Menaos ⇒ Przygoda Kaina - Czarny Rycerz przybywa do Menaos
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 104
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
- Kontakt:
Pojawienie sie rycerza nieco zmieniło sytuację. Awel była przekonana że na go już z głowy, a tymczasem musiała wytłumaczyć się z ucieczki z pola walki. Trudno, sytuacja się nieco skomplikowała, ale nic nie stawało na przeszkodzie by spojrzeć na nią z pozytywnej strony i wykorzystać umiejętności wojownika do swoich planów. Przede wszystkim może będzie on potrafił uspokoić małego smoka. W jakikolwiek sposób, nawet ścinając mu łeb.
- A tu jesteś. - Udała zaskoczenie widokiem Kaina - wyobraź sobie że właśnie miałam ci pomóc gdy odnalazłam ją - wskazała na muzykantkę - i pomyślałam sobie że bardziej ci sie przysłużę ratując tą pannę. No nie... - czarodziejka uśmiechnęła się niewinnie licząc iż młodzieniec uwierzy w jej kłamstwo. - Zresztą nieważne. Skoro tak bardzo ciekawią was owi łowczy to zdradzę wam kilka faktów. Po pierwsze, tak, ukradłam to o co mnie się oskarża. Każdemu czasem przytrafiają się takie rzeczy - Bryza spojrzała wymownie na książkę trzymaną przez muzykantkę. Dziewczyna wyniosła ją bez pytania z pracowni alchemicznej więc teraz powinna stanąć po jej stronie, przynajmniej w kwestii złodziejstwa - Po drugie, nie, nie zniszczyłam sklepu jubilerskiego. To właśnie łowcy to zrobili gdy mnie aresztowano. Chociaż wtedy nie podnoszono alarmu na całe miasto i było ich zaledwie czworo. Zwiadowca dosiadający wiwreny, osiłek przypominający krzyżówkę człowieka z trollem, ciemnoskóra łuczniczka i niewidomy mag którego specjalnością jest przywoływanie wszelkich umarlaków, zombie i innych gnijących bestii. Na domiar złego są to umiejętności z których wyjątkowo chętnie korzysta. Ilu ich będzie teraz to nie mam pojęcia, w każdym razie wiem że nie zamierzam spotkać się z nimi nie odzyskawszy wcześniej broni którą mi zarekwirowano gdy przybyłam do miasta. - Awel ciekawił fakt w jaki sposób rycerz paradował po mieście w pełnym rynsztunku podczas gdy jej odebrano laskę i płaszcz ledwo tylko stanęła w miejskiej bramie. Same przedmioty miały bardziej wartość sentymentalną niż bojową ale czarodziejka i tak nie zamierzała się z nimi rozstawać.
- I na koniec fakt trzeci dotyczący naszej muzykantki - ciągnęła dalej - nie wiem kogo tak naprawdę chciałaś dziś uratować, ale nie jest tajemnicą iż nie byłam dziś jedynym skazańcem prowadzonym na egzekucję a wywołany raban sprawił iż przynajmniej kilkorgu więźniom udało się zwiać. Najwyraźniej któryś z nich był na tyle ważny że podniesiono larum na całe miasto. Znając metody działania najemników przewrócą zabudowania do góry nogami byle tylko osiągnąć cel, co akurat mi nie przeszkadza gdy mieszkańcy Menaos zasłużyli sobie na taki los. Chociaż z drugiej strony im szybciej się stąd wyniesiemy tym większą przysługę oddamy miejscowym odciągając łowców od miasta. - Czarodziejka miała nadzieję iż poprzez swoją przemowę wzbudzi poczucie winy u muzykantki i poczucie obowiązku u rycerza, w skutek czego oboje zaoferują jej pomoc. Informacje którymi podzieliła się z towarzyszami nie były do końca prawdziwe chociaż trudno też nazwać je kłamstwem. Awel przedstawiała rzeczywiste fakty w taki sposób by były one jak najbardziej korzystne dla niej samej. Już wcześniej przekonała się że w zmyślonych opowieściach dużo łatwiej się pogubić niż manipulując prawdą. W manipulacji najważniejsze było mówienie tylko tego co jest ci potrzebne i w najlepszym dla siebie świetle.
- Dzięki mgle nie znajdą nas tak szybko, a wątpię tez by strażnicy na peryferiach miasta byli dobrze zorientowani co dzieje sie w jego centrum. Mam zamiar udać sie do wschodniej bramy, oznajmić że opuszczam miasto i poprosić o zwrot zarekwirowanego dobytku. Jak dobrze pójdzie wydostaniemy się stąd niezauważeni przez nikogo. - Przekonywała Awel, lecz wrzask wiwreny krążącej nad miastem nieco ostudził jej optymistyczny zapał.
- A tu jesteś. - Udała zaskoczenie widokiem Kaina - wyobraź sobie że właśnie miałam ci pomóc gdy odnalazłam ją - wskazała na muzykantkę - i pomyślałam sobie że bardziej ci sie przysłużę ratując tą pannę. No nie... - czarodziejka uśmiechnęła się niewinnie licząc iż młodzieniec uwierzy w jej kłamstwo. - Zresztą nieważne. Skoro tak bardzo ciekawią was owi łowczy to zdradzę wam kilka faktów. Po pierwsze, tak, ukradłam to o co mnie się oskarża. Każdemu czasem przytrafiają się takie rzeczy - Bryza spojrzała wymownie na książkę trzymaną przez muzykantkę. Dziewczyna wyniosła ją bez pytania z pracowni alchemicznej więc teraz powinna stanąć po jej stronie, przynajmniej w kwestii złodziejstwa - Po drugie, nie, nie zniszczyłam sklepu jubilerskiego. To właśnie łowcy to zrobili gdy mnie aresztowano. Chociaż wtedy nie podnoszono alarmu na całe miasto i było ich zaledwie czworo. Zwiadowca dosiadający wiwreny, osiłek przypominający krzyżówkę człowieka z trollem, ciemnoskóra łuczniczka i niewidomy mag którego specjalnością jest przywoływanie wszelkich umarlaków, zombie i innych gnijących bestii. Na domiar złego są to umiejętności z których wyjątkowo chętnie korzysta. Ilu ich będzie teraz to nie mam pojęcia, w każdym razie wiem że nie zamierzam spotkać się z nimi nie odzyskawszy wcześniej broni którą mi zarekwirowano gdy przybyłam do miasta. - Awel ciekawił fakt w jaki sposób rycerz paradował po mieście w pełnym rynsztunku podczas gdy jej odebrano laskę i płaszcz ledwo tylko stanęła w miejskiej bramie. Same przedmioty miały bardziej wartość sentymentalną niż bojową ale czarodziejka i tak nie zamierzała się z nimi rozstawać.
- I na koniec fakt trzeci dotyczący naszej muzykantki - ciągnęła dalej - nie wiem kogo tak naprawdę chciałaś dziś uratować, ale nie jest tajemnicą iż nie byłam dziś jedynym skazańcem prowadzonym na egzekucję a wywołany raban sprawił iż przynajmniej kilkorgu więźniom udało się zwiać. Najwyraźniej któryś z nich był na tyle ważny że podniesiono larum na całe miasto. Znając metody działania najemników przewrócą zabudowania do góry nogami byle tylko osiągnąć cel, co akurat mi nie przeszkadza gdy mieszkańcy Menaos zasłużyli sobie na taki los. Chociaż z drugiej strony im szybciej się stąd wyniesiemy tym większą przysługę oddamy miejscowym odciągając łowców od miasta. - Czarodziejka miała nadzieję iż poprzez swoją przemowę wzbudzi poczucie winy u muzykantki i poczucie obowiązku u rycerza, w skutek czego oboje zaoferują jej pomoc. Informacje którymi podzieliła się z towarzyszami nie były do końca prawdziwe chociaż trudno też nazwać je kłamstwem. Awel przedstawiała rzeczywiste fakty w taki sposób by były one jak najbardziej korzystne dla niej samej. Już wcześniej przekonała się że w zmyślonych opowieściach dużo łatwiej się pogubić niż manipulując prawdą. W manipulacji najważniejsze było mówienie tylko tego co jest ci potrzebne i w najlepszym dla siebie świetle.
- Dzięki mgle nie znajdą nas tak szybko, a wątpię tez by strażnicy na peryferiach miasta byli dobrze zorientowani co dzieje sie w jego centrum. Mam zamiar udać sie do wschodniej bramy, oznajmić że opuszczam miasto i poprosić o zwrot zarekwirowanego dobytku. Jak dobrze pójdzie wydostaniemy się stąd niezauważeni przez nikogo. - Przekonywała Awel, lecz wrzask wiwreny krążącej nad miastem nieco ostudził jej optymistyczny zapał.
- Regane
- Szukający drogi
- Posty: 36
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Człowiek - alchemik
- Profesje:
- Kontakt:
Parę tygodni temu przeszła przez inicjację. Dzień później jej mentor, Zeb bez żadnych wyjaśnień wyjechał na dłużej. Przyzwyczaiła się już do tego. Nie było przecież żadnego sensu w podekscytowaniu myśleć o powrocie mistrza, zapominając o wszystkim innym. Wyjaśnienia pojawiały się potem. Tak przynajmniej się jej wydawało.
Cóż, po osiągnięciu awansu mogła zajmować się dokładnie tym, co wcześniej robił stary alchemik. Czyli przede wszystkim przygotowywaniem wywarów, mikstur, eliksirów czy maści, aby były gotowe gdy ktoś zapuka do drzwi z sakiewka pełną monet. To także zresztą robiła. Ostatniej nocy nie spała, ale mieszała dużych rozmiarów łychą w kotle pełnym bulgoczącej piany. Wywar miał w zamyśle leczyć ból brzucha i biegunki, i w przygotowaniu był stosunkowo prosty. I jedyne co dobrze byłoby zmienić w przepisie to czas przygotowywania. Ślęczała nad tym niemal do wschodu, wtedy właśnie wywar wykipiał i wyleciał z naczynia zalewając część podłogi.
Dziewczyna nic nie zdążyła zrobić, ale była tak zmęczona, że wytarcie tego zostawiła na później. Wstała z krzesła i powlokła się do swojej komnaty. Była ona równie zagracona, co pracownia. Najważniejsze i chyba najładniejsze w tym pokoju było łóżko. Dziewczyna dowlokła się doń i upadła twarzą na poduszki. Nie zmieniając ubrania zasnęła.
W środku dnia obudziły ją hałasy i ... dym? Tak, w całym pomieszczeniu było tego pełno. Bardzo gęsty i pewnie trujący. Ale kto chciałby ją otruć? To było zupełnie pozbawione sensu, ale po chwili stwierdziła, że nadal normalnie myśli i na razie nic jej nie jest. Postanowiła odłożyć rozważania na później. Wstała, otworzyła okno a następnie przeszła z powrotem do swojej pracowni.
Na szafce stał powód, dla którego wszędzie kłębił się dym. Składniki porozwalane po blacie bardziej niż zwykle oraz statyw wydzielający z siebie parę.
- Korzeń peliatusa i liście brzozy. - mruknęła do siebie. Z łatwością rozpoznała składniki, a potem odcięła dopływ powietrza korkując naczynie. To wszystko nadal było bez sensu. Po co, ktoś miałby zaparować pół miasta?
Wtedy zwróciła uwagę na dźwięki kroków na dworze, oddalające się od niej, oraz przerażone okrzyki. To musieli być albo łowcy, albo terroryści. Stawiała raczej na tych pierwszych. Może nawet gonili sprawcę tego zamieszania.
Decyzja była szybka i krótka. Wybiegła na dwór, i podbiegła do głównej ulicy. Na środku drogi stały trzy osoby, dało się je zauważyć w opadającej mgle. Dookoła tamtych byli łowcy, poukrywani przed ich wzrokiem. Ale była pewna, że było ich tam ze dwudziestu, dwudziestu jeden licząc jeźdźca wiwerny. Czekali na coś. Albo kogoś.
Jakby się zastanowić, to nikt w mieście nie odważyłby się wtargnąć do jej warsztatu. Nikt też nie ośmieliłby się po sygnale zostać na ulicy. To pewnie byli ci.
Ona jednak nie wykonała żadnego ruchu. Przynajmniej na razie.
Cóż, po osiągnięciu awansu mogła zajmować się dokładnie tym, co wcześniej robił stary alchemik. Czyli przede wszystkim przygotowywaniem wywarów, mikstur, eliksirów czy maści, aby były gotowe gdy ktoś zapuka do drzwi z sakiewka pełną monet. To także zresztą robiła. Ostatniej nocy nie spała, ale mieszała dużych rozmiarów łychą w kotle pełnym bulgoczącej piany. Wywar miał w zamyśle leczyć ból brzucha i biegunki, i w przygotowaniu był stosunkowo prosty. I jedyne co dobrze byłoby zmienić w przepisie to czas przygotowywania. Ślęczała nad tym niemal do wschodu, wtedy właśnie wywar wykipiał i wyleciał z naczynia zalewając część podłogi.
Dziewczyna nic nie zdążyła zrobić, ale była tak zmęczona, że wytarcie tego zostawiła na później. Wstała z krzesła i powlokła się do swojej komnaty. Była ona równie zagracona, co pracownia. Najważniejsze i chyba najładniejsze w tym pokoju było łóżko. Dziewczyna dowlokła się doń i upadła twarzą na poduszki. Nie zmieniając ubrania zasnęła.
W środku dnia obudziły ją hałasy i ... dym? Tak, w całym pomieszczeniu było tego pełno. Bardzo gęsty i pewnie trujący. Ale kto chciałby ją otruć? To było zupełnie pozbawione sensu, ale po chwili stwierdziła, że nadal normalnie myśli i na razie nic jej nie jest. Postanowiła odłożyć rozważania na później. Wstała, otworzyła okno a następnie przeszła z powrotem do swojej pracowni.
Na szafce stał powód, dla którego wszędzie kłębił się dym. Składniki porozwalane po blacie bardziej niż zwykle oraz statyw wydzielający z siebie parę.
- Korzeń peliatusa i liście brzozy. - mruknęła do siebie. Z łatwością rozpoznała składniki, a potem odcięła dopływ powietrza korkując naczynie. To wszystko nadal było bez sensu. Po co, ktoś miałby zaparować pół miasta?
Wtedy zwróciła uwagę na dźwięki kroków na dworze, oddalające się od niej, oraz przerażone okrzyki. To musieli być albo łowcy, albo terroryści. Stawiała raczej na tych pierwszych. Może nawet gonili sprawcę tego zamieszania.
Decyzja była szybka i krótka. Wybiegła na dwór, i podbiegła do głównej ulicy. Na środku drogi stały trzy osoby, dało się je zauważyć w opadającej mgle. Dookoła tamtych byli łowcy, poukrywani przed ich wzrokiem. Ale była pewna, że było ich tam ze dwudziestu, dwudziestu jeden licząc jeźdźca wiwerny. Czekali na coś. Albo kogoś.
Jakby się zastanowić, to nikt w mieście nie odważyłby się wtargnąć do jej warsztatu. Nikt też nie ośmieliłby się po sygnale zostać na ulicy. To pewnie byli ci.
Ona jednak nie wykonała żadnego ruchu. Przynajmniej na razie.
- Kain
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje:
- Kontakt:
- Daruj sobie... - mruknął Kain - Nie jednego czarodzieja spotkałem i zdecydowana większość uciekała z pola walki - dodał cały czas trzymając miecz i tarczę w pogotowiu.
- Widzę że jesteś lepiej poinformowana ode mnie - mruknął rycerz witając się z Crys. - Tak tak mała ja też się martwiłem o ciebie - powiedział drapiąc gadzinę pod szczęką. Cały czas miał jednak oko na okolicę. Miał bardzo niemiłe przeczucie, że są otaczani. Jakby na potwierdzenie jego przeczucia usłyszał świst strzały. W ostatniej chwili zasłonił czarodziejkę tarczą.
- No pięknie chyba nas znaleźli - pomyślał z grymasem na twarzy, patrząc na wyłaniających się z rozrzedzonej mgły ożywieńców. Sytuacja robiła się mocno nie wygodna.
- Opisz mi jak wygląda i gdzie znajduje się twoja broń. Crystal powinna szybko ją odzyskać - powiedział przygotowując się do walki. W tej chwili każda pomoc była na wagę złota.
- Nie zaszkodziła by mała kula ognia czy coś w tym stylu - słowa te zostały skierowane do smoczej damy, gdyż nie ukrywał, że siła smoka bardzo by się przydała.
- Widzę że jesteś lepiej poinformowana ode mnie - mruknął rycerz witając się z Crys. - Tak tak mała ja też się martwiłem o ciebie - powiedział drapiąc gadzinę pod szczęką. Cały czas miał jednak oko na okolicę. Miał bardzo niemiłe przeczucie, że są otaczani. Jakby na potwierdzenie jego przeczucia usłyszał świst strzały. W ostatniej chwili zasłonił czarodziejkę tarczą.
- No pięknie chyba nas znaleźli - pomyślał z grymasem na twarzy, patrząc na wyłaniających się z rozrzedzonej mgły ożywieńców. Sytuacja robiła się mocno nie wygodna.
- Opisz mi jak wygląda i gdzie znajduje się twoja broń. Crystal powinna szybko ją odzyskać - powiedział przygotowując się do walki. W tej chwili każda pomoc była na wagę złota.
- Nie zaszkodziła by mała kula ognia czy coś w tym stylu - słowa te zostały skierowane do smoczej damy, gdyż nie ukrywał, że siła smoka bardzo by się przydała.
- Gelarum
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 80
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Smoczyca
- Profesje:
- Kontakt:
Powietrze przecięła strzała, wycelowana w czarodziejkę. Kain zdążył ją zasłonić. Nie trwało długo, zanim pokazali się nieumarli. Skąd wogóle w mieście umarli do przyzwania? Spoza budynków świsnęły kolejne strzały, tym razem niecelnie.
Prośba rycerza była całkiem przewidywalna. Gdyby była na jego miejscu pewnie zrobiłaby to samo. Ale to nie było takie proste, jakby się mogło wydawać.
Sytuacja była krytyczna bardziej niż kiedykolwiek wcześniej w całym jej życiu. I pomyśleć, że niektórzy pakowali się w takie kłopoty dużo częściej niż ona.
- dobra... - mruknęła, aby się skupić. Żeby się przemienić musiała zacząć myśleć jak smok. Uwolnić stłumione instynkty. Pragnąć... Nie mogła skupić myśli. Ciągle odbiegała umysłem do zmierzających ku nim zombie. Nie umiała sobie przypomnieć.
Wiwerna ponownie przeleciała im nad głowami. Jej jeździec miał spory miecz i... kolczyk. Szczere złoto na uchu wojownika przyciągało jej uwagę jak magnes. "Czemu to on ma taki piękny przedmiot? Sam przecież jest brzydki jak noc. Taki piękny przedmiot powinien trafić do kogoś pięknego. Jak ja." W jej sercu zapłonęło gorące pragnienie. Gorące jak ogień. Smoczy ogień. Poczuła ciepło rozlewające się po całym jej ciele, wzrastające z każdą sekundą. Po jasnych odblaskach na mgle domyślała się, że świeci.
Nagle wszystko znikło. Światło, gorąco i pragnienie. Znikło. A ona nadal była elfką.
Prośba rycerza była całkiem przewidywalna. Gdyby była na jego miejscu pewnie zrobiłaby to samo. Ale to nie było takie proste, jakby się mogło wydawać.
Sytuacja była krytyczna bardziej niż kiedykolwiek wcześniej w całym jej życiu. I pomyśleć, że niektórzy pakowali się w takie kłopoty dużo częściej niż ona.
- dobra... - mruknęła, aby się skupić. Żeby się przemienić musiała zacząć myśleć jak smok. Uwolnić stłumione instynkty. Pragnąć... Nie mogła skupić myśli. Ciągle odbiegała umysłem do zmierzających ku nim zombie. Nie umiała sobie przypomnieć.
Wiwerna ponownie przeleciała im nad głowami. Jej jeździec miał spory miecz i... kolczyk. Szczere złoto na uchu wojownika przyciągało jej uwagę jak magnes. "Czemu to on ma taki piękny przedmiot? Sam przecież jest brzydki jak noc. Taki piękny przedmiot powinien trafić do kogoś pięknego. Jak ja." W jej sercu zapłonęło gorące pragnienie. Gorące jak ogień. Smoczy ogień. Poczuła ciepło rozlewające się po całym jej ciele, wzrastające z każdą sekundą. Po jasnych odblaskach na mgle domyślała się, że świeci.
Nagle wszystko znikło. Światło, gorąco i pragnienie. Znikło. A ona nadal była elfką.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 104
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
- Kontakt:
Wszystko dziś szło nie tak jak powinno. Mgła zamiast gęstnieć nagle zaczęła się rozpływać tak jakby pozostawiona przez Awel aparatura przestała działać. Łowcy głów odnaleźli ich za wcześnie, było ich zdecydowanie za dużo, a na domiar złego czarodziejka miała wrażenie iż zupełnie nie panuje nad sytuacją, ponieważ nie potrafi odgadnąć motywów działania towarzyszących jej osób. Najgorszy był rycerz. Przecież powinien siedzieć dziś w wygodnym fotelu rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca, a nie kusić los, narażając życie w walce z której nic nie miał. Bryza nie wiedziała co nim kieruje, nie była też wstanie przewidzieć jego kolejnych kroków i to ją przerażało.
- Zarekwirowano mi rzeczy i złożono w depozycie w warowni przy wschodniej baszcie. – Odpowiedziała bez cienia zapału, bo niby w jaki sposób mały smok miał je odzyskać? – Długa włócznia z skórzanym obiciem na uchwyt, zakończona srebrnym okuciem i ostrym niebieskim kryształem otoczonym piórami brioflesta. Do tego biały płaszcz z zdobieniami przedstawiającymi runiczne insygnia opisujące siły natury. I oczywiście sakiewka pełna złota. – Dodała na wypadek gdyby rycerz rzeczywiście chciał odzyskać jej rzeczy. Nie miała przy sobie złamanego grosza ale tamten nie musiał tego wiedzieć.
Z muzykantką było zdecydowanie mniej problemów. Bez względu na to czy robiła coś celowo czy też nie, jej działania zawsze pomagały czarodziejce. Jeżeli łowcy szukali uciekinierki, młodej dziewczyny posługującej się mocą magiczną, to pokaz świetlny elfki powinien zwrócić ich uwagę właśnie na muzykantkę, a tymczasem sama Awel będzie miała okazję ulotnić się niezauważona. W końcu nie miała wymalowane na twarzy iż para się magią, a podejrzewała iż niewielu z polujących na nią strażników potrafi czytać aury. Co ciekawe wszyscy wokół traktowali ją jak czarodziejkę chociaż jak dotąd nie używała i póki co nie zamierzała używać magii. Była przesądna a pewna wróżba zasugerowała jej by ograniczać dziś zużycie mocy.
- Dobrze. Nie mam zamiaru dłużej służyć łucznikom za treningową tarczę. Stoimy tu na widoku niczym jarzyny na miejskim targowisku. Wymyśl cos dobry człowieku nim nas pozabijają. – Zwróciła się bezpośredni do Kaina. – A ja tymczasem sprawdzę czy da się stąd bezpiecznie wydostać. – Dodała rzucając się do ucieczki.
Awel zamierzała przemieszczać się w cieniu budynków wmieszawszy się zawczasu w pojedyncze grupki przerażonych mieszkańców. W skutek chaosu, mgły lub poprzez nadmierną ciekawość nie wszyscy obywatele Menaos powrócili do swoich domów. Część z nich kuliła się pod zabudowaniami z ciekawością czy też przerażeniem obserwując toczące się wydarzenia. Sytuacja ta stwarzała dodatkową okazję do ucieczki.
Bryza natychmiast ruszyła przed siebie nie oglądając się na pozostałych. Widoczność w dalszym ciągu pozostawała słaba więc dziewczyna co po chwila wpadała na jakiegoś mieszkańca.
- Auć;. Przepraszam. Ja tylko na chwile, auć. Wybacz. Co za dzień. – Tłumaczyła się z kolejnych stłuczek, wpadając na osoby szukające schronienia lub sparaliżowane strachem. Powoli lecz systematycznie oddalała się od placu gdzie miano wykonać egzekucję . Jeszcze kilkadziesiąt metrów i powinna być bezpieczna. Awel odetchnęła z ulgą gdy nagle potężne łapsko chwyciło ją za kołnierz i podniosło w górę.
- Wrob ma wrażenie że gdzie już widział twoja twarz! - Podobny do trolla łowca niemal wypluł jej te słowa w twarz. – tylko nie wie tylko dlaczego? – Olbrzym przysunął sobie Awel pod nos chcąc dokładniej obejrzeć swoją zdobycz. Czarodziejka z wszystkich sił starała się opanować by nie krzyczeć z strachu. Mężczyzna był silny jak zaprzęg wołów ale był też mało bystry. A póki jest sam mogła się ratować.
- Co? Mnie? Na pewno nie. Zapamiętałabym takiego przystojniaka. – Odpowiedziała nie kryjąc nerwowości.
- Wrob ci nie wierzy. I nie da się oszukać. Jest na to za bystry. – Cuchnący oddech łowcy dusił czarodziejkę.
- Aaaa, no jasne. Wrob! Teraz sobie przypominam. Postaw mnie proszę na ziemi to wszystko wytłumaczę. – Zmieniła taktykę czarodziejka.
- Zarekwirowano mi rzeczy i złożono w depozycie w warowni przy wschodniej baszcie. – Odpowiedziała bez cienia zapału, bo niby w jaki sposób mały smok miał je odzyskać? – Długa włócznia z skórzanym obiciem na uchwyt, zakończona srebrnym okuciem i ostrym niebieskim kryształem otoczonym piórami brioflesta. Do tego biały płaszcz z zdobieniami przedstawiającymi runiczne insygnia opisujące siły natury. I oczywiście sakiewka pełna złota. – Dodała na wypadek gdyby rycerz rzeczywiście chciał odzyskać jej rzeczy. Nie miała przy sobie złamanego grosza ale tamten nie musiał tego wiedzieć.
Z muzykantką było zdecydowanie mniej problemów. Bez względu na to czy robiła coś celowo czy też nie, jej działania zawsze pomagały czarodziejce. Jeżeli łowcy szukali uciekinierki, młodej dziewczyny posługującej się mocą magiczną, to pokaz świetlny elfki powinien zwrócić ich uwagę właśnie na muzykantkę, a tymczasem sama Awel będzie miała okazję ulotnić się niezauważona. W końcu nie miała wymalowane na twarzy iż para się magią, a podejrzewała iż niewielu z polujących na nią strażników potrafi czytać aury. Co ciekawe wszyscy wokół traktowali ją jak czarodziejkę chociaż jak dotąd nie używała i póki co nie zamierzała używać magii. Była przesądna a pewna wróżba zasugerowała jej by ograniczać dziś zużycie mocy.
- Dobrze. Nie mam zamiaru dłużej służyć łucznikom za treningową tarczę. Stoimy tu na widoku niczym jarzyny na miejskim targowisku. Wymyśl cos dobry człowieku nim nas pozabijają. – Zwróciła się bezpośredni do Kaina. – A ja tymczasem sprawdzę czy da się stąd bezpiecznie wydostać. – Dodała rzucając się do ucieczki.
Awel zamierzała przemieszczać się w cieniu budynków wmieszawszy się zawczasu w pojedyncze grupki przerażonych mieszkańców. W skutek chaosu, mgły lub poprzez nadmierną ciekawość nie wszyscy obywatele Menaos powrócili do swoich domów. Część z nich kuliła się pod zabudowaniami z ciekawością czy też przerażeniem obserwując toczące się wydarzenia. Sytuacja ta stwarzała dodatkową okazję do ucieczki.
Bryza natychmiast ruszyła przed siebie nie oglądając się na pozostałych. Widoczność w dalszym ciągu pozostawała słaba więc dziewczyna co po chwila wpadała na jakiegoś mieszkańca.
- Auć;. Przepraszam. Ja tylko na chwile, auć. Wybacz. Co za dzień. – Tłumaczyła się z kolejnych stłuczek, wpadając na osoby szukające schronienia lub sparaliżowane strachem. Powoli lecz systematycznie oddalała się od placu gdzie miano wykonać egzekucję . Jeszcze kilkadziesiąt metrów i powinna być bezpieczna. Awel odetchnęła z ulgą gdy nagle potężne łapsko chwyciło ją za kołnierz i podniosło w górę.
- Wrob ma wrażenie że gdzie już widział twoja twarz! - Podobny do trolla łowca niemal wypluł jej te słowa w twarz. – tylko nie wie tylko dlaczego? – Olbrzym przysunął sobie Awel pod nos chcąc dokładniej obejrzeć swoją zdobycz. Czarodziejka z wszystkich sił starała się opanować by nie krzyczeć z strachu. Mężczyzna był silny jak zaprzęg wołów ale był też mało bystry. A póki jest sam mogła się ratować.
- Co? Mnie? Na pewno nie. Zapamiętałabym takiego przystojniaka. – Odpowiedziała nie kryjąc nerwowości.
- Wrob ci nie wierzy. I nie da się oszukać. Jest na to za bystry. – Cuchnący oddech łowcy dusił czarodziejkę.
- Aaaa, no jasne. Wrob! Teraz sobie przypominam. Postaw mnie proszę na ziemi to wszystko wytłumaczę. – Zmieniła taktykę czarodziejka.
- Regane
- Szukający drogi
- Posty: 36
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Człowiek - alchemik
- Profesje:
- Kontakt:
Łowcy uderzyli w grupkę posyłając coraz większe ilości strzał. Niby ciekawe widowisko, ale musiała poznać ich motywy. Po kiego grzyba pakowali nosy do jej pracowni? Musiała się dowiedzieć od razu, czuła już bowiem dreszcz zniecierpliwienia w nogach.
W ulicy obok stał łowca. Dało się poznać po charakterystycznym płaszczu noszonym przez niego, oraz po dziwnej minie. To był chyba nekromanta który przywołał ich główne piesze oddziały. Podbiegła do faceta i zapytała.
- Kto to? - zdekoncentrowała go, ale jakoś ją to nie obchodziło. Tylko czarodziej się tym przejął.
- Złaź mi z drogi, kobieto. - dość prymitywna obelga doszła do jej uszu. Nie było to jednak dość, aby ją zrazić.
- A wiesz wogóle, kim jestem? - podeszła do niego bliżej, wcale nie okazując uczuć ma twarzy. Szybko wyciągnęła sztylet i podłożyła mu pod gardło. - Stoi przed tobą sama wicemistrzyni alchemii w Meanos, Regane'a rta. A teraz gadaj. Chcę ich przesłuchać. Daj mi godzinę, a ich ci oddam. Stoi? - Mag kiwnął głową. Ona zaś nie ukrywała swojego zadowolenia. - Dobrze. To teraz zabierz zombie.
Powiedziała to przede wszystkim dlatego, że nienawidziła nieumarłych. A tam były ich dziesiątki. Choć podziwiała jego umiejętności to gardziła nim.
Mag chyba wycofał swoich poddanych. Albo przynajmniej kazał im zrobić przejście dla niej.
Naszła ją myśl, że jest teraz bardzo ważna w tym mieście. A kiedyś miała być zwykłą rolniczką. Prostaczką nieumiejącą nawet pisać. A teraz jest alchemiczką, z którą nie chcą zadzierać nawet magowie. No cóż, takie myślenie jest z korzyścią dla nich.
Zostawiła go tam, gdzie stał. Oszczędziła jego chude gardło, wysadzając sztylet do pochwy. Wyszła z powrotem na główną ulicę. Rzeczywiście nieumarli zrobili jej przejście, nadal otaczając dwójkę potencjalnych jeńców. "A nie było ich trzech?". Chociaż to raczej nie ma znaczenia, dwójka powinna wystarczyć. W powietrzu przeleciał ostatni pocisk i zaległa cisza. Mag musiał poinformować pozostałych łowców o jej poleceniu. Dysponowała widać naprawdę sporym autorytetem.
- Idźcie za mną. - powiedziała władczo.
W ulicy obok stał łowca. Dało się poznać po charakterystycznym płaszczu noszonym przez niego, oraz po dziwnej minie. To był chyba nekromanta który przywołał ich główne piesze oddziały. Podbiegła do faceta i zapytała.
- Kto to? - zdekoncentrowała go, ale jakoś ją to nie obchodziło. Tylko czarodziej się tym przejął.
- Złaź mi z drogi, kobieto. - dość prymitywna obelga doszła do jej uszu. Nie było to jednak dość, aby ją zrazić.
- A wiesz wogóle, kim jestem? - podeszła do niego bliżej, wcale nie okazując uczuć ma twarzy. Szybko wyciągnęła sztylet i podłożyła mu pod gardło. - Stoi przed tobą sama wicemistrzyni alchemii w Meanos, Regane'a rta. A teraz gadaj. Chcę ich przesłuchać. Daj mi godzinę, a ich ci oddam. Stoi? - Mag kiwnął głową. Ona zaś nie ukrywała swojego zadowolenia. - Dobrze. To teraz zabierz zombie.
Powiedziała to przede wszystkim dlatego, że nienawidziła nieumarłych. A tam były ich dziesiątki. Choć podziwiała jego umiejętności to gardziła nim.
Mag chyba wycofał swoich poddanych. Albo przynajmniej kazał im zrobić przejście dla niej.
Naszła ją myśl, że jest teraz bardzo ważna w tym mieście. A kiedyś miała być zwykłą rolniczką. Prostaczką nieumiejącą nawet pisać. A teraz jest alchemiczką, z którą nie chcą zadzierać nawet magowie. No cóż, takie myślenie jest z korzyścią dla nich.
Zostawiła go tam, gdzie stał. Oszczędziła jego chude gardło, wysadzając sztylet do pochwy. Wyszła z powrotem na główną ulicę. Rzeczywiście nieumarli zrobili jej przejście, nadal otaczając dwójkę potencjalnych jeńców. "A nie było ich trzech?". Chociaż to raczej nie ma znaczenia, dwójka powinna wystarczyć. W powietrzu przeleciał ostatni pocisk i zaległa cisza. Mag musiał poinformować pozostałych łowców o jej poleceniu. Dysponowała widać naprawdę sporym autorytetem.
- Idźcie za mną. - powiedziała władczo.
- Kain
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje:
- Kontakt:
Tak jak się obawiał sytuacja robiła się coraz gorsza a czarodziejka wcale jej nie ułatwiała.
- Skoro tak bardzo cenisz życie to nikt cię tu nie trzyma - powiedział beznamiętnym tonem. W jego wypadku ucieczka z walki była wykluczona, ponieważ został nauczony walczyć gdy wymagała tego sytuacja, a wymagała tego na pewno. Już miał przygotować się do zaatakowania żywych trupów gdy te nagle zatrzymały się w miejscu.
- Co u licha...? - pomyślał, patrząc jak truposze rozstępują się przed drobną rudowłosą niewiastą. Nie wyglądała rycerzowi na jednego z łowców jednak młodzian wiedział, że pozory często mylą. Gdy im kazała iść za nią spojrzał na smoczą damę, po czym wzruszył ramionami. I tak nie mieli specjalnego wyboru więc chcąc czy nie chcąc musieli zrobić to co karze. Kain opuścił miecz jednak przezornie nie schował go do pochwy na wypadek gdyby trzeba było znowu podjąć walkę
- Skoro tak bardzo cenisz życie to nikt cię tu nie trzyma - powiedział beznamiętnym tonem. W jego wypadku ucieczka z walki była wykluczona, ponieważ został nauczony walczyć gdy wymagała tego sytuacja, a wymagała tego na pewno. Już miał przygotować się do zaatakowania żywych trupów gdy te nagle zatrzymały się w miejscu.
- Co u licha...? - pomyślał, patrząc jak truposze rozstępują się przed drobną rudowłosą niewiastą. Nie wyglądała rycerzowi na jednego z łowców jednak młodzian wiedział, że pozory często mylą. Gdy im kazała iść za nią spojrzał na smoczą damę, po czym wzruszył ramionami. I tak nie mieli specjalnego wyboru więc chcąc czy nie chcąc musieli zrobić to co karze. Kain opuścił miecz jednak przezornie nie schował go do pochwy na wypadek gdyby trzeba było znowu podjąć walkę
- Gelarum
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 80
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Smoczyca
- Profesje:
- Kontakt:
Nigdy w życiu się tak nie bała. Niewiarygodne przerażenie spowodowane atakiem nieumarłych zostało jeszcze bardziej spotęgowane przez odebranie jej ostatniej możliwości obrony. Nie miała pojęcia, dlaczego przemiana się nie udała. Zwykle, aby się przemienić musiała się skupić najmocniej jak tylko potrafiła. Ale kiedy przemiana już się zaczęła to zawsze dobiegała końca. Tylko dlaczego tym razem było inaczej?
Potwory zbliżały się coraz bardziej. Ona wycofała się jak najbliżej rycerza, lekko się oń ocierając. Chciała być blisko niego. Bardziej niż czegokolwiek innego. Czuła się przy nim bezpieczniej. Zostawiła mu jednak trochę miejsca, aby miał pole do manewru.
Zdała sobie sprawę, że dziewczyna uciekła. Na pewno nastąpiło to wcześniej, nie mogłaby się teraz przedrzeć przez zwarty krąg stworów. Widać ustawiły się do dogodnej pozycji. Nagle przestały się zbliżać, część rozeszła się na boki przepuszczając jakąś rudowłosą. Tamta bardzo stanowczo wyraziła swoją wolę, według której mieli za nią pójść.
Spojrzała na Kaina, poszukując na jego twarzy decyzji. Po krótkiej chwili wachania rycerz ruszył. Ona poszła również, ani myślała o zostaniu pośrodku kręgu zombie. Przechodząc za rycerzem ominęła cuchnące zgnilizną ciała.
Przez chwilę na twarzy nieznajomej pojawił się jakby grymas zadowolenia.
Potwory zbliżały się coraz bardziej. Ona wycofała się jak najbliżej rycerza, lekko się oń ocierając. Chciała być blisko niego. Bardziej niż czegokolwiek innego. Czuła się przy nim bezpieczniej. Zostawiła mu jednak trochę miejsca, aby miał pole do manewru.
Zdała sobie sprawę, że dziewczyna uciekła. Na pewno nastąpiło to wcześniej, nie mogłaby się teraz przedrzeć przez zwarty krąg stworów. Widać ustawiły się do dogodnej pozycji. Nagle przestały się zbliżać, część rozeszła się na boki przepuszczając jakąś rudowłosą. Tamta bardzo stanowczo wyraziła swoją wolę, według której mieli za nią pójść.
Spojrzała na Kaina, poszukując na jego twarzy decyzji. Po krótkiej chwili wachania rycerz ruszył. Ona poszła również, ani myślała o zostaniu pośrodku kręgu zombie. Przechodząc za rycerzem ominęła cuchnące zgnilizną ciała.
Przez chwilę na twarzy nieznajomej pojawił się jakby grymas zadowolenia.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 104
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
- Kontakt:
Wrob okazał się być odpornym na umiejętności manipulatorskie czarodziejki. Awel usiłowała przekonać olbrzyma że również jest łowczynią, że sama także szuka zbiegów, inwigiluje społeczeństwo w przebraniu i w ogóle powinni działać razem dla osiągnięcia wymiernych korzyści. Niestety argumenty Bryzy były nazbyt skomplikowane, a jaj oprawca nawet nie zamierzał ich wysłuchać. Z kategorycznym "nie" zaciągnął dziewczynę w boczną alejkę gdzie przetrzymywał swoje ofiary. Awel ujrzała wóz na którym zamontowano metalową klatkę niczym do przewozu zwierząt. Tylko że teraz zamiast zwierząt znajdowali sie w niej mieszkańcy Menaos upakowaniu niczym ogórki w słoju. Wrob najwyraźniej wyłapywał ludzi jak leci. Kobiety i mężczyźni, starsi, w sile wieku czy dzieci, każdy kto akurat nawinął się łowcy pod rękę trafiał do tego prowizorycznego aresztu.
- Co to jest? - Spytała z przerażeniem.
- Wrob będzie robił przesłuchanie. - Usłyszała w odpowiedzi.
- A czego właściwie chcesz sie dowiedzieć? - Awel była gotowana każde kłamstwo które pomoże jej wydostać sie z tej sytuacji.
- Nie chce wiedzieć. Wrob będzie kład dłonie na tym pieńki i miażdżył je młotem. - Wyjaśnił procedurę łowca
- Ale o co zamierzasz pytać?
- Żadnych pytań, tylko dłonie i młotek. - Przez chwilę Awel miała ochotę zaśmiać się ironicznie ale gdy dowiedziała się że to ona ma być pierwsza ofiarą, wcale nie zrobiło jej się do śmiechu. Olbrzym chwacił jej dłoń ciągnąc dziewczynę w stronę wielkiego pnia.
- Zaraz! Czekaj! To nie jest przesłuchanie. Katujesz niewinnych ludzi! - Usiłowała się bronić, ale przeciw sile Wroba nie była w stanie nic zdziałać. Awel pozostawał wybór, stracić dłoń lub zignorować przepowiednie i skorzystać z pomocy magii. Cóż decyzja zdawała się prosta. Najważniejsze było tu i teraz a konsekwencjami będzie martwiła się w przyszłości. Zamierzała właśnie sięgnąć po otaczająca ich przestrzeń gdy nieoczekiwanie usłyszała przeciągłe wycie.
- Zostaw tych marnych wieśniaków Wrob. Czas działać. - Wrzask wiwreny i trzepot lądującego stwora wypełnił całą ulicę. Ludzie zamknięci w wozie dopiero teraz zaczęli wrzeszczeć z przerażenia. Czarodziejka odwróciła głowę chowając twarz w dłoniach. Wiedziała iż człowiek dosiadający bestii z łatwością mógłby ja rozpoznać. Jednak myśliwy zajęty był własnymi sprawami, a jej reakcję uznał za objaw strachu przed wiwreną. - Mamy to czego szukaliśmy. W góry widać iż cały ten dym ma swoje źródło z warsztatu alchemika, a Ivorllet przekazał mi właśnie informację że nasza alchemiczka groziła mu nożem i pomogła zbiec dwójce jeńców. Weźmiesz ludzi i przyprowadzisz mi tą zdrajczynię! - Padł krótki rozkaz.
- Wrob wyrwie jej łeb i wydłubie mózg. - Zapewnił olbrzym.
Bestia ponownie wbiła się w powietrze a latający łowca odleciał. Olbrzym z kolei ruszył przed siebie. Zajęty misją na chwilę zapomniał o czarodziejce i ludziach uwięzionych w wozie. Awel nie zamierzała tracić czasu. Szczęście jej sprzyjało. Póki co nie została zdemaskowana a jak dobrze pójdzie uda jej się ominąć zombie.
- Pomóż nam pani! - Odezwała sie kobieta zamknięta w wozie, widząc oddalająca się Bryzę - On wróci. A wtedy... Błagam. Miej litość z względu na dzieci.
Czarodziejka zawahała się przez chwilę. Nie miała czasu na dobre uczynki i zbędne bohaterstwo. Nie mogąc się zdecydować co chwila robiła kilka kroków w stronę wozu lub z dala od niego.
- Psiakrew! - Wściekła na samą siebie podbiegła do wozu mocując się z grubym łańcuchem. - Nie dam rady nie mam niczego czym mogłabym otworzyć to draństwo ... - Usprawiedliwiła siebie, dokładnie w chwili gdy uświadomiła sobie że jednak ma. - Dobra, ściskać się bliżej siebie i niech nikt nie dotyka metalowych prętów. - Awel posypała łańcuch jednym z ukradzionych z pracowni specyfikiem. Gdy zacznie sie utleniać, jego temperatura gwałtownie wzrośnie i wypali żelazo. A i starajcie się przy tym nie oddychać.
Awel wypaliwszy ogniwo łańcucha wolnym krokiem ruszyła w stronę miejskiej bramy. "Naprawdę mogłam go lepiej wykorzystać" - pomyślała o utraconym preparacie.
- Poczekaj pani! Jestem ci niezmiernie wdzięczna za pomoc. - Pulchna kobieta która zagadała ją wcześniej, nadal nie chciała dać spokoju czarodziejce. - Wiem że pragniesz ratować przyjaciół. Mogłabym pomóc. Pod miastem prowadzą tunele. Łowcy o nich nie wiedza. Jeden z nich przebiega pod moim zakładem krawieckim i pracownią alchemiczną. Da sie nim wyjść niezauważonym poza miasto. Wiem że jesteś uczciwą i szlachetną kobietą, dlatego pomogę ci wyprowadzić tamtędy twoich przyjaciół.
"A nie mogłabyś wyprowadzić mnie samej?" - Chciała dodać czarodziejka, jednak pomysł krawcowej był całkiem niezły, a ona nie mogła podważać teraz naiwnego toku myślenia kobiety. - Jasne. Oczywiście że chcę ich ratować. Prowadź zatem do muzykantki i rycerzyka a potem jak najdalej stąd. - Zdecydowała Awel.
- Co to jest? - Spytała z przerażeniem.
- Wrob będzie robił przesłuchanie. - Usłyszała w odpowiedzi.
- A czego właściwie chcesz sie dowiedzieć? - Awel była gotowana każde kłamstwo które pomoże jej wydostać sie z tej sytuacji.
- Nie chce wiedzieć. Wrob będzie kład dłonie na tym pieńki i miażdżył je młotem. - Wyjaśnił procedurę łowca
- Ale o co zamierzasz pytać?
- Żadnych pytań, tylko dłonie i młotek. - Przez chwilę Awel miała ochotę zaśmiać się ironicznie ale gdy dowiedziała się że to ona ma być pierwsza ofiarą, wcale nie zrobiło jej się do śmiechu. Olbrzym chwacił jej dłoń ciągnąc dziewczynę w stronę wielkiego pnia.
- Zaraz! Czekaj! To nie jest przesłuchanie. Katujesz niewinnych ludzi! - Usiłowała się bronić, ale przeciw sile Wroba nie była w stanie nic zdziałać. Awel pozostawał wybór, stracić dłoń lub zignorować przepowiednie i skorzystać z pomocy magii. Cóż decyzja zdawała się prosta. Najważniejsze było tu i teraz a konsekwencjami będzie martwiła się w przyszłości. Zamierzała właśnie sięgnąć po otaczająca ich przestrzeń gdy nieoczekiwanie usłyszała przeciągłe wycie.
- Zostaw tych marnych wieśniaków Wrob. Czas działać. - Wrzask wiwreny i trzepot lądującego stwora wypełnił całą ulicę. Ludzie zamknięci w wozie dopiero teraz zaczęli wrzeszczeć z przerażenia. Czarodziejka odwróciła głowę chowając twarz w dłoniach. Wiedziała iż człowiek dosiadający bestii z łatwością mógłby ja rozpoznać. Jednak myśliwy zajęty był własnymi sprawami, a jej reakcję uznał za objaw strachu przed wiwreną. - Mamy to czego szukaliśmy. W góry widać iż cały ten dym ma swoje źródło z warsztatu alchemika, a Ivorllet przekazał mi właśnie informację że nasza alchemiczka groziła mu nożem i pomogła zbiec dwójce jeńców. Weźmiesz ludzi i przyprowadzisz mi tą zdrajczynię! - Padł krótki rozkaz.
- Wrob wyrwie jej łeb i wydłubie mózg. - Zapewnił olbrzym.
Bestia ponownie wbiła się w powietrze a latający łowca odleciał. Olbrzym z kolei ruszył przed siebie. Zajęty misją na chwilę zapomniał o czarodziejce i ludziach uwięzionych w wozie. Awel nie zamierzała tracić czasu. Szczęście jej sprzyjało. Póki co nie została zdemaskowana a jak dobrze pójdzie uda jej się ominąć zombie.
- Pomóż nam pani! - Odezwała sie kobieta zamknięta w wozie, widząc oddalająca się Bryzę - On wróci. A wtedy... Błagam. Miej litość z względu na dzieci.
Czarodziejka zawahała się przez chwilę. Nie miała czasu na dobre uczynki i zbędne bohaterstwo. Nie mogąc się zdecydować co chwila robiła kilka kroków w stronę wozu lub z dala od niego.
- Psiakrew! - Wściekła na samą siebie podbiegła do wozu mocując się z grubym łańcuchem. - Nie dam rady nie mam niczego czym mogłabym otworzyć to draństwo ... - Usprawiedliwiła siebie, dokładnie w chwili gdy uświadomiła sobie że jednak ma. - Dobra, ściskać się bliżej siebie i niech nikt nie dotyka metalowych prętów. - Awel posypała łańcuch jednym z ukradzionych z pracowni specyfikiem. Gdy zacznie sie utleniać, jego temperatura gwałtownie wzrośnie i wypali żelazo. A i starajcie się przy tym nie oddychać.
Awel wypaliwszy ogniwo łańcucha wolnym krokiem ruszyła w stronę miejskiej bramy. "Naprawdę mogłam go lepiej wykorzystać" - pomyślała o utraconym preparacie.
- Poczekaj pani! Jestem ci niezmiernie wdzięczna za pomoc. - Pulchna kobieta która zagadała ją wcześniej, nadal nie chciała dać spokoju czarodziejce. - Wiem że pragniesz ratować przyjaciół. Mogłabym pomóc. Pod miastem prowadzą tunele. Łowcy o nich nie wiedza. Jeden z nich przebiega pod moim zakładem krawieckim i pracownią alchemiczną. Da sie nim wyjść niezauważonym poza miasto. Wiem że jesteś uczciwą i szlachetną kobietą, dlatego pomogę ci wyprowadzić tamtędy twoich przyjaciół.
"A nie mogłabyś wyprowadzić mnie samej?" - Chciała dodać czarodziejka, jednak pomysł krawcowej był całkiem niezły, a ona nie mogła podważać teraz naiwnego toku myślenia kobiety. - Jasne. Oczywiście że chcę ich ratować. Prowadź zatem do muzykantki i rycerzyka a potem jak najdalej stąd. - Zdecydowała Awel.
- Regane
- Szukający drogi
- Posty: 36
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Człowiek - alchemik
- Profesje:
- Kontakt:
Co do nich, spodziewała się raczej długiego wahania i myślenia. A oni tak po prostu za nią poszli. No cóż, może to sprawka nieumarłych. Nie mieli dużego wyboru.
Prowadziła ich przed sobą, aby się nie wymknęli. To by oznaczało śmierć nie tylko uciekinierów, ale i jej samej postrzerzonej jako zdrajczyni. Nie umknęło jej uwadze, że zombie ponownie się przemieszczały w stronę niedawnej zdobyczy. Na pewno nie dlatego, że były niecierpliwie. Łowcy obstawią warsztat z każdej strony, nie pozwalając uciec choćby myszy, czekając upływu godziny. Przyszło jej na myśl, że może wcale nie będą czekać.
-Mistrz będzie zły. - powiedziała do siebie. A następnie pogoniła trochę idących przed nią. - Szybciej trochę!
Z każdą sekundą nieumarli przyspieszali, a w niej narastał niepokój. Nie mogła jednak pozwolić sobie na bieg, wtedy bowiem nie miałaby argumentów dla których mieliby jej nie wydalić z miasta, czy choćby zachować przy życiu. "Już niedaleko" pomyślała skręcając w znajomy zakręt. Wyprzedziła prowadzonych i uchyliła drzwi wejściowe, wpychając ich do środka. Sama weszła i zaryglowała drzwi.
- Usiądźcie. - powiedziała wskazując dwa fotele w pomieszczeniu. Dla niej miejsca siedzącego zabrakło, ale nie stanowiło to problemu. Odczekała chwilę, pozwalając napięciu w pomieszczeniu wzrosnąć. Po chwili krzyknęła na nich:
- Po co, do jasnej cholery, właziliście tutaj bez pozwolenia!?
Prowadziła ich przed sobą, aby się nie wymknęli. To by oznaczało śmierć nie tylko uciekinierów, ale i jej samej postrzerzonej jako zdrajczyni. Nie umknęło jej uwadze, że zombie ponownie się przemieszczały w stronę niedawnej zdobyczy. Na pewno nie dlatego, że były niecierpliwie. Łowcy obstawią warsztat z każdej strony, nie pozwalając uciec choćby myszy, czekając upływu godziny. Przyszło jej na myśl, że może wcale nie będą czekać.
-Mistrz będzie zły. - powiedziała do siebie. A następnie pogoniła trochę idących przed nią. - Szybciej trochę!
Z każdą sekundą nieumarli przyspieszali, a w niej narastał niepokój. Nie mogła jednak pozwolić sobie na bieg, wtedy bowiem nie miałaby argumentów dla których mieliby jej nie wydalić z miasta, czy choćby zachować przy życiu. "Już niedaleko" pomyślała skręcając w znajomy zakręt. Wyprzedziła prowadzonych i uchyliła drzwi wejściowe, wpychając ich do środka. Sama weszła i zaryglowała drzwi.
- Usiądźcie. - powiedziała wskazując dwa fotele w pomieszczeniu. Dla niej miejsca siedzącego zabrakło, ale nie stanowiło to problemu. Odczekała chwilę, pozwalając napięciu w pomieszczeniu wzrosnąć. Po chwili krzyknęła na nich:
- Po co, do jasnej cholery, właziliście tutaj bez pozwolenia!?
- Kain
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje:
- Kontakt:
- Słucham? - odparł zaskoczony pytaniem rycerz, po czym skierował wzrok na smoczą damę do której było pytanie skierowane. W zasadzie nie interesowało go co tu robiła wraz z czarodziejką, ale widocznie musiały narozrabiać.
- Nie bardzo rozumiem o co chodzi, ale jeśli o mnie chodzi, to nie znajdowałem się tutaj. - odpowiedział szczerze, zaplatając ręcę na klatce piersiowej.
- Przybyłem tu tylko by dowiedzieć się czegoś więcej o tym - dodał delikatnie uderzając w nową-starą tarczę - Teraz pozwól pani, że ja cię o coś zapytam. Z kim mamy do czynienia? To pierwszy raz kiedy ktoś powstrzymał łowców i ten ktoś ma tak duże poważanie u nich, a nie wyglądasz mi na osobę parającą się zabójstwami - zapytał Kain patrząc rozmówczyni prosto w oczy.
- Nie bardzo rozumiem o co chodzi, ale jeśli o mnie chodzi, to nie znajdowałem się tutaj. - odpowiedział szczerze, zaplatając ręcę na klatce piersiowej.
- Przybyłem tu tylko by dowiedzieć się czegoś więcej o tym - dodał delikatnie uderzając w nową-starą tarczę - Teraz pozwól pani, że ja cię o coś zapytam. Z kim mamy do czynienia? To pierwszy raz kiedy ktoś powstrzymał łowców i ten ktoś ma tak duże poważanie u nich, a nie wyglądasz mi na osobę parającą się zabójstwami - zapytał Kain patrząc rozmówczyni prosto w oczy.
- Gelarum
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 80
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Smoczyca
- Profesje:
- Kontakt:
Współczóła mieszkańcom tego miasta. Pod domami klęczały zapłakane niewiasty z dziećmi, mężczyzn prawie wogóle nie było widać. Było jej przykro, że nie mogła pomóc tym ludziom.
Przewodniczka poprowadziła ich przed armią, zachowując do niej dystans, co mogło znaczyć, że nie jest łowczynią. Miała u boku spory, naprawdę porządny sztylet, ale chyba nie walczyła nim na co dzień.
Zaczęła się martwić. Miejsce, do którego ją zaprowadzono, było tą samą pracownią do której pociągnęła ją czarodziejka. Kiedy kazano jej usiąść wiedziała, że to przesłuchanie. Po chwili milczenia dziewczyna wydarła się na nich. Kain szybko zatwierdził, że jego tu nie było.
- Ja tu weszłam. - powiedziała z nieudawaną skruchą. - I zabrałam tę książkę. Ale to tylko po to żeby ją przepisać. To jedyny egzemplarz w Alarnii.
Nie była pewna co do reakcji tamtej, ale odnosiła wrażenie, że tamta rzuci się na nią i rozszarpie jej gardło paznokciami.
- Obiecuje, że oddam. A to w ramach rekompensaty. - powiedziała wyciągając sakiewkę z monetami.
Przewodniczka poprowadziła ich przed armią, zachowując do niej dystans, co mogło znaczyć, że nie jest łowczynią. Miała u boku spory, naprawdę porządny sztylet, ale chyba nie walczyła nim na co dzień.
Zaczęła się martwić. Miejsce, do którego ją zaprowadzono, było tą samą pracownią do której pociągnęła ją czarodziejka. Kiedy kazano jej usiąść wiedziała, że to przesłuchanie. Po chwili milczenia dziewczyna wydarła się na nich. Kain szybko zatwierdził, że jego tu nie było.
- Ja tu weszłam. - powiedziała z nieudawaną skruchą. - I zabrałam tę książkę. Ale to tylko po to żeby ją przepisać. To jedyny egzemplarz w Alarnii.
Nie była pewna co do reakcji tamtej, ale odnosiła wrażenie, że tamta rzuci się na nią i rozszarpie jej gardło paznokciami.
- Obiecuje, że oddam. A to w ramach rekompensaty. - powiedziała wyciągając sakiewkę z monetami.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 104
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
- Kontakt:
- Strasznie tu ciemno, zimno i wilgotno. – narzekała Awel. To co w teorii wydawało się doskonałym planem ucieczki, teraz przypominało drogę przez mękę. Ciasne tunele nazbyt kojarzyły się czarodziejce z ledwo co opuszczonym więzieniem, a brak świeżego powietrza zawsze napawał ją niepewnością. W chwili obecnej nie pragnęła niczego równie mocno jak odzyskać swoje rzeczy, wrócić do małej Fjaril i wynieść się z dala od tego przeklętego miasta.
- Pani mi nie przeszkadza. – Odezwała się prowadząca ją krawcowa. – Musze dokładnie liczyć kroki, inaczej nigdy nie odnajdziemy włazu nad nami. Hmm.. Ile to było. Co za emocję. Cała się trzęsę. – Kobieta powoli zdradzała oznaki paniki. Wprawdzie sama zadeklarowała pomoc i zgodziła się robić za przewodniczkę ale im bardziej zagłębiały się w tunelu tym większy ogarniał ją strach.
Awel wolała nie przeszkadzać tamtej. Nie chciałaby tu utknąć w takim towarzystwie. Starała się być cicho, rozmyślając o swoich towarzyszach których rzekomo starała się uratować. Szansa na to że odnajdą ich w warsztacie alchemika była praktycznie żadna. W rzeczywistości nie istniał jakikolwiek powód dla którego rycerz i muzykantka mieliby tam wracać. Chyba tylko po to by dać się złapać i wdeptać w ziemię wściekłemu Wrobowi. Chociaż jeśli dobrze oceniła tego młodzieńca, to w dalszym ciągu będzie on tkwił w miejscu, uparcie broniąc się przed umarlakami. Tacy jak on decydują się na ucieczkę dopiero wtedy gdy jest już na ten manewr za późno.
- To tu. – Kobieta przerwała rozmyślanie czarodziejki – Jesteśmy dokładnie nad wejściem. Sklepienie tunelu wznosiło się bezpośrednio nad głowami obu kobiet więc do podniesienia włazu nie potrzebowały nawet wspinać się na palce.
- Dobrze. Idziemy. – Zdecydowała Awel.
- Nie! Czekaj, czekaj. Nie. – Protestowała pulchna krawcowa. – Trzeba zapukać. Szyfrem. Inaczej Galmaris może odstrzelić nam głowy.
- Szyfrem…
- Osz nie. Na zerwane nici. Jestem taka podekscytowana. Z tego wszystkiego zapominałam jak to było. Dwa raz szybko, potem powoli? O raju. Nie pamiętam. Ale mam ściągawkę ukrytą w kredensie. Musimy wracać.
- Nie ma mowy. Nie mam zamiaru przeciskać się przez te tunele więcej razy niż jest to absolutnie niezbędne. - Zdecydowała Bryza. Przez chwilę nasłuchiwała ewentualnych odgłosów mogących dochodzić z pomieszczenia nad nimi po czym energicznie pchając klapę wskoczyła na górę. Na wszelki wypadek, gdyby ktoś tu faktycznie celował w nią z kuszy, od razu odskoczyła w kąt pomieszczenia. Było pusto. Awel spokojnie obejrzała pokój w którym się znalazła. Stara kiepsko oświetlona piwnica, pełna masywnych regałów na których ustawiono najróżniejsze mikstury, wywary czy też sproszkowane składniki. Gdyby nie towarzystwo kobiety Awel chętnie zapoznałaby się z zawartością tych flakoników. Niestety musiała działać pod czujnym okiem krawcowej.
- Co dalej. – Spytała, ruszając jednocześnie w kierunku drzwi. Nagle usłyszała metaliczny trzask, urządzenia na które nieopacznie nastąpiła. Następnie pouczyła szarpnięcie które z donośnym „łup” przewróciło ją na ziemię, by ostatecznie podciągnąć nogi czarodziejki pod stropowa belkę. - Co za cholerstwo! – Krzyczała Awel, nie przejmując się hałasem jaki właśnie robiła wokół siebie. Bryza wisiała głową w dół niczym szynka w rzeźni, rozpaczliwie wymachując przy tym rękoma. – Ściągnij mnie stąd kobieto!
- Pani mi nie przeszkadza. – Odezwała się prowadząca ją krawcowa. – Musze dokładnie liczyć kroki, inaczej nigdy nie odnajdziemy włazu nad nami. Hmm.. Ile to było. Co za emocję. Cała się trzęsę. – Kobieta powoli zdradzała oznaki paniki. Wprawdzie sama zadeklarowała pomoc i zgodziła się robić za przewodniczkę ale im bardziej zagłębiały się w tunelu tym większy ogarniał ją strach.
Awel wolała nie przeszkadzać tamtej. Nie chciałaby tu utknąć w takim towarzystwie. Starała się być cicho, rozmyślając o swoich towarzyszach których rzekomo starała się uratować. Szansa na to że odnajdą ich w warsztacie alchemika była praktycznie żadna. W rzeczywistości nie istniał jakikolwiek powód dla którego rycerz i muzykantka mieliby tam wracać. Chyba tylko po to by dać się złapać i wdeptać w ziemię wściekłemu Wrobowi. Chociaż jeśli dobrze oceniła tego młodzieńca, to w dalszym ciągu będzie on tkwił w miejscu, uparcie broniąc się przed umarlakami. Tacy jak on decydują się na ucieczkę dopiero wtedy gdy jest już na ten manewr za późno.
- To tu. – Kobieta przerwała rozmyślanie czarodziejki – Jesteśmy dokładnie nad wejściem. Sklepienie tunelu wznosiło się bezpośrednio nad głowami obu kobiet więc do podniesienia włazu nie potrzebowały nawet wspinać się na palce.
- Dobrze. Idziemy. – Zdecydowała Awel.
- Nie! Czekaj, czekaj. Nie. – Protestowała pulchna krawcowa. – Trzeba zapukać. Szyfrem. Inaczej Galmaris może odstrzelić nam głowy.
- Szyfrem…
- Osz nie. Na zerwane nici. Jestem taka podekscytowana. Z tego wszystkiego zapominałam jak to było. Dwa raz szybko, potem powoli? O raju. Nie pamiętam. Ale mam ściągawkę ukrytą w kredensie. Musimy wracać.
- Nie ma mowy. Nie mam zamiaru przeciskać się przez te tunele więcej razy niż jest to absolutnie niezbędne. - Zdecydowała Bryza. Przez chwilę nasłuchiwała ewentualnych odgłosów mogących dochodzić z pomieszczenia nad nimi po czym energicznie pchając klapę wskoczyła na górę. Na wszelki wypadek, gdyby ktoś tu faktycznie celował w nią z kuszy, od razu odskoczyła w kąt pomieszczenia. Było pusto. Awel spokojnie obejrzała pokój w którym się znalazła. Stara kiepsko oświetlona piwnica, pełna masywnych regałów na których ustawiono najróżniejsze mikstury, wywary czy też sproszkowane składniki. Gdyby nie towarzystwo kobiety Awel chętnie zapoznałaby się z zawartością tych flakoników. Niestety musiała działać pod czujnym okiem krawcowej.
- Co dalej. – Spytała, ruszając jednocześnie w kierunku drzwi. Nagle usłyszała metaliczny trzask, urządzenia na które nieopacznie nastąpiła. Następnie pouczyła szarpnięcie które z donośnym „łup” przewróciło ją na ziemię, by ostatecznie podciągnąć nogi czarodziejki pod stropowa belkę. - Co za cholerstwo! – Krzyczała Awel, nie przejmując się hałasem jaki właśnie robiła wokół siebie. Bryza wisiała głową w dół niczym szynka w rzeźni, rozpaczliwie wymachując przy tym rękoma. – Ściągnij mnie stąd kobieto!
- Regane
- Szukający drogi
- Posty: 36
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Człowiek - alchemik
- Profesje:
- Kontakt:
Rycerz był przekonujący. Rycerze podobno nie kłamią, a reakcja tego tu była jak najbardziej naturalna. Jego tutaj nie było.
Nie zdążyła odpowiedzieć na jego pytanie kiedy wtrąciła się dziewczyna. Dopiero kiedy skończyła wywód zauważyła, że ma pod pachą jej książkę. Tak naprawdę, to wogóle jej na niej nie zależało i mogła ją oddać nawet za darmo, ale niewiadomo skąd w ręce jasnowłosej pojawiły się monety. Podobno niegrzecznie jest nie przyjmować prezentów, więc nie protestowała.
- Odpowiadając na twoje pytanie jestem miejscową alchemiczką, drugą najlepszą w mieście. - zwróciła się do rycerza. - Regane'a rta. Lepszy ode mnie jest tylko Zeb. - tutaj przerwała. Oni nawet nie są stąd, nie mogą wiedzieć kto to - Znaczy mistrz Galmaris.
Z piwnicy dobiegł krzyk. Nikogo tam wcześniej nie było, to musiała być sprawka przejścia. Ktoś próbował się włamać do środka. Krzyk był tak głośny, że musiał dobiec do otaczających dom nieumarłych. Jej obawy okazały się być słuszne, bowiem w ściany uderzyła salwa strzał. To nawet byłoby niegroźne, gdyby strzały nie płonęły. Niedługo zajmie się cała ściana, a oni się tu upieką.
- Koniec gadania, do środka! - krzyknęła do nich, otwierając klapę od piwnicy. Włamywacz zaczeka.
Zagarnęła w pośpiechu parę gotowych wywarów i proszków. Zdjęła z półki kominka śpiącą jaszczurkę i usadziła na ramieniu. Potem sama zsunęła się po drabinie i zatrzasnęła klapę.
Na linie zawieszonej na belce sufitowej wisiała kobieta, głową w dół. Nie wyglądała przyjaźnie.
- Kim jesteś?! - krzyknęła na nią. - I po co tyle hałasu?! - Wyciągnęła nóż.
Nie zdążyła odpowiedzieć na jego pytanie kiedy wtrąciła się dziewczyna. Dopiero kiedy skończyła wywód zauważyła, że ma pod pachą jej książkę. Tak naprawdę, to wogóle jej na niej nie zależało i mogła ją oddać nawet za darmo, ale niewiadomo skąd w ręce jasnowłosej pojawiły się monety. Podobno niegrzecznie jest nie przyjmować prezentów, więc nie protestowała.
- Odpowiadając na twoje pytanie jestem miejscową alchemiczką, drugą najlepszą w mieście. - zwróciła się do rycerza. - Regane'a rta. Lepszy ode mnie jest tylko Zeb. - tutaj przerwała. Oni nawet nie są stąd, nie mogą wiedzieć kto to - Znaczy mistrz Galmaris.
Z piwnicy dobiegł krzyk. Nikogo tam wcześniej nie było, to musiała być sprawka przejścia. Ktoś próbował się włamać do środka. Krzyk był tak głośny, że musiał dobiec do otaczających dom nieumarłych. Jej obawy okazały się być słuszne, bowiem w ściany uderzyła salwa strzał. To nawet byłoby niegroźne, gdyby strzały nie płonęły. Niedługo zajmie się cała ściana, a oni się tu upieką.
- Koniec gadania, do środka! - krzyknęła do nich, otwierając klapę od piwnicy. Włamywacz zaczeka.
Zagarnęła w pośpiechu parę gotowych wywarów i proszków. Zdjęła z półki kominka śpiącą jaszczurkę i usadziła na ramieniu. Potem sama zsunęła się po drabinie i zatrzasnęła klapę.
Na linie zawieszonej na belce sufitowej wisiała kobieta, głową w dół. Nie wyglądała przyjaźnie.
- Kim jesteś?! - krzyknęła na nią. - I po co tyle hałasu?! - Wyciągnęła nóż.
- Kain
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje:
- Kontakt:
- Mistrz Zeb Galmaris heh? Tam skąd pochodzę mówi się o nim wiele dobrego - powiedział Kain. Dalszy rozmowę przerwał krzyk z piwnicy i znajomy już rycerzowi głos.
- Nie mów mi, że... - nie dokończył tej myśli bo nagle w drzwi uderzyła seria płonących strzał. - No pięknie, jeszcze się przez tą magiczkę tu usmażymy - dodał kierując się wskazaniem pani alchemik. Gdy tylko znalazł się w piwnicy, ujrzał znajomą czarodziejkę dyndającą sobie do góry nogami i próbującą się wyrwać. Wojownik z trudem powstrzymał się od parsknięcia śmiechem, nie byłby jednak sobą gdyby nie rzucił kąśliwej uwagi w stronę wiszącej kobiety
- Słyszałem o wieszaniu czarownic, ale stryczek powinien znajdować się raczej na szyi nie na nodze - powiedział dzielnie powstrzymując się przed wybuchnięciem śmiechem, po czym zrobił miejsce dla schodzącej smoczej damy. Wyglądało na to, że pod miastem znajdowała się sieć tuneli, było to w obecnej sytuacji bardzo na rękę zwłaszcza, że Kain nie zamierzał tego dnia drugi raz ryzykować usmażeniem własnej osoby.
- Nie mów mi, że... - nie dokończył tej myśli bo nagle w drzwi uderzyła seria płonących strzał. - No pięknie, jeszcze się przez tą magiczkę tu usmażymy - dodał kierując się wskazaniem pani alchemik. Gdy tylko znalazł się w piwnicy, ujrzał znajomą czarodziejkę dyndającą sobie do góry nogami i próbującą się wyrwać. Wojownik z trudem powstrzymał się od parsknięcia śmiechem, nie byłby jednak sobą gdyby nie rzucił kąśliwej uwagi w stronę wiszącej kobiety
- Słyszałem o wieszaniu czarownic, ale stryczek powinien znajdować się raczej na szyi nie na nodze - powiedział dzielnie powstrzymując się przed wybuchnięciem śmiechem, po czym zrobił miejsce dla schodzącej smoczej damy. Wyglądało na to, że pod miastem znajdowała się sieć tuneli, było to w obecnej sytuacji bardzo na rękę zwłaszcza, że Kain nie zamierzał tego dnia drugi raz ryzykować usmażeniem własnej osoby.
- Gelarum
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 80
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Smoczyca
- Profesje:
- Kontakt:
- Nie! - krzyknęła. - Ona jest z nami, nie rób jej nic złego.
Alchemiczka po znalezieniu się w pomieszczeniu wyglądała na wściekłą. Intruz w domu nie poprawiał sprawy. Ale gdy wyciągnęła nóż, smoczyca spanikowała. Miała już dość dziwnych wydarzeń na dziś. Regane jednak po prostu ścięła linę krępującą czarodziejkę. Gelarum odetchnęła, widziała już dzisiaj zbyt wiele cierpienia i nie była pewna czy wytrzyma więcej.
- Mogę jakoś pomóc? - zapytała z uprzejmości, chociaż po części dlatego, że łowcy chcieli dostać się do środka. Sama nie była pewna, co miałaby zrobić.
Alchemiczka po znalezieniu się w pomieszczeniu wyglądała na wściekłą. Intruz w domu nie poprawiał sprawy. Ale gdy wyciągnęła nóż, smoczyca spanikowała. Miała już dość dziwnych wydarzeń na dziś. Regane jednak po prostu ścięła linę krępującą czarodziejkę. Gelarum odetchnęła, widziała już dzisiaj zbyt wiele cierpienia i nie była pewna czy wytrzyma więcej.
- Mogę jakoś pomóc? - zapytała z uprzejmości, chociaż po części dlatego, że łowcy chcieli dostać się do środka. Sama nie była pewna, co miałaby zrobić.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość