- Potraktowałabym to jako komplement - odpowiedziała zanim tamta kobieta podeszła. W miarę jak słuchała jej uwodzicielskiego szeptu, zaciskała mocniej palce na pustym kielichu. Zaczęła sobie powtarzać w myślach, że to tylko magia, że normalnie zaśmiałaby się im w twarz. Nie pomagało. I tak miała ochotę skoczyć na nią i podrapać do krwi. Oczy jej pociemniały.
Postanowiła sprawdzić na ile zdoła się oprzeć działaniu miłosnego napoju. Posłała Dwaytowi wymuszony uśmiech i wstała od stołu. Nogi miała jak z żelaza, a każdy oddech ją bolał, ale zdołała z siebie wydusić kolejne słowa.
- Widzę, że trafiła ci się okazja. Nie zwlekaj. Na pewno od twojego spojrzenia już jest mokra. -
Pocieszała się myślą, że eliksir działa też na niego. Musiał działać... Chociaż zachowywał się tak, jakby go nic nie wzięło. Ona jednak wiedziała, że napój nigdy nie zadziała tylko w jedną stronę. Skoro ona czuła się zakochana w nim, on musiał czuć się podobnie.
Elisia ⇒ Miejski rynek
Ostatnio edytowane przez Tia 14 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
- Dwayt
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 132
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wilkołak
- Profesje:
- Kontakt:
- Podziękuje, aż do czasu gdy pójdziesz do Lesarana, a ja sam będę leżał w łóżku, wiatr będzie wiał po moich plecach i ogarnie mną chłód, wtedy pewnie zdecyduje się wykorzystać tą kobietę, aby się nieco ogrzać. To chyba uczciwe, prawda ? - Starał się, aby jego głos brzmiał pewnie, ale jednak zadrżał gdy mówił i wtedy właśnie mogła wyczuć, że wcale tego nie chce, że udaje, gra.
- Widzę, że wstałaś z pewnością chcesz już udać się do twojego wybranka, no cóż, pewnie nie uda mi się Ciebie zatrzymać, nie mam prawa nawet dotykać twojego ciała. -
Kiedy skończył mówić westchnął, a jego ciało ogarnął niewyobrażalny chłód, a myśli go zabijały: "Eh, ona chce już pewnie być z tamtym mężczyzną, przecież jej nie zakaże." Wstał z miejsca i wyjął z kieszeni kilka srebrników które zostawił na stolę przy naczyniach z których pili wino. Zrównał się z Tią i ruszył do wyjścia w miedzy czasie szepnął.
- Wolałbym, aby inna kobieta była morka od mojego spojrzenia. Chodźmy, odprowadzę Cię. -
Kiedy wyszli okazało się, że słońce zaczęło już zachodzić, dni były krótkie i chłodne, jemu to oczywiście nie przeszkadzało, ale Tii zapewne tak, widać było, że lubi nosić skąpe ubrania, a te nie zapewniały jej odpowiedniego ciepła, miał ochotę ją objąć, ale jeszcze niedawno przypominała mu o zakazie który tak nagminnie łamał, tym razem postanowił spróbować powstrzymać swoje instynkty i nie dotknąć jej.
- Widzę, że wstałaś z pewnością chcesz już udać się do twojego wybranka, no cóż, pewnie nie uda mi się Ciebie zatrzymać, nie mam prawa nawet dotykać twojego ciała. -
Kiedy skończył mówić westchnął, a jego ciało ogarnął niewyobrażalny chłód, a myśli go zabijały: "Eh, ona chce już pewnie być z tamtym mężczyzną, przecież jej nie zakaże." Wstał z miejsca i wyjął z kieszeni kilka srebrników które zostawił na stolę przy naczyniach z których pili wino. Zrównał się z Tią i ruszył do wyjścia w miedzy czasie szepnął.
- Wolałbym, aby inna kobieta była morka od mojego spojrzenia. Chodźmy, odprowadzę Cię. -
Kiedy wyszli okazało się, że słońce zaczęło już zachodzić, dni były krótkie i chłodne, jemu to oczywiście nie przeszkadzało, ale Tii zapewne tak, widać było, że lubi nosić skąpe ubrania, a te nie zapewniały jej odpowiedniego ciepła, miał ochotę ją objąć, ale jeszcze niedawno przypominała mu o zakazie który tak nagminnie łamał, tym razem postanowił spróbować powstrzymać swoje instynkty i nie dotknąć jej.
Nie wiedziała kiedy minął im ten spacer. Gdy stanęli przed domem, w którym nocowała, było już za późno na dotyk. Czuła, ze nawet lekki pożegnalny uścisk czy pocałunek w policzek mógłby sprawić, że straciłaby panowanie nad sobą. Tutaj, ktoś z domowników mógłby ich zauważyć. Zwróciła się do niego i pożegnała starając się udać obojętność. Nie zdołała się już zmusić do uśmiechu. Jej głos zabrzmiał smutno, a oczy wyrażały tęsknotę.
- Życzę udanej zabawy z tamtą kobietą. Masz racje, to uczciwe. Dobrej nocy wilku... - odwróciła głowę przy ostatnich słowach, które wyszły jej ciche i pełne czułości. Weszła po schodach na ganek stawiając zgrabnie nogi w sandałkach. Cicho i lekko jak kroki kocich łapek.
- Życzę udanej zabawy z tamtą kobietą. Masz racje, to uczciwe. Dobrej nocy wilku... - odwróciła głowę przy ostatnich słowach, które wyszły jej ciche i pełne czułości. Weszła po schodach na ganek stawiając zgrabnie nogi w sandałkach. Cicho i lekko jak kroki kocich łapek.
Ostatnio edytowane przez Tia 14 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
- Dwayt
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 132
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wilkołak
- Profesje:
- Kontakt:
Szli w ciszy przez cała drogę, a gdy wreszcie stanęli przed domem stanęło również jego serce, a przynajmniej tak mu się wydawało, biło tak cicho, powoli i lekko, że go nie czuł. Kiedy Tia go pożegnała i powiedziała, że to uczciwe coś go ukuło, on wcale tak nie uważał, wiedział, że i tak nie pójdzie do tamtej kobiety, a ona będzie się świetnie bawić z Lesaranem, westchnął jedynie, bo co innego mógł zrobić i przytaknął ze smutną miną.
- Dobrej nocy. -
Kiedy Tia się obróciła i podeszła po schodach na ganek jego wzrok zmienił się w obojętny i mętny, nic go nie obchodziło, postanowił jak najszybciej udać się do karczmy i zapomnieć o wszystkim, zasnąć, uwolnić się od tych myśli. Gdy dziś ją spotkał miał nadzieje, że to potoczy się inaczej, że ona nie skończy w objęciach innego mężczyzny. Wyobrażał sobie ile przyjemności mogliby sobie razem dawać, ale niestety nic z tego się nie spełni. Zaczął oddalać się od domu elfki z opuszczoną głową.
- Dobrej nocy. -
Kiedy Tia się obróciła i podeszła po schodach na ganek jego wzrok zmienił się w obojętny i mętny, nic go nie obchodziło, postanowił jak najszybciej udać się do karczmy i zapomnieć o wszystkim, zasnąć, uwolnić się od tych myśli. Gdy dziś ją spotkał miał nadzieje, że to potoczy się inaczej, że ona nie skończy w objęciach innego mężczyzny. Wyobrażał sobie ile przyjemności mogliby sobie razem dawać, ale niestety nic z tego się nie spełni. Zaczął oddalać się od domu elfki z opuszczoną głową.
Zastała Lesarana siedzącego na stołku przed kominkiem. Miał pochyloną głowę a czarne proste włosy zsunęły mu się z ramion. Na jej widok poderwał się i podszedł szybko z troską malującą się na twarzy. Położył jej dłonie na ramionach opiekuńczym, a zarazem czułym gestem. - Naevan. Znalazłem spalony i zniszczony twój straganik na rynku. Co się stało? - Jego błękitne oczy spoglądały na nią ze wzruszeniem. "Jest mój" pomyślała, ale uczucie satysfakcji było ledwo wyczuwalne.
- Sama to zrobiłam - odpowiedziała mu zrozpaczonym głosem - Już nie mogę Les... Nie umiem tak żyć... - zasłoniła twarz dłońmi. Próbował ją objąć, ale uciekła na schody i do pokoju. Odczekała aż wszyscy w domu pójdą spać. Założyła na siebie tylko cienką koszulkę na ramiączkach sięgającą ledwie za pośladki. Wyciągnęła flakonik Smoczych Łez i bardzo ostrożnie rozprowadziła sobie krople po wargach. Przygotowując się do wizyty w pokoju Lesarana biła się z uczuciami. "Przecież to uwielbiam. Po to tu jestem. To moja największa przyjemność w życiu i nie pozwolę, by mój własny eliksir mi ją odebrał. Zamierzam zamienić tą niebieskooką cnotkę w ladacznicę i będę się przy tym doskonale bawić". Kilka chwil później weszła do pokoju niedoszłego szwagra w uwodzicielsko skąpej bieliźnie, pachnąca perfumami i z narkotykiem na wargach. Mężczyzna nie zdążył się dobrze ocknąć i jej rozpoznać a już wślizgnęła mu się pod kołdrę.
- Redlevie... ohhh.. tak tęskniłam kochanie... - zaczęła się tulić do jego ciała namiętnie szepcząc imię jego brata. Leseran momentalnie się zarumienił i poczuła, że jego krocze przywitało ją ochoczo, chociaż on starał ją odsunąć i zbudzić. - Naevan to ja. Ocknij się... To ja Lesaran. - Oczywiście go nie słuchała tylko mamrotała dalej podnieconym głosem dotykając go pieszczotliwie i odważnie we wrażliwe miejsca. - Obejmij mnie... kochaj... potrzebuję twoich dłoni. Było mi tak zimno najdroższy...
Potem wszelki jego opór uciszyła pocałunkami, które odebrały mu rozum. Narkotyk działał szybko i sprawił, że Lesaran zapomniał o wszystkim co w tej chwili nie pobudzało jego zmysłów. Poszło łatwo i przyjemnie. Za łatwo. Kiedy mężczyzna przeszedł do zasadniczych pieszczot i wznosił się na wyżyny swej rozkoszy, Tia czuła, że wszystkiego jej mało. Mało bólu, mało pasji, mało zwierzęcia, a przede wszystkim mało Dwayta. Nie osiągnęła satysfakcji, więc ją udała, by zakończyć zaplanowaną scenę.
Potem leżała obok pogrążonego we śnie Lesarana i patrzyła w okno. W oczach miała lzy wściekłości... że nie umiała.
Niedługo potem wymknęła się z domu na miasto...
- Sama to zrobiłam - odpowiedziała mu zrozpaczonym głosem - Już nie mogę Les... Nie umiem tak żyć... - zasłoniła twarz dłońmi. Próbował ją objąć, ale uciekła na schody i do pokoju. Odczekała aż wszyscy w domu pójdą spać. Założyła na siebie tylko cienką koszulkę na ramiączkach sięgającą ledwie za pośladki. Wyciągnęła flakonik Smoczych Łez i bardzo ostrożnie rozprowadziła sobie krople po wargach. Przygotowując się do wizyty w pokoju Lesarana biła się z uczuciami. "Przecież to uwielbiam. Po to tu jestem. To moja największa przyjemność w życiu i nie pozwolę, by mój własny eliksir mi ją odebrał. Zamierzam zamienić tą niebieskooką cnotkę w ladacznicę i będę się przy tym doskonale bawić". Kilka chwil później weszła do pokoju niedoszłego szwagra w uwodzicielsko skąpej bieliźnie, pachnąca perfumami i z narkotykiem na wargach. Mężczyzna nie zdążył się dobrze ocknąć i jej rozpoznać a już wślizgnęła mu się pod kołdrę.
- Redlevie... ohhh.. tak tęskniłam kochanie... - zaczęła się tulić do jego ciała namiętnie szepcząc imię jego brata. Leseran momentalnie się zarumienił i poczuła, że jego krocze przywitało ją ochoczo, chociaż on starał ją odsunąć i zbudzić. - Naevan to ja. Ocknij się... To ja Lesaran. - Oczywiście go nie słuchała tylko mamrotała dalej podnieconym głosem dotykając go pieszczotliwie i odważnie we wrażliwe miejsca. - Obejmij mnie... kochaj... potrzebuję twoich dłoni. Było mi tak zimno najdroższy...
Potem wszelki jego opór uciszyła pocałunkami, które odebrały mu rozum. Narkotyk działał szybko i sprawił, że Lesaran zapomniał o wszystkim co w tej chwili nie pobudzało jego zmysłów. Poszło łatwo i przyjemnie. Za łatwo. Kiedy mężczyzna przeszedł do zasadniczych pieszczot i wznosił się na wyżyny swej rozkoszy, Tia czuła, że wszystkiego jej mało. Mało bólu, mało pasji, mało zwierzęcia, a przede wszystkim mało Dwayta. Nie osiągnęła satysfakcji, więc ją udała, by zakończyć zaplanowaną scenę.
Potem leżała obok pogrążonego we śnie Lesarana i patrzyła w okno. W oczach miała lzy wściekłości... że nie umiała.
Niedługo potem wymknęła się z domu na miasto...
*** Po wydarzeniach w Karczmie w Efne ***
Zanim ruszyła do Elisji kupiła sobie płaszcz. Handlarz trząsł się ze strachu na widok jej rogów, więc zapłaciła niewiele. Owinęła się, chroniąc szczupłe ciało przed zimnem i udała się w podróż. Trzymała się skraju lasu, nie wystawiając się na widok innych podróżnych, który mogli ja mijać na trakcie. Nim ponownie zapadł zmrok zatrzymała się niedaleko miejsca w którym spędziła pierwszą noc z Dwaytem. Zasypiając zwinięta z podkulonym ogonem i nakryta płaszczem, czuła się podobnie jak wówczas, kiedy ją rozdrażnił. Sama nie rozumiała dlaczego, chciała, by był z nią teraz, ale pod postacią wilka. Wspominała przyjemne uczucie, gdy zanurzała dłonie w jego złociste futro. Na pewno byłoby jej cieplej.
"Dlaczego nie jest taki jak ja?" rozmyślała z goryczą. "Dlaczego mu tak przeszkadza to, że zabawiam się innymi mężczyznami? Zorhe nigdy to nie przeszkadzało."
Wtedy przypomniała sobie co czuła, gdy tamta kobieta w kasynie lgnęła do Dwayta.
"Zazdrość... no pewnie. Ale to dlatego, że nie miałam pewności czy chce być mój. Złościło mnie, że wybiera ją, nie mnie. Gdybym wiedziała, że zawsze jestem dla niego najpiękniejsza i najbardziej pożądana... nie przeszkadzałoby mi to, że sypia z innymi."
Z takimi myślami usnęła, a po przebudzeniu dokonała odtworzenia poprzedniej, elfiej postaci. Rytuał ja wyczerpał, a przed sobą miała jeszcze prawie cały dzień drogi.
Kiedy stanęła w progu pokoju Redleva, Lesaran stał właśnie na stołku przy oknie i wstawiał nową szybę. Nic nie powiedziała. Znów wyglądała na przemęczoną i obolała. Ich oczy się spotkały. Patrzył na nią z ulgą i poruszeniem. Zszedł ze stołka i zbliżył się, a gdy stanął przed nią, zarumienił się zauważalnie. Jego pierś poruszyła się szybciej.
- O co w tym wszystkim chodzi Naevan? Gdzie byłaś? Wiesz może co gigantyczny wilk robił w tym pokoju?
Odwróciła twarz i zdawała się bardzo speszona.
- Tamtej... nocy... jak usnąłeś zorientowałam się co między nami zaszło. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Poszłam na miasto... Schwytano mnie i wywieziono do Efne, ale proszę... nie każ mi o tym mówić.
- Jak wolisz - młodzieniec na wspomnienie ich wspólnej nocy rozpalił się jeszcze bardziej, i Tia czuła dokładnie jak bardzo pragnie jej teraz dotknąć. Odwróciła się jednak udając wyrzuty sumienia i zawstydzenie. Zeszła na dół, zostawiając go podnieconego z na nowo rozbudzonym poczuciem winy. Siedząca w niej diablica uśmiechnęła się po chwili od ucha do ucha przebiegłym uśmiechem.
Zanim ruszyła do Elisji kupiła sobie płaszcz. Handlarz trząsł się ze strachu na widok jej rogów, więc zapłaciła niewiele. Owinęła się, chroniąc szczupłe ciało przed zimnem i udała się w podróż. Trzymała się skraju lasu, nie wystawiając się na widok innych podróżnych, który mogli ja mijać na trakcie. Nim ponownie zapadł zmrok zatrzymała się niedaleko miejsca w którym spędziła pierwszą noc z Dwaytem. Zasypiając zwinięta z podkulonym ogonem i nakryta płaszczem, czuła się podobnie jak wówczas, kiedy ją rozdrażnił. Sama nie rozumiała dlaczego, chciała, by był z nią teraz, ale pod postacią wilka. Wspominała przyjemne uczucie, gdy zanurzała dłonie w jego złociste futro. Na pewno byłoby jej cieplej.
"Dlaczego nie jest taki jak ja?" rozmyślała z goryczą. "Dlaczego mu tak przeszkadza to, że zabawiam się innymi mężczyznami? Zorhe nigdy to nie przeszkadzało."
Wtedy przypomniała sobie co czuła, gdy tamta kobieta w kasynie lgnęła do Dwayta.
"Zazdrość... no pewnie. Ale to dlatego, że nie miałam pewności czy chce być mój. Złościło mnie, że wybiera ją, nie mnie. Gdybym wiedziała, że zawsze jestem dla niego najpiękniejsza i najbardziej pożądana... nie przeszkadzałoby mi to, że sypia z innymi."
Z takimi myślami usnęła, a po przebudzeniu dokonała odtworzenia poprzedniej, elfiej postaci. Rytuał ja wyczerpał, a przed sobą miała jeszcze prawie cały dzień drogi.
Kiedy stanęła w progu pokoju Redleva, Lesaran stał właśnie na stołku przy oknie i wstawiał nową szybę. Nic nie powiedziała. Znów wyglądała na przemęczoną i obolała. Ich oczy się spotkały. Patrzył na nią z ulgą i poruszeniem. Zszedł ze stołka i zbliżył się, a gdy stanął przed nią, zarumienił się zauważalnie. Jego pierś poruszyła się szybciej.
- O co w tym wszystkim chodzi Naevan? Gdzie byłaś? Wiesz może co gigantyczny wilk robił w tym pokoju?
Odwróciła twarz i zdawała się bardzo speszona.
- Tamtej... nocy... jak usnąłeś zorientowałam się co między nami zaszło. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Poszłam na miasto... Schwytano mnie i wywieziono do Efne, ale proszę... nie każ mi o tym mówić.
- Jak wolisz - młodzieniec na wspomnienie ich wspólnej nocy rozpalił się jeszcze bardziej, i Tia czuła dokładnie jak bardzo pragnie jej teraz dotknąć. Odwróciła się jednak udając wyrzuty sumienia i zawstydzenie. Zeszła na dół, zostawiając go podnieconego z na nowo rozbudzonym poczuciem winy. Siedząca w niej diablica uśmiechnęła się po chwili od ucha do ucha przebiegłym uśmiechem.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość