****Samiel****
- Możesz wejść. - Oznajmił sługa, który szeroko otworzył drzwi. Demona uderzyła fala zapachów.
Wykończona ciemnym marmurem wielka sala, w której mógłby odbyć się bal książąt z całej Alaranii, był rozświetlany przez słońce wpadające przez monumentalne witraże nieprzedstawiające nic więcej, poza wzorem szkiełek w przypadkowych kolorach - abstrakcyjna twórczość szklarza. Na środku znajdował się stół ze zdobieniami elfickich rzemieślników i krzesła w identycznym wzorze. Na stole zabrakło obrusu, jednak przesyt win, piw, mięsa na złotych tacach i góry przeróżnych owoców w srebrnych misach, świadczyło o rozmachu właściciela, jakim był Xam, którym sam zwał się Wielkim.
- Samiel druhu, siadaj i się rozgość. - Machnę wielką łapą, siedząc po drugiej strony stołu. Jego głęboki tron sprawił, że nie był widoczny od razu. Fakt, nie był druhem demona w żadnej przygodzie, a nawet zmieniając znaczenie tego słowa, to nie mógłby nadążyć za Samielem, będąc zawsze o trzy ruchy za nim.
****Christin i Leila****
Na tym piętrze, w komnacie, zaprowadzę was, ale sugeruję pójść razem. - Poinformował Aman.
Tylko Kisertes miała opory, by się w coś ubrać, ale Aman potrafił prawić komplementy, które, choć obrzydziłyby Leilę zmuszaną do luksusu, to anielica dopiero przeżywała swój pierwszy zachwyt bogactwem. Aman się znał. Ubrał anielicę w długą czerwoną suknię, która odsłaniała plecy do samych pośladków i miała wysokie rozcięcie odsłaniające udo. Do tego wiązane buty na wysokim sandale:
- Gdzie takie można dostać? - Spytała Kisertes.
- W Piekle. - Odpowiedział Aman, na którym ta wiedza nie robiła największego wrażenia.
Anielica była lekko szokowana, ale Aman ponownie uśpił jej niepokój naszyjnikiem z pereł i długimi kolczykami z niebiańskiej łzy, które najbardziej z całego stroju podobał się anielicy.
W końcu opuścili izbę, w której się obudzili i przeszli do sali z Xamem, który przywitał ich identycznym gestem, jak Samiela.
Aman nie przyprowadził żadnej kobiet do stołu i nie podsunął im krzesła, zrobili to inni słudzy. Chyba-elf nie spojrzał nawet na demona w gościach, zwyczajnie usiadł po prawej stronie Xama, a ten zaraz kazał przysunąć mu się bliżej.
- Żryjcie. - Powiedział uśmiechnięty Xam.
- “Częstujcie się”, panie, “częstujcie się” - Poprawił Aman.
Poza granicami Alaranii. ⇒ [gdzieś] Z deszczu pod rynnę
- Kisertes
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
- Leila
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 134
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Lisołak
- Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
- Kontakt:
Dziewczyna z obojętnością przyglądała się, jak Anielica stroi się w czerwoną suknię. W innych okolicznościach, przyznałaby jej, że wygląda olśniewająco. Teraz jednak trwała w czymś pomiędzy marazmem, a buntem przeciwko zaistniałej sytuacji. Sama nie wiedząc, jak zareagować, na razie pozwalała, by wydarzenia toczyły się własnym torem. Posłusznie ruszyła w tej małej grupce korytarzem, nie rozglądając się specjalnie. Stąpała cicho w miękkich podróżnych butach, obserwując ze znudzeniem bujające się na boki, nie zawiązane do końca sznurowadła. Od tego, by prezentować się jak ostatnie nieszczęście ratowała ją w sumie tylko jej uroda oraz fakt, że akurat na niej połączenie eleganckiej sukienki i ciężkich czarnych butów wywoływało raczej urocze, niźli groteskowe wrażenie.
Gdy otworzyły się przed nimi drzwi do komnaty, jej czuły nosek od razu wychwycił falę zapachów, od których ślina zbierała się w ustach. Pierwszy raz od feralnej pobudki, nareszcie się czymś zainteresowała i teraz zadzierała lekko głowę, starając się dojrzeć ponad ramionami towarzyszy, źródło tych cudownych zapachów. Chociaż jej niski wzrost uniemożliwił skutecznie taki manewr, już po chwili Anielica i Upadły rozeszli się na boki, na swoje miejsca i oczom lisołaczki ukazała się w pełnej krasie bogato zdobiona komnata, z suto zastawionym stołem. Jej nosek poruszył się szybko, rozróżniając perfekcyjnie wonie i pozwalając dzięki temu jednemu ze sług, doprowadzić uprzejmie dziewczynę na jej miejsce i usadzić przy stole. Dopiero zmiana pozycji rozjaśniła Leili nieco w głowie i uciszyła burczący brzuch. Zerknęła nad stołem i spostrzegła obok mężczyzny, który ich tu przyprowadził, jakiegoś wielkiego jegomościa, którego po głosie przypasowała do Zbroi. Skrzywiła się widocznie i odruchowo dotknęła poranionej twarzy. Otarła ukradkiem krew w serwetkę, którą zaraz rozłożyła sobie na kolanach, ukrywając czerwoną plamę. Nie miała zamiaru dać Zbroi satysfakcji z jej cierpienia. Zagryzła zęby i uniosła brodę, dopiero teraz dostrzegając nową postać w komnacie.
Przechyliła lekko głowę na bok, oceniając nową figurę w tej grze. Wysoki, postawny, całkiem przystojna twarz, choć o surowym spojrzeniu oczu o nietypowym kolorze, naznaczona bliznami, zdaniem lisołaczki raczej dodającymi charakteru, niż szpecącymi. Zawieszona na szyi chusta mogła sugerować, że mężczyzna często zasłania twarz, również jego ubranie było raczej podróżne, przez co nieco nie pasował do ogólnego przepychu tego miejsca. Nie zaszufladkowała go jednak na podstawie wyglądu, była na to zbyt bystra, mimo młodego wieku. Wolała poczekać i przekonać się po jego czynach, jakim jest typem człowieka. Jej wzrok jednak przykuły pochwy na noże przy jego pasie, a Leila pierwszy raz zatęskniła za swoją skromną, ostro zakończoną szpilą do włosów. Po krótkiej chwili przyglądania się nowo przybyłemu, przeniosła wzrok na stół, gdzie piętrzyły się dania wszelkiej maści. Mimo silnego głodu, oraz wątpliwej grzeczności zachęty Zbroi do jedzenia, przyglądała się wciąż podejrzliwie jedzeniu. Ostatnimi czasy żywiła się głównie jagodami, a przez ostatnie parę dni, chyba w ogóle nie miała nic w ustach. Wyraźnie pusty żołądek zmagał się jednak z podejrzliwością dziewczyny, a strach i niepewność na razie wygrywały. Leila nie tknęła jeszcze niczego, rozglądając się wokoło i badając reakcję swoich współtowarzyszy na to wszystko. Wciąż się nie odzywała, Anielica i Upadli zdawali się być bardziej skorzy do rozmów, dlatego na razie im oddała pałeczkę, starając się nie zwracać na siebie zbytniej uwagi.
Gdy otworzyły się przed nimi drzwi do komnaty, jej czuły nosek od razu wychwycił falę zapachów, od których ślina zbierała się w ustach. Pierwszy raz od feralnej pobudki, nareszcie się czymś zainteresowała i teraz zadzierała lekko głowę, starając się dojrzeć ponad ramionami towarzyszy, źródło tych cudownych zapachów. Chociaż jej niski wzrost uniemożliwił skutecznie taki manewr, już po chwili Anielica i Upadły rozeszli się na boki, na swoje miejsca i oczom lisołaczki ukazała się w pełnej krasie bogato zdobiona komnata, z suto zastawionym stołem. Jej nosek poruszył się szybko, rozróżniając perfekcyjnie wonie i pozwalając dzięki temu jednemu ze sług, doprowadzić uprzejmie dziewczynę na jej miejsce i usadzić przy stole. Dopiero zmiana pozycji rozjaśniła Leili nieco w głowie i uciszyła burczący brzuch. Zerknęła nad stołem i spostrzegła obok mężczyzny, który ich tu przyprowadził, jakiegoś wielkiego jegomościa, którego po głosie przypasowała do Zbroi. Skrzywiła się widocznie i odruchowo dotknęła poranionej twarzy. Otarła ukradkiem krew w serwetkę, którą zaraz rozłożyła sobie na kolanach, ukrywając czerwoną plamę. Nie miała zamiaru dać Zbroi satysfakcji z jej cierpienia. Zagryzła zęby i uniosła brodę, dopiero teraz dostrzegając nową postać w komnacie.
Przechyliła lekko głowę na bok, oceniając nową figurę w tej grze. Wysoki, postawny, całkiem przystojna twarz, choć o surowym spojrzeniu oczu o nietypowym kolorze, naznaczona bliznami, zdaniem lisołaczki raczej dodającymi charakteru, niż szpecącymi. Zawieszona na szyi chusta mogła sugerować, że mężczyzna często zasłania twarz, również jego ubranie było raczej podróżne, przez co nieco nie pasował do ogólnego przepychu tego miejsca. Nie zaszufladkowała go jednak na podstawie wyglądu, była na to zbyt bystra, mimo młodego wieku. Wolała poczekać i przekonać się po jego czynach, jakim jest typem człowieka. Jej wzrok jednak przykuły pochwy na noże przy jego pasie, a Leila pierwszy raz zatęskniła za swoją skromną, ostro zakończoną szpilą do włosów. Po krótkiej chwili przyglądania się nowo przybyłemu, przeniosła wzrok na stół, gdzie piętrzyły się dania wszelkiej maści. Mimo silnego głodu, oraz wątpliwej grzeczności zachęty Zbroi do jedzenia, przyglądała się wciąż podejrzliwie jedzeniu. Ostatnimi czasy żywiła się głównie jagodami, a przez ostatnie parę dni, chyba w ogóle nie miała nic w ustach. Wyraźnie pusty żołądek zmagał się jednak z podejrzliwością dziewczyny, a strach i niepewność na razie wygrywały. Leila nie tknęła jeszcze niczego, rozglądając się wokoło i badając reakcję swoich współtowarzyszy na to wszystko. Wciąż się nie odzywała, Anielica i Upadli zdawali się być bardziej skorzy do rozmów, dlatego na razie im oddała pałeczkę, starając się nie zwracać na siebie zbytniej uwagi.
- Christin
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 19
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Upadłego zaintrygowało zadowolenie anielicy, wydawało się, że czuje się pewnie, chociaż przed chwilą zbroja chamsko ją potraktowała. Tak więc jeżeli sługus nie kłamał, to osoba, która ich przywlekła tutaj pochodzi z piekła lub przynajmniej coś o nim wie.
Christinowi cały czas doskwierała wiadomość, że stracił swoją katanę, bez której nie czuł się już tak pewnie, można powiedzieć, że pierwszy raz od dłuższego czasu w głębi jego duszy pojawił się strach i pewnego rodzaju uczucie bezbronności.
Weszli do sali, Christin błyskawicznie poczuł zapachy potraw znajdujących się na stole, a jego żołądek przypomniał mu jak dawno nic nie jadł. Zajął miejsce na przeciwko Xama, rozsiadł się wygodnie i dopiero teraz przyjrzał się dokładnie pomieszczeniu.
Za chwilę dotarł do niego głos Xama, domyślił się, że to właśnie on za tym wszystkim stoi i to jego śmierć może przywrócić mu wolność.
Raz jeszcze rzucił okiem na potrawy i uznał, że spróbuje sprowokować swojego przeciwnika aby ten się do niego zbliżył.
Na stole znalazł dużego, upieczonego kurczaka. Trochę niekulturalnie przeniósł całego na swój talerz, następnie porzucając wszystkie zasady savoir-vivre zaczął się nim zajadać bez użycia sztućców.
Gdy tylko skończył wytarł ręce w białą koszulę, głośno beknął i wyrzucił kości pod stół, cały czas uśmiechając się prowokująco do towarzysza po drugiej stronie.
Liczył również, że jego nowe koleżanki zrozumieją o co chodzi i zachowają się równie prowokująco.
Christinowi cały czas doskwierała wiadomość, że stracił swoją katanę, bez której nie czuł się już tak pewnie, można powiedzieć, że pierwszy raz od dłuższego czasu w głębi jego duszy pojawił się strach i pewnego rodzaju uczucie bezbronności.
Weszli do sali, Christin błyskawicznie poczuł zapachy potraw znajdujących się na stole, a jego żołądek przypomniał mu jak dawno nic nie jadł. Zajął miejsce na przeciwko Xama, rozsiadł się wygodnie i dopiero teraz przyjrzał się dokładnie pomieszczeniu.
Za chwilę dotarł do niego głos Xama, domyślił się, że to właśnie on za tym wszystkim stoi i to jego śmierć może przywrócić mu wolność.
Raz jeszcze rzucił okiem na potrawy i uznał, że spróbuje sprowokować swojego przeciwnika aby ten się do niego zbliżył.
Na stole znalazł dużego, upieczonego kurczaka. Trochę niekulturalnie przeniósł całego na swój talerz, następnie porzucając wszystkie zasady savoir-vivre zaczął się nim zajadać bez użycia sztućców.
Gdy tylko skończył wytarł ręce w białą koszulę, głośno beknął i wyrzucił kości pod stół, cały czas uśmiechając się prowokująco do towarzysza po drugiej stronie.
Liczył również, że jego nowe koleżanki zrozumieją o co chodzi i zachowają się równie prowokująco.
- Samiel
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 447
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Przemieniony
- Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
- Kontakt:
Na stole znajdowało się dużo jedzenia, więc wyglądało na to, iż demon nie był jedynym gościem, którego zaprosił tutaj Xam. Jednak przy stole nie siedział nikt inny, a to oznaczało, że Samiel dotarł tu jako pierwszy. Cóż... patrząc na to, że miał do dyspozycji opłaconego maga, który miał go przenieść pod bramę wejściową zamku, to nie było to nic dziwnego.
Postanowił nie zwracać słownej uwagi na to, że mężczyzna nazwał go "druhem", bo demon nie uważał, aby byli druhami. Na zaproszenie od stołu odpowiedział zdawkowym uśmiechem i zajął miejsce, które wskazał mu Xam.
- Domyślam się, że nie jestem jedynym gościem na dzisiejszym obiedzie, prawda? - zapytał, jednak był niemalże pewien tego, że odpowiedź będzie twierdząca, więc nawet nie oczekiwał, iż "druh" udzieli mu jej.
Niedługo na własne oczy mógł przekonać się, że do stołu zaproszonych zostało więcej osób, bo Aman przyprowadził ze sobą dwie kobiety i mężczyznę. Stroje ich wszystkich pasowały do tego wszystkiego i jedynie on sam wyróżniał się na ich tle, bo ubrany był w strój podróżny składający się z lnianej koszuli, i kurtki, spodni, rękawic i butów, które wykonane były ze specjalnej skóry, która była dość lekka i wytrzymała. Dodatkowo był uzbrojony w trzy sztylety- bliźniacze Piekielne Kły, od których ktoś posiadający umiejętność czytania aur i rozwinięty zmysł magiczny, mógłby wyczuć magiczną aurę i Myrkur, który znajdował się obok jednego z Kłów, jednak jego aura była inna i słabsza, gdyż był to przedmiot zaklęty, a nie potężny artefakt.
Przyjrzał się gościom Xama, którzy weszli zaraz za Amanem: niska, białowłosa kobieta z oczami o czerwonawej barwie ubrana była w długą, czerwoną suknię, której wcięcie na plecach sięgało niemalże do pośladków, z przodu znajdowało się kolejne, które odsłaniało udo i, prawdopodobnie, umożliwiało swobodniejsze poruszanie się. Za nią szedł mężczyzna, który miał, chyba, lekko niebieską skórę i oczy również czerwonego koloru, chociaż u niego było to bardziej widoczne. Na samym końcu szła rudowłosa dziewczyna o niebieskich oczach, co było dość ciekawym połączeniem, ona też była niska, jednak na sobie miała prostą, czarną sukienkę, która sięgała jej do połowy uda. Na nogach miała czarne, sznurowane buty, które niezbyt pasowało to górnej części ubioru. Cóż, nie chciał oceniać ich po samym wyglądzie, bo nie znał charakterów tych osób, więc ocenę tą pozostawił sobie na koniec.
- Xam, jak zawsze, nienaganne maniery. Nie zmieniłeś się zbytnio od momentu, w którym ostatnio byłem tu gościem — powiedział chwilę po tym, jak mężczyzna rozpoczął ucztę słowami "Żryjcie". Głos przemienionego był spokojny i opanowany, a przy tym męski i dość miły dla ucha słuchaczy, zwłaszcza dla słuchaczy, którzy są płci przeciwnej, jednak w tej wypowiedzi dało się wyczuć także ironię. Nie czuł strachu przed mężczyzną, który go tutaj zaprosił, bo gdyby Xam spróbował podnieść na niego rękę, miecz czy cokolwiek innego, to Samiel mógłby go zabić bez mrugnięcia okiem, nawet jeśli Xam miałby na sobie swoją pełną i ciężką zbroję. Zresztą, wielkolud doskonale zdawał sobie z tego sprawę i dlatego zachowywał się nieco inaczej względem Samiela, można by nawet pokusić się o stwierdzenia, iż próbuje być dla niego miły.
W międzyczasie demon ściągnął rękawice i schował je do torby, odsunął do tyłu krzesło, na którym siedział i wstał.
- Z racji tego, że Xam mnie nie przedstawił, to zrobię to sam. Jestem Samiel Caranor, bez jakichkolwiek tytułów — przedstawił się, spoglądając na każdego z trójki gości, i ukłonił się lekko, na tyle, na ile pozwalała mu przestrzeń między krzesłem a stołem. Może i jego ubrania były inne niż reszty osób siedzących przy stole, jednak potrafił się odpowiednio zachować. Poza tym, śmiało mógł też powiedzieć, że jest jednym z najlepszych skrytobójców w Alaranii, jednak tym tytułem należy chwalić się tylko w... odpowiednim otoczeniu.
- I mam zamiar zabić naszego gospodarza - dodał, następnie chwycił za rękojeść Myrkura i w tym samym momencie znikł. Po prostu, w jednej stał przy stole, a drugiej już go tam nie było.
Minęło jedno, może dwa uderzenia serca, a demon już stał za tronem, na którym spoczywał Xam. Błyskawicznym ruchem przystawił czubek ostrza do miejsca, w którym znajdowało się serce mężczyzny i wbił go dokładnie w jego środek. Śmierć szybko przyszła po Xama, a ten nawet nie zdążył wezwać straży.
- Zamek jest twój - rzucił zabójca, spoglądając w stronę Amana, który uśmiechnął się i rzucił pękaty mieszek w stronę przemienionego. Samiel nie miał problemów ze złapaniem go.
- Nie żebym narzekał czy coś... ale jego zabiłbym za mniejszą sumę - odparł i odwrócił się w stronę drzwi wyjściowych, przez które miał zamiar opuścić pomieszczenie, a później teren całego zamku. Wydawało mu się, że nie ostatni raz wykonuje jakąś robotę dla Amana. Cóż... na pewno będzie to lepsze niż praca dla Xama.
Postanowił nie zwracać słownej uwagi na to, że mężczyzna nazwał go "druhem", bo demon nie uważał, aby byli druhami. Na zaproszenie od stołu odpowiedział zdawkowym uśmiechem i zajął miejsce, które wskazał mu Xam.
- Domyślam się, że nie jestem jedynym gościem na dzisiejszym obiedzie, prawda? - zapytał, jednak był niemalże pewien tego, że odpowiedź będzie twierdząca, więc nawet nie oczekiwał, iż "druh" udzieli mu jej.
Niedługo na własne oczy mógł przekonać się, że do stołu zaproszonych zostało więcej osób, bo Aman przyprowadził ze sobą dwie kobiety i mężczyznę. Stroje ich wszystkich pasowały do tego wszystkiego i jedynie on sam wyróżniał się na ich tle, bo ubrany był w strój podróżny składający się z lnianej koszuli, i kurtki, spodni, rękawic i butów, które wykonane były ze specjalnej skóry, która była dość lekka i wytrzymała. Dodatkowo był uzbrojony w trzy sztylety- bliźniacze Piekielne Kły, od których ktoś posiadający umiejętność czytania aur i rozwinięty zmysł magiczny, mógłby wyczuć magiczną aurę i Myrkur, który znajdował się obok jednego z Kłów, jednak jego aura była inna i słabsza, gdyż był to przedmiot zaklęty, a nie potężny artefakt.
Przyjrzał się gościom Xama, którzy weszli zaraz za Amanem: niska, białowłosa kobieta z oczami o czerwonawej barwie ubrana była w długą, czerwoną suknię, której wcięcie na plecach sięgało niemalże do pośladków, z przodu znajdowało się kolejne, które odsłaniało udo i, prawdopodobnie, umożliwiało swobodniejsze poruszanie się. Za nią szedł mężczyzna, który miał, chyba, lekko niebieską skórę i oczy również czerwonego koloru, chociaż u niego było to bardziej widoczne. Na samym końcu szła rudowłosa dziewczyna o niebieskich oczach, co było dość ciekawym połączeniem, ona też była niska, jednak na sobie miała prostą, czarną sukienkę, która sięgała jej do połowy uda. Na nogach miała czarne, sznurowane buty, które niezbyt pasowało to górnej części ubioru. Cóż, nie chciał oceniać ich po samym wyglądzie, bo nie znał charakterów tych osób, więc ocenę tą pozostawił sobie na koniec.
- Xam, jak zawsze, nienaganne maniery. Nie zmieniłeś się zbytnio od momentu, w którym ostatnio byłem tu gościem — powiedział chwilę po tym, jak mężczyzna rozpoczął ucztę słowami "Żryjcie". Głos przemienionego był spokojny i opanowany, a przy tym męski i dość miły dla ucha słuchaczy, zwłaszcza dla słuchaczy, którzy są płci przeciwnej, jednak w tej wypowiedzi dało się wyczuć także ironię. Nie czuł strachu przed mężczyzną, który go tutaj zaprosił, bo gdyby Xam spróbował podnieść na niego rękę, miecz czy cokolwiek innego, to Samiel mógłby go zabić bez mrugnięcia okiem, nawet jeśli Xam miałby na sobie swoją pełną i ciężką zbroję. Zresztą, wielkolud doskonale zdawał sobie z tego sprawę i dlatego zachowywał się nieco inaczej względem Samiela, można by nawet pokusić się o stwierdzenia, iż próbuje być dla niego miły.
W międzyczasie demon ściągnął rękawice i schował je do torby, odsunął do tyłu krzesło, na którym siedział i wstał.
- Z racji tego, że Xam mnie nie przedstawił, to zrobię to sam. Jestem Samiel Caranor, bez jakichkolwiek tytułów — przedstawił się, spoglądając na każdego z trójki gości, i ukłonił się lekko, na tyle, na ile pozwalała mu przestrzeń między krzesłem a stołem. Może i jego ubrania były inne niż reszty osób siedzących przy stole, jednak potrafił się odpowiednio zachować. Poza tym, śmiało mógł też powiedzieć, że jest jednym z najlepszych skrytobójców w Alaranii, jednak tym tytułem należy chwalić się tylko w... odpowiednim otoczeniu.
- I mam zamiar zabić naszego gospodarza - dodał, następnie chwycił za rękojeść Myrkura i w tym samym momencie znikł. Po prostu, w jednej stał przy stole, a drugiej już go tam nie było.
Minęło jedno, może dwa uderzenia serca, a demon już stał za tronem, na którym spoczywał Xam. Błyskawicznym ruchem przystawił czubek ostrza do miejsca, w którym znajdowało się serce mężczyzny i wbił go dokładnie w jego środek. Śmierć szybko przyszła po Xama, a ten nawet nie zdążył wezwać straży.
- Zamek jest twój - rzucił zabójca, spoglądając w stronę Amana, który uśmiechnął się i rzucił pękaty mieszek w stronę przemienionego. Samiel nie miał problemów ze złapaniem go.
- Nie żebym narzekał czy coś... ale jego zabiłbym za mniejszą sumę - odparł i odwrócił się w stronę drzwi wyjściowych, przez które miał zamiar opuścić pomieszczenie, a później teren całego zamku. Wydawało mu się, że nie ostatni raz wykonuje jakąś robotę dla Amana. Cóż... na pewno będzie to lepsze niż praca dla Xama.
- Pani Losu
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 641
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Aman, znacznie lżejszy zarówno na kieszeni, jak i na sercu, z zadowoleniem obserwował odchodzącego zabójcę. Ten to jednak załatwia sprawę solidnie i szybko. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że zajście obserwowało jeszcze troje gości, dlatego wstał szybko, rozłożył ręce w przepraszającym geście i uśmiechnął się olśniewająco. Zapewne, gdyby dane było mu otworzyć usta, oczarowałby zebranych skleconymi naprędce, acz wyczerpującymi wyjaśnieniami, co do zaistniałej sytuacji.
Nie wiedział jednak o jednej z wielu tajemnic maga. Xam bowiem, lubujący się we wszelkiego rodzaju dziwactwach, gromadził nie tylko istoty żywe, tchnięte magią, lecz także, a właściwie przede wszystkim, magiczne przedmioty. Jeden z nich, dorodny, krwistoczerwony kamień w złotej oprawie, wisiał na jego szyi, pod cienką zbroją. Sam mag wyczuwał jego moc, lecz nie zbadał jeszcze dokładnie właściwości klejnotu, na razie nosząc go przy sobie niczym cenny skarb. Ów amulet jednakże stanowił potężne źródło mocy. Sam w sobie naładowany siłą magiczną, czerpał ją również z otoczenia, jak i ze swojego właściciela, z którym związał się już nieco. W momencie, gdy Samiel przebił sztyletem cienki pancerz maga, przebił również ów klejnot, dopiero później wbijając się w serce Xama. Przez kilka chwil, w których dane było gościom obserwować to szybkie i sprawne zabójstwo nic się nie stało. Aman wstał, szczęśliwy, gotów przemówić do gości. Kisertes siedziała przy stole, nie zdążywszy tknąć nawet potraw. Christin siedział rozwalony w krześle, choć nawet nim zapewne wstrząsnęło zdarzenie, którego był świadkiem. Leila zdążyła jedynie złapać za sztućce, po czym zamarła z nimi w dłoni, obserwując nagły zwrot akcji i zdarzeń. Zszokowana obserwowała, jak zabójca, przez nikogo niepokojony przechodzi koło niej, chcąc opuścić salę. Lecz wówczas czas jakby zamarł, wywołując wśród zgromadzonych złe przeczucie, jakby ciszy przed burzą.
Potężna eksplozja mocy wstrząsnęła zamkiem. Gromadzona do tej pory magia w klejnocie Xama, przestała wolno wypływać przez szczelinę uczynioną sztyletem zabójcy, lecz implodowała z ogromną mocą. Chyba żaden z obecnych przy wieczerzy gości, nie zdążył zrozumieć co się właściwie stało. Efekt jednak był taki, że każda żywa istota w promieniu kilkudziesięciu metrów została wessana w wir czasu i przestrzeni, zakotłowana i wręcz wypluta z powrotem w świat. Wszyscy, z wyjątkiem martwego już Xama, rzecz jasna. Dla niego była to ostatnia podróż, po której nie dane było już nikomu odnalezienie jego ciała. Pozostali zostali losowo rozrzuceni po świecie. Niektórzy, jak na przykład znudzone straże przy wejściu do sali zostali jedynie podrzuceni pod sufit, o który huknęli solidnie, po czym ciężko runęli na posadzkę tego samego pomieszczenia. Inni, jak np. niczemu nie winny nadworny kucharz oraz maestro z kruczej wieży, ockną się za parę godzin gdzieś na Równinach Drivii.
Co do zabójcy, zmiennokształtnej, anielicy i upadłego anioła, ciężko stwierdzić co się z nimi stało. Z pewnością opuścili zamek, gdyż Aman nie znalazł żadnego z nich, przeszukując włościa kilka dni później. Wciągnięci w wir magii, rozrzuceni zostali gdzieś po Alaranii i tylko Los raczy wiedzieć, co się z nimi stało.
Nie wiedział jednak o jednej z wielu tajemnic maga. Xam bowiem, lubujący się we wszelkiego rodzaju dziwactwach, gromadził nie tylko istoty żywe, tchnięte magią, lecz także, a właściwie przede wszystkim, magiczne przedmioty. Jeden z nich, dorodny, krwistoczerwony kamień w złotej oprawie, wisiał na jego szyi, pod cienką zbroją. Sam mag wyczuwał jego moc, lecz nie zbadał jeszcze dokładnie właściwości klejnotu, na razie nosząc go przy sobie niczym cenny skarb. Ów amulet jednakże stanowił potężne źródło mocy. Sam w sobie naładowany siłą magiczną, czerpał ją również z otoczenia, jak i ze swojego właściciela, z którym związał się już nieco. W momencie, gdy Samiel przebił sztyletem cienki pancerz maga, przebił również ów klejnot, dopiero później wbijając się w serce Xama. Przez kilka chwil, w których dane było gościom obserwować to szybkie i sprawne zabójstwo nic się nie stało. Aman wstał, szczęśliwy, gotów przemówić do gości. Kisertes siedziała przy stole, nie zdążywszy tknąć nawet potraw. Christin siedział rozwalony w krześle, choć nawet nim zapewne wstrząsnęło zdarzenie, którego był świadkiem. Leila zdążyła jedynie złapać za sztućce, po czym zamarła z nimi w dłoni, obserwując nagły zwrot akcji i zdarzeń. Zszokowana obserwowała, jak zabójca, przez nikogo niepokojony przechodzi koło niej, chcąc opuścić salę. Lecz wówczas czas jakby zamarł, wywołując wśród zgromadzonych złe przeczucie, jakby ciszy przed burzą.
Potężna eksplozja mocy wstrząsnęła zamkiem. Gromadzona do tej pory magia w klejnocie Xama, przestała wolno wypływać przez szczelinę uczynioną sztyletem zabójcy, lecz implodowała z ogromną mocą. Chyba żaden z obecnych przy wieczerzy gości, nie zdążył zrozumieć co się właściwie stało. Efekt jednak był taki, że każda żywa istota w promieniu kilkudziesięciu metrów została wessana w wir czasu i przestrzeni, zakotłowana i wręcz wypluta z powrotem w świat. Wszyscy, z wyjątkiem martwego już Xama, rzecz jasna. Dla niego była to ostatnia podróż, po której nie dane było już nikomu odnalezienie jego ciała. Pozostali zostali losowo rozrzuceni po świecie. Niektórzy, jak na przykład znudzone straże przy wejściu do sali zostali jedynie podrzuceni pod sufit, o który huknęli solidnie, po czym ciężko runęli na posadzkę tego samego pomieszczenia. Inni, jak np. niczemu nie winny nadworny kucharz oraz maestro z kruczej wieży, ockną się za parę godzin gdzieś na Równinach Drivii.
Co do zabójcy, zmiennokształtnej, anielicy i upadłego anioła, ciężko stwierdzić co się z nimi stało. Z pewnością opuścili zamek, gdyż Aman nie znalazł żadnego z nich, przeszukując włościa kilka dni później. Wciągnięci w wir magii, rozrzuceni zostali gdzieś po Alaranii i tylko Los raczy wiedzieć, co się z nimi stało.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości