"Jak stąd wyjdę znajdę jakąś kapliczkę i podziękuje.Kolejna osoba chce narażać życie dla niepewnych pieniędzy. Choć jeżeli mam rację..."
-Świetnie oczywiście pomoc kogoś kto wie jak się używa broni się przyda.-wyprostował się i rozluźnił ramiona.
Zaklęcie przygotowane i w pełni gotowe szarpało się domagając uwolnienia.
-Zapewne i moi towarzysze nie będą mieli nic przeciwko.A teraz jeżeli pozwolicie.-Ruszył w kierunku dziury w ścianie.
-Od jakiejś chwili coś mi się wyrywa.-Stanął przed dziurą i zwolnił zaklęcie.
Z wnętrza jego maski przez dziury w miejscach oczu i dziób buchnął strumień czarno zielonego dymu. W okolicy dało się słyszeć głośne brzęczenie much. Całe przejście zaroiło się także od wielkich czarnych owadów.Cofnął się o krok i wyciągnął rękę w stronę zielonej chmury.
-Petrivoco.-dym stanął w miejscu.
"Teraz powinno sobie móc tracić tu moc w spokoju. Przynajmniej nie będzie szczurów"
Odwrócił się do reszty towarzyszy.
-To załatwia sprawę dziury w ścianie.-ruszy do drzwi na przeciwko.Otworzył je. Skrzypnęły nie oliwione zasuwy.Wewnątrz korytarz po kilku metrach kończył się rampą w dół wiodącą do innej starszej budowli.
-We wnęce po prawej są lampy i olej do nich.-wkroczył do korytarza.
Ciąg dalszy