Szepczący Las ⇒ [Gdzieś w lesie] Wędrówka.
- Persewir
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 71
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Złodziej
- Kontakt:
Kotołak uśmiechnął się gdy gnom wyciągnął broń. Bełty nie były mu potrzebne? Okazało się że krasnolud także uświadomił sobie że do strzelania potrzeba amunicji. Wyciągnąwszy swój topór, zaczął wygrażać Persewirowi. Chłopak był w tym momencie tak spokojny i opanowany jak nigdy. Zszedł z toru, na którym mógł spocząć topór, usiadł na pniu i spojrzał w stronę Tilii.
- Ciebie też miło widzieć - roześmiał się. Rozbawiło go to, że druidka była od niego sporo niższa. Dziwnie mu było spotkać swoich towarzyszy w postaci człowieka. Był to bardzo śmiały i nieprzemyślany ruch, ale jak widać Tilia nie miała nic przeciwko niemu. Nie można tego było jednak powiedzieć o Nurdinie. Nie było to nic zaskakującego. Dawno już przestał zwracać na niego uwagę.
Kiedy zdjął z ramienia plecak otworzył go i wyciągnął swój zardzewiały nóż i schował do pochwy przy pasie, którą dawno temu zrobił ze skóry niedźwiedzia. Ponownie założył na głowę kaptur.
- Odpocznijcie - powiedział - Obejmę wartę tej nocy. - to powiedziawszy dorzucił trochę drewna do ognia i mruknął:
- Bez przesady, musi nas ogrzać.
- Ciebie też miło widzieć - roześmiał się. Rozbawiło go to, że druidka była od niego sporo niższa. Dziwnie mu było spotkać swoich towarzyszy w postaci człowieka. Był to bardzo śmiały i nieprzemyślany ruch, ale jak widać Tilia nie miała nic przeciwko niemu. Nie można tego było jednak powiedzieć o Nurdinie. Nie było to nic zaskakującego. Dawno już przestał zwracać na niego uwagę.
Kiedy zdjął z ramienia plecak otworzył go i wyciągnął swój zardzewiały nóż i schował do pochwy przy pasie, którą dawno temu zrobił ze skóry niedźwiedzia. Ponownie założył na głowę kaptur.
- Odpocznijcie - powiedział - Obejmę wartę tej nocy. - to powiedziawszy dorzucił trochę drewna do ognia i mruknął:
- Bez przesady, musi nas ogrzać.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 116
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
- Kontakt:
Widząc spokojną reakcję Tilii, krasnolud uznał że nie ma zagrożenia, a jego reakcja była nazbyt impulsywna. Trudno było wyobrazić sobie gorsze wyczucie czasu i porę w jakiej kowal wygłosił swój wykład na temat zmiennokształtnych, jednak nie znaczyło to wcale iż zamierzał się przed kimkolwiek tłumaczyć. Z całą pewnością nie zamierzał czuć się winnym nie przed sierściuchem który ledwo nabrał kilka centymetrów wzrostu, a już zaczynał rządzić. Nurdin był przekonany że z łatwością rozszyfrował plan kotołaka, a także cel jego niecnych działań, jakim było pożarcie w samotności przygotowywanej przez Tilię strawy. „Niedoczekanie” – pomyślał kowal, przysiadając się bliżej ogniska i postawionego na nim kociołka.
- Toczymy tu nader interesującą dyskusję, więc pozwól iż sami zdecydujemy kiedy powinniśmy ją zakończyć. – Odpowiedział Nurdin uzbrojony w wielką drewnianą łyżkę. Jeśli było coś o co zawsze gotów był walczyć, to z całą pewnością do takich rzeczy zaliczała się kolacja. – Poza tym chętnie usłyszałbym co takiego sprawiło iż zdecydowałeś się uraczyć nas swoją nową formą? Przy okazji przyjmij proszę moje podziękowania za to iż oszczędziłeś mi oglądania całej tej przemiany, a nadto że udało ci się znaleźć jakieś spodnie.
Krasnolud cały czas zerkał nerwowo to na Persewira to na kociołek.
- Toczymy tu nader interesującą dyskusję, więc pozwól iż sami zdecydujemy kiedy powinniśmy ją zakończyć. – Odpowiedział Nurdin uzbrojony w wielką drewnianą łyżkę. Jeśli było coś o co zawsze gotów był walczyć, to z całą pewnością do takich rzeczy zaliczała się kolacja. – Poza tym chętnie usłyszałbym co takiego sprawiło iż zdecydowałeś się uraczyć nas swoją nową formą? Przy okazji przyjmij proszę moje podziękowania za to iż oszczędziłeś mi oglądania całej tej przemiany, a nadto że udało ci się znaleźć jakieś spodnie.
Krasnolud cały czas zerkał nerwowo to na Persewira to na kociołek.
- Tilia
- Kroczący w Snach
- Posty: 223
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek - Druid
- Profesje:
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Wyglądało na to, że zamiana kota w człowieka nie zmieniła wiele we wzajemnych relacjach Persewira i Nurdina. Wielka przyjaźń raczej się tutaj nie narodzi... - westchnęła do własnych myśli. Miała nadzieję, że dwaj mężczyźni nie zaczną teraz wymądrzać się, żeby udowodnić, który z nich jest mądrzejszy i ważniejszy. Ech, zauważyła to już wcześniej, że mężczyźni mieli czasami takie dziwne tendencje.
Nie mogła powstrzymać się od zerkania na kota, to znaczy młodzieńca. Ten jego tobołek i uwaga jaką mu poświęcał. Wszystko wydawało się teraz takie oczywiste. Przypomniała sobie zabawny, pewnie wyuczony gest, jakim kociak zarzucał go sobie na plecy. Znów spojrzała w stronę towarzysza. To niewiarygodne jak w ciele takiego małego kotka mieścił się normalny człowiek.
Ognisko wcale nie przygasło aż tak bardzo, więc druidka zdziwiła się trochę kiedy Persewir dorzucił drewna. W końcu jeszcze niedługą chwilę temu był absolutnie przeciwny takim praktykom. Ale uznała, że we troje byli bardziej bezpieczni więc nic nie powiedziała.
Odezwała się do krasnoluda, który był jakby trochę... zły?... nadęty? a może niezadowolony? - Panie Nurdinie, prawda, że to iż jest nas jednak troje może pomóc nam w naszej misji? - wstała i podeszła do kociołka wiszącego nad ogniem. Potrawa zaczynała smakowicie pachnieć. Jeszcze chwila i będzie gotowa. Zamieszała w garze i wróciła na swoje miejsce.
Nie mogła powstrzymać się od zerkania na kota, to znaczy młodzieńca. Ten jego tobołek i uwaga jaką mu poświęcał. Wszystko wydawało się teraz takie oczywiste. Przypomniała sobie zabawny, pewnie wyuczony gest, jakim kociak zarzucał go sobie na plecy. Znów spojrzała w stronę towarzysza. To niewiarygodne jak w ciele takiego małego kotka mieścił się normalny człowiek.
Ognisko wcale nie przygasło aż tak bardzo, więc druidka zdziwiła się trochę kiedy Persewir dorzucił drewna. W końcu jeszcze niedługą chwilę temu był absolutnie przeciwny takim praktykom. Ale uznała, że we troje byli bardziej bezpieczni więc nic nie powiedziała.
Odezwała się do krasnoluda, który był jakby trochę... zły?... nadęty? a może niezadowolony? - Panie Nurdinie, prawda, że to iż jest nas jednak troje może pomóc nam w naszej misji? - wstała i podeszła do kociołka wiszącego nad ogniem. Potrawa zaczynała smakowicie pachnieć. Jeszcze chwila i będzie gotowa. Zamieszała w garze i wróciła na swoje miejsce.
- Persewir
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 71
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Złodziej
- Kontakt:
- Nurdinie, nie zamierzam przerywać wam w waszej jakże interesującej dyskusji - Powiedział Persewir takim tonem, jakim mówi się do małego dziecka- pobłażliwie i uważając na każde słowo. - Przysłuchiwałem się jej od samego początku. Pragnę zaznaczyć, że ta twoja Acila jest tylko jedną z wielu zmiennokształtnych w tych rejonach. Mnóstwo ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy. Każdy musi jakoś zarobić - tutaj uśmiechnął się - ale każdy na swój sposób. Nie oceniaj mnie po doświadczeniach z innym zmiennokształtnym. Wiem, że źle zaczęliśmy znajomość, ale to tylko i wyłącznie z twojego powodu. - tutaj przerwał.
- Jeśli nie zamierzasz iść spać dzisiejszej nocy, uszanuję, ale widziałem jak dzisiaj podczas wędrówki sapałeś i pociłeś się wiele. Pomyśl rozsądnie, nie lepiej się przespać? Mi nie potrzeba tyle snu co tobie - znów przerwał i spojrzał na gnoma, który patrzył nerwowo to na niego to na strawę. - uśmiechnął się szeroko.
Wstał. "Zjeść z nimi, czy lepiej upolować jakiegoś "ćwierkacza"?" - myślał chłopak. "Teraz to najwyżej sowę" - przeleciało mu przez głowę. "Zostańmy" - postanowił i znów usiadł.
Na uwagi krasnala z przemianą i spodniami Persewir postanowił nie reagować.
- Jeśli nie zamierzasz iść spać dzisiejszej nocy, uszanuję, ale widziałem jak dzisiaj podczas wędrówki sapałeś i pociłeś się wiele. Pomyśl rozsądnie, nie lepiej się przespać? Mi nie potrzeba tyle snu co tobie - znów przerwał i spojrzał na gnoma, który patrzył nerwowo to na niego to na strawę. - uśmiechnął się szeroko.
Wstał. "Zjeść z nimi, czy lepiej upolować jakiegoś "ćwierkacza"?" - myślał chłopak. "Teraz to najwyżej sowę" - przeleciało mu przez głowę. "Zostańmy" - postanowił i znów usiadł.
Na uwagi krasnala z przemianą i spodniami Persewir postanowił nie reagować.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 116
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
- Kontakt:
Nurdin uśmiechnął się szeroko, słysząc poważny ton jakim przemówił kotołak. Tak, zdecydowanie on, Tilia i Persewir należeli do skrajnie odmiennych kultur co przysparzało sporo problemów w kwestii porozumienia się.
- Wyjaśnijmy sobie jedno by raz na zawsze zamknąć ten temat. Acila to szuja, łajdak, oszust, nierób i złodziejka w jednym, a przy tym wszystkim jest też moją przyjaciółką. Sprawy tępienia moich gryzoni nie powierzyłbym nikomu innemu, jako że żadnemu z tych cenzurowanych myszołapów nie wierzę ani na jotę. Mógłbym spróbować przygryźć się raz czy dwa w język ale obawiam się że nie zmienię w ten sposób swoich przyzwyczajeń. – Odpowiedział krasnolud, który przywykł do tego że klnie na swoich najbliższych przy każdej okazji. Zresztą znając sposób bycia norda, jego współpracownicy nie pozostawali mu dłużni. – Chodzi o zapach. Ta mała paskuda twierdzi że chodzi o zapach. Usiłuje zostawić swoją woń tam gdzie myszy jest najwięcej, to znaczy w mojej spiżarni, czyniąc tym samym tyle szkód co mrowie myszy. Rzekomo woń wystarczy by je zniechęcić i odstraszyć na jakiś czas ale, tu zacytuję jej słowa „gdyby pewien śmierdzący krasnolud, którego cap czuć dwie przecznice przed kuźnią, raczył kąpać się częściej niż raz do roku, miało by to jakiś sens. Niestety myszy czują się tu doskonale. Odór im nie przeszkadza, a że żaden kot nie jest w stanie wytrzymać tyle na bezdechu, to one czują się tu bezpieczne”. – Zakończył kowal, zmieniając temat na dużo bardziej interesujące go kwestie.
- To nasz kociołek spędza mi sens z powiek. A dokładniej rzecz ujmując jego zawartość. Przyznaję że pachnie wybornie. Nie wiem co tam dodałaś droga Tilio, ale gdybyś potrzebowała kilka dodatkowych szyszek, to ja zdaje się usiadłem na jakimś podziemnym składzie tego surowca. Cały czas wbijają mi się w tyłek, a różnego rodzaju pnączy mam za koszulą tyle iż wkrótce zamierzam zakwitnąć, stajać się pierwsza nord-driadą w Alaranii.
- A zatem jesteśmy w trójkę. A nawet w trzech i pół. Zmienia to diametralnie sytuację. Możemy rzecz jasna pozostać przy pierwotnym planie, zniechęcić naszego handlarza do dalszej podróży, pozwalając przy tym zbójcą okraść kogoś innego, albo dorzucić swój kamyczek do szlachetnej próby ulepszenia świata. – Zaproponował Nurdin, pozostawiając decyzję swoim kompanom. – Przyznaję iż wielce mnie intryguje to co mówisz Persewirze że jako kot nie tracisz zdolności rozumowania po ludzku, dzięki czemu dokładnie słyszysz i zdajesz sobie sprawę z tego jak takie łajzy jak ja, robią ci wokół ogona. Nie zastanawiałeś się nigdy nad karierą szpiega? – Żartobliwie zapytał kowal, chociaż odpowiedź kotołaka mogła być kluczowa w kwestii planowanych przez nich działań.
- Wyjaśnijmy sobie jedno by raz na zawsze zamknąć ten temat. Acila to szuja, łajdak, oszust, nierób i złodziejka w jednym, a przy tym wszystkim jest też moją przyjaciółką. Sprawy tępienia moich gryzoni nie powierzyłbym nikomu innemu, jako że żadnemu z tych cenzurowanych myszołapów nie wierzę ani na jotę. Mógłbym spróbować przygryźć się raz czy dwa w język ale obawiam się że nie zmienię w ten sposób swoich przyzwyczajeń. – Odpowiedział krasnolud, który przywykł do tego że klnie na swoich najbliższych przy każdej okazji. Zresztą znając sposób bycia norda, jego współpracownicy nie pozostawali mu dłużni. – Chodzi o zapach. Ta mała paskuda twierdzi że chodzi o zapach. Usiłuje zostawić swoją woń tam gdzie myszy jest najwięcej, to znaczy w mojej spiżarni, czyniąc tym samym tyle szkód co mrowie myszy. Rzekomo woń wystarczy by je zniechęcić i odstraszyć na jakiś czas ale, tu zacytuję jej słowa „gdyby pewien śmierdzący krasnolud, którego cap czuć dwie przecznice przed kuźnią, raczył kąpać się częściej niż raz do roku, miało by to jakiś sens. Niestety myszy czują się tu doskonale. Odór im nie przeszkadza, a że żaden kot nie jest w stanie wytrzymać tyle na bezdechu, to one czują się tu bezpieczne”. – Zakończył kowal, zmieniając temat na dużo bardziej interesujące go kwestie.
- To nasz kociołek spędza mi sens z powiek. A dokładniej rzecz ujmując jego zawartość. Przyznaję że pachnie wybornie. Nie wiem co tam dodałaś droga Tilio, ale gdybyś potrzebowała kilka dodatkowych szyszek, to ja zdaje się usiadłem na jakimś podziemnym składzie tego surowca. Cały czas wbijają mi się w tyłek, a różnego rodzaju pnączy mam za koszulą tyle iż wkrótce zamierzam zakwitnąć, stajać się pierwsza nord-driadą w Alaranii.
- A zatem jesteśmy w trójkę. A nawet w trzech i pół. Zmienia to diametralnie sytuację. Możemy rzecz jasna pozostać przy pierwotnym planie, zniechęcić naszego handlarza do dalszej podróży, pozwalając przy tym zbójcą okraść kogoś innego, albo dorzucić swój kamyczek do szlachetnej próby ulepszenia świata. – Zaproponował Nurdin, pozostawiając decyzję swoim kompanom. – Przyznaję iż wielce mnie intryguje to co mówisz Persewirze że jako kot nie tracisz zdolności rozumowania po ludzku, dzięki czemu dokładnie słyszysz i zdajesz sobie sprawę z tego jak takie łajzy jak ja, robią ci wokół ogona. Nie zastanawiałeś się nigdy nad karierą szpiega? – Żartobliwie zapytał kowal, chociaż odpowiedź kotołaka mogła być kluczowa w kwestii planowanych przez nich działań.
- Tilia
- Kroczący w Snach
- Posty: 223
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek - Druid
- Profesje:
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Krasnolud chyba trafił w czuły punkt kotołaka. Ton wypowiedzi Persewira wskazywał na to, że jest dumny z tego kim był. O dziwo, zyskała nawet cień nadziei, że dwaj towarzysze zmienią wzajemną wrogość w tolerancję.
Wstrzymała oddech kiedy kowal tak zdecydowanie wypowiadał się o kotołaczce; "szuja", "nierób" i tym podobne określenia, ciężko było ustawić w parze z "przyjaciółką". Ale spodziewany wybuch złości nie nadszedł. Druidka zastanawiała się, czy uda jej się przyzwyczaić do bardzo specyficznego toku myślenia krasnoluda. Słuchając jego dalszych wywodów nie miała już problemu z rozpoznaniem jego emocji. Nurdin miał jakąś tajemną umiejętność wywoływania jej uśmiechu. Nie wiedziała czy to jego pozornie niezadowolony sposób bycia, czy całkowicie odmienne postrzeganie świata, czy może coś zupełnie innego. Zresztą jeśli chodzi o dziewczynę, niewiele trzeba było by wywołać u niej uśmiech i pozytywne emocje. Taka już była.
- Kociołkiem się nie kłopocz panie Nurdinie. - zaśmiała się słysząc propozycję dorzucenia szyszek do kociołka - Szyszki zostawmy an wszelki wypadek, gdyby coś niepokoiło nas w nocy. Wrzucone do ognia mogą wywołać sporo hałasu i odpędzić niechcianych gości - miała na myśli oczywiście dzikie zwierzęta i choć nie spodziewała się takich odwiedzin, warto mieć coś na wszelki wypadek. Ludzi hałas i tak raczej nie odstraszy. Zwłaszcza złych ludzi. Ale tych Tilia także nie spodziewała się w nocy. Roześmiała się jeszcze głośniej na wspomnienie zamiany krasnoluda w driadę. Ot, byłby to uroczy widok: - Czy pomóc ci usunąć ziele z odzienia? - zapytała uczynnie wiedząc, że część z pnączy może mocno dokuczyć wędrowcy kłując, łaskocząc lub wywołując inne niedogodności.
Szpiegiem? Nie była pewna czy Nurdin żartuje sobie z kotołaka czy też pyta poważnie. Ale po chwili zastanowienia zaczęła chyba domyślać się o co mogło chodzić i sama z zaciekawianiem czekała na odpowiedź zmiennokształtnego. Tak, teraz ich plany pomocy mogły się trochę zmienić.
Widziała spojrzenia obu towarzyszy rzucane w kierunku kociołka z bulgoczącym jedzeniem, Nie była pewna czy aż tak zgłodnieli czy był może inny powód, postanowiła jednak rozwiązać ten problem w najbliższym czasie: - Jeśli taka wola możesz spróbować czy nasza potrawa już doszła. - powiedziała do kowala. - i dla podkreślenia swoich słów podała mu łyżkę.
Wstrzymała oddech kiedy kowal tak zdecydowanie wypowiadał się o kotołaczce; "szuja", "nierób" i tym podobne określenia, ciężko było ustawić w parze z "przyjaciółką". Ale spodziewany wybuch złości nie nadszedł. Druidka zastanawiała się, czy uda jej się przyzwyczaić do bardzo specyficznego toku myślenia krasnoluda. Słuchając jego dalszych wywodów nie miała już problemu z rozpoznaniem jego emocji. Nurdin miał jakąś tajemną umiejętność wywoływania jej uśmiechu. Nie wiedziała czy to jego pozornie niezadowolony sposób bycia, czy całkowicie odmienne postrzeganie świata, czy może coś zupełnie innego. Zresztą jeśli chodzi o dziewczynę, niewiele trzeba było by wywołać u niej uśmiech i pozytywne emocje. Taka już była.
- Kociołkiem się nie kłopocz panie Nurdinie. - zaśmiała się słysząc propozycję dorzucenia szyszek do kociołka - Szyszki zostawmy an wszelki wypadek, gdyby coś niepokoiło nas w nocy. Wrzucone do ognia mogą wywołać sporo hałasu i odpędzić niechcianych gości - miała na myśli oczywiście dzikie zwierzęta i choć nie spodziewała się takich odwiedzin, warto mieć coś na wszelki wypadek. Ludzi hałas i tak raczej nie odstraszy. Zwłaszcza złych ludzi. Ale tych Tilia także nie spodziewała się w nocy. Roześmiała się jeszcze głośniej na wspomnienie zamiany krasnoluda w driadę. Ot, byłby to uroczy widok: - Czy pomóc ci usunąć ziele z odzienia? - zapytała uczynnie wiedząc, że część z pnączy może mocno dokuczyć wędrowcy kłując, łaskocząc lub wywołując inne niedogodności.
Szpiegiem? Nie była pewna czy Nurdin żartuje sobie z kotołaka czy też pyta poważnie. Ale po chwili zastanowienia zaczęła chyba domyślać się o co mogło chodzić i sama z zaciekawianiem czekała na odpowiedź zmiennokształtnego. Tak, teraz ich plany pomocy mogły się trochę zmienić.
Widziała spojrzenia obu towarzyszy rzucane w kierunku kociołka z bulgoczącym jedzeniem, Nie była pewna czy aż tak zgłodnieli czy był może inny powód, postanowiła jednak rozwiązać ten problem w najbliższym czasie: - Jeśli taka wola możesz spróbować czy nasza potrawa już doszła. - powiedziała do kowala. - i dla podkreślenia swoich słów podała mu łyżkę.
- Persewir
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 71
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Złodziej
- Kontakt:
- Jeżeli chodzi o zniechęcenie handlarza do zaprzestania podróży, bądź chociażby postoju na dłuższy czas, wydaje mi się że możemy spotkać się z gwałtownym wybuchem złości lub poszczuciem nas ich ochroniarzami, chociaż do drugie jest mniej prawdopodobne, ponieważ pewnie nie zatrudnił nawet takowych. - Tu przerwał. - Nie wiem czy pytasz żartem czy nie, ale nie zamierzałem być nigdy szpiegiem, bardziej przez większość życia byłem złodziejem, co poniekąd spotyka się w jednym miejscu. A więc jeśli masz jakieś plany wobec mojego cichego przemykania się w zaroślach, albo wyśledzenie bandytów, myślę, da się to jakoś załatwić - Tu uśmiechnął się tajemniczo - zawsze można porozmawiać ze zwierzętami.
Wstał. "Uhh tak długo to ja w życiu jeszcze nie mówiłem" - pomyślał zaniepokojony.
Zdjął kaptur i przyłożył ręce do ognia.
- Zawsze jest też możliwość odpuszczenia sobie tej ryzykowniej akcji i ... - tu ugryzł się w język. "I podwędzić coś handlarzowi zanim przyjdą zbójcy" - dokończył w myślach.
Wstał. "Uhh tak długo to ja w życiu jeszcze nie mówiłem" - pomyślał zaniepokojony.
Zdjął kaptur i przyłożył ręce do ognia.
- Zawsze jest też możliwość odpuszczenia sobie tej ryzykowniej akcji i ... - tu ugryzł się w język. "I podwędzić coś handlarzowi zanim przyjdą zbójcy" - dokończył w myślach.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 116
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
- Kontakt:
Krasnolud od razu nałożył sobie solidną porcję. Po tygodniu żywienia są tylko i wyłącznie „przysmakiem Nurdina” wszystko co wyglądało, pachniało i smakowało inaczej, a jednocześnie dało się zjeść, rzemieślnik gotów był przyjąć z wdzięcznością. Swoją opinię na temat zdolności kulinarnych Tilii, kowal wyraził głośnym mlaskaniem, oraz nałożeniem sobie drugiej, równie solidnej porcji. Nurdin z zadowoleniem przyjął fakt że udało mu się to osiągnąć przed kotem.
- Darujmy sobie dbałość o moje odzienie. – Odpowiedział druidce. – Ostatecznie gotowy jestem uznać je za doskonały kamuflaż, a poza tym zastanawiam się właśnie czy nie zacząć wynajmować jeżom, wiewiórkom i innym ptakom, miejsca na pokrytym igliwiem krasnoludzie. Gdybym dostawał ruenę od każdego robala usiłującego skolonizować moje plecy, już dziś mógłbym zamknąć kuźnie. Musiałabyś mi tylko wyjaśnić droga Tilio, jak po zwierzęcemu powiedzieć „opłata za czynsz”. – Zaśmiał się krasnolud.
-Słyszałem kiedyś powiedzenie o ścianach co to rzekomo mają uszy, ale widzę iż tak naprawdę uszy to mają kocury, które niby bez celu wyleguję się w pobliżu, a jednocześnie notują sobie w pamięci każde posłyszane słowo wypowiedziane w ich obecności. I jak tu nie mówić że podróże kształcą. Gdy tylko wrócę do domu będę sto razy ważył każde słowo jakie wypowiem w obecności dowolnego czworonoga. Zresztą nie tylko w świecie zwierząt są takie zjawiska. Nordowie znają metale które potrafią imitować inne metale. Są takie które przez tysiące lat nie tracą nic z swoich właściwości, jak również te których rozkład trwa ledwie kilka godzin. Zresztą jeden z nich przyczynił się znacząco do powstania wspaniałego miasta jakim jest Fargoth. – Gadatliwy z natury krasnolud, przy ciepłej strawie potrafił opowiadać godzinami. - Skoro mamy zacne ognisko, to przydałaby się nam również porządna opowieść. O ile oczywiście macie ochotę posłuchać o prastarych dziejach naszej mieściny - Zaproponował Nurdin nie przerywając przy tym konsumpcji. – A w zamian może wy mi powiecie dlaczego wędrujecie do Danae? Z tego co słyszałem elfy tam są stuknięte i czczą jakąś bestię z jeziora.
Krasnolud celowo odsuwał dyskusję o czekającym ich zadaniu, chcąc dać drużynie czas na odreagowanie i nabranie dystansu do sprawy. Nieustanne rozmyślanie o misji i ewentualnych jej konsekwencjach z całą pewnością nikomu nie pomoże, a już na pewno nie nadawało się do tak znakomitego posiłku.
- Darujmy sobie dbałość o moje odzienie. – Odpowiedział druidce. – Ostatecznie gotowy jestem uznać je za doskonały kamuflaż, a poza tym zastanawiam się właśnie czy nie zacząć wynajmować jeżom, wiewiórkom i innym ptakom, miejsca na pokrytym igliwiem krasnoludzie. Gdybym dostawał ruenę od każdego robala usiłującego skolonizować moje plecy, już dziś mógłbym zamknąć kuźnie. Musiałabyś mi tylko wyjaśnić droga Tilio, jak po zwierzęcemu powiedzieć „opłata za czynsz”. – Zaśmiał się krasnolud.
-Słyszałem kiedyś powiedzenie o ścianach co to rzekomo mają uszy, ale widzę iż tak naprawdę uszy to mają kocury, które niby bez celu wyleguję się w pobliżu, a jednocześnie notują sobie w pamięci każde posłyszane słowo wypowiedziane w ich obecności. I jak tu nie mówić że podróże kształcą. Gdy tylko wrócę do domu będę sto razy ważył każde słowo jakie wypowiem w obecności dowolnego czworonoga. Zresztą nie tylko w świecie zwierząt są takie zjawiska. Nordowie znają metale które potrafią imitować inne metale. Są takie które przez tysiące lat nie tracą nic z swoich właściwości, jak również te których rozkład trwa ledwie kilka godzin. Zresztą jeden z nich przyczynił się znacząco do powstania wspaniałego miasta jakim jest Fargoth. – Gadatliwy z natury krasnolud, przy ciepłej strawie potrafił opowiadać godzinami. - Skoro mamy zacne ognisko, to przydałaby się nam również porządna opowieść. O ile oczywiście macie ochotę posłuchać o prastarych dziejach naszej mieściny - Zaproponował Nurdin nie przerywając przy tym konsumpcji. – A w zamian może wy mi powiecie dlaczego wędrujecie do Danae? Z tego co słyszałem elfy tam są stuknięte i czczą jakąś bestię z jeziora.
Krasnolud celowo odsuwał dyskusję o czekającym ich zadaniu, chcąc dać drużynie czas na odreagowanie i nabranie dystansu do sprawy. Nieustanne rozmyślanie o misji i ewentualnych jej konsekwencjach z całą pewnością nikomu nie pomoże, a już na pewno nie nadawało się do tak znakomitego posiłku.
- Tilia
- Kroczący w Snach
- Posty: 223
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek - Druid
- Profesje:
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Szpieg i złodziej, rzeczywiście te dwie profesje były przy odrobinie wyobraźni dość podobne do siebie, choć Tilia do tej pory nie patrzyła na to w ten sposób. Ale czyżby Persewir zmienił zdanie? Nie chce już uratować kupca? W oczach druidki pojawiło się zdumienie i zaniepokojenie, ale nie wtrącała się do rozmowy towarzyszy. Zachęciła tylko kotołaka do jedzenia, sama także nałożyła sobie niewielką porcję.
Krasnoludowi najwyraźniej smakował na szybko przyrządzony gulasz. Zresztą w podróży zwykle jedzenie smakuje jeśli tylko jest. Zaśmiała się ze stwierdzenia wspólnym życiu kowala i zwierząt mogących zamieszkać jego odzież. Niełatwo było to sobie wyobrazić zwłaszcza, że wiedziała już, iż taka kooperacja nie jest naturalna dla Nurdina.
Głos towarzysza wspaniale wkomponował się w odgłosy ogniska i druidka z lubością wsłuchała się w niego: - O tak, bardzo proszę, opowiedz nam historię panie Nurdinie. Nie znam twojego miasta, chętnie o nim posłucham. Jeśli zaś chodzi o naszą wędrówkę... Cóż, ja nie tak dawno wyruszyłam z Danae do Menaos, wcale nie myśląc, że szybko tam wrócę. Nie mam zresztą takiej potrzeby. Idziemy w tym kierunku ze względu na naszą misję – zawiesiła głos. – Jeśli wszystko się uda mogę spokojnie wracać. Muszę zebrać trochę roślin by uzupełnić zapasy. Elfy w Danae rzeczywiście miewają różne dziwne… - zawahała się, wspominając swoje przygody w tym mieście – zachowania… - dokończyła dyplomatycznie – Ale chyba w każdej osadzie mieszkańcy miewają swoje przyzwyczajenia? – druidka nie miała żadnych uprzedzeń do elfów, a Aileen, z którą los splótł jej drogę na krótko, wspominała z tęsknotą.
Usadowiła się wygodniej, owinęła płaszczem by uniknąć chłodu i czekała na opowieść.
Krasnoludowi najwyraźniej smakował na szybko przyrządzony gulasz. Zresztą w podróży zwykle jedzenie smakuje jeśli tylko jest. Zaśmiała się ze stwierdzenia wspólnym życiu kowala i zwierząt mogących zamieszkać jego odzież. Niełatwo było to sobie wyobrazić zwłaszcza, że wiedziała już, iż taka kooperacja nie jest naturalna dla Nurdina.
Głos towarzysza wspaniale wkomponował się w odgłosy ogniska i druidka z lubością wsłuchała się w niego: - O tak, bardzo proszę, opowiedz nam historię panie Nurdinie. Nie znam twojego miasta, chętnie o nim posłucham. Jeśli zaś chodzi o naszą wędrówkę... Cóż, ja nie tak dawno wyruszyłam z Danae do Menaos, wcale nie myśląc, że szybko tam wrócę. Nie mam zresztą takiej potrzeby. Idziemy w tym kierunku ze względu na naszą misję – zawiesiła głos. – Jeśli wszystko się uda mogę spokojnie wracać. Muszę zebrać trochę roślin by uzupełnić zapasy. Elfy w Danae rzeczywiście miewają różne dziwne… - zawahała się, wspominając swoje przygody w tym mieście – zachowania… - dokończyła dyplomatycznie – Ale chyba w każdej osadzie mieszkańcy miewają swoje przyzwyczajenia? – druidka nie miała żadnych uprzedzeń do elfów, a Aileen, z którą los splótł jej drogę na krótko, wspominała z tęsknotą.
Usadowiła się wygodniej, owinęła płaszczem by uniknąć chłodu i czekała na opowieść.
- Persewir
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 71
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Złodziej
- Kontakt:
Persewir wziął miskę z jedzeniem, którą podsunęła mu Tilia. "Zawsze to odskocznia od jednolitego ptasiego mięsa" - pomyślał z zadowoleniem. Wyciągnął ze swojej torby wystruganą z drewna łyżkę, którą przygotował z nudów dawno temu. Zaczął jeść. Jak zwykle obrzydzało go jedzenie osiłków, awanturników i .. jak widać Nordów. To nieustanne mlaskanie, "ciamkanie" i mówienie z pełnymi ustami. "Niestety, muszę się przyzwyczaić." - westchnął. Gdy Nurdin zaproponował opowieść ożywił się nieco. Lubił słuchać opowieści przy ogniu. Zawsze odpędzało to u niego złe myśli.
Kiwnął z uśmiechem głową w stronę gnoma. "Może nie jest taki zły?" Zabrał jeden suchy kawałek drewna i zaczął strugać. Jak zwykle, cokolwiek.
Kotołak co jakiś czas słyszał tajemnicze, trochę przerażające głosy. Czy to w jego głowie? Czy może gdzieś w oddali zbójcy obmyślali plan działania. Przeszedłby się, żeby to sprawdzić, ale w tym momencie nie miał zamiaru. W nocy widział lepiej niż w dzień, lecz nie lubił wędrować sam. Zwłaszcza, kiedy czuć zagrożenie.
Po chwili popatrzył na dzieło rzeźbione przez kilka minut. Tak jak się spodziewał, zdeformowana kulka. Wrzucił obiekt do ognia i zwrócił twarz ku krasnoludowi.
Kiwnął z uśmiechem głową w stronę gnoma. "Może nie jest taki zły?" Zabrał jeden suchy kawałek drewna i zaczął strugać. Jak zwykle, cokolwiek.
Kotołak co jakiś czas słyszał tajemnicze, trochę przerażające głosy. Czy to w jego głowie? Czy może gdzieś w oddali zbójcy obmyślali plan działania. Przeszedłby się, żeby to sprawdzić, ale w tym momencie nie miał zamiaru. W nocy widział lepiej niż w dzień, lecz nie lubił wędrować sam. Zwłaszcza, kiedy czuć zagrożenie.
Po chwili popatrzył na dzieło rzeźbione przez kilka minut. Tak jak się spodziewał, zdeformowana kulka. Wrzucił obiekt do ognia i zwrócił twarz ku krasnoludowi.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 116
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
- Kontakt:
Krasnolud zaciągnął się dymem z swojej fajki, po czym uważnie zlustrował zebranych przy ognisku, zastanawiając się w jaki sposób powinien przedstawić towarzyszom wspomnianą wcześniej historię. Nie chciał przynudzać ani zarzucać pozostałych informacjami których i tak nie będą w stanie zrozumieć. W wersji znanej Nurdinowi, opowiadanie to zawierało mnóstwo szczegółów technicznych i tajemnic kowalskich których druidka ani kotołak znać nie powinni, a które istotne zdawały się być tylko dla nordów.
- Każdy szanujący się kowal powinien wiedzieć co nieco o mieście w którym dane mu jest pracować. Na początek chciałbym podkreślić że nie mówię tu o Fargoth jakim jest dzisiaj, z potężnymi murami i masywnymi wieżami wyglądającymi niczym żywcem wykute w skale, lecz o jego pierwotnych dziejach, gdy na te tereny docierali pierwsi śmiałkowie w poszukiwaniu sposobu na życie. Oczywiście magnesem przyciągającym ludzi na podnóża gór, były, są i będą znajdujące się tam surowce. Tak po prawdzie pokłady cennej rudy, szlachetnych minerałów i wszelakich bogactw, odkryto w Fargoth znacznie wcześniej niż zaczęto tam stawiać jakiekolwiek prowizoryczne osady, jednak rozkwit tych terenów długo nie następował. A wszystko przez kręcące się po okolicy bandy oprychów.
Samo górnictwo jako takie mogłoby jeszcze funkcjonować, ponieważ dla większości zbójców surowce nie są czymś co opłaca się grabić. Jednak w praktyce okazało się transport rudy na wielkie odległości jest nieopłacalny. Dużo prościej jest przenieść przemysł pod górę, niż nieustannie zmagać się z problemami dostarczenia wyrwanego skałom surowca do potencjalnego użytkownika. Młyn stawia się przy rzece, tartak na skraju lasu, a porządna kuźnia powinna znaleźć się tam gdzie jest do niej co wrzucić. Problem polegał na tym że za rzemieślnikami i wytwarzanymi przez niego dobrami, podążali ci którzy złaknieni byli łatwego łupu kosztem ciężkiej pracy innych. Złodzieje, zbójcy, oszuści i naciągacze z całego świata zaczęli ściągać w to miejsce, a nowe bandy zbójeckie powstawały jak grzyby po deszczu. Co gorsza działały one niczym padlinożercy rozszarpujący konającą ofiarę. Hieny, sępy i inne gadziny które dziwnym trafem, w dobijaniu umarłego, potrafią zawiązać nić porozumienia.
Wkrótce owe szajki stały się tak potężne, że nawet miejscowi arystokraci zaczęli drzeć o swoje niewielkie zameczki. Rzemieślnicy spod góry również nie wiedli spokojnego życia. Dla ciężko pracującego ludu, niezorganizowanego, zajętego przede wszystkim sobą, bez struktur mogących zapewnić im bezpieczeństwo, takie zbiry były prawdziwą plagą. Niestety musiało minąć sporo czasu nim pazerne dziady zrozumiały, że lepiej oddać dziesiątą część swoich zysków na utrzymanie straży, niż z dnia na dzień walczyć o swoje zdrowie i życie, a w ostatecznym rozrachunku i tak połowa zarobku przepadała.
Zwołano zatem naradę na której miała zapaść decyzja co robić dalej w przedmiotowej sprawie. Co bardziej bitni przemawiali by chwycić za broń i samemu rozprawić się z plagą. Większość chciała się wycofać i zamknąć interes. Niektórzy liczyli na pomoc miejscowych lordów, mając nadzieję ze przy odpowiednim wsparciu pieniędzmi rzemieślników, znajdzie się ktoś kto rozwinie swą armię na tyle by móc przeciwstawić się oprawcom. Jednak takie przemiany nie zachodzą ot tak. A tymczasem nasi wytwórcy potrzebowali ochrony od zaraz.
Powinniście zaś wiedzieć że gdy kowale zaczynają obradować, to nie skończą póki nie ustalą wszystkiego co do najdrobniejszego detalu. Awantur przy takich debatach jest co niemiara. Na porządku dziennym są bójki, wyzwiska i zatargi, a każdy następny zgłaszany problem wywołuje kolejne konflikty. Próbowano obgadać wszystko, począwszy od tego kto, kiedy i za ile będzie produkował guziki do mundurów, przez skład i ilość pieczywa przypadającą na jednego wojaka, na grubości pergaminu na którym zapisywane będą miejskie ustawy kończąc. Taka narada mogłaby trwać tygodniami, a jedyne co by przyniosła to coraz to większe straty wynikłe z odejścia od pracy.
Na szczęście dla całej tej rzemieślniczej hołoty wśród nich znajdował się wówczas Utan Wizenod, ubogi wówczas szlachcic, który nie tylko potrafił zapanować nad krzykaczami ale miał pomysł jak porachować się z zbójami, dysponując tylko tym co zgromadzeni mieli pod ręką. – Nurdin zrobił przerwę w swojej opowieści, chcą się przekonać czy przypadkiem dwójka jego słuchaczy dawno już nie pochrapuje znudzona. Streszczał się na ile potrafił by nie rozwlekać fabuły, a i tak opowieść rosła mu w ustach. Może lepiej zrobiliby idąc za radą kotołaka i zażywając trochę snu? W zasadzie przedstawił dopiero zarys historii a już wypalił w tym czasie jedną fajkę. W tym tempie on sam się udusi, a Tilia pomrze tu w mękach udając uważną słuchaczkę.
- Każdy szanujący się kowal powinien wiedzieć co nieco o mieście w którym dane mu jest pracować. Na początek chciałbym podkreślić że nie mówię tu o Fargoth jakim jest dzisiaj, z potężnymi murami i masywnymi wieżami wyglądającymi niczym żywcem wykute w skale, lecz o jego pierwotnych dziejach, gdy na te tereny docierali pierwsi śmiałkowie w poszukiwaniu sposobu na życie. Oczywiście magnesem przyciągającym ludzi na podnóża gór, były, są i będą znajdujące się tam surowce. Tak po prawdzie pokłady cennej rudy, szlachetnych minerałów i wszelakich bogactw, odkryto w Fargoth znacznie wcześniej niż zaczęto tam stawiać jakiekolwiek prowizoryczne osady, jednak rozkwit tych terenów długo nie następował. A wszystko przez kręcące się po okolicy bandy oprychów.
Samo górnictwo jako takie mogłoby jeszcze funkcjonować, ponieważ dla większości zbójców surowce nie są czymś co opłaca się grabić. Jednak w praktyce okazało się transport rudy na wielkie odległości jest nieopłacalny. Dużo prościej jest przenieść przemysł pod górę, niż nieustannie zmagać się z problemami dostarczenia wyrwanego skałom surowca do potencjalnego użytkownika. Młyn stawia się przy rzece, tartak na skraju lasu, a porządna kuźnia powinna znaleźć się tam gdzie jest do niej co wrzucić. Problem polegał na tym że za rzemieślnikami i wytwarzanymi przez niego dobrami, podążali ci którzy złaknieni byli łatwego łupu kosztem ciężkiej pracy innych. Złodzieje, zbójcy, oszuści i naciągacze z całego świata zaczęli ściągać w to miejsce, a nowe bandy zbójeckie powstawały jak grzyby po deszczu. Co gorsza działały one niczym padlinożercy rozszarpujący konającą ofiarę. Hieny, sępy i inne gadziny które dziwnym trafem, w dobijaniu umarłego, potrafią zawiązać nić porozumienia.
Wkrótce owe szajki stały się tak potężne, że nawet miejscowi arystokraci zaczęli drzeć o swoje niewielkie zameczki. Rzemieślnicy spod góry również nie wiedli spokojnego życia. Dla ciężko pracującego ludu, niezorganizowanego, zajętego przede wszystkim sobą, bez struktur mogących zapewnić im bezpieczeństwo, takie zbiry były prawdziwą plagą. Niestety musiało minąć sporo czasu nim pazerne dziady zrozumiały, że lepiej oddać dziesiątą część swoich zysków na utrzymanie straży, niż z dnia na dzień walczyć o swoje zdrowie i życie, a w ostatecznym rozrachunku i tak połowa zarobku przepadała.
Zwołano zatem naradę na której miała zapaść decyzja co robić dalej w przedmiotowej sprawie. Co bardziej bitni przemawiali by chwycić za broń i samemu rozprawić się z plagą. Większość chciała się wycofać i zamknąć interes. Niektórzy liczyli na pomoc miejscowych lordów, mając nadzieję ze przy odpowiednim wsparciu pieniędzmi rzemieślników, znajdzie się ktoś kto rozwinie swą armię na tyle by móc przeciwstawić się oprawcom. Jednak takie przemiany nie zachodzą ot tak. A tymczasem nasi wytwórcy potrzebowali ochrony od zaraz.
Powinniście zaś wiedzieć że gdy kowale zaczynają obradować, to nie skończą póki nie ustalą wszystkiego co do najdrobniejszego detalu. Awantur przy takich debatach jest co niemiara. Na porządku dziennym są bójki, wyzwiska i zatargi, a każdy następny zgłaszany problem wywołuje kolejne konflikty. Próbowano obgadać wszystko, począwszy od tego kto, kiedy i za ile będzie produkował guziki do mundurów, przez skład i ilość pieczywa przypadającą na jednego wojaka, na grubości pergaminu na którym zapisywane będą miejskie ustawy kończąc. Taka narada mogłaby trwać tygodniami, a jedyne co by przyniosła to coraz to większe straty wynikłe z odejścia od pracy.
Na szczęście dla całej tej rzemieślniczej hołoty wśród nich znajdował się wówczas Utan Wizenod, ubogi wówczas szlachcic, który nie tylko potrafił zapanować nad krzykaczami ale miał pomysł jak porachować się z zbójami, dysponując tylko tym co zgromadzeni mieli pod ręką. – Nurdin zrobił przerwę w swojej opowieści, chcą się przekonać czy przypadkiem dwójka jego słuchaczy dawno już nie pochrapuje znudzona. Streszczał się na ile potrafił by nie rozwlekać fabuły, a i tak opowieść rosła mu w ustach. Może lepiej zrobiliby idąc za radą kotołaka i zażywając trochę snu? W zasadzie przedstawił dopiero zarys historii a już wypalił w tym czasie jedną fajkę. W tym tempie on sam się udusi, a Tilia pomrze tu w mękach udając uważną słuchaczkę.
- Tilia
- Kroczący w Snach
- Posty: 223
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek - Druid
- Profesje:
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Zasłuchała się. Opowieści przy ognisku to był luksus jaki nieczęsto ją spotykał. Przymknęła oczy i zanurzyła się w historii. Krasnolud opowiadał tak, jak przemawiał w czasie podróży, z poczuciem humoru, odrobiną cynizmu, bez ozdobników i upiększeń. Jego świat twardo stał na nogach. To nie były opowiastki do poduszki. A jednak słuchało się tego przyjemnie.
Gdy kowal zamilkł, chwilę trwało zanim zorientowała się, że nastała cisza. Otworzyła oczy, nie zasnęła przecież, a nie usłyszała końca historii. Z drugiej strony, czy takie historie mają zakończenie? Mimo tego chciała słuchać dalej: - Co było dalej, panie Nurdinie? Udało się przepędzić rozbójników? – opowiadaj dalej, proszę. – nie lubiła niedokończonych opowieści. Napawały ją niepokojem. Bo czyż przerwanie opowieści nie sygnalizowało niebezpieczeństwa?
Popatrzyła na kota. To znaczy wzrokiem z przyzwyczajenia szukała kota, a w efekcie patrzyła na młodego chłopaka. Była ciekawa czy i on słucha. A może zasnął. Czy przemiana ze zwierzęcia w człowieka była męcząca?
Gdy kowal zamilkł, chwilę trwało zanim zorientowała się, że nastała cisza. Otworzyła oczy, nie zasnęła przecież, a nie usłyszała końca historii. Z drugiej strony, czy takie historie mają zakończenie? Mimo tego chciała słuchać dalej: - Co było dalej, panie Nurdinie? Udało się przepędzić rozbójników? – opowiadaj dalej, proszę. – nie lubiła niedokończonych opowieści. Napawały ją niepokojem. Bo czyż przerwanie opowieści nie sygnalizowało niebezpieczeństwa?
Popatrzyła na kota. To znaczy wzrokiem z przyzwyczajenia szukała kota, a w efekcie patrzyła na młodego chłopaka. Była ciekawa czy i on słucha. A może zasnął. Czy przemiana ze zwierzęcia w człowieka była męcząca?
- Persewir
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 71
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Złodziej
- Kontakt:
Persewir w zadumie słuchał historii. Nie była ona za bardzo interesująca, ale sposób w jakim krasnolud przedstawiał ją, był naprawdę zacny.
Fargoth, nigdy nie słyszał o takim mieście, może czas najwyższy pozwiedzać trochę świata, a nie siedzieć cały czas w tym zapyziałym lesie. Oczywiście, kochał go. Tu się wychował, lecz czy nie ma w tym trochę monotonii? Jedzienie - Spanie, owszem, może czasem zdarzy się przygoda taka jak ta, jednak czy to wystarczy, by zaspokoić młode, wyrywające się ku nieznanemu serce i dusze?
Zauważył już dawno temu, że przy ognisku łatwo jest zapomnieć o problemach. Dzisiaj ta teoria się nie potwierdzała. Przeszłość, zostawić ją za sobą czy żyć przeszłością? - Już bardzo dawno temu zadawał sobie to pytanie.
Gdy gnom przerwał opowieść, zaczął się rozglądać na boki niespokojnie. Towarzysz przerwał, więc albo coś się działo, albo musi nabrać tchu. Zawsze warto jednak sprawdzić teren.
Zwrócił potem oczy ku Nurdinowi. Gdy Tilia zaczęłą prosić, kiwnął głową, na znak, że jemu historia też się podoba i chciałby usłyszeć ją do końca.
Fargoth, nigdy nie słyszał o takim mieście, może czas najwyższy pozwiedzać trochę świata, a nie siedzieć cały czas w tym zapyziałym lesie. Oczywiście, kochał go. Tu się wychował, lecz czy nie ma w tym trochę monotonii? Jedzienie - Spanie, owszem, może czasem zdarzy się przygoda taka jak ta, jednak czy to wystarczy, by zaspokoić młode, wyrywające się ku nieznanemu serce i dusze?
Zauważył już dawno temu, że przy ognisku łatwo jest zapomnieć o problemach. Dzisiaj ta teoria się nie potwierdzała. Przeszłość, zostawić ją za sobą czy żyć przeszłością? - Już bardzo dawno temu zadawał sobie to pytanie.
Gdy gnom przerwał opowieść, zaczął się rozglądać na boki niespokojnie. Towarzysz przerwał, więc albo coś się działo, albo musi nabrać tchu. Zawsze warto jednak sprawdzić teren.
Zwrócił potem oczy ku Nurdinowi. Gdy Tilia zaczęłą prosić, kiwnął głową, na znak, że jemu historia też się podoba i chciałby usłyszeć ją do końca.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 116
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
- Kontakt:
Wobec braku sprzeciwu, krasnolud zdecydował się kontynuować swoją opowieść. Żałował tylko iż nie ma czegoś mocniejszego do picia. Wieczór zapowiadał się na chłodny, a chociaż gulasz Tilii rozgrzewał żołądek, to nic nie mogło równać się z kuflem piwa.
- Utan przerwał te jałowe spory, w ostrych słowach tłumacząc zebranym że przez swoją głupotę sami stali się zakładnikami otaczających ich band zbirów. Tępe dziadygi zapomnieli czym jest polityka, oraz o prostym fakcie iż najpierw trzeba podporządkować sobie ziemię, a dopiero później brać się za jej eksploatację. Wizenod dał kowalom do zrozumienia że nikt nie pozwoli im odejść, dopóki przynoszą zyski. Pozwolono im pracować jako że nikt inny nie byłby wstanie wydobyć skarbów lezących w górach, a ta odrobina swobody jaką mieli była namiastką ułudy, która skończy się natychmiast gdy profity z ich pracy będą mniejsze niż się spodziewano.
Następnie szlachcic wyszukał wśród zebranych najwybitniejszego z rzemieślników, norda imieniem Olin. Nakazał mu stworzenie symbolu, wykorzystując przy tym najwspanialsze górskie skarby jakie udało się do tej pory wydobyć. Tak powstał pierwszy promień słońca okalający górskie zbocza, włócznia nazwana „złotym brzaskiem”, symbol władzy nad ziemiami Fargoth oraz obiekt pożądania wśród hersztów zbójeckich band, zarówno tych z równin jak i mających swoje siedziby w niedostępnych dolinach.
Utan wiedział że nie jest w stanie zachować broni dla siebie. Nie to było zresztą jego celem. Chodziło o to by skłócić z sobą złowrogie plemiona, nastawić je na wspólną walkę, odciągając jednocześnie uwagę niegodziwców od pracującego ludu.
Powinniście przeto wiedzieć że tylko wybitne dzieła krasnoludów doczekały się swojej nazwy, a stosowane w takich przypadkach metafory, nie służą tylko podniesieniu wartości wytworu lecz mają głęboko zakorzeniony sens. Złoty brzask był równie nieuchwytny co rzekome promienie słoneczne z jakich został wykuty. W rzeczywistości materiały zastosowane do jego powstania cechowały się ulotnością i szybkim rozpadem, wywołanym przez zapadające ciemności. Wyobraźcie sobie minę wodza który za dnia zdobył upragniony skarb tylko po to by następnego poranka nie znaleźć przy sobie nic poza kupą popiołu.
Większość zbójców jest podejrzliwa. O ile swoje ofiary maja za nic, to w stosunku do własnych kompanów są nieufni i wszędzie wietrzą zdradę. A włóczni wykonanych przez Olina było przynajmniej kilka i wszystkie po kolei wpadały w ręce przywódców innej bandy, podgrzewając tym samym trwające waśnie. Ostatecznie po miesiącach walk, Batun, przywódca Wyjców, nie tylko pokonał inne zbójeckie klany ale przejrzał cały podstęp. Natychmiast skierował resztki swoich oddziałów do osady rzemieślników by dokonać zemsty. Ku jego zaskoczeniu ta ostatnia znacznie się w tym czasie rozrosła, a jej obrzeża chroniły potężne mury. Mimo wszystko wściekły Batun przypuścił szturm dając się ostatecznie wciągnąć w pułapkę, jako że miasto nie tylko samo w sobie było przygotowane na obronę, ale miało również licznych sojuszników, którzy pod wodzą Utana przybyli im z pomocą.
O dziwo przyszłe pokolenia zbójców nie wyciągnęły z tej historii żadnych wniosków. Wciąż większość z nich patrzy z byka na swoich podwładnych, a byle drobiazg może sprawić że najlepsi kamraci skoczą sobie do gardeł. Stąd powiedzenie „okradnij złodzieja a tez zacznie się rzucać jak ryba na piasku”.
- Utan przerwał te jałowe spory, w ostrych słowach tłumacząc zebranym że przez swoją głupotę sami stali się zakładnikami otaczających ich band zbirów. Tępe dziadygi zapomnieli czym jest polityka, oraz o prostym fakcie iż najpierw trzeba podporządkować sobie ziemię, a dopiero później brać się za jej eksploatację. Wizenod dał kowalom do zrozumienia że nikt nie pozwoli im odejść, dopóki przynoszą zyski. Pozwolono im pracować jako że nikt inny nie byłby wstanie wydobyć skarbów lezących w górach, a ta odrobina swobody jaką mieli była namiastką ułudy, która skończy się natychmiast gdy profity z ich pracy będą mniejsze niż się spodziewano.
Następnie szlachcic wyszukał wśród zebranych najwybitniejszego z rzemieślników, norda imieniem Olin. Nakazał mu stworzenie symbolu, wykorzystując przy tym najwspanialsze górskie skarby jakie udało się do tej pory wydobyć. Tak powstał pierwszy promień słońca okalający górskie zbocza, włócznia nazwana „złotym brzaskiem”, symbol władzy nad ziemiami Fargoth oraz obiekt pożądania wśród hersztów zbójeckich band, zarówno tych z równin jak i mających swoje siedziby w niedostępnych dolinach.
Utan wiedział że nie jest w stanie zachować broni dla siebie. Nie to było zresztą jego celem. Chodziło o to by skłócić z sobą złowrogie plemiona, nastawić je na wspólną walkę, odciągając jednocześnie uwagę niegodziwców od pracującego ludu.
Powinniście przeto wiedzieć że tylko wybitne dzieła krasnoludów doczekały się swojej nazwy, a stosowane w takich przypadkach metafory, nie służą tylko podniesieniu wartości wytworu lecz mają głęboko zakorzeniony sens. Złoty brzask był równie nieuchwytny co rzekome promienie słoneczne z jakich został wykuty. W rzeczywistości materiały zastosowane do jego powstania cechowały się ulotnością i szybkim rozpadem, wywołanym przez zapadające ciemności. Wyobraźcie sobie minę wodza który za dnia zdobył upragniony skarb tylko po to by następnego poranka nie znaleźć przy sobie nic poza kupą popiołu.
Większość zbójców jest podejrzliwa. O ile swoje ofiary maja za nic, to w stosunku do własnych kompanów są nieufni i wszędzie wietrzą zdradę. A włóczni wykonanych przez Olina było przynajmniej kilka i wszystkie po kolei wpadały w ręce przywódców innej bandy, podgrzewając tym samym trwające waśnie. Ostatecznie po miesiącach walk, Batun, przywódca Wyjców, nie tylko pokonał inne zbójeckie klany ale przejrzał cały podstęp. Natychmiast skierował resztki swoich oddziałów do osady rzemieślników by dokonać zemsty. Ku jego zaskoczeniu ta ostatnia znacznie się w tym czasie rozrosła, a jej obrzeża chroniły potężne mury. Mimo wszystko wściekły Batun przypuścił szturm dając się ostatecznie wciągnąć w pułapkę, jako że miasto nie tylko samo w sobie było przygotowane na obronę, ale miało również licznych sojuszników, którzy pod wodzą Utana przybyli im z pomocą.
O dziwo przyszłe pokolenia zbójców nie wyciągnęły z tej historii żadnych wniosków. Wciąż większość z nich patrzy z byka na swoich podwładnych, a byle drobiazg może sprawić że najlepsi kamraci skoczą sobie do gardeł. Stąd powiedzenie „okradnij złodzieja a tez zacznie się rzucać jak ryba na piasku”.
- Tilia
- Kroczący w Snach
- Posty: 223
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek - Druid
- Profesje:
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Kiedy krasnolud przerwał opowieść na chwilę zapadła cisza. Tilia chwilę rozkoszowała się jeszcze echem słów. Potem odezwała się bardzo cicho, żeby nie zburzyć tego czegoś, co zawsze pozostaje po ciekawych opowiadaniach: - Piękna historia panie Nurdinie. I bardzo pouczająca. – miała jeszcze przed oczami włócznię, o której opowiadał kowal. To musiał być piękny przedmiot. Nie znała się zbytnio na klejnotach, ale kilka razy, kiedy była w którymś z miast widziała drogocenne przedmioty wykonywane przez złotników i innych mistrzów. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że prawdziwie piękne i drogocenne skarby nie leżały sobie ot, tak na miejskich kramach i targowiskach, jednak skoro i tam bywały cuda, to jakież dziwy mogli oglądać bogacze. Westchnęła do własnych myśli. Nigdy nie pożądała pięknych rzeczy, ale potrafiła docenić czyjąś ciężką pracę.
- A czy teraz w Fargoth jest bezpiecznie? – wiedziała, że w miastach z zasady zbyt bezpiecznie nie jest, ale ta opowieść sugerowała, że być może potomkowie tamtych groźnych zbójców nadal nękają zgnębione miasto. Poza tym nie chciała jeszcze zasypiać. Krasnolud miał miły głos i chętnie słuchałaby dalszego ciągu opowieści. Bo przecież jakiś ciąg dalszy na pewno był.
Jednak kiedy rozejrzała się dookoła uświadomiła sobie, że opowieść była tak interesująca, że wciągnęła słuchaczy na bardzo długi czas. Księżyc świecił w zupełnie innym miejscu niż można się było go spodziewać. Dziewczyna z trudem powstrzymała ziewnięcie. Wstała, żeby dorzucić kilka gałązek do ogniska i rozprostować nogi. Tak, teraz najwyższy już czas by przespać się choć trochę. Jutro czekał ich znów długi marsz. A jeśli szczęście im dopisze, kto wie, może przed wieczorem dogonią kupca.
- A czy teraz w Fargoth jest bezpiecznie? – wiedziała, że w miastach z zasady zbyt bezpiecznie nie jest, ale ta opowieść sugerowała, że być może potomkowie tamtych groźnych zbójców nadal nękają zgnębione miasto. Poza tym nie chciała jeszcze zasypiać. Krasnolud miał miły głos i chętnie słuchałaby dalszego ciągu opowieści. Bo przecież jakiś ciąg dalszy na pewno był.
Jednak kiedy rozejrzała się dookoła uświadomiła sobie, że opowieść była tak interesująca, że wciągnęła słuchaczy na bardzo długi czas. Księżyc świecił w zupełnie innym miejscu niż można się było go spodziewać. Dziewczyna z trudem powstrzymała ziewnięcie. Wstała, żeby dorzucić kilka gałązek do ogniska i rozprostować nogi. Tak, teraz najwyższy już czas by przespać się choć trochę. Jutro czekał ich znów długi marsz. A jeśli szczęście im dopisze, kto wie, może przed wieczorem dogonią kupca.
- Persewir
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 71
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Złodziej
- Kontakt:
Persewir wysłuchał do końca opowieści krasnoluda. Tilii się jak widać podobało, lecz kotołak zaczął w połowie przysypiać. Teraz gdy już legalnie mógł to zrobić, położył się na trawie, zwinął odruchowo w kłębek i przymknął oczy. Dalej zastanawiał się czy znajdą kupca martwego czy żywego. Dla niego nie było różnicy. Śmierć jest nieodłączną częścią życia. Do innych przychodzi szybciej, do drugich musi poświęcić trochę czasu na dojście. Był ciekawy, czy zbójcy nieumyślnie zostawią pare rzeczy, które dałoby się sprzedać, albo chociaż przehandlować.
Gdy tak rozmyślał, nagle "urwał mu się film".
Gdy tak rozmyślał, nagle "urwał mu się film".
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości