Vergrin potaknął w odpowiedzi na pytanie Rishann. Może i nie ufał jej dostatecznie, aby powierzyć w jej ręce los swój bądź kogoś, na kim mu zależało, ale schwytany mężczyzna nie należał do żadnego z tych kryteriów. Może i nieco niepokoił go bynajmniej nie sympatyczny uśmiech wampirzycy, ale przesłuchiwany człowiek nie był kimś, komu należałoby czegokolwiek oszczędzać. Głównie bólu.
Ton głosu Rishann był wyjątkowo pocieszny. Wampirzyca widocznie doskonale wiedziała, w jaki sposób ma dowiedzieć się tego, czego potrzebuje. Uspokoiło to Vergrina, który obawiał się, że przed chwilą poprosił kobietę o zrobienie czegoś, na czym się kompletnie nie znała. Sugerowanie, że ktoś potrafi wydusić z kogoś wiadomości kojarzyło się wilkołakowi z torturami, co mogło być niezbyt przyjemnym zarzutem. Tak czy owak, wampirzyca przystąpiła do przesłuchania. Vergrin przyglądał się temu z zainteresowaniem, pragnąc nauczyć się czegoś nowego. To jednak, co po chwili wydarzyło się przed jego oczami, zadziwiło go. Kobieta tak po prostu nakazała mężczyźnie odpowiedzieć na wszystkie swoje pytania. Wilkołak nie potrafił zrozumieć, jaki ma to sens, przesłuchiwany nie okazywał chęci współpracy. Po chwili jednak zmienił stanie i przybrał niewolniczą postawę. ”To magia?! Zrobiła z tym człowiekiem to, co Kusza niezliczonym niewolnikom przez wiele lat! I to w dodatku w kilka chwil! To... to takie... nieprawidłowe. Samo krzywdzenie ludzi rozumiem, ale naginanie jego woli w taki sposób... Lepiej, żebym uważał na Rishann. Skoro mogła w taki prosty sposób uczynić sobie niewolnika z dopiero co poznanego człowieka... brrrr. Tolerancja tolerancją, ale coś takiego jest naprawdę przerażające. Nie boję się niczego, z czym mogę walczyć, ale to? Jak można się temu oprzeć?”
Jakkolwiek Vergrin nie kwestionował sposobów działania wampirzycy (pośrednio także i dlatego, że czegoś takiego absolutnie nie mógłby się nauczyć), musiał jednak przyznać, że były skuteczne. Wyjątkowo skuteczne. Okazało się, że to wszystko miało tło religijne. Wilkołak zaczął się zastanawiać, czy to po raz kolejny ta dziwna sekta paląca wampiry. O ile dobrze pamiętał, ostatnio nie bawiła się w żadne rytuały, napadła na wioskę, pozabijała wszystkich krwiopijców, także tych rzekomych, po czym podpaliła ich ciała i wystawiła na widok. Później Vergrin nie widział zbyt wiele, zbyt zajęty był walką o życie.
Wilkołak otrzymał praktycznie wszystko, czego potrzebował. Liczbę napastników, ich lokalizację... Raczej nie miał żadnych pytań. Już miał odpowiedzieć wampirzycy, jednak po chwili naszła go pewna myśl. Chciał się upewnić.
- Dla kogo jest ten rytuał?
- Dla Bogini.
”Kurwa, no to jest stracony na wieki wieków. Już żadna racjonalna myśl nie zdoła się przebić przez zbroję fanatyzmu. Trzeba zapolować. I ocalić Zoyela. Na szczęście te ćwoki najpewniej nawet nie pomyślą, aby wziąć go jako zakładnika i zasłaniać się nim. Zoyel najpewniej uciekał w losowym kierunku, nie przyszło mu do głowy, żeby skierować się do wioski. Czyli pewnie są daleko. Nie dogonię ich jako człowiek.
Vergrin zaczął zdejmować z siebie górne części ubrania z zamiarem przybrania hybrydowej formy. O dolne nie musiał się tak martwić, przemiana zazwyczaj była dla nich łaskawa. No i nie było mowy, aby całkowicie się obnażał przed Rishann. Do tego dochodził chłód. Zima nawet bez śniegu pozostawała zimą. Wilkołak spojrzał jeszcze na zahipnotyzowanego mężczyznę.
- Długo będzie w tym stanie? - Chciał wiedzieć, czy mógłby mu zostawić do popilnowania ubranie. W przeciwnym wypadku po prostu gdzieś by się je schowało. Vergrin wolał nie uszczuplać wioski z jej dóbr przez jedną przemianę. Co prawda po tym lesie rzadko kto chodził, ale ostatnio dało się dostrzec drastyczną zmianę.
Liken ⇒ [Wioska] A gdzież ta zima?
-
- Szukający Snów
- Posty: 174
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wampir (Czysta krew)
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Rishann z nieco złośliwym uśmiechem patrzyła na Vergrina, który zdawał się być nie do końca pocieszony sposobem wyciągania informacji z tego bandyty. Cóż, wszystko poszło łatwo i przyjemnie, przynajmniej dla samej Wampirzycy. Ludzie pokroju tego tutaj nie byli zbyt trudni do zahipnotyzowania, z tak słabą wolą i brakiem magicznych zdolności, szło to całkiem szybko, obywało się również bez większych problemów, dlatego Rish tym razem była z siebie dumna.
- Nie masz za co dziękować. – puściła oczko Vergrinowi i zaczęła przechadzać się tuż przy obu mężczyznach, a Wilkołak własnie miał okazję by zadać własne pytania.
Odpowiedź na zadane pytanie aż przykuła wzrok kobiety, która teraz przyglądała się Vergrinowi.
- A jednak rytuał… - powiedziała cicho, a zaraz potem zabrała bandytę i poszła z nim w las, by zniknąć z oczu Wilkołaka. Kobieta wróciła po niedługim czasie, a kolor jej oczu był zdecydowanie jaśniejszy…
- Tyle wystarczy. – spojrzała na swojego towarzysza, który powoli pozbywał się swojego ubrania, najwyraźniej miał zamiar przeprawić się przez rzekę.
- Aaach, no mogłeś chociaż poczekać aż znajdziemy Zoyela, na zabawy przyjdzie jeszcze czas. – przeszła obok niego, lustrując go wzrokiem i trochę zaczepiając, ale wiedziała, że Wilkołak kombinuje coś, by w końcu odnaleźć swoją zgubę.
- Nic się nie martw. To była tylko hipnoza, szybko się podniesie, nie będzie tego pamięta, a leżąc w krzakach uzna, że zachlał się do nieprzytomności. – wzruszyła ramionami, a potem spojrzała na rzekę.
- Nie, nie podoba mi się to. – powiedziała w końcu i odwróciła się do Vergrina, uśmiechając się do niego całkiem miło, jak nie ona.
- Na pewno nie chcesz zostawić mnie tutaj na pastwę losu. – powiedziała niewinnie.
- Nie uśmiecha mi się przeprawa przez wodę. – dodała po chwili, po czym jej ciało zaczęło się zmieniać, nie była to jakaś efektowna przemiana, pełna fajerwerków, światła, blasku i wszelkich innych ozdóbek. Może pojawiło się nieco jasnego dymu, ale to tyle…
Do Wilkołaka podeszła czarna kotka o jasnym spojrzeniu, która za chwilę zamruczała cicho i otarła się o nogi Vergrina. Po chwili zwierzę usiadło na zadku i zaczęło powoli lizać swoją łapkę, a jej ogon przesuwał się powoli w prawo i lewo.
Teraz wszystko powinno być dla niego jasne, kotka chciała zostać przeniesioną na drugi brzeg.
- Nie masz za co dziękować. – puściła oczko Vergrinowi i zaczęła przechadzać się tuż przy obu mężczyznach, a Wilkołak własnie miał okazję by zadać własne pytania.
Odpowiedź na zadane pytanie aż przykuła wzrok kobiety, która teraz przyglądała się Vergrinowi.
- A jednak rytuał… - powiedziała cicho, a zaraz potem zabrała bandytę i poszła z nim w las, by zniknąć z oczu Wilkołaka. Kobieta wróciła po niedługim czasie, a kolor jej oczu był zdecydowanie jaśniejszy…
- Tyle wystarczy. – spojrzała na swojego towarzysza, który powoli pozbywał się swojego ubrania, najwyraźniej miał zamiar przeprawić się przez rzekę.
- Aaach, no mogłeś chociaż poczekać aż znajdziemy Zoyela, na zabawy przyjdzie jeszcze czas. – przeszła obok niego, lustrując go wzrokiem i trochę zaczepiając, ale wiedziała, że Wilkołak kombinuje coś, by w końcu odnaleźć swoją zgubę.
- Nic się nie martw. To była tylko hipnoza, szybko się podniesie, nie będzie tego pamięta, a leżąc w krzakach uzna, że zachlał się do nieprzytomności. – wzruszyła ramionami, a potem spojrzała na rzekę.
- Nie, nie podoba mi się to. – powiedziała w końcu i odwróciła się do Vergrina, uśmiechając się do niego całkiem miło, jak nie ona.
- Na pewno nie chcesz zostawić mnie tutaj na pastwę losu. – powiedziała niewinnie.
- Nie uśmiecha mi się przeprawa przez wodę. – dodała po chwili, po czym jej ciało zaczęło się zmieniać, nie była to jakaś efektowna przemiana, pełna fajerwerków, światła, blasku i wszelkich innych ozdóbek. Może pojawiło się nieco jasnego dymu, ale to tyle…
Do Wilkołaka podeszła czarna kotka o jasnym spojrzeniu, która za chwilę zamruczała cicho i otarła się o nogi Vergrina. Po chwili zwierzę usiadło na zadku i zaczęło powoli lizać swoją łapkę, a jej ogon przesuwał się powoli w prawo i lewo.
Teraz wszystko powinno być dla niego jasne, kotka chciała zostać przeniesioną na drugi brzeg.
- Eee, no tak, dziękuję, dobra robota – powiedział wilkołak wbrew temu, co ogłosiła Rishann. Odebrał jej słowa bardziej jako uwagę niż szczery przekaz. A może wydawało mu się tak przez jego strach do kontaktów z innymi osobami? Tak czy owak liczyło się teraz to, że wampirzyca zdołała zmusić mężczyznę do mówienia w zaskakująco krótkim czasie. A za coś takiego tak czy owak należała się jej pochwała.
Wilkołak popatrzył z lekkim niepokojem, jak Rishann odchodzi w las razem z zahipnotyzowanym mężczyzną. Vergrin czuł się trochę niepewnie, albowiem kobieta nie powiedziała, co takiego chce z nim zrobić, a przecież nie uciekałaby z jego widoku z byle powodu. Dodatkowo działał fakt, że była ona wampirzycą. I chociaż w wiosce nie istniały jakiekolwiek uprzedzenia do jakiejkolwiek rasy, to jednak do każdej z nich były przypisane jakieś określone, stereotypowe cechy. W zasadzie, to tolerancja tylko w tym pomagała, osadnicy codziennie żartowali sobie z pochodzenia innych, w przeciwieństwie do innych miejsc tutaj stereotypy traktowane były jako zabawne. Choć i tak istniały. Jeden z nich przypomniał sobie właśnie wilkołak.
Wampirzyca wróciła jednak niedługo, już bez towarzystwa fanatyka. Vergrin posłał jej pytające spojrzenie, ale ta nie powiedziała, co się z nim stało, zamiast tego coś, od czego wilkołak poczuł, że się lekko rumieni.
- Nie, ja po prostu... po prostu chcę się zmienić. Ci porywacze pewnie są już daleko, na czterech łapach szybciej ich dogonię. I będzie większa szansa, że Zoyel dożyje tej chwili.
Co prawda trochę się obawiał, czy kupiec nie wpadnie w panikę na jego widok. W dodatku jeżeli po chwili rozerwie na kawałki tych, którzy go uprowadzili. Zoyel nie miał jeszcze okazji widzieć Vergrina w formie odmiennej od ludzkiej a co dopiero podczas walki. W dodatku zawsze miał wyjątkowo słabe nerwy.
Wilkołak pokiwał głową, słysząc wyjaśnienia wampirzycy. No nic, pozostawało narzucić ubrania na jakąś grubszą gałąź. To właśnie Vergrin zrobił, a po chwili ze zdziwieniem przysłuchiwał się słowom Rishann. Nie do końca rozumiał, o co jej chodzi. Zwłaszcza kiedy zamieniła się w kota i podeszła do niego. Wilkołak czuł się niezręcznie. Niby miał za przyjaciela kotołaka, który nieraz zamieniał się w zwierzę, ale świadomość, że tym razem była to kobieta, nieco go rozpraszała. W końcu doszedł do wniosku, że powinien przenieść Rishann na drugą stronę rzeki. Wziął ją na ręce (czuł się wtedy jeszcze bardziej niezręcznie) i ruszył w kierunku pływu.
Rzeka nie była zbyt głęboka, sięgała wilkołakowi do kolan. Kiedy już znalazł się na drugim brzegu, odłożył kotkę na ziemię, po czym się odsunął. Uznał, że nie ma już na co czekać. Skupił się i wziął głęboki oddech. Jego ciało zaczęło się zmieniać, głowa się zdeformowała, ręce wydłużyły, klatka piersiowa powiększyła, zmienił się kształt kręgosłupa. Przemiana odbywająca się w inny czas niż pełnię zawsze była bolesna. Ale po chwili Vergrin stał już na ziemi w swej hybrydowej formie. Kichnął i pokręcił łbem. Zawsze po przemienieniu oszałamiały go jego wyczulone zmysły. Zwłaszcza węch. Byli zdecydowanie za blisko wsi. Nawet tutaj czuł zapach gnoju i szczyn. Ale oprócz tego również każdego stworzenia w dość dużym promieniu. Przy okazji mógł lepiej powąchać Rishann. Pachniała jak typowy kot, ale dało się wyczuć coś jeszcze. Ledwo odczuwalny zapach trupa.
Wilkołak czuł także drogę, którą zahipnotyzowany człowiek przybył w to miejsce. Gdyby podążyć jego śladem, mógłby odnaleźć trop każdego innego z tych, którzy porwali Zoyela. Ale to nie byłoby dobre, nie wiedziałby, który jest tym właściwym. Pozostawało mu tylko podążać w kierunku wskazanym przez człowieka, aż poczuje ludzki zapach. Póki co czuł jedynie tego niedźwiedzia, śpiącego w jaskini kilkadziesiąt stóp od nich. Vergrina naszła ochota upolowania go, ale szybko to od siebie odrzucił. Teraz trzeba było ratować kupca, pozbyć się tych wszystkich odruchów typowych dla wpół wilczego ciała. Spojrzał jeszcze na Rishann, nie był pewien, co ona chce zrobić. On sam najchętniej pognałby przed siebie, aż nie znalazłyby zapachu Zoyela. A kot raczej nie nadążyłby za rozpędzonym wilkołakiem. Tak mu się przynajmniej wydawało. Chociaż z drugiej strony... Z Lirem nigdy się nie ścigał, nie miał pojęcia, jak szybko kot może biegnąć.
Wilkołak popatrzył z lekkim niepokojem, jak Rishann odchodzi w las razem z zahipnotyzowanym mężczyzną. Vergrin czuł się trochę niepewnie, albowiem kobieta nie powiedziała, co takiego chce z nim zrobić, a przecież nie uciekałaby z jego widoku z byle powodu. Dodatkowo działał fakt, że była ona wampirzycą. I chociaż w wiosce nie istniały jakiekolwiek uprzedzenia do jakiejkolwiek rasy, to jednak do każdej z nich były przypisane jakieś określone, stereotypowe cechy. W zasadzie, to tolerancja tylko w tym pomagała, osadnicy codziennie żartowali sobie z pochodzenia innych, w przeciwieństwie do innych miejsc tutaj stereotypy traktowane były jako zabawne. Choć i tak istniały. Jeden z nich przypomniał sobie właśnie wilkołak.
Wampirzyca wróciła jednak niedługo, już bez towarzystwa fanatyka. Vergrin posłał jej pytające spojrzenie, ale ta nie powiedziała, co się z nim stało, zamiast tego coś, od czego wilkołak poczuł, że się lekko rumieni.
- Nie, ja po prostu... po prostu chcę się zmienić. Ci porywacze pewnie są już daleko, na czterech łapach szybciej ich dogonię. I będzie większa szansa, że Zoyel dożyje tej chwili.
Co prawda trochę się obawiał, czy kupiec nie wpadnie w panikę na jego widok. W dodatku jeżeli po chwili rozerwie na kawałki tych, którzy go uprowadzili. Zoyel nie miał jeszcze okazji widzieć Vergrina w formie odmiennej od ludzkiej a co dopiero podczas walki. W dodatku zawsze miał wyjątkowo słabe nerwy.
Wilkołak pokiwał głową, słysząc wyjaśnienia wampirzycy. No nic, pozostawało narzucić ubrania na jakąś grubszą gałąź. To właśnie Vergrin zrobił, a po chwili ze zdziwieniem przysłuchiwał się słowom Rishann. Nie do końca rozumiał, o co jej chodzi. Zwłaszcza kiedy zamieniła się w kota i podeszła do niego. Wilkołak czuł się niezręcznie. Niby miał za przyjaciela kotołaka, który nieraz zamieniał się w zwierzę, ale świadomość, że tym razem była to kobieta, nieco go rozpraszała. W końcu doszedł do wniosku, że powinien przenieść Rishann na drugą stronę rzeki. Wziął ją na ręce (czuł się wtedy jeszcze bardziej niezręcznie) i ruszył w kierunku pływu.
Rzeka nie była zbyt głęboka, sięgała wilkołakowi do kolan. Kiedy już znalazł się na drugim brzegu, odłożył kotkę na ziemię, po czym się odsunął. Uznał, że nie ma już na co czekać. Skupił się i wziął głęboki oddech. Jego ciało zaczęło się zmieniać, głowa się zdeformowała, ręce wydłużyły, klatka piersiowa powiększyła, zmienił się kształt kręgosłupa. Przemiana odbywająca się w inny czas niż pełnię zawsze była bolesna. Ale po chwili Vergrin stał już na ziemi w swej hybrydowej formie. Kichnął i pokręcił łbem. Zawsze po przemienieniu oszałamiały go jego wyczulone zmysły. Zwłaszcza węch. Byli zdecydowanie za blisko wsi. Nawet tutaj czuł zapach gnoju i szczyn. Ale oprócz tego również każdego stworzenia w dość dużym promieniu. Przy okazji mógł lepiej powąchać Rishann. Pachniała jak typowy kot, ale dało się wyczuć coś jeszcze. Ledwo odczuwalny zapach trupa.
Wilkołak czuł także drogę, którą zahipnotyzowany człowiek przybył w to miejsce. Gdyby podążyć jego śladem, mógłby odnaleźć trop każdego innego z tych, którzy porwali Zoyela. Ale to nie byłoby dobre, nie wiedziałby, który jest tym właściwym. Pozostawało mu tylko podążać w kierunku wskazanym przez człowieka, aż poczuje ludzki zapach. Póki co czuł jedynie tego niedźwiedzia, śpiącego w jaskini kilkadziesiąt stóp od nich. Vergrina naszła ochota upolowania go, ale szybko to od siebie odrzucił. Teraz trzeba było ratować kupca, pozbyć się tych wszystkich odruchów typowych dla wpół wilczego ciała. Spojrzał jeszcze na Rishann, nie był pewien, co ona chce zrobić. On sam najchętniej pognałby przed siebie, aż nie znalazłyby zapachu Zoyela. A kot raczej nie nadążyłby za rozpędzonym wilkołakiem. Tak mu się przynajmniej wydawało. Chociaż z drugiej strony... Z Lirem nigdy się nie ścigał, nie miał pojęcia, jak szybko kot może biegnąć.
-
- Szukający Snów
- Posty: 174
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wampir (Czysta krew)
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Tak naprawdę Rish nie interesowała się opinią Vergrina dotyczącą sposoby żywienia. Każda rasa ma typowe dla siebie cechy, których zwyczajnie nie zmieni. Każdy chce też przeżyć, więc i sposoby jakimi posługuje się by tak było, bywają różne.
Zachowanie Wilkołaka było tak inne niż mogła się spodziewać, że na swój sposób było to urocze. Kotka otarła się kilka razy o nogi mężczyzny, wiedziała doskonale jak to na niego działa, temu robiła to z czystej przekory. W końcu wziął ją na ręce, a ta zamruczała cicho i potarła łbem o jego tors, po czym jej jasne oczy spojrzał na niego, a mały koci język wysunął się by nieco oblizać futro przy pyszczku. Przeprawa przez rzekę nie była szczególnie trudnym wyczynem, Kotka nie dokuczała Vergrinowi podczas przechodzenia przez rzekę, było jej całkiem wygodnie na rekach towarzysza. Po dotarciu do brzegu, w końcu dotknęła ziemi swoimi małymi, kocimi łapkami, podreptała kilka kroków w miejscu, po czym usiadła i wpatrzyła się w człowieka, by potem miauknąć głośno kilka razy, ot tak, bez powodu.
Rish przyglądała się przemianie, jaka dokonywała się na jej oczach, musiała przyznać, że bardzo dawno nie widziała osobnika z tej rasy, szczególnie w postaci hybrydy. Ciało Vergrina bardzo zmieniło się, stał się zdecydowanie większy i oczywiście wyglądał na lepiej zbudowanego. Przez dłuższą chwilę dała mu przywykną do tej postaci, skupić się na odbieraniu bodźców, ale po chwili podeszła do niego po raz kolejny otarła się o jego nogi. Właściwie wciąż czuła się całkiem bezpiecznie w jego towarzystwie, temu ten gest może nie spotka się z jakąś gwałtowną reakcją.
- Ładna z ciebie bestyjka. – odezwała się w jego myślach, po czym z kociego gardła dobiegł cichy pomruk.
- Zostanę w tej formie przez jakiś czas, małego zwierzaka nikt nie zobaczy, a jak już, kot nie będzie czymś podejrzanym. – usiadła przed Vergrinem i spojrzała na niego, mały różowy języczek wysuwał się co jakiś czas.
- I będziesz musiał znieść taką komunikację, w kociej formie ciężko mówić na głos.. – na dowód tego zamiauczała, choć to bardziej przypominało jaki skrzek niż śliczne kocie odgłosy.
- Ruszaj przodem, będę biec za tobą, w razie czego usłyszysz mnie w swoich myślach, a ja będę czuła twoją obecność. – może i brzmiało to jak wydanie polecenia, ale była pewna, że Vergrin zrozumie co miała na myśli.
- Musimy się pospieszyć, kto wie jak teraz wygląda sytuacja Zoyela. – kot spojrzał w kierunku lasu, a potem na Wilkołaka.
- Chodź. – rzuciła w jego myślach po raz kolejny, po czym szybko wskoczyła w las i rozglądała się szukając tropu, choć to zapewne o wiele lepiej pójdzie Vergrinowi.
- Dawno nie byłam w tej formie, wszystko mnie rozprasza. – powiedziała z lekką irytacja, bo kocie zmysły jednak robiły swoje.
- Wybacz, muszę uciekać. - kotka zdawała się być niezwykle nerwowa, nie wiedziała co się stało, nie była pewna, ale wyczuła coś co nie pozwoliło jej zostać z Vergrinem. Spojrzała na niego i kiwnęła tylko łebkiem, bo wiedziała, że on i tak nie było zadowolony z jej towarzystwa. Była pewna, że sam poradzi sobie z odnalezieniem swojego towarzysza, dlatego czmychnęła w las i tyle ją widział.
Ciąg dalszy: Rish
Zachowanie Wilkołaka było tak inne niż mogła się spodziewać, że na swój sposób było to urocze. Kotka otarła się kilka razy o nogi mężczyzny, wiedziała doskonale jak to na niego działa, temu robiła to z czystej przekory. W końcu wziął ją na ręce, a ta zamruczała cicho i potarła łbem o jego tors, po czym jej jasne oczy spojrzał na niego, a mały koci język wysunął się by nieco oblizać futro przy pyszczku. Przeprawa przez rzekę nie była szczególnie trudnym wyczynem, Kotka nie dokuczała Vergrinowi podczas przechodzenia przez rzekę, było jej całkiem wygodnie na rekach towarzysza. Po dotarciu do brzegu, w końcu dotknęła ziemi swoimi małymi, kocimi łapkami, podreptała kilka kroków w miejscu, po czym usiadła i wpatrzyła się w człowieka, by potem miauknąć głośno kilka razy, ot tak, bez powodu.
Rish przyglądała się przemianie, jaka dokonywała się na jej oczach, musiała przyznać, że bardzo dawno nie widziała osobnika z tej rasy, szczególnie w postaci hybrydy. Ciało Vergrina bardzo zmieniło się, stał się zdecydowanie większy i oczywiście wyglądał na lepiej zbudowanego. Przez dłuższą chwilę dała mu przywykną do tej postaci, skupić się na odbieraniu bodźców, ale po chwili podeszła do niego po raz kolejny otarła się o jego nogi. Właściwie wciąż czuła się całkiem bezpiecznie w jego towarzystwie, temu ten gest może nie spotka się z jakąś gwałtowną reakcją.
- Ładna z ciebie bestyjka. – odezwała się w jego myślach, po czym z kociego gardła dobiegł cichy pomruk.
- Zostanę w tej formie przez jakiś czas, małego zwierzaka nikt nie zobaczy, a jak już, kot nie będzie czymś podejrzanym. – usiadła przed Vergrinem i spojrzała na niego, mały różowy języczek wysuwał się co jakiś czas.
- I będziesz musiał znieść taką komunikację, w kociej formie ciężko mówić na głos.. – na dowód tego zamiauczała, choć to bardziej przypominało jaki skrzek niż śliczne kocie odgłosy.
- Ruszaj przodem, będę biec za tobą, w razie czego usłyszysz mnie w swoich myślach, a ja będę czuła twoją obecność. – może i brzmiało to jak wydanie polecenia, ale była pewna, że Vergrin zrozumie co miała na myśli.
- Musimy się pospieszyć, kto wie jak teraz wygląda sytuacja Zoyela. – kot spojrzał w kierunku lasu, a potem na Wilkołaka.
- Chodź. – rzuciła w jego myślach po raz kolejny, po czym szybko wskoczyła w las i rozglądała się szukając tropu, choć to zapewne o wiele lepiej pójdzie Vergrinowi.
- Dawno nie byłam w tej formie, wszystko mnie rozprasza. – powiedziała z lekką irytacja, bo kocie zmysły jednak robiły swoje.
- Wybacz, muszę uciekać. - kotka zdawała się być niezwykle nerwowa, nie wiedziała co się stało, nie była pewna, ale wyczuła coś co nie pozwoliło jej zostać z Vergrinem. Spojrzała na niego i kiwnęła tylko łebkiem, bo wiedziała, że on i tak nie było zadowolony z jej towarzystwa. Była pewna, że sam poradzi sobie z odnalezieniem swojego towarzysza, dlatego czmychnęła w las i tyle ją widział.
Ciąg dalszy: Rish
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości