Post miesiąca: Luty (2017)Post miesiąca -Kinalali

Zablokowany
Awatar użytkownika
Kana
Szukający Snów
Posty: 191
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post miesiąca -Kinalali

Post autor: Kana »

Autor: Kinalali
Data: 22.02.2017
Link: http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=7 ... 2&start=15
Tekst:

- Na pewno się uda - zapewnił entuzjastycznie Iliian. - Niewielu moich rodaków podróżuje po świecie, ale może kiedyś jakiś się trafi… A ja na pewno będę miał to pytanie w pamięci i gdy będę odwiedzał rodzinę, postaram się czegoś dowiedzieć. Sam jestem teraz ciekaw odpowiedzi - przyznał zupełnie szczerze. A niedługo potem równie szczerze się zaśmiał, gdy Funtka tak gwałtownie zapewniła go, że nie potrzebują La’Virotty, by poradzić sobie z wyzwaniem językowym.
- Wierzę. To miłe, dziękuję - przyznał, bo najwyraźniej sam nie był pewny czy wyraził się jasno. Czasami bywało wszak tak, że próbując wyjaśnić pewne kwestie, gmatwa się je jeszcze bardziej nadmiarem słów. Całe szczęście tym razem udało mu się elegancko wybrnąć. I chociaż zdawało się, że Nemorianin czerpie radość z prowadzonej rozmowy, nie ciągnął jej, gdy uwaga wszystkich skupiła się gdzie indziej. Przede wszystkim chodziło mu o to, by nie dekoncentrować swej rozmówczyni, która była bardzo zaniepokojona tym, co mogło się jeszcze wydarzyć tego wieczoru, gdy nagle w jednym miejscu spotkała się para wieczoru oraz Leo i Kinalali trochę jakby w roli sekundantów. Nie było żadną tajemnicą, że Funtka to dobra przyjaciółka zarówno poety, jak i kowala, więc była w tą podszytą dramatyzmę sytuację zaangażowana emocjonalnie, a jej aktualny rozmówca należał do osób taktownych. Wycofał się i z pewnego oddalenia obserwował dalszy bieg wydarzeń. Sytuacja rozwinęła się błyskawicznie, a wieńczące ją wyładowanie magii było tak silne, że jubiler zatoczył się na ścianę i prawie pod nią usiadł, zatrzymał się jednak wpół ruchu. Zresztą nie on jeden odczuł działanie czaru, jeszcze kilka innych osób wyraźnie zamroczyło, lecz nikt się tym specjalnie mocno nie przejął, no bo przecież nikomu nic się poważnego nie stało… Prawda?

Lali od kiedy tylko odzyskał przytomność po nagłym wybuchu magii, stał w miejscu i jak najmniej się ruszał. Prawda docierała do niego wolniej niż można było się spodziewać, lecz chyba właśnie przez to po pierwszej fali paniki szybko pogodził się z zaistniałą sytuacją. Niemniej czuł się dziwnie – jakby miał na sobie za ciasne ubranie, które sięgało od czubków palców aż po ostatni kosmyk włosów na głowie. Nigdy nie spodziewałby się, że ciała jego i zwykłego śmiertelnika będą takie różne w odbiorze. W końcu i jedno i drugie czuło to samo: temperaturę, nacisk, fakturę. Jemu tak samo jak pierwszemu z brzegu człowiekowi robiły się siniaki, a wszelkie spożywane substancje przynosiły podobny efekt, w środku więc również miał jak najprawdziwsze tkanki. A mimo to teraz, gdy przypadkiem znalazł się w ciele młodego kowala, w końcu zrozumiał, że mimo powierzchownego podobieństwo różnił się prawie wszystkim od stworzeń powstałych z materii. Było to bardzo niezwykłe doświadczenie i Kinalali miał wręcz problem jasno określić czy mu się ono podoba czy też wręcz przeciwnie. Z jednej strony ciało Leo było dla niego przerażająco twarde, ciasne i każdy ruch w nim poczyniony wymagał zupełnie innego nakładu sił niż jego własna, delikatna forma. Z drugiej jednak strony ciekawym doświadczeniem było stać tak pewnie na nogach i mieć takie rozmiary bez konieczności męczącego dopasowania własnego kształtu, świadomość fizycznej siły drzemiącej w tych mięśniach również była osobliwie przyjemna.
Poeta w ciele kowala podniósł wzrok akurat w dobrym momencie, by zauważyć jak Leo przygląda się jego nogom. To znaczy jego… Tym, które należały do fizycznej powłoki poety: długich, smukłych i szczupłych, o skórze białej i gładkiej jak alabaster. Lali dopiero teraz zaobserwował, że w normalnych warunkach ma uda szczuplejsze niż Leo ramiona. To musiał być dla młodego mężczyzny prawdziwy szok. Ku własnemu zaskoczeniu poeta spostrzegł jednak, że kowal w jego ciele trzyma się całkiem nieźle, jakby był prędzej zaintrygowany niż przestraszony.
Lecz chwilę potem ich spojrzenia się spotkały, a La’Virotta mógł obserwować jak jego własna twarz, pogodnie uśmiechnięta, ściąga się powoli w maskę niedowierzania, jak z rozciągniętych ust znika uśmiech, a oczy otwierają się szerzej niż zwykle. A chwilę później znów pojawił się na nim uśmiech, tym razem jednak taki, w którym nie śmiały się oczy – Leo chyba w równej mierze nie dowierzał w to co widzi i był przerażony tym, że któreś z jego domysłów mogą okazać się słuszne. Dobrze, że nie zaczął krzyczeć albo nie zemdlał. La’Virotta zaobserwował już, że chociaż w innym okolicznościach dawno byłby nieprzytomny, teraz trzymał się niezgorzej i podejrzewał, że była to kwestia silnego, młodego ciała w którym się znalazł, więc pewnie teraz to Leo miał odczuć jak to jest tracić kontakt z rzeczywistością przy pierwszym lepszym skoku adrenaliny. Biedak, to z pewnością mu się nie spodoba.
Funtka okazała się być tą kotwicą, która obu mężczyzn utrzymała po stronie racjonalizmu, chroniąc jednego przed omdleniem, a drugiego przed łzami, które z tych nerwów zaczęły mu wzbierać w oczach. Kinalali był jej niewspółmiernie wdzięczny i chętnie by ją uściskał, na razie jednak bał się poruszyć. Leo zdawało się, że również miał pewne opory, jednak on przemógł się szybciej… I spektakularnie poległ w swej próbie. Jego głos brzmiał tak słabo, jakby ledwo jedno tchnienie dzieliło go od opuszczenia tego padołu łez, zaś każdy ruch kończyn podszyty był niepewnością, która zdawała się być wręcz namacalna. Poeta wiedział, że to się nie uda, nim jeszcze kowal zrobił krok, lecz mimo tej wiedzy nadal trwał w miejscu jak posąg. Zachłysnął się powietrzem i uniósł dłonie do twarzy, gdy jego ciało runęło na Yuumi – nie, by dziewczyna nie miała go utrzymać, bo był wręcz nieprzyzwoicie lekki, lecz była w tym ruchu pewna rozpacz. A w oczach Funtki pojawił się w tym momencie strach, niepewność, zaskoczenie. Cóż się dziwić, Leo runął jakby ktoś przeszył mu serce ognistą włócznią, a zważywszy na niedawną napiętą sytuację z Berlotem można było mieć pewne podejrzenia, że poeta oberwał, czy to fizycznie czy też rykoszetem zaklęcia.
Kinalali poczuł bardzo dziwne ukłucie, gdy Yuumi zwróciła się pieszczotliwym zdrobnieniem jego imienia do obcego mężczyzny. Nie była to broń boże zazdrość ani tym bardziej gniew, raczej… frustracja. Wszak doskonale wiedział, że ona widzi jedynie ciało i nawet zapewne nie przypuszcza, że nie zwraca się do niego. A mimo to tak bardzo liczył, że przejrzy to co zaszło nim im przyjdzie tłumaczyć sytuację, której sami jeszcze nie rozumieli. Gdy jednak pierwszy żal minął, poeta pojął, iż w istocie Funtka była pierwszą i póki co jedyną osobą, która czuła ten podskórny niepokój, bo jakiś piasek dostał się w tryby jej postrzegania. La’Virotta był z niej dumny: była taka inteligentna, mimo powierzchownego racjonalizmu taka wrażliwa…
To nie był jednak czas na wychwalanie licznych zalet Yuumi. Kowal w ciele poety próbował się właśnie podnieść z ziemi, a sposób w jaki to czynił przywodził na myśl trzepotanie się ryb w sieci wyrzuconej na suchy ląd. Lali patrząc na to w końcu zdecydował się poruszyć i zrobił krok. Był pod wrażeniem tego, jak taki zwykły ruch był zupełnie odmienny względem tego, co znał do tej pory. Z jednej strony wprawienie w ruch ciężkiego i masywnego ciała zdawało się być prawie niemożliwe… a z drugiej miał dość siły, by to uczynić. I to bez większych przeszkód. Kinalali był tym ze wszech miar zafascynowany tym zjawiskiem i przez to po raz kolejny przystanął, chociaż wcześniej nosił się z zamiarem udzielenia pomocy kowalowi przy wstawaniu.
Kolejną zaletą silnego kowalskiego ciała była znacznie grubsza i zdrowsza skóra, przez którą nie widać było naczynek krwionośnych. Dzięki temu na jego policzkach nie wystąpił rumieniec w momencie, gdy La’Virotta spojrzał na swoje na wpół rozebrane ciało. Nie chodziło oczywiście o jakieś samouwielbienie, bo chociaż oczywiście maie uważał się za niezwykle pięknego młodzieńca, wolał podziwiać innych niż siebie. Gdy jednak Leo stał tak do pasa nagi, z kwiecistą kolią wokół smukłej szyi, wyglądał jak na wpół wykuty posąg, którego nogi ginęły jeszcze w nieprzeniknionej strukturze marmuru o osobliwym fioletowym kolorze, czekając tylko na moment, gdy dłuto wprawnego artysty wydobędzie je na światło dzienne. Mimo skrajnie nietypowej sytuacji, w postawie młodego kowala była pewność siebie, której nabył pewnie przez lata ciężkiej pracy i formowania ciała, które teraz przypadło w udziale poecie. Niestety, Kinalali póki co wypadał dużo gorzej w tej zamianie, jego osobowość nie współgrała z fizyczną powłoką, jaką teraz posiadał, a co więcej on sam nie był w stanie się poruszać. Zaczynał obawiać się siły, jaka została mu nieumyślnie powierzona. Nigdy nie był silnym mężczyzną, więcej, był wręcz żałośnie słaby mimo płci, z którą się utożsamiał, słabszy nawet od kobiety. Obawiał się więc, że teraz, gdy nagle będzie musiał zapanować nad tymi stalowymi mięśniami, nie podoła temu zadaniu.
Nagłe wkroczenie na scenę wydarzeń Miminetty i jej donośny głos były dla La’Virotty niczym cios w twarz i to wcale nie taki, który pozwala otrzeźwieć i pozbierać myśli. Pogrążający się w negatywnych myślach Kinalali miał ochotę kazać jej zamilknąć, a najlepiej to odejść, odsunąć się. Ostatnie czego teraz potrzebował to kolejne zamieszanie. Z trudem panował nad nerwami i by nie dać się im ponieść, spróbował uspokoić się zaklęciami. Kilka osób patrzących na niego pewnie rozpoznało te charakterystyczne ruchy rękami, które poeta wykonywał podczas rzucania na samego siebie czarów z dziedziny emocji, lecz raczej nikt nie umiał wyjaśnić w racjonalny sposób czemu Leo miałby robić coś takiego.
Mimi wyrosła przed nim równie niespodziewanie co wcześniej tuż przy jego ciele. Lali skrzywił się i spuścił wzrok, nerwowym gestem wyłamał palce i przygryzł wargę od środka. Gdy nie splatał dłoni widać było, że drżą mu ręce. Ignorując stojącą przed nim malarkę podniósł wzrok i nad jej ramieniem spojrzał porozumiewawczo na Leo. Jego oczy pytały, czy obaj doszli do tych samych wniosków. Jawa to czy sen? Uduchowiony poeta władający magią mógł wszystko wyolbrzymiać i doszukiwać się znaczeń i zależności tam gdzie ich nie było, zaciemniając sobie rzeczywisty obraz, podczas gdy twardo stąpający po ziemi kowal brał wszystko na rozum, niejednokrotnie oszczędzając sobie w ten sposób daremnego trudu i zgryzoty. Teraz więc, gdy jego spojrzenie dawało odpowiedź, że chociaż oboje w to nie wierzą, to jednak myślą to samo, nie było odwrotu. Kinalali westchnął więc dramatycznie i obejmując głowę dłońmi spuścił na moment wzrok.
- To… wymyka się słowom i granicom pojmowania. Tak długo jak nie doświadczy się tego na własnej skórze, nie można dać wiary, jakoby zbieg okoliczności tych rozmiarów i takich skutków był prawdopodobny – oświadczył. Mówił cicho, tonem monotonnym jakby sam siebie nie słyszał i nie potrafił odpowiednio zaintonować wyrazów. Dziwnie poruszało mu się cudzymi ustami.

Tanaj od momentu gdy Berlot zupełnie niesłusznie zaatakował Kinalalego stała oniemiała i bez ruchu, z zaciśniętymi dłońmi przyciśniętymi do ust w wyrazie zaskoczenia i przerażenia. Takiego przebiegu wydarzeń się nie spodziewała. Gdyby kazać jej zgadywać jeszcze chwilę temu, obstawiałaby, że to ona miała największe szanse, by na własnej skórze poczuć gniew zmiennokształtnego rzeźbiarza. Drugi byłby Leo, który pokonał go całkiem niedawno w mocowaniu się na ręce i który z racji bycia dużym i silnym mężczyzną stanowił oczywisty cel dla kogoś, kto szuka sobie godnego przeciwnika. La’Virotta… nie powinien w ogóle być w to mieszany, nie miał żadnego związku z Tanaj, na dodatek był zniewieściałym, zupełnie niezdolnym do walki poetą, gospodarzem tego miejsca, który zgodził się gościć Berlota chociaż ten bezczelnie się do niego wprosił. A tymczasem pustynny książę właśnie wznosił rękę do ciosu. Dobrze, że Leo zainterweniował w porę, bo ona nie była w stanie nawet wykrztusić z siebie słowa… A potem wszystko zadziało się tak szybko, że chociaż ze wszystkich obecnych gości stała najbliżej, nie ogarnęła zastanej sytuacji. W najbardziej dramatycznym momencie na moment ją zamroczyło, a gdy odzyskała zmysły, zobaczyła jak jej mentor powala swego kolegę po fachu jednym ciosem. Zaraz potem był przy niej i po ojcowsku otaczał ją ramieniem, okazując wsparcie i zrozumienie. Tanaj uśmiechnęła się bardzo nikle pod nosem: cieszyła się, że w tym momencie czarnoskóry rzeźbiarz tak po prostu się o nią troszczył, ale już podświadomie przygotowywała się na ciche dni, które nastąpią, gdy dokończy swoje wyznanie. To musiało nastąpić prędzej czy później, bo przecież nikt nie odpuściłby okazji do pociągnięcia jej za język, gdy już usłyszeli kawałeczek tak znakomitego materiału do plotkowania. Ech, artyści…
Zachowanie Lalego wyrwało ją jednak z zamyślenia. Gdy tylko Tanaj dostrzegła, jak poeta słania się, opiera na Funtce a na sam koniec pokłada na ziemi, rzeźbiarka pomyślała z niepokojem, że coś mu się stało, że jednak Berlot zrobił mu krzywdę… Już chciała wyrwać się Bassarowi z ramion i podejść by pomóc maie, lecz ten jakby nigdy nic chwilę walczył ze swoją szatą, po czym rozebrał się od pasa w górę i sam wstał, a jego spojrzenie, choć naznaczone lekkim szokiem i niedowierzaniem, było w pełni przytomne i raczej nie zbolałe. To Leo należało się martwić, gdyż ten sprawiał wrażenie, jakby postradał zmysły i zaczął bredzić.
- Co… masz na myśli? – zapytała go niepewnie, na razie nie chcąc go drażnić bezpośrednimi pytaniami o stan jego zdrowia psychicznego. Pomyślała, że może istnieje jakieś logiczne wytłumaczenie tego, dlaczego ten chłopak nagle zaczął mówić tak niezrozumiale – może to co wydarzyło się tego wieczoru stanowiło zbyt wiele, by mógł to tak bezkrytycznie przyjąć i przemawiało przez niego zmęczenie? Albo osłuchawszy się ze sposobem mówienia gospodarza nieświadomie zaczął go naśladować… Coś takiego nosiło miano echopraksji.

Kinalali w ciele kowala podniósł spojrzenie na Tanaj i uśmiechnął się do niej przepraszająco – ten grymas akurat dość dobrze pasował do jego aparycji i sposobu bycia faktycznego Leo, na moment więc uśpił czujność wszystkich, którzy go znali. Gdy tylko jednak otworzył usta, czar prysł.
- Muzo najwdzięczniejsza spośród wszystkich – zaczął, wyciągając do niej ręce jakby chciał złapać ją za dłonie. – Rad jestem iż nareszcie to twe serce przemówiło, zwolnione z ciasnych pęt rozumu i konwenansów. Choć więc teraz wielu może czuć niesmak, wiedz iż dobrze uczyniłaś, bo szczera miłość jest siłą, z którą nie sposób walczyć, a im szybciej się jej poddasz, tym łatwiej osiągniesz spokój, ukojenie i szczęście. Nie wysnuwaj więc pochopnych wniosków, iż me wcześniejsze słowa dotyczyły twego wyznania, gdyż wywołały one we mnie jedynie radość i ulgę…
- Leo – przerwał mu Bassar, już mocno spięty z powodu tych wszystkich niedomówień i dziwnych sytuacji. – Do czego zmierzasz?
- Brzmi jakby bredził – skomentował Asayi z lekkim niesmakiem w głosie, jasno świadczącym, że zaczyna go to wszystko męczyć. – Albo głupio było mu się przyznać, że to o nim mówiła Tanaj. Mam rację?
- O mnie?! Ależ… - Kinalali nagle zorientował się, że chociaż domyślił się części prawdy, tak naprawdę nie wiedział w kim była zadurzona modelka i dla pewności spojrzał pytająco na nią i na kowala. Od razu jednak wiedział jak brzmi odpowiedź, wystarczyła chwila. – Nie, to nie o mnie, w żadnym razie, ani tym bardziej o Leo…
- Co? – Asayi momentalnie podłapał nieścisłość w jego wypowiedzi, lecz poeta, zirytowany tym, że wiecznie mu się przerywa i nie daje skończyć, choć on przecież cały czas dążył do wyjaśnienia sytuacji, wsparł się pod boki i westchnął dramatycznie. Te ruchy, które tak dobrze współgrały z jego prawdziwym, delikatnym ciałem, teraz wyglądały śmiesznie, wręcz groteskowo, na razie jednak nikt się nie śmiał – wszyscy byli zbyt zaabsorbowani treścią prowadzonej rozmowy i tego, czego mieli się wkrótce dowiedzieć z tego narastającego chaosu.
- Dobrze – uznał nareszcie Kinalali, choć w jego głosie słychać było, że jest odrobinę obrażony. – By więc tym razem mieć realną szansę przekazania wam tego, do czego cały czas zmierzałem, przejdę od razu do meritum. Nie ręczę za to, co o tym pomyślicie i jakie emocje to w was wywoła, wiedzcie jednak, iż to co powiem będzie najprawdziwszą prawdą, gdyż nie miałbym żadnego celu w okłamywaniu was… - Poeta dla lepszego efektu, a może i po to by zebrać myśli, zrobił troszkę dłuższą pauzę. – Podczas niedawnej szarpaniny coś się wydarzyło… Trudno mi wyjaśnić co konkretnie, gdyż nie dość, że nie jestem uczonym magiem, to jeszcze sama magia jest w swej naturze niezbadana i skrywa przed nami jeszcze wiele tajemnic. Niemniej w wyniku jej działania… Nasze osobowości uległy zamianie… Poeta w ciele kowala i kowal w ciele poety… Leo? – Kinalali spojrzał na wezwanego chłopaka, by ten mu przytaknął. Widać było, że trudno było mu ubrać sytuację w odpowiednie i co więcej niosące konkretny przekaz słowa.
- Co ty wygadujesz? – wtrącił się niezmiernie zaskoczony Iliian. – Zamieniliście się ciałami? To nie… O matko, a jednak to możliwe – zmienił zdanie, gdy spojrzał na ich aury. Obie były przemieszane i płynne, niestałe, jakby nie potrafiły ustalić, czy mają trwać twardo w swej pierwotnej formie czy dostosować się do nowych warunków. Na przemian robiły się miękkie i twardniały, towarzyszące im dźwięki cichły i przybierały na sile. Uczucie było niepokojące i nieprzyjemne dla kogoś o wrażliwym zmyśle magicznym, ale całe szczęście możliwe do zignorowania.
Jakoś przez moment nikomu nie przychodził do głowy żaden błyskotliwy komentarz, a w zaległej w pomieszczeniu ciszy brakowało jeszcze irytującego płaczu małego dziecka dla podkreślenia dramatyzmu.
Pegazy:
Kaprys, Dzika
,,Ma pani na coś alergię?
- Na głównych bohaterów." (Dzięki Conan!)

Dobra Kana, Gustowne przebranko, Młoda panna Trisk de Leu
"I niech Wam Kosmos sprzyja!" (Ponowne dzięki Conan!)
"Pewnego dnia będzie coś, ale nie wiem co. ~ Kana 2018" (Yao)
Zablokowany

Wróć do „Post miesiąca: Luty (2017)”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości