnąć im dłonie w podzięce i rozszarpać między sobą na strzępy. Przynajmniej Nuka tak to odczuwał, bo nim i Dżarielem miotano na wszystkie strony za koszule, by przytulić, objąć, pocałować w policzek i poklepać po ramieniu. Esker tylko myślał o tej marnie zszytej kurtce, która w każdym momencie mogła się rozpęknąć na pół. Czuł zapach dymu, potu, gorzałki i pieczystego. Aż mu ślinka pociekła, a w brzuchu zassało. Ten tłum już tak bardzo mu nie przeszkadzał, i choć nie przepadał za takim natłokiem ludu w jednym miejscu, teraz postanowił dobrze się bawić. Jak w "Stopie Wieloryba".
        - Niechże panowie do stołu zasiędną - zaprosiła ich kobieta, która wcześniej rozganiała gapiów na polu. - Tamój strawa i napitek. Tego drugiego żeśmy nie żałowali!
        - Cudownie zatem! - zakrzyknął Nuka, zacierając brudne dłonie. Kobieta powiodła ich do zastawionego po brzegi stołu, a po drodze wciśnięto mu wielki kufel z piwem. - W to mi graj - mruknął i upił porządny łyk.
        Bohaterów posadzili obok siebie, u szczytu tego długaśnego stołu - zaczęto wznosić liczne toasty, którym Nuka z chęcią wtórował. Stuknął się kuflami z Dżarielem, poklepał go po ramieniu i po raz kolejny przechylił naczynie. Zasłużyli sobie na odrobinę zabawy, a w szczególności Dżari. Eskera zaraz porwano do filozoficznej pogadanki o życiu, podczas której nie szczędzono odpowiednich słów. Rycerz nie był jeszcze na tyle pijany, by w aż tak zażartą dyskusję się wdawać, ale kilku chłopów już owszem - po wyzwiskach nastąpiło wyzwanie, a zaraz potem odeszli od stołu, by w chlewiku okładać się po mordach. Ach, wsi spokojna, wsi wesoła.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel uśmiechnął się szeroko gdy Nuka tak entuzjastycznie przyjął jego zgodę na wizytę w Adrionie. Jego szczerość w okazywaniu emocji była naprawdę podnosząca na duchu i choć już wcześniej anioł wiedział, że bardzo chce z nim jechać, tak teraz już nie zmieniłby zdania za żadne skarby, choćby sam Pan wezwał go do siebie.
        - Ach, tak - zgodził się na wspomnienie, że czeka ich jeszcze wizyta w Arturonie. W końcu Nuka również musiał się sprawozdać przed swoim władcą, tak jak teoretycznie Dżariel przed Delią, z tą różnicą, że w przypadku Eskera był to faktycznie tylko raport, a w przypadku anioła była to sprawa raczej drugorzędna.
        No i właśnie - czy wizyta w Adrionie nie odwlecze ponownego spotkania zakochanej pary aniołów? Z pewnością tak. Dżariel był tego świadomy, ale nie smucił się. Oni mieli dla siebie całą wieczność, te kilka dni nie zrobi już wielkiej różnicy. Poza tym chciał ten moment wykorzystać, by odpowiednio przygotować się do powrotu do Arrantalis. Naprawdę nie mógł się doczekać zbliżających się dni. Teraz musieli tylko przeżyć ponowne spotkanie z mieszkańcami wioski. Dżariel spodziewał się, że Nuka również chce mieć to już z głowy - tym bardziej, że sam rzucił hasło, aby w końcu wyjść - dlatego wyglądał na trochę zaskoczonego, gdy rycerz kazał mu czekać. Niemniej posłuchał i tylko stał i patrzył co też jego przyjaciel kombinuje.
        - Nuka, weź się nie wygłupiaj - upomniał go, gdy zorientował się co knuje, ale było już za późno i Esker zniszczył swoją kurtkę, robiąc w niej dziury na plecach. - Nie musiałeś… - próbował protestować, lecz został zgaszony komentarzem o tym co przystoi a co nie i jak będą reagować na to niewiasty. Dżariel prychnął z lekkim rozbawieniem. No tak, Nuka miał rację. Laki był akurat z tych aniołów, które nosiły koszule z odpowiednimi rozcięciami, lecz bywali i tacy, którzy po prostu odsłaniali plecy - na przykład Tallas taki był. Dziewczęta zawsze reagowały na to olbrzymim entuzjazmem.
        - Tak, to z niebiańskiego - zgodził się Dżariel z lekkim rozbawieniem, bo Nuka brzmiał całkiem zabawnie mówiąc z nitką trzymaną w ustach.
        - Dzięki - odezwał się, gdy już rycerz skończył. - Jesteś człowiekiem wielu talentów, nie tylko dobrze się bijesz, ale też umiesz szyć. Czym jeszcze mnie zaskoczysz?

        Dżariel nie umiał reagować tak swobodnie jak Nuka - ta uwaga i wdzięczność zawsze go krępowały. Gdy miał do czynienia z kilka osobami jeszcze jakoś sobie radził, do każdego mógł zagadać, każdemu przemówić do rozsądku, ale tu… Tłumu nie przekrzyczysz. A i entuzjazmu nie umiał okazać należycie, bo chlanie nie było jego ulubioną rozrywką. Dał się więc po prostu ciągnąć do stołu i tylko uśmiechał się do mieszkańców wioski jak obcokrajowiec, który nie rozumie słowa w lokalnym języku. Usiadł obok Nuki, a gdy rycerz na niego spojrzał, Dżariel spuścił wzrok i osłonił oczy dłonią.
        - Już za późno by zwiać, prawda? - upewnił się.
        Szczęście w nieszczęściu polegało na tym, że do anioła ludzie nie garnęli się tak chętnie jak do znacznie bardziej swojskiego Nuki. Laki, owszem, przyciągał spojrzenia nawet z daleka, ale to wszystko - na zagajenie rozmowy nikt nie miał jeszcze odwagi, choć przecież wcześniej tyle osób tak śmiało dotykało jego skrzydeł. Dżarielowi podsunięto więc kufel i jakaś bardziej obowiązkowa zapewne gospodyni wzięła się za zapełnianie jego talerza, niefortunnie sięgając w pierwszej kolejności po pieczony boczek, który pewnie był wyśmienity, ale jemu stanąłby w gardle.
        - Ekhm, nie trzeba, dziękuję - odezwał się szybko, gestem odwodząc kobietę od usługiwania sobie. Spróbowała ponownie zbywając go krótki “oj tam, to nic”, ale on znowu odmówił. Jej zaskoczone i pozbawione zrozumienia spojrzenie kazało mu się szybko tłumaczyć. - Przepraszam, chodzi o to, że ja nie jem zwierząt…
        No i zrobiło się trochę niezręcznie… Ale tylko na chwilę. Bo po chwili między odrzuconą gospodynię a anioła wcisnął się pewien krzepki jegomość z dorodnym wąsem, skupiając na sobie uwagę wszystkich, którzy już wcześniej patrzyli na Dżariela. Odsunięta kobieta odezwała się do niego z wyrzutem “Yanek…”, ale on powstrzymał ją gestem. Patrząc na anioła uważnie jakby był najsurowszym profesorem na całym uniwersytecie, postawił z rozmachem dwa kieliszki na stole.
        - A pije? - zapytał.
        - Pije - przytaknął Dżariel, wytrzymując to spojrzenie. Odpowiedź była poprawna, gdyż wąsacz zaraz uśmiechnął się z zadowoleniem, sięgnął po flaszkę i polał.
        - To siup, bohaterze - oświadczył, by przekonać się czy to nie były czcze przechwałki. Laki jednak złapał za swój kieliszek, zasalutował nim i wychylił zawartość na jeden raz. Trochę wysiłku go kosztowało by się nie skrzywić, bo księżycówka, którą go poczęstowano, była bardzo ostra, mocna i rozgrzewająca, ale udało mu się zachować spokojną twarz. Z godnością odstawił kieliszek, a gdy pierwszy odruch obronny minął, nawet uśmiechnął się do wąsacza, z którymi wypił.
        - No! - zareagował natychmiast z entuzjazmem Yanek. - A przez moment miałem wątpliwości, czy z ciebie jaka ciota nie jest, choć mieczem robić umiesz.
        I poczyniwszy tę rozbrajająco szczerą obserwację wąsacz nalał drugą kolejkę, tym razem do znacznie większej ilości kieliszków.
        - Jak cię zwą, bohaterze? - zapytał. Po raz drugi zwrócił się do anioła w ten sposób, lecz ani razu ten zwrot nie brzmiał jak wyraz szacunku, a po prostu zwrot taki sam, jakby wołał za nim “chłopcze”.
        - Jestem Dżariel.
        - A ja Yanek. No to siup!
        Pozostali mieszkańcy wioski, którzy uchwycili za polane kieliszki - zarówno mężczyźni jak i kobiety - podali swoje imiona, których Laki i tak nie zapamiętał, po czym wszyscy razem wypili. To już definitywnie skruszyło lody i sprawiło, że nagle wokół Dżariela zaroiło się od osób, które miały do niego strasznie dużo pytań, z czego połowa dotyczyła oczywiście jego pochodzenia. Wiele osób podchodziło również, by wypić toast z bohaterem, a choć Laki próbował w pewnym momencie nieśmiało protestować, były to daremne starania, bo mieszkańcy wioski nie przyjmowali odmowy i jedyne co mógł zrobić, to trochę opóźniać kolejki, aby w ten sposób odbębnić kilka osób na raz. W pewnym momencie jednak sam napełnił dwa kieliszki i obrócił się do Eskera - poklepał go po ramieniu i bez słowa wyjaśnienia spojrzał mu w oczy, wręczając pełne szkło. Nie mogło być tak, by żadnej kolejki nie wypili razem.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Posłał złośliwy uśmieszek przyjacielowi, który wyraźnie nie miał ochoty na tego typu zabawę. Trudno, obaj musieli przeżyć, Nuka nie chciał zostać z tym sam. Dlatego, gdy Dżariel zapytał z nutką nadziei, czy nie ma szansy na ucieczkę, Esker stuknął w jego kufel swoim i westchnął.
        - Zdecydowanie za późno - zaśmiał się, napił, poklepał anioła po ramieniu dla otuchy. - Nie zostawisz mnie tu teraz samego, nie ma mowy.
        Powiedział to tonem nie tolerującym sprzeciwu. Kiedy podeszła do nich starsza kobieta, widział jak Dżariel stara się być uprzejmy wobec niej, nie chcąc zranić jej uczuć ze względu na bycie wegetarianinem. Przyglądał się jego zmaganiom, nie kryjąc rozbawienia, lecz gdy sfrustrowana kobieta popatrzyła z wyrzutem na Nukę, on tylko wzruszył ramionami i bez skrępowania przejął od niej wielki talerz pieczonego mięsa. Nałożył sobie dwa potężne kawałki pięknie pachnącego boczku i oddał kobiecinie resztę.
        - Każdy ma swoje zasady, prawda, moja droga? - Mrugnął do niej porozumiewawczo, ona skinęła lekko posiwiałą głową i zrezygnowała z przekonywania anioła, kierując się ku innym biesiadnikom.
        Z takim zaangażowaniem skupił się na jedzeniu - czemu nie można się było dziwić - że w ogóle nie zwracał uwagi na to, co działo się dookoła niego. Nie zarejestrował tego, że Dżari począł pić gorzałę bez niego, ani tego, że zaczął się na nich sypać grad pytań. Boczek był najwyraźniej ważniejszy od wszystkiego innego na tym świecie, Esker jadł tak, jakby jutra miało nie być - chwytał za gotowane warzywa, za kolejne porcje mięsiwa, popijając piwem, nie najlepszym tak swoją drogą. Ale za darmo, to i ocet słodki. A on był tak głodny - zdawałoby się, że nie jadł co najmniej od kilku miesięcy. Niedługo potem otarł usta rękawem koszuli i w tym samym momencie odwrócił się, czując pukanie w ramię. Przyjął od przyjaciela kieliszek i zasalutował nim.
        - Za powrót do domu!
        Zabrzęczało szkło, a gorzałka wraz z jednym haustem zniknęła w gardłach, parząc nieprzyzwoicie.

        Pokręcił głową z dezaprobatą, gdy mężczyzna obok niego próbował wydawać z siebie odgłosy, które pierwotnie miały przypominać krasnoludzkie przekleństwa. Nuka nie znał wszystkich, lecz wiedział, że krasnoludy posiadały niemały arsenał wulgaryzmów.
        - Nie, to się wymawia "kuvah", a nie "kuła"! - powiedział donośnie, by przekrzyczeć resztę towarzystwa. - Twardo! A akcent kładziesz pan na "a", nie na "u"!
        Mężczyzna zbaraniał - najwyraźniej pił jeszcze na długo przed rozpoczęciem wieczerzy, bo żadne wyjaśnienia do niego nie trafiały, mimo że Esker usilnie próbował mu te zasady wpoić. Albo był tak głupi. Jedno z dwojga na pewno. Nuka miał już po dziurki w nosie szlachetnego jegomościa, wstał więc od stołu i dzierżąc kufel piwa ruszył między biesiadnikami. Towarzystwo zdążyło się już ładnie rozochocić, kilka osób chwyciło za instrumenty, ale brzęki gliny i szkła oraz gromkie okrzyki tłumiły jakąkolwiek muzykę, która z tych instrumentów się wydobywała. Młode dziewczęta chichotały, rumieniąc się, gdy chłopi smalili do nich cholewki - nieudolnie co prawda, bo dziewczęta okazywały się być w pewnym momencie oburzone, po czym teatralnie zarzucały włosem i odchodziły, kołysząc biodrami. Nuka z zaciekawieniem powiódł wzrokiem za jedną z nich, lecz nawet kroku nie zrobił, a został porwany z powrotem do stołu, tym razem przez krzepkiego mężczyznę z bujną brodą i łysą czaszką. Przy nim Esker wyglądał jak wymoczek... Ten był wielki jak dąb, silnie nabity mięśniami, a łapy miał jak u niedźwiedzia. Otoczył rycerza wielkim ramieniem i wyszczerzył się do niego.
        - Widać, żeście swój, panie - ryknął mu do ucha tubalnym głosem. - To może jakąś partyjkę byśmy zagrali, hę? Żeśmy od dawna nowego gracza nie mieli.
        Na taką propozycję właśnie czekał. Wyswobodził się z mocarnego uścisku mężczyzny i skrzyżował ramiona.
        - W gwinta gracie, mości panowie? - zapytał, wodząc wzrokiem po czterech rosłych chłopach. Oczy zabłysły mu od licznych świec.
        - Ano, gramy - odezwał się mężczyzna wyglądający na najstarszego z nich. - Talię swoją macie?
        - Mamy - odparł.
        Poprosił o chwilę, by móc pójść po torbę do chatki. Zjawił się znów przy stole dosłownie w dwie minuty później, tasując karty, z zawadiackim uśmieszkiem na ustach. Łysy brodacz otworzył butelkę przepalanki, polał wszystkim i wyszczerzył się do Nuki.
        - Domowej roboty, najlepsza! Nie jakieś tam szczyny z południa.
        - Co racja, to racja - przyznał Esker i usiadł naprzeciw chłopów. Położył karty na blat, rozejrzał się jeszcze, by zlokalizować Dżariela, bo chciał mu zaproponować grę, ale najwyraźniej rzucili się na niego mieszkańcy. Trudno, później go wyratuje. Teraz miała się odbyć niezwykle ciekawa rozgrywka.
        Muzykanci ustawili się na prowizorycznym podeście, po czym rozpoczęli swój koncert. Muzykę grali skoczną, dynamiczną, wiele par ruszyło w tan, kilka osób już pod stołami wylądowało. Nuce nóżka chodziła w rytm, sam chętnie porwałby jakąś damę, ale teraz skupić się musiał na grze.
        - Ejże, panowie - odezwał się nagle łysy znad swoich kart. - Ale na pieniądze gramy, zgadza się?
        - Jak nie, jak tak! - zakrzyknął wesoło Esker i pociągnął prosto z butelki. Skrzywił się, potrząsnął głową, aż mu ciary po plecach przeszły. Mocne było cholerstwo. Ale niech to, raz na jakiś czas można się porządnie zabawić!
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Nuka nie pomagał. Dżariel - który generalnie nie przepadał za takimi spędami, a teraz jeszcze zdążył się od nich skutecznie odzwyczaić - czuł się jak coraz gorszy pajac, gdy tak siedział na świeczniku, zwracał na siebie uwagę, a mieszkańcy wioski traktowali go jak dziwaka… Którym z pewnością był jak na standardy prostych ludzi, ale niech to - gdy jeszcze zestawiło się go z Eskerem wypadał jeszcze gorzej! W sumie nic dziwnego, że kwestionowano jego męskość i postanowiono ją sprawdzić proponując wódkę. Dżariel był nawet troszkę wdzięczny losowi za to, że zdecydowano się na ten sposób, a nie na coś bardziej… Widowiskowego. I nie o lanie po mordach mu chodziło.
        Lecz w końcu i anioł znalazł sobie coś do zapełnienia talerza. Zakochał się w tutejszym chlebie - zarówno tym typowym, jasnym, jak i ciemnym i ciężkim niczym ciasto. Do tego miał do wyboru do koloru serów, pikli i swojskiego masła. A później - gdy już i on się rozluźnił, i towarzystwo ośmieliło, dziewczęta zaczęły podsuwać mu różne słodkości. Dżariel nie chciał żadnej z nich urazić, więc przyjmował poczęstunki, a to jakby jeszcze bardziej dodawało im odwagi. Zaczęły dosiadać się coraz bliżej, przez co nagle towarzystwo wokół anioła zmieniło się z grupy dojrzałych mężczyzn od kielicha w stadko kobiet, wśród których pewnie co druga miała względem pięknego bohatera plany matrymonialne. Laki zaś był tak rozluźniony księżycówką, że prawie się tym nie przejmował. Prawie, bo cały czas baczył na to, by żadna nie mogła się do niego przykleić, ale nie spinał się już tak jak normalnie by się to zdarzyło.
        Pytano go o wiele rzeczy. Dżariel opowiadał o Planach, o aniołach, odpowiadał na głupsze lub mądrzejsze pytania, jak na przykład to w jaki sposób śpi na plecach albo czy może z tymi skrzydłami pływać. Ktoś zaproponował mu, by pokazał jak lata, ale inni go zagłuszyli, bo chcieli wiedzieć więcej, zapytać o coś jeszcze, napić się z nim…
        Nagle Dżariel wyprostował się jakby usłyszał coś bardzo intrygującego. Nie wydawało mu się - ktoś stroił skrzypce. I słychać było akordeon.
        - O, jak się ożywił! - zaśmiała się jedna z dziewczyn. - Zaproś którąś, jak tak ci śpieszno do tańca!
        - Cha, chciałbym, ale nie umiem… Musicie mnie nauczyć - dodał takim tonem, że nikt nie mógł mu już zarzucić, że nie jest mężczyzną. On teraz po prostu sprytnie oddawał inicjatywę kobietom, zrzucając ze swoich barków ciężar odpowiedzialności wybrania którejś z nich. Nikogo nie uraził… Choć nie przewidział też tego, że zaraz rzuci się na niego jakiegoś pół tuzina niewiast. Dramatycznych scen nie było, lecz chwilę później Nuka mógł dostrzec Dżariela, którego za ręce w stronę klepiska dla tancerzy ciągnęły trzy dziewczyny.
        Faktem było też, że anioł naprawdę nie umiał za dobrze tańczyć. Miał nieźle opanowanego walca, jakieś w miarę uniwersalne kroki wiejskiego przytupańca i tyle. Nie przepadał za tym, a poza tym w Planach, gdzie z reguły bawił, rzadko miewał luksus patrzenia na parkiet z tej perspektywy. Z reguły to no grał albo śpiewał dla tancerzy.
        Zabawa była niezgorsza. Traktowany jak w połowie egzotyczne zwierzę, a w połowie równie egzotyczny książę, Dżariel znalazł się w centrum zainteresowania i wszyscy próbowali go czegoś nauczyć. Szło więc czasami wyjątkowo opornie, ale do przodu i przede wszystkim było przy tym sporo śmiechu. W pewnym momencie jedna dziewczyna złapała go za ręce i zaczęła kręcić się z nim w kółko, coraz szybciej i szybciej, a Dżariel jedynie słyszał za swoimi plecami różne okrzyki świadczące o tym, że ludzie pierzchali, by nie dostać jego skrzydłami. Stulił je więc, by nikomu nie zrobić nieumyślnie krzywdy, a wtedy zaczął kręcić się ze swoją partnerką jeszcze szybciej. W końcu jednak dziewczynie zaczęły plątać się nogi, bo nie umiała nadążyć za sprawnym partnerem, a anioł nie chcąc by ona się przewróciła, gwałtownie rozłożył skrzydła, skutecznie ich wyhamowując.
        Gdy po tym kręceniu bączków wokół Dżariel zrobiło się trochę pusto, w końcu dostrzegł Nukę, który z pasją rżnął w karty przy stole nieopodal. Anioł dostrzegł również to, że na blacie leżały stosiki monet, a ten przed jego przyjacielem był raczej skromny. Trzeba było coś z tym zrobić.
        - Nuka! - zawołał, idąc w jego stronę. - Nuka, dość z kartami, nie jesteś starym dziadem by przesiedzieć w jednym miejscu cały wieczór, chodź no tu. Nie ma tak, że ja zabawiam towarzystwo, a ty sobie kolegów znalazłeś i masz święty spokój. Panowie wybaczą, zabieram go ze sobą. No chodźże! - zachęcił jeszcze opornego Eskera, jedną ręką łapiąc go pod ramię, a drugą wyciągając karty z dłoni i odkładając je na blat. Ktoś próbował protestować, ale już trochę nietrzeźwy anioł miał w sobie wiele animuszu i się tym nie przejmował.
        - W “Stopie Wieloryba” to ty obtańcowywałeś dziewczyny i wracamy do tej tradycji - oświadczył. - A poza tym miałeś beznadziejne karty i puściliby cię w samych gaciach - dodał już znacznie ciszej, gdy holował przyjaciela z dala od graczy w gwinta. - Podziękujesz mi jutro - oświadczył, po czym klepnął Nukę w ramię i pchnął go lekko na pożarcie tłumom, którym brakowało już towarzystwa drugiego bohatera. Dżariel tymczasem sprytnie wycofał się do stołu, by dać odpocząć nogom i zwyczajnie pogadać.

        Jednak i tym razem anioła nie ominęła ani jedna kolejka - musiał pić, bo każdy chciał wychylić kielicha z bohaterem, który jednak okazał się być całkiem swojski. Niestety Lakiemu - przy wielu jego zaletach - Pan poskąpił mocnej głowy, powoli więc zaczynał mieć mgliste pole widzenia. Myśli artykułował jednak całkiem trzeźwo.
        - Hej, całkiem utalentowany jest ten co na skrzypcach zasuwa - skomentował w pewnym momencie, bo już od dłuższego czasu uważnie przysłuchiwał się poczynaniom wspomnianego młodzieńca.
        - A toć nie pierwszy jesteś co to mówisz!
        - Ale on jest naprawdę dobry - zaprotestował Dżariel, bo zdawało mu się, że znajomi umniejszali umiejętnościom prostego chłopaka z ich wioski.
        - Mówicie?
        - Jasne. Na skrzypcach to ja nie umiem, ale ucho mam niezłe.
        - Jak nie na skrzypcach to na czym? Bo brzmi jakbyś coś umiał…
        - Śpiewam - zbył go Dżariel, bo przecież jakby powiedział “guzheng” to by pomyśleli, że mu się odbiło. Nie wiedział, że to wcale nie była lepsza opcja, bo jego rozmówcy od razu podłapali jego przechwałkę.
        - To zaśpiewaj! - zażądali.

Oto rozpoczęli magiczną podróż,
Do starożytnej krainy smoków
Przez dziesięć dni, drogą przez przez majestatyczne lasy
Jak daleko nie sięgał ich wzrok


        Dżariel nie zastanawiał się specjalnie nad doborem pieśni - to przyszło samo. Miła dla ucha, dość prosta, znana, ale rzadko wykonywana - o tym świadczyło chociażby to, że w refrenach dołączały do niego pojedyncze głosy spomiędzy słuchaczy, ale w zwrotkach nikt nie kwapił się by mu pomóc.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Raz za razem rzucał niecenzuralne słowa w eter, spoglądając ponad swoimi kartami na towarzyszy gry, którzy byli już konkretnie pijani. Ale to on przegrywał z kretesem! A jako że wszelka logika poszła się cmoknąć, los postanowił dokuczyć Nuce jeszcze bardziej, więc od przepalanki poczęła go boleć głowa. Zupełnie nie rozumiał ciągu przyczynowo-skutkowego, jakim rządziła się Alarania ostatnimi czasy. Miał wrażenie, że cokolwiek nim powodowało, musiało mieć niezły ubaw, gdy rzucało mu kolejne kłody pod nogi na drodze życia. Karty z każdym kolejnym rozdaniem dostawał coraz gorsze, więc zaczął podejrzewać, że to wina umiejętności tasowania jego nowych ziomków, lecz gdy on przetasował karty, dał sobie jeszcze gorsze. Uparcie jednak brnął dalej w to bagno, w którym brodził już po pachy, gdyż fundusz reprezentacyjny gwałtownie mu się zmniejszył i miał się zmniejszyć jeszcze bardziej, bo on naprawdę nie zamierzał odpuścić. Chciał się odkuć chłopom za to nieszczęście, które raczyło na niego spaść w tak niesprzyjających warunkach. Chwycił więc swój kieliszek, pociągnął z niego jednym haustem i wziął się za ponowne rozdanie. Tym razem musiało się udać, nie było innego wyjścia.
        Inne wyjście nadeszło niespodziewanie i nieco brutalnie, bowiem złapało go za fraki, podniosło i odciągnęło od stołu w akompaniamencie głośnych, mięsnych protestów Eskera i jego nowych ziomków. Już chciał warknąć, już się wyszarpywał, lecz okazało się, że tym wyjściem był nie kto inny, jak sam Dżari. Obdarował więc przyjaciela błogim spojrzeniem zaprawionym alkoholem, po czym położył mu dłoń na ramieniu, uśmiechając się trochę głupkowato.
        - Miło z twojej strony, ale muszę tym gościom tyłki przetrzepać, by popamiętali, że z Eskerem się nie pogrywa. Przepuść mnie.
        Już chciał go wyminąć, lecz nie dane mu to było. Na Dżariego również spłynęło błogosławieństwo alkoholu, więc nie szło się z nim dogadać na spokojnie - zaholował Eskera z dala od stołu, w ogóle nie przejmując się jego siarczystym językiem. Anioł bezpardonowo pchnął go w tłum - byłby wylądował twarzą w błocie, gdyby nie jakiś silny chłop, który złapał bohatera w samą porę. Nuka podziękował ślicznie za pomoc, bekając przy okazji, po czym porwany został przez piękne ciała do tańca. Bardziej skupiał się na tym, by nie podeptać licznym partnerkom stóp, więc muzyka mu w tańcu nie przeszkadzała. Nieważne, że nie w rytm, nieważne, że nogi się plątały - ważne, że dobrze się wszyscy bawili. A przy Nuce damy z pewnością nie mogły się nudzić - nie, gdy obracał w tańcu dwiema na raz. Po chwili utworzyło się dookoła nich kółeczko adoratorów, a następnie Nuka wtopił się w tłum, by wraz z innymi przyklaskiwać podrygującym wdzięcznie damom, wywijającymi długimi sukienkami. Znoszone pantofelki poleciały ponad głowami, a zabawa przybrała typowo wiejski klimat. Wódki już nie lano elegancko do kieliszków, a pito prosto z butelki, po studencku. I mimo że Nuka nigdy na studiach nie był, wiedział doskonale, co to znaczyło.
        Po takim tańcowaniu musiał przysiąść sobie pod płotkiem, bo mu nogi w rzyć już wchodziły, a że głowę miał nietrzeźwą, to i trudniej było ustać prosto. Zakręciło mu się, zamknął więc oczy, wsadzając twarz między kolana, podparł się rękami o grunt, by nie kołysać się w prawo i lewo. Odetchnął głęboko. Och, tak, zdecydowanie wolał konkretne, wiejskie biesiady od sztywnych, pałacowych bankietów... Tyle, że upić się idzie szybciej. Dziękował w duszy za brak nieprzyjemnych konsekwencji z tym związanych. Uśmiechnął się złośliwie pod nosem i uniósł wzrok na stół, przy którym wychwycił Dżariela. Aniołowi do ręki co rusz wciskano kolejne pełne kieliszki. Może tym razem to Esker miał ratować jego? Stęknął więc, podnosząc się z zimnej trawy, zatoczył, chwycił się belki, potrząsnął głową.
        - Zaraza - mruknął, próbując przepędzić zawroty.
        Ponownie się zatoczył, postawiwszy pierwszy krok w stronę stołu. Odchrząknął wymijająco, jakby nic się nie stało, jakby to wszystko było zaplanowane.
        Bohater od siedmiu boleści...
        Potoczył się w stronę przyjaciela akurat w momencie, w którym ten zaczął śpiewać. Nie chcąc przeszkadzać, oparł się biodrem o stos drewna i skrzyżował ramiona, przysłuchując się pieśni z delikatnym uśmieszkiem. Aniołek w końcu zaznał porządnej zabawy. I dobrze. Po występie Nuka dołączył do entuzjastycznych oklasków, a następnie podszedł do przyjaciela, potykając się po drodze o kilka rzeczy. Udało mu się nie przewrócić tylko dlatego, że w ostatniej chwili chwycił się ramienia Dżariego. Uśmiechnął się do niego głupkowato.
        - Bracie! - wykrzyknął i usiadł obok, zrzuciwszy uprzednio z krzesła jakiegoś chłopa. - Mam pytanie nie cierpiące zwłoki! Co znaczy "Bubu"?
        Beknął donośnie i znów się uśmiechnął. Był bardzo pijany.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel mógł mówić już trochę nieskładnie, mógł mieć mętny wzrok i problemy ze wstaniem, ale sprawiał wrażenie, jakby alkohol nie wpływał na jego śpiew. Gdy zaintonował swoją pieśń głos miał czysty i pewny. Co więcej, rozochocony dobrym odbiorem ze strony słuchaczy, zaczął się popisywać i gdy oni powtarzali z nim refren w normalnej melodii, on zaczął wyciągać dźwięki, wchodząc w prawdziwe operowe brzmienia. To sprawiło, że niektórzy zamilkli, oczarowani anielskim - dosłownie i w przenośni - głosem, reszta jednak dzielnie robiła za tło dla niego. Tak, to nie pomyłka: choć śpiewaków był prawie tuzin, pozostawali jedynie tłem. Dżariel miał dobrą technikę i potężne płuca, śpiewał jak natchniony a jego głos miał taką moc, że zagłuszał zwykłych śmiertelników. Nikomu nie przyszło jednak do głowy, by kazać mu stonować - wszak nieczęsto zdarzało się, by ktoś tak utalentowany trafiał do ich wioski. Niestety na drugi dzień spora część osób miała tego popisu nie pamiętać, ale ci, którym alkohol nie zaćmił umysłów, na pewno na długo pozostaną pod wrażeniem.
        Zachęcony pozytywnym przyjęciem Dżariel zaraz po pierwszej pieśni zaintonował kolejną. Ta była wolniejsza, trochę przypominała w klimacie balladę, choć nie wiadomo czy mówiła o miłości - anioł śpiewał w swoim własnym języku. A gdy to czynił, nikt nie śmiał mu przeszkadzać - po prostu siedzieli i słuchali, urzeczeni. To był występ tak naprawdę nie dla widowni, a dla niego samego. śpiewał dla swoich wspomnień i... Dla tych, którzy nie mogli już go słuchać. Tak, dopadła go chwila nostalgii i potrzeba, by... By coś przekazać. Ale to była jego prywatna sprawa, jego prywatne wyznanie, choć czynił je na oczach tłumu. Oni i tak nie wiedzieli co się święci. Dżariel zresztą nie dał im się nad tym zastanowić, bo gdy wybrzmiały ostatnie dźwięki jego pieśni, zaraz zaintonował kolejną, która w pełni zdobyła zainteresowanie słuchaczy: skoczna, wesoła... A dla Nuki nawet znana, bo Laki już raz ją wykonywał - w "Stopie wieloryba", podrywając nią wszystkich do tańca. I teraz zresztą udała mu się ta sztuka, bo z grupki słuchaczy oderwało się kilka par, by radośnie pląsać między stołami, ale że miejsca było tu stanowczo za mało, szybko przenieśli się na klepisko, do reszty tańczących. Przez to wokół bohatera zrobiło się nieco luźniej, nie jednak na tyle, by łatwo było się do niego dosiąść. To jednak żaden problem dla Eskera - on tam miał swoje sposoby, by przedostać się do przyjaciela.
        Dżariel podniósł na Nukę wzrok i przytrzymał go za rękę, gdy ten uczepił się jego ramienia. Uśmiechał się ciutkę głupkowato, ale na pewno radośnie, bo widok przyjaciela był bardzo miły dla jego oczu. Nawet, jeśli rzeczony przyjaciel był już dość mocno sponiewierany. Anioł dał zresztą dowód swojej radości i sympatii, przytulając po bratersku rycerza, gdy ten zasiadł obok i nazwał go bratem. Czułości trwały jednak krótko, bo wystarczyło pytanie Nuki, by Dżariel się od niego odsunął, również uśmiechając się mało urzekająco.
        - Dokładnie to! - zawołał uradowany. - Bracie! Braciszku... Nie obrazisz się na mnie za to, że będę mówił do ciebie "braciszku", co?
        Dżariel wyciągnął rękę, by poklepać Nukę po ramieniu, lecz gest wykonał tak zamaszyście, że nie zapanował nad utrzymaniem pionu. Przechylił się w stronę rycerza i zarzucił mu rękę na kark, co w sumie dla postronnych wyglądało jakby było zamierzone. I tylko Nuka mógł zobaczyć w oczach przyjaciela jak bardzo był sponiewierany.
        - O na wszystkie świętości, Bubu, przesadziłem - wyznał trochę biednym tonem. - Ja się nigdy tak nie porobiłem... - dodał, opierając czoło o jego tors, jakby wymagał pogłaskania po włosach i pocieszenia. Pojedyncze osoby, które były świadkiem tego w jak złym stanie był anioł, wzięła litość i współczucie, że boży wojownik może mieć taką słabą głowę. Część z nich kulturalnie uznała, że oszczędzi mu przykrości i odejdzie, by mógł się hańbić bez świadków, niektórzy zaś zaczęli sypać dobrymi radami. I tylko jedna z nich była tak naprawdę sensowna: wypowiedziana przez jedną z gospodyń niezwykle trzeźwa jak na stan ogółu ocena "lepiej niech już spać idzie". Dżariel mruknął coś jakby się z nią zgadzał.
        - Nuka, pomożesz mi? - upewnił się. Musiał wstać. A, co za wstyd, przeważały go skrzydła... Potrzebował wsparcia, zarówno czysto fizycznego, jak i trochę psychicznego. O dziwo do pomocy rzuciła się też pewna młoda niewiasta, po której maślanym spojrzeniu i łapczywych gestach łatwo można było się domyślić, że zamierzała położyć anioła w swoim własnym łóżku, lecz on nie był na to specjalnie chętny i uczepił się Nuki jak kleszcz, nie pozwalając na rozdzielenie ich. Panna musiała sobie odpuścić.
        - Bubu, ja idę spać… Weź mnie odprowadź, proszę - odezwał się ponownie anioł, gdy już stali.
        Nie było jednak tak łatwo odejść od miejscowych, którzy jeszcze nie mieli dość zabawy i jeszcze chętnie wychyliliby kolejkę z aniołem. Trochę odpuścili widząc w jakim był stanie - jak słaniał się na nogach, jego skrzydła momentami wlokły się po ziemi, a on sam wyglądał jak zwiędły kwiatek. Szedł tylko przez to, że Nuka go nie puszczał. W końcu zrobiło się wokół nich luźniej i wtedy było zdecydowanie łatwiej stawiać kroki… Dżariel był jednak zmęczony, a alkohol nieubłaganie wsiąkał w niego coraz bardziej…
        - Nuka, stój, cze…
        Miało być “czekaj”, lecz Laki nie zdążył. Odepchnął od siebie rycerza i gwałtownie obrócił się w drugą stronę. Ledwo zdołał oprzeć się ręką o ścianę mijanego domu, nim zgiął się w pół i zwymiotował. Błyskawicznie pozbył się treści żołądka - w tym przede wszystkim siwuchy, którą tak szczodrze go częstowano. Jak dobrze, że nie było wokół zbyt wielu świadków tego jak się stoczył, bo już większość biesiadników zostawili za sobą.
        Dżariel westchnął coś w swoim języku, po czym znowu uwiesił się Eskera. Choć zrobiło mu się wbrew pozorom lepiej, nadal nie miał dość siły w nogach, a kawałek który mieli do przejścia wydawał mu się nagle strasznie długi… Dlatego z ulgą przyjął to, że w końcu dotarli na miejsce, a tam mógł w końcu zwalić się do łóżka prawie tak jak stał. Uparł się, by tym razem zdjąć buty i wbrew pozorom mu wyszło, choć rozrzucił je byle jak koło łóżka. Dopiero wtedy położył się i już, już zdawało się, że zaraz zaśnie, lecz jeszcze w ostatnim odruchu złapał Nukę za rękaw i pociągnął go do siebie.
        - Bubu... Kocham cię - wyznał na pijacką modłę, po czym zasnął szybciej niż zdawało się to w ogóle wykonalne. Jego ręka miękko opadła na poduszkę obok niego.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Odwzajemnił uścisk przyjaciela, równie entuzjastycznie, po czym pokręcił głową na znak, że się nie obrazi. Czemu miałby się obrażać? Nie był przecież nadętą świnią, by się obrażać. Na Dżariego? Za to, że traktował go jak brata? Przecież Nuka sam nazwał go swoim bratem, to po co miałby się obrażać? Na hipokrytę by tylko wyszedł. A hipokrytą to on z pewnością nie był! Cieszył się wraz z aniołkiem, bo co rodzina, to rodzina, nieprawdaż? A że rodzina bywała czasem pijana... Bo Dżari był naprawdę pijany. Esker myślał, że to on się schlał, ale aniołek niebanalnie go w tym prześcignął. A gdy oparł się o pierś Nuki, ten drugi pogładził go po włosach i poklepał pocieszająco po plecach.
        - No, no. - Odbiło mu się. - Każdemu się zdarzy - dodał z troską w głosie, zionąc alkoholem.
        Poziom jego elokwencji drastycznie spadł i nieco go to przerażało, bo dotąd upił się do takiego stopnia tylko raz w życiu. Ale wtedy było gorzej, bo Ahné próbowała zmusić go do wypowiedzenia formuły o bardzo skomplikowanej naturze pod tytułem "stół z powyłamywanymi nogami". Biedak tak się zmęczył samym myśleniem o tym, że osunął się z ławy na podłogę i na niej zasnął. A całość działa się w pałacowej kuchni, więc od zimnych kamieni chłód ciągnął jak z Arturonu do Maurii. Czyli dosyć poważnie. Tak poważnie, że kolejne dwa tygodnie nerki miał niesprawne.
        Zdołał wysłuchać licznych swojskich sposobów na to, by zaradzić cierpieniu przyjaciela, lecz jedna była bardziej niedorzeczna od drugiej. No, bo kto normalny po pijaku na jednej nodze skacze? Chyba tylko mańkut... I co by dało przelanie wosku przez klucz? Przecież to na pecha jest, a nie na zatrucie. Nuka pokręcił głową z niedowierzaniem. Nawet on nie był aż tak pijany, co by wygadywać takie bzdety, banialuki wyssane z palca. I wtem odezwała się jedyna trzeźwo myśląca w tym towarzystwie osoba. Starsza kobieta słusznie zaproponowała najlepsze możliwe rozwiązanie - sen. Dżarielowi bowiem to teraz przydałoby się najbardziej. Wystarczająco cierpiał, by jeszcze wystawiać go na wątpliwej jakości porady. Uszy więdły po prostu, a Nuka po alkoholu stawał się bardzo opiekuńczy, zatem nie chciał narażać przyjaciela na jeszcze większe niedogodności. Podziękował kobiecie - bardzo głośno i wyraźnie - za wspaniały pomysł, po czym nachylił się ku aniołowi, by usłyszeć jego niewyraźną prośbę o pomoc.
        - Zawsze i wszędzie - wymruczał równie niewyraźnie, po czym zarzucił sobie rękę przyjaciela na swoje ramię i wraz z nim wstał z krzesła. Drugą ręką musiał odpędzić rozochocone, pokraśniałe dziewczę od jego Dżariego - zrobił więc to mało delikatnie, najzwyczajniej ograniczając jej dostęp do anioła. - No, no! - zagrzmiał groźnie, piorunując ją spojrzeniem.
        - Wezmę, odprowadzę - odparł spokojnie na błagania przyjaciela.
        Czuł, jak Dżariel wolną ręką obejmował go w pasie, za nic nie chcąc się oderwać, jak uparte dziecko, które bało się, że zgubi mamę. Ale Esker uśmiechnął się słabo, poprawił anioła i ruszył bardzo krzywo w stronę chatki, w której uprzednio bywali. Był to obrazek zaiste groteskowy - dwaj bohaterowie, świętujący wiktorię nad złowieszczym diabłem, teraz stawiali niepewne kroki, zataczając się we wszystkie możliwe strony świata, w świetle swojej chwały. Lud będzie skandować ich imiona jeszcze długo po ich śmierci!
        Eskerowi zakręciło się w głowie, więc chybotnął na prawo, niemal uderzając Dżarielem o ścianę budynku, który niespodziewanie stanął im na drodze. Wymruczał pod nosem krótkie "wybacz", mając nadzieję, że anioł tego nie zauważył. Postąpił jeszcze kilka niestabilnych kroków i zatrzymał się, gdy usłyszał burczenie Dżariego. Uniósł brew, w ogóle nie potrafiąc zrozumieć wypowiadanych przez niego słów... A później zrozumiał.
        - Oj, Dżari... - rzucił jakby z wyrzutem wymieszanym ze współczuciem, a następnie podszedł do przyjaciela i zabrał mu włosy z twarzy. Poklepał go po plecach. - No, no... Wyrzuć to z siebie.
        Poczekał cierpliwie aż zwiędły krzak róży przyjmie to, co podarował mu anioł, a następnie pochwycił przyjaciela i zaprowadził go już stricte do chatki. Niech się dłużej nie męczy chłopaczyna. Nuka naprawdę mu współczuł, i całkowicie go rozumiał. Biedny Dżari, będzie jeszcze długo umierał po takiej hulance. Ale przynajmniej zdołał uratować Eskera od bankructwa. I od śmierci. Bo przecież Ahné by mu łeb urwała, gdyby się dowiedziała... Tak, czy siak, wdzięczny był przyjacielowi - nie tylko za to, ale za całokształt. Chciał mu podziękować, ale zamiast tego - beknął donośnie. Był dumny z takiego wyczynu, to nie byle co!
        Dżari usiadł na łóżku i zaczął nieudolnie próbować zdjąć buty, a Nuka patrzył na niego tępym wzrokiem i starał się - nieskutecznie - przekonać go, by sobie odpuścił. Kiedy jednak anioł nie zrezygnował i posłał jeden z butów pod łóżko, Esker wzruszył ramionami. Co się będzie z nim kłócił... Z pijanym się nie kłóci ponoć. A jako że Nuka był pijany w równym stopniu, co Dżariel, nie miał siły przebicia. To dopiero impas. Nogi mu się po chwili zmęczyły, więc usiadł sobie obok przyjaciela. Po chwili poczuł ciągnięcie za koszulę, więc skierował mętny wzrok najpierw na dłoń anioła, a później na jego twarz. Uśmiechnął się, jakby spożył był produkt wątpliwej świeżości.
        - Ja ciebie też... kocham... - dokończył z mniejszym entuzjazmem, bo aniołek raczył uciąć komara w połowie wyznania Eskera. Nie miał za złe, jemu też się chciało spać jak smok. I jak usiadł, tak już nie wstał. Bo mu się nie chciało. Ponownie więc zasnął obok przyjaciela. To już zaczęło przechodzić w rutynę.
Zablokowany

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość