Menaos ⇒ [Karczma "Za Rogiem"] Powrót
Dziewczynka chętnie usiadła na łóżku obok Sairy.
-Opowiedzieć coś o mnie?- Powiedziała jakby do siebie. Przyłożyła palca do ust i zastanowiła się, ale w końcu z uśmiechem zaczęła mówić.
-Pochodziłam z małej wioski gdzie głównie od twojego przeżycia zależało jak sprawny i szybki jesteś. Mieliśmy mały drewniany domek i wszyscy spaliśmy na jednym łóżku... znaczy ja, mama, tata i moja młodsza siostrzyczka. Było ciasno i tato straaasznie chrapał, ale nigdy nie było zimno. Kiedyś tatuś strasznie się na mnie pogniewał bo ludzie się z nas śmiali, bo uczyłam się śpiewu i chciałam zasadzić parę kwiatów przed domem. Oj strasznie się na mnie pogniewał. Powiedział "przynosisz mi wstyd!" i wygonił mnie z domu. Nie wiem ile dokładnie błąkałam się po lesie, chyba to był miesiąc. No, ale wróciłam tylko, że już nikogo nie było. Dopiero od wioskowych się dowiedziałam, że zarżnęli ich niczym dzikie bydło. Więc zrobiłam z nimi to samo. Dzięki magi jaką dostałam po tacie. Chcesz zobaczyć?- Jenja z uśmiechem wystawiła dłoń a na niej pojawiła się rozłożysta lodowa róża.
-Właśnie to z nimi zrobiłam. Nie mieli szansy uciec, cała wioska pokryła się lodem.- Dodała dumna z siebie i swoich osiągnięć.
-Wyruszyłam w świat by znaleźć nowy dom i nowa rodzinę. I.. i to chyba tyle. Uf, nagadałam się. Masz może coś do picia?- Lekkość z jaką wszystkie te słowa wypłynęły z jej ust nie była normalna. Nikt, przy zdrowych zmysłach nie opowiadałby z uśmiechem o śmierci rodziny oraz o morderstwach jakich się dopuścił. Nikt, kto wiedział, że jest to złe i niemoralne. Jednak to niewinne dziecko nigdy nie poznało co to zła a co dobro.
-A teraz ty mi o sobie opowiedz siostrzyczko!-Zawołała, ale przerwał jej wchodzący chłopak. Przyglądała mu się spokojnie, jakby widziała w nim dziwny obiekt do zbadania.
-Opowiedzieć coś o mnie?- Powiedziała jakby do siebie. Przyłożyła palca do ust i zastanowiła się, ale w końcu z uśmiechem zaczęła mówić.
-Pochodziłam z małej wioski gdzie głównie od twojego przeżycia zależało jak sprawny i szybki jesteś. Mieliśmy mały drewniany domek i wszyscy spaliśmy na jednym łóżku... znaczy ja, mama, tata i moja młodsza siostrzyczka. Było ciasno i tato straaasznie chrapał, ale nigdy nie było zimno. Kiedyś tatuś strasznie się na mnie pogniewał bo ludzie się z nas śmiali, bo uczyłam się śpiewu i chciałam zasadzić parę kwiatów przed domem. Oj strasznie się na mnie pogniewał. Powiedział "przynosisz mi wstyd!" i wygonił mnie z domu. Nie wiem ile dokładnie błąkałam się po lesie, chyba to był miesiąc. No, ale wróciłam tylko, że już nikogo nie było. Dopiero od wioskowych się dowiedziałam, że zarżnęli ich niczym dzikie bydło. Więc zrobiłam z nimi to samo. Dzięki magi jaką dostałam po tacie. Chcesz zobaczyć?- Jenja z uśmiechem wystawiła dłoń a na niej pojawiła się rozłożysta lodowa róża.
-Właśnie to z nimi zrobiłam. Nie mieli szansy uciec, cała wioska pokryła się lodem.- Dodała dumna z siebie i swoich osiągnięć.
-Wyruszyłam w świat by znaleźć nowy dom i nowa rodzinę. I.. i to chyba tyle. Uf, nagadałam się. Masz może coś do picia?- Lekkość z jaką wszystkie te słowa wypłynęły z jej ust nie była normalna. Nikt, przy zdrowych zmysłach nie opowiadałby z uśmiechem o śmierci rodziny oraz o morderstwach jakich się dopuścił. Nikt, kto wiedział, że jest to złe i niemoralne. Jednak to niewinne dziecko nigdy nie poznało co to zła a co dobro.
-A teraz ty mi o sobie opowiedz siostrzyczko!-Zawołała, ale przerwał jej wchodzący chłopak. Przyglądała mu się spokojnie, jakby widziała w nim dziwny obiekt do zbadania.
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
Na bogów i wszystkie świętości świata!! Co ta dziewczyna przeszła... I co zrobiła... Ona nie ma pojęcia o świecie... Zupełnie jakby dopiero co wyszła z lasu. Pomyślała przerażona. Saira Była tak zaskoczona, że aż otwarła oczy z wrażenia. Doznała szoku, serce biło jej jak oszalałe słysząc historie lisicy. Poczuła, że znajduje się w zupełnie innym świecie, z którego nie ma ucieczki. Weszła w świat przeżyć Jenyi i w prost nie mogła uwierzyć, że to co się działo jest prawdą. Już sam początek historii zdawał się być przerażający, a to co nastąpiło potem było tak nieprawdopodobne, że Sairę przeszył dreszcz. Przełknęła ślinę.
- Jenya... - zupełnie nie wiedziała jak zacząć... co powiedzieć... świat zawirował - Jenya, posłuchaj. Od dziś nie będziesz musiała spać z nikim w jednym łóżku. Będziesz miała własny pokój. Obiecuje, że będziesz mogła zostać ze mną ile chcesz. Ale Ty też musisz mi coś obiecać, dobrze? Że już nigdy nie użyjesz swojej mocy przeciwko innym ludziom, tak jak zrobiłaś to, z tymi którzy zrobili krzywdę Twoim rodzicom. Nie wolno robić krzywdy innym - Co ja w ogóle mówię... Jak ja mam jej wytłumaczyć, co jest dobre a co złe. Przecież sama zabiłam bym te bestie... Spojrzała przepraszająco na Meira, doskonale wiedziała, że to co mówi musi go dotykać. Przepraszam... pomyślała.
- To co zrobiłaś było złe. Posłuchaj... - Do wszystkich diabłów... Ja naprawdę nie wiem co mam jej powiedzieć! Swoja moc pokażesz mi kiedy indziej. Nauczymy Cie jak jej używać. Teraz pójdziemy do Twojego pokoju, przyniosę Ci coś do picia, dobrze? Zostaniesz tam chwile sama, ja muszę porozmawiać z Meiro - znów spojrzała na niego oczami pełnymi przerażenia. Nigdy nie czuła się tak odpowiedzialna jak w tej chwili.
- Jenya... - zupełnie nie wiedziała jak zacząć... co powiedzieć... świat zawirował - Jenya, posłuchaj. Od dziś nie będziesz musiała spać z nikim w jednym łóżku. Będziesz miała własny pokój. Obiecuje, że będziesz mogła zostać ze mną ile chcesz. Ale Ty też musisz mi coś obiecać, dobrze? Że już nigdy nie użyjesz swojej mocy przeciwko innym ludziom, tak jak zrobiłaś to, z tymi którzy zrobili krzywdę Twoim rodzicom. Nie wolno robić krzywdy innym - Co ja w ogóle mówię... Jak ja mam jej wytłumaczyć, co jest dobre a co złe. Przecież sama zabiłam bym te bestie... Spojrzała przepraszająco na Meira, doskonale wiedziała, że to co mówi musi go dotykać. Przepraszam... pomyślała.
- To co zrobiłaś było złe. Posłuchaj... - Do wszystkich diabłów... Ja naprawdę nie wiem co mam jej powiedzieć! Swoja moc pokażesz mi kiedy indziej. Nauczymy Cie jak jej używać. Teraz pójdziemy do Twojego pokoju, przyniosę Ci coś do picia, dobrze? Zostaniesz tam chwile sama, ja muszę porozmawiać z Meiro - znów spojrzała na niego oczami pełnymi przerażenia. Nigdy nie czuła się tak odpowiedzialna jak w tej chwili.
W porównaniu do Sairy mała lisica w ogóle tego nie przeżywała. Żyła w przekonaniu, że wystarczająco zemściła się na zabójcach jej rodziny i, że postąpiła jak najbardziej słusznie. Patrzyła na kotołaczkę nie do końca rozumiejąc co ma na myśli.
-Ale mi nie przeszkadzało spanie w jednym pokoju, no ale skoro tu jest inaczej to dobrze.- Zrobiła małą przerwę marszcząc brwi.
-Ale oni zasłużyli, ten kto zasługuje ponosi karę, a karą jest śmierć. Takie jest prawo natury siostrzyczko. Jak ty nie zabijesz, zabiją ciebie.- Odpowiedziała lekko rozbawiona słowami Sairy.
-"Jak ty mało wiesz o przetrwaniu siostrzyczko."- Przemknęło Jenji przez myśl widząc jak zmieszanie i strach przechodzi przez jej twarz. Wstała z łóżka i przeciągnęła się.
-Umiem używać swojej mocy. Tato nauczył mnie wszystkiego.- Odpowiedziała spokojnie zbierając swoje rzeczy.
-Um, wiesz jestem duża dziewczynką.- Oderwała od niej wzrok i spojrzała na ścianę przed sobą.
-Może nie pojmuję tego i owego, ale spędzone miesiące w lesie sporo mnie nauczyły.- Słowa jakby padły w przestrzeń i nie były skierowane do konkretnej osoby. Zarzuciła na ramię torbę i płaszcz po czym podeszła do Meiro.
-No to gdzie jest mój pokój?- Zapytała go z wdzięcznym uśmiechem.
-Ale mi nie przeszkadzało spanie w jednym pokoju, no ale skoro tu jest inaczej to dobrze.- Zrobiła małą przerwę marszcząc brwi.
-Ale oni zasłużyli, ten kto zasługuje ponosi karę, a karą jest śmierć. Takie jest prawo natury siostrzyczko. Jak ty nie zabijesz, zabiją ciebie.- Odpowiedziała lekko rozbawiona słowami Sairy.
-"Jak ty mało wiesz o przetrwaniu siostrzyczko."- Przemknęło Jenji przez myśl widząc jak zmieszanie i strach przechodzi przez jej twarz. Wstała z łóżka i przeciągnęła się.
-Umiem używać swojej mocy. Tato nauczył mnie wszystkiego.- Odpowiedziała spokojnie zbierając swoje rzeczy.
-Um, wiesz jestem duża dziewczynką.- Oderwała od niej wzrok i spojrzała na ścianę przed sobą.
-Może nie pojmuję tego i owego, ale spędzone miesiące w lesie sporo mnie nauczyły.- Słowa jakby padły w przestrzeń i nie były skierowane do konkretnej osoby. Zarzuciła na ramię torbę i płaszcz po czym podeszła do Meiro.
-No to gdzie jest mój pokój?- Zapytała go z wdzięcznym uśmiechem.
Nie wiedział dlaczego Saira tak się miota. Doskonale rozumiał za to co mówiła mała Jenya. Ludzie powinni płacić za swoje uczynki, skoro zabili, niech teraz sami umrą. Mimo, że świat idzie do przodu, a jakoś życia polepsza się z płynącym światem, to i tak rzeczywistość należy do tych najsilniejszych, najsprytniejszych i najbardziej mądrych. Przeciętna istota żyjąca w mieście, może myśleć, że ma pełną kontrolę nad swoi życiem. To nie jest prawda. Przestrzega praw danego miasta, a prawa ustanawia elita społeczeństwa. Mimo całego postępu, światem nadal rządziły pierwotne instynkty.
Zastanawiał się czy uśmiech dziewczyny jest prawdziwy i szczery. Czy to tylko maska, jakich i on ma wiele. "Pewnie niedługo się przekonamy" - pomyślał. Otworzył drzwi i zaprosił gestem dziewczynkę.
- Damy przodem - powiedział po czym wyszedł za nią i skierował się do pokoju obok. Ten miał jedno nieduże, choć wyglądające na wygodne łóżko i bardziej dziewczęce kolory.
- Teraz się rozgość, ja porozmawiam z Sairą i później pójdziemy zjeść coś pysznego, a jak będziesz grzeczna, to kupie Ci słodycze, albo lalkę - powiedział, z uśmiechem po czym wyszedł, zostawiając małą samą. Po chwili był z powrotem w swoim pokoju. Zamknął drzwi i czując na sobie spojrzenie dziewczyny, trochę obawiał się obrócić przodem.
-Jeden krzyk oznacza, że jesteś zła, a dwa krzyki oznaczają, że mam się stąd na razie wynieść, chyba, że życie mi nie miłe, dobrze ? - powiedział, odwracając się z dość nerwowym uśmiechem.
Zastanawiał się czy uśmiech dziewczyny jest prawdziwy i szczery. Czy to tylko maska, jakich i on ma wiele. "Pewnie niedługo się przekonamy" - pomyślał. Otworzył drzwi i zaprosił gestem dziewczynkę.
- Damy przodem - powiedział po czym wyszedł za nią i skierował się do pokoju obok. Ten miał jedno nieduże, choć wyglądające na wygodne łóżko i bardziej dziewczęce kolory.
- Teraz się rozgość, ja porozmawiam z Sairą i później pójdziemy zjeść coś pysznego, a jak będziesz grzeczna, to kupie Ci słodycze, albo lalkę - powiedział, z uśmiechem po czym wyszedł, zostawiając małą samą. Po chwili był z powrotem w swoim pokoju. Zamknął drzwi i czując na sobie spojrzenie dziewczyny, trochę obawiał się obrócić przodem.
-Jeden krzyk oznacza, że jesteś zła, a dwa krzyki oznaczają, że mam się stąd na razie wynieść, chyba, że życie mi nie miłe, dobrze ? - powiedział, odwracając się z dość nerwowym uśmiechem.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
Nie powiedziała już nic małej Jenyi, nie chciała, nie miała siły. Zemsta... pomyślała... Ta mała po prostu się mściła. Co gorsza, z pewnością Meiro był po stronie małej. Weszli z powrotem do ich pokoju. Saira powoli usiadła na łóżku. Opierając plecy o jego wezgłowie i przyciągając kolana do klatki piersiowej. Spojrzała na chłopaka, opierając głowę o własne kolana.
- Nie czas na żarty. Wiem, wiem, stoisz po jej stronie, mordowanie ludzi jest dla Ciebie czymś normalnym. Wyobraź sobie, że dla mnie nie. Tak, wiem to mordercy i gwałciciele, zasługują na to o ich spotyka. Ty zabijasz bo musisz, a ona... to co zrobiła było zemstą, potrafię to zrozumieć. Problem polega na tym, że ona nie odróżnia dobra od zła. Nie było Cię kiedy mówiła o śmierci rodziców, bez żadnej reakcji, żadnych uczuć... Tak jakby nic do nich nie czuła, a jej zemsta była powodowana jedynie... braterstwem krwi. Nie wiem... Ona traktuje śmierć bliskich tak samo jak zjedzenie śniadania - westchnęła.
- Na bogów, czy naprawdę nie rozumiesz. Pół godziny temu byliśmy szczęśliwą parą, a teraz mamy pod opieka nastolatkę, która nie odróżnia dobra od zła. Czy ja wyglądam na gotową do bycia matką dorastającej dziewczyny? Ona nie jest ani dzieckiem, ani dorosłą. Nie wiem jak powinnam ją traktować. Ale wiem, że nie można jej proponować lalek! Ona zabija jak zawodowy morderca! ... Ale cokolwiek by się nie działo... Nie potrafię jej zostawić... Mnie znaleziono na pustyni, gdyby nie Wujek pewnie tak jak ją wychowałby mnie las i dziś mordowałabym tak jak ona...
- Nie czas na żarty. Wiem, wiem, stoisz po jej stronie, mordowanie ludzi jest dla Ciebie czymś normalnym. Wyobraź sobie, że dla mnie nie. Tak, wiem to mordercy i gwałciciele, zasługują na to o ich spotyka. Ty zabijasz bo musisz, a ona... to co zrobiła było zemstą, potrafię to zrozumieć. Problem polega na tym, że ona nie odróżnia dobra od zła. Nie było Cię kiedy mówiła o śmierci rodziców, bez żadnej reakcji, żadnych uczuć... Tak jakby nic do nich nie czuła, a jej zemsta była powodowana jedynie... braterstwem krwi. Nie wiem... Ona traktuje śmierć bliskich tak samo jak zjedzenie śniadania - westchnęła.
- Na bogów, czy naprawdę nie rozumiesz. Pół godziny temu byliśmy szczęśliwą parą, a teraz mamy pod opieka nastolatkę, która nie odróżnia dobra od zła. Czy ja wyglądam na gotową do bycia matką dorastającej dziewczyny? Ona nie jest ani dzieckiem, ani dorosłą. Nie wiem jak powinnam ją traktować. Ale wiem, że nie można jej proponować lalek! Ona zabija jak zawodowy morderca! ... Ale cokolwiek by się nie działo... Nie potrafię jej zostawić... Mnie znaleziono na pustyni, gdyby nie Wujek pewnie tak jak ją wychowałby mnie las i dziś mordowałabym tak jak ona...
Usiadł na krześle i westchnął. Zaczynał rozumieć o co chodzi Sairze. Jednak nie uważał tego za wielki problem, którego nie można rozwiązać.
- Po pierwsze zostawić jej raczej też nie chcę, muszę w końcu nauczyć się rozmawiać i dogadywać z ludźmi w każdym wieku. A o to, że nie wie czym jest dobro, a czym zło. Moim zdaniem temat rzeka. Nie mam zamiaru mówić jej, że zabijanie złych ludzi to zło i ma się tego wystrzegać. Dobrze zrobiła, takich ludzi powinno się jak najszybciej masowo eksterminować, może świat stanie się wtedy lepszym miejscem - powiedział z krzywym uśmiechem. Po czym wstał i podszedł do dziewczyny, usiadł obok i nieśmiało złapał ja za rękę.
- Nie możesz wiedzieć, czy jej zachowanie przy mówieniu o śmierci bliskich nie jest zwykłą maską. Może tak na prawdę cierpi ? A może ma po prostu zimne serce. Sam nie wiem, ale przekonywanie na siłę jej, jest złym pomysłem. Myślę, że powinniśmy zachowywać się normalnie, jak zwykła rodzina. Może wtedy zmieni się na lepsze ? Zmieniając ją na siłę, bardzo prawdopodobne, że sprawimy iż nigdy nie zrozumie czym jest ciepłe uczucie do rodziny, czy żal po ich stracie - powiedział na chwile milknąc, Jakby chciał coś do końca przemyśleć.
- Sama widziałaś jakie wnioski wyciągnęła, gdy wspomniałem, że wyglądasz jak jej siostra. Z nią trzeba ostrożnie, dawać jej przykład. Przynajmniej takie jest moje zdanie. A Ty co o tym sądzisz ? - spytał.
- Po pierwsze zostawić jej raczej też nie chcę, muszę w końcu nauczyć się rozmawiać i dogadywać z ludźmi w każdym wieku. A o to, że nie wie czym jest dobro, a czym zło. Moim zdaniem temat rzeka. Nie mam zamiaru mówić jej, że zabijanie złych ludzi to zło i ma się tego wystrzegać. Dobrze zrobiła, takich ludzi powinno się jak najszybciej masowo eksterminować, może świat stanie się wtedy lepszym miejscem - powiedział z krzywym uśmiechem. Po czym wstał i podszedł do dziewczyny, usiadł obok i nieśmiało złapał ja za rękę.
- Nie możesz wiedzieć, czy jej zachowanie przy mówieniu o śmierci bliskich nie jest zwykłą maską. Może tak na prawdę cierpi ? A może ma po prostu zimne serce. Sam nie wiem, ale przekonywanie na siłę jej, jest złym pomysłem. Myślę, że powinniśmy zachowywać się normalnie, jak zwykła rodzina. Może wtedy zmieni się na lepsze ? Zmieniając ją na siłę, bardzo prawdopodobne, że sprawimy iż nigdy nie zrozumie czym jest ciepłe uczucie do rodziny, czy żal po ich stracie - powiedział na chwile milknąc, Jakby chciał coś do końca przemyśleć.
- Sama widziałaś jakie wnioski wyciągnęła, gdy wspomniałem, że wyglądasz jak jej siostra. Z nią trzeba ostrożnie, dawać jej przykład. Przynajmniej takie jest moje zdanie. A Ty co o tym sądzisz ? - spytał.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Dziewczyna weszła za Meirem do pokoju.
-Ale ja już zamówiłam... posiłek.- No tak nikt nie dosłuchał jej do końca, nim się obróciła, drzwi się zamknęły. Rozejrzała się po pokoju zostawiając torbę pod ścianą. Narzuciła płaszcz na ramiona i wskoczyła na łóżko. Było takie mięciutkie. Całą zabawę niestety przerwał odgłos jej żołądka nakazujący aby go nakarmić. Dziewczyna zmarszczyła brwi i popatrzyła w stronę drzwi. Nikt jednak nie przyniósł jej jedzenia.
-I poproś tu grzecznie o coś...- Westchnęła zostawiając płaszcz na łóżku. Wyszła z pokoju i zeszła na dół. Mijając pokój jej siostry nie słyszała nic. Zbyt cicho rozmawiali. Kiedy zalazła się przed ladą ponownie wspięła się na jedno z krzeseł.
-Zamawiałam ciepły posiłek do pokoju. Dlaczego nadal go nie otrzymałam?- Zapytała w miarę uprzejmie choć nie w głowie miała uśmiechać się i prosić. Robiła to przy zamówieniu, teraz pragnęła otrzymać to za co zapłaciła. Karczmarz popatrzył na nią znudzonym wzrokiem i westchnął dłubiąc małym palcem w uchu.
-Jedzenie? A tak... widocznie wypadło mi z głowy. Idź dzieciaku poczekaj w pokoju grzecznie i nie pałętaj mi się tu, to nie miejsce dla dzieci. Jak będzie gotowe to dostaniesz.- Odpowiedział od niechcenia i zignorował jej dalszą egzystencję. Dziewczyna przekręciła lekko głowę w bok. Wyciągnęła dłoń w stronę karczmarza. Gruby i długi sopel wbił się w ścianę przed jego twarzą. Parę milimetrów bliżej i straciłby policzek i wargi. Z gardła mężczyzny wydobył się zdławiony jęk.
-A teraz ruszysz posłusznie do kuchni i zrobić mi jeść. Im bardziej będziesz zwlekał...- Tym razem odbijając się od blatu lady pochyliła się w jego stronę i złapała go za dłoń. Jego palce momentalnie pokryły się cienka warstwą lodu. Każdy ruch powodował, że skóra pękała do krwi. - Tym trudniej będzie ci obsługiwać kogokolwiek w przyszłości.- Tym razem krzyknął. To już nie były żarty, to było ostrzeżenie. Dziewczynie nie było do śmiechu. Znów wewnętrzny głos jej podpowiadał, że temu człowiekowi należy się kara. A karą zawsze była śmierć.
-Ale ja już zamówiłam... posiłek.- No tak nikt nie dosłuchał jej do końca, nim się obróciła, drzwi się zamknęły. Rozejrzała się po pokoju zostawiając torbę pod ścianą. Narzuciła płaszcz na ramiona i wskoczyła na łóżko. Było takie mięciutkie. Całą zabawę niestety przerwał odgłos jej żołądka nakazujący aby go nakarmić. Dziewczyna zmarszczyła brwi i popatrzyła w stronę drzwi. Nikt jednak nie przyniósł jej jedzenia.
-I poproś tu grzecznie o coś...- Westchnęła zostawiając płaszcz na łóżku. Wyszła z pokoju i zeszła na dół. Mijając pokój jej siostry nie słyszała nic. Zbyt cicho rozmawiali. Kiedy zalazła się przed ladą ponownie wspięła się na jedno z krzeseł.
-Zamawiałam ciepły posiłek do pokoju. Dlaczego nadal go nie otrzymałam?- Zapytała w miarę uprzejmie choć nie w głowie miała uśmiechać się i prosić. Robiła to przy zamówieniu, teraz pragnęła otrzymać to za co zapłaciła. Karczmarz popatrzył na nią znudzonym wzrokiem i westchnął dłubiąc małym palcem w uchu.
-Jedzenie? A tak... widocznie wypadło mi z głowy. Idź dzieciaku poczekaj w pokoju grzecznie i nie pałętaj mi się tu, to nie miejsce dla dzieci. Jak będzie gotowe to dostaniesz.- Odpowiedział od niechcenia i zignorował jej dalszą egzystencję. Dziewczyna przekręciła lekko głowę w bok. Wyciągnęła dłoń w stronę karczmarza. Gruby i długi sopel wbił się w ścianę przed jego twarzą. Parę milimetrów bliżej i straciłby policzek i wargi. Z gardła mężczyzny wydobył się zdławiony jęk.
-A teraz ruszysz posłusznie do kuchni i zrobić mi jeść. Im bardziej będziesz zwlekał...- Tym razem odbijając się od blatu lady pochyliła się w jego stronę i złapała go za dłoń. Jego palce momentalnie pokryły się cienka warstwą lodu. Każdy ruch powodował, że skóra pękała do krwi. - Tym trudniej będzie ci obsługiwać kogokolwiek w przyszłości.- Tym razem krzyknął. To już nie były żarty, to było ostrzeżenie. Dziewczynie nie było do śmiechu. Znów wewnętrzny głos jej podpowiadał, że temu człowiekowi należy się kara. A karą zawsze była śmierć.
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
Tak, była wzburzona i nie dało się tego ukryć. Meiro nie pojmował, niczego nie pojmował. Tak jak myślała, stał po stronie Jenyi. I jak ona, ta, w której naturze leży zabijanie miała wyjaśnić mu, że on jest w pełni świadom tego co robi, a Jenya... Westchnęła. Nie potrafiła mu wyjaśnić, jaka jest różnica między zachowaniem jego, a małej lisicy. Nie umiała dobrać słów. Gwałtownie wstała w z łóżka.
- Jak możesz tak mówić? Jeśli cały świat byłby pełen takich sprawiedliwych, Ty sam byś już nie żył. Czy Ty na prawdę sądzisz, że młoda dziewczyna powinna zabijać? Nie ważne kogo, ale zabijać, mordować bez żadnych skrupułów?! Ty to Ty, już dawno ukształtowałeś swoją osobowość. A ona?! Co ona wie? A o jeśli pewnego dnia nie spodoba jej się mina przechodnia? Nie, nie znam jej, ale czuję... Po prostu, czuje, że jeśli nikt jej nie poprowadzi stanie się bezwzględną morderczynią. To jeszcze dziecko! Czy swojej córce pozwoliłbyś zabijać? Pozwoliłbyś?! Wyobrażasz sobie jak Twoje dziecko zabija bez mrugnięcia okiem?! Po prostu... Zastanów się... - jej ostatnie słowa były pełne goryczy i smutku. Dziewczyna otwarła drzwi i wyszła z pokoju. Powoli, przepełniona żalem i miliardem pytań zeszła na dół, ale to, co tam zobaczyła przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Jenya stała przy karczmiennej ladzie i rozmawiała z karczmarzem, kiedy ten trochę ją zlekceważył, dziewczyna rzuciła w niego soplem lodu... To ta moc... pomyślała. Nie mogą wydusić z siebie słowa, stał i obserwowała całe zajście. Widziała wszystko... Kiedy dziewczyna zaczęła zamrażać dłoń mężczyzny Saira pękła.
- Jenya! Co Ty robisz! Przestań! - pobiegła do dziewczyny i chwyciła jej dłoń, tą samą, którą lisica trzymała karczmarza. Smutek, żal, złość... emocje... to one sprawiły, że Saira po raz kolejny intuicyjnie użyła swojej mocy. Dłoń karczmarza zaczęła odmarzać.
- Nigdy więcej tego nie rób! - rzekła, spoglądając prosto w oczy małej lisicy. Jej zwykle ciemne, niczym nocne niebo tęczówki, zapłonęły nieznanym dotąd ognistym blaskiem. Ognie i iskry dosłownie tryskały z jej dotąd spokojnych oczu. Drugą dłonią chwyciła ją za ramię, a dłoń ta płonęła. Wiedziała, że nie zrobi krzywdy Jenyi, tak jak wiedziała, że Jenya nie jest w stanie zrobić krzywdy jej. Ich moce zwalczały się na wzajem...
- Nigdy więcej - powtórzyła.
- Jak możesz tak mówić? Jeśli cały świat byłby pełen takich sprawiedliwych, Ty sam byś już nie żył. Czy Ty na prawdę sądzisz, że młoda dziewczyna powinna zabijać? Nie ważne kogo, ale zabijać, mordować bez żadnych skrupułów?! Ty to Ty, już dawno ukształtowałeś swoją osobowość. A ona?! Co ona wie? A o jeśli pewnego dnia nie spodoba jej się mina przechodnia? Nie, nie znam jej, ale czuję... Po prostu, czuje, że jeśli nikt jej nie poprowadzi stanie się bezwzględną morderczynią. To jeszcze dziecko! Czy swojej córce pozwoliłbyś zabijać? Pozwoliłbyś?! Wyobrażasz sobie jak Twoje dziecko zabija bez mrugnięcia okiem?! Po prostu... Zastanów się... - jej ostatnie słowa były pełne goryczy i smutku. Dziewczyna otwarła drzwi i wyszła z pokoju. Powoli, przepełniona żalem i miliardem pytań zeszła na dół, ale to, co tam zobaczyła przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Jenya stała przy karczmiennej ladzie i rozmawiała z karczmarzem, kiedy ten trochę ją zlekceważył, dziewczyna rzuciła w niego soplem lodu... To ta moc... pomyślała. Nie mogą wydusić z siebie słowa, stał i obserwowała całe zajście. Widziała wszystko... Kiedy dziewczyna zaczęła zamrażać dłoń mężczyzny Saira pękła.
- Jenya! Co Ty robisz! Przestań! - pobiegła do dziewczyny i chwyciła jej dłoń, tą samą, którą lisica trzymała karczmarza. Smutek, żal, złość... emocje... to one sprawiły, że Saira po raz kolejny intuicyjnie użyła swojej mocy. Dłoń karczmarza zaczęła odmarzać.
- Nigdy więcej tego nie rób! - rzekła, spoglądając prosto w oczy małej lisicy. Jej zwykle ciemne, niczym nocne niebo tęczówki, zapłonęły nieznanym dotąd ognistym blaskiem. Ognie i iskry dosłownie tryskały z jej dotąd spokojnych oczu. Drugą dłonią chwyciła ją za ramię, a dłoń ta płonęła. Wiedziała, że nie zrobi krzywdy Jenyi, tak jak wiedziała, że Jenya nie jest w stanie zrobić krzywdy jej. Ich moce zwalczały się na wzajem...
- Nigdy więcej - powtórzyła.
Dziewczyna była zaskoczona głosem kotołaczki i nim spostrzegła stała już przed nią krzycząc w jej kierunku. Dziewczyna spoważniała nagle a jej rubinowe oczy jakby zgasły.
-Dlaczego?- Zapytała spokojnie nadal patrząc w jej płonące źrenice.
-Dlaczego mam dać sobą pomiatać? Zapłaciłam za posiłek, którego nie otrzymałam. Do tego zostałam potraktowana jakby nie miała tu jakichkolwiek praw. To co mam zrobić? Przeprosić? Błagać by mnie nakarmił? Tylko dlatego, że nie jestem jeszcze dorosła?- Wyrwała rękę z uścisku. Nie rozumiałam. Osoba, która teraz stała się jej rodziną jej nie rozumiała. Powtarza się koszmar, który chyba do końca będzie ją prześladował. Zeszła z krzesła i popatrzyła na przerażonego karczmarza.
-Mam nadzieję, że to cię czegoś nauczy. Następnym razem możesz mieć mniej szczęści.... i odpuść sobie to jedzenie. Straciłam apetyt.- Dziewczyna zrobiła krok w stronę pokoi, ale zatrzymała się. Popatrzyła Sairze w oczy.
-Myślałam, że ty mnie będziesz rozumiała siostrzyczko.- Dodała spokojnie. Mimo iż tak naprawdę te słowa mogły by brzmieć jakby nic nie znaczyły, dziewczyna czuła zawód. Potarła swoją twarz. Jej oczy ponownie nabrały blasku. Spoglądała w podłogę jakby nie wiedziała co ze sobą począć. Nie wiedziała czy iść do pokoju się pakować i ruszyć dalej czy już teraz uciekać. Cała ta sytuacją ją przerastała.
-"Czemu świat musi być taki trudny?"- Westchnęła w duchu.
-Dlaczego?- Zapytała spokojnie nadal patrząc w jej płonące źrenice.
-Dlaczego mam dać sobą pomiatać? Zapłaciłam za posiłek, którego nie otrzymałam. Do tego zostałam potraktowana jakby nie miała tu jakichkolwiek praw. To co mam zrobić? Przeprosić? Błagać by mnie nakarmił? Tylko dlatego, że nie jestem jeszcze dorosła?- Wyrwała rękę z uścisku. Nie rozumiałam. Osoba, która teraz stała się jej rodziną jej nie rozumiała. Powtarza się koszmar, który chyba do końca będzie ją prześladował. Zeszła z krzesła i popatrzyła na przerażonego karczmarza.
-Mam nadzieję, że to cię czegoś nauczy. Następnym razem możesz mieć mniej szczęści.... i odpuść sobie to jedzenie. Straciłam apetyt.- Dziewczyna zrobiła krok w stronę pokoi, ale zatrzymała się. Popatrzyła Sairze w oczy.
-Myślałam, że ty mnie będziesz rozumiała siostrzyczko.- Dodała spokojnie. Mimo iż tak naprawdę te słowa mogły by brzmieć jakby nic nie znaczyły, dziewczyna czuła zawód. Potarła swoją twarz. Jej oczy ponownie nabrały blasku. Spoglądała w podłogę jakby nie wiedziała co ze sobą począć. Nie wiedziała czy iść do pokoju się pakować i ruszyć dalej czy już teraz uciekać. Cała ta sytuacją ją przerastała.
-"Czemu świat musi być taki trudny?"- Westchnęła w duchu.
Nie zgadzał się z Sairą w jednej kwestii. Był zbyt silny, aby ktoś sprawiedliwy miał go zabić tak łatwo. Ale jej słowa dały mu do myślenia. "Pewnie pozwoliłbym zabijać własnym dzieciom" - sam nie widział w tym podejściu niczego złego. Nauczyłyby się same o siebie dbać, a także o swoich bliskich. Jednak Siara najwyraźniej miała coś przeciwko, zabijaniu kogokolwiek. Zastanowił się jak będzie wyglądać ich życie, skoro on musi zabijać, aby samemu przeżyć. Kotołaczka zdoła to zaakceptować ? Choć wierzył, że tak, niepokój pozostawał. Zwłaszcza jej ostatnie słowa odzwierciedlały co ona myśli. Jeśli dziewczyna tego nie zrozumie, nie pozostanie im nic innego, jak tylko się rozstać. Koniec zabijania, dla niego oznaczał pewną śmierć. A przez ostatni czas, zdążył uwierzyć, że ten świat nie jest taki zły. Nawet dla niego znajduję się tu miejsce.
Jego rozmyślania przerwały krzyki z dołu. Jak przypuszczał dziewczynka, grzeczna nie była. "Pewnie kogoś zastraszyła" - pomyślał podchodząc do drzwi i je otwierając. Po chwili zobaczył Jenyie wracającą do swojego pokoju, z nie najszczęśliwszą miną.
- Czyż świat nie wydaje się zbyt trudny ? Mimo, że aby zdobyć wpływy trzeba użyć siły, często kogoś zabić ludzie dalej uważają morderstwo za coś obrzydliwego. Myślą, że śmierć należy tylko do Bogów, jednak są hipokrytami. Sami zabijają siebie nawzajem z przyczyn często błahych i strasznie małostkowych. Zwykła awantura może się skończyć dla niejednego zaklepanym miejscem na cmentarzu. Aby funkcjonować w tym dziwnym społeczeństwie musisz ukrywać swoje mordercze zamiary. Zabijać tylko pod osłoną nocy, kiedyś nikt nie widzi. Inaczej gdziekolwiek byś poszła, nie będziesz mile widziana - westchnął i ukląkł. Położył swoją dłoń na kruchym ramieniu dziewczynki.
- Sam muszę zabijać, aby istnieć. Musiałem to wiecznie ukrywać. Nie miałem domu, ale widzisz, niedawno spotkałem Twoją siostrzyczkę. Zdołałem uwierzyć, że każdy znajdzie swoje miejsce na tym świecie. Na razie mogę Ci służyć radą, ponieważ rozumiem przez co przechodzisz. Jak chcesz Twoje miejsce przez jakiś czas, może być przy mnie i przy Sairze. Tylko przynajmniej przy niej udawaj niewinna dziewczynkę, przy mnie nie musisz - powiedział i uśmiechnął się do małej.
Jego rozmyślania przerwały krzyki z dołu. Jak przypuszczał dziewczynka, grzeczna nie była. "Pewnie kogoś zastraszyła" - pomyślał podchodząc do drzwi i je otwierając. Po chwili zobaczył Jenyie wracającą do swojego pokoju, z nie najszczęśliwszą miną.
- Czyż świat nie wydaje się zbyt trudny ? Mimo, że aby zdobyć wpływy trzeba użyć siły, często kogoś zabić ludzie dalej uważają morderstwo za coś obrzydliwego. Myślą, że śmierć należy tylko do Bogów, jednak są hipokrytami. Sami zabijają siebie nawzajem z przyczyn często błahych i strasznie małostkowych. Zwykła awantura może się skończyć dla niejednego zaklepanym miejscem na cmentarzu. Aby funkcjonować w tym dziwnym społeczeństwie musisz ukrywać swoje mordercze zamiary. Zabijać tylko pod osłoną nocy, kiedyś nikt nie widzi. Inaczej gdziekolwiek byś poszła, nie będziesz mile widziana - westchnął i ukląkł. Położył swoją dłoń na kruchym ramieniu dziewczynki.
- Sam muszę zabijać, aby istnieć. Musiałem to wiecznie ukrywać. Nie miałem domu, ale widzisz, niedawno spotkałem Twoją siostrzyczkę. Zdołałem uwierzyć, że każdy znajdzie swoje miejsce na tym świecie. Na razie mogę Ci służyć radą, ponieważ rozumiem przez co przechodzisz. Jak chcesz Twoje miejsce przez jakiś czas, może być przy mnie i przy Sairze. Tylko przynajmniej przy niej udawaj niewinna dziewczynkę, przy mnie nie musisz - powiedział i uśmiechnął się do małej.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Dziewczyna bardzo powoli kroczyła w stronę pokoju aż w końcu spotkała Meiro na drodze. Kiedy zaczął do niej mówić patrzyła jak zaczarowana. Chłopak mówił z sensem i wyglądało, że rozumiał w jakiej sytuacji jest mała lisiczka. Jej rubinowe oczy patrzyły na niego z coraz większym zaskoczeniem a policzki zapłonęły od zapału i entuzjazmu.
-Wiedziałam, że ktoś mnie zrozumie! Od samego początku czułam, że jesteś taki sam jak ja! Widziałam to w twoich oczach!- Zawołała zaciskając blade dłonie na czerwonych policzkach.
-Wiedziałam, że ty zrozumiesz, że trzeba zabijać by przeżyć... co do ukrywania to nie pomyślałam o tym. To całkiem mądre.- Przytaknęła zamyślając się nad tym. W sumie to jej pierwsze miasto do którego zawitała więc taka informacja jej się przyda kiedy to będzie musiała ruszyć dalej. Cały zapał znikł jednak kiedy pomyślała o siostrze.
-Niestety, nie mogę już być przy siostrzyczce. Jest na mnie zła bo zrobiłam krzywdę karczmarzowi. Ona nas... mnie nie rozumie. Nie rozumie, że zrobiłam tak bo inaczej się nie dało. Przecież nie jestem aż takim dzieckiem! Mam 19 lat, czemu każdy traktuje mnie jakbym miała 5? Będę jej tylko sprawiała kłopoty tak jak sprawiałam tacie i mamie. Nie chcę by przeze mnie stało się jej to co rodzicom.- Westchnęła i poczochrała swoje białe włosy.
-Tak więc idę po swoje rzeczy i poszukam innego domu. W sumie nigdy nie miała brata i nie wiem jak to się robi z bratem, ale fajnie by było jakbyś nim był.- Uśmiechnęła się ciepło i dała mu buziaka w policzek.
-Ładnie pachniesz.- Zaśmiała się i podreptała do swojego pokoju. Zebrała z łóżka płaszcz i zapięła go dokładnie pod szyją. Sprawdziła ile ma jeszcze pieniędzy i westchnęła zarzucając torbę na ramię.
-Wiedziałam, że ktoś mnie zrozumie! Od samego początku czułam, że jesteś taki sam jak ja! Widziałam to w twoich oczach!- Zawołała zaciskając blade dłonie na czerwonych policzkach.
-Wiedziałam, że ty zrozumiesz, że trzeba zabijać by przeżyć... co do ukrywania to nie pomyślałam o tym. To całkiem mądre.- Przytaknęła zamyślając się nad tym. W sumie to jej pierwsze miasto do którego zawitała więc taka informacja jej się przyda kiedy to będzie musiała ruszyć dalej. Cały zapał znikł jednak kiedy pomyślała o siostrze.
-Niestety, nie mogę już być przy siostrzyczce. Jest na mnie zła bo zrobiłam krzywdę karczmarzowi. Ona nas... mnie nie rozumie. Nie rozumie, że zrobiłam tak bo inaczej się nie dało. Przecież nie jestem aż takim dzieckiem! Mam 19 lat, czemu każdy traktuje mnie jakbym miała 5? Będę jej tylko sprawiała kłopoty tak jak sprawiałam tacie i mamie. Nie chcę by przeze mnie stało się jej to co rodzicom.- Westchnęła i poczochrała swoje białe włosy.
-Tak więc idę po swoje rzeczy i poszukam innego domu. W sumie nigdy nie miała brata i nie wiem jak to się robi z bratem, ale fajnie by było jakbyś nim był.- Uśmiechnęła się ciepło i dała mu buziaka w policzek.
-Ładnie pachniesz.- Zaśmiała się i podreptała do swojego pokoju. Zebrała z łóżka płaszcz i zapięła go dokładnie pod szyją. Sprawdziła ile ma jeszcze pieniędzy i westchnęła zarzucając torbę na ramię.
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
Saira zrezygnowała, miała dość. Odwróciła się i wyszła z karczmy. Słońce padło prosto na jej ciemne już teraz oczy i oślepiło ją nieco. Poczuła niesamowite psychiczne zmęczenie. Sądziła, że jej życie inaczej się ułoży. Tymczasem wszystko skomplikowało się tak, że kocica nie potrafiła tego znieść. Czuła się samotna, bezgranicznie samotna. Meiro trzymał stronę Jenyi, która zabijała bez mrugnięcia okiem, z resztą on sam tak robić, ale czy kotołaczka potrafiła to znieść? Jak do tej pory nie myślała zbyt wiele o tym, że Meiro musi zabijać, przyjęła to do wiadomości. Jednak nie mogła znieść myśli, że pozwala na to dziewczynie, która nie musi tego robić i trzyma jej stronę. Ona nie potrafiła zabijać. Bronić się, bić - tak, ale nie zabić. Nie wiedziała, czy będzie mogła żyć, z kimś, kto pozwala zabijać młodej dziewczynie. To wszystko bolało ją i smuciło, nie wiedziała czy powinna wracać do karczmy, czy tez po prostu uciec. Wrócić do Maagoth, zabrać swoje rzeczy i znów pójść w świat. W nieznane... Dziewczyna nie wiedziała, co powinna, a czego nie.
Doszła aż do małego parku. Słońce przyjemnie grzało, a alejki parku były przyjemnie zacienione. Czuła się okropnie, a jedynie piękno drzew i natury koiło jej zmysły. Usiadła na drewnianej ławce i zaczęła się delektować przyjemnie chłodnym wiatrem, Chciała przestać myśleć, odpłynąć, uciec, choć myslami.
Doszła aż do małego parku. Słońce przyjemnie grzało, a alejki parku były przyjemnie zacienione. Czuła się okropnie, a jedynie piękno drzew i natury koiło jej zmysły. Usiadła na drewnianej ławce i zaczęła się delektować przyjemnie chłodnym wiatrem, Chciała przestać myśleć, odpłynąć, uciec, choć myslami.
Nie wiedział co miała na myśli mówiąc, że nie wie jak to się robi z bratem. Jednak gdy powiedziała, że fajnie byłoby mieć takie brata, zrobiło mu się cieplej. Miło było wiedzieć, że ktoś lubi go takim jakim jest. Jeśli nawet miała to być mała zabójczyni, która niewiele wie o zachowaniu pozorów wśród ludzi. Był prawie pewien, że jeśli ją teraz zostawi samej sobie, wpadnie w taką sama apatię, jakiej on doświadczył. Tylko był pewien mały problem. Saira i Jenya nie dogadywały się. Nie wiedział co wyjdzie z jego związku z kotołaczką, ale musiał spróbować pogodzić ze sobą dwie panie.
Gdy wszedł do pokoju dziewczyny, ta już był ubrana w płaszcz i miała zarzuconą torbę na ramię. Jej szybkie odejście nie mogło mieć miejsca, więc podszedł ściągnął jej z ramienia torbę, po czym złapał za rękę i pociągnął w stronę drzwi. Odebrał jej klucz, zamknął drzwi i skierował się do schodów prowadzących na dół. "Pokłóciły się w barze, więc może tam będzie Saira" - pomyślał.
- Musimy coś wyjaśnić. Po pierwsze sama jeszcze nie możesz podróżować, najpierw musisz dowiedzieć się paru rzeczy - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Jednak, gdy dotarli do baru nigdzie nie mógł zobaczyć dziewczyny. Skierował się do baru. O ile na jego widok karczmarz spojrzał obojętnie, o tyle jak tylko jego wzrok padł na dziewczynę za nim, o mało nie popuścił moczu.
- Gdzie jest dziewczyna ? - spytał się robiąc niewinna minę. Na pewno nie podziałało to należycie na mężczyznę, ale posłusznie wskazał ręką drzwi. Przeklęty nie tracił czasu tylko pociągnął dziewczynę za sobą. Przeczuwał, że Saira chce być sama, nadawało się do tego odosobnione miejsce jak park lub las, a jeden był w drodze z karczmy do murów miasta. Właśnie tam się skierował.
Wiedział, że tutaj ją znajdzie, siedziała sama i wydawała się całkowicie zagubiona.
- Nie ładnie tak uciekać - powiedział podchodząc do niej z Jenyą.
- A teraz tak. Jenya nie może jeszcze sama podróżować, ja mogę jej pomóc się bardziej zaaklimatyzować w ludzkich osadach. Jednak najpierw przynajmniej musicie się tolerować. Więc może powiecie mi co Wam leży na sercu ? - powiedział pewnym siebie tonem, patrząc to na jedną, to na druga kobietę. "Cholera, odkąd to ja jestem taki pewny siebie" - pomyślał czekając na wyjaśnienia.
Gdy wszedł do pokoju dziewczyny, ta już był ubrana w płaszcz i miała zarzuconą torbę na ramię. Jej szybkie odejście nie mogło mieć miejsca, więc podszedł ściągnął jej z ramienia torbę, po czym złapał za rękę i pociągnął w stronę drzwi. Odebrał jej klucz, zamknął drzwi i skierował się do schodów prowadzących na dół. "Pokłóciły się w barze, więc może tam będzie Saira" - pomyślał.
- Musimy coś wyjaśnić. Po pierwsze sama jeszcze nie możesz podróżować, najpierw musisz dowiedzieć się paru rzeczy - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Jednak, gdy dotarli do baru nigdzie nie mógł zobaczyć dziewczyny. Skierował się do baru. O ile na jego widok karczmarz spojrzał obojętnie, o tyle jak tylko jego wzrok padł na dziewczynę za nim, o mało nie popuścił moczu.
- Gdzie jest dziewczyna ? - spytał się robiąc niewinna minę. Na pewno nie podziałało to należycie na mężczyznę, ale posłusznie wskazał ręką drzwi. Przeklęty nie tracił czasu tylko pociągnął dziewczynę za sobą. Przeczuwał, że Saira chce być sama, nadawało się do tego odosobnione miejsce jak park lub las, a jeden był w drodze z karczmy do murów miasta. Właśnie tam się skierował.
Wiedział, że tutaj ją znajdzie, siedziała sama i wydawała się całkowicie zagubiona.
- Nie ładnie tak uciekać - powiedział podchodząc do niej z Jenyą.
- A teraz tak. Jenya nie może jeszcze sama podróżować, ja mogę jej pomóc się bardziej zaaklimatyzować w ludzkich osadach. Jednak najpierw przynajmniej musicie się tolerować. Więc może powiecie mi co Wam leży na sercu ? - powiedział pewnym siebie tonem, patrząc to na jedną, to na druga kobietę. "Cholera, odkąd to ja jestem taki pewny siebie" - pomyślał czekając na wyjaśnienia.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Dziewczyna popatrzyła na niego zdziwiona gdy dostrzegła go w progu. Po co przyszedł? Czemu się wrócił? Przecież miała odejść. Zniknąć. Nie sprzeciwiała się by ten zdjął jej torbę i złapała za rękę. Nie przeszkadzało jej, że ciągnie ją w nieznanym kierunku i z nieznanymi zamiarami. Była w lekkim szoku. Nigdy nikt, nie przejmował się nią tak bardzo, ani nie... opiekował? Mała nie odzywała się posłusznie kracząc za Meirem. Na widok karczmarza zirytowała się lekko, ale na szczęście szybko wyszli z karczmy. W końcu dotarli do parku jak i do siedzącej na ławce kotołaczki. Jenya stała nie wiedząc co ma robić. Nie rozumiała co miał na myśli Meiro i co chciał osiągnąć.
-Ale co ja mam mówić? Siostrzyczka po prostu nie rozumie. Jak ja mam to wytłumaczyć prościej?- Zapytała z lekkim wyrzutem w stronę chłopaka. Czego on oczekiwał? Co mała lisiczka miała zrobić? Dziewczyna usiadła na ławce obok Sairy i kuląc ramiona zacisnęła dłonie miedzy udami.
-Siostrzyczko jesteś na mnie nadal zła?- Zapytała po chwili cicho. Coś tam jeszcze mamrotała pod nosem, ale nikt nie mógł tego zrozumieć.
- Nie chciałam byś się pogniewała, ale ja naprawdę byłam głodna.- Zamruczała ponownie troszkę głośniej by tym razem mogli ją zrozumieć. Pierwszy raz w życiu odczuwała zażenowanie. Kompletnie nie wiedziała jak ma się zachowywać. Wlepiła swój rubinowy wzrok w Meiro jakby szukając wskazówek lub podpowiedzi.
-"To on mnie tu przytargał, niech sam teraz to ciągnie"- Pomyślała przekręcając lekko głowę w bok.
-Meiro, ty też tak uważasz, powiedz coś. Może ciebie siostrzyczka zrozumieeee...- Wystękała poddając się całkowicie. Skończyły się jej pomysły na dalsze działanie. Zaraz zaraz, zawsze może jeszcze pobiec po torbę i uciekać. Popatrzyła bacznie w kierunku gdzie znajdowała się karczma a jej uszy zastrzygały nerwowo. Zmrużyła lekko oczy rozmyślają ile tak naprawdę przeszli i jak szybko zdołałaby tam dobiec.
-Ale co ja mam mówić? Siostrzyczka po prostu nie rozumie. Jak ja mam to wytłumaczyć prościej?- Zapytała z lekkim wyrzutem w stronę chłopaka. Czego on oczekiwał? Co mała lisiczka miała zrobić? Dziewczyna usiadła na ławce obok Sairy i kuląc ramiona zacisnęła dłonie miedzy udami.
-Siostrzyczko jesteś na mnie nadal zła?- Zapytała po chwili cicho. Coś tam jeszcze mamrotała pod nosem, ale nikt nie mógł tego zrozumieć.
- Nie chciałam byś się pogniewała, ale ja naprawdę byłam głodna.- Zamruczała ponownie troszkę głośniej by tym razem mogli ją zrozumieć. Pierwszy raz w życiu odczuwała zażenowanie. Kompletnie nie wiedziała jak ma się zachowywać. Wlepiła swój rubinowy wzrok w Meiro jakby szukając wskazówek lub podpowiedzi.
-"To on mnie tu przytargał, niech sam teraz to ciągnie"- Pomyślała przekręcając lekko głowę w bok.
-Meiro, ty też tak uważasz, powiedz coś. Może ciebie siostrzyczka zrozumieeee...- Wystękała poddając się całkowicie. Skończyły się jej pomysły na dalsze działanie. Zaraz zaraz, zawsze może jeszcze pobiec po torbę i uciekać. Popatrzyła bacznie w kierunku gdzie znajdowała się karczma a jej uszy zastrzygały nerwowo. Zmrużyła lekko oczy rozmyślają ile tak naprawdę przeszli i jak szybko zdołałaby tam dobiec.
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
Spojrzała na parę sprzymierzonych ze sobą - Meira i Jenyę. Mogła się spodziewać, że ją odnajdą. Nie sądziła co prawda, że tak szybko, ale trudno, musiała jakoś przetrwać nadchodząca batalię. Czuła się przytłoczona ciężarem słów ich obojga. Wiedziała, że jest sama, ze swoimi racjami, że ani lisica, ani człowiek z którym chciała zacząć życie od nowa jej nie posłucha. Znów, była tą samą, samotną dziewczyną co kiedyś, może trochę bardzie wrażliwą, bardziej taktowna, ale jednak tak samo samotną. Meiro stanął po stronie lisicy, a ona została sama i przestała widzieć sens w obronie swojej racji. I tak by jej nie posłuchali, ich było dwoje, według nich, głupia i naiwna, bo uważała, że nie wolno zabijać. Dla nich śmierć była dniem powszednim, dla niej nie. Ona starała się zrozumieć Meira, starała się, choć nie było jej łatwo. Teraz jednak nie pojmowała jego postawy wobec dziewczynki. Powoli wstała z ławki. Spojrzała na oboje smutnym wzrokiem.
- Chyba nie nadajemy się by żyć razem Meiro. Mogę być przyjaciółką, kochanką, żoną dla kogoś kto zabija, bo musi, ale nie będę siostrą dla kogoś kto morduje bo nie podano mu posiłku - spojrzała pogardliwie w stronę lisiczki.
- A Ty jak widzę wybrałeś już stronę. Żegnaj - powiedziała całując go w policzek i odchodząc w swoją stronę.
- Chyba nie nadajemy się by żyć razem Meiro. Mogę być przyjaciółką, kochanką, żoną dla kogoś kto zabija, bo musi, ale nie będę siostrą dla kogoś kto morduje bo nie podano mu posiłku - spojrzała pogardliwie w stronę lisiczki.
- A Ty jak widzę wybrałeś już stronę. Żegnaj - powiedziała całując go w policzek i odchodząc w swoją stronę.
Był zadowolony widząc, że Jenya chce zakopać topór wojenny. Niestety, Saira nawet nie chciała o tym słyszeć. Gdy tylko otworzyła usta, olśniło go. "Znowu sam" - pomyślał. Tymczasem kotołaczka pocałowała go i odeszła w swoją stronę. Nawet nie miał sił, aby się odwrócić i ją zatrzymać. Bał się, że upadnie więc powoli usiadł na ziemi. Na chwilę stracił kontakt ze światem rzeczywistym. Tak jakby jej słowa wyciągnęły z niego całą energię. "Może tak miało być ?" - zastanowił się. Przyszła kiedy myślał, że na tym świecie nie czeka go nic radosnego. Dała mu nadzieję, nie mógł pozwolić, aby ta nadzieja odeszła razem z nią.
Roześmiał się i padł na trawę patrząc w niebo. Ta cała sytuacja zaczynała go bawić. Chciał naprawić wszystko, a tylko wszystko jeszcze bardziej spieprzył. On chyba tylko dobrze walczyć potrafi.
- Jenya, widzisz, zabijaj dalej, a skończysz tak jak ja, samotnie. A z resztą, nie musisz się mnie słuchać. Wygląda na to, że potrafię tylko niszczyć. Więc słuchając się mnie możesz wyjść jeszcze gorzej - powiedział nawet nie patrząc na dziewczynę. Próbował się zebrać w sobie, aby się nie rozpłakać. Łzy nie były odpowiednią reakcją na to wszystko, bynajmniej on tak sądził. Nie wiedział czy Jenya jest zdolna do współczucia czy litości, ale tylko to spodziewał się zobaczyć w jej oczach, więc wolał nie patrzeć.
- Chyba jednak jej się tylko wydawało, że mnie akceptuje... - powiedział niemal westchnięciem.
- Dziwny i niezrozumiały jest ten świat, nie uważasz ? - spytał się dziewczyny.
Roześmiał się i padł na trawę patrząc w niebo. Ta cała sytuacja zaczynała go bawić. Chciał naprawić wszystko, a tylko wszystko jeszcze bardziej spieprzył. On chyba tylko dobrze walczyć potrafi.
- Jenya, widzisz, zabijaj dalej, a skończysz tak jak ja, samotnie. A z resztą, nie musisz się mnie słuchać. Wygląda na to, że potrafię tylko niszczyć. Więc słuchając się mnie możesz wyjść jeszcze gorzej - powiedział nawet nie patrząc na dziewczynę. Próbował się zebrać w sobie, aby się nie rozpłakać. Łzy nie były odpowiednią reakcją na to wszystko, bynajmniej on tak sądził. Nie wiedział czy Jenya jest zdolna do współczucia czy litości, ale tylko to spodziewał się zobaczyć w jej oczach, więc wolał nie patrzeć.
- Chyba jednak jej się tylko wydawało, że mnie akceptuje... - powiedział niemal westchnięciem.
- Dziwny i niezrozumiały jest ten świat, nie uważasz ? - spytał się dziewczyny.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość