Mroczne Doliny[Na północ od Maurii] Powrót do domu

Tajemnicza kraina, nad którą od wieków zalega mrok. Słońce świeci tu niezwykle rzadko. Nie ma tu tętniących życiem wiosek, jedynie jedno, warowne miasto ostało się w tej czeluści mroku, a i o nim nie można powiedzieć, pełne życia...
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Uśmiechnął się, gdy Tressa się zaśmiała.
- Myślę, że zdążyłem już to zauważyć — odparł i także spojrzał na śpiącego nietoperza. Wampirowi wydawało się, że Sorleya byłoby teraz dość trudno obudzić, a poza tym wyglądał tak, jak w ogóle niczym się nie przejmował, a jedyne, co się dla niego liczyło, to właśnie odpoczynek. Swoją drogą, jak na ducha, to nietoperz odpoczywał dość często.
- A ja mówię ci, że tak nie będzie... Może chcesz się o to założyć? - zaproponował z uśmieszkiem na ustach. Oczywiście, co do części z zakładaniem się, nie mówił poważnie, co dało poznać się po tonie jego głosu.

Zauważył zaskoczenie, które było widocznie, przez chwilę, na twarzy wampirzycy, gdy zbliżył się do niej.
- Mogę się jedynie tego domyślać... Natomiast jestem pewien, że pokryta łuskami ręka ma także jakieś plusy. Jak już wspomniałem wcześniej, wszystko ma swoje dobre i złe strony — odparł po chwili. Później powiedział coś, co zadecydowało o tym, co zrobiła Tressa, a przynajmniej wszystko na to wskazywało.
Zanim zorientował się w sytuacji, to ona stała na palcach, a ich usta złączyły się ze sobą w pocałunku, który trwał kilkanaście sekund. Najwidoczniej Tressa zadziałała pod wpływem jakiegoś impulsu, bo odskoczyła od niego chwilę po tym, jak oprzytomniała. Możliwe, że zrobiła to trochę za szybko, bo przez przypadek przegryzła mu dolną wargę, na której pojawiło się krwistoczerwony ślad. Vergil przejechał palcem po miejscu ugryzienie i zgarnął nim kilka kropel krwi. Rana nie była poważna, bo w końcu było to zwykłe ugryzienie, więc zagoiła się po chwili. Napił się wina ze swojego pucharu tak, że została w nim połowa tego trunku, a następnie odstawił go tam, gdzie stał puchar, który wcześniej odstawiła ona.
Wampir uśmiechnął się lekko, jednak Tressa nie mogła tego zobaczyć, w końcu patrzyła na podłogę, a nie na niego.
- Nic się nie stało — zapewnił ją po chwili. - Gdybyś nie zrobiła tego pierwsza, to pewnie sam zainicjowałbym ten pocałunek — dodał. Nie wiedział, jak na te słowa zareaguje wampirzyca, jednak był tego ciekaw. Z drugiej strony, mógł to zostawić dla siebie, ale chciał być wobec niej szczery, więc powiedzenie jej o tym było lepszym wyjściem, przynajmniej według niego.
- Pewnie o tym wiesz, ale podejrzewam, że doszłoby do tego wcześniej, gdyby wtedy Sorley nie postanowił interweniować — powiedział po chwili i podszedł nieco bliżej wampirzycy. - Nie będę przepraszał cię za to, że zaangażowałem się w ten pocałunek, bo nie żałuję tego, że to zrobiłem — dodał na sam koniec i po chwili podszedł jeszcze bliżej.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        - Nie wątpię – odpowiedziała, uśmiechając się pod nosem. - A o to zakładać się nie muszę – odparła na kolejne słowa wampira. Choć ciekawiło ją, czy mówił w tej chwili prawdę. Lecz nikt nie potrafił przewidzieć przyszłości, nawet ona. Nikt.
        - Plusy? - zapytała, unosząc brew. - Ja tu nigdzie plusów nie widzę – dodała, kręcąc głową.


        No właśnie, a wracając jeszcze do odczytywania przyszłości. Nawet Tressa, która była decydującym pionkiem ów akcji. Wampirzyca mimowolnie spojrzała na Vergila. Wstrzymała oddech, widząc krew na jego wardze. Zareagowała zarówno zaniepokojoną miną, ale i przełknęła ślinę. Geny krwiopijcy, ot co. A widok karmazynowej cieczy tylko pobudzał apetyt. Jednocześnie poczucie winy dusiło ją w gardle, dlatego także nie patrzyła wampirowi w oczy. Skupiła się na jakże interesującej podłodze. Czerwień krwi nadal pozostawiła swe piętno w umyśle wampirzycy. Gdy przez przypadek zraniła jego usta, rozcinając je lekko, dosłownie mniej niż odrobina szkarłatnej posoki uczepiła się jej kła. Tressa postarała się jednak nie dać po sobie tego znać. A czego? Że jej smakowało.
        Milczała, oczekując reakcji Vergila. Nie miała najmniejszego zamiaru się teraz odezwać. Uparcie wpatrywała się w podłogę, zbierając myśli.
Drgnęła, gdy usłyszała głos wampira. Nie uniosła głowy, chociaż oznajmiła:
        - Czyli gdybym nie zrobiła tego pierwsza, i tak byś mnie pocałował? - Proste pytanie, na które miała nadzieję otrzymać rzeczową odpowiedź. Niezauważalnie uśmiechnęła się pod nosem, gdy choć w połowie jej wstyd zniknął. A niepohamowany ogień szczęścia przepłynął przez jej ciało. Może i wcześniejsze pytanie zabrzmiało dość tępo, aczkolwiek ona chciała usłyszeć odpowiedź.
        - Wybacz za... rozcięcie wargi – rzekła sucho. Dopiero w tym momencie spojrzała na mężczyznę, który zdawał się być coraz bliżej. - Domyślam się – odparła na jego pytanie, po czym od razu na myśl przyszedł jej Sorley. Skubaniec nadal uroczo spał i nic nie wskazywało na to, że prędko się obudzi. Ale kto wie, to doprawdy – uparte jak demon! - nieprzewidywalne stworzenie...
        Mimowolnie kąciki jej ust powędrowały ku górze, kiedy usłyszała kolejne słowa Vergila.
- Czyli, w wolnym tłumaczeniu, podobało ci się to – powiedziała, i dopiero teraz zrobiła krok do przodu. Nie mogła się cofnąć, gdyż tuż za nią praktycznie już znajdowała się ściana... - Nie zaprzeczę, że również jednak nie żałuję - dodała ciszej, ledwo słyszalnie.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Oczywiście, że cały czas przyglądał się wampirzycy, mimo że ona uparcie patrzyła na podłogę. Gdyby teraz podniosła wzrok, to znowu zaczęliby patrzeć sobie w oczy, a przynajmniej tak mu się wydawało. Zdawał sobie też sprawę z tego, że gdy przez przypadek przegryzła jego dolną wargę, to kropla albo kilka kropel krwi mogło pozostać na jej uzębieniu, albo nawet jednym kle, i mogła posmakować jego krwi. Nieszczególnie nad tym rozmyślał, bo nigdy nie zdarzyło mu się pić krwi innego wampira i nie wiedział, czy wampirowi może posmakować krew innego wampira, i czy w ogóle ma ona inny smak, niż na przykład krew człowieka lub elfa. Miał pewne podejrzenia, jednak pozostawił je dla siebie.
- Dokładnie tak — odpowiedział i znowu się uśmiechnął. Tressa znowu nie mogła zobaczyć tego uśmiechu, bo w dalszym ciągu miała spuszczony wzrok. Gdyby to on zainicjował pocałunek, to raczej nie czułby wstydu, który nie tak dawno ogarnął wampirzycę. Tak naprawdę nie wiedział tego, co by wtedy poczuł, bo to ona zaczęła pocałunek, a nie on. Poza tym, nie spodziewał się pytania, na które teraz odpowiedział, bo przecież przed chwilą sam przyznał się do tego, że i tak pocałowałby ją, gdyby nie zrobiła tego pierwsza.
- Za chwilę po ranie i tak nie będzie śladu — odparł i znowu się uśmiechnął. Rana nie była poważna, a każdy wampir posiadał zdolności regeneracyjne, więc jej zagojenie się było kwestią zaledwie kilku chwil.
Jego uśmiech stał się nieco bardziej wyraźny, gdy usłyszał, że Tressa ostatecznie także nie żałuje tego pocałunku. W międzyczasie podeszła bliżej niego i znowu stali bardzo blisko siebie.

Vergil spojrzał jej w oczy, a przez jego usta przebiegł tajemniczy uśmieszek, który mógł oznaczać to, że on coś kombinuje. Wampir podszedł jeszcze bliżej towarzyszki i lekko popchnął ją do tyłu tak, żeby oparła się o ścianę. Znowu zrobił krok do przodu i już stał przy niej. Lewą ręką oparł się o ścianę, a po chwili i tak zgiął ją w łokciu, sprawiając, że o ścianę opiera się całym przedramieniem. Łatwo było domyślić się tego, co nastąpi za chwilę. Ponownie uśmiechnął się do Tressy, a moment później połączył swoje usta z jej ustami w pocałunku, który tym razem to on zainicjował. Druga dłoń wampira, chyba mimowolnie, powędrowała na talię kobiety i tam została. Tym razem wampirzyca nie odskoczy w tył, bo za plecami miała ścianę. Jedyne, co może zrobić, to odepchnąć go od siebie, jednak patrząc na to, że podobał jej się poprzedni pocałunek... raczej tego nie zrobi.
Vergil nie zadziałał pod wpływem chwili lub impulsu, bo dokładnie wiedział, czego chciał w momencie, w którym sprawił, że Tressa przywarła plecami do ściany.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa uśmiechnęła się, kiedy tylko usłyszała odpowiedź na swe pytanie. W tym momencie miała już ponad stu procentową pewność. Nie popełniła błędu, wyskakując z nagłym pocałunkiem.
        Smak krwi wampira ciągle gościł w jej umyśle. Owszem, nieraz zdarzyło jej się pić krew innego przedstawiciela jej gatunku. Kiedy? Będąc wraz z rodzeństwem więźniem Zakonu Srebrnych Róż, same szczury nie pasowały na idealną dietę... Trzeba sobie jakoś radzić, nieprawdaż? Poza tym wszystkim Tressa nie piła krwi nikogo innego, jeśli chodzi o wampiry. Tylko Messa i Kensa. A Kayesha, jej matka? Była za bardzo osamotniona i odizolowana od rzeczywistości, nie chciała krwi. Wolała żreć szczury. Cóż, nigdy i tak nie narzekała...
        - W takim razie dobrze – powiedziała, spoglądając na – wcześniej rozciętą – wargę Vergila. Westchnęła z ulgą.

        W pewnym momencie po prostu zamarła. Spostrzegając uśmiech mężczyzny, zrozumiała już, że ma jakiś plan, kombinuje coś. Nie myliła się, gdyż po krótkiej chwili Vergil podszedł bliżej, aż za blisko, zmuszając ją do cofnięcia się. Cóż... ledwo trzy kroki wystarczyły, a jej ruch został ograniczony przez ścianę. Wampir pojawił się przed nią, oparł się i pochylił. Tressa zaśmiała się, poznając już jego zamiary. Nie pomyliła się; po krótkiej chwili ponownie mogła poczuć smak jego ust. Tym razem jednak nie odskoczy, nie zamierzała także odpychać krwiopijcy. Cóż, odskoczyć nie miała nawet jak, gdyż została uwięziona między Vergilem a ścianą. Ale nie zaprzeczała, że taka kolej rzeczy jak najbardziej jej się podobała. Oddała pocałunek z większą zażyłością, namiętnością, opierając dłonie na torsie wampira. Kilkanaście sekund później jej dłonie objęły go, zaczepiając się ponownie o materiał płaszcza na jego plecach. Mogłaby prosić o zatrzymanie czasu? Prośba jakże ciężka do spełnienia. A to wielka szkoda.
        W tym momencie jednak coś ją uderzyło. Jej siostry zginęły przez Zakon. Jej matka także. A Vergil zaoferował wcześniej pomoc, obiecał, że pomoże jej ich pokonać. Niechętnie oderwała wargi od jego ust, przymykając oczy i opierając się czołem o jego czoło. Hah, oczywiście – aby dorównać mu wzrostem ponownie musiała stanąć na palcach. Zamyśliła się na chwilę, po czym spojrzała prosto w dwukolorowe oczy wampira. Straciła już wszystkie bliskie jej osoby przez walkę z sektą. Nie chciała teraz tracić i jego.
        - Teraz tym bardziej wolałabym, abyś nie brał udziału w ewentualnej walce z Zakonem Srebrnych Róż – szepnęła. - Nie chcę, abyś zginął... - Ledwo słyszalne słowa rozmyły się w powietrzu, idealnie kontrastując z ciszą.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Cóż... to, w jaki sposób Tressa oddała pocałunek, dokładnie wskazało mu, że jak najbardziej spodobała jej się taka kolej rzeczy i nie żałuje, że stało się właśnie tak, a nie inaczej. O sobie mógł powiedzieć tylko tyle, że także nie żałuje tego pocałunku, tak samo, jak nie żałował poprzedniego. Wydawało mu się, że usta jego i Tressy są do siebie niemalże idealnie dopasowane i tylko czekały na to, żeby ta dwójka wampirów spotkała się, a ich znajomość doprowadziła właśnie do takiego momentu. Po kilkunastu sekundach poczuł, jak dłonie wampirzycy ponownie lądują na jego plecach i zaczepiają się o materiał płaszcza, który miał na sobie. W tym samy czasie dłoń Vergila, która spoczywała na jej talii, zaczął błądzić po jej plecach i badać je na tyle, na ile mógł to robić. Na samym końcu wróciła w okolice talii i ostatecznie spoczęła tam, gdzie była na samym początku pocałunku.
Jednak zawsze musi być tak, że to, co dobre, nie może trwać wiecznie, więc tak też musiało być z tym pocałunkiem. Tym razem spędzili na tym więcej czasu niż wcześniej, a krwiopijca wyczuł niechęć, z jaką Tressa oderwała swoje usta od jego i musiał przyznać, że podzielał to odczucie. Poczuł, jak opiera swoje czoło o jego, a po chwili ponownie spojrzeli sobie w oczy. Chyba już wiedział, co chodzi jej po głowie, a po chwili jego przypuszczenia potwierdziły się.
- Wydaje mi się, że już wspomniałem ci o tym, że trudno mnie zabić, prawda? — zapytał retorycznie. Dobrze pamiętał, że mówił jej o tym, teraz tylko chciał o tym przypomnieć. Oczywiście, nie chodziło tu tylko o to, że wampiry ogólnie jest dość trudno zabić, bo chodziło mu też o to, że bardzo dobrze walczy i tak dalej.
- A ja nie chcę, żebyś ty zginęła, dlatego moja pomoc dotyczy także ewentualnych walk. Gdy będziemy walczyć we dwoje, to ogólnie mamy mniejszą szansę na to, że któreś z nas zginie. Pamiętaj o tym fakcie — powiedział po chwili. Cały czas mówił nieco ściszonym głosem.
Po chwili przysunął ją bliżej siebie i złożył krótki pocałunek na jej ustach. Następnie objął ją i przytulił. Nie wiedział, dlaczego, ale czuł potrzebę zrobienia tego, więc po prostu to zrobił. Na twarzy Vergila znowu pojawił się niewielki uśmiech. Już wcześniej przyznał przed samym sobą, że od czasu spotkania Tressy uśmiecha się częściej niż zwykle, teraz tylko przypomniał sobie o tych słowach.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Przeszył ją przyjemny dreszcz, kiedy poczuła, jak dłoń wampira błądzi po jej plecach. Dlatego także oderwanie się od jego ust stało się cięższym wyzwaniem. Po zakończeniu pocałunku, Tressa powoli skierowała swoje ręce do twarzy mężczyzny, obejmując ją dłońmi. Nie przerwała kontaktu wzrokowego, słuchając odpowiedzi Vergila. Na pierwsze słowa kiwnęła tylko niepewnie głową. Przymrużyła oczy, słysząc następne zdania.
        - Uparty jesteś – rzekła, nim jej usta zostały skutecznie zamknięte przez kolejny pocałunek ze strony wampira. Trwał on tym razem krótko, ale po chwili Tressa ponownie mogła wtulić się w krwiopijcę, kiedy ten objął ją i przytulił do siebie.
- Ja mówiłam poważnie – powiedziała cicho. - Jeżeli już jesteś w to wmieszany, nie waż się ginąć. Inaczej się wkurzę. Bardzo. - Schowała twarz w jego torsie, a rękami tym razem objęła szyję wampira, tuląc go. - Obiecaj. - Ona musiała mieć pewność. Bez tego jak bez ręki... Bez ręki? Zależy, której.
        Wampirzyca westchnęła. Odsunęła się niedużo, a wówczas omal nie wybuchła śmiechem. Na ramieniu krwiopijcy spostrzegła nikogo innego, jak Sorleya, który sennym wzrokiem piorunował Vergila. Tressa prychnęła, powstrzymując śmiech. Taki obraz nietoperza był komiczny, zwłaszcza, że stworzenie pojawiło się jakby znikąd. Czyżby lata spędzone przy jej boku wywarły na niego iście wampirzy wpływ? Albo zawsze potrafił się tak zakradać, w końcu to duch... Tylko ona nie zauważyła? Jakim cudem?
Ukradkiem oka spojrzała w stronę wampira. Uśmiechnęła się krzywo, co oznaczało, iż iście piekielny pomysł wpadł jej do głowy.
- Sorley – rzuciła szybko, a kiedy nietoperz skupił swój wzrok na niej, wampirzyca momentalnie spojrzała na Vergila. Oparła dłonie na jego ramionach, zwracają na siebie jego uwagę, i bez zahamowań wpiła się w jego wargi. Ponownie przyjemne ciepło ogarnęło jej ciało, a umysł błagał o spowolnienie czasu. Nie zwracała uwagi na syczącego – i zapewne wewnętrznie kipiącego ze złości – nietoperza. Ale cóż mógł teraz poradzić? Tressa przybliżyła się do krwiopijcy tak, by pomiędzy nimi praktycznie nie było wolnej przestrzeni. Tak więc Sorley nie miał jak się „wciąć”.
        Oderwała się wreszcie od ust wampira po dłuższej chwili.
- Przyzwyczajaj się, wredoto – rzekła, kierując te słowa do zwierzęcia. - Ty także – dodała, tym razem spoglądając na Vergila i uśmiechając się niewinnie. Humor się jej poprawił, ot co.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

- Czasami — odparł po tym, jak Tressa powiedziała, że jest uparty, jednak powiedział to dopiero wtedy, gdy już ją objął i przytulił.
Poczekał na to, aż wampirzyca powie to, co ma do powiedzenia, cały czas ją przytulając. Miał jej złożyć obietnicę co do wydarzeń, o których nie wiedział, jak się potoczą, jednak był pewien tego, że trudno go zabić, a także tego, że bardzo dobrze walczy.
- Obiecuję, że nie zginę, gdy już będziemy w kryjówce Zakonu Srebrnych Róż i będziemy z nimi walczyć — powiedział po chwili. Mówił nieco ciszej, jednak w jego głosie dało się wyczuć szczerość wypowiedzi. Na sam koniec pochylił głowę i złożył pocałunek na czole Tressy tak, jakby to było coś w rodzaju przypieczętowania obietnicy, którą jej złożył.

W końcu odsunęła się od niego i przestali się obejmować. Vergil był nieco zdziwiony reakcją Tressy, jednak wystarczyło, że spojrzał na swoje ramię i zobaczył tam Sorleya, który piorunował go wzrokiem. Przez twarz wampira przeszedł uśmieszek, który mógł zauważyć nietoperz - jego także bawiła ta sytuacja. Oboje, on i Tressa, byli tak zajęci sobą przez ten krótki czas, że nawet nie zauważyli tego, iż nietoperz się obudził i przysiadł na ramieniu Vergila. Ciekawe od jakiego czasu tam siedzi i co zdążył zauważyć.
Przeniósł wzrok z powrotem na wampirzycę, gdy ta zwróciła na siebie jego uwagę. Długo się nie napatrzył, bo chwilę po tym wpiła swoje wargi w jego i znowu złączyły się one w pocałunku. Poczuł falę dość przyjemnego ciepła rozchodzącą się po ciele, chwilę po tym, jak krwiopijczyni z taką pasją wpiła się w niego swoimi ustami. Jego dłonie wylądowały na jej talii, a jedna z nich ponownie zaczęła przesuwać się po jej plecach.
"Gdyby tylko miała na sobie mniej ubrania..." - taka myśl przeszła przez głowę wampira i, tak naprawdę, nie chciał, żeby partnerka ją usłyszała. Nie wiedział, jak to jest z telepatią w trakcie pocałunku, jednak podejrzewał, że całującym się osobom łatwiej jest czytać swoje myśli właśnie w trakcie pocałunku, o ile potrafią one to robić.
W międzyczasie, w trakcie pocałunku, Tressa przysunęła się do niego tak, że między nimi praktycznie nie było wolnej przestrzeni. Wampir na to nie narzekał, bo dzięki temu jego dłoń mogła poruszać się po całej powierzchni jej pleców, a także zahaczyć o włosy, którymi chwilę się pobawił. Przy okazji mógł sprawdzić, czy wampirzycy podoba się, to gdy ktoś bawi się jej włosami.
Po dłuższej chwili ich usta oderwały się od siebie. Vergil znowu poczuł niechęć z tym związaną, gdy towarzyszka przerwała pocałunek.
- Z chęcią się do tego przyzwyczaję — powiedział do niej i odwzajemnił uśmiech. Prawie zawsze uśmiechał się tak, że była w tym nutka tajemniczości, bez względu na to, jaki był to uśmiech. Wydawało mu się, że działa to już wbrew jego woli i po prostu w każdym jego uśmiechu, większym lub mniejszym, można dostrzec taką nutkę tajemnicy.
- To... co teraz? Może dokończymy wino? - zaproponował po chwili. Jego dłonie nadal spoczywały na talii wampirzycy.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa mogła mieć jedynie nadzieję na to, że Vergil dotrzyma obietnicy. Jak już zapewne wcześniej było wspomniane, nie mogła przewidzieć czasu, także ewentualnej przegranej też. Pozostało jedynie wierzyć.

        Sorley oczywiście omal nie wyszedł z siebie. Biedne stworzonko próbowało swymi piskami powstrzymać całą akcję, lecz ostatecznie nic nie wskórał. Jedynie podrażnił czuły słuch wampirzycy. Ale to akurat miało w tej chwili mniejsze znaczenie. Tressa wolała upajać się tą chwilą, póki mogła. Póki pewien wredny nietoperz postanowił tylko strzelać fochy i tylko przyglądać się, mordując – na razie – jedynie wzrokiem. Wampirzyca przeniosła jedną rękę z ramienia krwiopijcy na jego kark, skutecznie go do siebie przyciągając i uniemożliwiając mu ewentualne próby odsunięcia się. Mocniej wpiła się w jego usta, kiedy tylko ponownie poczuła przyjemny dreszcz, rozchodzący się po jej ciele, spowodowany przez poruszającą się na jej plecach dłoń Vergila, która po krótkiej chwili wylądowała wyżej. Po kilku sekundach jego palce wplątały się w jej włosy, bawiąc się nimi. Gdyby teraz nie miała zajętych ust, zapewne uśmiechnęłaby się szeroko. „Chyba to polubię...” - przeszło jej przez myśl. W tej samej chwili mogła usłyszeć przekaz wampira. Kompletny przypadek, chciałoby się rzec. Nieumarła zaśmiała się w duchu.
        Kiedy wreszcie oderwali się od siebie – co oczywiście dla Tressy było ciężkie – uśmiechnęła się krzywo. Spojrzała przenikliwie na wampira.
        - Słyszałam to – powiedziała. - Już mnie rozbierasz w myślach? - zapytała, a po chwili obdarowała Vergila krótkim pocałunkiem.
Nie potrafiła powstrzymać uśmiechu, kiedy również takowy wpłynął na twarz wampira. Nie przeczyła, że lubi na niego patrzeć. „Lubię ten uśmiech”. Wcale nie zważała na fakt, iż mężczyzna przed nią może odczytać jej myśli w każdej chwili...
        - Teraz... - powtórzyła. Teraz zapewne Sorley doznawałby palpitacji serca, gdyby jeszcze żył, gdyż wkurzony latał po pokoju z kąta w kąt. Aż tak strzegł Tressy i nie zamierzał jej nikomu oddawać? Koniec końców, całkowicie zrezygnowany nietoperz usiadł na ramieniu krwiopijczyni, nie dając dalszych oznak swej obrazy.
        - Jestem za – rzekła. Odpychała każdą powracającą do jej głowy myśl na temat Zakonu. Równie dobrze może się pomartwić jutro. Albo za trzy dni. Ewentualnie siedem... Bez czekania, zwinnie wyswobodziła się z uścisku Vergila, po czym podeszła i wzięła swój puchar – obecnie napełniony do pełna winem – a następnie usiadła z powrotem na łóżku.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Vergil również miał wyostrzony słuch, jak to na wampira przystało, więc piski Sorleya dokuczały także i jemu, jednak zarówno on, jak i Tressa, mało przejmowali się odgłosami, jakie wydaje nietoperz i tym, w jaki sposób na nich patrzy, bo mieli teraz ciekawsze rzeczy do roboty. Poczuł jej rękę, która w pewnym momencie spoczęła na jego karku, a po krótkiej chwili wampirzyca przyciągnęła go bliżej siebie, jakby spodziewała się tego, że będzie próbował się wyrwać. Oczywiście, Vergil w ogóle o tym nie myślał, za to pomyślał o czymś innym i zdawało się, że Tressa jednak to usłyszała. Natomiast on usłyszał myśli wampirzycy, gdy zaczął bawić się jej włosami i wyglądało na to, że takie coś spodoba jej się, ale i tak będzie musiał się co do tego upewnić.
W końcu, po jakimś czasie oderwali się od siebie i ponownie żadne z nich nie chciało tego robić. Wampir napotkał uśmiech swojej towarzyszki, który dał mu do zrozumienia, że nie mylił się, i słyszała ona jego myśli.
- Myślałem, że pozbyłem się tej myśli na tyle szybko, że jej nie usłyszałaś — powiedział do niej i uśmiechnął się iście szelmowsko.
- Nie rozbierałem cię w myślach... Pomyślałem, że ciekawiej byłoby, gdybyś miała na sobie mniej ubioru — dodał z szelmowskim uśmieszkiem, który w dalszym ciągu spoczywał na jego ustach.

Później uśmiechnął się tak, że Tressa także się uśmiechnęła. Po chwili znowu usłyszał jej myśli i dowiedział się, że podoba jej się jego uśmiech. Cóż... teraz będzie miał jeszcze jeden powód do tego, aby częściej uśmiechać się w jej towarzystwie, co już i tak robił.
Przez chwilę obserwował latającego po pomieszczeniu Sorleya, który ostatecznie zrezygnowany wylądował na ramieniu wampirzycy.
- Cóż... Wygląda na to, że tej pięknej pani nie masz już na wyłączność, mały — powiedział, spoglądając dokładnie na nietoperza, a po chwili uśmiechnął się do niego, dość ciepło. W każdym razie nie miał złych zamiarów wobec niego i nie chciał, żeby Sorley nie polubił go.
Nie trzymał jej za mocno, więc wyswobodzenie się z jego uścisku i tak nie było problemem. Krótko po tym, Vergil sam podszedł do miejsca, gdzie zostawił swoje naczynie z winem, i wziął je w dłoń, aby wkrótce dołączyć do Tressy, siedzącej na łóżku. Oczywiście, usiadł obok niej i to dość blisko.
- Hmm... To może teraz ty opowiesz mi więcej o sobie? - zaproponował po chwili. Nie tak dawno ona poprosiła go o to samo i po krótce opowiedział jej o całym swoim życiu.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa wyszczerzyła jakże połyskujące kły – cóż to za wąpierz niedbający o uzębienie? – słysząc odpowiedź Vergila.
- Przykro mi, ale nie zdążyłeś – powiedziała, krzywiąc usta w delikatnym uśmiechu. - Na jedno i to samo wychodzi – dodała, przechylając głowę.
        W momencie, w którym wampir zwrócił się bezpośrednio do Sorleya, nietoperz syknął. Cóż, prędko się nie przyzwyczai do faktu, iż musi się „dzielić” Tressą. Zazwyczaj tylko on było u jej boku, tylko on jej towarzyszył i tylko do niego mówiła. Zwierzak jest najprościej w świecie zazdrosny, ot co. A to, czy powinien polubić Vergila... Zależy od czasu. I od dobrego humoru...

        Tressa spojrzała na Vergila, który zadał jej proste pytanie. A raczej; zasugerował, aby teraz ona opowiedziała o sobie więcej, jak on to wcześniej zrobił. Czar spokoju i dobrego humoru wampirzycy prysł. Poprawiła ona włosy, odgarniając je do tyłu, coby nie przeszkadzały. Przygryzła wargę. „Istnieje tyle ciekawszych i mniej męczących tematów...” - pomyślała, wzdychając.
        - Na sam początek zapytam cię, czy znasz Kayeshę? – powiedziała spokojnie, spoglądając wprost przed siebie. - Tę wampirzycę z legend, która to podobno sławiła się w swej głupiej odwadze. I próbowała ukraść smocze jaja. - Powoli przeniosła wzrok na Vergila. - To moja rodzicielka. A efektem jej nieudanej kradzieży smoczątek jest moja dłoń. - Uniosła lewą, skażoną rękę. - Klątwa, przez którą popadła w obłęd i w ciąży ze mną i moimi siostrami została porwana do Zakonu Srebrnych Róż. - Teraz nikt nie mógł mieć wątpliwości, dlaczego Tressie tak zależy na zemście. Wampirzyca upiła dość spory łyk wina, po czym mówiła dalej;
        - Popadła w depresję i zapomniała nawet, jak planowała nas wszystkich nazwać. Więc, tuż po narodzinach, ponumerowała nas. Kensa; pierwsza, Messa; druga, Tressa; trzecia. Pierwsza, druga i trzecia córka – przerwała na chwilę. - Testowali na nas, w tej kolejności właśnie, swoje rąbnięte artefakty. Żyłyśmy tam, żrąc szczury i nawzajem pijąc własną krew. Kensa umarła jako niepełnoletnia wampirzyca, Kayesha zaraz po niej. Ja i Messa uciekłyśmy. Ale zaraz potem nas złapali i ponownie zaczęli swoje eksperymenty. Mess umarła. Zostałam tylko ja, która dzięki temu nietoperzowi z morderczym spojrzeniem, jak na ducha i nietoperza, zdołałam ponownie się wydostać. Dalsze historie powinny być łatwe do zrozumienia. Żyłam, polowałam, byleby przetrwać. - Na sam koniec spuściła wzrok. Wszystko to mówiła jednym tchem, gdyż wspomnienie sióstr to wielki wyczyn. Zwłaszcza po wielu latach niewymawiania ich imion.
        - Oto cała „wielka” historia. Coś jeszcze cię ciekawi? - zapytała, uśmiechając się niepewnie.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Vergil domyślił się, że Sorley po prostu przyzwyczaił się do tego, że Tressa tylko z nim spędzała czas i nie musiał się nią z nikim dzielić, dlatego syknął, gdy wampir powiedział mu, że będzie musiał przyzwyczaić się do innego stanu rzeczy. Miał nadzieję, że z czasem nietoperz nie będzie tak reagował na to, że w "życiu" jego opiekunki pojawił się ktoś jeszcze i tej osobie Tressa także musi poświęcić trochę swojego czasu. Osobiście nie miał złych zamiarów co do Sorleya i nie chciał, żeby nietoperz nie polubił go.

Cóż, uważał, że mogła odmówić mu opowiedzenia o sobie czegoś więcej, bo on to tylko zaproponował, a nie kazał jej to zrobić. Zrozumiałby, gdyby nie chciała o tym mówić, jednak zdecydowała się na to, że posłucha jego propozycji i opowie mu swoją historię.
- Znam ją z legend — odpowiedział i napił się wina, którym chwilę później niemalże się zakrztusił. Co było powodem takiej reakcji? To, że Tressa powiedziała, iż jest córką Kayeshy. Do tej pory myślał, że cała historia o tym, iż spróbowała ona ukraść smocze jajo, była tylko legendą, a przed chwilą dowiedział się, że jest to prawdziwa historia i w dodatku opowiada mu ją córka wampirzycy z tej legendy. Córka, którą nie tak dawno całował, i to kilkukrotnie. Właściwie, to całował córkę postaci z legend. Robiło się coraz ciekawiej.
Nie chciał przerywać żadnymi komentarzami lub ewentualnymi pytaniami, więc gdyby jakieś pojawiły się w jego głowie, to miał zamiar wypowiedzieć je dopiero po tym, jak wampirzyca skończy opowiadać, a więc wysłuchał całej opowieści w milczeniu. Dwa razy wypił niewielkie łyki wina. Ostatecznie w jego pucharze znajdowała się połowa trunku, którą można tam wlać.
- Wiesz... mogłaś powiedzieć, że nie chcesz o tym rozmawiać, wtedy zrozumiałbym i wymyślił coś innego — powiedział po chwili. Nie wiedział, czy Tressa to rozważała, jednak chciał, aby wiedziała, że miała taką możliwość i mogła z niej skorzystać, a on nie miałby jej tego za złe.
- Z drugiej strony, mogłem pomyśleć, że nie będzie ci się o tym dobrze mówiło i mogłem w ogóle nie poruszać tego temu... Przepraszam — dodał po chwili. W jego głosie naprawdę dało się wyczuć nutkę czegoś, co wskazywało na to, że w jakiś sposób czuje się nieco winny temu, że Tressa musiała mu o tym opowiadać i prawdopodobnie tym samym zepsuła sobie nastrój.
- Póki co, chyba nie, ale jak sobie o czymś przypomnę, to dam ci znać — powiedział i napił się wina ze swojego puchary.
- Może ty masz do mnie jakieś pytania? - zapytał, spoglądając na wampirzycę.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa wymusiła u siebie uśmiech, kiedy dostrzegła reakcję Vergila na to, iż jest ona córką Kayeshy. Czy to naprawdę ma takie wielkie znaczenie? Już sam fakt, z jaką prostotą wypowiadała się na ten temat, świadczył o tym, iż nie robi to zbyt ogromnego wrażenia. Przynajmniej na niej... Ale co ona może wiedzieć?
        Upiła kolejny łyk wina. Ile wampirom zajmuje upicie się? Nie mogła sobie skojarzyć. Zapewne bardzo długo... Myśląc o tym nawet nie spostrzegła, kiedy ponownie jej puchar domagał się dolewki.
- Wiem, że mogłam – odpowiedziała spokojnie, mętnie wpatrując się w naczynie. - Ale ty opowiedziałeś mi swoją historię. Czułabym się niesprawiedliwie, gdybym odmówiła. Ty także miałeś taką opcję, a mimo to powiedziałeś. - Uśmiechnęła się do niego, Tressa domyślała się, że dla niego również nie było to takie łatwe, jak innym może się wydawać.
        - Nie przepraszaj. Nie lubię tego – rzekła. Nienawidziła przeprosin, zwłaszcza z tak błahych powodów. Jednakże kiedy spoglądała na Vergila, skrzywiła mordkę. Jakoś dziwnie nie pasowała mu ta skruszona postawa... Wampirzyca z wielkim wahaniem – chyba nigdy nie przestanie jej dokuczać lewa dłoń... - chwyciła krwiopijcę za rękę i ścisnęła ją, dając mu tym samym znak, że nie powinien myśleć o takich rzeczach.
- Zrozumiałam – oznajmiła lakonicznie, po czym widocznie się nad czymś zamyśliła. - Cała posiadłość jest imponująca – skomentowała – a ja chciałabym wiedzieć, czy są tu jakieś ogrody... - Bardziej od zamkniętej przestrzeni wolała przyrodę, proste.
        W tym samym czasie Sorley przysiadł spokojnie na ramieniu Vergila. Widocznie nadal się dąsał, aczkolwiek można było dostrzec, iż w pewnym stopniu próbuje jakoś... przekonać się do wampira? Chyba tak to można nazwać. Tressa wówczas wyszczerzyła kły w niewinnym uśmiechu, spoglądając na ów dwójkę.
- No i miałabym do ciebie dość nietypową prośbę... - zaczęła, układając w międzyczasie kolejne zdania w głowie. - Naucz mnie etykiety. - Jakże wkurzał ją fakt, iż jako przedstawicielka razy gryzowatych nie potrafiła poruszać się z taką samą gracją jak inni.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Poczuł, jak Tressa chwyta go za rękę i ściska ją, i zrobiła to ręką, która do połowy pokryta jest łuską.
- Czasami trzeba przeprosić... — powiedział po chwili, w jego głosie nie było już poczucia winy, które dało się wyczuć wcześniej, a jego "skruszona postawa" zmieniła się już w normalną.
Następnie wampirzyca zaczęła temat posiadłości i zapytała go o to, czy na jej terenie są ogrody. Właśnie teraz przypomniał sobie, że zapomniał jej o nich powiedzieć i zapomniał jej pokazać to miejsce. Cóż... wyglądało na to, że na stare lata zdarza mu się zapominać o pewnych rzeczach.
- Tak, na tyłach posiadłości jest ogród, którym opiekuje się Igar, bo właśnie on był pomysłodawcą tego, aby w taki sposób zagospodarować pustą przestrzeń za posiadłością — odpowiedział po chwili. - Z salonu można przejść na niewielki taras, z którego można zobaczyć ogród, a także wejść do niego. O tym też zapomniałem ci powiedzieć... - dodał. Miał prawie sześćset lat i mimo że wyglądał młodo, to naprawdę liczył sobie dość sporo lat, i chyba do przewidzenia jest to, że czasem zdarza mu się o czymś zapomnieć.
- Oczywiście, na końcu ogrodu można napotkać ogrodzenie, które oddziela teren posiadłości od lasu, jednak jest ono porośnięte bluszczem, więc wygląda, jakby było częścią ogrodu — odparł po chwili. Oczywiście jest tam kilka ławek, na którym można sobie usiąść, a także dróżka, którą można się przechadzać, jednak ogród to chyba jedyne miejsce na terenie Leśnej Posiadłości, którym opiekuje się tylko Igar.

Później Tressa poprosiła go o to, aby nauczył ją etykiety. Vergil zastanowił się chwilę nad odpowiedzią.
- Może to być trochę trudne, patrząc na to, że niektóre kwestie etykiety są inne dla mężczyzn, a inne dla kobiet, na przykład ukłony na powitanie. Byłem uczony etykiety, która obowiązuje mężczyzn, więc nie znam jej aspektów, które są różne dla mężczyzn i kobiet — odpowiedział szczerze. Chciałby móc nauczyć wampirzycy etykiety, jednak może to być trudne, patrząc na to, że nie znał etykiety dla kobiet tak dobrze jak tej dla mężczyzn.
- Gdyby moja matka dalej zamieszkiwała tę posiadłość, to nie miałaby problemów z tym, aby podszkolić cię w etykiecie... — dodał po chwili. Pamiętał jeszcze, jaka była jego matka i żałował, że nie postanowił zajrzeć do posiadłości o kilka dni wcześniej, bo może wtedy udałoby mu się ją uratować.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa westchnęła.
- Ale ja nie lubię przeprosin. Ani litości... - oznajmiła cicho. Ledwo co można było ją usłyszeć. Nie cierpiała, kiedy ktoś się nad nią litował. Ona sama nie okazywała zbyt często takiego uczucia.
Litość tak bardzo uderza w dumę.
        Wampirzyca odepchnęła od siebie ponure myśli. Co jak co, ale teraz nie chciała wracać do ciężkich tematów. Pragnęła, by atmosfera wokół nie przyjęła barw nie do zniesienia, a sama w sobie była miła. Dlatego też uśmiechnęła się szeroko, rozwiewając ciemne myśli.
        - Będę mogła je potem zobaczyć? - zapytała, spoglądając na Vergila. Zmarszczyła jednak czoło, wyłapując jedno zdanie. - Tylko Igar się nim opiekuje? To chyba nie znaczy, że rzadko tam bywasz? - Kolejne pytanie ujrzało światło dzienne. A to nie koniec pokazu ciekawości wampirzycy.
Upiła ostatni łyk wina, jaki pozostał w jej pucharze. Nie przeszło jej jednak przez myśl, by teraz pójść i uzupełnił naczynie. Hah, po prostu jej się nie chciało. Wolała w dalszym ciągu słuchać.
        - Ech... - Krótkie westchnięcie rezygnacji wydobyło się z jej gardła. Ciężko było być jedynym - czy też jednym z nielicznych, o ile jest takich więcej - wampirem, który odstaje od całej reszty swym dzikim charakterem i sposobem bycia. A szansa na naukę prysła szybko. - Wielka szkoda – wymamrotała, wlepiając wzrok w podłogę. Sorley wówczas – chyba bezskutecznie – starał się zwrócić na siebie uwagę wampira, co chwilę ocierając się skrzydłem o policzek mężczyzny.
        Po krótkiej chwili jednak ponownie powrócił temat rodziców. Wspominanie ich jest ciężkie, to prawda. Ciężka do przyjęcia prawda.
        - Ej, powiesz mi coś jeszcze? - zaczęła niepewnie Tressa, wertując umysł w poszukiwaniu odpowiednich słów. - Z góry mówię, nienawidziłam i nienawidzę do dziś swojej rodzicielki. Była szurnięta. - Sposób, w jaki wypowiedziała te słowa, mógłby niektórych zrazić. Krótki opinia charakteru Kayeshy, bo po co się przy niej rozgadywać? - Jaka była twoja matka? - Miała nadzieję, że sytuacja ponownie nie nabierze ciemnych barw.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Domyślił się, że Tressa będzie chciała zobaczyć ten ogród, w końcu raczej nie pytałaby o niego z czystej ciekawości.
- Pewnie, przecież masz całą posiadłość do swojej dyspozycji. No... prawie całą, bo na razie nie masz dostępu do pokoju moich rodziców — odpowiedział po chwili. Jeśli chciała, to mogła tam się udać nawet bez niego, bo przecież powiedział jej jak tam dojść, a nawet, gdyby nie znalazła drzwi prowadzących na taras, to zawsze może zmienić się w kruka i przelecieć na tyły posiadłości.
- Zgadza się, to nie znaczy, że bywam tam rzadko. W dodatku rosną tam drzewa, których korony skutecznie osłaniają przed słońcem i sprawiają, że przedostaje się przez nie tylko minimum promieni słonecznych, więc możemy tam przebywać nawet za dnia. W deszczowe dni też, bo korony drzew również przepuszczają mało deszczu i większość zatrzymują na sobie — odpowiedział na kolejne pytania i rozwiał wątpliwości Tressy. Łatwo było domyślić się, że Vergil na własnej skórze sprawdzał to, o czym mówił, bo w jego głosie była pewność co do wypowiedzianych słów, a także szczerość.

- Przep... - przerwał w połowie słowa, bo przypomniał sobie, że wampirzyca nie lubi przeprosin. Teraz chciał ją przeprosić za to, że nie potrafiłby nauczyć jej etykiety ze względu na to, że byli innej płci. Tak jak wcześniej wspomniał, jego matka, gdyby żyła, mogłaby nauczyć jej etykiety, jednak tak nie było.
Odruchowo machnął dłonią przy swoim policzku tak, jakby chciał odpędzić jakąś muchę lub coś. Co jakiś czas czuł, jak coś ociera się o jego policzek i nie było trudno domyślić się, że to Sorley.
- Moja matka? - powtórzył pytanie. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, która minęła Vergilowi na przypominaniu sobie cech jego matki.
- Czasami miałem wrażenie, że ma zbyt łagodny charakter jak na wampira. Była opiekuńcza i... łagodna, po prostu. Gdy ktoś przychodził do nas w gości, nawet przez przypadek, to zawsze chciała ugościć taką osobę, w przeciwieństwie do mojego ojca. Czasami te osoby nie zasługiwały na gościnę, jednak moja mama i tak ich zapraszała. Jednak czasami potrafiła pokazać kły, w dodatku była uzdolniona magicznie i potrafiła to wykorzystać. Wiesz... na początku nie chciała uczyć mnie posługiwania się magią zła, jednak to właśnie z taką magią miałem najmniejsze problemy i w końcu mnie tego nauczyła. Często zastanawiałem się nad tym, dlaczego związała się z moim ojcem, który był jej kompletnym przeciwieństwem, jeśli chodzi o zachowanie i charakter, wtedy mówiła mi, że "przeciwieństwa się przyciągają"... - skończył opowiadać o matce. Na początku patrzył na Tressę, jednak im dłużej opowiadał, tym bardziej wampirzyca mogła odnieść wrażenie, że Vergil spogląda w jakiś odległy punkt, który znajduje się gdzieś za jej plecami. Nawet po tym, jak skończył opowiadać, w dalszym ciągu patrzył się w ten punkt i dopiero po chwili przeniósł wzrok z powrotem na wampirzycę.
Pierwszy raz od bardzo dawna zdał sobie sprawę, że tęskni za swoją matką. Nie zdążył tego ukryć przed Tressą, więc bez większego problemu mogła zobaczyć to w jego oczach.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        - W dalszym ciągu jestem tego świadoma – odparła, słysząc wzmiankę o pokoju rodziców Vergila. - Prawie całą do dyspozycji? Wiesz... Chyba jednak cię jeszcze pomęczę swą obecnością, gdyż mi za łatwo idzie się zgubić. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Lubię deszcz. Nie przeszkadzałyby mi jego krople. A za dnia... jakoś wolę nie wychodzić. Także przyzwyczajenie – dodała, kładąc na podłodze pusty puchar. Kątem oka pilnowała, by się przypadkiem nie wywalił – mimo że nie miało się co rozlać, wolała zachować chociaż pozorne standardy dobrego wychowania... O ile postawienie naczynia na podłodze już ich nie łamało.

        - Mówi się trudno – oznajmiła szybko, niemal tuż po tym, jak Vergil zaczął mówić zwrot, którego tak nie cierpiała. Chciała zejść z tego tematu – tematu przeprosin, ot co.
- Cóż... Mogę z książek się pouczyć? - Nie zdawała sobie sprawy, że to zabrzmiało jak pytanie. Nie miała pojęcia, jak bardzo zróżnicowane tomiszcza znajdują się w bibliotece wampira, aczkolwiek jej zadanie to właśnie każdą z ksiąg przeczytać! Ile jej to zajmie, sam Prasmok nie wie.
        Oparła ręce o nogi, słuchając odpowiedzi Vergila na temat jego rodzicielki. Łagodna wampirzyca? Rzadko spotykana przedstawicielka tej kasty, lecz to nie oznacza, że w ogóle nie można takowej poznać. Tressa uśmiechnęła się blado, ale widząc wyraz twarzy mężczyzny od razu spochmurniała. Po raz kolejny poczuła się winna poruszenia takiego tematu. Spuściła wzrok, po czym lekko przygryzła wargę – uważając przy tym, by przypadkiem jej nie przegryźć.
        - Musiała być naprawdę dobrą osobą – wymamrotała wreszcie. W końcu nabrała powietrza, po czym – widząc dość smutną minę wampira – westchnęła głęboko, a w jej głowie zaświtał pomysł. Podwinęła nogi, klęcząc na krańcu łóżka, po czym objęła wampira w dość mocnym uścisku.
- Nie wiem, czy to dość... pocieszające... Ale no... ty właśnie tak mnie pocieszyłeś – wybełkotała. Klęcząc na rogu była nawet równa z wampirem, jeśli chodziło o wzrost.
        - Przykro mi z powodu twoich rodziców...
Zablokowany

Wróć do „Mroczne Doliny”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość