Za bramami miasta skręcili w ścieżkę między wysokimi polanami zboża. Słońce chyliło się ku zachodowi zalewając świat barwami żółci i pomarańczy. Niestety Kyrie nie mogła tego zobaczyć. W końcu w oddali wyłonił się niewielki, biały, drewniany dom. Na ganku starsza kobieta kołysała się na bujanym krześle. Gdy tylko dostrzegła zbliżającą się parę zerwała się z miejsca rzucając książkę na podłogę.
-A ty gdzie się błąkasz moja pannico?! Ładnie to tak zostawiać mnie na cały dzień samiuteńką? Martwiłam się o ciebie!- Dopiero po chwili "babcia" zauważyła stojącego obok zmieszanej Kyrie Alarda. Zmierzyła go dokładnie chłodnym wzrokiem po czym prychnęła kręcą głowa z niedowierzaniem.
-No no, widzę, co sobie królewica znalazła. To tego coś go zgubiła po świecie? Niczego sobie, niczego sobie, ale nie mam zamiaru przygarniać kolejnej gęby do karmienia... no nie stujta tak, wchodzić do domu! Kyrie zagrzej wody na herbatę, pewnie jegomość pan królewic się napije i ciasta dobrego zje ze śliwkami.- Wyjątkowo rozgadana kobieta zagoniła dwójkę do środka. Kyrie milczała, coraz bardziej okrywając się rumieńcami. Nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa jedynie pognała do kuchni czym prędzej jak kazała jej babcia. Ta zaś nie przejmując się zbytnio stojącym w przedpokoju Alardem wróciła na ganek.
Ekradon ⇒ [Pokój Kyrie] Spotkanie
Alard lekko się zmieszał na całe to zajście. Wiedział, że starzy ludzie bywali zrzędami, ale co on mógł powiedzieć na ten temat. Sam żył już ponad pół milenium. Powoli rozejrzał się po pomieszczeniu. Niczym nie wyróżniająca się chatka na uboczu miasta. Trochę skromna, ale biło od niej wieloma pozytywnymi uczuciami. Nie to co puste mury w mieście. Co zagubieni ludzie, którzy ciągle się gdzieś śpieszą. Powoli wszedł do kuchni, gdzie Kyrie krzątała się przy robieniu herbaty. W jego głowie pojawiły się kolejne myśli o wspaniałej przyszłości, jaka może czekać młodego szermierza, gdy tylko ten wróci. Taka kobieta jak ona, to naprawdę wspaniały skarb.
-Może mógłbym ci w czymś pomóc? - zapytał przyjaźnie Alard. Nie lubi stać bezczynnie i się przyglądać.
-Może mógłbym ci w czymś pomóc? - zapytał przyjaźnie Alard. Nie lubi stać bezczynnie i się przyglądać.
Dziewczyna starała się jak najbardziej, ale ze wstydu i zmieszania nie mogła się skupić. Ciężko było jej na cokolwiek trafić ręką, nagle wszystko stało nie na swoim miejscu a tym bardziej wpadała na szafki i meble jak gdyby weszła tu pierwszy raz. Kiedy usłyszała za sobą głos Alarda upuściła lekko wystraszona talerz, który rozprysnął się jej pod nogami. Niewielki odłamek drasnął ją w nogę, ale nie była to poważna rana.
-Ja przepraszam! Wystraszyłam się.- Zaczęła zbierać nieudolnie kawałki wymacując jeden po drugim.
-Potrafię sobie poradzić sama...- Szepnęła czując jak wstyd zaciska jej gardło. Z tego co tu przedstawiła nikt by jej nie uwierzył w te słowa. Za plecami Alarda znów pojawiła się babcia, zwabiona hałasem.
-Znów coś potłukłaś? Eh, niedługo całą zastawę mi wytłuczesz.- Mruknęła niezadowolona, jednak zamiast skarcić dziewczynę kucnęła przy niej i przytuliła do siebie głaszcząc po głowie jak własną wnuczkę. Obie wstały z podłogi.
-Zaprowadź gościa na górę, mam nadzieję, że jest tam czysto. A ty...- Wciskając mu w dłonie tacę z dzbankiem herbaty i filiżankami. Chwilę patrzyła mu w oczy wyjątkowo nie miło jednak uśmiechnęła się zmartwiona.
-Pilnuj jej by sobie jakowej większej krzywdy nie zrobiła, w końcu to teraz twoja kruszynka. Strzeż jej jak oka w głowie.- Pogłaskała go po ramieniu i wyszła z kuchni. Jedyne co jeszcze było słychać to jej ostatnie słowa wymamrotane pod nosem.
-Jak jej coś zrobi to mu z dupy nogi powyrywam jak Boga kocham...- Kyrie przez cały czas stała wpatrując się gdzieś w bok. Dopiero gdy babcia wyszła odezwała się.
-Chodźmy już na górę.
-Ja przepraszam! Wystraszyłam się.- Zaczęła zbierać nieudolnie kawałki wymacując jeden po drugim.
-Potrafię sobie poradzić sama...- Szepnęła czując jak wstyd zaciska jej gardło. Z tego co tu przedstawiła nikt by jej nie uwierzył w te słowa. Za plecami Alarda znów pojawiła się babcia, zwabiona hałasem.
-Znów coś potłukłaś? Eh, niedługo całą zastawę mi wytłuczesz.- Mruknęła niezadowolona, jednak zamiast skarcić dziewczynę kucnęła przy niej i przytuliła do siebie głaszcząc po głowie jak własną wnuczkę. Obie wstały z podłogi.
-Zaprowadź gościa na górę, mam nadzieję, że jest tam czysto. A ty...- Wciskając mu w dłonie tacę z dzbankiem herbaty i filiżankami. Chwilę patrzyła mu w oczy wyjątkowo nie miło jednak uśmiechnęła się zmartwiona.
-Pilnuj jej by sobie jakowej większej krzywdy nie zrobiła, w końcu to teraz twoja kruszynka. Strzeż jej jak oka w głowie.- Pogłaskała go po ramieniu i wyszła z kuchni. Jedyne co jeszcze było słychać to jej ostatnie słowa wymamrotane pod nosem.
-Jak jej coś zrobi to mu z dupy nogi powyrywam jak Boga kocham...- Kyrie przez cały czas stała wpatrując się gdzieś w bok. Dopiero gdy babcia wyszła odezwała się.
-Chodźmy już na górę.
Alard przyglądał się temu wszystkiemu trochę ze zdziwieniem. Sam nie wiedział dlaczego, nie zdążył złapać spadającego talerza, nawet nie zdążył zareagować. Możliwe, że był zbyt pochłonięty myślami. Lekko pokręcił głową. Chciał pomóc dziewczynie posprzątać bałagan, lecz starsza kobieta go uprzedziła. Ponownie stał jak nieobecny przyglądając się całemu zajściu. Powróciło dawne uczucie. Uczucie nie przynależności do tego świata.
Gdy staruszka wręczyła mu tace lekko się uśmiechnął. Było to trochę wymuszone, ale zawsze. Nie odpowiedział nic na jej słowa. Nigdy by nie skrzywdził dziewczyny. Nie mówiąc już o czymkolwiek innym. Spojrzał tylko w zmieszane, puste oczy czarnowłosej. Dlaczego zdawało mu się, że tak naprawdę niewiele się różnią. Może to przez ból i wydarzenia przeszłości czuł bliskość z każdą osobą, która doznawała cierpienia. Na słowa Kyrie odparł przyjaźnie.
-Zatem prowadź.
Gdy staruszka wręczyła mu tace lekko się uśmiechnął. Było to trochę wymuszone, ale zawsze. Nie odpowiedział nic na jej słowa. Nigdy by nie skrzywdził dziewczyny. Nie mówiąc już o czymkolwiek innym. Spojrzał tylko w zmieszane, puste oczy czarnowłosej. Dlaczego zdawało mu się, że tak naprawdę niewiele się różnią. Może to przez ból i wydarzenia przeszłości czuł bliskość z każdą osobą, która doznawała cierpienia. Na słowa Kyrie odparł przyjaźnie.
-Zatem prowadź.
Staruszka choć miała swój charakter nigdy nie życzyła źle nikomu. Po prostu nauczyła się, że świat nie zasłużył na uprzejmości. Dziewczyna ruszyła na poddasze. Prowadziły do niego niewielkie, skrzypiące schody. Pokój był mały a przede wszystkim niski. Dorosły człowiek nie mógł się tu wyprostować więc Kyrie jak i Alard musili się trochę zgarbić. Widać było, że pokój był urządzony na szybko. Niewyniesione stare rzeczy, poniszczone, gołe ściany, a starte koce robiły za łóżko. W kącie obok niewielkiego okna stał mały stoliczek.
-Przepraszam za warunki. I tak bardzo się cieszę, że babcia przyjęła mnie do siebie. Inaczej spałabym na ulicy.- Uśmiechnęła się słabo i odebrała od mężczyzny tacę odkładając ją na stół. Zaproponowała usiąść na "łóżku", gdyż nie miała krzeseł a podłoga, którą stanowiły zbite deski nie należała do najczystszych.
-Teraz możemy spokojnie porozmawiać... i w sumie chciałabym cię o coś zapytać. Czy znasz może pewnego elfa o imieniu Faurun?-Zapytała niepewnie. Uśmiechnęła się jednak ciepło i machnęła ręką.
-Um, nieważne. Pewnie coś mi się tylko zdawało. Mówiłeś, że nie pochodzisz z tego świata... możesz mi opowiedzieć o miejscu, z którego przybyłeś? Pamiętasz jakie było?- Zapytała zaciskając piąstki na kolanach. Trochę się krępowała co było widać na jaj rumianych polikach. Alard tak jak Rizochi emanował siłą i czymś czego nie mogła określić. Teraz kiedy była niewidoma tylko to jej pozostało. Dawno już nie była blisko drugiej osoby, szczególnie mężczyzny w takim cichym i ustronnym miejscu. Przynajmniej nie musiała się martwić o to gdzie patrzeć inaczej jeszcze bardziej by się wstydziła.
-Przepraszam za warunki. I tak bardzo się cieszę, że babcia przyjęła mnie do siebie. Inaczej spałabym na ulicy.- Uśmiechnęła się słabo i odebrała od mężczyzny tacę odkładając ją na stół. Zaproponowała usiąść na "łóżku", gdyż nie miała krzeseł a podłoga, którą stanowiły zbite deski nie należała do najczystszych.
-Teraz możemy spokojnie porozmawiać... i w sumie chciałabym cię o coś zapytać. Czy znasz może pewnego elfa o imieniu Faurun?-Zapytała niepewnie. Uśmiechnęła się jednak ciepło i machnęła ręką.
-Um, nieważne. Pewnie coś mi się tylko zdawało. Mówiłeś, że nie pochodzisz z tego świata... możesz mi opowiedzieć o miejscu, z którego przybyłeś? Pamiętasz jakie było?- Zapytała zaciskając piąstki na kolanach. Trochę się krępowała co było widać na jaj rumianych polikach. Alard tak jak Rizochi emanował siłą i czymś czego nie mogła określić. Teraz kiedy była niewidoma tylko to jej pozostało. Dawno już nie była blisko drugiej osoby, szczególnie mężczyzny w takim cichym i ustronnym miejscu. Przynajmniej nie musiała się martwić o to gdzie patrzeć inaczej jeszcze bardziej by się wstydziła.
Alard rozejrzał się po pokoju. Niby nic wyszukanego, jednak odczuwał coś w tym miejscu. Jakąś cząstkę dawno zapomnianego i opuszczonego domu. To dziwne. Sporo minęło już, nim owe uczucie pojawiło się w jego sercu. Słuchał uważnie słów Kyrie. Niezbyt przypominał sobie, aby kiedykolwiek udało mu się spotkać osobę o imieniu Faurun. Mimo że przebywał już w tym świecie sporo, to z nikim takim się nie spotkał.
-Wybacz, ale jeżeli chodzi o tego Fauruna, to nigdy go nie spotkałem. - odparł. - Nie przeczę jednak, że nie będę miał możliwości kiedyś go jeszcze spotkać. Wtedy na pewno przekaże mu, że o niego pytałaś.
Sięgnął po kubek z herbatą. Lekko podmuchał, po czym upił łyk.
-Świat z którego pochodzę, niewiele różni się od tego. Mamy podobne miasta, lasy i pola. Ludzie, którzy tam żyją niezbyt wyróżniają się od tych, zamieszkujących te ziemie. Niestety świat ten, jest spowity wieloma wojna, których przyczyn sam nie zdołałem poznać. Sporo by opowiadać na temat całego świata i nie wiem, czy takie zanudzanie jest na miejscu. Zresztą nie wiem, czy Rizochi mówił ci coś na temat naszego świata. W sumie oboje pochodzi stamtąd.
-Wybacz, ale jeżeli chodzi o tego Fauruna, to nigdy go nie spotkałem. - odparł. - Nie przeczę jednak, że nie będę miał możliwości kiedyś go jeszcze spotkać. Wtedy na pewno przekaże mu, że o niego pytałaś.
Sięgnął po kubek z herbatą. Lekko podmuchał, po czym upił łyk.
-Świat z którego pochodzę, niewiele różni się od tego. Mamy podobne miasta, lasy i pola. Ludzie, którzy tam żyją niezbyt wyróżniają się od tych, zamieszkujących te ziemie. Niestety świat ten, jest spowity wieloma wojna, których przyczyn sam nie zdołałem poznać. Sporo by opowiadać na temat całego świata i nie wiem, czy takie zanudzanie jest na miejscu. Zresztą nie wiem, czy Rizochi mówił ci coś na temat naszego świata. W sumie oboje pochodzi stamtąd.
Dziewczyna spuściła wzrok zasmucona. Co ona tak naprawdę wiedziała o Rizochim? Tyle czasu razem podróżowali ale... zawsze to Niara było przy nim. Opiekował się nią. Walczył o nią. Dziwny dreszcz zazdrości i rozgoryczenia przeszył jej wątłe ciało. Miała cichą nadzieję, że do niej nie wrócił.
-Znam go tyle czasu a tak naprawdę prawie nic o nim nie wiem... może tak naprawdę w ogóle go nie znam.- Wyszeptała cicho kuląc ramiona. Zamyśliła się czując jak ogarnia ją dziwna niemoc.
-Może... zrobił dla mnie to wszystko bo po prostu jest uprzejmy... przecież nie jestem tą jedyną...- Szepnęła pod nosem do siebie i zaraz zagryzła wargi. Nie chciało jej to przejść przez gardło. Nie chciała o tym myśleć. Nagle podniosła przerażony, pusty wzrok na ścianę przed sobą a zaraz po tym na Alarda. Złapał go szybko za dłonie.
-Muszę cię o coś zapytać. Czy kiedykolwiek spotkałeś na swojej drodze... demona? Nie, to nawet nie jest demon, to czyste zło. Nazywa się Ashura.- Wyszeptała pośpiesznie. Czuć było przez jej dłonie, że znów zaczęła drżeć. Po tylu przeżyciach stała się naprawdę niestabilna emocjonalnie. Szybko wpadała w depresje, łatwo można było ją wystraszyć czy zgnębić. Brakowało jej stabilnych relacji i uczuć. Brakowało jej opiekuna.
-Znam go tyle czasu a tak naprawdę prawie nic o nim nie wiem... może tak naprawdę w ogóle go nie znam.- Wyszeptała cicho kuląc ramiona. Zamyśliła się czując jak ogarnia ją dziwna niemoc.
-Może... zrobił dla mnie to wszystko bo po prostu jest uprzejmy... przecież nie jestem tą jedyną...- Szepnęła pod nosem do siebie i zaraz zagryzła wargi. Nie chciało jej to przejść przez gardło. Nie chciała o tym myśleć. Nagle podniosła przerażony, pusty wzrok na ścianę przed sobą a zaraz po tym na Alarda. Złapał go szybko za dłonie.
-Muszę cię o coś zapytać. Czy kiedykolwiek spotkałeś na swojej drodze... demona? Nie, to nawet nie jest demon, to czyste zło. Nazywa się Ashura.- Wyszeptała pośpiesznie. Czuć było przez jej dłonie, że znów zaczęła drżeć. Po tylu przeżyciach stała się naprawdę niestabilna emocjonalnie. Szybko wpadała w depresje, łatwo można było ją wystraszyć czy zgnębić. Brakowało jej stabilnych relacji i uczuć. Brakowało jej opiekuna.
Alard uważnie słuchał słów dziewczyny. Sam również nie znał tak dobrze szermierza. Jedynie z opowieści Vicrila i Lily. Oni znali go naprawdę dobrze. Najlepiej jednak znali go członkowie Orderu Prawa, zanim nastąpiła wielka bitwa Theradom, oraz Saled. Definitywnie Dziedzic Ognia znał go najlepiej. Był dla niego niemal jak brat. Lekko pokręcił głową.
-Nie martw się o Rizochiego. - odparł przyjaźnie. - Z tego co wiem, to nikt go nie zna tak naprawdę. Było tylko kilka osób, które znały go na tyle dobrze, aby mogły się wypowiadać na jego temat nie przekręcając faktów. Niestety ja się do nich nie zaliczam.
Spojrzał w sufit. Przypomniał sobie wszystko co mógł na temat młodzieńca.
-Z tego co pamiętam. To był porywczy. Wydawał się groźny, lecz tak naprawdę taki nie był. Zawsze troszczył się o wszystkich. Zależało mu na każdej osobie jaką znał. Każdego bronił. Starał się, aby nikomu nic się nie stało. Niestety, było to powodem jego porażek, co z czasem doprowadziło do jego lekkiego załamania. Ale o ile go znam, dla dobra innych przełamywał swoje własne bariery. Wiesz, on zawsze był inny. Nie mówię tutaj o jego mocy, umiejętnościach czy darach. On nie zachowywał się jak inni ludzie, których spotkałem podczas mojego życia. Kierował się wartościami, które inni uważali za słabość. Często przejawiał więcej dobra, niż niektórzy z twoich byłych braci, czy braci mego ojca. Ale to nie jest tak ważne. Jedno jest pewne. Jeżeli obiecał, że wróci. To wróci na pewno. Musisz jednie poczekać.
Na wspomnienie o Ashurze Dziedzic Czasu zasmucił się lekko. Czyli tutaj przybył po tym, jak Viper zawiódł. Tutaj wraz z Rizochim, a raczej w nim. Jeżeli nadal znajduje się w chłopaku, może prowadzić to do wielu nieprzyjemnych zdarzeń. Chociaż możliwość, że udało mu się uwolnić z tego więzienia, nie było aż nadto lepsza.
-Jeżeli masz na myśli Ashurę, księcia demonów, który znajdował się w ciele Rizochiego, to znam go trochę. - odparł Alard, a jego głos był suchy i bezbarwny. - Ze świata, z którego pochodzę, toczy się wojna między dwiema potężnymi siłami zła. Odwieczna wojna prawa i chaosu, diabłów i demonów. Wojna Krwi. Mój świat stał się polem tej bitwy. Ashura jako jeden z czołowych przywódców demonów miał stać się kamieniem milowym, na drodze ku zwycięstwu diabłów. Niestety nie wszystko poszło po myśli przebiegłych wysłanników piekła. Przeszkodził w tym właśnie twój Rizochi. Niegdyś ich najwierniejszy rycerz i łowca. Na pewno do dnia dzisiejszego prześladuje go ta przeszłość. Jednak nie o tym mam mówić. Zapewne sam ci to opowie, jeżeli sama jeszcze nie znasz tej historii.
Mężczyzna zamilkł na chwilę. Wziął głęboki łyk herbaty, po czym wznowił.
-Ashura posiada nieprzebrany arsenał sztuk magicznych. Jest bytem z samej głębi otchłani. Nie spotkałem się z takim złem w swoim życiu. Jest przebiegły i jak na swój gatunek, niezwykle rozważny. Planuje dokładnie każde swoje posunięcie, chociaż często daje się ponieść swej chaotycznej naturze. Jeżeli kiedykolwiek go spotkasz, musisz niezwykle uważać. Możliwe, że zginiesz od razu, lecz wątpię w to. Demon nie zabija od razu swych ofiar. Bawi się z nimi, dręczy je, często wykorzystuje do swoich planów. Dlatego jeżeli możesz uciekaj przed nim. Niektórzy mogą mu jedynie sprostać. W naszym świecie istnieją legendy, że Dziedzice Władców mogą w świecie śmiertelników sprostać zewnętrznym siłom. Nie wiem jak nasze dary potężne są w waszym świecie, podobnie jak potężna jest moc Demona.
-Nie martw się o Rizochiego. - odparł przyjaźnie. - Z tego co wiem, to nikt go nie zna tak naprawdę. Było tylko kilka osób, które znały go na tyle dobrze, aby mogły się wypowiadać na jego temat nie przekręcając faktów. Niestety ja się do nich nie zaliczam.
Spojrzał w sufit. Przypomniał sobie wszystko co mógł na temat młodzieńca.
-Z tego co pamiętam. To był porywczy. Wydawał się groźny, lecz tak naprawdę taki nie był. Zawsze troszczył się o wszystkich. Zależało mu na każdej osobie jaką znał. Każdego bronił. Starał się, aby nikomu nic się nie stało. Niestety, było to powodem jego porażek, co z czasem doprowadziło do jego lekkiego załamania. Ale o ile go znam, dla dobra innych przełamywał swoje własne bariery. Wiesz, on zawsze był inny. Nie mówię tutaj o jego mocy, umiejętnościach czy darach. On nie zachowywał się jak inni ludzie, których spotkałem podczas mojego życia. Kierował się wartościami, które inni uważali za słabość. Często przejawiał więcej dobra, niż niektórzy z twoich byłych braci, czy braci mego ojca. Ale to nie jest tak ważne. Jedno jest pewne. Jeżeli obiecał, że wróci. To wróci na pewno. Musisz jednie poczekać.
Na wspomnienie o Ashurze Dziedzic Czasu zasmucił się lekko. Czyli tutaj przybył po tym, jak Viper zawiódł. Tutaj wraz z Rizochim, a raczej w nim. Jeżeli nadal znajduje się w chłopaku, może prowadzić to do wielu nieprzyjemnych zdarzeń. Chociaż możliwość, że udało mu się uwolnić z tego więzienia, nie było aż nadto lepsza.
-Jeżeli masz na myśli Ashurę, księcia demonów, który znajdował się w ciele Rizochiego, to znam go trochę. - odparł Alard, a jego głos był suchy i bezbarwny. - Ze świata, z którego pochodzę, toczy się wojna między dwiema potężnymi siłami zła. Odwieczna wojna prawa i chaosu, diabłów i demonów. Wojna Krwi. Mój świat stał się polem tej bitwy. Ashura jako jeden z czołowych przywódców demonów miał stać się kamieniem milowym, na drodze ku zwycięstwu diabłów. Niestety nie wszystko poszło po myśli przebiegłych wysłanników piekła. Przeszkodził w tym właśnie twój Rizochi. Niegdyś ich najwierniejszy rycerz i łowca. Na pewno do dnia dzisiejszego prześladuje go ta przeszłość. Jednak nie o tym mam mówić. Zapewne sam ci to opowie, jeżeli sama jeszcze nie znasz tej historii.
Mężczyzna zamilkł na chwilę. Wziął głęboki łyk herbaty, po czym wznowił.
-Ashura posiada nieprzebrany arsenał sztuk magicznych. Jest bytem z samej głębi otchłani. Nie spotkałem się z takim złem w swoim życiu. Jest przebiegły i jak na swój gatunek, niezwykle rozważny. Planuje dokładnie każde swoje posunięcie, chociaż często daje się ponieść swej chaotycznej naturze. Jeżeli kiedykolwiek go spotkasz, musisz niezwykle uważać. Możliwe, że zginiesz od razu, lecz wątpię w to. Demon nie zabija od razu swych ofiar. Bawi się z nimi, dręczy je, często wykorzystuje do swoich planów. Dlatego jeżeli możesz uciekaj przed nim. Niektórzy mogą mu jedynie sprostać. W naszym świecie istnieją legendy, że Dziedzice Władców mogą w świecie śmiertelników sprostać zewnętrznym siłom. Nie wiem jak nasze dary potężne są w waszym świecie, podobnie jak potężna jest moc Demona.
Choć rozumiała przekaz i intencje Alarda jego słowa ją zasmuciły. I nie chodziło tu o charakter Rizochiego tylko bała się, że i ona była jak inni. Skoro pomagał wszystkim i każdego traktował tak samo czemu akurat ona miałaby być wyjątkiem? Może za dużo sobie wyobraziła? Pokręciła gwałtownie głową. Teraz za dużo sobie wyobraża, niepotrzebnie sama mąci sobie w głowie. Długo milczała wsłuchując się w głęboki głos Alarda.
-Już raz przeżyłam spotkanie z Ashurą. Może nie wiem do czego tak naprawdę jest zdolny, ale wiem, że niestety jeszcze raz moja droga się przetnie z jego. Widziałam to w swoich wizjach. Boję się tylko czy przeżyję następne spotkanie... dlatego tak bardzo chciałabym by Rizochi był już przy mnie. Jednak obawiam się też tego, że demon wykorzysta mnie przeciwko niemu i lepiej by było dla niego jakby w ogóle nie wracał. - Westchnęła smutno. Wyglądała jakby już nawet martwić się nie miała siły. Odeszły całkiem z niej siły.
-A co jeśli już go dopadł... jeśli Rizochiemu się nie udało? Boję się nawet o tym myśleć co bym zrobiła gdyby jego zabrakło.- Delikatnie starała się namacać filiżankę ze swoją herbatą jednak szturchnęła ją przez co część wylała się na dłoń dziewczyny. Przysunęła ją szybko do siebie. Ból jednak nie był tak mocny jak ten, który rozrywał jej serce.
-Po co on ruszał go pokonać? Po co musi zachowywać się jak bohater? Czemu nie może po prostu wrócić?!- Wyjąkała zagryzając do krwi wargi tylko po to by się nie rozpłakać. Nie chciała znów pokazywać słabości, choć niżej już upaść nie mogła.
-Już raz przeżyłam spotkanie z Ashurą. Może nie wiem do czego tak naprawdę jest zdolny, ale wiem, że niestety jeszcze raz moja droga się przetnie z jego. Widziałam to w swoich wizjach. Boję się tylko czy przeżyję następne spotkanie... dlatego tak bardzo chciałabym by Rizochi był już przy mnie. Jednak obawiam się też tego, że demon wykorzysta mnie przeciwko niemu i lepiej by było dla niego jakby w ogóle nie wracał. - Westchnęła smutno. Wyglądała jakby już nawet martwić się nie miała siły. Odeszły całkiem z niej siły.
-A co jeśli już go dopadł... jeśli Rizochiemu się nie udało? Boję się nawet o tym myśleć co bym zrobiła gdyby jego zabrakło.- Delikatnie starała się namacać filiżankę ze swoją herbatą jednak szturchnęła ją przez co część wylała się na dłoń dziewczyny. Przysunęła ją szybko do siebie. Ból jednak nie był tak mocny jak ten, który rozrywał jej serce.
-Po co on ruszał go pokonać? Po co musi zachowywać się jak bohater? Czemu nie może po prostu wrócić?!- Wyjąkała zagryzając do krwi wargi tylko po to by się nie rozpłakać. Nie chciała znów pokazywać słabości, choć niżej już upaść nie mogła.
Alard przyglądał się Kyrie w milczeniu. Zastanawiało go postępowanie chłopaka. Dlaczego ją opuścił. Jednak odpowiedź zjawiła się niezwykle szybko. Aby ją chronić. Zwłaszcza przed Ashurą. Im dalej jest od niej, tym demon mniej się nią interesuje. Jednak im dalej jest, tym ciężej będzie mu się zjawić przy niej, gdy będzie go potrzebować. Westchnął cicho.
-Nie bój się o Rizochiego. Ashura nie będzie w stanie tak łatwo go pokonać. - odparł najbardziej przyjaźnie, jak potrafił. - Demon ma specjalne plany co do niego. Poza tym, Rizochi nie raz już pokrzyżował plany Ashury. Możliwe, że demon w pewnym stopniu się go lęka. Więc nie martw się. Jeżeli zaś chodzi o jego wyruszenie w tą „misję”. Cóż najprawdopodobniej zrobił to, aby cię chronić. Jeżeli go tutaj nie ma nie jesteś celem dla jego przeciwników. Postaraj sobie przypomnieć wasze rozstanie. Na pewno coś wtedy powiedział lub uczynił, co miało na celu podtrzymywać cię na duchu.
Spojrzał na jej piękną twarz. Od razu dojrzał stróżkę krwi spływającą z kącika ust. Zaklął w duszy. Szczególnie, gdy widział też lekkie oparzenie na jej dłoni. Znowu nie zdążył użyć daru. Spróbował po raz kolejny cofnąć czas. Wykorzystał całą swoją moc, jednak nic się nie stało. Dla Kyrie tylko przez chwile w powietrzy przemknęła potężna magia, dla Alarda jednak było to kilka godzin w przestrzeni, gdzie czas stoi w miejscu.
Powoli zbliżył się do niej i pogładził ją po głowie.
-Nie bój się. Na pewno wróci do ciebie.
-Nie bój się o Rizochiego. Ashura nie będzie w stanie tak łatwo go pokonać. - odparł najbardziej przyjaźnie, jak potrafił. - Demon ma specjalne plany co do niego. Poza tym, Rizochi nie raz już pokrzyżował plany Ashury. Możliwe, że demon w pewnym stopniu się go lęka. Więc nie martw się. Jeżeli zaś chodzi o jego wyruszenie w tą „misję”. Cóż najprawdopodobniej zrobił to, aby cię chronić. Jeżeli go tutaj nie ma nie jesteś celem dla jego przeciwników. Postaraj sobie przypomnieć wasze rozstanie. Na pewno coś wtedy powiedział lub uczynił, co miało na celu podtrzymywać cię na duchu.
Spojrzał na jej piękną twarz. Od razu dojrzał stróżkę krwi spływającą z kącika ust. Zaklął w duszy. Szczególnie, gdy widział też lekkie oparzenie na jej dłoni. Znowu nie zdążył użyć daru. Spróbował po raz kolejny cofnąć czas. Wykorzystał całą swoją moc, jednak nic się nie stało. Dla Kyrie tylko przez chwile w powietrzy przemknęła potężna magia, dla Alarda jednak było to kilka godzin w przestrzeni, gdzie czas stoi w miejscu.
Powoli zbliżył się do niej i pogładził ją po głowie.
-Nie bój się. Na pewno wróci do ciebie.
Dziewczyna sięgnęła dłonią do medalionu, który otrzymała od Rizochiego. Ucałowała go i uśmiechnęła się lekko.
-Wiem, że wróci, choć czas oczekiwani jest bardzo bolesny. Nawet jeśli nachodzą mnie chwile zwątpienia to wiem, że ostatecznie będziemy razem. Czuję to w sercu.- Szepnęła, a kiedy poczuła dłoń Alarda na swojej głowie obróciła się i wtuliła w niego. Słyszała jak bije jego serce. Przypominało bicie serca Rizochiego. Westchnęła lekko na ten słodki dźwięk.
-Nie umiem przestać się bać czy martwić. Zawsze będę, za bardzo mi na nim zależy. Jestem jednak dobrej myśli, wierzę, że jest w dobrych rękach i nic mu się nie dzieje złego.- Dodała wtulając bardziej twarz w jego ubranie.
-Wiem, że wróci, choć czas oczekiwani jest bardzo bolesny. Nawet jeśli nachodzą mnie chwile zwątpienia to wiem, że ostatecznie będziemy razem. Czuję to w sercu.- Szepnęła, a kiedy poczuła dłoń Alarda na swojej głowie obróciła się i wtuliła w niego. Słyszała jak bije jego serce. Przypominało bicie serca Rizochiego. Westchnęła lekko na ten słodki dźwięk.
-Nie umiem przestać się bać czy martwić. Zawsze będę, za bardzo mi na nim zależy. Jestem jednak dobrej myśli, wierzę, że jest w dobrych rękach i nic mu się nie dzieje złego.- Dodała wtulając bardziej twarz w jego ubranie.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość