Mroczne Doliny[W głębi lasu] Szukając Zemsty

Tajemnicza kraina, nad którą od wieków zalega mrok. Słońce świeci tu niezwykle rzadko. Nie ma tu tętniących życiem wiosek, jedynie jedno, warowne miasto ostało się w tej czeluści mroku, a i o nim nie można powiedzieć, pełne życia...
Awatar użytkownika
Tyrael
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tyrael »

Tyrael zwolnił kroku w połowie drogi i zaczął się zastanawiać. "Nie mogę uczynić tego. Nie ja załatwiłem herszta więc nie mogę odebrać nagrody. Niech przepadnie. I tak dostanę już jedną za poprzednie zlecenie. Zawsze mogę się jeszcze wybrać do jaskini za pomocą mapy, którą znalazłem w obozowisku bandytów. Czy mam jakiś sens wracać do Alana i tej elfki? W sumie chciałem dla niej odzyskać rzecz, która jako mi się wydaje ukradł jej zbój, ale nie wiem czy ma to dalszy sens. Musieli by czekać na mnie przynajmniej dwa dni. To długi czas. Pewnie tego nie zrobią. Jestem dla nich nieznajomym, który pojawił się przez ułamek sekundy w ich życiu. Nigdy się z nikim tak nie spoufalałem. I ta tajemnicza i intrygująca elfka... Aj! O czym ja myślę? Nie powinienem zaprzątać sobie myśli takim czymś." Tyrael posępniał po czym całkiem się zatrzymał. Wyciągnął mapę, którą wcześniej zdobył i ruszył według jej wskazówek. Błądził po lesie przez jakiś czas stanowczo omijając jezioro i wyspę. W końcu dotarł jak się okazało na mapie. Nie było widać żadnego wejścia. Była tam tylko jednolita skała. Na kawałku papieru nie było widać żadnych podpowiedzi co do otworzenia kryjówki, lecz Tyrael kręcąc się trochę w końcu znalazł w końcu przesmyk między skałami. Wszedł do środka.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Elfka przytuliła Alana. Mag poczuł się trochę niezręcznie, jednak Anaya szybko odskoczyła, zamieniła w wilka i pobiegła gdzieś. Mężczyzna myśląc o całej sytuacji siadł przy prawie wypalonym ognisku. Zeheryzalda latała gdzieś nieopodal.
- Zeheryzaldo, przynieś mi trochę żywokrzewu.
- Ojoj.
Powiedział ptak i poleciał. Alan w tym czasie rozpalił ogień i wstawił wodę.
Po krótkim czasie sowa przyleciała trzymając pęk roślin w dziobie. Mag popatrzył na rośliny po czym nawet ich nie płukając wrzucił do wrzątku. Sowa patrzyła na to ze zdziwieniem.
Przyszła Anaya. Herbatka akurat się ugotowała. Elfka zadała pytanie na co Alan odpowiedział:
- Jeżeli chcesz, aby taki niezdarny mag ci towarzyszył, to oczywiście. Tyrael nic mi nie mówił, gdzie idzie. Może herbatki. Wrociłaś bardzo zmęczona. Żywokrzew działa najlepiej. Może opowiemy sobie nawzajem swoje historie? Od czasu spotkania w jaskini nie było między nami dobrych relacji.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Anaya siedziała z alchemikiem przy ognisku popijając herbatkę z żywokrzewu. Gorący napój był koloru czarnego, pachniał intensywnie. W smaku słodki, pozostawiał po sobie delikatną goryczkę na podniebieniu. Elfka nie przepadała za tego typu smakami, wypiła jednak i grzecznie podziękowała.
-Masz rację, ale wtedy... to było zaraz po... może zacznę od początku. Od urodzenia mieszkałam w małej elfiej wiosce na północy Fellarionu. Razem z matką i siódemką rodzeństwa. Od śmierci ojca to ja jako najstarsza musiałam pomagać matce, polowałam, zapewniałam jedzenie. Później mama zachorowała i spadła na mnie cała reszta obowiązków. Przez osiem lat sama prowadziłam dom, zajmowałam się dziećmi i nie chodzącą już matką. Zapewniałam jedzenie i zarabiałam marne grosze polując w pobliskich lasach. Jednak pierwszej nocy sierpniowego nowiu ci właśnie bandyci spalili całą wioskę i wymordowali całą moją rodzinę. Pewnie też bym tam zginęła, gdyby nie przypadek. Jeden z przestępców uderzył mnie tak mocno, że wpadłam do piwniczki. Zapomnieli o mnie. Z pożaru wyniósł mnie oswojony wilk, mój przyjaciel. Zapłacił za to własnym życiem. To był niezwykły towarzysz i zrobił dla mnie coś niezwykłego - oddał swoją duszę. Teraz nade mną czuwa i pozwala przybrać właśnie taką postać.-Anaya demonstracyjnie przybrała wilczą postać, aby ukazać się Alanowi w całej okazałości, potem znów powróciła do ludzkiej.-Jestem całkiem sama i jedyna rzecz, jaka mi pozostała to zemsta. Muszę pomścić Rodzinę... muszę odnaleźć Visarro i zaszlachtować go własnoręcznie.
Gdy mówiła ostatnie zdanie w jej głosie nie było wściekłości, tylko wielki smutek i pustka. Niebieskie oczy szkliły się niby woda w jeziorze oświetlona porannym słońcem, ani myślała uronić łzy. Tylko słabi płaczą...
-A jaka jest twoja historia?- otarła oczy ukradkiem.
Awatar użytkownika
Tyrael
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tyrael »

Znalazł się w środku jaskini. Początkowo światło padające ze szczeliny dawało mu światło lecz im dalej się zagłębiał tym ciemniej się robiło. Na szczęście znalazł pochodnię, którą dał radę rozpalić. W końcu ogień stał się jedynym źródłem światła w mrocznych tunelach. Według mapy idąc jeszcze kawałek powinien do czegoś dojść. I tak się stało. Tunel doprowadził go w końcu do wielkiej groty. Brnął cały czas przed siebie. W jaskini paliło się parę świateł, które wystarczająco oświetlały ją całą. Tyrael wdepnął w dużą kałużę, z której dźwięk pluśnięcia rozniósł się po jaskini donośnym echem. Nagle ktoś odezwał się zza skał.
-Hazar to ty? Gdzie się tak długo podziewałeś ze swoimi ludźmi? Powinniście tu być już parę dni temu. Mam nadzieję, że nie stało się nic złego i macie nadal mój łup.-Kiedy skończył mówić wyszedł zza skał. Mężczyzna był człowiekiem dużych gabarytów. Był wysoki i umięśniony. Tyrael sądząc po jego budowie domyślił się, że człowiek taki jak jego oponent nie mógł przejść przez szparę, którą się tu dostał. Prawdopodobnie był to brat herszta, na którego polował on i elfka. Mężczyzna kiedy zobaczył Tyraela od razu wyciągnął swój dwuręczny topór o ogromnym dwustronnym ostrzu.
-Kim jesteś i czego tutaj szukasz nieznajomy? Zgaduję, że trafiłeś tutaj przez bandę nowych kretynów, których wysłałem parę dni temu na patrol.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

- Ja również zacznę od początku. Mój rodzinny dom znajduje, a raczej znajdował się w Rapsodii. Dorastałem tam spokojnie razem z dwoma siostrami - Lidią i Nadią. Pewnego dnia wybuchł pożar. Zginęła mama, tata, Lidia i Nadia. Było to dla mnie okropne przeżycie. Po tej tragedii przygarnęła mnie ciotka Adelajda z wujem Albertem. Ciotka zajmowała się magią zakazaną. Chciała mnie jej uczyć. Na początku się jej nie udawało lecz później nie miałem siły się dalej bronić. Zaczęło mi się to nawet podobać. Miałem bardzo dobre stosunki z ciotką. Wuj Albert był zły na ciotkę. Pewnego dnia usłyszałem ich kłótnie. Wuj mówił, iż ciotka ma wyjawić mi tajemnicę. Rozpłakała się i zaczęła mówić, że nie chciała zabić swojej siostry, czyli mojej mamy.
Pamiętam jak dzień wcześniej przed tym pożarem ciotka pokłóciła się z mamą. W tedy ułożyłem to sobie w całość. Ciotka ze złości podpaliła nasz dom. Chciała mnie zatrzymać lecz tylko pogorszyła sytuację. Wytworzyła silna falę energi. Wywróciłem się. Gdy wstałem krzyknąłem, iż jest morderczynią. Wybiegłem z domu. Wyparłem się całej magii, której nauczyła mnie ciotka. Całą wściekłość i smutek przelałem na kostur. Znalazłem się w jaskini i tam poznałem ciebie. Teraz pragnę zemsty. Wrócę do Adelajdy. Zabije ją za to, że zabiła mi całą rodzinę.
To chyba tyle. Powiedz jaki masz plan. Gdzie my teraz idziemy? Co zrobimy gdy tam dojdziemy?
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

-Poczekaj chwilę, niech się zastanowię... Magią, której uczyła cię ciotka była zakazana magia, ale czy podejrzewasz jaką sama posiadała? Ja chyba się domyślam. Jej wrodzonym żywiołem jest chaos. Potężna moc,którą nie sposób okiełznać. Wszystkie zaklęcia rzucone przez nią były przypadkowe i spowodowane silnymi emocjami. Znałam kiedyś kogoś, kto był w podobnej sytuacji. Zabił wszystkich swoich bliskich. Ludzie nazywali go potworem i mordercą. Tymczasem on nic nie mógł poradzić na swoją moc. Popełnił samobójstwo. Moim zdaniem powinniście spojrzeć sobie w oczy i jeszcze raz powiedzieć całą prawdę. Jeżeli moja teoria jest słuszna to twoja ciotka potrzebuje pomocy, a nie zemsty, trzeba pozbawić ją tej mocy zanim jeszcze komuś stanie się krzywda. Jeśli nie, cóż... musicie to załatwić między sobą. A ja... mogę pójść z tobą. Jeśli ty później pomożesz mi odnaleźć Viasrro.
Elfka wstała i rozejrzała się.
-Tyraela ani śladu... jak się pojawił tak wsiąkł... On w ogóle zamierza wracać?
Anaya wstała i poszła w kierunku lasu.
-Idę na polowanie, wrócę przed zmrokiem.-powiedziała znikając między drzewami.
Awatar użytkownika
Tyrael
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tyrael »

-Nie pomyliłeś się. Nie byli dla mnie żadnym wyzwaniem. Patrząc na ciebie to ty musiałeś ich nauczyć jak się przegrywa.- Rzucił cięto Tyrael.
-Powstrzymaj swój język kanalio. Jesteś niczym i skończysz gorzej niż oni. Jestem postrachem wśród okolicznych hersztów, a okoliczne matki straszą swoje dzieci historiami o mnie.
-No i prawidłowo. Tylko dzieci się ciebie boją.-powiedział łowca szarżując na herszta ze swoim sztyletem.
-Niech cię szlag weźmie. Ciebie i twoją niewyparzoną gębę.-odpowiedział po czym bandyta dobył swój topór i zablokował atak.
Tyrael jednak się nie dał i szybkim rucham odblokował się po czym wbił nóż w gardło zbója. Łowca zebrał część kosztowności i wydostał się z jaskini. Nie miał już potrzeby wracać do tej elfiej panny i dziwnego czarodzieja. Zebrał wszystkie swoje rzeczy i ruszył w świat.
Ostatnio edytowane przez Tyrael 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Słowa Anayi dały Alanowi dużo do myślenia. Może jego ciotka rzeczywiście ma problem z magią chaosu. Może tej nocy, gdy spłonął jego rodziny dom Adelajda nie chciała tego zrobić? Może ta owa magia chaosu nią ,,zawładnęła"?
,,Co mam teraz zrobić? Ciotce rzeczywiście należy pomóc. Jaki byłem głupi! Ale wuj Albert jest w niebezpieczeństwie! Przecież ona nie kontroluje swojej magii! Muszę znaleźć Anayę!"
Zdenerwowany Alan zaczął wołać elfkę.
- Musimy uratować wuja Alberta! Pospiesz się!
Krzyczał wciąż mag. Po chwili usłyszał kroki.
- To ty Anaya? Nie strasz mnie! Wyłaź!
Roślinność zaczęła się ruszać. Przerażony mag utworzył magiczną tarczę. Jego oczom ukazała się kaczka. Miała brązowe pióra na głowie i części tułowia. Ogon i resztę pokrywały zielono-żółte pióra. Lekko otwarty dziób koloru pomarańczowego i roześmiane czarne oczy dawały do zrozumienia, iż kaczka była nastawiona przyjaźnie. Trzęsąc swym kaczym kuperkiem podeszła do Alana. Mag zdjął tarczę.
- Jaka słodka kaczuszka. I ja się bałem takiego miłego ptaszka! Heh!
Śmiejąc się mężczyzna schylił się i pogłaskał kaczkę.
- Zgubiłaś się?
- Ojoj! Powiedziała Zeheryzalda.
- Jak myślisz Zeheryzaldo, przygarniemy ją?
Kaczka kwacząc potwierdziła.
- Może damy ci imię? Nazwę cię... Ewa! Tak, to bardzo ładne imię. Pasuje do kaczki.
Ptak patrzył się na Alana i Zeheryzaldę swoimi czarnymi oczkami.
- Zeheryzaldo, leć i poszukaj Anayi. Co ona robi tyle czasu? Wiem! Zaparzę herbatkę z żywokrzewu! Chyba zasmakowała Anayi. Na pewno się ucieszy! Ewo kaczko, wiesz jak wygląda żywokrzew?
Kaczka patrzyła wciąż na maga.
- Eh... musisz się dużo nauczyć. Tymczasem ja idę sam poszukać żywokrzewu a ty pilnuj obozu.
Alan wyruszył na poszukiwania. Znalazł roślinę pod jednym z drzew. Wracając pomyślał ,,Co mnie na padło, aby zostawiać obóz pod opieką jakiejś głupiej kaczki!" Przyspieszył tempa. Gdy dotarł na miejsce kaczka spała w wygrzebanym w ziemi dołku. Mężczyzna zagotował wody i wrzucił do niej żywokrzew. Czekając na Anayę myślał o ciotce. Nie wiedział jak jej pomóc. Do tego potrzebna była Anaya. Ona na pewno coś wymyśli.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi Anaya wędrowała znajomą drogą przez las ku rzece. Na plecach niosła dość sporą łanię, a do paska przywiązane były cztery wiewiórki. W oddali ujrzała blask ogniska. Będąc nieco bliżej już widziała, że na wyspie jest jedynie mag, po tym drugim ani śladu. Ponad nią leciała Zeheryzalda pohukując jakby oznajmiała jej przybycie. Elfka zwinnie balansując całym ciałem przedostała się na drugi brzeg. Zrzuciła z pleców zdobycz prosto pod nogi Alana, następnie odpięła wiewiórki i również odłożyła na ziemię.
-Trzeba przygotować zapasy, czeka nas długa podróż. Najpierw wyruszymy do Maurii poszukać informacji o Visarro, potem zaś prosto na wschód w stronę Rapsodii. Tam załatwisz swoje sprawy i ruszymy w dalszą drogę, o ile wciąż będziesz chciał mi towarzyszyć. Ruszamy o wschodzie słońca.
-A co to za paskuda?-powiedziała na widok kaczki, która swoim kaczym chodem spacerowała wokół ogniska.-hm.. świetnie, że ją złapałeś! Będzie pieczona kaczka na kolację. Ale najpierw trzeba zająć się tym...-wskazała na łanię i wiewiórki.
Anaya poczuła zapach herbaty, którą kiedyś już poczęstował ją mag. Bezceremonialnie przysiadła obok łani i zabrała się za oprawianie. Liczyła, że mag jej w tym pomoże, ale ani myślała go o to poprosić, przecież to człowiek. Oddzieliła mięso od skóry, którą potem dokładnie oczyściła i powiesiła niedaleko paleniska, aby się suszyła. Mięso podzieliła na porcje, przyprawiła ziołami, które znalazła w lesie i natarła solą. Ponownie była we krwi po same łokcie, ale nie martwiło jej to. Podobnie postąpiła z wiewiórkami. Po zakończonej pracy postanowiła wziąć kąpiel w jeziorze.
-Nie waż się mnie podglądać, jeżeli cię na tym przyłapię wylądujesz w krzakach ze strzałą między oczami-jej słowa wcale nie brzmiały jak żart. Mówiąc to była śmiertelnie poważna. Weszła w gęste sitowie tak, że z wyspy, ani z brzegu nie można było jej dostrzec. Powiesiła ubrania na jednej z gałęzi rozłożystego drzewa rosnącego tuż przy brzegu i pogrążyła się w ciemnej toni jeziora.
Gdy księżyc był już dość wysoko tataraki zakołysały się, sitowie zaszeleściło, a z odmętów wody wyłoniła się elfka. Miała na sobie nowy,czyściutki strój podróżny, włosy były jeszcze mokre. Pachniała kwiatem róży.
-Położę się już. Tobie też to radzę, przed nami długa droga.-powiedziała rozkładając skórę blisko ogniska. Położyła się i przymknęła oczy. Usypiała spokojnie słuchając kumkania żab i gry świerszczy, usypiała spokojnie, bo nie była sama. Tuż obok był ktoś, przy im czuła się bezpieczna, ktoś, komu ufała... przyjaciel...
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Anaya wreszcie przybyła. Rzuciła z impetem jakieś zwierzę pod nogi Alana.
- No wreszcie, musimy...
Anaya nie dała mu skończyć zauważając Ewę. Mówiąc jej, że jest brzydka i chcąc ją upiec wytrąciła maga z tematu.
- Ona nie jest do zjedzenia. Poznaj Kaczkę. Ma na imię Ewa. Ewa kaczka. Czyż to nie ładne imię dla kaczki?
Elfka znów przerwała Alanowi mówiąc o Visarro.
- Jak cherbatka? Muszę zrobić jej trochę na drogę. Bardzo dobrze nawadnia organizm. Ponownie się ciebie zapytam. Co chcesz zrobić z Visarro gdy go znajdziemy. On może być groźny. Masz jakiś plan?
Zapytał poważnie mag lecz nie uzyskał odpowiedzi. Elfka najwyraźniej go nie słuchała, gdyż krzyknęła coś o strzale między oczami i zniknęła w krzakach. Zrezygnowany alchemik urwał kawałek łani i dał go Zeheryzaldzie. Sowa popatrzyła na Ewę. Wyraźnie chciała się podzielić lecz głupia kaczka nie zrozumiała o co chodzi. Zrobiło się ciemno. Krzaki zatrzęsły się a z nich wyłoniła się Anaya. Pachnąca i czysta. Mag popatrzył na nią. Jej piękno zaparło mu dech w piersiach. Gdy białowłosa się położyła mag chcąc jej zaimponować również wziął kąpiel. Poszedł na brzeg. Wymawiając jakąś formułkę sprawił, że tatarak utworzył gęstą ścianę.
- No teraz to jest kąpiel.
Powiedział zadowolony polewając się ciepłą od słońca wodą. Anaya tak pachniała, że nawet mag przesiąkł zapachem róż. Przytulając Zeheryzaldę usnął jak małe dziecko z pluszakiem.
Rano wstał pierwszy. Nie budząc Anayi przygotował nieudolnie śniadanie. Gdy elfka wstała zastał ją ciekawy obraz. Alan stał nad nią z talerzem. Na talerzu tym widniały korzenie. Dwa żółte i trzy czarne.
- Smacznego! To żółte to pokrzywnik, a czarne... nie ważne. Sam nie wiem co to jest. Ja zjadłem i żyje, tak więc możesz spokojnie jeść. Może nie smakuje najlepiej ale na pewno jest zdrowe. Wszystko co niedobre jest zdrowe. Pokrzywnik bardzo dobrze wspomaga trawienie i przyspiesza gojenie ran. Z tego czarnego moja mama robiła sałatki, z tym, że korzeń wyrzucała. Nie ważne. Smakuje?
Zapytał uśmiechnięty i zaczerwieniony mag.
- Myślałem nad zemstą. Teraz nie chcę zabijać ciotki. Chcę jej pomóc. Jeżeli ona rzeczywiście nie kontroluje co robi to wuj Albert jest w niebezpieczeństwie. Masz pomysł jak jej pomóc? Wiesz co się stało z tamtą osobą którą znałaś. Mam nadzieje, że ciotka nie zrobiła sobie czegoś złego.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Gdy elfka się obudziła Alan stał nad nią z talerzem.
-Śniadanie do łóżka? Jak miło...-pomyślała. Jednak zmieniła zdanie gdy zobaczyła co na nim jest. Pięć korzonków - dwa żółte i trzy czarne. Podniosła się, wzięła talerz i włożyła do ust jeden z żółtych. Na zewnątrz twardy, suchy i chrupki o lekko słonawym posmaku. Po rozgryzieniu wypływał z niego słodki, gęsty, lekko ostry syrop. Raczej mało sycący, ale ten smak przypadł kobiecie do gustu. Skosztowała czarnego. Był miękki i elastyczny. Z wierzchu smakował tak samo jak w środku. Był kwaśny, delikatnie gorzki i orzeźwiający. Jego gęsta konsystencja sprawiała, że już kilka kęsów zadowalało żołądek.
-Tak, są bardzo dobre. Nazbieraj ich więcej, poza Mrocznymi dolinami ich nie znajdziemy.-odpowiedziała.
-Jeżeli chodzi o magów chaosu... jak już mówiłam znałam jednego, ale popełnił samobójstwo wiele lat temu. Ludzie gnębili go za to, co stało się przez jego magię. Jeżeli twoja ciotka ma pozbyć się tej magii to tylko w jeden sposób: poprzez wyrzeczenie. Niestety to nie będzie takie proste jak w twoim przypadku. Wyrzekłeś się magii, której nauczyła cię Adelajda. Jej moc jest wrodzona i z tego co mówiłeś bardzo silna. Potrzebna nam będzie magia, silna magia, kiedyś słyszałam o czymś takim...-wstała i zabrała się za zwijanie skór, zbieranie rzeczy i pakowanie torby podróżnej.-jak Va'khun. Jest to potężna magiczna istota zdolna spełnić najskrytsze pragnienia, jednak zanim to zrobi trzeba ją pokonać. Według legendy zamieszkuje ona jaskinie najwyższego szczytu gór Fellarionu. Gdybyśmy go pokonali razem z twoją ciotką każdy mógłby czegoś sobie zażyczyć.
Kiedy już wszystko było gotowe Anaya zalała popiół ogniska wodą z jeziora i ruszyli w drogę zgodnie z planem najpierw na południe do Maurii. Do miasta, z którego pochodzili bandyci. To tam prawdopodobnie spotkali się z Visarro i odebrali zlecenie. Elfka i mag wędrowali piechotą. Rozmawiali coraz swobodniej, mówili coraz więcej, ufali coraz bardziej. Anaya opowiedziała towarzyszowi jeszcze więcej o sobie i wyjaśniła całą swoją nienawiść do ludzi. Słuchała w skupieniu jego opowieści, dowiadywała się nowych rzeczy. Jej wilcza postać zapewniała ochronę przed drapieżnikami. Poza tym jako wilk szybciej i sprawnej polowała. Dzięki jego umiejętnościom magicznym (i Zeheryzaldzie) nie błądzili.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Szli bardzo długo. Mieli coraz więcej tematów do rozmowy. Zeheryzalda latała nad nimi wskazując drogę. Ewa dreptała za nimi powoli wciąż kwacząc.
- Ta kaczka mogłaby być chociaż przez chwilę cicho?!
Powiedział Alan rozdrażniony monotonny dźwiękiem.
- Ewa, cicho bądź!
Kaczka popatrzyła na maga swoimi czarnymi oczami. Mógł sobie mówić ile chciał lecz kaczka nie słuchała.
- Ile razy mam mówić!? Cicho bądź bo wrócimy do pomysłu Anayi i zostaniesz zjedzona!
Kaczka nagle zniknęła.
- Gdzie ona się podziała???
Zapytał mag drapiąc się po głowie. Coś go zmusiło do sięgnięcia po sakiewkę. Niestety jej zawartość - pieniądze zniknęły.
- Aaaa! Gdzie moje pieniądze!? To ona je ukradła! Zeheryzaldo szukaj jej! Anaya przygotuj broń! Idziemy na polowanie!
Wściekły mag nie dał dojść do słowa elfce i ruszył przed siebie.
Wyciągnął księgę i przystanął na chwilę.
- Szukam pewnego zaklęcia. Ta roślinność mnie denerwuje. Nie dość, że ma kolce, to jeszcze oplata się wokół nóg. Tak się nie da iść!
Mag zaznaczył palcem zaklęcie aby go nie pomylić i przeczytał je na głos stukając raz kosturem o ziemię. Schował księgę i ruszył dalej. Kolczaste krzewy i inna plącząca się pod nogami roślinność jakby przesuwała się aby mag i elfka mogli przejść. Zeheryzalda zleciała na ziemię pokazując jakiś domek. Był mały, drewniany i stary. W dachu było widać dziury. Budynek wyglądał na opuszczony. Było w nim jednak słychać kwakanie.
- No, mamy ją! Wstrętna bestia! Zaraz. Coś jeszcze tam słychać. Czyjś głos?
Podeszli bliżej i zobaczyli starszą panią. Swym chrypliwym głosem uciszała kaczkę.
- Znowu ci się udało. Jesteś dobrą kaczunią. Tylko bądź cicho bo nas ktoś usłyszy.
Alan słysząc brzęk jego monet wyskoczył z zarośli i zdradził obecność całej trójki.
- Ewa!?
- Jaka tam Ewa. Joanna.
Alchemik zrozumiał, że kobieta się przedstawia. Myślał, iż swą gwarą mówi ,,Jo Anna". Bez wahania odparł.
- A jo książę z bajki. Oddawaj pieniądze złodziejko!
- Jak ty nie poprawnie mówisz dziecko! Nie mówi się ,,jo" tylko ,,ja".
- To ty pierwsza tak powiedziałaś i jeszcze mnie poprawiasz!
- Ja mam na imię Joanna! Ci magowie to są tacy niezrozumiali. Widzę, że jest z tobą jakiś elf. Jakim cudem jeszcze żyjesz głupcze. Przy pierwszej okazji zostaniesz zabity i zjedzony!
- Jak śmiesz tak mówić!? Nie znasz jej!
- Wszystkie elfy są takie same.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Po dłuższym marszu kwakanie kaczki Ewy stało się uciążliwe. Anaya Bardzo żałowała, że mag nie pozwolił jej przerobić zwierzęcia na kolację. Samego Alana sytuacja ta zaczęła irytować. Próbował rozmawiać z kaczką tak jak ze sową. ale nic z tego. Nagle kwakanie ucichło, a kaczka po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Jak się później okazało wraz z pieniędzmi Alana. Natychmiast ruszyli na poszukiwania kwaczącej złodziejki. Mag użył zaklęcia, które sprawiło, że roślinność rozstępowała się aby łatwiej im się szło. W końcu dotarli do małej, drewnianej chatki z dziurawym dachem. Przed nim stała staruszka trzymająca zaginioną kaczkę na rękach. Zwierzę zakwakało radośnie i zwymiotowało dość sporą garść monet do fartucha kobiety. Wściekły alchemik wyszedł z ukrycia i zaczął się wykłócać z babcią. Anaya stała z boku z obojętną miną póki nie usłyszała ze strony staruszki obelg na swój temat:
-Widzę, że jest z tobą jakiś elf. Jakim cudem jeszcze żyjesz głupcze. Przy pierwszej okazji zostaniesz zabity i zjedzony! Wszystkie elfy są takie same.
Zerwała się jak oparzona, szybkim krokiem podeszła do właścicielki Ewy, w jej oczach paliła się wściekłość. Zdawało się, że zaraz gołymi rękami udusi babcię. Alan starał się bronić dobrego imienia elfów, ale Anaya nawet nie zwróciła na to uwagi. Podeszła do Joanny bardzo blisko,tak blisko, że tamta mogła zobaczyć swoje odbicie w jej szkolących się ze wściekłości oczach, wyciągnęła sztylet, przycisnęła go kobiecie do krtani.
-Wszyscy ludzie są tacy sami!-wykrzyknęła-fałszywi, bezlitośni, bezmyślni,bezwzględni, aroganccy, zapatrzeni w siebie!
Odepchnęła Joannę kolanem od siebie i zaczęła iść w jej stronę wymachując sztyletem.
-Nie macie co się równać z elfami! Żyjemy dłużej od was, nasza magia i nauka nie mogą się równać z waszą. Macie nas za dzikusów podczas gdy sami zarzynacie się wzajemnie, niszczycie przyrodę, zabijacie zwierzęta na ogromną skalę. Starsze ludy potrafią żyć w harmonii ze sobą jak i innymi istotami! Co wy potraficie? Małpoludy! Nic! Wszystko, co wiecie, co umiecie zaczerpnęliście z naszej kultury! I ty śmiesz oskarżać mnie o takie rzeczy? Wiem więcej rzeczy, niż ty zdążysz dowiedzieć się do końca swojego nędznego życia!!!
Anaya zamarła w pół ciosu od lewego barku kobiety.
-Wiesz dlaczego teraz cię nie zabiję? Bo nie jestem jak ty, nie jestem jak ludzie...-odwróciła się plecami do niej i zaczęła iść w stronę maga.
-Niedoczekanie twoje dzikusko!-usłyszała za plecami skrzeczący głos. Wtem uderzyła ją przeszywająca fala energii. Pociemniało jej przed oczami, ciało przeszył ostry ból, poczuła go w każdej kości, każdym mięśniu, nagle całe ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Przestała czuć nogi i ręce, przestała odczuwać cokolwiek. Padła na ziemię. wciąż miała otwarte oczy.
-Hej, ty! Czarodzieju,jedno zaklęcie i rozczłonuję twoją słodką towarzyszkę. Rób co mówię, albo oboje pożałujecie. -mówiąc to rzuciła czar, który objął Alana polem siłowym, niby klatka. Nie mógł wyjść.
-O, tak, nasz pan ucieszy się z takiej ofiary!-powiedziała Joanna wlokąc Anayę do chatki.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Alan był w szoku gdy ujrzał, iż jest w polu siłowym i nie może nic zrobić. Słowa wiedźmy brzmiały poważnie i groźnie. Zeheryzalda niestety też była koło maga. Na szczęście podsunęła mu księgę zaklęć.
,,Co my tu mamy? Bla bla bla to nie pomoże, to też nie, ale to..."
Alchemik wypowiedział formułkę i stuknął kosturem.
,,Nie pomogło!? Jak to!? To moje najsilniejsze zaklęcie."
Alan rzucił księgą o ziemię.
- Anaya zostanie poćwiartowana, a ja nie umiem się wydostać z pola siłowego. Chwila... mam pomysł!
Mężczyzna zawołał głośno Joannę. Staruszka wyszła po chwili z chatki.
- O co chodzi?
- Przemyślałem twoją propozycje. Co chcesz abym uczynił?
- Wiesz, sama nie pomyślałam. Chwileczkę. Aha, mam dla ciebie zadanie. Będzie bardzo trudne, a zarazem proste do wykonania. Zabijesz tę dzikuskę! Hahahhaha!
Zaśmiała się przeraźliwie wiedźma. I uwolniła maga.
- Teraz cię do niej zaprowadzę. Ależ pan będzie zadowolony. Mag zabija dzikuskę. Hahaha!
- Wcale mi na niej nie zależy. Zabiję ją bez problemu. Też mi zadanie.
- Oczywiście, oczywiście.
Alan wszedł do domu. Kazał Zeheryzaldzie zostać na zewnątrz. Wnętrze domu było ciemne i szare. Pachniało tam różnymi ziołami. Nagle wiedźma otworzyła klapę w podłodze. Zeszli po schodach. Wąski korytarz sprawiał, iż Alanowi robiło się słabo.
- Nieźle się urządziłaś. Tylko dlaczego te korytarze są takie wąskie?
- A co? Masz klaustrofobie kochany? Nie martw się już dochodzimy.
- Ależ skąd!
Weszli do dużego pomieszczenia, jakby jaskini. Na środku stał marmurowy stół a na nim leżała Anaya. Wyglądała jakby umarła. Joanna dała magowi srebrny nóż.
- Proszę. Czyń swą powinność. Pan tu jest i patrzy na ciebie.
- Tak, już.
Alan stanął nad Anayą z nożem. Uniósł srebrny sztylet do góry i zadał cios. Wycelował w stół między ręką a klatką piersiową.
- Brawo, brawo! Panie to dla ciebie!
Joanna zdjęła zaklęcie z elfki tańcząc i śpiewając ze szczęścia.
- Ty głupia jędzo! Myślałaś, że ci się uda!? Jesteś naiwna i głupia!
- Mylisz się, wszystko przewidziałam. Hahaha!
Rozległ się śmiech straszniejszy od poprzedniego.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Wiedźma zawlekła Elfkę do piwnicy pod domkiem. Za ciasnymi korytarzami kryła się obszerna komnata wykuta w litej skale.W jej centrum znajdował się ołtarz wyrzeźbiony z czarnego marmuru. Za ołtarzem na tle tylnej ściany stał ogromnych rozmiarów posąg przedstawiający potwora zwróconego w stronę ołtarza z uniesionym ponad głowę mieczem. Był nieprawdopodobnie umięśniony i szkaradny. Miał małe oczy, zmarszczoną ze złości twarz i rząd długich, szpiczastych zębów sterczący z dolnej szczęki. Anayi leżącej na marmurowym "stole" wydawało się, że posąg za chwilę ożyje, a klinga rozpłata jej ciało na dwoje.
Joanna zniknęła w korytarzu, żeby po chwili wrócić z Alanem. Wręczyła mu sztylet ze srebra i nakazała zabić ofiarę. Mag posłusznie podszedł, uniósł ostrze ponad głowę. W tej pozycji do złudzenia przypominał demona, który stał z drugiej strony stołu i swymi kamiennymi ślepiami obserwował ich. Nóż opadł w kierunku jej serca, jednak nie dotknął jej. Joanna przekonana, że tamta jest już martwa zaczęła się śmiać i podskakiwać jak prawdziwy dzikus. W całej tej euforii zdjęła zaklęcie paraliżujące. Gdy Alan uświadomił staruszkę, że wcale nie zrobił tego, o co go poprosiła, jej twarz wykrzywiła się w paskudnym uśmiechu. Wtedy Anaya już wiedziała, że to była pułapka. Gwałtownie usiadła na ołtarzu. Bardzo kręciło jej się w głowie, wszystko dookoła zamazywało się. Obejrzała się za siebie. Na ogromnym posągu pojawiły się pęknięcia. Po ścianach sali odbijał się echem szaleńczy śmiech wiedźmy. Od posągu zaczęły odrywać się płaty szarego kamienia ukazując czerwoną, żylastą skórę. Po chwili stanął przed nimi prawdziwy, żywy demon.
-Panie!-Joanna upadła na kolana.
-Chciałeś mnie oszukać czarodzieju! Chciałeś odebrać mi moją własność.- potwór sięgnął swoją ogromną dłonią w stronę elfki. Ta nie miała siły by uciekać. Złapał ją i uniósł na wysokość swojej głowy zaskakująco delikatnie. Spojrzał na nią z niedowierzaniem, po czym zwrócił się w stronę wciąż skulonej na posadzce czarownicy:
-Ty głupia wiedźmo! Jak mogłaś? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, czego o mało nie uczyniłaś?
Joanna widocznie nie zdawała sobie sprawy, gdyż zwyczajnie z powrotem przytuliła twarz do ziemi.
-Głupia!-zabrzmiał basowy ton potwora tak donośny, że kamień posypał się z sufitu. Demon wciąż trzymając elfkę w lewej dłoni zamachnął się mieczem w prawej i rozpłatał wiedźmę.
-To jest Kher'qire! Dusza godna królowej podziemi!-Otworzył dłoń, Anaya stanęła chwiejnie.-nie godnaś zostać królową przez tego, który zbezcześcił rytuał oszustwem.-wskazał alchemika.- jeśli jednak podarujesz mi jego duszę, dam ci moc zdolną poruszyć niebo i ziemię. Dam ci zemstę na wszystkich, którzy sprawili, że cierpiałaś. Dam ci wszystko, czego tylko zapragniesz...
-Tak, mój panie.-powiedziała czyniąc głęboki ukłon. Demon odstawił ją na ziemię. Ona podeszła. Stanęła tuż obok martwej Joanny, twarzą w twarz z Alanem. Wyciągnęła rękę w jego stronę, położyła ją na jego klatce piersiowej. Jej oczy zaświeciły na niebiesko, chłodna energia przeszyła maga na wskroś. Wszystko dookoła nich zaczęło ciemnieć, w końcu zostali sami pośrodku czarnej pustki.
-Posłuchaj, bo nie utrzymam nas tutaj długo. Zaraz ten demon uwierzy, że cię zabiję. Musisz leżeć martwy i nie drgnąć nawet, choćby co się działo. W pewnej chwili dam ci znak, użyjesz zaklęcia i teleportujesz nas na zewnątrz. Ale nie wcześniej! Jeżeli się uda zyskamy coś, co bardzo nam pomoże. Teraz lekko cię porażę, upadnij i czekaj na mój znak.
Rzeczy dookoła zaczęły wracać, znów stali w podziemiu obok straszliwego demona. Anaya poraziła Alana. Jej oczy wciąż świeciły na niebiesko.
-Doskonale! A teraz daj mi jego duszę!-zagrzmiał potwór.
Elfka stanęła nad alchemikiem i zaczeła gestykulować rękami ponad jego klatką piersiową. Zaczęły się z niego sączyć błękitne promienie, które z czasem utworzyły kształt podobny do jego własnego unoszący się nad ciałem. Ale to nie była jego dusza, przecież wciąż żył. Kobieta zaprowadziła ducha przed oblicze demona.
-O, tak! Nowa dawka energii! Tego mi było trzeba.-powiedział pochłaniając dar.-teraz stałaś się godna mej mocy, chodź, weź ją sobie.-Mówiąc to wytworzył w dłoniach wir czerwonego światła i położył przed Anayą. Ta ponownie złożyła ukłon, podeszła do kuli i już miała sięgnąć po nagrodę, gdy przeskoczyła ją, podbiegła do potwora, wyskoczyła wysoko i złapała się jego skórzanego pasa, podciągnęła się, unikając jego wielkich rąk wspięła się na plecy, potem stanęła na ramieniu. Łapiąc się ucha wdrapała na róg. Wyciągnęła z kołczanu jedną ze strzał, wzięła zamach i wbiła w oczodół. Wyciągnęła ją razem z okiem, zeskoczyła na ziemię bez zastanowienia. Okaleczony potwór w napadzie wściekłości począł strzelać płomieniami we wszystkie strony. Elfka obolała po upadku pozbierała się i podbiegła do Alana wciąż ze strzałą w ręku.
-Szybko, zabierz nas stąd!-krzyknęła.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Alan prędko podniósł się i utworzył tarczę ochronną.
- Gdzie księga!? Nie zostawię jej tutaj!
Mag rozglądnął się i zobaczył kaczkę ciągnącą księgę.
- Ty wredne ptaszysko! Oddawaj to!
Nic nie mógł zrobić. Ruszając się z miejsca przerwał by zaklęcie tarczy. Powiedział zaklęcie teleportacji, stuknął kosturem i przeniósł dwójkę na zewnątrz domu. Niestety księgi nie było.
,,Muszę odzyskać księgę. To najcenniejsza rzecz jaką posiadam."
Pomyślał mag patrząc na Anayę.
- Dla księgi poświęce nawet życie!
Krzyknął, odwrócił się i zniknął w kłębach dymu wydobywających się z domu.
Otworzył drzwi i zobaczył demona trzymającego zgubę.
- Bezużyteczny rupieć!
- Mylisz się.
Rozległ się głos wściekłego Alana.
- Oddasz mi ją, czy sam mam ją wziąć. Bez oka raczej nic nie przeczytasz.
- Cóż za zuchwała istota! Twoja koleżanka pożałuje tego co zrobiła. Mogła mieć wszystko, a wybrała ciebie. Któż to jest dla ciebie, że tak o ciebie dba? Nie ma miejsca na ciebie u niej w sercu. Elf nigdy nie pokochał by człowieka. Byłeś, jesteś i będziesz dla niej nikim!
- Nic o niej nie wiesz! Wszyscy tak mówią! Nienawiść między ludźmi, a elfami może zostać przerwana i my to udowodnimy!
Nikt dawno nie wzbudził w Alanie takiej wściekłości i smutku zarazem. Nie zastanawiając się długo skierował w stronę demona magiczny pocisk. Ten wypadł przez ścianę na zewnątrz. Anaya wyraźnie zdębiała. Na pozór fajtłapowaty Alan potrafi być groźny. Uświadomiła to sobie jeszcze bardziej widząc jak mag wychodząc z dziury zrobionej przez demona utworzył wielki pocisk i skierował go w przeciwnika. Podszedł do prawie martwego demona i wyrwał księgę z jego szponów.
Zeheryzalda rozprawiła się natomiast z Ewą i przyniosła zabitego ptaka do Anayi.
- No, chyba mamy wszystko.
Wypowiedź przerwał Alanowi huk walącej się chatki.
- Ojoj!
Zabrzmiała sowa.
- Na co komu taka rudera? Dobrze, że się zawaliła. To co idziemy dalej? Ja nas tu ściągnąłem, to moja wina. Dziękuję za uratowanie skóry.
Powiedział mag uśmiechając się do białowłosej.
Zablokowany

Wróć do „Mroczne Doliny”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości