- Tak, w mojej rodzinie BYŁ dar jasnowidzenia, bo nie pamiętam, bym miał kogoś innego poza ojcem i matką. Ja nie czuję daru jasnowidzenia, choć mogło to być źródło daru czytania w myślach. - Po chwili przypomniał sobie, że nie mówił nic o tym Sanayi, więc dodał szybko. - Ale chyba ci o tym nie wspominałem.
Pochodzenie kobiety było dla niego jasne, gdyż spotykał wielu marynarzy z tamtych stron.
- Nie. Nie zamierzam szukać mojej matki w Menaos. Nie żyje.
Gdy alchemiczka pocałowała jego policzek, zrobiło mu się gorąco, poczuł jak policzki pokrywają się rumieńcem. Nie byłby zaskoczony, gdyby z uszu buchnęła mu para. Był tak zaskoczony tym faktem, że nie zauważył głazu. Upadł, rozcinając sobie ohydnie nogę. Zaklął głośno, w myślach inkantował zaklęcie, i w następnej chwili po ranie nie było śladu. Pomyślał, że o tym chyba też nie wspominał i począł się zastanawiać, jak zareaguje dziewczyna.
- To jak? Idziemy do karczmy? - zagadnął, chcąc odwrócić jej uwagę.
Szepczący Las ⇒ [W sercu lasu] Trening łucznictwa
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
- Czytanie w myślach?
Sanaya była szczerze zaskoczona. W jakimś dziwnym odruchu złapała się za głowę, nie wiadomo czy z niedowierzania czy też próbując coś ukryć przed Ezekjelem, można było jednak spekulować, że chodzi o to pierwsze - jako uczona powinna wszak wiedzieć, że rękami przed magią się nie obroni, to było logiczne. Chwilę później jednak poprawiła sobie włosy i zaśmiała się sama z siebie.
- Nie wspominałeś - zgodziła się. - Ale nic nie szkodzi - dodała zaraz. Nim zdążyła zgłębić temat, rozmowa płynnie przeszła dalej, jakby Ezekjel niespecjalnie chciał o tym mówić. Sanaya nie była osobą, która by naciskała.
- Och... Przykro mi - zapewniła szczerze, gdy zorientowała się, jaką gafę popełniła wspominając o matce swego towarzysza. Znowu położyła dłoń na jego ramieniu w pokrzepiającym geście.
Sanaya zasłoniła usta dłonią, by nie pokazywać swojego uśmiechu - rumieniec Ezekjela był bardzo uroczy i na swój sposób sprawiał jej radość. Już wcześniej dostrzegła, że elf spogląda na nią z pewną czułością, chyba kwestią czasu było, aby w końcu ośmielił się wykonać jakiś krok. Alchemiczka nie zamierzała go jednak uprzedzać.
- Nic ci nie jest? - zapytała z trwogą, podchodząc do elfa, gdy ten przewrócił się o kamień na skraju traktu. Nim jednak przy nim przyklęknęła, on już się podnosił i wyglądało na to, że nawet się nie potłukł. W tym układzie Sanaya również się wyprostowała i strzepnęła płaszcz.
- Chodźmy - zgodziła się. Widać było, jak przypatruje się Ezekjelowi, zupełnie jakby coś knuła. W końcu odezwała się. - Jak wygląda takie czytanie w myślach? Mógłbyś to zrobić na przykład na mnie? Spróbuj, pokaż mi.
To nie było wyzwanie, alchemiczka była po prostu bardzo dociekliwa. Na moment przystanęła i zamknęła oczy, jakby miało to pomóc w pokazie telepatii. Z początku chciała pomyśleć o czymś trywialnym, o kwiatkach albo powtarzać jakieś zdanie, jednak jak zawsze umysł w takim momencie podpowiadał same sprośne i nieprzyzwoite rzeczy. Tai szybko przestała z tym walczyć i poszła za ciosem: wyobraziła sobie, jak tu i teraz całuje się z Ezekjelem. Zorientowała się już, że mu się podoba, więc na pewno zauważy, czy odczytał jej myśli - pewnie znowu się zarumieni.
Sanaya była szczerze zaskoczona. W jakimś dziwnym odruchu złapała się za głowę, nie wiadomo czy z niedowierzania czy też próbując coś ukryć przed Ezekjelem, można było jednak spekulować, że chodzi o to pierwsze - jako uczona powinna wszak wiedzieć, że rękami przed magią się nie obroni, to było logiczne. Chwilę później jednak poprawiła sobie włosy i zaśmiała się sama z siebie.
- Nie wspominałeś - zgodziła się. - Ale nic nie szkodzi - dodała zaraz. Nim zdążyła zgłębić temat, rozmowa płynnie przeszła dalej, jakby Ezekjel niespecjalnie chciał o tym mówić. Sanaya nie była osobą, która by naciskała.
- Och... Przykro mi - zapewniła szczerze, gdy zorientowała się, jaką gafę popełniła wspominając o matce swego towarzysza. Znowu położyła dłoń na jego ramieniu w pokrzepiającym geście.
Sanaya zasłoniła usta dłonią, by nie pokazywać swojego uśmiechu - rumieniec Ezekjela był bardzo uroczy i na swój sposób sprawiał jej radość. Już wcześniej dostrzegła, że elf spogląda na nią z pewną czułością, chyba kwestią czasu było, aby w końcu ośmielił się wykonać jakiś krok. Alchemiczka nie zamierzała go jednak uprzedzać.
- Nic ci nie jest? - zapytała z trwogą, podchodząc do elfa, gdy ten przewrócił się o kamień na skraju traktu. Nim jednak przy nim przyklęknęła, on już się podnosił i wyglądało na to, że nawet się nie potłukł. W tym układzie Sanaya również się wyprostowała i strzepnęła płaszcz.
- Chodźmy - zgodziła się. Widać było, jak przypatruje się Ezekjelowi, zupełnie jakby coś knuła. W końcu odezwała się. - Jak wygląda takie czytanie w myślach? Mógłbyś to zrobić na przykład na mnie? Spróbuj, pokaż mi.
To nie było wyzwanie, alchemiczka była po prostu bardzo dociekliwa. Na moment przystanęła i zamknęła oczy, jakby miało to pomóc w pokazie telepatii. Z początku chciała pomyśleć o czymś trywialnym, o kwiatkach albo powtarzać jakieś zdanie, jednak jak zawsze umysł w takim momencie podpowiadał same sprośne i nieprzyzwoite rzeczy. Tai szybko przestała z tym walczyć i poszła za ciosem: wyobraziła sobie, jak tu i teraz całuje się z Ezekjelem. Zorientowała się już, że mu się podoba, więc na pewno zauważy, czy odczytał jej myśli - pewnie znowu się zarumieni.
- Ezekjel
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 23
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Pół - Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Sanaya nie myliła się. Gdy tylko Ezekjel odczytał jej myśli, zaprzestał kontaktu wzrokowego, co przerwało czytanie w myślach i prawie natychmiast pokrył się tak szkarłatnym rumieńcem, że był praktycznie pewien, że gdyby obok jego twarzy umieścić kawałek ciemnoczerwonej tkaniny, nikt nie zauważyłby różnicy.
- Mam nadzieję, że to co zobaczyłem jest przyszłością, a nie twoimi myślami - powiedział, zanim zdążył się pohamować.
Wbrew sobie Ezekjel przysunął się trochę bliżej Sanayi, czekając na jej reakcję. Postarał się odczytać nie tylko wyraz twarzy alchemiczki, ale też po raz kolejny posłużył się telepatią. Miał nadzieję, że zaskoczy ją i ujrzy jej prawdziwe myśli. Opanował czytanie w cudzym umyśle dostatecznie, żeby odróżnić szczere myśli od zwyczajnego przygotowania do "ataku".
- Mam nadzieję, że to co zobaczyłem jest przyszłością, a nie twoimi myślami - powiedział, zanim zdążył się pohamować.
Wbrew sobie Ezekjel przysunął się trochę bliżej Sanayi, czekając na jej reakcję. Postarał się odczytać nie tylko wyraz twarzy alchemiczki, ale też po raz kolejny posłużył się telepatią. Miał nadzieję, że zaskoczy ją i ujrzy jej prawdziwe myśli. Opanował czytanie w cudzym umyśle dostatecznie, żeby odróżnić szczere myśli od zwyczajnego przygotowania do "ataku".
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
"A więc jednak!", pomyślała Sanaya, gdy tylko Ezekjel gwałtownie obrócił wzrok i pokrył się rumieńcem aż po same czubki szpiczastych uszu. Zrobiło jej się go trochę żal, biedny chłopak nie miał śmiałości, by otwarcie cokolwiek jej wyznać. Sama przed sobą musiała jednak przyznać, że poczuła się trochę zmieszana, bo chociaż elf był przystojny i sympatyczny, nie był tak do końca w jej typie - Tai u mężczyzn ceniła przede wszystkim mądrość i inteligencję, a wygląd znajdował się dopiero na drugim miejscu. Nie, żeby Ezekjel był w jej oczach głupcem, zdawał się jednak być dość przeciętny, raczej nie spotkałaby go na uniwersyteckich odczytach. Ale mogła dać mu szansę.
- A dlaczegóż nie oboma? - odpowiedziała pytaniem na wyrażone przez elfa nadzieje. Uśmiechała się w szczery, bardzo dziewczęcy sposób, a kosmyki fioletowych włosów wpadały jej do oczu i opierały się na rzęsach, przez co drżały, gdy mrugała. W końcu odgarnęła włosy z czoła. Ezekjel czytając w tym momencie myśli alchemiczki pewnie nie widział konkretnych obrazów, tylko czuł wiele różnych emocji: radość, ciekawość, ekscytację, a gdy się przybliżył, lekkie ukłucie gwałtownie przyspieszającego serca.
- Chodź tu bliżej - odezwała się w końcu Sanaya. Gdy elf się do niej zbliżył, położyła dłoń u nasady jego czaszki i przyciągnęła do siebie jego głowę. Przymykając oczy przycisnęła swoje usta do jego ust w soczystym całusie, który jednak trwał dość krótko, a na pewno za krótko dla osoby, która liczyła na spełnienie romantycznej wizji sprzed chwili. Alchemiczka odsunęła się nim minęły trzy uderzenia serca i wyglądała przy tym na bardzo uradowaną, jej oczy wręcz błyszczały emocjami.
- Spodziewałeś się tego? - zapytała z uśmiechem, po czym jakby nigdy nic obróciła się w stronę traktu i powoli zaczęła iść. Była ciekawa, czy Ezekjel zdecyduje się drążyć temat, czy teraz się wycofa.
- A dlaczegóż nie oboma? - odpowiedziała pytaniem na wyrażone przez elfa nadzieje. Uśmiechała się w szczery, bardzo dziewczęcy sposób, a kosmyki fioletowych włosów wpadały jej do oczu i opierały się na rzęsach, przez co drżały, gdy mrugała. W końcu odgarnęła włosy z czoła. Ezekjel czytając w tym momencie myśli alchemiczki pewnie nie widział konkretnych obrazów, tylko czuł wiele różnych emocji: radość, ciekawość, ekscytację, a gdy się przybliżył, lekkie ukłucie gwałtownie przyspieszającego serca.
- Chodź tu bliżej - odezwała się w końcu Sanaya. Gdy elf się do niej zbliżył, położyła dłoń u nasady jego czaszki i przyciągnęła do siebie jego głowę. Przymykając oczy przycisnęła swoje usta do jego ust w soczystym całusie, który jednak trwał dość krótko, a na pewno za krótko dla osoby, która liczyła na spełnienie romantycznej wizji sprzed chwili. Alchemiczka odsunęła się nim minęły trzy uderzenia serca i wyglądała przy tym na bardzo uradowaną, jej oczy wręcz błyszczały emocjami.
- Spodziewałeś się tego? - zapytała z uśmiechem, po czym jakby nigdy nic obróciła się w stronę traktu i powoli zaczęła iść. Była ciekawa, czy Ezekjel zdecyduje się drążyć temat, czy teraz się wycofa.
- Ezekjel
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 23
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Pół - Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Ezekjel nie wiedział, co ma zrobić w tej sytuacji więc jedyne co mu pozostało, to odwzajemnić pocałunek. Gdy dziewczyna odsunęła się od niego, kątem oka dostrzegł, że ktoś obserwuje ich ze skraju lasu. Elf był pewien, że nie jest to mieszkaniec lasu ani podróżny. Nikt o czystych intencjach nie poruszałby się na granicy drzew, tak cicho i tak szybko, jak to możliwe. Nie chciał niepokoić towarzyszki, więc wyciągnął prawą rękę, chcąc pogłaskać Rango, lecz natrafił na pustą przestrzeń. Wilk znowu gdzieś zniknął. Ezekjel dopędził pannę Tai przełamując się i mówiąc:
- Jesteś pewna, że nie masz zdolności magicznych? Bezbłędnie odczytałaś moje uczucia. Próbuję powiedzieć, że mi się podobasz. Bardzo.
Elf wydawał się zaskoczony własną śmiałością. Spróbował znów telepatii wobec alchemiczki. Poczuł się trochę nieswojo, gdy odczytał, iż dziewczyna myśli, że jest zbyt mało bystry. Spróbował się choćby trochę zreflektować:
- Może opowiem ci więcej o sobie? Ojciec powiedział, że muszę ruszyć w świat, w poszukiwaniu zarobków, więc udałem się na Uniwersytet Magii, gdzie nauczyłem się Magii Życia. Miałem także zamiar uczyć się Magii Ognia, lecz porzuciłem naukę.
Zagwizdał, mając nadzieję, że zwabi tym swojego ulubieńca. Nie mylił się. Po chwili Rango biegł obok niego merdając ogonem ze szczęścia. Wilk nigdy nie lubił bawić się w lesie.
- Właśnie. Słyszałaś o nekromancie, który może ukrywać się w Szepczącym Lesie? - kontynuował rozmowę, jakby nic niezwykłego się nie zdarzyło. Jednocześnie podszedł bliżej alchemiczki szepcząc. - Nie denerwuj się. Ktoś nas obserwuje. Jak dam ci znak uciekaj jak najdalej lasu. Rozumiesz? Nie martw się o mnie. Dam sobie radę.
Postać na skraju zwolniła, jakby przygotowywała się do ataku...
- Jesteś pewna, że nie masz zdolności magicznych? Bezbłędnie odczytałaś moje uczucia. Próbuję powiedzieć, że mi się podobasz. Bardzo.
Elf wydawał się zaskoczony własną śmiałością. Spróbował znów telepatii wobec alchemiczki. Poczuł się trochę nieswojo, gdy odczytał, iż dziewczyna myśli, że jest zbyt mało bystry. Spróbował się choćby trochę zreflektować:
- Może opowiem ci więcej o sobie? Ojciec powiedział, że muszę ruszyć w świat, w poszukiwaniu zarobków, więc udałem się na Uniwersytet Magii, gdzie nauczyłem się Magii Życia. Miałem także zamiar uczyć się Magii Ognia, lecz porzuciłem naukę.
Zagwizdał, mając nadzieję, że zwabi tym swojego ulubieńca. Nie mylił się. Po chwili Rango biegł obok niego merdając ogonem ze szczęścia. Wilk nigdy nie lubił bawić się w lesie.
- Właśnie. Słyszałaś o nekromancie, który może ukrywać się w Szepczącym Lesie? - kontynuował rozmowę, jakby nic niezwykłego się nie zdarzyło. Jednocześnie podszedł bliżej alchemiczki szepcząc. - Nie denerwuj się. Ktoś nas obserwuje. Jak dam ci znak uciekaj jak najdalej lasu. Rozumiesz? Nie martw się o mnie. Dam sobie radę.
Postać na skraju zwolniła, jakby przygotowywała się do ataku...
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Sanaya odwróciła wzrok na Ezekjela i uśmiechnęła się, jakby miała to być cała odpowiedź na jego komplementy. Alchemiczka była jednak typową kobietą, nie utrzymała więc długo języka za zębami.
- Spokojnie, nie jestem ukrywającą się maginią, ale coś zauważyłam w twoich oczach. Widać nie pomyliłam się - dodała, znowu mrugając do elfa porozumiewawczo. Nie uciekła zaraz wzrokiem, Ezekjel chciał patrzeć jej w oczy, więc mu to umożliwiła i nawet przez myśl jej nie przeszło, że elf odczytuje jej myśli, tym razem bez pozwolenia. Gdyby go na tym nakryła, z pewnością rozpętałaby małą burzę, dlatego telepata miał szczęście, że alchemiczka żywiła do niego sympatię i nie doszukiwała się niecnych zamiarów, nawet w momencie, gdy Ezekjel zaczął opowiadać o swoim wykształceniu zaraz po tym, gdy ona o tym pomyślała. Wyglądała na zainteresowaną.
- Naprawdę byłeś na uniwersytecie? - dopytywała się żywo. - Którym? Skoro studiowałeś magię życia, to pewnie w Adrionie? Tam ponoć szkoli się najlepszym medyków w całej Środkowej Alaranii. Czemu porzuciłeś dalszą naukę?
Sanaya zamilkła tylko przez to, że elf zajął się przywoływaniem Rango, w przeciwnym razie dalej by mówiła. Czekała jednak cierpliwie, aż będą mogli dalej rozmawiać.
- Och, tak, słyszałam... - zgodziła się i już miała opowiadać o swoich niedawnych przygodach, gdy Ezekjel zbliżył się do niej i ostrzegł o czyhającym niebezpieczeństwie. Alchemiczka momentalnie pobladła: sama niczego nie zauważyła, była przekonana, że są bezpieczni. Nie należała niestety do osób, które potrafią odnaleźć się w takiej sytuacji i zaraz zaczęła się gwałtownie rozglądać, by dojrzeć potencjalnego napastnika, do porządku przywołał ją dopiero plan Ezekjela.
- Na pewno? - zapytała. Słychać było, jak ze strachu drżał jej głos. - Na pewno sobie poradzisz? Uważaj na siebie, nie chciałabym, by coś ci się stało.
- Spokojnie, nie jestem ukrywającą się maginią, ale coś zauważyłam w twoich oczach. Widać nie pomyliłam się - dodała, znowu mrugając do elfa porozumiewawczo. Nie uciekła zaraz wzrokiem, Ezekjel chciał patrzeć jej w oczy, więc mu to umożliwiła i nawet przez myśl jej nie przeszło, że elf odczytuje jej myśli, tym razem bez pozwolenia. Gdyby go na tym nakryła, z pewnością rozpętałaby małą burzę, dlatego telepata miał szczęście, że alchemiczka żywiła do niego sympatię i nie doszukiwała się niecnych zamiarów, nawet w momencie, gdy Ezekjel zaczął opowiadać o swoim wykształceniu zaraz po tym, gdy ona o tym pomyślała. Wyglądała na zainteresowaną.
- Naprawdę byłeś na uniwersytecie? - dopytywała się żywo. - Którym? Skoro studiowałeś magię życia, to pewnie w Adrionie? Tam ponoć szkoli się najlepszym medyków w całej Środkowej Alaranii. Czemu porzuciłeś dalszą naukę?
Sanaya zamilkła tylko przez to, że elf zajął się przywoływaniem Rango, w przeciwnym razie dalej by mówiła. Czekała jednak cierpliwie, aż będą mogli dalej rozmawiać.
- Och, tak, słyszałam... - zgodziła się i już miała opowiadać o swoich niedawnych przygodach, gdy Ezekjel zbliżył się do niej i ostrzegł o czyhającym niebezpieczeństwie. Alchemiczka momentalnie pobladła: sama niczego nie zauważyła, była przekonana, że są bezpieczni. Nie należała niestety do osób, które potrafią odnaleźć się w takiej sytuacji i zaraz zaczęła się gwałtownie rozglądać, by dojrzeć potencjalnego napastnika, do porządku przywołał ją dopiero plan Ezekjela.
- Na pewno? - zapytała. Słychać było, jak ze strachu drżał jej głos. - Na pewno sobie poradzisz? Uważaj na siebie, nie chciałabym, by coś ci się stało.
- Ezekjel
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 23
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Pół - Elf
- Profesje:
- Kontakt:
- Tak. Studiowałem na Uniwersytecie Magii w Adrionie, po czym porzuciłem naukę, bo dostałem list od mego ojca i wtedy odkryłem... - Starał się nie wracać do tematu. Udał, że przytula się do dziewczyny, jakby chciał się wypłakać, przy okazji szepcząc. - Nie ruszaj się, dopóki ci nie rozkażę. To zawodowiec. Ma już strzałę na łuku. Już wie, że cie ostrzegłem. UCIEKAJ! - Ostatni wyraz wydarł mu się z ust, już po tym, jak popchnął Sanayę w kierunku przeciwnym do swojego. Strzała świsnęła mu koło ucha. Rango pobiegł za Sanayą, aby ją chronić. Ezekjel miał przy sobie dość sporo strzał, sztylet w bucie i miecz. Miał nadzieję, że szczęście będzie także po jego stronie. Czym prędzej naciągnął kaptur, jak to zwykle czynił podczas pojedynków, zgrabnym piruetem uniknął kolejnej strzały i... Stwierdził, że nikogo przed nim nie ma. Usłyszał cichy szelest za swoimi plecami. Obrócił się gwałtownie, tnąc mieczem na oślep. Tym razem miał mniej szczęścia. Faktycznie był tam napastnik, lecz z dziecinną łatwością sparował jego cios i chwilę potem Ezekjel leżał na ziemi, z rozciętą nogą i podbrzuszem. Czuł jak tunika nasiąka krwią. Nieznajomy pochylił się nad nim, roznosząc wokół siebie zapach tytoniu.
- Przesyłka od Nexusa - rzekł bandyta. Nie spodziewał się, iż Ezekjel już wiedział, że przeciwnik będzie chciał go dobić. Korzystając z tego, że był szybszy wbił sztylet prosto w tętnicę szyjną przeciwnika. Trysnęło na niego jeszcze więcej krwi. Z trudem odrzucił od siebie ciało i wstał ciężko, zataczając się jak pijany. Skupił się mocno na inkantacji zaklęcia i zatamował krwotok, lecz ziemia nagle zrobiła się miękka, a kolana ugięły się pod nim. Zanim stracił przytomność zrozumiał, że osłabił się wykorzystując nadmiernie moc magiczną.
- Przesyłka od Nexusa - rzekł bandyta. Nie spodziewał się, iż Ezekjel już wiedział, że przeciwnik będzie chciał go dobić. Korzystając z tego, że był szybszy wbił sztylet prosto w tętnicę szyjną przeciwnika. Trysnęło na niego jeszcze więcej krwi. Z trudem odrzucił od siebie ciało i wstał ciężko, zataczając się jak pijany. Skupił się mocno na inkantacji zaklęcia i zatamował krwotok, lecz ziemia nagle zrobiła się miękka, a kolana ugięły się pod nim. Zanim stracił przytomność zrozumiał, że osłabił się wykorzystując nadmiernie moc magiczną.
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Sanaya była tak spięta, że ledwo umiała chodzić, trudno było jej zachowywać się naturalnie, gdy Ezekjel mówił jej, że gdzieś między drzewami czai się ktoś, kto chce go zabić - no bo przecież po co innego napinałby cięciwę w łuku? Zrobiło jej się trochę lepiej, gdy elf zbliżył się by ją objąć, nawet wyciągnęła ręce by odwzajemnić gest i schować się w jego ramionach, wtedy jednak została odepchnięta. Nawet przez myśl jej nie przeszło, by udawać bohaterkę - ledwo złapała równowagę, rzuciła się do ucieczki, tak jak kazał Ezekjel. Za sobą słyszała odgłosy szarpaniny, ale aż bała się odwrócić, bała się spojrzeć, co dzieje się za jej plecami. "Niech mu się uda, oby nic mu się nie stało!", powtarzała w myślach. Biegła tak długo i tak szybko, na ile starczyło jej sił, a że całe życie spędziła za biurkiem i w laboratorium, z początku karkołomny sprint po chwili przemienił się w rozpaczliwy trucht. Wtedy usłyszała pisk. Smutne piszczenie Rango, który za nią pobiegł. Zatrzymała się, czuła, jak drżą jej kolana - nawet gdyby nie zwróciła uwagi na wilka, nie byłaby w stanie zrobić ani kroku więcej. Dysząc ciężko, chciwie łapiąc powietrze, obróciła się za siebie. Niewiele widziała z tej odległości, była już bardzo daleko. Nie widziała jednak ani jednej stojącej osoby. A Rango piszczał...
- O nie - jęknęła. - Ezekjel?
Wbrew temu, co nakazał jej elf, zawróciła. Zniecierpliwiony wilk dreptał obok niej, spoglądając na nią z naglącym "szybciej, szybciej" w oczach. Gdy tylko alchemiczka chociaż odrobinę odzyskała oddech, przyspieszyła. Była bardzo zdenerwowana, czuła jak cała drży, a jej oczy szklą się łzami. Już widziała, że na ziemi leżą dwie osoby. Jeszcze odrobinę przyspieszyła, a gdy była już bardzo blisko elfa, upadła na kolana i ostatnie dwa kroki zrobiła na czworakach. Mężczyzna miał zamknięte oczy.
- Ezekjel? - wezwała go niepewnie. Nie dostała odpowiedzi, potrząsnęła więc jego ramieniem. - Ezekjel?
Alchemiczka jakimś cudem powstrzymała panikę. Widziała, że mężczyzna oddycha, musiała więc działać szybko, by mu pomóc. Zdjęła z ramienia torbę i całą jej zawartość wysypała na ziemię. Z reguły nosiła przy sobie jakieś drobiazgi do opatrywania ran i odczynniki, z których mogła szybko zrobić podstawowe leki - miała szczęście ściągać na siebie kłopoty, wolała więc być ubezpieczona, teraz miało jej się to przydać. O dziwo gdy podwinęła tunikę skrytobójcy, dostrzegła, że jego rana wcale nie była tak głęboka, jak mogłaby się spodziewać po ogromnej plamie krwi na ubraniu i trakcie. Dzięki temu znacznie spokojniej mogła się nią zająć, obmyć, zdezynfekować, opatrzyć. Zabezpieczyła obie rany, a gdy to było gotowe, byle jak upchnęła większość rzeczy do torby i zostawiła tylko te, które były jej potrzebne. Zmieszała odpowiednie składniki i patykiem w piachu narysowała potrzebny jej krąg alchemiczny. Gdy mikstura przechodziła przemianę, ona zdjęła z siebie płaszcz i podniosła Ezekjela do pozycji siedzącej, opierając go o swoje ramię. Rany całe szczęście nie były tak głębokie, by nie mogła tego zrobić. Gdy już oboje wygodnie siedzieli, Sanaya wyciągnęła fiolkę z kręgu i ostrożnie wlała jej zawartość do gardła elfa, pilnując by się przy tym nie zakrztusił. Po wszystkim nakryła go swoim płaszczem i tak siedziała, przytulając go by nie tracił ciepła. Nie mogła go przenieść, liczyła więc, że mikstura wzmacniająca, którą przed chwilą mu podała, szybko zacznie działać. Albo że ktoś będzie przejeżdżał traktem i pomoże jej zabrać go w bardziej cywilizowane miejsce. Jakby wezwani jej myślami, wkrótce na drodze pojawili się dwaj jeźdźcy. Sanaya zaraz wstała, by zwrócić na siebie ich uwagę.
- Potrzebuję pomocy! - zawołała. - Mój przyjaciel został ranny, jest nieprzytomny, pomoglibyście mi zabrać go do miasta?
Gdy ona mówiła, obaj mężczyźni zsiedli z koni i podeszli. Jeden z nich zwrócił uwagę na elfa, po czym wymienił porozumiewawcze spojrzenia ze swym towarzyszem.
- Ten twój "znajomy" jeszcze żyje? - upewnił się.
- Tak, żyje - zapewniła zaraz Sanaya. - Jest tylko nieprzytomny...
- To sobie po ciebie przyjdzie.
Nim alchemiczka zrozumiała, co miał na myśli nieznajomy mężczyzna, jego towarzysz zasłonił jej usta dłonią i jednym precyzyjnym ciosem pozbawił ją przytomności. Gdy we dwóch układali ją na grzbiecie jednego z wierzchowców, z ich rozmów można było zrozumieć, że zamierzają użyć ją jako przynęty na Ezekjela. Szybko odjechali, by przez przypadek elf nie odzyskał przytomności gdy byli jeszcze na miejscu, starali się jednak, by ich ślad był jak najlepiej widoczny.
- O nie - jęknęła. - Ezekjel?
Wbrew temu, co nakazał jej elf, zawróciła. Zniecierpliwiony wilk dreptał obok niej, spoglądając na nią z naglącym "szybciej, szybciej" w oczach. Gdy tylko alchemiczka chociaż odrobinę odzyskała oddech, przyspieszyła. Była bardzo zdenerwowana, czuła jak cała drży, a jej oczy szklą się łzami. Już widziała, że na ziemi leżą dwie osoby. Jeszcze odrobinę przyspieszyła, a gdy była już bardzo blisko elfa, upadła na kolana i ostatnie dwa kroki zrobiła na czworakach. Mężczyzna miał zamknięte oczy.
- Ezekjel? - wezwała go niepewnie. Nie dostała odpowiedzi, potrząsnęła więc jego ramieniem. - Ezekjel?
Alchemiczka jakimś cudem powstrzymała panikę. Widziała, że mężczyzna oddycha, musiała więc działać szybko, by mu pomóc. Zdjęła z ramienia torbę i całą jej zawartość wysypała na ziemię. Z reguły nosiła przy sobie jakieś drobiazgi do opatrywania ran i odczynniki, z których mogła szybko zrobić podstawowe leki - miała szczęście ściągać na siebie kłopoty, wolała więc być ubezpieczona, teraz miało jej się to przydać. O dziwo gdy podwinęła tunikę skrytobójcy, dostrzegła, że jego rana wcale nie była tak głęboka, jak mogłaby się spodziewać po ogromnej plamie krwi na ubraniu i trakcie. Dzięki temu znacznie spokojniej mogła się nią zająć, obmyć, zdezynfekować, opatrzyć. Zabezpieczyła obie rany, a gdy to było gotowe, byle jak upchnęła większość rzeczy do torby i zostawiła tylko te, które były jej potrzebne. Zmieszała odpowiednie składniki i patykiem w piachu narysowała potrzebny jej krąg alchemiczny. Gdy mikstura przechodziła przemianę, ona zdjęła z siebie płaszcz i podniosła Ezekjela do pozycji siedzącej, opierając go o swoje ramię. Rany całe szczęście nie były tak głębokie, by nie mogła tego zrobić. Gdy już oboje wygodnie siedzieli, Sanaya wyciągnęła fiolkę z kręgu i ostrożnie wlała jej zawartość do gardła elfa, pilnując by się przy tym nie zakrztusił. Po wszystkim nakryła go swoim płaszczem i tak siedziała, przytulając go by nie tracił ciepła. Nie mogła go przenieść, liczyła więc, że mikstura wzmacniająca, którą przed chwilą mu podała, szybko zacznie działać. Albo że ktoś będzie przejeżdżał traktem i pomoże jej zabrać go w bardziej cywilizowane miejsce. Jakby wezwani jej myślami, wkrótce na drodze pojawili się dwaj jeźdźcy. Sanaya zaraz wstała, by zwrócić na siebie ich uwagę.
- Potrzebuję pomocy! - zawołała. - Mój przyjaciel został ranny, jest nieprzytomny, pomoglibyście mi zabrać go do miasta?
Gdy ona mówiła, obaj mężczyźni zsiedli z koni i podeszli. Jeden z nich zwrócił uwagę na elfa, po czym wymienił porozumiewawcze spojrzenia ze swym towarzyszem.
- Ten twój "znajomy" jeszcze żyje? - upewnił się.
- Tak, żyje - zapewniła zaraz Sanaya. - Jest tylko nieprzytomny...
- To sobie po ciebie przyjdzie.
Nim alchemiczka zrozumiała, co miał na myśli nieznajomy mężczyzna, jego towarzysz zasłonił jej usta dłonią i jednym precyzyjnym ciosem pozbawił ją przytomności. Gdy we dwóch układali ją na grzbiecie jednego z wierzchowców, z ich rozmów można było zrozumieć, że zamierzają użyć ją jako przynęty na Ezekjela. Szybko odjechali, by przez przypadek elf nie odzyskał przytomności gdy byli jeszcze na miejscu, starali się jednak, by ich ślad był jak najlepiej widoczny.
- Ezekjel
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 23
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Pół - Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Gdy tylko Ezekjel obudził się, rozejrzał się wokół nieprzytomnie. Przerażenie, które go ogarnęło, przeszło po jego karku i doszło aż do czubków palców. Sanayi nie było.
- Sanaya! - krzyknął, choć spodziewał się, że nie usłyszy odpowiedzi. Był zrozpaczony, a jego jednym towarzyszem był Rango. - Ej?! - powiedział głośno. - Co ty tam masz?!
Urwał, bo dojrzał to, przy czym wilk żałośnie skomlał. Był to kawałek tkaniny, a przy nim leżał kwiat. Obok rozciągały się ślady kopyt. Domyślił się co to oznaczało...
Nie wiedział jak, ale zanim nastał świt był już w Menaos. Strażnik zerwał się, by go przywitać.
- Witamy w Me...
- Daruj sobie - uciął krótko elf. - Wiesz coś o człowieku imieniem Nexus?
- Yy no może. Za parę ruenów może sobie przypomnę.
- Posłuchaj, jak za chwilę nie powiesz mi wszystkiego, zamiast ruenów dostaniesz kopniaka.
Strażnik nie dał się nastraszyć.
- Świetnie. A więc muszę cię zamknąć.
- Stary, zrozum. Jakiś szmaciarz porwał mi dziewczynę.
- Ouu. Współczuję. No cóż, Nexus. Powiem ci jedynie jak dojść do jego domu. Skręć stąd w lewo, trzy domy na wprost i w prawo.
Gdy byli na miejscu, Ezekjel zacisnął zęby. Kopnął drzwi. Natychmiast jeden z ludzi w środku rzucił się na niego. Skrytobójca bez problemu wbił sztylet po rękojeść w brzuch.
- GDZIE JEST NEXUS?!!! - wrzasnął bez namysłu. - Zabiję skurwiela!
Jeden z ludzi stojący przy drzwiach chwycił go za szyję, drugi zaś wytrącił mu miecz. Ezekjel nadepnął jednemu na nogę natychmiast wyszarpując mu się. Szybkimi ruchami pozbawił głów wszystkich przeciwników oprócz jednego. Nexus stał przed nim, lecz nie mając w ręku nawet miecza.
- A więc znalazłeś mnie - rzekł po chwili ciszy.
- Nie rozśmieszaj mnie. Gdzie ona jest?! Powiedz mi! - Oo chwili zamyślenia doznał olśnienia. - Ty - wycedził przez zęby. - Ty spaliłeś mi dom!
Ruszył ku niemu, już z mieczem w ręku, lecz Nexus znów mu przerwał:
- Ja? - parsknął śmiechem. - Nie dostałbym tak ważnego zadania. Porwałem tylko...
Nie dokończył. Z jego ust zaczęła lać się krew. Spojrzawszy w dół bandyta ujrzał sztylet wbity w okolice własnych płuc. Gdy upadł na podłogę, wydając ostatnie tchnienie, Ezekjel splunął obok niego.
- Sanaya! - krzyknął mając nadzieję tym razem usłyszeć odpowiedź.
Ciąg dalszy: Ezekjel i Sanaya
- Sanaya! - krzyknął, choć spodziewał się, że nie usłyszy odpowiedzi. Był zrozpaczony, a jego jednym towarzyszem był Rango. - Ej?! - powiedział głośno. - Co ty tam masz?!
Urwał, bo dojrzał to, przy czym wilk żałośnie skomlał. Był to kawałek tkaniny, a przy nim leżał kwiat. Obok rozciągały się ślady kopyt. Domyślił się co to oznaczało...
Nie wiedział jak, ale zanim nastał świt był już w Menaos. Strażnik zerwał się, by go przywitać.
- Witamy w Me...
- Daruj sobie - uciął krótko elf. - Wiesz coś o człowieku imieniem Nexus?
- Yy no może. Za parę ruenów może sobie przypomnę.
- Posłuchaj, jak za chwilę nie powiesz mi wszystkiego, zamiast ruenów dostaniesz kopniaka.
Strażnik nie dał się nastraszyć.
- Świetnie. A więc muszę cię zamknąć.
- Stary, zrozum. Jakiś szmaciarz porwał mi dziewczynę.
- Ouu. Współczuję. No cóż, Nexus. Powiem ci jedynie jak dojść do jego domu. Skręć stąd w lewo, trzy domy na wprost i w prawo.
Gdy byli na miejscu, Ezekjel zacisnął zęby. Kopnął drzwi. Natychmiast jeden z ludzi w środku rzucił się na niego. Skrytobójca bez problemu wbił sztylet po rękojeść w brzuch.
- GDZIE JEST NEXUS?!!! - wrzasnął bez namysłu. - Zabiję skurwiela!
Jeden z ludzi stojący przy drzwiach chwycił go za szyję, drugi zaś wytrącił mu miecz. Ezekjel nadepnął jednemu na nogę natychmiast wyszarpując mu się. Szybkimi ruchami pozbawił głów wszystkich przeciwników oprócz jednego. Nexus stał przed nim, lecz nie mając w ręku nawet miecza.
- A więc znalazłeś mnie - rzekł po chwili ciszy.
- Nie rozśmieszaj mnie. Gdzie ona jest?! Powiedz mi! - Oo chwili zamyślenia doznał olśnienia. - Ty - wycedził przez zęby. - Ty spaliłeś mi dom!
Ruszył ku niemu, już z mieczem w ręku, lecz Nexus znów mu przerwał:
- Ja? - parsknął śmiechem. - Nie dostałbym tak ważnego zadania. Porwałem tylko...
Nie dokończył. Z jego ust zaczęła lać się krew. Spojrzawszy w dół bandyta ujrzał sztylet wbity w okolice własnych płuc. Gdy upadł na podłogę, wydając ostatnie tchnienie, Ezekjel splunął obok niego.
- Sanaya! - krzyknął mając nadzieję tym razem usłyszeć odpowiedź.
Ciąg dalszy: Ezekjel i Sanaya
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości