Równina Maurat ⇒ [Efne i okolice]Ogniste uczucie
Widząc jak ze sobą rozmawiają, Isambre przekonała się, że Rivera i wampirzycę musiało coś kiedyś łączyć. I nie specjalnie ją to dziwiło. Gad był prawdopodobnie w jej wieku, a to oznaczało, że swoje millenium spędził tak jak chciał. Mógł robić to, na co miał ochotę i smoczyca nieoczekiwała za wiele, że pozna wszystkie jego przygody. Większość pewnie chciałby zachować w ścisłym sekrecie. Jak epizod, przez który spotkana wampirzyca jest dla niego obcą osobą. Ewidentnie za nią nie przepadał i chciał się od niej uwolnić.
Widząc jak chce go pocałować, Isambre miała ochotę poderwać się i do nich podbiec, ale zrobiłoby to zbyt duże zamieszanie, a to ostatnie, co chciała wskórać. Odwróciła jednak wzrok, skupiając się na Chibim, który też nic nie rozumiał i w ciszy zajadał jagody.
Kiedy wampirzyca w końcu odpuściła, River przysiadł się do nich, lecz gdy tylko złapał smoczycę za dłonie, ta cofnęła je i oparła na swoich kolanach, kurcząc ramiona i pochylając głowę. Miała gdzieś, co sobie może pomyśleć jej towarzysz. Może i ich związek był świeży, nie wiedzieli jak go budować i pielęgnować, ale Isambre dobrze widziała jak mięśnie gada się rozluźniają i odpuszcza on twardą postawę na słowa wampirzycy. Jeśli sądził, że nie słyszała, to był w błędzie.
Smoki mogą poszczycić się bardzo dobrym słuchem i nawet przez gwar jaki robili studenci, dziewczyna słyszała urywki rozmowy między nimi. Niby nic konkretnego w niej nie padło, ale wyraźna bierność smoka ją zabolała. Czy naprawdę nie umiał odmówić wampirzycy? Swojej znajomej sprzed kilkudziesięciu lat. Na pierwszy rzut oka było widać, że między nimi coś było. Nawet jeśli trwało to krótko.
Do otrzymania posiłku Isambre nie odzywała się wogóle, co jakiś czas kręcąc łyżką w gulaszu i przełykając jej zawartość. Nie patrzyła również na Rivera, który intensywnie nad czymś myślał. Dziewczyna miała wielką ochotę go przytulić, pocałować, jakoś pocieszyć, ale coś w niej nakazywało zachować dystans.
- Więc...? - powiedziała po chwili, odkładając puste naczynie na bok i spoglądając smokowi w oczy. Jej ton był twardy, acz możnabyło wyczuć w nim wachanie. Smoczyca jednak oczekiwała jakiś wyjaśnień i wiedziała, że River też to wie.
Widząc jak chce go pocałować, Isambre miała ochotę poderwać się i do nich podbiec, ale zrobiłoby to zbyt duże zamieszanie, a to ostatnie, co chciała wskórać. Odwróciła jednak wzrok, skupiając się na Chibim, który też nic nie rozumiał i w ciszy zajadał jagody.
Kiedy wampirzyca w końcu odpuściła, River przysiadł się do nich, lecz gdy tylko złapał smoczycę za dłonie, ta cofnęła je i oparła na swoich kolanach, kurcząc ramiona i pochylając głowę. Miała gdzieś, co sobie może pomyśleć jej towarzysz. Może i ich związek był świeży, nie wiedzieli jak go budować i pielęgnować, ale Isambre dobrze widziała jak mięśnie gada się rozluźniają i odpuszcza on twardą postawę na słowa wampirzycy. Jeśli sądził, że nie słyszała, to był w błędzie.
Smoki mogą poszczycić się bardzo dobrym słuchem i nawet przez gwar jaki robili studenci, dziewczyna słyszała urywki rozmowy między nimi. Niby nic konkretnego w niej nie padło, ale wyraźna bierność smoka ją zabolała. Czy naprawdę nie umiał odmówić wampirzycy? Swojej znajomej sprzed kilkudziesięciu lat. Na pierwszy rzut oka było widać, że między nimi coś było. Nawet jeśli trwało to krótko.
Do otrzymania posiłku Isambre nie odzywała się wogóle, co jakiś czas kręcąc łyżką w gulaszu i przełykając jej zawartość. Nie patrzyła również na Rivera, który intensywnie nad czymś myślał. Dziewczyna miała wielką ochotę go przytulić, pocałować, jakoś pocieszyć, ale coś w niej nakazywało zachować dystans.
- Więc...? - powiedziała po chwili, odkładając puste naczynie na bok i spoglądając smokowi w oczy. Jej ton był twardy, acz możnabyło wyczuć w nim wachanie. Smoczyca jednak oczekiwała jakiś wyjaśnień i wiedziała, że River też to wie.
- River
- Zsyłający Sny
- Posty: 315
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
- Kontakt:
Był wściekły i zagubiony, a kiedy Isambre zabrała dłonie spod jego i unikała spojrzenia chłopaka odsuwając się dodatkowo poczuł ból rozdzierający jego pierś. Wiedział, że tak będzie i rozumiał towarzyszkę, bo sam by tak zareagował gdyby to ona z jakimś obcym mężczyzną poszła na stronę i posłusznie dostosowałaby się do jego polecenia. Nie oczekiwał, że dziewczyna go zrozumie, sam siebie nie rozumiał. Mógł najzwyczajniej w świecie urwać wampirzycy jej otoczony kosmykami w kolorze ognia łeb, wrzucając go następnie do kominka i jakby nigdy nic wrócić do smoczycy i zwierzaka. Nie zrobił tego bo wywołałby panikę i ściągnął na siebie i towarzyszy strażników. Nie chciał już uciekać, więc zamknęliby go za kratami gdzie czekałby jedynie na wyrok.
Z drugiej strony nie chciał, aby dziewczyna pomyślała o nim, jak o potworze, choć inni, których znał za takiego go uważali. Ich zdanie jednak nie miało dla niego żadnego znaczenia, inaczej to wyglądało w przypadku Isambre, która była dla niego bardzo ważna i nie chciał, aby od niego odeszła za jego prawdziwą, acz wyrobioną przez ojca naturę. Obawiał się, że i tak już wszystko jest skończone, co napawało go jeszcze większym gniewem. Westchnął ciężko, a jego twarz nic nie wyrażała, jedynie chłodną obojętność. Zawsze pojawiał się u niego pesymizm, kiedy tylko wisiało nad nim widmo kłopotów. Uważał w swoim skomplikowanym rozumowaniu, że jeśli z początku założy, iż jest na przegranej pozycji przez beznadziejną sytuację, to z góry będzie przygotowany na porażkę, bo gorzej już nie będzie. Jednakże zazwyczaj kończy się to miłym zaskoczeniem i radością, gdy udaje mu się wyjść z kłopotów bez szwanku, czego nie można powiedzieć o reszcie biorącej udział w tym zdarzeniu.
Z zamyślenie wyrwał go ruch i odgłos stawianych na stole drewnianych naczyń oraz obejmujący go zapach ciepłego posiłku. Zerknął tylko na apetycznie wyglądający gulasz, który zaraz odepchnął lekko od siebie. Nie miał apetytu, co było też potwierdzone brakiem błagalnych skowytów jego żołądka. Tak jak wcześniej umierał z głodu, teraz miał wrażenie, że jeśli coś przełknie to, to i tak szybko ujrzy z powrotem światło dzienne. Był zagubiony i czuł się samotny jak nigdy dotąd.
Chibi spojrzał na zbliżającą się do niego miskę z gulaszem i powąchał potrawę zaciekawiony, myśląc, że River daje mu ją do zjedzenia. Zamoczył w niej jeden z palców i polizał, ale szybko się skrzywił z obrzydzeniem i zaczął pluć na lewo i prawo, a po tym wystawiając szorstki języczek wycierał go w swoje łapki by pozbyć się nieprzyjemnego smaku. Spojrzał na przyjaciela i położył po sobie uszka. Podszedł do niego smutny i główką zaczął pocierać o jego bok siedząc obok niego. Gad zamknął oko i raz jeszcze westchnął prostując się i opierając o oparcie krzesła, po czym pogłaskał malucha.
- Pójdę i zakończę to raz na zawsze - powiedział krótko, wiedząc, że smoczyca zrozumie o co chodzi. Nie wątpił, że przysłuchiwała się rozmowie z Abigail. - Ale czy to coś zmieni? I tak pewnie ty... - Ugryzł się w język, by nie ciągnąć tej kwestii. Gdyby powiedział Isambre na głos to co zamierzał, niczym nie różniłby się od wampirzycy, a nie chciał być taki jak ona. Nie chciał się tłumaczyć dziewczynie, bo to i tak nie miało znaczenia, poza tym i tak pewnie, by mu nie uwierzyła przez zazdrość i dumę, które nią zawładnęły. Doskonale wiedział, że planem wampirzycy było skłócenie smoków, aby ona miała jednookiego gada tylko dla siebie. Ona wiedziała o relacji gadów, o tym, że Isambre nic nie zrozumie, a River przez swoją własną dumę i strach, nie będzie się nawet starał tego wszystkiego wyjaśnić.
Z drugiej strony nie chciał, aby dziewczyna pomyślała o nim, jak o potworze, choć inni, których znał za takiego go uważali. Ich zdanie jednak nie miało dla niego żadnego znaczenia, inaczej to wyglądało w przypadku Isambre, która była dla niego bardzo ważna i nie chciał, aby od niego odeszła za jego prawdziwą, acz wyrobioną przez ojca naturę. Obawiał się, że i tak już wszystko jest skończone, co napawało go jeszcze większym gniewem. Westchnął ciężko, a jego twarz nic nie wyrażała, jedynie chłodną obojętność. Zawsze pojawiał się u niego pesymizm, kiedy tylko wisiało nad nim widmo kłopotów. Uważał w swoim skomplikowanym rozumowaniu, że jeśli z początku założy, iż jest na przegranej pozycji przez beznadziejną sytuację, to z góry będzie przygotowany na porażkę, bo gorzej już nie będzie. Jednakże zazwyczaj kończy się to miłym zaskoczeniem i radością, gdy udaje mu się wyjść z kłopotów bez szwanku, czego nie można powiedzieć o reszcie biorącej udział w tym zdarzeniu.
Z zamyślenie wyrwał go ruch i odgłos stawianych na stole drewnianych naczyń oraz obejmujący go zapach ciepłego posiłku. Zerknął tylko na apetycznie wyglądający gulasz, który zaraz odepchnął lekko od siebie. Nie miał apetytu, co było też potwierdzone brakiem błagalnych skowytów jego żołądka. Tak jak wcześniej umierał z głodu, teraz miał wrażenie, że jeśli coś przełknie to, to i tak szybko ujrzy z powrotem światło dzienne. Był zagubiony i czuł się samotny jak nigdy dotąd.
Chibi spojrzał na zbliżającą się do niego miskę z gulaszem i powąchał potrawę zaciekawiony, myśląc, że River daje mu ją do zjedzenia. Zamoczył w niej jeden z palców i polizał, ale szybko się skrzywił z obrzydzeniem i zaczął pluć na lewo i prawo, a po tym wystawiając szorstki języczek wycierał go w swoje łapki by pozbyć się nieprzyjemnego smaku. Spojrzał na przyjaciela i położył po sobie uszka. Podszedł do niego smutny i główką zaczął pocierać o jego bok siedząc obok niego. Gad zamknął oko i raz jeszcze westchnął prostując się i opierając o oparcie krzesła, po czym pogłaskał malucha.
- Pójdę i zakończę to raz na zawsze - powiedział krótko, wiedząc, że smoczyca zrozumie o co chodzi. Nie wątpił, że przysłuchiwała się rozmowie z Abigail. - Ale czy to coś zmieni? I tak pewnie ty... - Ugryzł się w język, by nie ciągnąć tej kwestii. Gdyby powiedział Isambre na głos to co zamierzał, niczym nie różniłby się od wampirzycy, a nie chciał być taki jak ona. Nie chciał się tłumaczyć dziewczynie, bo to i tak nie miało znaczenia, poza tym i tak pewnie, by mu nie uwierzyła przez zazdrość i dumę, które nią zawładnęły. Doskonale wiedział, że planem wampirzycy było skłócenie smoków, aby ona miała jednookiego gada tylko dla siebie. Ona wiedziała o relacji gadów, o tym, że Isambre nic nie zrozumie, a River przez swoją własną dumę i strach, nie będzie się nawet starał tego wszystkiego wyjaśnić.
Ta sytuacja była dla smoczycy zupełnie nowa. Ledwo znalazła kogoś na kim jej zależy i na odwrót, a już los zsyła na nich próbę w postaci wampirzycy, która była z jej towarzyszem w dość bliskich stosunkach. A przynajmniej na to się zapowiadało. Dziewczyna jednak odrzucała wszelkie myśli związane ze zdradą jej osoby przez Rivera. Choć obnażył przed nią niektóre wady, wciąż Isambre nie mogłaby powiedzieć, że jest on manipulatorem lub łowcom posagów. Jego uczucia wobec niej były szczere i smoczyca doskonale o tym wiedziała, ale teraz nie mogła powiedzieć, że jest pewna co do związku. Nawet jeśli ciągnęło ją do Rivera. Nie chciała kończyć tego w ten sposób, choć zazdrość podpowiadała jej, żeby postawić gadowi jakieś ultimatum. W końcu planowanie przyszłości to poważna sprawa i trzeba się temu poświęcić, a nie oglądać się na błędy przeszłości. Przez jej głowę przeszła wtedy myśl, że gdyby jej towarzysz zwierzyłby się jej ze wszystkiego, przyjęłaby to chłodno i spróbowała go zrozumieć. W końcu znali się niecałe cztery dni. Nie można powiedzieć, że są zależni od siebie. Każde z nich mogło w każdej chwili zostawić drugiego i odejść, ale nie żadne z nich się do tego nie rwało.
Podnosząc na Rivera swoje zmienione iluzją oczy, Isambre westchnęła głośno, wstała i podeszła do chłopaka, siadając mu na kolanach i obejmując za szyję. Widownia w postaci dwóch czy trzech studentów jej nie obchodziła, a nawet gdyby zerkała w ich stronę wampirzyca, smoczycy zrobiłoby się lżej. Mogła jej pokazać, że smok już wybrał więc ma szansę się kulturalnie wycofać. Lecz, czy ona naprawdę chciała o niego walczyć robiąc coś na kształt pokazu? Nie wiedziała. W szczególnosci, że nigdy nie zależało jej na kimś takim jak River. Był jej opoką, pocieszycielem, zachowywał się bardziej jak przyjaciel, ale nader często się całowali. Można powiedzieć, że byli na granicy, którą oboje chcieli przekroczyć. Zatrzymywała ich tylko niepewność.
- Jesteś mój - powiedziała dość twardo, pozwalając sobie na powrót do czarnowłosej formy znad jeziora. - I jeśli sądzisz, że pozwolę ci tam pójść to się grubo mylisz. Nie puszczę cię, a jeśli spróbujesz się wymknąć, powiem Chibiemu, by znów cię ugryzł. River ja nie jestem taka jak ty, nie krzywdziłam ludzi i nie będę tego robić, tobie tego nie zabraniam, w granicach rozsądku oczywiście. Wiem, że zmienianie cię może okazać się bezowocne i tylko się posprzeczamy. Ale dziś zostajesz ze mną - dodała szeptem, całując go w czoło. - Wiem, że chcesz mnie chronić, ale tak naprawdę co mi zrobi wampirzyca? Nie boję się jej. Jeśli domyśla się kim jestem tym bardziej się nie zbliży. O iluzji napewno nie wie, więc jeśli spróbuje ze mnie pić to sobie najwyżej połamie kły. A ja umiem się bronić. Może nie w tej formie, ale umiem. Nie chcę uciekać się do szantażu, więc poprostu przytaknij i...
Urwała, chcąc zebrać myśli. Była jak bezbronna dziewczynka, przytulona do piersi swojego opiekuna, który czule ją obejmował. Mogła mu teraz wszystko wyznać, ale nie przy świadkach. Ich związek miał próbę, ale to bardziej uderzało w nią niż w niego. Isambre bała się, że to nie ostatnia z takich sytuacji, a smok przy każdej następnej mógłby zachowywać się inaczej. Nie miej chciała z nim być, więc może najwyższy czas zdjąć tę barierę? Pomyślała, całując go w ciepłe usta.
-... i chodźmy na górę - dokończyła, rumieniąc się bardziej niż zwykle.
Podnosząc na Rivera swoje zmienione iluzją oczy, Isambre westchnęła głośno, wstała i podeszła do chłopaka, siadając mu na kolanach i obejmując za szyję. Widownia w postaci dwóch czy trzech studentów jej nie obchodziła, a nawet gdyby zerkała w ich stronę wampirzyca, smoczycy zrobiłoby się lżej. Mogła jej pokazać, że smok już wybrał więc ma szansę się kulturalnie wycofać. Lecz, czy ona naprawdę chciała o niego walczyć robiąc coś na kształt pokazu? Nie wiedziała. W szczególnosci, że nigdy nie zależało jej na kimś takim jak River. Był jej opoką, pocieszycielem, zachowywał się bardziej jak przyjaciel, ale nader często się całowali. Można powiedzieć, że byli na granicy, którą oboje chcieli przekroczyć. Zatrzymywała ich tylko niepewność.
- Jesteś mój - powiedziała dość twardo, pozwalając sobie na powrót do czarnowłosej formy znad jeziora. - I jeśli sądzisz, że pozwolę ci tam pójść to się grubo mylisz. Nie puszczę cię, a jeśli spróbujesz się wymknąć, powiem Chibiemu, by znów cię ugryzł. River ja nie jestem taka jak ty, nie krzywdziłam ludzi i nie będę tego robić, tobie tego nie zabraniam, w granicach rozsądku oczywiście. Wiem, że zmienianie cię może okazać się bezowocne i tylko się posprzeczamy. Ale dziś zostajesz ze mną - dodała szeptem, całując go w czoło. - Wiem, że chcesz mnie chronić, ale tak naprawdę co mi zrobi wampirzyca? Nie boję się jej. Jeśli domyśla się kim jestem tym bardziej się nie zbliży. O iluzji napewno nie wie, więc jeśli spróbuje ze mnie pić to sobie najwyżej połamie kły. A ja umiem się bronić. Może nie w tej formie, ale umiem. Nie chcę uciekać się do szantażu, więc poprostu przytaknij i...
Urwała, chcąc zebrać myśli. Była jak bezbronna dziewczynka, przytulona do piersi swojego opiekuna, który czule ją obejmował. Mogła mu teraz wszystko wyznać, ale nie przy świadkach. Ich związek miał próbę, ale to bardziej uderzało w nią niż w niego. Isambre bała się, że to nie ostatnia z takich sytuacji, a smok przy każdej następnej mógłby zachowywać się inaczej. Nie miej chciała z nim być, więc może najwyższy czas zdjąć tę barierę? Pomyślała, całując go w ciepłe usta.
-... i chodźmy na górę - dokończyła, rumieniąc się bardziej niż zwykle.
- River
- Zsyłający Sny
- Posty: 315
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
- Kontakt:
Przestał się martwić kiedy nieoczekiwanie dziewczyna wstała i usiadała mu na kolanach. Był tym też zaskoczony, bo nie wiedział co ona kombinuje i co ma o tym myśleć, choć od tego ciągłego myślenia powoli go głowa zaczynała boleć.
- Jestem tylko twój i nic tego nie zmieni... Jedynie ty sama. - Odpowiedział patrząc na nią, obejmując ją w talii, by nie spadała przez przypadek. Wykorzystał ten moment i się do niej przytulił. Czuł się przez to spokojniejszy, ale nie zapomniał o tym co się właśnie wydarzyło i spojrzał na smoczycę poważnie. - Jeśli nie dziś to jutro, jeśli nie jutro to po jutrze. Ona nie odpuści, a jedynie będzie coraz gorzej z dnia na dzień. - Mruknął z niepokojem. Wiedział, że Isambre sobie poradzi, nawet się o nią nie bał bo wydawała się być silną smoczycą, choć łagodną. Najbardziej bał się tego co zacznie wygadywać wampirzyca i przez co jego towarzyszka go znienawidzi. - Ona chce nas z sobą skłócić. - Nie wiedział czemu to dodał. ale poczuł się żałośnie tak się tłumacząc, jak dziecko, które nabroiło i chce uniknąć kary. Nie chciał jej mówić, że Abigail chodzi tylko o krew i przez to, to całe zamieszanie, a najbardziej przez zazdrość Isambre.
Przytulił ją do siebie mocniej kiedy go pocałowała odwzajemniając to czule. Nie chciał psuć tego co się między nimi tworzyło, dlatego chciał się dostosować do słów wampirzycy i zakończyć wszystkie sprawy z nią od razu, by później nie mieć jeszcze większych problemów. Mruczał cicho patrząc na nią z miłością i delikatnie gładził ją dłonią po plecach. Dokończone przez nią słowa jeszcze bardziej go zaskoczyły, nie wiedział co to ma znaczyć, ale znów spoważniał.
- Jeśli porozmawiać i odpocząć, to zrobię jak każesz. Jeśli po to co obawiam się wypowiedzieć na głos, to lepiej sobie odpuścić. Jest to zapewne wynikiem sytuacji i zazdrości, więc to nie najlepsza zachęta na coś tak ważnego dla związku. Poza tym znamy się kilka dni, nie zamierzam być uważany za desperata myślącego tylko o jednym, jak każdy ludzki mężczyzna. - Może i kiedyś korzystał z usług karczemnych dziewek, ale to nie znaczyło, że był tego typu facetem. Domyślał się, że Isambre może tego nie chcieć w głębi duszy tak wcześnie, dlatego tym bardziej nie wybaczyłby sobie jeśli teraz by skorzystał. Pogładził ją po policzku i pocałował w nosek. Taki wygląd smoczycy w ludzkiej postaci podobał mu się najbardziej, a najpiękniejsza była w smoczej postaci.
Zostawił na stole zapłatę za oba posiłki i poszedł z nią i Chibim na górę, ale tylko by odpocząć oraz na spokojnie porozmawiać.
- Jestem tylko twój i nic tego nie zmieni... Jedynie ty sama. - Odpowiedział patrząc na nią, obejmując ją w talii, by nie spadała przez przypadek. Wykorzystał ten moment i się do niej przytulił. Czuł się przez to spokojniejszy, ale nie zapomniał o tym co się właśnie wydarzyło i spojrzał na smoczycę poważnie. - Jeśli nie dziś to jutro, jeśli nie jutro to po jutrze. Ona nie odpuści, a jedynie będzie coraz gorzej z dnia na dzień. - Mruknął z niepokojem. Wiedział, że Isambre sobie poradzi, nawet się o nią nie bał bo wydawała się być silną smoczycą, choć łagodną. Najbardziej bał się tego co zacznie wygadywać wampirzyca i przez co jego towarzyszka go znienawidzi. - Ona chce nas z sobą skłócić. - Nie wiedział czemu to dodał. ale poczuł się żałośnie tak się tłumacząc, jak dziecko, które nabroiło i chce uniknąć kary. Nie chciał jej mówić, że Abigail chodzi tylko o krew i przez to, to całe zamieszanie, a najbardziej przez zazdrość Isambre.
Przytulił ją do siebie mocniej kiedy go pocałowała odwzajemniając to czule. Nie chciał psuć tego co się między nimi tworzyło, dlatego chciał się dostosować do słów wampirzycy i zakończyć wszystkie sprawy z nią od razu, by później nie mieć jeszcze większych problemów. Mruczał cicho patrząc na nią z miłością i delikatnie gładził ją dłonią po plecach. Dokończone przez nią słowa jeszcze bardziej go zaskoczyły, nie wiedział co to ma znaczyć, ale znów spoważniał.
- Jeśli porozmawiać i odpocząć, to zrobię jak każesz. Jeśli po to co obawiam się wypowiedzieć na głos, to lepiej sobie odpuścić. Jest to zapewne wynikiem sytuacji i zazdrości, więc to nie najlepsza zachęta na coś tak ważnego dla związku. Poza tym znamy się kilka dni, nie zamierzam być uważany za desperata myślącego tylko o jednym, jak każdy ludzki mężczyzna. - Może i kiedyś korzystał z usług karczemnych dziewek, ale to nie znaczyło, że był tego typu facetem. Domyślał się, że Isambre może tego nie chcieć w głębi duszy tak wcześnie, dlatego tym bardziej nie wybaczyłby sobie jeśli teraz by skorzystał. Pogładził ją po policzku i pocałował w nosek. Taki wygląd smoczycy w ludzkiej postaci podobał mu się najbardziej, a najpiękniejsza była w smoczej postaci.
Zostawił na stole zapłatę za oba posiłki i poszedł z nią i Chibim na górę, ale tylko by odpocząć oraz na spokojnie porozmawiać.
- Schlebiasz mi - rzuciła smoczyca przez ramię, kiedy znaleźli się na schodach do pokoju. - Ale nie sądziłam, że tak zareagujesz. Ta wampirzyca musiała cię zdezorientować. Ten mężczyzna, który jej płacił nie wyszedł z karczmy i cały czas zerkał na nas. Pomyślałam sobie, że nas obserwuje właśnie dla niej, więc chciałam odwrócić jej uwagę. Gdyby dowiedziała się, że poszliśmy się kochać, uśpiłaby czujność. Wciąż uważałaby mnie za bezbronną i niczego nieświadomą. Nie tylko ty potrafisz czuwać - dodała z uśmiechem, zamykając za Riverem drzwi i przekręcając w nich kluczyk.
Pokój był nieduży, ale lepiej umeblowany niż ten w elfim mieście. Stało tu spore, dwuosobowe łóżko z wysokim tyłem, stół z trzema krzesłami i niewielka szafa. Za światło służyło kilka świeczek na pobrudzonym woskiem parapecie, a podłogę zdobił poplamiony winem, ale za to miękki dywan. Isambre od razu podeszła do okna i zasłoniła je, a następnie usiadła na jednym z krzeseł i wzięła Chibiego na ręce, który gdy tylko się tu znaleźli poszukiwał jakiejś okazji by się przytulić. Najwyraźniej i on mało z tego rozumiał.
- Czemu miałaby nas skłócić? - zapytała po chwili. - Nawet jej nie znam.
Pokój był nieduży, ale lepiej umeblowany niż ten w elfim mieście. Stało tu spore, dwuosobowe łóżko z wysokim tyłem, stół z trzema krzesłami i niewielka szafa. Za światło służyło kilka świeczek na pobrudzonym woskiem parapecie, a podłogę zdobił poplamiony winem, ale za to miękki dywan. Isambre od razu podeszła do okna i zasłoniła je, a następnie usiadła na jednym z krzeseł i wzięła Chibiego na ręce, który gdy tylko się tu znaleźli poszukiwał jakiejś okazji by się przytulić. Najwyraźniej i on mało z tego rozumiał.
- Czemu miałaby nas skłócić? - zapytała po chwili. - Nawet jej nie znam.
- River
- Zsyłający Sny
- Posty: 315
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
- Kontakt:
- Ale przecież... Czekaj co?! - Spytał zdziwiony.
Był tak skołowany jak jeszcze nigdy w życiu. Nie mógł uwierzyć w to co słyszy, a tym bardziej w to, że stracił czujność i mógł nie zauważyć czegoś podejrzanego. Nie wiedział co było przyczyną przez, którą opuścił gardę, przecież nigdy tego nie robił nawet kiedy zaślepiała go wściekłość. Zastanawiał się czy wampirzyca nie rzuciła na niego jakiegoś zaklęcia, choć to mało prawdopodobne bo smoki są czaroodporne całkowicie lub częściowo. Drugą opcją było, iż przez obawę utraty smoczycy, River mógł zapomnieć o otaczającym go świecie i myśleć jedynie o tym jak rozwiązać problem, nie kończąc związku Isambre.
- Ona ciebie też nie zna, ale wystarczy, że ciebie ze mną zobaczyła. A odpowiedź czemu to robi jest bardzo prosta. Nie chce aby spotkało mnie w życiu coś miłego, żeby nie powiedzieć - abym był szczęśliwy. Nie wiem czemu tak się stało. Kiedy... - Przerwał uciekając od dziewczyny wzrokiem. Nie chciał jej nic mówić, ale wyglądało na to, że nie ma innego wyjścia, by zrozumieć to wszystko. - Kiedy wynająłem ją po raz pierwszy była pewna siebie i zaborcza, ale wszystko to było jedynie uzależnione od jej zawodu. Jak się domyślasz było to wtedy jedynie udawane, by stwarzać pozory silnej niezależnej kobiety. Zaciekawiła mnie bo nigdy nie widziałem wampira pracującego jako prostytutka. Zatrzymałem się na jakiś czas w tym mieście i zapłaciłem ekstra za wyłączność do niej... Smocza duma i chciwość, nie lubię się dzielić. - Westchnął opowiadanie o tym było uwłaczające, ale skoro zaczął nie może teraz od tego uciec. - Dzień w dzień spędzałem noce jedynie z nią, a ona za każdym razem ze mnie piła. Z początku mi to nie przeszkadzało, ale o wiele za późno zorientowałem się, że ona się od tego uzależniła. W pewnym momencie miałem już dość i następnego dnia zamierzałem ruszyć dalej po tym jak wytrzeźwieję, ale do tego nie doszło. Dosiadła się do mnie i zaczęła namawiać by pójść na górę jak zawsze, ale jej odmówiłem każąc się ode mnie odwalić, nie poddawała się i zacząłem ją ignorować. Wtedy podpuściła jakiegoś ogromnego fagasa co wszczęło burdę, która ostatecznie skończyła się tym, że w gniewie puściłem z dymem cały przybytek i odleciałem. - Wyjaśnił siadając na krześle. Czuł wstyd i odrazę do samego siebie, ale przeszłości nie mógł już zmienić, w przeciwieństwie do przyszłości.
- Dziękuję, że chociaż ty nie straciłaś czujności. - Dodał z wdzięcznością spoglądając w stronę Isambre.
Był tak skołowany jak jeszcze nigdy w życiu. Nie mógł uwierzyć w to co słyszy, a tym bardziej w to, że stracił czujność i mógł nie zauważyć czegoś podejrzanego. Nie wiedział co było przyczyną przez, którą opuścił gardę, przecież nigdy tego nie robił nawet kiedy zaślepiała go wściekłość. Zastanawiał się czy wampirzyca nie rzuciła na niego jakiegoś zaklęcia, choć to mało prawdopodobne bo smoki są czaroodporne całkowicie lub częściowo. Drugą opcją było, iż przez obawę utraty smoczycy, River mógł zapomnieć o otaczającym go świecie i myśleć jedynie o tym jak rozwiązać problem, nie kończąc związku Isambre.
- Ona ciebie też nie zna, ale wystarczy, że ciebie ze mną zobaczyła. A odpowiedź czemu to robi jest bardzo prosta. Nie chce aby spotkało mnie w życiu coś miłego, żeby nie powiedzieć - abym był szczęśliwy. Nie wiem czemu tak się stało. Kiedy... - Przerwał uciekając od dziewczyny wzrokiem. Nie chciał jej nic mówić, ale wyglądało na to, że nie ma innego wyjścia, by zrozumieć to wszystko. - Kiedy wynająłem ją po raz pierwszy była pewna siebie i zaborcza, ale wszystko to było jedynie uzależnione od jej zawodu. Jak się domyślasz było to wtedy jedynie udawane, by stwarzać pozory silnej niezależnej kobiety. Zaciekawiła mnie bo nigdy nie widziałem wampira pracującego jako prostytutka. Zatrzymałem się na jakiś czas w tym mieście i zapłaciłem ekstra za wyłączność do niej... Smocza duma i chciwość, nie lubię się dzielić. - Westchnął opowiadanie o tym było uwłaczające, ale skoro zaczął nie może teraz od tego uciec. - Dzień w dzień spędzałem noce jedynie z nią, a ona za każdym razem ze mnie piła. Z początku mi to nie przeszkadzało, ale o wiele za późno zorientowałem się, że ona się od tego uzależniła. W pewnym momencie miałem już dość i następnego dnia zamierzałem ruszyć dalej po tym jak wytrzeźwieję, ale do tego nie doszło. Dosiadła się do mnie i zaczęła namawiać by pójść na górę jak zawsze, ale jej odmówiłem każąc się ode mnie odwalić, nie poddawała się i zacząłem ją ignorować. Wtedy podpuściła jakiegoś ogromnego fagasa co wszczęło burdę, która ostatecznie skończyła się tym, że w gniewie puściłem z dymem cały przybytek i odleciałem. - Wyjaśnił siadając na krześle. Czuł wstyd i odrazę do samego siebie, ale przeszłości nie mógł już zmienić, w przeciwieństwie do przyszłości.
- Dziękuję, że chociaż ty nie straciłaś czujności. - Dodał z wdzięcznością spoglądając w stronę Isambre.
- I myślisz, że cię tam puszczę? - zapytała smoczyca, uspokajając malucha i zerkając na Rivera spod przymróżonych powiek. - Zapomnij. Skoro to przeszłość to, to udowodnij. Nie idź do niej, nie pozwól jej się napić, czy co tam sobie wymyśliła. Nie mam ci nic za złe, nie znaliśmy się wtedy, byłeś na swój sposób wolny, ale jeśli naprawdę coś do mnie czujesz, to nie pójdziesz do niej. Zostań tu z nami, przytul mnie jak wcześniej i zaśnijmy. Nie proponuję ci teraz niczego, chcę mieć cię pod ręką i mieć pewność, że nie robisz głupstw. Skończ to w ten sam sposób, zignoruj ją, a rano odlecimy, ale nigdzie cię nie puszczę. W końcu to ja mam klucz - dodała dość gniewnie, pokazując Riverowi mosiężny przedmiot wielkości dwóch palców, który wrzuciła do sakwy.
Później podeszła do niego i zdjeła mu kapelusz, który odłożyła na stół, a skórzaną torbę postawiła obok łóżka. Wykorzystując ten moment Chibi wskoczył do niej i pomrukując, zasnął, a Isambre chwyciła Rivera za dłoń i pociągnęła w stronę łóżka.
- Zostajesz tu ze mną. Możesz mówić, że jestem dziecinna, nieostrożna i zazdrosna. To ostatnie szczególnie i nie pozwolę sobie żeby ta wampirzyca weszła między nas. Co było to było i choć nie powinnam, wybaczam ci wszystko.
Różne myśli chodziły smoczycy po głowie, kiedy ta położyła się wypachanym piórami materacu i zaległa na boku, patrząc w zasłonięte okno. River był z wampirzycą dla zwykłej rządzy, a ona dla jego krwi, od której, jak twierdzi, się uzależniła. Ale koniec końców to on ją zostawił. Pytanie tylko co było głównym powodem, bo tak naprawdę gad miał wszystko. Mógł pić, bić się i spać z nią kiedy miał ochotę. A mimo to od niej uciekł, jakby się znudził. Czy ją też spotka coś podobnego? Czy okaże się, że River też znudzi się nią i odejdzie? Tego nie wiedziała, ale czując ciepłe palce smoka na swoich plecach, przymknęła oczy i oddała się snu.
Później podeszła do niego i zdjeła mu kapelusz, który odłożyła na stół, a skórzaną torbę postawiła obok łóżka. Wykorzystując ten moment Chibi wskoczył do niej i pomrukując, zasnął, a Isambre chwyciła Rivera za dłoń i pociągnęła w stronę łóżka.
- Zostajesz tu ze mną. Możesz mówić, że jestem dziecinna, nieostrożna i zazdrosna. To ostatnie szczególnie i nie pozwolę sobie żeby ta wampirzyca weszła między nas. Co było to było i choć nie powinnam, wybaczam ci wszystko.
Różne myśli chodziły smoczycy po głowie, kiedy ta położyła się wypachanym piórami materacu i zaległa na boku, patrząc w zasłonięte okno. River był z wampirzycą dla zwykłej rządzy, a ona dla jego krwi, od której, jak twierdzi, się uzależniła. Ale koniec końców to on ją zostawił. Pytanie tylko co było głównym powodem, bo tak naprawdę gad miał wszystko. Mógł pić, bić się i spać z nią kiedy miał ochotę. A mimo to od niej uciekł, jakby się znudził. Czy ją też spotka coś podobnego? Czy okaże się, że River też znudzi się nią i odejdzie? Tego nie wiedziała, ale czując ciepłe palce smoka na swoich plecach, przymknęła oczy i oddała się snu.
- River
- Zsyłający Sny
- Posty: 315
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
- Kontakt:
Nie podobało mu się, że każda z nich mu rozkazywała, a on nie mógł się temu przeciwstawić, nie mając nic do powiedzenia. Zacisnął pięść aż znów nie zaczęła go boleć i odwrócił wzrok spuszczając głowę. Było to dla niego charakterystycznym zachowaniem, kiedy miał coś zrobić czego on sam nie chciał. Taka reakcja wyrobiła się w nim kiedy jeszcze mieszkał z rodzicami przez treningi z ojcem. Westchnął ciężko z niezadowoleniem nie mając zamiaru się kłócić, w końcu i tak nie zmieniłby decyzji Isambre. Była równie uparta co on, tyle, że smoczyca nie zamierzała odpuścić, co zrobił River dla dobra ich związku. Wiedział, że Abigail będzie na nich czekała, a jak nie to na pewno na nią natrafią, ale nie powiedział o tym dziewczynie, sama się przekona.
Najbardziej bolał go rodzący się w słowach towarzyszki szantaż. To czy by teraz poszedł, czy by nie poszedł nie było dowodem na potwierdzającym uczucie żywione do partnerki lub jego brak. Równie dobrze mógłby zostać teraz z Isambre, bo miałoby dowodzić, iż ją naprawdę kocha, a nazajutrz mógłby jej wypalić, że to wszystko nic nie znaczyło, a jedynie potrzebował rozrywki. Oczywiście nie była to prawda, a jedynie przykład nieskuteczności takich "testów". Niestety nawet tego jej nie powiedział, jedynie biernie stał w milczeniu dostosowując się do jej polecenia. Może ojciec miał rację, zastanawiał się czy faktycznie łagodny smok to słaby smok, choć jak na razie wszystko to potwierdzało.
Spojrzał na nią kiedy do niego podeszłą i zdjęła mu kapelusz, a po tym torbę. Nie zareagował w żaden sposób, pozwalając jej na to. Też nie stawiał oporów idąc posłusznie za nią, wciąż milcząc. Miał dziwne wrażenie, że jego zdanie się w ogóle nie liczy w zaistniałym problemie, choć znał wampirzycę najlepiej i sam wiedział czy coś do niej czuł, czy nie. Powstrzymał się by nie wyśmiać smoczycy i nie pokazać jej swojego niezadowolenia przez niezamierzone urażenie go. Dla niego było nie do pojęcia jak można zakochać się w prostytutce. Owszem niewyrośnięte chłystki, u których wciąż widać pod nosem matczyne mleko bardzo często po nocy z kurtyzaną myślą, że to już miłość i trzeba szykować ślub, wiele razy widział jak zapalonych amantów wyrzucał z przybytku karczmarz, a jak do nich nic nie docierało to zawsze znaleźli się tacy, co z przyjemnością by im to wyperswadowali przy użyciu siły. Jednakże gad taki nie był, przez swoją wiedzę i oczytanie.
- Dobrej nocy. - Powiedział jej głaszcząc po plecach, patrząc na leżącą na łóżku dziewczynę. On się jednak przy niej nie położył i siedział wpatrzony w nią oraz zamyślony. Nawet jeśli mieli z sobą tylko spać, bez żadnych innych wariacji i tak nie zamierzał tego zrobić. Szanował przestrzeń osobistą Isambre i wciąż pamiętał jej słowa by się nie śpieszyć. Dodatkowo nie chciał z nią być w takiej postaci, ale póki podróżowali nie było innego wyjścia, aby zachować bezpieczeństwo. Wiedział jednak, że kiedyś będą z sobą takimi jakimi się urodzili, bo bycie smokiem napawało go dumą, a ukrywanie się w ludzkiej skórze zalatywało mu tchórzostwem.
Najbardziej bolał go rodzący się w słowach towarzyszki szantaż. To czy by teraz poszedł, czy by nie poszedł nie było dowodem na potwierdzającym uczucie żywione do partnerki lub jego brak. Równie dobrze mógłby zostać teraz z Isambre, bo miałoby dowodzić, iż ją naprawdę kocha, a nazajutrz mógłby jej wypalić, że to wszystko nic nie znaczyło, a jedynie potrzebował rozrywki. Oczywiście nie była to prawda, a jedynie przykład nieskuteczności takich "testów". Niestety nawet tego jej nie powiedział, jedynie biernie stał w milczeniu dostosowując się do jej polecenia. Może ojciec miał rację, zastanawiał się czy faktycznie łagodny smok to słaby smok, choć jak na razie wszystko to potwierdzało.
Spojrzał na nią kiedy do niego podeszłą i zdjęła mu kapelusz, a po tym torbę. Nie zareagował w żaden sposób, pozwalając jej na to. Też nie stawiał oporów idąc posłusznie za nią, wciąż milcząc. Miał dziwne wrażenie, że jego zdanie się w ogóle nie liczy w zaistniałym problemie, choć znał wampirzycę najlepiej i sam wiedział czy coś do niej czuł, czy nie. Powstrzymał się by nie wyśmiać smoczycy i nie pokazać jej swojego niezadowolenia przez niezamierzone urażenie go. Dla niego było nie do pojęcia jak można zakochać się w prostytutce. Owszem niewyrośnięte chłystki, u których wciąż widać pod nosem matczyne mleko bardzo często po nocy z kurtyzaną myślą, że to już miłość i trzeba szykować ślub, wiele razy widział jak zapalonych amantów wyrzucał z przybytku karczmarz, a jak do nich nic nie docierało to zawsze znaleźli się tacy, co z przyjemnością by im to wyperswadowali przy użyciu siły. Jednakże gad taki nie był, przez swoją wiedzę i oczytanie.
- Dobrej nocy. - Powiedział jej głaszcząc po plecach, patrząc na leżącą na łóżku dziewczynę. On się jednak przy niej nie położył i siedział wpatrzony w nią oraz zamyślony. Nawet jeśli mieli z sobą tylko spać, bez żadnych innych wariacji i tak nie zamierzał tego zrobić. Szanował przestrzeń osobistą Isambre i wciąż pamiętał jej słowa by się nie śpieszyć. Dodatkowo nie chciał z nią być w takiej postaci, ale póki podróżowali nie było innego wyjścia, aby zachować bezpieczeństwo. Wiedział jednak, że kiedyś będą z sobą takimi jakimi się urodzili, bo bycie smokiem napawało go dumą, a ukrywanie się w ludzkiej skórze zalatywało mu tchórzostwem.
Mimo iż aura bezpieczeństwa była wystarczająco silna, a słowa smoka ciepłe i przepełnione spokojem, Isambre nie mogła zmrużyć oka. Leżała wciąż na boku, z jedną ręką pod głową i z drugą na materacu, stukając w niego palcem. Patrzyła się w zasłonięte okno, na którym dopalały się świeczki. Ich płomienie zdawały się opadać, jak znużeni tańcem artyści, ale na dziewczynę to nie działało. Nie poszła w ich ślad.
Cały czas myślała o wampirzycy i o potencjalnym zagrożeniu. Nie chciała tak szybko uciekać z miasta, a po rozmowie z Riverem wszystko zaczynało jej się układać. Nie miała powodów, by mu nie wierzyć, iż między nimi wszystko skończone, ale nie widziała powodu, by chłopak miał jeszcze coś dla niej zrobić. Skoro tak go tłamsiła to dobrze, że się od niej uwolnił. Źle, że ją mogło spotkać coś podobnego. Zależało jej na smoku, z wzajemnością i nie chciała się z nim kłócić, dlatego powoli podniosła się na łokciu i odwróciła w jego stronę.
Może rzeczywiście przesadziła. Zazdrość o niego trochę ją zawładnęła i Isambre pozwoliła zaciemnić sobie resztę rozsądku. Zdała sobie sprawę, że postąpiła nie lepiej niż wampirzyca.
- Przepraszam - powiedziała, patrząc mu w oczy. - Nie wiem czemu się tak zachowuję. Poprostu... - zaczęła, opadając na poduszkę. - Nie wiem co o tym myślieć, a nie chciałabym żebyś ty myślał o mnie źle.
Następnie Isambre podeszła ostrożnie do okna i nie wywołując hałasu, który mógłby zbudzić Chibiego, odsunęła zasłonę. Miasto spało, choć do północy było jeszcze daleko. Ostatni pijacy kiwali się po ulicy, próbując trafić do swojego domu, a drogę oświetlały im stare latarnie. Nad jej glową górowała kopuła Akademii, a wszystkie okna świeciły nieprzyjemną czernią. Nie dla smoka oczywiście. Isambre doskonale widziała część mebli w pustych salach, które co jakiś czas były sprawdzane przez strażnika. Panowała grobowa cisza, która zaczęła dudnić jej w uszach.
- Jeśli musisz to idź - powiedziała po chwili. - Ale uważaj na siebie.
Cały czas myślała o wampirzycy i o potencjalnym zagrożeniu. Nie chciała tak szybko uciekać z miasta, a po rozmowie z Riverem wszystko zaczynało jej się układać. Nie miała powodów, by mu nie wierzyć, iż między nimi wszystko skończone, ale nie widziała powodu, by chłopak miał jeszcze coś dla niej zrobić. Skoro tak go tłamsiła to dobrze, że się od niej uwolnił. Źle, że ją mogło spotkać coś podobnego. Zależało jej na smoku, z wzajemnością i nie chciała się z nim kłócić, dlatego powoli podniosła się na łokciu i odwróciła w jego stronę.
Może rzeczywiście przesadziła. Zazdrość o niego trochę ją zawładnęła i Isambre pozwoliła zaciemnić sobie resztę rozsądku. Zdała sobie sprawę, że postąpiła nie lepiej niż wampirzyca.
- Przepraszam - powiedziała, patrząc mu w oczy. - Nie wiem czemu się tak zachowuję. Poprostu... - zaczęła, opadając na poduszkę. - Nie wiem co o tym myślieć, a nie chciałabym żebyś ty myślał o mnie źle.
Następnie Isambre podeszła ostrożnie do okna i nie wywołując hałasu, który mógłby zbudzić Chibiego, odsunęła zasłonę. Miasto spało, choć do północy było jeszcze daleko. Ostatni pijacy kiwali się po ulicy, próbując trafić do swojego domu, a drogę oświetlały im stare latarnie. Nad jej glową górowała kopuła Akademii, a wszystkie okna świeciły nieprzyjemną czernią. Nie dla smoka oczywiście. Isambre doskonale widziała część mebli w pustych salach, które co jakiś czas były sprawdzane przez strażnika. Panowała grobowa cisza, która zaczęła dudnić jej w uszach.
- Jeśli musisz to idź - powiedziała po chwili. - Ale uważaj na siebie.
- River
- Zsyłający Sny
- Posty: 315
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
- Kontakt:
- Nie przepraszaj Isa, rozumiem cię. Sam bym się zachował tak samo jak ty... Kiedy mówiłaś, że sama pójdziesz odwiedzić swojego przyjaciela, chciałem wysłać za tobą Chibiego. - Wyznał przytulając ją mocno do siebie kiedy się podniosła. Nie miał jej tego za złe i cieszył się, że zrozumiała swój błąd. Pogładził ją po policzku i pocałował namiętnie powoli się z nią kładąc, on sam jednak pochylał się nad dziewczyną opierając się ręką na materacu.
Nie spodziewał się, że Isambre go zrozumie i pozwoli mu załatwić tę sprawę. Zrobiłby dla smoczycy wszystko, dlatego z nią się nie kłócił i kładąc na szali swoją dumę dostosował się do tego co mówiła bez słowa sprzeciwu. Nie chciał więcej w swoim życiu uciekać, a po drugie nie chciał opuszczać jeszcze Efne. Sądził, że jeśli zostaną tu dłużej jego towarzyszka będzie szczęśliwsza mogąc spędzić więcej czasu ze swoją przyjaciółką. River w swoim życiu miał tylko jedną przyjaciółkę, która była dla niego jak siostra i skoczyłby za nią w ogień. Przyjaźń była dla niego bardzo ważna, dlatego chciał, aby jego partnerka pobyła z Miriam.
- Mam na drugie imię ostrożność. - Zaśmiał się i pocałował ją w czoło dla rozluźnienia atmosfery. - Wrócę szybciej niż myślisz, postaraj się zdrzemnąć choć na chwilkę. Brak snu jest niezdrowy. - Dodał z troską i wyjął z jej sakiewki klucz. - Zakluczysz się jak wyjdę. - Po czym wstał i zniknął za drzwiami zostawiając klucz w drzwiach.
Nie zabrał z sobą kapelusza ani torby, nie miał potrzeby ich z sobą zabierać, bo przecież i tak wróci do ich pokoju. Rozmowa z Isambre bardzo go uspokoiła i nawet teraz, kiedy myślał o wampirzycy i spotkaniu, nie było po nim widać oznak gniewu. Rozejrzał się po pustej karczmie, gdzie na stołach były poustawiane krzesła odwrócone do góry nogami. Kiwnął spokojnie czyszczącemu szła oberżyście i wyszedł z przybytku zmierzając w stronę miejsca gdzie po raz pierwszy spotkał się z Abigail.
- Widzę, że w końcu się zebrałeś i przyszedłeś do mnie Rivciu. Wiedziałam, że podejmiesz właściwą decyzję i wybierzesz prawdziwą kobietę. - Odezwała się podstępnie wychodząc z cienia, szybko jednak podbiegła do niego wtulając się do chłopaka. - Bałam się, że już nigdy do mnie nie wrócisz...
- Nigdy nie byliśmy razem. - Powiedział chłodno nie okazując żadnych uczuć. - Nie wiem co sobie ubzdurałaś, ale ja cię nigdy nie kochałem. Cały czas służyłaś mi jedynie za zabawkę i dostarczałaś rozrywki. - Nie starał się uciekać z jej objęć, tak czuł się bezpieczniejszy, bo wyczuwał, że otaczają ich kontrolowane przez dziewkę zbiry.
- To nie jest prawda - mruknęła kusząco skubiąc ustami szyję niewzruszonego gada. - A nawet jeśli to i tak nie możesz mnie porzucić. - Wyszczerzyła kły w podłym uśmiechu. - Wiem jaki jesteś naprawdę i co masz za uszami, z łatwością mogłabym sprawić byś odpowiedział przed władzą miasta za swoje przewinienia, albo nieco zabawić się z twoją ukochaną. Więc bądź grzecznym chłopcem i nic już nie mów. - Rozwarła swoje wargi i wgryzła się w jego szyję, a jej oczy otworzyły się szerzej.
- Nie należę do nikogo, a już na pewno nie do ciebie. Dziwię się, że już dawno nie zakończyłem twojego szaleństwa. - Warknął bez emocji, a jego dłoń przeszła na wylot przez pierś wampirzycy trzymając wciąż delikatnie bijące serce, które po chwili zajęło się ogniem. - I nie ja jestem potworem, ale dewianci tacy jak ty chodzący po tym świecie. Jeśli taki byłem, to na pewno się zmieniłem i nie zamierzam być taki jak wy!
Zewsząd wystrzelone zostały strzały w jego stronę, ale nie przejął się nimi za bardzo gdyż przez powietrze przeciął gorący podmuch niszczący wystrzelone pociski, uderzając następnie w napastników i ścinając ich z nóg. Nie wiedział kiedy odzyskają swoją świadomość, ale nie mógł pozwolić, aby mu przeszkodzili czy zranili. Tym co się podnieśli jako pierwsi podesłał mroczne wizje o niewyobrażalnym cierpieniu ich samych. Miał przez to chwilę i zmieniając się w gada oderwał jej głowę i rozerwał na strzępy ciało kurtyzany malując zaułek na czerwono, następnie spalił jej szczątki dla pewności, że się nie zregeneruje. Był głodny i nie miał za wiele siły, dlatego też szybko poleciał do głównej bramy miasta gdzie przybył do muru głowę wampirzycy uważając, aby nie zostać dostrzeżonym przez usypiających strażników.
Niedługo po tym wszystkim wrócił do karczmy unikając spojrzenia właściciela, gdyż ten od razu połączył by fakty morderstwa o którym dowie się skoro świt, z chłopakiem umazanym krwią. River umknął pośpiesznie do drzwi pokoju, w które lekko zastukał butem, aby nie zostawiać czerwonych śladów na drewnie.
- Isa wróciłem. - Szepnął z przyłożonym do drzwi czołem.
Nie spodziewał się, że Isambre go zrozumie i pozwoli mu załatwić tę sprawę. Zrobiłby dla smoczycy wszystko, dlatego z nią się nie kłócił i kładąc na szali swoją dumę dostosował się do tego co mówiła bez słowa sprzeciwu. Nie chciał więcej w swoim życiu uciekać, a po drugie nie chciał opuszczać jeszcze Efne. Sądził, że jeśli zostaną tu dłużej jego towarzyszka będzie szczęśliwsza mogąc spędzić więcej czasu ze swoją przyjaciółką. River w swoim życiu miał tylko jedną przyjaciółkę, która była dla niego jak siostra i skoczyłby za nią w ogień. Przyjaźń była dla niego bardzo ważna, dlatego chciał, aby jego partnerka pobyła z Miriam.
- Mam na drugie imię ostrożność. - Zaśmiał się i pocałował ją w czoło dla rozluźnienia atmosfery. - Wrócę szybciej niż myślisz, postaraj się zdrzemnąć choć na chwilkę. Brak snu jest niezdrowy. - Dodał z troską i wyjął z jej sakiewki klucz. - Zakluczysz się jak wyjdę. - Po czym wstał i zniknął za drzwiami zostawiając klucz w drzwiach.
Nie zabrał z sobą kapelusza ani torby, nie miał potrzeby ich z sobą zabierać, bo przecież i tak wróci do ich pokoju. Rozmowa z Isambre bardzo go uspokoiła i nawet teraz, kiedy myślał o wampirzycy i spotkaniu, nie było po nim widać oznak gniewu. Rozejrzał się po pustej karczmie, gdzie na stołach były poustawiane krzesła odwrócone do góry nogami. Kiwnął spokojnie czyszczącemu szła oberżyście i wyszedł z przybytku zmierzając w stronę miejsca gdzie po raz pierwszy spotkał się z Abigail.
- Widzę, że w końcu się zebrałeś i przyszedłeś do mnie Rivciu. Wiedziałam, że podejmiesz właściwą decyzję i wybierzesz prawdziwą kobietę. - Odezwała się podstępnie wychodząc z cienia, szybko jednak podbiegła do niego wtulając się do chłopaka. - Bałam się, że już nigdy do mnie nie wrócisz...
- Nigdy nie byliśmy razem. - Powiedział chłodno nie okazując żadnych uczuć. - Nie wiem co sobie ubzdurałaś, ale ja cię nigdy nie kochałem. Cały czas służyłaś mi jedynie za zabawkę i dostarczałaś rozrywki. - Nie starał się uciekać z jej objęć, tak czuł się bezpieczniejszy, bo wyczuwał, że otaczają ich kontrolowane przez dziewkę zbiry.
- To nie jest prawda - mruknęła kusząco skubiąc ustami szyję niewzruszonego gada. - A nawet jeśli to i tak nie możesz mnie porzucić. - Wyszczerzyła kły w podłym uśmiechu. - Wiem jaki jesteś naprawdę i co masz za uszami, z łatwością mogłabym sprawić byś odpowiedział przed władzą miasta za swoje przewinienia, albo nieco zabawić się z twoją ukochaną. Więc bądź grzecznym chłopcem i nic już nie mów. - Rozwarła swoje wargi i wgryzła się w jego szyję, a jej oczy otworzyły się szerzej.
- Nie należę do nikogo, a już na pewno nie do ciebie. Dziwię się, że już dawno nie zakończyłem twojego szaleństwa. - Warknął bez emocji, a jego dłoń przeszła na wylot przez pierś wampirzycy trzymając wciąż delikatnie bijące serce, które po chwili zajęło się ogniem. - I nie ja jestem potworem, ale dewianci tacy jak ty chodzący po tym świecie. Jeśli taki byłem, to na pewno się zmieniłem i nie zamierzam być taki jak wy!
Zewsząd wystrzelone zostały strzały w jego stronę, ale nie przejął się nimi za bardzo gdyż przez powietrze przeciął gorący podmuch niszczący wystrzelone pociski, uderzając następnie w napastników i ścinając ich z nóg. Nie wiedział kiedy odzyskają swoją świadomość, ale nie mógł pozwolić, aby mu przeszkodzili czy zranili. Tym co się podnieśli jako pierwsi podesłał mroczne wizje o niewyobrażalnym cierpieniu ich samych. Miał przez to chwilę i zmieniając się w gada oderwał jej głowę i rozerwał na strzępy ciało kurtyzany malując zaułek na czerwono, następnie spalił jej szczątki dla pewności, że się nie zregeneruje. Był głodny i nie miał za wiele siły, dlatego też szybko poleciał do głównej bramy miasta gdzie przybył do muru głowę wampirzycy uważając, aby nie zostać dostrzeżonym przez usypiających strażników.
Niedługo po tym wszystkim wrócił do karczmy unikając spojrzenia właściciela, gdyż ten od razu połączył by fakty morderstwa o którym dowie się skoro świt, z chłopakiem umazanym krwią. River umknął pośpiesznie do drzwi pokoju, w które lekko zastukał butem, aby nie zostawiać czerwonych śladów na drewnie.
- Isa wróciłem. - Szepnął z przyłożonym do drzwi czołem.
- Dobrze wiedzieć - mruknęła mu do ucha, a następnie przyjęła jego pocałunek, opadając z nim na posłanie. Odruchowo trzymała go za ramię i bok, dotykając mięśni, które napiął, by się nad nią pochylić, ale w ostateczności podciągnęła się nieco wyżej i przytuliła się do smoka. River dawał jej ciepło i poczucie bezpieczeństwa, troszczył się o nią i dbał o to, by była szczęśliwa. Zauroczenie powoli przekształcało się w coś więcej, ale Isambre wiedziała, że na kolejny krok musi zaczekać. W końcu jeśli chciała być z mężczyzną to w grę wchodził tylko gad. Nikt inny.
Mimo zapewnień, odejście Rivera w żaden sposób jej nie uspokoiło, a wywołało kolejne natłoki myśli. Jej towarzysz zapewne sobie poradzi, ale wampirzyca na pewno nie przyjdzie sama. Wynajęła pewnie kogoś, kto będzie czuwał nad przebiegiem spotkania, a w ostateczności rzuci się na smoka. Kolejne napadły ją insynuację, do czego ta prostytutka może go zmusić. Isambre wmawiała sobie, że skoro była uzależniona od jego krwi, to nie zaciągnie go do łóżka. Takiej władzy na pewno nad nim nie miała. Z drugiej strony, gdyby to się stało, to czy Isambre mogłaby mu wybaczyć?
Z zamyślenia wyrwał ją smutny pomruk Chibiego, który przeciągnąwszy się w torbie, stwierdził, że nigdzie nie ma smoka i zaczął węszyć po pokoju, by znaleźć jego ślad. Z położonymi uszkami chodził w tę i spowrotem, a gdy zrozumiał, że poszedł chłopak - rzucił siè do drzwi i zaczął w nie drapać. Isambre zareagowała dość szybko i znajdując się przy zwierzaku, wzięła go na ręce i przytuliła.
- Zaraz wróci - wyszeptała, by go uspokoić, a następnie wróciła z nim do łóżka - Zaśnił malutki.
Sama również tego spróbowała i zamknęła oczy, chcąc skrócić ten czas oczekiwania. Nie było to jednak łatwe. Nie przychodziły do niej żadne sny, jedynie obawy, że Riverowi może się coś stać. Nim jednak znów się uspokoiła, usłyszała ciche pukanie do drzwi. Z nadzieją, że to on, Isambre podbiegła do drzwi i otworzyła je, ku zdziwieniu, że stoi w nich Miriam.
- Obudziłam? - spytała, elfka, wpraszając się do środka.
- Nie, nie - odpowiedziała smoczyca, blado się uśmiechając. - Miło, że wpadłaś, ale jak mnie znalazłaś?
- Przecież sama polecałam ci ten lokal. Ten i jeden na skraju miasta. Kiedy wyszliście, domysliłam się, że pójdziecie coś zjeść i odpocząć, więc od razu przyszłam tutaj. River już wrócił?
- Jeszcze nie... a dlaczego pytasz?
- Bo widzę, że go nie ma, a wracałam właśnie... nieważne skąd. Wracałam właśnie alejką i zobaczyłam tułających się pijaków lub kogoś, kto za takiego uchodził. Wokół nich było sporo krwi, a kilka pozostawionych śladów prowadziło do tej karczmy. Nie trudno było się domyśleć, co tam zaszło, a skoro go tu nie ma...
- Ty i ta twoja intuicja. Marnujesz się na Akademii. Dlaczego porzuciłaś stanowisko strażniczki miejskiej?
- Bo obrazy to przeszłość i przyszłość - odparła z rozbawieniem, stosując artystyczne zagadnienia z wykładów. - Ale nie przyszłam tu o tym gawędzić. Wiem, że jest późno, moja wizyta jest dość niespodziewana, ale znasz mnie - lubię wpadać bez zapowiedzi. Czy miałabyś ochotę znów dla mnie zapozować? Potrzebuję zaliczyć ostatni rok i portret smoka byłby dobry.
- Jasne.
- To super. Wpadnijcie z Riverem do lasu za miastem, na polanę, wiesz którą około południa.
- Nie ma sprawy - odpowiedziała smoczyca, wymieniając uściski z przyjaciółką i otwierając jej drzwi w tym samym momencie, co przyszedł River, umazany krwią.
Miriam nie powiedziała ani słowa, wyminęła go tylko i zbiegła schodami w dół. Isambre natomiast złapała go za rękę i wprowadziła do środka.
- Mam nadzieję że było warto - powiedziała dość zimno, a potem rzuciła mu się na szyję, nie zważając na plamy.
Mimo zapewnień, odejście Rivera w żaden sposób jej nie uspokoiło, a wywołało kolejne natłoki myśli. Jej towarzysz zapewne sobie poradzi, ale wampirzyca na pewno nie przyjdzie sama. Wynajęła pewnie kogoś, kto będzie czuwał nad przebiegiem spotkania, a w ostateczności rzuci się na smoka. Kolejne napadły ją insynuację, do czego ta prostytutka może go zmusić. Isambre wmawiała sobie, że skoro była uzależniona od jego krwi, to nie zaciągnie go do łóżka. Takiej władzy na pewno nad nim nie miała. Z drugiej strony, gdyby to się stało, to czy Isambre mogłaby mu wybaczyć?
Z zamyślenia wyrwał ją smutny pomruk Chibiego, który przeciągnąwszy się w torbie, stwierdził, że nigdzie nie ma smoka i zaczął węszyć po pokoju, by znaleźć jego ślad. Z położonymi uszkami chodził w tę i spowrotem, a gdy zrozumiał, że poszedł chłopak - rzucił siè do drzwi i zaczął w nie drapać. Isambre zareagowała dość szybko i znajdując się przy zwierzaku, wzięła go na ręce i przytuliła.
- Zaraz wróci - wyszeptała, by go uspokoić, a następnie wróciła z nim do łóżka - Zaśnił malutki.
Sama również tego spróbowała i zamknęła oczy, chcąc skrócić ten czas oczekiwania. Nie było to jednak łatwe. Nie przychodziły do niej żadne sny, jedynie obawy, że Riverowi może się coś stać. Nim jednak znów się uspokoiła, usłyszała ciche pukanie do drzwi. Z nadzieją, że to on, Isambre podbiegła do drzwi i otworzyła je, ku zdziwieniu, że stoi w nich Miriam.
- Obudziłam? - spytała, elfka, wpraszając się do środka.
- Nie, nie - odpowiedziała smoczyca, blado się uśmiechając. - Miło, że wpadłaś, ale jak mnie znalazłaś?
- Przecież sama polecałam ci ten lokal. Ten i jeden na skraju miasta. Kiedy wyszliście, domysliłam się, że pójdziecie coś zjeść i odpocząć, więc od razu przyszłam tutaj. River już wrócił?
- Jeszcze nie... a dlaczego pytasz?
- Bo widzę, że go nie ma, a wracałam właśnie... nieważne skąd. Wracałam właśnie alejką i zobaczyłam tułających się pijaków lub kogoś, kto za takiego uchodził. Wokół nich było sporo krwi, a kilka pozostawionych śladów prowadziło do tej karczmy. Nie trudno było się domyśleć, co tam zaszło, a skoro go tu nie ma...
- Ty i ta twoja intuicja. Marnujesz się na Akademii. Dlaczego porzuciłaś stanowisko strażniczki miejskiej?
- Bo obrazy to przeszłość i przyszłość - odparła z rozbawieniem, stosując artystyczne zagadnienia z wykładów. - Ale nie przyszłam tu o tym gawędzić. Wiem, że jest późno, moja wizyta jest dość niespodziewana, ale znasz mnie - lubię wpadać bez zapowiedzi. Czy miałabyś ochotę znów dla mnie zapozować? Potrzebuję zaliczyć ostatni rok i portret smoka byłby dobry.
- Jasne.
- To super. Wpadnijcie z Riverem do lasu za miastem, na polanę, wiesz którą około południa.
- Nie ma sprawy - odpowiedziała smoczyca, wymieniając uściski z przyjaciółką i otwierając jej drzwi w tym samym momencie, co przyszedł River, umazany krwią.
Miriam nie powiedziała ani słowa, wyminęła go tylko i zbiegła schodami w dół. Isambre natomiast złapała go za rękę i wprowadziła do środka.
- Mam nadzieję że było warto - powiedziała dość zimno, a potem rzuciła mu się na szyję, nie zważając na plamy.
- River
- Zsyłający Sny
- Posty: 315
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
- Kontakt:
Widząc Miriam wychodzącą z pokoju w pierwszej kolejności był zaskoczony, później ogarnął go niepokój, że elfka go wyda strażnikom. Nigdy jeszcze nie miał kłopotów ze strony szpiczastych uszu i jeszcze bardziej zdziwiła go ta myśl, ale nie mógł udawać, że nie dostrzegł jak Mirian omiotła go spojrzeniem. Po raz pierwszy żałował tego co zrobił i bał się kary, której widmo może się nad nim pojawić jeśli tylko artystka poleci zaśpiewać strażnikom o tym co zrobił gad. Oczywiście nie miała dowodów i nie mogliby go z góry osądzić, ale wszystkie okoliczności wskazywały na niego.
Uspokoił się kiedy go przytuliła, nie objął smoczycy, aby nie pobrudzić towarzyszki, ale oparł się brodą o jej ramię obracając głowę tak, że wtulił się do jej. Chwilę po tym poczuł jak o jego nogi ociera się zwierzak i się do nich wtula zmartwiony.
- Nie było warto, bo teraz muszę wyrzucić nową koszulę. - Westchnął, ale uśmiechnął się z rozbawieniem. Było mu o wiele lepiej, kiedy pozbył się wampirzycy i zabezpieczył swoje tajemnice oraz przeszłość przed wyjawieniem. Pocałował ją w czoło z miłością. - Nie chciałem tego robić, dałem jej wybór. Źle wybrała - źle skończyła. - Odparł dumny z siebie. Dawno nikogo nie zabił i prawie zapomniał jakie to przyjemne, ale nie zamierzał tego powtórzyć. Nie chciał być potworem, chciał normalnego życia u boku bliskich jemu sercu, w spokoju i szczęściu. - Będziemy mogli zostać tu dłużej. -Przynajmniej mam taką nadzieję, o ile elfka mnie nie wyda, pomyślał poważnie. Chciał wierzyć, że chociaż elfy pozostały przyzwoita rasą jak kiedyś wspierającą inne istoty, a nie ludzi.
- Po co ona przyszłą? - Spytał twardo, może nawet za bardzo, ukrywając niepokój. Nie miał nic do dziewczyny bo jej nie znał, ale zaistniała sytuacja zmusiła go do podejrzliwości wobec niej i ostrożności. Nie bał się śmierci, bo już nie raz się wyrwał z jej szponów, ale nie chciał stracić Isambre i Chibiego. Miał tylko ich i czuł się za nich odpowiedzialny, a wizyta elfki o tak późnej porze nie mogła wróżyć nic dobrego. River nie zamierzał ukrywać swojej nieufności co do artystki. Czuł, że nie może w tej kwestii też liczyć na Isambrę, ponieważ ona znała Miriam dłużej i mogła nie przewidywać prawdopodobnego podstępu.
Uspokoił się kiedy go przytuliła, nie objął smoczycy, aby nie pobrudzić towarzyszki, ale oparł się brodą o jej ramię obracając głowę tak, że wtulił się do jej. Chwilę po tym poczuł jak o jego nogi ociera się zwierzak i się do nich wtula zmartwiony.
- Nie było warto, bo teraz muszę wyrzucić nową koszulę. - Westchnął, ale uśmiechnął się z rozbawieniem. Było mu o wiele lepiej, kiedy pozbył się wampirzycy i zabezpieczył swoje tajemnice oraz przeszłość przed wyjawieniem. Pocałował ją w czoło z miłością. - Nie chciałem tego robić, dałem jej wybór. Źle wybrała - źle skończyła. - Odparł dumny z siebie. Dawno nikogo nie zabił i prawie zapomniał jakie to przyjemne, ale nie zamierzał tego powtórzyć. Nie chciał być potworem, chciał normalnego życia u boku bliskich jemu sercu, w spokoju i szczęściu. - Będziemy mogli zostać tu dłużej. -Przynajmniej mam taką nadzieję, o ile elfka mnie nie wyda, pomyślał poważnie. Chciał wierzyć, że chociaż elfy pozostały przyzwoita rasą jak kiedyś wspierającą inne istoty, a nie ludzi.
- Po co ona przyszłą? - Spytał twardo, może nawet za bardzo, ukrywając niepokój. Nie miał nic do dziewczyny bo jej nie znał, ale zaistniała sytuacja zmusiła go do podejrzliwości wobec niej i ostrożności. Nie bał się śmierci, bo już nie raz się wyrwał z jej szponów, ale nie chciał stracić Isambre i Chibiego. Miał tylko ich i czuł się za nich odpowiedzialny, a wizyta elfki o tak późnej porze nie mogła wróżyć nic dobrego. River nie zamierzał ukrywać swojej nieufności co do artystki. Czuł, że nie może w tej kwestii też liczyć na Isambrę, ponieważ ona znała Miriam dłużej i mogła nie przewidywać prawdopodobnego podstępu.
- Miriam to nocny marek - wyjaśniła z lekkim uśmiechem smoczyca, posyłając Rivera na krzesło i pomagając mu zmyć krew. - Często szwęda się po mieście nocą. W Shari i Valladonie też to robiła, ale nigdy nie mówiła mi dlaczego, a ja nie nalegałam. Przyszła, by poprosić mnie o zapozowanie do jej obrazu na zaliczenie roku. Jutro w południe mamy się spotkać na leśniej polanie. Jeśli chcesz, możecie mi z Chibim towarzyszyć.
- O ile to nam nie przeszkodzi - dodała poważniej, wskazując na kilka krwistych smug na jego torsie. - River wiem, że to nie najlepszy moment, ale nie chciałabym żeby mój partner tak rozwiązywał wszystkie problemy. Są inne metody niż ta którą zastosowałeś. Nie chcę żeby później powstały przez to jakieś komplikacje.
Później Isambre pomogła mu zdjąć koszulę i sprawdziła, czy jego ciało jest wolne od ran. Krew na ubraniu nie była jego, to ją w jakimś stopniu uspokoiło, ale znalezienie dwóch wgłębień po kłach już mniej. Dotknęła ich ostrożnie. Otwory były lekko rozdarte i miaszy obszarpane boki, dowód na to, że smok bronił się przed ukąszeniem ale wampirzyca go zaskoczyła.
- Gotowe - mruknęła, ocierając twarz gada i całując ją. - Ale unikaj tego. Nie chcę cię takiego widywać.
Chibi, który przysłuchiwał się wszystkiemu i nic nie rozumiał mruknął sennie i dołączył do smoczycy w łóżku, wtulając jej się w nogi i zasypiając. Ona jednak leżała jeszcze przez dłuższy czas wpatrzona w okno, obracając na palcu pierścionek. Jedno zagrożenie minęło, ale nurtowało ją ile jeszcze takich spotkań może im się przytrafić.
- O ile to nam nie przeszkodzi - dodała poważniej, wskazując na kilka krwistych smug na jego torsie. - River wiem, że to nie najlepszy moment, ale nie chciałabym żeby mój partner tak rozwiązywał wszystkie problemy. Są inne metody niż ta którą zastosowałeś. Nie chcę żeby później powstały przez to jakieś komplikacje.
Później Isambre pomogła mu zdjąć koszulę i sprawdziła, czy jego ciało jest wolne od ran. Krew na ubraniu nie była jego, to ją w jakimś stopniu uspokoiło, ale znalezienie dwóch wgłębień po kłach już mniej. Dotknęła ich ostrożnie. Otwory były lekko rozdarte i miaszy obszarpane boki, dowód na to, że smok bronił się przed ukąszeniem ale wampirzyca go zaskoczyła.
- Gotowe - mruknęła, ocierając twarz gada i całując ją. - Ale unikaj tego. Nie chcę cię takiego widywać.
Chibi, który przysłuchiwał się wszystkiemu i nic nie rozumiał mruknął sennie i dołączył do smoczycy w łóżku, wtulając jej się w nogi i zasypiając. Ona jednak leżała jeszcze przez dłuższy czas wpatrzona w okno, obracając na palcu pierścionek. Jedno zagrożenie minęło, ale nurtowało ją ile jeszcze takich spotkań może im się przytrafić.
- River
- Zsyłający Sny
- Posty: 315
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
- Kontakt:
- I przyszła w środku nocy po to by poprosić cię byś jej pozowała? - powiedział siadając posłusznie na krześle. Isambre była dla niego bardzo ważna dlatego zrobił by dla niej wszystko, nawet zniszczyłby całe miasto, albo zabił siebie samego bez wahania gdyby takie było jej życzenie. Jej szczęście i bezpieczeństwo to jego priorytet. - Nie znam jej tak dobrze jak ty, ale zalatuje mi podstępem. - Nie zamierzał tego ukrywać, choć podejrzliwość mogła się w nim pojawić przez to co zrobił i w obawie o konsekwencje.
Kiedy wytknęła, że jest brudny od krwi, spuścił głowę ze skruszony. Nie przemyślał tego wszystkiego. Mógł nie wracać od razu do karczmy, a pójść się gdzieś przemyć, nawet jeśli wiązałoby się to z kąpielą gdzieś indziej niż w nie głębokiej balii. Postanowił nie popełniać więcej tego błędu i następnym razem się porządnie wyszorować przed powrotem. No i oczywiście nie powinien nikogo zabijać w ubraniach, w których chodzi na co dzień, ponieważ krew ciężko się spiera i nie będzie chodził po mieście w ociekającym z wody odzieniu. Dopiero po chwili gdy wysłuchał ją do końca, dotarło do niego, że zabicie kogoś to żadne rozwiązanie.
- Wybacz - mruknął smutno, naprawdę żałował, że nie rozegrał tego inaczej, przez co teraz może mieć kłopoty jeśli ktoś - Miriam, pomyślał - go wyda. - Nie będę już tak postępował. - Obiecał szczerze, nie chciał jej stracić.
Siedział spokojnie przez cały czas. Normalnie nikomu nie pozwoliłby sobie pomóc w tak błahych czynnościach jak zdjęcie koszuli czy umycie dłoni i rozszarpałby każdego, kto choćby go dotknął. Dziewczynie na to wszystko pozwolił, a nawet był jej wdzięczny za pomoc. Kiedy zdjęła jego koszulę odruchowo zasłonił ręką miejsce, w którym pozbawiono go drugiej kończyny z taką miną jakby nigdy nic. Po chwili odwrócił lekko głowę rumieniąc się lekko zawstydzony kiedy go oglądała. Spokój chłopaka został zachwiany, gdy poczuł jak jej palce przesuwają delikatnie po dwóch małych rankach między barkiem i szyją. Od razu mięśnie mu się napięły, a oko zalśniło w mroku żywym złotem niebezpiecznie, jak u dzikiego zwierza. Cierpliwie to jednak wytrzymał i po założeniu z powrotem koszuli objął ją i odwzajemnił pocałunek przyciągając do siebie.
- Będę już grzecznym smokiem, - wyprostował się dumie i przyłożył dłoń do swojego serca. - Przysięgam... Wybacz, że lewą ale wiesz... - Zaśmiał się z rozbawieniem potrząsając kilka razy pustym rękawem.
Widząc, że smoczyca nie może usnąć bo coś ja trapi, poważnie się zmartwił i chciał coś z tym zrobić. Uśmiechnął się lekko i poszedł położyć się obok niej, objął ją i przytulił do siebie.
- Wszystko będzie dobrze - szepnął jej do ucha lekko je muskając swoimi ustami. Wiedział, że gdyby razem spędzili noc byłoby niezręcznie, ale nie zamierzał z nią spać, chciał jedynie, aby się uspokoiła i usnęła spokojnie.
Kiedy wytknęła, że jest brudny od krwi, spuścił głowę ze skruszony. Nie przemyślał tego wszystkiego. Mógł nie wracać od razu do karczmy, a pójść się gdzieś przemyć, nawet jeśli wiązałoby się to z kąpielą gdzieś indziej niż w nie głębokiej balii. Postanowił nie popełniać więcej tego błędu i następnym razem się porządnie wyszorować przed powrotem. No i oczywiście nie powinien nikogo zabijać w ubraniach, w których chodzi na co dzień, ponieważ krew ciężko się spiera i nie będzie chodził po mieście w ociekającym z wody odzieniu. Dopiero po chwili gdy wysłuchał ją do końca, dotarło do niego, że zabicie kogoś to żadne rozwiązanie.
- Wybacz - mruknął smutno, naprawdę żałował, że nie rozegrał tego inaczej, przez co teraz może mieć kłopoty jeśli ktoś - Miriam, pomyślał - go wyda. - Nie będę już tak postępował. - Obiecał szczerze, nie chciał jej stracić.
Siedział spokojnie przez cały czas. Normalnie nikomu nie pozwoliłby sobie pomóc w tak błahych czynnościach jak zdjęcie koszuli czy umycie dłoni i rozszarpałby każdego, kto choćby go dotknął. Dziewczynie na to wszystko pozwolił, a nawet był jej wdzięczny za pomoc. Kiedy zdjęła jego koszulę odruchowo zasłonił ręką miejsce, w którym pozbawiono go drugiej kończyny z taką miną jakby nigdy nic. Po chwili odwrócił lekko głowę rumieniąc się lekko zawstydzony kiedy go oglądała. Spokój chłopaka został zachwiany, gdy poczuł jak jej palce przesuwają delikatnie po dwóch małych rankach między barkiem i szyją. Od razu mięśnie mu się napięły, a oko zalśniło w mroku żywym złotem niebezpiecznie, jak u dzikiego zwierza. Cierpliwie to jednak wytrzymał i po założeniu z powrotem koszuli objął ją i odwzajemnił pocałunek przyciągając do siebie.
- Będę już grzecznym smokiem, - wyprostował się dumie i przyłożył dłoń do swojego serca. - Przysięgam... Wybacz, że lewą ale wiesz... - Zaśmiał się z rozbawieniem potrząsając kilka razy pustym rękawem.
Widząc, że smoczyca nie może usnąć bo coś ja trapi, poważnie się zmartwił i chciał coś z tym zrobić. Uśmiechnął się lekko i poszedł położyć się obok niej, objął ją i przytulił do siebie.
- Wszystko będzie dobrze - szepnął jej do ucha lekko je muskając swoimi ustami. Wiedział, że gdyby razem spędzili noc byłoby niezręcznie, ale nie zamierzał z nią spać, chciał jedynie, aby się uspokoiła i usnęła spokojnie.
- Przestań wszędzie wietrzyć podstępy - mruknęła z uśmiechem. - Znam Miriam od dłuższego czasu, jak większość artystów cierpi na braki lub nadmiary weny, nocami zawsze to rozładowuje i zbiera myśli. Mnie nie dziwi jej postawa, a nawet zmartwiłoby mnie gdyby nie przyszła, skoro wie, że jestem w okolicy. To dobra kobieta, a ty chyba za bardzo starasz się zachować maksimum ostrożności.
- I nie martw się, Miriam cię nie wyda - dodała, odgadując jego obawy. Wiedziała, że to co River zrobił będzie go prześladywać, a jeśli konsekwencje czynu ich dosięgną, to on sobie nie daruje. Z całych sił starał się ją uszczęsliwić i chronić przed niebezpieczeństwem, jakby uwierało to jego męską dumę. Isambre starała się nie dyskutować z nim o tym, ale wiedziała, że jeśli się nie zmieni to z czasem może się zrobić bardzo niezręcznie. Sama nie była małą i bezbronną smoczycą, umiała o siebie zadbać i nie potrzebowała nadopiekuńczej niańki. Jednak to właśnie ta odpowiedzialność i zdecydowanie Rivera ją najbardziej pociągało.
Uśmiechnęła się, kiedy składał przysięgę, ale nie komentowała tego. Nawet wtedy, gdy poruszył kikutem. Jego niepełnosprawność nie odpychała jej, ale też nie wywoływała większego współczucia. Smok nie wygladał na zniechęconego życiem po utracie kończyny, ale też widocznie boczył się, kiedy ktoś brał go za kalekę. Dla Isambry wciąż jednak był wielką zagadką, którą chciała rozwiązać i mężczyzną, z którym chciała być, nie patrząc na przeszkody.
Kiedy w końcu położył się obok niej i otoczył ją ramieniem, Isambre wtuliła się w niego i przymknęła oczy. Bijące od smoka ciepło rozeszło się przyjemnym mrowieniem, a dotyk jego ust na uchu był kojący. Ostrożnie przekręciła się przodem do niego i złożyła mu głowę na piersi, zasypiając natychmiast jak małe dziecko.
- I nie martw się, Miriam cię nie wyda - dodała, odgadując jego obawy. Wiedziała, że to co River zrobił będzie go prześladywać, a jeśli konsekwencje czynu ich dosięgną, to on sobie nie daruje. Z całych sił starał się ją uszczęsliwić i chronić przed niebezpieczeństwem, jakby uwierało to jego męską dumę. Isambre starała się nie dyskutować z nim o tym, ale wiedziała, że jeśli się nie zmieni to z czasem może się zrobić bardzo niezręcznie. Sama nie była małą i bezbronną smoczycą, umiała o siebie zadbać i nie potrzebowała nadopiekuńczej niańki. Jednak to właśnie ta odpowiedzialność i zdecydowanie Rivera ją najbardziej pociągało.
Uśmiechnęła się, kiedy składał przysięgę, ale nie komentowała tego. Nawet wtedy, gdy poruszył kikutem. Jego niepełnosprawność nie odpychała jej, ale też nie wywoływała większego współczucia. Smok nie wygladał na zniechęconego życiem po utracie kończyny, ale też widocznie boczył się, kiedy ktoś brał go za kalekę. Dla Isambry wciąż jednak był wielką zagadką, którą chciała rozwiązać i mężczyzną, z którym chciała być, nie patrząc na przeszkody.
Kiedy w końcu położył się obok niej i otoczył ją ramieniem, Isambre wtuliła się w niego i przymknęła oczy. Bijące od smoka ciepło rozeszło się przyjemnym mrowieniem, a dotyk jego ust na uchu był kojący. Ostrożnie przekręciła się przodem do niego i złożyła mu głowę na piersi, zasypiając natychmiast jak małe dziecko.
- River
- Zsyłający Sny
- Posty: 315
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
- Kontakt:
- No dobrze... - Mruknął, choć nie był do końca przekonany. - Ale jeśli coś się wydarzy to nie złość się na mnie jeśli zjem ją jako pierwszą. - Zażartował, acz jego ton był śmiertelnie poważny, przypominający bardziej obietnicę, a nawet groźbę. - Nigdy nie jadłem elfa, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. - Dodał łagodniej tym razem wskazując, że to żart swoim śmiechem.
Nie wiedział dlaczego po raz pierwszy poczuł nieufność wobec jakiegoś elfa, ale zamierzał odegnać od siebie podejrzliwość do wszystkiego co chodzi po ziemi, spowodowaną swoimi obawami (choć niekiedy okazywały się być słuszne) i zamiast myśleć co złego może się przytrafić, aby wcześniej temu zapobiec postanowił skupić się na Isambre i pielęgnowaniu ich związku. Dlatego też nie zabronił towarzyszce spotkania się z przyjaciółką, a jedynie uprzedził o swojej zemście jeśli jednak jego podejrzliwość była by trafna. Dodatkowo mógłby popatrzeć na smoczycę w jej prawdziwej postaci tańczącą niczym motyl w przestworzach.
W końcu udało mu się uspokoić myśli i odsunąć na bok niepokoje. Byłby tchórzem gdyby reagował na każdy gwałtowny ruch, odgłos lub na to, że ktoś na niego źle spojrzał. Pokazałby tym także, że ma coś do ukrycia i czegoś się obawia, przez co mógłby ściągnąć na siebie kłopoty, których starał się uniknąć takim zachowaniem. Odetchnął ciężko zamykając oko, a gdy je znów otworzył połyskiwało pewnością siebie i smoczą siła, jeśli coś się złego wydarzy znaczy, że tak miało się stać i nic by tego nie zmieniło. Spacer dobrze mu zrobi, a jeśli przy okazji zobaczy jak ptaki rozdziobują przybitą nad bramą głowę wampirzycy, będzie niezmiernie usatysfakcjonowany.
Poleżał jeszcze moment przy Isambre, a kiedy usnęła już na dobre wstał z łóżka, położył śpiącego zwierzaka obok niej i przykrył ich oboje. Sam rozłożył sobie płaszcz na podłodze przy dolnym wezgłowiu w nogach posłania i się położył do snu, w który dość szybko zapadł.
Nie wiedział dlaczego po raz pierwszy poczuł nieufność wobec jakiegoś elfa, ale zamierzał odegnać od siebie podejrzliwość do wszystkiego co chodzi po ziemi, spowodowaną swoimi obawami (choć niekiedy okazywały się być słuszne) i zamiast myśleć co złego może się przytrafić, aby wcześniej temu zapobiec postanowił skupić się na Isambre i pielęgnowaniu ich związku. Dlatego też nie zabronił towarzyszce spotkania się z przyjaciółką, a jedynie uprzedził o swojej zemście jeśli jednak jego podejrzliwość była by trafna. Dodatkowo mógłby popatrzeć na smoczycę w jej prawdziwej postaci tańczącą niczym motyl w przestworzach.
W końcu udało mu się uspokoić myśli i odsunąć na bok niepokoje. Byłby tchórzem gdyby reagował na każdy gwałtowny ruch, odgłos lub na to, że ktoś na niego źle spojrzał. Pokazałby tym także, że ma coś do ukrycia i czegoś się obawia, przez co mógłby ściągnąć na siebie kłopoty, których starał się uniknąć takim zachowaniem. Odetchnął ciężko zamykając oko, a gdy je znów otworzył połyskiwało pewnością siebie i smoczą siła, jeśli coś się złego wydarzy znaczy, że tak miało się stać i nic by tego nie zmieniło. Spacer dobrze mu zrobi, a jeśli przy okazji zobaczy jak ptaki rozdziobują przybitą nad bramą głowę wampirzycy, będzie niezmiernie usatysfakcjonowany.
Poleżał jeszcze moment przy Isambre, a kiedy usnęła już na dobre wstał z łóżka, położył śpiącego zwierzaka obok niej i przykrył ich oboje. Sam rozłożył sobie płaszcz na podłodze przy dolnym wezgłowiu w nogach posłania i się położył do snu, w który dość szybko zapadł.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość