FargothDama w opałach

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Zamrugała zdziwiona na bezpośrednie słowa obcego mężczyzny. Nie mogła mu odmówić racji, jednak nigdy nie spotkała się z takim podejściem, że kogoś w ogóle nie obchodzi inna osoba. Speszyła się wyraźnie, gdy przybyły zlekceważył również jej „bojową” postawę, chociaż musiała przyznać, że sama siebie też by się pewnie nie przeraziła. Wyraźnie zbita z tropu ewakuowała się po prostu po konie, a gdy z nimi wróciła, czarnowłosy stawiał już Talena na nogi. Spojrzała we wskazanym przez niego kierunku i później z powrotem na obcego.
        - Poradzę sobie – mruknęła i wsiadła na konia.
        Słysząc słowa panterołaka wytrzeszczyła na niego oczy, a jej usta wykrzywiły się w nieprzyjemnym grymasie.
        - Na Prasmoka, czy tobie tylko złoto w głowie?! – wydarła się na niego rzucając wodze na łęk i krzyżując ręce na piersi.
        Niemal para poszła jej z uszu. No co za palant! Krwawi cały, rzęzi jak zdychający koń bo coś mu się stało z płucami, ale oczy mu się na tą całą wiwernę świecą. Ohyda, wnętrzności, zęby chce wyrywać, nie ma wstydu w ogóle w sobie? Aż się wzdrygnęła na myśl o zagrzebywaniu się po łokcie w jakimś łuskowatym stworzeniu i wydobywaniu z niego flaków. Czemu nadal nie zawróciła wierzchowca i nie pędzi w przeciwną stronę? Koń jakby wyczuł jej niepokój i zadrobił kopytami w miejscu, sprawiając, że dziewczyna znów złapała wodze w niespokojne dłonie. Dotarło do niej, że nadal ma przy sobie sztylet, więc ostrożnie schowała go za pas spodni, nie chcąc by Talenowi się o nim przypomniało.
        Przyglądała się teraz nieznajomemu, gdyż chociaż już wcześniej nie umknęło jej, że mężczyzna z pewnością nie jest człowiekiem, to nie umiała go przyczepić do żadnej ze znanych jej ras. Przynajmniej nie z tak skromną ilością informacji, jakie posiadała.
        Nagle rozejrzała się gwałtownie, jakby coś słyszała z oddali lecz nie mogła zlokalizować kierunku. Znowu jakiś potwór? Szum nasilał się, powodując w uszach nieprzyjemne dźwięczenie. Jakby znikąd zerwał się nagły wiatr, targając ubraniami trójki podróżnych, aż Maia zakryła oczy przedramieniem, chroniąc je od wirującego z drogi pyłu. Konie spłoszyły się, zrzucając z siebie obu jeźdźców i gnając przed siebie traktem, jak opętane. Dziewczyna krzyknęła upadając, lecz bardziej ze strachu niż z bólu.
        Zawierucha ucichła tak samo nagle, jak się rozpętała i Bhraanti podnosiła się powoli na nogi, z niesmakiem wypluwając piasek z ust.
        - Co to było? – mruknęła, nie kierując pytania do nikogo konkretnego, a jedynie szukając mężczyzn wzrokiem, by sprawdzić jak oni przetrwali to małe tornado. Zamiast tego jednak jej uwagę przykuło ogromna szczelina w ziemi, kilka kroków od nich.
        - Och jej… - szepnęła, powoli odwracając się wokół własnej osi i śledząc spojrzeniem wyraźne pęknięcia gruntu, otaczające ich po mniej więcej równym okręgu. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ostrzec jakoś swoich towarzyszy, chociaż nie wiedziała dokładnie przed czym, ale nie zdążyła. Ziemia nagle zarwała się pod całą ich trójką, nie dając nikomu czasu do reakcji. Upadkowi Mai towarzyszył dodatkowo typowo dziewczęcy przerażony pisk, gdy osuwała się jakimś ciemnym tunelem, wydrążonym w ziemi, ocierając sobie każdy odkryty kawałek skóry o wystające kamienie i korzenie. W końcu poczuła jak tunel, którym spadała kończy się pod jej plecami i po chwili uderzyła o ziemię, kulając się odruchowo na bok, by nie oberwać ciężkimi ciałami mężczyzn, spadającymi za nią.
        Leżała przez chwilę na plecach, czując jak promieniujący niemal z całego ciała ból wyciska jej łzy z oczu, ale zaraz przetarła szybko oczy rękawem i podniosła się do siadu, rozglądając wokoło. Zaraz po tym jak Talen i ten obcy spadli na ziemię obok, tunel kaszlnął pyłem i po chwili zasypał się ziemią, tworząc mały kopiec pod spodem. No tak, to tędy nie wyjdą. Maia rozejrzała się z konsternacją po miejscu, w którym się znajdowali i mimo towarzyszącego jej wciąż lęku, otworzyła szerzej oczy w podziwie.
        Znajdowali się w niewielkiej, lecz wysoko sklepionej komnacie, stworzonej chyba tylko i wyłącznie z kamienia, gdyż nawet wylot tunelu, przez który tu wpadli był w ten sposób obudowany. Wysokie kolumny i rzeźbione w nich, nieznane jej symbole, zaintrygowały dziewczynę na tyle, by ignorując obolałe ciało podniosła się i podeszła do jednej z nich, badając delikatnie palcami jej strukturę. Wszystko tutaj wyglądało na stare, a po chwili też dotarło do dziewczyny, co ją tak niepokoiło od pewnego czasu. Coś na krańcu umysłu czego nie mogła wyłapać, a teraz nagle ją olśniło. W komnacie paliły się pochodnie. Była używana.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Pomógł wstać ciemnowłosemu mężczyźnie. Zdawał sobie sprawę z tego, że odczuwa swoje obrażenia, on najpewniej też zdawał sobie z tego sprawę, jednak i tak chciał, żeby pomógł mu podnieść się i podejść do konia. Jon osobiście, gdyby był na jego miejscu, wolałby jakoś zająć się ranami i odpocząć chwilę, żeby ból zelżał nieco i pozwolił na to, żeby uszkodzone miejsce nie bolały nawet przy najmniejszym ruchu. Co prawda, dla łowcy dusz groźne były tylko rany zadane strzałami, bełtami lub błogosławioną bronią, jednak nawet te goiły się szybciej niż normalnie. Inne typy broni i obrażeń nie zostawiały na jego ciele śladów, dlatego też mógł pozwolić sobie na to, żeby nie nosić już zbroi, mimo że nie była ona tak ciężka, jak mogłaby się wydawać. Dzięki temu stał się zwinniejszy i szybszy, w końcu cały jego ekwipunek był teraz lżejszy.
Pomógł mężczyźnie wsiąść na wierzchowca. Jego towarzyszka nie potrzebowała pomocy, czyli piekielny nie pomylił się, gdy przypuścił, iż dziewczyna ta ma przynajmniej podstawową wiedzę na temat jeździectwa. Jemu nie było to potrzebne, bo podróżował pieszo lub używając swych skrzydeł. Te części ciała były naprawdę przydatne w przemieszczaniu się, w końcu na niebie nie ma rzek, drzew i innych przeszkód, które można spotka, podróżując lądem.

Spojrzał na ciemnowłosego, gdy ten się odezwał. Miał propozycję, a Jon miał zamiar jej wysłuchać, nawet jeżeli nie był nią szczególnie zainteresowany.
         – Aktualnie nie narzekam na brak gotówki – odparł spokojnie i zgodnie z prawdą. Był szczery, co dało się usłyszeć w jego głosie. Naprawdę miał sakiewkę pełną ruenów. Na jego „majątek” składały się pieniądze pozostałe z różnych zleceń, których nie zdążył wydać, a także reszta monet pozostałych mu ze sprzedaży części ekwipunku, których już nie potrzebował.
         – Nie będę grzebał w bebechach tego zwierzęcia. Mogę ci przynieść jego zęby i pazury, zawsze coś za nie dostaniesz, jak już sprzedasz je w mieście – powiedział po chwili. On, co prawda, nie potrzebował pieniędzy, które można by było zdobyć w ten sposób, jednak może ranny mężczyzna ich potrzebował.

Już miał zabierać się za zrobienie tego, o czym powiedział, jednak to, co stało się w przeciągu kilku chwil i zakończyło się zapadnięciem się gruntu pod nimi, skutecznie utrudniło mu wykonanie zadania.
Piekielny wspomógł się skrzydłami, które spowolniły jego upadek. Na początku spróbował złapać dziewczynę lub mężczyznę albo nawet zarówno jego, jak i ją, ale nie udało mu się to. Niestety.
Wylądował. Schował skrzydła i rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym byli. Wyglądało na to, iż znajdują się w jakiejś podziemnej sali, która jest używana dość często, na co wskazywały palące się pochodnie. Jon miał dziwne wrażenie, że mogą tu spotkać członków jakiejś sekty lub tajnego ugrupowania. Ludzie ci najchętniej pewnie będą chcieli ich zabić, w końcu nie są upoważnieni do tego, aby tutaj przebywać.
Spojrzał w górę - dopiero teraz spostrzegł, że dziura, którą tu wpadli, została zasypana. Najpewniej jej boczne ściany musiały się zawalić. Mieli szczęście, że gruz zaklinował się i nie spadł na nich. Łowca ponownie rozejrzał się po tym miejscu. Do tej sali prowadziło kilka, konkretniej dziesięć, korytarzy – dwa przed nimi, dwa za ich plecami i po trzy po lewej i prawej stronie. Próbował w nich coś dojrzeć, jednak pochodnie były sprytnie ustawione tak, że nie rzucały światła w korytarze.
         – Dasz radę iść? - zawrócił się do mężczyzny. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że nawet nie zna ich imion. Właściwie, wcześniej nie zawracał sobie tym głowy, bo nie potrzebował tej informacji. Teraz wszystko wskazywało na to, że razem będą musieli poszukać wyjścia.
         – Przy okazji… jestem Jon – przedstawił się im i wykonał lekki ukłon. Chwilę później usłyszeli odległy odgłos kroków. Nie dało się zlokalizować korytarza, z którego dobiegały, jednak dźwięk ten nie był coraz głośniejszy, więc cokolwiek stawiało swe stopy na kamiennej podłodze, nie zbliżało się do nich.
         – Teraz przynajmniej mamy pewność, że nie jesteśmy sami… Bo, słyszeliście te kroki, prawda? - zapytał, głównie dla pewności. Wątpił, żeby mu się to wydawało, chociaż czasem uważał, że nie jest do końca zdrowy na umyśle. W końcu, jaki piekielny wolałby przebywać w Alaranii niż w swojej ojczyźnie? Na pewno nie taki, którego umysł był zdrowy.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Talen nie był chciwy, był po prostu biedny. Nie opływał w luksusy, ciężko pracował na to co ma. Dlaczego miałby przepuścić okazję? Zabił wiwernę, został ranny i miał teraz ją zostawić, żeby po prostu sobie zgniła albo zeżarły ją inne zwierzęta, skoro mógł zarobić na jej pazurach i wnętrznościach? Dobrze, że człowiek, którego spotkali, chciał pomóc. Owszem, nie zamierzał się grzebać w jej bebechach, ale pazury i zęby to już było coś. Talen bardzo chciał skończyć z takim życiem. Jednak marzenie o warsztacie stolarskim, mógł spełnić tylko ciężko pracując w swoim obecnym, parszywym zawodzie. No bo co było przyjemnego w użeraniu się z pośrednikami, w zabijaniu potworów i spełnianiu innych zleceń? Nie to, żeby tego nienawidził, raczej był nastawiony do tego neutralnie, ale do jego marzenia się to nie umywało. To co go spotkało teraz było najbardziej upierdliwym zadaniem w jego karierze. Transport rozwydrzonej dziewczyny, księżniczki. Niby prosta sprawa, a jednak nie.

Już chciał odpowiedzieć coś nieznajomemu, kiedy wokół zaczęły się dziać dziwne rzeczy. I nim się spostrzegł leciał już w dół, pod załamaną pod stopami ziemią. Nie wrzasnął z przerażenia, to nie leżało w jego naturze. Ale zaklął siarczyście kiedy uderzył o zimną posadzkę pomieszczenia, w którym się znaleźli. Zakaszlał głośno i wypluł na podłogę krew, która zebrała się mu w ustach. Upadek tylko pogłębił złamanie żeber. Miał nadzieję, że krew nie pochodzi z przebitych płuc, co najwyżej z ich odbicia. Oparł głowę, o zimne kamienie, na których leżał i zamknął oczy.
- Nie wiem - wykaszlał, zapytany o to, czy jest w stanie wstać. - Wątpię, ale mogę spróbować.
- Talen - rzekł krótko w odpowiedzi na imię nieznajomego.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia obchodziła komnatę, z ciekawością dotykając co bardziej interesujących żłobień. Nie była to wspólna mowa, a jakieś nieznane jej znaki i symbole, które jednak wydawały jej się na tyle fascynujące, że mimo iż nie rozumiała ich znaczenia, dalej śledziła je dłonią, jakby szukając jakiegoś wyjaśnienia. Potrafiła stwierdzić jedynie, że muszą być bardzo stare. Mimo płonących pochodni, dziewczyna co rusz natykała się na pajęczyny, z którymi walczyła nie ukrywając obrzydzenia. W końcu odwróciła się do mężczyzn sprawdzając, czy z Talenem wszystko w porządku. Może i za nim nie przepadała, ale bez serca też nie była i, chociaż nie zamierzała się tym z nikim dzielić, martwiła się o stan jego zdrowia. Zwłaszcza, że taki upadek z pewnością nie pomógł jego ranom. Podeszła zaraz do mężczyzny, przykucając przy nim i oglądając dokładnie, jakby szukała nowych, widocznych ran. Wszystko jednak wydawało się w porządku... no może nie w porządku, ale nie gorzej niż było. Podniosła głowę, słysząc jak obcy się przedstawia i skinęła mu głową.
        - Maia – odparła z lekkim wahaniem, lecz ponownie zachowała nazwisko dla siebie. Nawet Talenowi go nie zdradziła, a przecież sam przyznał, że nie wie kim ona jest. Tym bardziej nie powinna ryzykować w przypadku obcej osoby, która mogłaby rozpoznać nazwisko.
        Na pytanie o to, czy słyszała jakieś kroki, zmarszczyła jedynie brwi w zdziwieniu, nie wiedząc o co mężczyźnie chodzi. Dopiero po chwili jej uszy wyłapały odgłosy wskazujące na to, że nie są tu sami, a to też tylko ze względu na naturalną akustykę komnaty. Jej oczy otworzyły się szerzej, a puls przyspieszył, jednak swoim zwyczajem dziewczyna nie wpadła w histerię i zamiast wrzeszcząc w panice „zginiemy tu wszyscy!”, zacisnęła zęby i zmobilizowała się do działania, mając cichą nadzieję, że zarazi tym innych.
        - Sądzę, że nie powinno nas tu być – mruknęła jedynie i odwróciła się znów do panterołaka, patrząc mu w oczy.
        – Musimy iść. Jon? Mógłbyś pomóc Talenowi wstać? Ja nie mam nawet na tyle siły, by go wesprzeć... – powiedziała nieco niezadowolona z tego faktu, lecz nie było teraz czasu na dywagacje na temat jej braków w muskulaturze.
        Obrzuciła szybkim, lecz uważnym spojrzeniem wszystkie wyjścia. Echo kroków zdawało się być coraz głośniejsze, co oznaczało jedynie tyle, że obcy są coraz bliżej. Niestety rozbrzmiewający wśród kamiennych ścian odgłos rozbijał się na tyle niefortunnie, że niemal niemożliwe było stwierdzenie skąd nadejdą ci ludzie. No nic, trzeba inaczej to rozegrać.

        Nie ryzykując już zdradzenia ich obecności głosem, Maia machnęła tylko na mężczyzn dłonią, by ruszyli za nią, a sama zagłębiła się w jeden z korytarzy. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie wziąć jednej z pochodni, ale ostatecznie postanowiła żeby nie zwracać na siebie większej uwagi niż jest to konieczne. Nawet jeśli ktoś wie lub zorientuje się w ich obecności, nie trzeba zaraz ułatwiać im znalezienia intruzów.
        Co do tunelu... powody, dla których wybrała tą, a nie inną drogę, były dokładnie takie, jakie w normalnych warunkach zdecydowanie by ją odstraszyły. Dziewczyna skierowała się po prostu w najbardziej zaciemniony i pokryty pajęczynami tunel. Krzywiąc się lekko ze strachu, ale przede wszystkim obrzydzenia, drżącą dłonią torowała im drogę przez gęsto zarośnięty pajęczynami korytarz, wzdrygając się czasem i próbując strzepnąć z rąk klejące się sieci.
        Maia poruszała się cicho, miękko stawiając nogi, co jednak nie ratowało ich specjalnie, gdyż idący razem dwaj mężczyźni robili sobą trochę hałasu. Pozostawało im więc jedynie szybkie tempo i nie zatrzymywanie się, dopóki gdzieś nie dojdą. Bhraanti bała się jedynie, co znów będzie czekało na nich na końcu drogi. Wokoło panowały totalne ciemności, dziewczyna szła zupełnie na omacku, z rękami wyciągniętymi przed siebie, którymi poruszała delikatnie, jednoczenie upewniając się, że nie ma przed nią żadnej przeszkody, jak również zbierając te nieszczęsne pajęczyny. Chociaż księżniczka nie należała do najdelikatniejszych osóbek, jak na swoje pochodzenie, to i tak w tej chwili była na tyle spięta, że jeśli poczułaby na ramieniu włochate, ośmionożne coś, z pewnością krzyknęłaby, nim zdołałaby się powstrzymać.

        - Słychać ich jeszcze? – zapytała szeptem, odwracając się przez ramię do Jona. Nie umknęło jej uwadze, że usłyszał nadchodzące osoby o wiele wcześniej niż ona, więc chociaż ona już od jakiegoś czasu słyszała jedynie ich własne kroki, wolała się upewnić, że się nie myli. I tak najważniejsze w tej chwili było dla niej to, że wybrała dobrą drogę i chociaż nie wpadli prosto na tych, przed którymi uciekali.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

No tak, upadek nie mógł spowodować, że stan Talena poprawi się, co najwyżej mógłby sprawić, że byłby on jeszcze gorszy niż wcześniej. Na początku wydawało mu się, że właśnie tak będzie, ale szybko zmienił zdanie, gdy usłyszał głośne kaszlnięcie i zauważył mężczyznę wypluwającego krew na podłoże. Wszystko wskazywało na to, iż będzie musiał pomóc mu wstać i pozwolić oprzeć się na ramieniu, żeby wszyscy mogli ruszyć dalej. W końcu Maia była kobietą, poza tym nie wyglądała na silną osobę. Zwinną i szybką, całkiem możliwe, jednak nie silną. Nie chciał jej obrażać, nie potrzebował tego, aby się na niego obrażała lub ich stosunki były wyłącznie negatywne. Znaleźli się w sytuacji, w której należy docenić towarzystwo innych, bez względu na to, czy się ich zna, czy nie. On ich nie znał, jednak aktualnie mógł ich traktować jak sojuszników. Znanych mu już od jakiegoś czasu. Łowca dusz nie wątpił w swoje umiejętności i w to, że sam także by sobie poradził, jednak zawsze lepiej utknąć w takiej sytuacji z kimś niż samemu. Zawsze jest się do kogo odezwać i nie trzeba rozmawiać z samym sobą.
         – Tak. Pomogę mu – odparł w końcu. Następnie podszedł do Talena i pomógł mu wstać. Zrobił to tak, jak wcześniej, gdy jeszcze byli na górze, a on pomagał mu podejść do konia i wsiąść na niego. Rękojeść miecza należącego do Jona znajdowała się za ręką rannego, którą ten przełożył za szyją łowcy dusz i przy barku. Oręż piekielnego cały czas znajdował się na jego plecach. Miecz był długi i noszenie go przy pasie byłoby najzwyczajniej niepraktyczne. Już dawno opracował skuteczną metodę szybkiego wyciągania broni z pochwy spoczywającej na jego plecach, chociaż zawsze najlepiej było wyciągnąć ostrze przed samą potyczką, zanim ta się rozpoczęła.

Usłyszeli kroki, jednak osoby je wydające zbliżały się do nich, więc ruszyli w stronę jednego z przejść i weszli w nie.
Było… ciemno. Maia nie wzięła ze sobą pochodni, najpewniej obawiała się dostrzeżenia przez tych tajemniczych osobników. Szedł wyuczonym i dość cichym krokiem, co robił wolnej niż zwykle, bo miał dodatkowy bagaż w postaci Talena. Nie było to skradanie, ale poruszał się wolniej niż normalnie. Mógłby walczyć, gdyby zostali wykryci tylko, że mieli ze sobą rannego, więc lepiej było nie ryzykować otwartej walki i ruszać prosto na osobników przebywających w tym miejscu.
         – Nie… Chyba udali się na drugi koniec tego miejsca – odpowiedział cicho. Pytanie zostało skierowane bezpośrednio w jego stronę. Pomyślał, że dziewczyna domyśliła się, iż jego słuch jest lepsze niż jej. Jon żałował, że nie posiada umiejętności widzenia w ciemnościach. Jego wzrok był dobry, nawet bardzo, więc znajdował się powyżej przeciętnej, ale nie pozwalało mu to na spoglądanie w ciemność bez obawy o to, że może się tam coś czaić.
         – Jak myślicie… gdzie się teraz znajdujemy? - zapytał towarzyszy. Nie podniósł tonu głosu do normalnego, powiedział to tym samym, którego wcześniej użył do odpowiedzenia na pytanie Mai.
         – Ja myślę, że jest to podziemna świątynia członków jakiegoś kultu albo coś podobnego – dodał szybko, zanim jedno z nich zdążyło coś powiedzieć. Zaczął spoglądać w czarną przestrzeń przed nimi. Ciężko było dostrzec, gdzie tunel się kończy albo, czy cały czas prowadzi prosto.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

- A czy to ważne – szepnął Talen. – Jesteśmy w jakiś cholernych podziemiach. Czy naprawdę mamy czas zastanawiać się co to za miejsce? Nieważne, czy to świątynia, czy inne licho. Ważne, że trzeba się stąd wydostać – prychnął. Był zły, wściekły do granic możliwości. Był ranny i obolały, trafił nie wiadomo gdzie. Poza tym na górze zostało wszystko na czym mu zależało. Konie, dobytek, pieniądze. Pal licho tą cholerną dziewczynę, ale konie i reszta. Cały jego pieprzony dobytek. W dodatku był ranny i zmuszony trzymać się blisko nieznajomego. Nie podobało mu się, że jest od kogoś zależny, ale co mógł zrobić? No właśnie. Nic. Sam był tak obolały, że najchętniej zostałby w tym miejscu i czekał. I to rozważanie piekielnego, co to za miejsce. A co ich to obchodziło? Siedzieli w jakichś katakumbach i jedyne co go interesowało to wyjście, nie musiał wiedzieć, czy maltretuje się tu ludzi, czy czci jakiegoś boga. Ważne było tylko to by stąd uciec i wrócić na trakt. Choć miał poważne wątpliwości, czy to drugie mu się uda. Z pewnością zanim zdążą wrócić, konie już się rozbiegną, albo ktoś je ukradnie. Wściekłość przepełniała jego trzewia. A za wszystko winił tą małą dziwkę, którą prowadził do hrabiego. Czy to była jej wina? Nie, ale w złości człowiek zwala na kogoś winę. "Uch...", westchnął w duchu. Musiał się uspokoić, bo to do niczego nie prowadziło.

Wsparty na ramieniu piekielnego ruszył za Maią. Nie miał pojęcia dlaczego wybrała właśnie ten tunel. Wydawało mu się niedorzeczne wybieranie akurat tego wyjścia, które całe pokryte było pajęczynami. Oznaczało to, że nikt tamtędy nie chodził, a co za tym idzie tunel prowadził zapewne donikąd.

- To nie jest dobry pomysł by tędy iść – mruknął cicho.
- Skoro nikt tędy nie chodzi, znaczy, że nie prowadzi do wyjścia. Powinniśmy się cofnąć. I dlaczego w ogóle zakładamy, że kroki muszą oznaczać coś złego? Nie włamaliśmy się tutaj, wpadliśmy tu przez jakieś cholerne rozpadlisko. To nie nasza wina. Może zamiast szlajać się po tych tunelach lepiej będzie odnaleźć ludzi i poprosić o pomoc. Nie żebym chciał się pakować w paszczę lwa, ale prędzej czy później i tak ktoś nas odnajdzie. Możemy tu błądzić tygodniami i nie znaleźć wyjścia. Potrzebujemy czyjejś pomocy.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia, mimo że rozważała w głowie oba scenariusze podawane przez mężczyzn, nie zatrzymywała się, brnąc dalej w korytarz. Sama nie wiedziała dlaczego tak jej zależy, żeby dotrzeć do jego końca, ale miała dziwne przeczucie, że właśnie tam powinni iść. W końcu fuknęła tylko na nich przez ramię i szła dalej.
        - Tak, musimy się stąd wydostać, ale zdecydowanie lepiej nie dawać znać o swojej obecności. Nie bądź naiwny Talen, myślisz, że jeśli nie powinno nas tu być, ale powiemy, że znaleźliśmy się tutaj przez przypadek, to ci obcy machną ręką i stwierdzą: „Jasne, nie ma sprawy, już wam pokazujemy wyjście”? – szeptała podniesionym głosem, jak tylko kobiety potrafią.
        Drugi argument przemówił jednak do niej bardziej. Do tego stopnia, że aż zatrzymała się gwałtowanie. No rzeczywiście, to było średnio sprytne z jej strony. Tak skupiła się na tym, żeby ukryć się przed obcymi, że nie pomyślała, że nieuczęszczany korytarz raczej do wyjścia nie prowadzi. Wzdrygnęła się gwałtownie, gdy na jej ramię spadł kolejny pająk i strzepnęła go z siebie czym prędzej. Jeśli zaraz nie opuszczą tych zatęchłych podziemi to ona naprawdę przestanie za siebie ręczyć.
        - No dobra, i tak nie ma sensu się cofać i wchodzić w nowy korytarz. Ten też nie prowadzi do nikąd i w końcu będzie musiał się… AAaaa! – szept przeszedł w krzyk, gdy dziewczyna straciła grunt pod nogami.

        Maia zdążyła przekląć te cholerne podziemia kilka razy nim upadła na posadzkę. A właściwie na dno kolejnego tunelu, bo kamienne płyty pod całą trójką rozsunęły się, odsłaniając kolejny zjazd niżej, po czym zamknęły się nad ich głowami, gdy Maia, Talen i Jon już drugi raz tego dnia spadali jakimś kamiennym pochyłym tunelem. Tym razem księżniczka, nauczona doświadczeniem, nie łamała sobie paznokci, usiłując zaprzeć się rękami, by spowolnić spadanie, tylko przytuliła je do ciała, chcąc uniknąć urazów. Oddychała ciężko, starając się nie krzyczeć, zwłaszcza, że spad stawał się coraz bardziej pionowy, co chyba zwiastowało rychły koniec przejażdżki.
        Lądowanie okazało się jednak równie twarde, co poprzednio, jednak dziewczyna tym razem nie musiała uciekać na bok, by spadający za nią mężczyźni jej nie przygnietli. Wpadła bowiem wprost do sporych rozmiarów klatki na kółkach, która natychmiast odjechała kawałek dalej, a jej górna klapa zatrzasnęła się ze szczękiem metalu. Maia dopadła zaraz do krat, akurat by zobaczyć jak Talen wpada do kolejnej instalacji, a Jon do jeszcze następnej. Za nimi ciągnął się rząd jeszcze co najmniej kilkunastu takich klatek, każda takich rozmiarów, by dorosły człowiek mógł w niej swobodnie stanąć i zrobić kilka kroków wokoło.
        - Nic wam nie jest? – zapytała przyglądając im się wciąż przez kraty. Aż podskoczyła wystraszona, gdy usłyszała obcy głos.
        - Panterołak nie wygląda najlepiej. – Głos należał do zakapturzonej postaci, jednej z kilku w tym pomieszczeniu, po którym dopiero teraz rozejrzała się Maia.
        Komnata była wysoko sklepiona, wsparta podobnymi kolumnami jak ta, w której wylądowali pierwszy raz, lecz o wiele wyższa i lepiej oświetlona. Każdy filar otoczony był żelaznymi uchwytami, w których płonęły pochodnie, a padające z góry światło rozświetlało każdy cień w pomieszczeniu. Uwaga dziewczyny jednak szybko przeszła na obecnych tu mężczyzn, gdyż to prawdopodobnie ich słyszeli wcześniej i przed nimi uciekali. O ironio. Było ich pięciu, wszyscy w ciemnych szatach, zakapturzeni, co uniemożliwiało dostrzeżenie ich twarzy.
        - Bardzo dramatycznie – mruknęła na ten widok, udając możliwie pewną siebie, jednak tak naprawdę nie miała najlepszych przeczuć.
        Ci jednak nie zwrócili na nią uwagi. Czterech stało nieruchomo pod jedną z kolumn, a ten, który odezwał się wcześniej, zbliżał się właśnie do Talena.
        - Wypij to, poczujesz się lepiej – powiedział, podając mu niewielką miskę z jakimś gorącym naparem, który pachniał intensywnie, jednak Maia nie znała się na ziołach, by móc je rozpoznać po zapachu. Zmarszczyła jedynie brwi z niezadowoleniem. Nie ufała wcale tym obcym, którzy przecież pozamykali ich w klatach, ale przecież nie będzie darła się jak głupia „Nie pij tego!”. Może naprawdę chcą mu pomóc? Talen rzeczywiście kiepsko wyglądał, ledwo trzymając się na nogach, zwłaszcza teraz, gdy był w osobnej klatce i nie mógł wspomóc się ramieniem Jona. Z mieszaniną ciekawości i obawy obserwowała, czy panterołak przyjmie napój. Miała jednak przeczucie, że jeśli tym Zakapturzonym będzie zależeć na tym, by to wypił, mogą go z łatwością zmusić.
        Odsunęła się od krat i objęła się ramionami. Poczuła się nagle winna, że to ona zaciągnęła ich w ten korytarz i ostatecznie sprawiła, że wylądowali w tych nieszczęsnych klatkach. Spojrzała w górę, na klapę, lecz nie dostrzegła żadnego zamka. Metalowa rama idealnie przylegała do ścian i chociaż dziewczyna na magii nie znała się wcale, podejrzewała, że właśnie za jej pomocą zostali w instalacjach uwięzieni.
        Jej wzrok znów podążył wzdłuż ścian komnaty, a jej oczy otworzyły się nagle szeroko, gdy zobaczyła kolejną klatkę po przeciwległej stronie pomieszczenia.
        - Nasze konie! – krzyknęła, zapominając zupełnie o zachowaniu pozorów opanowania, i dopadła do krat, przykładając do nich twarz, by pręty nie zasłaniały jej widoku. W klatce w oddali znajdowały się nie tylko ich konie, podejrzanie spokojne, ale również cały ich ekwipunek. "Moje noże!" – pomyślała, a z ulgi niemal ugięły się pod nią nogi. Jedyna pamiątka, oprócz nazwiska, jaka pozostała jej po dawnym domu i królestwie. Może i było to małostkowe, jednak nie chciała rozstawać się z bronią, która była jej kotwicą, jedyną rzeczą przypominającą to kim była. Maia spojrzała nagle po sobie, przypominając sobie, że nawet odzieży nie ma swojej. Zdecydowanie zbyt luźne spodnie, mimo ciasnego związania wciąż zjeżdżały jej z bioder, a rękawy koszuli ciągle podwijała nad łokcie, by w nich nie utonąć. Bardzo niekomfortowe.
         Jej mózg pracował jednak dalej, łącząc fakty i snując możliwe scenariusze, a dziewczyna przechyliła lekko głowę, jakby próbując dopasować kolejne elementy. Wolała szybko wymyślić jakieś inne rozwiązanie, gdyż z tego co aktualnie widziała, z obecności ich koni z ekwipunkiem, tego, że się ich spodziewali i wiedzieli kim są (przynajmniej wiedzieli kim jest Talen) wynikało, że to Oni ich tutaj ściągnęli. A to jej się bardzo nie podobało.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Musiał zgodzić się z dziewczyną. Popierał to, co powiedziała i za chwilę miał zamiar to powiedzieć.
         – Właśnie… Trzeba być albo naiwnym, albo głupim, żeby myśleć, że spotkane tu osoby będą dla nas miłe i wskażą nam wyjście – odezwał się przyciszonym głosem, jak zrobił to już wcześniej. Korytarze niosły echo, więc gdyby rozmawiali normalnymi głosami, szansa na wykrycie ich byłaby o wiele większa niż teraz.
         – Gdyby ci ludzie nie mieli czegoś od ukrycia, nie działaliby pod ziemią w sieci tuneli i komnat, które wyglądają jak jakaś świątynia czy inne miejsce kultu – dodał po chwili. Przez krótki czas szukał przykładu, którego mógłby użyć do tego, żeby lepiej zobrazować to, co ma na myśli.
         – Pomyśl o tym jak o domu. Jeżeli mieszkasz w domu i odkryjesz, że ktoś się do niego włamał i nadal jest w środku, chyba nie wskażesz mu drogi do wyjścia i nie będziesz dla niego miły. Prawda? - zauważył. Wydawało mu się, że przykład jest dość dobry i w miarę łatwy do zrozumienia. Musiało to wystarczyć, bo nie wpadł na nic innego.

Chwilę później podłoga zniknęła im spod nóg i znowu spadali. Jednak tym razem było inaczej. Na początku spadali jednym tunelem, ale później rozdzielił się on na trzy. Jon wiedział to, bo nie widział towarzyszy obok siebie.
Spodziewał się, że tym razem kamienna posadzka także będzie zakończeniem upadku, jednak łowca dusz uderzył w metalową podłogę i szybko zorientował się, że jest w sporej klatce. Rozejrzał się wokół. Zauważył Talena i Maię w klatkach obok.
         – U mnie wszystko w porządku – odpowiedział głośniej dziewczynie. Lepiej, żeby go usłyszała.
Jego słuch zarejestrował nowe głosy. Odruchowo rozejrzał się za źródłem i zauważył grupę zakapturzonych postaci w długich szatach. Nie wiedział co o nich sądzić, jednak przeczucie mówiło mu, że lepiej spróbować wydostać się z klatki i wrócić do szukania wyjścia. Nie wiedział, jak nastawieni byli ci osobnicy do nich i, co zrobią, gdy wydostanie się z metalowego więzienia.
Zawsze istniała możliwość, że metal służący za kraty i resztę jest magicznie wzmocniony. Piekielny musiał to sprawdzić, więc zaczął wyczuwać aury. Nie zauważył żadnej przy swojej klatce, więc uznał, że jest ona zbudowana ze zwykłego metalu. Dla niego było to lepsze, bo mógł się wydostać. Tylko, że od razu musiałby zająć się tymi… kultystami. Może nawet zaatakowaliby go, gdyby zauważyli, że próbuje zniszczyć pręty. Musiał odwrócić ich uwagę. Zaczął myśleć o tym, co może zrobić. Wpadł na pewien pomysł, ale najpierw sprawdził, czy ma przy sobie mały, poświęcony nóż. Miał go w torbie. Po co komuś takiemu jak on rzecz, która może go zranić? Do odprawiania rytuałów z użyciem własnej krwi. Tak, właśnie to miał zamiar zrobić piekielny. Spróbuje przyzwać jakiegoś pomniejszego demona, żeby ten zajął się zakapturzonymi, w tym czasie on sam spróbuje zniszczyć kraty albo nawet całą klatkę.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

To co się działo było niedorzeczne, po prostu niedorzeczne. Talen nie mógł uwierzyć, że po prostu wpadli do dziury i znaleźli się w pieprzonych katakumbach. Próbował się uspokoić, ale słabo mu to wychodziło. No przecież to nie mogło dziać się naprawdę. Najpierw te cholerne potwory, teraz to. Był na wpół żywy, chciał odpocząć, zregenerować się, tymczasem trafił do podziemi i musiał wspierać się na jakimś obcym facecie. Aaa! Złość rozsadzała go od środka.
- Czy wyście wszyscy poszaleli? Przecież jesteśmy tu przez jakiś cholerny przypadek, nie weszliśmy to "drzwiami". Nie wiem, czy kojarzycie, że wpadliśmy do wielkiego rozpadliska? No na wszystkich bogów... - klął pod nosem. On się nie zgadzał. Chciał znaleźć jakiś ludzi i się stąd wydostać. W dodatku naprawdę szli zasnutym przez pajęczyny tunelem. Nie to, żeby bał się pająków. W sumie były mu obojętne, ale zamiast się cofnąć, nadal brnęli przez nieuczęszczany przez nikogo tunel. Wypuścił głośno powietrze z płuc. Bolało i to niemiłosiernie. Był cały poobijany i miał połamane żebra. No po prostu gorzej się ta "bajka" nie mogła skończyć. Tak myślał... Do czasu...

Nagle ziemia pod nimi znów się załamała. Kamienne płyty, po których stąpali rozsunęły się i wpadli w kolejny tunel. Talen zaklął siarczyście pod nosem. Był wkurzony do granic możliwości, w dodatku szykował się na kolejne twarde lądowanie. Podciągnął nogi do góry, by wylądować na tyłku, który zdawał się najlepszą z opcji. Nagle uderzył nie o kamień, a o metalową podłogę. Nim zdążył zrobić cokolwiek siedział już w wielkiej klatce, która zdecydowanie rozmiarami miała prezentować więzienie dla ludzi. Obok niego w osobnych klatkach siedziała już Maia i nieznajomy. Pięknie... po prostu pięknie. Bolały go żebra, bolały go kończyny, a teraz jeszcze dupa, bo właśnie na nią trzasnął spadając z cholernego tunelu. Kiedy zobaczył, że jeden z zakapturzonych podchodzi do niego z miską pełną jakiegoś wywaru nie powiedział ani słowa. Przez kraty przyjął napój, a kiedy tylko miał go w rękach, po prostu rozsunął je, a miska z hukiem spadła na podłogę.
- Siedzę w pieprzonej klatce i chociaż byłbym umierający nie wypiję żadnego gówna, które mi tu dajecie. Co myślicie, że jestem pierwszy naiwny? Wpiję, zasnę, a wy rozprujecie mnie jak sarnę i wypatroszycie! O nie, nie, nie. Na to się nie nabiorę - powiedział z wściekłością.
- Co tu robimy i kim jesteście? To jest pytanie, które powinno się zdać jako pierwsze? Hm? Skąd macie nasze konie? Nasz dobytek? I skąd wiecie kim jestem? - warczał.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia drgnęła wystraszona, gdy gliniane naczynie z trzaskiem rozbiło się o posadzkę w klatki. Teraz, gdy decyzja została przez panterołaka podjęta, dziewczyna nie mogła powstrzymać się przed zastanawianiem, czy może jednak ten napój naprawdę mógł mężczyźnie pomóc i wcale to nie był podstęp. Ale zdążyła już Talena poznać na tyle, że nawet gdyby tak było na pewno, mógłby wciąż zachować się tak samo, z czystej złości. Martwiła się jednak o niego, rzeczywiście nie wyglądał najlepiej. Nie wiedziała na ile niebezpieczne mogą być pęknięte żebra, ale ten świszczący oddech słyszała nawet tutaj. Mówił co prawda, że sam się uleczy, ale jak długo to potrwa? Czy zdąży, zanim dojdzie do jakiejś walki? Bo, kurczę, Maia była pewna, że do jakiejś dojdzie.
        Zakapturzony mężczyzna cofnął się o krok, by nie zostać oblanym napojem, który wylał się z upuszczonej miski i rozlewał właśnie po posadzce.
        - To naprawdę był napój wzmacniający. Ale jak wolisz. – Wzruszył ramionami i odszedł znów kilka kroków w tył, jakby chciał objąć spojrzeniem wszystkie trzy klatki, po czym... zrzucił w tył kaptur przysłaniający jego twarz. Maia odruchowo wytężyła wzrok, podświadomie spodziewając się jakiejś nietypowej aparycji, może nawet brakującego nosa, ale mężczyzna wyglądał strasznie... zwyczajnie. Na oko czterdziestoletni, przeciętnej urody, o ciemnych włosach, przy bokach lekko już szpakowaty. Jego sylwetkę nadal skrywała obszerna szata, jednak już po twarzy było widać, że nie jest ani chorobliwie otyły, ani przeraźliwie chudy. Zwykły facet. Teraz było widać, że przygląda się jeszcze Talenowi.
        - Talen Aureon – zaczął mówić takim tonem, jakby recytował zapamiętane informacje. – Panterołak, najemnik z potrzeby, stolarz z zamiłowania – mruknął, przerzucając wzrok na następną klatkę.
        - Jon, łowca dusz, opuścił piekło i podróżuje po Alaranii. Z powołania czy ciekawości? – Przechylił lekko głowę, jednak nie czekał na odpowiedź mężczyzny, lecz przeniósł spojrzenie na ostatnią klatkę. Jej klatkę. Maia cofnęła się odruchowo od krat, jednak słowa i tak padły.
        - Maia Andhera Bhraanti, wyklęta księżniczka, królobójczyni... chociaż w sumie śmierć królowej również można tobie przypisać prawda? W końcu z twojej winy twoja matka się powiesiła.
        Dziewczyna drgnęła, jakby otrzymała siarczysty policzek. Rzucone jej w twarz fakty paliły serce żywym ogniem, przywołując wspomnienia oraz związany z nimi ból i poczucie zdrady. Królobójczyni? Co to za paskudne słowo. Ona nie zabiła króla, tylko swego ojca. Jego tytuł nie miał z tym nic wspólnego. Poza tym był królem tak samo beznadziejnym, jak człowiekiem. Co prawda jej czyn wówczas nie był do końca przemyślany i z dużą pewnością powstrzymałaby się od niego, gdyby wiedziała, jakie poniesie za sobą konsekwencje. Nie wiedziała, że jej matka tak zareaguje na śmierć męża, a tym samym pozostawi kraj bez władcy, skazując go na anarchię. Zwłaszcza jeśli narzuciła na swoją córkę klątwę, nie pozwalającą jej wrócić do królestwa i zasiąść na tronie, by przywrócić porządek.
        Maia objęła rękoma ramiona w obronnym geście, zdając sobie jednocześnie sprawę, że jest tu o wiele chłodniej niż byłoby to komfortowe. Dlaczego on to wszystko mówił? Skąd w ogóle o tym wiedział? Nie tylko o niej, ale też o Talenie i Jonie. Spojrzała na mężczyzn przez kraty. Ten obcy powiedział o panterołaku, że wcale nie chciał być najemnikiem. Talen zresztą też jej to powiedział raz czy dwa, ale mu nie uwierzyła. A może jednak była to prawda? Może rzeczywiście chciał tylko zarobić pieniądze, a to była najprostsza do tego droga? No ale to go wcale nie tłumaczy w sumie! Co z tego, że tak było łatwiej, skoro było też takie nieuczciwe i złe? Dziewczyna z łatwością dokonała oceny moralności mężczyzny, mimo że sama nie zaznała nigdy ciężkiej fizycznej pracy. Obowiązki posiadała oczywiście, i chociaż ciążyła na niej ogromna odpowiedzialność, była to jedynie praca umysłowa, a na dodatek młoda księżniczka miała wokół siebie sztab doradców, czuwający nad słusznością i możliwością realizacji jej decyzji. Mimo wszystko w jej świecie nie było miejsca dla najemników, zwłaszcza takich, którzy kupują niewinne dziewczęta i wiozą je na sprzedaż niczym kobyłę na wiosenny jarmark!
        A ten Jon? Łowca dusz? Kim do cholery jest łowca dusz? Z jednej strony zżerała ją ciekawość, ale z drugiej sama nazwa nie brzmiała zbyt obiecująco, a niewiedza jest czasem błogosławieństwem. Ale jak to jest z piekła? Z tego piekła? Maia przysunęła znów twarz do krat, obejmując je dłońmi, i przyglądała się z zainteresowaniem nowopoznanemu mężczyźnie, który najwyraźniej nawet nie był człowiekiem. Próbowała przypomnieć sobie okoliczności, w których go spotkała, jednak wówczas była tak zdenerwowana, że w ogóle nie zwróciła uwagi na to kim jest, a przez myśl nie przeszło jej, by pytać go o rasę.
        - Ach, jeszcze jedno...
Maia drgnęła, zupełnie zapomniawszy o obecności mężczyzny, który machnął teraz dłonią, a ją coś szarpnęło za pas. Zaskoczona spojrzała w dół, a w tym samym momencie zza sznurka przytrzymującego jej (a właściwie Talena) spodnie wyrwał się sztylet, który dostała na chwilę od panterołaka, gdy jeszcze groziło im niebezpieczeństwo pod postacią wiwerny. Dziewczyna śledziła zdumionym wzrokiem odlatującą broń, aż ta nie wylądowała z brzękiem gdzieś pod ścianą. Spojrzała w bok, by zorientować się, że to samo stało się z orężem obu mężczyzn i pomyślała od razu, że ten obcy facet w szacie robi wszystko, żeby nastawić ich przeciwko sobie. Zmarszczyła gniewnie brwi i już otwierała usta, by rzucić jakimś ciętym bluzgiem w stronę mężczyzny, jednak ten odwrócił się po prostu bez słowa i odszedł, a za nim pozostali.
        Maia została z otwartą głupio buzią, spoglądając jak grupa zakapturzonych postaci znika w jakimś tunelu, po czym zamknęła usta, nieco rozczarowana. Oni ich tak po prostu tutaj zostawią? I co dalej? W głupim odruchu, chcąc też nieco się wyładować, szarpnęła kratami w bezsilnej złości, po czym odbiła się od nich i splotła ramiona na piersi. Najpierw wóz z handlarzami żywym towarem, później upokarzający proces sprzedaży w tym dziwnym miejscu, podróż z najemnikiem, obrzydliwa wiwerna, a teraz to. No co jeszcze?
        Jej spojrzenie uciekło nagle gdzieś w bok, gdy zauważyła, jak cień poruszył się na ścianie, gdy nagle zorientowała się, że to jeszcze jedna postać, która nie opuściła komnaty. Obcy zrzucił kaptur, a Maia aż otworzyła szerzej oczy, gdy ukazała jej się twarz młodej dziewczyny o długich jasnych włosach. Blondynka podeszła do ich koni i wyjęła coś stamtąd, po czym szybkim krokiem zbliżyła się do jej klatki. Bhraanti odsunęła się przezornie od krat, ale dziewczyna tylko wrzuciła kłębek materiału do środka i spojrzała na nią krótko, po czym zarzuciła znów kaptur i odeszła tym samym tunelem, w którym zniknęli wcześniej jej podobni.
        Maia odprowadziła dziewczynę wzrokiem i jeszcze raz się upewniła, że już nikt nie został, po czym schyliła się do pakunku. To były jej ubrania. Dzięki ci tajemnicza kobieto! Dziewczyna nie zastanawiała się dłużej, tylko odwróciła plecami do mężczyzn i szybko przebrała za dużą koszulę Talena na swoją białą bluzkę. Ze spodniami miała już większą zagwozdkę, ale ostatecznie stwierdziła, że ich aktualna sytuacja raczej nie skłania do podglądania, więc po chwili zmieniła również szybko spodnie na swoje własne, już suche, błyskając gołym ciałem tylko przez krótką chwilę. Nareszcie! Bogom niech będą dzięki. Nie obchodziło jej, czy to małostkowe. Jak już miała umierać to chociaż we własnych ubraniach.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Podejrzewał, że na miejscu Talena postąpiłby podobnie i także nie wypiłby czegoś, co proponuje ci osobnik w obszernej szacie i z twarzą ukrytą przez jej kaptur. To, że człowiek ten zapewnił, iż to naprawdę był napój wzmacniający, i tak nie zmieniło oceny łowcy dusz odnośnie tej sytuacji. Pewnie, że przemawiały przez niego pewne trudności w obdarzaniu zaufaniem innych, ale nie były one bezpodstawne. W końcu dość ciężko zaufać komuś, kto trzyma cię w klatce.
Przyglądał się mężczyźnie, gdy ten zdjął kaptur. Okazało się, że wygląda w miarę… normalnie. Tak, przeciętnie. Pewnie nie rozpoznałby go w tłumie ludzi, chyba że przechodziłby obok niego. Mężczyzna odezwał się i zaczął mówić o swoich więźniach, czyli o nich. Zaczął od Talena, później powiedział coś na temat piekielnego, a na koniec o Mai.
         – Bardziej stawiałbym na ciekawość, poza tym, tak jest lepiej… dla mnie i dla innych żyjących w Piekle, zwłaszcza dla łowców dusz – odpowiedział, gdy wcześniej usłyszał pytanie skierowane właśnie do niego. Swoją drogą, dzięki temu wszystkiemu dowiedział się paru rzeczy na temat swych tymczasowych towarzyszy. Najbardziej zdziwiło go określenie Mai mianem „królobójczyni”, bo nie spodziewałby się po niej, aby była zdolna do czegoś takiego. Zdziwienie oczywiście ukrył, zresztą i tak byłoby niemalże niewidoczne.

Poza tym, ktoś tu miał zdolności magiczne, i Jon nie miał na myśli siebie, bo właśnie teraz jego miecz, razem z pochwą zresztą, zniknął z jego pleców i ponownie pojawił się przed klatką po to, aby zostać przyciągniętym do przeciwległej ściany. W miarę mijania czasu i obserwowania tego człowieka Jon dochodził do wniosku, iż całkiem trafne mogłoby być stwierdzenie, że jest on przywódcą grupy, której te ruiny służą za miejsce spotkań, świątynię czy coś innego. Dobrze, że niewielki nóż, którego łowca używał do rytuałów, nie został zauważony przez „kultystę”, bo pewnie skończyłby podobnie, jak Pustoszyciel. Piekielny, na początku, sądził, że przyzwie jakiegoś pomniejszego demona, który zajmie się osobami zgromadzonymi w tym pomieszczeniu, a on wykorzysta to i uwolni się z klatki. Musiał zmienić ten plan na coś łatwiejszego do wykonania, gdyż wokół niego nie było kogoś, kogo uwagę musiałby jakoś odwrócić. Teraz może najzwyczajniej w świecie użyć magii chaosu i spowodować, że metalowe kraty zaczną się rozpadać.
Zaklęcie, o którym myślał, należało do tych łatwiejszych, więc nie wymagało skomplikowanych gestów od osoby, która chciała je rzucić. Wykonał kilka ruchów dłonią i z jej wnętrza wystrzeliło coś, co wyglądało jak kurz o barwie czerwieni. Całość osiadła na kratach i zaczęła się rozrastać. Im dłużej to trwało, tym bardziej wyglądało tak, jakby metal zaczął błyskawicznie pokrywać się rdzą. Jon poczekał chwilę i kopnął w pręty, a te odleciały do tyłu bez najmniejszego oporu, a, przy zderzeniu z podłogą połamały się na mniejsze części. Gdyby poczekał jeszcze dłużej, metal stałby się rdzawym proszkiem, a on nie musiałby używać kopnięcie. Wyszedł z klatki i od razu podszedł do ściany, do której przyczepione były ich bronie. Złapał za pochwę Pustoszyciela i pociągnął do siebie, tym samym odrywając go od stałej powierzchni. Po chwili broń i jej pokrowiec z powrotem znalazły się na plecach łowcy dusz.
         – Też chcecie się stąd wydostać? - zapytał, spoglądając na sąsiednie klatki. Nie znał ich, więc równie dobrze mógłby otworzyć wyjście tylko dla siebie, później oderwać miecz od ściany i odejść, aby poszukać wyjścia i, może, pozabijać ludzi, jeśli jacyś stanęliby na jego drodze.
Bez względu na to, co odpowiedzieli, wyprostował ręce przed siebie i wykonał nimi identyczne gesty. Tym razem także wystrzelił z nich czerwonawy kurz, jednak jeden strumień poleciał w stronę klatki Mai, a drugi w stronę Talena. W międzyczasie, gdy zaklęcia zaczęły już działać, Jon odwrócił się do ściany i zaczął zdejmować ich bronie.
         – Poradzicie sobie z wyjściem, czy z tym też wam pomóc? - zadał kolejne pytanie i spojrzał na panterołaka.
         – Na twoim miejscu, może, wypiłbym ten napój, który proponowali ci wcześniej. Może ten mężczyzna nie kłamał i naprawdę on by cię wzmocnił – zauważył, chociaż wiedział, że pewnie postąpiłby podobnie jak Talen.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Talen nie był idiotą, a właśnie idiotą trzeba było być by wypić napój od nieznajomego, który zamknął cię w klatce! Do jasnej cholery! To mogło być wszystko, od zupy z pokrzyw, po truciznę. Miał ryzykować? Tylko dlatego, że czuł, że z bólu zaraz odwali kitę? Tak. Bolało go. Bardzo. Połamane żebra nie były niczym przyjemnym. Przy każdym oddechu czuł ból, dlatego starał się oddychać płytko, tylko na tyle by nie umrzeć z braku powietrza. Wściekły i załamany usiadł z tyłu klatki opierając się o kraty. Był zmęczony i skołowany. W dodatku ten bandzior, który ich tu wsadził, wiedział o nich więcej niż oni sami o sobie. Skąd do jasnej ciasnej wiedział o tym, że Talen chce zostać stolarzem? Nie był wylewny i nie rozpowiadał o tym dookoła. To była jego sprawa, jego i tylko jego. Gówno obchodziło innych, czy, chciał się zająć. W panterołaku rosła złość. Ale nagle dotarły do niego słowa na temat Mai i Jona. Więc był piekielnym... I udzielił mu pomocy? Dziwne. Bardzo dziwne. A Maia... To, że była księżniczką to wiedział, ale że zaszlachtowała króla to już inna historia. O tym nie miał pojęcia. A więc była wygnana i w dodatku była morderczynią, miał dobre przeczucie, żeby się jej strzec i na nią uważać. Była niebezpieczna. Nie chodziło o to, że się jej bał, ale wiedział, że w każdej chwili może wykręcić mu jakiś numer i że trzeba jej bardzo dobrze pilnować. Co do łowcy dusz to nie bał się go, choć może powinien, ale gdyby chciał pewnie już pożarłby ich dusze, a tymczasem im pomagał.

Siedział przez chwilę w całkowitym bezruchu. Jego lecznicza krew zaczynała działać i coraz lepiej mu się oddychało, było mu nieco lżej, więc wziął głębszy oddech. Już tak nie świszczał, więc z pewnością było lepiej. Spojrzał na klatki obok. Jakaś kobieta rzuciła właśnie Mai tobołek z jej rzeczami. Talen bez większego zawstydzenia przyglądał się jak dziewczyna się przebiera. Nie miał żadnych zahamowań i bezwstydnie patrzył jak ściąga spodnie i świeci przed niemi gołym tyłkiem. Ładnym gołym tyłkiem. Już myślał, że są w całkowitej czarnej dupie, kiedy nagle pręty klatki łowcy dusz jakby pożarła rdza. Mężczyzna kopnął je, a te po prostu wypadły i rozkruszyły się. To było coś. I to była magia. Tyle, że Talen jej nie posiadał i mógł tylko liczyć na to, że łowca i im pomoże wydostać się z tych przeklętych klatek. Talen wstał, nie bez wysiłku. Przytrzymał się za pręty. Jon okazał się nie być taki zły, bo wykorzystał to samo zaklęcie co na swojej klatce, także i na ich. Dzięki niemu mogli się uwolnić. Panterołak wyszedł z klatki i ruszył do ich ekwipunku.
- Dzięki - burknął do piekielnego. - Ale chyba masz mnie za idiotę. Nie będę pił czegoś co może okazać się trucizną. Mogli mnie uśpić i rozpruć jak świnie w rzeźni. Dziękuję, ale nie - dziękuję. Jakoś sobie poradzę. Zresztą, już jest lepiej. - Podszedł do miejsca gdzie leżały ich rzeczy. Był tam między innymi jego miecz. Przytroczył go do pasa.
- Trzeba zabrać stąd konie i resztę rzeczy. Wyprowadzić je tunelami.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia zebrała ubrania Talena i złożyła je porządnie w ciasny tobołek, by zwrócić je właścicielowi. Chociaż odzież miała na sobie tak krótko, to i tak, wskutek tarzania się w ciągu ostatnich godzin po ziemi, tunelach i klatkach, będzie trzeba je przeprać. Nie znaczyło to jednak, że można je zwinąć byle jak i rzucić w kąt. Dziewczyna podążając za myślami wzrokiem, spojrzała na najemnika, przyłapując jego spojrzenie i speszyła się nagle, w obawie, że jednak przyłapano ją w chwilowym negliżu. Po chwili jednak zdenerwowana odrzuciła zawstydzenie na bok. Ma teraz o wiele ważniejsze sprawy na głowie. Na przykład jak wydostać się z tej klatki.
        Została jednak uprzedzona, gdyż Jon najwyraźniej nie miał takich rozterek i najzwyczajniej w świecie się uwolnił. Maia usłyszała tylko huk pękających krat pod kopniakiem mężczyzny i mogła się jedynie domyślać, że użył magii. Zmarszczyła lekko brwi, czując jak coś nie daje jej spokoju, lecz jej uwaga wciąż była rozproszona tym, co działo się wokół niej i zignorowała przeczucie. Z twarzą przytuloną do krat obserwowała, jak Piekielny swobodnie zbiera swoje rzeczy, a później, chwała mu za to, proponuje uwolnienie również im. Jak miło z jego strony! Dziewczyna czym prędzej odsunęła się od klatki i ze zdumieniem obserwowała jak lekki czerwony pył osiada na kratach, niczym przyciągany magnesem. W tym widoku było coś jednocześnie pięknego i niepokojącego. Nie przyspieszała tego procesu, czekając spokojnie, aż pręty w klatce same rozsypały się w drobny mak i opadły na ziemię.
        Księżniczka ostrożnie wyszła na zewnątrz, czując się nagle bardzo odsłonięta, widoczna, uświadamiając sobie z gorzkim rozbawieniem, że w klatce z jakiegoś powodu czuła się bezpieczniej. Mimo to podeszła szybko do ściany i podniosła sztylet, który wcześniej jej odebrano. Teraz nie mogła liczyć na jego ukrycie, nie miała już na sobie długiej koszuli panterołaka, ale swoją bluzkę, której krawędź ledwo stykała się ze stanem spodni. Nie myśląc wiele zatknęła sobie broń za paskiem przy biodrze i miała nadzieję, że Talen będzie wolał ją uzbrojoną niż potencjalnie martwą. Cały czas jednak zachowywała od niego dystans, nie chcąc podchodzić zbyt blisko i mimowolnie zachowując się jak zastraszone zwierzę, omijając ciągle łukiem swojego oprawcę. Gdy on podszedł do broni, Maia szybko skierowała się w stronę koni, chowając do juk tobołek z ubraniami mężczyzny, po czym złapała zdobyczną kobyłę za uzdę, prowadząc ją z powrotem w stronę swoich tymczasowych towarzyszy. Słysząc pytanie Jona nie mogła powstrzymać się od przewrócenia oczami.
        - Bo jesteś taki pewny, że sam się stąd wydostaniesz? To czemu wcześniej nie uciekliśmy? – wytknęła mu rozejrzała się po komnacie.
        - Zresztą, specjalnego wyboru nie mamy, jest tutaj tylko jedno wyjście – wskazała dłonią kierunek, gdzie zniknęły zakapturzone postacie. Wcześniej już bowiem zauważyła, że tunel, którym tutaj trafili i wpadli do klatek, zasklepił się, wyglądając teraz jakby nigdy wcześniej nie było tam otworu. Cholerna magia.
        - Poza tym – dorzuciła, oglądając się w końcu na panterołaka. – Ty, Talen, najbardziej marudzisz, więc może tym razem ty prowadź, by nie było na mnie? – zapytała, przybierając na usta uroczy uśmiech, który przy dostatecznie złej woli mężczyzny mógł wydać się mu też nieco złośliwy, chociaż zgasł zaraz, gdy Maia zamyśliła się wyraźnie. Zdała sobie bowiem sprawę, co jej wcześniej nie grało, co nie pasowało do obrazka.
        - Dziwne – powiedziała nieświadomie na głos, spoglądając w kierunku klatek z wyżartymi dziurami. – Po co zabieraliby nam broń, skoro i tak byliśmy w klatkach? I skoro wiedzieli kim jesteś Jon, musieli wiedzieć, że władasz magią i że nie będzie dla ciebie problemem wydostanie siebie i nas z potrzasku. Poza tym tak po prostu wyszli i nas zostawili? Nie podoba mi się to...


        - Po co zaniosłaś jej te ubrania?
        Tajemnicze zakapturzone postacie nie były już ani zakapturzone, ani tajemnicze. Trzech mężczyzn i dwie kobiety nie byli już w czarnych szatach, lecz w najzwyklejszych spodniach i tunikach, tak różnorodnych, jak tylko chcieli. Wszyscy stali wokół wielkiej kamiennej misy, wypełnionej po same brzegi wodą, a w której odbijał się obraz. Był to widok na nowo przybyłych, którzy wydostali się już z klatek i rozmawiali właśnie niedaleko wyjścia. Zauważyli, że brunetka dość szybko natrafiła myślami na dobry trop, jednak nie martwili się tym. Nawet jeśli się zorientują, nic to nie da. Wszystko jest tak ułożone, by radzili sobie, jednak nie uciekli zbyt wcześnie, to zepsułoby zabawę.
        - Niech ma. Gdyby ciągle musiała walczyć ze spadającymi z niej za dużymi ubraniami panterołaka tylko by to zaprzątało jej uwagę i nie skupiłaby się na zadaniach. A tak ma czysty umysł. – Blondynka spojrzała na mężczyznę, który zadał jej pytanie, jakby był niespełna rozumu. Ten w końcu wzruszył ramionami.
        - Może… ja i tak stawiam na Piekielnego.
        - Bzdury, panterołak jest najbardziej wkurzony, najszybciej przebrnie do wyjścia – kolejna osoba dołączyła się do dyskusji, dopóki nie uciął jej donośny głos.
        - Skończcie już gdybać. Wszyscy obstawili, pozostaje nam jedynie obserwować i… od czasu do czasu urozmaicać grę…
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Pytanie księżniczki sprawiło, iż zaczął zastanawiać się nad pewnymi rzeczami. Miał już gotową odpowiedź na to, o co go zapytała, jednak najpierw musiał pomyśleć, czy chce im to wszystko powiedzieć. Wyłącznie brak zaufania względem innych powstrzymywał go przed pełną odpowiedzią na pytania Mai. Właśnie to ograniczenie sprawiło, iż przemyślał to, co miałby odpowiedzieć i skrócił to odpowiednio, aby nie wyjawić im czegoś nowego na swój temat.
         – Myślę, że brak znajomości rozkładu pomieszczeń i korytarzy najbardziej zdecydował o tym, że nie udało nam się stąd uciec – odpowiedział, jednak nie była to cała jego wypowiedź, którą chciał skierować do dziewczyny.
         – Wiesz, gdybym uciekał sam, nie musiałbym się ograniczać w pewnych kwestiach i tak dalej… Z drugiej strony, miałem jakieś dziwne przeczucie, że może lepiej będzie was uwolnić i współpracować z wami. Posłuchałem go i mam nadzieję, że nie będę tego żałował – dodał, tym samym kończąc wypowiedź. Tak, nie powiedział wszystkiego, co na początku chciał, jednak tak powinno być lepiej, zresztą tylko on wiedział o tym, że skrócił wypowiedź i zabrał stamtąd kilka wyrazów, które zastąpił innymi.
Przez chwilę przyglądał się wyjściu z komnaty, zupełnie jakby szukał tam czegoś, co tylko on może dostrzec. Dopiero, gdy Maia wspomniała o panterołaku, Jon przeniósł wzrok właśnie na niego.
         – Dobry pomysł – zgodził się z dziewczyną. Dobrze, że to powiedziała i nawet zaproponowała, żeby teraz to Talen szedł przodem i wyznaczał drogę, którą ta niewielka grupa ma się poruszać. Ciekawiło go też, co na ten temat sądzi sam panterołak, bo nie znał go na tyle dobrze, aby stwierdzić, jaką decyzję podejmie. Była taka sama szansa na to, iż odmówi, jak na to, że zrobi odwrotnie i zgodzi się na bycie ich przewodnikiem.


         – To, że wiedzieli, kim jestem, nie oznacza, iż wiedzieli o mnie wszystko… ale mogę się mylić i rzeczywiście mogli mieć wiedzę o magii, którą władam i tym samym wiedzieć, że uda mi się wydostać z klatki dzięki niej – odparł. Mieli zbyt mało informacji, aby wysnuć jakieś konkretne wnioski na temat całej tej sytuacji. Zostały im tylko domysły, które, może, później się potwierdzą.
         – To wszystko mogło być ich planem, tylko to musiałoby oznaczać, że musieliby mieć coś wspólnego z tym, co stało się na szlaku… Idąc z tym dalej, można powiedzieć, iż możliwe jest, że musieli wiedzieć o naszym spotkaniu na szlaku. Muszą mieć w swoich szeregach kogoś, kto widzi przyszłość, jeśli moja teoria jest prawdziwa – dopowiedział. Przeważnie nie przepadał za dzieleniem się swoimi domysłami z innymi, bo wolał im powiedzieć o nich dopiero wtedy, gdy trafią na coś, co je potwierdzi. Z kolei, gdy coś im zaprzecza, po prostu zostają one w jego umyśle i nie wychodzą poza niego. Teraz zrobił inaczej, może dopiero później tego pożałuje… albo nie. Dowie się tego w swoim czasie.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

- Czy ty siebie słyszysz? - burknął wyraźnie zły do dziewczyny.
- "Po co mieli by nam zabierać broń, skoro i tak wsadzili nas do klatek" - naprawdę pomyślałaś chociaż przez moment nad tym co mówisz? A jak cię wtrącają do lochu to razem z mieczem i zbroją? No raczej nie. Mieli nas zamknąć z mieczami przytroczonymi do boków? - pokręcił głową z niezadowoleniem. W tej chwili dziewczyna wydała się mu bezdennie głupia. Poza tym był zły na całą sytuację, a jej debilne wnioski tylko skierowały na nią jego złość. Miał dość tego miejsca i tej dziewuchy. Widział jak zabiera sztylet - jeśli sądziła, że będzie go sobie mogła bezkarnie nosić kiedy stąd wyjdą, to się grubo myliła. On nie zamierzał rezygnować ze swojej misji i pieniędzy jakie miał za nią dostać. O nie! Ale na razie musieli ogarnąć sytuację bieżącą. Panterołak rozejrzał się po pomieszczeniu, ale zaraz potem skupił swoją uwagę na tym co mówił piekielny i ich towarzyszka.

- Nie żebym był tchórzem, ale chyba oboje macie niezbyt jasny obraz sytuacji - powiedział tak spokojnie jak tylko umiał.
- Puszczać przodem rannego, który ledwo się kupy trzyma? No nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. Nie zamierzam być waszym mięsem armatnim. Jeśli kogoś napotkamy nie obronię się, bo ledwo dyszę. Może i jestem prosty, ale na pewno nie głupi. Pierwszy niech idzie najsilniejszy. - Spojrzał wymownie na piekielnego.
- Mogę iść drugi, chyba, że nasza piękność chce iść przede mną. Tak czy inaczej, nie będę się pakował na pierwsza linię, skoro ledwo mogę przytroczyć miecz do pasa.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia była już tym wszystkim zmęczona, w ogóle nie powinno jej tutaj być! Słowa Jona i Talena rozbijały jej się po głowie, gdy z pierwszych próbowała dowiedzieć się czegoś konkretnego, a drugie raniły ją o wiele bardziej niż chciałaby przyznać. Nie kłóciła się nawet ze swoim oprawcą, nie tłumaczyła mu swojego sposobu myślenia, bo po pierwsze była pewna, że go to w ogóle nie obchodzi i zdania o niej i tak nie zmieni, a po drugie najzwyczajniej w świecie nie miała na to już siły.
        Chociaż początkowo spuściła wzrok, gdy to na niej skupiła się złość panterołaka, było widać jak jej usta zaciskają się w niezadowoleniu, a policzki pokrywa rumieniec. Co za gbur! W życiu nie spotkała tak paskudnego faceta, nikt się nigdy tak do niej nie odzywał! Kim mu się wydaje, że jest, że może nią tak pomiatać? Czyżby nadal trwał w tym idiotycznym przekonaniu, że ją kupił i teraz jest jego? Niedoczekanie.
        - Przestań zrzędzić! – parsknęła w końcu, zerkając na Talena spode łba. – Nic tylko marudzisz, sam żadnych pomysłów nie masz, więc przestań mnie do cholery ciągle krytykować! Nie masz do tego żadnego prawa i niezależnie od tego co ci siedzi w tej pustej głowie, nie jestem twoją własnością! Trzeba cię było zostawić na tym trakcie i uciekać póki mogłam, ale nie, pomagać mi się zachciało – dodała już ciszej, odwracając się od niego.
        Jon, chociaż była mu wdzięczna, że wydostał ich z klatek, chwilowo mówił dla niej bez ładu i składu, ale być może to ona była już zmęczona i niewiele do niej docierało. Ważne, że był silny, umiał walczyć i władać magią, może dzięki niemu jakoś z tego wyjdą, bo na panterołaka można liczyć tylko jeśli chce się dostać burę, a ona... no cóż, nie czuła się najpewniej już na początku, a teraz jeszcze jej towarzysz z przymusu zgniótł jej pewność siebie na miazgę. Odwróciła się do niego plecami i oparła głowę o pysk kobyłki, która taktownie nie ruszyła się z miejsca, chuchając jej jedynie w szyję ciepłym powietrzem. Maia najchętniej dosiadłaby konia i na własną rękę próbowała znaleźć stąd wyjście, byle znaleźć się jak najdalej od tego brutala, ale wiedziała, że sama sobie nie poradzi. Muszą się trzymać razem chociaż do momentu wydostania się na powierzchnię. Z ich trójki chyba tylko Jon mógłby zdziałać coś sam, ale z jakiegoś powodu uznał, że mogą mu się przydać i to była ich jedyna szansa teraz.
        - To i tak nie ma znaczenia, kto pójdzie pierwszy. Jak będą chcieli nas zabić to nas zabiją, kolejność nie ma znaczenia. Kpiłam sobie po prostu, Talen – mruknęła w końcu zrezygnowanym tonem, po czym nie zwracając już na mężczyzn uwagi cmoknęła na konia i ruszyła w stronę jedynego wyjścia.
        Korytarz rozświetlony był pochodniami, umocowanymi w ścianie co kawałek, więc było dokładnie widać drogę, nie tak jak ostatnio. Podkuta klacz maszerowała u boku dziewczyny, nawet już nie trzymana, miarowo wybijając takt na skalnym podłożu. Maia nie oglądała się już w ogóle na mężczyzn, nie miała siły na dalsze dyskusje. Cieszyła się, że ma na sobie swoje własne ubrania, sztylet za pasem i konia u boku. Niemalże jakby była wolna, chociaż zdawała sobie sprawę, że to jedynie złudzenie. Zastanawiała się, na ile panterołak zdąży się zregenerować nim opuszczą te przeklęte podziemia i czy będzie w stanie ją ścigać, gdyby uciekła. Oprócz tego, że był wredny i chamski, był też cholernie uparty i nie wątpiła, że jeśli będzie mógł, będzie ją gonił. Czyli najlepiej dla księżniczki będzie, jeśli wydostaną się stąd jak najszybciej, nim wróci do pełni sił. Nie odczuwała niestety tego jako motywacji, lecz bardziej jak sztylet na gardle. Szła w milczeniu, szukając jakichkolwiek wskazówek po drodze, rozgałęzień tunelu, czegokolwiek. Gdy w końcu pojawiło się przed nimi rozwidlenie, dziewczyna zatrzymała się.
        - W prawo czy w lewo? – zapytała sucho. Skoro jest taka głupia i bezmyślna, to niech Talen sam wybiera drogę. Spojrzała jeszcze krótko na Jona, zastawiając się, czy może wie coś więcej niż oni. Nie wiedziała w końcu jaką magią włada, ani w jakim stopniu.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości